Baśnie 1001 nocy [fragmenty] Książę Ahmed i wróżka Peri Banu

background image

tytuł: "Ksi

ążę

Ahmed i wró

ż

ka Peri Banu"

Z cyklu: "Ba

ś

ni 1001 nocy"


W dawnych czasach gin

ą

cych w pomroce wieków

ż

ył sobie w Hindustanie pewien

sułtan. Miał on trzech synów. Najstarszy nazywał si

ę

ksi

ążę

Hussein,

ś

redni -

ksi

ążę

Ali, a najmłodszy - ksi

ążę

Ahmed. Miał ów sułtan równie

ż

bratanic

ę

, która

zwała si

ę

Nur en-Nahar, a była córk

ą

najmłodszego z sułta

ń

skich braci, który był

wcze

ś

niej umarł, powierzaj

ą

c opiek

ę

nad swoj

ą

jedynaczk

ą

jej stryjowi sułtanowi.

Sułtan zaj

ą

ł si

ę

z wielk

ą

troskliwo

ś

ci

ą

jej wychowaniem i nie szcz

ę

dził trudów,

aby dziewczynka umocniła si

ę

w sztuce czytania i pisania, szycia i haftu,

ś

piewu

i kunsztownej gry na ró

ż

nych instrumentach, które daj

ą

nam rozkosz i sprawiaj

ą

rado

ść

. Ksi

ęż

niczka ta górowała urod

ą

i wdzi

ę

kiem oraz rozumem i m

ą

dro

ś

ci

ą

nad

wszystkimi dziewcz

ę

tami owych czasów we wszystkich krainach

ś

wiata. Wzrastała

ona wraz z młodymi ksi

ążę

tami, a jej kuzynami, w szcz

ęś

ciu i beztrosce.

Spo

ż

ywali razem posiłki, razem bawili si

ę

i sypiali w jednej komnacie. Sułtan

postanowił,

ż

e kiedy ksi

ęż

niczka dojdzie do swoich lat, wyda j

ą

za którego

ś

z

s

ą

siednich monarchów. Kiedy wszak

ż

e Nur en-Nahar wyrosła z lat dziecinnych,

sułtan zmiarkował,

ż

e wszyscy trzej młodzi ksi

ążę

ta pałaj

ą

gor

ą

c

ą

miło

ś

ci

ą

do

niej i

ż

e ka

ż

dy z nich t

ę

skni i pragnie pozyska

ć

jej serce i r

ę

k

ę

. Sułtan był

tym gł

ę

boko zatroskany i tak mówił do siebie: "Gdybym wydał ksi

ęż

niczk

ę

Nur en-

Nahar za jednego z jej kuzynów, to dwaj pozostali byliby niezadowoleni i sarkali
na moje postanowienie. Serce me jednak nie zniesie widoku moich synów
pogr

ąż

onych w smutku i rozczarowaniu. Je

ś

li wszak

ż

e oddałbym jej r

ę

k

ę

komu

ś

obcemu, to wszystkich trzech młodych ksi

ążą

t, a moich rodzonych synów,

przygniotłyby smutek i ci

ęż

ka zgryzota. Ba, kto wie, czy nie odebraliby sobie

ż

ycia lub nie skazali si

ę

na dobrowolne wygnanie do jakiej

ś

dalekiej i obcej

krainy? To ci

ęż

ka sprawa i brzemienna w wiele niebezpiecze

ń

stw. Tote

ż

godzi si

ę

mnie, jako ich ojcu, tak post

ą

pi

ć

, aby je

ś

li który

ś

z nich otrzyma j

ą

za

ż

on

ę

,

dwaj pozostali nie gniewali si

ę

na

ń

za to". Długo rozwa

ż

ał sułtan w ojcowskim

sercu t

ę

spraw

ę

i w ko

ń

cu wymy

ś

lił takie rozwi

ą

zanie: kazał wszystkim trzem

młodym ksi

ążę

tom stawi

ć

si

ę

przed swoje oblicze i tak do nich powiedział: -

Synaczkowie mili, wszystkich was trzech miłuj

ę

jednakowo. Ka

ż

dego równie mocno

jak dwóch pozostałych. Przeto nie mog

ę

ż

adnego z was wyró

ż

ni

ć

, daj

ą

c mu za

ż

on

ę

ksi

ęż

niczk

ę

Nur en-Nahar, a nie jest w mojej mocy odda

ć

jej r

ę

k

ę

wszystkim trzem

naraz. Wymy

ś

liłem wi

ę

c sposób, aby jeden z was mógł jej r

ę

k

ę

otrzyma

ć

, a jego

bracia nie czuli si

ę

ura

ż

eni i nie mieli powodu do zawi

ś

ci. Oby wasza wzajemna

miło

ść

i przyja

źń

pozostały nienaruszone i

ż

aden nie zazdro

ś

cił szcz

ęś

cia

drugiemu. Krótko mówi

ą

c, plan mój jest nast

ę

puj

ą

cy: Wybierzcie si

ę

w drog

ę

i

niech ka

ż

dy z osobna jedzie do jakiego

ś

dalekiego kraju. Ka

ż

dy z was ma mi

przywie

źć

stamt

ą

d najcudowniejszy i najosobliwszy przedmiot ze wszystkich, jakie

podczas swej podró

ż

y zobaczy. A ten, który powróci z najrzadszym skarbem,

zostanie m

ęż

em ksi

ęż

niczki Nur en-Nahar. Przysta

ń

cie na to, co wam radz

ę

! Ile

pieni

ę

dzy za

ś

b

ę

dziecie potrzebowali na koszty podró

ż

y i nabycie owych

osobliwych i jedynych w swoim rodzaju przedmiotów, tyle we

ź

cie sobie z mego

sułta

ń

skiego skarbca! Trzej młodzi ksi

ążę

ta, którzy byli woli swego rodzica

zawsze posłuszni, przystali jednogło

ś

nie na ojcowskie postanowienie. Ka

ż

dy z

nich czuł si

ę

zadowolony i był pełen ufno

ś

ci,

ż

e to on wła

ś

nie przywiezie

sułtanowi ów najcudowniejszy podarek, za który otrzyma r

ę

k

ę

pi

ę

knej ksi

ęż

niczki.

Sułtan rozkazał wypłaci

ć

ka

ż

demu z nich tyle pieni

ę

dzy, ile za

żą

dał, bez

ograniczenia i obrachunku, a potem tak do nich powiedział: - Szykujcie si

ę

bez

zwłoki, wahania i namysłu i ruszajcie w drog

ę

pod opiek

ą

Miło

ś

ciwego Allacha.

Niebawem trzej młodzi ksi

ążę

ta przyszykowali si

ę

do podró

ż

y. Zakupili wszystko,

co im było potrzeba, przebrali si

ę

za w

ę

drownych kupców, dosiedli rumaków

najczystszej krwi i wyjechali, ka

ż

dy otoczony swoj

ą

ś

wit

ą

, wspólnie z

sułta

ń

skiego pałacu. Przez kilka dni jechali tym samym go

ś

ci

ń

cem, a

ż

dotarli do

miejsca, gdzie drogi rozchodziły si

ę

w trzech kierunkach. Tam zajechali do

karawanseraju i spo

ż

yli wspóln

ą

wieczerz

ę

. Potem umówili si

ę

i ustalili mi

ę

dzy

sob

ą

,

ż

e od tej chwili przestan

ą

podró

ż

owa

ć

razem, ale skoro

ś

wit ka

ż

dy wyruszy

w swoj

ą

drog

ę

. Ka

ż

dy miał obra

ć

inny kierunek i odwiedzi

ć

inn

ą

odległ

ą

krain

ę

.

Przy tym uzgodnili,

ż

e podró

ż

owa

ć

b

ę

d

ą

tylko przez jeden rok, a potem, je

ś

li

b

ę

d

ą

jeszcze w

ś

ród

ż

ywych, spotkaj

ą

si

ę

wszyscy trzej znów w tym

ż

e

background image

karawanseraju, aby stamt

ą

d wspólnie do ich ojca sułtana powróci

ć

. Poza tym

postanowili jeszcze,

ż

e pierwszy, który do owego karawanseraju dotrze, czeka

ć

b

ę

dzie na nast

ę

pnego, a potem obaj pozostan

ą

tam tak długo, a

ż

trzeci

przyb

ę

dzie. Po omówieniu tego wszystkiego w krótkiej i zgodnej naradzie, bracia

udali si

ę

na spoczynek. Kiedy za

ś

brzask rozja

ś

nił niebo, u

ś

cisn

ę

li si

ę

na

po

ż

egnanie. Po czym dosiedli rumaków i odjechali, ka

ż

dy w swoj

ą

stron

ę

.

Najstarszy brat, ksi

ążę

Hussein, słyszał nieraz o cudach indyjskiej krainy

Biszangarh i od dłu

ż

szego ju

ż

czasu zamierzał j

ą

zwiedzi

ć

. Dlatego wybrał drog

ę

,

która tam prowadziła, przył

ą

czaj

ą

c si

ę

do karawany, zmierzaj

ą

cej do tego kraju.

Wraz z ni

ą

podró

ż

ował długo przez morza i l

ą

dy, przemierzył dalekie obszary,

odludne pustkowia i kamienne pustynie, nieprzebyte d

ż

ungle i urodzajne okolice z

uprawnymi polami i ludnymi osadami, zielonymi ogrodami i bogatymi miastami.
Podró

ż

uj

ą

c tak przez trzy długie miesi

ą

ce dotarł wreszcie do krainy Biszangarh,

która była tak rozległa i której granice tak daleko si

ę

gały,

ż

e rz

ą

dzona była

przez wielu królów. Ksi

ążę

Hussein zatrzymał si

ę

w karawanseraju przeznaczonym

dla kupców z dalekich stron. Usłyszał od ludzi, którzy tam przebywali,

ż

e w

stolicy kraju jest wielki bazar, na którym mo

ż

na naby

ć

i sprzeda

ć

wszelkiego

rodzaju osobliwo

ś

ci i cudowne przedmioty. Nast

ę

pnego dnia wi

ę

c udał si

ę

ksi

ążę

Hussein na ten bazar, a skoro go ujrzał, stan

ą

ł jak wryty i dziwował si

ę

wielce

jego długo

ś

ci i szeroko

ś

ci. Albowiem bazar dzielił si

ę

na wiele ulic, a

wszystkie były przesklepione tak,

ż

e

ś

wiatło dochodziło jedynie przez okienka w

górze. Kramy po obu stronach ulic były zbudowane wszystkie według wzoru i
nieomal tej samej wielko

ś

ci, a przed ka

ż

dym sklepem rozpi

ę

ty był parasol z

płótna

ż

aglowego, który chronił od słonecznego blasku i dawał chłodny cie

ń

. W

sklepach tych były najró

ż

niejszego rodzaju towary uło

ż

one w długie szeregi. Były

tam bele indyjskiej przezroczystej gazy, lniane tkaniny najdelikatniejszego
wyrobu, jednolicie białe lub farbowane i zdobne w barwne podobizny zwierz

ą

t,

drzew i kwiatów, tak precyzyjnie odrobione,

ż

e wygl

ą

dały jak

ż

ywe. Były tam

równie

ż

materie jedwabne, ci

ęż

kie brokaty i najdelikatniejsze atłasy z Persji i

Egiptu w niesko

ń

czonej wprost ilo

ś

ci. A w sklepach z porcelan

ą

stały glazurowane

naczynia najosobliwszych kształtów. Nie brakowało te

ż

sklepów, w których mo

ż

na

było naby

ć

wspaniałe makaty i tysi

ą

ce dywanów i kobierców. Ksi

ążę

Hussein

przechodził ze sklepu do sklepu i nie posiadał si

ę

z zachwytu nad wszystkimi

tymi cudownymi rzeczami, o których nawet nigdy nie

ś

nił. W ko

ń

cu przyszedł do

ulicy złotników i tam ujrzał drogie kamienie i klejnoty, naczynia z

ż

ółtego

złota i białego srebra, błyszcz

ą

ce od olbrzymich diamentów, krwawych rubinów,

zielonych szmaragdów i matowych pereł oraz innych kosztownych kamieni, które
wszystkie l

ś

niły i iskrzyły si

ę

, tak

ż

e sklepy o

ś

wietlone były ich przedziwnym

blaskiem. Tedy ksi

ążę

tak do siebie powiedział: "Je

ś

li na jednej jedynej ulicy

mo

ż

na znale

źć

tyle skarbów, to chyba nie wie nikt poza Allachem, jakie bogactwa

kry

ć

si

ę

musz

ą

w całym tym mie

ś

cie?" Nie mniej dziwował si

ę

widz

ą

c mał

ż

onki

kapłanów przystrojone z nadmiernym przepychem najpi

ę

kniejszymi klejnotami i od

stóp do głów spowite w najkosztowniejsze szaty. Nawet ich słudzy i słu

ż

ebnice

mieli złote naszyjniki, bransolety i klamry wysadzane drogimi kamieniami. W
jednej z ulic bazaru za

ś

stali wzdłu

ż

ś

cian sprzedawcy kwiatów, gdy

ż

cały

tamtejszy naród zarówno z wy

ż

szych, jak i z ni

ż

szych kast nosił wie

ń

ce i ozdoby

z kwiecia. Jedni trzymali nar

ę

cza kwiatów w r

ę

ku, inni zdobili głowy wie

ń

cami, a

jeszcze inni mieli zwisaj

ą

ce girlandy na szyi. Cała ulica wygl

ą

dała jak jeden

barwny dywan kwietny. Nawet kupcy przyozdobili swoje kramy wonnym kwieciem, a
powietrze ci

ęż

kie było od dusznego aromatu. Ksi

ążę

Hussein przechadzaj

ą

c si

ę

tam

i z powrotem w ko

ń

cu si

ę

zm

ę

czył i ch

ę

tnie by usiadł, aby troch

ę

odpocz

ąć

.

Zauwa

ż

ył to jeden z kupców i poprosił go przyja

ź

nie i dwornie, aby raczył

spocz

ąć

w jego sklepie. Przybysz wypowiedział zgodne z obyczajem powitanie i

usiadł. Wkrótce potem zauwa

ż

ył przechodz

ą

cego machlerza*, który niósł dywan

kwadratowy, po cztery łokcie z ka

ż

dej strony, i zach

ę

cał do kupna, wołaj

ą

c: -

Dywan na sprzeda

ż

! Ale kto zdoła zapłaci

ć

mi jego warto

ść

? Albowiem kosztuje on

trzydzie

ś

ci tysi

ę

cy złotych monet! Ksi

ążę

Hussein zdziwił si

ę

wielce słysz

ą

c tak

wysok

ą

cen

ę

. Skin

ą

ł na machlerza i obejrzawszy dokładnie dywan powiedział: -

Dywany takie, jak ten, sprzedaje si

ę

zazwyczaj za kilka srebrników! Có

ż

wi

ę

c za

szczególn

ą

zalet

ę

ma twój dywan,

ż

e

żą

dasz za niego tak wielkiej sumy, bo a

ż

trzydzie

ś

ci tysi

ę

cy złotych monet? Machlerz my

ś

lał,

ż

e ksi

ążę

Hussein jest

background image

kupcem, który dopiero przybył do krainy Biszangarh i dlatego tak mu
odpowiedział: - Czcigodny panie, czy my

ś

lisz,

ż

e wyznaczyłem za ten dywan zbyt

wygórowan

ą

cen

ę

? Mój pan, a wła

ś

ciciel tego dywanu, nie pozwolił mi sprzeda

ć

go

taniej ni

ż

za czterdzie

ś

ci tysi

ę

cy złotych monet! A ksi

ążę

Hussein na to: -

Dywan ten musi posiada

ć

jak

ąś

cudown

ą

zalet

ę

, je

ś

li

żą

dasz za niego tak

olbrzymiej kwoty! - Zaiste, efendi - odparł machlerz. - Zalety dywanu s

ą

jedyne

w swoim rodzaju i wprost cudowne. Kto bowiem na ten dywan si

ą

dzie i w my

ś

li

wyrazi

ż

yczenie, aby dywan uniósł go w powietrze i przeniósł na jakie

ś

inne

miejsce, ten w jednej chwili znajdzie si

ę

tam, niezale

ż

nie od tego, czy miejsce

to le

ż

y blisko, czy jest oddalone o wiele dni drogi i trudne do osi

ą

gni

ę

cia. -

Skoro ksi

ążę

Hussein słowa te usłyszał, tak sam do siebie powiedział: "Zaiste

nie mog

ę

mojemu ojcu sułtanowi przywie

źć

rzadszego i cudowniejszego podarunku z

podró

ż

y jak ten oto dywan i nic nie sprawi mu wi

ę

kszej przyjemno

ś

ci i nie

wzbudzi u niego wi

ę

kszego zachwytu. Niech Allach b

ę

dzie pochwalony! Cel mojej

podró

ż

y został osi

ą

gni

ę

ty i dzi

ę

ki temu, je

ś

li Allach tylko pozwoli, najgor

ę

tsze

moje pragnienie zostanie spełnione! Je

ś

li co

ś

ma by

ć

wiecznym

ź

ródłem rado

ś

ci

dla mego ojca, to ten dywanu. Pomy

ś

lawszy tak, ksi

ążę

Hussein postanowił

lataj

ą

cy dywan zakupi

ć

i zwrócił si

ę

do machlerza tymi słowy: - Je

ś

li dywan ten

rzeczywi

ś

cie posiada ow

ą

moc, o której mówisz, cena jego nie jest w samej rzeczy

za wysoka. Jestem gotów wypłaci

ć

ci

żą

dan

ą

sum

ę

. A sprzedawca dywanu na to: -

Je

ś

li moim słowom nie ufasz, to, prosz

ę

ci

ę

, wypróbuj ich prawd

ę

i zb

ą

d

ź

si

ę

swej podejrzliwo

ś

ci! Usi

ą

d

ź

na tym dywanie, a zgodnie z twym

ż

yczeniem i wol

ą

uniesie ci

ę

on do karawanseraju, w którym si

ę

zatrzymałe

ś

. W ten sposób upewnisz

si

ę

,

ż

e słowa moje odpowiadaj

ą

prawdzie. I dopiero kiedy przekonasz si

ę

o ich

rzetelno

ś

ci, zapłacisz mi

żą

dan

ą

sum

ę

. Dopiero tam i dopiero wtedy, nie

wcze

ś

niej! Powiedziawszy to, ów człowiek rozło

ż

ył dywan na ziemi za sklepem,

poprosił ksi

ę

cia Husseina, aby usiadł na nim, a sam zaj

ą

ł miejsce obok niego, po

czym na

ż

yczenie ksi

ę

cia Husseina dywan zaniósł obu do karawanseraju, zupełnie

jak gdyby to był lataj

ą

cy tron króla Salomona. I cieszył si

ę

najstarszy z trzech

braci bardzo w my

ś

lach swoich,

ż

e posiadł tak osobliw

ą

rzecz, jakiej nie mógłby

spotka

ć

w

ż

adnym kraju, nawet na królewskich dworach. Serce i dusza jego

weseliły si

ę

i radowały z tego,

ż

e był przyjechał do krainy Biszangarh i znalazł

tam taki dziw nad dziwy. Zapłacił przeto nawet czterdzie

ś

ci tysi

ę

cy złotych

monet za dywan i obdarował machlerza jeszcze dwudziestoma tysi

ą

cami na dokładk

ę

.

I nieustannie powtarzał sobie,

ż

e skoro tylko sułtan ujrzy ten dywan, odda mu

r

ę

k

ę

ksi

ęż

niczki Nur en-Nahar. Bo wydawało mu si

ę

rzecz

ą

całkiem niemo

ż

liw

ą

, aby

który

ś

z jego braci, cho

ć

by nawet objechał cały

ś

wiat wszerz i wzdłu

ż

, mógł

znale

źć

tak drogocenny skarb, by go mo

ż

na było do tego dywanu przyrówna

ć

. Miał

ochot

ę

od razu si

ąść

na lataj

ą

cy dywan i polecie

ć

na nim do ojczyzny lub

przynajmniej czeka

ć

na braci w karawanseraju, w którym si

ę

po

ż

egnali daj

ą

c sobie

solennie zaprzysi

ęż

on

ą

obietnic

ę

, i

ż

spotkaj

ą

si

ę

tam znowu po roku. Ale wkrótce

przyszło mu na my

ś

l,

ż

e okres czasu, który musiałby tam sp

ę

dzi

ć

na czekaniu,

mógłby mu si

ę

bardzo dłu

ż

y

ć

, i mógłby ulec pokusie i uczyni

ć

jaki

ś

przedwczesny

krok. Dlatego postanowił pozosta

ć

na razie w krainie, której króla i mieszka

ń

ców

chciał ju

ż

od dawna pozna

ć

. Postanowił wi

ę

c sp

ę

dzi

ć

ten czas na zwiedzaniu kraju

Biszangarh i robieniu wycieczek do s

ą

siaduj

ą

cych krain. Pozostał tedy ksi

ążę

Hussein przez kilka miesi

ę

cy w krainie Biszangarh. Władca tego kraju miał

zwyczaj raz w tygodniu sprawowa

ć

s

ą

dy, aby wysłuchiwa

ć

skarg i rozstrzyga

ć

zawiłe sprawy, dotycz

ą

ce obcych kupców. W ten sposób ksi

ążę

Hussein miał mo

ż

no

ść

widzie

ć

wiele razy tamtejszego króla, cho

ć

nigdy nikomu nie opowiedział o sobie.

Poniewa

ż

jednak ksi

ążę

miał urodziwe oblicze i wdzi

ę

czny chód, dworne obej

ś

cie,

a przy tym odwag

ę

i sił

ę

, rozum, przezorno

ść

i dowcip, wkrótce naród tamtejszy

powa

ż

ał go wi

ę

cej ni

ż

własnego władc

ę

, nie mówi

ą

c ju

ż

o kupcach, rzekomych jego

towarzyszach. Z czasem ksi

ążę

Hussein stał si

ę

na dworze królewskim wielce

lubiany i miał sposobno

ść

dowiedzie

ć

si

ę

z ust samego władcy, jak wielkie jest

jego pa

ń

stwo i pot

ę

ga i jak rozległa jego kraina. Zwiedził równie

ż

ksi

ążę

Hussein najsławniejsze

ś

wi

ą

tynie owego kraju. Pierwsza

ś

wi

ą

tynia, któr

ą

widział,

była cała z miedzi i mosi

ą

dzu najkunsztowniej obrobionego. W wewn

ę

trznej

czworok

ą

tnej niszy, mierz

ą

cej po trzy łokcie z ka

ż

dej strony, stał złoty pos

ą

g

bo

ż

ka, wielko

ś

ci

ą

i postaci

ą

równy m

ęż

owi najcudowniejszej urody. A robota tego

pos

ą

gu była tak kunsztowna,

ż

e oblicze jego zdawało si

ę

spogl

ą

da

ć

dwojgiem oczu

background image

z olbrzymich rubinów bezcennej warto

ś

ci na ka

ż

dego zwiedzaj

ą

cego, gdzie by nie

stan

ą

ł. Nast

ę

pnie obejrzał ksi

ążę

ś

wi

ą

tyni

ę

pełn

ą

bo

ż

ków, która nie ust

ę

powała

pi

ę

knem i osobliwo

ś

ci

ą

pierwszej. Była ona zbudowana po

ś

rodku wsi na placu

wynosz

ą

cym mniej wi

ę

cej pół morgi, na którym kwitły przecudne ró

ż

e, ja

ś

miny,

bazylie* i wiele innych słodko pachn

ą

cych ro

ś

lin, których wonnym aromatem

nasycone było całe powietrze. Wokoło dziedzi

ń

ca

ś

wi

ą

tyni biegł mur na trzy stopy

wysoki, tak

ż

e nie mogło zabł

ą

ka

ć

si

ę

tam

ż

adne zwierz

ę

. A po

ś

rodku znajdował

si

ę

na wysoko

ś

ci wzrostu człowieka taras, cały z białego marmuru i alabastru.

Ka

ż

da płyta była tak umiej

ę

tnie ociosana i tak dokładnie dopasowana,

ż

e cała

olbrzymia posadzka tarasu wygl

ą

dała, jak gdyby zrobiona była z jednej tafli.

Ś

wi

ą

tynia stała na tarasie uwie

ń

czona kopuł

ą

wznosz

ą

c

ą

si

ę

na jakie

ś

pi

ęć

dziesi

ą

t łokci i widoczn

ą

z odległo

ś

ci wielu mil. Długo

ść

gmachu wynosiła

trzydzie

ś

ci łokci, a szeroko

ść

dwadzie

ś

cia, a płyty z czerwonego marmuru,

którymi

ś

wi

ą

tynia była obło

ż

ona, były gładko wypolerowane, niczym zwierciadło,

tak

ż

e ka

ż

dy przedmiot odbijał si

ę

w nich w swej naturalnej postaci. Kopuła była

kunsztownie rze

ź

biona i od zewn

ę

trznej strony pokryta bogatym ornamentem.

Wewn

ą

trz za

ś

ustawione według rangi i godno

ś

ci stały nieprzeliczone rz

ę

dy

pos

ą

gów poga

ń

skich bo

ż

ków. Do tej naj

ś

wi

ę

tszej ze

ś

wi

ą

ty

ń

napływały od rana do

wieczora tysi

ą

ce kapłanów, tysi

ą

ce m

ęż

czyzn i niewiast, aby odprawia

ć

codzienne

nabo

ż

e

ń

stwo. Czekały tam na nich nie tylko obrz

ę

dy, ale równie

ż

zabawy i

przyjemno

ś

ci. Jedni ucztowali, inni pl

ą

sali, jedni

ś

piewali, inni przygrywali

wesoło i rado

ś

nie na przeró

ż

nych instrumentach, a tu i tam odbywały si

ę

huczne

zabawy i uczty. Tutaj gromadziły si

ę

te

ż

o ka

ż

dej porze roku nieprzeliczone

tłumy pielgrzymów z dalekich krajów, aby wypełni

ć

swoje

ś

luby i odprawi

ć

modły.

