goniec wolnosci nr 5 2008

background image

Ostatnie dni gorącej walki
wyborczej. Pierwszej w

naszym Stowarzyszeniu od
czterech lat. Dodatkowo

walka jest bardzo zacięta i
trudno wskazać faworyta.

O jak wielką stawkę toczy
się rywalizacja widzimy na

forum, gdzie nie tylko kan-
dydatom udzielają się emo-

cje. Pewne jest tylko jedno:
niezależnie od tego, czy

wygra Marek Morawiak,
czy Dominik Jaskulski,

będzie to z pochodzenia
Ślązak.

Jeszcze kilka tygodni temu,
wydawało się, że będziemy

świadkami wydarzenia zupeł-
nie wyjątkowego i do wybo-

rów stanie trzech kandyda-
tów. Mielibyśmy wtedy

dwóch kandydatów ze Śląska
(Gliwiczanin Morawiak i po-

chodzący z Żor Jaskulski)
oraz dwóch z Krakowa

(Mateusz Budziakowski i
znowu Jaskulski). Jednak

Budziakowski, rzecznik pra-
sowy Stowarzyszenia, który

według nieoficjalnych infor-
macji, do jakich dotarła nasze

Redakcja mógł liczyć na po-
parcie sporej liczby delega-

tów, ze względów osobistych
zrezygnował ze startu, wska-

zując swoim potencjalnym
wyborcom Marka Morawiaka,

jako tego, na którego warto
oddać swój głos.

Obaj kandydaci, którzy pozo-
stali na placu boju są KoLi-

browymi działaczami z du-
żym doświadczeniem i wielki-

mi sukcesami. Dość powie-
dzieć, że Marek Morawiak już

od pół roku kieruje naszym
Stowarzyszeniem, a Dominik

Jaskulski był sekretarzem w
trzech ostatnich zarządach i

również zna Stowarzyszenie
od podszewki. Obaj mają też

pełne poparcie swoich od-
działów.

Ale kto okaże się zwycięzcą w
rzeczywistości? Na kogo, jako

delegat powinienem oddać
swój cenny głos?

Redakcja „Gońca Wolności”
postanowiła pomóc delega-

tom w podjęciu bardziej świa-
domego wyboru właściwego

kandydata. Poniżej prezentu-
jemy postacie naszych kandy-

datów, ich osiągnięcia oraz
programy, z których możemy

wnioskować, w jakim kierun-
ku pofrunie KoLiber pod

rządami jednego lub drugiego
z nich.

Następnie zamieszczamy
wypowiedzi siedmiu wielce

zasłużonych osób dla nasze-
go Stowarzyszenia, które

podpowiadają, na co powin-
niśmy zwrócić uwagę doko-

nując wyboru. Niektórzy z
nich, już teraz wskazują nam

swojego kandydata, któremu
udzielą poparcia.

Mamy nadzieję, że przygoto-
wany przez nas materiał oka-

że się pomocny dla delega-
tów, a dla wszystkich pozo-

stałych Czytelników będzie
ciekawą lekturą, pozwalającą

lepiej poznać KoLibra.
Prezentacje na str 3-5

Wybory 2008.

Pewne jest jedno: wygra kandydat ze Śląska


Paweł Pomianek

Pismo Stowarzyszenia KoLiber, grudzień 2008

Goniec Wolności

Goniec Wolności

Marek Morawiak

Dominik Jaskulski

background image

Szanowni Czytelnicy!
Oddajemy w Wasze ręce ko-

lejny numer „Gońca Wolno-
ści”.
Numer bieżący zdominowała
tematyka związana bezpośred-

nio ze zbliżającym się Kon-
wentem Stowarzyszenia. Jak

napisał w swym tekście Paweł
Pomianek, Redakcja „Gońca

Wolności” postanowiła zapre-
zentować obu kandydatów

Czytelnikom, by pomóc w
świadomym wyborze Prezesa
na następną kadencję.
Zamieszczamy charakterysty-

kę oraz skrócone wersje pro-
gramów obu kandydatów:

Marka Morawiaka oraz Domi-
nika Jaskulskiego. Dodatkowo

zamieściliśmy wypowiedzi na
temat kandydatów osób za-

służonych dla KoLibra, w tym
byłych prezesów i wicepreze-

sów. Zachęcamy do zapozna-
nia się z tymi opiniami.
Ponadto w numerze garść
aktualnej publicystyki. Witold

Falkowski, prezes Instytutu
Misesa obserwuje obecny

kryzys przez obiektyw Szkoły
Austriackiej, Karol Sala

sprawdza poziom regulacji
cen w Polsce, a Zuzanna Sta-

mirowska przygląda się sytu-
acji palaczy tytoniu z perspek-

tywy francuskiej. Do kwestii
kryzysu i antykryzysowych

postaw rządów nawiązuje w
swym tekście prof. Jan Wi-

niecki, członek honorowy
KoLibra.
W stałym „Kąciku teologicz-
nym” zamieszczamy rozmowę

z Łukaszem Kluską, człon-
kiem Organizacji Monarchi-

stów Polskich oraz świeckim
zaangażowanym w apostolat

Tradycji katolickiej. Ten tekst
gorąco polecamy.
W dziale recenzji tekst autor-
stwa Michała Wolskiego o

najnowszej powieści Rafała
Ziemkiewicza pt. „Żywina”.
Korzystając z nadarzającej się
okazji, chcieliśmy w imieniu

Redakcji „Gońca Wolności”
złożyć naszym Czytelnikom

najserdeczniejsze życzenia z
okazji zbliżających się Świąt
Bożego Narodzenia.

Jeszcze raz zachęcamy do
lektury!
Redakcja

Od redakcji

Str. 2

Goniec Wolności

W numerze:

Wybory 2008. Pewne jest tylko

jedno: wygra kandydat ze Ślą-
ska

Paweł Pomianek

1

Prezentacja kandydatów na

prezesa:
Marek Morawiak

3

Prezentacja kandydatów na

prezesa:
Dominik Jaskulski

4

Wybory prezesa: wypowiedzi za-

służonych członków Stowarztsze-
nia

6

Czy uratuje nas bank centralny?

Witold Falkowski

8

Regulacje c en, deregulacja gospo-

darki
Karol Sala

10

Życie palacza we Francji
Zuzanna Stamirowska

11

W poszukiwaniu sensu w

„antykryzysowych” działaniach
zachodnich polityków
Prof.. Jan Winiecki

12

Droga ku dojrzałości. Recenzja po-

wieści Rafała A. Ziemkiewicza
„Żywina”

Michal Wolski

17

O Stowarzyszeniu KoLiber

19

Kącik teologiczny. Idee soborowe
są śmiertelną trucizną.
Z Łukaszem kluską rozmawia Paweł
Pomianek

14

Redaktor naczelny:
Michał Wolski

e-mail: michal.wolski@koliber.org
redakcja@koliber.org

Redakcja:
Paweł Pomianek
Stefan Sękowski

Design i skład numeru:
Michał Wolski
Korekta: Paweł Pomianek

Zdjęcia zamieszczone w numerze

pochodzą ze źródeł własnych,

zostały nadesłane przez autorów

artykułów.

background image

Pytania do kandydatów na prezesa Stowarzyszenia KoLiber

Marek Morawiak

Str. 3

Goniec Wolności

Imię i nazwisko kan-

dydata

Marek Morawiak

Data urodzenia

14.11.1983

Miejsce pochodzenia

Gliwice

W KoLibrze od…

luty 2006

Obecnie sprawowa-

ne w Stowarzyszeniu

funkcje

Prezes Stowarzyszenia

Prezes O/Gliwice

Szef Sekcji Marketingowej (Graficznej)

Największe osiągnię-

cia w Stowarzyszeniu

Podjąłem się przejęcia Stowarzyszenia w trudnym okresie, wykonałem

9,5/10 punktów mojego programu, „wyłowiłem” kilka nowych KoLi-

browych perełek, zmieniłem szatę graficzną projektów internetowych

Stowarzyszenia.

Przynależność do

partii politycznych i

innych organizacji

Nigdy nie należałem i nie należę do żadnej partii ani młodzieżówki.

Zrezygnowałem również z asystowania Senatorowi.

Sukcesy poza Stowa-

rzyszeniem

Poza Stowarzyszeniem? Jest coś poza Stowarzyszeniem?!

Główne zaintereso-

wania

KoLiber, fotografia, góry, Mazury.

Moje hasło wyborcze

Wiedza i praktyka

Trzy najważniejsze zadania na

najbliższy rok

Reanimacja niedziałających i założenie nowych Oddziałów; przygotowanie do wyborów samorzą-

dowych 2010; przygotowanie kolejnego pokolenia do „przejęcia steru”.

Co mnie najbardziej wkurza

w Stowarzyszeniu i jak to

naprawić

Bałagan. Wprowadzę dokument „Zasady zarządzania, kultura organizacyjna i przepływ informacji

w KoLibrze”.

Działania globalne i lokalne.

Na co położę większy nacisk

i dlaczego?

Statut: 39. Zarząd Główny:

b) realizuje i koordynuje działania Stowarzyszenia o charakterze ogólnopolskim.

Relacja prezes ZG, prezesi

oddziałowi i ogólnie oddzia-

ły. Jak sobie ją wyobrażam?

Choć często się o coś kłóciłem, to nigdy nie blokowałem żadnej, zgodnej z linią KoLibra, inicjaty-

wy. W wielu osobiście pomagałem. Tak będzie też w 2009 roku. Każdy kto ma pomysł lub jakąś

potrzebę powinien się z tym zgłosić do ZG.

Bardziej Ko czy Li?

Jeśli założyć, że Jacek był bardziej „Liber”, a Karol bardziej „Ko” to wydaję mi się, że ja nie mia-

łem „odchyleń” w żadną ze stron.

W jakim kierunku pchnąć

działania KoLibra w kraju?

Deklaracja Ideowa: 6. Stowarzyszenie dąży do:

a) wykształcenia elit ideowych o poglądach konserwatywno-liberalnych, zdolnych wziąć czynny

udział w życiu społecznym i kulturalnym kraju. Wyjść z kręgu „1000 prawicowców” i stać się po-

wszechnie rozpoznawalną organizacją, wpływającą na powszechną świadomość Polaków. KoLiber

„trampoliną” do publicystyki, samorządu, think-tanków.

