rn/.F.KMn
z ASOiiasKiFfio,
#3
t
> — '
'*\ iA,i t >"'-Ł
.
=
.
*'<
%, ;
A wji
•'•--
. t* *'
-■*»
*M 'fi
W
1
•w
•w&aiss&TOaa
(CHARLES
IIKKESS).
KAMATiKM G. SEN NE W ALP, księgarza*
I*H7.Y r.I.ICY .MIODOW&J w. 481.
■sa^o
1 S 4 4.
\ ' *
SLOW KIMA Ol) TŁUMACZA.
Zarysy Ameryki, naj.isane przez p. I) i k k i lisa jednej o z najlepszych i najznakomitszych autorów w teraźniejszej angielskiej literaturze, mają iv oryginale następujepw tytuł.- „American Notes lor generał cireulation. By Charles Dickens. Łomlon, 1842. Tłumacz w nini j- szym przekładzie pozwolił sobie zrobić niektóre skróceniu, zaś opuszczone miejsca . mniej ciekawe fila polskich czytelnikówopowiedział sir o je mi wyrazami.»W#iy nie zapomnę', mówi pan Dikkins, tego po częśei nieprzyjemnego, a razem zabawnego zadziwienia, z klórem, zrana 3 Stycznia 1842 i., wsunąłem głowę we (lrzwi tal. nazywanej paradnej kajiityfm angielskim parowem staiku, który odpływał do Ilalilaksa i Bostonu (*).
„Ze ta paradna .kajuta wynajętą b\Ia dla koniuszego Czarlza DikkirtSa i jego mal/.onki,
(*) Uprzeuzamy czytelników , źe imiona własne w ttm dziele wszędzie kładziemy podług wymawiania , nie za;> podług pisowni angielskiej. Przrp, tłum.o
0 t. .n przestraszony rozum mój bynajmniej nio mógł powątpiewać, albowiem prawdziwość tego fałdu udowadniała mała karteczka, przypięta do płaskiego materacu, który leżał na wysokiej
1 nieprzystępnej półce,mającej służyć mi za łóżko. Lecz że to byfji ty Wina paradna l ajuta, o której koniuszy Cznrlz l).ikkins i jego małżonka marzyli dniem i nocą, w przeciągu ostnlmEfi 4 miesięcy; że to 1 vł ten spokojny lokal, o którym koniuszy Cznrlz l)ikkins,wimiósien.u pro- roi twa, przepowiadał, że niby je.d w mm mała sofa, zaś małżonka, jego, wskutek damskiej skromności, spodziewała się znaleźć przy najmniej chociaż .dwie ogromne szafy na suknie, mauKiki it.d.; że ta obrzydliwa komórka, ta skrzynia, ta nora, to legowisko, jest ten sam pokój, o którym lak szumnie ogłoszono w af- (Lzu, ozdobionym litografów amm portretem parowego statku i przyklejonym od ulicy do ściany kantoru amerykańsKtcli parowych statków w Londynie: były to tak smutne prawdy, fitóf.ych ja, grzesznik, nie mogłem na żaden sposób od razu zrozumieć. W rozpaczy osia-dlem liii kufrze, i osłupiały patrzałem na trzech lu!) czterech przyjaciół, którzy przjbywszf- alty nas odprowadzić, próbowali wcisnąć swoje uśmiechające się twarze do ciasn j szczeliny, stanowiącej, pod imieniem drzwi, wejście do naszej klatki.
„W drodze do parowego statku, wioife żartowaliśmy ze swego przyszłego położenia, mówiliśmy o natłoku, o kołysaniu się stitku i innych niedogodnościucb; lecz to, co tutaj znaleźliśmy, daleko przewyższało wszelkie nasze domysły i przypuszczenia. Trzeba też wyznać, ze yv ty cli przypuszczeniach było cokolwiek szczerości. Żartując i śmiejąc się, julnal my- ; leliśmy sobie, że angielski statek, wysyłany do Ameryki, wyrówna się yv komforce z każdym jftfinyliskim domem; wy siny iliśiny sobie wieł- ką kajut-l-.ompanią, w kształcie długiej z. oby- dyyócb stron oświetlonej galeryi, ozdobiom j ze Wschodnim przepychem i napełnionej u: trojo- nemi damami zwinnemi dżeutlmenami, którzy rozin iwiają, romansują, śmieją ,,ię. Lecz rzeczy wy padły inaczej. Przedzierając się do.Mvego legowiska, on ingliśmy jakiś długi pokój ; na joŁtoym z jogo końców sterczał żelazny pioo, pried ktonm czterech okrytych łaclnnaiiami majtków- ogrzewało swoje brudne ręce; na drugim końcu stał stół, naokoło zaś kilka nieczystych szklanek i karafek z mętu,] wod.]. Jeden z naszych przyjaciół, dobry człowiek, który, nam dopomagał przy_wyprawie w drogę, wszedłszy do tego pokoju, zbladł. „Moj Jłoze! co 10 jest?” wymówił z cicha ; lecz
potem , nieco uspokoiwszy się, dodał: „INie!
to niepodobna!'’ i zawołał na inajtKow: „Ej! gdzież macie pokój bawialny?” Ci spojrzeli się na siebie, potem na nas, a jeden, odszedłszy od pieca, powiedział: „'Właśnie to jest pokój bawialny!”
„Lecz ludzie, którzy wkrótce b©d<i rozdzieleni z sobą Kilku tysiącami mil burzliwej przestrzeni, nie mają czasu zajmować się dro- bnemi nieprzyjemnościami i niedogodnościami. .Trzeba pomóy ie o tern lub owćni. NKooi.cc przi zwyczi.ilisftiy-się do bawialnego pokoju i do naszi j paradni] kajuty, przekonaliśiny się, żeta kajuta nic* jest jeszcze tak mola, jak na niektórych innych statkach, i przy pomocy e.\pe- rimenlu wykryliśmy, że w niej niejako może stanąć razem czterech ludzi. Lecz o rosko- szaeh, jakie oczekiwały na nas w Ameryce, obezpieczeństwie przejazdu, o przyjemnościach żeglugi (kiedy nie bardzo kołysze), niema co ■ mówić: liczne ci!
„Zgodziwszy sic w tych głównych punktach, cała nasza kompania udała się do damskiej kajuty i rozmieściła sit przed kominem, tak, choćby tylko spróbować. Prawda, ogień był dosyć nędzny, Ipcz ktoś z pomiędzy nas powiedział, że zapewne podćzlis żeglugi' będzie lepszym, i my natychmiast potwierdziliśmy to przypuszczenie, powtórzy wszy chórem: „Zapewne! zapewne!” — Prócz lego pamiętam, żeśmy spostrzegli jedne pocieszaj.]- itą okoliczność, mianowicie, że pokój bawialny znajdował się obok naszej paradne/ kajut)/, a wigc, ja i moja żona, mogli,my w każdym czasie tutaj przychodzić i siedzieć przy ogniu. Lecz najwięcej pocieszającćm było od-
rG
lrvcic, zrobione przez jednego z moich przyjaciół, klór, milczący długą'siedział z złożone- 1111 rykami. JjsTs to przyjemnie bydzic pić glint- wein!’-' zawołał nagle, jak by ocknąwszy siy i wykrzyknik ten tak cudowny zrobił cITekt, żeśmy od tej chwili jednozgodnie przystali na to, że nasz bawi. lny pokój daleko przewyższał bawialne pokoje wszelka h możebnyrh morskich statków, byłych, przyszłych i teraźniejszych.
„Tym czasem obserwowałem wszystko, co się naokoło nas działo. Kobiela średniego wieku pakryweda do stołu, r.iezmiernie byłem zdziwiony, kiedy zaezyła wyjmować bielizny z takiego miejsca, gdzie ino można było przypuścić, aby tani my znajdowała; zrzucała materace, które leżały na kanapach, odkryy> ala pod niemi szuflad;, i dostawała stąd scnvety,ryczni- ki. W ogóle, pod jej rykami, yyszystko przybierało nowy, nkspodnain kształt: zbliżała siy do ściany;—i ściana przed nią siy lozlwierida, przedstawiając wewnątrz szafy!; dotykała siy okna i w oknie natychmiast okazywała siy szu- llada. Słowem, każdy iirzedmiot, każdy kątw naszym bawitlirm pokoje, nie tern byłJWm się być zdawał.
„Weszliśmy na pokład statku. Bvlo imn okropne zamięszanie, Majtkowie biegali fia górę i na dół po drabinkach, czepiali się bloków, podnosili i spuszczali ciężary, sprzątali )mv. Wszędzie hałas, szlukcmo, skrzypienie, bieganie z jednego miejsca na drugie. Jedni gwałtem ciągnęli lcrowę, aby.zamknąć ją do chlewa za kratkami, drudzy krza1 ali się około baranów , świni, kur’. Tu niesiono na plecach rć/.ue eię/kio sprzęty; lam opuszczano do lodowni wiktuały, n.ięsn, masło, jaja, dziczyznę; u jednem miejscu odkręcano liny lub stawi,.no jakie drzewo; w mnem — opuszczano blokiem ciężkie paki na dno statku, nrozczochrana głowa pm jmująccgo pakę sterczała w otworze (we drzwiach),między skrzyniami, zawiniątkami i tlóinokami podróżnych; lun czasom zimowe .s-łońcc z nkosa wyglądało z po za biaław ych obłoków, maszty oblepione b\h szronem, woda, mętna i gęsta, okry wala się drobnemi pstrągami.„Nie wiśni* czy to za porady doktorów, że odjeżdżający morzem przyjęli za stale prawidło—swój pierwszy obiad na okrycie łącze, ć z ob- fitemi strumieniami szampana i cłicrcsu, albo to się tak zdarza z woli niezbadanego losu, może w skutek tajemniczych pobudek natury ludzkiej; równie i my w ten dzień jedliśmy obiad wesoło i przyjemnie. Stół byt wyborny, wino doskonałe, rozmowy bardzo zajmujące.
„Lecz oto nadszedł drugi dzień, dzień odpłynięcia statku i ostatnich pożegnań z przyjaciółmi. Zebraliśmy się na śniadanie; ciekawą było rzeczą spojrzeć, z jakim upragnieniem każdy z nas starał się o to, ażeby rozmowa ani na chwil? me była przerwaną. Na nieszczęścia ,;przymuszona wesołość tyleż podobną jest do prawdziwej, ile kwiaty w trepauzach podobne są do tyctT, które rozkwitają na otwarłem powietrzu, skropione rosą i deszczem niebios. Jednakow oż nic można Iw ło tracić czasu, pozostawało nam tylko pół godziny do zdjęcia kotwicy, wszyscy zobaczyli, że gra jest przegraną, żc juz niema żadnej nadziei, i zrzucilimasl.i: nastrjpily pożegnania, uściskania, lzv; odprowadzający odebrali mnóstwo różnych komisów do miasta, do przyjaciół, . po ty sine razy On powtórzono, aby wszystko to wypełnili w ścisłej zupełności, prócz tego, pby nie zapomnieli i niezawodnie to wypcdnili.-„l)zwoii!” zawołał kapitan, kształtny, silny, zniebiesLie- mi oczami mężczyzna, z tak przyjemną twarzą, że miałem nadzwyczajną chęć uścisnąć mu rękę. Dal się słyszeć dzwonek; odprowadzający rzucili się do szalupy, odpłynęli, wołając ostatnie żegnam i machając chustkami, i my, podróżnicy, pozostaliśmy sami. Boże mój! v,ięc to nic żart? nic przypuszczenie? nie marzenie
w dalekiej przy szlości? W samej rzeczy
jedzien., ? Kapitan znowu się ukazał /trąb
ką w ręku; inni oficerowie stanęli na swoich miejscach; każdy gotów był pełnić swój obowiązek. Pnw .lało milczenie; podróżnicy trwożliwie spoglądali na kapitana; kudiarzo, praou- jący przy piecu, odłożyli na bok noże i z ciekawa... ią podnieśli głowy.... Jeszcze jeden obrót kołowrotu; jeszcze głos dzwonka? sly-chać komendy -i statek wshząsł sig, jak ol- brzvn, l.tórcgo raptownie iialchiusto żtciem; ogromne kola zaczęły sit' obracać, okręt sumd się naprzód i zabrał pod siebie zuchwale, okryte pi uiq bałwany
„W tym dniu wszyscy podróżni na statku jedli obiad przy jednym stole, i trzeba wyznać, towarzystwo, było licznie: osiemdziesiąt sześć osób!— Ponieważ okręt, z powodu zbytniego naładowania, nurzał się głęboko w wodzie, a powietrze Ir,ło spokojne, więc kołysanie ledwie dawało się sposlrzedz; wszyscy się roz- wesehli, największe tchórze pokazali na sobie uśmiech zadowolenia, i ci, którzy zrana na zwyczajne zapytam?: „czy się nie boisz pan wody”—odpowiadali wstydliwie: „tak, cokolwiek się boję”, — teraz podnieśli głowy i gitowi'byli powiedzieć: „Zmiłuj się? pan! za kogo pan mnię uważa?”
„Zresztą trzeba wyznać, że pomimo tej obudzonej odwagi, wszyscy okazywali nadzwyczajny pociąg do czystego jiowielrza, i najuhi- bieńsze miejsca w kajut-kornpauii by ły te, któ-iv bliżej znajdowały się drzwi. Zaczęto pic herbatę: wszystko szło pomyślnie,* polem wzięto się du wista, także pomyślnie. Prócz jednej damy,która cokolwiek znprędko wstała od stołu, zaszczyciwszy*.1 ylko swzijem dotknięciem wy bornie upieczona i zarumienioną baranią nogę,—-wszyscy itini biesiadnicy odważnie się przechadzali, palili fajkę i pili — prawda, po w iększej części na otwarłem powietrzu—aż do jedenastej godziny, w które, wszyscy zaczęli rozchodzić się po kajutach. Pokład został próżnym: tylko p i jeszcze dwóch hd) trzech podróżników zostało, którzy, zapewne jak ja, obawiali się iść nocować w kajucie
„Dla
człowieka, nieoswojonego z temi zjawi -kami, noc na morzu nadzwyczaj
jest zajmującą. Nawet i potem, kiedy ona straciła dla mnie wartość
nowości, zawsze znajdowałem w niej nadzwyczajne upodobanie. Ciemna
przestrzeń, w I tórą zapuszcza się czarny olbrzym statek,
blizkość wodnej otchłani, której nie można widzieć oczami, lecz
dobitnie daj u się Słyszeć jśj szum; szeroki, białawy, lśniący
sięś
i
r
lad, który statek zostawia ]»o za
sobą;majtkowie Stojący na straży na przodzie okrętu, sternik na
swój :m miejscu, z mjrppą oświeconą latarni,'}, która blaskiem
swoim wpośród ciemności mimowolnie przypomina wyższy rozum;
smutne gwizdanie wiatru v/ okrętowych żaglach; słabe promienie
światła, przebijające się przez każdą szczelinę, przez każdą
dziurkę z pod pokładu, jakby okręt napełniony był ogniem i już,
już gotów pęknąć na zgubę odważnych żeglarz,, którzy
powierzyli mu swoje życie: to wszystko sprawiło na mnie nadzwyczaj
silne wrażenie. Myśl mimowolnie uniósł# się daleko, Bóg wie
gdzie, do nieograniezom j przestrzeni, do otchłani wieczności.
Duszę coś ciążyło i przestraszało. Albo nagle, wpośród tych
uczuć, olmdzaly się wspomnienia: wyobraźnia malowała sobie twarze
porzuconych przyjaciół, ulice, domy, pokoje, przedmioty codziennych
zatrudnień, sceny z przeszłego życia, powstawały przede mną,jakby
mocą czarodziejstwa,, znowu ży tem w dniach, miesiącach i całych
latach, które już dawno pogrążone zostały w wieczności.
„NakoniftC zrobiło mi się zimno; zszedłem na dół. Lecz na dole nie bardzo było spo- kojnie: najprzód — straszny zadarli, po drugie— nieprzyjemny odór, zauiy tylko na okrętach, a do tego tak ostry, ż.e zdaje się przesiąka do nas nie tylko przez same organa powonienia,lecz razem wszystkiemi porami ciała. Dwie damy, w tej liczbie i moja żona, prawie zemdlałe leżały na sofie; nasza służąca przewracała się po podłodze, przeklinającchwilę.,kiedy zgodziła się puścić na morze, i Wszystkie rzeczy w kajucie stały poprzewracane. Wchodząc tam, zostawiłem drzwi nioprzymknięte; gdy zaś po chwili wrói.ilem, aby je zamknąć, już znajdowały się wyżej od mojej głowy. \' szystkie des'.i i krzy piały, jakby szkielet statku spleciony był z prętów. Długo przysłuchiwałem się te- mu skrzypieniu, trzymając si1 za belkę, i zdecydowałem się wreszcie iść spać.
„Tak przetrwały dwa długie dni, przy dosyć chłodnym pomyślnym wietrze i suchej pogodzie. — l’o większej części ożywałem, leżąc w łóżku, lecz doprawdynie wiem teraz,jak sięto robiło: książka wysuwała sic zrąk a umysł nie rozumiał jej treści. Na pokład statku wychodziłem rzadko, jadłem same sucharki i to hardzo umiarkowanie; piłem zimną wodę z arakiem, czując do niej nadzwyczajny wstręt; zresztą jeszcze byłem zdrów, jednak na progu c lxo roby.
„Nakonicc nastąpi! dzień trzeci. Obudziłem się dla tego, że moja żona krzyczała i zapytywała się, czy niema niebezpieczeństwa. Podnoszę głowę i patrzę: w kajucie woda; wszystkie drobne rzeczy pływają, tylko moje pantofle siadły na mieliźnie, na wzniesionej kupie zgniecionego kobierca, i stoją niby dwie wyładowane tratwy, w jakich wożą węgiel kamienny. Dalej patrzę, pantofle podskoczyły, spojrzały się w bistro, uderzyły się o sufit, i w tymże czasie drzwi zupełnie znikły , a w ich miejscu otwarły się inne w podłodze. Zacząłem domyślać się, że „paradna kajuta” stoi do góry nogami.
„Jednakowoż, wprzódy aniżeli można było zrobić jakie rozporządzenie, odpowiadające te-mu nowemu położeniu naszej kaiuly, okręt wyprostował się. Lecz zaledwie wymówiłem Uchwała 15ogu!" okręt znowu schylił się jeszcze więcej, jak wprzódy. Chciałem krzyczeć, lecz okręt znów u już stał prosto. Zdawało się, że był istota żyjąc;} i obracał się naumyśbre, aby połamać nam szyje i nogi. Nic nie może wyrównać bystrości i rozmaitości jego obrotów, lłaptem pogr.yżał się w otchłań; lecz nim mogłem zrozumieć to poruszenie, już wzlatywał wysoko na powietrze, i nim yyzleciał w górne strefy, jut znowu był w wodzie, i zaledwie był w wodzie, znowu ukazywał się na powietrzu. Już to zupełnie leżał na boku, już to stał prosto, już to sterczał do góry sterem, jjjż to zadzierał nosa. W>płyyvai.jc z otchłani, tylko co dostawał powierzchni, już stał wysoko nad ni<l, na grzidecie jakiego potężnego bałwanu, potem toczył się z tego bałwanu do otchłani i /.nowo wzbijał sic na ininy wodnisty górę, drżał, kołysał się-, obracał się, skakał, rzucał się jak szalony i okropnie skrz.piał.
<
/
—Słuchaj no, koclum! u!
—Co pan rOzkaże?
—No, jak rzeczy stoją?.... Co lo takiego?...
— Cokolwiek chłodno, panie
„Cokolwiek chłodno!.. Oni to nazywają cokolwiek chłodno!... Statek w.dezy O każda cal przestrzeni, wszystkie jego członki natężone, koła obracają się naprożno, robi kroi. naprzód, lecz jeden bałwan odrzuca go na kilka sążni w tył; spojenia okrętu rozrywają się, wszędzie oknznjn się szczeliny, wszędzie przesiąka woda, zdaje ?ig natychmiast statek rozsypie się ; a u moli to się nazywa—cokolwiek chlodiio!...
„Takim sposobem przeszło czlery doby. Nie czułem morski j choroby, przynajmniej takiej, jakiej oczekiwałem podług słyszanych opisów, r ciałem jak drewniane, nie traciłem pamięci, lecz nie doznawałem także żadimli wrażeń; nic nie życzyłem, am odmiany swego stanu, ani czystego powietrza, na wszystko byłem obojętny, i już nie pamiętałem,co to jest troska, smutek, roskosz, ciekawość. Wszystko zdawało mi się być zwyczajnym, proslein, iiic nic mogło mnie zadziwił Jeżeliby \V tej oliwili niespodzianie wszedł do kajuty briftregor i podał mi lot zLotulynu, wcalebyin się nio dziwił przyjściu tego ozłov leku. .leżeliby nawet sam Neptun nagle ukazał się przedb miny z swoim trójząb; ni, uważali),m to za najpospolitszy wypadek, który codziennie pow‘arza się.
,
,1‘cwncgo
razu znalazłem się na pokładzie. Nie wiem, jak tam dostałem się,
co mhię tam przymusiło pójść; lecz rzeczy wiacie byłem na
pokładzie, a do tego zupełnie ubrań, w długim surducie grochowego
koloru i w clegan- ckiółi bułach. Stałem i za coś trzymałem się
,r
nie
wiem za co; zdawało mi sięj ze za majtka, lecz może był1
to komin od pieca, a może i krowa. Nie umiem powiedzieć, jak dawno
lu stałem, czy od dnia wczorajszego, czy uU- piero "szedłem.
Usiłowałem o rzćmkolwiek II, śleć, lecz bez żadnego skutku. Nie
mogłem nawet zrozumieć,
gdzie niebo, albow.. m «,z; >tko krjiylo prze- flOJTirją, i nic lulein w stanic na c/ćm hąiL z<.- trzymać rnojf uwagę. Jednakowoż poznałem p&wnego (l/ciiUinona, który zwykle trzymał kę- ce y\ kies/emaeli swoich ipodni i iii wszystko patrzał z zadziwiającą obojętnością, tiigclj nie ipń\\i{p: ani siodła. Stał wprost mnie, w gu- mel.isty c/neni pallo i w lakierowanym kapeluszu. Lecz po kilku sekundach już. punie by-lo: intern miejscu, gdzie stał, już inna figura derczala. Zdawało sic, /.e |dvw da. kołysała sit, nihy widziałem ją w hiUrze, które bezustaiime porusza się. Jednakowoż poznałem w niej naszego kapitana, a wpływ jego otw ni lej , prostodusznej li/yonomii sprawi! to, że próbowałem uśmiechnąć się. Kapitan poruszał ustami, rolni różne gcsla: lecz długo, długo nie mogłem zrozumieć, czego on chce ode mnie. Ledwie w kwadrans udało mi się nakoniec zrozumieć moje poloże- żenie; stałem a/, do kolan w wodzie. Ma się rozumieć, pierwszem mojem życzeniem była podziękować kapitanowi; lecz język inój
s
.
f
*
V
'iWiyt *nie ruszał się, mogłem hlko zejść z miej sca, w:,Lazar na swoje but\ i smutnym glosom wymówić: ..Kolkowe podesiw >•" 1'ot‘in zrobiwszy kilka kroków, usiadłem na mokry (li deskaeli pokładu. lvapi‘.an, wiflząS że zupełnie straciłem rozum, wziął mnię pod rękę i zaprowadził do kajut'
„Oto wszystko, co pamiętam, nim zrobiło rui sic lepiej. Lecz w yzdrowienie szło bardzo powolnie. Jeden z podróżujących miał do mnie list rekmuendamjiiy. 1’mslał mi bilecik pod czas mojej < hondprzyszedłszy do siebie, b\Iem banb.o zagniewany, że nie mogłem z nim się w idzieć. Za kogo on będzie minia uważał'’ powie, że jestem—babą! lękam sig wody, nie mogę wytrzymać najmniejszego kołysania się. 31ysl ta juzy prowadziła mnię do WŚcioJłtŁśeij arinniouwc wsi du okrywał tm twarz. Lecz po kilku dniach dowiedziałem się z niewypowiedzianem zadziwieniem , że doktór naszego statku zmuszony byd pmkladae kalaplazim do żołądka niezna- jomcgoj mi podróżnika, Natychmiast^ uczułem dla niego firzjj*/ń.
„T n czasem wiatr nic ustawał, ciągle walczyliśmy zburzy. Nigdy nu: zapomną jednej nocy, która na zawsze została ł*Się w mej pamięci. Statek okropnie kołysał sic, fale pluskały o pokład, ze wazystkich stron dawały sic shszeć słowa: „Czyż maże być jeszcze gorzej?”— Istotnie, żadna wyobraźnia me może wystawę sobie tego kołysania się, na które narażonym bywa statek przy niepomyślnym wietrze, w nocy, na burzliwym Atlantyckim Oceanie. Powiedzieć, że zupełnie kładzie sn na bok i swoje maszty pogrąża w falach, potem wyskakuje, kładzie się na inną stronę, drży, rzuca się, opuszcza się, podnosi się, trzeszczy i mhy co moment gotów jest rozlecić się na drobne kawałki od nacisku straszny cli bałwanów',które nadymają się, ryczą i srożą naokoło niego, przy gwaitownem welin wiatru, który nie dozwala stać na nogach i porywa z pokładu wszystko, co nie j'>st mocno do niego przy w iązanem: tu wszy st-ko za mało. Dodać, te' tym czasem trza- sk«jpioruny, błyska Się, lejo deszcz, a czarny widnokrąg kiedj niekiedy oświetlony bywa niby pożarem: ws/- stko to jeszcze mało. Trzeba widzieć rzecz własnemi oczyma, i w tedy tylko, czasami, we śnie, być może przedstawi się wam podobny obraz, i to na jeden tylko moment, ponieważ myśl ludzka nie jest w stanie długo wstrzymać nadto okropnego widoku i jego wicdkości.
„Jednakowoż i wpośród tych strasznych scen, zdarzały się zabawne rzeczy. IMoja żona i pewna młoda dama zo Szkocyi, tak były przestraszone, że nić wiedziały co robić. .Najwięcej i cl) nabawiała strachu błyskawica. Szkółka zawołała na okrętową służącą, o której wprzódy mówiłem, i poleciła jej, abv powiedział i kapitanowi', że taka a taka zasyła mu ukłony i prosi go, aby natychmiast kazał dorobić do masztów i do komma od p.eca stalowe pręty , klóreby mogły służyć za kon- dul tory dla grzmotu i ocalić "kręt od pioruna. Przyszedłszy do i<li kajuty, znała-ziem je \y aaj iuuiŁiiiejsz^Ti połoiauiu: nadzy, yczaj był blade i zmartwione. Tuż była i nasza służąca, bladsza od obydwóch dam. Wszystkie mocno przycisnąwszy się do siebie, sied/ialy w lejcie sofy, dla tego że nie można było arii stać, ani siedzieć, nie trzymając 5ię za co. Widząc je w takim stanic, uważałem, że będzie bardzo dobrze dać im wypić po małej szl lance yyódky z wodą; dostałem tej przyprawy i chciałem je poczęstować. Lecz jakie lałem zdziwiony, kiedy kobiety , jak tylko zbliżyłem sig do moich zbawienna ch napojów, nagle potoczyły się do przc- ciwłeżącój ściany kajuty! Poskoczyłcm za niemi: jiotoczyły się napowrut■.—Ja wracam się, o one się toczą naprzód. I może blisko kwa- drans goniłem je na przestrzeń1 sześciu kwadratowych lok'i: i yyszystko liapróżno! Tym czasem moji yyódka wylała się, w Szklance zostało nie yyięcćj jak łyżeczka od kawy. Rzuciłam ją i poszedłem na pokład.
„Nakoniec burza jeżfdi nie ustała, przy najmniej uciszyła się. Wróciło nam życie. W za-trudnieniach podróżników nanowopowstałme- jnki porządek. Opiszę jeden dzień, alty dać V>)obrażenie o naszym sposobie ż.yia, uprzedzając, żc wszystkie nasze dnie, jak dwie krople wody, podobne 1>; ly do „iebie.
„Co rano kapitan odwiedza! nas w kajut- Kompanii. Opowiadał nam o położeniu okrę- tn, o słanie wiatru, o jutrzejs/ej odmianie jmwietrza (na morzu, jiodlug słów żeglarzy , powietrze zawsze staje się pogodni, jszein), i tam dalej. Potem kapitan odcliod; i1, i mv zaczynaliśmy czy tac, jeżeli w kajucie dosyć by lo widno; jeżeli zaś b\ło ciemno, rozmawiałem,. O piorwszćj |io południu dawał się shszeć dzwonek, i okrętowa gospo- d ni przynosiła półmisek kartofli, jiołmisek wic przewiny, jiólmisek z zimnem nwęsem : polni ;ek słoniny; niekiedy |'odawano jak.e wę- dzongmieso, pokrajane w (ienkie plastry, lecz to łom' rzadkością. Z zapałem braliśmy si ■ do potraw, jedliśmy jal można najwięcej i staraliśmy się jak można najdłużej siedzieć u stołu. Jeżeli przutem był ogień na komiuil(a bywał czasami), uważaliśmy siebie, jako zupełnie szczęśliwych, żartowaliśmy, śmieliśmy się. Jeżeli nie bjło ognia, robiliśmy uwagę jeden drugiemu, że dziś cokolwiek zazimno; pocieraliśmy ręce, okrywaliśmy się płaszczami ub salopami, jak komu wypadało, i kładliśmy cię, aby drzyouu, czytać, rozmawiać. Tak schodził czas przed obiadem. O pi.ąt j godzinie znowu dawał się słyszeć dzwonek, i gospodyni znowu ukazywała się z półmiskiem karlolli, tylko już nie yv munduraeli, lecz gotowanych, z dodali iem innych różnych potraw dosyć smacznych i posilnych, między któremi iednak wieprzowina znajdowała się niezawodnie, bo uważaną jest za lekarską pomoc na morzu. Siadaliśmy do -stołu, przedłużając czas oheidti jakienai bądź suchcmi łakociami, piliśmy wino lub grog. Pomaumcze jeszcze się toczyły po obrusie, w miarę tego, na którą stronę nachylał się okręt; w tym wchodził do nas doktor. Ukazanie się jego było godłem \,'sta. Podzielał .my się no pnrtye, zacz, nalismy grai a ponieważ karty czasami nie chciały spokoj-
ais Isżoć na stok;, bo jo strącało v strząsumme s(Kilku lub /.dmuchał v mtr, więc kladliims Iewv do kieszeni. 'Wisi taki z należytą powagą trwał do jedenaste godzmy. Wted} kapitan znowu przychodził do nas i zwykle zo.-lawiał ogromną kałużę wody na tim miejscu, gdzie stal. kart\ sprzątano i znowu ukaz}wal} się butelki! Kapitan, przepędziwszy razem z nami godzinkę na rozmowach o wietrze, o kuchni i t. d., znowu brał na siebie Swój mokr płaszcz i szedł na pokład. Dopijaliśmy wino wzajemnie ży-czyl my spokojnej nocy i rozchodziliśmy sie j)0 pokojach.
„Co się t\iz\ dziennjcli nowD.ści, ma sie rozumieć, nie były liczne. Jeden podróżny wygfftł wczoraj czternaście funtów, drugi yyy- pil butelkę szampana" -sternik opowiadał, że nigdy jeszcze nic zdarzało mu się widzieć' takiej lueiiodziwej niepogody, zas maszynista mówił, żo zaeliorowało mu trzech najłepszjeli robotników, a jeden z nich może już i umarł; kucharz był pijany: przystayyiono go do kotła,
dopóki nie wytrzebi sie; piekarz zaelmro-
‘>
O— % —
wal, a na jego miejsce ,\v\znaczono człowieka, klóiy ni'i'umie pićc eblćba. Niekiedy sfu/ą- cj, przebiegając z drabin] na drabinę, spadali jeden za drogim, ukazywali się polem z plastrem na czole lub z podwiązanemi rękami. Niel ledy słonin i lula niedowarzona, mięso przepalone, kartolle zb: oczyszczone. Ten rozllnkl szklankę, ów przewróć.) butelkę, inny uderz] ł się głową o ścianę. W borne nowości!
I ,',,1‘ewnego wieczora rozniosl i sir wieść, że zbliżam* się do llalifalsa. Powstał bała- i wrzask; na wszystkich Iw.arzacli ukazał się uśruiecli, w oazach zajadli da radość. O północy zaczęliśmy wchodzić do przystani, lecz w iedu jeszcze powątpiewało, • czj to prawda, albow iem zmrok nie dozwalał doji zcć brze- gów. Szalupa, z dwiema latarniami, opuszczona na wodę, za godzinę wróciła; oficer, Który w niej się znajdował, przywiózł z sobą młode drzewko i doręczy! jc nwufnym podróżnikom Fu dopiero trzeba b]lo widzieć ich radość! Lecz wl rólce i zmrok nie lwiT
nam wiącćj na przeszkodzie-: statek tak bli- sko prz^[) niil do brzegów , uśmy na własne oczy umyli widzieć skały wzgórza, która nas otacz.ah Wmln pozo&tało na pokładzie, uli} przez całą noc zachwycać ;i£ tein cza- rującem dla rdołi widowiskiem; lecz, czując nic zniąezon\m, poszedłem na spoCzuiek.
