Każda podróż zaczyna się od pierwszego kroku... duchowa wędrówka wygląda tak samo. Trzeba zrobić ten pierwszy krok - poznać swoje trucizny, swoje słabości, swoje uzależnienia, wszystko to, co przeszkadza Ci w dostrzeganiu Boskości.
„Poznać" to znaczy: umieć dostrzec, zauważyć, poczuć. Nie trzeba zagłębiać się i zanurzać we wszystkich tych aspektach osobowości, które zadają ci ból. Ale trzeba umieć odróżniać je od tego, co w życiu naprawdę jest cenne i do czego warto zmierzać.
I o tym właśnie Osho opowiada w tym krótkim wykładzie.
wydawca
Jak w tej rozpaczliwej sytuacji duchowej możemy uzyskać pomoc ze strony wysoko rozwiniętych dusz ze świata astralnego? Jak możemy otworzyć się na to, co wyższe?
Jest takie stare powiedzenie: „Kiedy uczeń jest gotów, pojawia się nauczyciel". Uczeń nie może znaleźć nauczyciela, to nie jest możliwe. Tylko nauczyciel potrafi znaleźć ucznia. Tylko ten, kto poznał samego siebie może poznać kogoś innego. Wówczas jest to łatwe.
Gdy jesteś gotów, cały wszechświat zaczyna ci pomagać. Nie trzeba prosić o jakąkolwiek pomoc astralną, nie trzeba donikąd iść, pomoc zawsze jest udzielana, potrzeby zawsze są zaspokajane. Lecz trzeba być gotowym, trzeba znaleźć się w takim stanie umysłu, by siły wszechświata mogły ci pomagać. Toteż nie są to aktywne poszukiwania, ponieważ nie można szukać astralnej pomocy - pomoc zależy od twojej receptywności, gotowości.
Wyższe siły są obecne wszędzie, w każdej chwili. W tym właśnie momencie otaczają cię zarówno siły wyższe jak i siły niższe, ale ty jesteś podatny jedynie na niższe.
Można być otwartym albo na wyższe siły, albo na niższe; nie można być otwartym jednocześnie na jedne i drugie. Mechanizm świadomości działa tak, że gdy otwierasz się na niższe, jesteś zamknięty na wyższe, a jeśli otwierasz się na wyższe, automatycznie zamykasz się na niższe. Jesteśmy jednostronną bramą, do ciebie należy wybór, dokąd chcesz iść.
Pierwsze, co należy zrozumieć: jak możesz zamknąć się na siły niższe i otworzyć na siły wyższe? Wyższe siły zawsze tu są, ale nie mogą działać gdy
nie współpracujesz z nimi, jeśli nie oddasz im siebie. Gdy tylko otwierasz się na nie, zaczynają działać: gdy drzwi są otwarte, promienie Słońca mogą wniknąć do środka. Twoje drzwi są zamknięte. Jest Słońce, właśnie teraz puka do drzwi, ale ty jesteś pogrążony w mroku. Pozostaniesz w mroku nie dlatego, że nie ma Słońca, tylko dlatego, że twoje drzwi są zamknięte. Nie zaprosiłeś Słońca, nie jesteś na nie otwarty. Wciąż nie jesteś przygotowany na bycie gospodarzem - zaproszenia nie zostały wysłane.
Jak można zamknąć się na siły niższe i otworzyć na wyższe? Nie zdajemy sobie nawet sprawy z tego, że jesteśmy otwarci na niższe siły, a szukamy wyższych sił, które mogłyby na nas oddziaływać...
Przykładowo, kiedy ktoś cię kocha, jesteś szalenie podejrzliwy, zawsze masz jakieś wątpliwości. Czy ta miłość jest prawdziwa, czy nie? Czy naprawdę jesteś kochany, czy nie? Czy dany człowiek jest autentyczny, czy oszukuje? Kiedy ktoś jest wściekły, nigdy nie wątpisz w jego wściekłość, czy oszukuje, odgrywa jakąś rolę, czy też jest autentyczny. Nie masz żadnych wątpliwości. Uznaliśmy za pewnik, że gniew jest autentyczny, natomiast miłość nigdy nie jest traktowana jako coś oczywistego. Zawsze wierzysz temu, co niższe; masz głęboko zakorzenioną wiarę w to, co niższe.
Pamiętaj, wiara oznacza otwarcie. Wiara oznacza ufność i w cokolwiek wierzysz, stajesz się na to otwarty. Umysł pozbawiony ufności jest zamknięty, ponieważ jest przepełniony strachem. Lecz dopóki nie obudzisz w sobie ufności pozostaniesz zamkniętym.
Pierwszą rzeczą, którą należy wziąć pod rozwagę jest: w co łatwiej jesteś skłonny uwierzyć, w rzeczy niższe czy w rzeczy wyższe? Wierzysz w rzeczy misze bez zastanowienia, nie targają tobą wątpliwości, w ogóle o tym nie myślisz. Wierzysz w to, co jest niższe - niższe to twoja rzeczywistość.
Kiedy Gurdżijew miał dziewięć lat, umierający ojciec powiedział mu tak: „Nie mogę dać ci nic za wyjątkiem jednej, głębokiej nauki, której doświadczałem przez całe życie. To jedyne, co zyskałem i mogę przekazać ci w spadku: „Ilekroć ktoś rozgniewa się na ciebie, nie reaguj od razu. Poczekaj 24 godziny i dopiero wtedy odpowiedz."
Później Gurdżijew mawiał, że ta prosta wskazówka przemieniła całe jego życie: obiecał umierającemu ojcu, że będzie przestrzegać tej reguły przez całe życie. Jeśli ktoś go obrazi, zbeszta, zelży - pozostanie on świadkiem, nie podejmując jakiejkolwiek gwałtownej reakcji, nie tylko na zewnątrz, ale i wewnątrz. Będzie słuchał cierpliwie wszystkiego, co się do niego mówi lub tego, co mu się robi i w końcu powie: „Nie mogę natychmiast zareagować. Wrócę za 24 godziny. To obietnica, którą złożyłem swemu ojcu. Tak więc wrócę za 24 godziny i dopiero wtedy zareaguję."
