GLORIA VICTIS
Niespokojny
wiatr leciał nad światem. Szumem opowiadał o wszystkim, co widział
i słyszał. Przyleciał na Polesie
litewskie,
do „krainy,
w wody, trawy i drzewa bogatej”.
Polesie litewskie – w czasach Orzeszkowej tereny należące do Wielkiego Księstwa Litewskiego, aktualnie przynależące do Polski i Białorusi. |
Na
Polesiu, równinnym terenie, nie napotkał żadnych przeszkód:„Nie
uderzy się tu wiatr prędki o żadną górę ani żaden pagórek,
nie powstrzyma lotu jego żadne wysokie miasto i chyba tylko las
przed nim stanie z obliczem ciemnym i nad łąkami bezkreśnymi, nad
rozlanymi po nich wodami zaszepcze słowo: „tajemnica!”
Wiatr
odsłaniał wszystkie tajemnice
lasu. Zwierzały mu się leśne gęstwiny.
Przybył na Polesie, gdy słońce zaczęło zachodzić, powlekając
niebo purpurą. Wody przybierały barwy fioletu, czerwieni i złota.
W powietrzu panowała głęboka cisza. Wiatr łagodnie zmarszczył
taflę wody. Był to Kanał Królewski (kanał łączący Pinę z
Muchawcem).Wrócił na znajome terytorium po przeszło
pięćdziesięciu latach.
Mimo tak długiej nieobecności, rozpoznał okoliczny las i przywitał
się z nim serdecznie. Wypytywał
drzewa o wszystko, co wydarzyło się podczas jego nieobecności: „Jak
się macie? – szemrał i szeptał. – Coście przez ten czas
widziały, słyszały? Co się tu u was, dokoła was działo,
stawało?”
Świerki,
brzozy, olchy i dęby rozpowiadały o rzeczach
dziwnych: przejmujących
jękach, krzykach i płaczu.
Wiar poczuł zapach krwi,
a na polanie usłyszał zawodzące echa, tętent koni. W oddali
zauważył pagórki usypane ludzką ręką. Kiedyś nie należały
one do tego krajobrazu.
Stary dąb z brodą powstałą ze zwisających gałęzi oraz smukła
brzoza i strzelisty świerk wyjaśnili chórem: „To
jest mogiła!” Dąb
wyjawił, że w owej mogile spoczywają serca
mężne - serca bohaterów.
Dzielni mężowi zginęli bardzo młodo, polegli w walkach. Nikt nie
pamiętał ich imion. Róża dziko rosnąca u stóp pagórka wyznała,
że tylko ona rzuca od lat swoje płatki na piaszczysty kurhan.
Kurhan – typ mogiły o stożkowatym kształcie, przypomina kopiec. Orzeszkowa wspomina piaszczysty kurhan na Polesiu litewskim - zbiorowy grobowiec, gdzie spoczywają ciała powstańców. |
|
Romuald Traugutt – (1826 – 1864), syn Ludwiki Błockiej i Alojzego Traugutta. Znaczący wpływ na jego wychowanie wywarła babka – Justyna Błocka, wpajając mu wartości patriotyczne. Traugutt przyłączył się do powstania na Litwie w kwietniu 1863 roku i objął dowództwo nad oddziałem kobryńskim. Dzięki poparciu stronnictwa białych został ostatnim dyktatorem powstania, objął władzę w październiku 1863 roku. Pragnął zaangażować chłopów w powstanie, wydając stosowne dekrety mające przyspieszyć rozwiązanie kwestii uwłaszczenia, uprzedziły go władze carskie, podejmując ostateczną decyzję o uwłaszczeniu w marcu 1864 roku. To skutecznie „odwróciło” uwagę chłopstwa od narodowego buntu. Wódz jednak zamierzał dalej je podtrzymywać, próbował uzyskać pomoc militarną i finansową z zagranicy. Na próżno. Traugutta aresztowano nocą z 10 na 11 kwietnia 1864 roku, więziono na Pawiaku, usiłując wydobyć zeznania dotyczące dowództwa powstania. 19 lipca 1864 roku zapadł wyrok o skazaniu go na śmierć, 5 sierpnia został stracony. Powieszono go w obecności wielotysięcznego tłumu śpiewającego pieśń „Święty Boże”. |
W
ich opisie Traugutt miał „czarnowłosą
głowę z oczyma myśliciela i uśmiechem dziecka. Oczy miał mądre,
smutne podobno bratem bliźniaczym mądrości bywa u ludzi smutek –
uśmiech świeży perłowy, z kroplą słodyczy dziecięcej albo
niewieściej.” Jego
głos przypominał w brzmieniu głos Leonidasa.
