1
JASEŁKA 2009
( n a po ds t aw i e s c en ar i us z a JÓZEFA ZIĘBY,, P ó j d ź m y d o B e t l e j e m ” , k l as y IV -
V I)
OSOBY:
Anioł,
Gwiazdor,
Herod,
Maryja,
Kacper,
Melchior,
Baltazar,
Halabardnik,
Arcykapłan,
Śmierć,
Maciek,
Stach,
Kuba,
Bartek,
Szymek,
Józef,
Diabeł,
Pasterz I,
Pasterz II,
Glos I,
Glos II,
Chór Aniołów,
Hetman,
Posłaniec,
Kupiec,
KOZA
P R O L O G
Przed kurtyną ukazuje się Anioł ze złożonymi rękami:; kłania się, dzwoni zawieszonym na szyi
dzwoneczkiem. Jeszcze raz się kłania wyjmując spod pachy przyniesioną księgę, otwiera ją i powoli
zaczyna czytać.
AKT I
ANIOŁ:
W owym czasie przyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić
spis ludności w całym państwie. Pierwszy ten spis odbył się wówczas, gdy
wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz. Wybierali się więc wszyscy, aby się zapisać,
każdy do swego miasta. Udał się też Józef z Galilei do Judei, do miasta
Dawidowego zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida,
żeby się zapisać z poślubioną sobie. Maryją, będącą w stanie odmiennym.
Kiedy tam przybyli, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego
pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, dlatego że
miejsca dla nich nie było w gospodzie.
Anioł składa księgę, a spoza kurtyny słychać śpiew kolędy: „W żłobie leży, któż pobieży".
PASTERZ I:
Bracia, patrzcie jeno, jak niebo goreje!
Znać, że coś dziwnego w Betlejem się dzieje. Rzućmy budy, warty, stada;
Niechaj nimi Pan Bóg włada,
A my do Betlejem.
2
PASTERZ II:
Patrzcie, jak ta gwiazda światłem swoim miga, Pewnie dla uczczenia Pana
swego ściga. Krokiem śmiałymi wesołym
Spieszmy i uderzmy czołem
Przed Panem w Betlejem.
Odsłania się kurtyna. Dwaj pasterze: Maciek i Stach- śpią.
MACIEK
(przeciąga się i rozgląda się zaniepokojony):
Nie wiem, co się dzieje,
Jasne gwiazdy świecą, o północku dnieje.
Przeciera oczy patrząc w prawą stronę za kulisy. Przesłania oczy ręką
zdziwiony i przerażony.
Ojej! Słońce świeci.
Wychyla się zza kulis, coraz bardziej wystraszony.
Jakieś wojsko z nieba leci.
MACIEK:
Zdaje mi się, że śpiewają.
Stoi zagapiony i zasłuchany, ogarnia go lęk. Woła:
Stachu!
STACH
(straszliwie zaspany):
A czego?
MACIEK:
Gwałtu!
STACH:
Co złego?
MACIEK:
W ogniu są niebiosy.
STACH
(obojętnie):
To uciekaj.
MACIEK
(podchodzi do śpiącego i zaczyna nim potrząsać):
Stachu, a zbudźże się!
STACH
(ciągle nieprzytomnie):
Gdzie cię niesie?
MACIEK
(potrząsa Stachem i podnosi opadającą jego głowę):
Stachu, co się z tobą dzieje!
Obudź się wreszcie, patrz, niebo goreje!
STACH
(zrywa się, ale nieprzytomny kręci się w kółko i bredzi):
3
Daj mi sukmanę,To wskok wstanę,
O, nieszczęśliwa godzina, O, nieszczęśliwa godzina!
MACIEK:
Oprzytomnij wrescie i nie bredź wiele, Będziesz miał nie smutek, lecz wesele.
STACH
(przytomnieje):
A gdzie ta łuna, co mi o niej mówisz?
MACIEK:
czy ty ślepy, czy jeszcze nie widzisz? Przetrzyj oczy, spójrz w prawą stronę,
Nad samym Betlejem widać wielką łunę.
