Sekty,nrr,geneza,def,typologia

Sekty, nowe ruchy religijne, psychokulty. Geneza, definicja, typologia

Ks. dr Aleksander Posacki SJ


Nie jest łatwo mówić na temat tak złożonego zjawiska jakim są sekty, nowe ruchy religijne czy psychokulty. Celowo w samym tytule nie jest to od razu nazwane sektą, żeby nie zawężać tematu, pola interpretacji czy definicji, która do tej pory jest bardzo płynna.

Zjawisko sekt jest obecnie problemem światowym. Na całym świecie parlamenty i rządy zajmują się tym tematem nie dlatego, że chcą, ale ponieważ muszą, bo są sprowokowanie. Są to fakty, które narzucają się niejako wbrew woli, z tym, że nie wszyscy chcą dostrzec to zjawisko, i dopiero, gdy są nim jakoś egzystencjalnie dotknięci, wchodzą w problem, albowiem zaczęło to np. dotyczyć ich rodzin.

Będąc w październiku w Berlinie na sesji dotyczącej sekt (nowych ruchów religijnych), stwierdziłem tam obecność wielu ludzi z parlamentów europejskich: francuskiego, niemieckiego, węgierskiego, rosyjskiego, ukraińskiego itd./ ludzi związanych z polityką i życiem społecznym. Potwierdza to, iż stał się to problem światowy. Trzeba się zastanowić, jak do niego podejść.

Chciałbym podać tu stanowisko Kościoła, jako że jestem księdzem, a poza tym sesja ta odbywa się pod patronatem SChDW. Kościół ma podejście do tego zjawiska znacznie głębsze niż parlamenty czy rządy. W dokumentach kościelnych z 1986 i 1991 roku Kościół bardziej nakłania do rozumienia niż do walki, bardziej do dialogu, jeśli jest on tylko możliwy. A jeżeli do walki, to jedynie w sensie obrony wartości chrześcijańskich, a także osób, których jako pasterz powinien bronić. Jest to obrona w imię miłości.

Problem sekt przypomniał nam pewne dokumenty soborowe, w których wspomina się także o obronie własnej wiary, nie tylko o dialogu. Postawa Kościoła powinna być dzisiaj dwojaka: i dialog, i obrona. Chciałbym, żebyśmy mieli postawę rozumiejącą - taka jest postawa Kościoła w obu tych dokumentach. Nie tyle postawa walki z wrogiem, bo taka mogłaby być zwierciadlanym odbiciem postawy sekt. Mogłoby się okazać, że walczymy sami z sobą, z własnymi słabościami. Zamiast oskarżać, lepiej rozumieć, przebaczać, a walczyć o tyle, o ile mamy do czynienia z jakimś wyraźnym złem.

Wracając do dokumentów Kościoła, przypominam, że nie można generalizować zjawiska, wrzucać wszystkiego do jednego worka. Trzeba te rzeczy badać, rozróżniać, nawet studiować i wtedy czegoś się nauczymy. W związku z tym dokumenty te podają dwa określenia, których Kościół używa:sekty są wyzwaniem np. antropologicznym, skłaniającym do myślenia i do nawrócenia, sekty są też znakiem czasu - to trzeba odczytać w sensie jakiejś medytacji, kontekstu duchowego, trochę się zamyślić, także teologicznie. I dopiero wtedy będziemy głęboko patrzeć, nie redukcyjnie, nie obrażając nikogo przed czasem.