O królu Sparty, który ocalił ziemię grecką przed najazdem Persów
opowiadał przodkom drzew, praprzodek wiatru. Była to legenda
przekazywana z pokolenia na pokolenie pomiędzy drzewami, wiatrem,
gwiazdami, chmurami, tajemniczymi duchami.
Leonidas – legendarny król Sparty. Dowodził oddziałem trzystu żołnierzy podczas walk w wąwozie termopilskim. Odparł atak kilkutysięcznej armii perskiej. Pokonał wroga mimo jego znacznej przewagi liczebnej. Wszyscy wojownicy zginęli, lecz ich poświęcenie uznaje się za symbol patriotyzmu, odwagi i heroizmu. W miejscu śmierci Spartan umieszczono obelisk ze słowami Symonidesa: „Przechodniu, powiedz Sparcie, tu leżym, jej syny. Prawom jej do ostatniej posłuszni godziny”. |
Powstańcy pojawili
na Polesiu w maju 1863 roku (czas
powstania styczniowego: 1863 – 1864). Byli silni, odważni i „czy
uwierzysz, wietrze prędki? - byli szczęśliwi.” Przybyli
z różnych stron.
Wokół błyszczały szable i rozbrzmiewał tętent koni. Jazdą
dowodził młodzieniec - Jagmin podobny
bohaterom greckim: Herkulesowi
i Scypionowi.
Herkules i Scypion. Herkules (Herakles) – postać z mitologii greckiej, legendarny heros odznaczający się nieziemską mocą i siłą. Syn boga Zeusa i śmiertelniczki Alkmeny. Jako dziesięciomiesięczne niemowlę udusił dwa węże. Musiał wykonać dwanaście niezwykłych zadań, które dowiodły jego siły i potęgi, między innym: zabić lwa nemejskiego, przynieść złote jabłka z ogrody Hesperyd (pięknych nimf), oczyścić stajnie Augiasza, pojmać trzygłowego psa Cerbera strzegącego wejścia do krainy umarłych. Scypion – imię dwóch sławnych wodzów z czasów wojen punickich: Scypion Afrykański Starszy (pokonał w Afryce północnej kartagińskiego wodza – Hannibala w 202 roku p. n. e., stąd pseudonim Afrykański) i Scypion Afrykański Młodszy (zdobycie i zburzenie Kartaginy w 146 roku p. n. e.). |
|
Dziatkowicze – miejscowość na Białorusi, powiat kobryński. Znajduje się tam Cerkiew Opieki Matki Bożej. |
Anielka
zapłakała tak, że „aż
całe wątłe jej ciało w tym płakaniu kurczyło się i drżało
(...) i na szarą sukienkę przez palce przeciekały strumienie
łez.” Martwiła
się o brata. Wiedziała, że nie dorównuje tężyzną fizyczną
innym mężczyznom. Był silny duchem, ale słaby ciałem.