Rzecz jasna, nigdy nie reagował. Wracając po 24 godzinach mówił: „W tamtej chwili nie mogłem zareagować z uwagi na obietnicę, jaką złożyłem. Teraz także nie jestem w stanie zareagować."
Zmieniło to całe jego życie, ponieważ brama dla tego, co niższe została zamknięta. Dwadzieścia cztery godziny to za długi okres oczekiwania. Umysł otwiera się tylko wtedy, kiedy istnieje pewien nacisk, a i tak tylko na chwilę. Jeśli czekasz, umysł ponownie się zamyka. Jeśli nie pozwolisz, by ten nacisk miał na ciebie jakiś wpływ, po 24 godzinach wszystko się wyciszy i zniknie. Tylko w gorących chwilach umysł jest gotów reagować.
Ponieważ gniew stał się czymś zupełnie niemożliwym, Gurdżijew wypróbował tę technikę także w innych dziedzinach. Chociażby w seksie: ilekroć pojawiało się pożądanie - czekał. Po 24 godzinach nie zostawał nawet ślad pożądania - umysł nie był już ściągany przez niższą siłę.
Praktykując to latami, Gurdżijew nagle uświadomił sobie obecność innych bram w umyśle. Ponieważ energia musi płynąć, a niższe ujście zostało zamknięte, musiała sobie znaleźć nowe ujście.
Gdy przechodził obok kościoła w czasie mszy, wystarczyło, by spojrzał na modlących się w ciszy ludzi i nagle bramy jego umysłu otwierały się i stawał się jednym z modlącymi się. Jego umysł otwierał się nagle na coś wyższego. Wówczas zdał sobie sprawę z istnienia kolejnego, równie głębokiego zjawiska. Zwyczajny człowiek przechodził obok niego, gdy spacerował ulicami i nagle Gurdżijew uświadamiał sobie, że ta osoba nie jest wcale zwyczajna - to mistyk. Szedł za nim. I za każdym razem miał sto procent racji!
Mistycy sufi działają bardzo ezoterycznie, opracowali więc sekretne sposoby, by być rozpoznawanymi. Hinduscy mistycy pragną izolacji, chcą przebywać z dala od tłumu. Znikają więc w lasach, w górskich ostępach. Lecz jeśli nawet ktoś taki zaszyje się w klasztorze lub w lesie, ludzie zauważą jego obecność i wkrótce stanie się człowiekiem znanym. Cisza ma własne przesłanie, jest swoim własnym przesłaniem, wiele przekazuje.
Sufi spróbowali innej metody. Nie uciekali do klasztorów, ani do lasów lub na górskie szczyty, raczej stawali się cząstką zwyczajnego życia. Mistyk sufi może być szewcem. Będzie kimś tak zwyczajnym, że nikt nie zdoła rozpoznać, że on coś wie, że jest kimś. Lecz ten, kto jest otwarty na wyższe siły, zda sobie z tego sprawę.
To otwarcie legło u podstaw poszukiwań Gurdżijewa - tego, co cudowne. Poszedł za tym, bez mapy, bez wiedzy; w końcu trafił do Indii, do Egiptu i do Tybetu. Krążył wszędzie, poruszając się po omacku, nie wiedząc dokąd zmierza. Jeśli nagle poczuł, że jakaś ścieżka jest dobra, kroczył nią. Czasami kończyło się to przed słomianą chatą, w której znajdował się mistyk!
Gdy stajesz się otwarty na to, co wyższe, wszystko zaczyna dziać się inaczej. Jeśli jednak jesteś otwarty tylko na to niższe, musisz błądzić w ciemnościach szukając po omacku czegoś wyższego. To błądzenie jest bezładne, przypadkowe. Czasem możesz poznać kogoś lub coś, lecz jest to wielka rzadkość. Jeśli nawet natkniesz się na kogoś lub na coś, co zupełnie przemieni twoje życie, nie będziesz zdawał sobie z tego sprawy.
Choćbyś spotkał buddę, nie przyjdzie ci do głowy, że spotkałeś buddę. Jak miałbyś być tego świadom? Nie jesteś otwarty na to, co wyższe, więc jeśli nawet spotkasz buddę, będziesz jedynie otwarty na jego niższe możliwości. Zaczniesz szukać czegoś niepokojącego nawet w buddzie: Dlaczego bud-da w ten sposób je? Dlaczego tak śpi? Czemu jest taki lub inny? Twoje niższe bramy dają ci coś do przemyślenia, coś, co w żaden sposób nie odnosi się do jego Natury Buddy - to, co wyższe zostaje przegapione. Jedyne twoje zajęcie to patrzenie ku niższemu - ot, taki długo pielęgnowany nawyk.
Wierzymy w niższe siły, jesteśmy wierni niższemu, ponieważ tylko bramy ku niższemu są dla nas otwarte. Jeśli ktoś potępia kogoś innego, wierzymy mu absolutnie, nie potrzeba żadnych dowodów. Dlatego plotki stają się prawdą; możesz stworzyć całkowicie fałszywą plotkę, a ponieważ tylu ludzi w nią wierzy, możliwe, że i ty zaczniesz w nią wierzyć. Jesteśmy prowadzeni przez innych. Jeżeli tak wielu ludzi coś mówi, musi to być prawdą...
Nasze otwarcie się na niższe jest nawykiem. Bądź czujny, kiedy ciągnie cię jakaś niższa siła. Bądź tego świadkiem. Nie pozwól, aby otworzył się na to twój umysł. Wszystko na co się otwierasz, odciska się w tobie głęboko i w końcu zaczyna działać.
Bądź więc bezustannie świadomy, z chwili na chwilę. Jeśli nawet coś jest słuszne, prawdziwe, lecz niższe, nie otwieraj się na to. Nawet jeśli dowiesz się, że ktoś jest złodziejem, twierdzę: nie otwieraj się na to, bo gdy skupiasz się na tym, to się w tobie odciska. Ten nawyk skupiania się na niższym nie jest dobry, ponieważ staje się przeszkodą w otwarciu się na wyższe.
