Shelly Laurenston Łańcuchy i Płomienie Rozdział 3

background image

Łańcuchy i płomienie – Shelly Laurenston

Tłumaczenie: madlen

Beta: agnieszka

Rozdział 3

Z zadowolonym westchnieniem Rhiannon odsunęła pusty talerz i oparła się o głaz.

- No dobrze... – powiedziała zlizując tłuszcz z każdego palca – ...to było

niesamowite.

Bercelak ponownie się uśmiechnął, a ona była zdumiona, że mu twarz nie pękła. W

przeciągu więcej niż siedemdziesięciu lat, nie widziała, żeby ten smok uśmiechał się do
kogokolwiek lub czegokolwiek. Nieważne jakimi nagrodami i skarbami jej matka go
obdarowywała, albo gdy inni mówili coś śmiesznego.

- Cieszę się, że ci smakowało, Księżniczko.

- To czego nie całkiem rozumiem to.. cóż…

- Tak?

- Skąd wiesz tyle o ludziach? Potrafisz gotować jak oni. Wiesz co oni jedzą. Jak

jedzą. Jakich sztućców używają. – Obyli się bez stołu, jako że Berecelak nie mógł sobie
przypomnieć, gdzie położył go ostatnim razem.

Dolewając jej więcej wina do kielicha, Bercelak wyznał:

- Mój ojciec.

Sapnęła.

- Dobrzy bogowie, twój ojciec nie jest chyba człowiekiem?

Pokręcił głową.

- To byłby niezły trik… jako że ludzie i smoki nie mogą się rozmnażać.

1

Nie

Księżniczko, nie jest człowiekiem. On po prostu woli towarzystwo ludzi.

- Naprawdę? Dlaczego?

- Nie wiem – wzruszył ramionami. - Po prostu woli. Myśli, że są interesujący. I

uwielbia kobiety.

Rhiannon potrząsnęła głową i uśmiechnęła się.

- Twój ojciec ma niezłą reputację.

- Aye. Taką ma. I jest z niej cholernie dumny. To będzie interesujące, kiedy wy

dwoje się spotkacie.

Podniosła głowę znad swojego kielicha z winem.

- Spotkamy? Dlaczego mielibyśmy się spotkać?

- Muszę mu ciebie przedstawić zanim cię Oznaczę. On jest raczej uparty jeśli chodzi

o niektóre Stare Zwyczaje.

- Nie chcę być Oznaczona przez ciebie, Nisko Urodzony.

1

Uuuuuuuuuuuuuuuu, w takim razie co z potomstwem Annwyl i Fearghusa??? – ale oni są INNI ;P

background image

Łańcuchy i płomienie – Shelly Laurenston

Tłumaczenie: madlen

Beta: agnieszka

Zawarczał. Niski i głęboki dźwięk wydobył się z jego piersi. Zignorowała dziwne,

małe uderzenia pod swoją ludzką skórą, modląc się, żeby to nie była jakaś nieznana ludzka
choroba.

2

- Przestań mnie tak nazywać. Mam imię. – Przez krótką chwilę brzmiał bardziej jak

nieznośne pisklę niż przerażający Wódz Bitwy.

- Dobrze. Nie chcę być Oznaczona przez ciebie, Bercelaku. Ale to nic osobistego.

Nie chcę być Oznaczona przez nikogo. Nikt nie ma prawa do mnie i nikt nigdy nie będzie
miał.

- Ale czy ty nie chcesz Oznaczyć kogoś? Nie chcesz się z kimś rozmnożyć i nazywać

swoim?

- Nie.

- Wcale?

- Nie.

- Nie rozumiem. Tak wiele pasji płonie w tobie. Tak wiele pragnień. Widzę to w

twoich oczach. Musisz je uwolnić inaczej staniesz się… - Przestał nagle mówić i spojrzał w
dół na swój pusty talerz.