Ze łzami w oczach przekonywała Jagmina, by opiekował się
Marysiem. Dzielny żołnierz obiecywał: „Tam,
gdzie nikogo mieć nie będzie, ja będę mu swoim. Przyjacielem mu
będę, bratem, w potrzebie obrońcą.” Potem ściskał
i całował ręce Anielki. Młodzi długo na siebie patrzyli, a ich
oczy mówiły więcej niż dałoby się wyrazić w tysiącach słów
i pocałunków. Dąb
zaprzestał opowiadania.
Znajomość dalszych losów bohaterów przyprawiała o drżenie jego
konary, krople wody zaświeciły na dębowych liściach.
Tęskną
ciszę wieczoru i milczącą zadumę przerwał szum
świerka: „Jam
najwyższy w tym lesie, najdalej wzrokiem sięgam i widzę
najwięcej.” Zaczął
opowiadać o walkach toczonych w okolicach lasu.
Ich echa odbijały się od pni drzew. Padały zbroczone krwią martwe
ciała. Krople krwi wsiąkały w ziemię, w kwiaty, w mchy. „Ale
ja tobie, wietrze prędki, rzeczy tych niegdyś widzianych,
słyszanych nie opowiem. Gamami
szumów swoich często opowiadam ziemi o jej smutkach, zagadkach,
płonnych nadziejach i pewnych mogiłach albo w wichrzyste noce o
rzeczach głębokich i wiecznych rozmawiam z chmurami.”
Świerk
wspomniał powroty strudzonych walkami powstańców,
którzy szukali schronienia
w cieniu drzew. Często powracali jako zwycięzcy - w wieńcu chwały.
Wtedy byli szczęśliwi, roześmiani. Wódz – Romuald Traugutt
podtrzymywał ich na duchu, dodawał otuchy, dziękował za odwagę i
wytrwałość. Pochwały krzepiły partyzantów.
Wieczorami palili ogniska,
śpiewali wojenne pieśni, odpoczywali. Pod niebo wzlatywały słowa
modlitwy. Jednego dnia, po uformowaniu wojskowego szeregu, wódz
poprosił o wystąpienie naprzód drobnego Tarłowskiego. W obecności
wszystkich wojaków powiedział: „Życie
mi dziś uratował. Cudem odwagi je uratował. Dziw, że nie zgiął
sam.”Podziękował
młodzieńcowi za okazane męstwo, nazwał go „rycerzem
Umęczonej.” (Polski)
|
Język ezopowy – wyrażanie treści w sposób sugestywny, bez wypowiadania się wprost. W czasach Orzeszkowej, w zaborze rosyjskim panowała wzmożona cenzura, dlatego autorka często musiała posługiwać się słownictwem z użyciem metafor, alegorii, ale tak, by adresat rozumiał ich znaczenie. Pojęcie wywodzi się od Ezopa – starożytnego twórcy bajek, który cechy i wady ludzkie ukrywał pod postaciami zwierząt. Jego język cechowała lapidarność – zwięzłość i trafność. Gdy powstał cykl „Gloria victis” cenzura nieco złagodniała, Orzeszkowa nie musiała już tak silnie „tuszować” znaczeń, nie ujawniała ich jednak całkowicie, wojska rosyjskie „ukryła” pod kilkoma nazwami: „wojsko ogromne”, „lasy luf, pik i bagnetów”, nieistotne stały się dosłowne definicje, określenia, pisarka pragnęła przede wszystkim wyjaskrawić sam akt bohaterstwa i poświęcenia dla ojczyzny. |
Winszowano
niepozornemu Tarłowskiemu, gratulowano, noszono na rękach. Dowódca
jazdy – Jagmin ściskał go i mówił coś o sympatii do panny
Anieli. Młodzieniec jednak zamyślał się nad czymś „niespokojnie,
prawie posępnie, jakby dusza jego kołysała się nad przepaścią
pełną wątpień, zapytań, zagadek.” Gdy
wszyscy spali, on jeden nie mógł zasnąć. Leśne drzewa wyczuły,
że Tarłowski nie był stworzony do walki, on też tak o sobie
myślał. Jego przeznaczeniem było zdobywanie wiedzy i przekazywanie
jej innym. Świerk jako pierwszy pojął rozterki młodego
partyzanta.