Wracając do tematu po tak długim wprowadzeniu, pragnę przypomnieć, że pojęcie sekty w sensie ścisłym wyszło z doświadczenia i terminologii chrześcijańskiej. Etymologicznie są takie dwa znaczenia, o które spierają się naukowcy, zresztą jedno nie wyklucza drugiego, a obydwa mają charakter negatywny, mianowicie pierwsze secjuor - podążać za kimś, a drugie secare - oddzielać. Jedno nie przeczy drugiemu, np. jest jakaś grupa i jakaś mniejsza grupa oddziela się (secare), by podążać (secfuor) za jakimś mistrzem, guru, przewodnikiem charyzmatycznym, wizjonerem, teologiem, itd. Na początku akcent położony był na doktrynę. „Sekciarz", jeśli można użyć takiego słowa, był jednocześnie heretykiem, czyli kimś, kto podążając za kimś innym, odrywając się od jakiejś wspólnoty, miał swoją koncepcję prawdy. Herezja pochodzi od greckiego heresis, które oznacza wybór: on po prostu wybrał sobie jakąś prawdę z całości prawd. Będąc heretykiem na gruncie doktryny, światopoglądu, był jednocześnie często apostatą czyli tym, który radykalnie oddzielił się od wiary wspólnoty kościelnej. A więc Kościół traktował takie odstępstwo bardzo poważnie. Kościół był w pewnym okresie przekonany, że heretyk nie będzie zbawiony, ponieważ heretyk popełnia ten podwójny błąd, jakim jest herezja, apostazja, a także potem gorszenie, zwodzenie ludzi. I tak np. Ojcowie Kościoła, którzy walczyli z pierwotną gnozą, byli bardzo negatywnie nastawieni do odstępców, wartościowali to zjawisko. My jako chrześcijanie też mamy prawo wartościować i oceniać uczciwie. Mamy pewien system wartości, w świetle którego możemy oceniać w dwóch aspektach: osądzać doktrynę i upominać osobę. W duchu Ewangelii oceniamy błędy doktryny i upominamy błędy osoby. Nie osądzamy, gdyż byłoby to zamachem na tajemnicę osoby i w kategoriach religijnych byłby to grzech. Mówię o tym po to, żebyśmy przy okazji dotykania bardzo złych aspektów, które mają sekty, nie wpadli w psychozę osądzania, połączoną z usprawiedliwianiem samych siebie, szukaniem kozłów ofiarnych, bolączek naszego społeczeństwa. Przed tym bardzo przestrzegam.

Widzimy więc, że Kościół na początku bardzo brał pod uwagę (teraz też bierze, tylko inaczej i głębiej na to patrzy), że sekta jest przede wszystkim sprawą światopoglądu. Dzisiaj natomiast bardziej chodzi o grupę społeczną i zauważamy tu wpływ socjologów i naukowców. Czyli jest pewna grupa, która Jako mniejszość odłączyła się od większości, zamknęła się w sobie i zaczęła żyć własnym życiem, walcząc z tą większością. To jest bardzo socjologiczne określenie w kategoriach grupy, formy, a nie treści światopoglądowej. Jest to definicja bardzo spokojna, neutralna. Czy to znaczy, że mniejszość zawsze nie ma racji? Przeciwnie, czasem mniejszość może mieć rację, jeżeli chodzi o prawdę w dziedzinie doktryny czy światopoglądu. Definicje sekty używane dziś w socjologii, stosowane przez parlamenty zachodnie, są bardziej spokojne i wyrażone, gdyż światopogląd w tym ujęciu już się nie liczy. Bardziej liczy się tu forma, struktura grupy, stosunek do założyciela, stosunek do tego, co na zewnątrz. I przy takich bardzo ogólnych określeniach nie jest łatwo ocenić, co jest dobre, a co złe. Nie wszystkie grupy, które schodzą na margines społeczeństwa, niekiedy przeżartego konsumpcją, pornografią, kompromisem, są od razu złe. I znowu wracam tu do ostrzeżenia Kościoła, żeby rozróżniać przede wszystkim między sektą a Kościołem oraz między sektą a religią. Nie każda religia jest sektą, nie wszystko co niechrześcijańskie lub niekatolickie jest sektą. Widzimy, że trochę rozszerzyliśmy sobie nasze kryteria, co nie oznacza, że weszliśmy w relatywizm, ale jesteśmy bardziej nasłuchujący. Może w tych wielkich religiach są ziarna prawdy i świętości, a w innych Kościołach też się czci Jezusa jako Boga? I tu jest rozróżnienie na gruncie doktryny pomiędzy Kościołem a sektą.

