Druzgocący raport NIK o finansach publicznych: 19 mld zł błędów i nieprawidłowości
Nowoczesne i specjalistyczne urządzenia przez wiele miesięcy stały niewykorzystane, a zamiast oczekiwanej poprawy, doszło nawet do pogorszenia sytuacji finansowej niektórych szpitali, ponieważ musiały ponosić koszty m.in. amortyzacji sprzętu
raport NIK
18,7
mld zł - to finansowa skala nieprawidłowości wykryta przez
Najwyższą Izbę Kontroli w instytucjach państwowych w 2012 roku.
Tak dużych strat pieniędzy podatników kontrolerzy nie wykryli
nigdy wcześniej. Złożyły się na nie m.in. środki wydawane
niezgodnie z prawem, zmarnowane przez niegospodarność,
zawyżone ceny państwowych
zakupów i błędy księgowe. W konsekwencji NIK złożyła 136
zawiadomień o popełnieniu przestępstw. Do tej pory tylko jedno z
nich zakończyło się wyrokiem, a trzy aktem oskarżenia
prokuratury.
Abstrakcyjna
dla przeciętnego obywatela suma 18,7 mld zł to równowartość
podatków PIT, CIT, VAT i akcyzy płaconych przez ponad 1,9 mln
statystycznych Polaków przez cały 2012 rok (suma podatków
przypadająca średnio na obywatela to ok. 9,8 tys. zł). To
trzykrotnie więcej niż wydatki na pensje wszystkich 122,9 tys.
urzędników ze służby cywilnej (stanowią tylko 12 proc.
budżetówki) i więcej niż cały budżet Warszawy. Co stało się z
tymi pieniędzmi?
Większość
tej kwoty (14,7 mld zł) to "sprawozdawcze skutki
nieprawidłowości", przez które NIK rozumie różnego rodzaju
błędy w księgach rachunkowych, które miały wpływ na roczne
sprawozdania finansowe. 1,7 mld zł to pieniądze wydane niezgodnie z
prawem. Pozostałe środki zostały zmarnowane przez niegospodarność,
m.in. niepotrzebne zakupy i zawyżone ceny.
Pod niezrozumiałymi dla przeciętnego obywatela terminami
ekonomicznymi kryją się konkretne błędy urzędników. O tym, w
jaki dokładnie sposób co dwudziesta złotówka z podatków została
zmarnowana lub źle policzona, dowiadujemy się po dokładnym
przyjrzeniu się raportom z ubiegłego roku.
Tragiczna
służba zdrowia
Nie
wszystkie z ponad 400 kontroli NIK skończyły
się negatywną oceną. W 2012 roku pozytywnie oceniono m.in. pracę
ratowników medycznych i lekarzy pogotowia - to jeden z najlepiej
funkcjonujących elementów służby zdrowia - ocenili kontrolerzy.
Dobrze oceniono również nabór do służb mundurowych. Jednak
liczący 469 stron raport NIK,
podsumowujący ubiegły rok, to wyliczanka błędów i
nieprawidłowości w państwowych instytucjach.
Zarządca infrastruktury kolejowej, tj. PLK S. A., zbadane przez Izbę zadania wykonywał nieterminowo, niegospodarnie, nielegalnie i nierzetelnieraport NIK
Jednym
z najgorzej wypadających w kontrolach sektorów działalności
państwa jest ochrona zdrowia. Jak wynika z raportów NIK, co trzeci
szpital nie wykorzystywał odpowiednio sprzętu zakupionego dzięki
środkom z UE. Powód to niedbale przygotowane projekty - m.in.
zamawianie sprzętu, do którego obsługi nie było odpowiednio
wykwalifikowanych osób i niedostosowanie laboratoriów i innych
pomieszczeń, chociaż w środkach z Unii były na to pieniądze.
W konsekwencji, sprzęt, którego brakowało w niektórych
szpitalach, stał nieużywany w innych. - Nowoczesne i
specjalistyczne urządzenia przez wiele miesięcy stały
niewykorzystane, a zamiast oczekiwanej poprawy, doszło nawet do
pogorszenia sytuacji finansowej niektórych szpitali, ponieważ
musiały ponosić koszty m.in. amortyzacji sprzętu - czytamy w
raporcie NIK.
