Stuart Anne Upadły anioł

background image

Anne Stuart

Upadły anioł

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Gideon musnął palcami klawisze fortepianu. Grał

z pamięci, myśląc o czymś innym. Poziom trzysta
czterdziesty siódmy piekła nie był najgorszy, przy-
najmniej Gideon nie miał tu zbyt wielu obowiąz-
ków. Czas spędzał zazwyczaj przy fortepianie,
zręcznie przebiegając długimi palcami po klawi-
szach z kości słoniowej; nawet jeśli inni potępieni
ryczeli z bólu podczas piekielnych mąk, on ich nie
słyszał.

Nie było to pierwsze miejsce, do którego trafił po

nagłej śmierci za sprawą rozwścieczonego kochanka
pewnej dziewczyny. Z niewiadomego powodu od
samego początku czekał na niego fortepian. Na
jednych poziomach upał dawał się porządnie we
znaki, na innych było umiarkowanie gorąco. Tutaj,
na poziomie trzysta czterdziestym siódmym, czuł
się wręcz komfortowo.

Ogólnie biorąc, Ralph nie był złym gospodarzem.

background image

Bardziej przypominał rekina finansjery z Wall Street
niż władcę tego całego poziomu piekła. Inna sprawa,
że Gideon nie miał pewności, czy między jednym
a drugim istnieje zasadnicza różnica.

Właściwie nie miał pewności w żadnej sprawie.

Nie wiedział nawet, ile lat spędził na ziemi. Rozu-
miał jednak, dlaczego trafił do piekła – cechował go
niezaspokojony apetyt na kobiety. Uwielbiał je,
wszystkie razem i każdą z osobna, wysokie i niskie,
pulchne i kościste, stare i młode, słodkie i zgorzk-
niałe. Po prostu lubił kobiety. Nie było to naganne,
lecz on kochał przede wszystkim seks i marzył
o zyskaniu sławy fascynującego kochanka o nie-
zrównanej wyobraźni. Może to szczególne upodo-
banie do seksu także nie przyczyniłoby się do jego
potępienia, gdyby nie to, że Gideonem powodowały
duma i egoizm, a nie uczucia do kobiet, na które
zastawiał sidła. Pragnął, żeby czuły się przy nim
w pełni usatysfakcjonowane i żeby żaden jego
następca nie mógł mu dorównać pod tym wzglę-
dem. W ten sposób przyczyniał się do powiększania
armii mężczyzn trawionych kompleksami, bowiem
po rozkochaniu w sobie i zaspokojeniu kobiety
w sposób iście mistrzowski, bardzo szybko ją po-
rzucał, skazując na odczuwanie ciągłego niedosytu
z każdym następnym kochankiem.

Zapewne już w młodym wieku, może nawet

nieświadomie, podpisał piekielny cyrograf. Mężatki,
panny, wdowy, czy nawet zakochane w innym,
a raz nawet i zakonnica – było mu wszystko jedno.

4

Anne Stuart

background image

Nic zatem dziwnego, że w końcu dopadł go jakiś
zazdrosny partner jednej z pań.

Pamiętał ból w miejscu, w którym nóż przeszył

jego ciało, ale nie potrafił sobie przypomnieć miejsca
i czasu zdarzenia, ani też mordercy. Mogło się to
stać w siedemnastowiecznej Wenecji – wiele wska-
zywało na to, że był samym Casanovą. A może
obracał się na dworach w Salzburgu? Jedyne, co mu
pozostało, to umiejętność gry na fortepianie. Kiedy
próbował zgadywać, jakie życie niegdyś prowadził,
chętnie wyobrażał sobie, że był kobieciarzem i ge-
niuszem gry na fortepianie w jednej osobie, jak
Liszt. Tylko że akurat utwory Liszta kiepsko mu
wychodziły, podobnie jak kompozycje Chopina.

Najprawdopodobniej jednak był dzieckiem dwu-

dziestego wieku, może dwudziestego pierwszego
– na trzysta czterdziestym siódmym poziomie piek-
ła czas nie odgrywał żadnej roli. Pocieszał się, że gra
na fortepianie jest zdecydowanie przyjemniejsza,
niż dorzucanie węgla do ogromnych kotłów.

Czasami zastanawiał się nad istnieniem nieba.

Diabelska biurokracja była tak zróżnicowana, po-
gmatwana i złożona, że po tylu latach, a może
nawet wiekach pobytu w piekle, Gideon nie miał
pojęcia o jego organizacji. Za każdym razem, kiedy
zdawało mu się, że zaczyna coś rozumieć, przeno-
szono go na inny poziom, jednocześnie czyszcząc
mu umysł. Tylko jego palce wciąż machinalnie
przyciskały właściwe klawisze fortepianu.

W porównaniu z innymi sługami szatana, Ralph

5

Upadły anioł

background image

był całkiem znośny. Miał niezrozumiałe poczucie
humoru, ale przepadał za muzyką Gideona i zwykle
nie zawracał mu głowy. Tylko od czasu do czasu na
fortepianie pojawiały się nieoczekiwane wezwania,
których Gideon nigdy nie ignorował, bo wiedział, że
nie wolno mu tego robić.

Pokonywał mroczne korytarze, nucąc pod no-

sem. Właściwie był całkiem zadowolony z miejsca
swojego pobytu, pomimo – a może dzięki – cał-
kowitej nieobecności kobiet. Nikt nie próbował go
kusić, a celibat miał swoje uroki. No cóż, trzysta
czterdziesty siódmy poziom przypominał sypialnię
w akademii wojskowej, ale Gideon nie miał prawa
oczekiwać białych pałaców i bezchmurnych krajob-
razów. W końcu tkwił w piekle, i to zasłużenie.

Ralph był nieco próżny i miał słabość do patosu.

Kiedy Gideon ujrzał go po raz pierwszy, diabeł
siedział na białym tronie, w otoczeniu bezpłcio-
wych istot, nasuwających skojarzenie z kiepską
ilustracją do jakiegoś biblijnego eposu. Tego dnia
Ralph zasiadł za poobijanym, metalowym biurkiem.
Zasłony były zaciągnięte, pomieszczenie tonęło
w półmroku. Gideon ledwie dostrzegł zarys znajo-
mej postaci.

– Ładna fryzura – powiedział. Pomimo ciemnoś-

ci, nie mógł nie dostrzec dziwnie ułożonych w kolce,
pomarańczowo-niebieskich włosów. Ralph zmie-
niał fryzury niemal równie często jak rysy twarzy
i ciało. Tylko oczy pozostawały stale takie same:
czujne i uważne.

6

Anne Stuart

background image

– Lubię urozmaicenia, to mnie bawi – wyznał

z lekkim rosyjskim akcentem. Sposób mówienia
również modyfikował w zależności od samopo-
czucia. Tym razem nie miał jednak nastroju do
zabawy. – Siadaj.

– Mogę zapalić światło?
– Nie.
Gideon zahaczył stopą o stalową nogę krzesła

i przyciągnął je do siebie. Siadając, wyprostował
plecy, by starannie obejrzeć swojego... No właśnie...
kogo? Swojego szefa? Przyjaciela? Mentora? Gos-
podarza? Właściwie nigdy nie wiedział, jak nazwać
Ralpha.

– Diabeł z piekła rodem wydaje się trafnym

określeniem – oświadczył głośno Ralph.

– Nie cierpię, kiedy czytasz mi w myślach – wes-

tchnął Gideon.

– To straszne – mruknął głucho Ralph. – Mam

dla ciebie zadanie.

– A ja je wykonam, bo...?
Długie milczenie.
– Bo mogę cię zmusić – warknął diabeł. – Ale

lepiej ci pójdzie, jeśli weźmiesz się do roboty z włas-
nej woli. Czas ucieka.

Gideon czekał w ciszy.
– Pytasz: dlaczego? – ciągnął Ralph, nie zwraca-

jąc uwagi na jego milczenie. – Pośpiech jest wskaza-
ny ze względów medycznych, a ty najlepiej się
nadajesz do tego zadania.

– Nic nie wiem o medycynie.

7

Upadły anioł

background image

– Antybiotyki nie działają w piekle, Gideon.

Spytaj doktora Crippena

1

. Jeżeli nie załatwimy tego

problemu, stracę wzrok. A ślepy diabeł to wściekły
diabeł. Nikt nie lubi wściekłych diabłów.

Gideon powstrzymał się od komentarza, że diab-

ły jako takie w ogóle nie cieszą się niczyją sympatią.

– Możesz oślepnąć, co? Już wspominałem, że

powinniście mieć kobiety.

Spodziewał się, że Ralph ciśnie w niego błys-

kawicą lub przynajmniej słoikiem z ołówkami,
który stał na biurku, lecz diabeł tylko się zaśmiał.

– Widzisz, właśnie dlatego jesteś dokładnie tym

mężczyzną, którego potrzebuję. Twoje myśli mo-
mentalnie koncentrują się na seksie. I tego oczekuję:
maniaka seksualnego.

– Nie zamierzam uprawiać z tobą seksu, Ralph

– obwieścił beznamiętnym głosem Gideon.

– Miałbyś nie lada szczęście, ale nic z tego!

– prychnął diabeł. – Chcę, żebyś uprawiał seks
z kobietą. Z piękną kobietą. Myślisz, że temu
podołasz?

– Kiedy ostatnio się rozglądałem po okolicy,

w piekle mieszkali tylko chłopcy, szefie. Gdzie ja tu
znajdę kobietę?

Ralph wstał i obszedł biurko, zatrzymując się

1

Hawley Harvey Crippen, znany jako doktor Crippen,

1862–1910, amerykański lekarz zamieszkały w Anglii,
skazany na śmierć za otrucie żony; wyrok wykonano.
Pierwszy przestępca schwytany dzięki wykorzystaniu
radiotelegrafu (przypis tłumacza).

8

Anne Stuart

background image

w plamie mizernego światła. Pochylił się i odsunął
włosy z twarzy, żeby zaprezentować swoją opuch-
niętą i pomarszczoną powiekę oraz mocno zaróżo-
wione oko.

– Obrzydliwość – jęknął Gideon. – Masz w tym

oku stan zapalny. A może to jęczmień, wszystko
jedno. Nie wiem, jak mógłbym ci pomóc. Ściągnij
Crippena na konsultację.

– Już mówiłem, że Crippen nie pomoże. To

zadanie dla ciebie.

Ralph zwykle mówił wprost, o co chodzi, dziś

jednak wyjątkowo długo zwlekał. Usiadł na krawę-
dzi biurka, nie zwracając uwagi na fluorescencyjne
włosy, które znowu opadły mu na twarz.

– Kobieca cnota kłuje diabła w oczy – obwieścił

ponuro. – Słyszałeś to powiedzenie? Znasz filmy
Ingmara Bergmana?

– Szczerze mówiąc, nie za bardzo – przyznał.

– Poza tym pamiętaj, że jestem dobry, ale nie
genialny. Nie dam rady pozbawić cnoty wszystkich
dziewic na świecie, żeby cię uchronić przed ślepotą.

– Nie chodzi mi o wszystkie dziewice, tylko

o jedną, konkretną. Uwiedziesz ją, mój wzrok się
poprawi, a ty awansujesz na wyższy poziom. Zbyt
długo tkwisz na trzysta czterdziestym siódmym.
Nie masz ochoty na zmianę?

– Tęskniłbym za tobą.
– Och, wierz mi, nigdy cię nie opuszczę. – Ralph

zarechotał irytująco.

– Powiedz lepiej, jak to możliwe, że wystarczy ci

9

Upadły anioł

background image

jedna dziewica? Pomyśl o tych wszystkich zakon-
nicach, lesbijkach, cnotliwych starych pannach...

– Wszystkie one zachowują tę swoją głupią

cnotę tylko dlatego, że tak być powinno, że jest to
im sądzone. Natomiast Sam jest pogwałceniem
praw natury.

– Chcesz, żebym się kochał z facetem? Pewnie

bym zdołał, byleby tylko się stąd wyrwać, ale nie
jestem pewien...

– Sam to kobieta. Naprawdę ma na imię Saman-

tha. Nie używa nazwiska, podobnie jak Madonna
albo Cher.

– Matka Dziewica nie potrzebuje nazwiska, ale

kim, u licha, jest Cher?

– Nie chodzi o Najświętszą Panienkę, Madonna

to zupełnie inna osoba. To piosenkarka, a Madonna
to jej pseudonim artystyczny. Natomiast Samantha
to modelka. Wiesz, kim są modelki?

Gideon zmarszczył brwi i po chwili doznał

olśnienia.

– No pewnie, że wiem! – wykrzyknął. – Model-

ka to wysoka, ładna i głupia blondynka.

– Niezupełnie. Sam mieszka w Los Angeles,

dzieli dom z inną dziewczyną i dziwnym trafem
zachowała cnotę. Nie uległa nikomu, choć wielu
próbowało ją uwieść. Odrzucała awanse najprzy-
stojniejszych mężczyzn w Hollywood, przebojo-
wych polityków, najwybitniejszych artystów, naj-
bogatszych biznesmenów. Jest całkowicie obojętna
na sprawy seksu. Będziesz miał pole do popisu.

10

Anne Stuart

background image

Tobie żadna się nie oprze. – Na chwilę zamilkł
i nagle wyrecytował: – Gideon, Gideon, niezły
z niego byk, gdy on nie da rady, nie pomoże nikt.

– Może wyślesz kogoś, kto ją zgwałci? Skoro

jesteś taki pewien, że to właśnie jej cnota tak cię
oślepia, to po co tracić czas na uwodzenie i takie
tam... inne ceregiele? Pięć minut w ciemnej alejce
i sprawa załatwiona.

Ralph się zachmurzył.
– Zgłosisz się do tego zadania na ochotnika?

Osobiście nie mam nic przeciwko gwałtom ani
morderstwom, w końcu jestem sługą szatana. Są-
dziłem jednak, że brzydzisz się takim metodami
i zdecydowanie wolisz uwodzenie niż przemoc.

– To fakt – westchnął Gideon. – Po prostu nie

jestem w nastroju. Wyślij kogoś innego.

– Po tylu latach? Skup się i do roboty! Po-

czyniłem już wszelkie stosowne przygotowania,
nikt nie stanie ci na drodze. Poza tym infekcja
przenosi się już na drugie oko, więc nie mam czasu.
Ty też nie, jazda do pracy!

– Jeszcze nie wyraziłem zgody... – zaczął Gide-

on, ale nagle głos uwiązł mu w gardle, zdławiony
przez silny powiew wiatru. Skąd nagle ten wiatr,
zdążył jeszcze pomyśleć, i już znalazł się pod
jasnoniebieskim niebem Kalifornii.

Jechał zbyt prędko. Dziwne, nawet nie podej-

rzewał, że potrafi prowadzić samochód, czyli nale-
żało wykluczyć, że Gideon był niegdyś Mozartem.

11

Upadły anioł

background image

Sunął eleganckim, sportowym autem; na jezdni
panował tłok, w powietrzu unosił się ciężki smród
spalin, lecz pojazdy mknęły na tyle szybko, że
wyziewy zostawały z tyłu. I tak było to lepsze od
siarkowych woni piekielnych.

– Zakochasz się w niej, stary.
Nie był sam. Kątem oka zerknął na mężczyznę

siedzącego obok na fotelu dla pasażera. Nieznajomy
był wysoki i dobrze zbudowany, ubrany w kosztow-
ny garnitur. Miał gęste, jasne włosy, mocno zaryso-
waną szczękę, zęby tak proste i białe, że wyglądały
wręcz nienaturalnie, oraz wielkie dłonie. Gideon
pomyślał, że takimi łapskami facet mógłby objąć
dwie oktawy, choć jednocześnie, mając takie grube
palce, zapewne grałby jak w bokserskich rękawicach.

– Niewątpliwie się zakocham – mruknął ironicz-

nie Gideon, spoglądając na swoje odbicie we wstecz-
nym lusterku. Wyglądał tak samo jak kiedyś, choć
minęły wieki, odkąd ostatni raz widział swoją
twarz. Miał inteligentne oblicze, ciemne oczy, wy-
razisty nos i usta. Ciało miał nadal takie, jak kiedyś,
choć tym razem było obleczone w garnitur od
Armaniego. Był dosyć wysoki, szczupły i umięś-
niony, silniejszy, niż można by sądzić na pierwszy
rzut oka. Dobrze się czuł w tym eleganckim ubra-
niu. Pomyślał, że to pewnie ten garnitur ma przeko-
nać do niego tę jakąś głupią modelkę-dziewicę.

– Jesteś do tego stworzony, Gideon. A ja wprost

nie mogę w to uwierzyć, że się spotkaliśmy po tylu
latach – ciągnął mężczyzna.

12

Anne Stuart

background image

Gideon nagle uświadomił sobie, że to Aaron

McAndrews, szef działu reklamy, bezwzględny
i płytki egoista o typowo kalifornijskiej urodzie. Tak
naprawdę wcale się nie znali, Gideon nigdy w życiu
nie widział tego człowieka, ale magiczne sztuczki
Ralpha robiły swoje.

– Nie nagrałbym Sam byle komu – mówił dalej

Aaron. – Wiesz, co mówią: randka w ciemno to
szatański wynalazek. Na szczęście Jasmine ją prze-
konała, ale ja wiem, że mogę ci ufać. Znamy się
długo, a jeszcze nigdy mnie nie wystawiłeś.

Gideon pomyślał, że zna tego faceta od półtorej

minuty. Uśmiechnął się chłodno.

– Wyjaśnij mi jeszcze raz, dlaczego to robimy?

– zagadnął. – Skąd ten pomysł randki w ciemno?

– A bo ja wiem? Może dlatego, że jesteś nowy

w mieście i potrzebujesz dziewczyny? Zwykle nie
bywam takim altruistą – przyznał z uśmiechem
Aaron i wzruszył ramionami. – Kiedy jednak ludzie
zobaczą cię z Sam, będziesz ustawiony. Nawet nie
ruszysz palcem, a wszystkie dziewczyny padną ci
do stóp. Odwdzięczysz mi się tym samym, stary.

Gideon uśmiechnął się bez przekonania.
– Dokąd się wybieramy? – zapytał.
– W Hollywood otworzyli nową restaurację,

wszyscy o niej mówią. Zarezerwowałem tam stolik
dla Sam. Zwykle trzeba odczekać miesiąc i nawet
Jasmine nie potrafi się wkręcić bez kolejki. Trafia
tam każdy, kto jest kimś.

– Każdy, kto jest kimś – powtórzył Gideon.

13

Upadły anioł

background image

– Tylko nie zakładaj, że Sam od razu zgodzi się

na rumbę w pozycji horyzontalnej. Moim zdaniem
to lesbijka.

– Czemu tak uważasz?
– Nic na nią nie działa – westchnął z goryczą

Aaron. – Nieważne, wystarczy, że się z nią poka-
żesz, a od razu zainteresują się tobą rozmaite
gwiazdeczki. Randka z Sam to dobre posunięcie,
nawet jeśli ona na ciebie nie poleci.

– Poważne wyzwanie. – Gideon machinalnie

sięgnął do kieszeni marynarki, lecz nie znalazł w niej
papierosów. Może to i dobrze, bo właściwie nie miał
ochoty zapalić. Nie narzekał na brak dymu.

– Człowieku, nawet nie myśl o uwiedzeniu jej

– mruknął Aaron. – Nie pozwoli się tknąć.

Gideon tylko się uśmiechnął.

– Naprawdę sądzisz, że pójdę na randkę w ciem-

no? – spytała Sam, stojąc przed lustrem i patrząc na
ulubioną szkarłatną sukienkę, na błyszczące raj-
stopy, jeden but na wysokim obcasie na nodze, drugi
w ręce. Miała gęste, złociste włosy, doskonały
makijaż i zielone oczy, których kolor podkreślały
idealnie dobrane barwione soczewki kontaktowe.
Wydatne usta pomalowała szminką w kolorze wiś-
niowym.

– Chyba się nie wycofasz, prawda? – Jasmine

była wyraźnie zaniepokojona.

– Wiesz, czym są randki w ciemno? – Sam

wsunęła drugi but na nogę, w ten sposób rosnąc

14

Anne Stuart

background image

w sekundę z metra osiemdziesięciu do metra osiem-
dziesięciu ośmiu. – Randki w ciemno są wymysłem
szatana. Chodzą na nie masochiści i sadyści.

– To rozrywka dla ludzi, którzy chcą oddać

przysługę przyjacielowi, nawet jeśli nie sprawia im
to przyjemności – odparła łagodnie Jasmine.
– Wiem, co sądzisz o Aaronie. Powoli przestaje się
mną interesować, więc muszę działać, nim będzie za
późno i znajdzie sobie inną. Nie umówiłby się ze
mną, gdybym nie zaproponowała, że spotkasz się
z jego przyjacielem.

– Nadal nie rozumiem, co ty w nim widzisz...
– Już to przerabiałyśmy – przerwała Jasmine.

– Miłość rządzi się własnymi prawami.

Sam wygładziła czerwony jedwab sukienki.
– Moim zdaniem powinnaś kierować się rozu-

mem także w miłości – westchnęła. – Hormony
sprawiają, że twój mózg przestaje funkcjonować.

