Łaocuchy i płomienie – Shelly Laurenston
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
Rozdział 6
W końcu, oczyściła umysł i znów mogła jasno widzieć. Ale wtedy było już za późno.
Poczuła, jak jego fiut wpycha się do jej wnętrza bez ostrzeżenia, bez pozwolenia… i
to było doskonałe. Znaczyło to również, że będzie miała niewiele powodów by odmówić jego
prawu do Oznaczenia jej. Gdyby na samym początku nie ujawnił swoich zamiarów, mogłaby
go wykorzystywać dopóki nie wypalą się dwa słońca i nie znikną oceany, a on nadal nie
mógłby jej mieć bez jej zgody. Jednak znała jego zamiary i on, bez jakiejkolwiek przemocy,
ją wziął… a ona mu pozwoliła.
Starszyzna smoków miałaby dla niej mało cierpliwości gdyby teraz zaprzeczyła jego
prawom do Oznaczania.
Niech go cholera!
- Rhiannon – szepnął jej do ucha a całe jej ciało się roztopiło. – Zamierzam cię
pieprzyć, Rhiannon. Zamierzam sprawić, że dojdziesz… znów.
Przewróciła oczami słysząc to i poczuła jego uśmiech przy swoim policzku.
- Z nami zawsze tak będzie, wiesz. Zawsze.
Miała wątpliwości, ale wtedy on zaczął się poruszać i przestała myśleć prawie o
wszystkim z wyjątkiem tego, jak dobrze było go czuć w sobie.
Bercelak trzymał ją za ręce, ale jej nogi były wolne. Owinęła je wokół jego bioder,
wbijając swoje pięty w jego tyłek. Warknął i pocałował ją, podczas gdy jego biodra
kontynuowały ruchy, jego wielki fiut wbijał się w nią mocno raz za razem.
Ich języki się połączyły i krzyknęła w desperacji. Zadziwiające, że po tym czego
właśnie doświadczyła, teraz pragnęła więcej. O wiele więcej.
Całując jej policzek, liżąc podbródek i szyję, Bercelak nadal popychał ją ku
następnemu oślepiającemu orgazmowi. Próbowała wyrwać ręce, ale przytrzymał je mocniej i
wepchnął głębiej w materac.
Nie pozwoli mi odejść, pomyślała i wtedy jego usta ponownie zacisnęły się na jej
piersi, mocno ssąc jej sutek.
Orgazm uderzył ją z przeraźliwą szybkością, przebijając się przez całe jej ciało tak
jak zrobiła to Magia, tylko tym razem nie było bólu. Tylko przyjemność. Wspaniała
przyjemność.
Dysząc i próbując się skupić, zdała sobie sprawę, że Bercelak doszedł w jej wnętrzu i
leżał teraz na niej, opadły z sił.
I wtedy musiała to przyznać – przynajmniej przed samą sobą – nie było tak źle, czuć
go na sobie.
Łaocuchy i płomienie – Shelly Laurenston
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
***
- Rhiannon?
Zdawały się minąć wieki zanim Bercelak odzyskał wystarczająco dużo energii by to
powiedzieć. Ale gdy mu nie odpowiedziała, poważnie się zaniepokoił. Przerażony, że
przypadkowo mógł ją skrzywdzić, podparł się na jednym łokciu i spojrzał w dół na nią.
- Rhiannon? – powiedział ponownie, głośniej.
- Mhmmm?
Wydawała się być zaspokojona.
Bercelak nie mógł powstrzymać uśmiechu. Miło było się uśmiechać.
- Wszystko w porządku?
Powoli otworzyła oczy, patrząc na niego ze zdumieniem. Następnie tak samo
szybko, zmarszczyła się z dezaprobatą.
- To nic nie zmienia, Nisko Urodzony.
Bercelak roześmiał się na głos, i to było nawet lepsze niż uśmiechanie się.
