200008 drogi i bezdroza uczlowi

background image

88 Â

WIAT

N

AUKI

Sierpieƒ 2000

J

est to Êwietna, w dobrym, potoczy-
stym stylu napisana i doskonale
przet∏umaczona ksià˝ka o zawi∏o-
Êciach rodowodu cz∏owieka. Auto-

rzy to para doÊwiadczonych brytyjskich
popularyzatorów nauki (John jest astro-
nomem), majàcych na swoim koncie ju˝
kilka dobrze przyj´tych przez czytelni-
ków pozycji, w których zr´cznie i intere-
sujàco ukazali proces ucz∏owieczania na-
szych ma∏pokszta∏tnych przodków na
szerokim tle towarzyszàcych temu pro-
cesowi zmian nieo˝ywionej i o˝ywionej
przyrody Ziemi. Podobnie jest i tym ra-
zem, z tà jednak ró˝nicà, ˝e poza pro-
blematykà antropogenezy i jej przyczyn
prawie jednà trzecià ksià˝ki Gribbino-
wie poÊwi´cili aspektom naszego cz∏o-
wieczeƒstwa dajàcym si´ ich zdaniem
Êwietnie objaÊniç lub co najmniej wiary-
godnie zinterpretowaç na gruncie socjo-
biologii, której sà oni najwyraêniej za-
gorza∏ymi zwolennikami. Ten wielki
entuzjazm dla uniwersalnej roli metod
socjobiologicznych w wyjaÊnianiu i roz-
wiàzywaniu prawie wszystkich dr´czà-
cych nas pytaƒ o stopieƒ naszego po-
wiàzania z innymi istotami ˝ywymi
os∏abia jednak moje uznanie dla ksià˝-
ki Gribbinów i ka˝e mi ostrzec Czytel-
nika przed bezkrytycznym przyjmowa-
niem eleganckich skàdinàd wywodów
autorów o bezpoÊrednim pochodzeniu
ze Êwiata zwierzàt przewa˝ajàcej wi´k-
szoÊci naszych zachowaƒ i obyczajów.

Ksià˝ka jest tak wielowàtkowa i dygre-

syjna, ˝e nie sposób systematycznie re-
cenzowaç zawartoÊci jej poszczególnych
rozdzia∏ów. Godne podkreÊlenia jest
w niej przede wszystkim wszechstronne
uj´cie kwestii pochodzenia cz∏owieka: od
syntezy kwasów nukleinowych i DNA
w pierwotnym oceanie, przez wczesne
dzieje ˝ycia na Ziemi, pojawienie si´
i ewolucj´ zwierzàt kr´gowych, wielkie
wymierania i ich przyczyny, a˝ po po-
wstanie ssaków naczelnych i zawik∏ane
szlaki hominizacji, wiodàce do narodzin
istot zdolnych zastanawiaç si´ nad przy-
czynami i sensem swojego istnienia.

PoÊród wielu argumentów u˝ytych

przez autorów do wyjaÊnienia przyczyn
narodzin Homo sapiens dwa przewijajà si´
wielokrotnie w ca∏ym tekÊcie. Pierwszy
z argumentów, natury genetycznej, sta-
nowi dla Gribbinów podstaw´ do wspo-
mnianej ju˝ wczeÊniej wielkiej pochwa∏y
socjobiologii. Chodzi tu o fakt 99% zgod-

noÊci materia∏u genetycznego (sekwencji
zasad w obr´bie poszczególnych genów)
cz∏owieka i szympansa kar∏owatego, a za-
tem o zaledwie jednoprocentowà ró˝ni-
c´ genetycznà majàcà decydowaç o tym,
˝e jesteÊmy ludêmi. Ten 1% mia∏by za-
wieraç ca∏e nasze cz∏owieczeƒstwo, po-
zosta∏e 99% zaÊ wyjaÊnia∏oby nasze za-
chowania ÊciÊle dostosowane do wzorców
zachowaƒ zwierzàt. Uwa˝am, ˝e w ksià˝-
ce adresowanej do czytelnika popularne-
go kategorycznoÊç takiego stwierdzenia
mocno razi, zw∏aszcza ˝e inne poglàdy,
szczególnie te mówiàce o istotnym zna-
czeniu kulturowych uwarunkowaƒ w
procesie ucz∏owieczenia, sà przez Gribbi-
nów zdecydowanie pomniejszane.