– Jesteś znacznie bardziej zrównoważona niż ja,

a przy tym o wiele bardziej dyskretna. Znam cię od
czterech lat, dzielę z tobą dom, a jeszcze nie
widziałam ani jednego z twoich kochanków.

– Mam inne priorytety. – Sam ponownie spoj-

rzała na swoje odbicie w jednym z wielu luster
wiszących na ścianach małego domku zbudowane-
go i urządzonego w hiszpańskim stylu.

Lustra były pomysłem Jasmine, Sam doskonale

wiedziała, jak wygląda. Uważała, że jest ideałem
kobiety dla każdego przeciętnego Amerykanina.

– Powiedz mi coś bliższego o moim partnerze

15

Upadły anioł

background image

– westchnęła, odwracając się od lustra. – Będzie się
do mnie lepił jak ten ostatni?

– Jak większość z nich, moja droga – odparła

wesoło Jasmine.

Sam spojrzała na swoją piękną modną sukienkę,

ale jednocześnie bardzo skąpą.

– Może powinnam włożyć coś skromniejszego?
– To bez znaczenia. Mogłabyś włożyć nawet

fartuch, a mężczyźni i tak nie odrywaliby od ciebie
wzroku. Nie martw się, ostrzegłam Aarona, że robisz
to tylko dla mnie, a on mi przyrzekł, że jego przyjaciel
będzie się zachowywał bardzo przyzwoicie.

– Wątpię, czy którykolwiek z przyjaciół Aarona

ma pojęcie o przyzwoitym zachowaniu – mruknęła
Sam. – Jak się poznali? Na studiach?

– Nie wiem, podejrzewam, że Aaron nawet tego

nie pamięta. Chyba zna Gideona od zawsze. Podob-
no jest fantastyczny.

– Gideon. – Sam przewróciła oczami. – Brzmi jak

pseudonim artystyczny gwiazdy rocka z ambicjami.
Pewnie tak naprawdę jest księgowym i ma na imię
George. – Pokiwała głową. – Może to i lepiej.

– Następnym razem powiem Aaronowi, że gus-

tujesz w księgowych.

– Nie będzie następnego razu, Jasmine. Lubię cię,

ale są pewne granice.

Nagle zadźwięczał dzwonek. Samantha znieru-

chomiała. Było za późno na ucieczkę lub udawanie
chorej, chociaż z przyjemnością uniknęłaby tego
nieprzyjemnego obowiązku.

16

Anne Stuart

background image

– Rozchmurz się, Sam. – Jasmine ruszyła ku

drzwiom. – Wszyscy wiedzą, że randki w ciemno to
wymysł z piekła rodem.

– Właśnie – burknęła ponuro Sam. – Wolałabym

teraz siedzieć na fotelu dentystycznym niż...

Było już jednak za późno. Jasmine otworzyła

drzwi, uśmiechając się promiennie do ukochanego.
Za nim stał niezbyt wysoki mężczyzna. Sam jęknęła
w duchu: szła na randkę z konusem, którego niski
wzrost zapewne szedł w parze z agresją.

– A oto nasza słynna Samantha. – Aaron przed-

stawił ją z irytującą manierą handlarza niewol-
ników lub właściciela zabawki, którą zamierzał
pożyczyć przyjacielowi. – Sam, to Gideon Hyde.

Podniosła głowę, wyprostowała plecy i popatrzy-

ła na mężczyznę. Na szczęście nie wyglądał na
zupełnego kurdupla. Gdyby nie włożyła takich
wysokich obcasów, zapewne byliby równi wzros-
tem. Póki co mogła z satysfakcją spoglądać na niego
z góry. Nie wyciągnęła ręki.

– Miło mi – powiedziała chłodnym tonem.
Zareagował inaczej, niż się spodziewała. Nowy

znajomy powinien stać z otwartymi ustami,
pełen podziwu i pokory, a tymczasem on tylko
grzecznie skinął głową i całą uwagę skupił na
trajkoczącej Jasmine. Sam szeroko otworzyła oczy
ze zdumienia. Nie przywykła do tego, że ktoś
ją ignoruje, a zwłaszcza partner na randkę w ciem-
no. Właściwie nigdy wcześniej nie chodziła na
tego typu randki. Zawsze umiała sprzeciwić się

17

Upadły anioł

background image

każdemu, kto próbował namówić ją na spotkanie
z nieznajomym mężczyzną. Odmówiła wszystkim,
z wyjątkiem Jasmine. Zwłaszcza że jej przyjaciółka,
prosząc ją o to, płakała.

Gideon Hyde sprawiał wrażenie kompletnie nie-

zainteresowanego jej osobą. Sam poczuła irytację,
dość dziwną w tych okolicznościach.

– Za godzinę musimy być na miejscu, a jazda

z przedmieścia do centrum zajmie nam właśnie tyle
– oświadczył pogodnie Aaron. – Możemy ruszać?
Pojedziemy samochodem Gideona, ślicznym małym
mercedesem. Sam, jeśli chcesz, możesz ze mną
usiąść z tyłu.

To również stanowiło problem. Aaron najwyraź-

niej okazywał Samancie zainteresowanie, i manifes-
tował je za każdym razem, kiedy sądził, że Jasmine
nie patrzy. Sam mogła sobie wyobrazić wspólną
godzinną podróż na ciasnej kanapce sportowego
mercedesa.

– Usiądę z przodu, z moim... partnerem – odpar-

ła z fałszywą słodyczą w głosie.

Gideon się odwrócił i spojrzał na nią uważnie,

jakby właśnie dopiero teraz przypomniał sobie o jej
istnieniu.

– Dobrze – mruknął bez entuzjazmu. – Będzie

mi bardzo miło – dodał już bardziej uprzejmym
tonem.

Miał niski dźwięczny głos, jednak Samantha nie

potrafiłaby określić, z którego stanu Ameryki Pół-
nocnej pochodzi. Mimo że tembr tego głosu przy-

18

Anne Stuart

background image

padł jej do gustu, nadal nie była zadowolona z tej
przymusowej znajomości z obcym mężczyzną. Po-
za tym miała już dość oczekiwania. Doszła do
wniosku, że im prędzej zacznie się ta głupia randka,
tym wcześniej się skończy.

– Chodźmy – westchnęła. – Jestem głodna.
Nie oglądając się za siebie, wyszła przez otwarte

drzwi, doskonale wiedząc, że wszyscy posłusznie
pójdą za nią.

19

Upadły anioł

background image

ROZDZIAŁ DRUGI

Długonoga Samantha szybko dotarła do samo-

chodu, stojącego na małym podwórzu przed dom-
kiem, i zajęła fotel z przodu. Nie czekała, aż jej
nowy znajomy otworzy przed nią drzwi. Wcale
nie miała ochoty przekonywać się, czy to zrobi.
Gdyby je przytrzymał, oznaczałoby to, że zapew-
ne jest staromodny, wyniosły i szuka sposobu, by
zaciągnąć ją do łóżka. Gdyby tego nie uczynił,
należałoby wnioskować, że jest samolubny i nie-
uprzejmy. Właściwie już zdążyła dojść do wnios-
ku, że facet jest niesympatyczny, lecz nie chciała
tego potwierdzać, zwłaszcza że czekało ją kilka
godzin w jego towarzystwie. Po co miałaby dodat-
kowo uprzykrzać sobie randkę?

Jechał prędko i sprawnie krętą drogą. Zbyt pręd-

ko, zdaniem Samanthy. Spojrzała na jego ręce obej-
mujące kierownicę. Na szczęście nie miał obrączki.
Dłonie Gideona prezentowały się wspaniale: były

background image

szczupłe, z długimi palcami. Sam miała słabość do
pięknych męskich rąk.

Dobrze się ubierał. Nosił rzeczy od Armaniego,

pewnie szyte na miarę. Znała się na materiałach,
bez wątpienia ciemny jedwab był wysokiej ja-
kości. Mężczyzna skrywał oczy za okularami.
Jego kości policzkowe były lekko wystające,
twarz wąska, a wyraz ust nie zdradzał żadnych
uczuć.

Jedynie włosy mężczyzny nie pasowały do wize-

runku współczesnego Kalifornijczyka. Były długie,
znacznie dłuższe, niż nakazywała aktualna moda,
czarne, idealnie proste, i przewiązane z tyłu jedwab-
ną tasiemką. Na taką fryzurę mógł sobie pozwolić
znany hollywoodzki aktor Steven Seagal, lecz z nie-
wiadomych względów pasowała ona także do Gide-
ona. Dziwne.

Samantha wsunęła na nos okulary i poprawiła się

na fotelu, wyciągając przed siebie nogi. Przyzwy-
czaiła się do tego, że mężczyźni bez przerwy pożera-
ją ją wzrokiem, lecz ten osobnik najwyraźniej
bardziej interesował się drogą, niż siedzącą obok
niego pięknością.

Sam nie miała żadnych kompleksów na temat

swojej urody. Wiedziała, że jest piękna, ale nie była
to jej żadna zasługa. Traktowała swoją urodę jak
boży dar, z którym się urodziła. Potrafiła ją wyko-
rzystywać, ale tylko wtedy, gdy było to niezbędne.
Dzisiaj miała w planach snucie się po domu, ogląda-
nie telewizji i czytanie, a nie męczące malowanie się

21

Upadły anioł

background image

i wybór odpowiednich ciuchów na randkę z nie-
znajomym mężczyzną.

No cóż, poświęcenie jednego dnia dla przyjaciółki

nie powinno być dla niej zbyt wielkim wyrzecze-
niem, zwłaszcza że nowy znajomy zupełnie się jej
nie narzucał. Pomyślała, że jakoś to wytrzyma.

– Ładne auto – mruknęła, kiedy cisza stała się

nieznośna.

Zerknął na nią zdumiony, zupełnie jakby zapom-

niał o jej obecności.

– Bardzo ładne – przytaknął. – Nigdy wcześniej

czegoś takiego nie prowadziłem.

– Z wypożyczalni?
Przez moment wyglądał tak, jakby nie znał

odpowiedzi.

– Tak – odparł w końcu.
– Nie jesteś z Kalifornii?
– Nie. Przybywam z miejsca położonego znacz-

nie dalej na południe i znacznie gorętszego. – Ta
odpowiedź najwyraźniej go rozbawiła, bo się roze-
śmiał.

– Z San Diego?
Pokręcił głową.
– Nie, nigdy tam nie byłaś.
– Prawdę mówiąc, w San Diego także nigdy nie

byłam. Sama nie wiem, dlaczego. Kiedyś miałam
zaplanowaną sesję zdjęciową w hotelu Del, ale
w ostatniej chwili ją odwołano.

Właściwie po co mu to opowiada? Przecież

chodziło tylko o to, żeby znieść tych kilka godzin

22

Anne Stuart

background image

i wrócić do domu. Kiedy wrabiano ją w podobne
sytuacje, zwykle zachowywała wyniosły dystans,
dyskretnie manifestując znudzenie. Tym razem
szczebiotała do tego mężczyzny, jakby perspektywa
spędzenia z nim wieczoru sprawiała jej radość.

Nieznajomy milczał. Najwyraźniej dawał jej

w ten sposób do zrozumienia, że nie jest zaintereso-
wany rozmową. Zdezorientowana Samantha także
ucichła, obmyślając zemstę na całkowicie zajętej
swoimi sprawami Jasmine, która siedząc na kanapce
z tyłu, z entuzjazmem dążyła do złamania wszyst-
kich zasad przyzwoitości, przy gorliwym wsparciu
Aarona.

Sam zamknęła oczy. Doszła do wniosku, że da

sobie radę. Zawsze uważała się za wyjątkowo
odporną psychicznie i fizycznie. Kiedyś uczestniczy-
ła w sesji zdjęciowej na hiszpańskich schodach
w Rzymie, gdzie przez siedem godzin mokła na
deszczu. Gdy ulewa się skończyła, organizatorzy
zaczęli polewać modelkę wodą z węży strażackich.
Zdarzało się jej brnąć przez błoto, pozować w kostiu-
mach kąpielowych na śniegu, siedzieć godzinami bez
ruchu, by nie zepsuć pięknie ułożonej fryzury i wspa-
niałego makijażu. Tego wieczoru przynajmniej mog-
ła się ruszać, mówić, nie była przemoczona i nie
marzła. Postanowiła zatonąć w rozmyślaniach, od-
izolować się od hałaśliwego świata, z pełną świado-
mością, że jej partner nawet tego nie zauważy.

Powinna była przewidzieć, że jadą do ,,Murph’s

Steak and Grill’’, najnowszej i najmodniejszej

23

Upadły anioł

background image

restauracji. Zaprojektowano ją tak, by wyglądała jak
zwykły lokal należący do ogólnokrajowej sieci, lecz
większość serwowanych tu befsztyków smażono
z mięsa zwierząt znacznie bardziej egzotycznych
niż woły. Stoliki w lokalu zarezerwowano do końca
roku, a pieniądze zostawiane tu przez klientów były
równe dwuletniemu budżetowi średniej wielkości
państwa Trzeciego Świata.

Partner Samanthy, którego nazwiska nie zapa-

miętała, podjechał na strzeżony parking.

Hyde, chyba tak się nazywa, nagle przypomniała

sobie. Gideon Hyde.

Wszyscy wysiedli, a on podszedł do niej, naj-

wyraźniej w ogóle nie speszony jej wzrostem.
Wyprostowała plecy. Chyba nie był od niej niższy.
Niestety, nie mógł nosić butów na obcasach, więc
musiał pogodzić się z tym, że nadal patrzyła na
niego z góry. To mu jednak najwyraźniej nie
przeszkadzało.

Aaron wepchnął się między nich, gadając niemal

bez przerwy. Nieco spłoszona Jasmine dreptała
z tyłu. Sam stłumiła westchnięcie. Czego się nie robi
dla przyjaciół.

– Wejdziemy? – spytał Gideon.
Gdyby położył dłoń na jej plecach, z pewnością

kopnęłaby go w kostkę. Na szczęście powstrzymał
się od jakichkolwiek poufałych gestów. Dziwne, ale
zdołał wprowadzić ją do supermodnego lokalu,
nawet jej nie dotykając. Miała wrażenie, że roz-
toczył nad nią opiekę. Rzecz jasna, wcale tego nie

24

Anne Stuart

background image

potrzebowała, ale to uczucie było dla niej nowe i – co
ciekawe – całkiem przyjemne.

Gdy weszli do środka, ich uszy zaatakował

potworny hałas. Już dawno Samantha nauczyła się
ignorować natrętne spojrzenia, które prześlizgiwały
się po jej ciele w miejscach publicznych. Tego
wieczoru goście lokalu zachowywali się tak jak
zawsze. Ze znudzoną miną podążała za kierow-
nikiem restauracji, który prowadził ich wyjątkowo
krętą trasą, aby zaprezentować Samanthę jak naj-
większej liczbie gości.

W końcu posadził ich przy zdecydowanie zbyt

wyeksponowanym stoliku. Samantha miała ochotę
poprosić o inne miejsce, lecz Aaron już runął na
jedno z krzeseł, nie troszcząc się o to, gdzie siądzie
Jasmine, po czym energicznie zatarł dłonie.

– Ale fajnie, co? – wykrzyknął z zachwytem.

– Po prostu super!

Gideon podszedł do Samanthy. Zesztywniała,

oczekując jego dotyku. Tymczasem on ją minął,
wysunął krzesło dla Jasmine i uśmiechnął się do niej
promiennie.

Samantha nie czekała, aż jej nowy znajomy

ją obsłuży. Gdyby tego nie zrobił, chybaby go
uderzyła, a gdyby i jej przysunął krzesło, musiałaby
mu podziękować. Teraz jednak była zbytnio zajęta
rozważaniem innej kwestii, choćby takiej, czy Gi-
deon naprawdę interesuje się Jasmine i wykorzystał
randkę w ciemno, żeby się do niej zbliżyć. Jeśli
tak, mogła mu tylko pogratulować dobrego gustu.

25

Upadły anioł

background image

Jasmine zasługiwała na zainteresowanie mężczyzn
znacznie ciekawszych niż ten prostak Aaron.

Prostak. To słowo doskonale pasowało do Aaro-

na. Nudny, płytki prostak. Z kolei Gideon Hyde był
dla niej zagadką, znacznie ciekawszą, niż miała
odwagę przyznać.

Po chwili zamawiali drinki. Gideon poprosił

o szkocką.

– Ja nie piję – oznajmiła zimno Samantha.
Jasmine nawet nie drgnęła powieka. Już dawno

nauczyła się, że w miejscach publicznych nie wolno
kwestionować słów przyjaciółki. Nie powiedziała
też ani słowa, kiedy Samantha zamknęła menu
i zamówiła wyłącznie sałatkę z nowalijek. Jasmine
wiedziała, że jej przyjaciółka miała dość rozumu, by
się najeść przed wyjściem. Pewnie liczyła na to, że
szybki mały posiłek prędzej zakończy tę niefortun-
ną randkę.

– Nie jesz mięsa? – spytał Gideon.
Wciąż miał na nosie okulary przeciwsłoneczne,

podobnie jak połowa ludzi w mrocznej sali, lecz
Samanthę nagle ogarnęła z tego powodu irytacja.

– Jesteś wegetarianką, Sam?
– Weganką – sprostowała. – Nie jem żadnych

potraw pochodzenia zwierzęcego. W menu nie ma
nic na bazie tofu, więc musiałam zadowolić się
sałatką.

– Tofu, też coś! – wzruszył ramionami Aaron.
– Wobec tego smażalnia befsztyków to nie najlep-

sze miejsce na posiłek dla ciebie – zauważył Gideon.

26

Anne Stuart

background image

Za jego ciemnymi okularami kryło się coś niepo-

kojącego, a w głosie pobrzmiewał ton, którego nie
potrafiła określić. Kusiło ją, żeby sprawdzić, jak by
się zachował, gdyby ściągnęła mu okulary z nosa
i rzuciła je w drugi kąt sali.

Rzecz jasna, nie zamierzała tego robić, gdyż

wiązałoby się to z dotykaniem Gideona.

– Nic jej nie będzie – mruknął beztrosko Aaron.

– Modelki i tak żywią się powietrzem. Nie wolno im
przecież tyć.

Siedział tuż obok Samanthy, więc bez trudu

sięgnął ręką i uszczypnął ją w udo. Podskoczyła, nie
spodziewając się takiej napaści, i wbiła w niego
nienawistne spojrzenie. Gdyby Jasmine nie siedziała
przy stole, cały czas z rozanieloną miną gapiąc się na
Aarona, na pewno wylałaby mu na głowę szklankę
wody. Pomyślała, że jeszcze znajdzie stosowną
chwilę, by się zemścić.

– Nie pijesz, nie jesz – westchnął Gideon. – Masz

jakieś słabości?

– Nic, co mogłoby cię zainteresować. – Posłała

Aaronowi niechętne spojrzenie. – To ty wybrałeś
ten lokal, prawda?

– Od miesięcy usiłowałem dostać się tutaj. Do-

piero, kiedy napomknąłem, że przyjdziesz ze mną,
okazało się, że jest wolny stolik. Daj spokój, Sam,
rozruszasz się. Podają tu wszystko, od strusia emu
do nowo narodzonych foczek. Szef kuchni to wiel-
biciel zwierząt. Zawsze przyprowadza do pracy
swojego pieska rasy Bichon Frise.

27

Upadły anioł

background image

– Na wypadek opóźnienia dostawy mięsa? – wy-

cedziła.

– Fuj! – jęknęła Jasmine.
– No cóż, na przykład w Wietnamie jada się

nawet psy i koty – zauważył Gideon.

– Chwała Bogu, że nie wybrałeś wietnamskiej

restauracji – powiedziała Samantha. – Nie cierpię
psów i na pewno żadnego bym nie zjadła. – Podnios-
ła szklankę z wodą, odrzuciła pasmo włosów przez
ramię i spojrzała na Gideona chłodnym, taksującym
wzrokiem.

W końcu przyniesiono jego szkocką. Wzniósł

milczący toast i przytknął szklankę do ust. Saman-
tha nie mogła oderwać od nich oczu. Oblała ją fala
gorąca.

– Samantho, może masz ochotę wybrać się w in-

ne miejsce? – spytał nieoczekiwanie.

Zawsze nienawidziła swojego imienia i celowo

używała go wyłącznie w pracy.

– Skoro już tu przyjechaliśmy, równie dobrze

możemy tu zostać – powiedziała, ale bez przekona-
nia. Zawsze balansowała na granicy uprzejmości
i ostentacyjnego znużenia. Sama nie wiedziała,
czemu to robi. Czuła, że powinna się zachowywać
inaczej, lecz nie mogła przestać myśleć o Gideonie.

Wyciągnął rękę i poklepał ją po dłoni tak, jak

lekarz pediatra pociesza przestraszone dziecko,
oczekujące na zastrzyk.

– Spokojnie, to się wkrótce skończy – szepnął.
Cofnęła rękę jak oparzona, natychmiast kładąc ją

28

Anne Stuart

background image

na udzie pod stołem. Jednocześnie posłała mu
najzimniejszy, najbardziej nieprzychylny uśmiech,
na jaki potrafiła się zdobyć. Była pewna, że ugasiłby
ognie piekielne.

Tymczasem całkowicie niewzruszony Gideon po

prostu odwzajemnił uśmiech.