STACH
(przeciera oczy, patrzy; jakby naraz oślepiony osłania wzrok rękawem lub połą sukmany):
Oj, prawda, już widzę, ale to nie żarty, Tyś mi prawdę mówił, ja byłem uparty.
MACIEK
(po chwili i bezradnie):
Co więc uczynimy?
STACH:
Ja myślę, najlepiej drugich pobudzimy.
MACIEK i STACH:
Wstawajcie, gore niebo, wstawajcie!
Maciek i Stach przerażeni podbiegają w stronę lewej kulisy.
MACIEK I STACH
(wołając):
Bartek, Szymon, Kuba! Gwałtu! Wstańcie chyżo, bo nad nami zguba!
Za kulisami słychać jakiś rumor. Glosy zza kulis:
GLOS I:
A czegóż wrzeszczyta, cóż się złego stało?
GŁOS II:
Czy to naszą trzodę nieszczęście spotkało?
MACIEK:
Wstawajta no bracia, a wszystko ujrzycie,
Cuda niesłychane, którym nie wierzycie.
Pasterze poprawiając swoje odzienie wychodzą zza kulis.
BARTEK
(przerażony):
Gwałtu, niebo gore!
4
KUBA:
Ziemia się zapala!
BARTEK:
Już na cały świat nieszczęście się zwala!
Pasterze kierują się w stronę kulis, ale stają jak wryci, bo przed nimi ukazuje się Anioł.
ANIOŁ
(mówi łagodnym głosem
):
Nie bójcie się! Oto zwiastuję wam wielką radoś
ć
, która będzie radością całego
narodu: dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, czyli Mesjasz
— Pan. A to będzie znakiem dla was: znajdziecie Niemowlę owinięte w
pieluszki i złożone w żłobie.
Pasterze odchodzą, pozostaje zmęczony, kulejący Szymon. Siada na środku sceny, ociera pot z czoła,
lamentuje.
SZYMEK:
Olaboga! Iść dalej nie mogę, Bo mnie boli noga.
Zdejmuje but z chorej nogi, ogląda ją.
na scenę wchodzi kupiec z koza – przebrane dziecko
SZYMEK:
Dokąd to kupcze o północy chodzisz? Jeszcze kozę brodatą jak psa z sobą
wodzisz?
KUPIEC:
Witam, panie Marek! Na Kleparz do Krakowa idę na jarmarek.
SZYMEK:
Bóg mi cię zestal! Na tę kozę usiądę,
Do Betlejem powieziesz, przed moimi będę.
KUPIEC:
Co się stało takiego? Co mnie przyjdzie z tego?
SZYMON:
Mesjasz się rodzi,
Więc Go tobie przywitać się godzi.
KUPIEC :
A gdzie on jest? Rad bym wiedzieć tego. Powitam Go, jeśli co godnego.
SZYMEK:
W Betlejem miasteczku
Tam On leży, w żłóbku na sianeczku.
5
KUPIEC:
Nie pleć, głupi? Idź do diabła, chłopie! Pan tak wielki, co by robił w szopie?
SZYMEK:
króle Go witają!
Mirrę, złoto i kadzidło w podarunku dają.
KUPIEC:
Wiem ja o tym u mnie w kramie byli. Trochę mirry i kadzidła u mnie zakupili.
SZYMEK:
Otóż jawnie widzisz,
A czemu się to się więc Mesjasza wstydzisz?
KUPIEC:
Ja starego Pana Boga czczę jak najlepiej umiem, Ale tego Maleńkiego wcale nie
rozumiem.
SZYMEK:
Wnet ja cię nauczę,
Jak cię z tyłu, jak cię z przodu tą pałą wymłócę.
Okłada Kupca kijem. Kupiec jak może stara się umknąć. Koza przychodzi mu z pomocą i atakuje
łbem Szymona.
KUPIEC:
Aj, Aj, ! Co wirabiasz, głupi chłopie?
Szymek przestaje uderzać, drapie się po głowie jakby się zastanawiając
SZYMEK:
Daj mi dosiąść capa tego, A dostaniesz zielonego.
KUPIEC:
To jest bardzo dzika koza!
Koza robi wszystko, o czym mówi Żyd.
Ona ciągle podryguje, podskakuje,
Niech pan Marek sam spróbuje...