Relacja z organizacjami poza-

krajowymi

Jak najwięcej. To zawsze świetna okazja do nauczenia się czegoś nowego oraz przedstawienia pol-

skiego punktu widzenia.

Podstawowa droga zdobywa-

nia pieniędzy dla Stowarzy-

szenia

Składka jako środek weryfikacji i zabezpieczenia kosztów stałych. Środki na działalność od funda-

cji i prywatnych darczyńców.

Kandydat na członka hono-

rowego

Wpływowy redaktor.

Członkowie mojego poten-

cjalnego Zarządu

Ania Czarnowska, Dominik Jaskulski, Arek Kotowski, Adam Witkowski

Dlaczego ja?

Bo dwustu liderów potrzebuje... jednego zarządcy.

Mój program

background image

Str. 4

Numer 5 (19) 2008

Pytania do kandydatów na prezesa Stowarzyszenia KoLiber

Dominik Jaskulski

Imię i nazwisko kandyda-

ta

Dominik Jaskulski

Data urodzenia

05.02.1987

Miejsce pochodzenia

Żory/Śląsk

W KoLibrze od…

wrzesień 2006

Obecnie sprawowane w

Stowarzyszeniu funkcje

sekretarz ZG

Funkcje poprzednio spra-

wowane

sekretarz ZG, dwukrotnie

Największe osiągnięcia w

Stowarzyszeniu

1.

Zostanie sekretarzem KoLibra już parę miesięcy po przystąpie-

niu do stowarzyszenia i utrzymanie się na tym stanowisku przez 3

zarządy.

2.

Rozkręcenie oddziału w Krakowie, od praktycznie 3 do ponad

20 członków i uczynienie go jednym z najsilniejszych w kraju.

3.

Zorganizowanie w 3 dni manifestacji w sprawie Estonii, zapro-

szenie 4 innych organizacji, ponad 30 osób, mediów i wszystkich

pozwoleń w tak krótkim czasie.

Przynależność do partii

politycznych i innych

organizacji

Brak przynależności do partii politycznych;

członek-założyciel Stowarzyszenia Aleja Róż.

Sukcesy poza Stowarzy-

szeniem

1.

Założenie w 2007, a ostatnio zostanie prezesem koła nauko-

wego na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie;

2.

Dobre wyniki finansowe w inwestowaniu w środku szalejącego

kryzysu;

3.

Dwa udane wyjazdy na Wyspy Brytyjskie i odkapitalizowanie

bogatszych sąsiadów z zachodu.

Główne zainteresowania

Ekonomia, rynki finansowe, polityka, zarządzanie.

Moje hasło wyborcze

Skuteczność zamiast konfliktów

Trzy najważniejsze zadania na

najbliższy rok

Huczne obchody dnia kapitalizmu;

Projekt „Dziedzictwo i Kultura”;

Odbudowa kilku podupadających oddziałów (Poznań, Wrocław, Szczecin, Rzeszów, Ełk, Biały-

stok).

Co mnie najbardziej wkurza w

Stowarzyszeniu i jak to napra-

wić

Kiedy ludzie stwierdzają, że biorą się za coś i nie robią nic. Zmienić to można przez dobieranie

odpowiednich zadań do odpowiednich ludzi. Niestety w KoLibrze często ważne zadania spoczy-

wały na barkach nieodpowiednich osób.

Działania globalne i lokalne.

Na co położę większy nacisk i

dlaczego?

3-4 duże, globalne rzeczy w ciągu roku, reszta czasu na dopieszczanie działań lokalnych. Równo-

waga jest w tym aspekcie najlepsza.

Relacja prezes ZG, prezesi

oddziałowi i ogólnie oddziały.

Jak sobie ją wyobrażam?

Podstawowe kanały tej relacji to forum i lista dyskusyjna RK. Ponadto chciałbym położyć więk-

szy nacisk na kontaktowanie się z oddziałami w momencie, kiedy oddział coś organizuje (debatę,

RK, konferencję) – szybkie reagowanie na potrzeby oddziałów pozwoli uniknąć zarzutu, że ZG

się nimi nie interesuje.

Mój program

background image

Pytania do kandydatów na prezesa Stowarzyszenia KoLiber

Dominik Jaskulski

Str. 5

Goniec Wolności

Bardziej Ko czy Li?

Prywatnie bardziej Li. Jeśli chodzi o KoLibra to widzę tu miejsce zarówno dla wolnorynkowych

konserwatystów, jak i znoszących istnienie państwa libertarian.

W jakim kierunku pchnąć dzia-

łania KoLibra w kraju?

Dalej integrować KoLibrantów, zrobić 3-4 duże akcje w roku, a resztę czasu poświęcić na do-

pieszczanie oddziałów. KoLiber powinien celować tak jak dotychczas – w szerzenie idei wśród

studentów, licealistów i młodych przedsiębiorców.

Relacja z organizacjami pozakra-

jowymi

Wstąpienie do co najmniej 1 organizacji międzynarodowej, poza tym powinniśmy dobierać

ewentualnych współpracowników ostrożnie – nie interesować się „byle czym”. No i oczywiście

w roku 2009 ekspansja na Niemcy.

Podstawowa droga zdobywania

pieniędzy dla Stowarzyszenia

Na podstawową działalność (serwery, konwent) – ze składek, na większe akcje – finansowanie

zewnętrzne, z funduszy prywatnych, ale też publicznych.

Kandydat na członka honoro-

wego

Ktoś, o kim będzie chciała powiadomić całą Polskę „Rzeczpospolita”, „Wprost” i inne media –

pokroju Kazika lub Vaclava Klausa.

Członkowie mojego potencjal-

nego Zarządu

Arkadiusz Kotowski, Jacek Spendel i Tomasz Marszał. Z pozostałymi potencjalnymi członkami

ZG trwają negocjacje.

Dlaczego ja?

KoLibranci, którzy mnie znają, zauważyli na pewno, że jestem bardziej przywiązany do idei

konserwatywno-liberalnej niż mój kontrkandydat. Mam zarówno teoretyczne jak i praktyczne

przygotowanie do pełnienia funkcji prezesa ZG. Na swoim kierunku odbyłem wiele kursów z

zakresu organizacji, zarządzania strategicznego, zarządzania zasobami ludzkimi, zarządzania

rozwojem organizacji, komunikacji interpersonalnej i wiele innych o podobnej tematyce. Nato-

miast praktycznego doświadczenia w planowaniu i kierowaniu nabyłem będąc prezesem koła

naukowego i sekretarzem KoLibra. Jeśli chodzi o charakter, to jestem pewien, że z jednej strony

będę dobrym, silnym liderem, a z drugiej moje łagodniejsze podejście do ludzi zapewni mniej-

szą ilość niepotrzebnych kłótni, które ostatnio były częste.

background image

Kamil Ciszek-Skwierczyński, obecnie II wiceprezes Stowarzyszenia:

Kwestie personalne, jak również programowe, przemawiają na korzyść obecnego prezesa – Mar-
ka Morawiaka. Sądzę, że jest to osoba, która jako główny przedstawiciel okazała się być skuteczna

i twarda. Marek jest również pełen entuzjazmu i wielkich ambicji, wykazuje on cechy dobrego
lidera. Dobrzy przywódcy są ludźmi marzeń i wielkich pragnień, ale też umieją zamieniać te pra-

gnienia w czyn. Są zapalnikiem dla innych ludzi i tak właśnie jest w przypadku Marka. Bardzo
podobają mi się jego obecne działania i mam nadzieję, że będą one kontynuowane i realizowane

w kolejnym roku. Oczywiście błędy były, jednak są z nich wyciągane odpowiednie wnioski. Od-
dam swój głos na Marka Morawiaka.

Str. 6

Goniec Wolności

Wybory prezesa KoLibra
Wypowiedzi zasłużonych dla
Stowarzyszenia

Jacek Spendel, były prezes Stowarzyszenia:

Startuje dwóch poważnych, doświadczonych kandydatów. Nie ukrywam jednak, że moim fawory-
tem, jest obecny sekretarz ZG – Dominik Jaskulski. To osoba sprawdzona i doświadczona, pełnił

funkcję sekretarza w trzech Zarządach, dając świadectwo owocnej współpracy „ponad podziała-
mi”. Do Jego głównych zalet zaliczyłbym: pracowitość, solidność, kreatywność (był inicjatorem

wielu cennych przedsięwzięć), zdecydowanie najlepszą znajomość KoLibrantów (był akuszerem
nowych oddziałów, prowadzi korespondencję z wszystkimi oddziałami), twardy kręgosłup ide-
ologiczny, spójną wizję i prawdziwie przyjacielskie nastawienie do KoLibrantów.

Karol Wyszyński, były prezes Stowarzyszenia:

Obaj kandydaci są bardzo zaangażowani w sprawy KoLibra. Oddali mu kawałek siebie. O oby-
dwu mogę powiedzieć, że kiedy trzeba „wypruwają z siebie flaki” dla Stowarzyszenia i można na

nich liczyć. Wiem, że którykolwiek z nich zostanie prezesem będzie to dobre dla KoLibra. Odpo-
wiadając jednak konkretnie – swój głos oddam na Marka Morawiaka. Generalnie sprawdził się w

działaniu, więc jestem pewien że świetnie poradzi sobie dalej. Dominika z kolei chciałbym zoba-
czyć na stanowisku I wiceprezesa, by móc się przekonać jakim jest liderem.

Bartosz Wilk, prezes o/Kraków, przewodniczący sekcji międzynarodowej:

Swój głos oddam na Dominika. Uważam, że pod względem planów, umiejętności organizacyj-
nych, ale i wizji przyszłości Kolibra bije on Marka na głowę. Ma też większą odwagę do podej-
mowania dalekowzrocznych działań, więc wiem, że czeka nas prawdziwy krok naprzód.

background image

Str. 7

Goniec Wolności

Stefan Sękowski, były wiceprezes Stowarzyszenia:

Markowi zawdzięczamy budowę niemal od zera oddziału Gliwice, Dominikowi współodbudowa-
nie KoLibrowego Krakowa. Jako działacze lokalni i organizatorzy szybkich akcji sprawdzili się.