Drugi argument to podkreÊlana wie-

lokrotnie dominujàca rola zmian klima-
tycznych w procesie hominizacji cz∏eko-
kszta∏tnych naczelnych. Wa˝nym dla
procesu ucz∏owieczenia wynikiem tych
zmian by∏oby szybkie stepowienie ob-
szarów leÊnych, co powodowa∏oby, ˝e
nadrzewne ma∏py cz∏ekokszta∏ne zosta-
∏y pozbawione swego naturalnego Êro-
dowiska i zmuszone niejako przejÊç od
brachiacyjnego (tzn. zwisowego) sposo-
bu przemieszczania si´ poÊród ga∏´zi
drzew do naziemnego trybu ˝ycia, co
w konsekwencji prowadzi∏oby do dwu-
no˝noÊci i spionizowania cia∏a.

Autorzy nie wspomnieli jednak o in-

nych, równie uprawnionych koncep-
cjach rozwoju sylwetki wyprostowanej
u wczesnych hominidów, na przyk∏ad
tych zak∏adajàcych, i˝ ssaki naczelne,
które da∏y poczàtek linii cz∏owiekowa-
tych, nigdy nie by∏y formami w pe∏ni
nadrzewnymi, a tylko w chwilach za-
gro˝enia chroni∏y si´ na drzewach. Dzi´-
ki rozszerzeniu si´ obszarów sawanno-
wych i stepowych w Afryce w okresach
suchych w ciàgu ostatnich 3–4 mln lat
otwar∏a si´ mo˝liwoÊç ekspansji teryto-
rialnej takich form, jak powsta∏ych
25 mln lat wczeÊniej egiptopiteków,
i przyÊpieszony w tych warunkach roz-
wój ich inteligencji, z pewnoÊcià wywo-
∏any m.in. silnym naciskiem selekcyj-
nym i konkurencjà du˝ych drapie˝ni-
ków, zajmujàcych to samo Êrodowisko.

Gribbinowie prawie pomijajà istotny

problem bazy pokarmowej wczesnych
hominidów. W jaki sposób z diety owo-
cowej, typowej dla form nadrzewnych,
mieliby nasi przodkowie przejÊç do diety
mi´snej, udokumentowanej przecie˝ do-

brze resztkami ko-
Êci zwierzàt znale-
zionymi przy nie-
których stanowis-
kach australopite-
ków i habilinów?
Autorzy nie zajmu-
jà te˝ stanowiska w
sprawie podnoszo-
nej ostatnio przez
wielu badaczy pa-
dlino˝ernoÊci wczesnych hominidów, da-
jàcej dost´p do cennego êród∏a wysoko-
wartoÊciowego pokarmu, po∏àczonej
jednak ze sporym ryzykiem Êmiertelne-
go konfliktu z du˝ymi drapie˝nikami,
szczególnie z lwami. Preferujà natomiast
hipotez´ wczesnej istoty ludzkiej typu za-
pocony „maratoƒczyk”, wolnym truch-
tem zaganiajàcej na Êmierç wybranà ofia-
r´. Nie przeszkadza im, co dziwne, fakt, ˝e
taki sposób polowania nie jest znany
u ˝adnego z pierwotnych plemion za-
mieszkujàcych sawann´ lub step. Powód
jest trywialnie prosty: wydatek energe-
tyczny na taki bieg przekracza wyraênie
potencjalny zysk, a nieudana d∏ugotrwa-
∏a pogoƒ mo˝e kraƒcowo wycieƒczyç or-
ganizm. Szybki grupowy bieg do Êwie˝e-
go mi´sa, tak by zdà˝yç coÊ z niego
uszczknàç przed drapie˝nikami, to zda-
niem innych badaczy, nie wspomnianych
jednak przez Gribbinów, znacznie bar-
dziej prawdopodobna alternatywa roz-
woju wczesnego hominida-biegacza, po-
zbawionego sierÊci, z dobrze wykszta∏co-
nymi gruczo∏ami potowymi. Z kolei nie
wiadomo, dlaczego autorzy wygrzebujà
z zapomnienia ma∏o powa˝nie traktowa-
nà hipotez´ ma∏py wodnej – hominidów
ewoluujàcych w Êrodowisku wodnym.