„Statek nasz był przeznaczony do Hoslonu, i dla tego tylko kilka godzin zatmmuł sio w przystani I lali fuksa. Pomimo lego, me mogłem solne odn ow ić pmjoinnośei zwiedzenia brzljęu,•NTOl“‘pVzyp!tiiĄć sic miastu, stąp.e po raz pierwszy w . vciu na ziemią amen kańską. Zdarzy” sią, ż.e na ów uzas w Ilalilałfsie od- bywaMsic zagajenie Rady Prawodawczej (Li- gislativ.e' Cone-ił).— Ceremonie, odb] wan6 przy tein, lak dokładnie są skopijowane z otv iera- nia parlamentu w Anglii, lesz w tak malej objętości, że patrząc; na nie, mulatem, ŻC mb' palrzą na Westminsler przez teleskop, przeWTÓciw tzy go tyłem na|irzód. luiberna- lor, reprezentujący Jiność Królowe, pown- dział coś v rodzaju moinj ironoioj. Al 1 .ił0 reformach, ulepszeniach i t. d. i t. cl. \N nj- skowa muzyka, która stała przed oknem, nie dala gubernatorowi skończ'e i huknęła: „Ciod sav(; the Oucenlud zawolał: hurra! prz\<o- nini w sali wesoło pocierali ręce; ci, którzy byli na ulicy,.kiwali glpwamij part,a guber- ualora móv ila, że W- ITaJiliksic nigdy nie.— slyszaim tak pięknej mowy; oppozycya utrzymywała, że mowa nie nie warta; wszascy rozprawiali bardzo wiele i z w ii II yn zapałem
1 nikt nie dawał nadziei, ze będzie działał po- /-‘eczuie: słowem, wszystko szło i zdawało się, że zawsze pójdzie zupełnie lak samo, jak
dzi" w Anglii.
„Miasto llalifaks w'budowane na w zgórzu, którego wierzchołel wieiiezy forteca, niS ze wSzystkieuT jeszcze skończona. Wiele ulic, które ciągną sie z wierzcholk i wzgórza do brzegu, bardzo są ozdobne, przecięto są m- nemi ulicami, któie idą równolegle z brzegiem. Domy po większej części są dn wniane, rynek bogaty, produkla do jedzenia bardzo tanie.„Przepędziwszy na brzegu LILko czterech godzin, wróciłem na statek. Wszystko już było gotowe, jiodróżni zebrali Się wszwsey, prócz dwóch lub trzech, których ]io wilka chwilach przewieziono nie zupełnie w dobrem zdrowiu, albowiem nieostrożnie skosztowali ostrzyg i szampana. NakouwC kotwica podniesiona, koła rusmly, i na drugi dzień, 22 Stycznia, o prz byciu statku angielskiego dano wiadomość przez telegraf w Bostonie.”
P. Dilkins mówi o tein mieście z najwięk- sz<i pocliwałą. Pierwszy przedmiot, który zwrócił na siebie jego uwagę, In la komora teina. Mówi, że w amerykańskich publicznych insty tueyacli wogóle panuje nadzwy czajna grzeczność; lecz uprzejmość r życzliwość, z jakiem urzędnicy bosttmśkićj komory wykonywają swoje obowiązki względem cudzoziemców, zadziwiła go nawet i w Stanach Zje- dnoczouyeh.
I’ierwszego wolnego dnia udał się na obejrzenie miasta.
d‘
„Ranek btł tfiękpy, oowietrzt Czyste . pizcj- rzyste. Domy luk wcsctty Spofl^ćloty na innie swojćmj bJyszczącemi oknami, sz>!d> luty wymalowane tak jaskrawo, złote litery na sz\l- dacli świeciły się tak mocno, cegła była lak czerwona, biały kamień tak biały, zwinne kratki na oknach lak były zielona, klamki, zasuwki, napisy na gankach lak star..unia by 17 wyczyszczone, i wszystko było tak piękne, świetne, .wiąlerzne, żc zdawało mi się, 1/ widzę przed sobą nową teatralną dekoracyą. W bostonie rzadko zdarza się, ażeby jaki kupiec łub rzemieślnik zajmował cały dom: dla tego wszymkie domy upstrzone są szyldami i nap.sami. Zabudowania wogóle są piękne; mieszkania przestronne i ubrane z wielkim gn.-tem, sklepy są bogate i napełnione pię- knemi towarami, publiczne gmachy wspaniałe.
„biz wątpienia, boston główną część umysłowego uksz.tałceiiia swoich obywateli winien jest uniwersytetowi, który stamtąd znajduje się o trzy lub c/lery nule, w mieścieKembriJ/.. Professorowie lego uniwersytetu— są ludzie nadzwyczaj „wiatti i zrobiliby zaszczyt każdemu uczonemu zgromadzeniu w cały m żwierie. Daliv,yk..ztulceni( v. ięks/nj części mieszkańców Bostonu i sąsiednimi miast. Miech co chcą mówi... w ogóle o wadach uniwersytetów amen kańskich, trzeba wyznać, że uniwersytet kembriil/.-ki daleki jest ml wszelkich zabobonów' i partyj, które zaciemniają naukę w niektórych europejskich naukowy!h zakładach.'’
Polem p. Iłikkins przechodzi do zakładów dobroczynnych w Bostonie i mówi, że stolica Stanu .Massaczuzets w tym wzglądzie znajduje się na stopniu doskonało.śri. Rostropność i ludzkość, z ja Li (u ni zakładają i utrzymują tameczne szpitale, domy przytułku:,szkoły dla ubogich dzieci i sierot, zasługują, podług niego, na wszelki szaeunek. Przytaczamy tu opowiadanie o zakładzie dla niewidomych, który sit nawwa Perhins Inslilulioń (ind Mas- saduisclls Asijlum.
U i EJ $ Z A
jTz:<a puBLirz'
fc a d s n i u„Zakład ten znajduje się j>od dozorem dobranych opiekunów, którzy co rok zęlajtj sprawę1 rządowi. Niewidomi ubodzy, rodem zMas- saczuzetskiego Stanu, utrzymywane są lulaj bez opłaty; za tych , którzy się urodzili w innych procy incyach, trzeba płacić po dziesięć funtów (blisko 70’ rubli srebrnycl>) na rok. Oplata la bywa zabezpieczoną zaręczeniem krewnych i znajomych, przeto ci ludzie zasługuje na zaulaaie. Oglądałem teri zakład w piękny zimny poranek. Podobnie jal, wszystkie publiczne zakłady tego rodzaju w Ameryce, i ten znajduje się za miastem, o dwie lub trzy mile, wwesolem i zdrowem miejsca położeniu. Gmach ogromny, dobrze oświetlony i piękny, wybudowany1 na wzgórzu, z którego jest malowniczy widok na przystań. Kiedy zatrzymałem się, aby się przypatrzyć temu przyjemnemu krajobrazowi, w któnm z jednej strony -łuszczkowata powierzchnia morza błyszczała złocistemu iskrami, z drugiej wznosił się szlachetny gmach, oblany światłem słonecziicm,—rzecz osobliwa!—zrobiło mi się
^nnilno, dlii lego, że lo miejsce tak jest wesołe: chciałem, aby L\lo jiosępnicjszćm, aby więcej odpowiadało losowi tych,którzy tu mieszkaj,-].
„Weszli imy do gmacliu. Niewidoma dzieci jeszcze zajęci były swój. mi eodziennenn zatrudnieniami; tylko mała liczba była uwolnioin] i bawoła się. Wyborny porządel . czystość i wygoda dawały się spostrzedz w kftżdeiTi miejscu. Uczniowie różny cli klass, otaczając nauczycieli, odpowiadali na d iwane p.laniu trafnie, prędko i z wesul»m humorem. Gi, którzy już bawili się, byli ak/.e swawolni i hałasujący , jakiemi zwykle byw „ją dzuci wieli wieko. Zdawało się, że żyją w ścisłej ze soli,-} przyj iżi.i, nawet w daleko ściślejszej, aniżeli dzieci, nrómające wad fizy czni cli. Lecz spodziewałem się tego: tak być powinno podług praw niebieskiego miłosierdziu.
„W jednym z pawilonów urządzone są sklepi , guzie nwwidomi, którzy ukończyli wychowanie, sprzedają sw oje roboty różnego rodzaju. Nie mogliln handlować zv ,czujnym tnbem,dla tego zwierzchnictwo szkoły zaprowadziło dla nich osobne pracownico magazyny. Pracuje tu mnóstwo rzemieślników, jedni robią szczotki, inni przeszywaj* materace i t. d. Wszędzie czystość, zręczność i pilność.
„Kiedy zadzwoniono, niewidomi uczniowie poszli bez przewodnika do sali muzycznej i, udadtszy na miejscach, zaczyn z widocznein zadowoleniem przysłuchiwać się d/iw iękom organów, na których także grał niewidomy, mający lat dziewiętnaście. Skodo,ywszy granie, ustąpił swego mr jsca dziewczynce. Zagrała święty Inmn; wszyscy uczniowie zaczęli śpiewać (borem. Słodkie a razem smulne uczni ie przenika duszę, kiftfłj widzisz w jraz zadowolenia na Iw arznch dzieC-i, li Lórvm tak surowo ubliżyła natura. licz wątpienia wsziscy bili bardzp szczęśliwi, lecz jedna dziewczwdwi zwróciła na siebie moję uwagę swoją snuilną po w , rzclmwnością: siedziała wr oddaleniu od mny (li i pocicbu płakała.
„Ciekawą jest rzeczą—wpaln wać się w fi ■ zionomią niewidomego spostrzegać w oićj od-bicie jego myśli ; uczuć. Niewidomynie ukrywa swoich wrażeń, a człowiek niepozbawiony wzrok a musi wstydzić sie,»gdv przypomni swój zwyczaj przybierania ciągle zmyślonej po- stan Gdybyśmy chuci iż rui dra ile naśladowali niewidomych-, Iia twarzach których od- Jjij i siy dokładnie piętno każdej idi mdli w cnh , jćj naturalnej prostocie i jasności, o! ile to tajemmc wykryłoby się, i jakiemi oszustami pokazalibyśmy się jeden przed drugim!
„Tak my ślałem, patrząc na dziewczy nkę, o której dopiero mówiłem.—Nieszczęśliwa istota In la nic,.idomą, głuchą, niemą, pozbawioną powonienia i prawie pozbawioną smaku. Niegdyś pjękne i zdrowe dziecię, które okazywało n ij,,hkszC zdolności, wróżylo najlepsze nad; ieje, teraz posiadała tylko jedno uczucie— dotknięcia. O, z jat im smutkiem patrzałem na nią! Siedziała razem z iimcini, nie widząc ani najmniejszego promienia światła, które napełniało sale, nie słysząc nnjmniejszćj cząstki dźwieUw', które uroczyście rozlegały sif
po sali. Po jćj licach płynęły h i blada ręlJn błądziła po murze, uiby żebrząc pomocy.
„Nie mogłem wstrzymać swój ciekawości, i opowiedziano mi o t<ij dziewczynce, co następuje. Nazywa się Laurą lir Idinen. Urodziła się w Hanowerze, w Nju-Hcmszejr. Ci, którzy ją znali w Urn czasie, mówią, że była lo swawolne i piębne dziecic z mebieskiemi oczami. Lecz kiedy skończyła półtora roku, zdrowie jej nagle niszczyć zaczęło. Laura ciągle chorowała, a jej rodzice już utracili na- dzi 'ją, aby żyła. Doznawała okropnych napadów choroby, które, zdawało się, powinny były wycieńczyć siły niemowlęcia, > rzeczywiście, życie już zaledwie tliło w jej słabowałem ciele, gdy niespodzianie wszystko sii Skoft- ez\ło, napady ustały i w trzet im roku Laura była zupełnie zdrowa.
„WtStly jej urna słowo zdolności, wstrzymane fizyczną słabością, zaczęły rozwijać się z zadziwiającą lwslrośeią: przez cztery m esiące dziecię było zdrowe i okazywało wielką roztropność
.Lecz nagłe znowu zachorowała, i na len ! czas choroba jej miała smutno skuli i: w przeciągu pięciu t\godni Laura straciła wzrok i razem ogłuchła. \a t.em jednak nie koniec, choroba trwała jeszcze kilka miesięcy. Laurę leczono, trzymano w ciemnym pokoju, ale wszystko iiaproż.uo; słuch i Wzrok stracone hvfy nazawsze, prócz tego pozbawioną została smak,, powonienia; uważano także, że i umysłowe jej zdolności zupełnie zpikły z przii‘zvnv u, czuj cli cierpień.
„Nakonioc, gdy miała pięć lat, powróciła do zdrowia, i już więcej nie jjy-ło przeszkód, aby zając, sic j'j wychowaniem.
' „Lecz jak ją wychować?... Jakie iej teraz poh,zenie?... Lieinność i milczenie grolm otoczyły ją; nie widziała uśmiechu matki, nie słyszała głosu ojca, nie mogła naśladować jego dźwięków. Wszyscy ludzie, połączeni z nią naj ■iślejszeim więzami, ojciec', matka, siostry, brada, wszyscy byli dla niej tylko prostą, grubą materyą, klórćj mogło dotykać się tylko, i która w jej umyśle niczćm nie odróżniała się
4od przedmiotów' n.cożywionych, tylko, ż.c by ta ciepłą i posiadał i możność zm.any mioj- Ipa, lecz i pjes, i kot, także są cieple, także odmieniają miejsca.
„Jednakowoż duch nieśmiertelny, istniejący w człowieku, nic mógł umrzeć, i chociaż Laurze brakowało większej 'części śiadkśw dla utrzymania stosunków ze światem zewnętrzny m, jednakowoż w niej zaczęła się objawiać przytomność ducha nieśmiertelnego. Jak tyłkom szczęśliwa istota znówuodzyskała zdolność chodzenia, p.op'rzód zaczęła poznawać miejscowość swego pokoju, potem i całego domu, zbadała własność każdego przedni otn , na który natrafiała; stopniowo powzięła \vro- |,rażeni,; o formie , ciężkości i twardośei ciał; prawie nie odstępowała matki, kiedy ta zatrudnioną była jaką domową robotą; śledziła swoją ręką poruszenia jej rąk, powtarzała wszystko, fota robiła, i takim sposobem cokolwiek nauczyła się szycia i wiązania.
„ftfa się rozumieć, środki stosunków z nią bardzo były ograniczone, i to koniecznie mu-siało mieć wpij w na moralne kształcenie nic*— szczęśliwej. Kogo nie można oświecać przy pomocy rozumu, na tego można działać tylko siłćj, a to, w połączeniu z innemi utrapieniami, na które już sama natura naraziła Laurę, mogło uczynić jej położenie daleko smutniej— szćm.
„Xa szczęście], dowiedział się o Laurze doktór boslońskiego szpitalu dla niewidomych, Hau (Iłowe) i natychmiast pmjechał do 1 la— nowru, aby ją zobaczyć. I\ Hau znalazł, że Laura w ogóle, jest mocnej budowy ciula, ncr- wowo-ssngw istycziiGgo ttnipcramento, i posiada wiele dobrych fizjologicznych cech.—Rodzice przystali na rozłączenie się z nią, i w ósmym roku życia wstąpiła do boslońskiego szpitalu.
„Ta zmiana miejsca na niejaki czas zasmuciła ją; lecz przez parę tygodni obznajmila się z swojem nowem mieszkaniem, z swoimi towarzyszami, i wtedy zaczęto cokolwiek uczyć ją znaków , przy pomocy których mogłaby robić wymianę myśli z innemi ludźmi.„Do tego 11\Iv dwa ,si»osohj: udoskonalić ton pautoriarhoy język', którj po części już, saltu dla si-bio wynalazła, albo nauczyć ją zwftzajfrfah znaków, zOslfptjacych ustną mowę, to jest, lub naucz w ją znaków dla każdej oddzielnej rzecz.', lub dać jej wyobrażenie O literach , które łącząc moglnb, wyrażać; .-woje myśli o istnieniu i warunkach islniccnfl lej lub owej rzeczy. Pierwszy sposób był łatwiejszy, lei z nić obiecywał znacznych skutków; ostali.i h udniejszy: za to skutki jego, wr razie powodzenia, powinny być nadzy,jczr.jiie. Doktór Hau obrał ostatni sposób.
1
„.Nasamprzńd zaczęto £liiyv5Ć jej yv ręce jaką zwyczajną izecz, np. nożyk* widelec, łyżkę, klucz i t. p., a do l j rzeczy przywiązywano kartkę z. jej nazwą, wyobrażoną wypukłemu literału'. Laura z uyyagą macała litery, i ma się rozumieć, yyJrólce spostrzegła, że wjtaz hjzku lak Samo odróżma się od yvyrazu klacz, jak (arna łyżka odroznia się od klucza swoją formą.„Wtedy dano p j kilka kartek, niepowiązanych do rzeczy, i ona natyehmias. poznała, że mają takie same napisy, jakie znajdowały sie na kartkach przy wiązanych. Udowodniła tego odpow iednYm rozmieszczeniem kartek prz> właściwy cli irft przedmioiadt: kartką z nlpisom l.liiaz położyła przy kluczu, z napisem hjzkĄ przy łyżce, t. d. Nieszczęśliwą zachęcano głaskaniem po głowie.
., 1 di postępowano ze wszystkiemu przed- miolaini, które można 1>>ło dać jej wrece, i ona wkrótce nauczała sip dobierać do nich odpow iednie nffpisy. Lecz ocziwbcle, taknn sposol)em obudz.mo czynność tylko jej pamięci i naśladown.clwa. Uważała, że kartka z napisem książka przyczepioną była do książki, i kładła ją tam naprzód z naśladowan. i, potem z pamięci, jedynie pragnąc zasłużyć na pochwale, nie oka/.ująe żadnego wyobrażenia o stosunkach przedmiotów' z. sobą.
,,Nakomec, zamiast Lulek z napisami, zaczęto dawać jćj lit ery, wyciśnięte osobno na oddz elir eh papierkach Naprzód daw ano jćj
4'litery złożone w wyrazy, np. książką, klucz, hjżku; patera zaczęto dawać pomieszane, i ona sama musi. ła składać je w w\razy.
„l)oląd nauka jćj by la czy sto-meclnniemą, i biedna dziewo/.vnka, z pokorą i cierpliwością naśladując swego nauczyciela, znajdowała Się na jednym slopniu z wyuczonym psem i papugą. Lecz tu prawda nagle zaczęła połyskiwać przednią; rozum jej zaczął pracować, i ona pojęła, żx w tein , czego j j nauczono, zawierają sią znaki, za pośrednictwem których może mmm udzielać w yobrażenia o rzeczach, które sie przedstawiają w jtj Wyobraźni. Twarz dziewczynki w mgnieniu oka zajaśniała rozumnym ludzkim wy razem: nie liyłlojuz pies, papuga; była to istota, w której żyje. duch nieśm.ertelny. li raz potrzebne by! > ’\lko cii i pliwość, wytrwałość . ścisły sy .lemat, atn przezwyciężyć pozostałe przeszkody
„Usiłowania nauczyciela tiw ieńezone został- pomyśln,m sł uUiemjlecz skutek ten niw łatwo został osiągniętym: wiele czasu upłynęło, nim zobaczonu owoce tych prac.„T.aurze dano kuka metalów yeli czworo- g rannych Insek, z w .rzniętemu na końcach litemu.i, i tabliczką z czworokątnen.i dziurka-
mi, do których mo. iała wsadzać litery, tak , aż.eby na powierza tui tabli. .dj palec mogił ucznwać tylko zarysy nor, zaś laski nic mogły
w ypadać z dziurek. Przy pomocy lego narzędzia przez kill a tygodni wprawiała się w Co-
r emne rozmieszczanie liter, lila oddania wyrazów-, o kt<«rycli wyobrażenie udzielano jej za pomocą rzeczy, dawanych w ręce; i kiedy pj słownik stał się flojyć obszerm n, wtedy przystąpiono do tmdiiój nauki wyobrażania liter za poŚ!ednietwłm pewnego położenia palców Postępy jej Wlej S/.tuee lnh bardzo szybkie, tuhbwifcm wrC>dzbtiy rozum inż zaczął silnie działać i dopomagał nauczy cii Iow i. W sprawozdaniu .o postypie jej nauki, uloż.oncm po trzech miesięcach, powiedziano, że „zupełnie nauczyła ię ręcznego abecadła, używanego przez gliifho-nnmneli, i że liardzo zajmującą jest rzeczą pFzypałrz.yć się, 3 bakiem zadowoleniem i gorliwością tćm zfijimmi- yiif. Nau-
czycieł, dnjac j< j j;iki nowy przedni.ol, naprzód objaśnia użycie i poteu uczy, jak jego nazwę układać z liier, przed dawianych na palcach; Laura maca jego rękę i Stara gig zatrzymać w swej pamięci, w jakim szyku jedna l.lera następuje po drwgićj; przy tem cokolwiul obraca głowę, niby przysłuchuj,]ó się co do niej mówią; usta jćj są otwarte; zaledwie wydaje dech, a na jej twarzy powoli rozkwita uśmiech, w miarę- tego, jat więcej zastanawia się nad lekcy;}. Potem zaczyna układać swoje paluszki, dobiera z nieb zadany a'raz; dalej układa go z metalowy cli uter na tabliczce, i nako- nice, aby pokazać, że należycie pojmuje jogo znaczenie, przykłada t.ddiczkę do przedmiotu,
0 którym jej mówiono."
„Cały naslę[)ny rok objaśniano jój użycie
1 nazwy różnych rzeczy, które dostawały się w jej ręce; przyzwyczajano ją do prędkiego układania liter ręcznego alfabetu; ile można rozszerzano jój wiadomości o fizyoznycli stosunkach ró/.nvch przedmiotów z sobą, i opiekowano się jej zdrowiem. W końcu rokuułożono nowe sprawozdanie \V IftÓTfrn miedzy inneini posiedziano: ,,Mienia żadnej wątpliwości, że I.anra l.ie możcwid.ćeć żadnego pro- mienia św iatla, nie słyszy najmniejszego dżw jęku, i nigdy nie otrzymuje wrażeń powonieniu, jfżólS go posiada. \\ ,ęc rozum jćj pogrążony jest, w grobowej ciemności. O pięknych widokach , o harmonijnych dźwiękach i przyjemnej woni, niema żadnego wyobrażenia. Pomimo tego Laura zdaje się być, wesołą i szczęśliwą, jak ptaszek lub jagniątko; ćwiczenie umysłowych zdolności, noby. ie nowych wyobrażeń, spraw ia jćj nadzwyczajną roskosz, która widocznie objawia się na jćj wy raz.stój twarzyczce. Migdi nie skarży się, zawsze jest wesołą i łagodną, jak dziecię, lubi bawić się> i kifdy-*śwawo]i z przyjaciółkami, śmiech jćj rozlega się głośniej od wszystkich. Przeciwnie, zostawszy sarną, zdaje się być szczęśliwą, jeżeli merita cokoły .ek szyć lid) zajmować, się wiązaniem, i gotowa jest pracować całą dobę. — .leżeli czasem brakuje jćj takiego zatrudnienia, wlcd; bawi się, wystawiając sobie
że niby z kim rozmawia lub przypominając przeszłe wrażenia; liczy po palcach Im układa na ręcznćm abecadle.nazwani i rzeczy, które jej pokazano na ostatnich lekcyacli. W ty cli samotnych zatrudnieniach, zdaje, się, rozm\sla, sprzecza się sama z sobą, udowadnia; ji/.cli zdarzy sic, ic mylnie co ułoży pakami prawej ręki, natychmiast d je im szczotek lewą ręką, jak to robi nauczyciel; jeżeli ułoży dobrze, głaska się po głowie i uśmiecha się. Niekiedy umyślnie układa żle, śmieje się z tego, daje szczotka po swoich palcach i poprawia.
„W przeciągu roku nabvła nadzw , czujnej zręczności w rękach tak, żc Lody układa w y- razy i niektóre małe frazesa na ręcznćm ahe- cedle, wtedy m.jwięcej w prawu w lam języku zaledw ie mogą postępować za bystrem poruszeniem jej palców.
„Jakkolwiek jest zadziwiającą ta ha stroić jeszcze więcej zad/iwia łatwość i dokładność, z jaką czyta taką samą paulominę drugiego człowieka, trzymając jego rękę w Swojej ręce i uważając poruszenie jego palców, wyobraża-jącyeh literę po literze. Tym sposobom rozmawia z Zwojem i przyjaciółkami, i .cc lak mocno nic może udowodni,' siły ludzkiego rozumu, jak widok podobnej lozmow y. Jeżeli potrzeba wieje sztuki i talentu,ażeby oddać swoje myśli i uczucia przy pomocy poruszeń ciała i gry fizjónomi,—jakież przeszkody muszą pokonywać dwie nieszczęśliwe istoty, które nic nie widzą i nic mc słyszą."
r
„Przechadzając się po galeryach i kuryta- rzach , Laura natychmiast przez doły kanie poznaje każdego, kogo napotka i niezawodnie zrobi znal-, że poznała go. Jeżeli to będzie którakolwiek z jej przyjaciółek , szczególniej ulu- lnonych, natychmiast biorą się za ręce, uśm.e- chują się i zaczynają prowadzić telegraficzną rozmowę. W takim razie poruszenia ich palców bywają do tal iego stopnia bystre; że nikt z obcych nie może zrozumieć,co one mówią. Są tu i pytanja i odpowi -dzi, wyrzeczenia smutku i radości, zarzuty i łaski, przywitanie i pożegnanie: słowem, tak sarno, jał mię-
Izy dzie :mi, które Wij w*ją wszystkich swoich zmysłów.
„W półtora roku potem, kiedy Laura opuściła dom rodziców, maiku jej pojechała, ahy się widzie z ni;j. Długo stała, patrząc zapła- kauemi oczami na śwojft meszczęśliwą tulijkę, która bynajmniej nie domyślając się jej obecności, swawoliła i biegała po pokoju, \ako- niec Laura przepadkiem natrafiła na panią Bridincn i natychmiast zaczęła macac jej ręce i suknią, ażeby poznać, czy ta dama eśt jej znajomą; lecz jej doświadczenie me udało się, odwróciła się od mat) i, jak od obcej, gdy tym czasem biedna pani łbidmen zalała się łzami, ze smutku , że córka jej nic poznała.
„A'eby -.obudzić w niej wspomnienia, dała i Laurze kolba z paciorek, którą niewidoma nosiła w domu. Laura natychmiast poznała koliją, ucieszyła się, wzięła na szyję i wszcikieini sposobami starała i ię objaśnić doktorowi, że kołija ta jest jój dawno znana, jeszcze w domu. Matka chciała ją uścisnąć, lecz Laura wyrwała się i pobiegła do przjjąuiol&k. Wtedy jej dan
oinną rzecz, także przywiezioną zdaniu, i I aura okazała większą uwagę, zaczęła macać
matkę i powiedziała do doktora, że zapewne dama la przy jechała z Hanoweru. Lecz wszelkie pieszczoty pani Lridmcii I \lv naprożne: Laura nicrozumiaia ich i zostawała /.upełnie obojętne Nieszczęśliwa kolnęła zaczęła się obawiać, że córka pigdj nic pozna jij, i mysi ta sprawiła okropny skutek w sercu znali i. .\ie można Syto bez lez patrzeć na i j smutek,
„Nakonicr, po w ielu pr<'>bach, w innyśl(' Laury niby błysnę'! i jakaś myśl: znowu uchwyciła rę'cc matki, głaskała je, gniotła w swoich rękach; twarz jej wyrażała nadzwyczajną uwagę, połączoną z niecierpliwością; bladła, czerw ieniła się>; zdawało się', że iiad/n ja walezy w niej z wątpliwością , i nigdy twarz ludzka nie miała lał iywej głębokiej wyrazistości, jak twarz Lani, w lej chwili. 'Widząeicj pomieszanie, ma- tka przycisnęła ją do si"hie . z rozczuleniem ucałowała Wnet prawda oświeciła Laurę, wątpliwość znikła, twarz zakwitła niebieską radością i biedna dziewc/onka, rzuciwszy się
•i
w objęcia matki, zaczęła jej okazywać najtkliwsze pieszczoty.
„Kolija z paciorek jjń zupełnie była zapomniana, zabawy porzucone; przyjaciółki, dla których przed chwiej Laura fnffiiegąła nieznajomej, napró/.no starały się oddalić ią od matki; i kiedy doktór kazał jej iść za f.ohą, usłuchała go, prawda, nalychmiasl, lecz z widocznem niookontentowaniem. Uchy vciła go za rękę nil)y z bojaztM, i kiedy on znowu przyprowadził ją do matki, rzuciła mu się na szyję dla podziękowania za tę łaskę.
„Rozłączenie dwóch spokrewnionych serc wyrażało- się w najwymowniejszych oznakach miłości , rozumu i pokory córki. Laura odprowadziła matkę do drzwi, przycisnąwszy się do niej jak najmocniej, na progu zatrzymała się i macała ua około,' żelu się dowiedzieć, kto iesz< ze tu siał, pot'm jedną ręką onjęła ma- tkv, drugą zaś mocno ścisnęła i ij rękę, i zostawszy w tćm położeniu przez kilka sekund, [uiściła nakoniec rękę matki, zakryła oczychustką, odwróciła się, potem znowu rzuciła sit W jaj sztje i zalała się gorzkiemi łzami...
„Jednakowoż pięlcpy charakter Laury ma swoje wad\ i dziwactwa. OI)iera sobie, przyjaciółki zawsze z jmzby roztropny eh, dziewczynek , któro łatwo if®W z nią rozmawiać, i odpędza od siebie głupie., gdy lenie są dla niej potrzebne dla popełnienia jakiej bądź swawoh, do rzego bardzo j< sl skłonną. Cieszy się, jeżeli jej faworytka odbiera pieszczoty i pochwały od nauczyciela; te pieszczoty, te pochwały nie powinny być zbyteczne: inaczej, zaczyna zazdrościć. Skłonność jśj do naśladowania tak jest wielką, że częsta robi to, co dla ne-j zupełnie jest niedostępnem i nie może sprav ić żadnej nrzyjemności, eliyba zaspokojenie jakiego kapnsu. Tal. nnprzyklad przez Gałą godzino siedzi z książką w ręku i trzyma ją przed oczami, mby czyta. Pewnego razu przyszło jej do glov y utrzymywać, że jej lalka jest chora, ■ wszelkicmi silami dobiiała się, abv lalce dano lekarstwa. Położyła ją w łóżko, nrzystawiła jej do nóg butelkę z ciepłą woda.
i przez len calv czas śmiała s a do rozpuku. Kied\ dobroczyńca J.aury, doktór Hau, wszedł do pokoju, zaczęła go upraszać, alu; obejrzał 1 illtę i pomacał jaj puls; gdy doktór Hau powiedział, żc lalce trzeba przystawić plasler na plecy, lula w zaclwuceniu i prawie wykrzyknęła z radości.
„Uczucia i wr/.yslkii skłonności jej serca bardzo są silne. Jeżeli siedzi przy robocie lub uczy się, a obok niej znajduje się którakolwiek z jej ulubionych przyjaciółek, raz wraz przerywa swoje zatrudnienie, ażeby uściskać i ucałować ty przy jtóólkę, z tkliwością, na którą obojętnie nataAi nie można, [ostając sama, pracuje liardzo jnlnie i zdaje się byó zupełnie zadowoloną. Lecz naturalny pociąg wyrażenia swoich my śli za pomocą jakich bądź znaków— tak silnie wr niej działa, że, zostając**’!sama, często rozmawia palcami; jeżeli zas obok niej kto znajduje się, am momentu nie siedzi sjm- kojn.e, trzema swego w^pól-biesiadnika za rękę* i ciągle utrzymuje w sw ój ręczny
telegra1'.
— óo —
„Wszystko to wypisałem z dziennika szanownego doktora JIau, który utrzymuje dokładne painiytuil i o postępie um.slowogn i moralnego uksztalcciiia swojej \ -.eliowanicy i pa- ciemk ■, Niedawno w;, dal trzecie o niej spra- W użalanie. W tein sprawozdaniu powiedziano , że w >«iągu ostatniego roku umysłowe zdolności Laury nadzwyczaj szyli'o rozwinę!- siy*. Rzecz godna uwagi, że tal samo, jak mv, niepozliawieni wzroku, widząc snv, inówiemy v.yrazami nawet za tych, których przedstawia nam sen, i Laura rozmawia we śnie ręcznym allabetnm; jeżeli zas j'j sen bywa przerwanym, wtedy w pierwszej chwili myli się w znakach, tak samo jat my w podobny cli okolicznościach gadamy i mówiemy bez związku.
„Laura iiauezola siy pisać; pisze bez najmniejsza | trndnobi, a nawet pięknie, tylko bez pornosy naucza cielą wcalo nie można dojść sensu. Pisząc, ciągle prowadzi lesyą ryki; za prawą, w której trzyma pióro.