Budda mawiał: „Nie wierz w nic, co twój umysł uważa za wiarygodne." Jeśli mówię, że ktoś jest wielkim świętym, że jest on całkowicie czysty, twój zwykły umysł będzie się wahał, czy ma w to uwierzyć. Jak to możliwe? Przecież on w tym swoim ciele jest taki sam jak ty - jak może być czysty?
Ego czuje się zranione, toteż usiłujesz na wszystkie sposoby racjonalnie to uzasadnić. Nie mieści ci się w głowie ktoś, kto jest czystszy od ciebie, toteż próbujesz nie dawać temu wiary. Lecz jeśli nie jesteś w stanie wyobrazić sobie kogoś będącego od ciebie czystszym, nie zdołasz wzrosnąć w kierunku większej czystości; a wtedy nie będzie żadnej możliwości rozwoju.
Chrześcijański mistyk, Tertulian, mawiał: „Wierzę w Boga, bo tylko wtedy mogę wzrastać." Dla Tertuliana Bóg nie ma nic wspólnego z faktem czy fikcją, tylko z rozwojem wewnętrznym.
Nietzsche mógł rozkwitnąć i stać się buddą. Tak wielki potencjał, taki geniusz, jakież przeogromne możliwości! Jednak nie wyrósł na buddę, wyrósł raczej na szaleńca. Kiedy oznajmił, że „Bóg umarł", nie odnosiło się to do Boga; w ten sposób zamknął się na coś wyższego. Jeżeli nie ma Boga, nie ma żadnej możliwości wzniesienia się ponad to wszystko. Wtedy nie możesz wzrastać ku Bogu.
Nie uwierzysz tak łatwo, że ktoś może być czysty. Budda jest tak czysty, że to wprost nie mieści ci się w głowie, nawet ojciec Buddy nie potrafił w to uwierzyć. Gdy dotarły do niego wieści, że jego syn stał się oświeconym, zanotowano jego reakcję, rzekł tak: „Dobrze go znam, to mój syn, moja krew. Znam go lepiej od was. Nie jest tym, o czym mówicie."
Po dwunastu latach wędrowania Budda wrócił do rodzinnego miasta. Tysiące ludzi zostało jego uczniami, stal się dla nich wewnętrznym światłem. Jednak jego ojciec był tego wszystkiego zupełnie nieświadom, więc gdy Budda przybył, by się z nim zobaczyć, ojciec poczuł gniew. Był rozgniewany, gdyż Budda był jedynym jego synem, jedyną nadzieją i opuścił go w podeszłym wieku. Toteż gdy Budda stanął przed nim, rzekł: „Zabraniam ci robić to, co robisz. Jestem twoim ojcem! Kocham cię tak bardzo, że mogę zapomnieć o wszystkim, coś uczynił - drzwi nadal stoją otworem - ale porzuć te bzdury! Nie zniosę widoku mego syna żebrzącego na ulicach."
Dla niego Budda był jedynie żebrakiem, albo - używając nowoczesnego języka - hipisem, buntownikiem, Budda stal w milczeniu. W końcu ojciec uświadomił sobie, że Budda nie odpowiada. Powiedział więc: „Wiem dlaczego nie odpowiadasz. Brak ci odwagi."
Budda roześmiał się: „Z kim rozmawiasz? Syn, który opuścił twój dom już nie istnieje. Jestem zupełnie innym człowiekiem."
Ojciec oczywiście rozgniewał się jeszcze bardziej. Krzyknął: „Próbujesz mi wmówić, że nie wiem kim jesteś? Dzięki mnie przyszedłeś na świat!"
Budda na to: „Sprawiłeś, że przyszedłem na świat, ale nie należę do ciebie, nie jestem twą własnością. Byłeś tylko swoistą drogą. Jestem wdzięczny, lecz nie mów, że mnie znasz. Nie znasz nawet samego siebie, jakże wiec mógłbyś znać mnie?"
Ale ojciec dalej rozprawiał w ten sam sposób. Nie był otwarty na wyższy byt, jakim stał się Budda, nie był otwarty na rzeczywistość, jaka stanęła przed nim, a jedynie na wspomnienie Siddharthy, swego syna. Wyższa siła otworzyła się przed nim, lecz on był otwarty tylko na niższą. Zachowywał się jak ojciec obciążony dawnymi wspomnieniami, nie dostrzegając rzeczywistości jaka przed nim stanęła.
Wszystko zależy od ciebie. Budda nie ma monopolu na jakiś okres dziejów; moc Buddy zawsze tu jest, jest wszędzie. Trzeba tylko być otwartym.
Pierwsza rzecz, którą należy uczynić to zamknięcie się na to, co niższe. Ilekroć twój umysł otwiera się na niższe samą tylko siłą przyzwyczajenia, pamiętaj, by być świadkiem, a to się zatrzyma, zamknie. Nie marnuj energii na to, co niższe. Nie będziesz wówczas rozpraszać energii, będziesz ją gromadzić i ta nagromadzona energia pomoże ci otworzyć bramy ku wyższemu. Gdy tylko zaczniesz wyczuwać istnienie wyższych możliwości, nie będzie trzeba nawet myśleć o niższym. Niższe zniknęło, wkroczyłeś w odmienny świat, w inny wymiar, nową egzystencję. A wtedy zaczynasz otrzymywać pomoc od wysoko rozwiniętych dusz.
Pytasz: Jak w tej rozpaczliwej sytuacji duchowej możemy uzyskać pomoc ze strony wysoko rozwiniętych dusz ze świata astralnego?
Możesz ją otrzymać w tej właśnie chwili! Pomoc zawsze tu jest, ale twe oczy są zamknięte. I nie tylko są zamknięte; zdecydowanie chcesz, by pozostały zamknięte. Jeśli ktoś próbuje otworzyć twoje oczy, wykorzystujesz przeciwko temu każdy dostępny argument. Mówisz: „To naturalne - ciemność, grzech i zło to rzeczy naturalne."
Freud doprowadził do wielkiej rewolucji. Wielce przysłużył się ludzkości, uświadamiając jej,, że niezależnie od człowieczych możliwości, 90% aktywności - zachowanie, myślenie - sprowadza się do seksu. To był wielki krok, lecz nasze umysły są otwarte tylko na to, co niższe, więc cała rewolucja zeszła na manowce. I gdy Freud stwierdził, że całe ludzkie życie, takie jakie jest, wydaje się być zorientowane na seks, zwalczały go wszystkie religie.