Nie są to jednak moi wymarzeni kandydaci. Dominikowi zarzucam pewne nieuporządkowanie w
działaniu w ostatnim roku, natomiast Markowi wypowiedzi często antagonizujące KoLibrantów i

w konsekwencji dezintegrujące Stowarzyszenie. W ich działaniach i wypowiedziach nie widzę
wizji dalszego życia KoLibra, co nie musi być wielkim zarzutem, bo wizję trudno wypracować.

Nie chcę zdradzać, który z kandydatów jest bliżej uzyskania mojego głosu, niech się jeszcze nieco
postarają, by go zyskać.

Lesław Sierocki, były wiceprezes Zarządu Głównego:

O swych plusach mówią sami kandydaci. Ja wymienię krótko moje główne uwagi pod ich adre-
sem. Marek – porywczość (psująca atmosferę wewnątrz), brak nauki na błędach i prób zmiany

swojego zachowania, zdarzały się zaniedbania (kontakty z innymi organizacjami, sprawy O/W-wa
na RK w Gliwicach). Dominik – moja niepewność co do zdolności menedżersko-liderskich

(pewność siebie, siła przebicia, koordynacja), oraz doświadczenia „politycznego” (np. propozycja
obcej osoby do ZG). Mój głos zdobędzie kandydat, który lepiej udowodni, że wymienione minu-

sy nie przeszkodzą mu w prezesurze. Jestem jednak spokojny o KoLibra, bo obu kandydatom
ufam.

Bogusław Gosz, koordynator akcji „Gruzja”, wiceprezes o/Trójmiasto:

Uważam, że potencjalny prezes nie musi być sympatyczny, ale o jego sile stanowi skuteczność.
Dobry lider to ten, który otacza się sprawnymi, oddanymi sprawie ludźmi. Charyzma jako cecha

personalna jest niewątpliwie dość istotna, a do tego dodam umiejętność budowy zaufania – part-
nerstwo w działaniu. Nie oddam swojego głosu na nikogo, gdyż nie będąc pewien mojej sposob-

ności uczestniczenia w konwencie w Warszawie, nie starałem się o delegaturę swojego oddziału,
ale myślę, że upewniłem obu kandydatów, na ile mogą na mnie liczyć zarówno teraz, jak i pod-
czas sprawowania funkcji, o którą się ubiegają.

Wybory prezesa KoLibra
Wypowiedzi zasłużonych dla
Stowarzyszenia

background image

Od sierpnia 2007 roku nie-
mal codziennie możemy

przeczytać lub usłyszeć
kolejny komentarz na temat

kryzysu pożyczek hipotecz-
nych w USA i jego konse-

kwencji dla światowej go-
spodarki. W większości

tych komentarzy powtarza-
ją się te same pytania: Co

zrobi Fed? Kiedy kłopoty
się skończą? Jak zachowają
się indeksy giełdowe?

Odpowiedzi na te pytania

zależą od tego, czy Fed po raz
kolejny obniżył poprzedniego

dnia stopy procentowe, czy
trwa właśnie okres oczekiwa-

nia na taką decyzję Fed. Za-
równo te pytania, jak i odpo-

wiedzi zawierają zwykle ukryte
błędne założenia, co sprawia,

że nie przyczyniają się do lep-
szego zrozumienia omawia-

nych problemów, lecz do
utrwalenia mitów i uproszczo-

nych bądź powierzchownych
interpretacji.

Na przykład 18 marca na stro-
nie www.bankier.pl ukazał się

komentarz zatytułowany Czy
Rezerwa Federalna ugnie się przed

żądaniami rynku? Jeśli przyjrzy-
my się bliżej temu tytułowi, to

musimy dojść do wniosku, że
zawiera on niedorzeczne zało-

żenie, jakoby rynek mógł się
domagać czegoś od siły poza-

rynkowej, jaką przecież jest
bank centralny (tu: Rezerwa

Federalna). Cóż to za rynek,
który żąda, by decyzje gospo-

darcze powierzyć nie-
rynkowi? To tak, jakbyśmy

zapytali: Czy dozorca zoo ugnie
się przed żądaniami zwierząt

zamieszkujących dżunglę amazoń-
ską (i na przykład zamknie je w

klatkach, by zapewnić im pokarm
do końca życia)?

Inny komentator nie pyta, lecz
z miejsca stwierdza: Chciwość

matką kryzysu (Krzysztof Ry-

biński, „Newsweek Polska” nr
12/2008). Według autora

chciwi inwestorzy chcieli za
dużo zarobić i zbyt lekko-

myślnie pożyczali pieniądze,
co doprowadziło do proble-

mów, z którymi boryka się
cała gospodarka amerykańska,

a teraz także światowa. War-
tość poznawcza tego wyja-

śnienia jest mniej więcej taka
sama, jak wartość poznawcza

stwierdzenia, że osoby otyłe
mają nadwagę, gdyż za dużo
jedzą.

Ekonomiści od dawna poszu-

kują przyczyn kryzysów go-
spodarczych i zastanawiają się

nad tym, jak sobie z nimi ra-
dzić. Jedni uważają, że cykle

koniunkturalne i kryzysy są
immanentną cechą rynku,

skutkiem nieobliczalności,
chciwości i nieracjonalności

uczestników gry rynkowej w
systemie kapitalistycznym

bądź czymś w rodzaju dopu-
stu bożego. Według nich kry-

zysy można okiełznać za po-
mocą odpowiedniej polityki

banku centralnego. Inni zaś –
przede wszystkim przedstawi-

ciele austriackiej szkoły eko-
nomii – dowodzą, że cykle i

kryzysy są immanentną cechą
interwencjonizmu i powierze-

nia kontroli nad pieniądzem
rządowi i bankowi centralne-
mu.

Przyjrzyjmy się obecnemu

kryzysowi z punktu widzenia
ASE (austriackiej szkoły eko-
nomii).

Wszystko zaczęło się od rzą-

dowych programów wspiera-
nia budownictwa dla nieza-

możnych Amerykanów
(głównie Afroamerykanów i

Latynosów), których realizację
rozpoczęto za prezydentury

Clintona. Banki otrzymały
zachętę do udzielania kredy-

tów hipotecznych, także ryzy-

kownych (nazywanych rów-
nież „dziadowskimi” – subpri-

me). Pojawił się łatwy pie-
niądz. Zarówno banki udziela-

jące chętnie pożyczek, jak i
kredytobiorcy, korzystający z

ułatwionego dostępu do go-
tówki, kierowali się racjonal-

nymi przesłankami, a nie
emocjami. Ktoś dawał, więc
należało korzystać.

Ów „ktoś” nie jest oczywiście

konkretną osobą, lecz skom-
plikowanym systemem tzw.

instrumentów finansowych.
Kredyty zostają zamienione

na obligacje, te z kolei są ku-
powane przez różne instytucje

finansowe. System ma dawać
gwarancję, że wszystko jest w

porządku, że kiedyś pożyczo-
ne pieniądze zostaną zwróco-

ne. W istocie jednak jest to
klasyczna piramida finansowa,

w której poręczeniem rzeko-
mej wartości jednego papieru

jest inny papier, a nie oszczęd-
ności bądź aktywa.

„Instrumenty finansowe” to
najczęściej nic innego jak eu-

femistyczne określenie szwin-
dlu, za który zwykły obywatel
poszedłby do więzienia.

Piramida musi w którymś

momencie runąć. Amerykań-
ska piramida zaczęła się

chwiać w sierpniu 2007. I
zapewne ległaby już w gru-

zach już wtedy, gdyby nie to,
że Fed kilkakrotnie

„podpierał” ją cięciem stóp
procentowych bądź bezpo-

średnimi ingerencjami, takimi
jak udział w przejęciu Bear

Stearns przez JP Morgan Cha-
se lub plan Paulsona. Po każ-

dej obniżce stóp procento-
wych w USA następuje chwi-

lowe uspokojenie, indeksy
giełdowe rosną, komentatorzy

obwieszczają koniec kryzy-
su .Po kilku tygodniach oka-

zuje się, Po kilku tygodniach

Str. 8

Goniec Wolności

Ekonomiści od
dawna poszukują

przyczyn
kryzysów
gospodarczych i

zastanawiają się
nad tym, jak sobie
z nimi radzić.

Czy uratuje nas bank centralny?
Witold Falkowski, Instytut Misesa

background image

zuje się, że cięcia były niewy-

starczające, a „rynek żąda”, by
banki centralne (już nie tylko

Fed) znów „ratowały” gospo-
darkę.

Bank centralny nie może ura-
tować gospodarki kolejnymi

zastrzykami pieniądza, tak jak
kolejna dawka narkotyku nie

może wyleczyć narkomana.
Kryzys i niepewność, które

rozprzestrzeniły się już na
cały świat, będą się utrzymy-

wać do czasu, kiedy inwesty-
cje nieopłacalne nie zostaną

zlikwidowane. Likwidacja –
która jest etapem bolesnym,

ale nieuchronnym – już się
rozpoczęła, czego przykładem

jest choćby przejęcie
(właściwie za bezcen) banku

Bear Stearns. Austriacy pod-
kreślają, że zakończenie kryzy-

su i wyjście z depresji następu-
je tym szybciej, im szybciej

bank centralny przestaje
„podpierać” piramidę. Jeśli

jednak bank centralny pona-
wia próby „ratowania” gospo-

darki, kryzys przedłuża się i
zaostrza, a jego skutki mogą
być jeszcze poważniejsze.

Jak zauważył Ludwig von

Mises, w naukach społecz-
nych panuje chaos semantycz-

ny, który wywołali celowo
zwolennicy totalitaryzmu.

„Odwrócili [oni] znaczenie
słów. Prawdziwą lub właściwą

wolnością nazywają sytuację
jednostki w takim systemie, w

którym jej jedynym prawem
jest posłuszeństwo rozka-

zom”. Tymczasem „żaden
rząd ani żadne prawo cywilne

nie może zagwarantować i
ustanowić wolności w inny

sposób niż przez wspieranie i
obronę podstawowych insty-

tucji gospodarki rynko-
wej” (Ludzkie działanie, War-

szawa 2007, s. 246–247). Ów
chaos nadal jest widoczny w

dyskusjach i komentarzach

dotyczących gospodarki.
Nadal „rynkowi” przypisuje

się pośrednio różne grzechy
(jak chciwość) i uwikłania,

które nie mają z nim nic
wspólnego. Z powodu tego

odwrócenia znaczeń, a także
w wyniku mylenia przyczyn ze

skutkami wciąż spotykamy się
z poglądem, że remedium na

kryzysy i problemy powinna
być jeszcze większa centraliza-

cja i jeszcze ściślejsza regula-
cja. Krzysztof Rybiński w

cytowanym artykule wyraża
przekonanie, że przed następ-

nym kryzysem może nas ura-
tować „globalny bank central-

ny”, a Noam Chomsky
(„Dziennik”, 14.11.2008) mó-

wi, że „jedyną sensowną od-
powiedzią na ten stan są sło-

wa Keynesa: zwiększmy po-
pyt. To wymaga interwencji

rządowej (...)”. Jednym sło-
wem remedium na katastrofę

ma być większa katastrofa.
Pogratulować logiki.