„\N /ruszającą, i nauczającą jest rzęczą w idzieć wzajemno przywiązanie, jakie ma miejsce
5"M
między doktorem Ihu. i jogo uczennicą, przewiązanie zupełnie niepodobne do zwyczajnych ludzkit.li przywiązali, również jok te okoliczności, przy których ono powstało. Teraz doktor J łan zajmuje sic wynalezieniem środków dla udzielenia Laurze niektórych wyższych w y obrażeń, szczególniej idei o Logu, Stwórcy tego świata, gdzie ona, pomimo wiecznej ciemności i milczenia, które ją otaczają jeszcze znajduje dla siebie tyle radości i niewuinćj po- cfcchY,”
W miasteczku, nazyw.mem South liostoit, znajduje się kilka dobroczynnych zakładów; jeden z nihh jesi przeznaczony dla obłąkanych.
„Ustawa lego zakładu oparta jest na prawach oświaty i ludzko i. Pacienci podzieleni są podług phi, wieku, stopnia cłiorolo , i każdy oddział mieści sic w dlugić-j galerii z sypialniami po bokach. Tu chorzy pracują, czy — tają, grają w kręgle; jeżeli zaś niepogoda przeszkadza spacerować na wolnem powietrzu, wtedy wszyscy razem cały dzień spędzają, u jedimn pokoju znalazłem żonę doktorai jaszcz* jiikąs damę, które spokojnie siedziały wśród obłąkany eh kobiet różnego rodzaju. Obydwie są piękno, uprzejme, i latrro 1 ło spostrzec/., że już sama iełi obecność ma dobroczynny wpj-jvy na nieszczcśliyyycb.
„Przysunąwszy sic do kominka, zpoyyierz- (boyynośeią wspaniałą i pełną godności, siedziała Kobiela \, wieku,w dziwacznym ubiorze, który mi przypomniał dziką Mejii Wśilajr VV alter-Skolta. Szczególniej głowa jej tak dziwacznie biła ubraną kawałkami gazy, yystożkami i różnenii kołoroweim papierkami, że wszystko to bardzo .wło podolmem do pieszego gni:zda. Obłąkana widocznie stainła sic pokazać te mniemane niżuterye; na nosie miała ogromne złote okulary; kiedy zbliżyliśmy sic do ni ;j, z gracją wy puściła z rąk zabrudzony szpargał starej gazety, .w Której zapewnie czytała opis przy jęcia posła przy jakim zagranicznym 'dworze. ,
- Jest to gospoduii tego domu, powiedział do mme doktór, przyprowadzając mnie do niej z.nadzwyczajną grzecznością i przyzwoitą po-wagą. Dom należy do ni<ą samej i nikt, prócz niej, nie . śmie tutcj rozrządzać. Zakład, jak pan widzisz, bardzo jest obszerny, wymagający licznych sług. Tapai.i, jak pan widzisz, mieszka bardzo świetnie. Jest łaskawą, że przyjmuję moje wizyty i dozwada mojej żonie siedzieć wr tyrii pokoju. Ma się rozumieć, nadzwyczaj jesteśmy wilóce/ni za ten zaszczyt. Wogóle ta pałki bardzo jest łaskawa i zapewne pozwoli, abym jej pana przedstawił. Pani! jest to mister Dikkins,przybył z I.ondynu i doznał w drodze okropnej burzy. Mister JJikl ins! Jest to gospodyni domu.”
„Obłąkana majestatycznie i iwnęła mi głową, ukłoniłem si$ z wielkim szacunkiem, i poszliśmy dalej.
'„Scena la po czyści pokazuje sjsfemat, którego tu lia mają się W' obejściu z obłąl.anemi. Wszystko co może ich prz' prowadzać do gme- w u, najściślći jest zakaz mem.(łrzoczność,uprzejmość, ludzkość, tu są główne zasady .podltig który cli tu działają. Dla bory cli, którzy dają nadzieję w \ zdrówlenia, oży w ają prócz tego niektóry t lipo willi działających fizycznych i moralnych lekarstw. To czysto ma pomyślny skutek, zaś ohląkuiii, których niepodobna wy 1 arowaó, przy takim postępowaniu niii bywają narażeni na próżne męczarnie.
„Oglądałem część domu, przeznaczoną dla różnych robót i rzemiosł.— Każdy chory obchodzi się z swojóin narzędziem tak samo, jak zdrowy. W ogrodzie i na folwarku pracują r>dlami, łopatami i grabiami. Dla roziywki biegają i spacciują, tonią ryby, rysują, czytaj), niekiedy nawe.t jeżdżą w powozach, naumyślnie do tego urządzony cli. Mają tak nazywane robocze towarzystwa., w których szyją su1 nie dla ubogich. Toyyar/.ystwa te mają swoje po-iedz&nia, wydają w \ roki, i tu nigdy nic przy chodzi do spttfów i kłótni, jakie zdarzają <ię w towarzystwach, złożonych nie z obłąkany'di ludzi: wszystko odbywa się bardzo porządnie i skromnie.
„liaz na tydzień obłąkani mają bal, w którym przyjmują czynny udział doktor ze swoią familią i wszyscy urzędnicy zal ładu. Damyi kawalerowie tańczą przy fortopiani,; niekieth Jnki dżenlłmen lul> miss pocieszają innych romansowym śpiewem; zdarza sic, że sic i kochają: lecz znajduje to niebezpieoznein. O ósmej dają desert, o dziewiątej rozchodzą sic-
„\a tych halach, [ale i wogóle w obejściu Sę ol)ląkanych ze sohą, panuje nadzwyczajna grzeczność i przyzwoitość. Naśladują doktora, który korzystając z tdgo, uczynił ich lak grze- czuemi, że milo patrzeć. Każdy hal, podobnie mk u nas grzesznyćdi ludzi, dostarcza na kilka dtri wątku do rozmów kohietom, zaś młodzi imyszczyzni tak gorliwie starają siy odznaczać, że niekiedy przez cały dzień wyrabiają w swoim pokoje j ikiekolwiek trudno pas, z zamiarem popi;) wania siy z tą sztuką na pierw szmo balu.”
Opisując towarzystwo amei ykańskie, p. Di1 kins mówi, iż rząd Stanu Massaczuzets, również jak rządy innych prowimw związku, prócz Wyższej Rady w A\ aszyngtonio, nad- fwyczaj lubi obrzyd , ceremonie i wwslawnosć. Sukuia jest rzeczą naderwaną. Zreszią p.Dikkins oddaje.słuszncść postanówi, mom, mówiąc, że wszystkie skierowane są do jednego |irzcdmiotu—do zachowania spokojnośd i dolnego bytu obywateli, Ton towarzystwa w Bostonie, podług niego, najszlachetniejszy i najgrzeczniejszy.
„Kobiety w ogóle są piękną, lecz to wszystko: wychowanie ich nie jest lepszem, ani gorszeni, jik w Anglii. Gadano mi o nich zlot y\iele, lecz nie uyy.erzylem, i dobrze zrobiłem. Niebieskiejpończochy i tu także znajdują siy, lecz, podobnie do niebieskich pończoch innych długości i szerokości, wiecej osobie myślą, aniżeli są warte. Główna ich dążnośi jest religijną. Chyc czytania mocno rozszerzona miedzy kobietami yyszyslhich stanów: kaznodzieje także y\ielce są,szanowani. Są świętoszki, którzy ślepo przy wiązani do po1 .erz- ehowny ch kościelny ch obrzędów, nigdy nie jeżdżą do teatru.
„U myżc/azn ma wziętośe syslemal filozoficzny, znam pod imieniem sekt, transcenden- talblów. To, co o niej mi mćaiono, przy pro-wadziło mnię do wniosku, że transcendenta- lizmeni nazywa się tu wszystko, czego nikt nie może zrozumieć. Lecz robiłam dalsze poszukiwania, i nakoniee wykryło się, żc panowie bostoósc.y transcendentaliści s;j naśladowcami niej.ikiogo mister Kalla W aldo Kmersona, który napisał cały tom p. t. „Próbyjv tern dziele, między mnóstwem nudny eh i na niczem nieoparlwh niedorzeczności, jest k.lka in\śli, petnicb rozumu, poczciwość, i tkliwego c/.u- cia. A Wiec.—transcendentalizm bosloiiski jest chimer;}, lecz diimer;}, w której jednak s.y i dobre rzeczy. I’rz'puszczam nawet, iż gdy- b m byt Iłosloiiczikiem, by łby ni (ransccnden- talistą'.
„/ liczby kaznodziejów, klórz,,jak powiedziałem, si} Wiel. e tu szanowani, trafiło mi się «l\szee tylko jednego, m.iińb wicie mister Tej- rjti (la'lor). Jego kościół znajduje się w przystani. Sam niegdyś był mai ynarzem i w maikach swoich zwykle najwięcej zwraca się do inajtli w. Tekstem kazania, które sł\szalem, były słowa z Salomona: „Któraż to i *st, któraG1
^stepuje z puszczy, opływająca rozkoszami , podparszy się miłego swego?" — Kaznodzieja obracał ten tekst i wsiać razy, lecz zawsze z wwnową i zrozumiale dla nieokrzesanych słuchaczy. Jeżeli się me mylfj w zupełności zbadał swoją publiczność. Wszystkie jogo porównani i pożyczone były od morza bib z życia morskiego. Nie. zapomniał przytoczyć, „sławnego admirała Nelsona”, Koliugwuda i innych osób przedmiotów, blizkich sercu marynarza angielskiego. Niekiedy w zapale brał biblią, która przed nim leżała, przerywał kazanie, w milczeniu patrzał na obecnych , robił kilka kroków w tyt i naprzód, potom kładł Biblią na dawne, miejsce, znowu zaczynał mówić i znowu zatrzymywał się, i znowu chodził po ambon ę. Na wzór przytaczam kilko słów z jego mowy:
, iUó/ to?... kto są om?... o kim tu mowa?... I skąd on: wyszli? Dokąd idą?... Dokąd idą! No, co na to odpowiadać? fSchyliwszy sir przez ambonę i opuściwszy prawą rękę). Oni idą z dołu! (Wyprostowawszy s'o- i prosto pa-
Gm
Irząc ta oczy majtkom, najbliższym ambonyj. Zdobi, -bracia! Z trumu (*) grzechów, w która ni zostajecie zwoi’ wroga człowieczeństwa! Stąd to oni wv śli! Dokąd że :dą? (Zrobiwszy Lilka kroków i nayle zatrzymując siej. Dokąd że idą? (Podchu, leskazując -palcem na niebo). Na górę! ftHomiij . Na górę! (Jeszcze (jhnuiój). Tak jest, na górę idą om, przy pomyślna ni wietrze, na wszysduih żaglach, prosto do niebieskiej przystani, gdzie niema ani szturmów, ani rozbicia okrętu, gdzie zły czło- w i d ]irzestaje burzy ć spokojność bliźniego, utrudzeni zaś wędrownik znajduje odptfcz,- bek. (Jcszcz& kilka kroków zrobiwszy). T fi tri oni idą, bracia!... tam!., tam icli przystań!... tam zarzucą 1 otwicę!,.. Przystań błogosławiona! me Doją lam^kropne wichry, pod któremi upadają wasze maszty, które was w a . rzucają na brzeg i rozbijają wasz wątły okręt: tam spokój... spokoj... wieczny spoknj! (Wziąwszy Biblią}. A więc om idą z dołu, mowie-
(*) Spód, okrętu.
%_ (>:} _
ni)?... Tak jest w samej rzeczy. Z dołu, z ciemnej przepaści grzechów, gdzie przebywa śmierć. Lecz jak że oni idą, jak idą ci biedni żeglarze? Idą wspierani przez trzech pomocników... Tak jest! wspierani przez trzech pomocników: sternika, .gwiazdę przewodniczą i kompas, co wszystko zawiera się— .fwtfoizu- U's:y na Bihllą) tu! — (Położywszy Biblią}. lu oto, w tej księdze! /Zrobiwszy lulka kro- hów}. Z tą księgą nie mają czego obawiać się ani burz, ani imnch niebezpieczeństw. (Jl- szcze liilloi kroloUii). Z tą księgą oni, biedni żeglarze, mogą iść bez strachu, z ciemności grzechu na górę (podniósłszy i vortiz icy- żij icspinaj(ic sic na palcach}, zawsze wyżęj... wyżćj... wyżej.... aż przyjdą do spokojnego ustronia, gdzie niema ani smutku, ani lez, am szlochan!’’
Z Ilostonn p. Dikkins jeździł lob-ją żelazną do sąsiednie .o rękodzielncgo miasta J.oucll (Lowell); z tej okazy i w następujący sposób
*ud
Dppwiada, jak się jeździ po pmerj kańskich że- Urnych kolojathj z którfemi po raz pierwszy lulaj zapoznał się:
„\Y Ainerjro powozy na kolejach żelaznych nic cl unią się, juk w Anglii, na dw ic l.Iassy, na dohrc i złe, lecz s<ą powozc męzkie i damskie, różnica zaś między niemi taka, ż.e w mę- z.kich pow ozach pal j fajki, w dani; kich zaś mc palą. drocz, lego, ponieważ hiali ludzie na żaden sposób me chcą sieuzieć razem z czarneini, wije są osobne karety dla uegrów. Ha fas, turkot, parkany, rogatki, budki, dzwonki i bruk oknu — oto co uderza cudzoziemca na amerykańskiej żelaznej kolei.
„W figOny podobne są do omnibusów, tylko daleko Więks/.o i gorszo. Aliośii się w nich trzydzieści, czh rdzieśei, a nawet pięćdziesiąt ludzi, hawk urządzone w poprzek powozu; na każdej sieuhą dwie osob\ , a inirdz\ niemi zostaje! * wązkie przejście z drzwiami na ostatnich końcach powozu. We środku powozu zwykle zrt*jdbj8'się coś nakszlalt pic 'a, gdzie palą s ę eęgle. Dlatego w wagonie iiiezno-śnj zadó&fi, a gęste, gorące powietrze rozpływa sif miedzy podróżuemi.
„W dSmskifth powozach mało bywa mężczyzn: wiele dam jeździ w cale bez przewodników ponieważ w Ameryce kobieta może Ijyć pcw na grzeczności i przyzwoitości ze strony swoich współ-podrożnych. Jeżeli jaka dama zechce przesiąść na miejsce , już zajęte t przez mężczunę, chociażby i nieznajomego, przewodnik jej oświadcza o tem nieznajomemu i ten nahehmiast, z największą grzecznością, ustę- puje jej swego miejsca. Kondukt erowic, rachmistrze, stróże, nie mają oznaczonego ubranlef każdy ubiera sijSpo swojemu. Konduktor przechodzi z jednego końca wagonu na drugi, wychodzi zewnątrz, zatrzymuje się naprzeciw okna, umieściwszy ręce w kieszeni, i patrzy na ciebie, jeżeli jesteś cudzoziemcem, lub za- ,*£z\na 'rozmaw iać z innemi podróżnemi, i często iiH'Mia słyszeć, żo mowa jest także o lobie. Gazety, afisze i ogłoszenia widać w rękn pra- * wic każdego podróżncgo;:lecz mało je czytają i skręcają- oz-as rozmow ą.„Piócz wypadł ów, gdzie jedno łohjłączj sic z druga, rclsy zawsze idą w jednej parze , cząslo piifez gęsty las i bez wszelkCli widoków po obu stronach, czyli, raczej powiedzieć, w i- doli wszędlini j<-st jednakowy: drzcv. a z ob- eiiianeii i wierzchołkami, wsk iznjącemile; drzewa ścięte; drzewa złamane w:alr“m; drzewa na wj: .d-leżące i opierające *i@ na swoich sąsiadach. Sam grunt ziemi składa sie z podobnych zwalisk roślinności; na każdej kałuży jihwają grube narosfy zgmlizny, wszędzie widać pnie, chróst i drzewa w rozmaitych slo- , niach zniszczenia. Niekiedy wyjeżdżasz na otwarte miejsce, ozdohione przejrzystem jeziorem, lecz jezioro to zwykle tak jfest malem, że najstASowuii j takie nazwać go kałuży; w in- nćm miejscu, zdaleka, na chwilę ukaże się przed tobą jakie miasteczko z blalemi domka- m , lecz raptem.... trr ! i w przódy nim mogłeś przypatrzyć się jemu, kolej juz znowu weszła do lasu, a po jój bokach znowu tylko pnie sterczą, tudzież porąbane i połamane drzewa.
„St«rjiifpjt*lov.ctM są w leśnecli miejscach, gdzie l.iema żadnego schronienia dla podróżnych. Na krzyżowych drogach kole! żelaznej z szosą niema ani rogatek, ani pojjfri, ani żądny eh osobnych zabezpieczeń; Miko szyld z napisem: kiedy usłyszycie dzwonek, strzeżcie się machiny. — 1’ojazd w mgnieniu oka .rzelatu- je mimo, znowu zagłębia się do lasu, wyjeżdża na łąkę, pędzi przez mosty , która niekiedy tak są ważkie, że przy najmniejszem nieszczęściu wszystko pow.nuo wywrócić się; machina znowu raptem rozcina powietrze, grzmi po ulicach 'miasta i nie zważająe na to, co ma przed sobą, co po bokach, szalenie pędzi środkiem drogi. Spokojni mieszkańcy .rzemieślnicy, kupry, wysuwają głowy z okien, aby przypatrzyć się temu loto' i czarownic; chłopcy, bawiący się na ulicy, lecą precz z drogi, śv.i- nic brząkając, szukają ratunku na dziedzińca cli, a łonie, nieprzy/wyczajone do turkotu, wscie- ł atu sic; sklepy, szyldy , domy twarze, migają... Lecz oto, nnkoniee... ITf! para z gwizdaniem wyrywa się z klapki, pojazd zatrzymuje
sit, i hatjclnniast wagony są otoczone paladyni f„jL ltiążCzj/nami i tf&żflStafiniS gadającymi kobietami.”
—P. Dikkins obejrzał wszystkie loii' Iskie rykodzudnie, i mówi, że szczególniej mierziło go nksztalcenie tamecznych rohotnic. \> domach, gd/.io mieszka jm kilka razem, zawsze jest forlepiano; każda z nich, jirzynajmniói z poin ydz] nilodjch, kierze książki z czytelni, nakoniec Sanie w y dają niani per\odvczny zbiór dziel p. t. Ihc Loterii (/ffcirintj, złożone z ich v lasnych prftc i nien typujące v, v arlo- ści W i, Stu angielskim almanachom, chociaż, autorki póświpcają na to tylko godziny spoczynku po ciężkich lahrjcznp h pracach.
7. l.omdla p. J)ikUins udał Śif; koleją żelazną do W orsster, a zląd do Ilarlordu. Miasto Ilarford, mówi, zbudowane jest w Y.klyslości wzgórza, okmego pięknym gnmlem. —(kuni po okolicach jest urodzaju], bogaty w lasy i dobrze uprawiony. Tutaj jest główny jioliyt W ladz Ibawodawczyh i Stanu Konneklikut, które niegdyś przywrócił' ustawy purilańską,w
zawierającą, między innemi bardzo mądremi rzeczami, takie prawo, że „jeżeli jaki otrrwa- telw niedzielą pocałuje swoją żonę i na to znajdzie się dowód, oIiy\\alola tego bie Ijalogami liez litości."—Teraz surowość ta, ma Mą rozumieli, szła z użycia; jednakow oż jej .ślady pozostają jeszcze w prawach konnektduickich, V Jlorforrie jot t wiele dobroczynnych zakładów, z których szczególniej szpital obłąkanych i iiisblnl głuchoniemych mządzone są bardzo dobrze. V szpitalu obłąkanych, pewna dama w wieku, bardzo przyjemnej powierzchowności , oś\ .adcZj ła p. IJil kins, ze jest przedpotopową; druga prosiła go , aby jej co napisał na pamiątkę; znów d jakiś dżentlmen, blady i zamysłom , powiedział, że nakoniee zawaił traktat z królową ^\iktoryą o ustąpieniu jej Nju-Joiku. Kakoniec amen kański pocztow y parowy statek, klór, naszemu aulorowi zdawał sią być nędznym i ciasnym w porównaniu z an- giel: kiemi parów cmi statkami, juzy wiózł go z żoną do przwdani nju-jorkskiej.„1’iębna stolica Ameryki, pisie p. Dilkins, zapewne nie jest tak czysto utrzymywana, jak Boston, lecz wiele jej ulic bardzo podobne są do bodońskidi: ta jest tylko różnico, 'żc na tutejsze li domach (arby nie są luk świeże, szyldy medali jaskrawe, napisy nie tak błyszczące, i wszystka wdgóle nie tak jest jasne, żywe i eeesoie. (jlówna ulica nazyeeaiśńę Hruadwaj: ulica szeroka, ludna, idąca od ogrodu fortecy aż do samego końca miasta, na przestrzeń czterech mil. (Więoój niż sześciu \,iorst). Bruk jej tak jest we polerowany nogami przechodzący ch, że«'kamienie iwiecą jak lustra. Ludzi mnóstwo j ruch zadziwiający, omnibusy raz wraz przebiegają to ee tę, to cc oevę stronę; prócz tego innćstcYO jest birmańskich knhrco- fetócc, kolasek, iaelonńew, liiljuri i innych różnego kształtu i nazwy powozów. Lkciipaże, należące do osób pry watnych,nic odznacz,lją się szczególną ccyslawnośeh i czystością, lecz sam widok icli już pokazuje , że mocno są zrobione Suingretc — niektórzy są negre, inni biali, w słomiany cli, czarne cii i białych kapeluszach ,
w lakierowanych i futrzanych czapkach, w sukni z szarego, granatowego, rudego, zielonego i bromowego sukna, z nauhinu, zkitajl i w paski lub z białego płótna,' czasam1’ i w całkowitej Iiberyi. Zdarza się, że jaki południowy republikanin, ul)rawszy swoich ć-zarnych niewolników w mundur’,, indzie z Sobańskim przepychem. Inny ma stangreta Europejczyka, rodem z Jorkszejru, który niedawno przybył do A metyl i, i len biedak patrzy naokoło, czy gdzie nie zobaczy ziomki, takie nieszczęśliwego, jak on. A jak ubrane są tutejsze kobiety! 1’rzez dziesięć monit widziałem sul ien rozmaitego I oloru w ięcej, p k w innem miejscu można zobaczyć przez kilka dni! co za rozmaite parasolki! co za kolor na atlasach! co za wzory na cieni ich pończochach! co za wązkie trzewiczki, jakie mnóstwo wstążek, kulasów i frenzu, jakie różnobarwne manty lki, w kraty, we wzory, w paski... llóg wie jakiej Młodzi eleganci uważają za obowiązek wyciągać biały kołnierz koszuli i pieścić się ze swojenn lawo- rylami. Lecz dajnr, pokój tJTn 1 autorskim
Bajronom i spojrzemy lepiej oto na tych dwóch chłopów, z Których jeden trzyma w ręku mały kawałek papieru, sylabizując cłne przeczjlać napisane na nim trudne nazwisko, drugi zaś, oglądając się naokoło , szuka lego nazwiska na drzwiach, oknach i szyldach.
„Oczywiście, obydwa, są Irlandczycy. Łatwo icłi poznać po granatowych surdutach znizkim stanikiem i świeeącemi guzikarm, po szarydi spodniach, które leżą na nich tak, że natychmiast] widać ludzi, trudniących się ciężką robotą, i po innych przynależytościacli ubioru. PÓ nocno-Amer} kańskie Stany nie mogą obejść się bez tych łudzi, albowiem prócz niob, niema komu kopać ziemi, stawów, robić kanałów'
odbywać wszelki U iimnydi Ciężkich robót , niezbędnych do wewnętrznego urządzenia kraj11.
„Lecz oto inna ulica lub raczej uliczka: nazywa się1 Wall Street. Jest toto samo, co Staclc Ezchcuujc i Lombard Street w Londynie, mieszkania kupców i bankierów. Mnóstwu) ogromnych kapitałów' zebrano w tej uli-jóyi itylfci btinkrifcstw , str;it majątku doznali j ;j mieszkańcy. Niektórzy z tych kupców, których imiona wystawione są na tych szyldach, wczoraj nie mogli porachować wszystkich dukatów w swo.cli skrzyniach, a dziś, otworzywszy te skrzenie, znaleźli w nich same plasterki z marchwi, jak bohater w jednej arabskiej po wieści. Dalej, w kierunku do przystani, widu, maszty pięknych amerykańskich statków, które lepiej od wszystkich okrętów na śv, iecio służą dla przewiezienia towarów i podróżnych z Ameryki do Europy i z Europy doAmeryli. Właśnie te statki dostarczył, tu mnóstwo tych cudzoziemców, którzy cisną się po ulicach i nkezsach Aj u-Jurku: mówię, mnóstwo , lecz nie dla tego, aby rzeczywiście było ych tutaj „ięcej, aniżeli w każdem i.mem Imndlowem mieście, raczej dla tego , że oni tutaj nie mają swego oddzielnego cyrkułu i roz- s\pani są po calem mieście.
„W' jdźmy jednak z ciasnej Woll-Stril, przo- eiśnijm,-się przez szumną Itrodwe, omińmf jój różnobarwne tłumy i świetne magazyny,
7i wstąpmy do ronćj długiej ulicy, która się na- zy,va Bovmj. Tu przechodzi kolej żelazna, do- inj me zbyt są wysonie, publiczności nie bardzo ustrojona, twarze nie bardzo w esołe. Tn główny pobyt diobiazgowych handlarzy, sprze- dającycb gotowe suknie, i kucharzy, którzy wydaja jedzenie po domach. Zamiast eleganckich powozów snują sic Cifżl ic wagony z towarami. Na szyIdach, w kształcie kuli, przc- czepionych do żerdzi, stoi napis: Oslrzytjl lośzelhich (jaluulccno. Wy razy te w nocy oświetlone byttają kiiwałł.iem ewiecy, kióra si\* pali w kul., a zgłodniali zdalelttl pośpieszają na td zwodniczą pokusy.
„f.ecz co to za gioacli, z pośfpflg pOwierz- eliownością, podobny do zamku czarownika w' nielodranne ? Jest to znakomite wiyzienie, nazywane „Grobcum", Tlie Tuinbs. Wejdźmy lam.
„Długi, wązl i, wysoki gmach, zmnós'wem kommów na dachu i z pipciu galery ani, któ- re<*po!ożonó<są jfcdCft na drugą i, otaczając Oałv gmach, łączą sił z solną schodami. Naschodach shdzi szyldwach, drzymie lub czy'a, lub rozmawia z kolegą. W każdej galery i, po bokach, są malc żelazne drzwi. Podobne są do drzwiczek, pieca w giserni, lecz czarne i zimne, jakby po za niemi zgasł ogien. Niektóre z nich są otwarte, a kobiety, naclr Ii- wszy głowy, rozmawiiiją 7 więźniami. Wszystko to jest oświetlone z góry, lecz okna tak szczelnie zamknięto, że w galery ach panuje wieczny zmrok.
„Ukazuje się dozorca wiezieniu z wiązką kluczy, człowiek bardzo poczciwej powierzchowności , grzeczny, zobowiązujący, gotowy prowadzić was, gdzie tylko chcecie.
—Te małe drzwi są z kazarnatów?
—Z kuzamatów, mister,
—A czy wasze kazamaty napełnione?
—Tak, niema na co uskarżać się, prawie napełnione.
—Te, co na dole, sądzę, że są niezdrowe?
—liyć może. Lecz wsadzamy tam tylko kolorowych.—Czy dozwala sic więźniom wchodzić im spacer?
—Dobrze im jesl i bez spacerów.
—Czyż nigdy nie wypuszczany ich na dziedziniec?
—Dardzo rzadko. On; są zdrowi, nawet siedząc w więzieniu
—Proszę otworzyć jakie kolwick więzienie.
—Chociaż wszialbie, jeżeli panu się podoba.
„Klucz zasztukal wewnątrz zamku,orzwi zaskrzypiały i otworzyły dę, Zobaczyłem ciasny, z gołemi Biurami pokoik, słabo oświetlony wązkikm oknem, zrobioncm pod samym sufitem. Miednica, dzbanek, stół i łóżko, oto wszystkie sprzęty. Na łóżku siedział staruszek, lat sześćdziesiąt mający, i czytał. Spojrzał na nas z nieukontenlowaniem i znowu utkwił oczy w książce. Kiedy wysunęliśmy ze drzwi swoje głowy, zamek znowu sztuknął, i dozorca v ięzienin powiedział do mnie: „Człowiek ten zamordował zonę i zapewne będzie powieszony.”—A jak dawno jest tułaj?
—Blizko nresiąca.
—Kiedy go powiesz;}?
—Jeszcze za miesiąc.
—I przez ten cały czas, mc wychodząc, musi siedzieć w wiezieniu?
—Gdzież i po co ma wychodzić?
—W Anglii, nawet skazanym na śmierć przestępcom dozwala się mieć niejaki ruch co dzień, w pewnym czasie.
—Mm !
„To mm dozorca z taką obojętnością wymó- wtł, jakby była mowa o nic mcznaczącej rzeczy. Byt zimnym, jak posąg, i bawił się kluczami, które miał w swoim ręku
,AVe drzwiach kazamalów tego kurytarza porobione są małe otwory. Wniektói jcb uważałem twarze kobiet. Inni więźniowie spiesznie rzucali się do drzv,i, usłyszawszy nasze krok.; inni znów chowali się, jakby- ze wstydu lub wyrzutów sumienia—A to dziecko jakim sposobem tu trafiło? Zapalałem, spostrzegłszy chłopczyka mającego dziesięć lub dwanaście lat.
—Jest to syn tego uirego, którego pan dopiero widziałeś, odpowiadał dozorca. Świadczy przeciwko ojcu; j, go trzymają tutaj tylko dla bezpieczeństwa, aż ojciec będzie powieszony.
„Okropnie! Syn świadczy przeciwko ojcu!.. A jednakowe/, tak byt’ powinno według zasad sprawiedliwości.
—Proszę pana powiedzieć mi, dla czego to w i ę zianie nazwano Grobtthii.
—No i cóż? nazwa jest dobra.
—Wiem, że dobra; lecz dla czego nadano go temu wiezieniu?
—Powiadają, że od czasu jak je zbudowano, zdarzyło się tutaj kilka morderstw.
„Weszliśmy na dziedziniec w ięzienia i trafiliśmy na trafienie aiiercią icdnego przestępcy. Podług prawa Stanów /jednoczonycli, muszą przy tein znajdować się tylko sędziowie, przysięgli i pewna liczba ob\ w atoli. Obcym wi-dzom znajdować się tutaj nie dozwalają. Ścięcie zarażonego członka wcielę towarzystwa lianowi tajemnicę, przystępni} dla samych tyl- ko poświęconych. Mury Grolóiu ukrywają ją przed innymi ludźmi, jakby całun, rozpostarty między .ycicm a śmiercią, między cnotą a występkiem, nien oznaczonym palcem sprawiedliwości, i ty mże samym występkiem, który odkryto w udowodnioiiem przewinieniu.
„Odwróćmy się jak najspieszniej od tćj sceny i znowu pójdźmy na wrzaskliwe Nju-iork- skie ulice !
„Oto znowu Ilrodwe! Też same ustrojone damy idą tam i sam, parami i pojedynczo ; ten że sam jasno-niebieski parasolil* miga przed n.iszeir.: oczami, chociaż całą godzinę lub więcej użykśmy na obejrzenie, domu więzienia. Przejdźmy przez ulicę. Tylko dawajcie baczność, strzeżcie się świń! Czy uważacie, oto tam dwa grube wieprze leżą za powozem , póltuzina zaś innych zawócila na róg ulicy?... A oto i samotna Świnia: patrzajeic, z jaka pokorą przedziera się między powozami i prze-
chodząccmi! Ma jedno ucho, drugie oberwały psy w zaciętej walce na placu, gdzie okazała nadzwyczajne męstwo. Szanowna ta swiiiia postępuje zupełni*; jak przystoi na dorzecznego człowieka, z liczby tych, co to b ją tak nazywa- nem traklyerskiem życiem Co rano, w pewnej | godzinie, wychodzi z domu, wędruje pó mieście, je co się trafi , a w wieczór akkuralnie staje przed bramą swego domu Ma mnogie znajomości między świniami podobnogoż rodzaju. Jest niedbałą, leniwą, wysoko Accni swoje niepodległość i nienawidzi wszelk przymus. Jest to prawdziwa republikausł a świnią, która zawsze robi, co się jej podoba, i jak z równą obchodzi się z każdą inną świ- nią: nie zniża się przed wyższeini i nie gardzi niższemu. Prócz tego jest ona wielkim filozofem: zawsze chodzi powoli, zwiesiwszy głowę i zamyśliwszy się, chyba tylko psy napędzą ją, i wtedy przyspiesza 1 rokowa
„Lecz czytelnik może dziwi sic, dlą czego tak w iele mówię o : winiuch. Oto dla t^go, że w Njn-Jorku jfcSt ich takie mnóstwo, jakiego
nigdzie niew idzialcm. Nikt ich nie rusza; spokojnie chodzą sobie po mieście przez cały dzień, za to w wieczór każda powraca do swego mieszkania.
