R
ozdział 24 - Andrea
- N
aprawdę wierzysz w szczęśliwe zakończenia?- Zapytałam.
Dave uniósł brew, siadając za biurkiem. -Oczywiście, że tak, co by
było, gdyby nie było szczęśliwych zakończeń?
Minęły dwa tygodnie, odkąd widziałam Tannera. Dwa tygodnie odkąd
oznajmił, że mnie kocha i czeka, aż zwrócę słowa w pewnym
momencie. Pewnego dnia, kiedy wszystko
będzie w porządku. Dwa
tygodnie, w których walczyłam z myślą, że zasługuję na szczęśliwe
zakończenie.
-To dziwne pytanie- kontynu
ował Dave. - Mogę zapytać, skąd to
pytanie?
Ostatnią rzeczą, jaką chciałam zrobić, było porozmawianie na temat
Tannera z dziwnie atrakcyjnym facetem. Dlaczego mój terapeuta
musiał być mężczyzną?
-
Tanner powiedział ...
-
Och, ten wspaniały Tanner? - Dave uśmiechnął się, gdy zmrużyłam
oczy. - Mów dalej.
-
Powiedział, że mnie kocha - wyjaśniłam.
Dave złapał piłkę baseballową. To było tak, jakby miał bardzo
szczególny związek z tą rzeczą. -Czy to źle? O ile dobrze rozumiem,
jest przyzwoitym facetem. -
Podrzucił piłkę i znów ją złapał. -Czy nie
czujesz się tak samo?
Moje serce wykonało mały skok. To wystarczyło jako odpowiedź. -Ja
... kocham go.
-
Źle całuję?
Właśnie przewróciłam oczami.
Dave zachichotał, a potem szybko spoważniał znów chwytając piłkę
mocno. -Uwa
żasz, że tak naprawdę nie zasłużyłaś na szczęśliwe
zakończenie?
P
odciągnęłam nogi i owinęłam ramiona wokół kolan. Minęła chwila.
Dave czekał. Od poprzedniego spotkania, wiedziałam, że on po prostu
siedzi
w ciszy tam, aż w końcu odtworzę usta.
-Nie wiem,-
powiedziałam, wzruszając ramionami. -Mam na myśli,
jestem nieudacznikiem i okropną osobą. Mogłam kogoś zabić. A on ...
on zasługuje na kogoś lepszego, rozumiesz?
-
Depresja nie czyni cię porażką, Andrea.
Zmarszczyłam brwi. -Nie miałam tego na myśli.- Wciąż musiałam się
nauczyć radzić sobie z faktem, że było coś, co tak bardzo wpłynęło na
moje życie.
-
Oczywiście, nadal nie mamy tego w twojej głowie. Niezupełnie.
Widzę, że mamy dużo pracy do wykonania - powiedział Dave, kładąc
piłkę na biurku. Poturlała się, aż gruby tasiemek zatrzymał ją. -To
dobrze. To zapewnia mi
pracę.
-Haha.-
Moje usta drgnęły. -Szczerze. Chcę ... chcę tylko być
normalna.
-
Jesteś normalna,- powiedział Dave. -Depresja nie powoduje, że
jesteś nienormalna. To samo dotyczy zaburzenia lękowego. Ale
sposób, w jaki sobie z tym poradzisz - jak opanujesz te wyzwania -
może sprawić, że będziesz nienormalna.
W zamyśleniu przygryzłam dolną wargę.
-
Pozwól, że zadam ci pytanie. Jeśli pracujesz jako wolontariusz w
gorącej linii samobójczej, czy uważasz, że ludzie na drugim końcu linii
są przegranymi?
-
Niebiosa. Skrzywiłam się. -Nie.
- U
ważasz, że to nienormalne?
-
Nie. Myślę ... myślę, że po prostu potrzebują ... -Po prostu
potrzebowali pomocy.