- Jak moja matka? – Jego oczy wolno się podniosły, by na nią spojrzeć. – Obawiasz

się, że stanę się taka jak ona? Zaufaj mi, Nisko Urodzony, zapewniam cię, że nigdy nie stanę
się taka jak ona.

- Ale już taka jesteś. Jest to tak pewne jak to, że siedzisz tu przede mną jako

człowiek. Im bardziej twardnieje twoje serce, tym bardziej odcinasz się od wszystkich i
wszystkiego…

- Smoki zostały stworzone by być same.

- Nie. Smoki są towarzyskie. My po prostu nie potrzebujemy spędzać

nieograniczonej ilości czasu ze sobą jak ludzie. Ale ty… Mówią, że udajesz się do swojego
legowiska i nie widują cię przez lata ani na dworze ani gdziekolwiek indziej. Nie widujesz się
ze swoją rodziną. Nie spotkałaś się z nikim od śmierci twojego ojca.

Skrzywiła się na to. Jedyną istotą, za którą tęskniła całym swoim sercem, był jej

ojciec. On ją kochał. Troszczył się o nią. I ochraniał przed jej matką. A wraz z jego
odejściem… nie miała nikogo. Jej rodzeństwo było małostkowe i pragnęło wyłącznie tronu
albo tego, co mogli porwać ze skarbca królowej. Innym członkom rodziny królewskiej nie
można było ufać. A nieoznaczone samce smoków naprawdę się jej bały.

- Jesteś młoda, Rhiannon. O wiele za młoda, by odcinać się od wszystkich i

wszystkiego. To, co zrobiła tobie twoja matka było okrutne… ale być może powinniśmy
zobaczyć w tym dobre strony. Zmusiło cię to do opuszczenia twojego legowiska i powrotu do
świata. Świata, którego pewnego dnia będziesz królową.

W końcu, spojrzała Bercelakowi w oczy i powiedziała szczerze:

- Czy ty naprawdę wierzysz w to, że pożyję na tyle długo by być królową?

Bercelak oparł się o głaz, obok którego siedział, i położył rękę na kolanie swojej

podniesionej nogi.

2

Ja bym raczej stawiała, że to jest jak najbardziej znana ludzka „choroba” ;P

background image

Łańcuchy i płomienie – Shelly Laurenston

Tłumaczenie: madlen

Beta: agnieszka

- Dlaczego tak mówisz?

- Ona chce mojej śmierci. Zawsze chciała mojej śmierci. Jak myślisz, dlaczego

przysłała mnie do ciebie?

Bercelak nie wiedział czy miał się czuć obrażony tym ostatnim stwierdzeniem, czy

po prostu przerażonym.

- Co do cholery miało to oznaczać?

- Nie bądź głupcem, Nisko Urodzony! Ona sprawdza twoją lojalność. Kiedy już

mnie Oznaczysz, ona będzie oczekiwać, że zaciągniesz mnie z powrotem na jej dwór w
łańcuchach albo mnie zabijesz.

- To nieprawda. – Potrząsnął głową. Nie chciał wierzyć, że to mogłaby być prawda.

- A co? Myślisz, że przysłała mnie tutaj ponieważ sądziła, że się w sobie

zakochamy? Że spojrzymy sobie w oczy i będziemy mieć piękne i znaczące Oznaczanie.
Spróbuj jeszcze raz. Wchodzę jej w drogę. Od urodzenia wchodzę jej w drogę. Kiedy byłam
młodsza, byłam zwyczajnie irytująca. Teraz ona mnie nienawidzi i chce mnie zabić. A ty… -
Spojrzała na niego prawie z litością. – Ona myśli o tobie jak o swoim zwierzątku. Dobrze
wyszkolonym koniu bojowym. Albo jakimś przerośniętym psie bitewnym. I ona zrzuciła
mnie tuż przed tego psa, całkowicie bezbronną, i zostawiła mnie. Mając nadzieję, że umrę.

- I ty rzeczywiście wierzysz, że bym cię zabił na rozkaz królowej?