Wszyscy oni przynosili z sob

ą

złote i srebrne monety oraz rzadkie i kosztowne

dary, które w obecno

ś

ci królewskich urz

ę

dników składali w ofierze. Poza tym

ksi

ążę

Hussein miał sposobno

ść

widzie

ć

uroczyste pochody, które w stolicy

Biszangarh odbywały si

ę

tylko raz do roku. Gromadzili si

ę

tam dzier

ż

awcy, wielcy

i mali, i obchodzili w procesji wszystkie

ś

wi

ą

tynie, zwłaszcza jedn

ą

, która pod

wzgl

ę

dem wielko

ś

ci i przepychu górowała nad wszystkimi. Sławni uczeni odbywali

podró

ż

e trwaj

ą

ce cztery i pi

ęć

miesi

ę

cy, aby spotka

ć

si

ę

ze sob

ą

podczas

uroczysto

ś

ci

ś

wi

ą

tecznych. Ze wszystkich okolic Hindustanu lud odbywał

pielgrzymki tak tłumnie,

ż

e ksi

ążę

Hussein nie posiadał si

ę

na ten widok ze

zdumienia. A poniewa

ż

nieprzeliczone tłumy ludzi tłoczyły si

ę

wokoło

ś

wi

ą

ty

ń

,

nie udało mu si

ę

nawet dojrze

ć

, w jaki sposób oddaje si

ę

cze

ść

tamtejszym

bóstwom. Po jednej stronie znajduj

ą

cego si

ę

w pobli

ż

u ogromnego placu stał nowo

wzniesiony gmach o pot

ęż

nych rozmiarach i urz

ą

dzony z wyj

ą

tkowym przepychem.

Miał dziewi

ęć

pi

ę

ter i opierał si

ę

na mocnej podbudowie czterdziestu filarów.

Tam zbierał król co tydzie

ń

swoich wezyrów, aby rozs

ą

dza

ć

sprawy wszystkich

obcych przybyszów. Wn

ę

trze pałacu było bogato przyozdobione i zaopatrzone w

kosztowny sprz

ę

t. Od zewn

ą

trz mury były pokryte malowidłami przedstawiaj

ą

cymi

tamtejsze widoki oraz sceny z dalekich krajów. Prócz tego były tam wizerunki
najrozmaitszych ptaków, a nawet komarów i much. Były one z takim kunsztem i tak
zr

ę

czn

ą

r

ę

k

ą

odtworzone,

ż

e wygl

ą

dały jak

ż

ywe, a lud wiejski, widz

ą

c z daleka

wizerunki lwów, tygrysów i innych drapie

ż

nych bestii, dr

ż

ał ze strachu i

przera

ż

enia. Po drugiej stronie placu znajdowały si

ę

drewniane pawilony. Były

one od wewn

ą

trz i od zewn

ą

trz pi

ę

knie zbudowane i bogato malowane podobnie jak

ów gmach, o którym uprzednio

ś

my wspominali. A przy tym był tak przemy

ś

lnie

urz

ą

dzone,

ż

e mo

ż

na je było wraz ze wszystkimi znajduj

ą

cymi si

ę

w nich lud

ź

mi

obraca

ć

i przesuwa

ć

wsz

ę

dzie, gdzie si

ę

tylko komu podobało. I tak przesuwano te

pot

ęż

ne budowle z pomoc

ą

przedziwnych maccin tam i z powrotem,

ż

eby znajduj

ą

cy

si

ę

wewn

ą

trz ludzie mogli po kolei przygl

ą

da

ć

si

ę

najrozmaitszym zabawom i

widowiskom. Po pozostałych stronach owego placu stały rz

ę

dy słoni. Było ich

chyba ponad tysi

ą

c. Ich tr

ą

by, uszy i zady były pomalowane cynobrem* i

przyozdobione przeró

ż

nymi wymy

ś

lnymi rysunkami. Miały bogate czapraki ze złotego

brokatu, a na grzbietach baldachimy haftowane srebrn

ą

nici

ą

. Pod baldachimami

siedzieli grajkowie i przygrywali na przeró

ż

nych instrumentach, wesołkowie

bawili zebrany tłum krotochwil

ą

, a kuglarze pokazywali ró

ż

ne przedziwne sztuki.

Ze wszystkich wszak

ż

e osobliwo

ś

ci, jakie ksi

ążę

Hussein widział, najbardziej

podobała mu si

ę

parada słoni, wywołuj

ą

ca najwi

ę

ksze jego zdumienie. Był tam

jeden pot

ęż

ny sło

ń

, którego mo

ż

na było tu i tam przewozi

ć

, gdzie tylko jego

background image

kornakom* si

ę

spodobało, poniewa

ż

nogi olbrzyma spoczywały na platformie

poruszaj

ą

cej si

ę

na rolkach. Sło

ń

trzymał w tr

ą

bie flet, na którym tak pi

ę

knie

przygrywał,

ż

e cały zgromadzony lud zachwycał si

ę

i nie

ż

ałował mu oklasków. Był

tam jeszcze drugi sło

ń

o wiele mniejszy od tamtego, który hu

ś

tał si

ę

na długiej

belce, obci

ąż

onej z drugiego kra

ń

ca, w takt gło

ś

no graj

ą

cej kapeli, przy czym

równie

ż

i sam ów sło

ń

gło

ś

no tr

ą

bił. Przygl

ą

daj

ą

cy si

ę

za

ś

temu ludzie byli

przewo

ż

eni z miejsca na miejsce wokoło owego hu

ś

taj

ą

cego si

ę

słonia. Takie

widowiska z uczonymi słoniami odbywały si

ę

przewa

ż

nie w obecno

ś

ci samego króla.

Ksi

ążę

Hussein sp

ę

dził prawie cały rok na przygl

ą

daniu si

ę

wszelkim

osobliwo

ś

ciom na bazarach i podczas uroczystych

ś

wi

ą

t w kraju Biszangarh. Skoro

wszak

ż

e nastała pora, na któr

ą

był si

ę

umówił z bra

ć

mi, rozło

ż

ył swój lataj

ą

cy

dywan na dziedzi

ń

cu za karawanserajem, w którym mieszkał, wzi

ą

ł ze sob

ą

swoj

ą

ś

wit

ę

, rumaki i wszystko, co ze sob

ą

przywiózł, usiadł na dywanie i w duchu

wyraził

ż

yczenie,

ż

e chce przenie

ść

si

ę

do owego karawanseraju, w którym miał

si

ę

spotka

ć

z bra

ć

mi. Gdy tylko wymówił w my

ś

li

ż

yczenie, dywan natychmiast si

ę

uniósł w powietrze, przemkn

ą

ł i szumem przez cał

ą

odległo

ść

i zaniósł ksi

ę

cia

Husseina wraz z jego

ś

wit

ą

i wszystkim, co ze sob

ą

miał, na miejsce

przeznaczenia. Tam ksi

ążę

, ci

ą

gle jeszcze nie zdejmuj

ą

c szat kupca, w które si

ę

był przebrał, zatrzymał si

ę

, aby czeka

ć

na swoich braci. Posłuchajmy teraz, co

prze

ż

ył ksi

ążę

Ali, starszy z pozostałych dwóch braci ksi

ę

cia Husseina. I on

równie

ż

trzeciego dnia po po

ż

egnaniu z bra

ć

mi przył

ą

czył si

ę

do karawany, ale

poci

ą

gn

ą

ł z ni

ą

do Persji. Kiedy po trwaj

ą

cej cztery miesi

ą

ce podró

ż

y dotarł do

Szirazu, stolicy ira

ń

skiego kraju, zajechał tam ze swymi towarzyszami, z którymi

si

ę

bardzo zaprzyja

ź

nił, do pewnego karawanseraju. Zamieszkał razem z nimi,

podaj

ą

c si

ę

za jubilera. Na drugi dzie

ń

kupcy poszli kupowa

ć

i sprzedawa

ć

towary. Ksi

ążę

Ali za

ś

, który nic ze sob

ą

nie przywiózł, co by mo

ż

na było

sprzeda

ć

, lecz jedynie rzeczy potrzebne mu dla własnego u

ż

ytku, zdj

ą

ł

niezwłocznie szat

ę

podró

ż

n

ą

i wraz z jednym z towarzyszy udał si

ę

na główny

bazar, który nazywał si

ę

Bazistan, czyli Targ Sukienników. Ksi

ążę

Ali

przechadzał si

ę

po bazarze zbudowanym z cegieł. Wokoło były kramy pod

sklepieniami wspartymi na pi

ę

knych kolumienkach. Ksi

ążę

dziwował si

ę

bardzo

widz

ą

c wspaniałe sklepy, w których le

ż

ały wystawione na sprzeda

ż

przeró

ż

ne

wyroby z niebywale drogocennego materiału. Zdumiony pytał sam siebie, jak

ż

e

ż

bogate musi by

ć

całe miasto, je

ś

li tylko na jednej ulicy zgromadzone s

ą

takie

skarby. I oto gdy machlerze przechodzili tam i z powrotem wykrzykuj

ą

c nazwy

towarów, które mieli na sprzeda

ż

, ksi

ążę

Ali ujrzał mi

ę

dzy nimi jednego

trzymaj

ą

cego w r

ę

ku rurk

ę

z ko

ś

ci słoniowej długo

ś

ci łokcia. Sprzedaj

ą

cy

żą

dał

za ni

ą

trzydziestu tysi

ę

cy złotych monet. Skoro ksi

ążę

Ali usłyszał t

ę

cen

ę

,

pomy

ś

lał sobie w duchu: "Człek ten zapewne oszalał,

ż

e

żą

da tak wielkiej ceny za

tak lichy przedmiot!" Potem za

ś

zapytał jednego z wła

ś

cicieli sklepów, z którym

był si

ę

zaznajomił: - Przyjacielu, czy człowiek ów jest szale

ń

cem,

ż

e

żą

da sumy

trzydziestu tysi

ę

cy złotych monet za rurk

ę

z ko

ś

ci słoniowej? Przecie

ż

tylko

głupiec mógłby mu da

ć

tak wysok

ą

cen

ę

za tak marny przedmiot. - Czcigodny panie

- odparł wła

ś

ciciel sklepu - ten machlerz jest m

ą

drzejszy i rozumniejszy ni

ż

wszyscy inni ludzie jego zawodu. Z jego pomoc

ą

rozprzedałem ju

ż

towary warte

tysi

ą

ce złotych monet. A

ż

do dnia wczorajszego był jeszcze przy całkiem zdrowych

zmysłach. Atoli dzisiaj nie wiem, czy utracił rozum, czy te

ż

nie. W ka

ż

dym razie

mo

ż

emy spróbowa

ć

przekona

ć

si

ę

o tym. Usi

ą

d

ź

tu i poczekaj w moim sklepie, a

ż

b

ę

dzie t

ę

dy przechodził. Ksi

ążę

Ali usiadł na wskazanym miejscu i niebawem

ujrzał zbli

ż

aj

ą

cego si

ę

machlerza. Wła

ś

ciciel sklepu zatrzymał go i tak do niego

powiada: - Człowieku, ta mała rurka musi mie

ć

jak

ąś

osobliw

ą

moc. Wszyscy ludzie

bowiem słysz

ą

pełni zdumienia,

ż

e

żą

dasz za ni

ą

tak wysokiej ceny. Ten oto

dostojny go

ść

my

ś

li nawet,

ż

e

ś

postradał zmysły. Machlerz, człowiek rozs

ą

dny,

nie pogniewał si

ę

wcale za te słowa i powiedział uprzejmie: - Efendi, nie

w

ą

tpi

ę

,

ż

e musisz mnie uwa

ż

a

ć

za szale

ń

ca, poniewa

ż

żą

dam tak wysokiej zapłaty i

ceni

ę

tak drogo ten niewielki przedmiot, ale je

ś

li poka

żę

ci jego zalety i sił

ę

,

ch

ę

tnie zakupisz go za t

ę

wła

ś

nie cen

ę

. Powiedziawszy to, machlerz wr

ę

czył

ksi

ę

ciu Alemu rurk

ę

dodaj

ą

c: - Przyjrzyj si

ę

dokładnie tej rurce! Zaraz wyja

ś

ni

ę

ci jej szczególne wła

ś

ciwo

ś

ci. Na obu ko

ń

cach ma wprawione szkło. Otó

ż

kiedy

jeden koniec przyło

ż

ysz do oka, b

ę

dziesz mógł zobaczy

ć

wszystko, czego tylko

zapragniesz. I b

ę

dzie ci si

ę

wydawało,

ż

e jest blisko, cho

ć

by było od ciebie

background image

odległe o kilkaset mil. Ksi

ążę

Ali na to: - Przechodzi to ludzki rozum. Nie mog

ę

w to uwierzy

ć

, zanim sam nie wypróbuj

ę

i nie przekonam si

ę

,

ż

e wszystko tak

jest, jak powiadasz. Machlerz za

ś

odrzekł: - Wszystko, co zapragniesz ujrze

ć

,

poka

ż

e ci ta rurka ze słoniowej ko

ś

ci, je

ś

li spojrzysz przez ni

ą

. Tedy ksi

ążę

Ali, nie wyjawiaj

ą

c wszak

ż

e tego machlerzowi, zapragn

ą

ł zobaczy

ć

swego ojca i

skoro tylko przytkn

ą

ł rurk

ę

do oka, ujrzał go, jak zdrów i wesół siedzi na

tronie i sprawuje s

ą

dy nad poddanymi. Potem, pełen t

ę

sknoty, zapragn

ą

ł ujrze

ć

swoj

ą

ukochan

ą

ksi

ęż

niczk

ę

Nur en-Nahar i od razu zobaczył j

ą

, jak zdrowa i

pogodna siedzi na otomanie, gaw

ę

dz

ą

c i

ś

miej

ą

c si

ę

beztrosko, a gromada

słu

ż

ebnic stoi dookoła, czekaj

ą

c na jej rozkazy. Ksi

ążę

nie posiadał si

ę

ze

zdumienia ujrzawszy to osobliwe i cudowne zjawisko. I tak do siebie powiedział:
"Gdybym nawet przemierzył cał

ą

ziemi

ę

, podró

ż

uj

ą

c przez dziesi

ęć

lat lub jeszcze

wi

ę

cej po najdalszych jej kra

ń

cach i zakamarkach nigdzie nie znajd

ę

tak dziwnego

i drogocennego przedmiotu jak ta rurka z ko

ś

ci słoniowej". Po czym powiedział do

machlerza: - Zaiste, zalety tej rurki s

ą

tego rodzaju, jak mi je opisałe

ś

.

Przeto ch

ę

tnie zapłac

ę

ci trzydzie

ś

ci tysi

ę

cy złotych monet, jako słuszn

ą

i

sprawiedliw

ą

cen

ę

. - Efendi - odparł machlerz - mój pan poprzysi

ą

gł,

ż

e nie

odst

ą

pi jej poni

ż

ej czterdziestu tysi

ę

cy złotych monet. Ksi

ążę

Ali uznawszy,

ż

e

machlerz jest rzetelnym i uczciwym człowiekiem, wypłacił mu czterdzie

ś

ci tysi

ę

cy

złotych monet i stał si

ę

wła

ś

cicielem teleskopu, w błogim przekonaniu,

ż

e

ucieszy nim swego ojca i pozyska r

ę

k

ę

ksi

ęż

niczki Nur en-Nahar. I tak ksi

ążę

Ali

pod

ąż

ył pełen rado

ś

ci poprzez Sziraz i dalej drogami prowadz

ą

cymi przez krain

ę

Persów. Wreszcie kiedy rok ju

ż

nieomal min

ą

ł, doł

ą

czył si

ę

do karawany i

wracaj

ą

c do Hindustanu dotarł w dobrym zdrowiu i nastroju do umówionego

karawanseraju, gdzie ksi

ążę

Hussein przybył ju

ż

przed nim na swym dywanie. Tam

obaj bracia j

ę

li czeka

ć

na szcz

ęś

liwy powrót trzeciego. Oto dzieje dwóch

starszych braci. Posłuchajmy teraz, co przytrafiło si

ę

najmłodszemu ksi

ę

ciu

Ahmedowi: To, co przydarzyło mu si

ę

, było bowiem najdziwniejsze i najosobliwsze.

Kiedy po

ż

egnał si

ę

ze swoimi bra

ć

mi, obrał drog

ę

wiod

ą

c

ą

do Samarkandy. Po

długiej podró

ż

y przybył do tego miasta i podobnie jak jego bracia zatrzymał si

ę

w tamtejszym karawanseraju. Nazajutrz wyruszył, aby obejrze

ć

bazar, który

nazywano tam Bazistan, czyli Targ Sukienników, i przekonał si

ę

,

ż

e wszystko było

pi

ę

knie urz

ą

dzone. Sklepy były kunsztownie zbudowane i zaopatrzone w rzadko

spotykane tkaniny, ró

ż

ne warto

ś

ciowe przedmioty oraz inne drogocenne towary.

Przechadzaj

ą

c si

ę

tam i z powrotem napotkał machlerza, który zachwalał jaki

ś

czarodziejski owoc wołaj

ą

c: - Kto chce naby

ć

to jabłko? Cena jego wynosi

trzydzie

ś

ci pi

ęć

tysi

ę

cy złotych monet. Wtedy ksi

ążę

Ahmed rzekł do owego

człowieka: - Poka

ż

mi, prosz

ę

, ten owoc, który trzymasz w r

ę

ku, i obja

ś

nij mi,

jak

ą

tajemn

ą

moc posiada,

ż

e

żą

dasz za

ń

tak wygórowanej ceny! Machlerz

u

ś

miechn

ą

ł si

ę

, podał ksi

ę

ciu jabłko i powiedział: - Nie dziw si

ę

, efendi!

Zaprawd

ę

jestem pewien,

ż

e skoro tylko wyjawi

ę

ci zalety tego jabłka i

przekonasz si

ę

, jakim dobrodziejstwem jest ono dla ludzko

ś

ci, nie uznasz mojej

ceny za zbyt wygórowan

ą

. Przeciwnie, dasz mi za to ch

ę

tnie cał

ą

gór

ę

złota,

je

ś

li takowe posiadasz. Po czym mówił dalej: - Słuchaj mnie, efendi, a opowiem

ci o czarodziejskiej mocy ukrytej w tym sztucznym jabłku. Je

ś

li człowiek cierpi

na jak

ą

kolwiek chorob

ę

, cho

ć

by nie wiem jak była ci

ęż

ka lub cho

ć

by nawet był ju

ż

bliski

ś

mierci, a to jabłko pow

ą

cha, od razu powróci mu zdrowie. Poczuje si

ę

rze

ś

ki i uleczony od wszelkiej choroby, która go dr

ę

czyła, cho

ć

by to miała by

ć

d

ż

uma czy suchoty, gor

ą

czka czy te

ż

jaka

ś

inna zło

ś

liwa dolegliwo

ść

. I poczuje

si

ę

tak, jak gdyby w ogóle nie chorował. Siły powróc

ą

mu natychmiast i cho

ć

by

raz tylko pow

ą

chał ten owoc, b

ę

dzie wolny od wszelkich chorób i dolegliwo

ś

ci a

ż

do ko

ń

ca swojego

ż

ywota. Ale ksi

ążę

Ahmed zapytał: - Sk

ą

d mog

ę

by

ć

pewien,

ż

e

słowa twoje odpowiadaj

ą

prawdzie? Je

ś

li rzecz tak si

ę

ma, jak mówisz, z

najwi

ę

ksz

ą

rado

ś

ci

ą

zapłac

ę

ci sum

ę

, jakiej

żą

dasz. - Efendi - odparł machlerz -

wszyscy ludzie mieszkaj

ą

cy w okolicy Samarkandy wiedz

ą

dobrze,

ż

e ongi

ś

przebywał w tym mie

ś

cie pewien m

ę

drzec, który posiadał przedziwn

ą

umiej

ę

tno

ść

i

który po wielu latach mozolnej pracy jabłko to sporz

ą

dził, mieszaj

ą

c

niesko

ń

czenie wielk

ą

ilo

ść

ż

nych lekarstw z ziół i minerałów. Aby sporz

ą

dzi

ć

je, wydał całe swoje mienie, które było poka

ź

ne. Sporz

ą

dziwszy za

ś

owo jabłko,

przywrócił za jego pomoc

ą

zdrowie tysi

ą

com chorych ludzi, daj

ą

c im owoc ten do

pow

ą

chania. Lecz niestety,

ż

ycie jego znalazło nagły koniec:

ś

mier

ć

zaskoczyła

background image

go znienacka, zanim mógł uratowa

ć

si

ę

za pomoc

ą

tego czarodziejskiego aromatu. A

poniewa

ż

nie gromadził bogactw i pozostawił liczn

ą

gromadk

ę

nieletnich dzieci i

wielu domowników, wdowa nie mogła sobie inaczej poradzi

ć

, jak sprzedaj

ą

c ten

czarodziejski przedmiot, aby uzyska

ć

ś

rodki na utrzymanie domu. Gdy sprzedawca

opowiadał ksi

ę

ciu Ahmedowi o tym wszystkim, zgromadziły si

ę

dookoła wielkie

tłumy miejscowych. Jeden z nich, dobrze owemu machlerzowi znany, wyst

ą

pił

naprzód i rzecze: - Jeden z moich przyjaciół dogorywa obło

ż

nie chory w domu.

Wszyscy lekarze i znachorzy zw

ą

tpili ju

ż

o jego

ż

yciu, przeto błagam ci

ę

, daj mu

ten owoc do pow

ą

chania, aby mój przyjaciel nie utracił

ż

ywota! Skoro ksi

ążę

Ahmed słowa te usłyszał, zwrócił si

ę

do sprzedawcy mówi

ą

c: - Mój przyjacielu,

je

ś

li ów chory, o którym mowa, dzi

ę

ki aromatowi twojego jabłka powróci znów do

sił, kupi

ę

jabłko natychmiast za cen

ę

czterdziestu tysi

ę

cy złotych monet.

Machlerz był upowa

ż

niony do sprzedania jabłka za cen

ę

trzydziestu pi

ę

ciu

tysi

ę

cy. A poniewa

ż

pi

ęć

tysi

ę

cy za po

ś

rednictwo w pełni mu wystarczało, rzekł:

- Zgoda, efendi, teraz mo

ż

esz wypróbowa

ć

czarodziejsk

ą

moc jabłka. Ju

ż

wyleczyłem nim setki chorych. Tedy ksi

ążę

Ahmed poszedł wraz z owymi lud

ź

mi do

domu chorego i zastał go konaj

ą

cego na ło

ż

u. Zaledwie wszak

ż

e umieraj

ą

cy

pow

ą

chał czarodziejskie jabłko, od razu poczuł si

ę

zdrów i powstał z po

ś

cieli

zupełnie uleczony i w kwitn

ą

cym zdrowiu. Wówczas ksi

ążę

Ahmed nabył

czarodziejskie jabłko od machlerza i wypłacił mu czterdzie

ś

ci tysi

ę

cy złotych

monet. Osi

ą

gn

ą

wszy w ten sposób cel swojej podró

ż

y, pomy

ś

lał od razu o tym, aby

przył

ą

czy

ć

si

ę

do karawany udaj

ą

cej si

ę

do Hindustanu i powróci

ć

do ojca. Ale na

razie postanowił sp

ę

dzi

ć

czas na zwiedzaniu osobliwo

ś

ci i dziwów Samarkandy i

okolic. Szczególnie zachwyciła go wspaniała równina, Soghd, która jest uwa

ż

ana

za jeden z cudów

ś

wiata. Kraina ta niczym raj prawdziwy upajała swoim widokiem

oczy, spowita w jasn

ą

szat

ę

ze szmaragdowej zieleni i poprzecinana kryształowo

przezroczystymi strumieniami. Ogrody rodziły wszelkiego rodzaju kwiaty i owoce,
a domy i pałace swym pi

ę

knem rwały wprost oczy przybyszów. Po pewnym czasie

ksi

ążę

Ahmed doł

ą

czył si

ę

do karawany kupieckiej, udaj

ą

cej si

ę

do Hindustanu. Po

odbyciu długiej i mozolnej podró

ż

y osi

ą

gn

ą

ł w ko

ń

cu ów karawanseraj, w którym

jego bracia, ksi

ążę

ta Hussein i Ali, niecierpliwie na

ń

oczekiwali. Trzej bracia

padli sobie w obj

ę

cia nie posiadaj

ą

c si

ę

z rado

ś

ci,

ż

e dane im było znów si

ę

spotka

ć

. Dzi

ę

kowali Allachowi,

ż

e po tak długiej i niebezpiecznej rozł

ą

ce

przywiódł ich znów do ojczyzny zdrowych i całych, rze

ś

kich i wesołych. Ksi

ążę

Hussein, jako najstarszy z braci, zwrócił si

ę

do pozostałych w te słowa: -

Obecnie godzi si

ę

, aby ka

ż

dy z nas opowiedział, jak mu si

ę

powodziło, i

powiadomił braci, co za osobliwy przedmiot przywiózł oraz jakie czarodziejskie
moce przedmiot ten posiada. Ja, jako pierworodny, pierwszy opowiem wam o moich
prze

ż

yciach. Przywo

żę

z krainy Biszangarh dywan, który wygl

ą

da wprawdzie

niepozornie, ale ma tak

ą

czarodziejsk

ą

moc,

ż

e kto na

ń

si

ą

dzie i w duchu wyrazi

ż

yczenie odwiedzenia jakiego

ś

kraju czy miasta, natychmiast zostaje tam

przeniesiony, bez trudu i niebezpiecze

ń

stwa, cho

ć

by podró

ż

ta w innych warunkach

miała trwa

ć

całe miesi

ą

ce lub nawet lata. Zapłaciłem za ten dywan czterdzie

ś

ci

tysi

ę

cy złotych monet i zwiedziwszy wszelkie osobliwo

ś

ci krainy Biszangarh

siadłem na nabyty dywan z

ż

yczeniem, aby znale

źć

si

ę

w tym oto karawanseraju.

Natychmiast znalazłem si

ę

tutaj zgodnie z moim

ż

yczeniem i czekałem a

ż

trzy

miesi

ą

ce na wasze przybycie. Mam tutaj ten lataj

ą

cy dywan i kto chce, mo

ż

e go

wypróbowa

ć

! Skoro tylko najstarszy ksi

ążę

opowie

ść

swoj

ą

zako

ń

czył, zabrał głos

ś

redni brat ksi

ążę

Ali i tak rzecze: - Kochany bracie, dywan, który przywiozłe

ś

,

jest wielk

ą

rzadko

ś

ci

ą

i moc, jak

ą

posiada, jest nadzwyczajna. Według tego, co

opowiadasz, nikt na

ś

wiecie nie widział czego

ś

, co by mo

ż

na do tego dywanu

przyrówna

ć

. Powiedziawszy to, wyci

ą

gn

ą

ł wszak

ż

e swój teleskop ze słoniowej ko

ś

ci

i tak mówił dalej: - Ale patrzcie, i ja równie

ż

nabyłem za czterdzie

ś

ci tysi

ę

cy

złotych monet przedmiot, którego czarodziejsk

ą

sił

ę

chc

ę

wam teraz pokaza

ć

!