Była to przegrana bitwa, bo Freud wskazał fakt. Teraz wykorzystujemy ten fakt w bardzo zły sposób. Mówimy: „Tak, człowiek jest zorientowany na seks, skoncentrowany na seksie, lecz taka jest jego natura, tak musi być." Więc nie tylko dziewięćdziesiąt procent ludzkiego życia uznano za zorientowane na seks, dodano do tego pozostałych dziesięć procent.
Istnieją dwie niższe możliwości: albo zaczniesz walczyć z seksem, a w tej walce energia ulegnie wypaczeniu i zejdzie na manowce, albo człowiek stanie się ofiarą własnych instynktów i skieruje się w stronę seksu bez jakiejkolwiek możliwości transformacji.
Budda, Mahawira i Jezus próbowali przekształcić energię seksualną. Pamiętaj: przekształcić, nie tłumić. Jednak ci, którzy byli otwarci tylko na to, co niższe, nie na wyższe, usłyszeli, że chodzi o stłumienie, a nie o przekształcenie. No i niższy umysł zaczął to tłumić, a w rezultacie powstały wypaczenia: musiał narodzić się Freud, by człowieka z tego wyciągnąć. Musiał położyć nacisk na to, że seks jest naturalny, nie należy go tłumić, tylko zaakceptować. I ludzie zaczęli kierować się ku drugiej skrajności.
Niższy umysł z łatwością popada w drugą skrajność, bo niższa brama funkcjonuje tylko dwojako: tłumiąc lub dogadzając. Wydają się to być skrajne przeciwieństwa, lecz tak nie jest. Jedno drugiemu pomaga w tajemniczy sposób, jak przyjaciele żyjący w głębokiej konspiracji. Jeżeli zbytnio sobie dogadzasz, automatycznie zostaniesz wciągnięty w tak zwane przeciwieństwo, stłumienie; odwrotna sytuacja także się dzieje. Wtedy trzecia możliwość pozostanie niedostępna - mam na myśli przemianę energii.
Obydwie skrajności można rozpatrywać w płaszczyźnie poziomej; natomiast transformacja energii, ta trzecia możliwość, odbywa się w płaszczyźnie pionowej. Jeśli ani nie tłumisz, ani nie dogadzasz sobie, energia nie będzie w stanie poruszać się w płaszczyźnie poziomej, zacznie się poruszać w pionie. Ten pionowy ruch to właśnie transformacja, ten pionowy ruch otwiera cię na wyższe siły.
Kiedy mówię, abyś zamknął się na siły niższe, nie mani na myśli walki z nimi, chodzi mi o to, byś był w pełni świadomy. Jeżeli zaczniesz walczyć pozostaniesz na niższym poziomie i ulegniesz wypaczeniom, co jest jeszcze gorsze. Przestaniesz nawet być naturalnym, ogarnie cię obsesja.
Jeśli ktoś rozgniewa się na ciebie, bądź zamknięty, nie reaguj. Nie chodzi mi o to, byś walczył z tym, co odczuwasz. Po prostu bądź uważny, czekaj, rozważ całą sytuację i przeanalizuj ją bezstronnie, weź pod uwagę każdy punkt widzenia. Jeśli ktoś rozgniewa się na ciebie, zacznij od zastanowienia się, czy ma rację, czy może się myli. Jeśli ma rację, bądź mu wdzięczny. Jeśli przeanalizujesz wszystko bezstronnie i wyjdzie na to, że się myli, nie trzeba reagować, bo to jego problem, ty w ogóle nie masz z tym nic wspólnego.
To jest głęboki wgląd psychologiczny - jeśli ktoś cię znieważa, zaczynasz reagować tylko wtedy, gdy podświadomie czujesz, że ma rację. Jeśli czujesz, że to zupełna pomyłka, może nawet się roześmiejesz. Gdy ktoś przychodzi i mówi: „Jesteś bezsilny", wpadniesz we wściekłość tylko wtedy, gdy gdzieś w sobie czujesz tą bezsilność, w przeciwnym razie reakcji nie ma. Reakcja pojawia się tylko gdy wypowiedź uderza w coś ukrytego w głębi ciebie. Przeanalizuj całą sprawę i jeśli ten ktoś ma rację, bądź mu wdzięczny.
Nowoczesna psychologia twierdzi, że ludzki umysł jest podzielony na dwoje: mniejsza część to świadomość, większa to nieświadomość. Mogę nie być świadom nieświadomości, ale każdy, kto wchodzi ze mną w kontakt, zacznie to sobie uświadamiać, albowiem wyraża się to w moim zachowaniu, w gestach, w mowie. Nieświadomość wyraża się we wszystkim, co robię.
Staje się to problemem, palącym problemem. Nie jesteś świadom swoich głębszych postaw, głębszych pragnień, głębszych stłumień, a inni je zauważają. Więc naucz się analizować to, co się dzieje. Jeśli ktoś jest na ciebie rozgniewany, przeanalizuj całą sytuację. Może ten człowiek ma rację. Jeśli tak jest, uświadomisz sobie obecność jakiejś części nieświadomości, której wcześniej w ogóle nie dostrzegałeś. Może częściowo ma rację, a częściowo się myli - to trzecia możliwość. Jeżeli ma częściowo rację, bądź mu częściowo wdzięczny i nie przejmuj się tym, w czym się myli. Jeśli myli się zupełnie, wówczas jego słowa nie odnoszą się do ciebie, to jest jego problem.
Gdy mówię „nie otwieraj się na niższe", nie mam na myśli tłumienia, chodzi mi o analizę, obserwację, uważność, świadomość. Jeżeli coś tłumisz, nie zdołasz otworzyć się na to, co wyższe. Stłumiony umysł jest głęboko zakorzeniony w niższym, bo tłumienie musi trwać cały czas. Jeśli ktoś tłumi seks, nie może wziąć urlopu od tłumienia. Jedna chwila urlopu i wąż ożywa z dużo większym wigorem i witalnością. W tłumieniu nic nie umiera. Przeciwnie, to, co było tłumione, staje się jeszcze bardziej żywe.