- Nie. – Wyglądała na znużoną. Wyczerpną. – Ale nie zdziwiłabym się, gdybyś

próbował mnie złamać.

- Nie jesteś koniem Rhiannon.

- Wiem to.

- W takim razie dlaczego chcesz akurat o tym myśleć?

Wydała przeciągłe westchnienie.

- Twoja reputacja cię wyprzedza, Bercelaku.

Jego zmarszczka się pogłębiła.

- A teraz co do cholery ma to znaczyć?

- Plotki o tym, co robisz kobietom gdy już je masz, krążą na dworze od lat.

Słyszałam o wszystkim.

Podniósł brew jeszcze bardziej zaintrygowany.

- Ach? A co to są za plotki?

- Zapomnij o tym. Ta rozmowa staje się nieprzyjemna.

- O niczym nie zapomnę, Księżniczko. Powiedz mi co słyszałaś. A ja ci powiem czy

to prawda.

- Świetnie. – Spojrzała mu prosto w oczy a on uwielbiał to, że nie wycofała się z

walki. – Banallan Złota powiedziała, że trzymałeś ją tutaj w łańcuchach przez wiele dni.

Bercelak uśmiechnął się. Nie mógł się powstrzymać.

- Tak było.

background image

Łańcuchy i płomienie – Shelly Laurenston

Tłumaczenie: madlen

Beta: agnieszka

Każda cząstka ciała Rhiannon wzdrygnęła się a jej brwi surowo się zmarszczyły.

- Ale jej nie zmuszałem, jeśli to cię niepokoi. Jeśli dobrze sobie przypominam, ona

cieszyła się każdą sekundą… ogromnie.

Przewracając oczami, prychnęła zdegustowana.

- Co jeszcze, Księżniczko? Co jeszcze tak bardzo ciebie martwi?

- Derowen Srebrna.

Naprawdę musiał przeszukać swój mózg za tą jedną. Derowen Srebrna? Bogowie,

minęły wieki odkąd przespał się ze srebrną.

- Och. Masz na myśli córkę starego Gobriena?

- Tak. srebrną.

A cóż to był za ton w jej głosie?

- Tak, pamiętam ją. Co z nią?

- Jeden ze strażników mojej matki powiedział, że słyszał jej krzyki z odległości

prawie ćwierć mili.

- Aye. Ta była hałaśliwa. Zabawna… ale hałaśliwa.

- On powiedział, że brzmiała jakby ją bolało.

- No cóż, jest ból… a potem jest ból. – Uśmiechnął się widząc wyraz jej twarzy. –

Coś jeszcze?

- Słyszałam co zrobiłeś bliźniaczkom Argraff.

- Tak. Ale miałem tylko jedną. Mój brat miał drugą. Nie pytaj mnie którą. Obie

wyglądają dokładnie tak samo. Wyobraź sobie, że pochodzą z jednego jaja.

Spojrzała na niego przerażona.

- Mroczni bogowie! Jesteś tak samo zły jak twój ojciec.

Bercelak na to stwierdzenie natychmiast się roześmiał. Nigdy w całym swoim życiu

nie śmiał się tak bardzo. Zawsze był poważny i zasadniczy, mając tak wiele na głowie, i to
był pierwszy raz kiedy czuł, że może się odprężyć.

- Nie, nawet za milion lat. Nie ma wystarczającej ilości smoków we wszechświecie

by z nim konkurować. Nie, musiałbym włączyć w to ludzi, elfy i, jak głosi plotka, centaury.

- Skończyłam tę rozmowę. – Rhiannon wstała, ale on wyciągnął rękę i złapał ją za

nadgarstek.

- Powiedz mi, Księżniczko, co tak naprawdę cię niepokoi?

- Nic. Ale jeśli myślisz, że przykujesz mnie tu łańcuchami i zmienisz w jakiegoś

złamanego smoka dostępnego na twoje każde zawołanie, to jesteś tak samo szalony jak moja
matka. Nie ugnę się przed żadnym mężczyzną, Nisko Urodzony.