Samantha była piękna i zimna jak lód, co powin-

no przypaść Gideonowi do gustu, biorąc pod uwagę
jego długi pobyt w piekielnych tropikach. Szczerze
wielbił kobiety, sądził, że je rozumie, lecz Sam była
dla niego zagadką. Kiedy z rzadka na niego spog-
lądała, robiła taką minę, jakby widziała przed sobą
skrzyżowanie seryjnego mordercy ze zboczeńcem
seksualnym. Oile pamiętał, nie był ani jednym, ani
drugim, przynajmniej mocno w to wątpił. Co
prawda Ralph mógł odesłać na ziemię obłąkanego
mordercę, tylko dla własnej uciechy, lecz mimo
wszystko Gideon nie uważał się za z gruntu złego
człowieka. Co prawda, skończył w piekle, ale to
całkiem inna historia.

I co miał zrobić z oszałamiająco piękną kobietą

u swego boku? Jej lśniące oczy były chłodne i po-
zbawione emocji, na jej idealnych ustach gościł
niemal

bez

przerwy

lekceważący,

wyniosły

uśmiech. Przyzwoicie traktowała tylko Jasmine,
swoją przyjaciółkę, osóbkę wrażliwą, słodką i nie-
zbyt rozgarniętą. Może Ralph się mylił? Może
rzeczywiście Samanthę interesowały tylko kobiety?
Co prawda nie powstrzymałoby to Gideona przed

29

Upadły anioł

background image

próbą uwiedzenia jej, lecz Ralph zapewniał go, że
Sam nie jest lesbijką ani osoba oziębłą. Po prostu
jeszcze nie spotkała właściwego mężczyzny.

Gideon czuł, że sytuacja uległa zmianie w chwili,

gdy on pojawił się na scenie, bez względu na to, czy
Samantha chciała to przyjąć do wiadomości, czy nie.

Była dla niego wyzwaniem, i to na tyle poważ-

nym, że nie potrafił ocenić, jak długo przyjdzie mu
zabiegać o jej względy. Podejrzewał, że byłby zdolny
zaciągnąć ją do łóżka jeszcze tego samego dnia, ale
wiązałoby się to z nadludzkim wysiłkiem. Ale skoro
o tym mowa, nie był już przecież człowiekiem,
prawda? Właściwie nie miał pewności, kim jest.
Duchem? Potępieńcem? Tak długo tkwił w piekle,
utrzymując celibat, że nawet nie wiedział, czy ma
ochotę uprawiać miłość z jedną z najpiękniejszych
kobiet, jakie kiedykolwiek widział.

Skubała sałatkę tak, jakby postawiono przed nią

talerz smażonych robaków. Sącząc wodę, łagodnie
przymykała powieki. Gideon pomyślał, że jest nieco
za chuda, ale po chwili zmienił zdanie. Przecież
żadna kobieta nie była dla niego zbyt chuda ani zbyt
gruba. Chyba zwyczajnie szukał wymówki, a może
po prostu nie lubił wykonywania cudzych poleceń.
Po raz pierwszy od wieków przejął kontrolę nad
sytuacją. Pomimo nieuchronnych przykrych kon-
sekwencji niesubordynacji, mógł odmówić współ-
pracy. Chłodna Samantha z pewnością pochwaliła-
by jego decyzję, gdyby znała kulisy sytuacji.

Gideon zjadł najbardziej krwisty, najmniej wy-

30

Anne Stuart

background image

smażony befsztyk, jaki serwowała kuchnia w tym
lokalu. Chciał w ten sposób zirytować Samanthę,
lecz także zakładał, że może już nigdy nie trafi mu
się okazja spożycia równie wyśmienitej potrawy.
Danie było tak smaczne, że niemal zapomniał,
czemu tu się znalazł.

Pomyślał, że jest zwyczajnie nudno. Musiał coś

zrobić, ożywić atmosferę, bo inaczej nie miał szans
na szczęśliwy finał. Uznał, że wystarczy odrobina
humoru bądź jakiegoś zamieszania, żeby rozruszać
nowych znajomych...

Eksplozja nie była potężna, chociaż drzwi do

kuchni otworzyły się z hukiem, a z nich buchnęła
chmura dymu i płomienie. Natychmiast uruchomiły
się zraszacze. Gideon nie wiedział, czy goście wrzesz-
czą przerażeni perspektywą nagłej śmierci w pło-
mieniach, czy też widokiem zrujnowanych drogich
ubrań, które właśnie obficie zalewała woda ze
zraszaczy. Ludzie pędzili do wyjścia niczym stado
spłoszonych krów, a pomieszczenie wypełniło się
gęstym, gryzącym dymem.

Aaron natychmiast uciekł przy pierwszych ozna-

kach niebezpieczeństwa. Oniemiała Jasmine nie
ruszyła się z krzesła, za to Samantha natychmiast
podniosła się i zaczęła iść w kierunku wyjścia
z lokalu.

Gideon uznał, że powinien je obie natychmiast

stamtąd wyprowadzić. Domyślił się już, że Saman-
tha nie lubi być dotykana, lecz Jasmine najwyraźniej
potrzebowała opieki. Otoczył ją więc ramieniem

31

Upadły anioł

background image

w talii i ruszył do wyjścia, wiedząc, że Samantha
poradzi sobie sama. I rzeczywiście tak by się stało,
gdyby nagle jeden z jej piekielnie wysokich obcasów
nagle się nie złamał, a ona sama nie runęła na ziemię.

Do diabła z jej nietykalną przestrzenią osobis-

tą! Gideon wyciągnął rękę i chwycił Samanthę za
ramię, wyciągając ją z tłumu w jednej z najbar-
dziej ekskluzywnych restauracji Miasta Aniołów.
I pomyśleć, że jeszcze przed chwilą uskarżał się na
nudę!

Cała trójka wydostała się na zewnątrz, a w ślad

za nią z lokalu buchnęły kłęby gryzącego dymu.
Przemoczeni klienci – łącznie z Jasmine – krztusili
się i kasłali, tylko Samantha po prostu strząsnęła
rękę Gideona i wbiła rozsierdzony wzrok w spotul-
niałego Aarona.

– Ty tchórzliwy sukinsynu... – zaczęła i urwała,

kiedy obok niej rozległ się pełen rozpaczy krzyk.

– Mój choux-fleur! – krzyczał ktoś.
Samantha odwróciła się i zobaczyła rozpaczają-

cego szefa kuchni.

– Spokojnie, na pewno kupi pan sobie nowy

kalafior – prychnęła.

– Nie! Choux-fleur to mój piesek, rasy Bichon

Frise. Spał w koszyczku, kiedy wszystko wybuchło.
Muszę wracać...

Nieszczęsnego kucharza natychmiast powstrzy-

mali strażacy.

– Zostawił tam pan psa? – spytała Samantha.
Mon petit choux-fleur! – jęczał biedny mężczyzna.

32

Anne Stuart

background image

Gideon poczuł czyjąś dłoń na ramieniu. Odwrócił

głowę i ujrzał, że Samantha przytrzymuje się go, by
nie stracić równowagi podczas zdejmowania naj-
pierw jednego buta, potem drugiego. Na bosaka byli
tego samego wzrostu. Dziwnie się poczuł, mogąc jej
spojrzeć prosto w oczy, lecz ona nie zwracała na
niego najmniejszej uwagi. Wepchnęła mu w ręce
pantofelki i dziwaczną torebkę w kształcie łabędzia.

– Zaopiekuj się tymi drobiazgami – szepnęła

i moment później, zanim ktokolwiek zdążył ją
zatrzymać, pędziła po zaśmieconym chodniku pros-
to do wypełnionej dymem restauracji.

Gideon bez wahania rzucił się za nią. Nie bał się

śmierci i bywał już w gorętszych miejscach, lecz
strażacy zdążyli ustawić się w kordonie, żeby od-
separować ludzi od zagrożonego budynku.

– Moja dziewczyna tam pobiegła! – krzyknął,

wciąż ściskając jej buty i torebkę.

– Spokojna głowa, kolego – pocieszył go stojący

obok policjant. – Nasi chłopcy już za nią pędzą.
Z pewnością nic jej nie będzie. Ta twoja dziewczyna
szuka śmierci, czy co? Często się jej zdarza robić
takie głupoty?

– Sam nie wiem. Umówiłem się z nią na randkę

w ciemno.

Gliniarz zarechotał i rzekł szyderczo:
– Skoro to była randka w ciemno, pewnie będzie

lepiej dla ciebie, stary, jeśli ona stamtąd nie wyjdzie.

Gideon popatrzył na niego i nagle zamrugał,

kiedy spod policyjnej czapki wyjrzała twarz Ralpha.

33

Upadły anioł

background image

Jego chore oko ukryte było w cieniu, a uśmiech
wydawał się stanowczo zbyt radosny.

– Bierz się do roboty, staruszku – mruknął i po-

klepał Gideona po ramieniu. – Nie chcesz mnie
rozczarować, prawda? Zwłaszcza że zadałem sobie
sporo trudu, by uwolnić cię od nudy.

– To ty podłożyłeś ogień?
Ralph wzruszył ramionami.
– To by było zbyt prozaiczne. Ja zaaranżowałem

pożar. Wystarczy, że zaczekasz, Samantha zaraz
wyjdzie. Nie pozwolę, by coś się jej stało. Zbytnio
cenię sobie swój wzrok, by narażać ją na śmierć.

– Jesteś pozbawionym sumienia draniem.
– Miły komplement, dziękuję – odparł. – Ale

w piekle jest sporo podobnych do mnie, o czym
dobrze wiesz. A teraz szkoda czasu, do roboty.

Sekundę później Gideon patrzył na inną twarz,

starszego wiekiem policjanta.

– W porządku, kolego? – spytał z przejęciem

policjant. – Zamroczyło cię na moment. Uderzyłeś
się w głowę?

Gideona przeszył dreszcz na wspomnienie Ralpha.
– Moja dziewczyna pobiegła z powrotem do

restauracji – wyjaśnił. – Muszę po nią iść...

– Onią chodzi?
Gideon podniósł wzrok. Samantha wyszła z loka-

lu, cała mokra i potargana, z kłębkiem futerka
w ramionach. Piesek usiłował zlizać z siebie sadzę.

Oszalały z radości szef kuchni popędził do Sa-

manthy. Po jego policzkach lały się strumieniami łzy

34

Anne Stuart

background image

wdzięczności. Wziął zwierzę na ręce i przytulił je
mocno, a w następnej chwili razem z Samanthą
oddalili się i zniknęli w ciemnościach.

Gideon stał wciąż w tym samym miejscu, ścis-

kając najbardziej absurdalne buty, jakie kiedykol-
wiek widział, oraz wysadzaną kryształowymi pa-
ciorkami torebkę w kształcie łabędzia.

– Ej, stary, podwieziesz nas do domu? – spytał

Aaron, który nagle pojawił się za jego plecami, wlokąc
za sobą wstrząsaną dreszczami Jasmine. Ubranie
Aarona było idealnie suche i czyste. Najwyraźniej
uciekł z lokalu, nim uruchomiły się zraszacze.

– Muszę odszukać Samanthę.
– Onią się nie martw – poradziła Jasmine.

– Razem z szefem kuchni pojechała na pogotowie
weterynaryjne. Sama trafi do domu.

W takiej sytuacji Gideon nie miał wiele do

powiedzenia. Skinął głową, wepchnął buty pod
pachę, a torebkę wsunął do kieszeni. Kiedy dotarli
do domu Aarona, wiedział już na pewno, co zrobi.
Postanowił sprzeciwić się Ralphowi.

– Przykro mi z powodu twojej randki, stary

– westchnął Aaron, niezdarnie gramoląc się z samo-
chodu i czekając na Jasmine. – Robiłem, co mogłem,
ale Samantha to bryła lodu. Jeśli chcesz, żebym cię
poznał z kimś bardziej przyjaznym, daj mi znać. Na
jak długo przyjechałeś?

– Na krótko – odparł, licząc na to, że Ralph

zabierze go z powrotem do piekła w chwili, gdy
usłyszy o jego odmowie.

35

Upadły anioł

background image

– Razem z Jasmine jadę na weekend do mojego

domku w górach, ale dam ci znać, kiedy wrócę,
dobra? Nie przenosisz się nigdzie, prawda?

– Na razie nic nie planuję – odparł spokojnie.
Wiedział dobrze, gdzie spędzi wieczność. Szkoda

tylko, że nie pamiętał, dlaczego.

36

Anne Stuart

background image

ROZDZIAŁ TRZECI

– Zapomnij.
Gideon zamrugał oczami. Właśnie miał wejść

z powrotem do swojego fantastycznego mercede-
sa i rozkoszować się ciepłą kalifornijską nocą...
a tu nagle znowu tkwił w dusznych zakamarkach
trzysta czterdziestego siódmego poziomu piekła
w towarzystwie rozpartego na drewnianej ławie
Ralpha, który zerkał na niego spod gęstych czar-
nych loków peruki. Poprzednio ujawnił się w ciele
wysportowanego policjanta, a teraz najwyraźniej
postanowił zostać kapitanem Hakiem, w eleganc-
kim surducie, ze złotym hakiem zamiast dłoni,
rzeźbioną kulą zamiast nogi i z haftowaną przepa-
ską na oko.

– Tylko nie kapitan Hak – warknął lekko ziryto-

wany Ralph, który jak zwykle przejrzał myśli
Gideona. – On miał parę widzących oczu i obie nogi,
o ile dobrze pamiętam klasykę powieści dziecięcej.

background image

Ale nie o literaturze mieliśmy mówić, tylko o moim
oku. Nie zgadzam się na odmowę.

Gideon popatrzył na swoje ubranie. Miał na sobie

dżinsy i podkoszulek, jedwabny garnitur znikł.
Machinalnie sięgnął do nieistniejącej kieszeni, żeby
sprawdzić, czy nadal ma przy sobie torebkę w kształ-
cie łabędzia. Niestety, pamiątka po Samancie rów-
nież się zdematerializowała.

– Nie zmusisz mnie.
– Zachowujesz się jak zbuntowany nastolatek.

Mogę cię zmusić do wszystkiego – warknął ze
złością Ralph. – Wystarczy ci zagrozić następnym
tysiącleciem w moim towarzystwie. Pomyśl tylko,
jak niewiele brakuje, byś zamieszkał gdzie indziej.
Wystarczy wypełniać moje polecenia. Zresztą, co
masz do stracenia? Dziewczyna jest śliczna jak
marzenie, a ty kochasz kobiety. Boisz się, że jej nie
zdobędziesz? Strach cię obleciał?

Gideon pomyślał, że raczej boi się zbyt łatwego

sukcesu. To takie nudne dla niego, a dla dziewczyny,
niestety, zbyt bolesne...

– Sentymentalny frajer – mruknął Ralph. – Po-

słuchaj, rozkochaj ją, a potem przeleć, skorzystaj
z życia, a ja przy okazji ocalę oko. Na dodatek
przeniesiesz się do lepiej klimatyzowanego miejsca,
a ona zamieszka z kimś pokroju Aarona, kto da jej
dzieci, będzie ją zdradzał, a po latach odejdzie do
młodszej.

– Jesteś tego pewien?
– Ależ skąd! Przyszłość nie jest zaplanowana aż

38

Anne Stuart

background image

w takich szczegółach i nie tylko ja mam na nią
wpływ, myślałem, że to wiesz. Istnieje wiele możli-
wości. Jedyne, co nie podlega dyskusji, to fakt, że na
pewno uwiedziesz Sam. Wierz mi, spodoba się jej to...

– Jej przyjemność chyba nie ma znaczenia dla

procesu leczenia twojego oka?

– Fakt, ale ja po prostu chcę, żebyś czerpał

satysfakcję z dobrze wykonanej roboty. Obdarzenie
dziewicy rozkoszą to ciężka sprawa, ale ty to
potrafisz.

– A jeśli się nie zgodzę?
– Już mówiłem! Mowy nie ma!
Gideon rozglądał się po małym, rozgrzanym

pomieszczeniu, starając się o niczym nie myśleć.

– Więc dlaczego wróciłem?
– A co ty sobie wyobrażasz? Myślisz, że wyje-

chałeś na letni obóz? Nie jesteś na wczasach, masz
zadanie do wykonania. Kiedy nie pracujesz, wracasz
tutaj, nie do apartamentu hotelowego.

Gideon podniósł brew.
– Chcesz, żebym współpracował, Ralph? – wy-

cedził. – Wobec tego musisz ofiarować mi coś więcej
niż tylko mętne obietnice. Zostanę na górze do
czasu zakończenia misji, bezdyskusyjnie. Inaczej
zrywam umowę.

Ralph podrapał się po głowie złotym hakiem.

Peruka przekrzywiła się nieznacznie.

– Irytujący jesteś, wiesz? Pamiętaj, że zawsze

mogę odstąpić od umowy i wybrać na twoje miejsce
kogoś chętniejszego do współpracy.

39

Upadły anioł

background image

– Więc na co czekasz?
– Poczyniłeś już pewne postępy. Ona cię lubi,

nawet jeśli nie wie, czemu. Wolę skorzystać z tego,
co już osiągnąłem, niż zaczynać wszystko od po-
czątku. Masz dwie doby, Gideon. Dopadnij ją, bo
w przeciwnym razie poznasz prawdziwe piekło.
Mam cię na oku.

– Ślepnący podglądacz – mruknął Gideon.
– Nie nadużywaj mojej cierpliwości.
– Zrobię... – Nie zdążył dokończyć, bo już stał na

balkonie i patrzył na rozpościerające się w dole Los
Angeles. Doskonale widział wzgórze, na którym
wznosił się dom Samanthy.

A więc Ralph odesłał go na górę, ale nie oznaczało

to, że przestał obserwować każdy jego ruch, śledzić
każdą jego myśl.

Specjalnie dla Ralpha przywołał najbardziej ob-

raźliwy obraz, jaki mu przychodził do głowy, i za-
śmiał się szyderczo.

Noc była chłodna, o jego skórę ocierał się miękki

jedwab, a w kieszeni wyczuwał ciężar torebki
w kształcie łabędzia. Sięgnął po jeden z pantofli
Samanthy. Postawił go na niskim stoliku i przesunął
palcem po jego niedorzecznie wysokim obcasie. Nie
potrafił zrozumieć, jak kobieta może chodzić
w czymś tak niewygodnym, nie wspominając już
o bieganiu. Ani dlaczego kobieta, która nie cierpi
psów, wraca do płonącego budynku, żeby uratować
jakiegoś zwierzaka.

Pomyślał, że wkrótce pozna odpowiedź.

40

Anne Stuart

background image

Ale teraz zamierzał ściągnąć garnitur, wsunąć się

nago do jedwabnej pościeli i spać jak kamień.

Było gorące, leniwe popołudnie. Samantha wie-

le godzin męczyła się z usuwaniem resztek sadzy
z włosów oraz ciała, a potem poszła spać. Obu-
dziła się dopiero w południe, na wyraźne żądanie
Ragsa. Psy to zmora ludzkości, pomyślała z czułoś-
cią, prowadząc na spacer częściowo niewidomego,
głuchego jak pień springer spaniela, który po wyj-
ściu na podwórze natychmiast zaczął skakać ni-
czym szczeniak, a nie dwunastoletni staruszek.
Kochała wszystkie psy, bez względu na rasę, roz-
miary i wiek. Teraz opiekowała się tylko Ragsem,
ale w przyszłym tygodniu oczekiwała dwóch ura-
towanych king charles spanieli i już z góry cie-
szyła się na ich przybycie.

Źle spała. Nie wiadomo dlaczego, cały czas śniła

o swojej irytującej randce w ciemno. Bywała już na
takich spotkaniach, na których poznawała nowych
mężczyzn, lecz jeszcze nigdy nie spotkała równie
przebiegłego faceta. Poza tym mocno zapadał w pa-
mięć, przez co był jeszcze bardziej niebezpieczny.

Gideon Hyde. Żałowała, że nie potrafi wymazać

go z pamięci.

Odziwo, spodobał się jej. Może przypadł jej do

gustu sposób, w jaki traktował Jasmine? A może
polubiła go dlatego, że jej raczej niezbyt sympatycz-
ne zachowanie nie wywarło na nim żadnego wraże-
nia? Albo dlatego, że nie padł jej do stóp i nie

41

Upadły anioł

background image

próbował jej obłapiać? A może ogarnęła ją obsesja na
punkcie jego ust?

To wszystko nie miało jednak znaczenia, prze-

cież już nigdy go nie zobaczy. Z całą pewnością dała
mu niezłą lekcję. Facet na długo zapamięta, że taka
kobieta jak Sam nie musi być ani potulna, ani łatwa.
Nie wspominając już o tym, że odeszła bez pożeg-
nania, niestety również bez pary najmodniejszych
butów i torebki od Judith Leiber. Zawsze lubiła tę
torebkę, łabędź odpowiadał bowiem jej poczuciu
humoru. Poza tym zostawiła w torebce parę cen-
nych drobiazgów.