- Przykro mi, Księżniczko. To zmienia wszystko. I oboje o tym wiemy.
Warcząc, próbowała się wydostać spod niego, ale on chwycił ją w talii.
- Nigdzie nie idziesz.
- Puść mnie.
- Nie. Najpierw chcę porozmawiać.
- Porozmawiać? – Wyglądała na absolutnie przerażoną tym pomysłem.
- Aye. Porozmawiać. Upewnić się, że oboje mamy jasność w pewnych sprawach.
Odprężyła się, ale patrzyła na niego nieufnie.
- Jasność w jakich sprawach?
- Następna pełnia księżyca jest za cztery dni. Wtedy właśnie cię Oznaczę.
- Zaczekaj…
- Nie. Nie będę czekać, Rhiannon. Jesteś moja, tak samo jak ja jestem twój
1
. Nic tego
nie zmieni.
Rozzłoszczona, wydostała się spod niego, gramoląc się na łóżku.
- To niesprawiedliwe. To przez Magię… ona zmieniła…
Pokręcił głową.
- Spróbuj innej taktyki, Księżniczko. Nie uwierzę, że to Magia zmusiła - ze
wszystkich smoków - właśnie ciebie byś zrobiła coś, czego zrobić nie chciałaś.
- Ale…
1
Mrau :D
Łaocuchy i płomienie – Shelly Laurenston
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
Sfrustrowany, warknął:
- Nie! Żadnych więcej wymówek. Żadnych więcej zaprzeczeń. – Podciągnął swoje
ciało i, na czworakach, ruszył w jej kierunku.
Z szeroko otwartymi oczami, Rhiannon odsunęła się od niego. Łóżko było duże, ale
nie aż tak duże.
Tył jej nogi prawie ześlizgnął się z łóżka, niemal przewracając ją na podłogę. Ale
Bercelak mocno złapał ją za rękę.
- Zaczekaj…
Zignorował jej prośbę, rzucając ją na łóżko.
Kiedy położył się na niej, warknęła:
- Nigdy cię nie pokocham, Nisko Urodzony. Nigdy!
2
Jego serce zatrzymało się na chwilę. Pragnął jej miłości. Co więcej, potrzebował jej
miłości. Tu nie chodziło o wzięcie sobie członka rodziny królewskiej na swoją partnerkę. Tu
chodziło o Rhiannon, tylko i wyłącznie o nią. Kochał ją odkąd spotkał ją po raz pierwszy i -
musiał się do tego przyznać przed samym sobą wiele lat temu – zawsze będzie ją kochał.
Żadna inna kobieta nie mogła się z nią równać. I teraz - gdy naprawdę był w jej wnętrzu,
naprawdę słyszał okrzyki jej namiętności i czuł jej pożądanie - nie chciał żadnej innej kobiety
w swoich ramionach.
3
Tylko Rhiannon. Zawsze Rhiannon.
Ale z tego co wiedział o swojej Rhiannon, żaden “wrażliwy” mężczyzna nigdy by
nie przeżył w jej łóżku… nie posiadł jej łóżka. Więc odepchnął na bok tę swoją stronę, która
pragnęła się nią opiekować, która pragnęła ją rozśmieszać tak samo jak widzieć jej uśmiech.
Schowa ją dopóki jej nie Oznaczy. Nawet jeśli ominie tę pełnię księżyca, Oznaczy Rhiannon
tylko wtedy, gdy ona go pokocha. Nie było nic gorszego od bycia z kimś kto cię nie kocha i
nigdy nie będzie. Smoki były długowieczne a to było zbyt długo, by żyć bez swojego
prawdziwego partnera, który by się o ciebie troszczył.
Więc schował głęboko tę część siebie, która się troszczyła i wyciągnął na wierzch
wojownika. Bezlitosnego smoka bitewnego, który zniszczył więcej smoczych królestw niż
pamiętał.
