Nasz Dziennik
W Smoleosku stracono już wiele śladów
Na lotnisko w Smoleosku wysłano 2 funkcjonariuszy BOR i uznano, że za bezpieczeostwo
głowy paostwa odpowiada strona rosyjska...
- Nie znam szczegółowych przepisów ustawy regulujących w chwili obecnej pracę Biura
Ochrony Rządu. Jednak przepisy te zobowiązują BOR do zapewnienia bezpieczeostwa
prezydentowi i najważniejszym osobom w paostwie. Muszą byd one stosowane.
Uważam, że
zabezpieczenie niedoszłej wizyty prezydenta Lecha Kaczyoskiego w Katyniu było dalece
niewystarczające.
Z tego, co wiem, zostały wyznaczone dwa lotniska zapasowe, a Biuro
Ochrony Rządu tłumaczy się, że nie wiedziało o tym. Nie skierowało tam żadnych
funkcjonariuszy, nie zapewniło zapasowego transportu lądowego ani obecności polskich
funkcjonariuszy na wieży kontroli lotów.
Powinni tam byd?
- Wszystkie powyższe warunki powinny byd spełnione. To, że w BOR co najmniej od 3 lat
działo się nie najlepiej, słyszałem od samych funkcjonariuszy, którzy wskazywali, że
zapanował tam marazm wyrażający się w nieprzestrzeganiu do kooca pewnych procedur i
schematycznym wypełnianiu zadao związanych z ochroną najważniejszych osób w paostwie.
Sprawy ochrony najważniejszych osób w paostwie powinny byd okryte głęboką tajemnicą.
Gdy patrzymy na to, w jaki sposób była zabezpieczona wizyta głowy paostwa i osób mu
towarzyszących w Katyniu, z daleka widad amatorszczyznę. Dlatego przedmiotem śledztwa
prowadzonego przez prokuraturę musi byd ocena, czy BOR w tej sytuacji dochowało
wszelkich standardów bezpieczeostwa należnych głowie paostwa podczas wizyty
zagranicznej.
Przedstawiciele BOR tłumaczą się, że za lot odpowiada przewoźnik, czyli 36. Specjalny Pułk
Lotnictwa Transportowego...
- To śmieszne tłumaczenia. BOR jest paostwową służbą dysponującą także pionem
operacyjnym, który ma m.in. eliminowad zagrożenia dotyczące życia i zdrowia prezydenta
RP. To prawda, że Biuro współpracuje w wypełnianiu tego zadania z szeregiem innych służb,
w tym z ABW i Agencją Wywiadu, których zadaniem powinno byd sprawdzenie ewentualnych
zagrożeo podczas wizyty. Jednak niewątpliwie BOR ma siły, środki i kompetencje do
podejmowania wszelkich działao koniecznych do zapewnienia bezpieczeostwa głowie
paostwa i innym chronionym osobom.
Funkcjonariusze ABW oraz innych służb zjawili się na miejscu kilka godzin po katastrofie.
Czy nie można było tego zorganizowad szybciej?
- Na pewno można było. Proszę jednak pamiętad, że ABW nie dysponuje własnymi środkami
transportu powietrznego. Zakup takowego zapoczątkowany w czasach mojego urzędowania
został - z tego, co wiem - anulowany przez obecnego szefa ABW Krzysztofa Bondaryka.
Zatem funkcjonariusze musieli liczyd na innych, co skutkowało takim, a nie innym czasem ich
przylotu. Jeśli chodzi o materiał dowodowy, to od razu po katastrofie ogłoszono, że zajmują
się tym: prokuratura i służby rosyjskie. ABW zabezpieczała na miejscu raczej pewne
przedmioty należące do najważniejszych osób w paostwie albo szukała po prostu informacji
o tym, co się zdarzyło.
Nie można było szybciej interweniowad, aby zabezpieczenie wszystkich najważniejszych
dowodów w sprawie dokonało się z udziałem władz Polski?
- Od początku powtarzam, że w sytuacji takiej katastrofy, w ciągu kilku godzin można było
zawrzed dwustronne międzynarodowe porozumienie pomiędzy Polską i Rosją, w którym
ustalono by, że to strona polska kieruje pracami wspólnego zespołu śledczego
składającego się z przedstawicieli prokuratur i różnych służb. Tak już zdarzało się w historii.
Później można było natomiast potwierdzid je zawartą szczegółową umową w tej sprawie.
Mnie w tej sytuacji zadziwia przede wszystkim to, że nie podjęto nawet próby zawarcia
takiej umowy. Nie oznaczałoby to wcale, że ktoś podejrzewa od razu o coś stronę rosyjską.