Z punktu widzenia ASE sku-
teczne wyeliminowanie kryzy-

sów wymagałoby działań do-
kładnie odwrotnych: likwida-

cji instytucji krępujących wol-
nych rynek, narzucających mu

określone rozwiązania autor-
stwa naukowców, którzy po-

ruszają się w granicach ściśle
określonych paradygmatów.

Przede wszystkim należałoby
znieść monopol państwa na

emisję pieniądza i gwaranto-
wane przez bank centralny

przywileje banków, takie jak
częściowa rezerwa bankowa.

Kontrola podaży pieniądza
powinna mieć charakter ryn-

kowy, co jest możliwe w wa-
runkach stuprocentowej re-

zerwy pieniądza towarowego
(zazwyczaj kruszcowego). W

takim systemie bank centralny
byłby oczywiście zbędny.

Str. 9

Goniec Wolności

Przede wszystkim

należałoby znieść
monopol państwa na

emisję pieniądza i

gwarantowane przez
bank centralny

przywileje banków,

takie jak częściowa
rezerwa bankowa.

Kontrola podaży
pieniądza powinna

mieć charakter

rynkowy, co jest
możliwe w

warunkach

stuprocentowej
rezerwy pieniądza

towarowego

(zazwyczaj
kruszcowego).

Czy uratuje nas bank centralny?
Witold Falkowski, Instytut Misesa


Od czasów Keynesa zwolen-

ników standardu złota i stu-
procentowej rezerwy uważało

się za szaleńców czy wsteczni-
ków. Jednak ostatnio powoli

zyskują oni szacunek, o czym
świadczy choćby to, że jako

przyczynę problemów, takich
jak obecny kryzys w USA,

coraz częściej wskazuje się
działania banku centralnego, a

nie „chciwych kapitalistów”.
Za symptomatyczne należy

uznać to, że o trafności au-
striackiej interpretacji cyklu

koniunkturalnego mówił czło-
nek zarządu Narodowego

Banku Austrii dr Josef Christl
w wystąpieniu z 30 września

2005 pt. Austrian Economics –
How Relevant Is It Today?

(tłumaczenie: http://
www.mises.pl/673). Okazuje

się zatem, że warto wrócić do
lektury takich autorów, jak

Ludwig von Mises (Ludzkie
działanie
), Friedrich von

Hayek (Profits, Interest and In-
vestment and Other Essays on the

Theory of Industrial Fluctuations),
Lionel Robbins (The Great

Depression), Murray Rothbard
(America’s Great Depression, The

Panic of 1819). Ich dzieła po-
zwalają dogłębnie zrozumieć

procesy zachodzące w gospo-
darce, podczas gdy ekonomi-

ści głównego nurtu koncen-
trują się na komentowaniu i

opisywaniu bieżącego stanu
gospodarki, przyjąwszy zało-

żenie, że świat bez banków
centralnych nie mógłby ist-

nieć, a gospodarkę mogą rato-
wać jedynie mądrzy prezesi

tych banków.

W ciągu najbliż-

szych miesięcy przekonamy

się (niestety), że planiści z
banków centralnych i rządów

obrali błędną strategię. Czeka
nas prawdopodobnie niekon-

trolowana inflacja i upadek
dolara. Jesteśmy dopiero na

początku prawdziwego kryzy-
su

.

background image

W wolnej Polsce, w sys-
temie wolnorynkowym

istnieje szereg cen, które
nie są bynajmniej uwol-

nione.
Regulacje cenowe dotyczą
wielu obszarów życia i są
powodowane różnymi mo-
tywacjami ustawodawcy.
Przede wszystkim ceny
reguluje się „z przyczyn
społecznych”, bowiem
regulacje te dotyczą towa-
rów pierwszej potrzeby jak
leki, przejazdy komunikacji
miejskiej, opłat za wodę,
ścieki oraz energię. Ceny
reguluje się również w celu
uzyskania częściowej kon-
troli nad całym rynkiem
danych towarów i usług,
dotyczy to cen usług tele-
komunikacyjnych, energii
oraz przewozów lotni-
czych i niektórych produk-
tów rolnych.
Sposobów na porządkowanie

cen polski ustawodawca zna
kilka: począwszy na zatwier-

dzaniu cenników (gaz, prąd,
woda i ścieki) po ustalanie cen

określonych towarów za po-
mocą rozporządzeń (leki,

ustawa o cenach).
Czy w zdrowej gospodarce

potrzebne są regulacje cen?
Teoretycy ekonomii często

posługują się konstrukcją
konkurencji doskonałej na

dowód tego, że swobodnie
kształtowane ceny zapewniają

równowagę w gospodarce.
Jako, że ceny pełnią w gospo-

darce bardzo ważne funkcje:
informacyjną (dającą przegląd

obecnych preferencji konsu-
m e n t ó w ) , b o d ź c o w ą

(zachęcają do inwestycji) inge-
rowanie w nie zawsze w pew-

nym stopniu zmienia prefe-
rencje inwestorów i konsu-

mentów. Każde rozchwianie

równowagi zapewnianej przez
istnienie wolnych cen w bliż-

szej lub dalszej przyszłości
spowoduje poważne konse-

kwencje.
Niemniej jednak model kon-

kurencji doskonałej (jak sama
nazwa wskazuje) jest typem

idealnym, do którego rzeczy-
wistość może się jedynie zbli-

żać. Ten model idealny zakła-
da między innymi posiadanie

przez konsumenta pełnej in-
formacji o jakości towaru i

cenach jego substytutów i
odpowiedników oraz nieogra-

niczoną możliwość prze-
mieszczania towarów i dostar-

czania go do konsumenta. Jest
oczywiste, że spełnienie tych

kryteriów w pełni nie jest
możliwe. Czy taka sytuacja

uzasadnia interwencję pań-
stwa?

Należy wskazać, że ingerencja
państwa w zakresie ustalania

cen nie poprawia funkcjono-
wania rynku. Ustalanie cen

maksymalnych lub koordyna-
cja cen różnych dostawców

danego dobra nie powoduje
zwiększenia dostępu do infor-

macji, ani dostępności do
różnych źródeł reglamento-

wanego towaru, zatem nie
będzie wpływało na ustalanie

się stanu równowagi w gospo-
darce.

Najjaskrawszym przykładem
nadregulacji przy jednocze-

snym zaniedbaniu inwestycyj-
nym ze strony państwa jest

branża energii elektrycznej. W
Polsce energetyka została

oparta na węglu i każda próba
zdywersyfikowania źródeł

energii jest obecnie skazana na
porażkę. Węgiel jest tani i

łatwo dostępny, nie jest dla
niego alternatywą ani ropa ani

odnawialne źródła energii, a
plany budowy elektrowni ato-

mowej w Polsce ciągle leżą w
sferze deklaracji politycznych.

Jednocześnie Urząd Regulacji

Energetyki posiada szerokie
spektrum narzędzi do egze-

kwowania od przedsiębiorstw
korzystania z ustalonych taryf.

W energetyce brak jest dostę-
pu do dodatkowego zysku za

ryzyko lub za zwiększone
nakłady. Ściśle prowadzony

nadzór petryfikuje całą bran-
żę.

Jednak wina nie leży tylko po
stronie urzędników. Temu

stanowi rzeczy patronuje
orzecznictwo sądów admini-

stracyjnych dokonujących
literalnych wykładni przepi-

sów, które zazwyczaj są nie-
korzystne dla przedsiębior-

ców.
Efektem tej sytuacji są coraz

ostrzejsze batalie o zatwier-
dzenie taryf, omijanie przepi-

sów prawa i niedoinwestowa-
nie w branży. W przyszłości

zaowocuje to niedostosowa-
niem podaży do popytu co

oznaczać będzie albo bolesne
uwolnienie rynku, albo prze-

rwy w dostawach prądu.
Podsumowując można stwier-

dzić, że choć jesteśmy krajem
o wolnorynkowym systemie

gospodarczym w pewnych
sferach życia wolny rynek jest

odsuwany na plan dalszy. Nie-
stety przy okazji regulacji nie-

wiele się robi, aby regulowaną
gałąź gospodarki rozwijać,

inwestując czy stwarzając do-
datkowe zachęty do inwesto-

wania.


Str. 10

Goniec Wolności

Choć jesteśmy krajem

o wolnorynkowym
systemie

gospodarczym w

pewnych sferach
życia wolny rynek

jest odsuwany na
plan dalszy.

Regulacja cen, deregulacja gospodarki
Karol Sala

background image

Str. 11

Goniec Wolności

Życie palacza we Francji
Zuzanna Stamirowska

„Przeczytałem w gazecie,
że palenie zabija, postano-

wiłem więc nie czytać ga-
zet”. Oto słowa Winstona

Churchilla, jednego z naj-
bardziej znanych palaczy w

historii, którego nazwi-
skiem nazwano jeden z

rodzajów cygar. Ten sam
Churchill, który w Zurychu

nawoływał do powstania
„Stanów Zjednoczonych

Europy” zapewne byłby
dziś przerażony, widząc jak

duch demoliberalnoeuro-
pejski zakazuje jego ulu-

bionej rozrywki po kolei w
rozmaitych krajach.
Historia tytoniu rozpoczęła
się w Ameryce, gdzie Indianie

uprawiali tę roślinę od wieków
i stała się ona dla nich symbo-

lem pokoju. Przywieziony do
Europy w czasach kolonizacji

tytoń stał się domeną arysto-
kracji. Później atrybutem męż-

czyzny, z czego skorzystały
emancypantki, by podkreślić

swoją niezależność. W XX w.
papieros oznaczał klasę, dama

paliła, a kawalerowie przepy-
chali się by podać jej zapal-

niczkę. Dzisiaj obserwujemy
silną krytykę tytoniu i presję

społeczną przeciwko paleniu.
Nie ma juz „mody na pale-

nie”, jest ono niedobre, nie-
zdrowe, nieeleganckie, godne

wszelkiego potępienia. Nad
zasadnością krytyki tytoniu

można debatować. Jest jednak
jedna kwestia, która powinna

poruszyć dusze liberałów,
włączając w to tych niepalą-

cych. Otóż czy autorytet pań-
stwa ma prawo zakazywać
jednostce palenia?

