Łańcuchy i płomienie – Shelly Laurenston
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
Rozdział 7
W końcu uwolnił jej ramiona i nogi i poluźnił łańcuch na tyle, by mogła skorzystać z
nocnika i kąpieli. Poza tym, trzymał ją przywiązaną do łóżka przez resztę dnia i w nocy.
Rhiannon naprawdę chciała móc powiedzieć, że go nienawidzi. Nienawidzenie go, tak
bardzo by to ułatwiło. Obiecałaby mu wszystko o co on by poprosił, zaczekała aż on ją uwolni, a
następnie przecięłaby to jego obecnie ludzkie gardło wyszczerbionym kawałkiem szkła… albo
zwyczajnie rozerwałaby mu gardło swoimi zębami. Obojętnie – czymkolwiek, co akurat byłoby
pod ręką.
Ale ona go nie nienawidziła. I nienawidziła siebie za to, że go nie nienawidzi.
Żałosna kobieta.
Szarpnęła ponownie łańcuchem. Gdy Bercelak postanowił zostawić ją samą na chwilę,
szybko zdał sobie sprawę, że zagłówek nie przetrwa dwóch sekund wobec jej siły i wściekłości.
Owinął więc łańcuch wokół filaru i zamknął na klucz. Z irytująco zadowolonym uśmiechem,
pocałował ją w policzek obiecując powrót, i wyszedł.
To było prawie godzinę temu, a on nadal nie wrócił.
Delikatne pukanie do drzwi spowodowało, że podniosła zwierzęce futro z podłogi i
owinęła nim całe swoje ciało, jako że ci ludzcy służący reagowali tak dramatycznie na jakikolwiek
rodzaj nagości. Dlaczego ich ciało miałoby reagować w ten sposób na kogoś, do kogo nie czuli
pożądania, nie miała pojęcia.
- Wejść. – Równie dobrze mogli wejść, skoro – najwyraźniej – ona nie będzie mogła stąd
wyjść przez jakiś czas.
Drzwi się otworzyły i do środka weszły Ghleanna z Shalin. Ghleanna trzymała tacę z
jedzeniem - jego zapach sprawił, że Rhiannon zaburczało w brzuchu – a jej matka szła za nią z
kielichem i karafką.
Rhiannon modliła się, żeby miała ze sobą wino, ponieważ musiała otępić sobie mózg,
zanim zacznie niszczyć rzeczy wokół siebie by się rozerwać.
- Pomyślałyśmy, że możesz być głodna.
- Wolałabym klucz.
Kobiety spojrzały na siebie, ale, co nie było zaskakujące, to Ghleanna przemówiła:
- Straciłaś rozum, Księżniczko, jeśli myślisz, że w tej sprawie staniemy pomiędzy tobą a
moim bratem.
- Świetnie!
Odwróciła się, łańcuch owinął się wokół jej szyi, i z powrotem przemaszerowała przez
pokój.
- No już, już – matka Bercelaka uspokajała ją. – Nie ma potrzeby się złościć. Wszystko
będzie dobrze. Obiecuję.
- Twój syn jest nierozsądny.
- Mój syn jest zakochany.
Na słowa Shalin, Rhiannon odwróciła się dookoła, ale łańcuch zacisnął się mocno na jej
gardle, nagle odrzucając jej głowę do tyłu.
Łańcuchy i płomienie – Shelly Laurenston
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
- Wrr!
***
Bercelak patrzył jak jeden z jego młodszych braci mdleje i upada na podłogę. Całe to
wino… powinien wiedzieć lepiej. Wino jego ojca mogło zabić słonia.
Jego ojciec uderzył go ręką w plecy. Ktoś inny, nawet smok, pofrunąłby. Ale każde z
dzieci Aileana nauczyło się mieć wytrzymałe plecy i dobrą równowagę ciała.
- Nie martw się synu. Złamiesz ją.
Przewracając oczami, Bercelak powiedział:
- Nie chcę jej złamać. Gdybym chciał tego, wybrałbym sobie jedną z tych bezbarwnych
kobiet z rodziny królewskiej.
- Ale ty jej nie wybrałeś – jego brat Caerwyn czuł potrzebę powiedzenia tego.
- Jej matka mogła zrzucić ją do mnie, ale ja wybrałem Rhiannon dawno temu. Wszystko
co robiłem, każda bitwa jaką wygrałem, każde stanowisko, na które sobie zapracowałem było dla
niej. Aby być jej godnym.
