Dotyk
Już zimowe słońce rozpostarło skrzydła,
a ja siedzę w domu i sobie rozmyślam,
widzę z okna pannę w sukni śnieżnobiałej,
przechadza się polem i rozmawia z wiatrem.
Dym się włóczy drogą jak moje marzenia,
czasem gdzieś przystanie, czasem coś pozmienia,
podarował dotyk nieśmiertelnej nocy
w grudniowe wieczory nigdy nie zawodzi.
Nikt mi nie zabroni zakochać się zimą
i po swoim niebie z marzeniami płynąć,
jestem jaka jestem, ciągle zaganiana,
ale noc przede mną raczej nie do spania.
Mam przed sobą zdjęcia jeszcze całkiem ciepłe,
kto by dziś pomyślał, że tak czas ucieknie,
jestem na nich dzieckiem w różowej czapeczce,
siedzę na saneczkach, trzymam w dłoniach szczęście.
Wokół biały puszek rozścielił dywany,
tak jakby to dla mnie, prosząc na komnaty,
z nieba jeszcze sypią drobnymi płatkami,
pragnę czas zatrzymać, pragnę powspominać.
W zimowe wieczory miłość do drzwi puka,
zapuka i do mnie, przecież noc jest długa,
nie mogę narzekać, że mi jest jej mało
ale niechaj bywa nadal doskonałą.
Dokładam do marzeń ciągle nowe gwiazdki,
dla ciebie i dla mnie nowe opowiastki,
przesyłam życzenia gorącym uśmiechem,
pozostań tuż przy mnie i upajaj pięknem.
24.11.2014