Widzicie t

ę

rurk

ę

z ko

ś

ci słoniowej? Za jej pomoc

ą

mo

ż

na ujrze

ć

rzeczy, które

ukryte s

ą

przed wzrokiem naszym, a nawet o wiele mil od nas oddalone. Jest to

zaiste przedziwny przedmiot i wart tego, aby

ś

cie go wypróbowali. Obaj mo

ż

ecie

si

ę

o tym przekona

ć

, je

ś

li tylko zechcecie. Przytknijcie oko do w

ęż

szego ko

ń

ca i

wypowiedzcie w my

ś

li

ż

yczenie zobaczenia tego, co serce wasze najwi

ę

cej pragnie

ujrze

ć

. I wszystko jedno, czy rzecz ta znajduje si

ę

w pobli

ż

u, czy jest o wiele

setek mil oddalona, ta rurka z ko

ś

ci słoniowej postawi j

ą

dokładnie widoczn

ą

tu

ż

background image

przed wasz

ą

ź

renic

ą

. Usłyszawszy te słowa, ksi

ążę

Hussein wzi

ą

ł czarodziejsk

ą

rurk

ę

z r

ę

ki ksi

ę

cia Alego i przytkn

ą

wszy oko do jej ko

ń

ca zgodnie z tym, co mu

powiedziano, w sercu swym zapragn

ą

ł ujrze

ć

ksi

ęż

niczk

ę

Nur en-Nahar. Jego obaj

bracia za

ś

przygl

ą

dali mu si

ę

ciekawi, co ksi

ążę

Hussein powie. Ale nagle

zauwa

ż

yli,

ż

e oblicze jego pobladło i zwi

ę

dło niczym przekwitły kwiat, a

podniecenie i serdeczna udr

ę

ka wycisn

ę

ły mu z oczu strumie

ń

łez. I zanim bracia

opanowali swoje zdumienie i spytali go o przyczyn

ę

jego dziwnego zachowania,

zawołał gło

ś

no: - Biada, biada, znie

ś

li

ś

my tyle trudów i kłopotów w

ę

druj

ą

c w

dalekie strony w nadziei zdobycia ksi

ęż

niczki Nur en-Nahar, ale wszystko było

daremne: przed chwil

ą

ujrzałem j

ą

ś

miertelnie chor

ą

, le

żą

c

ą

na posłaniu, jak

gdyby miała lada chwila wyda

ć

ostatnie tchnienie. Wokoło niej stały jej

słu

ż

ebnice pogr

ąż

one w najgł

ę

bszym smutku, płacz

ą

c i lamentuj

ą

c. O moi bracia,

je

ś

li chcecie j

ą

. ujrze

ć

po raz ostatni, to spójrzcie na po

ż

egnanie przez ten

teleskop, póki ksi

ęż

niczka jest jeszcze przy

ż

yciu! Wtedy ksi

ążę

Ali porwał do

r

ę

ki teleskop, spojrzał przez niego i ujrzał ksi

ęż

niczk

ę

w takim stanie, jaki mu

jego brat Hussein był opisał. Po czym niezwłocznie podał teleskop bratu
Ahmedowi, który równie

ż

popatrzył i przekonał si

ę

,

ż

e dostojna Nur en-Nahar lada

chwila wyda ostatnie tchnienie. Powiedział wi

ę

c do swoich starszych braci: -

Wszyscy trzej cierpimy t

ę

sam

ą

serdeczn

ą

m

ę

k

ę

z powodu ksi

ęż

niczki Nur en-Nahar

i ka

ż

dy z nas

ż

ywi najgł

ę

bsz

ą

nadziej

ę

,

ż

e j

ą

pozyska.

ś

ycie jej ga

ś

nie w tej

oto chwili, ale ja mog

ę

j

ą

uratowa

ć

i przywróci

ć

jej zdrowie, je

ś

li natychmiast

nie zwlekaj

ą

c i nie oci

ą

gaj

ą

c si

ę

do niej po

ś

pieszymy. Z tymi słowy wyj

ą

ł z

kieszeni czarodziejskie jabłko, pokazał je braciom i zawołał: - To oto jabłko
dorównuje warto

ś

ci

ą

lataj

ą

cemu dywanowi i teleskopowi! Kupiłem je za

czterdzie

ś

ci tysi

ę

cy złotych monet w Samarkandzie. A teraz nadarza si

ę

najlepsza

sposobno

ść

jego czarodziejsk

ą

moc wykorzysta

ć

. Mówiono mi,

ż

e je

ś

li chory jabłko

to pow

ą

cha, b

ę

dzie natychmiast uleczony i powróci do zdrowia, cho

ć

by był ju

ż

konaj

ą

cy. Sam to ju

ż

wypróbowałem, a obecnie i wy przekonacie si

ę

o jego

cudownej mocy leczniczej, kiedy u

ż

yj

ę

go dla uleczenia ksi

ęż

niczki Nur en-Nahar.

Ale nu

ż

e,

ś

pieszmy si

ę

, aby zasta

ć

j

ą

jeszcze przy

ż

yciu. - Nie przedstawia to

ż

adnej trudno

ś

ci! - zawołał ksi

ążę

Hussein. - Mój dywan w jednym mgnieniu oka

przeniesie nas do komnaty naszej ukochanej. Siadajcie zaraz razem ze mn

ą

, gdy

ż

starczy na dywanie miejsca dla wszystkich trzech. Niezwłocznie znajdziemy si

ę

przy ło

ż

u chorej, a nasza słu

ż

ba niech wyruszy za nami. Trzej ksi

ążę

ta usiedli

na lataj

ą

cym dywanie, ka

ż

dy z nich wymówił w duchu

ż

yczenie, aby znale

źć

si

ę

u

ło

ż

a ksi

ęż

niczki Nur en-Nahar, i w mgnieniu oka byli ju

ż

w jej komnacie.

Niewolnice i słudzy, którzy chor

ą

piel

ę

gnowali, przerazili si

ę

wielce i nie

mogli si

ę

nadziwi

ć

, w jaki sposób ci obcy m

ęż

czy

ź

ni mogli dosta

ć

si

ę

do sypialni

ich pani. Ale, kiedy słudzy chcieli ju

ż

natrze

ć

mieczami na ksi

ążą

t, nagle ich

poznali i usun

ę

li si

ę

, wci

ąż

jeszcze nie rozumiej

ą

c, w jaki sposób trzej bracia

tu si

ę

znale

ź

li. Ci za

ś

zeskoczyli z dywanu, ksi

ążę

Ahmed wyst

ą

pił naprzód i

podał czarodziejskie jabłko do pow

ą

chania ksi

ęż

niczce, która le

ż

ała nieprzytomna

na posłaniu. Ale skoro tylko wchłon

ę

ła aromat jabłka, choroba j

ą

opu

ś

ciła i

natychmiast poczuła si

ę

zupełnie zdrowa. Otwarła szeroko oczy, uniosła głow

ę

z

poduszki i rozejrzała si

ę

dookoła, przygl

ą

daj

ą

c si

ę

ze zdziwieniem trzem

ksi

ążę

tom, którzy stali naokoło niej. Czuła si

ę

przy tym tak wypocz

ę

ta i wesoła,

jak gdyby wła

ś

nie obudziła si

ę

z pokrzepiaj

ą

cego snu. Od razu zerwała si

ę

z

ło

ż

a, udała si

ę

do ubieralni i przywołała swoje słu

ż

ebne, aby j

ą

przyodziały.

Dziewcz

ę

ta ubieraj

ą

c j

ą

opowiedziały,

ż

e trzej ksi

ążę

ta, synowie jej stryja,

nagle tu si

ę

zjawili i

ż

e ksi

ążę

Ahmed dał jej co

ś

do pow

ą

chania, co natychmiast

j

ą

uleczyło. Dokonawszy zgodnie z obyczajem obrz

ą

dku ablucji po uleczeniu,

pi

ę

kna Nur en-Nahar powróciła do ksi

ążą

t, okazuj

ą

c serdeczn

ą

rado

ść

z powodu ich

przybycia. Potem dzi

ę

kowała im, zwłaszcza ksi

ę

ciu Ahmedowi, za przywrócone

ż

ycie

i zdrowie. Równie

ż

i ksi

ążę

ta radowali si

ę

wielce, widz

ą

c,

ż

e ksi

ęż

niczka Nur

en-Nahar tak szybko

ś

mierteln

ą

chorob

ę

przemogła. Wkrótce potem po

ż

egnali si

ę

z

ni

ą

i odeszli, aby przywita

ć

si

ę

z ojcem sułtanem. Tymczasem słudzy donie

ś

li o

wszystkim sułtanowi. Skoro tylko młodzi ksi

ążę

ta stawili si

ę

przed jego oblicze,

sułtan wstał z tronu, wzi

ą

ł ich czule w obj

ę

cia i ucałował ka

ż

dego w czoło,

uszcz

ęś

liwiony,

ż

e ich znowu widzi oraz

ż

e ksi

ęż

niczka, która była mu droga

niczym rodzona córka, powróciła dzi

ę

ki nim do zdrowia. Po czym trzej bracia

przynie

ś

li czarodziejskie przedmioty, które ka

ż

dy z nich przywiózł ze swojej

background image

podró

ż

y. Nasamprzód ksi

ążę

Hussein pokazał lataj

ą

cy dywan, który dopiero co

przyniósł ich z daleka, i rzekł: - Z wygl

ą

du dywan ten nie przedstawia

ż

adnej

warto

ś

ci, ale poniewa

ż

posiada czarodziejsk

ą

moc, wydaje mi si

ę

,

ż

e na całym

ś

wiecie nie znajdziemy nic, co by mu osobliwo

ś

ci

ą

dorównywało. Nast

ę

pnie ksi

ążę

Ali pokazał sułtanowi swoj

ą

lunet

ę

i tak do niego rzecze: - Czarodziejskie

zwierciadło króla D

ż

amszeda, który panował w zamierzchłych czasach, jest nic

niewarte w porównaniu z t

ą

rurk

ą

, przez któr

ą

oko ludzkie mo

ż

e dokładnie

rozpozna

ć

wszystko, co jest na Wschodzie i na Zachodzie oraz co znajduje si

ę

na

Północy i na Południu. Jako ostatni, ksi

ążę

Ahmed wyci

ą

gn

ą

ł czarodziejskie

jabłko, które w przedziwny sposób ocaliło bezcenny

ż

ywot ksi

ęż

niczki Nur en-

Nahar, i tak powiada: - Z pomoc

ą

tego owocu mo

ż

na natychmiast wyleczy

ć

wszelkie

choroby i najci

ęż

sze cierpienia. Przy czym ka

ż

dy z braci, wr

ę

czaj

ą

c swój dar

sułtanowi, dodawał: - Ojcze i panie, przyjmij te dary, które ci kornie wr

ę

czamy,

i wypróbuj oraz wybierz, który z nich jest najbardziej warto

ś

ciowy i osobliwy. A

potem, zgodnie z twoj

ą

obietnic

ą

, niech ten spomi

ę

dzy nas, na którego padnie

twój wybór, po

ś

lubi ksi

ęż

niczk

ę

Nur en-Nahar. Sułtan wysłuchawszy z uwag

ą

ich

wypowiedzi i zmiarkowawszy,

ż

e ka

ż

dy z darów wydatnie przyczynił si

ę

do

ozdrowienia jego ukochanej bratanicy, zatopił si

ę

na chwil

ę

w morzu my

ś

li. Potem

za

ś

tak

ą

dał odpowied

ź

: - Je

ś

libym przyznał pierwsze

ń

stwo ksi

ę

ciu Ahmedowi,

którego czarodziejskie jabłko uleczyło ksi

ęż

niczk

ę

, post

ą

piłbym niesprawiedliwie

wobec obu pozostałych ksi

ążą

t. Je

ś

li nawet zdobyty przez niego przedmiot wybawił

j

ą

ze

ś

miertelnej choroby i przywrócił do

ż

ycia i zdrowia, to powiedzcie

ż

mi,

jak ksi

ążę

Ahmed mógłby dowiedzie

ć

si

ę

o jej chorobie bez teleskopu ksi

ę

cia

Alego? A bez lataj

ą

cego dywanu ksi

ę

cia Husseina, który was przyniósł tutaj,

czarodziejskie jabłko równie

ż

na nic by si

ę

zdało. Dlatego rozstrzygni

ę

cie moje

brzmi: Wszyscy trzej macie równy udział, a co za tym idzie, i równ

ą

zasług

ę

w

wyleczeniu ksi

ęż

niczki. Nie byłoby bowiem mo

ż

liwe ocali

ć

jej

ż

ycia, gdyby brakło

cho

ć

jednego z tych trzech czarodziejskich przedmiotów. Poza tym wszystkie trzy

s

ą

równie rzadkie i cudowne i

ż

aden nie góruje nad pozostałymi, przeto nie mam

prawa przyzna

ć

pierwsze

ń

stwa lub przewagi któremu

ś

z was. Przyrzekłem,

ż

e

ksi

ęż

niczk

ę

Nur en-Nahar wydam za tego z was, który przywiezie mi najrzadsz

ą

osobliwo

ść

. Ale cho

ć

brzmi to dziwnie, niemniej prawd

ą

jest,

ż

e wszystkie one,

je

ś

li chodzi o ich najbardziej istotn

ą

wła

ś

ciwo

ść

, s

ą

sobie równe. Dlatego

trudno

ść

wyboru istnieje nadal i zagadnienie nie zostało rozstrzygni

ę

te. Mimo to

chciałbym cał

ą

spraw

ę

zako

ń

czy

ć

przed zmierzchem dzisiejszego dnia i to tak, aby

nikomu, z was nie stała si

ę

krzywda. Dlatego musz

ę

koniecznie powzi

ąć

jaki

ś

plan, który pozwoliłby mi jednego z was ogłosi

ć

zwyci

ę

zc

ą

i odda

ć

mu zgodnie z

moim sułta

ń

skim słowem r

ę

k

ę

ksi

ęż

niczki Nur en-Nahar. Postanawiam wi

ę

c, co

nast

ę

puje: Ka

ż

dy z was dosi

ą

dzie rumaka i wzi

ą

wszy z sob

ą

łuk i kołczan ze

strzałami pocwałuje na równin

ę

, gdzie odbywaj

ą

si

ę

turnieje, a ja wraz z

wezyrami, dostojnikami pa

ń

stwa i emirami udam si

ę

tam waszym

ś

ladem. Potem

b

ę

dziecie musieli, w mojej obecno

ś

ci jeden po drugim, z całej siły napi

ą

wszy

ci

ę

ciw

ę

łuku wystrzeli

ć

przed siebie strzał

ę

. A ten spo

ś

ród was, którego strzała

najdalej poleci, zostanie przeze mnie uznany za najgodniejszego i otrzyma
ksi

ęż

niczk

ę

Nur en-Nahar za

ż

on

ę

. Tedy trzej ksi

ążę

ta nie wa

żą

c si

ę

postanowieniu ojca sprzeciwia

ć

oraz o m

ą

dro

ś

ci i sprawiedliwo

ś

ci jego

pow

ą

tpiewa

ć

, dosiedli rumaków i pocwałowali z łukami i strzałami w kołczanach na

wyznaczone miejsce. Sułtan równie

ż

udał si

ę

tam ze swoimi wezyrami i

dostojnikami pa

ń

stwa, ukrywszy przywiezione czarodziejskie osobliwo

ś

ci

bezpiecznie w sułta

ń

skim skarbcu. Skoro wszystko było ju

ż

do turnieju

przysposobione, najstarszy syn i nast

ę

pca tronu, ksi

ążę

Hussein, spróbował swej

siły i zr

ę

czno

ś

ci, wystrzeliwszy strzał

ę

daleko przed siebie poprzez

rozci

ą

gaj

ą

c

ą

si

ę

tam równin

ę

. Po nim ksi

ążę

Ali chwycił za łuk, napi

ą

ł go i

wysłał strzał

ę

w tym samym kierunku jeszcze dalej od strzały starszego brata. W

ko

ń

cu przyszła kolej na ksi

ę

cia Ahmeda. I on wycelował w tym samym kierunku. Ale

los postanowił,

ż

e d

ż

ygici i dworzanie, chocia

ż

rzucili si

ę

zaraz w pogo

ń

za

strzał

ą

, ju

ż

nie znale

ź

li jej

ś

ladu. I

ż

aden z nich nie wiedział, czy strzała

wbiła si

ę

w ziemi

ę

, czy te

ż

znikła dosi

ę

gn

ą

wszy najdalszych kra

ń

ców niebieskiego

przestworza. Ba, nawet wydało si

ę

tym, którzy byli mu nie

ż

yczliwi,

ż

e ksi

ążę

Ahmed w ogóle nie wystrzelił i

ż

e jego strzała w ogóle nie opu

ś

ciła ci

ę

ciwy.

Wreszcie sułtan rozkazał, aby zaprzestano dalszych poszukiwa

ń

i rozstrzygn

ą

ł

background image

spór na korzy

ść

ksi

ę

cia Alego, postanawiaj

ą

c, i

ż

ksi

ęż

niczka Nur en-Nahar

zostanie mał

ż

onk

ą

tego

ż

, poniewa

ż

strzała jego prze

ś

cign

ę

ła strzał

ę

ksi

ę

cia

Husseina. Urz

ą

dzono przeto huczne uroczysto

ś

ci i wyprawiono wesele zgodnie z

obyczajem owej krainy, z wielkim przepychem i niezmiern

ą

wspaniało

ś

ci

ą

. Ksi

ążę

Hussein wszak

ż

e nie chciał by

ć

przy tym obecny, poniewa

ż

czuł rozczarowanie i

pal

ą

c

ą

zazdro

ść

. On bowiem po

ś

ród trzech braci najgor

ę

cej umiłował ksi

ęż

niczk

ę

Nur en-Nahar. Tote

ż

zrzucił ksi

ążę

ce szaty i w stroju w

ę

drownego

ż

ebraka

odszedł, by p

ę

dzi

ć

ż

ywot pustelniczy. Równie

ż

ksi

ę

cia Ahmeda po

ż

erała zazdro

ść

,

tak

ż

e i on nie przybył na owo wesele. Ale post

ą

pił inaczej ni

ż

ksi

ążę

Hussein;

nie udał si

ę

na pustkowie, lecz sp

ę

dzał wszystkie swoje dnie na poszukiwaniu

wystrzelonej przez siebie strzały, aby twierdzi

ć

, gdzie upadła. Otó

ż

przydarzyło

si

ę

,

ż

e pewnego ranka, kiedy samotnie, jak zazwyczaj, wyruszył na poszukiwania,

zaczynaj

ą

c od miejsca, sk

ą

d trzy strzały były wówczas wystrzelone, dotarł tam,

gdzie odnaleziono strzały ksi

ążą

t Husseina i Alego. Nie zatrzymał si

ę

jednak,

ale pod

ąż

ył dalej przed siebie, obrzucaj

ą

c wzrokiem wszystkie wzgórza i doliny

na prawo i na lewo. Gdy tak wsz

ę

dzie szukał, ujrzał nagle, przebywszy mniej

wi

ę

cej cztery stajania*, sw

ą

strzał

ę

, le

żą

c

ą

płasko na wysokiej skale. Nie

posiadał si

ę

ze zdumienia, dziwuj

ą

c si

ę

, w jaki sposób strzała mogła tak daleko

dolecie

ć

, ale jeszcze bardziej temu,

ż

e kiedy wszedł na skał

ę

przyjrzał si

ę

z

bliska, stwierdził,

ż

e strzała nie była wbita w ziemi

ę

, lecz widocznie odbiła

si

ę

i upadła płasko na wyst

ę

p skalny. Tedy tak do siebie powiedział: "W spraw

ę

t

ę

chyba wmieszała si

ę

jaka

ś

nieczysta siła! Bo jak

ż

e

ż

inaczej mógłby kto

ś

strzał

ę

tak daleko wystrzeli

ć

, a potem znale

źć

j

ą

, le

żą

c

ą

w tak dziwny sposób?"

Po czym utorował sobie drog

ę

pomi

ę

dzy ostrymi skałami i olbrzymimi głazami i

trafił wkrótce do pieczary, z której wiódł podziemny korytarz. Przeszedłszy nim
kilka kroków, ksi

ążę

Ahmed ujrzał

ż

elazne wrota. Otworzył je bez trudu, gdy

ż

nie

były zamkni

ę

te na zasuw

ę

, i krocz

ą

c przed siebie ze strzał

ą

w r

ę

ku doszedł do

opadaj

ą

cego pochyło w dół korytarza, który zacz

ą

ł schodzi

ć

coraz ni

ż

ej.

Wszelako, kiedy przełamał l

ę

k przed ciemno

ś

ciami, których si

ę

tam spodziewał,

ujrzał w pewnej odległo

ś

ci, tam gdzie korytarz si

ę

rozszerzał, wielki

dziedziniec ze wszystkich stron rz

ę

si

ś

cie o

ś

wietlony lampami i

ś

wiecznikami.

Przeszedłszy jeszcze jakie

ś

pi

ęć

dziesi

ą

t łokci, zoczył olbrzymi i pi

ę

kny pałac.

Nagle z gł

ę

bi pałacu wyszła na kru

ż

ganek dziewica przecudnej urody i

nieopisanego wdzi

ę

ku, wró

ż

ka w szatach królewskich, obsypanych

najdrogocenniejszymi klejnotami. Dziewica kroczyła powoli i majestatycznie,
otoczona gronem swych słu

ż

ebnic, jak ksi

ęż

yc rojem gwiazd. Skoro ksi

ążę

Ahmed

ujrzał to cudne zjawisko, po

ś

pieszył zło

ż

y

ć

dziewicy ukłon powitalny, a ona mu

ukłon oddała. Po czym podeszła do niego bli

ż

ej i pozdrowiła go łaskawie, mówi

ą

c

urzekaj

ą

cym głosem: - Serdecznie ci

ę

witam, ksi

ążę

Ahmedzie! Szcz

ęś

liwa jestem,

ż

e widz

ę

tu wasz

ą

wysoko

ść

. Dlaczego tak długo zwlekałe

ś

z przybyciem do mnie?

Sułta

ń

ski syn zdumiał si

ę

, słysz

ą

c,

ż

e pi

ę

kna dziewica zna jego imi

ę

i godno

ść

,

poniewa

ż

nigdy si

ę

przedtem nie znali. Ucałował kornie ziemi

ę

u jej stóp i tak

do niej rzecze: - Dostojna pani, jestem ci winien najserdeczniejsz

ą

podzi

ę

k

ę

za

twoj

ą

dobro

ć

i za go

ś

cinne powitanie w tym tak osobliwym miejscu, dok

ą

d jako

samotny cudzoziemiec ledwie odwa

ż

am si

ę

wej

ść

, pełen waha

ń

i nie

ś

miało

ś

ci. Ale

pozostaje nadal dla mnie zagadk

ą

, sk

ą

d mogła

ś

si

ę

dowiedzie

ć

, jakie imi

ę

nosi

twój niewolnik! Dziewica odpowiedziała na to z u

ś

miechem: - Mój panie i władco,

zbli

ż

si

ę

i zechciej razem ze mn

ą

w tym oto pałacu spocz

ąć

. Wtedy dopiero

odpowiem ci na twoje pytania. Udali si

ę

wi

ę

c tam, gdzie mu wskazała, i ksi

ążę

Ahmed szedł

ś

ladem jej stóp. Kiedy wkroczył do pałacu, ujrzał wysokie sklepienie

z przedziwnym kunsztem odrobione, wykładane szczerym złotem i modrym lazulitem;

ś

ciany dookoła pokryte były wspaniałymi malowidłami i bogatymi arabeskami*,

jakich na całym

ś

wiecie nie ujrzysz. Pani tego pałacu dostrzegłszy zdumienie w.

oczach ksi

ę

cia Ahmeda tak do

ń

powiedziała: - Dom ten jest niczym w porównaniu ze

wszystkim tym, co z dobrawoli oddaj

ę

ci teraz na własno

ść

. Dopiero gdy ujrzysz

tamte wspaniało

ś

ci, b

ę

dziesz mógł słusznie si

ę

dziwowa

ć

. Po czym owa podobna do

wró

ż

ki istota usiadła na wysokim wzniesieniu i okazuj

ą

c ksi

ę

ciu Ahmedowi tkliw

ą

skłonno

ść

serca, poprosiła go, aby spocz

ą

ł u jej boku. - Chocia

ż

ty mnie nie

znasz - ci

ą

gn

ę

ła dalej - ja przecie

ż

znam ci

ę

dobrze, o czym si

ę

wkrótce ze

zdumieniem przekonasz, skoro opowiem ci całe twoje dzieje. Ale przede wszystkim
godzi si

ę

, abym ci wyznała, kim jestem. Zapewne w naszych

ś

wi

ę

tych pismach

background image

czytałe

ś

,

ż

e

ś

wiat ten zamieszkany jest nie tylko przez ludzi

ś

miertelnych, ale

równie

ż

przez rozliczne duchy, które postaci

ą

swoj

ą

s

ą

całkiem do

ś

miertelnych

podobne. Jestem jedyn

ą

cór

ą

króla duchów, pochodz

ą

cego z najszlachetniejszego

rodu, a nazywam si

ę

Peri Banu. Przeto nie b

ą

d

ź

zaskoczony,

ż

e wiem, kim jeste

ś

i

kim jest twój ojciec. Wiem najdokładniej o wszystkim, co obchodzi ciebie, twój
ród i twoich krewnych. Jeste