Zanurzył swoją dłoń w jej włosy i pociągnął ją do tyłu. Wyciągnęła jedną rękę i
złapała go za ramię, próbując go odepchnąć.
- Być może powinniśmy się dobrze zrozumieć, Księżniczko. Będę cię miał. Sprawię,
że zanim nadejdzie czas, będziesz moja. Rzuć mi wyzwanie, jeśli chcesz, ale przegrasz tę
walkę. Obiecuję ci, że przegrasz.
Jasne niebieskie oczy spojrzały na niego gniewnie, ale widział w nich także żar.
Wraz z jej nienawiścią, przyszło też pożądanie. Wiedział, że tak właśnie będzie.
Odchylił jej głowę jeszcze bardziej i dłoń na jego ramieniu wbiła się w jego ciało.
- Myślę, że nadszedł czas, abyś zrozumiała jak to między nami będzie, Księżniczko.
Myślę, że nadszedł czas, abym ci pokazał.
2
Oj, Rhiannon, Rhiannon, nie wiesz, że nigdy nie należy mówić nigdy? ;)
3
I wyjaśniło się, skąd Fearghus ma skłonności do utrudniania sobie życia :P
Łaocuchy i płomienie – Shelly Laurenston
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
***
Bercelak ponownie walnął w drzwi swojego starszego brata. W końcu, Addolgar
otworzył ciężkie dębowe drzwi.
- Czego?
- Potrzebuję twoich łańcuchów, bracie.
Addolgar gapił się na niego przez kilka długich sekund.
- Powinienem spytać dlaczego? – powiedział w końcu.
- Nie.
- Tylko kajdany, czy obrożę też?
- Wszystko.
Wzruszając ramionami, Addolgar wrócił do swojego pokoju. Bercelak słyszał jak
jego brat przemawia do swojej partnerki. Potrząsnął głową, gdy usłyszał jak ona mówi ostro:
„Jak myślisz, dokąd idziesz z naszymi łańcuchami?”
- To dla dobra sprawy – rzucił Addolgar przez ramię, wręczając łańcuchy bratu. –
Przyniosły mi szczęście, bracie. Być może z tobą będzie tak samo.
4
***
Pieprzył mnie tak, że zasnęłam, pomyślała, gdy w końcu się obudziła. Słońca
świeciły jasno przez wąskie okna i domyśliła się, że jest późny ranek.
Ostatnią rzeczą jaką w ogóle zapamiętała było to, że ją kąpał, pomimo jej
mamrotanych protestów.
Rhiannon potrząsnęła głową, by oczyścić swój wyczerpany umysł, ale zastygła na
dźwięk ciężkich łańcuchów. Chciała dotknąć swojej szyi, ale mogła ponieść ręce niebyt
wysoko. Odwróciła głowę i zobaczyła metalowe kajdany na swoich nadgarstkach - łańcuch
był naprężony, więc jej ręce nie znajdowały się daleko od zagłówka. Nie mogła zobaczyć ani
dotknąć obroży na swojej szyi, ale bardzo dobrze ją czuła. Solidny metal ciążył na jej
ramionach. Nawet jej stopy były zakute w kajdany; łańcuchy trwale przymocowane do końca
łóżka.
- Bękart!
- Och, świetnie. Obudziłaś się.
- Uwolnij mnie! Natychmiast!
Uśmiechnął się, ale niezbyt sprawiło jej to przyjemność.
4
Co za rodzinka…
Łaocuchy i płomienie – Shelly Laurenston
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
- Myślę, że nie. Podoba mi się, że jesteś do mojej dyspozycji. Cała mokra i gotowa
bym mógł cię pieprzyć kiedy się na to zdecyduję.
Naplułaby na niego gdyby był trochę bliżej. Zwłaszcza, że czuła jak jej ciało
natychmiast reaguje. Jej sutki uniosły się do góry a wilgoć sączyła się pomiędzy jej nogami.
Zobaczył to i szerzej się uśmiechnął.
