N
O W O C Z E S N Y
T
E C H N I K
D
E N T Y S T Y C Z N Y
74
M A G A Z Y N
„Podziemie”
techniki dentystycznej
D
o redakcji „NTD”
dociera wiele listów.
W jednym z nich zawarta
była prośba o publikację
oraz ustosunkowanie się
osób z branży do przedsta-
wionego przez czytelniczkę
problemu. Komentarze
zebrała Anna Olszewska.
O opinię poprosiliśmy:
prezesa KSTD Andrzeja
Polaka, prezesa IGTD
Andrzeja Duliana oraz
Radosława Marciniaka,
prowadzącego pracownię
„mceramic”.
RADOSŁAW
MARCINIAK
Prywatna pracownia
„mceramic”
liczenia na korzyści z tego płynące.
Niestety żyjemy w czasach, w których
największą wartość ma pieniądz. Każ-
dy z nas myśli o tym, co by tu zrobić,
aby jak najwięcej ich zgromadzić. Jeśli
odbywa się to uczciwie i nie
kosztem innych, to dobrze,
chęć powiększania swojego
dochodu nie jest przecież
niczym złym. Wszystko nie-
stety ma swoje granice. Czy-
telniczka nie ma obowiązku
pomagać koledze, któr y
kosztem jej i całego środo-
wiska techników napycha
sobie portfel, zaniżając ceny
usług. Czytelniczka powin-
na ustalić zasady i cennik,
na podstawie których będzie
oferować swoją pomoc.
Czy pomagam innym technikom?
Tak, oczywiście. Staram kierować
się zasadą: „tyle dostajesz, ile sam
dajesz”. Źle się czuję w sytuacji, gdy
nie jestem w stanie pomóc – bo i tak
czasami bywa.
Skupia się Pan na pracy we własnym
laboratorium, jak skomentuje Pan
problem czytelniczki?
Trudno mi w sposób oczywisty okre-
ślić sytuację, w której autorka listu się
znalazła. Sam korzystam
z gościnności i zasobności
sprzętowych zaprzyjaźnio-
nych laboratoriów. Można
zastanowić się, czy warto
być na tyle wyrachowanym,
by rozliczać się drobnymi
za drobne przysługi. Wiedza
praktyczna, jaką wszyscy
posiadamy, jest cenniejsza
niż pieniądze, a pomoc oka-
zana w trudnych przypad-
kach – bezcenna.
Sytuacja czytelniczki jest
dość specyficzna. Rozumiem i popie-
ram podejście autorki do zdarzenia,
które opisała. To, że pomaga, służąc
swoim sprzętem, lokalem, nie jest
niczym dziwnym, a t ym bardziej
nagannym. W naturze człowieka jest
niesienie pomocy drugiej osobie, bez
D
ROGA
REDAKCJO
!
Długo zastanawiałam się, czy napisać ten list
i go wysłać. W końcu się zdecydowałam, ponieważ
problem dotyczy naszej branży, a przede wszystkim nas
– protetyków. Zacznę od początku. Jestem właścicielką
laboratorium protetycznego, zatrudniam pracowników.
Początki były trudne: znalezienie lokalu, zakup sprzętu,
kredyt, wreszcie zyskanie zaufania klientów. Moim
problemem są „odwiedziny” techników dentystycznych,
którzy nie posiadają własnego sprzętu i przychodzą
odlać metal, obciąć model, rzucając przysłowiowe
5 zł na stół. Zastanawiam się, czy im pomóc, czy
Wy pomagacie takim osobom? Czy pomagać też
w przypadku, gdy „podcina się gałąź, na której się
siedzi?”. Kiedyś spytałam, za ile ta osoba wykonuje
koronę porcelanową? Za 100 zł... Ma wielu klientów
(świadczy o tym liczba odwiedzin w mojej pracowni).
Patrząc z innej strony, to nawet dobrze „wychodzą”
na tym te osoby, przecież nie płacą podatku
za wykonywaną usługę, za lokal, amortyzację maszyn...
Może nawet opłaca im się to bardziej niż osobom,
które pracują legalnie, opłacają składki i podatki itp.
Chciałabym poznać zdanie innych osób z branży.
Co sądzicie na ten temat? Czy pomagacie rozwijać się
podziemiu techniki dentystycznej? Czy zostawiacie
to własnemu biegowi?
Czytelniczka
1
/ 2 0 1 0
75
M A G A Z Y N
ANDRZEJ POLAK
Prezes Krajowego
Stowarzyszenia
Techników
Dentystycznych
ANDRZEJ DULIAN
Prezes Izby
Gospodarczej
Techników
Dentystycznych
W jaki sposób Pan, Panie prezesie,
ustosunkuje się do wątpliwości
naszej czytelniczki?
Uważam, że powinna przygotować
cennik, w którym zawrze cenę za każ-
dą z usług. Wówczas wszystko będzie
jasne i czytelne jak w wielu
laboratoriach na świecie.
Ja też mam przyjemność
prowadzić laboratorium
protetyczne i odwiedziny
techników są u nas bardzo
częste, również ze względu
na to, że adres IGTD jest taki
sam jak głównej siedziby
mojej firmy. Odwiedzają
nas z różnych powodów:
koleżeńskich, w celu uzy-
skania porady, podzlecenia
jakiegoś etapu pracy (mosty
do polutowania, skompliko-
wane etapy niektórych prac, pomoc przy
analizie i zaprojektowaniu najbardziej
właściwego uzupełnienia protetyczne-
go). Wszyscy, którzy odwiedzają nas
w dobrej intencji (a nie pamiętam in-
nych), są mile widziani i mogą znaleźć po-
moc na odpowiednich warunkach.