Musisz jasno zrozumieć różnicę między tłumieniem a nie byciem otwartym na to, co niższe. Pozostań zamknięty na niższe. Musisz od tego zacząć, gdyż w obecnej sytuacji stan twojego umysłu jest taki, że jesteś otwarty tylko na niższe. Jest wielu ludzi, którzy usiłują otworzyć swoje umysły na to, co wyższe, nie zamknąwszy najpierw niższych wrót. Tak tworzą oni niepotrzebne napięcie i konflikt w samych sobie, bo dopóki niższe nie zostanie zamknięte, wyższe nie może się otworzyć - to nie jest możliwe.
Najpierw podejmij wszelkie świadome wysiłki mające na celu zamknięcie niższego, a potem, bez żadnego wysiłku z twej strony, zaczniesz czasem zdawać sobie sprawę z istnienia innego wymiaru. Wystarczy usiąść pod drzewem i już jesteś w innym świecie.
Widziałaś pewnie wizerunki Buddy siedzącego pod drzewem. Czy zastanawiałeś się, co on robi? Nic nie robi, tylko czeka. Niższe zamknęło się, nagromadziła się energia, więc teraz czeka on na właściwy moment, gdy energia stanie się tak wielka, że zmusi wyższe do otwarcia się. Wiele starożytnych technik medytacyjnych zajmuje się właśnie czymś takim.
Budda wspominał o wielu rzeczach, które należy zrobić, aby zamknąć to, co niższe, lecz podstawowa technika to ta, którą nazwał właściwa uważność - samyak smriti. To jest to samo, o czym ja mówię: uważna świadomość, czujność, obserwacja, analiza. Słowo stworzone przez Buddę to właściwa uważność. Powiada on: „Gdy jesteś rozgniewany, pamiętaj, to ty jesteś rozgniewany. Bądź uważny. Bądź świadom swych działań." To wewnętrzna alchemiczna prawda: jeśli jesteś uważny, nie możesz być rozgniewany.
Możesz albo być rozgniewany albo uważny. Nie można być świadomie zagniewanym, bo nieświadomość jest podstawowym wymogiem powstania gniewu. Możesz być rozgniewany tylko wtedy, gdy jesteś nieświadomy.
Jeśli zamkniesz niższe, otwiera się wyższe, a z tym otwarciem wchodzisz w kontakt z wieloma zjawiskami. Jednym z nich jest to, o co pytasz: głęboka komunia z wysoko rozwiniętymi duszami. Nic nie ginie we wszechświecie. Budda Jest wieczny, Jezus jest wieczny, nic nie ginie. Dla tych, którzy są otwarci na wyższe, Jezus nie jest postacią historyczną, wciąż istnieje. Dwadzieścia stuleci wyparowuje i wchodzisz w kontakt z żywą obecnością.
Budda nadal istnieje - nic nie ginie, nic nie może zginąć. Budda, Mahawira lub Kriszna to nie tylko imiona i formy cielesne. Stali się oni Buddą, Mahawirą i Kriszną, ponieważ urzeczywistnili bycie bez formy. Teraz nie mają formy, są wieczni, możesz więc być z nimi w każdej chwili. Potrzebne jest tylko otwarcie się na to, co wyższe, albowiem wtedy znika czas. Zarówno czas, jak i przestrzeń są zjawiskami należącymi do niższej sfery.
Uczeni powiadają, że ten świat składa się z czasu i przestrzeni. Einstein przekształcił to w jedno: powiedział, że czas to czwarty wymiar przestrzeni. Stworzył pojęcie czasoprzestrzeni - ten świat to po prostu czasoprzestrzeń. Lecz gdy otwierasz się na to, co wyższe-przenosisz się w świat bezczasowy i pozaprzestrzenny - nie ma tam ani czasu, ani przestrzeni.
Gdy się na to otwierasz, odkrywa się przed tobą zupełnie inny świat. Wchodzisz nie tylko w kontakt z tym, co wyższe, dostępujesz także głębokiej z tym komunii. Wtedy ciebie nie ma. W obliczu wyższego roztapiasz się; możesz istnieć tylko z tym, co niższe.
Właśnie dlatego tak się upierasz przy pozostaniu z niższym, gdyż w tym, co wyższe nie będzie ciebie. Sama egzystencja ego, jaźni, ja, należy do tego, co niższe. Gdy otwierasz się na wyższe, znikasz. A kiedy ciebie nie ma, po prostu prowadzą cię siły wyższe; po prostu stajesz się instrumentem.
Gdy Mahomet głęboko medytował na górze Hira, nagle usłyszał czysty głos, który oznajmił: „Czytaj!"
Będąc zupełnym analfabetą, odparł: „Jakże mam czytać? Nie umiem czytać, jestem analfabetą."
Głos ponownie nakazał: „Czytaj!" - i to z dużo większą stanowczością. Mahomet zawahał się. Zaczął drżeć ze strachu. Jak miał czytać? 1 kiedy glos zabrzmiał po raz trzeci: „Czytaj!", Mahomet znalazł się na granicy między niższym i wyższym. Doskonale wiedział, że jeśli chodzi o to, co niższe, czytać nie może. Jednak glos dobiegał z innej sfery. Nalegał: „Czytaj!" Otwarł zatem swe oczy i ujrzał, że wkroczył w inny świat. Mógł czytać, rozumiał.
Trwało to latami. Mahomet nie otrzymał Koranu w jednym dniu, wsączał się on w niego całe życie. Wcześniej Mahomet był zwyczajnym człowiekiem, zupełnie zwyczajnym. Nagle stał się inny. Dlatego Mahomet nigdy nie mówił: „Jestem oświecony. Jestem buddą." Nigdy. Nie padło z jego ust: „Jestem synem Boga", jak w przypadku Jezusa. Mówił: „Jestem zwykłym człowiekiem, sługą, posłańcem między dwoma światami." Był prostym, niewinnym człowiekiem. Dlatego niższe się zamknęło, a wyższe otworzyło. Nie uczynił żadnego wysiłku, by wyższe się otworzyło, to się po prostu stało.