ś

jednym z trzech braci, którzy wszyscy zapałali

miło

ś

ci

ą

do ksi

ęż

niczki Nur en-Nahar i współzawodniczyli o jej r

ę

k

ę

. Wiem,

ż

e

ojciec wasz uznał za słuszne posła

ć

was wszystkich trzech do obcych krain, a ty

wówczas udałe

ś

si

ę

do dalekiej Samarkandy, sk

ą

d przywiozłe

ś

czarodziejskie

jabłko, sporz

ą

dzone z rzadkim i tajemniczym kunsztem, za które to jabłko

zapłaciłe

ś

czterdzie

ś

ci tysi

ę

cy złotych monet. Z pomoc

ą

tego jabłka przywróciłe

ś

zdrowie ukochanej, ratuj

ą

c j

ą

od ci

ęż

kiej choroby. Ksi

ążę

Hussein za

ś

, twój

najstarszy brat, zakupił za tak

ą

sam

ą

cen

ę

lataj

ą

cy dywan w Biszangarh, a ksi

ążę

Ali przywiózł teleskop z miasta Sziraz. Mo

ż

e to wystarczy, aby ci dowie

ść

,

ż

e

nic, co ciebie dotyczy, nie jest dla mnie tajemnic

ą

. Teraz wszak

ż

e wyznaj cał

ą

prawd

ę

, kogo podziwiasz bardziej, je

ś

li chodzi o urod

ę

i wdzi

ę

k, mnie czy te

ż

ksi

ęż

niczk

ę

Nur en-Nahar, mał

ż

onk

ę

twojego brata? Serce moje t

ę

skni gor

ą

co za

tob

ą

i pragnie, aby

ś

my si

ę

pobrali i wspólnie radowali si

ę

ż

yciem. Przeto

powiedz, czy i ty skłonny jeste

ś

mnie po

ś

lubi

ć

, czy te

ż

po

ż

era ci

ę

dalej

t

ę

sknota za córk

ą

twojego stryja? W bezmiarze mojej miło

ś

ci stałam niewidzialna

u twego boku wówczas, gdy

ś

cie współzawodniczyli w strzelaniu z łuku. A kiedy ty

wystrzeliłe

ś

swoj

ą

strzał

ę

, wiedziałam,

ż

e pozostanie ona daleko w tyle za

strzałami twych braci. Dlatego chwyciłam j

ą

w powietrzu, zanim opadła na ziemi

ę

i wyniosłam j

ą

poza obr

ę

b twojego wzroku. Potem sprawiłam,

ż

e strzała trafiła w

ż

elazne wrota do jaskini i odbiła si

ę

, aby płasko lec na płycie skalnej, na

której j

ą

odnalazłe

ś

. Od tego dnia siedziałam bezczynnie i czekałam na ciebie,

poniewa

ż

wiedziałam dobrze,

ż

e b

ę

dziesz swojej strzały szuka

ć

, a

ż

j

ą

znajdziesz,

i to dawało mi pewno

ść

,

ż

e b

ę

d

ę

mogła przyprowadzi

ć

ci

ę

tu do mojego pałacu. Tak

mówiła pi

ę

kna Peri Banu rzucaj

ą

c powłóczyste spojrzenie na ksi

ę

cia Ahmeda. Po

czym jednak spu

ś

ciła skromnie czoło i odwróciła od niego oczy. Skoro ksi

ążę

Ahmed usłyszał te słowa z ust pi

ę

knej Peri Banu, nie posiadał si

ę

z rado

ś

ci i

tak do siebie rzekł: "Nie le

ż

y ju

ż

w mojej mocy odzyska

ć

ksi

ęż

niczk

ę

Nur en-

Nahar, a Peri Banu góruje nad ni

ą

urod

ą

oblicza i pi

ę

knem postaci oraz

wdzi

ę

kiem, z jakim si

ę

porusza". Krótko mówi

ą

c, ksi

ążę

Ahmed był tak oczarowany

i urzeczony,

ż

e całkiem zapomniał o miło

ś

ci do kuzynki. Poniewa

ż

za

ś

czuł,

ż

e

równie

ż

serce tej, która go oczarowała, do niego si

ę

skłania, rzekł: - Dostojna

pani, najpi

ę

kniejsza z najpi

ę

kniejszych, nie pragn

ę

niczego, jak tylko ci słu

ż

y

ć

i by

ć

posłuszny twoim rozkazom a

ż

do ko

ń

ca dni mojego

ż

ywota. Ale ja jestem

ś

miertelnym człowiekiem, a ty nadziemsk

ą

istot

ą

. Twoi przyjaciele i krewni, twój

ród i powinowaci wezm

ą

ci na pewno za złe, je

ś

li poł

ą

czysz si

ę

zwi

ą

zkiem

mał

ż

e

ń

skim ze mn

ą

. A pi

ę

kna Peri Banu na to: - Rodzice moi pozostawili mi

całkowit

ą

swobod

ę

i mog

ę

po

ś

lubi

ć

ka

ż

dego, kogo zechc

ę

i kogo moj

ą

miło

ś

ci

ą

obdarz

ę

. Rzekłe

ś

,

ż

e chcesz by

ć

moim sług

ą

- przenigdy, powiniene

ś

zosta

ć

moim

panem i władc

ą

. Serce moje mówi mi,

ż

e nie odrzucisz mej pro

ś

by! I tak ci

ą

gn

ę

ła

dalej: - U nas, w

ś

ród duchów, panuje starodawny obyczaj,

ż

e my, dziewcz

ę

ta, w

wyborze oblubie

ń

ca słuchamy jedynie nakazu własnego serca; ka

ż

da wybiera tego,

kto jej si

ę

najbardziej podoba i o którym my

ś

li,

ż

e dozna przy nim najwi

ę

cej

szcz

ęś

cia. Dlatego wszyscy m

ęż

owie i wszystkie

ż

ony

ż

yj

ą

u nas w dozgonnej

zgodzie i szcz

ęś

ciu. Otwarcie wyznajemy nasze uczucie umiłowanemu m

ęż

czy

ź

nie,

nie czekaj

ą

c i schn

ą

c z t

ę

sknoty, a

ż

kto

ś

poprosi o nasz

ą

r

ę

k

ę

i j

ą

dostanie.

Kiedy ksi

ążę

Ahmed usłyszał te słowa, poczuł w sercu wielk

ą

rado

ść

i skłonił si

ę

nisko, chc

ą

c ucałowa

ć

kraj szaty pi

ę

knej Peri Banu. Ona jednak nie dopu

ś

ciła do

tego i podała mu r

ę

k

ę

do ucałowania miast szaty. Ksi

ążę

wzi

ą

ł jej r

ę

k

ę

z

zachwytem i zgodnie z obyczajem swego kraju ucałował j

ą

, poło

ż

ył sobie na piersi

i dotkn

ą

ł ni

ą

oczu. Tedy wró

ż

ka przemówiła do

ń

z urzekaj

ą

cym u

ś

miechem: - Z moj

ą

r

ę

k

ą

w twojej

ś

lubuj

ę

ci miło

ść

i przyrzekam solennie,

ż

e b

ę

d

ę

niezmiernie ci

wierna po wszystkie czasy, nie łami

ą

c nigdy danego słowa i nie okazuj

ą

c

zmienno

ś

ci. A ksi

ążę

Ahmed odrzekł: - Urocza istoto, umiłowana przez moj

ą

dusz

ę

,

czy my

ś

lisz,

ż

e mógłbym kiedy

ś

zdradzi

ć

moje własne serce, ja, który ofiaruj

ę

ciało i dusz

ę

tobie, która zdobyła

ś

królewsk

ą

władz

ę

nad moim sercem? Składam ci

siebie w ofierze i czy

ń

ze mn

ą

, co ci si

ę

b

ę

dzie podobało! A pi

ę

kna Peri Banu

background image

tak ksi

ę

ciu Ahmedowi odpowiedziała: - Ty jeste

ś

moim m

ęż

em, a ja posłuszn

ą

ci

ż

on

ą

. To uroczyste

ś

lubowanie, które sobie wzajemnie składamy, zast

ą

pi nam umow

ę

mał

ż

e

ń

sk

ą

. Po czym Peri Banu powiodła swego oblubie

ń

ca do innej komnaty, gdzie

przygotowana była wieczerza. Blask bij

ą

cy z tej sali nie ust

ę

pował niczym temu,

co ksi

ążę

ju

ż

widział, ba, był nawet jeszcze wspanialszy i bardziej o

ś

lepiaj

ą

cy.

Setki woskowych

ś

wiec w kandelabrach z najdelikatniejszego jantaru i

przezroczystego kryształu stały rz

ę

dem dookoła i rzucały ze wszystkich stron

strumienie

ś

wiatła, a złote naczynia i misy najprzedniejszej roboty i bezmiernej

warto

ś

ci, o niezrównanych kształtach i kunsztownym wykonaniu zdobiły nisze w

ś

cianach.

ś

aden ludzki j

ę

zyk nie zdoła wyrazi

ć

przepychu owej komnaty. Były w

nich równie

ż

wró

ż

ki wdzi

ę

cznej postaci i wielkiej urody, przybrane w najbardziej

wyszukane szaty, przygrywaj

ą

ce wesoło i rado

ś

nie na przeró

ż

nych instrumentach i

wy

ś

piewuj

ą

ce urzekaj

ą

ce pie

ś

ni o miło

ś

ci. Młody mał

ż

onek i młoda mał

ż

onka

zasiedli do uczty. Pi

ę

kna Peri Banu podawała ksi

ę

ciu Ahmedowi najlepsze k

ą

ski

własn

ą

r

ę

k

ą

i cz

ę

stowała go z ka

ż

dego półmiska i dzieliła si

ę

z nim ka

ż

dym

smakołykiem, wymieniaj

ą

c nazwy potraw i opowiadaj

ą

c mu, w jaki sposób si

ę

je

przyrz

ą

dza. Ale jak

ż

e

ż

mo

ż

na opisa

ć

owe nadziemskie potrawy o przedziwnym smaku,

jakich

ż

aden

ś

miertelnik nigdy nie kosztował lub nawet nie widział? Spo

ż

ywszy

wieczerz

ę

młoda para piła najszlachetniejsze wina i rozkoszowała si

ę

słodyczami,

sma

ż

onymi owocami i wykwintnym deserem. Nast

ę

pnie, kiedy zjedli ju

ż

i wypili do

syta, udali si

ę

do jeszcze innej komnaty, w której znajdowało si

ę

wspaniałe

podwy

ż

szenie wy

ś

ciełane złotolit

ą

materi

ą

i zarzucone wzorzystymi poduszkami

pokrytymi staropersk

ą

tkanin

ą

. Tam oboje usiedli przy sobie, aby gaw

ę

dzi

ć

i

wesoło czas sp

ę

dza

ć

. Do sali wkroczyła gromada nadziemskich istot i wró

ż

ek,

które przed ich obliczem pl

ą

sały z nieopisanym wdzi

ę

kiem i wy

ś

piewywały

przeró

ż

ne pie

ś

ni. To widowisko radowało oczy pi

ę

knej Peri Banu i ksi

ę

cia Ahmeda,

którzy przygl

ą

dali si

ę

i przysłuchiwali grze i korowodom z rosn

ą

cym zachwytem. W

ko

ń

cu młoda para powstała i usun

ę

ła si

ę

znu

ż

ona uroczysto

ś

ciami do swojej

komnaty. Tam znale

ź

li posłanie przygotowane przez niewolników. Ramy ło

ż

a były ze

szczerego złota i wysadzane drogimi kamieniami, a kapy i poduszki z atłasu i
kosztownej tafty haftowanej w najbardziej wyszukane wzory. Go

ś

cie weselni oraz

pałacowe niewolnice ustawieni w dwa rz

ę

dy pozdrawiali gło

ś

nymi okrzykami młod

ą

par

ę

, kiedy mi

ę

dzy nimi przechodziła. Uroczysto

ś

ci za

ś

lubin i zabawa weselna

trwały przez wiele dni, przy czym podawano coraz to nowe potrawy, grano coraz to
nowe melodie, pl

ą

sano coraz to nowe ta

ń

ce i

ś

piewano coraz to nowe pie

ś

ni. I

cho

ć

by ksi

ążę

Ahmed prze

ż

ył tysi

ą

c lat w

ś

ród plemienia

ś

miertelnych, nigdy nie

widziałby tak pi

ę

knych uroczysto

ś

ci i nie słyszał tak cudownych melodii. W ten

sposób sp

ę

dził ksi

ążę

Ahmed sze

ść

miesi

ę

cy w krainie wró

ż

ek, u boku pi

ę

knej Peri

Banu, któr

ą

umiłował tak czuł

ą

miło

ś

ci

ą

,

ż

e nie mógł wytrzyma

ć

ani chwili bez

niej. Skoro tylko jej nie widział, stawał si

ę

od razu niespokojny i bezradny.

Tak samo i Peri Banu pałała do niego najwi

ę

ksz

ą

miło

ś

ci

ą

i starała si

ę

mał

ż

onkowi swemu coraz bardziej przypodoba

ć

, aby wszelkie wspomnienia o domu i

ojczy

ź

nie oraz o krewnych i rodzinie w umy

ś

le jego zanikły i dusz

ę

jego

opu

ś

ciły. Ale mimo to po pewnym czasie pami

ęć

ksi

ę

cia jakby ockn

ę

ła si

ę

ze snu i

bywały chwile, kiedy nachodziła go t

ę

sknota za ojcem. Przeto pewnego dnia tak

rzekł do pi

ę

knej Peri Banu: - Skoro taka b

ę

dzie twoja wola, błagam ci

ę

, aby

ś

rozkazała mi opu

ś

ci

ć

ci

ę

na dni kilka, abym mógł odwiedzi

ć

ojca, który na pewno

martwi si

ę

z powodu mojej długiej nieobecno

ś

ci i cierpi m

ę

k

ę

rozł

ą

ki z synem!

Peri Banu usłyszawszy te słowa przeraziła si

ę

wielce, gdy

ż

w sercu swoim

my

ś

lała,

ż

e to tylko wymówka, aby opu

ś

ci

ć

j

ą

i uciec od niej. Przeto gł

ę

boko

strapiona tak mu odpowiedziała: - Czy

ż

by

ś

tak pr

ę

dko zapomniał ju

ż

o swojej

obietnicy i o danym mi słowie, i

ż

pragniesz mnie ju

ż

opu

ś

ci

ć

? Czy

ż

by miło

ść

i

nami

ę

tno

ść

przestały sercem twym włada

ć

, gdy tymczasem moja cała istota ci

ą

gle

jeszcze dr

ż

y z rado

ś

ci, skoro tylko o tobie pomy

ś

l

ę

? - Umiłowana mojej duszy -

odparł ksi

ążę

- królewska władczyni moich uczu

ć

, có

ż

to za w

ą

tpliwo

ś

ci trapi

ą

twoje serce? Po co te pełne obawy troski i smutne słowa? Wiem dobrze,

ż

e miło

ść

twoja i twoje uczucie do mnie s

ą

takie, jak mówisz. I gdybym prawdy tej nie

uznawał, gdybym okazał si

ę

wobec ciebie niewdzi

ę

czny i nie spogl

ą

dał na ciebie z

równie gor

ą

c

ą

i gł

ę

bok

ą

, czuł

ą

i szczer

ą

miło

ś

ci

ą

, jak ty na mnie, byłbym zaiste

wielkim niewdzi

ę

cznikiem i najczarniejszym wiarołomc

ą

. Daleka ode mnie jest

my

ś

l, aby odej

ść

od ciebie. Nigdy nie przyszło mi do głowy opu

ś

ci

ć

ci

ę

i do

background image

ciebie nie powróci

ć

. Ale mój ojciec jest obecnie ju

ż

leciwym starcem i w sercu

swoim trapi si

ę

z powodu długiej rozł

ą

ki ze swym najmłodszym synem. Je

ś

li mi

pozwolisz, to ch

ę

tnie bym si

ę

do niego udał, aby go odwiedzi

ć

, a potem z wielkim

po

ś

piechem powrócił w twoje obj

ę

cia. A przy tym nie chciałbym nic uczyni

ć

, co by

sprzeciwiało si

ę

twojej woli. Moja serdeczna miło

ść

do ciebie jest tego rodzaju,

ż

e ch

ę

tnie przebywam przez wszystkie godziny dnia i nocy u twego boku i nie

chciałbym ci

ę

nigdy ani na mgnienie oka opu

ś

ci

ć

. Peri Banu poczuła si

ę

tymi

słowy nieco pocieszona, gdy

ż

po wypowiedzi i oczach ksi

ę

cia Ahmeda poznała

niew

ą

tpliwie,

ż

e miłuje j

ą

całym sercem, które tak samo jak i jego słowa jest

szczere niczym najszczersze złoto. Tote

ż

pozwoliła mu, aby na jaki

ś

czas udał

si

ę

do swego ojca w odwiedziny. Ale równocze

ś

nie nalegała na niego z cał

ą

ż

arliwo

ś

ci

ą

, aby nie pozostał zbyt długo u swoich krewnych i rodziny.

Posłuchajmy teraz, co działo si

ę

z sułtanem po za

ś

lubinach ksi

ę

cia Alego z

ksi

ęż

niczk

ą

Nur en-Nahar. Kiedy min

ę

ło wiele dni, a ksi

ążę

Hussein i ksi

ążę

Ahmed ci

ą

gle nie dawali o sobie zna

ć

, sułtan posmutniał i ci

ęż

kie strapienie

legło na jego sercu. Tote

ż

pewnego ranka po odbyciu uroczystego dywanu przywołał

swoich wezyrów i dostojników pa

ń

stwa i zapytał ich, co si

ę

stało z ksi

ążę

tami i

gdzie si

ę

znajduj

ą

. Wówczas dostojnicy tak mu odpowiedzieli: - Czcigodny

padyszachu, ty, co jeste

ś

odbiciem Allacha na ziemi, twój najstarszy syn, ciało

z twojego ciała i nast

ę

pca twego pa

ń

stwa, ksi

ążę

Hussein wielce rozczarowany, na

znak gł

ę

bokiego smutku zrzucił swoje ksi

ążę

ce szaty, został pustelnikiem i jako

sługa Allacha wyrzekł si

ę

wszelkich

żą

dz i doczesnych nami

ę

tno

ś

ci. Ksi

ążę

Ahmed

za

ś

, twój trzeci i najmłodszy syn, opu

ś

cił gł

ę

boko zagniewany twoj

ą

stolic

ę

.

Wszelako nikt nie wie, dok

ą

d si

ę

schronił oraz co mu si

ę

przydarzyło. Sułtan

zafrasował si

ę

mocno i rozkazał im bez wahania i zwłoki przygotowa

ć

firmany* do

wszystkich wielkorz

ą

dców prowincji, zalecaj

ą

c im jak najostrzej, aby nie

zwlekaj

ą

c j

ę

li szuka

ć

wsz

ę

dzie ksi

ę

cia Ahmeda i odesłali go do jego ojca

sułtana, skoro go tylko znajd

ą

. Atoli chocia

ż

rozkazy były dokładnie wykonane i

wszyscy, którzy udali si

ę

na poszukiwania, usilnie si

ę

starali, nikt nie

natrafił na

ś

lad ksi

ę

cia Ahmeda. Tedy serce sułtana stało si

ę

jeszcze bardziej

markotne i polecił osobi

ś

cie swemu wielkiemu wezyrowi uda

ć

si

ę

na poszukiwania

zbiega. - Słucham ci

ę

i jestem posłuszny - odparł wielki wezyr. - Sługa twój

rozkazał ju

ż

przeszuka

ć

jak najstaranniej wszystkie okolice kraju, ale

dotychczas nie udało si

ę

wy

ś

ledzi

ć

najdrobniejszego nawet

ś

ladu ksi

ę

cia Ahmeda.

A jest mi to tym bardziej bolesne,

ż

e miłowałem go niczym własnego syna. I

wówczas zarówno wielki wezyr, jak i mo

ż

ni zmiarkowali,

ż

e sułtan załamał si

ę

z

bólu,

ż

e oczy jego pełne s

ą

łez, a na sercu wielkim ci

ęż

arem legł smutek z

powodu utraty najmłodszego syna. Wielkiemu wezyrowi przypomniało si

ę

za

ś

,

ż

e

jest pewna czarownica, znana ze swej czarnoksi

ę

skiej sztuki, za pomoc

ą

której

ś

ci

ą

ga nawet gwiazdy z nieba, i

ż

e cieszy si

ę

ona w stolicy wielkim wzi

ę

ciem.

Poszedł wi

ę

c do sułtana, j

ą

ł wychwala

ć

jej zr

ę

czno

ść

i znawstwo tajemnych rzeczy

i dodał: - Niech

ż

e wasza sułta

ń

ska mo

ść

, o co błagam najpokorniej, rozka

ż

e

posła

ć

po ow

ą

czarownic

ę

i zapyta j

ą

o los zaginionego syna. - Przednia jest

twoja rada - odparł sułtan - nale

ż

y czarownic

ę

tutaj sprowadzi

ć

, by

ć

mo

ż

e bowiem

uzyskam od niej jak

ąś

wie

ść

o ksi

ę

ciu Ahmedzie i o tym, jak mu si

ę

powodzi.

Sprowadzono wi

ę

c czarownic

ę

i postawiono przed oblicze sułtana. - Dobra kobieto

- rzekł monarcha - od czasu za

ś

lubin ksi

ę

cia Alego z ksi

ęż

niczk

ą

Nur en-Nahar

mój najmłodszy syn ksi

ążę

Ahmed, zawiedziony w swej miło

ś

ci do niej, znikł nam z

oczu i nikt nic o nim obecnie nie wie. U

ż

yj wi

ę

c niezwłocznie swej

czarnoksi

ę

skiej mocy i powiedz mi tylko jedno: czy ksi

ążę

Ahmed

ż

yje, czyli te

ż

umarł? Je

ś

li jest jeszcze w

ś

ród

ż

ywych, to chciałbym wiedzie

ć

, gdzie si

ę

znajduje i jak mu si

ę

powodzi, a poza tym pytam jeszcze, czy w ksi

ę

dze mego losu

napisane jest,

ż

e syna mego najmłodszego jeszcze kiedy zobacz

ę

? Na co czarownica

odrzekła: - O najwi

ę

kszy władco naszego czasu i najpot

ęż

niejszy padyszachu

wszystkich czasów, nie jestem w stanie na wszystkie te pytania od razu
odpowiedzie

ć

, poniewa

ż

odpowiedzi takie nale

żą

do tajemnej wiedzy. Ale je

ś

li

wasza sułta

ń

ska mo

ść

raczy udzieli

ć

mi jednego dnia zwłoki, zapytam moich

czarnoksi

ę

skich pism i jutro zadowol

ę

ci

ę

wyczerpuj

ą

c

ą

odpowiedzi

ą

. Sułtan

przystał na to i dodał: - Je

ś

li zdołasz udzieli

ć

mi dokładnej i wyczerpuj

ą

cej

odpowiedzi oraz powrócisz sercu memu spokój po wszystkich tych troskach,
otrzymasz sowit

ą

nagrod

ę

i wyró

ż

ni

ę

ci

ę

najwy

ż

szymi zaszczytami. Nazajutrz rano

background image

czarownica w towarzystwie wielkiego wezyra przyszła ponownie do pałacu i prosiła
o pozwolenie stawienia si

ę

przed oblicze padyszacha, a stan

ą

wszy przed jego

tronem rzekła: - Z pomoc

ą

mej tajemnej sztuki dowiedziałam si

ę

na pewno,

ż

e

ksi

ążę

Ahmed jeszcze przebywa w krainie

ż

ywych. Nie frasuj si

ę

przeto o niego w

sercu twoim! Ale na razie nie jestem w stanie nic wi

ę

cej si

ę

o nim dowiedzie

ć

i

nie potrafi

ę

ci

ę

uwiadomi

ć

, gdzie si

ę

znajduje i jak go znale

źć

. Słowa te

pocieszyły sułtana i w sercu jego zakiełkowała nadzieja,

ż

e ujrzy jeszcze

najmłodszego syna przed zgonem. Powró

ć

my teraz do ksi

ę

cia Ahmeda! Skoro pi

ę

kna

Peri Banu przekonała si

ę

,

ż

e pragnie on tylko ojca odwiedzi

ć

, a miło

ść

jego do

niej pozostaje nadal mocna i niewzruszona, pomy

ś

lała,

ż

e nie godzi si

ę

nie

pozwoli

ć

mu dla tak szlachetnego celu na jaki

ś

czas pozostawi

ć

j

ą

sam

ą

. Po czym

jednak znów zacz

ę

ła w swym umy

ś

le rzecz rozwa

ż

a

ć

i walczy

ć

ze sob

ą

wiele godzin.

A

ż

w ko

ń

cu pewnego dnia zwróciła si

ę

do swego mał

ż

onka w te słowa: - Chocia

ż

serce moje nie chce na to przysta

ć

, abym nawet na krótk

ą

chwil

ę

była od ciebie

oddalona i cho

ć

by na mgnienie oka ci

ę

utraciła, nie chc

ę

dłu

ż

ej sprzeciwia

ć

si

ę

twemu

ż

yczeniu, poniewa

ż

tak cz

ę

sto mnie o to prosiłe

ś

i okazywałe

ś

niepokój,

czy ojca twego jeszcze kiedy

ś

zobaczysz. Ta moja łaska zale

ż

y wszak

ż

e od jednego

warunku, bez którego nigdy bym twej pro

ś

by nie wysłuchała i nie udzieliła ci

zezwolenia na odjazd. Złó

ż

mi najuroczystsz

ą

przysi

ę

g

ę

,

ż

e z mo

ż

liwie

najwi

ę

kszym po

ś

piechem tu do mnie powrócisz i

ż

e nie b

ę

dziesz powodem mojej

bolesnej t

ę

sknoty i pełnego obaw oczekiwania na twój powrót. Ksi

ążę

Ahmed wielce

uradowany ze spełnienia jego pro

ś

by podzi

ę

kował jej mówi

ą

c: - Pani mojego serca,

mo

ż

esz by

ć

bez obaw o mnie i całkiem pewna,

ż

e powróc

ę

do ciebie z jak

najwi

ę

kszym po

ś

piechem, skoro tylko zobacz

ę

mojego ojca.

ś

ycie bowiem nie

przedstawia dla mnie

ż

adnej warto

ś

ci, kiedy jestem daleko od ciebie! I chocia

ż

przez kilka dni musz

ę

by

ć

z tob

ą

rozł

ą

czony, serce moje b

ę

dzie stale przy tobie

i tylko przy tobie. Te słowa ksi

ę

cia Ahmeda uradowały serce pi

ę

knej Peri Banu i

rozwiały trwo

ż

liwe w

ą

tpliwo

ś

ci i pełne obaw troski, które trapiły j

ą

w nocy w

snach i w dzie

ń

podczas długich rozmy

ś

la

ń

. Powiedziała tedy do swego mał

ż

onka

uspokojona jego obietnic

ą

: - Id

ź

wi

ę

c tam, dok

ą

d ci

ą

gnie ci

ę

serce, id

ź

do ojca.