„Ale oto, już wieczór! Domy i sklepy Oj\\ .econe: patrząc na długą perspektyw ę j a- zowyeh łatarm, można myśleć, że sic idzie Uksfordską ulicą lub Pikadiili w Londynie. Jedna tyllfij rzecz wam przypomina, że nic jesteście wr Europie : jest to nodzwyi zajna spo- kojność. Lecz skąd ta spokojność? czyż tu niema żadnych publicznych zabaw? O, nic! i owszem. Lecz tu bawią się nic po europej- sl u. Damy przepędzają wieczory w gabinetach do czytania, gdzie się zbierają trzy razy na ty Izień; mężczyźni zaś siedzą w sklepach, kantorach i 1 ladach. Proszę no spojrzeć do tego kantoru: pclniutcńhi! A czy słyszycie sztu- kauie młotka, którym rąbią tam cukier? Czy słyszycie bulkotame płynu, który przelewają z jednego naczynia do drugiego?.... Czy podobna obejść się bez zabaw publicznych! Cztż ci panowie, z k ipeluszami na głowach, z syga-rem w gębie i ze szklankami ponczu \v rękii, nie bawiij sic najpubliczniejszjm sposobem? A te niezliczone gazety, ogłoszenia, prejsku- ranty, których gromady noszą po ulicach i \vy- ryWają jeden drugiemu z rak, czyż to nie są zabawy?... No, i cóż to tal iego?...
„Kzecz godna uwagi, że w Nm-Jorku, ani w dzień, ani w nocy, nie widać żebraków, lecz za to mnóstwo złodziejów. Ngdza, ubóstwo i występek mieszkają tu w oddzielnym cyrkule. Ciosna uliczka, obstawiona nizkiemi dumkami, które zatopione są w błocie i wszelki 'j nieczystości, stanowi ich metropolie. Tam jest gniazdo wszystkich ludzkich chorób duszy ciała; usłyszycie tain ochrzypłe głosy, zobaczycie blade i zeszpecone twarze, zgarbione postawy, złamane ręce i nogi. Zepsucie zawczasu doprowadziło do zniszczenia domy tćj części miasta; wszystkie pochyliły sig wprawro lub wr lewo, wszystkie mają okna z pollu.zo- nemi szybumi, drzwi zaledwie sic Ir ze mają na obcrwainch zawiasach. Tu zamieszkuje większa cześć świń, o których dopiero mówiłem :miejsce to należy do nich podług prawa. Prawie w każdym domu garkuelinia lub szpik , na szddaCh między beczkom1 i butelkami wymalowane są portrety Waszyngtona i orla amerykańskiego, niektórzy, z uszanowania ku majtkom , czysto odwiedzającym te śaopy, wystawiają różno morskie wyobrażenia: zobaczysz tu twarze pirata Pol-Dżonza, Czarnookiej Zuzanny , a (diok znowu Waszyngtona.
„Lecz cóż to za plac, do którego prowadzi nas tak brzydka uliczka? Plac ten ob tawiony jest jaliainiś plugawemi chatami, do niektórych nie ■ laezej można wejść, jak przy Owiwszy dr diinkę. Z iirzcmy Jo jednćj z nii Ii. Co to jest, za turni obalonemi schodami i za temi nachdoncmi drzwiami? Weszliśmy. Widzimy pokój, w pokoju kawałek lojow :'j świeży, łóżko, na lożku siedzi człowiek; łokcie jego są oparli na kolanach, głowa zaś spuszczona na ręce.—„Łosię dzi je z tym człowiekiem?" zapytałem mego przew odni! a.—„On ma gorączkę”, odpowiada len z StofazBą obojętnością. Osobliwe przywidzenie mieszkać w tak smro- dnym, zimn\m wilgotnym pokoju, w gorączce.'... Lecz to jest żebrak
„Pójdźmy do innej izby, obok tej, w której dopicrośmy byli. O! tu przedstawia się nam wcale luno widowisk*)! tutaj hałas, pieśru, wesołość!... Tutaj szumna zabawa!... Przed rozpalonym kurninkiem siedzi kilki osób w granatów cli kurtkach i lakierowanych kapeluszach, z królkicmi cybuchami i sygarami. Są także i damy: one nie cisną się do jednej gromadki, lecz stoją, siedzą, chodzą, rozmawiają, Śmieja sig, razem z mężczyznami.— Mój przewodnik mówi, że to jest—bal.—„Ej, gospodyni!" wola, i przed nami Uaje gruba kobieta, z Mulatek, z bhszczącemi oczami, w różnokolorowej chustce na głowic. Kazcm z nią i gospodarz, laki/ sam lilul jak ona, w granatowej koszuli majtka , w czerwonym zlekka zawiązanym halszluchu, i ze zloHm łańcuszkiem przy zegarku. „Co pan rozkaże?... co pan życzy?... Tańce?... Natychmiast!... Muzykę?... Do usług pański li!"„Dwoili (>■ moloiiydi wuluozów siodżąc na wzniesieniu, iuu-.(r;ij;iią swojo inslrumonta i za chwile wszrzuiają przeraźliwy wrzask: jeden rznie na swojej dudce,drogi z całej mocy uderza W bfełien , obwieszony miedzianem": dzi onkami. Na Środek pokoju wylatują (rzy lub cztery parę lanee-rzów. Między nicir.i dwie. młodo nmlaiki zczaniemi oczami, z których sypię sig iskry# płowy ich są ubrnnS lak samo, jak gospodyni logo wesołego zakładu. Zaczynają sit tańce. Każdy kawaler staje naprzeciwko swój daim; kilk » nimiil schodzi na tein, że patrzą sio jeden na drugiego, nie robiąc żadnego poruszenia. Muzyka gra powoli, widzowie stoją, patrzą, milczą. Nakoniec jeden z taneczników d ljr. znak muzykantom, i w tejże chwili Arzypek zaczuia szaleć, vydobywa z swego inslrumen- lu poprzednie dźwięl i, uderza po nim ■mrozkiem, rwie na nim Struny, a jego współzawodnik jeszcze mocniej uderza W bęben. Na scenie ukazuje się bohater togo widowiska; szybkim skokiem dostaje si§ na ■wódek poknpi i zaczwia \yykvtfwiae sic, przyklaskiwać palca-
mi, kręci i macha rękami, okropnie wywraca oczy, v ,kręcą 1 olana, podnosi się na palcach, skaczo na piętach, na prawej nodze, na lewej nodze, na obydwóch nogach... Inni taneczno \ i wszyscy widzowie sTpi| mn pochwah , śmieją się, krzyczą, klaskaj,; w ręce, i wpośród tego tri umfn, bohater nagle wskakuje na kawkę i krzyczy, aby jak najprędzej dano mn czćm sjdnkać gardło.
„"Narwawszy się z tego odmętu, za kill a Chwil znaleźliśmy się znowu przi d więzieniem njii-jorkski' iii, gdzie także mieści się jioli, ya. 1'ójd/nw i zobaczmy, co za policja wTNjn- Jorku.
„ Jak to! czy podolma, ahy te ciemni' nory slnż.yfj za mieszkanie tym ludziom, którzy przewini i tylko w tern, że nie wypełnili jakiegokolwiek polii i inego jiostanow nada? Cza podobna aby w tych ciasnych piwnicach, napel- niunuli zmrokiem smrodem, trzymano kobiety , które dopięto co zatrzymane, ttlct.i rych wina nie jest jeszcze udowodnioną? — y,Patrz > «ti'óżn: co‘się dzieje z la mi i ięszcześliwemi
utrzymuj es z klucze od .cli \. .ęzienia , a czv wiesz, że do nich ścieka podzii niiicmi kanałami nieczystość z całego mnisia?”... O! ma sii rozumieć, on o tem nio wie. Co rau do tego? Powierzono mu dwadzieścia pięć osób , mężczyzn i kobiet, i on zaledwie ma czas spo- .Arzcdz, że v liczbie ostatnich są i ładne. Lecz ciągng dalej moje wypftjwuaiti:
—Czyż arcszUuic: pozostaje tu na cała noc?
—Na całą noc, mister. V, Sadzają ich lulaj, jak tyIko zatrzymują, co zwykle zdarza się w wieczór, i siedzą tu aż do rana, ponieważ sędzia policyjny roztrząsa sprawy dopiero zrana.
—Lecz jeżeli kto zadusi się i umrze w tym przeciągu czasu?
—No i cóż! połowę zjedzą myszy, drugą wyrzucimy.
Odwróciłem sie j pośpieszyłem, aby wjjśdż. ztamtąd. Lecz cóż znaczy ten odgłos dzw onu, ten turkot kół, ten daleki hałas?... Pożar!,.. A ta łuna z drugiej strony? Także pożar!... A te czarne i niekształtne mury?... Resztki po-żaru, który był tu wczoraj!... Polny a utrzymuje, że niby v Njii-Jorł.u zawiązała sm banda złodziejów, którzy podpalają, a/j by obdzierać, korzystając z zainięSz min. Nic wiem, czv praw domówi policy a, lecz to pewna, że w czo— r.ijby! pożar, dziś dwa, u jutro zapewne nie mniej będzie.
W gjrz&ągii dnia, który spędziłem w !,|ii- Jorku, obejrzałem wszy stkie tamtejsze publiczne zakład , i z pi zy krośeią muszę w ,znue, że nie zaspokoił, moich oczekiwań.”
I lladeltiu, dokąd z Njii-Jorku prz\jeżdżają koleją żelazną w pięć łub sześć godzin, zdawała się być p. Dikkins dtwy ' prowincyonalnem miastem. Zresztą, wylmdowaną jwt kszlałl- nie i pięknie. Jtządowc więzienie, nazywane EasU-rn 1'mii.auiary, urządzone podług sysle- inatu, przejętego w samym tylko Stanie Pen- silwanii: więźniowie mieszkają tu pojedynczo i żądny eh stosunków ze sobą nie maj i. 1*.JDfkłrias z lego powodu opowiada następną anegdotę:
„W czasie jednego z pe.rvodvcz:nycli .zebrań inspektorów więzienia Jtasleni Pcnitcnlkmj, jakiś łilndolfkki rzemieślnik ukazuje się w sali posiedzieli i usilnie prosi, aby wsadzono go do pojedj ńczego więzienia. Na pytanie, sk.pl przeszła jnu do głowy tal.a dziwaczna pro.jba, odpowiadał, żc ma niepohamowaną pociąg do pijaństwa, przepija wszjslko co zarabia, dla tego żyje w nędzy , i że zastanaw iając się na tein,jakie unikną'1 takiego nieszczęścia, nic. lc- pszugo nie wynalazł nad wiezienie, w klórein nie będzie miał sposobni, >ci upijać się. Inspektorowie odpowiedzieli, żc więdenie urządzone jest dla przestępców , podlegających wyrokom prawa, nie zaś dla ludzi, którym przychodzą do głowy takie fantazje, dali rzemiosl- nikov i nauczkę, aby na drugi raz hjł wstrzc- mięźliw szj m , i wyprowadzili go precz z sali. Lecz pijak po niejakim czasu znowu przj:che- dzi, codzicii więcej nalegając, ińdij mu zrobiono wielka laskę i zamknięto godokazamatu.
8*\> tedj inspektorowie uznali za rzecz potrzebną zrobić narady, i jeden'z nich powiedział: „Jeżeli nie wykonamy prośby lego człowieka, w sann'] rzeczą może Łydzie pil do ostatniego grosza. Zamknijmy go. Spodziewam siy, że sam w'.rólce zacznie prosić o wolność.” Jsaiiisano protokół, że takiej a laku j daty i roku, t iki ataki, wsadzony został do wiezienia na wlasmj swoję prośby, z prawem wyjścia z. niego kiedy mu siy podoba, i wszystko to objaśniano rzemieślnikowi, uprzedzając go, że w razie, gdy' będzie życzył sobimw\jść z, wiyzienia, powinien tylko powiedzieć o tern dozom , a natychmiast go- wypuszczo, lecz raz wyszedł- sz\ z więzienia, już nigdy znowu przyjętym nie będzie, llzenuesliiik mzko się ukłonił i poszedł (io w iezienia.
„Dwa lata w\siedział w więzieniu, nie okazując najmniejszej chęci odzyskania wolności, z pokorą wypełniając wielkie przyjęte pOSlti- nov, ienia, am na moment nie wychodząc z swej komórki i pilnie robiąc batY.N&konipC siedzące żyi ie, pozbawione wszedkiego ruchu, cokol-w i di zaszkodziło jego zdrowiu. Doktór kazał lnu spartCKWUÓ. "Więzień poszedł do ogrodu. Trafiło się, ‘/.Q nn len czas furtka, wychodząca " pole, była otwarła. Jak tylko, rzemieślnik to spostrzegł, w jego duszy obudzi! się mimowolny iristynkt wiania: oddalił się od warty, rzucił z sii hic suknie więźnia i zemknnl
Z Filadelfii p. DikLins statkiem ml. 1 się do Y,'asz\ngtonu, miejsca pobytu prezydenta Stanów Zjednoczony cli i metropolii amerykańskich amatorów do przeżuwania tytoniu. Brzydki zwyczaj trzymania w ustach zwiniętego listka tytoniu upowszechniony jest po cuhyj Północnej tmeryee. W domu , w miejscadi publiczni cli, i w szędzie, wszyscy przeżuwają i ssą t|tuu. W trybunał ich, w czasie odliy wania sądu, sędzia ma przj sobie cwoją osobną spluwaczkę, sjiitloou, przysięgli swoją, świadkowie swoją, a obwiniony także Swoją. W szpitalach, dla studentów zaprow udzone Są spluwaczki, aby nie plamili murów i podłogi. \Y gmachach publicznych odwiedzający zaw sze są proszeni spin - wae, gdzie sięnależi, mie zas na marmurowepoJ ita\vy kolumn. Zresztą, skoro tak obrzydliwy zwyczaj jerżsię upowszecimit, taLic środki dla ulrz\mania czystości—są niezbędne.
Waszyngton — miasto dopiero powstając-e. Ma ulice długości blizku póltory wiorsty, i więcej, lecz na treli u licach niema domów •są publiczne gmachy, lecz fcritk publiczności; są pomniki, przeznaczone dla ozdoby miejskich pleców, lecz niema placów, które nnją być ozdobione tymi pomnikami. Waszyngton niema swego handlu, ludność jego składa się tylko z członków rządni kupców,doslar zającub im żywność. Zly klimat odejmuje chęć osiedlana się lulaj.
„Chód iłem piawie codzień do obydwó&h
izfc, Uopólri mieszkałem w liłaszyiJ^ldfnts mówi p. Jdkkins. Pierw szy raz, kiedym przyszedł do i: by reprezentantów,rozprawiano oprawach prozy (lentu, lecz nie nie było rozlrz.ąśniętćm. I)iug'ą rażą, członek, który miał mowę, nagle był Walizy many powszerluiim śmieciu m i sam rozśmial eę razem i inrieim słuchaczami. Zre- azlą lakie przeszkody rzadko się zdarzają; za-*\?fCz;ij słuchacze siedzą i milczą, PrawrWj tułaj wlęctjf ])'\\ a dizharmom . aniżeli w Anglii, i amerykańscy deputowani mają zv yczaj tłumaczenia si$ z sobą tonem, nieprzyjętym w dobrych towarzystwach; lecz, z drugiej strony, nie zobaczycie tu i tego rubasznego obejściu się*) odznaczającego n.ektónch angielskich deputowanych, którzy do parlamentu Królestwa Połączonego przyszli prosto z obory’ lub stajni. Nc.juży waiisza forma tutejszych mów, zdaje sic, zależy na tum, aby przewracać i wywracać na tysiące różnych sposobów jedne * tąż samą myśl; zwyczajne zaś pytani", które daje. sip słyszeć po każdem posiedzeniu, jest nie „Co on p jwiedziulf’, lecz „jak długo mówił?” Trzeba jednak wyznać, że gadatliwość posiedzeń reprezentaiicyjnych ma powodzenie nie w raniej tylko Ameryce.
„Sena1 -jest to zgromadzenie osób, zasługujących na wszelki szacunek, i sprawy odbywają sip w mm z przyzwoitą powagą i porządkiem. OL\duie izby pi z\ozdobiono są bardzo dobrze; lecz niecblui: two, przyzwyczajenie doprzeżuwania tytoniu, ironiczna pogarda przy# zwoitośu, doprowadziły to ozdoby do takiego stanu, żo przy!:ro > brzydko na nich patrzeć. Posadzka okryta kobiercami: lecz, mój Boże, cóż sio zrobdo z tych kobierców!”—lladzę każdemu cudzoziemcowi, jeżeli co upuść, na ziemię w senaue amerykańskim, choćby nawet woreczek z picnięd/ami, niech nie podnosi go wcale.
„Nie mniej jest rzeczy osobliwi} spotkać tu honorowych członLów z twarzami spuclmiętc- mi. Tylko proszę nie myśleć, żc twarze te w samej rzeczy spuchły: policzki prawodawców /.deja się być nabrziaialemi jedynie dla tego, że za obiema leży ogromny zwitek tytoniu. Niektórzy z honorowych członków, w czasie posiedzenia, bez żadnej ceremonii kład;} sobie nogi na pulpicie, który stoi przed nimi, obcinaj,} scyzorykiem zwitek tyloniu, a gdy bywa gotowy, spluwają dawniejszy zwkek, w jego zaś miejsce kładą w usta po wy.
„Dom preit(lenta, zewnątrz i wewnątrz, więcej podobny jest do klubu londyńskiego,aniżeli do jakiegokolwiek innego gmaclm. Naokoło ogród, lecz drzewa jeszcze się nie rozrosły i nie dają cienia: widok nieosoldiwy.
„Oglądałem dom ten nazajutrz po przybyciu do Waszyngtonu. Urzędnik, który mnię odprowadzał, był tak dobry, że podjął się w\jednać mi posłuchanie u prezydenta.
„Weszliśmy do pięknej sieni, zadzwoniliśmy dwa lub trzy razy, i nikogo nic doczekawszy się, przymuszeni byliśmy udać się do pokojów, za przykładem kilku innycb dżcntlmenów, którzy wchodzili tam bez ceremonii, nie zdejmując kapoluszów i wsunąwszy ręce do kieszeni. liazom z niektóremi z tycli panów były dumy, które oni zaprowadzili do ogrodu; inni, wszedłszy do pokoju, rozciągnęli się po krzesłach i kanapach, inni znów, z ironiczną pogardą wszystkiego co ich otaczało, ziewali, roztwie- rnjąe. gęhę aż do uszów. Większa część zaam- harasownna była tem,aby okazać swoje powagę, wystawić, że niby przyszli tutaj lak, bez żadnego interesu, i nie mają żadnej potrzeby n prezydenta, niektórzy zaś z największą uwagąspoglądali na meble i ozdoby, jakby mając zamiar przekonać się, czy prczyduit me sprzedał czego z tych rzeczy , które dal nm rząd tylko w po; iadame dotywolne. Trzeba wiedzieć, że prezydent lubionym nie bvł.
„Spojrzawszy na to wszystko, weszli,uny po schodach do drugiego pokoju, gdzie kilka osób czekało posłuchania. Przewodnik mój dał znak Gznniemu służącemu, w bardzo zwyczajni m ubraniu. Ten kiwnął głową i poszedł meldować.
„Oczekując n,i jego powrót, zajrzeliśmy do następnego pokoju Otoczony jest solami, |,rzed klórcmi stoją drewniane niemalowane pulpit', na pulpitach rozłożone są stosy gazet; na Sofach siedzą ludzie rozmaitego kształtu i stanu; i wszyscy pilnie czytają. Trzeba jednak wyznać, że pokój ten bardzo nietrafnie obrano za cz\teinie: w sąsiedztwie z pokojom , gdzie przejmują się wizyty, igdzie panuje bezustanny! bała*, podobny jest raczej do przedpokoju jakiego trybunału, lub jadalnego pokoju doktora, zrana, kiedy prze jmuje w domu chorych.,\Vsz' tUich oczeJtującj di posłuchania 1 >>!o dwadzieścia lub jn^'Lii;iścio osób. Jeden z nieb wysoki, z (Uugiemi włosami, opalony słońcem, rodem z prowincji zachodnich, trzymał na kolanach kapelusz popielatego koloru, <o miedzy notami ogromny parasol. Siedział prosto jak laska i zachmurzony patrzał na kobierzec, poruszał ustami; zapewne wystawiał sobie w myśli, że widzi przed sobą prezydenta, i powtarzał to, eo mu miał powiedzieć, lłrugi, dzierżawca % Kentukki wysoki prawie na sążeń, z kapeluszom na głowie, i założywszy w tył ryeo pod lalily frak.i, stał opai Iszy się ramieniem o mur i s/.lukał obcasem o podłogę, jak by w tej myśli, że przez to skrada stracony czas. Trzeci, z podługowalą twarzą, świecą- eemi oczami, z głową gładko ostrzyżoną i z podbródkiem zsiwiabm od tępej brzytwv, ssfd gałko swojej grubej laski i czasami zupełnie brał ją do ust, zapewni! przez ciekawość, czy się lam wygodnie zmieści. Czw.uty tylko sapał, piąty tylko spluwał. Zresztą to osi ilu zatrudnienie podzielali także wszystkie inne
i)obecne tu dzcntlmeny; z nadzwyczajną gorliwością liopiiy wali się w tym zawodzie i tak byli iasknwi na kobierce prezydenta,, że, jak wnioskuje, służące, należące do służby prezydenta, powinny były pobierać ogromną pensyą łub „wynagrodzenie” rompensalion, jak nazywają Amerykanie. 1
..Negr, który chodził meldować, powrócił i zaprowadził nas do małego gabinetu, gdzie przy-Im rku, okryłam papierami, siedział prezydent. Zdawał mi się być człon iekicm obarczonym ci v arem interesów do niego należących. Trzeba wiedzieć, żc sic mu me udało 7} skuć dla siebie publiczną opinią : z nil im nie by 1 w zgodzie. Jednak wyraz jego tnarzy był łagodne i bardzo przyjemny, rozmowa niewymuszona, obejście się uprzejme i szlachetne. Mysie, że pomimo swojego trudnego położenia, potroili uirzyiiiąć swoją powagę i prowadził inlerosa bardzo dobrze.
„Iłędąc uprzedzony, że rozsądna etykieta Stanów Zjednoczony (di dozwala cudzoziemcowi, który przyjechał nicuadługo, usunąć się,— (.TV —
bez iibli/cni i prawidłom grzeczności, od obief- du u pi czulenia, odwiedził, m go jeszcze raz w wieczór. Do tego da)o mi powod jedno z licznych zgromadzeń, które bywają n niego wofi wyznaczone, v ieczorem, od dziewiąte, do dv> mnisiej godziny; zebrania te nazywają się dosyć nieodpowiednie „Lecees" Wyjściami „Ja z żoną przyjecdialem przed dziesiątą.
V
>
11
dziedzińcu mnóstwo by ło ludzi i powozów, i ile mogłem uważać,
wieli rozmieszczeniu nie zachowywano wielkiego porządku. Policji mc
było. Nikt nie spieszył, aby wstrzymywać swawolne konie psujące
chomąta; owszem każdy sobie maclml laską przed ich oczami i
zaczepiał po głowach ldizko stojących ludzi. — Służący
zachowywali się, jak kfcl chciał. Nikogo nie potrącano w plecy,
lub wbrzuch, nie chwytano za kark i nie ciągnięto do ratusza, jak
to robią u nas w Anglii. Jednał wszystko szło porządnie. Nh.sz
powóz swoją koleją zajechał przed ganek, nie zacze- l'1
za żadną mną karelę, nikogo’ nie uderzył, i weszliśmy
spokojnie, bez najmniejszej prze-IGO
Szkodj, jakby nas odprowadzała cala JpXiClv.ii— ska polieya.
,,1’uk >je na dole b] ly oświceonej»a w sieni znajdowała się wojskowa w aria : /oliderze grilli w kart}. W b av, ialiwm ppkóju, wpośród kilku osób z gości,siedzi d prezwlenl ze swoją pasiófjjicą, która zasteojje mu miejsce - gosjio- d} ni: jest to zajmująca, powabna i dobrze wychowana panienka. Tudzież stał jakiś pan,któ- ry, jak mi się zdawało, pełnił obowiązki mi— stiza ceremonii. Imnch urzędników nie widz1 dem, zreszlą pie byli potrzebni.
,.Drugi pokój bawialny, większy od tego, o którMii mówiłem, napełniony lał gościan i. Towarza two, mówiąc po europejsku, niemożna by 1 o nazwać dolmanom: tutaj cisnęli się ludzie wszelkiego rodzaju, a ubiory ieh nie odznaczi ^ się świetnością, niektóre nawet liyly dosyć dziwaczne. Lete porządku i przyzwoitości nic nie psuło, i każdy, nawet w sieni, gdzie puszczano wszystwieli bez różnicy, zdaw [o się, czul, że jest izłonkiein pr \zwm- tego towarz'stw a, że obow iązany jest w yka-zań Swoją obywalL-lskij poyvngę i za< liowj waś jig, jąk przystoi nu okyyiecoucgo człowieka.
Na dfćkgi luli trzeci ttziea po tytli w ieczorze, p. Dikkirus udał się do Wirginii, statkiem, po rzece Prtl mu alf. Statek zwykle podnosi kotwicę do nocy, i podróżni, zebrawszy sie w wieczór, w oczekiwaniu odjazdu kład;} się spici I\ Dikkins poszedł za ogólnym przykładem.
„Kiedym się obudził. mówi p bikkins, ubrałem się i poszedłem na pokład, —już byli nny w drodze. Stonce wspaniale wznosiło się na błękitne sklepieni i niebios. Minęliśmy górę Wornon , wsławioną Waszyngtona mogiłą. Rzeka jest szeroka i bystra; brzegi malo-v wliczę. Dzień coraz więcej ukażą w at się ,w całym swoim Idusku i nakoniec zrobiło się gorąco.
„Około dziesiątej zawinęliśmy doPolomak-
skiej Przystani, Polumac Cred, skąd trzeba
i)*Iwlo jooline stal-ni ładem. .li st to riujlioka- wsz* ć*ęść podróży. Na brzegu stało siedem tełuśriskioli karot, jodtlS juz ztfpftlnie gotowe, inne jeszcze niagOtOwef j. dna z ezarnerni woźnicami, inno z biali .ni. Do ke/d-yj karot' luli i acz.ej w agonu zajuzęgają czlery konie; konie te, zaprzężone i niozaprzężone, tu znajdowały się. Podróżnych wypuszczono z<‘ statku i rozmieszczono w powozach, tlumoki rzucono do osobnego ogromnego wagonu. Konie rżały i rzucały dę z. niecierpliw ości; czarni woźnicy wydawali ganili mjakieś osobliwe dźwięki, podobno do krzyku małp; biali podawali glos jeden drugiemu: taki tu już zwyczaj, ażeby przy każdej sprawie jak najwięcej było krzyków i bal isu. Co się lyczc karot luli wagonów, nie miały nic szczególnego: wszystkie okryte były suchcnii kawałkami Idola,—dowód, że od czasu, jak zrobione, mii razu nie były wymył#! na każdej zas karecie umieszczony był numer.
„Ponieważ nasz tlumok był oznaezoin nu- merein jiierwszym, więc nas wsadzono do wagonu pod nurem 1 —Nie mało lwio ki kło-połów. Wypadło drapać się ni wysokos 1 z półtora loloiii, .» schodów niema. Niektóry woźnicy mają w zapasie Krzesełka, lecz jeżeli przy jakim wagonie krzesełka nia znaj luje się, tim damy muszQ postępować,'jak umieją, podług swojego wi.lziim: ię, pokładając całą nadzieję w lasce losu. W oznic.ą naszego wagonu był Negr, najczarniejszy z Negrów. Ubranie jogo skladalósię z grubej pieprzowego koloru kartki, takich żo samych spodm zabrudzonych i podartych, szczególniej na kolanach, z zielonych pończoch i ogromnych niewysma- rowanycli trzewików ? nadzwyczaj wy sokiem! przodkami. Na rekach nu a-l rękawiczki, jednę welin,mą, drugą skórzaną; głowa okryta ni- ?,kim czarnym kapeluszem z szerokiemi skrzydłami; zaś narzędzie, którem popędzał konie, slladalo się z hieza, nadłamanego na połowie i związanego grnh,m szpagatem.
„Pierwsza nula drogi, po części po mo- stkftclif złożonych z cienkich desek, które chwieją się położone końcami na belkach, po cz.ęśei wprosi przez koryto rzeki, której dnoniekiedy tak jest nierówne, żc konie co chwila wpadają do jamy lub więzflfi w glinie, no kilka sel und znikając z oczu. Zresztą przyjechaliśmy szczęśliwie. Dalej droga idzie już to przez bagna, już to przez mole przestrzenie' lądu, o1 ryle piaskiem i żwirem. Nfikoni^c ukazało się przed nami niebezpieczne miejscu. Czarny woźnica wytrzyszc/wł oczy, wywrócił usta, i niby chciał powiedzieć: „No, zdaje mi się, żc dzi będziemy tu siedzieli!" zwinął cugle, naciągnął je i podciął konie. Kareta ruszyła. Błoto ogarnęło ją ze wszystkich stron; kola prawie nie mogą obracać się; powóz schyla się na bok; woda już sięga okien; krok, drugi... nakoniec stanęły: konie nie mogą postępować, więzną, kareta także; inne sześć karet także więzną, i dwauzieścia cztery konie więzną razem z karetami, zaś podróżni piszczą, przeklinają i nie wiedzą coj czynić ze strachu.
— No! wola nasz woźnica na swoje konie.
Konic ani rusz. Przekleństwo i piski niej
ustają.
— No! Negr powtarzaKonie.; porwały się i obryzgały go błotem- O, mój Boże! mówi jeden dżentlmen, wysunąwszy głowę z okna, lecz błoto obryzgało go tak samo, jak Ne^ra, i natychmiast schował sjf,
—No! no! no! krzyczy Negr.
Konie natężyły wszystkie swoje piły, pociągnęły powóz i zaledwie v,-\dobyły go na brzeg. V, oźnica ]ir,.ez ten cały czas krzyczał i rzucał się jak wściekły. Lecz tylko co zmordowane konie zaczęły postępować w górę, zupełnie zabrakło im sił: nie mogły więcej zrobić a 111 kroku, nie mogły nawet utrzymać karety, zaczęły cofać się, i powóz n-r 1 potoczył się w tył na powóz n-r 2, powóz n-r 2 na n-r ił, i lakim sposobem aż do MÓdmego, potem znowu pogrążeni byliśmy w błocie.
—No! znowu wolał nasz meszcześliwy Negr.
Konie ruszyły, lecz zrobiło się jjszcze gorzej: kareta cokolwiek się opuściła i uwięzia głębiej j ik w przody.
—ISo! woła Negr.
Konie stoją.—No, no! wola znowu.
—Ani rusz!... Oczy naszego Negra tak wy- tę/jly sic, że się zdawało, iż chciały w J skoczyć z pudelka.
Zebrawszy ostatnie siły, konie ruszył naprzód, i na lun raz znowu wulobyhby karcie, lecz zmeczone i nie w stanie będąc dzi dać swobodnie, zawróciły cokolwiel. na bok i rzuciły nas do innej głebołiej kałuży stojącej wodj. Podróżni krzyczą, woda wlewa sic do karety; woźnica wścieka sic i skacze na koźle... Nu szczc-ście udało nam sic przecie wejść z togo położenia? **
„Taką drogą jechali imy prawie trzy godziny i zrobiliśmy nie wiecuj juk dziesięć mil; nic połamali imy kości, lecz zarażeni nic możemy powiedzieć, abyśmy je w całości zachowali.
„Ten osobli uszy sposób jazdy kończy sip W Frcdcrikslmrgu, skąd aż do samegoKiozmon- da idzie kolej iclazna. Miejsca, pi zftz ł tórc przechodzi, niegt s były nadzwyczaj urodzajne; lecz systcmal niewolnictwa, letórj u icjsco- wyin właścicielom gruntów dozwala zbieraćwielką ilość chicha za pośrednictwem samego tyj ko powiększenia robót, bez wa datków na polepszenie gruntu, doprowadził tutejsze pom do takiego stanu, żc teraz nic są obfitsze od ste]ui nfnkaósl iogo.
„■\\ ogóle zrobiono uwagę, żc w tych pro- wincyach Stanów Zjednoczonych, gdzie istniej je niewolnictwo, kraj zawsze przedstawia widok upadku i zaniedbania. Składy ż.\ta są w stanie zniszczenia; nikt nie myśli ich poprawia', dla tego też codzieh więcej a więcej obalają się; na stodołach niema dachów, wszystkie domy podr lity sie na hok. Nigdzie nie widać porządku i dobrego bytu. Nawet budowle, należące do kolei żelaznej, znajdują się w gorszym stanic, aniżeli winnych miejscach: i.slacyc nędzne, dziedzińce, na których machina zaopatruje się opalem, ohv iedzione są połamanym płotem; przy drzwiach dozorcy czołgają się brudne dz:e- c. Negrów, razem z świniami i psami; bydło robocze chude; ludzie W najnędzniejszym ste
nie.,,0 siódiiK-j godzinie w Wieczór przyjechaliśmy do Kiezmonda i zatrzyinaliśim się przed hotelem, nade drży iftnii k'óre-go lnł wywms/.o- nv jaskrawo-malowani szyld, wystawiający dwóch dżentlmcnów , siedzących w szerokich l rześkich i palących sygara. Znalezl.śmy tutaj dosyć wygodni; pomieszczenie, i nic nie brakowało, co msl potrzelmem dla cudzoziemca.