Dalszą
opowieść snuła brzoza: „Znałam
go z bliska, znałam dobrze jego myśli i miłości.” Tarłowski
lubił spędzać czas na łonie natury. Kontemplował przyrodę,
rozmyślał nad geniuszem natury. „Przedmiotem
kochania jego była natura, lecz powstało przeciw niej kochanie
drugie, tym płomienniejsze, że bolesne, i tu go
przywiodło.” Potrafił
skoncentrować uwagę na drobnym owadzie, leśnym robaku czy liściu.
Opowiadał o nich swoim towarzyszom, a oni słuchali w skupieniu.
Zwierzał się także Jagminowi. Ten natomiast często rozmyślał o
siostrze swojego przyjaciela – Anielce: „Oni
dwaj, na siebie wzajem albo na gwiazdy parząc, rozmawiali o tych
czasach, w przyszłości dalekich, które będą albo nie będą,
które jeżeli będą, wodami ukojenia i oczyszczenia obmyją świat,
w który podobno miecze mają być przekute na pługi, a jagnięta
sen spokojny znajdować u boku lwów...”
Zarówno
Jagmin, jak i Tarłowski marzyli
o wolności, o czasach pokoju.
W wyobrażonym przez nich, idealnym świecie nie istniała przemoc,
ludzie nie pałali do siebie nienawiścią. Walkę
za tę wolność uważali za swój obowiązek,
choć wiedzieli, że prawdziwe wyzwolenie okupią swoim życiem.
Nadszedł taki dzień.... Brzoza umilkła, a jej opowieść
kontynuował dąb. Do obozu partyzantów dotarła wieść o
planowanej bitwie. Wrogie oddziały rosyjskie przedzierały się już
przez las i lada chwila miały dotrzeć na teren powstańców. Ich
przewaga była znaczna. Posłaniec poczty obywatelskiej
– Radowicki przekazał złe wiadomości Romualdowi
Trauguttowi. Szczęśliwie przedarł się do obozu, ponieważ
wielokrotnie zdarzały się przypadki śmierci posłów –
informatorów. Ci wpadali czasem w zasadzki przeciwnika i ginęli z
jego ręki.
Wojsko,
posłyszawszy takie nowiny, nie zamierzało się poddawać. Wódz
dodawał im odwagi, krzepił słowami. „W
imię Boga i ojczyzny!” –
krzyczeli mężni wojacy i rozpoczęli przygotowania do bitwy:
formowali szyki, siodłali konie, szykowali broń i zajmowali pozycje
strzeleckie. Poseł, odjeżdżając, przekazał jeszcze Tarłowskiemu
maleńki liścik od siostry. „Był
to skrawek papieru niezmiernie drobno zapisany i zwinięty w sposób
taki, aby go w potrzebie z łatwością połknąć można było.
Takie wówczas listy pisano ze świata do obozów.”
Zauważył
to dowódca jazdy i zapytał, czy to pismo od panny Anieli. Żaden z
nich nie dowiedział się, o czym pisała dziewczyna, bo należało
szykować się do bitwy. Jej plan był
podobno bardzo precyzyjny. Partyzanci, ukryci w leśnej gęstwinie,
mieli znienacka zaatakować oddziały nieprzyjaciela.
Niecierpliwie oczekiwano
nadejścia wroga.