Wola na kozę:
Chodź, capku-lubuniu!
Pan Marek chce jechać na tobie jak na koniu.
6
SZYMEK:
Chodź tu, capie!
Pojadę na tobie jak na szkapie.
KUPIEC
(odsuwa się nieco):
Ja nic nie mówię, Ja tu tylko stoję, A co będzie dalej, Ja się o to boję.
SZYMEK:chce wsiąść jak na konia. Koza podskakuje, Szymekspada zadzierając do góry
nogi.SZYMEK podchodzi do kozy i próbuje wsiąść przez łeb, ale koza bodzie go w brzuch tak, że znów
spada,nakrywając się nogami.
SZYMEK:
Ach, bestyja!
Nie ma tu na ciebie kija!?
Rozgląda się, łapie kij chce uderzyć kozę, ale; jakby się zreflektował
.
SZYMEK:
A może to nieczysta siła?
Odchodzi na stronę.
KUPIEC
(z głośnym śmiechem):
Taki zabijaka,
A boi się mojego bydlaka.
SZYMEK:
(markotnie):
Ale zaczarowany...
KUPIEC:
To ja go odczaruję.
Niech Pan Marek zielonego z portfel wyciąga.
Szymon wyjmuje portfel, grzebie w nim. Koza skacze z radości. Szymon podaje Kupcowi banknot
dziesięciozłotowy.
KUPIEC:
Już teraz będzie spokojnie!
Niech pan Marek wsiądzie!
SZYMEK:
(nie dowierzając):
Siadaj ty pierwszy, Kupcze...
KUPIEC:
Niech będę pierwszy! Nu, wio!
Wsiada z tyłu trzymając się za ogon spleciony ze sznurka lub słomy. SZYMEK:siada zwyczajnie,
trzymając za rogi. Objeżdżają scenę dookoła.
SZYMEK z wielkim zadowoleniem cwałuje zmierzając ku wyjściu. Nagle szarpie silnie powłoką
7
Turonia tak, że Kupcowi zostaje w ręku tylko ogon, a sam galopem wybiega poza kulisy.
KUPIEC
(pada na ziemię):
Gwałtu! Rozbój!
Podnosi się, patrzy na ogon kozy z obrzydzeniem.
A tfu, coś takiego!
Co mi przyjdzie z tego?
Ciska ogon, a sam wybiega za kulisy.
A K T I I
Przed kurtynę wchodzi Anioł z dzwoneczkiem i księgą. Dzwoni i zaczyna czytać.
ANIOŁ:
Gdy zaś Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda,
oto przybyli do Jerozolimy Mędrcy ze Wschodu i pytali: „Gdzie jest nowo
narodzony król żydowski? Bo ujrzeliśmy Jego gwiazdę na Wschodzie i
przybyliśmy złożyć Mu pokłon". Skoro to usłyszał król Herod, przeraził się, a z
nim cała Jerozolima.
Kłania się i powoli wychodzi za kurtynę. Po chwili przy dźwięku fanfar odsłania się kurtyna
iukazuje się sala tronowa króla Heroda. Herod siedzi na tronie. Po obu jego stronach stoją
dwajHalabardnicy w tekturowych zbrojach z przyłbicami i tarczami. Za tronem jest ukryty Diabeł.
Herod w koronie i purpurze.
HEROD
(rozparty na tronie wygłasza tyradę):
Oto jestem ś wiata król. Tysiąc rzek, tysiąc pól w moim kraju
naokoło.
Ludzi dwieście milionów Co d n i a s c hyl a c z o ł o .
Od wschodu do zachodu Uciskam sto narodów,
A kto śmiele poczyna,Głowę zaraz kat ścina.
Drżą przede mną monarchowie Oraz wielcy wodzowie.
A gdy nad ludy wszystkimi Będę jak Bóg niezwyciężony,
Gdy narody padną do ziemi Składając mi pokłony,
I zostanie wolna już droga, Wtedy chwycę się Boga!
Zobaczymy, kto silniejszy,Czy On, czy ja, król najpotężniejszy!
DIABEŁ
(wychyla się zza tronu):
Dobrze, bracie cesarzu, dobrze, krwawy mocarzu, Połączmy się razem, walczyć
z Bogiem żelazem!