„Następny ranek poświęciłem na obejrzenie miasta. Malowniczo położone jest na ośmiu wzgórzach, otoćzomeh rzeką, Hora się nazywa rzeką Dżemzn. Tej pieniący się nurt gdzie niegdzie upstrzony jest wyspami; w innych miejscach bije i lmrzy się, wdzierając się ha odłamki skał, które do jego koryta spadły. Pomimo, że lo by ło w połowie marca, pogoda była piękna, powietrze przyjemne i ciepłe, brzoskwiń!?; i magnolie rozkwitły pelnemkwieciem, ogrody i gaje, okrvte świeżą zielonością.
„Hiezmond jest miejscem, gdzie zgromadza się parlament Stanu Wirginii; Iftcz już do takiego stopnia spr; i krzyło mi się słuchanie par-lamonlarskieli ;imci \kan.d iih mow', że z haj- waę&SzOrfi upodobaniem zastąpiłem ie obepze- nii-m publicznej biblioteki, bardzo dobrze urządzonej, i |('(!ii(‘: laKryl i (Moniu, gdzip robotui- kiimi są samu Nfiffrj nioworainy. Wl-j (3jJbn cc widziałem cały akt pfzyyotowayia, zvzijąnia, prassow ania , suszenia, j)akowania i merzęlo- wania lak znakomittch ty luniowtrh zwilek do przeżuwania.
„\Y l>, 'zmondzn; .są dwa niosh przez rzeki Jeden z uicli należy do kolei żelaznej, drami, znajdująfo się w rigdznym Manie, ji• >t własnością jakieo starej ol)\watelki, mieszkającej w >ą- siedzlwie, która pobiera rlo za p> zejazd pno ten most. Przed SamyM mostem wywieszona jest tablica, nżeb WSzylCj przejeżdżający łlvli oslro/.ni i jt;< bali po\v0l«, z zTislrze/euiOrn kary pieniężn-) że ji żeli \vinov ajcn jest biały—płaci pipę dollarów, leżeli zas czarny —dostaje pięćdziesiąt rózg. •
„Chciałem z Mirzmanda udać się do Wall uno- ru statkiem przez rzekę Dżem Z,a i Zatokę (.z1, mpikską; lecz siatek wtedy bvl cokolwiek ze-
10IIP
psuty, a pocuRwai, z przyczyny reparowania jogo kommunlkacya z Baltimorc-m ustala, musiałem wrócić się do Waszyngtonu, a stąd wprosi jechać do nalumoru
„W Baltunorze znalazłem Iiolcl, najlepszy ze wszySljUctl, jakie widziałem w Stanach /.jednoczonych. Tu, po raz pierwszy pod czas mojćj podróży w Amence, ŚpaiSrn w łóżku z (irankami i nie brukowało mi wod\ do umycia.
„Stolica Stanu Marikami zdawała mi się hyc ruchliwem 1 szumnem miastem. Prowadzi rozmaity i dosyć znaczny handel, szczególnie, morzem. l)la tego nadmorska część miasta nic bardzo jest czysta; za to w wyższej części jest wiele pięknych publicznych gmachów i ulic Do licznych przedmiotów, najwięcej godnwdi uwagi, tutaj znajdujących się, należą: pomnik W aszynglona—piękna kolumna z posągiem na wierzchu, gmach kollegium lekarskiego i pomnik na pamiątkę bitwy z Anglikami blisko Północnego l’rz\ lądka. Prócz lego jest bardzodobrze urządzony dom poprawy i ogromni! wigzienie.”
IVz'epgd/iwszy dwa dni w Baltnnorze, p. DiU ins udał SfiJ do Ilarrisbiirgu, i tak lnowi dalej o swojej podróży:
„Zajechawszy do trakt) erni, Stąd powóz pocztowy udał sic fl rlfilj-zą drogg, z niecierpliwością chciałem widzieć, (izcnn pojedzimny; powozu jeszcze nie b\ło; tym czasem kazałem pizygolowac ohiad. W tej clnwli na uli., dał
sie słyszeć turkot, odgłos dzwonka i trzask! —
*
Wtocz* la Si? nasza kareta. Wyglądam oknem i widzgjaki, dz.woląg, w kształcie ogromnego czółna, ustawionego na małych kołach. Zatoczona przed drzwi Iraktyorm, długo jeszcze kołysała się i przechylała z jednej strony na drugą, jakby ją posadzoną na mieliźnie, wtedy gdy ■ iatr falko kołysze zatrzymany statek, me bgdąc w stanie ruszyć go z miejsca.
„Bądź jak bądź, o godzinie szóstej ton dziwaczne powóz, napełniony dwunastu podró- ŻJicffri i h h tłnmokami, migd/.y ktoremi mie- Ści-ł sig, jak mogli, t’i.tszy'1 w drogg i pojećhałzabierać Mim cli podróżnikoyy, którzy oczekiwali na niego w różnych hotelach. Przewidując natłok wewnątrz powozu, nsiaclł. rn razom ze stangretem, lecz i In nie znalazłem pożądanej .pokojiiości. Kier!, powoź juz. zupełnie J>y I napakowai1,, dodać jeszcze jednę 2śoh§—znaczyło usadowić j„ komu na kolanach, jeżeli nie na głowie, —jakiś gmin d/entlmen nagle zatrzymał nas z wykrzykniemem: „Czy jest miejsce?” — Konduktor nie; odpowiadał: — „Czy jest miejsce,” powtórzył nieznajomy. — „Niema! niema!” zawołali .Wszyscy podróżni, dictfc sit* pozhyć nowego towarzystwa. Le.cz gruby jegomość1 nie zyyrócil na to uwagi, a ponieważ konduktor nie mówił ani słówn, zaczął leźć do poyyozu.—„Dla mnie jal ie.Lądż miejsce, mi- yyiedzial do kondul.tora: wsiądę eliociaż. tutaj, miedzy panami,”— i usiadł miedzy nmą a stangretem, to jest, jedne pohnee „wo,ćj cicżkićj oSóhy złoży 1 na moii Ii kolanaćłi, a drugą na kolanach stangreta.
„Na szczęście, takie eicprzyj< mne sąsiedz- clyyo niedługo mmę ohciążalo: na pjejW,szćjstacji gruby jegomość pożegnał nas, i pozostałem sam. Stangreci i konie zmieniają się co stacja. JJnrdzo byłem kontcnl, że odmiana odbywała sic nieprędko: przynajmniej miałem czas cokolwiek obeschnąć po deszczu, który mnię moczył przez całą drogę, i wyprostować członki, które w przeciągu czterech godzin znajdowały się w uajniewygodniejszem, skrzy- wionem położeniu. Lecz moja nadzieja spokojnego siedzenia nie ziściła się; kiedy znowu usiadłem na koźle i chciałem wyciągnąć nogi, spotkały nową przeszkodę w jakimś na wpół twardym i na wpół miękkim przedmiocie, który wpoeiemku uważałem za Kumek. Po pięciu minutach jednak pokazało się, że 10 bjł nie Iłumok, lecz coś szczególnego: z jednego końca miało lakierowaną czapkę, z drugiego parę brudnych trzewików, a dalsza obserwacj a przekonała mnie, żc to bjł chłopiec w kurtce cie- mno-brunatnego koloru, który spokojnie i nieruchomo leżał na dnie knhryolclu, zasunąwszy ręce do kieszeni i mocno przycisnąwszy je do bokowi Stangret zarekomendował mi go, jako
IG*SWOgo dalekiego kuzyna, I lórrgo podjął się. illa pokrewieństwa, octwieŹĄ do następnej stacji.
„Widoki, które przód nami się odkrywały w i stajaj Leli dziesięciu lub dwunastu n.iłach przed ITarrisbur .cm , liardzo są piękne. Droga idzifcjprzpz wesołą dolinę, po kiorój pis nie rzekli Suskwohaima. Rzeka, z mnóstwem zielonych wisepek, była po prnWej ręce od nas, po |ewój zaś wznosili się skala, zasypana kamieniami i ocieniona lasem sosnowym. Mgła, w hsiącu fiuitaslieznych kształtach, rozjilj wali się po ' nad szorokiem zwierciadłem w od*-; zmrok wieczorny nadawał całemu obrazowi tajemniczy charakter,który powiększa? jego urok.
(Przejechaliśmy rzekę przez most prawie milę długi, zakryty ze wszystkich stron, zmierzchu i z obydwóch boków. W lej gajeryi nowego roilzaju głęboka ciemność. ]ianowala; grube belki podpierają jej dacii, przecinają się z sobą pod kątami wszi Ikiah rozwartości; przez szczelin, podłogi, głęboko pod nami,błyszczała hiskowata powierzchnia potoku. Nie mieli-śmy z sobą pochodni; ponieważ konie co chwila o coś zawadza!;,, zać powóz ledwie ruszał się, więc, patrząc na przeciwny olwór galery', w kiór m przy zmroku wieczornym zaledwie widać hyło i wiatło, my; lałem, że nie będzie miała końca. i
nWyj echaliśmy areszcie na ulice Uarrishur- gn, którego ciemne latarnio,zaledwie połyskujące w gęstej mgle, nic przyjemnego nam nie obiecywały. Konduktor wskazał nam na dom zajezdny. liy 1 szczupły i nędzny,za to jego gospodarz dobry i uprzejmy człowiek, jakiego nigdy jeszcze mc zdnmlo mi się ‘spotkać między haktvmaikami.
-
\
,1’onieważ nie nreliśniy zamiaru
pozostawać w llarrisburgu dłużej jak d i<ai japtęfmy, — więc
zrana, zaraz po śniadaniu, poszedłem oglądać miasto. Nowy dom na
więzienie, urządzony podług syslematu pojedynczego z unykania,
lecz jeszcze bez areszłanlów; pień starego drzewa, do którego
Tnd\jczvry przywiązali Harrisa, pierwszego tutejszego osadnika,
mając zamiar zamordować go, lecz potem uciekli,spostrzegłszy za
rzeką tłum Europejczyków; tłom ratuszów; i niektóre inne
przedni.oly: oto wszystko co jest godnóm uwagi w Ilarrislmr- gu, w
którym niema nic godnego widzenia.
'„Najwieca iBnię zajęło przeglądanie pisanych traktatów, które w różny cli czasach Iiyły zawarte z Indyje,zykami i zachowuj,} się teraz, przy akiach Trybunału (Office of Ihe common- weallli). Podpisane są własną ręką tłowodzców różnych indyj>kicli plemion; podpisy te zrooio- nc czerwoną farbą wyobrażającą zwierza łub orężc, od nazv, y których mianowało się każde plemic: tak dowódca plemienia Wielkiego Żółwi i wymalował coś mającego figurę żółwia; dowódca plemienia Żubra wyrysował: figurę żubra; dowódca plemienia Siekiery podpisał rysunkiem sick:ery; za ich przy f ładem poszli swoją koleją dowódcy plemienia Ilyby, Strzały, Człowieka i t. d.
„Przeglądając te dziecinne utwory rąk, którc- Oitriały puszczać mordercze strzały wprost w serce nieprzyjaciela i rozbijać kulą drobne ziarnko piasku, mimowolnie zamyśliłem sio nadwielką sztuką pisania, którą można nazwać apjpotęyniejszynj (orężem pnehjęg-loifta ludzkiej Żtij mi było prostoduszny eh dzieci natury, którzy kładli tu swoje znaki z cala ufnością po- izciwjeli ludzi i (JopiejtcJ od Europejczyków nauczali się niedijtrzy mywać danego t-lowa. Prócz lego nic mogłem dość wy dziwić się, fce juki Żubr lub Siekiera nadzwyczaj Hugo nie wymawiał sie od podpisania traktatówktóre niedokładnie mu czyInno, i podpis^ wal sam nie Wiedząc co, aż cudzoziemcy W^pcfkili go z pjcow- kirh lasów i dulin na zasadzie tycliże sanmli traktatów. Trzeba przypuścić, że ci ludzie zupełnie nic mieli żadnego wyobrażenia o zdradzie i podstępie.
„Kanałem, w lodzi, udaliśmy się z Iłarris- burga do Piltsburga. Ponieważ cały dzień okapie padał deszcz, wsz.ysc; podróżni siedzieli w kajucie. Można icb było podzielićna dwa gB-> tunki, na suchych ■ mokiub. Mokrzy dżenlle- mein najwięcej przysuwali się do ognia i coraz Więcej osuszali się; gatunek suchicb siedział wszędzie, gdzielylko mógł, lub cłu dzil wzdlmi szerz po kajucie, rozumie się nie bez narażeniu siebie na niebezpieczeństwo stłuczenia gło- y\y o inzKi sufit. O szóstej godzinie, maleńki-, stoliki bjh razem przjsunięte, w kształcie jednego długiego stołu, i każdy zasiadł, aby godnie odpowiedzieć potrzebie Ożycia jadła i napoju, składających się z herbaty, kawy, ehłńba, masła, węd/.onej ryby, wątroby, pieczystego, kartolli, pikuli, sztuki mięsa, kotklu, puddin- gu i kiełbas.— „Czy nie chcesz pan tSj potrawy, która bardzo dobrze jest przyprawionąT dało się słyszeć z jednego końca stoła do dru- giego.
„Wyraz przyprawić, (ftx), odgrywa nader wa/uą rolę w słowniku V mcm Linów, służąc im na w'rażenie w ielu rifimaityth pojęć. Kaprzy kład, jeżeli przychodzisz do kogo z wizytę zr.ma, służący mówi do ciebie, że jego pan przyprawia sir, t. j. „pan ubiera się”; jeżeli sji'1-isz się na statku swego towarzysza, czy prędko dadzą i niadam , odpowie: „Myślę!, że niedługo : lam już pi zyprawiajp stół ’ l. j. na- iiakryyyają do stołu; jeżeli kjtż.CSz tragarzowizabrać twoje tlumoki, mówi, że w moment je przyprawi; jeżeli uskarżasz się* nu słabość, r„- dzą ci udać siy do doktora, mówiąc, że za jeden dzień przyprawi -ii'.
„Siedzący przy stole d/.entlmeny tak głęboko jiakowali do tisl widelce / kawałkami uri$sa| lub kartolla, że u unikogo nie widział cm podobnej sztuki, prócz indyjskich 1 uglarzy. Za to żaden z nieb me usiadł wprzódy od dam i wzglądem nieb nic popełnił żadnej niegrzeczności. Już raz miałem sposobność uczynić tę uwagę, a teraz znów powtarzam, żc nigdzie kolnetr nie doznają takiego szacunku i lakuj trosldiwości,juk w Stanach Zjednoczonych.
„w wieczór, kiedyśmy spostrzegli pierwszy rząd wzgórzów, składających, żc tak powiem, przednią straż Cór Allegaćskieb, obraz kraju, dotąd nudny i jednostajny,. cokolwiek stał się zajmującym. Po nad ziemią, skropioną obfitym deszczem, wznosiły Krg slupy mgły ;żaby skrzeczały w oddaleniu i napełniały okolice smulnem cele m. W nocy wszedł księżyc. Przejechaliśmy Susi .weganną przez zadziwiający drewnia-n\ most z dwiema {mionami, umieszczonemi jfthui nad drugą. Krajobraz który przedstawił eię nam w czasie logo przejazdu, był piękny i wspaniały.
„Kiedy nadszedł czas udan.a się na spoczynek, dla podróżuj cli męzczyzn przeznaczone były, podług rzuconego losu, wiszące. łóżka, czyli raczej półki, urządzone naprędce w kilka rzędów na około ścian wspólnej kfljti . Każdy d/enllmen, jak tylko wypadł jego los, brał numer łóżka, jakie mu wypadło, i nul\ełimiast rozebrawszy się kładł. Co się ty czy dam mieścił' się w lejże samej kajucie, przedzielonej zasłoną mocno wyciągniętą i przymocowaną szpilkami, gdzie wypadało. Zresztą zasłona ta lo iiaiinnii j nic; przeszkadzała mim słyszeć co się u nich dniało, a kaszel, szepty, kichanie czasami dawały nam przyjemnie m-zue, że pleć. piękna znajd,ne się obok nas.
• i „.Mnie trafiło się łóżko przy samej zasłonie w niejakiem oddaleniu od innycłi podróżników. Miejsce to, jak się zdawało, było baulzo spokojne; lecz, na moje nieszczęście, nad lą półkąb\łainna, a na tej mieścił się nadzwyczaj tlej tuszy człowiek; ma się rozumieć, takie niebezpieczne sąsiedztwo w przeciągu całej nocy ni,- dozu alało mi zasnąć.
„O szóstej wstaliśmy; tym czasem sprzątano łóżka; jodm z poilróżaiycli udali się na pokład, aby się do\ icdzieć o sianie powietrza; inni, ze względu, że poranek był zimny, zasiedli przed kominkiem. — O Siódmej małe stoliki znowu bjllj zastawione i Formowały du/. stoi; na nim znowu ukazała się herbata, kawa, cJdtib, masło, wędzona rylia, wątroba, pieczyste, karto- lle, piknb , sztuka mięsa, kotlety, pudding i kiełbasy. Niektórzy podróżni zajadali te potraw, , mięszając, wszystkie razem. I.,.żd'y zaspokoiwszy głód, wskawał i odcliodził gdzie mu się podobało.— Jeden z olłicyahstów proponował ogolić (1/eullmenów, którzy życzyli sobie być ogolonemi, inm zaś dżenlbnaiowie putrzab, jak jednego /. nicJi golono, lub ziewali nad "azotami. Obiad był taki sam, jak śniada- nic, tylko licz herbaty i kawy; kol ,eya zas równała się obiadowiI t..k,,n przyjemnyni sposobem p. IJlikkinS podróżował przez cztery dni.
,;w hio dziele, mówi, zbliżaliśmy się do stóp góry, która }ię przecinała koleje żelazną. Kolej składa się z dziesięciu oddzielnych części; pięć idą na górę i pięć pódl górę. Kkwipaże wciągają się na pierwsze i zwolna spuszczają się po ost.itniih; zftś v\ pi/eiwach ciągną końmi lub maclimą,zważając na to,jak wygodnićj, \\ jednem miejscu rolsy idą nad przepaścią , nad sani]m brzegiem jej prostopadłej ściany , a podrożmy, wyjrzawszy z karety, z przestrachem widz! pod solną okropną głębinę, od której nie oddziela go żadna przegroda. Zresztą przejazdy odbywają się bardzo ostrożnie; spuszczają tjll.u po dv.aekwi| aże razem, a ponieważ przedsiębrane są w szelkie potrzebne środki dl! óuiknienia nieszczęśliwych przypadków, obawiać się niema czego.
„Z drugiej strony, jak to przyjemnie pędzi strzałą po wierzchołkach gór i widzieć pod sobą dolinę, gdzie, .między gałęziami drzew , migają wiejskie tbalki, dzieci czołgają się przededrzwiami, jisy szczekają, ale ty t(go nic ,fyly- szjsz, przestraszone świnie uciekaj,] do domu, c,de rodziny wieśniaków pracuj,] w ogrodach, Inki i krowy patrz;] siy na ciebie z głupiein zadziwieniem! Pęd diśmy nad tein wszyslkiom z bystrością wiatru, i miałem wici1,] przyjemność, kiedy nasz ekwipaż toczył się na po- rłijlości,nie mając innej siły poruszenia, prócz własnego ciężaru. Obejrzałem się: odwiązana machina także toczyła sit; yn nami. Jej zielona larba i pozłota Idyszczały na słońcu: zdawało ii.’ się, że to leci jakiś ogromny owad, i jeżeliby w lej chwili, rospuściwsze parę olhrzymiih skn.ulel, podniósł się w górę, ręczę, że by-> najmniej temu bym się me dziwii; tak szcze- gółny był widok ruchu lej machmy! Lecz, kie- dy przejechaliśmy do kanału, machina nagle zatrzymała ^ię, i nim nHsza lód/ odpłynęła od hrzegu, już uniosła w górę innych podróżni-- ków, którzy tylko oczekiwali na nas, aby |>u- śoić sip w drogę za pomocą tejże samej siły.
„W wieczór, w poniedziałek, ognie i szlu- kanie młota w kowalniach, pCllpżon eh nadhrzc^mni kanalii, dały nam poznać, ii zbliżamy si(“ do końca podróży; Ominąwszy jodno straszno miejscu, długi wodociąg; liardzw jeszcze zadziw iająi , jak limit harrishurski, ho to jest drewniana galer, a, napełniona wodą, — znaleźli óuy sif wpośrod stosu rozmaiły di, rnaljth i liftitTriycl) IiuuMików , jakie zw'kle cisną *if kn Jirzegom rzcl,, kanałów , jezior: by 1 to I’it- tsfetirg.
„Tóllsburg w Ameryce jest to samo, co Iln- niincm w 'Arem: tak przynajmniej mówią j-go mieszkaliCJ , i jeżeli nie zwrócimy uwagi na ulice, sklepy, domy, kupieckie kantory , publiczne gmachy i Indno.śe, (o jeżeli chcecie, można /. nimi zirodzić siy. Nikt nie zaprzeczy, że nad Pitt.dmrgiem unosi sic wiele dymni że slawnwn jcST Sc swoiclt żelaznych WYTdbóyy. Prócz tegoy doltre ma w iy/icnie, arsen.d i iniiC puliln zne gmachy. 1 ięknie ji■ sI położony na brzegu Ai- leg.nlsl ie jfl z et i, na kurnej wybudowano dwa mosty; niezłe są także v dle bogatych mieszczan, porozrzucane po wzgórzach. Mieszkaliśmy w v\born\m hotelu i nic nam nie Inako-yv do. J.ik ,.wykle , przepełniony hj t lokatora— mi, ;i zewnątrz ozdobiony osobnym rzędom liś- IIlirię ii;i kaid&jn pi^-li /.c.
J . *
„ikikzun celem podróży, zgodnie z naszą marszrutą, ln lo mi kit o Siu.-innati. Poiethaliśflij parowym statkiem, i joż.eii amerykańskie pocztowe s lalki,, któreini dawniej zdarzało mi się j- zdzić, wcale nic są podolmc do leg ‘ co my, Angli -y, przyzwyczailiśmy się widzie*1 na wodzie pod tą n.izwą, — wiody statek, którym pdaiiśniy się teraz przez Ohio do Siusiimati, j:;ż do niczego nie podoimy: nie wiem, z ezem go porównać i jak go opisać. Naprzód, nie mia 1 ani masztu, ani listewek,ani innych okrętowych sprzętów.
„Przechodząc mimo podobnego statku w nocy i widząc ogromną massę ognia, wybuchającego między cienkiemi, pomalowarieim olejną farbą deskami; widząc machinę, bez żadnego prz\krycia, pod dozorf.mi jakichś leniuchów i mazgajów; \ nlząC samego szipra, kló-y często nie więcej jak pótroku c,wieży się w swo- jein rzemiośle, nie nia żadnego wyobrażenia
UJim o żegludzeani o machinach parowych; widząc to wszystko!! trudno wstrzymać się od zadziw i( nia,że podobne sinik. nie przy każdym kursie narażają na nieszczęśliwe przepadki.
„Karmiono nas trzy razy na dzień: iniada- i’ieni, obiadem i kolarza. Za każdą rażą dawano mnóstwc drobny cli potraw. Podróżni ji-dli W blębokiiStn milczeniu; nikt nie nie mówił nikomu o żadnej potrawie. V, szyscy był posępni, i /dawało się, żc ukrywali w duszy jakąś okropną lnj,.mnicę.
jJJrzogi Oriiii bogate są w piękne widoki \\ niektóryełi nńSjscaeh nadzwyczaj rozszerzała się, rzeka dzieli się na dwa potoki, a pośrodku leży wysepka, ocieniona zielonym gajem. Zdarzało si nam zatrzymywać na kilka mmiii, a 111 o dla zaopatrzeniu się drzewem, lub dla przejęcia podróżnych , przy rozmaitych wio- skaeli, czyli raczej miastach, albowiem wrAmeryce każda wieś nazywa się miastem- Lecz, móa iąc wogóle, brzegi rzek dosyć są puste: cale mile przejadziesz w głąb Kraju a nie zobaczysz ślruilu czIoy, loka; cisza i posępna nie-ruchomość przcryv anc bywają tylko szumem lasów i lataniom niebieski. Ii sojek, którjdi kolor tak jest jaskrawy i mocny, że zdają sic być lalająoęn.i kwiaikanu. Gdzie niegdzie tylko migaj;] wiejskie chatki, skromnie stojące na mały, li łaszczy znaeli pod osłon,i gór i wvsyłające do niebios kędzierzawe prądy modrawego dymu. W niektórych miejscach grunt jest uprawiam , lecz bardzo niedawno: obalono drzewa 1 iszczę nie są zabrane i budowanie domu dopiero co zaczęte. Kiedyśmy przechodzili mimo tych natiowo-oczyszczoiiych miejsc, osadnicy wstrzymywali fie ze swoja rjjbotą oparłszy się o rygiel lub piłę, z,iokawością przypatrywftji się nam, jako wycliodcom z tamtego świata, z którym nazwane byli rozłączeni. Dzieci wylazły z namiotów,tymczasowego przytułku tych rodzin, i klaskały w ręce. Tylko pies .obojętnie na nas spoglądał i pOu-m znowu zwracał oczy na gospodarza, niby chcąc mu powiedzieć, że napró/aio traci czas, gapiąc się na podióżnycli, Ż6 powinien pracować, pracować i pracować, zapomniawszy nuzawsze o wszelkiej przyjemno-
ści. I wszędzie jeden . tenże sam widok, jedna i tai samotność, pustki, należenie. W iikd.tó- rveh miejscach rzeł podmyła brzegi ogromne drzewa upadł) w potoki. I\ieklóre leżą tam od dawnego czasu: po nich zostały tylko same siwe szkielety. Inne dopiero co sif obaliły; na ich korzeniach jeszcze pozostała ziemia; wierzchołek kąpie sic w wodzie i One puszczają nowe odrostki. Trzecie zsuwały się do rzeki, włamie wtedy, gdyśmy mimo przechodzili. Niektóre oddawna spoczywają w głębokości potoku i, wysunąwszy z niego grube, zahaczone tsfki, niby chcą zaczepiać ostatek, ażeby wi iągnąć go do oLhkuii. Zdlij| sif, ze wszystko okazuje \\spólueznue ku indyjskim plemionom, które, kilka temu wieków, mieszkały tu szczęśliwe w swoje, blogićj nicwiadomości, a teraz znikiy na/awsze z łaski niemiły coiiwli i chciwych zysku Europejczyków. Nawet rzeka zwraca się z prostej swej drogi, aby ucałowa '■ slopy wzgórz, liazy wanych mogilann ludyjeżyków, i nigdzie Ohio nie jest tak j rzezroczyslą, jak w zatoce Wielkiego-kuig.iiiu.
„N uteszla noc ciemna. PJ) nęliśmy między brzegami, okrrtfeiTii lasem, a noc zdawała się jeszcze bardziej ciemniejszą; nukonięc znaleźliśmy siy liaolwartim miejscu, gdzi, arzevV; ogarnięte liyły płomieniem; każda galęz Tasowała się jaskrawym purpurow ym kolorem nr czarnym gruncie; bez najmniejszej pWesady WydOrazTii, można b'lo je wziaść za jnl-i czarodziejski las,\, którym rosną ogni de drzewa. Smutny to był w i lok, żele piękne utwory dlu- giclt prac notoi \ niszczą się tak prędko; smutna myśl, jak to wiele trzeba wieków, ażeby spustoszone brzegi Oliio znowu okryły sic ta- 1 im roskoszimn lasem, 1 cez może nadejdzie czas, kiedy z jego popiołów', przerobionych przez naturę, powstmą nowe,dla nas nieznane drzewa; człowiek, niepokojony żądzą działalności, osiądzie w' lej pustyni, obróci ją w kwitnący i bogaty kra', zaś jego sąsiedzi, mie- szk nic, miast, których miejsce teraz być może leży ji szczCpod wodami morza, będą czytali podania o pierwolnycdi lasatb, co w nieb nigdy
nie duł sic słyszeć sztuk siekiery i nigdy nie postała noga ludzka.
„Polnoc i sen przerwały w umyśle moim nie łych marzeń; a kiedy weszło słońce i obudziło mm i, zobaczyłem, iż slojemy wpośród gromady innych statków, w centrum rozmaitości kolorów, hałasu, ruchu, co nalychiniaot przeniosło myśli moje od cicnucj przeszłości i przyszłości ku troskom obecnej chwili.
„Miasto Sinsinnali j*.st piękno, wesołe, czynne i oży wionę. - Prawie nie znam innego miasta, klóreby zdaleka lak dobrze sic przedstawiało. I to przychylne zdanie bynajmniej sic nic zmienia, kiedy podróżny bliżej z miastem sic zapozna. Ulice są szerokie, widno, czyste, dobrze brukowane; domy są czysto utrzymywane i podobają sic połączeniem czerwonego koloru z bi.dym; sklepy i magazyny bogate ; wnclrze mieszkali odznacza sic gustem i ele- gancyą. Byłem zupełnie oczarowany widokiem tego niewielkiego, lecz prędko wznoszącego sic miasta i sąsiedniego mu wzgórza, MouncAuhirn, skul Shiśniraali, rozrzucone na kilku wzgórzach, piękny obraz przedstawia.
„"W dru gim dniu naszego przyjazdu, było tu ■uroczyste zebranie członków ró/.mch Towarzystw 'SYstrzemięźhwośi i, a ponieważ proccs- sya przechodziła mimo okien naszego hotelu, widziałem ją bardzo dobrze- Przyjmowało w' iii&j udział kilka tysięcy ludzi, wszyscy członków ie ró/mch W ’aszv ngtońskieb Pomocniczy cli Towarzystw' Wstrzemięźliwości, 11 aschuitjlon Auxilianj Tempcramc Societics. Dowódcami byli urzędnicy, konno, z szarfami przez plecy i ze wstążkami jaskrawych kolorów na kapeluszach, to tu, to tam, wzdłuż całej procossyi. Uvl także muzykanci, którzy grali wesołe marsz, sztandan , klóre majestatycznie powiewały w powietrzu. Na sztandarach w idać było różne allegory zne w>obrażenia: tam,— spadnięcie wysol i*'j skały . burzę; owdzie człowieka, zadającego cios zm.i, która na niego chce rzucić się, jak się zdaje z beczki z winem; a na jednym sztandarze, niesionym przez majtków, wyobrażony był statek „Spinlus II'inny , to-nący wmorzu, i cnotliwy okr^t „ Wstrzemięźliwość', płynący polneim żaglami, przy poinyśl- nyin wierze, z czego kapitan, ckvvip<i>. i podróżni są z u [ > c 111 i c- z, idów olcni.
„Obszedłszy całe miasto, prooessya zatrzymała się na plam, gdzie, yjotUug prospektu, uczniowie narodowych szkól przywitał'],} „hj- mnem wstrzemięźliwości." Spóźniłem sig na len lr nm, lecz znalazłem, że każde stowarzyszenie tłumem otoczyło swój sztandar . słucłia- ło swego mówcy. Mowy, ile mogłem dosłyszeć, zastosowane były do okoliczności, znajdując Się do mch w takim samym stosunku, jak mokra kołdra do zumiej yyodj ; lecz umiarkowanie, wstrzeiniy/.liwość, skromność, odznaczały słuchaczy przez len wały dzieli, i to wróżyło świetne nadzieje.
„Sinsinmdi słynie ze swoich narodowych szkół, których ma takie mnóslyyo,ż.c mieszczą-' nom nigdy nie może zabrakną - środków do wychowania twej potomności. Towarzystwo, yyklóiemtu mieszkałem, bardzo dobrzo jról nkształcone, grzeczne i uprzejme. Mieszkańcyr>in imali z dumą mówią, /.c icli miastanvj-
ci< kav sze w Ameryce. Być może, mają >m-
ŚzriffśĆ. Żadne anieiytuńfikia miasto me, id/.- wij ,ło -sic z lak.) zadziwiającą szybkością; U raz Sin iooati ma pięt lziesiąl tysięcy ludności, z.a- inir szkojąci j piękni,i wjbudownue gmach\;leez pięćdziesiąt dwa lata temu byt tutaj gesty las i kilka nędznych chatek.”
Z Sinsimiati p. Dikkins udał się do Sę-I.ui, nejlepszęgo miasta Stanu iUissuri V," drodze trafiło mu się zabrać znajomość z jednym me- pOSpolity nf czlov ickicia.
„W liczbie innych podróżników na statku b\ 1 naczelnik jcdoegO indyjskiego plemiema, nazywanego Clioktaw. 1’rzysial mi swój Id leci k w. ytowy,iminlarn prjtyjunmośt długo z.mm rozenaw iać.