Z głębi lasu dobiegł odgłos żołnierskich kroków i wzniosła
się kurzawa pyłu i piachu. Po obydwu stronach padły
rozkazy i pierwsze salwy z karabinów. Teren walki rozciągał się i
obejmował coraz większą przestrzeń. Upływały godziny. Do bitwy
przystępowała konnica. Las rozbrzmiewał od huku broni i krzyków
ludzkich. Polanę zaścieliły trupy. Jęczeli ranni, których do
nieodległego namiotu znosili towarzysze i obozowi lekarze.
|
Vae victis – z łacińskiego „Biada zwyciężonym”. Słowa te wypowiedzieć miał król Galów – Brennus w obecności nieprzyjaciół (Rzymian). Podczas ważenia okupu – złota złożonego przez Rzymian jako zapłatę wojenną, wykorzystano odważniki o niewłaściwej masie. Rzymianie oponowali przeciwko oszustwu, wtedy król Galów, położył na szali z odważnikami swój miecz i krzyknął: „Vae victis!”. |
Wiatr
przestał płakać i uniósł się w stronę wierzchołków
drzew. W gniewnym szumie zakrzyknął: „Gloria
victis!” – „Chwała zwyciężonym”.
Wzleciał ponad lasem i
dotarł aż pod niebo, zawołał ponownie: „Gloria
victis!”.
Wykrzyczał ponad całym światem: „Gloria
victis!”.
Oddał hołd bohaterom. Opuszczając polanę, rozpowiadał nadal o
dzielnych wojownikach, którzy dawno temu polegli za wolność.
BOHATEROWIE
Anielka Tarłowska
Anielka
Tarłowska jest jedyną postacią kobiecą wspomnianąkartach „Glorii
victis”.
Autorka prezentuje ją jako młodszą
siostrą Mariana Tarłowskiego.
Marian i Anielka nie mieli bliskich „byli
na świecie tylko we dwoje”,
ale wzajemnie się wspierali i pomagali sobie: „I
kochaliż się, kochali! (...) Pracowali razem. Brat uczył siostrę,
siostra pomagała bratu i zawsze byli razem, we dwoje: w szkole, w
domu, na ulicach miasteczka, na drogach polnych i
leśnych.”
Anielka wyglądem bardzo
przypominała brata: „Ta
sam drobność wzrostów, wątłość kształtów, te same rysy cery
i na rysach rozlane wyrazy.” Obydwoje
byli młodzi, jasnowłosi, wiecznie się naradzali i rozmawiali ze
sobą. Zakochał się w niej dowódca jazdy – Jagmin.
Nigdy otwarcie nie
wyznali sobie uczuć, lecz ich spojrzenia i gesty zdradzały
wszystko. Dziewczyna rozpaczała,
gdy jej ukochany i brat mieli ruszać do boju. Martwiła się o
Marysia. Uważała, że jest zbyt wątły i słaby fizycznie, by
walczyć, ale rozumiała jednocześnie, że musi dopełnić obowiązku
służby ojczyźnie. Wykazała
wielką siłę ducha,
mówiąc: „
- Idź, Marysiu, idź! Twarz jej od łez mokra, stanęła w uśmiechu
takim, co to bólem usta kurczy, i rumieńce z niej zniknęły. Ale
postać drobną z całej siły wyprostowała i w oczach topiąc swe
biedne, mężnie ze łzami walczące oczy, powtarzała: - Idź,
Marysiu, idź! Trzeba”.
Jej
bliscy zginęli w walce. Została
sama.
Autorka nie wspomina, jak dalej potoczyło się życie dziewczyny,
ale nie była już uosobieniem kobiecego wdzięku,
straciła swoją pogodę ducha
i łagodność, na jej twarzy samotność odcisnęła bolesne piętno.
Gdy po latach pojawiła się na leśnej polanie, oczy Anieli ziajały
pustką, a z niegdyś uroczej twarzyczki wyzierała tęsknota: „Bo
nie była już białą ani różową; białość jej i różowość
wypiło z niej życie. Biedne życie! Bo nie wiemy, co tam na świecie
czyniła, a w oczach stała odbita samotność tęskniąca, gorzka
(...).”Dziewczyna
„zasadziła” na mogile drobny krzyżyk, wtulała mokrą od łez
twarz w leśne trawy, po czym powstała i smutna, cierpiąca
odeszła.