W Kościołach chrześcijańskich uważa się Jezusa za Boga i za Zbawiciela, wierzy się w Trójcę Świętą jako w Boga. Jeżeli w związku z tym Świadkowie Jehowy nie wyznają Trójcy Świętej a nawet Ją ośmieszają, nie są oni dla nas Kościołem, ale sektą. My mamy prawo to oceniać, bronić swojej tożsamości jako Kościoła. Jeśli ktoś przychodzi po dwóch tysiącach lat i mówi, że on jest Kościołem, to my go weryfikujemy w ramach naszego wewnętrznego systemu wartości i mówimy: to jest nie-Kościół czyli sekta. Podobnie jest z Moonem, który zarejestrowano oficjalnie jako Kościół Zjednoczenia. On nie jest Kościołem dla nas, ale sektą. To byłoby pojęcie sekty na gruncie treści, światopoglądu.

Drugie pojęcie sekty to jest pojęcie sekty destrukcyjnej. I to jest to, co nas najbardziej interesuje zarówno wierzących, jak i niewierzących, polityków, parlamentarzystów, policjantów, psychologów. Tu możemy wszyscy znaleźć punkt wspólny. świadkowie Jehowy są sektą z naszego punktu widzenia treści, ale nie wiemy, czy są sektą z punktu widzenia destrukcyjności. I tę ewentualną destrukcyjność trzeba udowodnić z badań naukowych psychologów, socjologów, ze świadectw byłych członków, świadectw rodziców, procesów sądowych i innych faktów zaczerpniętych spoza kryteriów wiary. Destrukcję trzeba udowodnić. Są naukowcy, którzy będą oponować, że tak naprawdę to destrukcji nie ma, że to są tendencyjne poglądy byłych członków, rodziców, którzy nie chcą wypuścić swoich pociech spod skrzydeł nadopiekuńczości, że tak naprawdę nie ma destrukcji. Moim zdaniem - mamy tu jednak do czynienia z destrukcją.

Co to znaczy destrukcja? Destrukcja dotyczy kilku wymiarów: osobowości, rodziny i społeczeństwa. Destrukcję można zbadać. Czym bada się destrukcję? Destrukcję bada się według kryteriów zdrowia psychicznego lub utraty tego zdrowia. Zdrowie psychiczne jest tu punktem odniesienia, niezależnie od szerokiego rozumienia tego pojęcia. Na przykład jakiś człowiek był w sekcie, wyszedł z niej i jest ruiną, ma myśli samobójcze, depresje, chce kogoś bić, wyskakiwać przez okno. Możemy powiedzieć, że zostało tu naruszone jego zdrowie psychiczne. Mamy tu jakiś fakt obiektywny, niezależnie czy będzie na to patrzył ksiądz, czy pastor, czy rabin, czy ateista lub jeszcze ktoś inny. Poza tym mamy procesy sądowe: Moon czy scjentolodzy byli oskarżani z powodu nadużyć, destrukcyjności osobowości, rodziny czy społeczeństwa. Jest to bardzo zewnętrzny punkt oparcia, tutaj mogą wejść psycholodzy, prawnicy odnosząc się do praw człowieka, prokuratura i policja odnosząc się do kodeksu karnego.

Chcę jeszcze na chwilę powrócić do rozróżnienia między sektą a Kościołem, bo są Kościoły zrzeszone w Światowej Radzie Kościołów. Na przykład Zielonoświątkowcy, Kościół Luterański, Kościół Anglikański czy Kościół Prawosławny - to nie są żadne sekty.

I drugie pojęcie: sekta a religia. W dokumentach Soboru Watykańskiego II wielkie religie, jak np. buddyzm czy hinduizm zostały zaakceptowane jako coś godnego szacunku w tym sensie, że są tam pewne ziarna prawdy i świętości. Oczywiście, nie należy z tym przesadzać, bo w łonie buddyzmu czy hinduizmu jest wiele rzeczy sprzecznych z chrześcijaństwem: spirytyzm, magia, zwłaszcza w zastosowaniu przez pewnych guru. Tam nie ma czegoś takiego, jak pewna instancja, która by unifikowała te doświadczenia, każdy może sam ustalać własne kryteria, w związku z czym może być samozwańczym guru. Ale trzeba brać pod uwagę, że nie wszystko, co niechrześcijańskie, jest sektą.