- Jesteś jej godny. – Jego ojciec usiadł na krześle, kładąc nogi na stole. – Jesteś moim
synem.
- Ach, tak. To było bardzo pomocne.
Jego dwaj bracia i dwie z jego ostro popijających sióstr roześmiali się porozumiewawczo,
ale jego ojciec spojrzał na swoje potomstwo z zakłopotaniem.
1
- Co to ma znaczyć?
- Proszę cię. Nie powiesz mi, że nie wiesz. Twoje imię podąża za nami jak smród za
psem.
2
- Każdy cię zna, ojcze – oświadczyła jedna z sióstr Bercelaka. – A co, co wiedzą, nie jest
dobre.
Jego ojciec, zawsze wesoły i uśmiechnięty, nagle wyglądał na rozzłoszczonego.
- Więc mówicie….
- Że nas kompromitujesz? Tak. – Bercelak nie chciał być okrutny, ale zastanawiał się czy
czas, który spędził z Rhiannon nie byłby odrobinę łatwiejszy, gdyby jego ojciec nie był znany w
całym Dark Plains jako Ailean Dziwkarz.
- Wciąż jestem twoim ojcem, chłopcze! Więc uważaj jak się do mnie odzywasz! To nie
moja wina, że nie potrafisz sobie podporządkować tej małej dziwki. Być może, gdybyś był
bardziej do mnie podobny, nie byłoby to problemem.
Gdyby jego rodzeństwo go nie przytrzymało, Bercelak byłby rozerwał tego starego
bękarta na strzępy.
1
Czyżby mieli polskie korzenie??
2
A to powiedział tatusiowi ;)
Łańcuchy i płomienie – Shelly Laurenston
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
***
- Och, próbowałam go zabić dwa razy. Jeden raz prawie mi się udało. – Rhiannon
patrzyła jak słodka matka Bercelaka robi jednym palcem linię w poprzek swojej szyi. – Przecięłam
jego szyję stąd - dotąd. Ale zmienił się w smoka, zanim udało mi się skończyć. Jego łuski
zapobiegły wykrwawieniu się na śmierć.
Rhiannon spojrzała na Ghleannę, która wyglądała na znudzoną i nieporuszoną.
- Dlaczego… To urocza historia, pani.
- Nie. Nie jest. Ale to znaczy, że mężczyźni z tego rodu nie szukają nieśmiałych,
wstydliwych partnerek. Im bardziej walczysz z moim synem, tym bardziej on cię pragnie. Po tym,
jak pocięłam Aileanowi gardło, on Oznaczył mnie podczas następnej pełni.
- Czy ty… - Rhiannon odwróciła wzrok od niewzruszonego spojrzenia Shalin.
- Czy ja co?
- No… czy żałowałaś kiedykolwiek, że z nim jesteś?
Shalin odchyliła się do tyłu na krześle, delikatny uśmiech błądził na jej ustach.
- Nie. Nigdy nie żałowałam, że z nim jestem i nie potrafię nawet sobie wyobrazić mojego
życia bez niego. Aczkolwiek żałuję, jak bardzo jego reputacja wpływa na nasze potomstwo.
Ghleanna parsknęła gapiąc się przez okno.
- To małe niedomówienie. – Spojrzała na Rhiannon. – O ile moi bracia radzą sobie nieźle
z reputacją naszego ojca, to jego córki już nie. Pobiłam prawie na śmierć więcej niż połowę
smoków, gdyż uważali, że jestem jakąś dziwką, którą mogą traktować tak, jak im się to podoba.
- Teraz z nikim się nie spotyka.
- Nie pozwolę się traktować jak śmieć, matko. Kocham mojego ojca… całym swoim
sercem, ale nie nadszedł jeszcze taki dzień, w którym bym zapomniała, że jestem córką Aileana
Grzesznego.
- Twój ojciec zrobił wszystko co najlepsze dla swojego potomstwa, Ghleanno. Włączając
w to ciebie. Mówiąc między nami, ty jesteś jedną z jego ulubienic. Zraniłoby go to, gdyby
wiedział jak się czujesz.
- A mnie rani to, że jestem sama. A jednak, wszyscy musimy to jakoś znosić.
Gdyby Rhiannon nie była przykuta do tego miejsca, zostawiłaby matkę i córkę, żeby
same dokończyły tę rozmowę. I to tylko dlatego, że była trochę zazdrosna. Bardzo trochę
zazdrosna. Jej kłótnie z matką w niczym nie przypominały tej rozmowy. Gdyby nie opieka ojca
Rhiannon, Addiena prawdopodobnie zabiłaby ją dawno temu. Właśnie dlatego, każdego nowego
miesiąca, wznosiła modły do bogów na cześć swojego ojca. Ponieważ on, nade wszystko, ją
kochał.