Anielka portretuje
wszystkie kobiety,
nie tylko te z czasów powstania styczniowego, opuszczone wówczas
bliskich i ukochanych, ale również te, które na co dzień zmagają
się z trudami życia, wykazując przy tym niezwykły heroizm, choć
może w głębi duszy czują się samotne, nieszczęśliwe... wtedy
jeszcze mężniej walczą ze łzami.
JAGMIN
Jagmin
to jeden z bohaterów noweli „Gloria
victis”,dowódca
jazdy, młodzieniec o wyniosłej postawie i„czarnym,
iskrzącym się oku. Młody Herkules z kształtów, Scypio rzymski z
rysów.” Wcielenie
męskiej urody.
Pochodził
z terenów Polesia litewskiego i na wieść o powstaniu, przyłączył
się do oddziału partyzantów. Doskonały żołnierz, odważny i
waleczny. Przyjaźnił się z Marianem Tarłowskim i podkochiwał w
jego siostrze Anieli. Wspólnie, we trójkę, spędzali czas. Jagmin
nigdy nie ośmielił się otwarcie wyznać
Anielce swoich uczuć. Gdy ruszał w bój, zapewniał dziewczynę,
że będzie opiekował się jej bratem podczas walki. Oznaczało to,
że był nie tylko świetnym przyjacielem, ale także towarzyszem
broni. „Tam,
gdzie nikogo mieć nie będzie, ja będę mu swoim. Przyjacielem mu
będę, bratem, w potrzebie obrońcą.” Prowadził
z Marysiem liczne rozmowy na
tematwolności
i obowiązku walki: „(...)
Teraz walka to powinność!...”
Spostrzegłszy atak wrogich
wojsk na namiot, w którym znajdowali się ranni, a wśród nich
Marian Tarłowski, rzucił się do obrony. Widział męczeńską
śmierć towarzysza, ten w ostatnich chwilach życia podarował mu
zakrwawioną chustę, z prośbą by oddał ją Anieli. Dzielny wojak
nie zdążył przekazać daru, zginął w walce.
MARIAN TARŁOWSKI
Marian
Tarłowski – jeden z głównych bohaterów noweli„Gloria
victis”,
starszy brat Anielki Tarłowskiej. Pochodził z
odległych stron Polesia
litewskiego. Fascynowała go idea nauki, „był
młodym uczonym (...) Mógłby był na szerokim śwecie wstępować
na drogi wysokie. Wstąpił na niziutką. Przybył w te strony, aby
swą myśl i wiedzę rozdawać maluczkim (...)”.
Nie
miał rodziców – on i Aniela byli sierotami. Jako rodzeństwo
wzajemnie się wpierali, spędzali razem mnóstwo czasu. Byli do
siebie bardzo podobni: „Przywiózł
ze sobą dziewczynę, siostrę młodszą, w sposób bajeczny, prawie
aż zabawny do niego podobną.” Siostra
nazywała go czule Marysiem.
Gdy
przyłączył się do powstańców, w obozie, ze względu na wzrost i
posturę, nazywano
go małym Tarłowskim.
Nie był ani silny, ani urodziwy, ani bogaty, „był
wątły, drobny, na twarzy różowy i biały, a oczy miał jak u
dziewczyny łagodne, czyste i tak błękitne, jak te niezapominajki
(...). przebrana dziewczyna czy ledwie dorosłe chłopię! Wcale też
niedawno minęło mu lat dwadzieścia.” Kontrastował
z dzielnym i męskim Jagminem. Decyzja Marysia o wzięciu udziału w
powstaniu wzbudziła w Anielce niepokój, jednak dziewczyna świadoma
powinności brata, „błogosławiła” podjętą przez niego
decyzję. Lęk siostry był uzasadniony. Wiedziała, że brat nie
jest tak silny, ani odważny, jak powinni być żołnierze „do
bojów stworzony nie był. Do czego innego był stworzony.” Kochał
przyrodę i podziwiał jej geniusz.