Wracam jeszcze do problemu destrukcji. Tę destrukcję trzeba wykazać, żeby nie było gołosłowności, bo wtedy zaraz przeciwnik lub ktoś, kto nie docenia tych zjawisk, będzie oponował. Pierwszy poziom destrukcji dotyczy społeczeństwa: jednostki, rodziny i ogólnie rozumianego dobra społecznego. Drugim jest destrukcja kulturowa, która jest rzeczą głębszą. Na to też chciałbym uczulić. Wchodzą teraz światopoglądy, głównie wschodnie, które nie przystają do naszej mentalności, kultury. I nawet Jung wskazywał, że bardzo niebezpiecznie jest asymilować światopoglądy Wschodu dla człowieka Zachodu, że to może skończyć się ruiną psychiczną. Czyli jest to poziom destrukcji kulturowej, której nie uchwyci tak łatwo socjolog czy policjant. I tu konieczne jest, aby weszli ludzie myślący bardziej długofalowo z racji swojego zawodu czy powołania, np.: psychologowie, kulturolodzy, teologowie, pedagodzy, nauczyciele, którzy będą myśleć w kategoriach kultury: czy pewne prądy kulturowe dadzą się przyswoić, a jeżeli tak, to jak. Wiadomo, że sekty wchodzą często z poglądami nieprzyswajalnymi w naszej kulturze. Z pojęciem kultury wiąże się pojęcie narodu i nie powinniśmy sobie pozwalać na wynarodowienie nas. To pojęcie destrukcji kulturowej jest już mniej weryfikowalne w porównaniu z destrukcją społeczną. Ale nie można zawężać problemu sekt tylko do sfery weryfikowalnej. Dlatego pragnę ukazać szerszą perspektywę. Trzecim wymiarem destrukcji będzie wymiar religijno-duchowy. Bardzo wiele sekt wychodzi z programem religijnym, który zniszczy nas duchowo, jeśli go przyjmiemy.

Jeżeli mamy metryki chrzcielne, które moim zdaniem są ważniejsze od dowodu osobistego czy paszportu, są one wyrazem naszej inicjacji chrzcielnej, wejścia w pewne doświadczenie religijne, duchowe, które nas zobowiązuje. I zarówno w Biblii, jak i u Ojców Kościoła są takie stwierdzenia, że lepiej byłoby, aby ktoś nie był chrześcijaninem, jeśli korzysta z niechrześcijańskich religii czy technik zbawienia, niż był chrześcijaninem po inicjacji chrzcielnej i sięgał po te rzeczy. To może bowiem oznaczać coś, co nazywamy zdradą własnego dziedzictwa w sensie duchowym. Mówię to jako praktyk, bo zajmując się ludźmi z sekt, byłymi chrześcijanami, katolikami, zauważyłem, że ich spustoszenia psycho-duchowe były także związane z odejściem od własnej wiary, własnego dziedzictwa duchowego. I dopiero nawrócenie, odrzucenie obcych bogów, będzie uzdrowieniem.

Przedstawię teraz model sekty destrukcyjnej: na szczycie mamy założyciela-guru, który jest jakby bogiem, ojcem, czasem jednym i drugim, w aspekcie psychologicznym substytutem ojca, substytutem boga. Potem jest przemoc psychiczna, następnie jest struktura hierarchiczno-totalitarna czy też piramidalno-hierarchiczna, gdzie na szczeblu wyższym jest coraz mniej wtajemniczonych. Jeżeli mamy taką grupę, gdzie występują te 3 czynniki, to możemy ją badać z punktu widzenia psychologicznego, socjologicznego i obserwować tam niszczenie osobowości, chore relacje, ale możemy też wkroczyć z wymiarem duchowym i zastanawiać się, czy np. można czcić Moona jako boga, czy chrześcijanin może czcić Moona jako boga? Oczywiście, że nie. Psycholog powie, że niebezpieczne Jest identyfikowanie się z człowiekiem żyjącym jako bogiem.