Ale zanim st

ą

d odejdziesz, chc

ę

ci da

ć

jedn

ą

przestrog

ę

na podró

ż

i biada ci,

je

ś

liby

ś

kiedy

ś

o mojej radzie i zaleceniu miał zapomnie

ć

. Nie mów nikomu ani

słowa o naszym mał

ż

e

ń

stwie ani o wszystkich tych osobliwych rzeczach, które tu

widziałe

ś

, i cudach, które podziwiałe

ś

. Zwłaszcza strze

ż

pilnie tajemnicy przed

ojcem i bra

ć

mi, przed krewnymi i cał

ą

twoj

ą

rodzin

ą

! Swojemu ojcu, aby dusza

jego znalazła ukojenie, mo

ż

esz jedynie oznajmi

ć

,

ż

e jeste

ś

szcz

ęś

liwy oraz

ż

e

wróciłe

ś

do ojczyzny tylko na krótk

ą

chwil

ę

, aby go odwiedzi

ć

i przekona

ć

si

ę

,

czy mu si

ę

dobrze powodzi. Po czym pi

ę

kna Peri Banu wydała słu

ż

bie odpowiednie

rozkazy i poleciła wszystko niezwłocznie przygotowa

ć

do podró

ż

y swojego

mał

ż

onka. A skoro przygotowania ju

ż

zako

ń

czono, wybrała dwudziestu d

ż

ygitów,

uzbrojonych od stóp do głów i zaopatrzonych we wszystko potrzebne do drogi, aby
towarzyszyli ksi

ę

ciu Ahmedowi. Jemu samemu za

ś

dała rosłego rumaka

najdoskonalszej budowy, r

ą

czego jak o

ś

lepiaj

ą

ca błyskawica lub niepowstrzymany

huragan. A rz

ą

d jego i kulbaka były z najkosztowniejszego kruszcu i wysadzane

drogimi kamieniami. Po czym Peri Banu rzuciła si

ę

ksi

ę

ciu Ahmedowi na szyj

ę

i

obj

ę

li si

ę

serdecznie w najczulszej miło

ś

ci. Ksi

ążę

Ahmed za

ś

, aby jej serce

uspokoi

ć

, powtórzył przy po

ż

egnaniu swoje obietnice i poprzysi

ą

gł raz jeszcze

rychły powrót. Potem dosiadł rumaka i wraz ze swoj

ą

ś

wit

ą

, składaj

ą

c

ą

si

ę

z

samych d

ż

ygitów z plemienia duchów, wyruszył z wielk

ą

wspaniało

ś

ci

ą

. Szybko

jad

ą

c osi

ą

gn

ą

ł niebawem stolic

ę

swego ojca. Tam przyj

ę

to go gło

ś

nymi okrzykami

rado

ś

ci, jakich nigdy jeszcze w kraju tym nie słyszano. Wezyrowie i dostojnicy

pa

ń

stwa, kupcy i wasale, wszyscy nie posiadali si

ę

z rado

ś

ci, widz

ą

c znowu

ksi

ę

cia Ahmeda. Prosty lud rzucił prac

ę

i szedł

ś

ladami konnego orszaku gło

ś

no

błogosławi

ą

c ksi

ę

cia i czcz

ą

c go gł

ę

bokimi pokłonami. I tak tłocz

ą

c si

ę

zewsz

ą

d

wkoło niego, nieprzeliczone tłumy odprowadziły go a

ż

do wrót sułta

ń

skiego

pałacu. Tam ksi

ążę

Ahmed zeskoczył z rumaka, wszedł do sali, gdzie odbywał si

ę

zwykle dywan, padł ojcu do stóp i ucałował je w bezmiarze synowskiej miło

ś

ci.

Sułtan, który z powodu nieoczekiwanego przybycia ksi

ę

cia Ahmeda niemal omdlał ze

szcz

ęś

cia, zbiegł ze stopni tronu i rzucił si

ę

swemu najmłodszemu synowi na

szyj

ę

, a potem ze łzami rado

ś

ci ucałował go w czoło i rzekł: - Miły synu, w

rozpaczy z powodu utraty ksi

ęż

niczki Nur en-Nahar uciekłe

ś

nagle z ojcowskiego

background image

domu. I mimo wszelkich poszukiwa

ń

nie mogli

ś

my odnale

źć

twego

ś

ladu ani

ż

adnego

znaku twego istnienia, cho

ć

zaiste szukali

ś

my pilnie. Ja za

ś

nieomal

ż

e nie

postradałem zmysłów z powodu twego znikni

ę

cia i popadłem w taki stan, w jakim

mnie widzisz. Powiedz, gdzie przebywałe

ś

przez tak długi okres czasu i co si

ę

z

tob

ą

przez wszystkie te dnie działo? - Zaprawd

ę

, mój ojcze i padyszachu - odparł

ksi

ążę

Ahmed - byłem przybity i gł

ę

boko zmartwiony, kiedy widziałem,

ż

e ksi

ążę

Ali otrzymał r

ę

k

ę

naszej kuzynki. Ale to nie jest jedyn

ą

przyczyn

ą

mej

nieobecno

ś

ci. Pami

ę

tasz zapewne, jak wówczas na twój rozkaz wszyscy trzej

udali

ś

my si

ę

konno na ow

ą

równin

ę

, aby współzawodniczy

ć

w strzelaniu z łuków, a

strzała moja, chocia

ż

przestrze

ń

przed nami była rozległa i równa, znikła nam z

oczu i nikt nie mógł znale

źć

miejsca, gdzie strzała ta upadła. Stało si

ę

wi

ę

c,

ż

e pewnego dnia w wielkim frasunku, samotny i bez

ś

wity wyruszyłem, aby

przeszuka

ć

wokoło okolic

ę

i stara

ć

si

ę

jednak moj

ą

strzał

ę

odnale

źć

. Skoro

doszedłem do miejsca, gdzie podniesiono strzały moich braci, ksi

ę

cia Husseina i

ksi

ę

cia Alego, zacz

ą

łem rozgl

ą

da

ć

si

ę

wsz

ę

dzie na prawo i na lewo, przed siebie

i za siebie. My

ś

lałem bowiem,

ż

e i moja strzała musi tam gdzie

ś

le

ż

e

ć

, ale cały

ten trud był nadaremny. Nie znalazłem ani strzały, ani jej

ś

ladu. Pow

ę

drowałem

wi

ę

c dalej, zapami

ę

tały w moich poszukiwaniach i przeszedłem tak jeszcze spory

szmat drogi. Wreszcie w mojej rozpaczy chciałem ju

ż

da

ć

za wygran

ą

, wiedz

ą

c

dobrze,

ż

e mój łuk nie mógł a

ż

tak daleko donie

ść

. W samej rzeczy

ż

adnemu

strzelcowi nie mogłoby si

ę

uda

ć

strzały swojej czy jakiego

ś

innego pocisku

wypu

ś

ci

ć

na tak

ą

odległo

ść

. Mimo to nagle ujrzałem moj

ą

strzał

ę

le

żą

c

ą

płasko na

skale, mniej wi

ę

cej cztery stajania od owego miejsca, z którego

ś

my strzelali.

Słysz

ą

c te słowa sułtan nie posiadał si

ę

ze zdumienia, a ksi

ążę

Ahmed tak mówił

dalej: - Skoro podniosłem strzał

ę

, o mój padyszachu, i dokładnie si

ę

jej

przyjrzałem, przekonałem si

ę

,

ż

e to naprawd

ę

była ta sama, któr

ą

wystrzeliłem.

Dziwowałem si

ę

w mojej duszy,

ż

e mogła tak daleko polecie

ć

, i nie w

ą

tpiłem,

ż

e

musiała w to wda

ć

si

ę

jaka

ś

nieczysta siła. Tak rozmy

ś

laj

ą

c, przybyłem do

miejsca, w którym od tego dnia

ż

yłem ju

ż

w samej tylko rado

ś

ci i błogostanie.

Nic ponadto nie wolno mi o moich dziejach opowiedzie

ć

. Przyjechałem tu do ciebie

jedynie, aby serce twoje co do moich losów uspokoi

ć

. A obecnie prosz

ę

ci

ę

, aby

ś

raczył udzieli

ć

mi swojego najłaskawszego zezwolenia,

ż

ebym jak najpr

ę

dzej mógł

powróci

ć

do przybytku mojego szcz

ęś

cia. Od czasu do czasu nie omieszkam znów

ciebie odwiedzi

ć

, aby z synowsk

ą

miło

ś

ci

ą

zapyta

ć

ci

ę

o twoje zdrowie. - Miły

synu - odparł sułtan - widok twój ucieszył moje oczy i obecnie spokój mi ju

ż

powrócił. Ch

ę

tnie udzielam ci pozwolenia, aby

ś

odszedł, poniewa

ż

gdzie

ś

niedaleko st

ą

d za

ż

ywasz szcz

ęś

cia. Je

ś

li wszak

ż

e miałby

ś

kiedy znów przez

dłu

ż

szy czas by

ć

nieobecny, powiedz mi, w jaki sposób b

ę

d

ę

mógł si

ę

dowiedzie

ć

,

czy jeste

ś

zdrów i jak ci si

ę

powodzi? Na co ksi

ążę

Ahmed tak odpowiedział: -

Mój ojcze i padyszachu, to, o co mnie pytasz, jest cz

ęś

ci

ą

mojej tajemnicy,

która winna pozosta

ć

ę

boko ukryta w moim sercu. Jak ju

ż

to uprzednio

powiedziałem, nie wolno mi jej wyjawi

ć

lub cokolwiek powiedzie

ć

, co by mogło

przyczyni

ć

si

ę

do jej odkrycia. Wszelako b

ą

d

ź

spokojny w swoim sercu, gdy

ż

obiecuj

ę

ci nieraz tu do ciebie przybywa

ć

. Ba! Mo

ż

e nawet naprzykrz

ę

ci si

ę

zbyt

cz

ę

stymi odwiedzinami! - Miły synu - zwrócił si

ę

znów do ksi

ę

cia Ahmeda sułtan -

nie chc

ę

docieka

ć

twej tajemnicy, je

ś

li chcesz, aby pozostała przede mn

ą

zakryta. Atoli prosz

ę

, aby

ś

spełnił jedno moje

ż

yczenie, a mianowicie, bym od

czasu do czasu mógł si

ę

przekona

ć

o twoim trwałym szcz

ęś

ciu i powodzeniu.

Zostawiam ci pełn

ą

swobod

ę

powrotu do twego domu, ale pami

ę

taj, aby

ś

przynajmniej raz w miesi

ą

cu tu przybywał, aby mnie odwiedzi

ć

, jak uczyniłe

ś

to

teraz, aby twoja zbyt długa nieobecno

ść

nie przyprawiła mnie znowu o l

ę

k i ból,

trosk

ę

i t

ę

sknot

ę

. Tedy ksi

ążę

Ahmed sp

ę

dził jeszcze całe trzy dni u ojca, ale

my

ś

l o pi

ę

knej Peri Banu ani na chwil

ę

nie opuszczała jego serca. Tote

ż

czwartego dnia dosiadł rumaka i odjechał otoczony takim samym przepychem, z
jakim przybył. Kiedy Peri Banu ujrzała wracaj

ą

cego ksi

ę

cia Ahmeda, nie posiadała

si

ę

z rado

ś

ci, bo wydawało si

ę

jej,

ż

e ich rozł

ą

ka trwała lat trzysta. Taka

bowiem jest ju

ż

miło

ść

: chwile rozł

ą

ki wydaj

ą

si

ę

długie i nie ko

ń

cz

ą

ce si

ę

niczym lata. Ksi

ążę

prosił j

ą

o przebaczenie,

ż

e j

ą

nawet na tak krótko opu

ś

cił,

a słowa jego zachwyciły tym bardziej Peri Banu. I znowu p

ę

dzili dnie w

doskonałym szcz

ęś

ciu, ciesz

ą

c si

ę

sob

ą

nawzajem. Tak min

ą

ł miesi

ą

c, a ksi

ążę

Ahmed ani razu nie wspomniał o swoim ojcu, sułtanie, ani nie wyraził

ż

yczenia,

background image

aby go zgodnie z dan

ą

mu obietnic

ą

odwiedzi

ć

. Skoro pi

ę

kna Peri Banu t

ę

zmian

ę

zauwa

ż

yła, tak do niego powiada: - Przecie

ż

oznajmiłe

ś

mi kiedy

ś

,

ż

e masz zamiar

na pocz

ą

tku ka

ż

dego miesi

ą

ca st

ą

d odje

ż

d

ż

a

ć

i udawa

ć

si

ę

na dwór twojego

rodzica, aby dowiedzie

ć

si

ę

o jego zdrowie. Dlaczego

ż

nie my

ś

lisz ju

ż

teraz o

tym, chocia

ż

wiesz,

ż

e frasuje si

ę

on wielce, oczekuj

ą

c niecierpliwie twego

przyjazdu? - Tak jest, jak powiedziała

ś

- odparł ksi

ążę

Ahmed - ale z kolei i ja

oczekuj

ę

twego rozkazu i zezwolenia i dlatego nie

ś

miałem pierwszy ci o moim

wyje

ź

dzie napomkn

ąć

. A ona na to: - Twoje wyjazdy i przyjazdy nie mog

ą

zale

ż

e

ć

od tego, czy ja ci na to pozwol

ę

! W pocz

ą

tkach ka

ż

dego miesi

ą

ca, skoro tylko

ksi

ęż

yc na niebo powróci, dosiadaj rumaka i odje

ż

d

ż

aj. Od tej chwili nie

potrzebujesz mnie ju

ż

nigdy prosi

ć

o zezwolenie. Przez trzy pełne dni mo

ż

esz u

twego ojca pozostawa

ć

, a czwartego dnia powracaj zawsze do mnie! Tak te

ż

ksi

ążę

Ahmed nast

ę

pnego ranka uczynił, dosiadł rumaka i z liczn

ą

ś

wit

ą

odjechał. Tak

samo jak uprzednio udał si

ę

do pałacu swego ojca sułtana i zło

ż

ył mu nale

ż

ne

uszanowanie. I tak co miesi

ą

c go odwiedzał, ale za ka

ż

dym razem z coraz

liczniejszym i paradniejszym orszakiem d

ż

ygitów, a i on sam dosiadał coraz

wspanialszego rumaka i był przyodziany w coraz bogatsze szaty. W ko

ń

cu jeden z

wezyrów, ulubieniec i towarzysz uczt padyszacha, poczuł zawi

ść

, widz

ą

c ksi

ę

cia

Ahmeda przybywaj

ą

cego do pałacu w takim bogactwie i przepychu, i tak powiedział

do siebie: "Jak to si

ę

dzieje,

ż

e nikt nie wie, sk

ą

d ten ksi

ążę

przybywa i w

jaki sposób doszedł do tak wspaniałej

ś

wity!" Potem za

ś

powodowany zło

ś

liw

ą

zawi

ś

ci

ą

, zacz

ą

ł sułtanowi szepta

ć

podst

ę

pne słowa: - Najja

ś

niejszy panie i

wszechmocny nasz władco, nie jest dobrze, i

ż

tak mało zwracasz uwagi na to, co

ksi

ążę

Ahmed czyni. Czy

ż

nie widzisz,

ż

e jego

ś

wita z miesi

ą

ca na miesi

ą

c ro

ś

nie

tak co do liczebno

ś

ci, jak i siły? Có

ż

by było, gdyby knuł on jaki

ś

spisek i

chciał ciebie rzuci

ć

do lochu, aby odebra

ć

ci wodze panowania? Wiesz przecie

ż

dobrze,

ż

e wywołałe

ś

gniew zarówno ksi

ę

cia Husseina, jak i ksi

ę

cia Ahmeda, kiedy

oddałe

ś

r

ę

k

ę

Nur en-Nahar ksi

ę

ciu Alemu. Wówczas pierwszy z nich w swym

rozgoryczeniu wyrzekł si

ę

przepychu i marno

ś

ci tego

ś

wiata i stał si

ę

ż

ebrz

ą

cym

mnichem, gdy tymczasem drugi z nich, wła

ś

nie ksi

ążę

Ahmed, puszy si

ę

obecnie w

twojej obecno

ś

ci tak bezmiern

ą

pot

ę

g

ą

i wspaniało

ś

ci

ą

. Nie ulega w

ą

tpliwo

ś

ci,

ż

e

obaj oni rozmy

ś

laj

ą

o zem

ś

cie i skoro tylko dostaniesz si

ę

w ich r

ę

ce, dokonaj

ą

zdrady wobec ciebie. Przeto doradzam ci, strze

ż

si

ę

, i nieustannie powtarzam,

strze

ż

si

ę

! Chwy

ć

sposobno

ść

za włosy, zanim nie b

ę

dzie za pó

ź

no, gdy

ż

m

ę

drzec

przecie

ż

powiada: Łatwo zalepi

ć

glin

ą

@

Ź

ródełko póki małe,@ Lecz gdy przybierze

woda@ Zatopi wojsko całe. Tak szeptał do sułtana zły wezyr, a potem dodał: -
Wiesz równie

ż

,

ż

e ksi

ążę

Ahmed, odbywszy swoj

ą

zwykł

ą

trzydniow

ą

wizyt

ę

u

ciebie, nigdy nie prosi ci

ę

o pozwolenie wyjazdu i nigdy nie

ż

egna si

ę

ani z

tob

ą

, ani z nikim ze swoich krewnych. Takie post

ę

powanie jest równoznaczne z

pocz

ą

tkiem buntu i

ś

wiadczy o tym,

ż

e w sercu swoim

ż

ywi on gniew. Zreszt

ą

od

ciebie zale

ż

y, co w m

ą

dro

ś

ci swojej postanowisz. Słowa te gł

ę

boko zapadły w

serce nie spodziewaj

ą

cemu si

ę

niczego złego sułtanowi i zasiały tam plon

najgorszych podejrze

ń

. Wkrótce te

ż

sułtan tak zacz

ą

ł my

ś

le

ć

: "Któ

ż

mo

ż

e odgadn

ąć

skryte my

ś

li i zamierzenia ksi

ę

cia Ahmeda i odpowiedzie

ć

na pytanie, czy s

ą

dla

mnie przyjazne, czyli te

ż

wrogie? By

ć

mo

ż

e,

ż

e knuje on zemst

ę

. Tote

ż

godzi si

ę

,

abym zbadał i dowiedział si

ę

, gdzie mieszka i w jaki sposób doszedł do takiej

pot

ę

gi i bogactwa". Powodowany takimi podejrzeniami sułtan posłał pewnego dnia

potajemnie, bez wiedzy wielkiego wezyra, który ksi

ę

ciu Ahmedowi nadal sprzyjał,

po ow

ą

czarownic

ę

. I wpu

ś

ciwszy j

ą

tajemnymi drzwiami do swojej komnaty, zacz

ą

ł

wypytywa

ć

: - Dzi

ę

ki twojej czarnoksi

ę

skiej sztuce dowiedziałem si

ę

,

ż

e ksi

ążę

Ahmed

ż

yje. Za oddanie tej usługi jestem ci dot

ą

d zobowi

ą

zany.

ś

ycz

ę

sobie,

ż

eby

ś

i teraz dalej go

ś

ledziła, aby uspokoi

ć

moje serce, które jest pełne

trosk. Chocia

ż

syn mój

ż

yje i co miesi

ą

c przybywa do mnie w odwiedziny, nie wiem

jednak nic o miejscu, gdzie mieszka i sk

ą

d do mnie przyje

ż

d

ż

a. To bowiem

zachowuje przed swoim ojcem w naj

ś

ci

ś

lejszej tajemnicy. Przeto udaj si

ę

zaraz

potajemnie w drog

ę

, tak aby nikt si

ę

o tym nie dowiedział, ani moi wezyrowie,

ani wielkorz

ą

dcy, ani nawet nikt spo

ś

ród moich dworzan i słu

ż

by. Zbadaj wszystko

pilnie i jak najpo

ś

pieszniej donie

ś

mi o miejscu, w którym mój syn stale

przebywa. W tej chwili jest wła

ś

nie u mnie w odwiedzinach, ale czwartego dnia

zwoła swoj

ą

ś

wit

ę

i dosi

ą

dzie rumaka, nie

ż

egnaj

ą

c si

ę

ani ze mn

ą

, ani z nikim z

moich wezyrów i dostojników i nie mówi

ą

c nawet nikomu ani słowa o swym

background image

wyje

ź

dzie. Po czym, jak zwykle, przemierzy kawałek drogi i nagle zniknie. Pójd

ź

wi

ę

c bez zwłoki i oci

ą

gania si

ę

drog

ą

, któr

ą

on st

ą

d wyjedzie, ukryj si

ę

w

jakiej

ś

stosownej kryjówce i czatuj, aby wy

ś

ledzi

ć

, dok

ą

d si

ę

uda. Po czym

zawiadom mnie niezwłocznie o wszystkim. Czarownica po

ż

egnała sułtana i

przeszedłszy cztery stajania schowała si

ę

w kryjówce mi

ę

dzy skałami, tu

ż

obok

miejsca, gdzie ksi

ążę

Ahmed wówczas odnalazł sw

ą

strzał

ę

, i tam czekała na jego

przybycie. Wczesnym rankiem, jak le

ż

ało to w jego zwyczaju, ksi

ążę

wyruszył w

drog

ę

nie po

ż

egnawszy si

ę

ze swoim ojcem ani z

ż

adnym z jego wezyrów. Czatuj

ą

ca

w ukryciu czarownica dostrzegła ksi

ę

cia i jego

ś

wit

ę

, potem zobaczyła, jak

wszyscy zboczyli w w

ą

wóz, z którego

ś

cie

ż

ki rozwidlały si

ę

na wszystkie strony.

Ale skały i głazy przy drodze były tak strome i niedost

ę

pne,

ż

e nawet pieszo

trudno było tamt

ę

dy przej

ść

. Czarownica zmiarkowała,

ż

e

ś

cie

ż

ka przez w

ą

wóz na

pewno musi prowadzi

ć

do jakiej

ś

pieczary albo tajnego korytarza lub mo

ż

e nawet

podziemnego pałacu duchów i wró

ż

ek. Nagle ksi

ążę

Ahmed z całym swoim orszakiem

znikł jej z oczu. Wtedy czarownica wyczołgała si

ę

ze swojej kryjówki i j

ę

ła

dookoła szuka

ć

, ale nie udało si

ę

jej odnale

źć

wej

ś

cia do podziemnego korytarza.

Nie mogła bowiem ujrze

ć

ż

elaznych wrót, poniewa

ż

ż

adna

ś

miertelna istota z ciała

i krwi nie była w stanie ich zobaczy

ć

, je

ś

li pi

ę

kna wró

ż

ka Peri Banu nie

uczyniła ich widzialnymi, przy czym dla wszystkich ciekawych oczu rodu kobiecego
wrota były zawsze niewidzialne. Tedy czarownica tak sobie powiedziała:
"Wszystkie trudy i znoje nadaremne! Nie znalazłam tego, czego szukałam". I
poszła do sułtana, i opowiedziała o wszystkim, co jej si

ę

przytrafiło, o tym,

jak po

ś

ród skał i głazów le

ż

ała zaczajona i jak ujrzała ksi

ę

cia Ahmeda i jego

orszak jad

ą

cych jedn

ą

z najniebezpieczniejszych

ś

cie

ż

ek, jak potem skr

ę

cili w

w

ą

wóz i w jednym mgnieniu oka znikli. A opowiadanie swoje zako

ń

czyła tymi słowy:

- Chocia

ż

zadałam sobie najwi

ę

kszy trud, aby odnale

źć

miejsce, gdzie przebywa

ksi

ążę

Ahmed, nie udało mi si

ę

to. Błagam przeto wasz

ą

sułta

ń

sk

ą

mo

ść

, aby

raczył udzieli

ć

mi zwłoki,

ż

ebym mogła dalej tajemnicy tej dochodzi

ć

, co nie

b

ę

dzie znów spraw

ą

tak długotrwał

ą

, kiedy wezm

ę

si

ę

do tego zr

ę

cznie i

ostro

ż

nie. A sułtan na to: - Niech b

ę

dzie tak, jak sobie

ż

yczysz. Udzielam ci

zwłoki, aby

ś

mogła wszystko zbada

ć

. B

ę

d

ę

czekał na twój powrót. Po czym sułtan

ofiarował czarownicy wielki diament bezcennej warto

ś

ci, mówi

ą

c: - We

ź

ten kamie

ń

jako nagrod

ę

za twoje trudy i znoje oraz jako zaliczk

ę

na przyszłe dowody mojej

łaski! Je

ś

li przyniesiesz mi upragnion

ą

wiadomo

ść

,

ż

e tajemnic

ę

zbadała

ś

i

ujawniła

ś

, otrzymasz ode mnie dar jeszcze bardziej cenny. Zaprawd

ę

napełni

ę

twoje serce najweselszym weselem i wy

ś

wiadcz

ę

ci najzaszczytniejsze zaszczyty.

Tedy czarownica czekała znów na przybycie ksi

ę

cia Ahmeda. Wiedziała bowiem,

ż

e w

nocy, kiedy miesi

ą

c był na nowiu, ksi

ążę

wyje

ż

d

ż

ał do ojczyzny, aby swego ojca

odwiedzi

ć

i pozosta

ć

tam w ci

ą

gu trzech dni, jak dostojna Peri Banu mu na to

zezwoliła. Kiedy wi

ę

c ksi

ęż

yc doszedł do pełni, a potem znowu si

ę

zmniejszył,

czarownica udała si

ę

w drog

ę

w przeddzie

ń

wyjazdu ksi

ę

cia Ahmeda z miejsca jego

przebywania, ukryła si

ę

mi

ę

dzy skałami i usiadła tu

ż

obok owego w

ą

wozu, z

którego według jej oblicze

ń

powinien był si

ę

wynurzy

ć

. I rzeczywi

ś

cie nast

ę

pnego

ranka o brzasku ksi

ążę

i jego

ś

wita, składaj

ą

ca si

ę

z wielu d

ż

ygitów na

wspaniałych rumakach, ka

ż

dy z pieszym giermkiem przy strzemieniu, w jeszcze

wi

ę

kszej liczbie ni

ż

zazwyczaj, dumnie wyjechali z

ż

elaznych wrót i przejechali

w pobli

ż

u miejsca, gdzie czarownica na nich czatowała. Wied

ź

ma przylgn

ę

ła w

swych poszarpanych łachmanach do samej ziemi, tak

ż

e kiedy ksi

ążę

ujrzał przed

sob

ą

jaki

ś

szary kształt, pomy

ś

lał,

ż

e to złom skalny stoczył si

ę

na drog

ę

ze

zbocza góry. Kiedy wszak

ż

e ksi

ążę

podjechał całkiem blisko, czarownica zacz

ę

ła

płaka

ć

i biadoli

ć

dono

ś

nym głosem, błagaj

ą

c nieustannie o pomoc. Ksi

ążę

ulitował

si

ę

nad ni

ą

, zatrzymał rumaka i zapytał o powód jej płaczu. Wtedy podst

ę

pna

starucha j

ę

ła jeszcze bardziej szlocha

ć

, a ksi

ążę

był coraz gł

ę

biej wzruszony,

widz

ą

c jej łzy i słuchaj

ą

c cichych teraz i przerywanych skarg. Skoro czarownica

zauwa

ż

yła,

ż

e ksi

ążę

si

ę

nad ni

ą

lituje i ch

ę

tnie udzieliłby jej pomocy,

westchn

ę

ła gł

ę

boko, uczepiła si

ę

kraju jego szaty i przerywanym głosem, j

ę

cz

ą

c,

jak gdyby szarpały ni

ą

bolesne kurcze, zwróciła si

ę

do niego kłamliwymi słowy: -

Dostojny panie, władco nad władcami, kiedy wyszłam z domu, aby spełni

ć

czyje

ś

polecenie, nagle w tym oto miejscu chwycił mnie gwałtowny atak gor

ą

czki.