Za pierwszym razem tak się przestraszył, że nic nikomu nie powiedział. Gdy przyszedł do domu miał wysoką gorączkę. Takie to dziwne! Jak mógł czytać? A to, co widział było tak odmienne, nie pochodziło z tego świata. Sam nie mógł w to uwierzyć, wszystko stanęło na głowie. Gorączka trzy dni nie ustępowała, a on trwał zatopiony w modlitwie. Po czym, z wielkim oporem przyznał się swojej żonie, co mu się przytrafiło. „Byłem w innym świecie - rzekł. - Nie mów o tym nikomu, bo pomyślą, że jestem szalony."
Od tego pamiętnego dnia Mahomet był prowadzony nie przez swe ego, ale przez siły ponad nim - stał się po prostu instrumentem.
Kiedy otwiera się wyższe, wszystko wywraca się do góry nogami. Twoja logika przestaje działać, rozum nie ma już żadnego zastosowania. To, co wiedziałeś, staje się zupełnie nieistotne; nieistotne jest także to, czym jesteś.
Pytasz: Jak możemy otworzyć się na to, co wyższe?
Jest to możliwe poprzez zamknięcie niższej bramy. I jest to prawdziwie konieczne, jeśli chodzi o przetrwanie ludzkiej rasy.
Tak było zawsze: ludzka rasa przetrwała tylko dzięki kontaktom z tym, co wyższe. Wystarczy podać dwadzieścia imion z całej historii ludzkości - Budda, Jezus, Mahawira, Lao Tzu... dwadzieścia imion... okaże się, że bez nich przetrwanie ludzkiej rasy byłoby nie do pomyślenia. Darwin może twierdzić, że przetrwaliśmy dzięki walce, zwierzęcej walce o byt, i ma rację jeśli chodzi o przetrwanie nas jako zwierząt. Lecz jako ludzie przetrwaliśmy dzięki temu, że przez cały ten czas przenikały do nas wyższe siły.
Ilekroć pojawia się budda, wyższe przenika do niższego. Dzięki takiemu komuś cala ludzkość wchodzi w głęboki kontakt z czymś wyższym. Budda staje się pojazdem, przejściem, pomostem. Wiele jest takich pomostów, dzięki nim człowiek nie jest tylko zwierzęciem, jest czymś wiece.
Jeśli człowiek przetrwa tylko jako zwierzę, jego przetrwanie nie będzie miało najmniejszego sensu. A to dzieje się na całym świecie. Kto zastanawia się nad tą sytuacją, dochodzi do wniosku, że nasze życie stało się bezsensownym, absurdalnym powtarzaniem banałów, kręceniem się w kółko. Nie żyjemy, jesteśmy tylko czymś zajęci.
Tylko ci, którzy nie mają za grosz świadomości, mogą myśleć, że to jest życie. Tylko bardzo ubogie mózgi mogą uznać, że jest to życie. Jeśli pomyślisz, że to wszystko, życie traci sens. Jest bezsensowne, bo jako zwierzę człowiek nie ma specjalnego znaczenia. Człowiek jest wzrastaniem, wznoszeniem się ponad zwierzęcość.
Budda mawiał, że życie to cud, błogosławieństwo. Kriszna tańczył, śpiewał i celebrował życie. A my jesteśmy po prostu smutni - siedzimy i patrzymy jak życie upływa niczym bezsensowna podróż donikąd. Nuda, wciąż powtarzana nuda... lecz dla Kriszny życie jest świętowaniem, tańcem, rozkwitem. Dlaczego? Ponieważ wszedł on w kontakt z tym, co wyższe. Kiedy jesteś w kontakcie tylko z tym, co niższe, życie jest banalne, bezsensowne, jest jedynie powtarzaniem rutynowych czynności.
Świat nie skończy się w atomowym wybuchu, ale może dokonać żywota przez tę bezsensowność. Ilekroć pomyślę o końcu świata, staje mi przed oczami wizja nie morderstwa, a samobójstwa. Jeśli ta bezsensowność będzie się tak nawarstwiać, ludzkość popełni samobójstwo. Może i na skutek atomowej eksplozji, ale powodem będzie chęć popełnienia samobójstwa.
Potrzebne jest to, co wyższe - zawsze. To jedyna zbawcza siła. Ale my zamykamy się na nią coraz bardziej, odrzuciliśmy ją daleko od siebie. Dziwne jest, że ci sami myśliciele, którzy odrzucili to, co wyższe, głoszą, że życie jest pozbawione sensu. Jeżeli podasz im jakikolwiek sens, odrzucą go. Jeśli powiesz im, że medytacja może cię doprowadzić do odkrycia sensu życia powiedzą: „Jak? To jest niemożliwe, medytacja to zwyczajna fikcja. Gdzie jest ta medytacja? Pokaż nam co to jest." Żądają naukowych dowodów. Mówią: „Poeksperymentujemy." Obecnie próbuje się podchodzić do medytacji w sposób naukowy. Jakie są wnioski? Otóż wnioski są następujące: kiedy ktoś wchodzi w głęboką medytację, zapada w głęboki, pozbawiony marzeń sennych sen, fale mózgowe są takie same. Gdy ktoś zapada w głęboki sen, umysł generuje fale alfa - można to zarejestrować. Gdy ktoś wchodzi w głęboką medytację, pojawiają się te same fale alfa. Zatem medytacja to nic innego jak głęboki sen.
Sądząc po zewnętrznych przejawach, tak właśnie sprawy się mają. Nie można temu zaprzeczać, gdyż istnieją na to naukowe dowody. Jeśli wchodzisz w głęboką medytację, pojawiają się w umyśle takie same fale jak w przypadku snu bez marzeń sennych. Wiec medytacja to sen bez marzeń sennych - i koniec!
Nic z tego! Głęboka medytacja to stan spoza snu bez marzeń sennych. Stan bezfalowy, w którym całkowicie zanikają fale mózgowe. Gdy ktoś wchodzi w głęboką medytację, przekracza stan głębokiego snu i wznosi się ponad ten stan. Czujniki mogą rejestrować wszystko do punktu, w którym znikają fale mózgowe; nie sposób zarejestrować tego, co dzieje się w stanie, w którym nie ma fal mózgowych.
