Krajewski Polska Gierka

Polska Gierka

Bilans "Złotej Dekady"

Pod datą 12 stycznia 1979 roku pisarz Marian Brandys zanotował w dzienniku: "Te

kilka dni mrozu w przerażający sposób obnażyło rozkład państwa. To, co rozumieli

tylko nieliczni, stało się naraz zrozumiałe dla wszystkich. Trwający już od pewnego

czasu kryzys gospodarczy w PRL z powodu zimy stulecia ujawnił się z całą siłą, kraj

bowiem ogarnął kompletny chaos. Narastające trudności ekonomiczne nabrały w

tych dniach wymiaru katastrofy."

ANDRZEJ KRAJEWSKI

Dziś, gdy minęło już ponad 20 lat od obalenia Edwarda Gierka przez jego współpracowników,

jest on postacią mityczną. W wielu miejscowościach lokalne władze samorzutnie stawiają mu

pomniki, a jego nazwisko kojarzy się większości mieszkańców Trzeciej Rzeczypospolitej z

dobrobytem i bezpieczeństwem. Niedawno zmarły polityk, oskarżany jeszcze kilka lat temu

zarówno przez swych komunistycznych następców, jak i pierwsze rządy demokratyczne o

doprowadzenie kraju do ruiny, powoli staje się legendą. To zwycięstwo zza grobu wydaje się

tym bardziej zadziwiające, że po dekadzie jego rządów i zaciągnięciu przez PRL kredytów na

niewyobrażalną kwotę 65 mld dolarów gospodarka znalazła się w stanie całkowitej zapaści.

Sytuację tę dobrze obrazował krążący pod koniec 1979 roku dowcip z serii o Radiu Erewań.

Oto jeden ze słuchaczy telefonuje do rozgłośni z pytaniem: Jaka jest możliwość wyjścia z

sytuacji bez wyjścia? Radio Erewań odpowiada: Problemami polskiej gospodarki się nie

zajmujemy.

Druga Japonia

Od momentu objęcia władzy w 1971 roku Gierek i jego ekipa starali się za wszelką cenę

udowodnić, iż budują zupełnie nowy kraj - "drugą Polskę". Przemawiając 21 lutego 1972

roku na wiecu w Katowicach, pierwszy sekretarz PZPR powiedział: Realizacja dynamizmu

rozwoju kraju wyzwoli moc twórczą narodu, sprawi, że Polska będzie rosła w siłę, a życie jej

obywateli będzie dostatniejsze i kulturalniejsze. Wtedy właśnie powstał jeden z

najsłynniejszych sloganów epoki: "Aby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej".

Niewątpliwie takie właśnie były cele nowego przywódcy PRL.

"Polska jest krajem, który dopiero wychodzi ze sfery

ubóstwa, jednak pozostaje daleko w tyle za

najwyżej rozwiniętymi gospodarkami globu" -

napisał kilka lat później w artykule zdjętym przez

cenzorów ekonomista Jan Grosfeld. Wbrew oficjalnej

propagandzie, kreującej PRL na państwo wysoko

rozwinięte, prawda była bolesna. Gierek zdawał

sobie z tego sprawę, dlatego obrał sobie za wzór

dalekowschodniego "tygrysa" - Japonię. Wzorując

się na niej, zaplanowano zaciągnięcie wielkich

kredytów, aby kupić za nie przede wszystkim

zachodnią technologię. W teorii nowoczesne linie

produkcyjne miały wytwarzać towary, którymi

zamierzano spłacić długi, a potem podbić światowe

rynki.

Takie plany w kraju pozostającym pod dominacją

Związku Radzieckiego stanowiły sporą nowość.

Według Zdzisława Rurarza (doradcy ekonomicznego Gierka) zakładano, że Polska w 1990

roku, dzięki 10-proc. wzrostowi dochodu narodowego rocznie, osiągnie poziom gospodarki

RFN z roku 1970. Przy ówczesnym stanie krajowego przemysłu cele były nad wyraz ambitne.

Stworzono teorię nieustannego zwiększania dynamiki wzrostu, do której dostosowywano

plany gospodarcze. W efekcie centralne planowanie zastąpiła walka o inwestycje, toczona

przez poszczególnych grupy wpływu w łonie PZPR, zwana oficjalnie "planem otwartym".