W miejscach publicznych

czy jednak prywatnych?

Na razie przyjrzyjmy się, jak

wyglądają takie zakazy w prak-

tyce. Stosunkowo niedawno
we Francji zakazano palenia

tytoniu w miejscach publicz-
nych. Sprawa w nazwie wyda-

je się jeszcze znośna. Myślimy,
że nie wolno palić na ulicach,

w parkach, na placach zabaw,
w urzędach. Wszędzie tam,

gdzie przebywają niepalący i
zmuszeni są wdychać dym

palaczy. Z takim rozwiąza-
niem można by się zgodzić

(pomijając fakt, że miejsca
publiczne w ogóle nie powin-

ny istnieć). Jednak ustawa nie
stosuje się w ogóle do parków

i przystanków autobusowych.
Ani trochę! Według ustawy

nie wolno palić w urzędach,
kinach, barach, restauracjach i

wszelkich miejscach kon-
sumpcji (czy to napojów, czy

jedzenia). O ile urzędy jako
takie są własnością publiczną,

o tyle bary i kawiarnie zwykle
są prywatne.
Wydawałoby się, że ochrona
dzieci przed wdychaniem dy-

mu tytoniowego jest zasadna.
Niestety w myśl antynikotyno-

wej ustawy palić można spo-
kojnie w miejscach, w których

przebywają również nieletni, a
w barach, w których dzieci nie

ma i jednostka ma wybór, czy
chce tam się udać, czy nie,

palenie jest zabronione. Para-
doks?

Kompromitujące

przepisy

Przyjrzyjmy się ustawie
uchwalonej przez Parlament

Francuski 15 listopada 2006.
W myśl tej ustawy zakaz pale-

nia obowiązuje we wszystkich
przestrzeniach zamkniętych,

będących miejscem pracy, w
środkach transportu publicz-

nego, na terenie szkół i liceów
(niezależnie, czy na przestrze-

ni zamkniętej, czy otwartej)

oraz w miejscach przeznaczo-
nych dla nieletnich. Od 1

stycznia 2008 zakaz rozsze-
rzony został o miejsca spoży-

wania napojów (na miejscu),
kasyna, sklepy z wyrobami

tytoniowymi, dyskoteki, hote-
le i restauracje. Od 1 stycznia

tego roku we Francji nie moż-
na zapalić Cohiby grając w

ruletkę, czy pokera. Nie, po-
nieważ palenie tytoniu powo-

duje 66 tysięcy zgonów rocz-
nie (w tym 5 tysięcy z powodu

biernego palenia) i ogromne
koszty dla systemu opieki

zdrowotnej. Sposób w jaki
Francuzom udało się „ustalić”

te dane, mając całkowitą pew-
ność, ze bezpośrednią przy-

czyną zgonu było palenie
tytoniu zostawmy na boku i
wróćmy do ustawy.
Jest jednak furtka dla palaczy.

Otóż przedsiębiorstwa (cały
czas mówimy o przedsiębior-

stwach prywatnych) mogą
zorganizować specjalne sale

przeznaczone do konsumpcji
tytoniu, pod warunkiem że

będą one spełniały określone
normy. Rzućmy więc na owe

normy okiem. Sala musi być
wentylowana i nie może być

pomieszczeniem przechod-
nim. Są to ostatecznie warunki

realne do spełnienia. Ale czy-
tajmy dalej. Sala przeznaczona

do konsumpcji tytoniu musi
być wyposażona w zamknięcia

automatyczne i jej powierzch-
nia nie może przekraczać 35
m2.
Jakkolwiek próbować to rozu-

mieć, nie widać związku mię-
dzy dwiema ostatnimi norma-

mi i rzeczywistą ochroną
zdrowia niepalących. Czy te

warunki są jedynie wytworem
fantazji francuskiego aparatu
legislacyjnego, czy może mają
Dokończenie na str 12

Wydawałoby się, że
ochrona dzieci przed

wdychaniem dymu

tytoniowego jest za-
sadna. Niestety w

myśl antynikotynowej
ustawy palić można

spokojnie w miej-

scach, w których
przebywają również

nieletni, a w barach,

w których dzieci nie
ma i jednostka ma

wybór, czy chce tam

się udać, czy nie, pa-
lenie jest zabronione.
Paradoks?

background image

Gdzie ta wolność?

Jak radzić ma sobie palacz

przy takiej ustawie? Żeby się o
tym przekonać wystarczy spa-

cer po francuskiej ulicy w
sobotni wieczór. Przechodząc

koło klubu, widzimy dużą
część klientów – którzy prze-

rwali zabawę i wyszli na pa-
pierosa – przed wejściem do

lokalu. Łatwo się wtedy prze-
ziębić (ciekawe czy francuski

system opieki zdrowotnej
wylicza również koszty lecze-

nia kataru i grypy spowodo-
wanych paleniem na ze-

wnątrz). Szczęściem w nie-
szczęściu jest fakt, że tradycyj-

nie we Francji kawiarnie mają
stoliki na chodniku, gdzie

palenie jest dozwolone. W
niektórych zamontowano

nawet, dla komfortu zmuszo-
nych do picia kawy na ze-

wnątrz, specjalne słupy grzew-
cze. To jednak nie jest oznaka

sprytu, a jedynie zachowanie
przystosowawcze.
Ciekawsze rzeczy dzieją się w
barach z sziszą. Przekraczając

próg takiego miejsca nie

za zadanie być barierą trudną/
niemożliwą do przeskoczenia?

Porównując, oczywiście moż-
na dać zielone światło Ukra-

inie do przystąpienia do Unii
Europejskiej, ale czy to świa-

tło ciągle będzie zielone, jeśli
postawimy jej np. warunek

zrzeczenia się swojej wschod-
niej części na rzecz Rosji?
Wreszcie kwestia maksymal-
nej powierzchni. Dlaczego

właśnie 35 m2, a nie 35,5,
albo 10, albo 20? Ustawa nie

wspomina o kubaturze (w
przypadku dymu tytoniowego

miałoby to sens). Kwestia
powierzchni potencjalnej pa-

larni (będącej ciągle własno-
ścią prywatną) przypomina

absurdy krzywizny ogórków,
bananów czy średnicy jabłek i

truskawek. Pewnym jest, że w
pomieszczeniu o powierzchni

mniejszej lub równej 35 m2
pali się przyjemniej niż w tym

o 0,5 m2 większym. Jednak
co, jeśli przedsiębiorca nie

dysponuje mniejszym po-
mieszczeniem? Furtka prawna

jest iluzoryczna, a normy do
spełnienia absurdalne.

wchodzimy do baru, lecz
przystępujemy do stowarzy-

szenia „osób palących szisze”,
otrzymujemy kartę członkow-

ską, płacimy za fajkę i palimy.
Papierosów i innych wyrobów

tytoniowych nie można tam
używać, bo przecież jesteśmy

w stowarzyszeniu „palących
szisze”, a nie Marlboro Gold.
Unia Europejska, konstrukcja
budowana na wartościach

takich jak pokój i wolność (to
je wspominał Churchill w

Zurychu) pracuje nad podob-
nym prawem, dla wszystkich

krajów Wspólnoty. W polskim
sejmie coraz częściej słyszy się

o zakazie palenia. Podobne
ustawodawstwo prędzej czy
później dotrze do nas.
Pokonując ulice de la Liberte

widać palaczy tkwiących przed
barami, dmuchających w twa-

rze przypadkowym przechod-
niom. I siłą rzeczy nasuwa się

pytanie – gdzie jest ta wol-
ność?

Zuzanna Stamirowska

Życie palacza we Francji

Dokończenie ze str. 11

Str. 12

Goniec Wolności

W polskim sejmie

coraz częściej słyszy
się o zakazie palenia.

W poszukiwaniu sensu w „antykryzysowych”
działaniach zachodnich polityków
Prof. Jan Winiecki

„Przepytywany” przez me-
dia na temat spotkań, kon-

sultacji, szczytów – całego
tego, przepraszam za wyra-

żenie, szczytowania – sta-
ram się najpierw rozgrani-

czyć dwie sfery działań
rządów. Sferę mniej lub

bardziej uzasadnionych
działań i sferę działań nie-

uzasadnionych.

Otóż uzasadnione są działania
rządów w sferze łagodzenia

konsekwencji kryzysu finanso-
wego i prób zapobieżenia

powtórzeniu się zaburzeń w
podobnej skali. Tym bardziej,

że to właśnie władze publicz-
ne wyprodukowały ten kryzys.

Polityka monetarna, co po-
wtarzam raz jeszcze, amery-

kańskiego banku centralnego
spowodowała taką falę poda-

ży taniego pieniądza, że nie-
uchronnie zdestabilizowała

gospodarkę. Niestety FED
pod nowym prezesem brnie w

tę samą ślepą uliczkę i rzecz
nieuchronnie zakończy się

podobnie. Z kolei polityka
socjalna rządu USA, polegają-

ca na wymuszaniu udzielania
wątpliwych kredytów hipo-

tecznych na prywatnych

background image

bankach doprowadziła do
pojawienia się ogromnej ilości

t o k s y c z n y c h a k t y w ó w
(zabezpieczanych właśnie

tymi kiepskimi kredytami hi-
potecznymi).

Można powiedzieć, że pań-
stwo na wielką skalę zdestabi-

lizowało rynki i teraz powinno
wziąć udział w przywracaniu

stabilizacji. Gorzej, że politycy
albo niczego się nie nauczyli,

albo już zapomnieli o tym,
czego ich uczono w przeszło-

ści. Mieszają im się w głowach
zjawiska kryzysowe, a więc

anormalne, ze zjawiskami
cyklu koniunkturalnego, a

więc zjawiskami normalnymi.
Cykl koniunkturalny jest zja-

wiskiem naturalnym, po eks-
pansji przychodzi spowolnie-

nie lub recesja (absolutny spa-
dek produkcji). I, na ogół, jeśli

było mniej ekscesów i ryzy-
kanctwa w fazie ekspansji, to

po niej przychodziło raczej

płytkie spowolnienie; i od-
wrotnie.