Chodziłoby po prostu o profesjonalne i sprawne zabezpieczenie dowodów w śledztwie.
Tymczasem z tego, co pokazano w mediach, metodologia oraz środki techniczne
wykorzystywane przez stronę rosyjską są dośd archaiczne. W Polsce były używane kilka czy
kilkanaście lat temu.
W związku z tym istnieje obawa, że pewne dowody zostaną utracone
z powodu takiego, a nie innego sprzętu wykorzystywanego do ich analizy.
Wystarczy
popatrzed na to, jak zabezpieczono szczątki samolotu, układając je nie w hangarze, ale na
otwartej przestrzeni, co mogło doprowadzid do utraty niektórych dowodów. Przecież
gdyby spadł deszcz czy poranna rosa, pewne ślady biologiczne mogłyby zostad utracone. Na
świecie zostały już wypracowane metodologie, o czym pisał także "Nasz Dziennik",
pozwalające na podejmowanie odpowiednich działao w przypadku tego rodzaju katastrof i
zapewne Komisja Badania Wypadków Lotniczych również je posiada. W Polsce jest
kilkunastu prokuratorów przeszkolonych w zakresie prowadzenia śledztw po katastrofie
czy wybuchu. Ja również odbyłem takie przeszkolenie. Nikt nas jednak nie poprosił o
wzięcie udziału w śledztwie. Tymczasem ta sprawa nie jest standardowa i władze powinny
wykazad zainteresowanie jej rozwiązaniem adekwatne do skali problemu.
Niestandardowym zachowaniem jest za to wysłanie archeologów w celu przeszukania
miejsca katastrofy.
- Nie rozumiem, na jakiej podstawie będą oni pracowad na miejscu tragedii. Nie znam takiej
podstawy prawnej, przynajmniej w toku prowadzonego śledztwa.
Polscy naukowcy mają naprawid skandaliczne zaniedbania strony rosyjskiej w
zabezpieczeniu miejsca katastrofy?
- Doceniam inicjatywę naszych archeologów. Ale nie ma podstawy prawnej ani logicznej
pozwalającej na rozpoczęcie prac na miejscu zdarzenia przez ekipę, która posługuje się
inną metodologią działania niż prokuratorzy w śledztwie. Zwykle bowiem, wydobywając
jakieś eksponaty czy szczątki ludzkie z ziemi - o ile wiem - oczyszczają je. Tymczasem
prokuratorzy, gdy znajdą jakieś przedmioty istotne dla śledztwa, zabezpieczają je w taki
sposób, by nie utracid śladów, jakie mogą się na nich znajdowad, a więc nie oczyszczają ich,
przynajmniej na początku.
Dlaczego strona rosyjska nie zabezpieczyła odpowiednio miejsca katastrofy? Czy
odnajdywane przez przypadkowe osoby elementy samolotu nie mają znaczenia w
śledztwie?
- Są dwie hipotetyczne odpowiedzi na to pytanie.
Albo jest to przykład kompletnej
niekompetencji połączonej ze złymi procedurami obowiązującymi w Rosji, których nie
znamy. Albo była to świadoma decyzja - aby nie zabezpieczyd całego materiału
dowodowego.
Dlatego uważam, że należy wszcząd śledztwo w sprawie zaniedbao w
zabezpieczeniu miejsca katastrofy ze strony polskiej oraz rosyjskiej. Jeżeli bowiem działania
rosyjskie będą wpływad na śledztwo prowadzone przez polską stronę, można wszcząd
postępowanie dotyczące popełnionych zaniedbao.
W tej sytuacji mogło dojśd do utraty ważnych dowodów w sprawie?
- Tak. Uważam, że doszło już do utraty szeregu śladów, które mogłyby się stad dowodami.
Co najgorsze - tego nie da się już naprawid powtórnymi oględzinami miejsca zdarzenia z
udziałem polskich prokuratorów i specjalistów z zakresu szeroko pojętej kryminalistyki.
Zastanawia mnie, czy zanim zbudowano drogę, którą na miejsce katastrofy wjeżdżał ciężki
sprzęt, przeprowadzono dokładne oględziny tego miejsca. Żeby nie okazało się za rok czy
dwa, kiedy ta prowizoryczna droga będzie demontowana, że pod zwałami piasku i betonu są
kolejne fragmenty samolotu, a byd może nawet ludzkich ciał. Gdyby okazało się, że wcześniej
nie przeprowadzono takich oględzin, byłoby to kolejne poważne zaniedbanie w tej sprawie.
Miesiąc po katastrofie polscy śledczy nie mają nawet czarnych skrzynek Tu-154. Czy nie
było możliwości, by najpierw polscy eksperci dokonali ich analizy?