Odrzucamy to jako niebezpieczne psychologicznie i niemożliwe do pogodzenia z chrześcijaństwem. Jak widać jest to problem złożony i trzeba do niego podejść wszechstronnie, nie można pozwolić sprowadzić problem sekt jedynie do płaszczyzny kryminalnej, prawnej czy do wąsko pojętej psychologii. Trzeba dużo wszechstronnej refleksji, badań nie tylko nad kwestią zdrowia psychicznego, ale również światopoglądu, który konstytuuje destrukcję kulturową i religijno-duchową. Wyjaśnię, co to znaczy. W strukturze sekty są dwa aspekty: aspekt treściowy - światopogląd, oraz aspekt formalny - zdrowie psychiczne. Zdrowiem psychicznym zajmują się psychologowie, socjologowie i jest to poziom zewnętrzny, społeczny. Natomiast nas, jako pedagogów, ludzi formujących kulturę narodową, interesuje również problem światopoglądu. I guru ma zawsze jakiś światopogląd, który jest ściśle powiązany ze zdrowiem psychicznym. Potwierdziły to badania na Uniwersytecie Jagiellońskim. Na przykład osoby zajmujące się okultyzmem, astrologią mają podwyższony stopień nerwowości, niepokoju i agresji. W związku z tym istnieje związek między światopoglądem a zdrowiem psychicznym. Natomiast policji może nie interesować światopogląd i na przykład pewna pani z UOP powiedziała kiedyś, że ją nie interesuje to, że ktoś będzie na Rynku Głównym bił pokłony przed lalkami. Ją interesuje tylko, czy on przekroczył prawo, czy nie. Natomiast mnie jako księdza, a państwa jako pedagogów, będzie to interesowało dlatego, że to ma ze sobą związek. Jeżeli studiuje się światopogląd, a powinien to robić i teolog, i filozof, i pedagog, to można przewidzieć, jakie to będzie miało skutki. Gdybyśmy wiedzieli wcześniej, co czytał Hitler, jakie książki miał na biurku, to moglibyśmy przewidzieć mniej więcej, co on zrobi. Nie musielibyśmy być mądrzy dopiero po wymordowaniu przez niego wielu milionów ludzi. Albo będzie wielu zniszczonych przez sekty, zamkniętych w więzieniach i dopiero wtedy zastanowimy się, co doprowadziło tych ludzi do tego, że oni się zdegradowali jako ludzie. A więc bardzo ważna rzecz - związek światopoglądu ze zdrowiem psychicznym. I tutaj psychologowie i socjologowie, którzy okupują nasze instytuty religioznawcze, będą się zawężać jedynie do tego momentu, do zdrowia psychicznego. Nawet mogą wykazywać, że nie ma żadnych szkód na zdrowiu psychicznym. Tu naukowcy się spierają. Ktoś na przykład wykazywał, że członkowie kościoła Moona mają wyższe zdrowie psychiczne od katolików. Ale nie wiadomo, kogo on badał. Dlatego jest to wiedza bardzo hipotetyczna. Bardzo ważne jest, żeby ten światopogląd znać, żeby wiedzieć na przykład na czym polega reinkarnacja, jakie są jej skutki psychologiczne. Pewne światopoglądy trzeba badać na gruncie intelektu, bo to jest profilaktyka. Jeżeli ktoś na przykład wierzy, w sensie religijnym, w UFO, a nie ma na to dowodów, to on musi prędzej czy później zachorować psychicznie w jakiś sposób, czy przynajmniej jego zdrowie psychiczne będzie balansować na granicy normy i nienormalności. Nie muszę czekać na wątpliwe wnioski psychologów, którzy np. nie zbadają tych, co trzeba, tylko sam to przewidzę. Jeżeli przyjdzie do szkoły ktoś, kto będzie mówił o reinkarnacji, to ja mogę przewidzieć, jak dziecko później zacznie myśleć.

Jeszcze raz przypominam, że jest to kwestia treści, którą wyznaje dana grupa, a przede wszystkim guru, który jest charyzmatykiem czy osobą o pociągającej osobowości. Ten światopogląd później determinuje również odniesienia w grupie, czyli relacje formalne, zdrowie psychiczne. Jeżeli guru na gruncie światopoglądu uważa się za boga, to zdrowie psychiczne na gruncie formy relacji w grupie będzie zachwiane. Bo nie jest zdrowo żyć z „bogiem" pod jednym dachem, chyba że jest on prawdziwy. To chciałem zasygnalizować tytułem wstępu i dania nieco szerszego kontekstu, żebyśmy słuchając niekiedy strasznych rzeczy na temat sekt, nie przerazili się, ale zaczęli głębiej myśleć i kojarzyć pewne fakty.