Mało, że cykl koniunkturalny
jest czymś normalnym, to

jeszcze w dodatku spowolnie-
nia czy recesje mają charakter

t e r a p e u t y c z n y.
Prawie sto lat temu sławny

ekonomista austriacki, Josef
Schumpeter, mówił o recesji

jako o „twórczej destrukcji”.
Spadek popytu powoduje, że

najgorsze, najmniej efektywne
firmy bankrutują, najlepsze

zwiększają swój udział w ryn-
ku, a na rynek wchodzą nowi

gracze, z nowymi pomysłami
(produktami, technologiami),

którzy widzą w zmianach
wywołanych przez recesję

szansę, by zaistnieć na rynku.
W rezultacie, gospodarka (z

której odpadli najgorsi, najlep-
si mają silniejszą pozycję, a

dodatkowo pojawiły się
„młode wilki”) wychodzi z

recesji s i l n i e j s z a. Za-
uważmy, jak znakomicie spi-

suje się dotychczas polska
gospodarka, po ostrym spo-

wolnieniu lat 2001-02!
Z tej perspektywy, histeryczne

reakcje polityków, że już nad-
chodzi recesja i trzeba z nią

walczyć wszelkimi możliwymi
interwencjonistycznymi środ-

kami, ratując przemysł samo-
chodowy (jak to np. w USA

proponuje Prezydent-elekt),
bądź którykolwiek inny, jest

na dłuższą metę szkodliwym
nonsensem. Wiedząc, że tak

czy inaczej zostaną uratowane
za pieniądze podatników,

firmy działać będą jeszcze
bardziej ryzykancko i w nieod-

ległej przyszłości – przy kolej-
nym spowolnieniu – ustawią

się znowu w kolejce z wycią-
gniętą ręką. Tyle, że po takiej

lekcji tolerancji dla nieefek-
tywności rachunek będzie

niewątpliwie jeszcze większy.
Zjawisko to, znane w ekono-

mii, nazywane jest hazardem
moralnym.

Poza tym politycy cierpią na
amnezję, nie pamiętając, jak

się zakończył wcześniejszy
interwencjonistyczny

(„keynesowski”) epizod. A
zakończył się trwającą dekadę

stagflacją.

Jan Winiecki


Prof. Jan Winiecki jest członkiem

honorowym Stowarzyszenia KoLi-
ber. Tekst ukazał się pierwotnie

na stronie Autora.
www.winiecki.pl



Str. 13

Goniec Wolności

Mało, że cykl

koniunkturalny jest
czymś normalnym, to

jeszcze w dodatku

spowolnienia czy
recesje mają charakter

t e r a p e u t y c z n y.

W poszukiwaniu sensu w „antykryzysowych”
działaniach zachodnich polityków

background image

Paweł Pomianek: Dlaczego
wy lefebryści tak nie lubicie

Soboru Watykańskiego II?
Łukasz Kluska: Arcybiskup

Lefebvre nie stworzył żadnej
własnej ideologii, abyśmy

mogli mówić o tzw.
„lefebryzmie”. Jedynie zacho-

wał i wiernie przekazał depo-
zyt wiary Kościoła, naukę

papieży, którzy niestrudzenie
walczyli z błędami współcze-

snego świata, mającymi swe
źródło w rewolucji francu-

skiej, które to błędy radykal-
nie zamanifestowały się w

nauczaniu II Soboru Waty-
kańskiego poprzez śmiercio-

nośną syntezę wolnomular-
skich ideałów „wolność, rów-

ność, braterstwo” z naucza-
niem Kościoła. Rewolucyjna

wolność, to odpowiednik
soborowej wolności religijnej.

Równości odpowiada kolegia-
lizm ustanowiony przez Vati-

canum II. Braterstwo to nic
innego jak współczesny, apo-

stacki ekumenizm. Błędy te
przeniknęły do deklaracji pro-

klamowanych przez Vatica-
num II, gdyż kontrolę nad

Soborem – przy wsparciu
postępowego Jana XXIII –

udało się przejąć liberalnym
ekspertom, których poglądy

przed 1958 rokiem były
przedmiotem nieustannych

potępień ojca świętego Piusa
XII. Wystarczy tu wspomnieć

choćby ojca Jana Murray’a –
autora deklaracji o wolności

religijnej Dignitatis humanae
suspendowanego przez Piusa

XII za głoszenie lewicowych
poglądów, ojca Henryka de

Lubaca, którego książka Sur-
naturel (Nadprzyrodzoność)
była

najbardziej zakazaną ze
wszystkich zakazanych w ka-

tolickich seminariach na ca-

łym świecie, ojca Yvesa Con-
gara obłożonego sankcjami za

rozsiewanie błędów przeciw
wierze czy też panteistę Teil-

harda de Chardina, którego
herezje szczególne piętno

odcisnęły na soborowej dekla-
racji Gaudium et spes.

Czy uważacie, że Vatica-
num II nie wniósł żadnego

pozytywnego powiewu do
Kościoła? Czy nie widzicie

żadnych plusów, jak choć-
by uwspółcześnienie i roz-

jaśnienie pewnych elemen-
tów nauki Kościoła, dowar-

tościowanie roli świeckich
czy ubogacenie i dopełnie-

nie w wielu nurtach, jak
eklezjologia, mariologia czy

sakramentologia, bez odci-
nania się od tego, co było

wcześniej?
– Wedle zgodnej opinii za-

równo wrogów jak i zwolen-
ników Vaticanum II, zasadni-

czym celem Soboru było do-
stosowanie Kościoła do

współczesnego świata, tzw.
aggiornamento. Ale świat od

tamtych czasów zmienił się
już diametralnie, co sprawia,

że Sobór zwyczajnie się zdez-
aktualizował i nie ma już naj-

mniejszej wartości. Przeminął,
gdyż chciał dostosować się do

tego, co zmienne i ulotne,
zamiast oprzeć się na nie-

zmiennym fundamencie świę-
tej Tradycji. Wyszczególnione

przez Ciebie rzekome osią-
gnięcia Soboru to owoce,

które możemy przyrównać do
leśnych jagód, które z ze-

wnątrz wyglądają całkiem
apetycznie, lecz w istocie są

śmiertelną trucizną.
Nowa eklezjologia soborowa,

ogłoszona w konstytucji Lu-
men gentium
jest w ścisłym

sensie herezją. Głosi bowiem,

że Kościół katolicki jest tylko
częścią Kościoła Chrystuso-

wego, co w sposób jaskrawy
jest sprzeczne z nauką katolic-
ką.
Rzekome „dowartościowanie

roli świeckich”, w istocie pole-
ga na degradacji kapłaństwa

przez egalitarne, demokratycz-
ne zrównywanie z nim świec-

kich, co szczególne odzwier-
ciedlenie znajduje w nowej

sprotestantyzowanej liturgii
Mszy. Chrystus oparł swój

Kościół na kapłaństwie, nie
zaś na laikacie. Kapłan nie jest

zwykłym śmiertelnikiem – to
pośrednik między Bogiem, a

człowiekiem wyposażony w
potężną, niepojętą ludzkim

intelektem władzę. Ani Matka
Boża, ani aniołowie nie potra-

fią zamienić zwykłego kawał-
ka chleba w Ciało samego

Boga. Tylko kapłani z woli
Chrystusa mają władzę od-

puszczania naszych grzechów.
Dziś w dobie świeckich szafa-

rzy, egalitaryzmu, butnej py-
chy współczesnego świata

piejącej tylko o godności i
prawach człowieka, o równo-

ści bez wyjątków wszystkich
ludzi, burzy się antyegalitarny,

sakralny, hierarchiczny i ka-
płański porządek Kościoła

Chrystusowego. A moderniści
czynią to właśnie przy pomo-

cy sloganu o dowartościowa-
niu roli świeckich.
Soborowa sakramentologia to
wyłącznie destrukcyjny non-

sens. Po Soborze wprowadzo-
no nowy ryt Mszy oraz zmie-

niono wszystkie ryty sakra-
mentów, a wszystko to uczy-

niono aby dopasować je do
nowej, modernistycznej orien-

tacji przyjętej przez Vatica-
num II.

Idee soborowe są śmiertelną trucizną

Z Łukaszem Kluską, członkiem Organizacji Monarchistów Polskich
oraz świeckim zaangażowanym w apostolat Tradycji katolickiej

rozmawia Paweł Pomianek.

Str. 14

Goniec Wolności

Wedle zgodnej

opinii zarówno
wrogów jak i

zwolenników

Vaticanum II,
zasadniczym

celem Soboru

było
dostosowanie

Kościoła do
współczesnego

świata, tzw.
aggiornamento

Kącik teologiczny

background image

Wybitny teolog dominikań-
ski, ojciec Calmel pisał:

„Zwykle nie atakuje się do-
gmatów wprost, ale pokrętnie.

Czasami atakowano sakra-
menty atakując ich formę, a

jeszcze częściej to, co otacza
formę a mianowicie ustano-

wione przez Kościół wokół
sakramentów obrzędy, które

pełnią rolę czegoś w rodzaju
zabezpieczenia czy obrony,

dostarczają pożywki dla wiary
i skłaniają wiernych do dobre-

go i godnego ich przyjmowa-
nia. W to właśnie głównie

uderzono. Wystarczy popa-
trzeć na Mszę świętą, na ko-

munię, na chrzest, jak zniknę-
ły egzorcyzmy, jak wyelimino-

wano ze Mszy świętej znaki
Krzyża i przyklęknięcia”. No-

wy Kodeks Prawa Kanonicz-
nego z 1983 inspirowany du-

chem Vaticanum II zezwala
także na świętokradztwo w

stosunku do Najświętszego
Sakramentu, zezwalając na

przyjmowanie go przez inno-
wierców. Proszę pomyśleć, jak

wielkim jest to źródłem zgor-
szenia! Aby użyć przykładu

kard. Ratzinger podczas uro-
czystości pogrzebowych za

duszę Jana Pawła II udzielił
Komunii św. kalwinowi, panu

Rogerowi z Taize. Co mają
rozumieć z tego wierni, jeśli w

majestacie nowego prawa
kanonicznego daje się inno-

wiercom do spożywania Ciało
Pańskie? „Jeżeli on nie musiał

iść do spowiedzi, ba nawet nie
jest katolikiem i dostał Komu-

nię świętą od samego papieża,
to dlaczego ja muszę się spo-

wiadać?” - to najprostszy
wniosek, jaki przyjdzie do

głowy niezliczonym rzeszom
wiernych. Nic więc dziwnego,

że na Zachodzie konfesjonały
zupełnie opustoszały.

