Droga mineła nam zdecydowanie za szybko. Z uśmiechem na twarzy rozmawiałam ze wszystkmi. No, prawie ze wszystkimi. Jedynym wyjątkiem był Micha, który nie odezwał się do mnie ani słowem. Nie bardzo wiedziałam o co chodzi, ale gdy tylko się o to pytałam zawsze spojrzał na mnie smutnym wzrokiem i odwracał głowę w drugą stronę. Nie miałam zbyt dużo czasu na przemyślenia, ponieważ te świry zaczęły wymyślać przeróżne gry i zabawy bym czuła się dobrze w ich towarzystwie.
Gdy dojechaliśmy do Bełchatowa, chłopacy nie pozwolili mi się nawet rozpakowac tylko od razu zaczęli ciągnąć mnie w nieznaną stronę miasta.
-Gdzie idziemy? - Spytałam Mariusza, gdyż szłam obok niego.
-Zaraz się dowiesz.
-Ale ja chcę teraz.
-Nic ci nie powiem. - Odpowiedział mi kapitan drużyny i objął mnie razmieniem. Spojrzałam na wszystkich błagalnym wzrokiem, lecz to i tak nic nie dało. Naburmuszona szłam koło nich zastanawiając się dokąd się wybieramy. Nie zwracałam uwagi na to gdzie idę i czy czasami na kogoś nie wpadnę. Szłam jak zahipnotyzowana z miną małej obrażonej dziewczynki. Nawet nie zauważyłam kiedy stanęliśmy. Zaskoczona spojrzałam w górę na szyld, który był zawieszony nad wejściem głoszący "Lodowisko".
-Marcin, po co tu przyszliśmy? - Spytałam środkowego podchodząc do niego.
-No jak to co? A co się robi na lodowisku? - Zaśmiał się Marcin, by po chwili odejść ode mnie.
-Ale przecież ja...-Zaczęłam, lecz nie dane mi było skończyć, ponieważ Paweł podszedł do mnie, pociągnął za rękę i prowadził w stronę budynku. - Ja nie umiem. - Wyszeptałam do samej siebie i poczłapałam za chłopakami uważnie się rozglądając. Budynek wydawał się większy nawet od hal Energii, w której chłopacy codziennie mieli treningi. Gdy weszliśmy do środka od samego wejścia odurzyło mnie zimno, które jest tutaj wskazane. Całą drużyną podeszliśmy do kasy, gdzie chłopacy zapłacili za bilety. Gdy tylko je odebrali dostaliśmy potrzebne nam do jazdy łyżwy.
-Proszę. - Podał mi mój sprzęt jakiś wysoki blondyn o niebieskich oczach i uśmiechnął się. Odwzajemniłam jego gest i podeszłam do siatkarzy po drodze mijając smutnego Michała. Zdziwiona spojrzałam na niego, a ten ponownie odwrócił się w inną stronę.
Wszyscy usiedliśmy się na trybunach i założyliśmy swoje łyżwy. Pierwsza godzina upłynęła głównie na staniu przy bandzie ;] Jakoś człowiek wbije się w to ustrojstwo zwane łyżwami ale za nic w świecie nie można się z początku przyzwyczaić, że nogi zamiast grzecznie słuchać jadą i to w różne strony. Tak więc wolałam pozostać przy w miarę bezpiecznej bandzie i powoli metodycznie poruszać się wzdłuż niej…. I tak mi godzina zeszła ;p Nie było to jakoś szczytem moich marzeń no i dość szybko zgodziłam się na rundę drugą. Z tym że teraz byłam już przygotowana psychicznie i zdeterminowana do tego żeby to cholerstwo opanować. No i muszę powiedzieć że się udało.Po 15 minutach już jeździłam razem z innymi z daleka od bandy…. Co jakiś czas wprawdzie machałam rękoma jak czubek żeby złapać nagle utraconą równowagę ale jakimś cudem nie przewróciłam się ani razu. Z uśmiechem jechałam koło chłopaków, gdy na kogoś wpadłam. Z zawrotną szybkością znalazłam się zimnym lodzie, by po chwili ponownie zostać postawiona na nogi. Spojrzałam na mojego wybawcę, a za razem tarana i zdziwiłam się tym co zobaczyłam.
Przede mną stał Michał, a ja glupia nie mogłam oderwać wzroku od jego pięknych niebieskich oczu. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa, a mózg przestał pracować. Myślałam tylko nad tym, że tak bardzo chcę go pocałować. Ten jakby czytał w moich myślach i zbliżył się do mnie na niedużą odległość. Zjechałam wzrokiem z jego oczu na pełne, zarysowane usta, które z każdą sekundą były bliżej moich. Nagle poczułam jego oddech na moim policzku. Zaszokowana spojrzałam w jego oczy, w których widziałam porządanie i troskę. Nie minęła sekunda a jego usta przywarły do moich. Z początku zszokowana nie mogłam się ruszyć, ale gdy szok minął powolnym ruchem odwzajemniłam jego pocałunek. Ten gdy tylko zobaczył moją reakcje niepewnym ruchem objął mnie w pasie i pogłębił pocałunek. Ja by pokazać Miśkowi jak bardzo mi na nim zależy zatopiłam swoją dłoń w jego włosach. Gdy chciałam przybliżyć się do niego jeszcze bardziej ten nagle odsunął się ode mnie głęboko oddychając. Ja miejąc nadal zamknięte oczy poczułam jak nogi się pode mną uginają i jak powoli tracę kontrolę nad swoim ciałem. Ten chyba widząc moje małe zachwianie złapał mnie za ramiona, a ja szybko otworzyłam oczy.