Zacz

ę

łam dr

ż

e

ć

i trz

ąść

si

ę

cała, tak

ż

e wszelkie siły mnie opu

ś

ciły i padłam

bezradnie na ziemi

ę

. I nadal nie mam

ż

adnej mocy w r

ę

kach i nogach, aby wsta

ć

z

background image

ziemi i powróci

ć

do mojego domu. - Dobra kobieto - odparł ksi

ążę

- nie ma tu w

pobli

ż

u

ż

adnego domu, do którego mogłaby

ś

si

ę

schroni

ć

, aby znale

źć

nale

ż

yt

ą

opiek

ę

. Znane mi jest jednak miejsce, do którego, je

ś

li zechcesz, mog

ę

ci

ę

zaprowadzi

ć

i gdzie, je

ś

li Allach pozwoli, wkrótce, dzi

ę

ki troskliwej opiece,

wyleczysz si

ę

ze swojej choroby. Id

ź

wi

ę

c za mn

ą

, je

ś

li tylko potrafisz! A

czarownica odpowiedziała poj

ę

kuj

ą

c: - Członki moje s

ą

bezsilne i czuj

ę

si

ę

tak

bezradna,

ż

e tylko z pomoc

ą

przyjaznej r

ę

ki zdołam wsta

ć

z ziemi. Tedy ksi

ążę

Ahmed rozkazał jednemu ze swych d

ż

ygitów podnie

ść

chor

ą

staruszk

ę

i wzi

ąć

j

ą

na

swego rumaka. D

ż

ygit wykonał natychmiast rozkaz swego pana i posadził wied

ź

m

ę

za

sob

ą

na koniu. Po czym ksi

ążę

Ahmed ze

ś

wit

ą

wrócił przez

ż

elazne wrota do

pałacu, rozkazał wnie

ść

staruszk

ę

do swojej komnaty i prosił, aby przyszła

pi

ę

kna Peri Banu. Mał

ż

onka jego przybiegła natychmiast i zapytała wielce

zdziwiona: - Dlaczego wróciłe

ś

si

ę

z drogi? I w czym mam ci pomóc? Tedy ksi

ążę

Ahmed opowiedział jej o chorej i bezradnej staruszce, mówi

ą

c: - Zaledwie

wyruszyłem w drog

ę

, ujrzałem t

ę

oto star

ą

kobiet

ę

wij

ą

c

ą

si

ę

w bólach i w

ci

ęż

kiej niedoli tu

ż

przy samej

ś

cie

ż

ce. Odczułem lito

ść

w sercu moim i tu j

ą

przywiozłem, bo nie mogłem przecie

ż

zostawi

ć

konaj

ą

cej w

ś

ród skalnego pustkowia.

Prosz

ę

ci

ę

, przyjmij j

ą

łaskawie i daj jej stosowne leki. Za ten dobry uczynek

b

ę

d

ę

ci po wieczne czasy zobowi

ą

zany. Pi

ę

kna Peri Banu spojrzała na staruszk

ę

i

rozkazała dwóm spo

ś

ród swoich niewolnic odnie

ść

j

ą

do innej komnaty i tam

troskliwie i usilnie piel

ę

gnowa

ć

. Słu

ż

ebne dziewcz

ę

ta wykonały rozkaz i zaniosły

czarownic

ę

do wskazanej im komnaty. Po czym pi

ę

kna Peri Banu tak do ksi

ę

cia

Ahmeda rzecze: - Raduje mnie to, panie i władco,

ż

e okazałe

ś

takie miłosierdzie

i

ż

yczliwo

ść

wobec tej starej kobiety. Tote

ż

ch

ę

tnie zaopiekuj

ę

si

ę

ni

ą

, jak mi

to zaleciłe

ś

. Ale serce moje jest pełne l

ę

ku i obawy, aby twoja dobro

ć

nie

poci

ą

gn

ę

ła za sob

ą

nieszcz

ęś

cia. Kobieta ta bowiem nie jest wcale tak chora, jak

udaje. Nie! Ona ci

ę

okłamuje i mam złe przeczucie,

ż

e jaki

ś

wróg czy zawistnik

ma wzgl

ę

dem ciebie i mnie złe zamiary. Na razie jednak ruszaj spokojnie w drog

ę

!

Ksi

ążę

, kórego słowa mał

ż

onki wcale nie przekonały, odparł: - Pani mojego serca,

niech Allach chroni ci

ę

od wszelkiego zła! Dopóki ty mi pomagasz i mn

ą

si

ę

opiekujesz, nie l

ę

kam si

ę

ż

adnego niebezpiecze

ń

stwa. Nie wiem nic o

ż

adnym

nieprzyjacielu, który by dybał na moj

ą

zgub

ę

, bo ja sam nie odczuwam nienawi

ś

ci

do

ż

adnej

ż

ywej istoty i nie przewiduj

ę

nic złego ani od ludzi, ani od duchów.

Po czym ksi

ążę

Ahmed po

ż

egnał raz jeszcze pi

ę

kn

ą

Peri Banu i udał si

ę

ze swoim

orszakiem do pałacu ojca, który na skutek zło

ś

liwo

ś

ci podst

ę

pnego wezyra

oczekiwał z niespokojnym sercem przybycia syna. Ale nie przeszkodziło mu to w
okazaniu synowi wielu zewn

ę

trznych objawów miło

ś

ci i przyja

ź

ni. Tymczasem obie

słu

ż

ebne wró

ż

ki pi

ę

knej Peri Banu, którym powierzyła ona piecz

ę

nad czarownic

ą

,

zaniosły rzekomo chor

ą

staruszk

ę

do obszernej i wspaniale urz

ą

dzonej komnaty i

uło

ż

yły na ło

ż

u z poduszkami z delikatnego atłasu i kołdr

ą

z drogocennego

brokatu. Po czym jedna z nich usiadła u wezgłowia chorej, gdy druga pobiegła z
porcelanow

ą

czark

ą

po pewien lek, który jest przeciwko ka

ż

dej silnej gor

ą

czce

najlepszym medykamentem. Nast

ę

pnie podniosły staruszk

ę

, posadziły j

ą

na posłaniu

i tak do niej powiedziały: - Wychyl ten napój! Jest to woda z Lwiego

Ź

ródła i

ka

ż

dy chory, który jej skosztuje, zostanie niezwłocznie z cierpie

ń

swoich

uleczony, cho

ć

by nie wiadomo jak niedomagał! Czarownica wzi

ę

ła z udanym

wysiłkiem czark

ę

do r

ę

ki i wypiwszy jej zawarto

ść

poło

ż

yła si

ę

znów na łó

ż

ku.

Słu

ż

ebne dziewcz

ę

ta okryły j

ą

kołdr

ą

mówi

ą

c: - Odpocznij teraz chwil

ę

, a

niebawem odczujesz moc lecznicz

ą

owego napoju. Po czym wyszły z komnaty, aby

chora mogła si

ę

przez godzink

ę

zdrzemn

ąć

. Czarownica wszak

ż

e, która, jak wiemy,

tylko udawała chor

ą

, wkrótce powstała z ło

ż

a, zawołała słu

ż

ebne dziewcz

ę

ta i tak

do nich rzecze: - Wypicie tej wody wróciło mi zdrowie i siły. Czuj

ę

si

ę

teraz

znowu rze

ś

ka i wesoła, a wszystkie moje członki pełne s

ą

nowego

ż

ycia i

ś

wie

ż

ych

sił. Przeto donie

ś

cie niezwłocznie o tym waszej pani, abym mogła ucałowa

ć

kraj

jej szaty, dzi

ę

kuj

ą

c za wy

ś

wiadczone mi dobrodziejstwo. Potem pragn

ę

st

ą

d wyj

ść

,

aby wróci

ć

do domu. Tedy obie słu

ż

ebne wró

ż

ki wzi

ę

ły czarownic

ę

z sob

ą

i

prowadz

ą

c j

ą

do pokojów swej pani pokazywały jej po drodze przeró

ż

ne komnaty, z

których ka

ż

da była jeszcze wspanialsza i z wi

ę

kszym przepychem urz

ą

dzona od

poprzedniej. W ko

ń

cu doszły do najwi

ę

kszej i najpi

ę

kniejszej sali, wyposa

ż

onej w

najdrogocenniejsze i najosobliwsze sprz

ę

ty. Tam pi

ę

kna Peri Banu siedziała na

tronie, wysadzanym l

ś

ni

ą

cymi diamentami, krwawymi rubinami, szmaragdami o

background image

najpi

ę

kniejszej zieleni, matowymi perłami oraz wszelkimi innymi szlachetnymi

kamieniami rzadkich rozmiarów i cudownej przezroczysto

ś

ci. A wokoło stały inne

wró

ż

ki o wdzi

ę

cznej kibici i powabnym obliczu, przystrojone w najwspanialsze

szaty, z r

ę

koma kornie skrzy

ż

owanymi na piersiach i czekały z pokor

ą

i

posłusze

ń

stwem na rozkazy swojej pani. Czarownica nie posiadała si

ę

ze

zdumienia, widz

ą

c przepych komnat, a przede wszystkim gdy zobaczyła dostojn

ą

Peri Banu, siedz

ą

c

ą

na tronie wysadzanym szlachetnymi kamieniami. Zmieszana i

przej

ę

ta czci

ą

, nie mogła wymówi

ć

ani słowa, skłoniła si

ę

tylko gł

ę

boko i

przywarła głow

ą

do stóp pi

ę

knej władczyni. Ta za

ś

, chc

ą

c o

ś

mieli

ć

staruszk

ę

,

rzecze do niej łagodnymi słowy: - Dobra kobieto, cieszy mnie bardzo,

ż

e mog

ę

ci

ę

go

ś

ci

ć

w mym pałacu. A jeszcze wi

ę

cej uradowałam si

ę

, słysz

ą

c,

ż

e wyleczyła

ś

si

ę

z choroby. Odpocznij sobie teraz przechadzaj

ą

c si

ę

po pałacu. Moje słu

ż

ebne

dziewcz

ę

ta b

ę

d

ą

ci towarzyszy

ć

i poka

żą

wszystko, co jest godne widzenia!

Wied

ź

ma skłoniła si

ę

powtórnie jeszcze gł

ę

biej, ucałowała dywan u stóp Peri Banu

i po

ż

egnała si

ę

z ni

ą

w kunsztownie uło

ż

onych słowach, pełnych wdzi

ę

czno

ś

ci za

doznane dobrodziejstwa. Po czym dziewcz

ę

ta słu

ż

ebne oprowadziły j

ą

po całym

pałacu i pokazały wszystkie komnaty, których wspaniało

ść

o

ś

lepiła j

ą

tak i

oczarowała, i

ż

nie mogła odnale

źć

wła

ś

ciwych słów, aby swój zachwyt wyrazi

ć

. W

ko

ń

cu czarownica poszła w swoj

ą

drog

ę

, a wró

ż

ki odprowadziły j

ą

a

ż

poza

ż

elazne

wrota, przez które ksi

ążę

Ahmed był j

ą

przywiódł. Tam rozstały si

ę

z ni

ą

,

ż

egnaj

ą

c si

ę

przyja

ź

nie i

ż

ycz

ą

c wszystkiego dobrego. Przekl

ę

ta starucha za

ś

udała si

ę

po

ś

piesznie w swoj

ą

drog

ę

. Ale zaledwie zd

ąż

yła przej

ść

kilka kroków,

przyszło jej na my

ś

l obejrze

ć

si

ę

jeszcze raz na

ż

elazne wrota, aby móc je

łatwiej odnale

źć

. Zawróciła wi

ę

c, ale wrota znikły i stały si

ę

niewidzialne tak

samo dla niej, jak i dla ka

ż

dej kobiety. Tedy przeszukawszy wsz

ę

dzie dookoła i

nie znalazłszy ani

ś

ladu pałacu czy wrót, powróciła zrozpaczona do miasta,

przemykaj

ą

c si

ę

ukradkiem pustymi zaułkami. Nast

ę

pnie za

ś

weszła tajn

ą

furtk

ą

do

sułta

ń

skiego pałacu i poprosiła jednego ze sług, aby zawiadomił sułtana o jej

przybyciu, a ten natychmiast kazał przyprowadzi

ć

j

ą

przed swoje oblicze. Wied

ź

ma

podeszła do

ń

ze sm

ę

tn

ą

min

ą

, tak

ż

e sułtan zaniepokojony zapytał: - Co

ś

zdziałała? Gzy udało ci si

ę

zamierzenie twoje wykona

ć

, czy te

ż

doznała

ś

pora

ż

ki?

Czarownica za

ś

, która była nikczemn

ą

oszustk

ą

, odparła: - O sułtanie nad

sułtanami, zbadałam dokładnie wszystko, zgodnie z twoim poleceniem, i zaraz
opowiem ci, co mi si

ę

przydarzyło.

Ś

lady trosk i oznaki zmartwienia, które

widzisz na moim obliczu, maj

ą

całkiem inny powód, który jest dla twojego dobra i

bezpiecze

ń

stwa nader wa

ż

ny. Potem opowiedziała mu cał

ą

swoj

ą

przygod

ę

i tak

mówiła dalej: - By

ć

mo

ż

e,

ż

e kiedy usłyszysz o pot

ę

dze i przepychu, bogactwie i

wspaniało

ś

ciach dostojnej Peri Banu, ucieszysz si

ę

i tak do siebie powiesz:

"Dobrze jest,

ż

e ksi

ążę

Ahmed t

ę

wró

ż

k

ę

po

ś

lubił i przez to zdobył tyle bogactwa

i pot

ę

gi!" Ale oczom twojej niewolnicy sprawy te przedstawiaj

ą

si

ę

w całkiem

odmiennym

ś

wietle. Wcale nie jest dobrze -

ś

miem twierdzi

ć

-

ż

e syn twój

rozporz

ą

dza tak

ą

pot

ę

g

ą

i takimi skarby. Bo kto wie, czy z pomoc

ą

Peri Banu nie

wywoła on w twoim pa

ń

stwie niezgody i nie spowoduje rozłamu? Strze

ż

si

ę

podst

ę

pów i chytro

ś

ci kobiet! Ksi

ążę

Ahmed jest miło

ś

ci

ą

do pi

ę

knej Peri Banu

otumaniony i by

ć

mo

ż

e, i

ż

za jej podszeptem czyny jego nie b

ę

d

ą

wcale

sprawiedliwe. By

ć

mo

ż

e, i

ż

zbuntuje twoich poddanych i b

ę

dzie si

ę

starał

zawładn

ąć

twoim pa

ń

stwem. A je

ś

li nawet z dobrawoli nic nie uczyni, co by

sprzeciwiało si

ę

czci i powa

ż

aniu nale

ż

nym ojcu i przodkom, to wdzi

ę

ki mał

ż

onki

mog

ą

stopniowo na

ń

coraz mocniej oddziaływa

ć

i w ko

ń

cu uczyni

ą

ze

ń

buntownika

albo co

ś

jeszcze gorszego, czego jednak nie

ś

miem nawet wypowiedzie

ć

. Teraz

zrozumiesz, i

ż

sprawa ta jest bardzo powa

ż

na. Przeto zastanów si

ę

nad wszystkim

starannie. Po czym czarownica chciała ju

ż

odej

ść

w swoj

ą

drog

ę

, ale sułtan

zatrzymał j

ą

i tak do niej powiada: - Jestem ci za dwie rzeczy zobowi

ą

zany. Po

pierwsze, zadała

ś

sobie wiele trudu i wysiłku, a nawet z mojej przyczyny

naraziła

ś

swoje

ż

ycie na szwank, aby przynie

ść

mi prawdziwe wie

ś

ci o synu moim,

ksi

ę

ciu Ahmedzie. A po drugie, jestem ci wdzi

ę

czny za to, i

ż

udzieliła

ś

mi tak

celnej rady i tak m

ą

drej przestrogi. Wypowiedziawszy te słowa sułtan pozwolił

jej odej

ść

, obsypuj

ą

c najwy

ż

szymi dowodami wdzi

ę

czno

ś

ci. Ale skoro tylko

czarownica opu

ś

ciła pałac, przywołał, miotany gwałtownym niepokojem, owego złego

wezyra, który pierwszy podjudził go przeciwko ksi

ę

ciu Ahmedowi. Skoro zły wezyr

wraz ze swoimi poplecznikami przybył przed oblicze sułta

ń

skie, stroskany sułtan

background image

wyło

ż

ył im cał

ą

spraw

ę

i zapytał: - Jaka

ż

jest wasza rada? Có

ż

mam uczyni

ć

, aby

moj

ą

osob

ę

i pa

ń

stwo uchroni

ć

od knowa

ń

owej wró

ż

ki? Tedy jeden z doradców tak

rzecze: - Jest to sprawa nader błaha, a sposób na to jest bardzo prosty. Wydaj
polecenie,

ż

eby ksi

ę

cia Ahmeda, który obecnie przebywa w twojej stolicy, a mo

ż

e

nawet w tej chwili jest tu w pałacu, pojma

ć

i uwi

ę

zi

ć

! Nie ka

ż

mu jednak

ś

ci

ąć

głowy, gdy

ż

ś

mier

ć

jego mogłaby wywoła

ć

rozruchy, ale na razie pozbaw go tylko

wolno

ś

ci, a gdyby si

ę

sprzeciwiał, ka

ż

zaku

ć

go w kajdany. Ta okrutna rada

spodobała si

ę

złemu wezyrowi i wszyscy jego zwolennicy i faworyci uznali j

ą

za

słuszn

ą

. Sułtan wszak

ż

e milczał i nie dał

ż

adnej odpowiedzi. Na drugi dzie

ń

rano

za

ś

posłał po czarownic

ę

i wraz z ni

ą

zastanawiał si

ę

, czy ma ksi

ę

cia Ahmeda

pojma

ć

, czy te

ż

zostawi

ć

go na wolno

ś

ci. - Sułtanie nad sułtanami - rzekła

wied

ź

ma - rada ta przeczy zdrowemu rozs

ą

dkowi i wszelkiej m

ą

dro

ś

ci. Je

ś

li chcesz

ksi

ę

cia Ahmeda rzuci

ć

do lochu, musisz uczyni

ć

to samo z wszystkimi jego

d

ż

ygitami oraz ich giermkami. A poniewa

ż

s

ą

to nadziemskie istoty, nikt nie mo

ż

e

przewidzie

ć

, jak

ą

zemst

ę

mog

ą

na tobie wywrze

ć

. Najbardziej przepastne lochy

oraz najmocniejsze stalowe wrota nie mog

ą

ich zatrzyma

ć

: jego d

ż

ygici umkn

ą

natychmiast i donios

ą

swojej pot

ęż

nej wró

ż

ce o uczynionym na nich gwałcie. Ona

za

ś

zapała strasznym gniewem, skoro si

ę

dowie, i

ż

mał

ż

onek jej trzymany jest jak

zwykły przest

ę

pca w ci

ęż

kim wi

ę

zieniu i

ż

e wszystko to stało si

ę

nie z jego winy

lub popełnionej przez niego zbrodni, ale wskutek podst

ę

pnego pojmania go. I na

pewno sroga jej zemsta spadnie na twoj

ą

głow

ę

i wyrz

ą

dzi nam szkody, od których

nie zdołamy si

ę

uchroni

ć

. Je

ś

li zechcesz mi zaufa

ć

, dam ci rad

ę

, jak masz

post

ą

pi

ć

, aby

ś

uzyskał to, czego pragniesz, nie

ś

ci

ą

gaj

ą

c nieszcz

ęś

cia na siebie

i na twoje pa

ń

stwo. Wiesz dobrze,

ż

e duchy i wró

ż

ki posiadaj

ą

moc tak

ą

,

ż

e w

jednym mgnieniu oka dokonuj

ą

cudów, jakich zwykły

ś

miertelnik w ci

ą

gu długich

lat nie zdoła mozolnym trudem si

ę

wyuczy

ć

. Otó

ż

, kiedy wyruszasz na polowanie

lub na jak

ąś

wypraw

ę

, potrzebny ci jest paradny namiot dla siebie oraz wiele

skromniejszych namiotów dla twojej

ś

wity, słu

ż

by i wojska. Aby taki obóz rozbi

ć

lub zwin

ąć

, traci si

ę

niepotrzebnie wiele czasu i pieni

ę

dzy. Radz

ę

ci wi

ę

c,

sułtanie nad sułtanami, wystaw ksi

ę

cia Ahmeda na nast

ę

puj

ą

c

ą

prób

ę

: rozka

ż

mu

przynie

ść

sułta

ń

ski namiot, który byłby tak obszerny,

ż

e pomie

ś

ciłby cały twój

dwór, wojsko i ciurów obozowych, a nawet juczne zwierz

ę

ta. A poza tym namiot ten

powinien by

ć

tak lekki, aby jeden człowiek mógł go utrzyma

ć

na dłoni i zanie

ść

wsz

ę

dzie, gdzie mu si

ę

b

ę

dzie podobało. Powiedziawszy to, wied

ź

ma umilkła na

chwil

ę

, a potem tak dalej do sułtana rzecze: - Skoro ksi

ążę

Ahmed wywi

ąż

e si

ę

z

tego zadania,

żą

daj stale od niego czego

ś

wi

ę

kszego i osobliwszego. Podpowiem

ci, czego masz

żą

da

ć

, aby trudno mu było owe zadania spełni

ć

. W ten sposób

zapełnisz twój skarbiec rzadkimi i osobliwymi przedmiotami, sporz

ą

dzonymi przez

duchy. A b

ę

dzie to tak długo trwało, a

ż

syn twój wreszcie wyczerpie swoje siły i

nie b

ę

dzie mógł ju

ż

wykonywa

ć

twoich rozkazów. Wtedy upokorzony i pełen wstydu

nie odwa

ż

y si

ę

ju

ż

przyby

ć

do twojej stolicy i stawi

ć

si

ę

przed twoim obliczem.

Wówczas uwolnisz si

ę

od strachu przed szkodami, jakie jego r

ę

ka mogłaby ci

wyrz

ą

dzi

ć

, i nie b

ę

dziesz potrzebował go uwi

ę

zi

ć

lub, co byłoby jeszcze gorsze,

kaza

ć

ś

ci

ąć

. Skoro sułtan usłyszał te m

ą

dre słowa, opowiedział o radzie wied

ź

my

swym doradcom i zapytał ich, co o tym my

ś

l

ą

. Oni wszak

ż

e milczeli i nie wyrazili

ani zgody, ani nagany. Postanowił wi

ę

c rady wied

ź

my usłucha

ć

i nic ju

ż

wi

ę

cej o

tym nie mówił. Na drugi dzie

ń

przybył ksi

ążę

Ahmed, aby odwiedzi

ć

sułtana. Ten

przywitał go z przesadn

ą

czuło

ś

ci

ą

, przycisn

ą

ł go do serca i ucałował w czoło i

oczy. Przez dłu

ż

sz

ą

chwil

ę

siedzieli przy sobie i gaw

ę

dzili o wielu rzeczach, a

ż

wreszcie sułtan skorzystał z odpowiedniej sposobno

ś

ci i tak do niego rzecze: -

Mój drogi synu Ahmedzie, przez wiele dni nosiłem w sercu ci

ęż

ki smutek, a w

duszy wielk

ą

trosk

ę

z powodu rozł

ą

ki z tob

ą

, tak

ż

e kiedy powróciłe

ś

, napełniła

mnie nieopisana rado

ść

na twój widok. Chocia

ż

nice

ś

mi nie mówił o miejscu, w

którym przebywasz, i teraz jeszcze nie chcesz tego wyjawi

ć

, nie chciałem ci

ę

pyta

ć

ani twojej tajemnicy zgł

ę

bia

ć

, poniewa

ż

nie było twoim zamiarem opowiada

ć

mi o swych sprawach. Ale teraz doszła mnie wie

ść

,

ż

e wzi

ą

łe

ś

sobie za

ż

on

ę

pot

ęż

n

ą

czarodziejk

ę

niezrównanej urody, i wie

ść

ta sprawiła mi jak naj

ż

ywsz

ą

przyjemno

ść

. Ale nie chc

ę

nic od ciebie o twojej czarodziejskiej mał

ż

once si

ę

dowiadywa

ć

, je

ś

li nie chcesz mi tego wyjawi

ć

z własnej i nieprzymuszonej woli.

Powiedz mi wszak

ż

e, czy gdybym ciebie o co

ś

poprosił, mógłby

ś

to dla mnie od

niej wyjedna

ć

? Bo mał

ż

onka twoja kocha ci

ę

i ceni zapewne tak bardzo,

ż

e nie

background image

potrafi odrzuci

ć

ż

adnej twojej pro

ś

by. - Ojcze i panie - odparł ksi

ążę

Ahmed -

czego sobie ode mnie

ż

yczysz? Moja mał

ż

onka jest swemu m

ęż

owi oddana całym

sercem i dusz

ą

. Prosz

ę

ci

ę

wi

ę

c, powiedz mi, czego od niej i ode mnie

żą

dasz? Na

co sułtan powiada: - Wiesz zapewne,

ż

e cz

ę

sto wyruszam na polowanie lub na wojny

i boje. Wtedy potrzebne mi s

ą

namioty, szałasy i szopy, a wielkie stada i

gromady wielbł

ą

dów, mułów i innych jucznych zwierz

ą

t musz

ą

mój obóz z jednego

miejsca na drugie przenosi

ć

. Przeto chciałbym, aby

ś

podarował mi namiot tak

lekki, by jeden człowiek mógł go utrzyma

ć

na dłoni, a przy tym tak obszerny - by

zdołał pomie

ś

ci

ć

cały mój dwór, wojsko i tabor z ciurami i zwierz

ę

tami jucznymi.