– Wasza wizja rzeczywisto-
ści jest dość czarno-biała.

Wszystko co przed sobo-

rem – było w Kościele wiel-
kie i wspaniałe, a wszystko

co przyniosło ze sobą Vati-
canum II jest złe. Sobór

Watykański II był też od-
powiedzią na swego rodza-

ju kryzys.
– Moderniści nie narodzili się

na Soborze. Przed epoką Vati-
canum II Kościół stawiał

bezwzględny opór wrogowi.
Papież św. Pius X w swej en-

cyklice Pascendi dominici gregis
(Pasąc owce pańskie) zdema-

skował tę sektę, której poglą-
dy określił „sumą błędów

przeciw wierze”, zaś wszyscy
jego następcy do Piusa XII

włącznie w sposób heroiczny
kontynuowali tę wojnę. Ojciec

święty w 1909 roku powołał
także specjalną organizację

„Sodalitium Pianum” do zwal-
czania modernistów w łonie

Kościoła. Kuria Rzymska
wytrwale śledziła i okładała

sankcjami postępowych teolo-
gów. Kościół w pierwszej

połowie XX w. przypomina
pole regularnej bitwy sił kato-

lickich pod wodzą papieży z
wyznawcami idei rewolucji

francuskiej w koloratkach.
Interesujący opis tej walki

znajdziemy w pamiętnikach
jednego z czołowych architek-

tów Vaticanum II, ojca Con-
gara, który przelał na papier

swoje zmagania z Kurią
Rzymską z lat 1952-54. Z kart

dziennika wyłania się obraz
modernistycznego teologa –

podniesionego notabene do
godności kardynalskiej przez

Jana Pawła II – który wraz ze
swoim obozem tylko czeka na

śmierć Piusa XII, gdyż stano-
wi on najsilniejszą przeszkodę

dla rewolucji w Kościele.
Congar nie przebiera w epite-

tach pod adresem Kurii
Rzymskiej, którą przyrównuje

do SS i Gestapo, a obrońcę
wiary Piusa XII obelżywie

tytułuje „rzymskim bożkiem”.

Str. 15

Goniec Wolności

Prawdziwe

posłuszeństwo
polega na

dobrowolnym

wyzbyciu się
własnej woli na

rzecz woli Bożej

objawionej w
prawach i

rozkazach
przełożonych.

Idee soborowe są śmiertelną trucizną

Wracając jednak do głównego
wątku pytania, należy podkre-

ślić że już przed II wojną
światową istotnie myślano w

Kościele o zwołaniu soboru,
ale w celu dokładnie przeciw-

nym do efektów Soboru Wa-
tykańskiego II. Papież Pius XI

już w 1923 roku nosił się z
zamiarem zwołania soboru

powszechnego. Jego doradcy
stanowczo odradzili mu jed-

nak taką inicjatywę, ponieważ
przewidywali niebezpieczeń-

stwo wykorzystania soboru
przez wrogów Kościoła, co

właśnie dokonało się podczas
Vaticanum II.

- Oficjalnie wasi hierarcho-
wie są ekskomunikowani.

Mimo to wy nie odcięliście
się od Kościoła posoboro-

wego. Uznajecie – w prze-
ciwieństwie do sedewakan-

tystów – każdego z papieży
Kościoła po Vaticanum II

za głowę Kościoła, a nawet
– o ile dobrze się orientuję

– uważacie, że papieże nie
są w herezji. Skąd ta nie-

konsekwencja?
– Niekonsekwencja jest po-

zorna, a przepuszczam, że
zarzut ten może być wynikiem

błędnego rozumienia cnoty
posłuszeństwa. Prawdziwe

posłuszeństwo polega na do-
browolnym wyzbyciu się wła-

snej woli na rzecz woli Bożej
objawionej w prawach i roz-

kazach przełożonych, gdyż
sprawia ona, że szatan traci

możność dominacji nad czło-
wiekiem, gdyż nasza skłon-

ność do kierowania się własną
wolą wbrew temu, co słuszne

i dobre jest największym
sprzymierzeńcem diabła.

Jak pisze św. Tomasz z Akwi-
nu, „posłuszeństwo jest zło-

tym środkiem między nadmia-
rem a niedomiarem.

Ów zaś

nadmiar zależy nie od ilości,
ale od innych okoliczności.

Dokończenie na str 16

background image

A mianowicie zachodzi wów-
czas, gdy ktoś jest posłuszny

albo temu, komu nie powi-
nien być posłuszny, albo w

czymś, w czym nie wolno być
posłusznym”. Reasumując

posłuszeństwo, które jest
cnotą moralną – nie teolo-

giczną – polega zawsze na
złotym środku między dwie-

ma skrajnościami: nieposłu-
szeństwem i posłuszeństwem

w rzeczach złych. Można więc
zgrzeszyć zarówno przez nad-

miar posłuszeństwa dla papie-
ża, jak również przez niedo-

miar. W żadnym jednak wy-
padku zachowanie tej cnoty

nie wymaga strącania Wikariu-
sza Chrystusowego z Tronu

św. Piotra, jak czynią to tzw.
sedewakantyści. Jeśli dzisiaj

wierni podzielają złe przeko-
nania obecnego papieża potę-

pione przez wszystkich jego
poprzedników do Vaticanum

II (wolność religijna, ekume-
nizm, protestantyzacja liturgii,

świętokradcze udzielanie Ko-
munii św. na rękę, etc.), grze-

szą zarówno przeciwko wie-
rze, jak i przeciwko cnocie

posłuszeństwa.
Dzisiejszą sytuację w Kościele

możemy przyrównać do róż-
nych zachowań dzieci w ro-

dzinie alkoholika. Gdy ojciec
rodziny nadużywa alkoholu

dzieci mają możliwość wybo-
ru trzech dróg: dzieci wyzute

z miłości synowskiej będą się
cieszyć, że ojciec pije, gdyż

mają dzięki temu więcej swo-
body, będą więc ojca tylko

utwierdzać w pijaństwie i pod-
żegać do złego. Tak postępują

dzisiejsi moderniści. Inne
dzieci pozostawią biednego

ojca i odejdą z domu, jak
sedewakantyści. Dzieci praw-

dziwie miłujące rodziciela
będą nieustępliwie sprzeciwiać

się czynom ojca, ale nie zosta-
wią go nigdy na pastwę losu.

Uczynią wszystko, co w ich

mocy, aby wyrwać ojca sideł
nałogu. Zbliżoną postawę

przyjmuje obecnie w Kościele
Bractwo Św. Piusa X.

– Wielokrotnie podkreśla-
cie, że herezja modernizmu

to najbardziej niebezpiecz-
na herezja w historii toczą-

ca Kościół. Wierzycie jed-
nak, że kiedyś Kościół z tej

herezji wyjdzie. Jak sobie to
wyobrażacie? Czy kiedyś

papieżem zostanie ktoś, kto
powie: „Okay, od dziś zry-

wamy ze wszystkim, co
zdarzyło się w Kościele

przez ostatnich x lat i wra-
camy do tego, co głosiliśmy

w 1962”? Kiedy możemy się
spodziewać, że Kościół

zerwie z herezją moderni-
zmu?

– Św. Pius X powiedział kie-
dyś, że nawrócenie moderni-

sty jest prawie niemożliwe. To
bardzo mocne słowa. Dramat

dzisiejszych dni nie polega
bowiem na kryzysie moral-

nym, z jakim przykładowo
borykało się papiestwo doby

renesansu. Jest to kryzys ty-
siąckroć gorszy, gdyż jego

źródła tkwią w płaszczyźnie
czysto intelektualnej. Więk-

szość grzechów atakuje sferę
zmysłów człowieka, tak więc

godzą one w jego niższą
część. Modernizm atakuje zaś

najwyższą władzę człowieka,
czyli sam rozum. Człowiek

tak długo, jak posiada zdrowy
rozum może skutecznie bro-

nić się przed wszelkimi grze-
chami atakującymi sferę zmy-

słów, ale jeśli rozum jego zo-
stanie uśmiercony następuje

otwarcie wrót dla wszelkiego
istniejącego zła.

Dziś dzieją się rzeczy, które
tych którzy zachowali praw-

dziwą wiarę napełniają przera-
żeniem, którego nie sposób

wyrazić nawet słowami, zaś
dla większości ochrzczonych

są czymś dobrym, godnym

pochwały i uznania. Myślę o
współczesnym ekumenizmie.

Dzisiejsi ludzie zatracili całko-
wicie dogmatyczne rozumie-

nie katolickiej wiary, stracili w
swym życiu sens obiektywnej

prawdy. Nie pojmują już, że
prawda ze swej istoty jest au-

torytarna, gdyż wyklucza każ-
dy błąd niezgodny z rzeczywi-

stością

Za kilkaset lat katolicy będą z
niedowierzaniem czytać w

podręcznikach historii, jak w
XX w. mogły zdarzać się tak

ohydne zbrodnie przeciw
Bogu, jak choćby inspirowany

przez Jana Pawła II ekume-
niczny zlot w Asyżu, wspólne

modły papieży z szamanami,
czcicielami murzyńskich zabo-

bonów czy protestanckimi
„biskupkami”. Będą niedowie-

rzać, tak jak my dzisiaj z nie-
bywałym zdumieniem czyta-

my o występkach przeciw
moralności papieży doby re-

nesansu.

Kiedy i w jakich okoliczno-
ściach plaga modernizmu

odstąpi od bram Wiecznego
Miasta nie mam najmniejsze-

go pojęcia. Wszystkie znaki na
ziemi i niebie zwiastują, że

czeka nas wiele lat wytrwałej i
bezkompromisowej walki.

Wiara katolicka daje nam jed-
nak rękojmie ostatecznego

zwycięstwa nad herezją, z
którą wojnę rozpoczął już

przeszło sto lat temu św. Pius
X, gdyż Pan Jezus zapowie-

dział, że bramy piekielne Ko-
ścioła katolickiego nie prze-

mogą.
-Dziękuję za rozmowę.