DoÊç szczegó∏owo, jak na g∏ówny te-

mat ksià˝ki, przedstawili autorzy te eta-
py rozwoju kr´gowców làdowych (szcze-
gólnie gadów ssakokszta∏tnych), które na
scen´ historii ˝ycia wprowadzi∏y pierw-
sze ssaki. Jest to pi´kny i jednoczeÊnie
prosty wyk∏ad przypadkowoÊci w ewo-
lucji kr´gowców, której koƒcowym wyni-
kiem by∏o powstanie cz∏owieka. Jedno-
znacznie te˝ opowiedzieli si´ za Bakke-
rowskà wizjà dynamicznych dinozau-
rów, która w ostatnim czasie znalazla ele-
ganckie potwierdzenie w unikatowym
znalezisku szkieletu dinozaura ze skrze-
mienia∏ym sercem o budowie jedno-
znacznie wskazujàcej na sta∏ocieplnoÊç
tych zwierzàt, a zatem na ich przypusz-

Drogi i bezdro˝a ucz∏owieczenia

BYå CZ¸OWIEKIEM. Mary i John Gribbin. T∏umaczy∏a Agnieszka Cioch,
Wydawnictwo Philip Wilson, Warszawa 1999.

Recenzje

background image

E

tos fizyki zanika. Ma∏o kto dziÊ
pami´ta, ˝e kilkadziesiàt lat te-
mu fizycy zbudowali bomb´ jà-
drowà, ma∏o kogo obchodzi, ˝e

odkrywajà podstawowe prawa rzàdzàce
Êwiatem. Romantyzm fizyki rozwiewa
si´ na nudnych lekcjach w szkole. Rezul-
taty nauczania sà z∏e. Niewielu polskich
uczniów wybiera ten przedmiot na ma-
turze. Absolwenci szkó∏, a nawet uczel-
ni wy˝szych na ogó∏ nie znajà fizyki
w zakresie szko∏y Êredniej, a bywa, ˝e
i podstawowej. W wielu Êrodowiskach,
równie˝ inteligenckim, do dobrego tonu
nale˝y wr´cz che∏pienie si´ nieznajomo-
Êcià tego przedmiotu. Mo˝e wi´c skoƒ-
czyç z przymusem i fizyki w szko∏ach
Êrednich uczyç tylko ch´tnych, w ramach
przedmiotów,,do wyboru”? Nie zmieni
to przecie˝ znaczàco ogólnego poziomu
wiedzy czy raczej ignorancji w tej dzie-
dzinie, a mo˝e zmniejszy liczb´ ludzi roz-
czarowanych fizykà?

A jednak by∏oby szkoda, gdyby do

tego dosz∏o. Czy˝ mo˝na bowiem wy-
obraziç sobie wykszta∏conego cz∏owie-
ka, który nie odró˝nia silnika elektrycz-
nego od spalinowego, który nie wie, co
to jest tomograf ani jak dzia∏a kserograf,
telefon komórkowy czy zegarek elek-
troniczny? Przecie˝ dziÊ wr´cz jesteÊmy
skazani na urzàdzenia wykorzystujàce
efekty fizyczne, wypada wi´c mieç
o nich choç mgliste poj´cie. Dobrze by-
∏oby zatem, ˝eby fizyka jednak pozosta-
∏a przedmiotem obowiàzkowym w
szko∏ach Êrednich. Absolwenci powin-
ni zapami´taç coÊ z tych lekcji na resz-
t´ ˝ycia. Tylko jak to osiàgnàç? Wielu
nauczycieli sàdzi, ˝e lepsze wyniki
kszta∏cenia da si´ uzyskaç poprzez zde-
cydowane zwi´kszenie liczby godzin
przeznaczonych na ten przedmiot.