Skoro stan buddy przypomina głęboki sen bez marzeń sennych, po cóż tracić czas na wieloletnią medytację? Czemu nie zażyć jakiejś pigułki? Jeśli pojawiają się takie same fale alfa, cóż złego w skorzystaniu z pomocy chemikaliów? Tak będzie łatwiej, to świetna droga na skróty. Różnica jest jednak taka, że można sobie latami łykać pigułki, a życie i tak nie nabierze żadnego sensu. Można sypiać bardzo głęboko, pojawią się te same fale alfa, ale człowiek będzie taki sam, wciąż będzie krążył po tych samych utartych szlakach. Nie stanie się mądry, nie stanie się buddą. Nie będzie w stanie celebrować życia, nie potrafi powiedzieć: „Jestem szczęśliwy, że się urodziłem, jestem szczęśliwy, że po prostu jestem." Nie będzie w stanie składać dziękczynienia, wyrażać wdzięczności egzystencji.
Budda jest inny, ale uczeni mówią, że potrzebują naukowych dowodów. Gdybyś nawet mógł obserwować umysł buddy, nie potrafiłbyś zarejestrować tego, co się dzieje. Kiedy budda jest w głębokim śnie, jest w pełni świadomy. Lecz ta świadomość nie może być zarejestrowana, gdyż nie ma natury falowej. Jeżeli twierdzisz, że stan buddy przypomina do złudzenia głęboki sen, dalej będziesz pytał o sens życia. Życie pozostanie bezsensowne.
Życie nabiera sensu, gdy czuje się obecność tego, co boskie, gdy pojawia się Bóg. Sens jest możliwy tylko wtedy, gdy istnieje to, co wyższe. Sens zawsze wypływa spoza ciebie; nie może wychodzić od ciebie. Gdy potrafisz wznieść się ponad siebie, życie zdaje się nabierać sensu.
Tymczasem ci sami myśliciele, którzy żądają dowodów krzyczą: „Nie ma żadnego Boga. Nie ma żadnych innych stanów świadomości." Po czym łaskawie pytają: jaki jest sens życia?
Życie jest bezsensowne jeśli jesteś otwarty tylko na to, co niższe. Wtedy pozostaje ci tylko powtarzanie tej samej rzeczy, raz za razem. Jeśli chodzi o wyższe, nie ma żadnego powtarzania. Mamy do czynienia z wieczną świeżością, wiecznym dziewictwem. Każdy moment jest wiecznością. I wtedy życie ma sens, życie staje się ważne.
Ten kontakt z wyższym jest niezbędny, bez niego ludzkość przeżyje jako przedstawiciele świata zwierząt, nieco inni, tak, ale wcale nie wyjątkowi.
Staje się to problemem. Walczymy jak zwierzęta: nasza polityka, państwa, rasy, religie - wszystko jest nacechowane zwierzęcością. Gdy mówimy państwo, nie jest to nic innego jak tylko żądza opanowania jakiegoś terytorium. Kiedy mówimy rasa, to po prostu wielka pochwała stada. Nadajemy piękne nazwy, przypinamy gustowne etykietki i ukrywamy całą ohydę.
Czym jest polityka? Tym samym, co u zwierząt. Całą strukturę polityczną, tę sarną politykę, którą prowadzą wielcy tego świata, widać w grupie pawianów. Jest tam prezydent i naczelnik stada, są jego podwładni i sługi, są kasty niższe i kasty wyższe - wszystko.
Przywódca stada to super-pawian. Nikt nie może się do niego zbliżyć, bo ma on pewną prywatną przestrzeń. Jeśli nawet stado się przemieszcza, przywódca kroczy sam, zostawia mu się trochę wolnej przestrzeni. Kto przekracza granice, robi to na własne ryzyko.
Istnieje zatem pewna hierarchia. Pawian wyżej postawiony gasi tego niżej postawionego, a ten nie może się nawet zbuntować. To taka wewnętrzna polityka, nie zanika nawet na chwilę. Ilekroć nowy pawian próbuje zostać przywódcą stada, dochodzi do walki i aktów przemocy. Po czym, po raz kolejny następują zmiany i przetasowania w całej hierarchii.
W lesie jest wiele stad pawianów, każda grupka ma swoje terytorium, na które żadna inna wejść nie może, albo będzie gwałtowne starcie, wojna. Tak samo jest z człowiekiem. To nasze granice. Tu się zaczynają Chiny i kończą Indie. Kwestia granic to wielki problem i w końcu silą decyduje o położeniu granic. Jeśli zagłębisz się w politykę i porównasz ją ze stadem pawianów czy jakąś inną grupą zwierząt, zauważysz absolutne podobieństwo., W świecie polityki człowiek po prostu przypomina zwierzę.
Tylko dzięki religijności, z religijną świadomością stajesz się po raz pierwszy człowiekiem. W przeciwnym wypadku wszystko jest podobne do świata zwierząt.
Jeśli chodzi o religię, musisz być otwarty na to, co wyższe. Tym właśnie jest religijna świadomość: być otwartym na wyższe i zamkniętym na niższe. Właśnie dlatego człowiek religijny nie może należeć do żadnego kraju i żadnej religii. Należy tylko do egzystencji, gdyż to jest ta wyższa możliwość - nie ma granic, nie ma polityki, potrzebna jest tylko religia.
Jeśli nie pojawi się wyższa możliwość, polityka skieruje nas ku samobójstwu. Jak dotąd przetrwaliśmy wbrew polityce, ponieważ nie mieliśmy środków globalnej zagłady. Przetrwaliśmy mimo polityki, ciągłych wojen i pawianowatych przywódców - Aleksander czy Hitler, żadna różnica - walcząc o terytorium, spierając się o granice, wiodąc bój o zachowanie swego ja.