Całość wywiadu z Łukaszem
Kluską zostanie opublikowana na

blogu Stowarzyszenia KoLiber:
stowarzyszeniekoliber.salon24.pl

Idee soborowe są śmiertelną trucizną
Dokończenie ze strony 15

Str. 16

Numer 5 (19) 2008

KIEDY I W JAKICH
OKOLICZNOŚCIACH
PLAGA
MODERNIZMU
ODSTĄPI OD BRAM
WIECZNEGO
MIASTA NIE MAM
NAJMNIEJSZEGO
POJĘCIA.

background image

Rafał Ziemkiewicz przez
wiele lat pracował na swój
status liczącego się pisarza
i publicysty.

Na początku swej kariery lite-
rackiej podbił serca i umysły
miłośników science fiction.
Kolejnymi zbiorami opowia-
dań i powieściami powiększał
grono swych fanów. W latach
90. XX wieku rozszerzył swą
aktywność pisarską o publicy-
stykę. Swoimi felietonami
zamieszczanymi m.in. w
„Najwyższym Czasie” i
„Gazecie Polskiej” zdobywał
nową grupę czytelników. Póź-
niej pojawiły się doskonałe
tomy z zebraną publicystyką:
„Frajerzy” i „Viagra mać!”.
Swą pozycję jako uznanego
publicysty ugruntował wyda-
jąc doskonałe „Polactwo” i
ważną „Michnikowszczyznę”.
Mniej więcej w połowie
pierwszego dziesięciolecia
XXI w. Ziemkiewicz przestał
pisać science fiction (co było
wielkim zawodem dla miło-
śników gatunku) i niedługo
potem opublikował swą
pierwszą powieść głównonur-
tową „Ciało obce”. Książkę
kontrowersyjną, głownie ze
względu na dość śmiałe sceny
erotyczne. Był to kolejny krok
RAZ-a ku zmianie etykietki
„pisarza s-f” na po prostu
„pisarza”.

Dosłownie kilka tygodni temu
na rynek księgarski trafiła
najnowsza powieść znanego
publicysty zatytułowana
„Żywina”. Jest to opowieść o
współczesnej Polsce. W wy-
padku samochodowym ginie

poseł Samoobrony Stanisław
Żywina. Młody dziennikarz
Radek Derechowicz jedzie na
miejsce zdarzenia, by napisać
o tym reportaż. Jednocześnie
podczas zbierania materiałów
natrafia na informacje, które
zmienią jego podejście do
rzeczywistości i pozwolą mu
odkryć swoje prawdziwe „ja”.
Wbrew pozorom najnowsza
książka Ziemkiewicza, to nie
tylko powieść polityczna.
Brudne gierki działaczy partyj-
nych i droga populisty na
szczyty władzy to tylko jeden
z aspektów. Ważniejsze jest
pokazanie przemiany Radka,
młodego, zdolnego dziennika-
rza, żyjącego w ferworze war-
szawskiego świata elit, który
odkrywa, że tak naprawdę do
niego nie należy. Że jego do-
tychczasowe życie przypomi-
nało mydlaną bańkę, po której
pęknięciu została pustka.
Pustka, którą trzeba czymś
zapełnić. Można pokusić się o
stwierdzenie, że o ile „Ciało
obce” było opisem stanu nie-
dojrzałości, tak nowa powieść
Ziemkiewicza to historia doj-
rzewania. Radek przechodzi
metamorfozę. Z warszawskie-
go playboya staje się mężczy-
zną, który wie czego chce i co
jest dla niego ważne. Docenia
rolę stałej partnerki, normal-
nej rodziny i spokojnego da-
chu nad głową.

Oczywiście polityka i to ta

najbardziej współczesna jest
w książce obecna. Przypomi-

na ona nie tylko Polskę, którą
znamy na co dzień, ale też

wizję poprzednich książek
Ziemkiewicza, zarówno publi-

cystycznych, jak i prozator-

skich. Jest to pewne powtó-
rzenie wszystkich elementów

znanych z twórczości autora
„Żywiny”. To świadczy o

konsekwencji w prezentowa-
niu swoich poglądów i jest

zaletą książki. Trudno jest
jednak znaleźć nowy element.

Może to wina konwencji,
książki współczesnej, gdzie

świat jest opisywany, a nie
kreowany jako wizja.
Dużą zaletą powieści jest styl
autora. Prozę Ziemkiewicza
czyta się doskonale. Widać
biegłość pisarską oraz dużą
kulturę słowa. To samo doty-
czy kompozycji utworu.

Dokończenie na stronie 18

Droga ku dojrzałości. Recenzja powieści Rafała
Ziemkiewicza „Żywina”
Michał Wolski

Str. 17

Goniec Wolności

Ciekawe w powieści
Ziemkiewicza jest
pokazanie przemiany
Radka, młodego
zdolnego dziennikarza,
żyjącego w ferworze
warszawskiego świata
elit, który odkrywa, że
jego dotychczasowe
życie przypominało
mydlaną bańkę, po
której pęknięciu
została pustka.

background image

Poza tym autor wiedział w
których momentach skończyć

niektóre opisy. Dotyczy to
chociażby scen erotycznych,

napisanych z dużym wyczu-
ciem i kulturą, w przeciwień-

stwie do chociażby topornych
scen tego typu z „Doliny ni-
cości” Bronisława Wildsteina.
Mimo swych niewątpliwych

zalet „Żywina” pozostawia
uczucie niedosytu. Katharsis

następujące na ostatnich kar-
tach powieści nie daje pełnej

satysfakcji. Moje oczekiwania,
jako czytelnika były większe.

Może wszystko wyjaśni kolej-
na powieść autora. Może bę-

dzie to opowieść o człowieku
dojrzałym i jego wyborach.

Pasowałoby to jako uzupeł-
n i e n i e „ C i a ł a o b c e -

go” (opowieści o niedojrzało-
ści) i najnowszej książki Ziem-

kiewicza (historii dojrzewa-
nia). A może pan Rafał powi-

nien wrócić do science fiction,
by po raz kolejny nas zasko-
czyć?

Michał Wolski

Autor: Rafał A. Ziemkiewicz

Wydawnictwo: Świat Książki
253 strony
październik 2008

Liczba stron: 253
Format: 140 x 220 mm
Oprawa: twarda
ISBN-13: 9788324713707
Data wydania: październik
2008

Droga ku dojrzewaniu. Recenzja powieści Rafała
Ziemkiewicza „Żywina”
Dokończenie ze strony 17.

Str. 18

Numer 5 (19) 2008

background image

Str. 19

Goniec Wolności

www.koliber.org

Dane Stowarzyszenia

Stowarzyszenie KoLiber

Adres internetowy:
www.koliber.org
koliber@koliber.org

Konto bankowe:
VWBank Direct
2321300004200102046274
0001

Data rejestracji:
17 kwietnia 2000 roku

Numer rejestrowy:
KRS 0000111237

REGON:
016361530

Kim jesteśmy?

Stowarzyszenie KoLiber to ogólnopolska organizacja łącząca ludzi o poglądach
konserwatywnych oraz wolnorynkowych. Wartości w które wierzymy zawarli-

śmy w naszej Deklaracji Ideowej. Nasze cele określa Misja KoLibra. Dokumen-
ty te zamieszczone są na naszej stronie internetowej.

Działając w KoLibrze pragniemy zarazem inspirująco i twórczo wykorzystać spędzany

wspólnie czas. Pole naszej działalności jest niezwykle szerokie: od tak poważnych

przedsięwzięć jak ogólnopolski Marsz na Rzecz Kapitalizmu czy konferencje naukowe

poprzez manifestacje, pikiety uliczne oraz panele dyskusyjne aż po nieformalne spotka-

nia jak imprezy integracyjne oraz pikniki. Dzięki ogromnej różnorodności zaintereso-

wań oraz charakterów członków KoLibra miejsce dla siebie znajdują tu zarówno ambit-

ni licealiści, osoby pragnące zaangażować się w działalność samorządową jak i inte-

lektualiści chcący rozwinąć swoje zainteresowania badawcze. To oni wszyscy składają

się na dzisiejszą siłę KoLibra. Czekamy także na Ciebie.

Członkami honorowymi Stowarzyszenia KoLiber są:

Rafał A. Ziemkiewicz

Bronisław Wildstein

Jeremi Mordasewicz

Jan Pośpieszalski

Roman Kluska

Jan Winiecki

Robert Gwiazdowski

Maciej Rybiński


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
goniec wolnosci nr 4 2008
goniec wolnosci nr 2 2008
goniec wolnosci nr 1 2009
01.Prawa i wolności człowieka, 12.PRACA W SZKOLE, ZSG NR 4 2008-2009, PG NR 5
05.Grupy społeczne, 12.PRACA W SZKOLE, ZSG NR 4 2008-2009, PG NR 5
GAZETA KOALICJI POLSKA WOLNA OD nr 1 2008 id 186544
GAZETA Koalicji POLSKA WOLNA OD GMO nr 5 2008
02.Człowiek istota społeczna, 12.PRACA W SZKOLE, ZSG NR 4 2008-2009, PG NR 5
Gr A, 12.PRACA W SZKOLE, ZSG NR 4 2008-2009, PG NR 5
Gr B, 12.PRACA W SZKOLE, ZSG NR 4 2008-2009, PG NR 5
04.Człowiek i jego potrzeby, 12.PRACA W SZKOLE, ZSG NR 4 2008-2009, PG NR 5
03.Funkcje partii i systemy partyjne, 12.PRACA W SZKOLE, ZSG NR 4 2008-2009, PG NR 5
ZAŁĄCZNIK NR 1.2, 12.PRACA W SZKOLE, ZSG NR 4 2008-2009, PG NR 5
HARMONOGRAM DZIAŁAŃ PRZEWIDZIANYCH, 12.PRACA W SZKOLE, ZSG NR 4 2008-2009
WSO PG, 12.PRACA W SZKOLE, ZSG NR 4 2008-2009
Zalacznik 8, 12.PRACA W SZKOLE, ZSG NR 1 2008-2009
Partie obecne w Sejmie2, 12.PRACA W SZKOLE, ZSG NR 4 2008-2009, PG NR 5

więcej podobnych podstron