ROZDZIAL XIV
Rosalie
Byliśmy na miejscu, był to stary magazyn w Port Angeles. Było już dość ciemno, ulice były puste, żadnego samochodu, żadnego człowieka, tylko ja moja rodzina, Rosalie i tajemniczy wampir. Tych dwoje znajdowało się w magazynie naprzeciwko mnie. Nagle obleciał mnie strach. Przełknęłam głośno ślinę i powiedziałam.
-No to chodźmy-i ruszyłam
-Czekaj! -krzyknął tato
-Na co? -zapytałam cofając się o krok
-Ten wampir może mieć jakiś dar, nie możesz iść sama..-wytłumaczył tato
-Ale ja nie zamierzam iść sama, wy ze mną idziecie nie- powiedziałam
- No tak- powiedział tym razem Jasper
-Alice prowadź- powiedział Emm
Ruszyliśmy, byliśmy w 3 sekundy przy drzwiach. Przełknęłam głośno ślinę. Bardzo się bałam, ale przełamałam strach i weszłam do środka. Na krześle siedziała Rosalie, koło niej stał wampir. Gdyby był człowiekiem dała bym mu 16 lat nie więcej. Na tyle wyglądał.
-Kogo my tu mamy..rodzina Cullenów przyszła po jedną ze swoich.- powiedział- Renesmee- dodał ucieszył się na mój widok i chciał podejść do mnie, ale tato wyciągnął rękę i zatrzymał go.
-Nie tak prędko- powiedział tato
Wampir zmierzył go wzrokiem i warknął, tato uczynił to samo. „Błagam tylko nie to!”- powiedziałam w myślach
Tato ustawił się w pozycji którą bardzo dobrze znałam. Bałam się że będzie wielka bitka, ale tato wyprostował się i powiedział.
-To mów!
Wampir na popatrzył się na niego i posłusznie wykonał polecenie taty. W między czasie Rosalie dołączyła do naszej grupki.
-Droga Renesmee jestem Nahuel, zaświadczałem przed Volturi że nie jesteś jadowita, byłem pół wampirem, teraz jestem już wampirem.- powiedział
Zamurowało mnie. Czego chciał ode mnie ten cały Nahuel?
-Jestem w tobie zakochany, gdy pierwszy raz cię zobaczyłem byłaś taka mała…-kontynuawał, ale chwilowo pogrążył się w rozmyślaniach, przerwał mu tato
-Dość tego! - powiedział ostro. -Przykro mi, ale Renesmee ma już chłopaka- dodał
-Tego pożal się Boże wilkołaka? -prychną Nahuel
-Co takiego?- powiedziałam i wyszłam do przodu. Tato się na mnie patrzył- On nie jest zły. Ty jesteś od niego o milion razy gorszy, ja bym nie chciała mieć chłopaka wampira, Jacob jest najlepszy.- powiedziałam
Wampir zmierzył mnie wzrokiem. Postanowiłam kontynuować swoją wypowiedź
-Ty okradłeś mojego dziadka! Ty porwałeś moją ciotkę! Sadysto jeden! Nigdy mnie nie będziesz mieć! Zostaw mnie w spokoju! Jeśli tego nie uczynisz moja rodzina prędzej czy później cię dopadnie.- powiedziałam
Wampir roześmiał się, ja odwróciłam się na pięcie moja rodzina uczyniła to samo, usłyszałam jeszcze za sobą
-Jeszcze zobaczymy kochanie.- w tedy Emmett i Jasper odwrócili się tato także i rzucili się na wampira. Alice z Rosalie zaprowadziły mnie do samochodu.
-Cociu!- krzyknęłam i przytuliłam się do Rose- Nic ci nie jest?- dodałam
-Nie wszystko w porządku- powiedziała i uśmiechnęła się do mnie- Dobra jesteś! Ten tekst o sadyście był bardzo dobry- dodała chichocząc. Wszystkie zaczęłyśmy się śmiać. Po chwili przyszedł tato z wujkami.