HEROD
(po chwili wstaje i zaczyna przechadzać się wzdłuż sceny
Zmęczony siada na tronie i ociera pot z czoła. Halabardnicy rytmicznie potrząsają jego tronem
.
HEROD:
Ale nie wiem, co się dzieje,
Że się tron pode mną chwieje?
8
Wstaje i ogląda zaniepokojony siedzenie krzesła. Siada i mówi:
Czemu jestem niespokojny, Chociaż nie ma głodu, wojny?
POSŁANIEC:
Najjaśniejszy monarcho-o-o-o-!
Posłaniec klepie z zadyszką nie zważając na sens i na znaki przestankowe:
Pod twoimi wroty
Stanął hufiec Trzech Królów — zloty!
Każdy z nich ma koronę jakoby złocistą.
Każdy kroczy z dworaków przystojną asystą.
HEROD
Jakżekolwiek by szli długo,
podejmę ich mile.
Do Posłańca:
Idź, sługo...
Posłaniec nie czekając na dalsze rozkazy pędzi tam, skąd przybył. Herod wola za nim.
HEROD:
... I przyprowadź ich tutaj dostojnie!
Może mi wieści niosą o jakowej wojnie!
Wchodzą Trzej Królowie ubrani w barwne, egzotyczne kapy i korony.
KACPER
(oddając pokłon Herodowi, mówi):
Witaj, królu Herodzie, mój sąsiedzie możny, Jestem król Orientu, Kacper,
władca zbożny.
Herod podnosi jabłko, Halabardnicy prezentują halabardy.
MELCHIOR:
We mnie widzisz Melchiora, króla arabskiego I gwiazdarza w swej wiedzy nader
uczonego.
Herod podnosi jabłko, Halabardnicy prezentują broń.
BALTAZAR
Jestem król Murzynów, czarne me oblicze I znam, jak moi bracia, kunszta
tajemnicze.
Herod wita z groteskową uprzejmością. Halabardnicy rubasznie rechoczą. Herod ich karci.
HEROD (
przybrawszy poważną minę)
:
9
Witam władców Wschodu i arabskich włości, A królewskiej Murzynów też rad
jestem mości. Mówcie, co was przywiodło do mojego państwa? Czyli trzeba mi
bronić...
Wstaje, z wielką czcią zdejmuje koronę z głowy.
... świętego pogaństwa?
Siada.
KACPER
(mówi podniośle, uroczyście):
Insze zgoła przywiodły nas do ciebie sprawy.
W lichej szopie, w jasełeczkach będzie narodzony Emanuel, przez Pismo od
wieków głoszony.
Jest ci to Król nad króle, jest to Pan nad pany. On z nędzy wyswobodzi
nieszczęsne ziemiany, Z pierwotnego grzechu świat wszystek wybawi, Rajski
upad męczeńskim żywotem naprawi".
HEROD
(podchodzi ze złością):
Co mówicie, królu Kacprze, czylim dobrze słyszał? Któż się tu, prócz Heroda,
będzie królem pisał? Melchiorze, Baltazarze, a skądże to wiecie, że król ma
być zrodzony w tutejszym powiecie?
MELCHIOR:
Mnie się we śnie Anioł pokazał i do szopy w Betlejem podążać rozkazał.
HEROD
(szyderczo):
I gdzież to, jeśli łaska, jest ów król zrodzony? Powiedzcież, abym i ja oddał mu
pokłony!
BALTAZAR:
O królu Herodzie, my sami nie wiemy, Jeno za promieniem gwiazdy
wędrujemy. Dzisiaj gwiazda nie świeciła,Więc nam drogę zagubiła.
HEROD
(wyraźnie zaniepokojony, po chwili klaszcze w dłonie, zjawia się Posłaniec):
Sprowadźcie arcykapłanów Lub uczonych ludu,
By nam powiedzieli.
Kędy szukać cudu!
Posłaniec wychodzi, za chwilę wprowadza Arcykapłana, który niesie zwój lub wielką księgę pod
pachą
.
HEROD:
Arcykapłanie, który z Biblią zwykłeś chodzić, Mów, gdzie i kiedy Mesjasz ma
się zrodzić?!