Częstokroć wyprawiał się do lasu i
w leśne okolice, by kontemplować piękno natury.
Pochylał się wtedy nad najmniejszymi robaczkami, roślinami,
owadami – „drobiazgiem” i
z czułością, zachwytem je obserwował. Zdarzało się, że
podpatrywali go przy tym żołnierze, dziwiąc się jego pasji. Wtedy
tłumaczył im wszelki zawiłości natury,
a czynił to w sposób interesujący. Musiał być dobrym
„wykładowcą”, bo „Towarzysze
w ścisłą gromadkę wokół niego skupieni patrzali, słuchali,
wszyscy go wzrostem, szerokością ramion, męskimi zabarwieniami
twarzy przewyższając.”
|
ROMUALD TRAUGUTT
Romuald
Traugutt jest jedną z czołowych postaci noweli Elizy Orzeszkowej
pt. „Gloria
victis”.
To bohater
historyczny, postać autentyczna.
Leśne drzewa (z perspektywy narratora) przedstawiają go jako
czarnowłosego mężczyznę „.(...)
z oczyma myśliciela i uśmiechem dziecka. Oczy miał mądre, smutne
podobno bratem bliźniaczym mądrości bywa u ludzi smutek –
uśmiech świeży perłowy, z kroplą słodyczy dziecięcej albo
niewieściej.”
Traugutt
w czasie powstania na Litwie dowodził
oddziałem kobryńskim, walczył w lasach horeckich.
Autorka prezentuje go jako ideał wodza – odważnego, śmiałego i
roztropnego, który głosem, podobnym do głosu legendarnego
Leonidasa potrafił zagrzewać żołnierzy do walki. Ci zaś byli mu
posłuszni: „On
serca ich w ręku trzymał i umiał podbijać je w górę. Odkrywał
przed szeregami czarnowłosą głowę i za to, że były posłuszne
jak dzieci, a jak lwy odważne, że sile przemagającej rozproszyć
się nie dały, że wstydem nie splamiły krzyża, który przyjęły
na swe ramiona – dziękował. Ale i wtedy jeszcze, gdy dziękował,
głos jego rozlegał się jak bojowe dźwięki i nie było w nim ani
słodyczy ani pieszczoty, hart tylko był i wola żelazna, trzymająca
mocno wodze ich woli. (...)”
Jako
wódz Romuald Traugutt wymagał od podwładnych posłuszeństwa, dbał
o dyscyplinę, jego
postawa wzbudzała szacunek żołnierzy.
Jednemu z nich – Marianowi Tarłowskiemu dziękował za uratowanie
życia: „Nie
za to wdzięcznym mu, że żyję, lecz za to, że was jeszcze, jako
klamra sprzęgam i że jeszcze z wami służę nie żadnemu panu
ziemskiemu, ale Umęczonej, że jeszcze służę.”
Dzięki
temu mógł dalej dowodzić oddziałem powstańców, a tym samym
służyć ojczyźnie.
Traugutt
w opisie Orzeszkowej przypomina
Chrystusa i Mojżesza.
Podobnie jak Mojżesz przewodzi ludowi i wzorem Chrystusa bierze na
ramiona „krzyż
narodu swego” -
musi opuścić najbliższych i wypełnić swój obowiązek wobec
ojczyzny. Tym obowiązkiem jest walka o wolność. Pisarka kreuje go
na wzór męczennika narodowego, za takiego zresztą był uważany po
śmierci, gdy zginął na szubienicy 5 sierpnia 1864 roku. Mówi o
nim jako o człowieku„świętego
imienia”,
co tym bardziej akcentuje wyjątkowość tej postaci. Orzeszkowa
osobiście znała Traugutta, podzielała jego poglądy. „Gloria
victis” jest
zatem jej prywatnym hołdem
złożonym wielkiemu wodzowi.