Człowiek przetrwał mimo tej zorientowanej na wojnę polityki, bo nigdy nie dysponował bronią masowego rażenia. Teraz mamy takie pociski i możemy zniszczyć cały świat. I przez te zwierzęce skłonności wygląda na to, że nie mamy przyszłości. Po raz pierwszy w historii religia stała się jedynym środkiem zapewniającym przetrwanie. Jeżeli wielu, naprawdę wielu nie otworzy się na boskie źródła, nie będziemy mieli przed sobą żadnej przyszłości. Potrzebujemy Buddów i Jezusów bardziej niż kiedykolwiek przedtem.
Co można zrobić? Zrób jedno: zamknij wrota skierowane ku temu, co niższe. To sprawa zasadnicza. A jakie trudności napotkasz na swej drodze? Otóż tylko jedną - swoje stare przyzwyczajenia.
Stare nawyki działają automatycznie. Ktoś się złości... i wiesz co będzie dalej, podsyca to twój gniew. Stało się to czymś automatycznym, jakby ktoś naciskał przycisk i zapalało się światełko. Włącza się przycisk... Nie musisz nic robić, gniew zjawia się automatycznie.
Psychologowie mówią, że umysł działa jak robot, automat, nie musisz być go świadom. Cokolwiek się nauczyłeś, przekazujesz robotowi, a on działa. Umysł jest jak komputer, gdy go zaprogramujesz, będzie działał. Ty możesz odpoczywać, nie jesteś potrzebny.
Robot jest pomocny w zwykłym życiu, bo bez niego nie byłbyś w stanie zrobić wielu rzeczy, ta pomoc jest niezbędna. Lecz jeśli chodzi o rzeczy wyższe, robot staje się problemem.
Robot wie, kiedy się rozgniewać. Nie musisz zawracać sobie głowy rym, że ktoś cię znieważa lub patrzy na ciebie z wściekłością, robot to załatwi. Zacznie sączyć jad do twej krwi, sprawi, że będziesz gotów walczyć. To czynność mechaniczna. Musisz zająć się tym robotem, przynajmniej jeśli chodzi o niższe bramy. Dobrze, gdy robot cię prowadzi, lecz nie pozwól mu kochać i gniewać się.
Twój robot zrobi za ciebie wszystko. Robił to tyle razy, że stał się ekspertem; ty nie jesteś potrzebny. Gdy mąż i żona się kochają, przypomina to robota, nie trzeba żadnej uważności. Robot wszystko powtarza. Nie zostawiaj tak subtelnych spraw pod kontrolą robota.
Robot to jedyna trudność jeśli chodzi o rozwój duchowy. Zajmij się tym. Bądź świadom rzeczy, które stały się automatyczne. Wówczas, powolutku, stając się coraz bardziej świadomym, zamkniesz niższe ujścia. I gdy otworzy się to wyższe, nic już nie będzie trzeba robić - to, co wyższe, zacznie robić wszystko przez ciebie.
Musisz zrobić coś z niższym. Co do wyższego, pozostaje jedynie powierzenie się, ty znikasz. Kiedy mówimy Bhagwan, Budda, oznacza to jedynie tyle, że Budda nie jest już Gautamą Siddharthą - Siddhartha, konkretna osoba, rozpłynęła się, wyższe przejęło rządy.
Nawet ci, którzy nie wierzą w Boga, którzy mówią, że nie ma żadnego Bhagwana, żadnego Boga jako stwórcy, nazywają jednak Mahawirę Bhagwanem właśnie z tej przyczyny, że nie mogą go określać starym imieniem. Tamta osoba, Vardhaman, rozpłynęła się w nicości. Nie ma teraz żadnego ego; to nie Vardhaman teraz żyje, to coś spoza tego wszystkiego. Pojawiło się to coś „spoza", wniknęło weń coś nieskończonego i wszystko dzieje się w zgodzie z tym, co nieskończone. Gdy raz otworzysz się na wyższe, roztapiasz się - nie ma ciebie, jest to wyższe. Zdarza się cud.
Mahomet walczący staje się dla nas problemem. Jak ktoś, kto stał się bytem wyższym, może walczyć? Ale to nie jest kwestia decyzji podjętej przez
Mahometa. Mahomet nie istnieje; boskość zajęła jego miejsce. Teraz to, co wyższe działa i dokądkolwiek to coś prowadzi, Mahomet idzie za tym jak cień. Jeżeli wyższe prowadzi go na wojnę, Mahomet ruszy tam z ochotą.
Oto dlaczego Kriszna usiłował przekonać Ardżunę, by ten powierzył się całkowicie „Zdaj się na mnie - powiada - a nie będziesz miał żadnych problemów Ja zajmę się wszystkim, będę walczył poprzez ciebie."
Ale wtedy ciebie nie ma. Cały opisany w Gicie spór między Ardżuną i Kriszną jest spowodowany ze strony Ardżuny próbą pozostania sobą - to on chce zadecydować czy ma walczyć, czy nie. Zamknięty na to, co wyższe, chce decydować według wskazówek tego, co niższe. Stawia opór otwarciu się na wyższe, a Kriszna nalega: „Zamknij to niższe i poddaj się wyższemu. Wówczas nie będzie potrzebna jakakolwiek decyzja z twojej strony. Poddaj się temu."
Najpierw zamknij to, co niższe, a potem - gdy odczujesz to, co wyższe - powierz się temu. Ilekroć poczujesz wyższe, zawierz mu. Gdy czujesz niższe, nie wierz mu, nie ufaj, pozostań na nie zamknięty. A wtedy ty sam staniesz się pomostem ku wyższemu.
SAMIRA Kraków 2000
Tekst jest fragmentem książki .Dynamika medytacji" wydanej nakładem Wydawnictwa Samira Tytuł oryginału: „The Great Challenge"
Copyright © 2000 Samira Poland Copyright © Osho International Wszelkie prawa zastrzeżone
Tłumaczenie: Krzysztof Sokół
Opracowanie redakcyjne: Izabela Gałęzowska
Projekt okładki i skład: Mariusz Wloczysiak
Słowa kluczowe
medytacja, joga, rozwój duchowy, ezoteryka, psychologia, parapsychologia, mistycyzm, zdrowie
Wydanie I ISBN83-86202-19-X
Dystrybucja: Wydawnictwo SAMIRA
Box 45, 31-200 Kraków 17, tel./fax (012) 415-4955
samira@samira.com.pl
http://osho.home.pl