Przyjrzyjmy się teraz klasyfikacji czy też typologii sekt ze względu na światopogląd. W numerze lutowym czasopisma „List”, poświęconego sektom, dokonałem podziału sekt na: biblijne, orientalne, gnostyczno-magiczne i terapeutyczne. Podział ten odpowiada zasadniczo analizom dokumentów kościelnych, chociaż jako całość jest czymś nowym i charakteryzuje się pewnym uzasadnionym uproszczeniem, które choć nie wyczerpuje złożoności problematyki, ułatwia jednak zrozumienie i zapamiętanie. Badania na Zachodzie przeprowadzone na zlecenie parlamentów zaniepokojonych zjawiskiem sekt stwierdzają, że najbardziej niebezpieczne i destruktywne są sekty pochodzenia orientalnego czy też sekty gnostyczno-magiczne (okultystyczne) ze względu na fałszywą (czy wręcz degradującą) koncepcję człowieka, niezrozumienie i odrzucenie godności osoby ludzkiej i jej praw oraz odrzucenie duchowo-religijnej wizji świętości i tajemnicy osoby ludzkiej tak dogłębnie rozumianej przez chrześcijaństwo, które było pierwotne i do dziś pozostaje źródłowe, gdy chodzi o wszelką głęboką refleksję nad człowiekiem.

W związku z powyższym, sekty najogólniej można określić jako te, które jawią się jako religijne (lub celowo prezentują się jako takie, chcąc wykorzystać komunikatywność społeczną takiego określenia), odwołujące się do pojęcia religii nie tylko w sensie osoby Boga, ale także w sensie całościowego światopoglądu. Stąd można tu mówić o sektach parareligijnych czy pseudoreligijnych lub też o sektach magicznych, ezoterycznych, okultystycznych, spirytystycznych czy też satanistycznych.

Można także wyróżnić sekty, które jawią się (lub celowo prezentują się jako takie) jako terapeutyczne. Są to organizacje o charakterze niekiedy bardziej doraźnej pomocy, leczenia, terapii, czy korekty osobowości. Prowadzi się często coś w rodzaju „nielegalnego stosowania medycyny", jak to czynią także w Polsce nowopowstałe centra medyczne czy terapeutyczne. Czasami mają światopogląd bardziej szeroki, będąc jakimiś „antropocentrycznymi antropologiami", poszukującymi ukrytych możliwości ludzkich. Pod tym kątem można zaliczyć do tego rodzaju sekt również satanizm La Veya (autor Biblii szatana).

Istnieje też trzeci wariant, gdy terapie są jakby przedpolem czy może nawet tylko chwytem, aby wprowadzić adepta w obszar sekty o charakterze już wyraźnie religijnym czy inicjacyjnym. U Scjentologów zaczyna się od wypełnienia darmowego testu psychologicznego. W TM wychwala się zdrowotne i relaksacyjne zalety Medytacji Transcendentalnej. W Stowarzyszeniu Przyjaciół Chwalebnego Krzyża de Dozule zwykły kurs jogi gromadził dorosłych, zamężnych czy celibatariuszy, profesorów, nauczycieli specjalistów, lekarzy, psychiatrów, psychologów, pielęgniarki, artystów, przedsiębiorców… Następnie Mistrz przepowiadał wielkie kataklizmy: wojny, inwazję rosyjską, wojnę nuklearną... krótko mówiąc, koniec świata na grudzień 1982 roku. Na początku grudnia Mistrz i około 30 jego uczniów - ojcowie i matki rodzin - porzucili wykonywane dotąd prace, rodziny, przyjaciół i uciekli w miejsce okryte największym sekretem, gdzie zostali schronieni.

We wszystkich jednak trzech przypadkach zamiast propagowanego rozwoju osobowości (czy to psychologicznego, czy to religijnego) spotykamy się z destrukcją osobowości. Stąd mowa o sektach destrukcyjnych.