Gdyby

ś

zechciał swoj

ą

dostojn

ą

mał

ż

onk

ę

o taki dar dla mnie poprosi

ć

, tusz

ę

,

ż

e

zgodziłaby si

ę

mi go ofiarowa

ć

. A wtedy uwolniłby

ś

mnie od wielkiego kłopotu z

przenoszeniem namiotów i zaoszcz

ę

dziłbym sobie niejednej zbytecznej straty w

ludziach czy zwierz

ę

tach jucznych. - Kochany ojcze i sułtanie - odparł ksi

ążę

-

nie troszcz si

ę

i nie frasuj! Niezwłocznie przeka

żę

twoje

ż

yczenie mojej

mał

ż

once, dostojnej Peri Banu. I chocia

ż

nie wiem, czy wró

ż

ki posiadaj

ą

moc, aby

sporz

ą

dzi

ć

taki namiot, jak ten, o którym mówisz, oraz czy mał

ż

onka moja, je

ś

li

nawet wró

ż

ki tak

ą

moc posiadaj

ą

, zechce mi w tym dopomóc, mimo to, cho

ć

nie mog

ę

ci takiego podarunku obieca

ć

, uczyni

ę

ch

ę

tnie dla ciebie wszystko, co le

ż

y w

mojej mocy. Na to sułtan tak ksi

ę

ciu Ahmedowi odpowiedział: - Gdyby jednak ci

si

ę

co

ś

miało nie uda

ć

i nie mógłby

ś

mi upragnionego przez mnie podarunku

ofiarowa

ć

, to, synu mój, nie chc

ę

ju

ż

nigdy ogl

ą

da

ć

twego oblicza. Zaiste byłby

ś

po

ż

ałowania godnym mał

ż

onkiem, gdyby

ż

ona twoja ci takiej drobnostki odmówiła

nie czyni

ą

c jak najpr

ę

dzej wszystkiego, co jej czyni

ć

polecisz. Tym bowiem

dałaby ci do zrozumienia,

ż

e w oczach jej masz niewielk

ą

warto

ść

i znaczenie, a

jej miło

ść

do ciebie tak jakby nie istniała. Ale teraz, mój synu, nie zwlekaj

ju

ż

dłu

ż

ej, id

ź

do niej i popro

ś

o ten namiot; je

ś

li ci go da, to b

ę

dzie dowód,

i

ż

miłuje ci

ę

ponad wszystko na

ś

wiecie. Zreszt

ą

donoszono mi,

ż

e kocha ci

ę

z

całego serca i całej duszy i

ż

e nigdy nie odmówiłaby ci czego

ś

, o co by

ś

j

ą

poprosił, gdyby nawet to miała by

ć

jej własna

ź

renica. Zwykle ksi

ążę

Ahmed

przebywał u ojca sułtana trzy dni w ka

ż

dym miesi

ą

cu, ale tym razem pozostał u

niego tylko dwa i po

ż

egnał si

ę

z nim na trzeci. Skoro powrócił do swego pałacu,

pi

ę

kna Peri Banu od razu zauwa

ż

yła, jak bardzo jest zatroskany i jak bardzo

wygl

ą

da na przygn

ę

bionego. Tote

ż

zaraz go spytała: - Powiedz mi, dlaczego

powróciłe

ś

od ojca ju

ż

dzisiaj, a nie pozostałe

ś

do jutra, jak miałe

ś

to zamiar

uczyni

ć

, i dlaczego wyraz twego oblicza jest tak

ż

ałosny? On za

ś

ucałował j

ą

w

czoło, obj

ą

ł czule i opowiedział wszystko od pocz

ą

tku do ko

ń

ca. Wtedy pi

ę

kna

Peri Banu tak rzecze: - Pragn

ę

niezwłocznie uciszy

ć

niepokój twego serca, gdy

ż

nie zniosłabym, aby

ś

smucił si

ę

cho

ć

by tylko przez jedno mgnienie oka. Mimo to,

mój najmilszy, pro

ś

ba twego ojca sułtana, wiem to na pewno, oznacza, i

ż

dnie

jego s

ą

policzone. Wkrótce ju

ż

po

ż

egna on ten

ś

wiat i znajdzie si

ę

tam, gdzie go

miłosierny Allach powoła. Przewrotny wróg wszystko to uknuł i wielka niedola ci
grozi. A skutek tego wszystkiego jest taki, i

ż

rodzic twój, który si

ę

gro

żą

cego

mu niebezpiecze

ń

stwa wcale nie spodziewa, sam pilnie przygotowuje własn

ą

zgub

ę

.

Pełen przera

ż

enia i l

ę

ku ksi

ążę

Ahmed odpowiedział swojej mał

ż

once: - Ojciec mój

i najmiło

ś

ciwszy padyszach, chwała niech b

ę

dzie Allachowi, cieszy si

ę

najlepszym

zdrowiem i nie wida

ć

u niego

ż

adnej oznaki choroby czy starczej słabo

ś

ci.

Jeszcze dzi

ś

rano, kiedy si

ę

z nim

ż

egnałem, był tak rze

ś

ki i wesół, i

ż

nigdy

nie widziałem go bardziej zdrowym. Dziwi

ę

si

ę

jednak,

ż

e sk

ą

d

ś

dowiedział si

ę

o

naszym mał

ż

e

ń

stwie i o miejscu naszego przebywania. - Mój ksi

ążę

- odparła

pi

ę

kna Peri Banu - pami

ę

tasz, co ci mówiłam, gdy ujrzałam ow

ą

star

ą

kobiet

ę

,

któr

ą

tu przyprowadziłe

ś

i która rzekomo cierpiała na gwałtown

ą

gor

ą

czk

ę

? Owa

kobieta jest wied

ź

m

ą

z rodu szatana. Doniosła ona twemu ojcu o wszystkim, czego

si

ę

chciał o miejscu naszego przebywania dowiedzie

ć

. Chocia

ż

dokładnie

widziałam,

ż

e nie jest ani chora, ani słaba, ale tylko udaje,

ż

e ma gor

ą

czk

ę

,

dałam jej lek, który usuwa wszelkie cierpienia. Ona za

ś

oszukiwała, kłami

ą

c,

ż

e

to dopiero przywróciło jej zdrowie i siły. Kiedy owa wied

ź

ma przyszła po

ż

egna

ć

si

ę

, kazałam dwóm moim słu

ż

ebnicom pój

ść

z ni

ą

i pokaza

ć

jej wszystkie komnaty

tego pałacu wraz z ich sprz

ę

tem i ozdobami, aby lepiej poznała, jak mnie i tobie

si

ę

powodzi. Wszystko to uczyniłam jedynie dlatego,

ż

e rozkazałe

ś

mi okaza

ć

miłosierdzie owej staruszce. Cieszyłam si

ę

,

ż

e odchodzi st

ą

d zdrowa, wesoła i

pełna otuchy. Poza ni

ą

ż

adna ludzka istota nie zdołała nigdy niczego si

ę

o tym

background image

miejscu dowiedzie

ć

, a nawet tu si

ę

dosta

ć

. Usłyszawszy te słowa, ksi

ążę

Ahmed

podzi

ę

kował z całego serca swej mał

ż

once i tak rzecze: - O ty, której uroda

równa jest pi

ę

knu sło

ń

ca, chciałbym ci

ę

prosi

ć

o łask

ę

, aby

ś

ż

yczenie mego ojca

spełniła. Domaga si

ę

on mianowicie monarszego namiotu tak wielkich rozmiarów,

ż

eby pomie

ś

cił całe jego wojsko wraz z taborem i jucznymi zwierz

ę

tami, a mimo to

namiot ten ma by

ć

tak lekki, aby mo

ż

na go było unie

ść

na dłoni. Czy taki dziw

nad dziwy w ogóle istnieje, nie wiem, ale chciałbym wszystko uczyni

ć

, aby ojcu

dogodzi

ć

i namiot mu ofiarowa

ć

. Wówczas pi

ę

kna Peri Banu zawołała: - Czy

ż

mo

ż

e

niepokoi

ć

ci

ę

taka drobnostka! Zaraz po

ś

l

ę

po taki namiot, aby ci go podarowa

ć

.

Po czym zawezwała jedn

ą

ze swych słu

ż

ebnic, która była zarz

ą

dczyni

ą

skarbca, i

powiedziała do niej: - Nur D

ż

ehan, pójd

ź

zaraz i przynie

ś

mi namiot takiego a

takiego rodzaju. Nur D

ż

ehan poszła szybko i równie szybko powróciła z zamówionym

namiotem, który zło

ż

yła na dłoni ksi

ę

cia Ahmeda. Trzymaj

ą

c wr

ę

czony przedmiot w

r

ę

ku, ksi

ążę

zastanowił si

ę

w duchu: "Có

ż

to takiego dała mi moja Peri Banu?

Prawdopodobnie

ż

artuje sobie ze mnie!" Ale mał

ż

onka, która umiała odgadywa

ć

jego

my

ś

li z wyrazu twarzy, zacz

ę

ła si

ę

gło

ś

no

ś

mia

ć

i zawołała: - No có

ż

, mój

umiłowany ksi

ążę

? Czy

ż

by naprawd

ę

ci si

ę

zdawało,

ż

e stroj

ę

z ciebie

ż

arty i

płatam ci psoty? Potem za

ś

tak przemówiła do zarz

ą

dczyni skarbca Nur D

ż

ehan: -

We

ź

teraz namiot z dłoni ksi

ę

cia Ahmeda i postaw go na szerokim polu, aby ksi

ążę

ujrzał, jak olbrzymie s

ą

jego rozmiary, i sprawdził, czy jest taki, jakiego

ojciec jego, sułtan, sobie

ż

yczył. Wierna Nur D

ż

ehan wzi

ę

ła czarodziejski namiot

i rozbiła go daleko od pałacu, a mimo to si

ę

gał od najdalszego kra

ń

ca równiny a

ż

do pałacowych wrót. A był ten namiot tak niesko

ń

czenie wielki,

ż

e, jak ksi

ążę

Ahmed mógł si

ę

o tym przekona

ć

, pomie

ś

ciłby si

ę

w nim cały sułta

ń

ski dwór. Ba,

nawet gdyby dwa olbrzymie wojska z całym taborem i jucznymi zwierz

ę

tami pod

namiotem tym si

ę

ustawiły, to nie przeszkadzałyby sobie i nie byłoby im zbyt

ciasno. Tedy ksi

ążę

poprosił pi

ę

kn

ą

Peri Banu o przebaczenie, mówi

ą

c: - Zaiste

nie wiedziałem,

ż

e to, co trzymałem w r

ę

ku, było niesko

ń

czenie wielkim i

cudownym namiotem, i dlatego pow

ą

tpiewałem na pierwszy rzut oka. Tedy

zarz

ą

dczyni skarbca Nur D

ż

ehan zwin

ę

ła znów namiot i poło

ż

yła go ksi

ę

ciu

Ahmedowi na dłoni. Ten za

ś

nie zwlekaj

ą

c i nie oci

ą

gaj

ą

c si

ę

dłu

ż

ej, dosiadł

rumaka i otoczony

ś

wit

ą

odjechał do ojca. Przybywszy do stolicy, wr

ę

czył mu

namiot, składaj

ą

c równocze

ś

nie hołd i nale

ż

ne uszanowanie. Równie

ż

sułtan na

pierwszy rzut oka my

ś

lał,

ż

e to tylko jaki

ś

drobny upominek. Skoro jednak namiot

został rozpi

ę

ty, sułtan nie posiadał si

ę

ze zdumienia, widz

ą

c jego rozmiary,

gdy

ż

namiot ten zaiste mógłby słu

ż

y

ć

jako schronienie dla całej sułta

ń

skiej

stolicy wraz ze wszystkimi jej przedmie

ś

ciami. Ale i tak sułtan nie wykazał

zadowolenia, gdy

ż

obecnie namiot wydał mu si

ę

z kolei za du

ż

y. Ksi

ążę

Ahmed

wszak

ż

e zapewniał ojca,

ż

e namiot za ka

ż

dym razem dopasuje si

ę

wielko

ś

ci

ą

do

tego, co b

ę

dzie miał w danej chwili do pomieszczenia. Tedy sułtan dzi

ę

kował

swemu synowi za tak rzadki dar, mówi

ą

c: - Kochany synu, donie

ś

swojej mał

ż

once,

ż

e jestem jej nader zobowi

ą

zany, i przeka

ż

jej moj

ą

najserdeczniejsz

ą

podzi

ę

k

ę

za jej łaskawy podarunek. Teraz wiem,

ż

e miłuje ci

ę

ona z całego serca i sprzyja

ci z całej duszy, tak

ż

e wszelkie moje w

ą

tpliwo

ś

ci i obawy zupełnie si

ę

rozwiały. Po czym sułtan rozkazał namiot zwin

ąć

i troskliwie go w sułta

ń

skim

skarbcu przechowywa

ć

. Jest rzecz

ą

dziwn

ą

, ale niestety prawdziw

ą

, i

ż

kiedy

sułtan otrzymał od ksi

ę

cia Ahmeda ów wspaniały dar, w sercu jego zago

ś

ciły

strach i w

ą

tpliwo

ś

ci, zazdro

ść

i zawi

ść

wobec własnego syna. Uczucia te, jakie

wzbudziła w nim czarownica, nasłana przez wezyra oraz zło

ś

liwych doradców

sułtana, wzmogły si

ę

tylko i stały si

ę

ż

ywsze ni

ż

kiedykolwiek. Obecnie bowiem

sułtan był ju

ż

pewien,

ż

e Peri Banu miłuje ksi

ę

cia Ahmeda ponad wszystko. A przy

tym zrozumiał,

ż

e je

ś

li zechce swemu mał

ż

onkowi dopomóc, to swoj

ą

czarodziejsk

ą

sił

ą

górowa

ć

ona b

ę

dzie nad całym bogactwem i pot

ę

g

ą

sułta

ń

sk

ą

. Przeto sułtan

odczuł dr

ę

cz

ą

cy l

ę

k,

ż

e pot

ęż

na Peri Banu oczekuje jego

ś

mierci, aby posadzi

ć

Ahmeda na sułta

ń

skim tronie. Zawezwał wi

ę

c czarownic

ę

, na której chytro

ść

i

spryt obecnie najbardziej liczył, i oznajmił jej, jaki skutek odniosła dana mu
przez ni

ą

rada. Wied

ź

ma namy

ś

lała si

ę

przez dłu

ż

sz

ą

chwil

ę

, po czym rzekła: -

Sułtanie nad sułtanami, obawy twoje s

ą

płonne. Wystarczy, aby

ś

rozkazał teraz

ksi

ę

ciu Ahmedowi,

ż

eby przyniósł ci wody z Lwiego

Ź

ródła. Poczucie honoru zmusi

go do spełnienia twego

żą

dania, a skoro mu si

ę

to nie uda, z samego wstydu nie

odwa

ż

y si

ę

ju

ż

pokaza

ć

na twoim dworze. Taki plan post

ę

powania b

ę

dzie dla ciebie

background image

najlepszy ze wszystkich mo

ż

liwych. Przeto postaraj si

ę

niezwłocznie go wykona

ć

.

Nazajutrz pod wieczór, kiedy sułtan w towarzystwie swych wezyrów i dostojników
pa

ń

stwa sprawował dywan, wszedł do komnaty ksi

ążę

Ahmed, zło

ż

ył ojcu nale

ż

ny

hołd i usiadł obok jego tronu na niskim taborecie. Sułtan zwrócił si

ę

do niego

okazuj

ą

c mu jak zazwyczaj dowody najwy

ż

szej łaski i tak powiedział: - Sprawiłe

ś

mi najwi

ę

ksz

ą

rado

ść

, ofiaruj

ą

c ów namiot, o który ci

ę

prosiłem. Zaiste w moim

skarbcu nie ma niczego, co by dorównywało mu osobliwo

ś

ci

ą

i przepychem. Brak mi

jednak jeszcze jednej rzeczy, a je

ś

li j

ą

przyniesiesz, b

ę

d

ę

ci ponad wszelk

ą

miar

ę

wdzi

ę

czny. Słyszałem bowiem,

ż

e wró

ż

ka b

ę

d

ą

ca twoj

ą

oblubienic

ą

, włada

wod

ą

, która wypływa z Lwiego

Ź

ródła i której jeden haust leczy ka

ż

d

ą

gor

ą

czk

ę

oraz wszelk

ą

inn

ą

ś

mierteln

ą

chorob

ę

. Wiem,

ż

e z wielk

ą

trosk

ą

my

ś

lisz o moim

zdrowiu. Tote

ż

nie w

ą

tpi

ę

, i

ż

przyjemnie ci b

ę

dzie przynie

ść

mi troch

ę

owej

cudownej wody, abym mógł si

ę

jej napi

ć

, kiedy zajdzie po temu potrzeba. Wiem

równie

ż

dobrze,

ż

e wysoko cenisz moj

ą

miło

ść

i przywi

ą

zanie do ciebie i

ż

e

dlatego nie odmówisz mi spełnienia tej oto pro

ś

by. Gdy ksi

ążę

Ahmed usłyszał

ż

yczenie sułtana, był nim zaskoczony, nie my

ś

lał bowiem,

ż

e jego ojciec tak

rychło znów czego

ś

od niego za

żą

da. Milczał wi

ę

c chwil

ę

, tak mówi

ą

c do siebie w

duchu: "Jako

ś

mi si

ę

udało wyjedna

ć

namiot ów od pani mego serca. Ale jeden

Allach tylko wie, czy ta nowa moja pro

ś

ba nie obudzi jej gniewu. Jestem jednak

pewny,

ż

e nigdy mi niczego nie odmówi, o co j

ą

poprosz

ę

". Po dłu

ż

szym namy

ś

le

ksi

ążę

Ahmed tak odpowiedział: - Dostojny panie i padyszachu, nie jest w mojej

mocy cokolwiek w tej sprawie zdziała

ć

, gdy

ż

zale

ż

y to wył

ą

cznie od mojej

mał

ż

onki. Ale jestem gotów j

ą

prosi

ć

, aby mi ow

ą

cudown

ą

wod

ę

dała, i je

ś

li

raczy moj

ą

pro

ś

b

ę

spełni

ć

, niezwłocznie ci ow

ą

wod

ę

przynios

ę

. Oczywi

ś

cie nie

mog

ę

ci jeszcze tego na pewno obieca

ć

, ale wierzaj,

ż

e we wszystkim i w ka

ż

dej

rzeczy, która mo

ż

e ci by

ć

po

ż

yteczna, uczyni

ę

ch

ę

tnie wszystko, co jest tylko

mo

ż

liwe. Je

ś

li jednak uda mi si

ę

wod

ę

t

ę

od niej uprosi

ć

, to dokonam o wiele

trudniejszego dzieła, ni

ż

było uproszenie dla ciebie namiotu. Na drugi dzie

ń

ksi

ążę

Ahmed po

ż

egnał si

ę

z ojcem i wrócił do pi

ę

knej Peri Banu. Obj

ą

wszy i

powitawszy j

ą

czule tak do niej rzecze: - Pani mego serca i

ś

wiatło moich oczu,

ojciec mój, sułtan, przekazuje ci przeze mnie serdeczn

ą

podzi

ę

k

ę

za spełnienie

jego

ż

yczenia i podarowanie mu namiotu. Ale teraz raz jeszcze odwa

ż

a si

ę

on

prosi

ć

ci

ę

o co

ś

i ufaj

ą

c w twoj

ą

dobro

ć

uprasza ci

ę

,

ż

eby

ś

zechciała udzieli

ć

mu troch

ę

wody z Lwiego

Ź

ródła. Lecz ja chciałbym do tego doda

ć

: je

ś

li nie

zechcesz da

ć

mu tej wody, to pu

ść

cał

ą

t

ę

spraw

ę

w niepami

ęć

, gdy

ż

moim jedynym

pragnieniem jest zrobi

ć

wszystko, czego ty sobie

ż

yczysz. Pi

ę

kna Peri Banu tak

na to odpowiedziała: - Zdaje mi si

ę

,

ż

e ojciec twój, sułtan, chce zarówno mnie,

jak i ciebie wystawi

ć

na prób

ę

, domagaj

ą

c si

ę

takich podarunków, jakich mu owa

czarownica

żą

da

ć

doradziła. Mimo to - ci

ą

gn

ę

ła dalej - i t

ę

jego pro

ś

b

ę

spełni

ę

,

je

ś

li sułtan tak o to zabiega. Zwłaszcza

ż

e ani tobie, ani mnie nie sprawi to

zbytniego kłopotu, chocia

ż

jest to przedsi

ę

wzi

ę

cie nader niebezpieczne,

wymy

ś

lone podst

ę

pnie i zło

ś

liwie. Uwa

ż

aj przeto dokładnie na to, co ci powiem.

Nie zapomnij ani jednego z moich słów, gdy

ż

inaczej

ś

mier

ć

twoja jest

nieunikniona: w wielkiej sali zamku, który wznosi si

ę

na tamtej oto górze, jest

fontanna strze

ż

ona przez cztery dzikie i drapie

ż

ne lwy. Pilnuj

ą

one drogi, która

do tej fontanny prowadzi. Przy tym czuwaj

ą

one na zmian

ę

, dwa lwy stoj

ą

stale na

stra

ż

y, gdy dwa pozostałe

ś

pi

ą

, i dlatego

ż

adna

ż

ywa istota nie potrafiła dot

ą

d

tam si

ę

przedosta

ć

. Ale ja naucz

ę

ci

ę

sposobu, w jaki b

ę

dziesz mógł zdoby

ć

to,

czego pragniesz, nie nara

ż

aj

ą

c si

ę

na szwank ze strony owych okrutnych bestii.

Powiedziawszy te słowa pi

ę

kna Peri Banu wyci

ą

gn

ę

ła motek nici ze szkatułki z

ko

ś

ci słoniowej i zwin

ę

ła ze

ń

ę

bek. Kł

ę

bek ten wr

ę

czyła swemu mał

ż

onkowi

mówi

ą

c: - Po pierwsze, pilnuj starannie, aby

ś

ę

bka tego z r

ę

ki nie wypu

ś

cił.

Niebawem wyja

ś

ni

ę

ci jego przeznaczenie. Po drugie, wybierz sobie dwa najszybsze

rumaki: jednego, aby go dosi

ąść

, a drugiego, aby umie

ś

ci

ć

na jego grzbiecie

ś

wie

ż

o zar

ż

ni

ę

t

ą

owc

ę

, po

ć

wiartowan

ą

na cztery cz

ęś

ci. Po trzecie, we

ź

ze sob

ą

szklan

ą

amfor

ę

, któr

ą

ci zaraz dam. Do niej nabierzesz, je

ś

li Allach pozwoli,

owej cudownej wody i przywieziesz j

ą

sułtanowi. Skoro tylko za

ś

wita, wsta

ń

z

ło

ż

a i wyrusz na obranym przez siebie najszybszym rumaku, drugiego równie

szybkiego prowadz

ą

c na lince. Jak tylko dojedziesz do spi

ż

owej bramy, która

wiedzie na dziedziniec zamkowy, rzu

ć

ten kł

ę

bek przed bram

ą

na ziemi

ę

. Potoczy

si

ę

on własn

ą

sił

ą

do podwoi zamku. Jed

ź

w

ś

lad za nim przez otwarte podwoje, a

ż

background image

ę

bek toczy

ć

si

ę

przestanie. W tej samej chwili ujrzysz owe cztery lwy. Dwa z

nich b

ę

d

ą

czuwa

ć

i obudz

ą

pozostałe, które tam odpoczywaj

ą

drzemi

ą

c. Tedy

wszystkie cztery otworz

ą

paszcze i zarycz

ą

strasznym głosem, jak gdyby chciały

ciebie napa

ść

i rozerwa

ć

ci

ę

w strz

ę

py. Ty wszak

ż

e nie bój si

ę

i nie l

ę

kaj, ale

jed

ź

dalej

ś

miało, zrzuciwszy owe cztery cz

ęś

ci po

ć

wiartowanej owcy z grzbietu

twojego luzaka po jednej dla ka

ż

dego lwa. Strze

ż

si

ę

przy tym, aby

ś

z konia nie

zsiadł, lecz przeciwnie, tr

ąć

go strzemieniem i pocwałuj jak najszybciej do

fontanny, w której jest owa woda. Tam zsi

ą

d

ź

z konia i gdy lwy b

ę

d

ą

zaj

ę

te

po

ż

eraniem owcy, napełnij ow

ą

wod

ą

szklan

ą

amfor

ę

. W ko

ń

cu zawró

ć

równie szybko,

a owe dzikie bestie pozwol

ą

ci bezpiecznie si

ę

min

ąć

. Nazajutrz, skoro

ś

wit,

ksi

ążę

Ahmed uczynił wszystko, co pi

ę

kna Peri Banu mu rozkazała, i dosiadłszy

rumaka udał si

ę

do owego zamku. Przejechawszy przez

ż

elazne wrota i min

ą

wszy

podwórzec zamkowy, dotarł do podwoi zamku, które si

ę

przed nim rozwarły. Nie

zsiadaj

ą

c z konia wjechał na wewn

ę

trzny dziedziniec, rzucił cztery

ć

wiartki

zar

ż

ni

ę

tej owcy lwom na po

ż

arcie, ka

ż

demu po jednej, i dotarł szybko do

fontanny. Napełnił szklan

ą

amfor

ę

wod

ą

i pocwałował z powrotem. Nie ujechał

jednak jeszcze daleko, jak obejrzawszy si

ę

ujrzał,

ż

e dwa spo

ś

ród stró

ż

uj

ą

cych

lwów go

ś

cigaj

ą

. Nie znaj

ą

c l

ę

ku, wyci

ą

gn

ą

ł szabl

ę

z pochwy, aby by

ć

gotowym do

obrony. Jeden ze lwów to zoczył i skr

ę

cił nieco na bok. Tam przystan

ą

ł, spojrzał

na ksi

ę

cia, skin

ą

ł mu olbrzymim grzywiastym łbem i zacz

ą

ł merda

ć

ogonem, jak

gdyby chciał ksi

ę

cia prosi

ć

, aby szabl

ę

sw

ą

schował do pochwy, i upewni

ć

go,

ż

e

mo

ż

e w pokoju jecha

ć

dalej, gdy

ż

nie grozi mu

ż

adne niebezpiecze

ń

stwo. Drugi lew

natomiast wyprzedził ksi

ę

cia i biegł przed nim. I tak obie gro

ź

ne bestie

towarzyszyły mu a

ż

do bram miasta, a nawet do samych wrót sułta

ń

skiego pałacu.