Gierek tylko krótki czas panował nad tym żywiołem, potem ograniczył się do roli

dobroczyńcy, jeżdżącego za granicę i przywożącego stamtąd coraz to nowe pożyczki.

Koniunktura mu jednak jeszcze sprzyjała, a kredyty w Europie Zachodniej były tanie i banki

nie miały żadnych obiekcji przed udzieleniem ich krajowi, którego dług w 1971 roku wynosił

ok. 0,5 mld dolarów. Potem, gdy po roku 1973 w państwa wysoko rozwinięte uderzył kryzys

naftowy i dotknęła je recesja, kredytowanie Polski, kupującej technologię i produkty na

Zachodzie, traktowano jako możliwość wsparcia własnego przemysłu i rolnictwa.

W pułapce zadłużenia

W roku 1973 przekroczyliśmy plan importu na całe pięciolecie! Potrzeba przynajmniej

przyhamowania, jeśli nie odwrócenia tego trendu - ostrzegał w swoim artykule oddanym do

redakcji "Więzi" ekonomista Bohdan Skaradziński. Póki co, trzeba sobie szczerze powiedzieć,

że jeśli dzielimy dochód większy, niż sami go wytwarzamy, bierze się to nie z nadwyżek

naszych wierzytelności zagranicznych, lecz w wyniku zaciągniętych za granicą pożyczek -

pisał. Odbiorcy nie mieli jednak szans zapoznać się z jego opinią, bo nie przedostała się ona

przez sito cenzury.

Plakat propagandowy z okazji VIII Zjazdu PZPR

Brak umiaru Edwarda Gierka i jego współpracowników w zaciąganiu coraz to nowych długów,

kupowaniu zagranicznych licencji (w większości obejmujących produkty funkcjonujące na

rynku już co najmniej 5 lat) i czynionych inwestycjach zakończył się wpadnięciem kraju w

pułapkę zadłużenia. Rządzący PRL nie przewidzieli, iż nagły wzrost cen ropy wywoła na

Zachodzie inflację, której efektem stanie się podniesienie tam stóp procentowych. Tania ropa

płynęła do Polski z ZSRR, ale to na Zachodzie musiano kupować zaawansowane

technologicznie wyroby oraz spłacać wyższe odsetki od długów, co tylko pogłębiało deficyt w

bilansie handlowym. I to w momencie, gdy brakowało dewiz, bo złotówka i rubel były

walutami niewymienialnymi. Za wielką nieodpowiedzialność można więc uznać zaciąganie

przez ekipę Gierka kolejnych kredytów tylko po to, aby terminowo spłacać wcześniejsze. W

ten sposób, mimo spłacenia większości z 65 mld, i tak na początku roku 1980 Polska miała

ponad 20 mld dolarów długów.

Nie da się ukrywać, zresztą nie wolno, że gospodarka nasza dźwiga ogromny garb, którego

ciężar jakby przygniata do ziemi, już wydawało się nawet, że jest szansa wyprostowania się,

nadzieje te wiązały się oczywiście ze zmianą polityki gospodarczej po 1970 roku i

zapowiedzią modyfikacji struktury krajowego przemysłu - napisał w tym czasie znany

ekonomista i publicysta Aleksander Paszyński. Okazało się jednak, że zamysł ten udał się

jedynie w stopniu minimalnym, jeśli bowiem spojrzeć w sposób beznamiętny na statystykę,

to wynika z niej, iż mimo zastrzyku nowoczesności, mimo miliardowych inwestycji, kontaktu

ze światem itp. w istocie mamy niezmienioną strukturę wytwórczości. Może nawet jeszcze

bardziej skrzywioną niż przedtem - podsumował. Ten tekst także zajęła cenzura. O

najważniejszym dla przyszłych pokoleń spadku po epoce gierkowskiej, czyli o gigantycznych

jak na możliwości Polski długach, społeczeństwo miało się dowiedzieć później.