Jak co dzień, dość intensywnie trenowała przez

godzinę, a potem nagrodziła się wielką kanapką
z pieczoną wołowiną oraz butelką piwa marki
Sapporo. Miała słabość do tego trunku, choć nie
mogła pić tyle, ile by pragnęła. Przy każdej nadarza-
jącej się sposobności próbowała rozmaitych gatun-
ków z różnych krajów: przerobiła już piwa niemiec-
kie, duńskie i meksykańskie, a od dwóch tygodni
testowała smak piw japońskich. Póki co, te od-
powiadały jej najbardziej, lecz zostało jej do przetes-
towania jeszcze wielu innych producentów, z wielu
różnych państw znanych z produkcji tego wspania-
łego trunku.

Miała na sobie dżinsy z odciętymi nogawkami

i wytarty biały podkoszulek, reklamujący Amery-
kańskie Stowarzyszenie Walki z Okrucieństwem
Wobec Zwierząt. Włosy związała w luźny koński
ogon. Siedziała sobie teraz na trawie pod drzewem.

42

Anne Stuart

background image

Nie włożyła soczewek kontaktowych, bo miała
szkła optyczne w okularach przeciwsłonecznych.
Rags podbiegł i położył się przy niej, opierając łeb
o jej udo. Wyczuł wołowinę, lecz jako prawdziwy
dżentelmen nigdy nie żebrał.

Nie miała żadnych planów na tak piękny dzień,

zresztą nawet gdyby coś przyszło jej do głowy,
samochód i tak zostawiła w warsztacie. Nie musiała
się niczym przejmować, nawet Jasmine. Poza tym
udało się jej dać kosza niechcianemu partnerowi
z randki w ciemno, dlaczego więc nie czuła się
spokojna i zadowolona?

Wypiła jeszcze jeden łyk schłodzonego piwa,

delektując się jego smakiem. Pozwalała sobie tylko
na jedno tygodniowo – piwo było tuczące, a ona nie
zamierzała marnować pięciu minut sławy z powodu
niedostatecznej dbałości o ofiarowane jej przez
naturę narzędzie do zarabiania pieniędzy, czyli
szczupłą i zgrabną figurę.

Nagle usłyszała warkot silnika samochodu, który

podjeżdżał do bramy. Odetchnęła z ulgą – Jasmine
wcześniej wróciła. Pewnie cała we łzach, bo przecież
Aaron to zwykła świnia. Diabli wiedzą, czemu
Jasmine go kochała. Nie pomagały żadne argumenty
i rozmowy.

– Tu jestem! – zawołała i ugryzła następny kęs

kanapki, wprost imponującej wielkości. – Chodź,
opowiesz mi, jak spędziłaś noc. Czy ten ciemno-
włosy i groźny krasnolud był bardzo zły, że dostał
ode mnie kosza...? – Nagle urwała przerażona, bo

43

Upadły anioł

background image

zza rogu domu wyłonił się ciemnowłosy i groźny
krasnolud we własnej osobie.

– Nieszczególnie – odparł.
Wciąż nosił okulary przeciwsłoneczne, lecz dzi-

siaj miał na sobie czarne spodnie i czarną jedwabną
koszulę. Co prawda nie zawiesił na szyi złotych
łańcuchów, za to rozpiął kilka guzików.

Samantha nagle poczuła, że ma ochotę dokładnie

obejrzeć jego tors. Na szczęście nigdy się nie rumie-
niła.

– Dobry byłby z ciebie model – oznajmiła, obser-

wując go z lekko przechyloną głową. – Ubranie
nieźle na tobie leży.

– Bez ubrania też prezentuję się interesująco

– odparł spokojnym, łagodnym głosem. – Zostawi-
łaś buty i torebkę. Ponieważ nie uważam cię za
Kopciuszka, chciałem oddać twoje rzeczy Jasmine,
ale kiedy ją odwiozłem, była za bardzo zajęta
Aaronem, by zwracać uwagę na to, co się do niej
mówi.

– Zatem skorzystałeś z pretekstu, żeby ponow-

nie mnie zobaczyć?

– Odniosłem wrażenie, że moje wdzięki naj-

wyraźniej nie rzuciły cię na kolana, ale możesz
wyprowadzić mnie z błędu, jeśli chcesz. – Postawił
buty przy basenie, na nich położył torebkę. – Nie
cierpisz psów, co? I rozumiem, że Sapporo ostatnio
produkuje piwo bezalkoholowe? A na kanapce masz
tofu w kolorze wołowiny?

Powinna się zirytować.

44

Anne Stuart

background image

– Masz szczęście, że Rags jest ślepy i głuchy

– burknęła tylko. – Nie znosi mężczyzn. Jako
szczenię był bity przez swojego właściciela i dlatego
robi się agresywny, kiedy wyczuwa kogoś płci
męskiej.

– Naprawdę? Całkiem jak jego właścicielka.

– Nie czekając na zaproszenie, usiadł na jednym
z żeliwnych krzeseł.

Rzecz jasna, Rags nagle uświadomił sobie, że

w pobliżu jest obcy: uniósł głowę, z jego gardła
wydobyło się niskie warczenie, i niezgrabnie wstał.

Samantha usiłowała go chwycić, lecz wyrwał się

jej, nienaturalnie szybko biegnąc ku Gideonowi. Nie
spodziewała się takiej sprawności po swoim chorym
i ślepym psie. Zamknęła oczy, czekając na to, co
nieuchronne. Tymczasem Rags nie ugryzł gościa, za
to narobił tyle hałasu, że mógłby wystraszyć diabła.
Zdumiała się, słysząc, że wrogie warczenie nagle
ustaje. Otworzyła oczy i ujrzała, jak Rags ociera się
radośnie o piękne dłonie Gideona.

– Najwyraźniej mnie lubi. Następne kłamstwo?
Samantha pokręciła głową.
– Jeszcze nigdy nie pozwolił dotknąć się żad-

nemu mężczyźnie – odparła. – To dziwne.

– Może lepiej zna się na ludziach niż jego właś-

cicielka.

Wypiła jeszcze jeden łyk piwa.
– Niech będzie. Przepraszam. Po prostu nie cier-

pię randek w ciemno.

– Za mężczyznami też nie przepadasz?

45

Upadły anioł

background image

– Mężczyzn lubię. Pod warunkiem, że znają

swoje miejsce – dodała.

– A gdzie jest ich miejsce? Jak najdalej od ciebie?
– Zależy od mężczyzny – westchnęła. – Piwa?
– Wolałbym...
Przerwał mu dzwonek telefonu. Samantha pod-

niosła słuchawkę, założyła nogę na nogę i prze-
chyliła się do przodu.

Dzwoniła Jasmine.
– Sam! – załkała.
– Co się stało?
– Pokłóciłam się z Aaronem. Zostawił mnie tu

całkiem samą!

– Gdzie jesteś?
– W górach! – chlipnęła. – W domu w Santa Ina,

pamiętasz? Przyjechałaś tu kiedyś na czwartego
lipca. Jestem zupełnie sama i nie sądzę, żeby on
wrócił.

– Świnia! – warknęła Samantha.
– Co? – wykrzyknęła Jasmine.
– Aaron, nie ty – wyjaśniła Samantha. – Pojadę

po ciebie, tylko się uspokój. Będę jak najszybciej.

– Przecież nie masz samochodu, jest w warsz-

tacie – przypomniała jej roztrzęsiona Jasmine i wy-
buchnęła jeszcze bardziej rozpaczliwym płaczem.

Samantha zerknęła na Gideona, drapał Ragsa za

uchem. Zachwycony pies ocierał się o jego nogi.

– Pożyczę auto – zdecydowała. – Tylko daj mi

trzy godziny, na pewno po ciebie przyjadę. W po-
rządku?

46

Anne Stuart

background image

– W porządku – zgodziła się załamana Jasmine.

– Bądź jak najszybciej.

Samantha odłożyła słuchawkę i wstała.
– Pożyczysz mi samochód? – spytała pozornie

spokojnym głosem.

– Nigdy w życiu. Wykluczone. Chyba, że pojadę

z tobą.

– Jeśli sądzisz, że prześpię się z tobą tylko

dlatego, że zechcesz pożyczyć mi auto...

Nie pozwolił jej dokończyć.
– Czy choćby słowem wspomniałem o spaniu

ze mną? Wynająłem samochód z wypożyczalni
i nie chcę, żeby ktoś inny siadał za kółkiem.
Jeżeli chcesz dokądś pojechać, chętnie cię za-
wiozę.

Nie umiała się rumienić, ale mogła skarcić się

w myślach. Dlaczego, do diabła, wymsknęło się jej
coś tak piekielnie głupiego? Przecież nie miała
pojęcia, czy Gideon Hyde chce iść z nią do łóżka.
Większość mężczyzn skorzystałaby z okazji, lecz
Sam przekonała się już, że Gideon nie jest taki jak
inni. Wydawał się znacznie bardziej interesujący,
wręcz niebezpiecznie ciekawy.

– Muszę jechać do domu w górach blisko Santa

Ina, żeby zabrać stamtąd Jasmine. Posprzeczała się
z Aaronem i ten głupiec ją tam zostawił.

– A więc ruszajmy w drogę – westchnął Gideon.
Gdy wstał, przypomniała sobie, że jest jej wzros-

tu, co oznaczało, że powinna jak najszybciej włożyć
buty. Poza tym musiała doprowadzić do porządku

47

Upadły anioł

background image

włosy, zrobić makijaż i ubrać się w coś reprezen-
tacyjnego na podróż.

– Daj mi chwilę, idę się przebrać.
– Myślałem, że się spieszymy.
Popatrzyła na niego. Ogarnęło ją dziwne uczucie.

On wyglądał jak z obrazka, ona była spocona,
rozczochrana i miała na sobie stare szmaty.

– Chcę ci spojrzeć w oczy – oznajmiła nieoczeki-

wanie.

– Sądzisz, że brałem narkotyki?
– Nie. Muszę sprawdzić, czy można ci ufać.
Podniosła rękę, ściągnęła mu okulary i zajrzała

prosto w oczy. Jej serce na moment zamarło. Gideon
miał wyjątkowo ciemne oczy, niemal czarne, a przy
tym lekko skośne, trochę egzotyczne, głębokie i nie-
przeniknione. Mogła tylko patrzeć bez słowa, czu-
jąc, że zapada się w nie jak w długi, aksamitny tunel.

– Teraz ty – mruknął Gideon, nie spuszczając

z niej wzroku.

– To nie jest rozbierany poker.
– Zdejmuj.
Jego niski aksamitny głos miał niemal hipnotycz-

ne działanie. Samantha zdjęła okulary.

– Nie mam soczewek kontaktowych – wyjaś-

niła. – Nie będę mogła zobaczyć cię wyraźnie.

Mimo to doskonale widziała jego twarz. Patrzyła

mu w oczy, czuła na sobie jego spojrzenie. Po jej
skórze przebiegł dreszcz. Zapragnęła...

Nie wiedziała, czego zapragnęła. Pospiesznie

włożyła okulary i zrobiła krok do tyłu.

48

Anne Stuart

background image

– Zadowolony?
– Jeszcze nie. A co z psem? Nie będzie mu

smutno bez pani?

Jak dotąd, żaden mężczyzna nie wyraził troski

o jej psa.

– Da sobie radę. Moja gospodyni przyjdzie póź-

niej i go nakarmi. Kiedy nie ma mnie w domu, po
prostu zabiera go do siebie. Jest do niej przyzwy-
czajony.

– Wobec tego w drogę.
– Potrzebne mi są pantofle.
Uśmiechnął się. Jeszcze jedno niebezpieczeń-

stwo: jego ciemne, tajemnicze oczy i ten jego lekki,
ironiczny uśmiech wyglądały niesłychanie atrakcyj-
nie, a ona wcale nie pragnęła się nimi zachwycać, ani
w ogóle interesować się tym mężczyzną.

– Weź te pantofle, które przyniosłem, chyba że

już je wykorzystałaś i nie czujesz potrzeby sięgać po
nie ponownie.

– Co masz na myśli?
– Pokazałaś mi, gdzie jest moje miejsce. Myślę,

że teraz możesz spokojnie włożyć coś na płaskiej
podeszwie. I tak wiem, że jesteś górą.

Mało brakowało, a włożyłaby pantofle na ob-

casach. Powstrzymała się jednak i wybrała podnisz-
czone sandały, które leżały na brzegu basenu.

– A torebka? – spytała.
Gideon rzucił jej torebkę w kształcie maleńkiego

łabędzia wysadzanego paciorkami. Nie trzymała
w niej nic poza studolarowym banknotem, prawem

49

Upadły anioł

background image

jazdy i kartą bankomatową. Mimo wszystko były to
dla niej cenne rzeczy.

– Jestem gotowa – oznajmiła, nie do końca

pewna, czy mówi prawdę.

Czarny mercedes stał na podjeździe. Rzecz jasna,

był to ten sam samochód, którym Gideon przyjechał
poprzedniego wieczoru.

– Rozumiem, że nadal upierasz się przy prowa-

dzeniu auta?

– Jak najbardziej. Otworzyć ci drzwi? Na pewno

tak. Bo jeśli tego nie zrobię, to poczujesz się urażona.

Ponownie udało mu się ją zaskoczyć. Czyżby

poprzedniego wieczoru odczytał jej myśli? Wy-
kluczone.

– Sama sobie otworzę.
– No to na co czekasz? Wskakuj.
Wahała się jeszcze przez chwilę. Sama nie wie-

działa, dlaczego przyszło jej do głowy, że jeśli to
zrobi, spali za sobą wszystkie mosty. Czuła, że kiedy
wsiądzie do tego samochodu, jej życie całkiem się
zmieni.

Otrząsnęła się z tych dziwnych obaw i wsiadła.

Jasmine jej potrzebowała. Nie było czasu na absur-
dalne lęki.

Nie zamierzała przepłynąć rzeki Styks, a Gideon

nie był Charonem. Nie była Persefoną ani Kopciusz-
kiem, po prostu jechała pomóc przyjaciółce... A że
jechała w towarzystwie fascynującego mężczyzny,
którego prawie wcale nie znała? Cóż z tego? Da
sobie radę. Jak zawsze.

50

Anne Stuart

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY

Możliwe, że przeciwstawienie się woli Ralpha

było najgłupszym pomysłem, jaki mu kiedykolwiek
przyszedł do głowy, zarówno przed śmiercią, jak
i po niej. Samantha była piękną i atrakcyjną kobietą.
W krótkich dżinsowych szortach i podkoszulku,
uczesana w koński ogon, sprawiała wrażenie najsek-
sowniejszej dziewczyny na świecie. Nie nosiła sta-
nika, za co Gideon w duchu szczerze podziękował
Ralphowi. Doszedł do wniosku, że nie zdoła się jej
oprzeć. Mógł tylko liczyć na to, że dziewczyna
wykaże więcej silnej woli niż on.

Miała nieprawdopodobne oczy. Kiedy Gideon

dyskretnie na nią zerkał, przychodziły mu do głowy
jeszcze takie określenia, jak: przebojowa, rewelacyj-
na, cudowna, a i tak uważał, że są zbyt stonowane.
Gdy zdjęła okulary i uważnie na niego popatrzyła,
wydała mu się łagodna i niemal... słodka. Tak
słodka, że musiał jej spróbować.

background image

Spojrzał na nią. Siedziała na fotelu dla pasażera,

ściskając w pięknych dłoniach śmieszną torebkę.
Nie potrafił odgonić natrętnych myśli o tych smuk-
łych palcach na swoim ciele.

– Masz sentyment do łabędzi?
– Nie, zbieram torebki.
– Ale nie przypadkiem wybrałaś łabędzia?
– Nie. – Spojrzała na niego badawczo.
– Jako dziewczynka byłaś zbyt wysoka i nie-

zgrabna, przez co zawsze się czułaś jak brzydkie
kaczątko, a teraz utożsamiasz się z łabędziem?

– Nie jesteś taki bystry, jak ci się wydaje – prych-

nęła. – Jestem łabędziem, który wolałby być kacząt-
kiem. Problem w tym, że trzeba brać to, co się
dostało, i nauczyć się z tym żyć.

– Biedactwo. Taka uroda to faktycznie przekleń-

stwo – westchnął ironicznie.

– Idź do diabła. – Łypnęła na niego ponuro.
Zaśmiał się i ugryzł się w język, by nie powie-

dzieć: ,,Już u niego byłem’’.

– Przepraszam. Chyba powinienem być bardziej

uprzejmy.

Przesunęła okulary na czoło, żeby lepiej się przyj-

rzeć Gideonowi, dzięki czemu ponownie miał oka-
zję podziwiać jej piękne oczy.

– Mój charakter nie pasuje do wyglądu zewnętrz-

nego – westchnęła. – Jednak nie lubię niczego marno-
wać. Otrzymałam wielki boży dar, więc zamierzam
z niego korzystać, dopóki się da. Gdy już nie będę
mogła dłużej korzystać z tego bożego daru, gdy już

52

Anne Stuart

background image

będzie po wszystkim, wówczas podejmę pieniądze
i przeprowadzę się jak najdalej od Los Angeles.

– I co będziesz robić?
– Wszystko, na co mi przyjdzie ochota. A ty?

Czym się zajmujesz? Zapewne pracujesz w re-
klamie, tak jak Aaron.

– Nie przepadasz za mną, prawda? – westchnął.
– Jak dotąd nie dałeś mi powodów do sympatii.

– Wzruszyła ramionami.

Przez chwilę wahał się z odpowiedzią na jej

poprzednie pytanie.

– Gram – wyjaśnił w końcu.
– I tak zarabiasz na życie? – prychnęła z powąt-

piewaniem.

Wzruszył ramionami.
– Komponuję. Muzykę dla różnych filmów, tro-

chę dla telewizji. Jakoś wiążę koniec z końcem.

Jego słowa zabrzmiały dziwnie wiarygodnie,

chociaż wymyślił to na poczekaniu.

– I tym się zajmujesz, mieszkając gdzieś dalej na

południu, w znacznie gorętszym miejscu?

Zapomniał, że to powiedział. Najwyraźniej słu-

chała uważniej, niż sądził.

– Nie, stamtąd pochodzę. Teraz mieszkam na

małej wysepce w Zatoce Pugeta. Na szczęście to
wolny zawód. – Postanowił zmienić temat. – Nie
przepadasz za zawodem modelki?

Przez chwilę podejrzewał, że Samantha wybuch-

nie gniewem, tymczasem ona wsunęła okulary na
nos i nieco się odprężyła.

53

Upadły anioł

background image

– Ta praca ma swoje dobre strony – powiedziała.

– Zarabiam mnóstwo pieniędzy i lubię przebieranki.
Już jako dziecko uwielbiałam fantazjować, pewnie
dlatego, że nie miałam rodzeństwa. Teraz udaję, że
jestem kimś innym, a potem wracam do domu
i jestem sobą.

– Którą rolę wolisz?
– Wolę być sobą – odparła bez wahania.
– Ja też taką cię wolę.
– Co? Nie rozumiem...
– Wolę cię taką prawdziwą, inną od tych wszyst-

kich kobiet, które udajesz. Pod warunkiem, że nie
zgrywasz bohaterki, doprowadzając mnie do stanu
przedzawałowego.

– Nie wyglądasz na człowieka o słabych ner-

wach – mruknęła. – Dlaczego zgodziłeś się mnie
odwieźć? Jestem pewna, że masz mnóstwo innych
zajęć podczas pobytu w Los Angeles.

– Nic szczególnie interesującego. Zresztą... chy-

ba cię lubię...

Samantha nie kryła zdumienia.
– Lubisz mnie? – powtórzyła. – Mężczyźni mnie

nie lubią. Chcą ze mną sypiać, wykorzystywać
mnie, zakochiwać się we mnie, ale mnie nie lubią.

– Och, i ja chciałbym się z tobą przespać. Rzecz

w tym, że sypiam tylko z kobietami, które lubię.

Wyglądała na zmieszaną, lecz w końcu sama była

sobie winna, to ona poruszyła ten temat.

– Nie lepiej sypiać z kobietami, które się kocha?

– spytała przekornie.

54

Anne Stuart

background image

– Kto wie? Chyba jeszcze trochę za wcześnie,

bym się w tobie zakochał. Jeśli jednak chcesz, mogę
spróbować...

– Żartujesz sobie. – Zaśmiała się głośno. – Zresz-

tą dobrze wiem, dlaczego przyjechałeś do mojego
domu, choć mieszkam tak daleko.

– Czyżby?
– Jestem bystrzejsza, niż sądzisz. Jasmine wpad-

ła ci w oko. Wczoraj wieczorem zwracałeś na nią
większą uwagę niż na mnie.

– Dałaś mi wyraźnie do zrozumienia, że sama

potrafisz o siebie zadbać. Sprawiłem ci przykrość?

– Skąd. Uwielbiam Jasmine, a ty byłbyś dla niej

zdecydowanie lepszą partią niż ten pyszałkowaty
Aaron. Moglibyście...

Jechali z dużą prędkością i nagle Gideon nieco

zbyt mocno przycisnął pedał hamulca. Samochód
zatrzymał się z piskiem opon.

– Jasmine nie wpadła mi w oko – oświadczył

stanowczo. – W przeciwieństwie do ciebie.

Nie mogąc już dłużej czekać, nagle ujął jej

podbródek w dłoń i pocałował ją w usta, jednocześ-
nie drugą ręką odpinając pas bezpieczeństwa.