10
ARCYKAPŁAN
(rozwija zwój lub otwiera księgę, mówi):
W Betlejem w Judei,
bo tak jest napisane u proroka:
Czyta:
I ty Betlejem, ziemio Judy,
nie jesteś zgoła najlichsze pośród głównych miast Judy, Albowiem z ciebie
wyjdzie władca,
Który będzie rządził ludem moim, Izraelem.
HEROD
(przerażony):
Ach, co ja słyszę? Jak to? Mój poddany Poniży moje berło i korony?
Do monarchów łagodnie, poufnie:
Udajcie się tam i wypytajcie starannie o Dzieciątko. A gdy je znajdziecie,
donieście mi,Abym i ja mógł pójść i złożyć mu pokłon.
BALTAZAR:
Idący z powrotem Powiemy ci o tym.
Trzej Królowie wychodzą, za nimi Arcykapłan. Po chwili Herod wstaje z tronu, biegając po scenie
trzyma się oburącz za głowę
HEROD:
Ach, co ja słyszę? Aby mój poddany Poniżył moje berło i korony,
Żem się doczekał takiej niesławy.
Zza Heroda wychyla się Diabeł i z radością zaciera ręce.
HEROD
(po chwili):
Sługo mój wierny i hetmanie prawy,
Idź żywo, zbierz zewsząd żołnierskie orszaki.
Diabeł wychylając się zza tronu podpowiada.
DIABEŁ:
Wytnijcie wszystkie dzieci.
HEROD:
Wytnijcie wszystkie dzieci i niechaj mam znaki.
DIABEŁ:
Nikomu nie przepuszczajcie.
HEROD:
11
Nikomu nie przepuszczajcie!
Diabeł wyraźnie uradowany zaciera ręce i odchodzi za scenę.
Wpada Hetman z mieczem pomazanym czerwoną farbą
.
HETMAN:
Najjaśniejszy Herodzie, spełnione mandata: Wyrżnęliśmy dziatki, co im i trzy
lata!
Po chwili wchodzi Anioł.
ANIOŁ:
Koniec twego imperium zbliża się, Herodzie.
Zza kulis wychyla się Śmierć z kasą.
ŚMIERĆ:
Królu Herodzie, za twe niegodziwe słowa Będzie na placu ścięta twoja głowa!
HEROD
(trzymając się oburącz tronu):
A śmiałabyś się porwać na króla mocnego,
Co ma wielki majestat wedle boku swego,
To ja Herod na ziemi mocniejszy od śmierci.
ŚMIERĆ:
Pochyla nieco kosę i mówi dalej akcentując wszystkie syczące spółgłoski:
Chociaż żeś tak potężny, na nic ci to wszystko,
Musisz dać pod mą kosę swoją głowę pyszną!
HEROD
(próbuje zalotności):
Pani jasnokoścista i jak tyczka chuda,
Może mi się przebłagać luty gniew twój uda?
ŚMIERĆ
(ostrzy kosę):
Dawnom tę oto brzytew, dawnom już ostrzyła, Iżbym ciebie zbrodniarzu, do
piekieł strąciła!
HEROD
(czołga się na klęczkach ż żałosnym głosem stara się Śmierć udobruchać):
Ach, droga pani, wstrzymaj się w twej złości, Dam ci złota, purpury, okryj nagie
kości! Dam ci wielkie urzędy, kosztowne bławaty, Dam ci berło, koronę,
z1otoglowne szaty...
Niemal dobrotliwie namawiając.-
Weź sobie moją żonę i syneczka mego...
12
jakby wszystko chce obrócić w żart:
Ale wstydź się zabijać króla potężnego...
ŚMIERĆ:
ja się wstydzić nie umiem, To nie w mym zwyczaju, Lecz przyjdzie tu
człeczyna Z wstydliwego kraju.
Kiwa palcem w stronę kulis:
Pójdź no, wnuczku Lucypera, Weź z sobą na mieszkanie tego bohatera!
Herod dawszy za wygraną przysuwa się bliżej do stóp Śmierci.
DIABEŁ
(wpada na scenę i kluje Heroda,
Królu Herodzie, za twe niegodziwe zbytki,
Pójdź do piekła, boś ty brzydki!