Biskup Pawłowicz, odpowiedzialny z ramienia Episkopatu za problem sekt w Polsce (począwszy od 1990 roku), w drugim wydaniu swojej książki „Kościół i sekty w Polsce" wymienia następujące sekty destrukcyjne:

1. Kościół Zjednoczeniowy, czyli Ruch pod wezwaniem Ducha Świętego dla Zjednoczenia Chrześcijaństwa Światowego (zwany Kościołem S. M. Muna lub Moona).

2. Międzynarodowe Towarzystwo Świadomości Kryszny.

3. Instytut Wiedzy Transcendentalnej (TM).

4. Scjentologia (Scientology).

5. Satanizm.

6. Wspólnota Niezależnych Zgromadzeń Misyjnych „Rodzina".

7. Niebo - Zbór Chrześcijan Leczenia Duchem Bożym.

Raport Biura Bezpieczeństwa Narodowego o stanie bezpieczeństwa państwa (1995) wymienia jasno 3 zasadnicze organizacje: Kościół Moona, Kościół Scjentologiczny i sektę „Rodzina", określając je jako kontrowersyjne i będące zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego. Biskup Pawłowicz opiera się także na Raporcie państwowym wspominającym satanizm oraz sektę „Niebo"/ ale uwyraźniając szczególnie wyznawców Kryszny/ którzy są tylko wspomniani w Raporcie w aspekcie żebractwa i kwestowania na rzecz grupy. Jest to zabieg słuszny, ponieważ wyznawcy Kryszny uznani są na świecie, a zwłaszcza w Europie, za sektę destrukcyjną. Biskup Pawłowicz opiera się bowiem także na opiniach międzynarodowych.

Także, gdy chodzi o TM, klasyfikacja bp Pawłowicza jest słuszna. W dniu 23 maja 1989 roku federalny Trybunał Administracyjny w Niemczech osądził, że Rząd Federalny ma prawo nazywać „sektą" Medytację Transcendentalną. Nakazano też wobec tej sekty zachować czujność i ostrożność ze względu na ryzyko płynące z praktyk tej organizacji. W rzeczywistości bowiem, jak stwierdza Trybunał Administracyjny, istnieją dowody na to, że techniki medytacji „sekty" Maharishi'ego mogą powodować szkody psychiczne i zniszczenie osobowości. Rząd powinien być neutralny, ale nie ma prawa być obojętny. Jedną z funkcji rządu jest odpowiedzialność wobec obywateli, a szczególnie ludzi młodych: ma obowiązek przestrzegać przeciwko niebezpiecznym praktykom pewnych osób. Z zarządzenia rządu wydano też broszurę, która przestrzega przed MT. Inne sekty od dawna są w stanie „kłótni" z rządem w Niemczech. Wobec stawianych im zarzutów o rozmaite nadużycia zastawiają się prawem do wolności religijnej.

Za: W. Dzieża, A. Posacki SJ, S. Pyszka SJ: „Katolik wobec sekt”, WAM, Kraków 1998.

2




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Fwd 2, SIELANKA OWIECENIOWA, SIELANKA OŚWIECENIOWA - geneza, tradycja, typologia, przedstawiciele
Def i typologia kulturotech
Andragogika def prof Wujka geneza
Andragogika def prof Wujka geneza
Student Geneza
2 Ogólna typologia bezpieczeństwa 2id 19587 ppt
Uzależnienie od alkoholu typologia przyczyny
1 GENEZA KOMERCYJNEGO RYNKU OCHRONY W POLSCE 2id 9262 ppt
Geneza i rozwA³
Integracja europejska geneza i rozwoj
Geneza agresji
Geneza polityki spol gosp 2010
2 Stres â geneza pojÄ ciaid 20814 ppt
Typologie rozwoju zawodowego
Integracja europejska geneza i rozwój
Aksjologia Geneza, wartości, cechy, podział
3 geneza j, zyka
02 geneza i rozwoj logistyki [ www potrzebujegotowki pl ]
Geneza aktów prowokacji

więcej podobnych podstron