Znów zaczęła walczyć z łańcuchami.
- Będę krzyczeć po pomoc.
- Nie trudziłbym się. Pamiętaj czyja to jest rodzina. Aileana Grzesznego. Jakoś
zdołał on uwieść moją matkę, która – jak mi powiedziano – próbowała go zabić więcej niż raz
przed ich Oznaczaniem. Więc szczerze wątpię, czy on uzna to za tak ekstremalną formę
zalotów.
- Jestem księżniczką – uzasadniała. – Nie możesz mnie traktować…
- Jesteś księżniczką – przerwał jej. – Piękną księżniczką, która należy do mnie.
W końcu do niej podszedł a ona popatrzyła surowo na to ludzkie ciało przed nią.
Bogowie, dlaczego on musi być tak piękny?
- Powiedz, że jesteś moja, Rhiannon, a cię uwolnię.
Zła, i jednocześnie przepełniona pożądaniem, Rhiannon odwróciła twarz.
- Powiedz mi, Rhiannon. – Jego palce sunęły w górę po jej łydce, drażniąc skórę
samymi czubkami. – Powiedz mi... – Palce wślizgnęły się pomiędzy jej uda, za nimi podążyły
miękkie pocałunki. – ...albo będę zmuszony to z ciebie wyciągnąć… jakoś.
Zadrżała, i – co za wstyd – nie ze strachu czy gniewu. Ale z pożądania. Jej słabość
napawała ją obrzydzeniem. Jak mogła mieć nadzieję, by kiedykolwiek zostać królową, skoro
nie była nawet w stanie powiedzieć „nie” temu bękartowi?
Pocałunki zmieniły się w liźnięcia, które znaczyły szlak nad jej płcią i podbrzuszem.
- Takie proste słowa, Rhiannon. „Należę do ciebie, Bercelaku.” Wymów je i
zakończymy to wszystko.
Gdy obróciła szyję, obroża nieco wbiła się w jej ciało. Zamknęła oczy przerażona
tym, jak bardzo jej się to spodobało.
- Nie powiem – wykrztusiła, gdy jego język drażnił koniuszek jej sutka. – Nie
powiem tego.
- Świetnie. W takim razie będziemy musieli to zrobić w bardziej brutalny sposób.
Oderwał się od niej i przez chwilę zastanawiała się, czym był ów „brutalny sposób”?
Nie potrafiła sobie wyobrazić, że Bercelak ją krzywdzi.
Przynajmniej nie bez jakiegoś odpowiednio zaangażowanego żądania. Wyciągnął się
obok niej, z głową na jej kolanach. Patrzyła zwężonymi oczami jak on całuje jej płeć, jego
język wciskał się do środka, by samym koniuszkiem drażnić jej łechtaczkę.
Jęknęła z zamkniętymi oczami i napiętym ciałem. A wtedy on przestał, cofnął się i
dmuchnął na nią. Delikatnie.
Łaocuchy i płomienie – Shelly Laurenston
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
Otworzyła gwałtownie oczy a on się do niech uśmiechnął tym wspaniałym
uśmiechem. Jak na kogoś, kto uśmiechał się rzadko, nagle wydawał się to robić tak często. To
z jej powodu?
- Daj mi to, czego pragnę, Rhiannon, a ja dam ci to, czego ty pragniesz.
Nie chcąc mówić, potrząsnęła głową. To było wspaniałe uczucie czuć na swoim ciele
ciepłą od własnego żaru obrożę.
5
- Jak chcesz. – Pochylił się i ponownie zaczął ją drażnić.
Warcząc, odwróciła wzrok, tylko po to, aby zobaczyć jego ogromnego falującego
fiuta; Bercelak trzymał go pewnie w swojej dłoni, gładząc go powoli.