Kolejny
problem to brak odpowiedniego nadzoru NFZ nad placówkami, które
otrzymują kontrakty z publicznych pieniędzy. Jak wyliczyła NIK,
NFZ nie sprawdza odpowiednio często jakości usług medycznych, za
które płaci. Każda placówka służby zdrowia jest kontrolowana
średnio raz na 12 lat. Najgorzej jest z ośrodkami podstawowej
opieki zdrowotnej, z którymi pacjenci najczęściej mają kontakt.
Są kontrolowane tak rzadko, że inspekcja z funduszu zdrowia ma
szansę pojawić się tam raz na 24 lata. - NFZ łamie w ten sposób
własne regulacje oraz naraża zdrowie pacjentów. Jakość i
dostępność świadczeń medycznych w Polsce pozostaje praktycznie
poza kontrolą - stwierdza NIK.
Dramatycznie
wygląda też sytuacja niektórych z najlepszych szpitali
specjalistycznych. Jak pokazuje przykład Centrum Zdrowia Dziecka,
brak odpowiedniego nadzoru ze strony ministerstwa i błędy w
zarządzaniu placówką doprowadziły ją na skraj bankructwa.
Kontrole wykazały, że w podobnej sytuacji są wszystkie z sześciu
sprawdzonych przez Izbę instytutów leczących najtrudniejsze
przypadki (przeczytaj
więcej).
Kolej
w rozkładzie
Nieprawidłowości
na ogromną skalę od lat gołym okiem widać po stanie polskich
kolei. Smutna prawda, której od dawna domyślali się wszyscy
pasażerowie pociągów w Polsce, wyszła na jaw, gdy kontrolerzy
przyjrzeli się m.in. PKP PLK.
Finansowe skutki nieprawidłowości wyceniono w tej spółce na 165,3
mln zł. - NIK negatywnie oceniła działania PKP Polskie Linie
Kolejowe S. A. w zakresie realizacji inwestycji infrastrukturalnych w
okresie objętym kontrolą. Zarządca infrastruktury kolejowej, tj.
PLK S. A., zbadane przez Izbę zadania wykonywał nieterminowo,
niegospodarnie, nielegalnie i nierzetelnie - czytamy w
sprawozdaniu.
|
(fot. WP.PL) |
Instytucja
negatywnie oceniła również przygotowanie do wykorzystania środków
UE, dlatego i ich uzyskanie przez Polskę jest zagrożone. - W
związku z powyższym, NIK krytycznie oceniła również działania
ministra właściwego do spraw transportu, odpowiadającego za rozwój
infrastruktury kolejowej - piszą kontrolerzy. Kolejne kontrole
wykazały również zagrożenie dla bezpieczeństwa pasażerów.
Usuwanie awarii na kolei trwa nawet dwa lata, a przez zły stan
torów, na 60 proc. linii pociągi jeżdżą wolniej. Jak wyjaśnia
Izba na swojej stronie internetowej, "PKP PLK zaniedbuje audyty
zarządzania bezpieczeństwem. Jeśli kontrole są przeprowadzane, to
realizacja zaleceń przeciąga się i trwa od 7 do 18
miesięcy".
Przy
tak druzgocącej ocenie, nie należy się dziwić, że nawet minister
transportu przyznaje, że podległe mu spółki są siedliskiem
korupcji. - Grupa PKP ma 20 mld zł rocznego obrotu, w tym duża
część to pieniądze pochodzące z podatków. Do tej pory PKP
przypominało durszlak, przez który te pieniądze przeciekały. Poza
tym, grupa PKP zatrudniająca prawie 100 tys. pracowników musi być
wreszcie zarządzana jak normalna korporacja - przez
profesjonalistów, bo dotąd była prawdopodobnie jedną z ostatnich
firm w Polsce, której funkcjonowania nie regulowały zasady wolnego
rynku, w związku z czym pokusa zarabiania w niejasnej atmosferze
była olbrzymia - mówił w rozmowie z WP.PL minister Nowak (zobacz
cały wywiad z ministrem).