Rozmach bez precedensu

Większości pieniędzy pożyczonych przez ekipę Gierka wbrew pozorom nie przejedzono, lecz

zainwestowano. Zrealizowano tak gigantyczne przedsięwzięcia jak huta Katowice, Port

Północny, Rafineria Gdańska, kopalnia węgla brunatnego i elektrownia Bełchatów, Fabryka

Samochodów Małolitrażowych (powstawały w niej fiaty 126, sławne "maluchy") w Tychach i

Bielsku-Białej, stworzone od podstaw zagłębie węglowe na Lubelszczyźnie i wiele innych.

Można śmiało powiedzieć, że w swej historii Polska nigdy wcześniej ani później nie

doświadczyła tak olbrzymich nakładów pieniężnych, lokowanych głównie w przemyśle ciężkim

i górnictwie.

Równocześnie w roku 1972 przyjęto w PRL plan podwojenia liczby mieszkań za życia jednego

pokolenia. Sprowadzono z ZSRR kilkaset fabryk domów, które miały budować nowe bloki na

skalę przemysłową. Technologię tę wymyślono na Zachodzie, gdzie ze względu na koszty i

niską jakość budynków została szybko zarzucona. W Polsce przeżyła swój rozkwit. Do roku

1980 wybudowano prawie 2,5 mln mieszkań, co w porównaniu z dzisiejszym tempem

budownictwa w Polsce (ok. 70 tys. rocznie) wydaje się wręcz nieprawdopodobnym rekordem.

A jednak pobudzenie koniunktury w przemyśle i budownictwie nie przyniosło wieloletniego

boomu gospodarczego, lecz wręcz przeciwnie - wielki kryzys. Ten zaskakujący dla rządzącej

ekipy rozwój wydarzeń staje się jednak oczywistą nieuchronnością, gdy przyjrzeć się z bliska

sposobom, w jaki wydawano pożyczone pieniądze. Wielkiemu marnotrawieniu

zainwestowanych środków, które przecież należało za jakiś czas wypracować i zwrócić,

sprzyjała utrata nad nimi kontroli przez rząd. Każdy region kraju, dla zaspokojenia potrzeb i

prestiżu, musiał otrzymać jakąś inwestycję. Nie było ważne, czy miała ona jakikolwiek sens

ekonomiczny - decydowały względy polityczne. Gierek zupełnie nie panował nad tym

procesem, a zamiast starać się odzyskać kontrolę, zaciągał kolejne kredyty, aby sfinansować

rozpoczęte przedsięwzięcia. Czynił to zgodnie z ukutą wówczas teorią, że partia kieruje

polityką, a rząd nadzoruje gospodarkę. W rzeczywistości nikt nie wiedział, kto ma

decydujący głos w tej dziedzinie.

Ignorowanie praw ekonomii oraz powszechny bałagan nie były jedynymi czynnikami

prowadzącymi do klęski wielkiego programu inwestycyjnego. Niektóre z miliardowych

inwestycji z założenia nie mogły okazać się rentowne, bo ich głównym przeznaczeniem stał

się handel z ZSRR. Tak działo się z wartą ponad miliard ówczesnych dolarów hutą Katowice.

Wytwarzana tam stal wędrowała przede wszystkim na Wschód, o czym najlepiej świadczyła

szerokotorowa linia kolejowa łącząca hutę z ZSRR. Tymczasem, według oficjalnego

przelicznika, za jednego dolara Związek Radziecki płacił 0,65 rubla transferowego (umowną

walutą wymienialną jedynie w Europie Wschodniej).

Gigantomania w inwestycjach przemysłowych charakteryzowała się też wielkim przerostem

zatrudnienia w porównaniu z gospodarką kapitalistyczną. Fachowcy twierdzą, że

niejednokrotnie zatrudnienie w Polsce przy zbliżonym poziomie technicznego uzbrojenia

pracy jest dwa - trzy razy większe niż w zakładach krajów wysoko rozwiniętych. Znane są

przypadki, że zatrudnienie w zakładach wybudowanych na podstawie licencji wzrosło trzy- i

pięciokrotnie w stosunku do ich założeń - uważał pod koniec lat siedemdziesiątych publicysta

"Polityki" Jan Kwiek. Postępowała szybka demoralizacja robotników, nie mających większej

motywacji do dobrej pracy. Lenistwo, marnotrawstwo i kradzieże na stałe wpisały się w

krajobraz gospodarczy kraju.