Boże. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki
oddech. Minęło kilka sekund, zanim znów podniosłam powieki. -
Myślę, że właśnie dlatego się zgłosiłam. Może mogłabym się z nimi
identyfikować. Może to była próba zmierzenia się z moimi własnymi
problemami. Jakoś.
-
I to jest dobry sposób, aby sobie z tym poradzić, jeśli nie zabierasz ze
sobą problemów do domu.
Nie zrobiłam tego. Przynajmniej nie, o ile wiem. Rozmawialiśmy
wcześniej o wolontariacie. Dave pomyślał, że to dobry pomysł, żeby
odejść na jakiś czas, dopóki nie będę miała lepszej przyczepności w
swoim życiu.
-Chc
ę zadać ci kolejne pytanie. -Dave lekko opuścił głowę. Uważasz,
że jestem okropną osobą?
Dziwne pytanie. Rozejrzałam się po pokoju. -Um, nie?
Odchylił się, założył nogę i przyjrzał mi się. -Kiedy byłem w twoim
wieku, może dwa lata starszy, mieliśmy ze sobą wiele wspólnego. Nie
piłem za dużo.
Uśmiechnął się. -Lub przynajmniej nie sądziłem, że piłem za dużo.
R
obiłem to tylko by odpocząć w weekendy lub podczas podróży z
przyjaciółmi albo gdybym miałem stresujący dzień.
Tak, to brzmiało znajomo.
-Pewnej nocy
byłem w barze z kilkoma przyjaciółmi i było późno.
Moim zdaniem miałem tylko kilka piw. Nie sądziłem, że jestem pijany
i nikt nie próbował mnie powstrzymać. Nikt nie powiedział: "Hej, nie
wolno ci prowadzić samochodu." Wyszedłem, wsiadłem do
samochodu i po
jechałem do domu. Jednak nigdy tam nie dotarłem.
Zamiast tego miałem wypadek. Ale właśnie tu kończą się nasze
podobieństwa.
Nie mogłam oderwać od niego wzroku.
-
Rozwaliłem mój samochód, ale sam nie doznałem obrażeń. Jasne,
miałem kilka siniaków, ale w zasadzie przeżyłem wypadek prawie
nietknięty. Uśmiech na ustach zgasł. -Ale nie rozbiłem poręczy,
Andrea. Ale kolejny samochód.
W tej chwili chciałam odwrócić mój wzrok, odwrócić go, ale nie
mogłam.
-
Nazywał się Glenn Dixon. Miał trzydzieści sześć lat i właśnie wracał
do domu ze swojej zmiany w magazynie towarów w mieście -
kontynuował cicho Dave. -Był żonaty i miał dwoje dzieci. Jedno miało
cztery lata drugie siedem. -
Urwał i wziął głęboki oddech. - Nie
zauważyłem, że dryfowałem po pasie środkowym, aż było za późno.
Próbowałem uniknąć, ale w końcu to było zderzenie czołowe. Zginął
na miejscu w wypadku.
Zamknęłam oczy. -O mój Boże ...
- Moje
działania przypłaciły życiem. Moja decyzja. Mój wybór.
Usiadłem za kierownicą. Chociaż byłem w więzieniu za to i spędzę
resztę życia starając się pomagać innym ludziom przed
podejmowaniem
decyzji w ten sam głupi sposób, nigdy nie będę w
stanie
wynagrodzić to, co zrobiłem.
Przykro mi - bólu
rodziny zmarłego, a nawet Dave'a, nie mogłam
sobie wyobrazić, jak żyć z czymś takim. Ale ten ból – Boże, ten horror
-
miał coś wspólnego z tym, jak blisko byłam zachowania się jak Dave.
-
Cóż, pozwól, że zadam to pytanie jeszcze raz, Andrea,- powiedział i
otworzyłam oczy. - Jestem okropną osobą?