- Gdy byłem jeszcze szefem ABW, zaczęliśmy tworzyd najnowocześniejsze w Polsce
laboratorium fonoskopijne do badania zapisów fonicznych, w tym zawartości czarnych
skrzynek. Jeśli mój następca dokooczył proces jego budowania, powinniśmy mied znacznie
lepsze warunki do dokonania odczytu z czarnych skrzynek niż strona rosyjska. Poza tym jako
były szef ABW wiem, jak służby specjalne mogą próbowad wpływad na różnego rodzaju
urządzenia, chcąc nawet zmienid treśd zapisów. Dlatego istnieje pewna obawa, że osoby
nieuprawnione z kręgu jakichś służb specjalnych mogłyby próbowad wpływad na zawartośd
tych urządzeo. Gdyby znajdowały się one od początku pod kontrolą polskich służb, takie
możliwości byłyby dużo mniejsze.
Więc rosyjskie służby specjalne mogły zmienid treśd zapisów czarnych skrzynek?
- Gdyby Rosja była paostwem w pełni demokratycznym, moglibyśmy mied zaufanie do
działao rosyjskich władz. Pamiętajmy jednak o zabójstwie Aleksandra Litwinienki,
Zelimchana Jandarbijewa [byłego prezydenta Czeczenii, zamordowanego w Katarze przez
rosyjskich agentów - przyp. red.] itd. Dlatego możemy mied tylko częściowe zaufanie do
działao rosyjskich władz i powinniśmy je sprawdzad.
A jak możemy to robid, skoro władze
Polski zgodziły się na początku odstąpid od takiej możliwości?
Można sprawdzid, czy dokonano ingerencji z zewnątrz w zapisy czarnych skrzynek?
- Łatwiej jest dokonad takiej ingerencji, niż sprawdzid, czy do niej doszło. Powinniśmy uczyd
się na dotychczasowych błędach, a władze powinny zapewnid możliwośd dysponowania
przez naszych śledczych materiałami źródłowymi.
Przedstawiciele Prokuratury Generalnej odżegnują się od przejęcia śledztwa od Rosjan...
- Nigdy nie mówiłem o przejęciu śledztwa w całości lub w części, tylko o dwustronnej
umowie, na mocy której powstałby polsko-rosyjski zespół śledczy kierowany przez stronę
polską. Do tego nie trzeba żadnej międzynarodowej konwencji. W ramach takiego
porozumienia strona polska zobowiązałaby się do zapewnienia odpowiednich środków, w
tym finansowych i technicznych, do prowadzenia śledztwa, a strona rosyjska do
udostępnienia wszelkich możliwych informacji i danych potrzebnych do jego
przeprowadzenia. Według mnie, taką umowę powinno przygotowad Ministerstwo Spraw
Zagranicznych przy pomocy odpowiednich służb Prokuratury Generalnej, a zawrzed ją
premierzy i prokuratorzy generalni z obu paostw.
Premier Tusk przyznał niemal wprost, że bał się pogorszenia relacji z Rosją...
- Ale jak mogłoby do tego dojśd, skoro śledczy z obu krajów działaliby na równych zasadach?
Rosji w ten sposób łatwiej byłoby wykazad, że śledztwo zostało przeprowadzone w sposób
wiarygodny...
- Również tak uważam. Dlatego nie rozumiem działania premiera Donalda Tuska. Chyba że
władzom Polski chodziło o zapewnienie sobie wytłumaczenia, że w razie niepowodzenia w
prowadzeniu śledztwa zawsze winę mogłyby zrzucid na stronę rosyjską.
Do ekipy Prokuratury Wojskowej dokooptowano doświadczonego cywilnego prokuratora
Marka Pasionka. To dobra decyzja?
- Prokurator Pasionek daje gwarancję, że od chwili objęcia przez niego obowiązków śledztwo
będzie lepiej nadzorowane i prowadzone. Istnieje jednak obawa, że decyzja ta jest tylko
taktyczna - podyktowana chęcią zrzucenia na niego w przyszłości odpowiedzialności za
ewentualne niepowodzenie w prowadzeniu śledztwa. Bowiem za dotychczasowe działania
Naczelnej Prokuratury Wojskowej, które mogły doprowadzid do znacznego utrudnienia
śledztwa, ponosi odpowiedzialnośd - w moim przekonaniu - jej obecny zwierzchnik,
pułkownik Krzysztof Parulski.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20100515&typ=my&id=my11.txt
Z Bogdanem Święczkowskim, byłym szefem
Agencji Bezpieczeostwa Wewnętrznego i
prokuratorem Prokuratury Krajowej w stanie
spoczynku, rozmawia Mariusz Bober.