Paulina Lipska gr. III
Zadanie – felieton
Zdrowie.. ile to przeliczając na PLN-y?
Każdemu na pewno obiło się kiedyś o uszy stare, mądre, ludowe powiedzenie:
„zdrowie to największy majątek”. Ostatnio zaczęłam się zastanawiać, kto mógł być
autorem tych słów. Po kilku nieprzespanych nocach i dniach spędzonych
na domysłach, doznałam oświecenia - to pewnie przodek właściciela któregoś z tych
ogromnych koncernów farmaceutycznych, którzy muszą rodzić się z PLN-ami
w oczach. Praprapradziad zwęszył, że coś z tym zdrowiem ludzi można by
pokombinować. Nie każdy ma, a każdy by chciał. Wtedy jednak jeszcze nie było takiej
rozwiniętej „medycyny”, więc też biedak nie miał jak. A obecnie? Są leki, są
reklamy... nic tylko działać!
Dzisiaj ludzie nie mają czasu na ból spowalniający. Są sprytniejsi od tępego,
przenikliwego i pulsującego bólu razem wziętych. Jak je przechytrzają? TABLETKĄ
PRZECIWBÓLOWĄ! A to za radą pani Goździkowej i „doktorów specjalistów”
w wypożyczonych fartuchach. Jeśli chodzi o same specyfiki, pełna gama produktów,
do koloru, do wyboru – kapsułki, tabletki, pastylki, drażetki, proszki. Wszystkie są
super, max, forte, mega, ekstra skuteczne. Jeszcze w opakowaniach XXL, żeby broń
Boże nigdy nie zabrakło.
A czy ktoś przypadkiem nie myślał o tym, że jeśli boli, to może organizm daje znak,
że coś tam w środku nie gra? Faszerowanie się tabletkami jest jak podawanie
tonącemu brzytwy. Nie dość, że głębszej przyczyny bólu się nie pozbędziemy, to
jeszcze pakując w siebie kapsułki forte (chemię w najczystszej postaci) robimy sobie
większą krzywdę. I tak łagodząc codzienny ból głowy tabletką, przy okazji niszczymy
sobie wątrobę, czy nerki… No ale racja, jak by nie patrzeć główka już nie boli.
Dalej wierzmy reklamom i pakujmy w siebie te wszystkie środki przeciwbólowe,
koncernom farmaceutycznym o to chodzi. Dla nich moglibyśmy tabletki jeść zamiast
śniadania, obiadu i kolacji, tylko żeby to był ich produkt. Ale przynajmniej mamy
szansę zająć pierwsze miejsce w światowym rankingu w jakiejś dziedzinie. Niech to
nawet będzie procent uzależnień od leków, ważne, że pierwsi. A stare ludowe
powiedzenie przydałoby się trochę zmodernizować, np. na: „zdrowie to największy
biznes”.