Ostatecznie, nie
odpowiedziałam na pytanie Dave’a. Starałam się dać
mu odpowiedź, ale nie mogłam znaleźć właściwie prostego słowa. A
dopiero później zdałam sobie sprawę, że nie ma dobrych lub złych
odpowiedzi na to pytanie.
Po raz pierwszy zobaczyłam mojego terapeute w faktycznie innym
świetle. Wyznałam moją niechęć, ale nie mogłam się powstrzymać.
Zabił kogoś. Przypadkowo, wiele, wiele lat ... Ale on podjął decyzję,
która zakończyła się tym, że ktoś stracił życie.
H
istoria, którą mi powiedział, była mi bliska. Mogłam być nim. Ale nie
byłam. Nie dlatego, że robiłam coś innego niż Dave - inaczej czy
lepiej. Ale tylko dlatego, że miałam szczęście tej nocy. Tylko szczęście.
U
ważam, że Dave był złą osobą? Nie byłam gotowa rzucić pierwsza
kamień i prawdopodobnie nigdy nie byłabym w stanie tego zrobić.
Ale coś w jego opowiadaniu nie tylko głęboko mnie poruszyło, ale też
zupełnie mnie zdenerwowało.
Nie byłam Dave'em. Niezależnie od tego, czy było to szczęście, czy
były inne powody, nie byłam taka jak on. Byłam w stanie pozostawić
wypadek
za sobą bez konieczności ponoszenia takiego ciężaru przez
resztę życia. Mogłabym mieć swoje szczęśliwe zakończenie, ale
musiałabym ciężko pracować na to.
Zostałam więc na terapii dłużej niż to konieczne. Nie dlatego, że
chciałam się ukryć, ale wiedziałam, że nie jestem jeszcze gotowa.
Musiałam nauczyć się rozpoznawać, kiedy wkradła się depresja i co
oznaczały te ciche chwile. Musiałam opracować lepsze strategie
radzenia sobie ze stresem. Dave i jego personel pomogli mi z tym.
Kiedy
zaczynałam się martwić to znak że nadszedł czas, aby złapać
książkę, pójść do kina lub pójść na spacer, zadzwonić do przyjaciela
lub odwiedzić moją rodzinę. Nauczyłam się, że muszę się otworzyć.
Moje środowisko chciało mnie wspierać. Po prostu musiałam
pozwolić sobie na skorzystanie z tej pomocy.
Nadszedł czas opuścić klinikę. Moja walizka była spakowana, a moi
rodzice mieli wkrótce
przyjechać po mnie. Krótko myślałam o tym,
czy nie
wrócić z nimi do domu. Ale w tej chwili byłam pewna, że
poradzę sobie sama.
Będę chodzić na terapię raz w tygodniu, a Dave chciał skontaktować
mnie z lokalną grupą AA. Chociaż mój alkoholizm nie był zbyt
intensywny, to jednak uzależnienie. Mój nowy terapeuta
zdecydowałby, czy potrzebowałabym leków, czy mogłabym poradzić
sobie bez antydepresantów.
Kiedy po raz ostatni opuściłam mój mały pokój, poszłam do Dave'a.
Siedział w swoim biurze z tą cholerną piłką w dłoni. Bez słowa
odłożyłam walizkę i podeszłam do niego. Pochyliłam się i otoczyłam
go ramionami, obejmując go na chwilę. Gdy wypuściłam go wzięłam
głęboki oddech. -Dziękuję. Za wszystko.
Uśmiechnął się przyjaźnie. -Nadchodzą.
-Wiem,-
powiedziałam bez wahania. -A nawet jeśli teraz nie dam
rady, poradzę sobie z tym.
-Prawda.
Pokiwałam głową, odwróciłam się i wróciłam do walizki.
-Do zobaczenia wkrótce, Dave.
-
Bądź dumna!- Krzyknął, kiedy wyszłam z pokoju. -Nie zapominaj o
tym, Andrea. Bądź dumna.