- Nie pragnę cię złamać, Rhiannon. Lubię jak jesteś złośliwa. – Zamruczał tę ostatnią

część a jej oddech przyspieszył.

Tak – jak się zdawało – jakby jej pożądanie chciało od niego uciec. Próbowała

wyszarpnąć swój nadgarstek z jego uścisku, ale jej nie puścił.

background image

Łańcuchy i płomienie – Shelly Laurenston

Tłumaczenie: madlen

Beta: agnieszka

Bercelak uniósł się, dopóki nie uklęknął na swoich kolanach przed nią.

- Być może nadszedł czas by ustalić pewne zasady.

- Zasady?

- Aye. – Szarpał ją, dopóki niechętnie nie uklękła przed nim. – Żebyś się czuła

bardziej komfortowo.

Obserwowała go ze zwężonymi oczami, ale nieco się odprężyła.

- Jeśli jest coś, czego nie chcesz żebym robił kiedy jesteśmy razem… powiedz ”nie”.

Patrzyła na niego przez dłuższą chwilę a potem pokręciła głową.

- I to wszystko?

- I to wszystko.

- Wszystko co muszę zrobić, to powiedzieć ”nie”?

- Aye. Ty mówisz ”nie”… i ja przestaję.

- To brzmi bardzo dziwnie dla mnie.

- Dlaczego? – Pochylił się i delikatnie pocałował jej szyję.

- Ja… ja nie wiem. Po prostu tak brzmi.

Pocałował wrażliwy punkt za jej uchem.

- Pozwól, że wyjaśnię ci to w ten sposób: mówisz „nie rób”, a ja będę robić. Jeśli

powiesz „przestań”, ja nie przestanę. Jeśli naprawdę chcesz mnie powstrzymać, musisz
powiedzieć „nie”. – Wciąż trzymając jej nadgarstek w mocnym uścisku, użył drugiej ręki, by
owinąć ją wokół jej talii i przyciągnąć bliżej do siebie. – Możesz mnie błagać, Rhiannon.
Błagać i prosić, bym się zatrzymał, a ja tego nie zrobię. Ponieważ pomiędzy nami, będzie
tylko jedno słowo, które mnie zatrzyma, a tym słowem jest ”nie”. Czy teraz rozumiesz?

3

Jej ciało miękło przy nim, jej głowa się przechyliła dając mu lepszy dostęp do jej

szyi.

- Aye. Rozumiem.

- To dobrze. – Klepnął ją w tyłek.

4

– A teraz powinnaś iść do łóżka.

Zajęło jej to chwilę, ale nagle oderwała się od niego.

- Co?

- Do łóżka, ukochana. Wyglądasz na wyczerpaną. Przygotowałem dla ciebie miejsce

na dole jaskini po lewej stronie. Jest tam łóżko i wszystko. Dopóki nie będziesz się mogła
zmienić z powrotem w smoka, piętra nie są dla ciebie.

Tak mocno jak mógł, odepchnął ją od siebie i wstał, ciągnąc ją ze sobą.

- Poza tym jutro jedziemy do Kerezik.

Nieco oszołomiona, podciągnęła się do góry.

- Dlaczego?

3

Nie wiem jak Rhiannon, ale ja rozumiem, że ktoś tu ma tendencje do dominacji :P

4

Ha! Już wiadomo, po kim Fearghus odziedziczył skłonności do poklepywania ;)

background image

Łańcuchy i płomienie – Shelly Laurenston

Tłumaczenie: madlen

Beta: agnieszka

Nie chciał jej odpowiedzieć na to, a przynajmniej nie szczerze, więc przeciągnął

swoją dłonią po jej policzku.

- Dobrze się czujesz? Wyglądasz na nieco… auć!

Uderzyła go. Prosto w twarz. A ta kobieta miała prawy sierpowy, który mógł

zniszczyć szczękę silnego ludzkiego mężczyzny.

- Za co do cholery to było?