A teraz Shalin chciała, by ona uwierzyła, że Bercelak ją kocha. Mógł ją kochać? Czy
ktokolwiek mógł? Tak naprawdę, nie była najłatwiejszą osobą we współżyciu.
Matka Bercelaka wyciągnęła rękę i chwyciła dłoń swojej córki.
- Jesteśmy tu dla ciebie, kochanie. Jeśli mi pozwolisz, mogę ci pomóc – powiedziała do
Ghleanny.
Łańcuchy i płomienie – Shelly Laurenston
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
Ghleanna potrząsnęła głową i spojrzała przez okno, ale jej dłoń mocniej zacisnęła się na
dłoni jej matki. Tak trwały w ciszy, gdy zaskoczyły je otwierające się drzwi i wejście Bercelaka.
Rhiannon wstała natychmiast jak tylko zobaczyła jego twarz.
- Bogowie, co ci się stało?
- Nic – odburknął przechodząc przez pokój. – Tylko mała dyskusja z moim ojcem.
- Obiecałeś mi, że nie będziesz z nim więcej walczył – rzuciła oskarżająco Shalin wstając,
aby łatwiej jej było spojrzeć na swojego wyjątkowo wysokiego syna.
- Nie walczyłem. Kłóciłem się z kimś innym, a on postanowił to zakończyć.
Rhiannon wyciągnęła rękę i dotknęła siniaka wokół oka Bercelaka. Zaskoczyło go to, i
zwrócił się ku niej tak szybko, że cofnęła rękę i odwróciła się od niego.
- Uhm… lepiej już pójdziemy – powiedziała Shalin pospiesznie się wycofując. – Chodź,
Ghleanna.
Rhiannon usłyszała jak matka z córką wychodzą, i zabrało jej wszystkie siły to, by nie
poprosić ich, by zostały.
- Rhiannon?
- Ona jest bardzo słodka, ta twoja matka.
- Wiem.
- Przyniosła mi jedzenie i wino. Poluźniła obrożę. – Boże, plotła bzdury.
- Rhiannon…
- Ghleanna może naprawdę porozmawiać ze swoją matką. To musi być miłe.
- Rhiannon. – Obrócił ją, by na niego spojrzała. – Przestań.
- Przestać co?
- Unikać mnie.
- Nie unikam. – Jednak nie mogłaby mu spojrzeć w oczy. Naprawdę… a właściwie jak
zamierzała rządzić królestwem?
Bercelak chwycił swoją wielką dłonią jej podbródek i obrócił jej twarz.
- Co się stało?
- Nic.
- Więc dlaczego tak na mnie patrzysz?
W końcu, nie mogła tego dłużej znieść. Wyciągnęła dłoń i delikatnie przesunęła palcami
nad jego zranionym okiem. Zszokowany, patrzył na nią nieufnie, ale ona nie mogła się
powstrzymać.
- Czy na pewno dobrze się czujesz?
Bogowie!
Co też ten bękart jej zrobił?
Łańcuchy i płomienie – Shelly Laurenston
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
***
To musiał być jakiś podstęp. Chciała zażartować sobie z niego dla własnej rozrywki. Ale
jej spojrzenie było tak szczere, a jej palce na jego twarzy tak delikatne i troskliwe.
Bogowie, czyżby ona naprawdę troszczyła się o jego dobro? O jego zdrowie? To był
postęp. A jednak, wyglądała na przerażoną samym nawet pytaniem.
- Nic mi nie będzie. Przyjmowałem gorsze ciosy. Dorastając w tej rodzinie, uczyłeś się
jak sobie radzić z nagłymi atakami.
Zabrała rękę.
- To dobrze. Tak, to bardzo dobrze.
Rhiannon próbowała się odwrócić, ale on ponownie ją do siebie przyciągnął.
- Nie zamierzasz się ze mną przywitać?
- Przywitać z tobą?
Skinął głową i pochylił się aż jego usta zawisły nad jej.
- Zawsze kiedy wracam z walk w obronie twojego tronu, powinnaś przywitać się ze mną
w taki sposób, by cały dwór widział, że się o mnie troszczysz.
- Nie troszczę się… - zaczęła mówić, lecz Bercelak uciął jej zaprzeczenia pocałunkiem.