Moim zdaniem efektywnoÊç uczenia fi-
zyki mo˝e poprawiç jednie g∏´boka
rewizja programu nauczania i metod
jego realizacji.

Ksià˝ka Paula G. Hewitta Fizyka wo-

kó∏ nas, która niedawno ukaza∏a si´
w Wydawnictwie Naukowym PWN,
przedstawia interesujàcà
propozycj´ w tej kwestii.
Jest to t∏umaczenie nie-
zwykle popularnego w
USA, ˝eby nie powiedzieç
kultowego, podr´cznika fi-
zyki dla szkó∏ Êrednich. Je-
go autor proponuje ca∏ko-
wite odformalizowanie fi-
zyki, nauczanie jej bez gor-
setu matematycznego, in-
nymi s∏owy bez wzorów.
Wed∏ug Hewitta bowiem znacznie istot-
niejsze jest zrozumienie przez ucznia
poj´ç i zjawisk fizycznych ni˝ umiej´t-
noÊç ubierania ich w j´zyk matematy-
ki. Czy takie podejÊcie ma sens?

Rezultaty, które odnosi sam Paul G.

Hewitt, jak równie˝ liczne amerykaƒskie
szko∏y korzystajàce z jego metod, wyda-
jà si´ wskazywaç, ˝e byç mo˝e t´dy w∏a-
Ênie wiedzie droga. OczywiÊcie, istnieje
obawa, ˝e uczenie bez wzorów spowo-
duje sp∏ycenie fizyki, sprowadzi jà do
poziomu jakoÊciowego, nie odpowiada-
jàcego ani stanowi wspó∏czesnej wiedzy,
ani obowiàzujàcym tendencjom. Jednak
wcale tak byç nie musi. Okazuje si´, ˝e
wiele zagadnieƒ uda∏o si´ Hewittowi
przedstawiç znacznie g∏´biej, ni˝ czynià
to autorzy podr´czników ze wzorami.

Ksià˝ka ujmuje fizyk´ w tradycyjnym

uk∏adzie. Zaczyna si´ od mechaniki, na-
st´pnie omawia zagadnienia dotyczàce
ciep∏a i termodynamiki, elektrycznoÊci
i magnetyzmu, fizyki fal i optyki, a na

koniec zagadnieƒ bardziej wspó∏cze-
snych, czyli fizyki atomu, jàdra atomo-
wego, a nawet ogólnej teorii wzgl´dno-
Êci. Przyjemny, gaw´dziarski tok wy-
k∏adu sprawia, ˝e ∏atwiej trafia on do
ucznia. Liczne pytania z odpowiedzia-
mi, zadania oraz ,,projekty” – czyli pro-
blemy doÊwiadczalne do samodzielne-
go wykonania przez ucznia – pozwalajà
mu ugruntowaç materia∏. Taki styl ucze-
nia stawia jednak du˝e wymagania na-
uczycielowi. Musi on nie tylko doskona-
le znaç i rozumieç swój przedmiot, ale
naprawd´ go lubiç. Zupe∏nie inaczej po-
winien te˝ oceniaç post´py uczniów: wy-

magaç od nich g∏´bszego zro-
zumienia zagadnieƒ, a nie
tylko ˝onglowania wzorami.

Ksià˝ka ju˝ wywo∏a∏a wiele

kontrowersji. Niektórzy dydak-
tycy stojà na stanowisku wr´cz
ortodoksyjnym: uwa˝ajà, ˝e ta-
kie podejÊcie jest wysoce nie-
w∏aÊciwe. Fizyka – twierdzà –
to nauka iloÊciowa i jest wr´cz
nieuczciwoÊcià uczenie jej bez
stosownego aparatu matema-

tycznego. Ale czy˝ takie stanowisko nie
wynika jedynie z przyzwyczajenia i ogól-
nej niech´ci do zmian? Wielu oponentów
ostro krytykuje te˝ ksià˝k´ Hewitta za
uchybienia. Tu, niestety, musz´ wytknàç
s∏aby punkt polskiego wydania – w tek-
Êcie rzeczywiÊcie znalaz∏y si´ liczne b∏´-
dy i niezr´cznoÊci j´zykowe, cz´sto wypa-
czajàce sens zdaƒ, a wynikajà one g∏ównie
z wad t∏umaczenia. Trzeba jednak te˝ od-
notowaç, ˝e ksià˝ka ma wielu zagorza-
∏ych zwolenników. Starannie wydana
z licznymi przejrzystymi ilustracjami za-
ch´ca, by po nià si´gnàç.