„Imbjczyl mój wybornie mówi ]>o aogiel ■ sku, cbociaż. zaczął uczyć się lego języka będą. juz dorosłym. \) iele czytał, i zdaje sie, poe- zva szkocka wywarła na nim głębokie wrażenie: szczególniej mu się podoba, w skutek podobieństwa z jego wlasnemi zatrudnieniami,
\2m
w >1',']* do Ladij ofih“ Liilii! i scena hjlwy w Mar- »aw JByJ ubrany |)o naszemu, po europejsku; ubiór ton lo/.al na nim sw obodnie, pięknie i był nm do Iwony! Kiedy oznajmiłem inu, iż żałuję, że nie widzę go w ubraniu narodowem, wzniósł prawą ręko, i wstrząsając nią, jakby W U i ej trzymał ciężki oręż, pjjpowdedzittł, że jego plemio pomicifo wiele rzecz;, razem/. ubraniem, i że wkrótce sam nic będzie więcej istnieć na niemi. „Lecz w domu ubieram się po swojsku”, dodał z dumą.
„Ten zajmujący człowiek opOw.adał mi, że rok i pięć miesięcy temu w jechał zdomu, podróżował wzdłuż zachodniego potoku Missisipi, i teraz powraca do swoich. Większą część tego czasu przepędził w Waszyngtonie, dla zawarcia jakichś warunków między jogo plemieniem i rząijem Stanów ZjednoezoiiYch. „Lecz warunki te niępfzyszly do skutku, dodał ze smutkiem: i obawiam się, że nigdy się nie utrzymają. Czyż może garstka biednych Txidyj- czyków pokonać takicli dziolnycli ludzi, jak ]jia!'!” — \\ i dać byle., że W as/.jngton nie po-<lol>a{ mu si<i: ■życic w mieście znflęczjla go i chciał jak najprędzej powrócę1, do swoich dzi- 1 ich lasów i dolin.
„Wiele opowiadałam mu o Anglii. Bardzo uważnie słuchał mego opisu Bniaoskiego muzeum, zachowującego miedzy .nmmi pomniki ludów, które znikły tysiąc lat temu, i łatwo można było spostrzedz, że biedny Indyjczik w 1113 śłi zastosoww wal to do stopniowego znikam t swego własnego plemienia.
„Był to mężczyzna niepospolitej pigku^śd , 1 ii czterdzieści mający lub cokolwiek więcej, 7. dtugieini czarnemi włosami, orlim nosem, zdrową cerą twarzy 1 otwartei.u, przei.ikliwe- mi, czarnemi oczami. Roz!ącz\liśm\ się w Lu- iswillu. Polem przesiał mi 5\yój litografowany dosyć.podobnj portret; zaeliov ujy te nemkę na p uniątke zajmującego spotkania się.
„\> Lmsv illu niema nic oii-l awego. Zanocowawszy w spokojem hotelu, urządzonym na sposób pański, nazajutrz płynęliśmy imnm statki&rfi, kanałem, z którego znowu dostaliśmy się do Ohio. Podróż lwia nudna; podró-JSti —
-ni<-\ mnlom0vi.it>; przytem miejsca, mimo którym Jechaliśmy , ni przedstawiały nic osobliwego, zaś widoki, w tyin punkcie, gdzie Ohio łączy się z Missisipi, lun więcći usposabiały nas do smutnego zano ślcnia. Brzegi są płaskie,drzewa niskie, wsie rzadkie, mieszkańcy ubodzy. Ani śpiewu ptaków, ani woni ro- l.n,ani coraz zmieniającego się światła i cieni obłoków, przesuwających się w powietrzu, (lodzili i po godzinie, czas wlókł się zwolna, nie zostawi ijąc po solne żadnych wrażeń; rozognione niebo, które ani na chwilę nie zachmurzało się, oświecała jedne i też same przedmioty; rzeka leniwie płynęła wzdłuż smu- Im cJj brzegów, a jej fale, zduwało się, pogrążone były we śnie, jlik i sam czas.
,,/r.ma na trzeci dzień pmbyliśmy nakoniec do t ik smutnego miejsca, że w porównaniu do niego nawet owe nudne brzegi nazwać można ziemskim rajem. Było to jiołączenie dwóch wslnwioi,di dinary kańskich rzek, Missisipi i Ohio. Zlewają się na nizkej łące, 1 lor i w pt - v.ne póry roku cała okryta bywa wodą,*ra-
zcm z drzewami i mieszkaniami ludzi, Jest to przybytek febry i śmierci, bagno, na które™ gnije kilka niednliudowumch chat. (idzie niegdzie trzęsawisko jest oc iszczono i osuszone na m dej przestrzeni: szpetne drzewa stoją ku- panr, a pod itdi jadowitym cieniom męczą sic nieszczęśliwi przechodnie, których cale życic |est l\lko dlugotiwalą chorobą, znajdującą koniec w śniL i i. Umierają tam , gdzie mieczkali, a kości ich leżą niepoehowane i nieoplakane przez nme pokolenia, gdyż nienawistna Missisipi krąży i zwija się jak żmij" naokoło ty tli OtWurty li grobów, napełniając • je swą mętna wodą. Spustoszenie, rozpacz., zaraza 1 śmierć, brak wszystkiego, co stanowi pociechę ludzkiego życia, |>olączeuie w kelkidi sir.u: oto olir1'. kraju, gdzie się łączą Missisipi i Ohio.
,,Trudno znaleśćw, frazy, abv opisać .Missisipi, t.egprabnbkę rzek amerykańskich, która, chwała Itogu , nie ma z.adnej podobnej do SiC— bie wnuczki. Ogromny kami, od dwóch do trzech mil szerokości, napełniony jest płymiem Idolem, które pędzi z bystrością sześciu mil na
IV
-ud/mę. WściekU potok, okryty pum;], ciągle ■ d. o soo 3/i i 00'] I )> w a stos,ino chrustu, którego mnóstwo skopiło się na jogo brzegach; albo rzuca się przez drzewa, które do jogo koryta spadły. Ogromne ]mie w niektórych miejscach leżą wySOkieim stosami, a wodne rośliny, przedzielając się między niemi, pływają na pieniącej się powierzchni wfwh; w innych miejscach obalone drzewa, porwane 1) tr in potokiem, przewracają się z jednego bólu? n<i drugi, n by jakie potwory, w\suwaj ic iii. kiedy swojo ko— rżenie, j.ik głowy z obrzy.lliwemi wlosan Tu stefBzj samotny pieli bez wierzchu; ówdzie wygląda z Wody cały las sęk w. Tam, na po— wier/elm. rzeki, w \ ciąga się samotna czarna gałązka wodftćj rośliny, jak długa pijawka; dalej, te gal.izl i s|ilątai\ >ię z sobą i rusz,.ją się w pknącćj [danie, jak ranione żmije. Dodajcie do tego płaskie brzegi, nizkie i dziobate drzewa, trzęsawiska, napełnione żabami, rzadko gdzie chaty, blady i chorowity widok osadników , nic znośny opał i całe chmury muszek, które przenikają wc wsz>slkie szpary sukni
i gryzą Vię ki do krwi; oto Missisiji^ Żndon powalmy prz.edurot nie zatrzyma na sobie twego spojrzenia; nic nie obudzą w tobie zaufania, wszystkiego sip obaw i isz; wszystko zdaje się ci być zatrułem, śmiert&bićm; tylko światło księżyca, nmprzyczyniając szkody z niezaclunu- rzonego nieba, co noc opromienia smutf , ten obraz.
„Dwie doby meczeliśmy siy* na nieprzyjaz.n j rzece, już to unikając porwanych przez jej \VD- dy drzew, już to zatr/Mimjąc sip dla mukmmiia większego niebezpieczeństwa, którein zagrażały nńm, pod wodą uki\te pnie. W fiOi y, kiedy było ciemno, stróż na przedzie statku uważał podług rudni wod\ , czy niema w j głębi jakiej kłody, o którą mogłibvśmv zawadzić'; w razie dostrzeżeń.a czego* podobnego, dzwonił, ab\ zatrzymano marhinp. I); wonieuiĄ to jiowtarzab> sip co noc, a pot-ćm następowało tafie zamieszanie, że niepodolmo bdo zo*!a- wn£\v łóżku.
to wieczory tutaj są przepyszne; szkarłatne i złote odcienia ciągną sip aż do samegowierzchołka sklepienia niebios. Kiedy słońce ukrywa się za brzegiem, rośliny zaczynają rysować sic na ognistym horyzoncie, i wtedy można dojizeć najcieńsze gałązki, poprzeplatane jak sieć mlek w listku, gdy zaś słońce zupełnie zajdzie, złote szkarłatni*iprpgi na wodzie stopniowo zaczynają znikać, jakby zwolna tonęły; winiło dnia blednieje prz, nadchodząc! noc*, a widok kraju staje się jeszcze bardziej smutniejszym jal wprzódy. ,
„W wieczór czwartego dnia przyjechaliśmy do Sę-Lui i Zatrzymaliśmy się w dużeni hotelu, urządzomm nakszlalt angielskiego i/.pilala. błogie kury tarze,nagiemur,,okna nade drzwiami numerów d!a wolnego przejścia powietrza, zresztą w zakładzie utrzymany ścisk ponndek, a właściciele hotelu starają się dla podróżnych o wszelkie dogodności.
„i\liasto Sę-Lu niema wielkich zalet. W części francuzkićj ulice są ciasne i krze w e; Iclz niektóre domy zwracają na siebie uwagę malowniczą osobliwością swego widoku: wybudowane są z drzewa, a przed oknami porobione
14.1
miler ■, do )tlbryuh idtifl .się od uljfcy Do schodach. Jest także kilka porządnych golami i szjlików , uajw iM i j zaś jest starych i zniszczonych zatmdowftd, podzielonych na inalc lokale. \ic- klore z pomiędzy tych dawnych zabudowań ze spiezastemi dachami, w\sokieifti poddaszami i wązkien.i oknami yv dachu, dotąd jeszcze zachowują charakter francm.ki: nędzne, wyplo- yciałe, ohdarte, zabudowania te, jakby Ściskają ramion mu i robią grymasy zadziwienia, patrząc na to, co się nazywa ihe Aniaican Jm- liroremenls.
„Te imprmemcnls , zwyczajnie składają się z ogromnych .indol, inagazy niw, sklepów, pobliezliych zakładów i innych gmachów wszelkiego rodzaju, regularnie rozmieszczonych, podług ohs/eruego planu, który ciągle rozszerza się. fclnós.tjtó piękioeh domów, szerokie ulice marmurem zdobione sklepy już. daleko przestąpił' zakres dawnego miasta, i Sę- I.ui zapewne z czasem będzie sli zneru miastem* chociaż nigih nie ywrówna Sin.annati
„Itełigia n. tli ko-kalolicka, zaprowad/ona przez pierwszych europejskich okScISUrcny, dotąd pozost.ije panującą. W liczbie pulilii znudi gmńehów j«-st kollegium jezuickie, szpital i klasztor panien. Sg-Lui wysyła missionarzy do różny eh Krajów.
„Chciałem spoji zeć na 1 raj, nazywany Lakami. Kilku mieszczan, w dowó 1 gościnno i i proponowali na uży ' tej przyjemności i \vyifi8- czyIirimy dzień, ażeby udać się dla zwiedzenia fAwking—Glas PrniriZmvrdadlan<'j Łąki, położonej o tr/.i Jzieśri mil od miasta. By W nas czternaście osób, wszyscy mężczyźni: damy nie wytrzymałyby tak trudm-j podróży. O siódmej /.rana towarzystwo zebrało się w umów io- m‘in nn ‘jscu. Przybliżono do brzegu tratwę, posta.yiono na illĆj powozy, konie, złożono pakcmlti', ! kładajacb się z wiktuałów, sukni i l.d., i dost iwszy się na drugą stronę, ruszyliśmy w drogę.
„Pierwszy dzień podróży był... nie powiem, żeby gorący: w>raz. ten nawet w setnej części nie wyraża ówczesnej temperatury powietrza
:p
l*
ointo, buchało ogniom.—Lecz w wieczó •
za- ozął pJOOĆ ulewny deszcz, i ]>rzez cala noc;moczył nas bez
litości. Mnie wypadło siedzieć w powozie, zaprzgżo.m.i pacą
dzielnych koni, jednał robiliśmy niewigećj, i.d dwie mile mi
godziny, albowiem trzeba In to przeprawiać siv‘
przez kałuże i bioto. — Cala mleresownośi. lej podróży
zależało na Cm, żeśmy pilnie uwiuali, jak głębokie były
kałuże, Rezultaty wypadały rozmaite: niekiedy błoto było wy/.ćj
kół, nic- kiedy tylko po osie, u niekiedy po,.óz zupełnie
pogrążał sig w kałuży ołotn.sta woda ledwie nie spływała do
ok.en. 4 ym czadem powietrze napełniało sig hnrmommym krzykiem żab,
które składają n.c małą czgść tutejszej ludności. Czasami
przejeżdżaliśmy mimo wieśniaczych chał; lecz chaty te po
wigkszej czyści fcyły puste i wy stawione na zniszczenie, albowiem
chociaż tutejszy grunt niezmiernie jest urodzajny , bardzo rzadko
kto może wytrzymać tak zabój — czy klimat. Z obu stron drogi —-
jeżeli to, po c/.ćm jechaliśmy, można nazwać drogą,
— bez przerwy rozciągały sig Krzaki, a w ki żakach,
tu i owdzie, widUć było jeziora stojącej* mętnej wody , ed,rytej czerwonawa pi.mką.
,,1'onicważ w tutejszym ki.iju jest zwyfcżsj w czasie podróży przy największy ui Upale jfoil konie, zatrzymaliśmy się w tym celu w jednym zajezdnym donm, /budów .my iii pośród lasu, \v oddaleniu od wszelkich innych mieszkań ludzko li. Ściany zbudowane ze zwyczajnych belek, z v isokim spiczastym dachem; na dole izba, na gbriS poddasze; i oto wszystko. W ti- ścicielem lego domu bylmlody dziki, Jmnjcz k w różnobarwnej bawełnianej koszuli i w spodniach w paski. Dwóch malców, pra\ e nagich, leniwie leżnio juzy siudm: l.iedyśmy się zldiżyli, malcy te i sam gospodarz, wylr/cs/.,./,h na mis oczy z zadziw ienwm, któro, muszę y\y- łnać, nie robilo wielk-iogo zaszCz>iU ani im, ani nam.
,.Kiedy korne były napojone, tak, że ich brzuchy pr n,,c dwa razy zrobiły się grubs/.emi, znowu pnscijiśrny się y\ elalsz;} podróż, pizez takież same kałuże i bioto , przecz, lakier/, same krzaki, bagna, w upal, i jak Wprzódy z towa-skrzeczenia ż.ah; nakomec, w polń~ dme, przyjechaliśmy do \>si Iiellwill.
„liellw di jest niczŚDi iimciti, jak tylko Stosom drewnianych domkćw, skupiony cli na C-in- fittó|j)r/('UrzWi. yj samym środku krzakom 1 I>a— gna. Większa i< li część zabawnie wymalowana żółty i rzarną tarka. Dziwiłem się temu; lecz zag.ulkaw v’]jśnila się; niezadługo bowiem przed iiisnm przyjazdem, DyT tu jakiś wędrujycy malarz, który żywił się i podróżował kosztem s\. ego talentu.
„Z Iiellwill, przez podobne/, smutne,miejsca, z podobna/. im./.yky, a/, do trzeciej z południu , wn zi ie zajechał'-,mydo wsi 1.iwan, gdzie zno* wu zatrzymaliśmy się dla popasania koni. Nim konie zjadły, chodziłem na spacer. Wieś l.i- wan skłuła się z 1 ilku chat, rozrzuconych naokoło wzgórza, wzdłuż jego spadzistości; cha y zewnątrz pokryte sy kory drzewa i prawic wszystkie pochyliły się na hok
„Jednakowoż, tutejszy zajezdny dom zdawał się nam być tak porządnym, żeśmy, za rady
nprzewodników, postanowili w nim zanocować, gm cbcjrzemy przedmiot swój podróż'. W skutek czego, jak tylko konie odpoczęły , natychmiast je zaprzężono, i nie tracąc ani chwili vzasu, udaliśmy się na Zwierciadlaną Łąkę, gdzie stanęliśmy nad zachodem słońca.
„'Niewinni dla czego, może z tej przyczyny, że zbyt wiele czytałem i słyszałem o Lakach amei ykańskn li, — elTekl sprawiony na mnie Zwierciadlana Łąką, był ni więcej, ni nrttićj Mkozupclnem rozczarowaniem. tarzałem przed sobą obszerną przestizeń ziemi, przeciętą wje- dnem miejscu rzędem nędznych drzew , które zaledwie dawały się spostrzedz na tej nagiej pustyni, w oddaleń.u ziewającej się z niebem, w kiórern jakby tonęła. Jest to jakieś suche bezwodne morze, jeżeli można zrobić takie porowname. Gdzieniegdzie latały ptaszki; pustki i milczenie naokoło panowały. Trawa nie dosiła swego zupełnego wzrostu; w niektóry cli miejscach ziemia zupe-lnie była nagą, kwiatki, ulazujące się tu i owdzie były zwiędłe i błąd'1 Pomimo lozległości widoku, nic wywarł nanmio żadnego wpływu: j)łaszczjznu i samotność nnejsc-a pozbawiają go wszelkiego powabu. W Ciilty nie czuleni lej roskoszy, tego zeznania woli, tego popędu do czegoś oddalonego, które obudzą v .doi naszych szkockich gór i angielskich dolin. To, com widział przed sobą, zapewne, było obszernem, wspsnialćm; lecz zawarte było w ciasnych granicach jednoslajno- ści i sprawiło tylko smutek. Czułem, że podróżując po ' akacji amerykańskich, nigdy zupełnie im pię nie oddam, zapomniawszy o\\szj- stkiem, jak to było ze mną, kiedy noga moja deptała wierzchołki ęńr. Wszystko, czego mogłem spodziewać sic po takiej podróż}, ograniczało się na tern, że gdy oczy moje ciągle utkwione będą na kraikach pustelniczego widnokręgu, wtedy serce, bezustannie będzie pragnęło juk najprędzej przenieść się po za w idziany knj, aby wyrwać Siy z więzów jednostajnego uczucia i cieszyć się jakim fiOWTm wido- 1 iem. Nie powiem, żeby haki amerykańsku; zdobi. bvJy zupełnie zniknąć z pamięci •człowieka. klon raz je widział ; lecz nie powiem
także, 8'żeby rzlow iek, kt<ny raz jo widział, mógł juz tomu eć jo soJjio z roskos/.ą i życzeniem, ab) je znowu oghjttde?
„Zatrzymaliśmy się przy jednym samotnym clOifiku, który zwabił nas <lo sieli.e lem, ze w nim można był? dostać wody , i jedliśmy Id obiad na trawie.
„Powróriwsz na noc do Li wami, dobrze wyspali: my się w7 hotelu, o klór m dawni j mówiłem. Jeszeze raz powiem, że hotel w vhoffly, Osobliwość w li'.n miejscu, gdzie go znaleźliśmy ; w niezem nie ustąpi żadnemu z wiejskich '.jezdnych domów w Anglii. — Między’ innemi p /edmielami, na ściauacb głównego pokoju, zawieszone są dwa obrazy, malowane olejnemi (arbami i wy’ lawiające gospodarza i jego sana: są to jakby prawdziwo lwy, zdaIc fcię, że oto natyebmiasl zerwą się z płótna. Przepuszczam, że malowane są przez tegoż samego mistrza, który malował drzwi i okna wHellwidti: poznałem jego sh L
..Po śniadaniu pojei baliśmy z. powrotem do Se-Lui. jednali już me dawniejszą drugą. \
Sbagua, fcr/ul i, kałuże, bioto, chóry /.ab, towarzyszy 1nam i w tuj malej podróży. Niekiedy spotykaliśmy wagon, uwiozły w biocie i ciężko naładowany ak pękła, kołu leżą pD bokaąlh, przewodnik udał ę dla szukania po— niocv , a j<‘go żona snnilnie siedzi na wozie , oczekując na męża i karmiąc piersią dziecku. Ponury to obraz, pogrążający w ciężki* dumania, szczególniej, kiedy przypomnisz sobie tutejszy zabijający klimat!”
Rozczarowany y\ s wojom pojęciu o -Łąkach amen kańskich, p, Dikkins ohc.ał przynajmniej nacieszyć się widokiem tamtejszych jezior, i W tym celu udał z Sę-Łui przez Smsinnati do małego miasta Sandunfaj, skąd,jak móv,iu- no mu, można dosyć napatrzyć się na jezioro.
„Dzień, kiedy wy jechaliśmy z Sę-Łui, piszo nasz podróżny, był prześliczny. N\ -.jedliśmy na statek, i wkrótce zniżyliśmy do dawnej liaiicuzkitj wsi, która właściwie nazywa się Kurondle, żartem przezwana Próżnymi wiesze- u.aini. ) idcs-1'ochcs. Składa się z kliku nędznych lepianek i dwóch lub trzeci' trakty et-
i;r
ni, które wq zupejnośii spruwdhsją nazwanie wsi, albowiem w żadnej U Jiich nic znajduje sic yjc do jedzenia. Stąd, prze jechawszy jeszcze pewną przestrzeń, przybyliśmy nakomec do brzegu Missisipi, a w wieczór zobaczyliśmy swego dawnego znajomego, t j. siatek, kto xy in jechaliśmy z Sinsinnati, a który teraz znowu prz jął nas do tejże samój kajały.
„
yy
(16-
mnośei zdawało mi się*, że przedzieramy sjg przez jakichś ż.yj»jcyali potworów; czarno massy przewracały się* mi powierzchni; czasami jedna z nich podnosiła swój.-} straszną głowę* kiedy statek traliał na jej kończynę*; czasami przymuszani byliśmy stanąć, wgtryynpć ruch machiny, i oczekiwać, mm te groźne przegrody powoli rozejdą się, leliy dać nam drogę*.
„Bądź jol* bądź, dopiero zrana zbliżyliśmy ię do bagna, nazywanego Kaim, i po kilku chwilach mielmm mew , powó dź.aną prz>je- mnos1' widz'eć, że nienaw istna Missisipi zawraca na bok do Nowego-Orleanu, gdy i m Czasem najbliżs/. i nasza droga leżała prosto, przez przezroczysty Ohio. Nazajutrz przylnl miy do Sinsimiati. N i ten raz. zajmująca sloliea Stanu Ohio me mogła i s zatrzymać na długi czas; zabawiwszy tw jedna tylko dol)$, dla spoci. nkn, mJiliśiiiiy się* do Saiulmh/. PeTWsze miasto na tej drodzeliylo lyołnmlnis. Położone p*st o dwadzieścia mil od Sirisinnati, lecz piękne szOase, od miasta do miasta, dozwala przejeżdżać tę* pi7.estrzeć spokojnie i prędko; robiąc po sze emu na godzinę. NuAtaJjcBfcaliśmy pięknym kia- jem, między dobrze uprawionemu polami, obic- cfijłjT^jnai bogate żniwo, f .ckiedv traiialy się nam obszerne niwy wąsatego indyjskiego żvta z grubemi łodygami, stcrcząeemi jak laski; niekiedy zielona pszenica bl\szczała w labiryncie pniów drzewa. Ploty naokoło pól nie s.y kształtno ani uti7.ym\ vane w porządku, lecz firnie polauprawianc są wvliormc, tak że każde z nu li można pomieścić do lv nt.
„Często zatrzymywali; my się, ab; poić. konie w traktvcrniacli, porozrzucanych po cal ;j tC-j drodze. Pb większej (zęści bardzo są mierne. Prz>jecbawszv do trakt'orni, woźnica schodzi ze swego miejsca, napełnia wodą konewkę i trzymaj;] przed pyskiem konia. Prawie niema nikogo, kloby mu dopomógł; rzadko zobaczysz prz<jozdżającego; pod szopami, zrobionemi dla kor i i wozów, zawsze pusto r głucho. Miekie- dy, przy odmianie koni, znajdowaliśmy wielką przeszkodę i z trudnością mogliśmy się ruszyć z miejsca, dla lego, żc tutaj osobliwym sposobem ujeżdżają młode konie: łapią je, przy-wiązują do wozu i pogan.ajn nie wyuczvwszr. Zresztą, bfjclż i o lią<L, o<]jeę?Al>.ftI‘iśmy od każdej Ślin-yi i iloiji prędko postępowałam naprzód
„Aa niektórych siacy ach spotkaliśiiij dwóch hlT) trzech nawpólpijamrh próżniak ’iW, którzy przechadzali się, zasunąwszy ręce w kieszenie, „{ho się kołysali, rozwaliwszy na krzeselkucii, fil?]O patmii oknerft, a/bo siedzieli na trawie prz drodze. Zwykle ludzie ci ln bardzo nie- rnzniowiu ani z nami, nm z sobą; milczeli i z głupią miną patrzy li na pow óz i konie. <io— 'podarz traktyerni zawsze należał do tći pr<>- /niaeki 'j kompanii, i zdawało się, że nm n(Tj- niniej w,padało troszczyć się o podróżnych. Miech hęd;io, co chce, wcale go nic obchodzą podróżni, na wszystko jest obojętnym i zawsze kontent z siebie.
„Często odmiany woźniców odbywały się bez odmian w ich pow ierzidiowno.ści i charakterze; każab woźnica jednakowo jest nieochę- doż.inm, milczącym i posępnym. ląłffżeh' któi ,• nawet ma włObie CO przyjemnego, wszelkiemu posobami stara się to ukn.. Nigdy me Jv*zma-win r. u-obami, które wez.ie; kiei , zaś zacznie mówić do niego podróżny, odpowiada póhw- razaini adbo wcale nie odpowiada. Nigdy nie wskaże.fi jakiego godnego uwagi przedmiotu, napotkanego w drodze, i sam jakby go nie widział; możnaljy sadz ,że wszystko mu się sprzykrzyło, nawet i życie. Cokolwiek zajmuje się tjlko końmi, wcale nie imÓ1qc o wozie; wóz się toczy, dla tego że przyczepiony do koni, lecz że na wozie siedzi podróżny, j 'go to bynajmniej oie obchodzi. Czasami, w końcu prz - jazdu od stacyi do stacyi, zaczyna nucie ja kij piosnkę bez Indu, lecz twarz jego razem z nim nie śpiewa: śpiewa tylko gardło, zas twarz zachowuje, po dawnemu posępny w w az. Do tego trzeba dodać, /.e każdy w o/.niea niezaw odnie ma wgębie zwitkę tytoniu, i że żaden z nieb nie używa chustki do nosa: okoliczności, które podczas wiatru prowadzą za sobą nieprzyjemne skutki dla podróżu- eh.
„Przyjechali śniy do miasta Kohimbus przed siódmą zrana i zatrzyim.h iny się tutaj na spoczynek do dnia następnego. Hotel, w kl rymStanęliśmy, byt wyborny, zbudowany nakszlałl fljektórycH włoskich domow, zfprzysifnmern i otwartym tarasem, Iśolmnlms jest piękne i czyste mi.isto, powiększające się i zbogacające, jak wszystkie, lob prawie wszy stkie, amory kaliskie miasta. Znajduje się w niem zarząd Stanu Ohio, i to nadaje mn szczególni] powagę.
„Ponieważ nazajutrz nie odjeżdżała żadna z poczlow cli karot, wynająłem tak nazywaną cadrę, azeln dojechać do małego miasta Tillon, stąu jest kolej żelazna do Sanduslaj. Tą cjlrą l)}ła zwwzaina bryczka, zaprzężona czterema końmi, tak. sama, w jakiej przyjechaliśmy do Kolumbusu; konie i wodnice takie odmieniali się na każdej stary i: z tą tylko różnicą, że bryczka wysianą była wyłącznie dla nas.
„Trzeba wyznać, że na szczęsne byliśmy w najlepszym bmnorze, albow iem droga, lió- rą jechali: mt , była nieznośną gdyby nie postanowienie, aby wesoło odbywać naszą podróż, zapewne przeklęliby any ją przy pierw- sznu kroku. Wslrząsiiienia albo rzucały nas w kąt powozu, albo były przyczyną, Żeśmy ude-1'Mli głowami o |>obryęrt*.. Nickicd'' l)i yczka tak nachylała sic na jrd ai link, przejeżdżając prze/ głęboką kałużę, że musieliśm, obiema rekami tizvinać sic za przeoiwIeżąCY bok,aby ni spuśi w gęste błoto; nic kiedy nic dwa kota nagle za- ■tapjub sifi w wodne, i ioż myśleliśmy, że niezawodnie pójdziemy w ich Indy, ruekieily konie, wjechawszy na jułci§ spadziste wzgórze, gdy bryczka jeszcze grzęzła w błocie, nagle z dr/nu wały się i zaczyn iły kiwać głowami, jakby chciały powied/mć, niepodobna nas w\ wiei.c. V, reszcie dzień był prześliczny, jio- wietrze napełnione wonią, i pomimo wszełkieli niedogodności drogi, me traciliśmy wesołego lnmioru, lio je<baliśmy do Niigtry, skąd mc lisim zamiar udać- si“ do doinn. W południe zatrzymaliśmy się pr/y jednym zajezdnym domu, w pośród pięknego Jasko, zjedliśmy objad na jmju, polent bddawszy rSSztlci olijada gospodarzowi i jogo świniom, pojechaliśmy dtluj- „W wieczór droga stawała się coraz węższą, lak, że nakoniee z trudnością przedzieraliśmy się prz z drzewa, a Woźnica, z (taje łię,
t\lkn instynktem rozpoznawał niewidzialny Ś( ir /.ką. Za to, nic mieliśmy czego śię oljawiuć, albowioin koli raz wraz pderzaly się o giiotJ* pnie, i tego powodu c»ła btvczki \ takim była ruchu, ż.r nasz biedny wożnńa z;il‘'d%‘,ic trznnat sic na kozic. \ie b'in także niebezpieczeństwa dla zbyt pręduiej jazb\, lio konie zaledwie ej lgnęf' pow..z pff uiciuw iićj drodze Jes/aze mniej można lula mzekiwar mebe/.pie- ezeństwa ze slroiw iakirbkolw iek bądź ezwo- ronogieh mieszka,u >w lasu; Ina czka zaledwie przesuwała się przez siatkę po]irzeplalan\eli gałęzi, i mogliśmy Jiye zupełnie przekonani, /, w tak prze Tronnem miejscu nie będzie nts mogła śoigae trzoda sloniów. Tak, więc w zy- stko szło dobrze i miebśim niezaprzeczone po- w ody by \vosofemi.
,,1’mc dizewa, o ktor\eh dopiero wsnomnia- łem—są rzeczą nadzwyczaj ciekawą. Optyczne złudzenia; które one sprawiają, . z.ezegól- Cn4j pocie miru; jest rozmaiłem i niezmierni" ze- d -iwinjąróm. Niekiedy zdaje się,- iż. widzisz przed sobą grecką m nę stojącą w pośród pola-
1-1niekiedy — kobiety, która płaczu naci giTtfco- Wiem; niekiedy starego dżentlmena w białym surducie, z zasuniytemi rakami w otwór kami— zelki; niekiedy studenta, czytającego książky; nieki('dy sclr.loncgo negra; niekiódy — kota, (isa, armaty, żołfuerźa, fmóćstwo ipnycli rozmaił s cli przedmiotowy który cli niepodobna w yliczyć. Wszystko to wystawiało mi siy jak by w fantasmagorii, nie dla tego, a/.ebm pi/\- spo5lXb.it moje w Yobfatfrirą do szukania liarmo- rtijnfij formy w niekształtna cb ligunuh, lecz ztF- pełnie prz('ciwko mojej woli, bez wszelkiego z mojej stroiw udziału, i — rzecz szczególna — czysto poznawałem w tych przy w ulżeniach jaką znajomą figury, którą niegdyś widziałem wr jakiej książce dla dzieci, z obrazkami, a o ktćirei później zapomniałem.
„I.ccz wkrótce zrobiło siy tak ciemno, że musiałem pozbiwir gjy t< j zabaw\,iiia Czasem gystwina co chwila stawała siy bardziej nieprzeliylą, gały/.i obiiałr siy o bryczky, i musieliśmy schować nasze główy. Do togo powstała burza; bły ikawica, wciągu trzech go-dzm, prawi# bezustannie świeciła; blask jjj trwał długo, byt jaskrawy i modrawy, grzmoty były okropne: mimowolnie przychodziło na ni' il, iż daleko by loby lepiej siedzieć w jakim spokojnym >. .juzdinm domu.