Kolej
to nie jedyny słaby punkt polskiej infrastruktury. Dobry przykład
marnowania pieniędzy podatników to budowa warszawskiego odcinka
drogi ekspresowej S8. Mimo że sama trasa jest bez wątpienia
potrzebna, to koszt wykonania mierzącego 10,4 km odcinka
Konotopy-Prymasa Tysiąclecia budzi już pewne wątpliwości. 2,86
mld zł to sporo, nawet biorąc pod uwagę zakres inwestycji,
obejmujący budowę kosztownych węzłów komunikacyjnych i
wielopoziomowych skrzyżowań. Dlaczego wykonanie metra takiej drogi
kosztuje w Polsce 275 tys. zł? Według sprawozdania NIK za 2012 rok,
na budowie można było bez problemu zaoszczędzić 153,6 mln zł.
Prawie cała zmarnowana kwota to efekt wydania na przesłony dwa i
pół raza więcej niż wynikałoby to z cen rynkowych. Pozostałe
4,6 mln zmarnowano na nienależne wynagrodzenie dla projektantów i
nienaliczenie kar umownych.
Krytycznie
oceniono Główną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad także za
rozstrzyganie przetargów głównie w oparciu o oferowaną cenę.
Zdaniem Izby, doprowadziło to do serii upadłości firm, które
oferowały cenę poniżej kosztów wykonania inwestycji. W
konsekwencji wiele dróg pozostało niedokończonych, a podwykonawcy
dużych firm zostali doprowadzeni do upadłości. Tak było m.in. w
przypadku autostrady A2, za którą najpierw zapłacono chińskiej
firmie COVEC, a gdy ta zrezygnowała pozostawiając u polskich
podwykonawców 117 mln zł długu, wart 756 mln zł kontrakt oddano
bez przetargu stojącym na skraju bankructwa Dolnośląskim Surowcom
Skalnym (przeczytaj
więcej).
Firma upadła, a GDDKiA musiała z naszych podatków zapłacić
oszukanym po raz kolejny polskim przedsiębiorcom budującym
drogi.
Podobnie
jak kolej, degradacji ulega również infrastruktura
przeciwpowodziowa. Jak twierdzi NIK, w dorzeczu Odry zabezpieczenia
przeciwpowodziowe nie poprawiły się znacząco od 1997 roku, gdy
woda zalała 2,5 tys. miejscowości. W wielu miejscach sytuacja
wygląda coraz gorzej. - O ile w roku 2008 w stanie mogącym zagrażać
bezpieczeństwu było 30 budowli piętrzących, skontrolowanych przez
regionalne zarządy, to w roku 2010 było ich już 41 - wyjaśnia
Izba. Przyczyną takiego stanu rzeczy są wieloletnie opóźnienia w
przygotowaniu inwestycji oraz niegospodarność w zarządzaniu. Może
to doprowadzić do straty przyznanych Polsce środków z UE, dzięki
którym mieliśmy poprawić zabezpieczenie terenów zagrożonych
powodzią.
Zagadkowe
inwestycje policji
To klasyczny przykład, jak nie należy wprowadzać systemów informatycznych, nie tylko w policji, ale w ogóle w administracji państwowej. Mimo wydania ciężkich milionów złotych, on po prostu leży w szafie i nie funkcjonujeMarek Bieńkowski
Pracownicy NIK musieli
być zdumieni, gdy zobaczyli, co działo się ze środkami
powierzonymi polskiej policji. Mimo że funkcjonariusze każdego dnia
odczuwają, jak bardzo ograniczone są środki finansowe ich
instytucji, policja lekką ręką wydaje miliony złotych na zupełnie
niepotrzebne inwestycje, których nie można w żaden sposób
wykorzystać. Tak było m.in. z projektem E-posterunek, który miał
poprawić obieg dokumentów i odciążyć policjantów. Mimo że na
system wydano 20 mln zł, nadal nie działa. - To klasyczny przykład,
jak nie należy wprowadzać systemów informatycznych, nie tylko w
policji, ale w ogóle w administracji państwowej. Mimo wydania
ciężkich milionów złotych, on po prostu leży w szafie i nie
funkcjonuje - wyjaśnia Marek Bieńkowski z Departamentu Porządku i
Bezpieczeństwa Wewnętrznego NIK.