Bogowie, jak na kogoś kto nie spędził wiele czasu w ludzkiej formie, Rhiannon naprawdę
wiedziała jak się całować. Jej ciepły język drażnił jego język, jej gardłowe jęki powoli niszczyły
jego opanowanie.
Jakoś udało mu się od niej oderwać, i Rhiannon spojrzała z całkowitą frustracją.
- Co teraz?
Bercelak wyciągnął spod koszuli cienki srebrny łańcuszek, który obecnie nosił na swojej
szyi. Trzymał na nim klucz do więzienia Rhiannon. Otworzył zamek w obroży na jej szyi, gdy ona
przyglądała mu się zwężonymi oczami.
- Co to jest? Co robisz?
Biorąc ją za rękę, usiadł na łóżku razem z nią.
- Jeden z moich braci powiedział mi, że otrzymał list od jednego ze swoich przyjaciół na
dworze. – Bogowie, jak ma jej to powiedzieć? Spojrzał w jasnoniebieskie oczy Rhiannon.
Patrzyła na niego, czekała. Nie. Rhiannon nie zasługiwała na delikatne słowa.
Zasługiwała na całkowitą prawdę.
- Na dworze krążą plotki, Rhiannon.
- Plotki? Jakiego rodzaju plotki?
- Niektórzy mówią, że twoja matka chce twojej śmierci.
Wzruszyła ramionami.
- Wiedziałam już o tym.
Łańcuchy i płomienie – Shelly Laurenston
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
Rhiannon powiedziała to tak nonszalancko. Podczas gdy jego rodzina nie uwierzyłaby
nawet za milion żyć, że Shalin kiedykolwiek mogłaby ich skrzywdzić, Rhiannon brała za pewnik,
że jej matka by to zrobiła.
- Radzisz sobie z tym znaczniej lepiej niż ja.
To właśnie dlatego ma podbite oko. Jego brat przekazał mu wiadomość. Bercelak nazwał
go kłamcą. Parli na siebie, popychali się, krzyczeli a potem rozpoczęło się bicie. Trwało, dopóki
ich ojciec, który nie tolerował bójek między swoim potomstwem, nie wkroczył. Ailean jednym
ciosem z pięści wyrwał Bercelaka z jego szału, a uderzeniem w twarz zapanował nad młodszym
synem.
- A co tu jest do radzenia sobie? Takie jest moje życie. Zawsze takie było. Mój ojciec
dawno temu ostrzegł mnie, że ten czas nadejdzie. Dlatego upewnił się, że jestem przeszkolona.
- Przeszkolona?
- Aye. Nieważne czy w ludzkiej czy smoczej formie, daję sobie radę z mieczem,
maczugą, sztyletem, łukiem i biczem
3
. Znam także wiele form walki wręcz. – Uśmiechnęła się i
zobaczył dumę rozświetlającą jej oczy. – I potrafię robić takie rzeczy z ogniem, że nawet ciebie by
to zdumiało.
Zastanawiał się, czy w ogóle dostrzegła, że nadal trzymał ją za ręce, gdy rozmawiali.
- Zdumiało nawet mnie, hę?
- No cóż… jako smok bitewny musiałeś widzieć wiele zadziwiających rzeczy.
Pocierając kostki u jej dłoni swoimi kciukiem, powiedział:
- Nic nie jest tak zadziwiające jak ty, Rhiannon.
Zaskoczona, odchrząknęła i odwróciła wzrok.
- Więc co to zmienia?
- Maelona zna czarownicę, która może będzie mogła ci pomóc teraz, gdy odzyskałaś
pełną moc. Jutro pójdziemy do niej razem.
- Nie ma potrzeby byś mnie niańczył, Bercelaku. Myślę, że sama potrafię porozmawiać z
czarownicą.
- Ona jest bardzo starą smoczycą, Rhiannon, która już nigdy więcej nie przemieni się w
człowieka. A ja ciebie na nic nie narażę.
Stare smoki mogły być nieco niestabilne. Przyłapane w ich złym dniu, bez namysłu
potrafiły zerwać ci łuski z całego ciała. A jeśli chodzi o to, co potrafili zrobić ludziom…
Wzdychając, przytaknęła.
- Dobrze.
- Pójdziemy rano. – Bercelak w końcu uwolnił jej ręce i mógł zsunąć futro z jej ramion. –
Dziś wieczór mam inne plany.
Próbowała ukryć uśmiech, ale jej się to nie udało.
- Zastanawiam się, jakie to masz plany.
3
No to się dobrali z Bercelakiem :) On lubi kajdanki, ona pejczyk ;)