„Na.koniec, o jtdenaslej, spostrzegliśmy w oddaleniu jwiallo, i po kilku chwilach przyjechaliśmy do indyjskiej wsi, gdz.e postanowi- liŚnn pozostał do rana. Tu spotkałem jednego zajmującego człowieka. W liczbie dżentlmenów, którzy zebrali się na śniadanie, Ir. 1 spokoiny staruszek, mimowolnie zwrócił na sielue moja uwagę. Okazało się, ' 1 to j“st plen.potent rządu Stanów Zjednoczony,li, który prowadzi d\- plomatyezne traktair z Ind- jizykami i jeszcze niedawno zawarł ugodę, podług której mieszkańcy tutejsza wsi zobowiązali się, za małe coroczne w ynagrodź,etiie, przenieść się na inne wyznaczone im miejsce, na zacinał od Missisipi, za Sę - lmi. Wiele opowiadał nu o ich przywiązaniu do kraju; szczególniej do cmentarzów , gdrz.ie są pochowani ich krewni, i o 'ein ubolewaniu, z. klórfun porzucają tepamiął- ki. Zdarzało mu się być świadkiem widu podobnych przesiedleń, i ,'t8Wsv0i mów il on,serce niojO dręczone l»\ lo mimikiem, chociaż, wiod/.ia- liiu, że Indyjb.ycj prz moszą się dla wl&jnij km' oi.“ Kwestia, (■/.> inieszk..ney tuti jszej w* ci m;tj;i przesiedlić sir; lim nit* prze liedłić, hy- la rozi 17 y 11 i< mą na dwa lid) trzy dni przed na- nm piTfjłzdem, w szal; sin naumyślnie do te- &<) zbudowanym z gałęzi, kim ego mim jcs‘/ckfd li / 11 \ przfld oknami hót&lo. K i ody plenipotent skończył swoją mowę, wjz.ystkiB oczy i nosy zwróciły $ię ku przeciw nć| ''Ironie, a każdy dorosły mę/.ezyzin osw inib za sw oje zdanie, lecz skoro tylko |iizedslaw ioiiie plei niolenta przy- jęlem zostało więkjzośtią głosów, oppozyeia, chociaż lianłzo znaCzDti, nahdimia.sl zgodziła się, i wszystkie sprzeczki ustały.
Późnić j nieraz spCfit kałemlyeli łiiodmeli In- dyjczyków, którzy jechali tui malw li szorsll.ieli konil.ai li. Podobni są do ciganńw, i je/.i 1 ił)v dir/ilo nu się napoi kac ieli w \ng1ii, liczi w ąt- piei iii, nwa/atbyin ich za to wędrujące plcmi.
..Droąa jes/r/e gorsza od lej , po którejjocliiliśinY wczoraj. Jednakowoż przed południem stanęliśmy w Tifiinio, a na obiad przy— mliśim koleją żelazną do Jandusktj, gdzie zatrzymali mii się ,w liotelu na samym brzegu jeziora Kri.
Hotel L>\ł wyborny, gospodarz uprzejmy i uslużin wnajwyżzym stopniu, lecz zarazem pi zedstaw ial zupemy typ Północnego Amery- k mina, urodzonego, w Nowej- \nglii. Bezustannie) weliodzll do naszego pokoju, nie zdejmując, kapelusza, zatrzymywał sie i rozmawiał z nami bez Ceremonii, ,siadał wyciągnąwszy nogi na naszej sofie, w y jmował z kieszeni gazety, rzy- tał je, nie zwraeaiar na nas uwagi; jest to dopiero mata cząstka jego narodow rli zwy czajów; mógłbym opowiedzieć tysiąc podobnych rzeczy, chociaż zresztą bynajmniej nie myślę uważać jego prowadzenia się za nieprzyzwoite i u.dwirżać się na riibaszno.śe. Zapewne, jeżeliby to zdarzyło się w Anglii, to rzecz wcale unia:’ tam gospod irz traktyenn, który pozwala sobie lak po: tępować z podróżuemi, pokazałby się zuchwalcem: lecz w ‘iincryce, jeżeli
14‘
dobrze wam ilnji* jeść, j>r |amj:r’!;ościmiie, Hm
moda pmwa nie więCćj mul W żądać: wewszjifP’ kich innych vrzglyda< li jest on tćm samem co ly, i jeżeliby przyszła mi ch( ćjgniew,ićże mój gos 1 tdarz. nie chce lub nie umie Swego postępowania stosowa/ do nngiehkkh obyczajów i zwyczajów,było bj to równieśmiesznćm, jak gdybym go obw iniał, ż.e nie jest tak wysokiego w Zrostu, a/.elw mógł w tąpie do gwaćdyi królowej angielskiej.
„I)rn giego dnia przybył stai(>k, klery imał odpłynąć jeziorem Kri do Bmfalo. ZJt dli.,my obiad i pojeenali !mv. drodze, zdarzyło mi się spDStrZedz jeszcz< fedST) ongmalm rys oh - Czajów aiuBrykańskiCb. Kapitan stalkn, Iiardzo przystojny człowiek średniego wieku, zs/.edł do kr.jul-kompanii, ukłonił się podróżnym, usiadł do stołu, wyjął z kieszeni duży stizonk ■ zaczął heblować biedny stół z tak szczerą gorliwości,.., jakby mu za (o płacono. T ,neza>om ro/maw.ał z podró, nemi, ptzyjmow ! udział w /.ariach, powiedział wicie dowcipnych i prz,- jiuiinch iir.o, lecz, i ozmaw nipie, żenując.Ili:;
fciBtfll; heblował i Ici^ly zawołano go na górą, pod lawkij, iiii ktfirćj eierfaial, pozostała ftgrO- inna kupa \vioi uw.
>,0 siódmej naz jntrz pTlfpfrnęHŚiny do Btif- falo; dano nam śniadanie; lecz ponieważ blizkic znajdowanie. sią tyodospadu Niagarjkiago nic dozwalało mi z /.ona zostawać dłużej eierpłiwe— mi, o dziewiątej "(laliśmy się w drogą.
„Dzień był niepogod iv, zimny,wilgotny, pod nad ziemia leżały gąste mgi ; dizcwa stały nagie, bez zielonośei, albowi m w tutejsze; północnej strefie juz nadeszła zima. Za każdą rażą, gdy zalrzym.JiśniY sią dla odmiany koni, należałem całą moja uwagą, czy nie usłyszą szumu wodospadu, i patrzałem w tą stroną, gdzie sią znajduje; lecz długo nie ule widziałem i nie słyszałem. i\akouiec uj:żalem dwa wielkie balie obroki, zwolna i wspaniale wznoszące sią do nieb#. Ib la lo Nignara. brzejiwbawszy jeszcze pewną przestrzeń, uśb Żęliśmy łoskot wody i In żuliśmy, że''ziemia Irzę sie sią pod nami.
„Brzeg, na ktoi ym staiismy, był spadzisty i sii/ki ud deszczu i gotuleo/i. ,\u wiem, jammsposobem udało mi się zejść; lecz wkrótijei już byłem na dole, i z dwoma angielskiemu oficerami, którzy poleczyli się ze mną w podróży, stałem oparłszy się o kamienie, zagłuszony łoskotem wodospadu, zaślepionybnzganieni v.‘od,, przemokły do kości kroplisLą kurzawą. Iłyli- śmv u samycłi .-,(<;]> Niuftjry. Przede mną spadała Okropna massawod,, pędząca z bystrością błyskawicy, lecz nie mogłem jeszcze utwonwć sobie wyobrażenia ani o kształcił1, ani o położeniu, noi o wspaniałości lego zjawiska. [)o- piero gdv wsiedliśmy do przewoźnego czółna i z lczęliśniy płwiać wpoprzek nadętej rzeki. na- koniee zacz,dem pojmować co to z.n widok,lecz i tu uczucie moje mc lwio jeszcze znpelnem: wielkość sceny gniotła mnie, s/um zawiaeał głowę, rozstrajal myśli. Nakoniec wdrapałem się na tak nazywaną Stołową Skałę, spnjizałem nadół i zobacz dem... Iioże, cóżem zobat 11... Potęga i wielkość widowiska wzupeluoś- i Otwarły się przede oma: wrażenie, kfóre sprawiał na mnie straszna scena, było... któż hy mógł pomsślić!... było spnkojnnścią. Tak. na-
uczniom spokojność duflho, bez obawy wspomniałem o śrtiibrći, i słodko zamys.ilem sic o spokojnej i szczęśliwej wieczności. Ani btijnzni, ani najmniejszeło- przestrachu: Niagara wyr jrtą. została w mojem soirn w kształcie cudownej piękności, i wrażenie to nigdy niezgla- dzi sic, d ipóki krew bidzie pbnać wmoicb /v- latjJi i serce lnć nie przestanie.
Jakże daleko były ode firnie próżne troski życia, w przeciągu dzi&sięciu dni, które przepędzałem w tych czarownycb miejscach. Jakże' il/iwne glosy rozmawiał, ze mną przy loskoci' w odo .padu! Jakie opromienione twarze rpo- glłjdahf na innie z. jego głębokości! Jakie czarujące nadziejo powstawały w dus/y, kiedy pierś moja skropiona była jrgo kroplami, temi dyainenlowemi łezkami aniolćiw, które rozlatywał h się po Ciii i’ i okolicznej przestrzeni b]v z il podobnie do drobnych różnokolorowy cli gwiaz.do.lti
,vGd\b\m się z samego początku dostał do tej części Kanady,, nigdjbwn stąd nie wyjechał. Ihirdzo mi się nie chciało poyf.racać na drugibrzeg: wiedziałem, że tam mieszkają ludzie, a /. ludźmi, jakże można żyć z ludźmi obok Niuga- ry! Chodzę- od raun do wieczora naokoło wodo. .padu; oglądać go ze wszystki K punktów widzenia; zatmmywać się na wzniesionej skale i patrzeć stąd, jak woda wre i pieni się, spa- dając w otcldan; zdołucies: yć się wididaem wodnego słupa; ukry wae się za kamienie, drzewa, i czatować na pędy srogich bałwanów, będąc pewnym swego bczpieezeńslw a; siedzieć w urocz Stym cieniu skał, mierz, ć olejem ich ogrom, sierdzić każde poruszenie wody, sluełiać pioru- nująeego echa, mieć: wodospad ciągle przed swemi oczami, widzie go przy zlepiającym blasku słońca, przy łagoduem świetle księżyca, w \ ieczór szkarłatny, w noc modrawą : oto wszy ako, na czem ograniczały się moje życzenia. l ego nii b’ ło dosyć.
,,Dotąd jeszcze śni mi się, niby słyszę szum Niagary i widzę pieniące są rzuty wody skaczące pode mną w głębokości stu stóp. 'lak! odjechałem! lecz iSiagara jeszcze wre, wścieka się, i będzie v ieczu e w: ciekać się i wrzeć. lvie-dy stonce rzuca na nieswoje promiifiicfcpó dawnemu błysztjzy jak zioło; kiedy z.akrc te jest obłok.imi po dawnemu przedstawia sie na- ksztalt s/klannej góry. mebieskiego koloru z białosnieżnemi w zorami, przy odzi ma w szarawą mgle z wilgotnych kropelek. -Sięgając dna, po dawii Miiu zawsze zdaje się umierającą, zatrzymującą sie ; oto imóli.sz, ze już cała woda wyciekła... wszystko się skończyło, wszystko ustało... Lecz nic! jakaś niew idzialna moc nagle nnd\ma wody, podnosi ją’, ro/rzira rzutami piany, a zwderzclm spadają na nią nowe massy wody, i te, swoją koleją, nadymają sie, podnoszą, rozlatują się w kształcie kosma- tvcli rzutów... 1 to zawsze, zawsze! Taki to utwór rąk Boskich!
„Lec-z nim przesiane mów ić o Niagarze,opowiem jedne okoliczność, która zdaje nu się obrzydliwą, i bez wątpienia przyznany jej t“n- że sam przymiotnik od wszystkich czułych osób, zwiedzający cli znakomity wodospad. IV Skule Stołowej jest di ilkn, należąca do człowieka, który utrzymuje sie z tego, że służy zajUkewodrrika podrożmąi m. I sprzedają się także rozmaite bagatele, które podróżni kupują sobie na pamiątkę, na stole zaś 1 cśj księga, do której wpisuje WOJ imiona. ]\Mąg holi już zebrało się rrin&BtwO , a w pokfijci jgd*ię są- zachowują , na Ścianie stoi napis: ,,1’odróżnim nie wolno w\pisywać uwag i wierszy, unnesz- rzon.rh w&bowanyfib tu księgadu‘4 Gdyby nie było takiej przestrogi, zapiwne, me otworzyłbym żadnej księgi, przestając na kilku niedo- rzćWoycli slroladi, nakreślonych na śrianarli okiun li; Im z teraz koniecznie didałein dowiedzieć się, co za skarb chowają tu z tak niezwykłą starannością; przewró iłem kilka brudnych kartek i zobacz) leni te skarbi, w ksztjd- tie imjrozin iiiszej bazgi.anny, pi/:z jakiś filko wyrażać się może llldzka głupota. Najwięcej dotknęło ranię to, że są na świetlic ludzie, którzy mogą znajdować .przyjemność w umie izczaoiu tu swoidi płaskich i megodziwi eh konceptów. żartów z.Nitig»ry. J5vć może wszystko to. jest dowcipiicm i bardzo z ijinująrem dla si dni, wię. powinno jiozostawać miedzy świninnjL W na-
KJO
zenie (akirh Itnul w jęrylou angielskiem uv, a- żiuti za obelgę języka, to zaś, te zachowują się na ziiMui, należącej do aojgiel k&h posiadłości, ubliżeniem godności Anglii. Aa szczę; cio jest nadzieja, że wszystko to chociaż napisane jest po angielsku, jednak nie przez Anglików.
ozeciwnym razie umarłbym z poniżenia i
ajiewu.
„S/.mn Makary wcale nie jest Lak mocn',jak opowiadają nieklćSy podró/new. I to bardzo naturalnie, miarkując podług głębokości łożyska. Prawda, przez cały czas, jak nneszkabsun pm .Niigarze, ciągle był wia.lr, jednakowoż i przy spokojnćm powietrzu, jak na przykład przy zachodzie słońca, nigdy nie mogłem dosłyszeć szumu wodospadu w odległości trzech mil, cboci iż kilka razi robibmi próbę.“
Po/egnaw: za się z \iagarą, p. Ilikkins udał się [larostatkiein do ujścia rzeki, noszące; lęż samą nazwę. Znalazł tu graniczne słupy dwóch państw, Wielkiej I!r\tanii i Północno-■Amerykańskich Zjednoczonych Stanów. W arly tak blizko siebie znajdują się , że angielski szyld-
15no
wach może słyszeć hasło, powierzane szyldwa- chov ttineryJfcurńskieytnjJ zaś ten słyszy hasło fcuntsgO. Podróżni udali się stąd |irzez jezioro Ontario, które dla swojój obszernośri zasługuję na nazwę morza, i v krotce przybyli do miasta Toronto.
Położeniu Toronto nie przedstawia mc osobliwego: okolice jego są nagie i płaskift. Lecz samo m.asto ożywione p3i ludnością i rucliom; idite brakowane są v Miornio, oświetlone gazem; domy ogromne i dobrze zbudowane; skle- p, bogate: w nlrktóiyen rozłożony jest na oknach tak wspaniały dobór towarów, że można zapomnieć'się i pomyśleć, że się znajdo jesz W'Anglii; wiele z nieb w niezem nie ustępuje magazynom lomhńskim. Prócz tego znajduje się tu ogromne murowane w ięzienie, piękny kościół, bardzo dobry gmacb dla władz rządowych i kilka innych publicznych budynków. W idać, że rząd opiekuje się dobrym stanem nowonarodzonego miasta i nic żałuje pieniędzy, aby je ozdabiać. ,Ili
Parostatek odbywający Kursa między Toronto i kingstonem, odp''wa w południe. Przed ósmą nazajutrz, podróżni stają w kobtO'gn> zabierają tam j( szeze kilka passażerów i jadą dalej. Między Kohurgiem i Kingstonem odbywa się bard/.o Czynny liarnl d; p. I)ikkins mówi, że na parostatku, którym płynął, było więcej jak lasiąe pak z towarami.
K ngston jest glównem miejscem polnlu władzy kanadskiój. Pv i\, nie jak wicie innycłi amury kaliskich miast, dopiero co w wszedł z pic— luch: połowa domów jest nicdobudow ana, druga dopiero ist.mejt na planach. Jednakowoż p Dikkins i tu spostrzegł więzienie, które, w ka- żdfbn mi ści , jakie t-'ko z.\,:edzal, stanowiło jeden z głównych przedmiotów jego uwagi. O więzienia Kiugslo iskium mówi co następuj' :
„ tutejsze więzienie wy borwe jest urządzone, utrz.Mnaiiu w ści hm porządku, i pod każdym względem może być uważane z.a wzorowe. Mężczyzn i zaimuja się rozmailemi robotami: ten robi huta ten kręci liny, jeden jest kowalom,drugi krawcem, trzeci cieśla, czwarty mularzem, Tiickt&rzy buduję dom na więzienie; i robola ich już zbliża sic do końca. Kobiety wyfcjomie są szwaczkami: między iimcim widziałem jaćlńę <1\\ u(1 z' ■ stolctnig <lzi"\\ czy m , która już od trzech lat pozbawiona jest wolnośri. Służyła powstańcom pod czas tak nazywanej kanadskiej insaiTekcyi. Dla przenoszenia listów, używała różnych środków: niekiedy przeluerała si} za cWopća i przenosiła jo w kapeluszu, niekiedy zaś w < de nie przeluerała się, chowając depesze pod suknią. W męzkiem ubraniu z\\ kle jeździła konno, nie tak jak kobiety, lecz w sei- słein znaczeniu, po męzku; i to licz wszelkiej trudności, albowiem wybornie siedzi na siodle, po mistrzów ku kieruje koniem : (\le może skakać, ile ci sif podoba: I?bcz pewnego razu, aby prędzej dosłarczyć depesze,ukradła ohee<5<> konia, i to wł, śnie bvło powodem, ż“ awanturnica nakoniee dostała się tam, gdzie ią widziałem. Dosyć jest ładna, tyjko jej orze mają tak osoliliiw wyraz, jakby z nich wyglądał sam
„Dziesiątego .Maja, dalej mówi |>. Diklcins. udali inry się z Kingstonu do Monreala, a z ra- ua nazajulrz w-uodhiiny na parostatek, ahv płynąc dalej wzdłuż rzeki św. Laiirencyusza. I rudno w\stawić solne piękność lej Szlachetnej rzeki, prawie na raić; przestrzeni; kima widzieliśmy, szCzC|[ÓjAićj zaś na pftCZ^Cktt naszej podróż Ciągle napoiykali.an' piękno wyspy, okrMo bujną- ziidonośeią, Ofiemcme gęstemi drz.ewam Niektóre z nich. lak są wioliio, że przez omyłkę można hy je uważać zastały In eg rzeki; ume znów lak s,j małe, że wwdają SIC luanlawkanii luli plamkami na zwierciadle rzeki. Hozmaitośó lonn, rwskoszna rc ślimmść, wykwintna mieszanina ró/.nyrh drzew, niezliczone odcienia zieloności, i jeszcze w ięcej fili1— zlii zonfrk<zially, w jakich położone są gmYipj drzew: wfzysllćp to przedslawia nadzwaczaj zajmuj icc i mih widowisko.
I’o południu v. \ padło mmi plvnąr przez prąd, gdzie woda pędzi z nadzwyczajną bystrością, wre, szumi i pieni się. Takich prądów na rzece
św LamencYiisza jesl hardzo w iide. \i hlisltÓŚCi
KV[>ikkiiisonu jest jedno miejsce, gdzie żegluga nidiezpieczna r podróżni przejeżdżają kilka mil stałym ładem. Musieliśmy naśladować innych- W następoćj przysłani oczekiw al na nas drugi parostatek. Zbliżyliśmy się do niego w nocy i natychmiast rozeszliśmy dp po kapitaeli, aby spocząć: jazda stałym lądem złą droga cokolwiek nas rmgczyls. Tym czasem parostatek przez cala noc stał na kotwicy i ruszył dopiero zrana. Dzień b ł niepogodn\: deszcz, błyskawica, grzmot ■; podbój j, dnat w ypogodziło się. Po śniademu Jwszećllszy na pokład, nadzwyczaj lidem zdziwiony jednym zupełnie dla mnie nowym obrazem: po rzece phnpła ogromna tratwa, z iii iłemi drew manemi domkami, y\ lirz- 1 iii1 w*ięcej ni/. Łfzvdziti|to; było to coś podobnego do ulioY. Potem widziałem aiele podobny di tratw: y\oża tu na mdi drzewo. Przypłynąwszy wzdłuż .zeki do miejsca swego naznaczenia właściciel tratwy, rozłarnuje ją, sprz 'daje na opał, a sam powraca stadni ładem na miejsce, vkąd prz\bj I, i znów u odb\wa tak,iż samą po- u)'6*i} na innej tratwie, którą także t-lsmie i Jprzodfljo częściami.
„O go Izinie ósmej znowu wstąpiliśmy m. brzeg i nfijociialiśnn} w poczloyyy cli powozach Drogti na ten raz ciągnęła przez piękny kraj, dobrze upr iyy im y i eiągle przypominający' nu l'rancvą; wsie, domy, język, ubranie wieśnia- ków, v. z stko tO jest franeuz.kiein; na szyldach Obmów zajezdny eh są franf-.uzMe napisy; po l>o— karli drogi — krzyże i obrazy śyyaęhcli. każdy rolnilt, ktii dy v, iejsk’ clilopiee, ajofcinż uwiną n i nogaeli pończoeli, spięl v jedn ik iaka-kolw iek mocnego koloru pi zapaską, najezęśoej czerwoną; kobiety, pracują, o w polu i w ogrodach, wszystkie bez wyniku noszą słom,ane kapelusze, / pewną Łokielcrją nachylone na bok. 1\> w siacli spotykaliśmy katoIit• kif• 11 ksif/.y i mm— clioyy; tli |Mililieznveh uinaeliaeli i na krzyżu ;i- oy cli sie ulicach, wy si lyy iony obraz /bayy iciela.
„W południe z.noyru yy siedliśny ria parostn- t« k, a o trzeciej prz.loliśm do wsi Laahme, o dziew ięc mil od Monrealu. fu na zawsze poże-CTusza i udaliśmy sic dali', stałym lądom.
„ Monreal ma pieLnfe położenie na brzegu rzeki, otoezon, jest spmbusteim wzgórzami. pO których kręcą sic drogi i ścieżki dla przechodzących. Klice po większej części są ważkie, ciemne, nielóremne, jak rwyUe hywh we wszystkich lrupui.zk.ich miastaeh podług dawnego stylu zabudowań'eh; zresztą nowsze części miasta dosyć są dobrze utizMiiane, widne i |irzestronnÓ. Jest tute.j mnóstwo magazynów z ro/;maitemi towarami. Domy fts6.Ii prywatnych W ogóle są kształtne; ginnilowe nadbrzeże od/naczii sie v\koiirzOnieni, trwałością i długością. Kościół katedralny dopiero co ukoii zony; ma dwie wieże, z któryeli jedna nie mpełnie jeszcze jest gotową. łbaprzeciw kościoła, na plncu, stoi jtosępn;, murowair., rzw o- robOCżTiy gmacli inonrealskicgo wiezienia, lecz wkrótce go rozbiorą.. Dom, w którym linesz-- Czą sic władze rządowe,licz porównania lepszy, aniżeli w Kingston Wogóle miasto jest bardzo piękne, ożywione, wesołe.: Na jedneni;
przedmieść.u drew niany hruk, wieść mil długości; hnik ten pod każdym yyzględaTfi wyborny.
.Jpaśoęttitłci, które idą stąd do Kwebelui, 0(1- by wają żeglugę v tjoay, to jest, oilptrwoję o szóstej w wieczór i przy biegają o szóstej /rana. Zrobiliśmy taki spacer i byliśmy bardtO kontenei.
„W rażenie, które spraw ia in podia żnyrn widok Kwebekn, tego amerykańskiego Gibraltaru, wiszącego w powietrzu, na wierzclndkn nieprzystępnej skaty, należy do liczby takich wrażeń, które można odebrać t Iko w iednein tekiem miejscu, a które, raz przyjęte do duszy, juz nigdy me zaciera się. Kwebeku niepodobna zapomnieć, aói pomięszać w pamięci z wrażeniami ifrrrych miejsc. Prócz muten alnyeli zalet: piękności położenia, inalowmezej oryginalności widoku, przedstawia wyobrazm mnóstwo innego rodzaju powabów. Tutaj wznosi się skała, po której angielski jenerał \N olf i jogo waleczni towarzysze dostali dę na szczyt wojennej bwały, i odebrali Kwebch. ITanruzom; tu leży Dolina Abrahama, gdde Woli' odebrał ra-MC, która skończyła je^o ycie; tu jest forteca, który z iki.n meztwem bronił przeciwko nit- inii jenerał Monkalm; tu żołnierze Monkihna, jeszcze za życia swego dowódcy, przygotowali dla niego grW>, wysadziwszy w pow ietrze C/.eśe forty (ikacjj: oto wspomnienia, które silnie działają na v yoWhbTnig każdego myślącego podróżnika, stmo\,iąc jednę z najświetniejszych .stronnic nowszej wojfi miej historyi. Fwebek można lnizwać pomnikiem na Cześć dwóch waleczna eh wodzow, pomnikiem, godnym olm narodów; które tu walczyły, Francuzów i Angli- [i ów.
,A> Kwatek-U wiele kościołów i różnych publicznych zakładów, ibajpiekniejsze widoki są— od strona' domu aa 1 td> rządowych i od fortecy. Obszerny krajobraz, urozmaicony piękoeini wzgórzMui, wsiami, laskami i polami, skropiony czt ,tą rzeką, i rozszerzająca sic na wszystkie strony (I deko, daleko, za kraniec widnokręgu, przedstawia widowisko czarujące, różnokształ- tne; mieszanaia dom,aa, dachów i kominów' starego miasta — znajdeji się pod nogami wi-
dza; za mą błyszczy zwierciadło rzeki św; Laurem", ..sza ; dalej —góry, laki, wicjskiA chaty; przez rzekt pędzą rozmaitego rodzaju statki, z białemi żaglami; ich v, ,sokie maszty śmiało w znoszą się do picba i wygląd iją z po za sąsiedni, li pagórków. \io mogłem dosyć podziwiać tego obrazu, szczegółu,,'i, kiedy go oświecają promienie zachodzącego słońca.
„Co wiosnę, międ/j .Monree.lem i Kwebekiem przejeżdżał i przechodzi mnóstwo nowych emigrantów z Anglii i Irlamlyi. Obierają tę drogę, jako najdogodniejszą do tych pnstelnicznych miejsc Kanady, gdzie dozwolono im zakładać osady . Spacerując, zrana po nadbrzeżu ,\ Mon- realu, nie raz miulem sposohność przypatrzenia się, jak w siadają na parostatek, i bardzo mi się chciało udać się razem z rnerni, ażeby przysłu- < bać.się ich rozmowom. Łtas sprzyjał mojemu życzeniu: statek, na którym wracaliśmy z Kwe- beku do Monrealu, napełniony był tym ludem. W wieczór rozłożyli swoje pierzyny i zajęli cały dolny pokład, lak, żc nie mogliśmy wyjść z kajuty. "Większa ich część rodem była z A
nglii, izczCgilnrićj z fJosterszcjru. \v .brali sic zlamląd do nowej ojezyzm; nia mogłem yvy- driwić się, jakim sposobem zabrali za sobą dzieci, w liczbie któiydi Irfły niemowlęta prze piersiach matek. 1’oświęeeilie się rodziców, którzy oddawali ostatni k uwal swojej podartej odzieży, ażebv malców uratować od zimna,— wr istocie jest w zruszając om. Mech sobie kto la minuje jak chce, jednak być cnotliwam — ubogiemu człowiekowi, wprawdzie daleko jest Irudn.jó, aniżeli bogaczowi, a cijflu w ubogim daJekti więcej godna podziwiania, aniżel w bogatym. Dobrze jest bije aiollitcjm, kiedy mi"- Sikasz v pięknym domu i nie dolega ci żadna potrzeba: przy Uddrb w irunkacli człowiek bitwo możo uchodzić i za pizckladnego małżonka i za jir/y kladnogo ojca; jego zasługa sięga do siódmego nieba, becz rzućcie bogacza In oto, na ton zapełniony ludem pokład; ściągnijcie z jego mlodći żon' jedwabną suknię iln\!ant\, rozrzućcie jśj długie w łotry, nacci In ji ie 'jej czoło pirzCtjw ezesnerai mars/.czkami, troslam. i utrapieniami; zetrzyjcie nimieni('C j jć-j lici,
Im —
nMmcret w łachmany jć; wychudłe członki: wtedy dophro zobacz.) mv, co powie ów cnotliwy człowiek, chociażby miłość jego ku "tej kobicie dawniej granie nie miała. Zobaczymy co będzis • robił z glodnoini i nawpół nn-i mii dziećmi, które czołgają siv wblętic u nóg jego! Niw /: /ę.seic wszystko odmienia: i żona i dzieci będę zdawały się mu już nie tonu nmerni istotami, którym z radością oddaj" swójli bogactwo i unie, lec, chciwcmi i zlośliwcmi potworami, którfe odbierają mu część jego powszedniego chicha, klon, ja. złodzieje, przywłaszczają sobie jego własność, które pozbawi™ go wszelkich pociech ż\ cia. V, tedy zamiast zadowolenia, którego ów człowiek dawniej doznawał w objęciach żony i dzieci, będzie go ciągle obarczali ciężar ich nędzy i słabości; postrzeże w nich wady, których dawnwj nie, znał; jeżeli zasil maja wad, wynajdzie je ; będzie zarzucał żonie niecierpliwość i kaprysy, dzieciom — uporczywość i nieposłuszeństwo] nawet łagodność żony będzie mu sic zdawać w adą , 1 s Występkiem..;. Tak! pewny jestem, że może
10
nikt z pomiędzy nas nie wytrzymałby podobnego ciosu, n jeżeli znajdzie si§ Laki Człowiek, w któn.n miłość rodziny przeżyją wszelkie nieszczęścia i Który pomimo nieszczęść po (lawin mu pozostanie dobrym, czułym i tkliwym dla żony i dzieci, wtedy trzeba go natychmiast odesłać do parlamentu: mech lam posłucha, eo rozumne głowy mówią o ludzkości, i niec h polem im pow icc, ze om same głupstwa głoszą.
„Takie myśli przyszły mi do głowy, gdym stał wpośród śpiących na poi ładzie Kolonistów. Patrząc na tych ludzi, ktoi/.y pOnucdi kraj rodzinie.-, nie m.iią przy lulku, są nędzni; uwu/.ajae, z jaką tro dJiwośeią pieszczą i karmią swoje dzieci, jak zaw sze star,.ją się naprzód zaspokoić: ich /jeżeniu i flotom nawjrd zaspokajają swój,; gorzkie1 potrzeby, jak są łagodno c ierpliwe i pobożne ic h kobiety, ;ak mę/ezczm ii 'siadują prze kład kobit!, i jak rzadko, nadzwyczaj rzadko zdarza się, ażeby między niemi powstała jaka sprzeczka, ażeby kto z nieb powiedział drugiemu co przykrego, — uczułem głęboki szacunel ku ludzkości i bardzo żalowa-
— 1 SB _
leni, fc8 niema razem ze mną ateisty, który mógłby tu wzi;i.' ; prostu, lecz wyborną niańkę.11
Trzeba żałować, ż.O'wielu z tych nieszczęśliwych mylą sir; w sweneb uidz'e|arh względem / mery ki. Powracaj je do ilonlu, p. Dikkin.s j“- tlial razem z \welkun tłumem żebraków■, którzy, n ipróżno pmbow av. szy zbogaoić się w .Nowym Swiei-ie, powracali do Anglii.
,,!ivto ieb busko stu osób, mówi p. Dil.kms: Wszyscy ubodzy, obszarpani i clinr/y. /i ni n a wschodzili ze spodu okrętu , ogrzewali się na loiieii, gotowali sobie pokarm na ognisku i \\ lnu że miejscu jedli ów’ obiad. Nie mogłem W trzymać ciekaw ości i zapytałam nieklórw h fi his toną ich emigracyi i powrotu. Hislorya Wszystkich ]so większe) części była palna i taż sama: nieszczęścia, niepowodzenia, choroby, niekiedy, y|. sprawowanie się, niekiedy nieroztropność i biak znajomości jaki“gnbąuź rzemiosła, oto icJj nieszczęścia. lVa’\io wszyscy myśleli, że. w Ameryce ulice brukówaoe, są zlotem, i bard/o zdziwili sic, kiedy b|Ji zmuszeni climl/ii’ po ostneb i twardych kamieuiaeli. Je-dncaiu liift powiodło sic jego przediięwzięcię, drugi nie znalazł ro-botf, trzeci chociaż znalazł robotę, jednak nie odebrał' za iiiy pieniędzy.