-No to załatwione, a teraz już jedźmy- powiedział Jasper i zajął miejsce po stronie kierowcy.
-Rose!- powiedział Emmett.
-Chodź Nessie! Ten wampir już nigdy cię nie skrzywdzi.- powiedział tato. Przytuliłam się do niego i położyłam mu rękę na policzku. Pokazałam mu obraz na którym była przedstawiona ta cała sytuacja i to jak się czułam. Gdy skończyłam pokaz slajdów tato przytulił mnie mocno i powiedział
-Kocham cię córeczko
-Ja ciebie też tato- odpowiedziałam- A jak tam dziadek Charlie?- spytałam
-Dobrze. Jutro wychodzi do domu. Dziś mama tam będzie sprzątać, by było wszystko gotowe na powrót dziadka. Nagle zadzwonił telefon. To była mama. Tato odebrał i odszedł na bok by móc z nią porozmawiać. Wsiadłam do samochodu. Musiałam usiąść z tyłu bo przodu siedział Jasper i Alice. Emmett powiedział że pobiegnie do domu. Z tyłu siedziała Rosalie, więc przytuliłam się do niej. Po chwili przyszedł tato.
-Musze jeszcze jechać do Belli.- powiedział
- Chce jechać z tobą- powiedziałam
-Ty lepiej jedź już do domu, bo zaraz tu uśniesz, a musisz się wyspać, bo z tego co wiem jutro Jacob mam po ciebie przyjechać.- powiedział uśmiechając się do mnie.
-Prawda, to do zobaczenia- powiedziałam
-Pa- pocałował mnie w czoło i pobiegł do domu po samochód, a potem miał jechać do mamy.
Jechaliśmy do domu, ja położyłam swoją głowę na kolanach u Rosalie, a nogi na wolnym miejscu obok i tak musiałam się skulić, bo niebyło za dużo miejsca. Leżałam tak przez całą drogę do domu. Myślałam o tym co się dziś wydarzyło. Miałam dość tych wszystkich wampirów, które uwzięły się na mnie. Chciałam by już wszystko było dobrze, by moja rodzina była spokojna, by już nigdy Volturi od nich nic nie chcieli. Ale wiedziałam też jedno, że gdy pojadę do Voltery będę musiała odmówić Arowi, lub przyjąć jego propozycję co nie chciałam uczynić. W pewnym Momocie przypomniało mi się że za niedługo trzeba będzie szykować się do drogi. Zapytałam Alice.
-Który dzisiaj mamy?
- 27 września. A co się stało, ze pytasz?
-Nie nic tylko tak myślę sobie o Volturich i tak mi się przypomniało że będziemy musieli wyjechać albo 19 października, albo 20 . Jeszcze dokładnie nie wiem- powiedziałam. Alice pogłaskała mnie po ręce i odwróciła się w stronę przedniej szyby. Spojrzała jeszcze na Jaspera i położyła swoją rękę na jego ręce.
Pogrążyłam się znowu w rozmyśleniach. Tym razem myślałam o Jacobie. Nie wiedziałam gdzie chce mnie zabrać. Czekałam na ten dzień tak długo, nie chce by coś mu groziło przeze mnie nie chciałam tego z całego serca. Chciałam żeby był bezpieczny tak jak moja rodzina. Łzy napłynęły mi do oczu. Miałam ochotę się rozpłakać. Odreagować dzisiejszy dzień. Uroniłam kilka. Chyba poczuła to Rasalie bo położyła mi swoją rękę na ramieniu i powiedziała.
-Nie płacz wszystko będzie dobrze
-Mam taką nadzieję- powiedziałam bardzo cicho.
-Dojechaliśmy do domu!- powiedziała radośnie Alice. Wstałam bardzo powoli i wysiadłam z samochodu. Od razu pognałam na górę, przebrałam się w piżamę i wskoczyłam do łóżka. Przytuliłam się do poduszki i zaczęłam płakać. Płakałam tak przez dobrą godzinę, bo gdy spojrzałam na zegarek była 24:00. Przytuliłam się ponownie do poduszki i zasnęłam.