AKT III
Wszyscy wychodzą, Anioł odsłania powoli kurtynę. Dekoracja przedstawia stajenkę. W głębi żłóbek
z Dzieciątkiem, nad którym stoi pochylona Maryja, obok
-
76zef z pastorałem. Wokół nich chór
anielski śpiewa.
PASTERZ I:
Padnijmy na kolana.
Pasterze klękają.
To Dziecię, to nasz Bóg Witajmy swego Pana,
Wdzięczności złóżmy dług.
PASTERZ II:
O, Boże niepojęty,
Kto pojmie miłość Twą? Na sianie wśród bydlęcy Masz tron i służbę swą.
Wstają, ustawiają się z boku, by innym zostawić miejsce. Po ustawieniu się Pasterzy
CHÓR ANIOŁÓW (śpiewa lub mówi):
Trzej Królowie jadą Z królewską paradą,
Z dalekiej krainy Do Dzieciny.
Wiozą mirrę z Saby, Kadzidło z Araby,
Złoto Pana
Kadzidło Kapłana.
Mirra smakiem
Męki Pańskiej
znakiem.
Wszyscy śpiewają
13
Mędrcy świata, monarchowie, Gdzie śpiesznie dążycie?
Powiedzcież nam, Trzej Królowie,
TrzejKr6lowie ustawiają się przed żłóbkiem i z pokorą w glosie mówią.
KACPER:
Bądź pozdrowion, Królu nowy, Synu Boży, Jezu miły,
Racz na nas dzisiaj łaskaw być, A poganami się nie brzydzić.
MELCHIOR:
Oto masz mirrę i złoto,
Kadzidło też, prosimy za to:
Raczy się z nami rozmawiać,
A swe rączki dać całować.
BALTAZAR:
Bowiem znamy Twoje państwo, Choć widzimy też ubóstwo,
Tyś jest Bóg prawdziwy, Z Panny czystej narodzony.
KACPER
(podchodzi z darami. KLęka
Panienko Jasna, przez dalekie lądy, Prowadziliśmy ładowne wielbłądy; Perło
Urjańska, przyjmij perły czyste, Owoce morza, konchy przezroczyte, Oto Ci
morze hołd powinny składa. Kroplami pereł do nóg Twoich pada.
Wstaje i odchodzi. `jego miejsce zajmuje Melchior.
MELCHIOR (mówi):
Złoto prawdziwe, przyjmij, proszę o to,
Owoce ziemi, najprzedniejsze złoto.
Ziemia Ci brzęczy pieśnią swą, kruszcem słońca
I do nóg Twoich pada jaśniejąca.
Składa dar, nisko się kłania, wstaje i odchodzi. jego miejsce zajmuje Baltazar
.
BALTAZAR (mówi):
Lilio przeczysta, oto lilie białe
Tobie, Anielska Maryjo, niosę chwałę.
Kwiaty z drzewa pękające rano
Składają hołdy przez woń kadzidlaną.
Skłania się nisko uderzając czołem o podłogę, podnosi się i odchodzi na bok.
Po chwili chór Aniołów zaczyna cicho śpiewać.
CHÓR ANIOŁÓW:
Cicha noc, święta noc,
Pokój niesie ludziom wszem...
Po chwili wychodzi na przód sceny kolędnik z gwiazdą, kłania się nisko i mówi
.
14
GWIAZDOR:
Za kolędę dziękujemy.
Zdrowia, szczęścia wam życzymy,
Abyście nam długo żyli,
Z Narodzenia Pana się cieszyli,
O naszych jasełkach rozpowiadali, Coście tu dziś oglądali.
Jako Panna Święta Dziatki male w dom przyjmujcie,
Życiem nowym się radujcie.
A tym co w niedoli lub cierpią niedostatki Nieście jako ci pasterze szczere z
serca datki.
Bądźcie Państwo weseli,
Jako w niebie Anieli.
Na ten Nowy Rok!
WSZYSCY (kłaniając się nisko):
Na ten Nowy Rok!
Po uciszeniu się braw aktorzy podchodzą ku przodowi sceny i się kłaniają
.