Manewr na z góry upatrzone pozycje

Nic dziwnego, że już w 1975 roku założenia "wielkiego skoku" załamały się. Wówczas

kierownictwo PZPR podjęło decyzję o wcieleniu w życie tzw. manewru gospodarczego.

Polegał on na ograniczeniu w następnej pięciolatce inwestycji gospodarczych jedynie do

najważniejszych, zamierzano też powstrzymać wzrost konsumpcji, ograniczyć import z

Zachodu i zwiększyć własny eksport. Zakłady pośpiesznie łączono w wielkie organizacje

gospodarcze, wzorowane na kapitalistycznych koncernach. W efekcie "manewru" już po

trzech latach państwo stanęło na granicy niewypłacalności, a braki energii elektrycznej

powodowały konieczność regularnych wyłączeń prądu nie tylko w mieszkaniach, ale i w

fabrykach.

Polityka inwestycyjna Edwarda Gierka zakończyła się więc kompletnym fiaskiem. W miarę

nowoczesne przedsiębiorstwa nie były w stanie wypracować wystarczająco wielkich

dochodów dewizowych, aby zapewnić krajowi płynność finansową. Ich produkty okazywały

się jakościowo zbyt słabe jak na wymagania

zachodnich rynków. Wprawdzie większość gierkowskich fabryk przetrwała kolejną epokę, a

niektóre z powodzeniem weszły po 1989 roku na szerokie wody gospodarki rynkowej, jednak

przy ich pomocy nie udało się zapewnić krajowi dobrobytu. Nie ocaliły też władzy pierwszego

sekretarza, którego dawni współpracownicy Stanisław Kania i Wojciech Jaruzelski zmusili do

odejścia, a potem oskarżyli o doprowadzenie kraju do ruiny. Niewątpliwie najtrwalszym

osiągnięciem rządów Edwarda Gierka stały się inwestycje budowlane. Port Północny, Dworzec

Centralny w Warszawie, trasa szybkiego ruchu Katowice-Warszawa funkcjonują z wielkim

pożytkiem do dnia dzisiejszego. Również oddane do użytku mieszkania choć w części

zniwelowały ogromy deficyt tego luksusowego w Polsce towaru.

Złote lata PRL?

Czego się boi Gierek? Ano - jest czego. Bez względu na to, czy rozruchy robotnicze były

zakulisowo inspirowane czy nie, cała Polska uważa, że to właśnie robotnicy obalili Gomułkę.

Precedens jest. Czemuż by więc nie obalić i Gierka, jeśli nie zrealizuje zapowiadanej poprawy

gospodarczej - zanotował w swoim dzienniku 2 stycznia 1971 roku Stefan Kisielewski. Te

prorocze słowa miały się spełnić pod koniec dekady, ale dziesięć lat wcześniej dość

syntetycznie przedstawiały jeden z głównych motywów kierujących działaniami pierwszego

sekretarza. Gdy Gierek obejmował władzę, mało kto mógł się spodziewać takich prezentów,

jakie w krótkim czasie otrzymali mieszkańcy PRL.

Nie dość, że odwołano wprowadzone przez Gomułkę podwyżki, to jeszcze podniesiono

najniższe płace oraz dodatki rodzinne, renty i emerytury. Program gospodarczy,

przedstawiony na VI Zjeździe PZPR w grudniu 1971 roku, zakładał, iż w ciągu pięciu lat

nastąpi wzrost dochodu narodowego o 38-39 proc., natomiast płace miały pójść w górę

realnie o 17-18 proc. W rzeczywistości w latach 1970-1975 płace wzrosły o ponad 40 proc. W

dzisiejszej Polsce taka podwyżka zarobków oznaczałaby podniesienie ich średniej z 2 do ok.

3 tys. zł., i to w bardzo krótkim czasie.