Nie zapomnę tego. Ruszyłam szerokim korytarzem do wahadłowych
drzwi prowadzących do lobby. Bądź dumna. To było ważne. Ponieważ
nadal mo
głabym być córką, siostrą, dobrym przyjacielem, a może
nawet pewnego dnia partnerem. Mogłam zostać nauczycielem lub
tym, czego chciałam. Mogę być tym wszystkim.
To była nowa normalność - moja nowa normalność. I byłabym
odważna. Zdobyłabym się na odwagę, którą ktoś już wcześniej
rozpoznał we mnie, zanim mogłam to zrobić.
Tanner
Moje mięśnie nóg płonęły i moje serce biło gdy moje stopy uderzały
w bieżnię. Przeklęte urządzenie się trzęsło, ale nie zwolniłem. Było
wc
ześnie, o wiele za wcześnie, by się obudzić i wstać, ale po prostu
nie mogłem spać.
Czterdzieści dwa dni.
Minęły czterdzieści dwa dni, odkąd widziałem Andreę w ośrodku
terapeutycznym. A te czterdzieści dwa dni były jak wieczność.
Wiedziałem, że jest na zewnątrz. Według Sydney, opuściła klinikę
dwa i pół tygodnia temu. Ale jeszcze jej nie usłyszałem. Poczułem ból
w piersi, kiedy o niej myślałem, ale myślałem poważnie o tym, co jej
powiedziałem tego dnia. Czekałbym tak długo, jak to konieczne.
Chciałem, żeby przyszła do mnie, kiedy poczuła się gotowa.
Nie mogłem i nie powinienem w tej chwili być pierwszym priorytetem
Andrei
. Rozumiałem to i w stu procentach zgadzałem się z tym.
Najpierw musiała się zatroszczyć o siebie. Jeśli to trwało kolejne
czterdzieści dwa dni, powinno tak być.
Ale tęskniłem za nią. Cholera! Tęskniłem za nią.
Tęskniłem za jej ostrymi komentarzami i jej repertuarem. Brakowało
mi dźwięku jej gardłowego śmiechu i widoku jej brązowych oczu,
które zawsze przypominały mi bursztyny. Brakowało mi tych
cudownych dźwięków, które emitowała, gdy byliśmy blisko i jak
mówiła moje imię.
Właśnie tęskniłem za całą Andreą.
I szczerze mówiąc, nie myślałem teraz o niej inaczej. Pewnie,
chciałem na nią krzyczeć, gdy dowiedziałem się, że jeździła po
pijanemu. Mog
ła zabić kogoś innego. Byłem zły, wściekły. Ale fakt, że
natychmiast przystąpiła do leczenia i wzięła odpowiedzialność za
swoje
działania, szybko zamieniła tę wściekłość w dym.
Do tej pory była po prostu szczęśliwa, że już wie, dlaczego zwróciła
się w alkohol - wszyscy już to wiedzieliśmy. Wiedza była ważna. Tylko
wtedy moglibyśmy stać się lepszymi ludźmi. Depresja Andrei nie
sprawiła, że mniej o niej myślałem. Szczerze mówiąc, kto z tego
powodu sądził o innej osobie że mogła prostu zniknąć.
Większość mnie chciała być dla niej - chciałem pomóc i zaopiekować
się nią w każdy możliwy sposób. Ale wiedziałem, że tego nie
potrzebuje. Andrea nie potrzebowała mnie do pojawienia się na
scenie i uratowania jej. Wiedziałem, do cholery, że mogła się
uratować.
Uratuje
się.
Dzwonek
przeniknął muzykę z moich słuchawek. Zwolniłem,
wyciągając telefon z kieszeni i stukając w ekran. Na wyświetlaczu
pojawiła się wiadomość tekstowa.
Wyprostowałem się i prawie spadłem z głupiej bieżni. Nacisnąłem
przycisk stop pięścią i patrzyłem na wiadomość, ignorując palenie w
mięśniach lub płucach. Uśmiech rozlał się na mojej twarzy.