-Asiu ja...- Zaczął niepewnie.
-Michał...- Przerwałam mu.
-Proszę cię, nie przerywaj. Tyle razy chciałem ci wszystko powiedzieć, ale nie mogłem się przemóc. Dopiero po rozmowie z Mariem zrozumiałem...nie...dopuściłem do siebię tę myśl. Kiedy tylko Cię widzę moje serce szaleje, a ja pragnę cię trzymać w swych ramionach. Nie mogę przestać o tobie myśleć. Ja...Kocham Cię. - Wypowiedział te słowa i wypuścił głośno powietrze, a ja nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć.
Czy ja go kocham?
Tyle razy Paulina mówiła mi, że tak jest, ale nigdy jej nie słuchałam.
Tyle razy spoglądałam na niego ukradkiem i czerwieniłam się gdy tylko się do mnie uśmiechał.
Ale czy ja go kocham?
Czy chcę z nim spędzić resztę życia?
Czy mogę tak zyć?
Na te pytania jest tylko jedna odpowiedź.
Tak.
Kocham go.
Mogę i chcę spędzić z nim resztę zycia.
Mogę i chcę tak żyć.
Żyć, ale byle z nim.
Już chciałam mu odpowiedzieć gdy usłyszałam:
-Przepraszam. Nie potrzebnie to mówiłem. Rozumiem, że ty nic do mnie nie czujesz. Trudno. Ale wiedz, że będę się starał. - Gdy tylko wypowiedział te słowa odjechał, a ja widziałam już tylko jego plecy. Z oczu zaczęły płynąć mi łzy i nie mogłam im tego przerwać. Szybko zeszłam z lodowiska i podeszłam do Mańka.
-Mariusz, proszę. Odwieź mnie do domu. - Wyszeptałam smutnym głosem, a ten spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem.
-Ale..
-Proszę. - Spojrzałam na niego zdruzgotana, a ten szybko zwinął się z lodu i poszliśmy do samochodu.
***Kilka tygodni później***
**Gostyń**
Przez te kilka tygodni nie wiele zmieniło się w moim życiu. Z Michałem nie miałam kontaktu, za to często rozmawiałam z Mariuszem i Siurakiem. Mam czuła się co raz lepiej, przez co byłam co raz bardziej radosna choć we mnie nadal była duża pustka, którą nikt nie umiał załatać. Mógł to tylko zrobić Michał. To dziwne, że znasz człowieka nie tak długo, a po paru miesiącaj znajomości zrozumiałaś, że tego kogoś kochasz. Nagle poczułam wibrację w kieszeni. Spojrzałam na wyświetlacz, a tam zobaczyłam zdjęcie Szampona.
-No słucham ciebie.
-Dobrze, że słuchasz. Jest sprawa.
-Tak?
-Chodzi o Michała.
-Mariusz...
-Wiem, że nie chcesz o tym gadać, ale musimy. On się załamał.
-Co?!
-Jest zdruzgotany tym, że wyjechałaś tak nagle. Nie wiem co się między wami stało, ale wiem, że on cię kocha i to nie jest miłość nieodwzajemniona. Musisz zrozumieć. Jesteśmy właśnie w Trento, a tutaj Winiar chodzi jak struty. Nie gada z nikim. Nawet ze mną. Nic nie je, nie pije. Tylko ty możesz mu pomóc. Proszę cię.
-Ale
Mariusz co ja mam zrobić? Przecież nie polecę do...- Nagle do
mojej głowy wpadł super pomysł. Szybko się rozłączył, nawet
nie żegnając się z atakującym. Szybko złapałam za kluczyki
samochodu, portfel oraz potrzebne dokumenty i wybiegłam z domu.
Wsiadłam do samochodu i czym prędzej ruszyłam w stronę
najbliższego lotniska. Gdy dojechałam na lotnisko do Poznania
szybko weszłam do niego i spojrzałam na tablice multimedialną,
która wzkazywała godziny odlotów samolotów. Szybko znalazłam ten
który mnie interesował i podeszłam do kasy, gdzie kupiłam
potrzebny bilet. Szybkim tempem udałam się do samolotu wcześniej
przechodząc przez kontrolę. Ze spokojem weszłam do latającej
maszyny i usiadłam na swoim miejscu. Zamyślona nie zauwazyłam
nawet kiedy ruszyliśmy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i
zobaczyłam, że nie ma żadnego miejsca wolnego. Czyżby kibice Skry
Bełchatów? Być może. Po chwili zmożył mnie sen. Nagle jakby coś
mnie tknęło i obudziłam się. Samolot był już mniej więcej nad
górami we Włoszech. Nagle poczułam turbulencje. Wiedziałam, że
coś się stanie. Usłyszałam słodki głos stewardessy w głośniku.
-Prosimy
zachować spokój. - Zawsze jak tak mówią, to znaczy, ze z
samolotem jest coś nie tak. Potem usłyszałam już tylko wielki
huk. Poczułam jak zimne powietrze uderza o moją twarz, a do uszu
doszły do mnie głośne krzyki pasażerów.