Równocześnie wprowadzono wiele innych udogodnień. Płatne urlopy macierzyńskie

wydłużono do 18 miesięcy, zniesiono podatki ściągane od osób pracujących w państwowym

sektorze gospodarczym (czyli od przytłaczającej większości obywateli). Zezwolono na

posiadanie kont dewizowych w NBP. Aby zapewnić wyżowi demograficznemu dostęp do

pracy, zbudowano w całym kraju fabryki zatrudniające ok. 1,8 mln osób. Fakty te

jednoznacznie wskazywały na ambicję stworzenia z PRL państwa opiekuńczego, przynajmniej

w sferze socjalnej. Nie korzystano jednak z wypracowanego dochodu, lecz zaciągano

specjalne kredyty konsumpcyjne, przejadane w całości.

Rozbudzone w ten sposób apetyty zaczęły rosnąć, tym szybciej, że wyjazdy na Zachód stały

się coraz powszechniejsze. Polityka otwarcia pozwoliła społeczeństwu dostrzec, jak wielka

różnica dzieli PRL i kraje wysoko rozwinięte. Tymczasem socjalistyczna gospodarka nie

potrafiła zaspokoić potrzeb obywateli, którzy nagle mieli do dyspozycji więcej gotówki. Tym

sposobem w kraju zaczęła narastać inflacja. W celu jej stłumienia w czerwcu 1976 roku z

zaskoczenia podniesiono ceny żywności, ale po buncie robotników reżym wycofał się z tego

pomysłu. Zamiast bezpośrednich podwyżek zmiany wprowadzano odtąd po kryjomu. W

wypadku towarów przemysłowych oferowano tzw. nowe produkty, w rzeczywistości takie

same, lecz po wyższych cenach, natomiast żywność - trudno dostępną na rynku -

sprzedawano w droższych sklepach komercyjnych.

W roku 1976 dochód narodowy według mało wiarygodnych oficjalnych statystyk wzrósł o 6,8

proc., w 1978 jeszcze o 3 proc., jednak już w 1979 spadł o 2,3 proc., by w 1980 roku

zmniejszyć się o kolejne 6 proc. Według statystyk gierkowskie eldorado trwało jedynie jakieś

sześć-siedem lat. Kryzys, którym potem nastąpił, jednoznacznie świadczył, że nawet w

gospodarce socjalistycznej nie ma nic za darmo, a rachunek, jaki rzeczywistość wystawiła

wszystkim mieszkańcom PRL, był słony.

Nawet w czasach największej prosperity w PRL nie udało się zapewnić ludności pełnego

zaopatrzenia. Rolę miernika dobrobytu odgrywało przede wszystkim mięso, którego niedobór

stale zaprzątał uwagę partyjnego kierownictwa. Chcąc zwiększyć jego produkcję, od 1971

roku gwałtownie zwiększano ilość pasz sprowadzanych z Zachodu. Równocześnie budowano

tzw. fabryki mięsa, czyli wielkie farmy tuczników, drobiu, bydła. Zniesiono natomiast

obowiązkowe dostawy od chłopów i dodatkowo objęto ich ubezpieczeniami społecznymi.

Dopiero kiedy to nie przyniosło spodziewanych efektów, reżym sięgnął po koncepcję

pegeeryzacji rolnictwa, czyli tworzenia olbrzymich państwowych farm, zatrudniających

pracowników podobnie jak w przemyśle. Efektem forsowania tej polityki (ale też

zimniejszych lat) był spadek produkcji żywności w latach 1976-1980 aż o około 8 proc. (przy

czym na ziemiach należących do PGR-ów wynosił on aż kilkadziesiąt procent). Dzięki polityce

Gierka rolnicy indywidualni mogli się więc bogacić, ale nie rozwiązano żadnego z problemów

tego sektora. Pod koniec dekady również on znalazł się w stanie zapaści.