Natomiast technicy wykonujący
swoje prace za kwot y wzięte nie
wiadomo skąd, to już inna sprawa.
Zaniżone ceny prac protetycznych
w Polsce w stosunku do reszty Europy
to efekt wieloletnich zaniedbań, doty-
czących legislacji w naszym
zawodzie. Jest to również
efekt dość szybkiej i dzikiej
prywatyzacji ochrony zdro-
wia od 1998 roku. Zaniżone
ceny skutkują oczywiście
jakością, którą trudno cza-
sem zaakceptować, widząc,
co wypuszczają niektóre
pracownie. Sytuacja ta jest
kwestią pewnej ewolucji
i zapewne potrwa jeszcze
jakiś czas, a mające znaczą-
cy wpływ na tworzenie pra-
wa środowisko dentystów
utrwala ten stan rzeczy ze względu
na partykularne interesy swojej grupy
zawodowej.
Zawsze daleki byłem od „zagląda-
nia do kieszeni”, ale nie wyobrażam
sobie, że ktoś prowadzi działalność
gospodarczą bez zarejestrowania jej
we wszystkich odpowiednich instytu-
cjach. Natomiast na to, że w jego lokalu
brakuje urządzeń i miejsca, niestety
w świetle dzisiejszego prawa poradzić
nic nie możemy. I tu dotykamy ważne-
go tematu, a mianowicie określenia
warunków sanitarnych i lokalowych
oraz wyposażenia w sprzęt, jakie po-
winno spełniać każde laboratorium
protetyczne. Osobiście uważam, że jest
to jeden z ważnych elementów upo-
rządkowania rynku usług protetycz-
nych, ale kiedy podjąłem ten temat,
z ust wielu techników, często tzw.
„działaczy”, padły słowa, że to zamach
na nasze prawa. Jestem zgoła odmien-
nego zdania i nie wyobrażam sobie
sprawnie funkcjonującej pracowni
protetycznej np. bez obcinarki do gip-
su, o której wspomina autorka listu.
Spełnianie odpowiednich wymogów
powinno dotyczyć również pracowni
protetycznych.
Reasumując i odpowiadając na py-
tanie czytelniczki – sensowna pomoc
zawsze, ale na odpowiednich zasadach
i bez zgody na zaniżanie cen kosztem
jakości.
Panie prezesie, jak odnosi
się Pan do pytań naszej
czytelniczki?
Są takie sytuacje w życiu, które do-
piero po uporządkowaniu przynoszą
korzyści, niestety nie wszyscy mają
na tyle chęci, siły i odwagi, aby zabrać
się za te porządki. Konkretnie – nasze
laboratorium Art-DENT z Krakowa
prowadzi, oprócz działalności standar-
dowo przypisanej do zawodu technika
dentystycznego, również komercyjną
odlewnię stopów dentystycznych,
świadczącą usługi dla techników.
W zakres usług wchodzi odlewanie
pierścieni wszystkimi stopami den-
tystycznymi, które dostarczy klient,
piaskowanie, obcinanie kanałów
i polerowanie elektrolityczne. Każda
z powyższych usług ma swoją cenę,
toteż im więcej tego typu zleceń, tym
lepiej dla firmy.
Ponadto nasze laboratorium jest
i zawsze było pracownią „otwartą”,
służącą pomocą wszystkim technikom,
którzy z różnych względów nie mogą
odlewać u siebie czy nie wykonują np.
protez szkieletowych. Sami kiedyś nie
mieliśmy odlewni i koledzy pomagali.
Większość laboratoriów, które mają
w odlewni jeden, dwa piece, z przy-
czyn technicznych niechęt-
nie świadczy tego rodzaju
usługi, co zrozumiałe, nie
odmawiają jednak kole-
dze odlania kilku pierście-
ni w sytuacji awary jnej,
co czytelniczka sama czyni.
Oczywiście inna sprawa,
jeśli sporadyczne odlewanie
zamienia się w ustawicz-
ne. Wówczas trzeba temat
omówić. Jeśli możliwości
techniczno-czasowych do
świadczenia takich usług
nie ma lub z innych powo-
dów nie chcemy tego robić, to mówimy
szczerze, jak jest i odmawiamy.
Autorka listu wspomina o niskiej
cenie za koronę, o tym, że ktoś nie
płaci podatków, nie amortyzuje urzą-
dzeń itp. Przepraszam, ale jeśli ktoś
nie ma odlewni, to nic nie szkodzi,
może i bez odlewni prowadzić legalną
działalność, mam wielu takich klien-
tów. Jeśli zaś chałupniczo w kuchni
technik napala ceramikę i liczy sobie
100 zł za sztukę, nie mogąc
wystawić rachunku, bo nie
ma zarejestrowanej działal-
ności, to rynek sam takiego
technika wyeliminuje.
Reasumując, wydźwięk
listu jest smutny, choć tra-
gedii nie widzę. Uważam,
że nie należy martwić się,
jak radzi sobie konkurencja,
ani zaglądać jej do kieszeni.
Z konkurencją nauczyłem
się żyć nie t ylko w zgo-
dzie, ale nawet się z nią
zaprzyjaźniłem, oczywiście
na moich warunkach. Tak jest mądrzej
i wygodniej. Zachęcam przy okazji
do udziału w V Ogólnopolskim Kongre-
sie Techniki Dentystycznej w Szczyrku
(kwiecień 2010 r.), gdzie takie tematy
są poruszane.