Miała chłodne wargi. Pozwoliła się pocałować,

lecz nie odwzajemniła jego pocałunku. Gideon po-
czuł się zniechęcony. Zawsze uważał, że całkowita
bierność kobiety w zupełności wystarcza do ostu-
dzenia miłosnych zapałów mężczyzny. Nic dziw-
nego, że Sam wciąż była dziewicą.

Gideon nie miał jednak zamiaru ruszać w dalszą

55

Upadły anioł

background image

drogę, dopóki jego wybranka nie wykaże więcej
entuzjazmu. Nie chodziło mu o wypełnienie pole-
ceń Ralpha, lecz o zaspokojenie zwykłej męskiej
ambicji. Nagle zapragnął, by Samantha też go poca-
łowała. Przesunął językiem po jej wargach, roz-
koszując się ich smakiem, a następnie się cofnął,
zaglądając w ciemne szkła jej okularów przeciw-
słonecznych.

– Nie przepadasz za całowaniem?
– Niespecjalnie to lubię – mruknęła chłodno.
– Wobec tego najwyraźniej dotąd nie spotkałaś

odpowiedniego mężczyzny. – Delikatnie przywarł
wargami do jej ust. Nie domagał się od niej
aktywności ani jej nie poganiał. Postanowił za-
stosować taktykę małych kroczków. Na chwilę
zamierał, po czym kontynuował pieszczotę. Doty-
kał twarzy Samanthy ustami i ocierał się o jej
policzki, jednocześnie delikatnie pieszcząc języ-
kiem kąciki jej ust.

Nie była już tak chłodna jak na początku. Do-

tknął ustami jej szyi i wyczuł językiem puls. Prze-
sunął wargi wyżej, do ust, i łagodnie zmusił Sa-
manthę, by je rozchyliła. Pieścił ją i drażnił, mając
świadomość, że jej tętno gwałtownie przyspie-
sza. Gideon chętnie oddałby dziesięć lat życia za
możliwość dotknięcia tych niedużych piersi o ideal-
nym kształcie, ukrytych pod koszulką. Problem
w tym, że nie pozostał mu ani jeden rok życia.
On przecież już dawno nie żył. Postanowił więc
zadowolić się jej kształtnymi ustami, zwłaszcza

56

Anne Stuart

background image

że drgnęły pod wpływem pocałunku, lekko, ale
wyraźnie.

Przywarł do nich nieco mocniej. Otworzyła usta,

a on nie miał już siły, by się powstrzymywać.
Musiał wsunąć język między jej zęby. Nie przypo-
minał sobie, by kiedykolwiek tak bardzo pragnął
pocałować kobietę.

Jęknęła cicho, a to absolutnie wystarczyło, by

niemal eksplodował. Ten jęk ponad wszelką wąt-
pliwość świadczył o jej pożądaniu.

Gideon natychmiast zaczął się zastanawiać, czy

potrafiłby ją skłonić do zdjęcia tych krótkich szor-
tów i położenia się na tylnej kanapie auta.

Podniosła dłoń i dotknęła jego twarzy w chwili,

gdy sięgał do blokady jej pasa bezpieczeństwa. Miała
chłodną skórę i drżące palce.

Dość. Cofnął się, ciężko dysząc, i ponownie

popatrzył na szkła jej okularów.

– Wpadłaś mi w oko ty, a nie Jasmine – oznajmił

głośno i uruchomił silnik, by wjechać na drogę.

Samantha usiłowała wcisnąć się w fotel, lecz

uświadomiła sobie, że przeszkadzają jej w tym zbyt
długie nogi. Skrzyżowała ręce na piersiach i dopiero
wówczas dotarło do niej, że nie włożyła stanika. Ze
zgrozą zauważyła sterczące pod cienką bawełną
twarde sutki.

Chciała wytrzeć usta. Nie, właściwie miała ocho-

tę dotknąć warg, żeby sprawdzić, czy zaszła w nich
jakaś zmiana. Przyciskała ręce do tułowia i w tej

57

Upadły anioł

background image

pozycji szukała ukojenia. Była poruszona i nie-
pewna.

Zerknęła na niego, kiedy z powrotem włączał się

do ruchu. Wcale nie wyglądał na kogoś, kto przez
ostatnich pięć minut całował ją tak mocno, że oboje
tracili dech. Być może było to widać jedynie po jego
ustach, lecz Samantha z całą pewnością nie odważy-
łaby się spojrzeć teraz na jego wargi, bo wiedziała, że
zapragnęłaby ponownie poczuć je na swoich.

Nieznośna cisza dodatkowo pogarszała sytuację.

Samantha postanowiła zapanować nad drżeniem
głosu.

– Całkiem nieźle całujesz – pochwaliła go z po-

zornym chłodem w głosie. – Z pewnością masz
bogate doświadczenie.

Rzucił na nią okiem i uśmiechnął się krzywo.
– Czego się nie da powiedzieć o tobie – mruknął.
Nie była pewna, jak to rozumieć.
– Chcesz powiedzieć, że nie przypadł ci do gustu

nasz pocałunek?

– Skąd, przeciwnie. Ogromnie mi się podobał.

Bardzo interesujące przeżycie.

– Nie sądziłam, że całowanie się można trak-

tować w takich kategoriach.

– Jeśli chcesz, zjadę na pobocze i zademonstruję

ci, jak bardzo interesujące i poruszające bywa cało-
wanie.

– Nie! – krzyknęła, wyraźnie przestraszona.
– W porządku. – Ponownie obdarzył ją uśmie-

chem. – Możemy się zabawić później.

58

Anne Stuart

background image

– Nie, nie możemy!
– Oczywiście, że nie, jeśli sobie tego nie życzysz.
– Nie życzę! Za nic!
– Za nic? – mruknął.
Nie mógł tego przewidzieć. Nikt nie mógł. Zda-

niem większości ludzi Samantha ukrywała gdzieś
swoją kochankę... lesbijkę. Wielu sądziło, że jej życie
seksualne jest tak niesłychanie wyuzdane, że musi je
trzymać w tajemnicy. Nikomu nie przyszło do
głowy, że słynna modelka nie ma żadnej kochanki,
a jej jedyna dewiacja seksualna polega na tym, że do
dziś zachowała dziewictwo. Nawet gdyby postano-
wiła to ogłosić wszem i wobec, nikt by jej nie
uwierzył. A zresztą, po co miałaby decydować się na
taki krok? Póki co, nie zamierzała uprawiać seksu.
Postanowiła, że kiedy już wreszcie podejmie tę
ważną decyzję, to przed pójściem z mężczyzną do
łóżka najpierw dobrze go pozna, a przede wszyst-
kim uprzedzi, że to jej pierwszy raz. Nie wyobrażała
sobie, by mogła wskoczyć do łóżka z obcym face-
tem, którego zna od niespełna dwudziestu czterech
godzin. Mimo że – o dziwo – miała na to ochotę.

Ogólnie biorąc, nie mogła zrozumieć, co się z nią

dzieje. Gustowała w wysokich, postawnych męż-
czyznach, a nie w smukłych i eleganckich. Po-
trzebowała dużo czasu, by się oswoić z nowym
znajomym, podczas gdy on wprawiał ją w osobliwy,
niepokojący nastrój.

Nie mogła przestać o nim myśleć.
Nigdy nie miała żadnych obiekcji w stosunku do

59

Upadły anioł

background image

seksu. Kilka lat temu o mały włos nie poszła z kimś
do łóżka. Zdarzyło się to dwa razy. Jednak za
każdym razem wycofywała się w ostatniej chwili,
ku bezbrzeżnemu rozczarowaniu zainteresowa-
nych mężczyzn. Za trzecim razem, gdy znowu
odmówiła, postanowiła w ogóle nie dopuszczać do
podobnych sytuacji, jeśli nie będzie absolutnie zde-
cydowana na ostateczny krok. Od tamtego czasu
ani razu nie poczuła pokusy.

Teraz też jej nie czuła. Uważała, że pójście

z Gideonem do łóżka byłoby szaleństwem. Ow-
szem, ten mężczyzna potrafił całować... ale tylko
tyle. Była to taka sama umiejętność, jak każda inna.
Niektórzy ludzie umieli dobrze grać na fortepianie,
inni w tenisa, a jeszcze inni potrafili świetnie
malować. Wiadomo, że praktyka czyni mistrza. Aby
dojść do takiego poziomu mistrzostwa, na pewno
musiał dużo trenować, a ona nie miała zamiaru
obdarzać uczuciem mężczyzny, który w taki sposób
traktuje kobiety.

Skoro jednak tak dobrze całował, jaki byłby seks

z nim? Każdy, kto potrafił przelać tyle zmysłowości
w proste zetknięcie ust, z pewnością umiałby zmie-
nić zwykły stosunek seksualny w wyjątkowe prze-
życie... Nagle zdała sobie sprawę, że przecież nie
wiedziała, jaki jest ten zwykły stosunek, więc
czemu miałaby fantazjować o tym wyjątkowym?

Przesunęła okulary na czubek głowy i spojrzała

na krajobraz, skąpany w jaskrawym popołudnio-
wym świetle. Była krótkowidzem, miała też lekką

60

Anne Stuart

background image

wadę wzroku. Sam potrafiła obyć się bez okularów,
mimo że wówczas jej życie stawało się nieco
bardziej skomplikowane. Liście na drzewach roz-
mazywały się, tworząc zieloną plamę na tle błękit-
nego nieba, a droga zmieniała w szarą kreskę.
Samantha popatrzyła na Gideona. Siedział dość
blisko, by widziała go wyraźnie. Zbyt wyraźnie.

Przebywała już w towarzystwie wielu mniej lub

bardziej rozebranych, urodziwych mężczyzn, hete-
ro– i homoseksualistów, lecz jeszcze nigdy nie była
w równym stopniu zafascynowana niczyją twarzą
ani ciałem. Gideon miał naturalny, lekko złocisty
odcień skóry, wysoko osadzone kości policzkowe,
wąski nos i najpiękniejsze usta, jakie kiedykolwiek
całowała. Uroda nigdy jednak nie należała do wartoś-
ci, które ceniła najwyżej. Wiedziała, jak ulotne
bywa piękno, które na dodatek wynika wyłącznie
z prostej kombinacji genów oraz szczęścia. To
absurdalne, że ludzie przywiązują do urody tak
ogromną wagę. Nigdy nie rozumiała, dlaczego uga-
nia się za nią aż tylu facetów, których fascynuje
wyłącznie jej wygląd. Tymczasem teraz sama nie
mogła oderwać oczu od Gideona. Zastanawiała się,
jak by to było...

– Zanosi się na deszcz – mruknął. Z pewnością

poczuł na sobie jej spojrzenie. Na jego ustach błąkał
się lekki uśmiech.

– W Kalifornii nigdy nie pada – oznajmiła stanow-

czo. – Zresztą na niebie nie ma ani jednej chmurki.

Nic nie odpowiedział. Nad ich głowami zajaśniała

61

Upadły anioł

background image

pierwsza błyskawica, a zaraz potem ziemią wstrząs-
nął potężny grzmot. Gideon uruchomił wycieraczki,
zanim pierwsze krople uderzyły o szybę, i nieznacz-
nie zredukował niebezpieczną prędkość.

Kiepska pogoda sprawiła, że we wnętrzu samo-

chodu zrobiło się ciemno, a jednocześnie ciaśniej
oraz intymniej.

– To twoja sprawka? – spytała podejrzliwie, ma-

jąc świadomość, jak niedorzeczna jest jej sugestia.

– Co masz na myśli? Zmianę pogody? Tam,

gdzie mieszkam, mam dość deszczu, nie muszę
modlić się o niego tutaj.

Tymczasem na ziemię spływały prawdziwe po-

toki wody.

– Gwałtowne opady bywają niebezpieczne. Jezd-

nia staje się piekielnie śliska.

– Nie mam zamiaru doprowadzić do wypadku.

Jedziemy z misją ratunkową, mam nadzieję, że
pamiętasz? Co poczęłaby Jasmine, gdybyśmy wylą-
dowali w rowie?

Przygryzła wargę. Jeszcze nigdy w życiu nie była

równie zazdrosna o inną kobietę, lecz jednocześnie
wiedziała, że wzmianka o Jasmine mogła zachęcić
go do podjęcia próby udowodnienia, że się nią nie
interesuje. Tymczasem Samantha nie chciała, żeby
całował ją tylko z tego powodu. W ogóle nie chciała,
żeby ją całował!

– Nie powiedziałaś mi, gdzie zniknęłaś wczoraj

wieczorem – powiedział po chwili.

– Razem z szefem kuchni pojechałam na pogoto-

62

Anne Stuart

background image

wie weterynaryjne. Facet był niemal równie wstrząś-
nięty, jak biedny choux-fleur i potrzebował wspar-
cia moralnego.

– A ty postanowiłaś z nim jechać, bo nie znosisz

psów?

– Niech będzie, lubię psy – przyznała. – Po moim

domu zwykle włóczy się pięć lub sześć. Jestem
członkiem organizacji, która się nimi zajmuje.

– Co robisz w wolnym czasie?
– Stanie przed aparatami fotograficznymi i stro-

jenie min nie jest aż tak angażujące – oznajmiła
pogodnie. – Poza tym ustaliliśmy już, że piję al-
kohol, jem czerwone mięso, lubię psy i popełniam
tysiąc innych grzechów.

– Poważnie? Wymień jakiś.
– Łatwo się irytuję, kiedy obcy mężczyźni zadają

mi pytania.

– Już nie jestem obcy. – Niebo przeszyła jeszcze

jedna, niepokojąco bliska błyskawica. – Powiesz mi
dokładniej, dokąd jedziemy?

– Do pięknego domku w górach. Aaron uprawia

tam seks.

– Poważnie? Kiedy uprawiałaś seks z Aaronem?
– Nigdy! – Przeszył ją dreszcz na samą myśl

o mięsistych paluchach dotykających jej ciała.
– W zeszłym roku pojechałam tam z Jasmine na
piknik z okazji Święta Niepodległości.

– I wciąż pamiętasz drogę?
– Mam dobrą orientację w terenie, nigdy się nie

gubię.

63

Upadły anioł

background image

Gideon milczał. Gdy w samochodzie zrobiło się

ciemno, zdjął okulary, lecz ani na moment nie
odrywał wzroku od jezdni. Samantha musiała przy-
znać, że jego oczy były równie niepokojąco ładne,
jak usta.

Deszcz jednostajnie bębnił o samochód, a pod

oponami szumiała mokra droga. Powieki Samanthy
zaczęły opadać. Musiała odzyskać czujność, lecz
miała za sobą długą i ciężką noc, a Rags obudził ją
wcześnie rano. Nic dziwnego, że zapragnęła skorzy-
stać z okazji i uciąć sobie drzemkę.

– Śmiało – zachęcił ją Gideon. – Przy takiej

pogodzie musimy jechać wolniej. Na miejsce do-
trzemy dopiero za jakieś dwie godziny. W tym
czasie możesz się przespać.

Chciała go spytać, skąd wie, ile czasu będą jechali

do domku w górach. Skąd wiedział, że będzie
padało. Była jednak zbyt zmęczona na prowadzenie
rozmowy.

– Dobrze – mruknęła sennie i oparła głowę

o drzwi. – Mam nadzieję, że nie chrapię.

– Nie wiesz tego? Któryś z twoich kochanków

z pewnością by ci to powiedział.

Któryś z kochanków? Nie była aż tak senna, żeby

niechcący wyjawić prawdę. Zresztą i tak by jej nie
uwierzył.

– Wszyscy moi kochankowie najwyraźniej byli

zbyt uprzejmi, by w ogóle poruszyć ten temat
– wymamrotała i ziewnęła, poprawiając się na
fotelu.

64

Anne Stuart

background image

– To miło. Nie ma nic przyjemniejszego niż

kulturalny partner.

Powinna była odpowiedzieć, lecz już prawie

spała. Wiedziała, że przyśnią się jej niebezpieczne
pocałunki.

65

Upadły anioł

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY

– Wątpię, by ktoś tam był. Możliwe również, że

skręciłem w niewłaściwą drogę.

Samantha obudziła się nagle. Gideon zatrzymał

mercedesa. Światło reflektorów rozświetlało mrok
i deszcz, widzieli niewyraźne zarysy domu z bali.

– Dojechaliśmy na miejsce – oznajmiła, otwiera-

jąc drzwi. Rzuciła się pędem ku domowi, do środka
wbiegła kompletnie przemoczona. Drzwi były ot-
warte, a dzięki reflektorom samochodowym bez
trudu zlokalizowała włącznik światła. Nacisnęła
przycisk, ale w mrocznym domu nie zabłysła ani
jedna żarówka.

– Prąd jest wyłączony! – zawołała przez ramię.

Gideon stał tuż za jej plecami. Wyszedł z samo-
chodu, nie gasząc silnika.

– Wobec tego poszukajmy Jasmine i wynośmy się

stąd – zasugerował. – Nawierzchnia zaczyna rozmię-
kać, a do tego miejsca chyba nie prowadzi inna droga.

background image

– To prawda. – W świetle reflektorów Samantha

dostrzegła notatnik na drewnianym blacie. – Niech
mnie wszyscy diabli – zaklęła, pobieżnie przegląda-
jąc bazgroły Jasmine. – Spóźniliśmy się. Odjechała.
Najwyraźniej pogodziła się z Aaronem i oboje
wyruszyli do Cancun, żeby wziąć ślub! – Rzuciła
notatnik na blat. – Nie mogę uwierzyć, że jest aż tak
łatwowierna!

– Chwilowo to nasze najmniejsze zmartwienie.

Też powinniśmy się stąd wynosić. Zatrzymamy się
na kolację w drodze powrotnej. Tym razem bę-
dziesz mogła zjeść cały befsztyk i wypić tyle piwa,
ile zechcesz.

– Tak ci się tylko wydaje – mruknęła. – Moje

idealne ciało wymaga starannej pielęgnacji. Innymi
słowy, tygodniowo przysługuje mi tylko jedno piwo
i już wyczerpałam swój limit. A befsztyk jest
tuczący.

– Twoje idealne ciało? Kwestia gustu. Gdyby

ktoś mnie pytał o zdanie, mogłabyś się nieco pod-
tuczyć.

– Od razu widać, że znasz drogę do serca dziew-

czyny – prychnęła ironicznie. – Poza tym nie
przypominam sobie, żebym cię o to pytała. Moje
ciało to narzędzie pracy, i taki mam do niego
stosunek. Po prostu musi być zadbane i sprawne.

– Narzędzie pracy, mówisz? A jak je nagra-

dzasz?

– Nagrody są dopuszczalne, choć ograniczone,

bo tuczą. Będę jeszcze miała sporo czasu na rozkosze

67

Upadły anioł

background image

podniebienia, kiedy moje pięć minut sławy dobieg-
nie końca.

– Nie mówiłem o jedzeniu. Od seksu się nie tyje.
W pomieszczeniu było zbyt ciemno, aby w pełni

odczuł siłę jej lodowatego spojrzenia, więc puściła
jego komentarz mimo uszu.

– Porozmawiamy o kolacji, kiedy będziemy

w drodze – oświadczyła, usiłując opanować dresz-
cze. W pokoju panował przenikliwy chłód.

– Nie mówiliśmy o jedzeniu – przypomniał, idąc

za nią na deszcz.

Natychmiast po wejściu do samochodu na-

stawił ogrzewanie na najwyższy poziom, potem
wrzucił wsteczny bieg i pojechał tyłem wąską
drogą, sprawnie omijając dziury w nawierzchni.
Samanthę oblała fala rozkosznego ciepła. Dziew-
czyna właśnie przestawała drżeć, kiedy pojazd
nagle się zatrzymał.

– Co się stało? – wykrzyknęła, choć od razu

zrozumiała, w czym rzecz. Drogę przed nimi przeci-
nał szeroki strumień rwącej wody.

– Koniec podróży.
Wpatrywała się w miejsce, które do niedawna

było drogą.

– Dlaczego nie możesz jeździć wielką terenów-

ką, jak reszta mieszkańców Los Angeles? – spytała
z goryczą.

– Przez taki potok przejechałbym tylko czołgiem

– mruknął i znowu wrzucił wsteczny bieg. – Ty
zresztą również. Nie wiesz, że nigdy nie wolno

68

Anne Stuart

background image

wjeżdżać w taką wodę? Nie wiadomo, co się pod nią
kryje. Nie mam ochoty cię zabić.

– Nie martwisz się o własną skórę?
– Niespecjalnie. – Uśmiechnął się enigmatycznie.
– Uważasz, że czuwa nad tobą twój prywatny

anioł stróż?

Tym razem się zaśmiał.
– Można tak to ująć. Ma na imię Ralph.
– Kto daje swojemu aniołowi stróżowi na imię

Ralph?

W milczeniu podjechał pod dom.
– Zostań w samochodzie, a ja poszukam świec.
Samantha miała fatalny humor. Myśl o spędzeniu

nocy w miłosnym gniazdku Aarona, w towarzystwie
Gideona Hyde’a, napełniła ją dziwnym niepokojem.

– Ani myślę. – Wyskoczyła z samochodu, wy-

przedzając towarzysza.