Nie mogąc się powstrzymać, Rhiannon warknęła z pragnienia i usta Bercelaka
przestały się poruszać. Podniósł głowę i spojrzał na nią. Patrzyli na siebie przez kilka długich
chwil, a potem Rhiannon oblizała usta.
Bercelak jęknął i warknął jednocześnie podnosząc i opierając się na kolanach.
Ruszył ku niej, jego fiut prowadził. Nie patrzyła już dłużej na niego, ale na to.
Siadając okrakiem na jej klatce piersiowej, Bercelak wsunął swoją dłoń pod jej szyję
i delikatnie podniósł jej głowę. Oboje z jękiem zamknęli oczy, gdy Rhiannon zaczęła go ssać,
uwielbiając sposób w jaki zadrżało jego ciało, gdy wzięła go w posiadanie.
- Bogowie, Rhiannon – wyszeptał. – Bogowie, to takie przyjemne.
Pomyślała o podręczeniu go w taki sposób, w jaki on dręczył ją, ale nie chciała tego.
Podobało jej się, że ma jego wielkiego fiuta w swoich ustach. Podobało jej się, że ma go na
sobie. Nie czuła strachu, żadnego zagrożenia, zastanawiania się kiedy on udowodni jakim jest
bękartem. Więc ssała go i lizała.
Mocniej chwycił jej włosy, unieruchamiając jej głowę, gdy jego fiut wsuwał się i
wysuwał z jej ust, w miarę jak zbliżał się do orgazmu. W końcu, pchnął ostatni raz. Niemal
zatkał jej całe usta, gdy jego nasienie ją wypełniło, wybuchając wprost do jej gardła. Ale
przełknęła je i ssała dopóki nie oderwał się od niej i nie upadł na łóżko.
Zadowolona z siebie, oblizała ponownie usta i patrzyła jak on dyszy; lekki połysk
potu lśnił na jego całym ciele.
Teraz nie będzie w stanie się jej oprzeć. Teraz zerwie z niej te łańcuchy i będzie ją
pieprzył, dopóki oboje nie opadną z sił.
Na to właśnie czekała. I czekała.
W końcu Bercelak wydał jedno wielkie satysfakcjonujące westchnienie, następnie
położył się na łóżku, z rękami za głową i nogami skrzyżowanymi w kostkach. I te nogi w tej
chwili znajdowały się przy jej głowie.
Spojrzał na sufit.
- Więc co wolisz, Rhiannon? Pierwszy chłopiec? Czy też dziewczynka?
Zirytowana, szeroko otworzyła oczy.
- C-co?
5
I nic dziwnego, że później zapyta Annwyl czy ta nie jest zazdrosna…
Łaocuchy i płomienie – Shelly Laurenston
Tłumaczenie: madlen
Beta: agnieszka
- Nasze pierwsze pisklę. Chłopiec czy dziewczynka? Podoba mi się pomysł z
dziewczynką. Zawsze chciałem mieć córkę. – Uśmiechnął się do niej i był to najcieplejszy
uśmiech, jaki kiedykolwiek od kogokolwiek otrzymała. – Chcę, żeby wyglądała tak jak ty. –
Następnie jego oczy znów zwróciły się na sufit, jak gdyby mógł zobaczyć całą ich przyszłość
– całą ich wspólną przyszłość – odgrywaną ponad ich głowami. – Ale męski potomek będzie
również mile widziany, nie sądzisz? Mógłby się opiekować swoim młodszym rodzeństwem.
Nie sądzę, żebyśmy musieli posiadać ich tak dużo jak moi rodzice. Piętnaścioro to przesada,
ale… zdecydowanie więcej niż dwoje czy troje, nie uważasz?
Nie mogąc patrzeć na niego dłużej bez krzyczenia, Rhiannon gapiła się za okno i
rozmyślała nad logiką rzucenia się ze skały… po tym jak ją on uwolni, oczywiście.
Żałośnie przewracając oczami, Rhiannon westchnęła, ale wyszło to raczej jak szloch.