I \ szysey postanosAli wracać. JiieklÓTzy z.nba- w iii t\ 1 ko bzy doi w Ameryce, inni trzy mie- dijee, .nni znów wcale nie schodzili na ziemię amer kańsL { i yyraeali na tym że samym statku, na I.tórjm przyjechali. .leden pokazał mi list od syyego przyjaciela z Nm-JorLu. 1‘rzyja- ciftl ten na drugi dzieli swego tam przyjazdu, pisał do mego co nnstgpojjs; ,,'lo mi piękny kraj, kochany przyjacielu Dżems! .Nadzwyczaj polubiłem Amerykę. Tfl rob co chcesz: nikt ci nie rozkazuje. Roboty wszelkiego rodzaju jesj mnóstwo, a ceny sześć razy s;} większe jak u nas. Ni: obrałem jeszcze dla siebie rzemiosła, lecz \vl rólce obiory1: me w iem tylko, do czego nnjstosowim-j yy/.iąść się powinienem, czy maik być ca- 'lą lub krawcem." Nie dziwnego, że w ie- In z nieb zawmdło się. Większfl nr.ęźć teraz stała się nędupiejszą , aniżeli przy odje/dzie z Knropy: spi zadali swoje suknie, aby zapłacić za przewóz, i na niektóry cli zaleliście pozostałokilka brmlnyli gałganów dla nrzykrycia ciała.
idu nie miało co jeść: żyli z jąfmótrA. Jeden utrzymywał się l\lko z logo,że zbierał obrzynki i Kości z talerz > .v, przeznaczonych do mycia.
„Przyjacielowi ludzkości wypadałoby zwrócić szczególną uwagę na podobne einigracye. Jeżeli w państwie jest klassa, zasługująca na wsparcie rządu, bez wątpienia jest mą klassa ubogich , 1 ,órz\ zmuszeni są porzucać kraj rodzinny, ażeby znaleźć dla siebie kawałek powszedniego chleba. Prawda, że nasz kapitan i i o(i, ero\,ie okazywali dla nich wszelki udział, jaki nakazuje ludzkość; lecz to było dla nich za mało. Trzeba lak urządzić einigracye, ażeby, na .jednym okrycie, nie wożono zb\‘ wielki j liczby włóczęgów, ażeby każdy z nich , mm bpdzic przyjęty, był rewidowany, czy ma dostateczne środki do przejazdu i czy nie jest dotknięty j ik.. zaraźliwą chorobą. Prócz tego, trzeba im dawać pomoc lekarską ; z. przyczyny braku tć| pomocy, przy mnóstwie iimy.eh dostatków, okropna śmiertelność pmnje inip~ dz> niemi, i umierający, mężczyźni i kobiety,
UA*SzrzcjŃjIflifj z |i6tniich>' dzieci, prawie codzie 11 zdarzają się. Nakortięc rząd powinie® In przed- sfęwzi'iść surowo środki przeciwko obr/ dliwe- iiin przęrrrjs*5’wij zależącemu na lent, że kapi- tanov, ie niektórych kupieckich okrętów prz\j- mnją do ciebie pTissOŻerów tego rodz,.ju, tyle, de możt.a ich nnpehać na spód okrętu, nie zwracając żadnej uwagi na szczupłość poflłfe- . zczema, na brak świeżego powietrza i na po- mic.zanie rozmaitych pici wywierające na ohy- czap: tak szkodliwy wpływ. Trzeba dodać, że niektórzy kapitanowie wyłącznie tylko lun trudnią się: chodzą kolo brzegów kraju, gdzie sic gniezdn żchractw0,namawiają nieszczęśliwych, aby prz, n.cśli się do Nowego Świata, i p.zy- wożą stąd innych w ich miejsce, korzystając w olm razach z opłaty za przewóz i sprzedaże ma jętności po zmarły ch!
Zabawiwszy w IWonrealu kilka dni, p. Dik- kms udał się koleją żelazną do Sę-T)żonu i lam pożegnał Kanadę, którą uważał za kraj bardzo wiele obiecujący V, przyszłości. Okoliczności Znowu przywoła wały go do Nji,-Jorku , skąd■ ■Jasi.ii fSoWitfcSc; do Anglii. Lecz, przyj rchaw- do stolicy Stanów /jediioczonycli, zobaczy!, że miał jeszĆZ 5 prawni tyfffen wolnego czasu, i powziął myśl korzystania z ni^gt) dla obejrzenia jednej okoli znćj wnoski,’ zaludniam'j w yznawcami religijnej sekty frzęsąri/ch sic, i nazywanej od imienia tej sekty, S/talter YlUatje.
„Zbliżając się do wsi, mówi p. Dikkii.s, spotkaliśmy kilim jej mieszkańcó w. Zatrudnieni byli robotą na drodze; wszyscy mieli Ogromne, z szerokiemi skrzydłami kapelusze, i zupełnie podobni byli do drewniauy.li lalek, pilic wysławiają na przodzie oLętn. Nskonieti.powóz nasz /.utrzymał sip przy drzwiach domu, gdzie Mp sprzedają tamtejszo rpkodzielnc w zroby. Dom ton służy także m salpdla posiedzeń w iej- skiój starszyzn,. Prosiliśmy,abynom dozwolono widzieć ich nabożeiislwo, i jeden Trzęsący suj. należący do kasty miejscowy cli władz, zaprosił nas do sali sessyonalnćj.
„t>\l to ogromtiy pokoj, ze wszystkich stron im posępnych gwo/dziaidi wisiały posępni! kapelusze: posępny sio Iowy zegar posępnie w\~bijał sekundy, my.ery'wając panujące ta posępne milczenie i wskazując posępny czas. Przy murze rzędem stało sześć lub ośm krzeseł z wy- sokiuni trikami, a kształt icb Ir ł także posępny do tego stopnia, że wiele osób wolałoby raczej usiąść na ziemi, aniżeli mieć jakąkolwiek styczność z Km posępnym meblem.
„ W kilka minut wszedł, czyli raczej mówiąc, z dumą wkroczył stary Trzęsący się z dnżi mi, zimnemi, bez życia oczami, które zupełnie podobne były do ogromnych miedz..mych guzików jego kamizelki i fraka. Dowiedziawszy sięg czego żyezyb my, wyjął z kieszeni arkusz gazety i dał mi przeczytać ogłoszenie, gdzie, w innemu starszych wsi. wydrukowano dla powszechnej w iadomości, że, ponieważ niektórzy obły widzowie niedawno przez swoje nieprzyzwoito postępowanie przeszkodzi1 religijnym obrzędom 1'i'zcsąnjck się, w skule! tego icb kaplica' zamkniętą jest dla publiczności i nikt z obcych W ciągu roku me będzie tam wpuszczony od v żćj w sponiniomj dali
„"Przeciwko terrm, postanowieniu niema co powiedzieć, prosiliśmy przy najmniej, aby nam dozwolono kupie co z towarów, wyrabiany cu przez Trzęsących sir. Na to odebraliśmy posępne z<;zwolenh:*lIdaliśmy sio na drucie piętro i weszliśmy do pokoj.i,gdzie były rozłożone różne rzeczy do sprzedaży; przy biórku zaś siedziała jakaś dziwna figura, którą dawny nasz przew odnik nazwał kobietą. Ja sam nawet nr,- slę, że to Iw ta kobieta, chociaż z początku n,e mogłem przypuścić, aby należała do płci pięknej.
„kupiwszy kilka drobiazgów, Wyszliśmy na ulicę. Napizeciw magazuiu i gmaciiu władz rządowy cli stoi 1 aplica trzęsących się, duży dn-wnianj łmdynek, w rodzaju stodoły, z zieloni cni rolnikami w oknach. Nie mogąc do.,tac się w ewnątrz, musieli śni, poprzestać na ze- wiięlrznóm obejrzeniu, i potern udaliśmy sic, aby przejść się po wsi. Domy Trzęsących sic wszystkie są zbudowane o kilku pietracli i nic- gibś m. łownio: były czerv>.mą . niią.„Nazwa 'trzęsących się pochodzi, jak *vindn mo, od formy nabożeństwa t\eh beret'l> ów, która składa sic z tańca, wykonywanego przez Wszystkie osoby licz rolnicy płci i wieku. I’,,., stepując do niego, mężczyźni zdejmują kapeluszu i wierzchni,; suknią, poważnie wieszają wszystko to na goż Iziaeli, wbitych do mucu, i Wstążkami obwiązują szyję. Potem stają dwom a rzędami, mężczyźni z jednij stroi,,, kobiety drugiej; zaczy nają ryczeć przez nos,karzą po kolei, zbliżają ,lbo oddalają się rządami, i powierz jato dopoty, dopóki zupełnie sił nie, ul racą. Widowisko to musi być bardzo zabawni'. Wam rycuiką, robioną przez jedną osobę , która na ciasne oczy widziała dziwaczny obrzęd. l'o- wiadiją, /.O rycjoti ta 'upeln.e z natury zrobiona; jeżeli tak—-więc jest z czego sij śmiać.
„Stowarzyszeniem Trzęsących się kieruje kolnęła. .Ma przy sobie radę staj szych, jednak za- trzyrnujp, władzę ni •ograniczoną. .Miejsce ji£j mi(‘szkania jesl na wier/.ełmiem piętrze, nad kaplica , mieś zk,a, jak mówią, w zupćlnćm odo- sotbricriiu i nikomu się nie ukazuje, ł\lko oso-I!) I
]M>in urzę dowY.n. Jeżeli powierzchowność le tajemniczej dumy podobne jfist do powierzrho- wnnśil przełożonej nad maguzynem, trzeba jej oddać słuszność, żci spełnia wielki rzwi miłości Idiżi.a go, zost..jQC w zamknięć.u: w takim razie, liii, majdają słóv,, ażeby wyrazić głęboki szacunek kn rdej.
„t,,dy majątek Trzęsących się nalc/.y do towarzystwa, a dochody zbierają siv do wspólnej kass\, która znajduje się pod dozorem starszych. Tych starszych obieraj.] z pomięuzy osób, znu- nycli ze swego przekładnego prowadzenia się; pMięw ,ż z.iś są bardzo skąpi, prm owici i nie tracą sposobności nawrócenia do swej herezyi każdego majętnego człowieku, więc niema nie dziwnego, że Trsęwy się posiadają znaczne bogai wa. Szczególniej lubią kupować grunta, Jeżeli się nie mylą, prócz w.a, w której laliśmy, mają jeszcze, trzy osady.
„Trzęsący się — są wybornemi rolnikam,, a ich produkla słyną ze swej dobroci. > szyldach piekarni wNju-.lorku koniecznie stać musi napis: „Tu sprzedaje sięż\to, pszenica, owiesTrzęsących sir.“ — Prócz tego urniij;j wzorowo chodowić bydło, ale nadto są litościwi dla zwierząt, i dla tego mięso ich byków i barai.ów uważa się, jako osobliwość.
„Trzęsący sit, jak dawniej Spartańczykowie, \ maja wspólny stół. —Małżeństwa niema: mężczyźni i kobiety przeznaczeni są na wieczne bezżenstwo. Wielu gani ten zwyczaj lecz tu znowu muszę zwrócić się do tajemniczej damy, mieszkającej nad kaplicą i pov iedzieć, że jeżeli wszystl ie kobiety sekty Trzęsących się podobne są do niej, ona zaś do przełożonej magazynu, wtedv bezżenstwo dla męcczyzn tej sekty nie zawiel i w sobie nic smutnego. Tego tylko nie mogę pojąć: si%.ąd się wzięły te dzieciaki które pracowaly na drodze?
„Zresztą trzeba wyznać, że 7rzęsący sir żyją spokojnie, zajmuią się swemi sprawami, o,ar- szczą się, milczą i „lkogo nie zaczepiają.** rsakoniec p. l)il kms wrócił do Europy; lecz żegluga na te n raz obeszła się licz zajmującej burzy, jakiej doznał w czasiółsvw'j podróży do Ameryki. Wszystko szło dobrze, lecz bardzoIOJ
nudnie. ly ttoisnT podobny In ł BO poprzedniego. liaz pod. »/ni spostrzegli na morzu delfina, i to wpośród nieznośnej jeduostajno- ści zdawało się mi hyc tak ważną okolicznością, ».« zanoto\va|i ją w swoim kalendarzu i zaczęli lic/.\ ; czas od ukazania się delfina.
Dżudo swoje p. Dikkins konczł ogolicmii u- w agami o Amen cc.
„Dotąd, mówi autor, opowiadałem tu tylko fok la, ahy .sami czytelń, cy w \ prowadzał, wnioski lcraz pow iem moje zdanie.
„Amerykanie z natury .są dobrzy, pizyjaeiel- scy, otwarci, gościnni, uprzejmi. Ukształcenii, zdaje • ię, podniosło tylko wrodzoną czulośe ich serca. Dolirze wychowam Amerykanin zwykle liywa enluzwistą w przyjaźni: we wszyslkićm można sic na niego spuścić; ji;sl wieiyiy m, wspaniałomyślnym, golowym na wszystko dl i swego przyjaciela. Nigdy me Spoty! alem ludzi których tak prędko można polubić, jak ulsztaicn- n\.li Vmenli anńw; nikt tuk prędko nie obudził we mnie przywiązania, i nigdzie, w krói- kiiu-prze-ciągu czasu sześeiu miesięcy, nie znaj ■
17iłowałem nie przyjaciół* dla którydł^JnlóW' je- ■'ti iu pOjświętair połowo mego życiu.
„Pryymiuly to> najem zdaniem, wrodzone są v. s/,'slkim klassom, lecz rozumie kię, że w jciic— których oddzielnych osobach są zupełnie zatarte. Stan ,, sposob , \da , zatrudnienia, mniej więcój wpływają na moralność człowieka: o tern n una co i mów ic.
„każdy naród ma wadę usprawiedliwiania swoich ułomności i tłumaczenia ich, jaki) cno- l' lub w \ soką mądi os . Anici e kanoin zarzucić mo/.na nieufność: jest to ich powszechna \Vada, gluwiia cecha j źrodlo widu innych ciemnieli tron u li charakteru, l.ecz obiwalel Stanów Zjednoczonych pyszni się zc swojej minlności i, wbrew wszelkim dowodom, wbrew nawet własnemu przekonaniu, uwahii ją za oznakę szczególnej rosiropmr ci ludu i za dowód jego umysłów ej niezależności.
„kecz nieufność la objawiana we wszy! tkali czynach towar \skiego życia, powie cudzoziemiec: oddala z ich rzędu godnych ludzi i powiększa liczbę krzykaczy, którzy ciągle ubliżają
publicznym urządzeniom i pl unią Wybory indu. Amenkanie! nieulność uczyniła was do takiego stopnia zinicnnemi i niesl demi, h tnzfscj wyśnić w ają wahanie się waszych zd m. Zaledwie wystawicie posąg, już zrzucacie go i rozbijacie w drobne kawałki; zaledwie wzniesiecie człowieka, który wyświadczał wam dobrodziejstwo, Słtiżtł waszemu krnjnwi, już poprzestajecie ufać mu, lio jest wyższym, zaczynacie zarzucać sobie zbytnią ula niego wdzięczność, lub oskarżacie go o obojętność ku waszej sprawie. furżdy z was, kto tylko osiągnął wużn\ stopień w towarzystwie, ehociażba to był sam prezadenl, może być pewnMn upadku od oliw - li, gda osiągnął stopień, albowiem każde kłamstwo, każda potwarz, byijWOCl kogo wymyślona, niech tylko poruszy waszą nieufność, niezawodnie znajdzie iniędzy wami odgłos. Mii1 wierzycie poczciwym hidJom i dajecie w i ibę podium Gotowi jesteście gonić muchę, prżeli będzie się zdawała wam podejrzliwa, i przepuścicie. ode stado słoniow, jeżeli człowiek, któ ra sprzfcfia a się przep.e w/.eniu logo siada,
narażonym zostanie na wasze nieufność. Proszę powił cizi et: ez\ to jest dobrze? czy tak trzeba postępować z swoimi rządcami? i czy takii postępowanie robi za^zezU łun, którzy znajdują się pad ich zarządem?
„Odpowiedz zawsze ji-dnakowa,— Pan lego nii'rozumiesz, mówi Ann n kanin. atann, jak widzisz pan, Oli i/ ią narodową; 1 ,,/dy nn li jak chce, i nikogo zwieść niemożna: lud nasz ma Swoje w idzind sie!
„Drugi charakterystyczny rys w obyczajach Arrmrykanow jest żywość i szorstkość (smart- ness) ich obejścia się, pod kłórem okrywają swoje towar,oskie i osobiste wady, a które pic— kiedy- dopomagają zadzierać nosa do góry ludziom, zasługują ,m na szubienicę, pomimo że Amerykana: drogo ojda, iii to liawylenienie, które w niewielu latach tak zachwiała towa- rz-ski kredyt i kassę; prostoduszna nezi evośe nie zachwiałaby go I % Ir przez i ląg nawet całego luleria. Lecz, na nieszczęście, osobiste przymioty tulcj zych bankrutów i oszustów w i/elkiego rodzaju, cenione hrwnją ni; podług
I<>7
złotego prawidłu: jjPosltfpiij z mucmi lak, jak-
lo chciał, a!>y z folią po iopowano,Mcez pod1 log lego, jak ci tfŚ/.uśei i hankciici zachowują się v\ towar/"I wie. Jeżeli są wet li i uprzejmi, jak poc/.ci" i Iml/ie, \vled\ ich nut od webio nie odfiych*. 1'amipt'im, gdy plynelijtCiy przez Miijisipi, zrobiłem uwagi*, że takie widOCzOe oszukaiiswa nie mogą pozostawać tsjRinnerńf, i gdł będą V kryte, powinny mieć bardzo zle skutki, chadzają# w cudzoziemcach nieufność i oslabiająC- Stosunki zagraniczne: le-'z dauo mi uczhr, że to nie jest niczerti iimwn, tylko szcze-
gćiloMii rodź. ijeiii iijii-zejniośei, prz.\ poin ic« klórćj zarabi; ją pieniądze, i że eudzozii iiu y, oczarowani lą uprzejmością, łatwo zapominają, że ich oszukano; <mh czasem jednak rostrnpm ludzie dalej robią swoje. Nio raz slj szalem roz- imn , podobne do następującej:
— (d.iż ni'1 prawd.!,, że to bardzo obraża każdego iczeiwegd człowieka, iż laki a taki mister wzbogaci! sie piw iinjniegodziv sze środki i pommio wszystkich swoich występ-
n*
IflS
k6w, pozostaje w towarzystwie waszych wspi d-
ohywateli?
— Tak jest, ser.
W szal. wykryto jego osziłkaifciwo1?
— Tak jestj set
— Jest stsbróbiony, opublikowany, w bity?
lak iesl, ser.
— 1’nhliCJfi'ie ogłoszony jest za oszusta i wypędzony z towarzystwa!
— 'lal jest, ser.
— Wle< (trosze powiedzieć, dla lloga, dla czego?, jest cierpiane ?
Alm!... jest to człowiek wesoły, he is o smart man!
Trzeba jiłszCzii powiedziei-, że Amerykanie maja nieklóre grube . nieokrzesane zwyczaje, co powszechnie piz'pisiją temu, że są narodem handlów on, choi i;,ż w reszcie jest rzecz,') osobliwą, dla ezegolo nowoprzylw l\ izłowick miał znosii'' niepr/* p-mnosri jodynie dla tego, że doslal się miedzy lud, trudni;u \ sie liandlem, lląd/ pik bąd/, namiętno e do hotldlti uważa *aę za źródło godni go (iidilow arna 'ww-zaji
iszczególnie, upowszechnionego po miastach prowinuonJnych, Że ludzie żonaci nic z ją w domu, że nie polują u sienie j( dzenia, obiadują po traktyerniacli, cały dzień włóczą się i tyiko nocować przychodzą do domu. Taż sama namiętność do handlu jest przyczyną, że literatura amerykański, nic doznaje żadmj opi, ki.— „Jesteśmy narodem przemysłowym: nil mamy czasu dlii poezyi!” zwykł1® mówią Amenkanie. Itoskosze serca i um . łu zdaj i się im l>y nik- czcmuemi w porównaniu do pr/\jemności od- liierania zysku. Dążność utiiitarna otrzymała górę nad Wzniosłą myślą i uczuciem.
,,0 to trzy plowuc wady, które w Ameivc6 naprzód wpadają w oczy cudzoziemcowi,— nieufno >e, bezczelność: i cln iwość. Lecz są jeszcze inne chwasty, klnie głęboko zapuściły swoje korzenie w amen piński narodowi, elia- rakler: chwasty te znajdują się w dziennik,,r- stw ie.
, \rrierfkifiiO! zaprowadzają u siełiic Szkoły, budują domy Djnecifjlka Jc/.iis, wynajmują nauczycieli, płacą im tysiące, wznoszą kościołyzakład ij‘q towarzystwa wstrzemięźliwości, opiekują się polepsza.nem obyczajów, rozszerzeniem pożytecznej oświ..ty; leń/, dopóki jiisma peryody zne choć. cokolw u li będą mieszać się do heli spraw i dawać o nicli swoje zdanie, dopóh wszystko będzie ginąc mipróżno, i cel nigdy nie zostanie osiągniętym. Prócz lego: co rok sprawa coraz dalej pow inna wstecz miar sig, cOirok narodowa dążność-ku dohremn po- wmin stawać się słabszą, kongres i senat co rok powinny wmcej gmntwinć się w swoich sprawozdaniach przed ludźmi snmiennenn, a pamięć o wielkich założycielach niepodległości Stanów Zjednoczonych co rok powinna odbierał- nową obelgę od ich niegodnych potomków.
„W SlOSie dzienników, w\dawanvch w Vme- lyce, jest kilka zasługujących na zaufanie. / korzyścią i przyjemnością przepędzali m czas z lud mii, pr/'imujacemi udział yyhch p:smach. Lecz liczba ich nic nie znaczy w porównaniu z liczbą wydawców i \y.-.półpracowników $zko- dliwi-di gazet, dla t(lgo też. i wnl\\\ dnbi-eguzupełnie ustaje przez dzułnnie trucizny, którą tamte rozlewają w towarzystwie.
„Między ludźmi Inass wyższych, między uczo- nemi, adwokatami, sędziami i w ogólności między wszystkiemi, którzy cokulwiek pojmują rzeczy i trzymają się jirawidel szlachetnego umiarkowania, istnieje jedno powszechne zdanie względem tych obrzydliwych pism, że niby yypb yy ich nie jest tak ważnym, jak się to zdaje zdaleka przybyłemu dostrzegaCzo\,i Lecz są Izę, że zdanie to na niczem nie oparte. Ni o można go udowodnić; wszystkie 1'akta prowadzą zupełnie do przeeiyynego yyniosku.
„.leżeliby w1 Ameryce ezloyyiek, posiadający zdolność Bib Silg charakteru, mógł sięga* po niejakie znaczenie yv toyvarzystyvie, j.u.iemi bądź sposobami, byle nie czołgając się przed gazeciarzami: jeżeliby oSóbJ pryyyatne : toyva- rzyska ufność były zabezpieczom od ich napa- dóyv; jeżeliby każdy mógł syyobodnic objayy iać Swojo myśli i dział ić podług syy ego przekonania, nie obayyiająC się cenzury pj^in; jeżeliby ci, którzy sądzą te pisma, poyyzięh śmiałośćotwarcie powiedzieć swoje o nich zdanie: wtedy chętiiiebym ]>rzystał, że wypływ pism amc- r\kaliskich i stotnie jest bezsilnym i nic zagraża żadnemi skutkami Lecz wT samej rzeczy zupełnie inaczej się dzieje. Dzicnnil arstwo aine- rykańsliczagląda domieszkania każdegó uczciwego człowieka, sięga swoją brudną ręką do każdego publicznego urzędu, a nadto stanowi leszcze jedyny przedmiot do czy tania dla większej liczby mieszkańców: czyż można po tćm w zystlucm pow lodzieć, że nie wywiera żadnego szkodliwego >\p'\wu?
„lila ludzi, którzy przy zwy i zajem do czj tama gazet, wydawanych w liuropie, i którzy nie więcei nie Czytajij, będzie rzeczą trudną do pojęcia, do jakiego stopnia rojsoięi i się natrętstwo i samów olno.ie pism amen kaliskich. Byłbym powinien porobić wyciągi z tych pism, przytoczyć przykłady; lecz nie odważam się brudzić moje dzieło takiom plugastw em. Ciekawa nieeli się udadzą do oryginałów1.
„\igby nie szkodziło narodowi amerykańskiemu w jego całk.iw iii’j massie, gd\bv co-kolwiek mtiićj lubii realność i eokoh, ick więcej polubił nie dnośr. Byłoby nie*/j£!,'ędjl)v wtjtfSj zachęca!rozwijameSięwszystkiego colnOtótelffj dzieł życie i krzewienie się pięknego, (hoeiażby to piękne Brio przynosiło szczególnej korzyść. Lecz we •■ilr nie od rzeczy będzn? przy tocz w’ słowa, kiórenii Vmen kanie zwykle uniewinniają swoje wady: „Jesteśmy jeszcze no w ,m ludem’',— zrei/iąspndziewam się z czasem Osły- sz\ć, że w Stanach /jednoczonych jut są inne publiczne zabawy, prócz gazeft, zapełniony cli polityką.
,,Trzeba dodać, że Ainam.anie z natun są ludem nie bardzo Wesołym. Zawsze mniende rz da smętnośe i ]io\,aga ich cbarakieni. Janki jest cłntnm, pojętym, dowcipu,m: to rzecz niezaprzeczona. Tocz przejeżdżajcie ru/iu- części Nowej Anglii, wszędzie uważilem posępnost w Ilzjonomiaeb, i cecha ta do tego (stopniu ijMt powszeclmą, iż niekiedy zdawało mi się, j,dyli m widział jedne i też same osoby, ebocia/. przejeżdżałem z miejscu na miejsce. 1’rzycz ny takiego usposobienia dmdiu trzeba szukać, po-3Q4
dług mnu-, w zatrudnieniach ludu, w I)r.ikn wszelkich zabaw, w ciągiem dążeniu tylko do pożytecznego. Jeszcze Waszyngton spostrzegał tę wadę, lecz nie udało mu się jej naprawić.
„Nie zgadzam się z niekiórenu autorami, u- Irzynmjąccmi, za; wielką liczbę i ważność ame- rykańskich religijnych lierozyj wypada przypisać t.'j okoliczności, iz tu mema panującego kościoła. Przeciw'nie, mnie się zdaje, że gdyby w Ameryce urządzono panujący łoscioł, wiek naród, skutkiem ju zy miotów swego charakteru, \ .rzekłby się go natychmiast, właśnie dla lego, że jest panu ,run. Nadto bardzo wątpię, ażeby kośćmi panujący mógł zebrać do jednej trzody tyle zabłąkanych owita.', oddani eh wolności. N,(koniec jeszc/fi: jedna uwaga: Anglia ma panujący kościół, j duakowoż są i he- r<Uvc, też same herezyr, co wAmc uc. A\ Stanieli Zjednoczonych iadnćj sekty nie znalazłem, która 1 y nieznaną była w Anglii. A że sekta- tluowie przede wizystltiefn pizenoszą s.ę do Stanów Zjednoczonych, rzecz bardzo prosta, ho tam j -sl główny pi zy lulek wszystkich eU'o-pcjskuli emigrantów, lam mOjją oni darmo na- Inwnc gruCiól, z.,,kład.o kolonie i budować miasta w takich miejscach, udzie dawniej rdi było mieszkania.
„Dla cnd/cziemca ciężko jest oswajać sii, z zw> czajeni republikańskim, klórjj wszędzie zbliża po do ludzi, z jakiemi fligdy nie hyl l>v zbliżony u siebie. Zuchwalstwo gaiiciu niekiedy bywa ohra/.ająróni. Jednak jeszcze jako lako mieni w zgodzie z pospólstwem amenk niskim, i tuko raz doświadczyłam niedogodności me- poddania siy subo.duiacyi, a to w sposób dosyć zabawny. Opowiem len wypadek.
„Wjednem mieście trzeba mi było kupić bul ,. Posiałam do szewca, kazawszy oświadczyć mu moje uszanowanie i powiedzie,ć, że będę uważać sio za bardzo szczęśliwego, jeżeli zaszczyci mnie swojeni' odwiedzinami. Szewc kazał powiedz itfć, ŻC zobaczy o s z ós ej w wieczór.
„W wieczór leżałem na kanapie i czy mieni książką O szóstej drzwi się otwieram i wchodzi d/.eiilbuen, lal trzydzieści 3wa mający,
I* 'w sztywnie nakrochmalonym ltalszllk hu, w rękawiczkach i kapeluszu. £otiżył sic do lustra, popraw il w losy, zdjął rękawńęzki, potem avło- /> I rękę *lo kieszeni, Wyjął miarę, i powiedział do mnie pociąganym głosem,™bV.rn óćlpi^ł swoje slrzemiąezka. Domyśliłam sir, co to za człowiek, jednakowoż i.ie ruszałem sfę i z ciekawością spoglądałem na kapeffisz, ktmy ciągle jeszcze zostawał na jego głoaaw. \ie wiem cli i czego, mo/.e z powodu gorąca, jednak zdjął go. Lecz odl:nwszy głowę, w la mże czasie usiadł naprżoriw mnie na krzesełku, ręce położą ł na kolona, a polem schaliwszy się z. wielką trudnością, podniósł z zimni Imt, który zdjąłem. Bot ten zrobiony b.ł w Londynie. Artysta nmeryk.niski, uśmiechnąwszy się, obejrz.d go ze wszystkich stron, pomacał skórę i zapalał mniemaj chcę, aby mi zrobił takie same huty. Grzecznie odpowiedziałem, że potrzebuje tylko, aby lr.ły przestronne, resztę zaś oddaje jego własnej woli; że jeżeli uzna za rzecz dogodną zrobić mi buty podług lego wzoru, to ja ze swej strony nie mam przyczaiły sprzeciwiania
się tumu, i ż.o we wszystkiem, co się tyczy kształtu i powierzchowności butów, upraszam go, aby trzymał się swego gustu i znajomości rzeczy.
— Jak w idać pan nie zna się na tern, o czem mówi? powiedział szewc.
Powtórzyłem moję prośbę. Znowu poszedł do lustra, przesunął się do niego tak, jak In chciał wyjąć źdźbło z oka, i poprawił swój Iiałsztucli. Tym czasem, zostając bez buta musiałem trzy mac nogę w pow ietrzu.
— Jestem gotów, ser, powiedziałem.
— Dobrze.... naty clnniasi..
„Odszedł od lustra.
— No, niecli pan mocniej trzema nogę.
„drzemałem ją z całej siły.— Sz*ewc wyjął
ołówek i papier, zdjął z mojej nogi miarę, zapisał, polem znowu podniósł piój si iry lnu znowu oglądał go bardzo długo, dw oj/.naC/.uie uśmiechając się, i nakoniec powiedział:
— Te byty robione były w Londynie?... czy do prawdy w Londyn i 6 ?'laii jest, sur, robidnu lnh W LandynłfJ
ocłpowffcdjti.tłerrtr.
„Rai jeszcze uśmiechnął su1, j Ii Hamlet nad rzaszką Jnrikn , i I iwnąI głową, jak by cheisł fiOWiedzióć: „N<>, dobry jest wasz rząd, jeżeli u was rolną takie buty!“ 1’oti'm scliowiiI karteczkę, wiożył na głowę kapelusz, i wy,zoili z pokoju. Lecz za kilka chwii drzwi znowu s.ę otwarły i głowa v, Itapidtiizn znowu się ukaza- ta przede mną. SzcwC rzucił okiem po pokoju, z uwagą spojrzał na mój stan hot, klraPJ piszczę le/.iil na ziemi, cokolwiek pomyślał, i na— koniec powiedział:
— Mml... Zegnam pana.
— Zegnam, sci
,i,Na tem skończyło się nasze widzenie.
„Ter*?
pozostaje mi powiedzieć k ilka słów o postanowieniami /stanów'
Zjednoczony cli we względzie publicznego zdrowia. W tak obszernym i
mnio-z.iliim.ion\m kraju, gdzie prócz tego l\l<
}$5t
rozmaitych klimatów, a
mnóstwo roślin co rok gnije w polach, koniecznie muszą być
zaraznwe clioroh, \ niektórych porach ro-
.
k
W1
u.
Lecz
,si.linio
powiem, opieriijąc sic tia ode~' zwarli wielu amerykańskich
lekarzy, ż£ znaczna cześć tamtejszej śmiertelność. mogła by
być u- s unie li. gdyby rz.pl
przedsiębrał
choćby najmniej. ize zachowawcze środki Po pierwsze, Irzeba mv
mieszkaj'-j byli wieećj ochedożni; po drugie: Irzeba zaniechać
szkodliwego zwyczaju zbytniego używania mięsnych potraw — i po
ka/.dćm jęJtómU nie zatrudniać sie pracą, wymagającą siedzenia
na jednem miejscu; po trzecie: mężczyźni i kobiety, a szczególniej
kobiet?, powinny mieć wielo rozryyyek, loyyaizy- skicli /ab iw,"
zajmować także StrC8,
nie sam tylko
rozum;
a nakoniec rząd poy.n.i n jfilt najwięcej troszczyć sie, ażeby w
domach i na ulicach po wetrze było częściej odświeżane i liczy
szczane za pomocą w eiuil itorów i kadzidła. Eo u/.\ciii takich
środków, pewny jestem, żftJ lodzie poprzestali by umierać w tak
ogromnej liczi.ie, Ameryka zaś została by pozbawiona