Zanim dotarł za nią do domu, zdążyła przetrząs-

nąć większość szuflad w kuchni. Nie znalazła
w nich nic godnego uwagi. Gideon wszedł za nią,
oświetlony od tyłu reflektorami mercedesa, nadal
skierowanymi na okna. Cała sytuacja wydawała się
osobliwa. Nagle światła samochodu zgasły, a dom
pogrążył się w ciemnościach.

– Do diabła – usłyszała głos z mroku. – Myś-

lałem, że automatyczny wyłącznik świateł urucha-
mia się później. Znalazłaś świece?

Głos Gideona był coraz bliżej, a Samantha wpad-

ła w popłoch. Usiłowała odejść, nie stać mu na
drodze, a tymczasem w następnej chwili zderzyła

69

Upadły anioł

background image

się z jego twardym ciałem. Znieruchomiała, gdy
złapał ją za ręce. Czuła ciepło jego skóry i miała
wrażenie, że jej serce zaraz wyskoczy z piersi. Krew
pulsowała w jej żyłach, miała dreszcze. Zapewne
ogarnął ją strach, choć wiedziała, że nie ma się czego
obawiać. Nie zamierzał jej skrzywdzić.

Nerwowo wyrwała się z jego uścisku. Gideon jej

nie powstrzymywał.

– Nie wierzę, żeby Aaron nie miał ani jednej

świecy w całym domu – wymamrotała, po omacku
usiłując wydostać się z kuchni. – To jego miłosne
gniazdko. Kiedy tu ostatnio przyjechałam, wszyst-
ko było przygotowane na miłosny wieczór.

Jeszcze nie zdążyła dokończyć zdania, a już miała

ochotę wymierzyć sobie kopniaka. Nie potrafiła
opędzić się od natrętnych myśli o seksie.

– Wobec tego pewnie szukamy w nieodpowied-

nim miejscu – odparł spokojnie Gideon. Usłyszała
trzask zapalniczki i w jego dłoni pojawił się mały
płomień. – Może przejrzymy pokoje?

– Palisz?
– Już nie – odparł lekko rozbawiony. Jego sposób

mówienia był zarazem irytujący i atrakcyjny. Jesz-
cze nie miała pewności, czy lubi tego mężczyznę,
czy też powinna raczej traktować go jak resztę
znanych sobie mężczyzn. Nie, on się jednak od nich
różnił. To, co do niego czuła, wydawało się o wiele
bardziej skomplikowane, a ona nie była w nastroju
na rozwikływanie skomplikowanych problemów.

Gideon pierwszy znalazł świece, i to od razu całą

70

Anne Stuart

background image

furę: stały we wszystkich dostępnych miejscach
w pokojach. Gdy je pozapalał, środek pokoju był
pełen ciepłego światła, za to w kątach nadal czaiły
się ciemności.

– Proszę bardzo! – obwieścił triumfalnie i ponow-

nie spojrzał na Samanthę. – Wszystko gotowe na
miłosny wieczór.

– Jestem innego zdania – mruknęła wyniośle.
– Zmarzłaś. Nie chcę nic sugerować, lecz powin-

naś chyba znaleźć jakieś suche ubranie. Ja w tym
czasie rozpalę w kominku. Jestem gorącym entu-
zjastą mokrych podkoszulków, lecz ty drżysz.

Z przerażeniem opuściła wzrok. Nawet w tym

świetle wyraźnie widziała zarys swoich drobnych
piersi, opiętych cienką i wilgotną bawełną. Równie
dobrze mogłaby paradować nago.

Machinalnie skrzyżowała ręce, ukrywając piersi.

Jednocześnie ze zdumieniem poczuła, że ma ochotę
ściągnąć podkoszulek przez głowę i cisnąć nim
w Gideona. Z pewnością nie odkryłaby więcej niż do
tej pory, a myśl o jego wstrząśniętej minie wydawa-
ła się kusząca. Samantha była przyzwyczajona do
nagości, już od dawna pracowała jako modelka, lecz
rozebranie się przed wyraźnie zainteresowanym
seksualnie mężczyzną to zupełnie inna sprawa.

Gideon rzeczywiście sprawiał wrażenie zaintere-

sowanego. Nawet jeśli żywiła co do tego jakieś
wątpliwości, pozbyła się ich w samochodzie, kiedy
ją pocałował. Nie kłamał: nie był zainteresowany
Jasmine.

71

Upadły anioł

background image

Pospiesznie chwyciła jedną ze świec zapachowych.
– Idę na górę, może tam znajdę jakieś ubrania.

Znając Aarona podejrzewam, że zaopatrzył się we
wszystkie rozmiary najrozmaitszej bielizny eroty-
cznej, żeby mieć w co stroić przyjaciółki.

– Obiecanki cacanki – mruknął.
Większą część domku z cedru i ze szkła zajmował

duży pokój gościnny na dole, na górze znajdowała
się spora sypialnia. Panowały tam egipskie ciemnoś-
ci i polarny chłód, lecz bez większego trudu zlokali-
zowała jeden ze zbyt dużych podkoszulków Aarona
oraz parę szortów gimnastycznych. Mokre ubranie
cisnęła na podłogę, w prezencie dla Aarona, żeby
mógł sobie pofantazjować, kiedy następnym razem
przyjedzie do chaty.

Nie wątpiła, że wróci, i to bez Jasmine. Ten

związek od samego początku nie miał szans, lecz
żadne argumenty Samanthy nie docierały do jej
zaślepionej przyjaciółki.

Kiedy zeszła do pokoju gościnnego, Gideon zdą-

żył już rozpalić ogień w wielkim kamiennym ko-
minku, od którego bił łagodny, ciepły blask.

– Sprawdziłeś telefon? – spytała, przysuwając

się do ognia.

– Nie ma sygnału. Poza tym jesteśmy poza

zasięgiem sieci komórkowej. Sam, spójrz prawdzie
w oczy: utknęliśmy tu na noc.

Nie przypadło jej do gustu, że nazywa ją Sam.

W ten sposób starał się z nią zaprzyjaźnić, a przecież
ona chciała, by pozostał dla niej kimś obcym.

72

Anne Stuart

background image

– A jutro?
– Jeśli droga wciąż będzie zalana i nikt nie

przyjedzie, wybierzemy się na dłuższy spacer za
dnia. Deszcz musi w końcu przestać padać.

– Mam nadzieję – mruknęła. – Późno się zrobiło,

chyba pora spać. Na górze jest sypialnia, jeśli chcesz,
możesz się tam położyć.

– To propozycja?
– Chyba już śnisz.
Rozpiął czarną koszulę i wyciągnął ją ze spodni.

Samantha na moment wbiła spojrzenie w jego tors.
Miał gładką, piękną skórę, był wąski w pasie, a jego
mięśnie brzucha prężyły się nad jedwabiem spodni.

Gwałtownie odwróciła wzrok.
– Na górze są jeszcze podkoszulki, jeśli ci zimno

– powiedziała.

– Wyglądam na zmarzniętego? W moich stro-

nach jest bardzo gorąco, więc rozkoszuję się chło-
dem przy każdej okazji.

– W Seattle jest gorąco?
– Niedaleko Seattle. W gruncie rzeczy ten ogień

jest dla mnie zbyt ciepły.

– Na litość boską, czemu więc go rozpaliłeś?
– Na litość boską, bo marzłaś – odparł, prze-

drzeźniając ją. – Gdzie chcesz spać?

– Wszędzie, byle nie z tobą.
– Nie przypominam sobie, żebym cię o to prosił

– zauważył spokojnie. Odsunął się od kominka.
W prawej dłoni trzymał szklaneczkę brandy, którą
wyciągnął ku Samancie. – Nie ma tu nic do jedzenia,

73

Upadły anioł

background image

za to barek jest całkiem przyzwoicie zaopatrzony.
To dla ciebie.

Nawet nie drgnęła.
– Już mówiłam, że wyczerpałam swój tygodnio-

wy limit...

Bezceremonialnie złapał ją za nadgarstek i wsu-

nął szklankę do jej dłoni. Nie kłamał: jego skóra była
ciepła, wręcz gorąca, zwłaszcza w zetknięciu z jej
wychłodzonym ciałem.

– Nie jadłaś kolacji. Bilans wyjdzie na zero.
Ponownie znalazł się zbyt blisko. Samantha

odniosła wrażenie, że temperatura jej krwi niebez-
piecznie zbliża się do punktu wrzenia. Nigdy wcześ-
niej nie czuła nic podobnego.

Tymczasem Gideon zrobił krok do tyłu. Oddech

dziewczyny powoli wracał do normalnego rytmu.
Wypiła nawet łyk brandy, delektując się przyjem-
nym ciepłem, spływającym po jej gardle. Poczucie
zagrożenia zniknęło.

– Będę spała tutaj – zadecydowała. – To roz-

kładana sofa. Aaron lubi być przygotowany na
każdą ewentualność. Ty kładź się, gdzie chcesz.

Jak zwykle za późno uświadomiła sobie, że

niefortunnie dobrała słowa. Zamarła w oczekiwa-
niu na jego deklarację, iż chce się położyć u jej boku.

Gideon nie powiedział jednak ani słowa, tylko

sięgnął po szklankę i usiadł przed kominkiem.
Samantha rozłożyła sofę i rzuciła dwie poduszki na
wezgłowie.

– Zaproponowałbym ci pomoc, ale wiem, jak

74

Anne Stuart

background image

byś zareagowała – wyjaśnił i upił odrobinę alkoholu.
– Jeżeli jednak jest coś, co mógłbym dla ciebie zrobić,
daj mi znać.

Żebyś się nie zdziwił, pomyślała. Powinna była

przynieść z sypialni koc, lecz wcześniej nie przyszło
jej to do głowy. Postanowiła o tym nie myśleć: im
szybciej zamknie oczy i odpłynie w sen, tym
bezpieczniej się poczuje. Zresztą ogień w kominku
wkrótce rozgrzeje cały pokój, a ona już nie drżała
z zimna.

Mruknęła coś nieartykułowanego i wyciągnęła

się na sofie. Postanowiła nie zadręczać się niepo-
trzebnymi przemyśleniami. Nie miała przecież po-
wodu myśleć o nim. Odziwnym skurczu w brzu-
chu, o łaskotaniu na skórze, o jego gładkim, złocis-
tym torsie. Nie zamierzała też wspominać dotyku
jego ust. Po prostu zaśnie, a jeśli jej dopisze szczęś-
cie, zacznie chrapać.

Odetchnęła głęboko, usiłując się odprężyć. Gdy

zasypiała, mimowolnie dotknęła ust palcami, tam,
gdzie ją pocałował. Po chwili odpłynęła w sen.

– I co?
Gideon odwrócił wzrok od ognia. Sam nie wie-

dział, dlaczego jest nim tak bardzo zafascynowany.
W końcu odkąd sięgał pamięcią, otaczały go płomie-
nie i ogień.

Popatrzył na Ralpha, który przysiadł na skraju

sofy, tuż obok głowy śpiącej Samanthy. Diabeł miał
na sobie szkarłatny strój biskupa, a na nosie okulary

75

Upadły anioł

background image

w grubych oprawkach, z jednym czarnym szkłem,
na głowie postawione na sztorc blond włosy. Nawet
niezbyt spostrzegawczy obserwator od razu zauwa-
żyłby liczne kolczyki we wszystkich możliwych
miejscach na ciele.

– Sprecyzuj pytanie. – Gideon usiłował skoncen-

trować uwagę na swoim prześladowcy. Wygląd
Ralpha nie przestawał go zdumiewać, lecz w grun-
cie rzeczy bezpieczniej było patrzeć na szatana niż
na śpiącą Samanthę.

– Jesteś na miejscu, masz ją jak na tacy. Bierz się

do roboty, i tyle.

– Romantyk z ciebie – parsknął Gideon. – Nie.
– Jak to: nie?
– Tak to. Nie zrobię tego.
– Nie żartuj sobie. Przecież wiem, że jest w two-

im typie. Wszystkie kobiety są w twoim typie.

– Zmieniłem się. Pobyt w piekle odmienia męż-

czyznę. Rozsmakowałem się w celibacie.

– Lepiej się rozsmakuj w Samancie, i to już.
– Bo co, zmusisz mnie? – warknął.
Fioletowa z wściekłości twarz Ralpha nie paso-

wała kolorystycznie do czerwonej sutanny.

– Co się z tobą dzieje? Nie udawaj, że jej nie

pragniesz, dobrze wiem, co czujesz. No jazda, bierz
się do dzieła.

– Przykro mi, ale musisz poszukać kogoś innego

na moje miejsce. To nie powinno być trudne.
Wystarczy, że rozkochasz ją w pierwszym lepszym
mężczyźnie, a reszta pójdzie jak z płatka.

76

Anne Stuart

background image

– Gdyby to było takie proste, w ogóle bym cię

nie potrzebował. Potrafię zmieniać pogodę, pod-
palać to i owo, tego typu sprawy. Nie umiem
jednak wpływać na ludzkie emocje. Dlatego ty
tutaj jesteś.

– Niestety. – Wyciągnął ręce tak, jakby prosił, by

go skuć kajdankami. – Zabierz mnie z powrotem do
więzienia. Nie kochałem się z nią.

– Och, do diabła ciężkiego! – burknął Ralph,

a Gideon uśmiechnął się z przymusem. – Dobrze
wiem, co zrobiłeś! Najzwyczajniej zakochałeś się
w niej, przyznaj się. Naprawdę musiałeś? Za życia
uwodziłeś każdą kobietę, która ci wpadła w oko,
lecz nigdy się nie zakochałeś. Dlaczego właśnie teraz
postąpiłeś inaczej? Przecież liczę na ciebie!

Gideon rozważał możliwość zaprzeczenia, lecz

tylko wzruszył ramionami.

– Może masz rację – mruknął po chwili. – Szczęś-

cie ci nie dopisało. Możesz wysłać mnie na czterysta
sześćdziesiąty ósmy poziom piekła, ale nie zmusisz
mnie do zrobienia jej krzywdy. Podeślij jej kogoś,
w kim się zakocha.

– Już to zrobiłem – wycedził ponuro Ralph.

– Mimowolnie. Miałeś przecież tylko pozbawić ją
dziewictwa. Spłataliście mi niezłego figla. Nie chcia-
łem, żebyście się w sobie zakochiwali, mieliście
rzucić się na siebie i parzyć jak króliki. – Wbił
oskarżycielskie spojrzenie w niebo. – To Twoja
sprawka, prawda? Zawsze psujesz mi rozrywkę.

– Co ty wygadujesz?

77

Upadły anioł

background image

– Tylko to, że ona cię kocha. Czasami wszystko

rozgrywa się błyskawicznie. Nie śpieszyła się i zapew-
ne dojrzała, by pokochać odpowiedniego mężczyz-
nę, a gdy na niego trafiła, od razu zapałała do niego
uczuciem. – Zdrowym okiem zerknął na Gideona.
– Dojrzała – powtórzył. – Czeka na ciebie. Leży tam
piękna kobieta o długich zgrabnych nogach, wilgot-
nych ustach...

– Daj sobie spokój. Nie złapiesz mnie na swoje

nędzne sztuczki.

Ralph westchnął.
– Chyba masz rację. Ale ona to co innego.

– Wyciągnął rękę, żeby chwycić Samanthę za ramię
i nią potrząsnąć, lecz jego dłoń tylko gładko przeszła
przez ciało dziewczyny. Nawet nie drgnęła. – Do
diabła – prychnął.

Gideon wybuchnął śmiechem.
– Ciężka sprawa. Lepiej daj sobie spokój. Ona

jest odporna na twoje podszepty, dzięki Bogu.

– Dzięki Bogu – powtórzył zirytowany Ralph.

– Masz jeszcze dwanaście godzin.

– Nic mi po twoich dwunastu godzinach. Za-

bierz mnie teraz. Mam już dość.

Ralph niespodziewanie się rozpogodził.
– Zobaczymy – syknął tylko i znikł.
Gideon odchylił się na bujanym fotelu, nie od-

rywając wzroku od ognia, a tymczasem Samantha
smacznie spała, nieświadoma obecności diabła, któ-
ry czaił się u wezgłowia. Gideon nie sądził, że
dziewczyna wykaże taką siłę woli. Ralph nie po-

78

Anne Stuart

background image

trafił wpływać na emocje, lecz świetnie umiał
mieszać ludziom w głowach. Gideon w ogóle mu nie
wierzył: Samantha traktowała go tak samo jak
Aarona. Był dla niej zwykłym natrętem i świetnie
się bawiła, pokazując mu, gdzie jego miejsce.

Przez chwilę było jednak inaczej, wtedy, gdy ją

pocałował. Zapewne to ją solidnie oszołomiło, choć
nie tak, jak jego. Pocałunek z Samanthą okazał się
najbardziej erotycznym doświadczeniem w jego
życiu.

Postanowił, że jakoś wytrzyma te dwanaście

godzin. Samantha i tak większość z nich prześpi,
a resztę spędzą na wędrówce w poszukiwaniu
oznak cywilizacji.

Czy faktycznie pokochał tę dziewczynę? Było to

mało prawdopodobne, chociaż nie dawało się wyklu-
czyć. Gdyby się w niej zakochał, dołożyłby jeszcze
jeden płomyk do ognia wiecznego potępienia.

Popatrzył na nią, na jej twarz bez makijażu, włosy

rozrzucone po sofie, długie nogi. Nie zamierzał spać
– był zbyt rozgorączkowany. Mógł spędzić całą noc,
wpatrując się w twarz tej dziewczyny, lecz nie chciał
przesadzić. Po co kusić złego? Wpatrzony w ogień,
kołysał się i rozmyślał o wiecznym potępieniu.

79

Upadły anioł

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Śniła o jego dłoniach na swoim ciele. Śniła

o jego ustach i o pocałunkach. Śniła o nim i o dia-
ble, który przysiadł na brzegu jej sofy i nakazał
mu iść z nią do łóżka. Śniła, że Gideon mu się
sprzeciwił.

Drgnęła niespokojnie, zarazem rozpalona i zmar-

znięta. Obudziła się ze snu, ale o nim nie zapom-
niała. Gideon był jej potrzebny. Zupełnie nie rozu-
miała, dlaczego, lecz potrzebowała go i pragnęła.

Zawsze zakładała, że w końcu nadejdzie chwila,

kiedy zapragnie uprawiać z kimś miłość. Prędzej czy
później musiał pojawić się odpowiedni mężczyzna,
zwrócić na nią uwagę, a może nawet ją poślubić,
nim w końcu trafią do łóżka.

Tymczasem to ona była teraz gotowa – wbrew

zdrowemu rozsądkowi, wbrew logice, prawie poko-
chała obcego człowieka.

Pragnęło go jej serce. Choć był obcy, chciała, by

background image

leżał obok niej. Po raz pierwszy w życiu zamierzała
zignorować podszepty rozsądku.

Otworzyła oczy. Deszcz nadal lał, a ona przez

chwilę zastanawiała się, czy dom na pewno jest
wystarczająco solidny, by zagwarantować im bez-
pieczeństwo. Błoto często się osuwało w tych
okolicach i przy takiej pogodzie. Istniało niebez-
pieczeństwo, że masy ziemi mogą porwać dom. Ta
perspektywa powinna przerazić Samanthę, lecz
z niezrozumiałych przyczyn dziewczyna odniosła
się do niej obojętnie.

Gideon jeszcze nie spał. Siedział przed komin-

kiem, wpatrzony w dogasające płomienie. W po-
koju zrobiło się ciepło. Gideon zdmuchnął część
świec; Samantha dostrzegała złocistą poświatę og-
nia na jego gładkiej skórze, na płaskim brzuchu.
Zamknęła oczy, usiłując skoncentrować się na czym
innym.

– Nie znam cię – szepnęła. – Nic o tobie nie

wiem.

Nawet się nie odwrócił.
– Śpij, Sam – mruknął.
Uniosła się nieco, odgarniając włosy z twarzy.

Nieraz spotykała się z mężczyznami – dobrymi
mężczyznami – którzy wyłazili ze skóry, żeby pójść
z nią do łóżka, lecz ona nigdy nie wyraziła na to
zgody. Opierała się dobrym kumplom i złym face-
tom, uroczym młodzieńcom i starym tyranom,
małym, dużym, silnym, słabym.

Gdyby jednak Gideon zechciał ruszyć się ze

81

Upadły anioł

background image

swojego miejsca na bujanym fotelu, z pewnością by
mu nie odmówiła.

Nie zechciał. Może zafascynował ją właśnie

dlatego, że jej nie chciał?

Przyklękła, patrząc na jego twarz, na której

tańczyły złociste refleksy. Nagle odwrócił się do
niej. Na jego pociągłej, pięknej twarzy widniał
smutek i żal. Skąd się tam wzięły?

– To niedobry pomysł – westchnął.
– Jaki pomysł?
Wstał z fotela i podszedł do niej powoli. Saman-

tha leżała na środku sofy, lecz on tylko przysiadł na
skraju materaca i ujął jej twarz w swoje dłonie.

– To bardzo niedobry pomysł – powtórzył szep-

tem i pocałował ją w usta.