Błędy
popełniono już przy zamówieniu systemu - został zaprojektowany
zupełnie w oderwaniu od rzeczywistych potrzeb funkcjonariuszy. Co
więcej, dane osobowe nie były niemal w ogóle chronione, co było
złamaniem prawa. Jak wyjaśnia Marek Bieńkowski, mimo że system
nie działał, policja chciała przeznaczyć na jego rozbudowę
kolejne 15 mln zł.
Druga
podobna wpadka to zakup urządzeń,
które miały służyć do rozpraszania tłumu przy wykorzystaniu fal
dźwiękowych o wysokiej częstotliwości. Na sześć urządzeń LRAD
policja chciała wydać 1,5 mln zł - dwukrotnie więcej niż
wynosiła cena z oferty złożonej Komendzie Głównej Policji przez
firmę, która sprzedaje ten sprzęt. Pracownicy NIK wskazali, że
zamówienie zostało skonstruowane tak, aby do specyfikacji
technicznej pasował tylko jeden typ urządzeń.
Mimo,
że za LRAD przepłacono, nie można ich wykorzystać, ponieważ jest
to niezgodne z polskim prawem. Policja może używać tylko tych
środków przymusu bezpośredniego, które są wskazane w
rozporządzeniu Rady Ministrów z 1990 roku. - Rozporządzenie to nie
wymienia urządzeń akustycznych
generujących sygnał modułowy wysokiej częstotliwości, który
według dostępnych informacji może wywoływać silny ból, którego
celem jest zmuszenie osoby poddanej jego oddziaływaniu np. do
ucieczki. Mimo tego, podjęto decyzję o dokonanie zakupów urządzeń
wyposażonych w tę właśnie funkcję - piszą w wystąpieniu
pokontrolnym pracownicy NIK. Wyjaśniają też, że przed zakupem
nikt nie przeprowadził testów i analiz przydatności LRAD oraz
możliwości ich zastosowania w policji. Efekt jest taki, że policja
nabyła za 1,5 mln zł sześć głośników o bardzo dużej
mocy.
Lista
raportów NIK wskazujących podobne nieprawidłowości jest bardzo
długa. Znajdują się na niej m.in. projekty naukowe (przeczytaj
więcej),
zlecanie niepotrzebnych usług doradczych, organizacji konferencji i
innych wydatków w państwowych spółkach (w 15 skontrolowanych
przedsiębiorstwach wykryto nieprawidłowości na 360 mln zł) i
dziurawy system ubezpieczeń
społecznych, przy których koncert Madonny do którego ministerstwo
sportu dopłaciło 4,6 mln zł, to tylko drobne nieporozumienie. W
taki właśnie sposób w ciągu 10 lat państwo popełniło błędy
lub zmarnowało 129 mld zł z pieniędzy podatników - tylko w
instytucjach, które zostały sprawdzone przez Najwyższą Izbę
Kontroli. Pełną skalę nieprawidłowości trudno
oszacować.
Efekt?
Większość zgłaszanych przez NIK przestępstw nie ma żadnych
konsekwencji. Doniesienia do prokuratury dotyczyły najczęściej
przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków przez
urzędników, fałszowania dokumentów lub błędów w księgowości.
Ze 136 spraw zgłoszonych w 2012 roku organom ścigania, znany jest
już finał 49 z nich. Jedno zgłoszenie zakończyło się wyrokiem
sądu, a trzy aktem oskarżenia. W pozostałych przypadkach
prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania lub je umorzyła, w
tym w sześciu przypadkach bez podania podstawy prawnej.
Marcin
Bartnicki, Wirtualna Polska