Słony rachunek

W lutym 1980 roku odwołano premiera Piotra Jaroszewicza, obarczywszy go

odpowiedzialnością za klęskę gospodarczą. Jego miejsce zajął inny aparatczyk Edward

Babiuch. Na jednym z pierwszych posiedzeń Biura Politycznego nowy premier skarżył się:

Żądam od odpowiednich organów, żeby mi dostarczały dokładne sprawozdania dotyczące

zagranicznego zadłużenia poszczególnych ministerstw, i dowiaduję się, że takimi danymi nie

rozporządzamy. Chaos na szczytach władzy nie sprzyjał realizacji niezwykle ambitnego planu

uzdrowienia gospodarki - zniwelowania do końca 1980 roku deficytu w handlu zagranicznym

(1,5 mld dolarów) przez zwiększenie eksportu o 25 proc. i zmniejszenie importu o 15 proc.

Na eksport szły wszystkie towary, które miały szansę na zbyt. Dla zdobycia dewiz

niezbędnych do spłaty kredytów sprzedawano po zaniżonej cenie węgiel. W kopalniach

zlikwidowano wolne soboty, a praca w niedzielę stała się codziennością.

Jednocześnie wprowadzano zakamuflowane podwyżki cen, a już od listopada 1979 roku

funkcjonował podatek od dochodów określany na podstawie "zewnętrznych znamion

luksusu". Mógł nim zostać obłożony właściwie każdy dobrze ubrany, posiadający mieszkanie i

samochód obywatel. Po dekadzie rozbudzania wielkich apetytów działania takie musiały

spowodować bunt społeczeństwa. Zarówno kryzys, jak i fala strajków w lecie 1980 roku były

więc nieuchronne.

Wprowadzane przez Edwarda Gierka reformy miały logiczne podstawy jedynie na papierze. W

praktyce próba połączenia gospodarki kapitalistycznej z centralnie kierowaną socjalistyczną

musiała zakończyć się szybką erozją tej drugiej. Sztywne trzymanie się doktryny

komunistycznej wpędzało państwa bloku wschodniego w nędzę, lecz jednocześnie pozwalało

trwać ustrojowi w zakonserwowanym bezruchu. Odejście od doktrynerstwa zmuszało do

wyboru między odrzuceniem systemu i katastrofą gospodarczą. Gierek nie rozumiał tej

prawidłowości. Do końca zachował złudzenie, że możliwe jest nowoczesne państwo

komunistyczne. Na pewno nie brakowało mu dobrych chęci, ale wiemy, co jest nimi

wybrukowane. Wcielenie w życie planowanych inwestycji wpędziło PRL w kryzys

gospodarczy, największy w krótkiej historii tego państwa. Za sześć lat względnego dobrobytu

trzeba było zapłacić co najmniej kilkunastoma latami ciężkiej zapaści, a to, co zostało

"przejedzone", i tak obywatele musieli później w różnej formie oddać.

Wbrew powszechnym dziś tęsknotom za tamtymi czasami bilans gospodarczych osiągnięć

ekipy Gierka wydaje się więc fatalny. Paradoksalnie, z perspektywy historycznej o wiele

istotniejsze znaczenie niż nieudane inwestycje i krótkotrwałe zachłyśnięcie się konsumpcją

miały pośrednie skutki gierkowskiej polityki, która nieświadomie przyczyniła się do

rozluźnienia systemu, powstania NSZZ "Solidarność", a tym samym do zachwiania

podstawami całego bloku komunistycznego.

Mówią Wieki nr 2/2003



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Andrzej Krajewski Polska Gierka Bilans złotej dekady
A Friszke Polska Gierka
Polska Gierka Dekada przerwana PS
mowia wieki polska gierka nr 2 2003
Druga Polska Gierka
A Friszke Polska Gierka
POLSKA GIERKA
Polska w okresie rządów Edwarda Gierka 2
Polska w czasie rządów Gierka
HISTORIA Polska w okresie rządów Edwarda Gierka 2
Polska nasza ojczyzna
Reprodukcja ludności Polska wyklad 6 cz 1
Polska Traktat lizboński
Ćwiczenie 2 Polska w europejskim systemie bezpieczeństwa
Sprawa polska za Napoleona
11a Polska w okresie miŕdzywojennym
87 Polska w strukturach miedzynarodowych
Reprodukcja ludno ci Polska wyklad 6 cz[1][1] 2
file d download polki%20 %20wirtualna%20polska1 3JUIGJJKBHF6PWSVCCWO57SYW3RTCEHUV4WUZUY

więcej podobnych podstron