Bez wzgl´du na to, czy metoda He-

witta przyjmie si´ szerzej w Polsce, czy
nie, jego podr´cznik d∏ugo pewnie b´-
dzie cennà i powa˝nà pozycjà na na-
szym rynku ksi´garskim. Polecam go
przede wszystkim nauczycielom. Mam
jednak nadziej´, ze zajrzà do niego rów-
nie˝ uczniowie oraz wszyscy, którzy
chcà si´ troch´ poduczyç fizyki.

Jan Mostowski

Â

WIAT

N

AUKI

Sierpieƒ 2000 89

Fizyka po nowemu

FIZYKA WOKÓ¸ NAS. Paul G. Hewitt. T∏umaczy∏ Alfred Zagórski.
Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2000.

Recenzje

czalnie du˝à sprawnoÊç ruchowà i wy-
soki stopieƒ niezale˝noÊci od zmian ter-
micznych warunków Êrodowiskowych.

Mo˝na si´ wi´c zgodziç z Gribbina-

mi postulujàcymi za innymi autorami
mo˝liwoÊç rozwini´cia inteligencji przy-
najmniej u niektórych dwuno˝nych
form tych wielkich gadów, gdyby dane
im by∏o prze˝yç katastroficzne wymie-
ranie na granicy kredy i trzeciorz´du.
Autorzy sk∏onni sà akceptowaç ko-
smicznà katastrof´ koƒczàcà epok´ di-

nozaurów i otwierajàcà wiek ssaków,
nie widzà jednak mo˝liwoÊci udzia∏u
katastroficznego czynnika kosmiczne-
go w procesie ewolucji hominidów
i cz∏owieka. HuÊtawka klimatyczna epo-
ki lodowej to ich zdaniem g∏ówny na-
p´d ewolucji cz∏owieka i trudno si´
z tym nie zgodziç, chocia˝, jak wskazu-
jà ostatnie badania, nie da si´ wyklu-
czyç udzia∏u katastroficznego czynnika
kosmicznego w zjawisku nag∏ych, glo-
balnych zmian klimatycznych.

Mo˝na zatem przyklasnàç g∏ównej te-

zie autorów, i˝ stymulacja Êrodowisko-
wa ∏àczy si´ z podstawowym progra-
mem rozwoju wyznaczonym przez
ludzkie geny i prowadzi do powstania
„zwierz´cia kulturalnego”, jak Gribbi-
nowie definiujà skoƒczonà osob´ ludz-
kà, przy czym cz∏owiek nie jest zapro-
gramowany do pe∏nienia jakiejÊ okreÊlo-
nej roli, lecz do ciàg∏ego uczenia si´ co-
raz to nowych ról.

Józef Kaêmierczak


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
drogi i bezdroża
Drogi i bezdroża dialogu katolicko żydowskiego
Szymoniak, Krzysztof Drogi i bezdroża informacji prasowej
głowne drogi czuciowe nerwów czaszkowych
Glejaki nerwu wzrokowego i drogi wzrokowej
DROGI SZYNOWE PREZ 5
02 T 08 Ppoż zaopatrz wodne i drogi pożarowe 4 Tid 3444 ppt
2 1 II 2 07 1 Przekroje podłużne drogi manewrowe na MOP ark (2) PW
Droga Krzyżowa - wierszowana, formacja, drogi krzyżowe
DROGA KRZYŻOWA(dla młodz.2), Drogi Krzyżowe
25 drogi czuciowe, Wykłady anatomia
13 Drogi ruchowe, cz 2  05 2012
13 Drogi ruchowe, cz 2  05 2012

więcej podobnych podstron