Kiedy ich wargi się zetknęły, Samantha poczuła,

jak jej ciało ożywa. Gideon przysunął się bliżej,
niemal do niej przywierając, lecz tylko ją całował.
Nie musiał robić nic więcej. Zamknęła oczy i od-
wzajemniła jego pocałunek, wczuwając się w ciem-
ną, ciepłą przestrzeń jego ust, jego języka.

Nawet sobie nie uświadomiła, że oparła dłonie na

jego ramionach, twardych barkach pod gładką ko-
szulą. Przywarła do niego, nie przestając go całować.

W pewnej chwili odsunął się i wziął ją za rękę.

Dostrzegła napięcie w jego twarzy, wyczuła gwał-
towne bicie serca.

– Robię coś niewłaściwie? – zaniepokoiła się.

– Nigdy wcześniej nie próbowałam...

Nie wyglądał na zdumionego.

82

Anne Stuart

background image

– Sam, nie rób tego teraz. Zaczekaj, aż się w kimś

zakochasz.

Nie wiedziała, skąd płyną jej słowa.
– To się już stało – zamruczała i ponownie go

pocałowała.

Pogłaskał jej dłonie, odsuwając ją lekko od siebie,

lecz natrafił na opór. Jego ciało przeszył dreszcz. Nie
miała pojęcia, czy to dobrze, czy źle, ale nic jej to nie
obchodziło. Gideon chwycił skraj jej podkoszulka
i szybko go z niej ściągnął, a następnie cisnął w kąt
pokoju.

Po raz pierwszy w życiu ogarnęło ją zakłopota-

nie. Zawsze była dumna ze swego ciała i nigdy nie
zastanawiała się nad jego mankamentami, teraz
jednak nabrała wątpliwości.

– Mam za małe piersi – oznajmiła, na co on

wybuchnął śmiechem, objął ją w talii i mocno
przytulił.

Skóra Gideona była gładsza niż jedwab jego koszuli.

Samantha bez wahania zdjęła z niego ubranie,
napawając się zapachem mężczyzny.

Położyła się na plecach, a on ściągnął z niej

workowate szorty. Leżała przed nim niemal całkiem
naga, ubrana wyłącznie w czarne, koronkowe figi,
które zdjął z niej po chwili. Następnie położył się na
dziewczynie, odgrodzony od niej wyłącznie cien-
kim materiałem spodni.

Zadrżała, gdy pocałował ją w szyję i ugryzł

w ucho. Dotknął językiem jej małej piersi, a Saman-
tha krzyknęła. Czuła, jak jej ciało płonie.

83

Upadły anioł

background image

Przesunęła palcami po jego gęstych, jedwabistych

włosach i wtuliła w nie twarz, by nacieszyć się ich
wonią.

Coś twardego uciskało jej brzuch. Dotknęła tego

dłonią, sądząc, że to sprzączka jego paska, lecz on
już rozpiął pasek i górny guzik spodni. Nerwowo
cofnęła rękę, ale Gideon złapał ją za przegub.

Nadszedł czas, by wpadła w panikę, by zmieniła

zdanie, nim będzie za późno. Bez wątpienia nie
zaprotestowałby. Nawet nie zakląłby, jak to się
zdarzało innym: po prostu cofnąłby się i ponownie
usiadł na fotelu przed kominkiem.

Wiedziała, że tego by nie zniosła. Dotknęła go

przez miękką tkaninę, przesunęła tam palcami, a on
drgnął i stwardniał jeszcze bardziej. Uświadomiła
sobie, że to zrobi. Nic nie mogło jej skłonić do
zmiany zdania.

Te pieszczoty sprawiały jej przyjemność. Mus-

nęła palcami jego brzuch, a Gideon jęknął, kładąc się
na plecach obok niej. Pochyliła się nad nim i do-
tknęła ręką jego płaskiego brzucha. Sutki mężczyz-
ny przypominały twarde dyski na złocistej klatce
piersiowej; polizała jeden z nich, czując, jak tward-
nieje przy jej ustach. Gideon głośno wciągnął do
płuc powietrze, złapał ją za rękę i zawahał się, zanim
wsunął ją sobie w spodnie. Poczuła cudowną, gorącą
i ciężką erekcję.

– Rozepnij spodnie – nakazała i ponownie skupi-

ła uwagę na jego torsie.

Uwolnił się od zbędnego ubrania, ściągając je za

84

Anne Stuart

background image

pomocą kilku gwałtownych ruchów nóg. Choć
sama mu to nakazała, nagle straciła pewność siebie.
Może jednak nie powinien się rozbierać? Teraz
jednak było już za późno. Poczuła w dłoni jego
jedwabistą gładkość i stalową twardość. Zapragnęła
zbliżyć do niej usta, by posmakować mężczyzny.

Ledwie jednak musnęła go wargami, Gideon się

cofnął, odpychając ją od siebie.

– Nie – zachrypiał. – Za dużo czasu minęło... To

się skończy... – Nagle znieruchomiał. – Chyba że
zmienisz zdanie. Nie musisz robić nic, na co nie
masz ochoty.

Spojrzała na niego spod zasłony gęstych włosów.
– Czy chcesz, żebym... pocałowała cię tam?
Jego twarz drgnęła, jakby przeszył ją spazm bólu.
– Nie teraz – wydusił. – Później. Kiedy już do

tego przywykniesz.

Sama nie wiedziała, czemu ta myśl nagle ją

uszczęśliwiła.

– W porządku – przytaknęła i przysunęła usta do

jego warg.

Pchnął ją na materac i pochylił się nad nią,

głaszcząc dłonią jej aksamitny brzuch. Wiedziała, do
czego zmierza i znieruchomiała instynktownie, gdy
jego palce podążyły niżej.

– Nie musimy tego robić – wyszeptał, pochylony

nad jej uchem. – Właściwie nie powinniśmy tego
robić. Powiedz, że nie.

Odwróciła głowę, by pocałować go w usta.
– Tak – zamruczała.

85

Upadły anioł

background image

Dotknął jej uda.
– Nie wiem, co słyszałaś, lecz nic nam z tego nie

wyjdzie, jeśli będziesz zaciskała nogi. To nie boli,
odpręż się.

Odprężyła się, a on wsunął rękę między jej uda.

Odetchnęła głęboko i ponownie stężała, lecz Gideon
był silniejszy.

– Powiedz, że nie – powtórzył, dotykając ją.
– Tak – szepnęła, kiedy wsuwał w nią swoje

długie palce. Wyprężyła się i poddała całkiem nowe-
mu doznaniu. Rozkosz stawała się coraz bardziej
intensywna, coraz głębsza. Gideon doskonale wie-
dział, jak ją dotykać, kiedy okazać delikatność, a kiedy
stanowczość. Samantha oddychała coraz szybciej
i gwałtowniej, jej ciało przeszywały dreszcze, lecz
tym razem nie miały one związku z chłodem.

Powinna wiedzieć, co się zdarzy, lecz najwyższa

rozkosz nadpłynęła bez ostrzeżenia i z taką siłą, że
Samantha krzyknęła, potem jeszcze raz i jeszcze,
ogarnięta ekstazą, jakiej nigdy w życiu nie doświad-
czyła. Tak bardzo zatraciła się w tych doznaniach,
że nie zauważyła, kiedy Gideon odsunął się od niej
i cofnął rękę.

Dopiero po chwili zorientowała się, że wstał

z sofy.

– Wystarczy – oznajmił łamiącym się głosem.
Była jednak szybsza. Rzuciła się na niego i oboje

opadli na materac, spleceni w miłosnym uścisku.
W następnym momencie Gideon leżał na niej, a ona
obejmowała udami jego biodra. Przyciskał ją coraz

86

Anne Stuart

background image

mocniej i wbijał się w nią. Wyczuwała, jak bardzo
pragnie ją posiąść, a sama marzyła o tym, by raz
jeszcze eksplodować, tym razem czując go w sobie.
Chciała mieć wszystko.

Tymczasem on znieruchomiał, a ona uświadomi-

ła sobie, że z pewnością napotkał absurdalną barierę
jej dziewictwa. Dostrzegła na jego twarzy grymas,
jakby poczuł fizyczny ból. Najwyraźniej usiłował
nad sobą zapanować, lecz nie potrafił.

– Sprawię ci ból – wymamrotał łamiącym się

głosem.

– Zrób to – zażądała i wyprężyła biodra, momen-

talnie pokonując jego wahanie.

Wbił się w nią głęboko, rozrywając jej ostatni

bastion, lecz ból, który odczuła, był niczym w porów-
naniu z nieopisaną rozkoszą. Gideon opuścił głowę
na jej ramię, dysząc i nie poruszając się.

– Za chwilę poczujesz się lepiej – zapewnił ją cicho.
Objęła dłońmi jego twarz. Jeszcze nigdy nie czuła

się taka mocna, silna, spełniona.

– Już się czuję lepiej – wyznała i pogłaskała go po

twarzy. – Twoja kolej, Gideon. Powiedz, że nie.

Odetchnął głęboko.
– Tak – wydyszał i poruszył się powoli, do

przodu i do tyłu, drażniąc ją. Drażniąc siebie. – Tak
– powtórzył. Całował ją w usta i kołysał się na niej.
– Tak – oznajmił zdecydowanym tonem i poruszył
się szybciej, na co ona uniosła nieco nogi, by przyjąć
go głębiej.

Oboje przestali myśleć, pozostały tylko uczucia.

87

Upadły anioł

background image

Poruszali się razem, ich ciała były śliskie od potu,
jaśniały w świetle ognia, kołysali się coraz prędzej,
a gdy pomyślała, że już dłużej nie wytrzyma, on
dotknął ją dłonią, mocno, tak jak tego pragnęła.

– Tak – wyszeptał w jej usta, kiedy dostawała

konwulsji w jego ramionach. Jak przez mgłę po-
czuła, że całe jego ciało sztywnieje, a w następnej
chwili cała jej łączność z rzeczywistością się ze-
rwała, znikła w ciemnościach nocy.

Spała od chwili, w której odsunął się od niej. Na

jej twarzy widniał wyraz błogiego zachwytu.
W świetle ognia Gideon widział tylko słone ślady łez
na policzkach dziewczyny. Wyciągnął rękę i dotknął
jeszcze wilgotnego strumyka. Nie wiedział, że pła-
kała.

Przez moment nie odrywał od niej wzroku.

Zawsze najbardziej lubił kobiety, które potrafiły
mocno spać. Dzięki temu mógł uciec przed niezręcz-
nym i kłopotliwym porankiem. Miał szansę ucieczki
także teraz – wystarczyło wyjść na dwór, na desz-
czową noc.

Gdzie, do licha, podziewał się Ralph, kiedy był

naprawdę potrzebny? Wbrew własnej woli Gideon
wypełnił wydane mu przez diabła polecenie. Nie,
właściwie nie. Przecież pragnął jej od chwili, gdy...

To nie było pożądanie od pierwszego wejrzenia.

Jej elegancka, wyniosła uroda nie działała na niego
stymulująco. Chodziło raczej o wrażliwość w jej
jasnych oczach. Okrnąbrny wyraz jej ust. Osposób

88

Anne Stuart

background image

poruszania się, jakby jej ciało było własnością kogoś
innego. Tak cudownie było ją całować. Uwielbiał,
kiedy zmagała się z nim, byle postawić na swoim.

Nawet nie przewróciła się na drugi bok, kiedy

opuszczał sofę. W kącie pokoju leżał koc. Gideon
podniósł go i okrył nim Samanthę, przy okazji
oglądając ją uważnie. Była całkowicie odprężona,
zapewne tak, jak nigdy w życiu. Wciąż nie do końca
rozumiał, jak to możliwe, że reagowała tak żywioło-
wo. Nawet się nie spodziewał, że dziewczyna tak
szybko osiągnie spełnienie. Jego doświadczenie sek-
sualne i technika były imponujące – w przeciwnym
razie Ralph nie wysłałby go z misją – lecz gdyby
tylko o to chodziło, doprowadzenie jej do szczyto-
wania zapewne zajęłoby mu całą noc.

Rzecz jasna, nie miałby nic przeciwko temu.
Czy w podobny sposób zareagowałaby na kogoś

innego? Nie ulegało wątpliwości, że po nim pojawią
się następni. Kiedy już się przekonała, jak to jest,
będzie miała zdrowszy stosunek do seksu. Odkryje,
że jej ciało nadaje się nie tylko do pokazywania
przed kamerami i aparatami fotograficznymi.

Gideona jednak nie będzie już przy niej. Mogła

myśleć, że go kocha, a on wciąż obwiniał o to
Ralpha. Co zrobić – kiedy odejdzie, Samantha
posmutnieje, lecz stanie się mądrzejsza. Przygotuje
się na spotkanie z prawdziwym mężczyzną, a nie
kimś jego pokroju.

Zadawał sobie to pytanie już od pewnego czasu.

Kim jest? Duchem? Zjawą? Niemiłym psikusem

89

Upadły anioł

background image

losu, spłatanym piękności o czułym sercu? To nie
miało znaczenia. Wkrótce pozostanie tylko wspom-
nieniem, a po pewnym czasie także ono się rozwieje.

Opatulił ją kocem; wyczerpana, nawet nie drgnę-

ła. Ubrał się, gotów zająć miejsce na fotelu przed
kominkiem, kiedy zaskoczył go nagły grzmot. Po-
myślał, że pewnie już nadszedł jego czas.

Boso wyszedł na deszczową noc. Z nieba lały się

potoki wody. Momentalnie przemókł do nitki, lecz
nie zwracał na to uwagi. Podniósł głowę i zapatrzył
się w nocne niebo.

– Gotowe! – krzyknął głosem pełnym bólu.
Odpowiedziała mu cisza. Nie zagrzmiał piorun,

nie odezwały się nieziemskie głosy. Wokoło szumia-
ła tylko ulewa. Padł na kolana i po raz pierwszy, od
kiedy sięgał pamięcią, może w całym swoim zmar-
nowanym życiu, Gideon Hyde się rozpłakał.

Gdy Samantha otworzyła oczy, był już ranek.

Wciąż leżała na sofie, przepełniona dziwną satys-
fakcją. Po chwili przypomniała sobie, gdzie jest:
znajdowała się w wiejskim domu Aarona. Leżała
nago pod cienkim kocem, rozebrana i uwiedziona.
Cudownie, wspaniale uwiedziona przez mężczyz-
nę, którego ledwie znała.

Uważała, że miłość od pierwszego wejrzenia to

zwyczajny wymysł. Głębsze uczucie rodzi się
z przyjaźni, rozwija w sposób naturalny, a zatem
kłębiące się w niej emocje nie mają nic wspólnego
z miłością. To po prostu wykluczone.

90

Anne Stuart

background image

Samantha postawiła sobie za punkt honoru ni-

gdy nie kłamać, a w szczególności nie oszukiwać
samej siebie. Bez względu na to, jak bardzo irracjo-
nalne, niezdrowe czy niewiarygodne to było, naj-
wyraźniej dokonała rzeczy niemożliwej. Zakochała
się w tajemniczym nieznajomym. Po tylu latach
wstrzemięźliwości zdarzyło się jej coś zupełnie
absurdalnego.

Usłyszała szum wody z prysznica i zapragnęła się

umyć: była lepka od potu i czuła się z tym fatalnie.
Pomyślała, że przyjemnie będzie wejść pod prysznic
i patrzeć, jak gorąca woda spływa po złocistej skórze
Gideona. Zresztą, powinna chyba sprawdzić, czy
poprzednia noc była przejawem chwilowego braku
rozsądku, dowodem na szaleństwo, czy też czymś
zgoła innym.

Aaron zainstalował w łazience ogromny prysznic

– właściwie była to salka wyłożona kafelkami,
wbudowano tu miejsca siedzące, a na pozłacanych
rurach zainstalowano prysznice. Gideon stał po-
środku, z uniesioną głową i zamkniętymi oczami,
a woda spływała po jego ciele, pieszcząc go niczym
kochanka. Niczym język kochanki. Niczym jej łzy.

Samantha weszła do zaparowanego pomieszcze-

nia. Gideon otworzył oczy i popatrzył na nią
z niemal zaniepokojoną miną.

Pragnął jej. Nie miał co do tego wątpliwości,

zwłaszcza że oboje stali nago w strumieniach pa-
rującej wody. Samantha niemal natychmiast prze-
stała się czymkolwiek przejmować. Podeszła bliżej

91

Upadły anioł

background image

i zarzuciła mu ręce na szyję, dzięki czemu woda
spływała po nich obojgu. Miał wilgotne i wygłod-
niałe usta. Przysunęła się jeszcze bliżej, chcąc stwo-
rzyć jedność z jego ciałem.

Przerwał pocałunek, jedną ręką odsuwając jej

twarz, lecz drugą cały czas obejmując ją w talii.

– To niedobry pomysł – mruknął.
Uśmiechnęła się, spoglądając mu prosto w oczy.
– Jesteś najsmutniejszym kochankiem, jakiego

kiedykolwiek miałam.

– Jestem jedynym kochankiem, jakiego miałaś.
– Nie da się ukryć – przyznała. – I chcę nadrobić

stracony czas. – Przesunęła dłonią po jego brzuchu.
– Nie mów tylko, że nie masz ochoty mi pomóc.

– Z dnia na dzień zrobiłaś się bardzo namiętna.
– Zawsze byłam namiętna, ale nie zdawałam

sobie z tego sprawy – zamruczała, pochyliła się
i przygryzła jego dolną wargę. Miał cudowne usta.

– Nie myślę...
– I bardzo dobrze – przerwała mu. – Nie ma

takiej potrzeby.

Poczuła na plecach twardy ucisk kafelków, kiedy

przywarł do niej, a następnie wszedł w nią, pod-
pierając ją obydwiema rękami. Otoczyła nogami
jego wąskie biodra i przyjęła go, drżąc z rozkoszy.

Tym razem nie potrafiła się powstrzymać. Jej

ciche okrzyki i słabe jęki wypełniły zaparowaną
przestrzeń, odbijając się echem od ścian. Gideon był
przy niej, był w niej i zabierał ją w miejsca, których
istnienia nawet nie podejrzewała. Kiedy osiągnął

92

Anne Stuart

background image

spełnienie w jej wnętrzu, jego stłumiony jęk dołą-
czył do jej okrzyków ekstazy.

Jak przez mgłę zauważyła, że jej kochanek drży

i wycofuje się, opuszczając ją na wyłożoną kafel-
kami ławę. Osunęła się po ścianie. Gideon opadł
przed nią na kolana, otoczył rękami jej biodra
i przywarł głową do jej ud.

Odnalazła w sobie dość energii, by unieść dłoń

i odsunąć mu z twarzy mokre, czarne włosy. Miał
zamknięte oczy, a gdyby udało się jej znaleźć jeszcze
trochę siły, pochyliłaby się i pocałowała go. W tej
pozycji dostrzegła jednak coś nieskończenie ufnego,
i to jej się ogromnie podobało. Chciała, by przynaj-
mniej teraz, przez krótką chwilę Gideon pozostał
tylko i wyłącznie jej własnością.

93

Upadły anioł

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Zostawił ją samą pod prysznicem. Kiedy wzięła

go za rękę, wymamrotał tylko słowo ,,kawa’’. Puś-
ciła go i przytuliła się do kafelków, a gorąca woda
spływała po jej ciele. Samancie przyszło do głowy,
że mogłaby zasnąć w takiej pozycji i siedzieć tak już
zawsze albo do chwili, kiedy on powróci, a wów-
czas...

Nagle, zupełnie bez ostrzeżenia, woda stała się

lodowata. Samantha pisnęła i wypadła spod pryszni-
ca, niemal wyrywając drzwi z zawiasów, byle tylko
jak najszybciej umknąć spod zimnych strumieni.
Właściwie spodziewała się, że Gideon przyjdzie
sprawdzić, czy nie przytrafiło się jej coś złego, dlatego
otworzyła drzwi do łazienki i zawołała, że wszystko
w porządku. Odpowiedziała jej głucha cisza, więc
Samantha uznała, że Gideon zajął się parzeniem
kawy. W sumie była nawet zadowolona, że lada
chwila wypije kubek smacznego, gorącego napoju.

background image

Zaśmiała się na widok własnego odbicia w zapa-

rowanym lustrze. Patrzyła na swoje nagie ciało,
które zawsze tak wiernie jej służyło. Wyglądało tak
samo jak zwykle, lecz miała wrażenie, że zaszła
w nim nieodwracalna, głęboka zmiana. Stało się
czymś więcej niż tylko kombinacją nóg, piersi,
brzucha i bioder, połączonych tak zgrabnie, że
produkty z wizerunkiem jej ciała świetnie się sprze-
dawały, a ludziom, którzy je oglądali, przychodzi-
ły do głowy rozmaite przyjemne fantazje. Należa-
ło jednak tylko do niej i nikt inny nie mógł go
posiąść.

Nikt z wyjątkiem Gideona. Jej starannie złożone

ubrania leżały na umywalce, chociaż brakowało
czarnych, koronkowych majtek. W przeszłości zda-
rzało się jej chodzić bez bielizny, więc nie stanowiło
to problemu. Wciągnęła szorty i podkoszulek, a na-
stępnie wyruszyła na poszukiwania Gideona.