- Uprawiasz gierki z niewłaściwą kobietą, Nisko Urodzony – warknęła. Odeszła od

niego, jej suknie wirowały wokół niej. – Czy myślisz, że jestem jak jedna z tych głupich
dziwek, które miałeś tu wcześniej? Myślisz, że możesz mną manipulować?

Pocierając swoją szczękę spojrzał na nią.

- Nie wiem o czym mówisz.

5

- Kłamca. Dokładnie wiesz o czym mówię. Masz nadzieję, że zostawisz mnie mokrą

i pragnącą, żebym przyszła cię błagać o twoje uczucia, jak jakiś pies szukający jedzenia.

Cholera. Miała rację. Był kłamcą.
Zrobił krok w jej stronę.

- Rhiannon…

- Nie. Nic nie mów – warknęła.

Jego oczy się zwęziły. Dlaczego była tak wściekła? Bardziej wściekła niż oczekiwał,

skoro tak szybko go rozgryzła.

Oczywiście, to mogło być…

- Czy już jesteś dla mnie mokra, Rhiannon?

6

Zaatakowała go jak zwinięty wąż.

- Co?

- Słyszałaś mnie, Księżniczko. – Podszedł do niej a ona natychmiast odskoczyła od

niego do tyłu. – Jeśli położę rękę na twojej cipce właśnie teraz, czy będzie ona sucha jak
pustynie Alsandair czy mokra i zdesperowana jak rzeka Kennis?

7

Uderzyła w odległą ścianę a Bercelak natychmiast położył swoje dłonie po obu

bokach jej głowy, zamykając ją jak w klatce. I tak też wyglądała, jakby była w zamknięta w
klatce. Jak dzikie zwierzę gotowe kłapnąć zębami.

- Być może powinienem to sprawdzić.

- Odejdź ode mnie, Nisko Urodzony!

- Cóż, Rhiannon... – delikatnie ją strofował używając jednej dłoni by wyszarpnąć

pasek przytrzymujący razem jej suknie. – ...wiesz, że to nie są właściwe słowa.

Była cudownie naga pod spodem. Bercelak położył swoją dłoń na jej piersi i ścisnął

ją, zanim podążył w dół jej ciała, po biodrze, by wsunąć swoje palce pomiędzy jej drżące uda.

5

Och, iście po męsku – zgrywanie głupa ;)

6

Hmm, tak coś czuję, że zapowiadają się ostre sceny erotyczne w przyszłości… :D – ja czekam tylko na

łańcuchy…

7

Ciekawe porównania, nie ma co ;)

background image

Łańcuchy i płomienie – Shelly Laurenston

Tłumaczenie: madlen

Beta: agnieszka

- Zaczekaj.

- Wciąż niewłaściwe – mruknął nisko, nie mogąc odwrócić wzroku od widoku

swojej ręki znikającej pomiędzy jej nogami. Jak tylko jego dwa palce wsunęły się do jej
wnętrza, obydwoje nisko jęknęli.

Była tak mokra i gorąca. Jak wulkan. Sama myśl o jego fiucie schowanym tam przez

kilka dni albo lat sprawiała, że trząsł się jak młodzik.

Zaczął poruszać swoimi palcami w jej wnętrzu a ona jęknęła w odpowiedzi,

przymykając swoje oczy i zagryzając dolną wargę. Pochylając się bliżej pocałował ją w
policzek i, nie mogąc się powstrzymać, zamruczał:

- Moja, Rhiannon. Jesteś moja.

I wtedy to poczuł jej pazury tnące jego twarz.
Wyszarpnął z niej swoją rękę i zatoczył się do tyłu. Mógł poczuć zapach krwi

kapiącej mu na szczękę.

- Nie należę do nikogo, Nisko Urodzony. A jeśli masz nadzieję, że złapiesz mnie tą

gierką w pułapkę to niestety jesteś w błędzie.

Nawet nie wytarł twarzy tylko patrzył na nią. Patrzyli na siebie oboje. Ich spojrzenia

zwarły się w niemej bitwie.