Pozostałe dwa lwy utworzyły jakby odwód a

ż

do chwili, kiedy ksi

ążę

Ahmed wjechał

w bram

ę

pałacu. Skoro lwy to ujrzały, wszystkie cztery zawróciły i pobiegły z

powrotem t

ą

sam

ą

drog

ą

, któr

ą

przybyły. Gdy lud miejski zobaczył to przedziwne

widowisko, wszyscy uciekli w dzikim popłochu, chocia

ż

zaczarowane bestie

ż

adnej

ż

ywej istocie nie wyrz

ą

dziły krzywdy. Skoro kilku sułta

ń

skich d

ż

ygitów zoczyło,

ż

e ich ksi

ążę

przyjechał samotnie bez

ś

wity, po

ś

pieszyli do

ń

, aby mu pomóc przy

zsiadaniu z rumaka. Sułtan zasiadł był wła

ś

nie w sali dywanu i rozprawiał ze

swymi wezyrami i dostojnikami pa

ń

stwa, kiedy si

ę

syn jego przed nim zjawił.

Ksi

ążę

pozdrowił go, pomodlił si

ę

do Allacha o błogosławie

ń

stwo dla ojca i

poprosił zgodnie z obyczajem o długie

ż

ycie, szcz

ęś

cie i bogactwo dla niego. Po

czym postawił u jego stóp szklan

ą

amfor

ę

z czarodziejsk

ą

wod

ą

Lwiego

Ź

ródła

mówi

ą

c: - Patrz, ojcze, oto przyniosłem ci upominek, o który mnie prosiłe

ś

! Woda

ta jest wielce osobliwa i trudna była do zdobycia, a w całym twoim skarbcu nie
ma nic równie kosztownego i drogocennego jak ona. Je

ś

li miałby

ś

zaniemóc, cho

ć

niech Allach miło

ś

ciwy broni, aby co

ś

takiego los ci przeznaczył, wypij łyk tej

wody, a od razu b

ę

dziesz uleczony od wszelkich cierpie

ń

, jakie by one nie były!

Kiedy ksi

ążę

Ahmed słowa te wypowiedział, sułtan u

ś

ciskał go czule z wielk

ą

miło

ś

ci

ą

i ucałował w czoło. Potem posadził go po swojej prawicy i tak do niego

rzecze: - Kochany synu, jestem ci ze wszech miar zobowi

ą

zany, albowiem

postawiłe

ś

na hazard własne

ż

ycie, aby przynie

ść

mi t

ę

wod

ę

, nie zwa

ż

aj

ą

c na

wszelkie trudy i niebezpiecze

ń

stwa gro

żą

ce w tak straszliwym miejscu. Czarownica

ju

ż

bowiem sułtanowi opowiedziała o Lwim

Ź

ródle i o

ś

miertelnych

niebezpiecze

ń

stwach, które na ka

ż

dego tam przybywaj

ą

cego czyhaj

ą

, tak

ż

e sułtan

dobrze wiedział, jak wielkiej odwagi wymagał

ś

miały czyn jego syna. A wkrótce

potem dodał: - Powiedz mi jednak, synu, jak odwa

ż

yłe

ś

si

ę

tam dotrze

ć

? W jaki

sposób udało ci si

ę

od owych lwów umkn

ąć

i bez szwanku i ran wod

ę

t

ę

mi

przywie

źć

? - Kln

ę

si

ę

na twoj

ą

łask

ę

, ojcze mój i padyszachu - odparł ksi

ążę

-

ż

e przede wszystkim dlatego powróciłem cały i zdrowy z owego straszliwego

miejsca,

ż

e post

ę

powałem zgodnie z zaleceniami danymi mi przez moj

ą

mał

ż

onk

ę

,

dostojn

ą

Peri Banu. Tylko dlatego udało mi si

ę

przywie

źć

wod

ę

z Lwiego

Ź

ródła,

ż

e byłem jej posłuszny. Nast

ę

pnie ksi

ążę

Ahmed opowiedział swemu ojcu wszystko,

co przytrafiło mu si

ę

na drodze do i od Lwiego

Ź

ródła. Sułtan jednak poznawszy

niezłomn

ą

odwag

ę

i

ś

miało

ść

swego syna, poczuł tylko jeszcze wi

ę

ksz

ą

trwog

ę

, a

zło

ś

liwa chytro

ść

i zawistna zazdro

ść

, które serce jego wypełniały, wzmogły si

ę

dziesi

ę

ciokrotnie. Kryj

ą

c wszak

ż

e swe prawdziwe uczucia, po

ż

egnał si

ę

uprzejmie

z ksi

ę

ciem Ahmedem, udał si

ę

na swoje pokoje i kazał niezwłocznie przyby

ć

czarownicy. Skoro tylko wied

ź

ma przed nim stan

ę

ła, sułtan opowiedział jej,

ż

e

background image

ksi

ążę

Ahmed odwiedził go, przynosz

ą

c mu w darze cudown

ą

wod

ę

z Lwiego

Ź

ródła.

Wied

ź

ma ju

ż

o tym słyszała, gdy

ż

przybycie lwów poruszyło całe miasto. Skoro

jednak wysłuchała opowie

ś

ci sułtana, nie posiadała si

ę

ze zdumienia. Podeszła

potem blisko do niego i wyjawiła mu szeptem swój nowy plan, dodaj

ą

c z poczuciem

pewnego zwyci

ę

stwa: - O sułtanie nad sułtanami, tym razem dasz ksi

ę

ciu Ahmedowi

takie zadanie do wykonania, które, jak mi si

ę

zdaje, b

ę

dzie niewykonalne. Ba,

wydaje mi si

ę

,

ż

e nawet drobnej cz

ą

stki tego zadania nie wykona. - Zaprawd

ę

,

dobrze powiedziała

ś

- odparł władca - wypróbuj

ę

niezwłocznie twój pomysł. Na

drugi dzie

ń

tedy, skoro ksi

ążę

Ahmed zjawił si

ę

przed obliczem ojca, ten tak do

niego rzecze: - Mój najdro

ż

szy synu, raduje mnie wielce twoje m

ę

stwo i

waleczno

ść

oraz synowska miło

ść

, która wypełnia twe serce. Zalety te wykazałe

ś

,

sprowadzaj

ą

c dla mnie owe dwie osobliwe rzeczy, o które ci

ę

prosiłem. Teraz mam

jeszcze do ciebie now

ą

pro

ś

b

ę

i ta b

ę

dzie ju

ż

ostatnia. Je

ż

eli uda ci si

ę

mojemu

ż

yczeniu zado

ść

uczyni

ć

, to zaprawd

ę

powiadam ci, umiłuj

ę

ci

ę

ponad wszystko i

b

ę

d

ę

.ci przez całe moje

ż

ycie dzi

ę

kował. Tedy ksi

ążę

Ahmed zapytał: - Jakie jest

twe

ż

yczenie, ojcze mój i panie? Gotów jestem rozkaz twój spełni

ć

, o ile to

b

ę

dzie w mojej mocy. A sułtan tak ksi

ę

ciu Ahmedowi odpowiedział: - Chciałbym,

aby

ś

sprowadził mi człowieka, który wzrostem nie przewy

ż

sza trzech stóp, ale

którego broda byłaby długa na dwadzie

ś

cia łokci. Człowiek ów ma na ramieniu

nie

ść

krótki, stalowy buzdygan wagi dwustu sze

ść

dziesi

ę

ciu funtów, który to

buzdygan podnosiłby lekko do góry i nie marszcz

ą

c nawet czoła zataczał nim nad

swoj

ą

głow

ą

młynki, tak jak zwykli ludzie umiej

ą

to czyni

ć

drewnianymi pałkami.

I stało si

ę

,

ż

e sułtan bł

ą

dz

ą

c, zgodnie ze swoim przeznaczeniem, i nie zwa

ż

aj

ą

c

na to, co dobre, a co złe, poprosił wła

ś

nie o to, co miało mu przynie

ść

straszliw

ą

ś

mier

ć

. Ksi

ążę

Ahmed za

ś

, który z najczystszej miło

ś

ci do swego

rodzica

ś

lepo go słuchał, był gotów dostarczy

ć

mu wszystkiego, czego tylko

za

żą

da. Nie wiedział bowiem, co mu było s

ą

dzone według utajonych postanowie

ń

losu. Tak wi

ę

c powiedział: - Ojcze mój i sułtanie, wydaje mi si

ę

wprawdzie,

ż

e

trudno b

ę

dzie na całym

ś

wiecie znale

źć

takiego człowieka, jakiego sobie

ż

yczysz,

ale zrobi

ę

wszystko, co w mojej mocy, aby rozkaz twój wykona

ć

. Po czym ksi

ążę

Ahmed po

ż

egnał si

ę

z ojcem i jak zazwyczaj powrócił do pałacu, gdzie przywitał

si

ę

pełen miło

ś

ci i szcz

ęś

cia ze swoj

ą

pi

ę

kn

ą

Peri Banu. Oblicze jego wszak

ż

e

było pełne frasunku, a na sercu legł ci

ęż

ar, kiedy rozwa

ż

ał ostatnie polecenie

ojca. Skoro tylko pi

ę

kna wró

ż

ka zauwa

ż

yła,

ż

e czoło jego jest chmurne, zapytała:

- Mój najdro

ż

szy panie i władco, có

ż

za wie

ść

przynosisz mi dzisiaj? A on na to:

- Ojciec mój, sułtan, podczas ka

ż

dych odwiedzin domaga si

ę

ode mnie czego

ś

nowego, tak

ż

e pro

ś

by jego ju

ż

mi obrzydły. Dzisiaj ponownie chce mnie wystawi

ć

na prób

ę

w nadziei,

ż

e mnie okryje ha

ń

b

ą

, gdy

ż

za

żą

dał ode mnie czego

ś

, czego

nadaremnie szukałbym na całym szerokim

ś

wiecie. I powtórzył jej wszystko, co mu

sułtan mówił. Pi

ę

kna Peri Banu wysłuchawszy jego słów, tak do swego ksi

ążę

cego

mał

ż

onka rzecze: - Nie troskaj si

ę

. Nara

ż

aj

ą

c si

ę

na wielkie niebezpiecze

ń

stwo,

nie zawahałe

ś

si

ę

pój

ść

po cudown

ą

wod

ę

z Lwiego

Ź

ródła. To nowe zadanie nie

jest wcale trudniejsze lub niebezpieczniejsze od tamtego. Przeciwnie, jest ono
nawet raczej łatwiejsze, gdy

ż

człowiekiem, którego tu opisujesz, jest mój

rodzony brat imieniem Szabbar. Chocia

ż

jeste

ś

my oboje dzie

ć

mi tych samych

rodziców, podobało si

ę

Allachowi da

ć

nam całkowicie ró

ż

ne postacie i uczyni

ć

mego brata tak niepodobnym do swej siostry, jak tylko mo

ż

e to zdarzy

ć

si

ę

w

ś

ród

ś

miertelnych. Mimo to brat mój jest waleczny i

żą

dny czynów i zawsze usiłuje co

ś

przedsi

ę

wzi

ąć

i wykona

ć

, aby przysłu

ż

y

ć

si

ę

swojej siostrze. A czego si

ę

tylko

podejmie, wykona zawsze z najwi

ę

ksz

ą

rado

ś

ci

ą

. Jego posta

ć

i kształty s

ą

wła

ś

nie

takie, jakie twój ojciec sułtan ci opisał, a jego jedyn

ą

bro

ń

stanowi stalowy

buzdygan. Niezwłocznie po

ś

l

ę

po niego lecz nie przera

ż

aj si

ę

, jak go zobaczysz.

Ksi

ążę

Ahmed na to: - Je

ś

li naprawd

ę

jest on twoim bratem, to jakie

ż

mo

ż

e mie

ć

znaczenie dla mnie jego wygl

ą

d? Uciesz

ę

si

ę

skoro go zobacz

ę

, jak cieszymy si

ę

,

gdy witamy jakiego

ś

miłego przyjaciela czy kochanego krewniaka. Dlaczegó

ż

wi

ę

c

miałbym by

ć

przej

ę

ty groz

ą

, kiedy go ujrz

ę

? Pi

ę

kna Peri Banu wysłała zatem jedn

ą

ze swoich słu

ż

ebnic po złot

ą

kadzielnic

ę

z tajemnego skarbca i rozkazała

roznieci

ć

w kadzielnicy

ż

ar. Potem poleciła przynie

ść

szkatułk

ę

ze szlachetnego

metalu, wysadzan

ą

drogimi kamieniami, któr

ą

dostała w darze od swej rodziny,

wyj

ę

ła z niej troch

ę

kadzidła i rzuciła do ognia. W jednej chwili zakł

ę

bił si

ę

g

ę

sty dym, unosz

ą

c si

ę

wysoko w powietrze i rozchodz

ą

c po całym pałacu. Nie

background image

min

ę

ło mgnienie oka, a pi

ę

kna Peri Banu uko

ń

czyła ju

ż

swoje zakl

ę

cia i

krzykn

ę

ła: - Patrz, oto przybywa do nas mój brat Szabbar! Czy mo

ż

esz go ju

ż

zoczy

ć

? Ksi

ążę

Ahmed spojrzał i zobaczył człowieka karlej postaci, wysokiego

zaledwie na trzy stopy, z garbami na piersi i na plecach. Ale mimo to mina jego
była zadzierzysta i chód pełen godno

ś

ci. Na prawym ramieniu miał stalowy

buzdygan wa

żą

cy dwie

ś

cie sze

ść

dziesi

ą

t funtów. Broda, g

ę

sta i na dwadzie

ś

cia

łokci długa, była tak kunsztownie upleciona,

ż

e do ziemi nie si

ę

gała. Równie

ż

miał on długie kr

ę

cone w

ą

siska, si

ę

gaj

ą

ce a

ż

do uszu, a całe oblicze zaro

ś

ni

ę

te

długim włosem. Oczka jego były podobne do oczu

ś

wini, głowa za

ś

, uwie

ń

czona

kołtunem w kształcie korony, była olbrzymia i raziła wobec drobnego ciała.
Ksi

ążę

Ahmed siedział spokojnie obok swej mał

ż

onki i nie odczuł strachu, kiedy

owa szpetna posta

ć

si

ę

przybli

ż

yła. Szabbar za

ś

przyst

ą

pił blisko do nich i

zapytał pi

ę

kn

ą

Peri Banu, wskazuj

ą

c wzrokiem na ksi

ę

cia: - Kim jest ten

ś

miertelny, który przy tobie siedzi? - Kochany bracie - odparła pi

ę

kna wró

ż

ka -

jest to mój umiłowany mał

ż

onek, ksi

ążę

Ahmed, syn sułtana z Hindustanu. Nie

posłałam wówczas do ciebie zaproszenia na nasze wesele, gdy

ż

byłe

ś

zaj

ę

ty wielk

ą

wypraw

ą

wojenn

ą

. Obecnie wszak

ż

e, z łaski Allacha, zwyci

ęż

yłe

ś

i powróciłe

ś

do

domu triumfuj

ą

c nad swymi wrogami. Przeto poprosiłam ci

ę

o przybycie do mnie w

pewnej sprawie, która mi le

ż

y na sercu. Szabbar wysłuchawszy tych słów, spojrzał

łaskawie na ksi

ę

cia Ahmeda i rzekł: - Powiedz mi, najmilsza siostro, czy mog

ę

ci

wy

ś

wiadczy

ć

jak

ąś

przysług

ę

? A ona na to: - Ojciec Ahmeda, sułtan,

ż

ywi gor

ą

ce

pragnienie ujrzenia ciebie, przeto prosz

ę

ci

ę

, udaj si

ę

tam wkrótce, bior

ą

c tego

oto ksi

ę

cia Ahmeda za przewodnika. Tedy karzeł od razu odrzekł: - Jestem w tej

chwili gotów tam si

ę

uda

ć

. Ale pi

ę

kna Peri Banu na to: - Nie tak od razu, mój

bracie! Jeste

ś

zm

ę

czony podró

żą

, dlatego lepiej b

ę

dzie, a

ż

eby

ś

odło

ż

odwiedziny u sułtana do jutra. Dzi

ś

wieczór chciałabym ci przedtem wszystko

opowiedzie

ć

, co dotyczy ksi

ę

cia Ahmeda. Skoro tylko zapadł zmierzch, pi

ę

kna Peri

Banu opowiedziała bratu wszystko o sułtanie i jego złych doradcach. Przede
wszystkim skierowała jego uwag

ę

na zbrodnicze rady starej czarownicy,

opowiadaj

ą

c o tym, jak obmy

ś

liła ona cały plan, aby ksi

ę

ciu Ahmedowi wyrz

ą

dzi

ć

krzywd

ę

i uniemo

ż

liwi

ć

mu odwiedziny w stolicy i na dworze ojca. Krom tego

dodała,

ż

e wied

ź

ma owa uzyskała na sułtana taki przemo

ż

ny wpływ, i

ż

całkowicie

podporz

ą

dkowuje on swoj

ą

wol

ę

jej ch

ę

ciom i zawsze czyni to, co mu doradza. Na

drugi dzie

ń

rano Szabbar i ksi

ążę

Ahmed wyruszyli odwiedzi

ć

sułtana. Skoro tylko

dotarli do wrót miasta, wszystkich mieszka

ń

ców, zarówno mo

ż

nych, jak i

maluczkich, opanowała zgroza na widok przera

ż

aj

ą

cej postaci karła. Pełni strachu

j

ę

li ucieka

ć

na wszystkie strony, wpadali do sklepów i domów, zamykali drzwi na

rygle, zatrzaskiwali okna i ukrywali si

ę

jak najgł

ę

biej. Ba, ucieczka ich

odbywała si

ę

z takim dzikim po

ś

piechem,

ż

e mnóstwo nóg pogubiło w biegu sandały,

a z niejednej głowy spadł turban na ziemi

ę

. Ksi

ążę

Ahmed ze strasznym karłem

kroczyli przez ulice, place i bazary, opuszczone i bezludne jak pustynia w
północnej Arabii, a kiedy znale

ź

li si

ę

u wrót sułta

ń

skiego pałacu, stoj

ą

cy tam

stra

ż

nicy na widok Szabbara stchórzyli i rozbiegli si

ę

, tak

ż

e nie zostało

nikogo, aby broni

ć

wej

ś

cia. Tote

ż

obaj poszli prosto do wielkiej sali, gdzie

wła

ś

nie sułtan sprawował dywan. Zobaczyli tam gromad

ę

dostojników wy

ż

szych i

ni

ż

szych, ustawionych według rangi i godno

ś

ci wokoło sułta

ń

skiego tronu. Ale i

oni, skoro tylko ujrzeli potworn

ą

posta

ć

Szabbara, rzucili si

ę

do ucieczki i

przej

ę

ci dzik

ą

groz

ą

poukrywali si

ę

, gdzie kto mógł. Tak

ż

e przyboczna gwardia

sułtana opu

ś

ciła posterunki i tylko padyszach siedział jeszcze nieruchomo na

tronie, kiedy Szabbar z bu

ń

czuczn

ą

min

ą

i królewsk

ą

godno

ś

ci

ą

do niego

przyst

ą

pił i rzekł: - Wyraziłe

ś

, sułtanie,

ż

yczenie, by mnie widzie

ć

. Oto

jestem. Powiedz teraz, czego sobie

ż

yczysz? Sułtan nic nie odpowiedział;

zasłoniwszy sobie r

ę

koma oczy, aby nie widzie

ć

straszliwej postaci, odwrócił

głow

ę

i ch

ę

tnie byłby w swoim przera

ż

eniu uciekł. To nieuprzejme zachowanie

sułtana wprowadziło Szabbara we w

ś

ciekło

ść

. Targał nim niepomierny gniew, kiedy

pomy

ś

lał, i

ż

zadał sobie tyle trudu, aby przyby

ć

tu na

ż

yczenie tchórza, który

zdradzał jedynie ch

ęć

ucieczki. Nie zwlekaj

ą

c ani chwili, potworny karzeł

wzniósł do góry swój stalowy buzdygan, wywin

ą

ł nim dwukrotnie w powietrzu

straszliwego młynka i, zanim ksi

ążę

Ahmed zd

ąż

ył dobiec do tronu i w jaki

ś

sposób temu przeszkodzi

ć

, ugodził sułtana z tak

ą

sił

ą

w ciemi

ę

,

ż

e p

ę

kła mu jego

sułta

ń

ska czaszka. U

ś

mierciwszy najpot

ęż

niejszego przeciwnika, Szabbar z dzikim

background image

wyrazem twarzy dopadł najstarszego z wezyrów, który stał po prawicy tronu. I
byłby go niechybnie na miejscu zabił, gdyby nie ksi

ążę

Ahmed, który uj

ą

ł si

ę

za

nim, wołaj

ą

c: - Nie zabijaj go! To mój wierny przyjaciel, który nigdy złego

słowa przeciwko mnie nie powiedział. Czynili to tylko inni tu obecni dostojnicy!
Skoro to Szabbar usłyszał, rzucił si

ę

z w

ś

ciekło

ś

ci

ą

na przewrotnych dostojników

i złych doradców, tłocz

ą

cych si

ę

pod

ś

cianami po obu stronach sali, tak

ż

e nikt

nie uszedł z

ż

yciem, krom tych, którzy uprzednio ju

ż

byli uciekli i pochowali

si

ę

po k

ą

tach. Straszliwy karzeł wyszedł z sali, wkroczył na podwórzec pałacowy

i tak przemówił do najstarszego z wezyrów, któremu ksi

ążę

Ahmed uratował

ż

ycie:

- Jest tu gdzie

ś

pewna czarownica, która dybie na zgub

ę

mego szwagra, mał

ż

onka

mojej umiłowanej siostry. Sprowad

ź

t

ę

wied

ź

m

ę

niezwłocznie, jak równie

ż

i owego

łotra wezyra, który serce sułtana napełnił zł

ą

nienawi

ś

ci

ą

i zawistn

ą

zazdro

ś

ci

ą

przeciwko ksi

ę

ciu Ahmedowi, abym mógł im wymierzy

ć

kar

ę

, na jak

ą

zasłu

ż

yli!

Najstarszy wezyr sprowadził wszystkich winnych, najprzód czarownic

ę

, a potem

zło

ś

liwego wezyra wraz z cał

ą

gromad

ą

jego popleczników i zauszników, Szabbar

za

ś

pozabijał ich wszystkich swoim stalowym buzdyganem, nie znaj

ą

c miłosierdzia.

Straszliwy w swej w

ś

ciekło

ś

ci wymordowałby tak chyba wszystkich mieszka

ń

ców

miasta, ale ksi

ążę

Ahmed powstrzymał go i pohamował jego gniew łagodnymi i

łaskawymi słowy. Szabbar narzucił potem na swojego szwagra sułta

ń

ski płaszcz,

posadził go na tronie i obwołał padyszachem Hindustanu. Cały naród, zarówno
mo

ż

ni, jak i maluczcy, rado

ś

nie t

ę

wie

ść

powitali, gdy

ż

ksi

ążę

Ahmed był

powszechnie i gor

ą

co miłowany. Wszyscy poddani zgromadzili si

ę

, aby zaprzysi

ą

c

nowemu sułtanowi wierno

ść

i dor

ę

czy

ć

upominki na znak hołdu. Wołali przy tym

radosnymi głosy: - Niech

ż

yje nam sułtan Ahmed! Kiedy wszystko to si

ę

ju

ż

stało,

posłał Szabbar po swoj

ą

siostr

ę

Peri Banu i obwołał j

ą

sułtank

ą

, nadaj

ą

c jej

imi

ę

Szahr Banu. Po czym po

ż

egnał si

ę

z ni

ą

oraz z sułtanem Ahmedem i powrócił

do swojej ojczyzny. Sułtan Ahmed za

ś

zawezwał swego brata, ksi

ę

cia Alego, wraz z

jego mał

ż

onk

ą

, pi

ę

kn

ą

Nur en-Nahar, i uczynił go wielkorz

ą

dc

ą

nad ludnym

miastem, poło

ż

onym w pobli

ż

u stolicy, po czym odesłał go tam z wielkim

przepychem i wspaniało

ś

ci

ą

. Równie

ż

wysłał sułtan Ahmed wysokiego dostojnika do

swego najstarszego brata, ksi

ę

cia Husseina, aby zło

ż

y

ć

mu uszanowanie i o

wszystkim powiadomi

ć

. Przy tym kazał mu powiedzie

ć

, co nast

ę

puje: - Chciałbym

ci

ę

uczyni

ć

władc

ą

i wielkorz

ą

dc

ą

ka

ż

dego miasta, jakie przypadłoby ci do gustu.

Je

ż

eli zgodzisz si

ę

, to zaraz prze

ś

l

ę

ci firman z mianowaniem. Ksi

ążę

Hussein

wszak

ż

e był szcz

ęś

liwy i ze swego

ż

ywota derwisza w pełni zadowolony, wszelka

za

ś

pot

ę

ga jako doczesna nico

ść

była mu oboj

ę

tna. Tote

ż

odesłał posła

ń

ca swego

brata z dowodami czci i serdecznej wdzi

ę

czno

ś

ci, prosz

ą

c go wszak

ż

e, aby nie

przeszkadzano mu w

ż

yciu pustelniczym i pozwolono si

ę

wyrzec wszelkich spraw i

marno

ś

ci tego

ś

wiata.


KONIEC


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Baśnie 1001 nocy Książę Ahmed i wróżka Peri Banu
Baśnie z 1001 nocy Książę Ahmed i wróżka Peri Banu
Baśnie 1001 nocy Opowieść o hebanowym rumaku
Basnie 1001 nocy
Baśnie 1001 nocy Aladyn i czarodziejska lampa
Baśnie 1001 nocy, Opowieść o hebanowym rumaku
Baśnie z 1001 nocy
Baśnie 1001 nocy, Opowieść o ubogim szewcu Maarufie
Baśnie 1001 nocy O rybaku i dżinnie
Baśnie 1001 nocy Opowieść o mistrzu Hasanie el Habbalu
Baśnie z 1001 nocy Posłowie
Baśnie 1001 nocy, Opowieść o dwóch siostrach, które swej najmłodszej siostrze zazdrościły
Baśnie 1001 nocy Opowieść o hebanowym rumaku
Basnie 1001 nocy
Baśnie z 1001 nocy O rybaku i dżinnie
Baśnie z 1001 nocy Aladyn i czarodziejska lampa
Baśnie z 1001 nocy Opowieść o mistrzu Hasanie el Habbalu

więcej podobnych podstron