- O czym ty mówisz?

- Zmusisz mnie do Oznaczenia a będę mogła walczyć z tobą przed Starszyzną. I

oboje o tym wiemy.

Aye. Wiedział o tym.

- Ale jeśli dobrowolnie pozwolę ci… się pieprzyć… będę miała bardzo małe

możliwości do perswazji, czyż nieprawda?

Pociągnęła za suknie i związała je razem paskiem.

- Będziesz musiał trochę bardziej się postarać, Berecelaku Mściwy, by mieć

kiedykolwiek nadzieję, na Oznaczenie mnie.

Rhiannon przeszła obok niego, a gdy wychodziła jej ramię otarło się o jego.

- Nikt mnie nie Oznaczy, Nisko Urodzony – powiedziała przez ramię. – A już

szczególnie ty.

Znikła za rogiem i chociaż jego fiut był tak twardy, że aż go to bolało, nie mógł

powstrzymać uśmiechu. Ponieważ ona nawet sobie tego nie uświadamiała… nadal wcale nie
powiedziała słowa ”nie”.

8

8

Teraz stanęła mi przed oczami scena, w której w namiocie Fearghus przepraszał Annwyl – pamiętasz, Madlen:

oni też wtedy mieli jakieś zwichnięcie w kierunku słowa „”nie”… :P pamiętam, pamiętam… cóż, jaki
ojciec taki syn :P

background image

Łańcuchy i płomienie – Shelly Laurenston

Tłumaczenie: madlen

Beta: agnieszka

***

Kiedy już była dość daleko od niego, Rhiannon stanęła i zsunęła się w dół po ścianie.

Spojrzała na swoją dłoń. Przez kilka sekund znów była łapą. Obiecujące. Jednak będzie w
stanie odwrócić zaklęcie. Ale w tej chwili nie będzie się tym przejmować. Nie teraz, gdy jej
myśli o czarnookim smoku nadal krążyły w jej głowie. Jego palce, którymi sprawiał, że
poczuła się… pełna. Przez te kilka sekund, ona była jego.

Bogowie, czy mogłaby być jeszcze słabsza? Jaką będzie królową jeśli nie potrafi

utrzymać miejscowej hołoty z dala od swojej cipki?

Ale czy to rzeczywiście było tak proste? W ciągu tych kilku godzin bycia z

Bercelakiem, pozwoliła by uszło mu bezkarnie więcej, niż jakiemuś innemu smokowi,
którego kiedykolwiek spotkała w życiu. I, musiała to przyznać, nie było to jedynie dlatego, że
jej matka uwięziła ją w tym słabym ludzkim ciele. Nie, było znacznie gorzej niż to. Lubiła
dotyk Bercelaka. Lubiła czuć jego ręce na swoim ciele. W rzeczywistości, zaczynała lubić
jego.

I absolutnie nienawidziła go za to.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Shelly Laurenston Łańcuchy i Płomienie Rozdział 6
Shelly Laurenston Łańcuchy i Płomienie Rozdział 4
Shelly Laurenston Łańcuchy i płomienie Rozdział 1
Shelly Laurenston Łańcuchy i płomienie Rozdział 2
Shelly Laurenston Łańcuchy i Płomienie Rozdział 9
Shelly Laurenston Łańcuchy i Płomienie Rozdział 7
Shelly Laurenston Łańcuchy i Płomienie Rozdział 5
Shelly Laurenston Łańcuchy i Płomienie epilog
Bestia zachowuje sie źle shelly Laurenston Rozdział 22
Bestia zachowuje sie źle Shelly Laurenston Rozdział 21
Bestia Zachowuje się Źle Shelly Laurenston Rozdział 26
Bestia Zachowuje się Źle Shelly Laurenston Rozdział 27
Bestia zachowuje sie źle Shelly Laurenston Rozdział 24
Bestia Zachowuje się Źle Shelly Laurenston Rozdział 28

więcej podobnych podstron