Dopiero gdy dotarła do pustej, idealnie posprzą-

tanej kuchni, uświadomiła sobie, że nie czuje zapa-
chu kawy. Nie widziała też zaparzarki ani dzbanka.
W dużym pokoju wszystko zostało posprzątane.
Sofa stała złożona, koc był zwinięty i odłożony na
miejsce, świece zebrane, a kieliszki po brandy umyte
i odstawione.

Brakowało jednak kawy. I Gideona.
Usłyszała dobiegający z dworu warkot silnika.

Odetchnęła z ulgą. Najwyraźniej pojechał spraw-
dzić, czy droga jest już przejezdna. Samantha
nie była tym zachwycona, w końcu po wspólnie

95

Upadły anioł

background image

spędzonej nocy nie powinien się tak spieszyć z wy-
jazdem. Przynajmniej nie zniknął bez słowa. Pode-
szła do drzwi i otworzyła je na całą szerokość. Na
podjeździe ujrzała taksówkę. Ani śladu mercedesa.

– Pani Samantha? – spytał taksówkarz, gramo-

ląc się z kabiny. – Mam panią odwieźć do Los
Angeles. Czy jest pani gotowa do drogi?

– Gdzie Gideon?
Mężczyzna pokręcił głową, poprawił czapkę na

przerzedzonych siwych włosach i potarł oko.

– Nie wiem, o kim pani mówi. Otrzymałem

zlecenie i muszę je wykonać. Mam panią zawieźć do
Los Angeles. Wszystko jest już załatwione, kurs
opłacony, bez względu na to, czy pani ze mną
pojedzie, czy nie. Wolny wybór.

Samantha poczuła się jak świeczka zdmuchnięta

przez wiatr. Jej wewnętrzny płomyk zgasł. Zamk-
nęła drzwi wejściowe, nie oglądając się za siebie.

– Jestem gotowa – westchnęła i podeszła do

żółtej taksówki.

Usiadła na samym środku tylnej kanapy, staran-

nie zapinając pas bezpieczeństwa. Jej długie nogi
ledwie się mieściły w przestrzeni za przednimi
fotelami. Kierowca okazał się gadułą: opowiadał
o pogodzie, stanie dróg, polityce w Kalifornii, niedaw-
nej infekcji oka, swoich przemyśleniach na temat
świata, a Samantha cierpliwie tonęła w potoku słów
i od czasu do czasu wtrącała uprzejme ,,hm’’.

Gideon znikł. Zdematerializował się, jakby nigdy

nie istniał. Wmawiała sobie, że to najlepsze, co

96

Anne Stuart

background image

mogło ją spotkać. Ostatnia noc była absolutnym
szaleństwem, przejawem całkowitego zaćmienia
umysłu. Teraz jednak nastał dzień, Gideon odjechał,
a ona ponownie była sobą. Praktyczną, zrównowa-
żoną, spokojną Samanthą.

Coś się jednak zmieniło. Właściwie powinna być

mu wdzięczna. Mijały lata, a ona żyła w celibacie,
coraz częściej zastanawiając się, czy na pewno
wszystko z nią w porządku. Może była oziębła?
Brakowało jej zdolności do pokochania? Jej dziewic-
two stało się mrocznym sekretem, którego nie
chciała nikomu zdradzić, równie wstydliwym, jak
dewiacja seksualna. Koniec końców, brak ochoty na
miłość to forma dewiacji, więc cieszyła się, że
wreszcie ten etap w jej życiu dobiegł końca. Na-
prawdę była za to wdzięczna Gideonowi.

A poza tym zamierzała go wytropić i zabić.
Jak śmiał ją zostawić, odjechać bez słowa? Cze-

mu nie nabazgrał choćby krótkiego listu? Mimo
swego niedoświadczenia nie zasłużyła na takie
traktowanie. Gdyby miała pojęcie, jak przyjemna
jest miłość fizyczna, spróbowałaby jej znacznie
wcześniej. Tyle że dotąd nie spotkała nikogo, z kim
chciałaby to zrobić. Także i teraz pragnęła tylko
Gideona, jego złocistej skóry i pięknych ust.

Dobrze, że od niej uciekł. Nie wierzyła w miłość

od pierwszego wejrzenia. Nic nie wiedziała o Gideo-
nie Hydzie: był obcy, a mądre kobiety nie zakochują
się w nieznajomych.

Teraz jednak czuła się tak, jakby dostała

97

Upadły anioł

background image

obuchem w głowę. Cokolwiek starała się sobie
wmówić, pokochała tego tajemniczego człowieka.
A przecież był jej całkiem nieznany – mógł nie
cierpieć zwierząt i głosować na republikanów.

Ale Rags go polubił. Ten sam Rags, który warczał

i szczekał na wszystkich mężczyzn, przyjaźnie łasił
się do Gideona, całkowicie nim zauroczony.

Ufała Ragsowi bardziej niż sobie. Skoro Gideon

został zaakceptowany przez jej psa, i ona miała
prawo go polubić.

Zamknęła oczy, izolując się psychicznie od gada-

niny taksówkarza. A więc uciekł. Miała długie nogi,
mogła go dogonić. Z całą pewnością nie zamierzała
dać za wygraną bez walki.

– Dobrze się bawiłeś?
Gideon zamrugał oczami. Jeszcze przed chwilą

szukał kawy, przekonany, że właściciel tak dobrze
zaopatrzonego barku z pewnością będzie miał w do-
mu ten aromatyczny napar. Teraz jednak stał po-
środku pomieszczenia, które wyglądało niczym
opuszczona fabryka samochodów. Ralph zrezyg-
nował z ubioru biskupa: teraz miał na sobie sukienkę
ozdobioną mnóstwem koronek. Do niej zrobił sobie
mocny makijaż i ufarbował włosy na rudawy kolor.

– Niebrzydkie – mruknął Gideon.
– Nie unikaj tematu! – zagrzmiał Ralph. – Chcę

wiedzieć, czy dobrze się bawiłeś podczas swojej...
Jak by to nazwać? Randki w lesie? Poszczęściło ci
się? No, mów!

98

Anne Stuart

background image

Odsądzanie Ralpha od czci i wiary nie miało

większego sensu, bo jako diabeł był dumny ze swej
fatalnej opinii.

– Nie wiesz? – udał zdumienie Gideon. – Sądzi-

łem, że radośnie obserwujesz przebieg zdarzeń.

– Dziwne, że myśl o postronnym obserwatorze

w mojej skromnej osobie nie wpłynęła negatywnie
na twoją sprawność.

– Możesz mi wierzyć lub nie, Ralph, ale nawet

o tobie nie pomyślałem. Co ja tu robię? Zdaje się, że
dałeś mi jeszcze dwanaście godzin.

– Od tej chwili sześć. Ale o czym mowa? Prze-

cież zakończyłeś misję. Moje oko jest w świetnej
formie i wszystko wróciło do normy.

– Nie dałeś mi szansy się pożegnać. Będzie

myślała, że ją wykorzystałem i porzuciłem bez
słowa.

– A co cię to obchodzi? – wzruszył ramionami

Ralph. – Ach, zapomniałem, przecież jesteś w niej
zakochany. Ohyda. A sądziłeś, że nie zniżasz się do
tak banalnych uczuć.

– Tak czy inaczej, powinienem był się pożegnać.
– Ach, rozumiem – zachichotał diabeł. – Chciałeś

jej wyznać miłość, co? Naprawdę uważasz, że to
dobry pomysł? A może takie fatalne zakończenie
waszej znajomości wyjdzie jej na dobre? Skoro
związek martwego mężczyzny i takiej kobiety jak
ona nie ma przyszłości, to nie warto się zastanawiać
nad konwenansami i wyznaniami miłosnymi. Rów-
nie dobrze możesz korzystać z okazji, kiedy się

99

Upadły anioł

background image

nadarza. Kochaj je i zostawiaj, przecież to twoja
zasada.

– Ralph, czy ktoś już próbował cię zabić?
– Strata czasu, przyjacielu. Ale, przyznaję, zda-

rzały się takie incydenty. Potrafię grać ludziom na
nerwach. Zresztą, mniejsza z tym, zboczyliśmy
z tematu. Chcesz swoich sześciu ostatnich godzin?
To się da załatwić.

Gideon na moment zamknął oczy. Ujrzał Sa-

manthę na sofie, pogrążoną w mocnym śnie, usatys-
fakcjonowaną. Wyczuwał zapach jej skóry, smak jej
piersi. Oddałby dziesięć lat życia, byle tylko ponow-
nie jej dotknąć.

Co jednak robić: jego życie już się skończyło,

a powrót na ziemię tylko by pogorszył samopo-
czucie dziewczyny.

– Nie – westchnął ciężko Gideon. – Nie wracam.
– A to czemu?
– Lepiej jej będzie beze mnie. Sam powiedziałeś,

że ten związek nie ma przyszłości. Trudno, nic na to
nie poradzę. Nawet nie pamiętam, za co mnie tutaj
zesłano, ale po ostatniej nocy nic mnie to nie
obchodzi. Najlepsze, co mogłem zrobić, to trzymać
się od niej z daleka. Nie udało mi się, choć próbowa-
łem. Wyrządziłem jej krzywdę, a ona na to nie
zasługiwała. Jeśli uważasz, że zakochanie się w kimś
jest równoznaczne z zadawaniem mu bólu, to chyba
faktycznie ją kocham. A do tego czuję się tak, jakby
przytrafiło mi się to po raz pierwszy.

– Jesteś na trzysta czterdziestym siódmym po-

100

Anne Stuart

background image

ziomie piekła, i ja tu rządzę. To jasne, że moim
zdaniem miłość jest nieodłącznie związana z cierpie-
niem i krzywdą. Jestem z ciebie dumny, przyjacielu.
Faktycznie, pokochałeś kogoś po raz pierwszy. Sypia-
łeś z setkami kobiet, ale żadnej nie darzyłeś uczuciem.

– Setkami? – powtórzył oszołomiony Gideon.
– I żadnej z nich nie pamiętasz – zauważył

surowym głosem Ralph. – Nadeszła pora, żebyś
podjął ostateczną decyzję.

– Ostateczną? To znaczy, że miałem możliwość

wyboru?

– Przecież mówiłem, że nie potrafię kontrolować

emocji i nie mam władzy nad wolną wolą. Straszna
jest ta wolna wola. Sam widzisz, jakie są z nią
problemy.

– W jakiej sprawie mam podjąć decyzję, Ralph?
– Twój pobyt na tym poziomie dobiegł końca.

Zdałeś wszystkie egzaminy, przyjacielu. Moim zda-
niem zasługujesz na awans.

– Masz na myśli przejście na poziom trzysta

czterdziesty ósmy? I co mnie tam czeka, sprawniej-
sza klimatyzacja?

– Niezupełnie. Już mówię, w czym rzecz. Mo-

żesz wrócić na ziemię na kilka dni, zażyć uciech
cielesnych z Sam i potem powędrować na wyższy
poziom. Alternatywa: pozwolisz jej znaleźć sobie
nowego faceta. Jest już taki jeden, podkochuje się
w niej, a dzięki tobie ona go wreszcie dostrzeże. To
weterynarz ze schroniska dla zwierząt, młody, przy-
stojny, dobry i miły...

101

Upadły anioł

background image

– I piekielnie szlachetny. Niedobrze się robi

– burknął Gideon.

– Proszę, proszę, jesteś zazdrosny, co? On da jej

szczęście. Wybór należy do ciebie: to twoja nagroda
za dobrze wykonaną robotę. Zastanów się, co
wolisz. Albo tydzień w łóżku z Sam, albo prezent
dla niej w postaci szczęśliwego życia.

– Kto powiedział, że jej życie będzie nieszczęś-

liwe po tygodniu spędzonym ze mną?

– Też racja. Wybieraj.
Gideon doskonale wiedział, że w gruncie rzeczy

nie ma żadnego wyboru.

– Podeślij jej tego przeklętego księcia z bajki

– warknął. – Tylko nie każ mi na to patrzeć.

Ralph promieniał.
– Naprawdę ją kochasz.
– Jeszcze jedna męka piekielna. Będę mógł o niej

zapomnieć, prawda? Wszystko inne, co mnie spot-
kało, zostało wymazane z mojej pamięci, więc jej
również nie będę musiał pamiętać, tak?

– Nie chcesz za nią tęsknić, co? Pamiętaj, że

piekło to wieczne cierpienia. Może jednak zmienisz
zdanie?

Gideon pokręcił przecząco głową.
– Choć raz w życiu postąpię tak, jak należy.

Mam nadzieję, że tym razem wreszcie zdołam cię
wkurzyć.

Ralph strzelił palcami i stary garaż znikł. Stali na

skraju wysokiego urwiska. Diabeł był ubrany jak
zwyczajny turysta.

102

Anne Stuart

background image

– Przyjrzyj się – polecił, ruchem głowy wskazu-

jąc krawędź klifu. – Patrz, dokąd trafiłeś.

Gideon podszedł do skraju przepaści. Przed sobą

widział postrzępione chmury, a w dole dom Saman-
thy. Cofnął się o krok.

– Nie! – wyszeptał z niedowierzaniem.
– Widzisz, przyjacielu, rzecz w tym, że trzysta

czterdziesty ósmy poziom piekła nie istnieje. Trzy-
sta czterdziesty siódmy jest najwyższy, a ty właśnie
zdałeś egzamin końcowy. Wracasz tam, skąd przy-
szedłeś, i zaczynasz z czystym kontem. Tylko tym
razem nie zawal sprawy.

– Oczym ty mówisz?
– Wędrujesz na ziemię i masz nowe życie przed

sobą.

Gideon wpatrywał się w niego oszołomiony.
– Nie powinniśmy przypadkiem widzieć tej oko-

licy od dołu, nie od góry?

– Niebo i piekło się stykają. Ucałuj ode mnie

pannę młodą.

– Nie wracam. Nie zasługuję na Sam.
– Och, daj spokój tym bzdurom, nie jesteś mę-

czennikiem. No już, w drogę – zachęcił go Ralph,
kładąc mu ręce na ramionach. Nagle popchnął go
gwałtownie. Gideon poszybował między chmura-
mi, koziołkując bezradnie, a dotyk dłoni Ralpha
wciąż parzył mu skórę.

Ralph cofnął się znad przepaści. Na jego twarzy

widniał pełen satysfakcji uśmiech. Wzdrygnął się

103

Upadły anioł

background image

lekko, a wówczas skórzana kurtka turystyczna
zmieniła się w miękką białą szatę. Przeciągnął się,
prezentując ogromne białe skrzydła, zdrętwiałe od
zbyt długiego ukrywania za plecami.

– Uwielbiam, kiedy moi podopieczni zdają eg-

zaminy – szepnął z zachwytem Ralph i znikł
w chmurach.

Nie miał pojęcia, jak się tam znalazł i nie wie-

dział, gdzie przed chwilą był. W jego umyśle kłębiły
się urywki wspomnień, aż wreszcie odfrunęły, ni-
czym pędzone wiatrem chmury. Stał w ogrodzie
Samanthy, nad brzegiem basenu.

Usłyszał ciche, ostrzegawcze warknięcie i na-

tychmiast się odwrócił w jego stronę. To wierny,
stary pies Samanthy dał o sobie znać.

Gideon nie wiedział, jaki jest dzień ani która

godzina. Domyślał się, że nadchodzi wieczór, lecz
mógł tylko zgadywać, ile czasu nie widział ukocha-
nej. Nagle w jego mózgu pojawiło się fragmen-
taryczne wspomnienie – zamierzała wyjść za wete-
rynarza? – i natychmiast znikło. Ile czasu go nie
było? Gdzie wędrował?

Nagle Rags przestał warczeć i potruchtał ku

niemu, entuzjastycznie okazując psią radość. Gide-
on ukląkł i pogłaskał go po łbie.

– Jak się masz, staruszku? – spytał czule. – Nadal

jesteśmy przyjaciółmi? A co z twoją panią? Zdążyła
naostrzyć nóż, żeby mi poderżnąć gardło?

– Niewykluczone – rozległ się za nim głos Sa-

104

Anne Stuart

background image

manthy. Odwrócił się powoli i czujnie, niepewny,
co go spotka.

Była ubrana w swój strój roboczy: modną sukien-

kę i buty, które dodawały jej najmarniej osiem
centymetrów. Miała idealny makijaż, artystycznie
ułożone włosy i chłodny wyraz pogardy na wynios-
łej, pięknej twarzy.

– Dokąd poszedłeś?
Na to pytanie nie znał odpowiedzi.
– Bez trudu wróciłaś do domu? – bąknął zmie-

szany.

– Przysłana przez ciebie taksówka zabrała mnie

w chwili, gdy dotarło do mnie, że mnie zostawiłeś.
Dokąd cię poniosło?

Rozpaczliwie poszukiwał w głowie wiarygod-

nego wyjaśnienia, lecz jego usta same ułożyły się do
odpowiedzi.

– Miałem

umówione

spotkanie.

Właśnie

w związku z nim przyjechałem do Los Angeles.

– I nie mogłeś poświęcić minuty, żeby mnie

o tym poinformować?

Jej głos pasował do chłodnego, nieskazitelnego

wyglądu. Była spełnieniem marzeń każdego mężczy-
zny. Gideon pomyślał, że najchętniej zdarłby z niej
ubranie i potargał włosy. Mimo to nawet nie drgnął.

– Chodziło o przygotowanie ścieżki dźwiękowej

do wysokobudżetowego filmu. Uznałem, że muszę
znaleźć jakieś dochodowe zajęcie na przyszły rok,
bo na wyspie Maclean nie ma zbyt wielkiego
zapotrzebowania na modelki.

105

Upadły anioł

background image

Jego słowa brzmiały całkowicie wiarygodnie

i rozsądnie. Przed oczami miał nawet swój dom,
a wszelkie jego wcześniejsze wątpliwości i zastrze-
żenia szybko znikały. Oczyma wyobraźni widział
Samanthę przed tym domem. Nie wątpił, że jej się
spodoba. Budynek był duży, znajdowało się tam
mnóstwo miejsca dla psów. I dla dzieci.

Nadal patrzyła na niego podejrzliwie.
– A jakie znaczenie ma zapotrzebowanie na

modelki na wyspie Maclean?

– Nie powinnaś rezygnować z pracy zawodo-

wej, jeśli tego nie chcesz.

– Jestem na to przygotowana – wyjaśniła spo-

kojnie. – A jakie zajęcie przewidziałeś dla mnie,
kiedy trafię na tę wyspę?

– Będziesz robiła, cokolwiek zechcesz – obwieścił.
Stała przed nim, odwrócona plecami do krys-

talicznie czystej, błękitnej wody w basenie. Na jej
ustach pojawił się ciepły uśmiech.

– Skąd wiesz, że chcę wszystko rzucić i prze-

prowadzić się na odludzie?

– Może potrzebujesz więcej miejsca dla psów?

– zasugerował jej. – Spójrz na tę sprawę z innej
strony. Jeżeli pojedziesz ze mną do mojego domu, już
nigdy nie będziesz musiała iść na randkę w ciemno.

– I tak poprzysięgłam sobie, że na żadną się nie

wybiorę.

– Pojedź ze mną – poprosił ją żarliwie. Nie

wiedział, dlaczego mu na tym tak zależy: po prostu
nie mógł bez niej żyć.

106

Anne Stuart

background image

– Czemu?
– Bo cię kocham. I sądzę, że ty kochasz mnie.
– Poznaliśmy się dwa dni temu.
– Nie mówiłem, że to wszystko ma sens. Po

prostu wiem, jaka jest prawda.

Stała tak blisko, że mógł wyciągnąć rękę i do-

tknąć jej idealnej twarzy.

– Przemyślę twoją propozycję – zadecydowała

po chwili. – Jestem już spóźniona na sesję zdjęcio-
wą, a potem idę na kawę z Jasmine. Wciąż jest
wstrząśnięta ucieczką Aarona sprzed ołtarza; wresz-
cie przejrzała na oczy. A teraz wracaj do hotelu
i zadzwoń do mnie za kilka dni.

Jej ręce drżały. Pod wyniosłą postawą kryła się

niepewność: wiedziała, że gdyby zdjęła okulary,
Gideon dostrzegłby w jej oczach prawdę. Pragnął ją
pocałować, musiał ją pocałować, a ona go chciała. To
było takie proste.

Podszedł bliżej, a Samantha wytrzymała napięcie

i nie cofnęła się ani o centymetr. Nadal nie wiedział,
czy dobrze postępuje, a tej pewności mógł nabrać
tylko w jeden sposób: musiał spojrzeć w jej oczy.

Nawet nie drgnęła. Wyciągnął rękę i ściągnął z jej

pięknego nosa okulary. Natychmiast zrozumiał, że
musi ściągnąć z niej także resztę rzeczy.

– Powinnam iść – przypomniała niepewnym

głosem.

Nie zwracając najmniejszej uwagi na jej słowa,

wepchnął ją do basenu i natychmiast wskoczył za nią.

Prychając, wypłynęła na powierzchnię. Jej makijaż

107

Upadły anioł

background image

momentalnie spłynął, włosy przemokły, modna
sukienka nie nadawała się do niczego. Z trudem
utrzymywała równowagę, stąpając po dnie w butach
na wysokim obcasie. Spojrzała na Gideona i wybuch-
nęła śmiechem.

Zanurkowała i wciągnęła go pod cudownie chłod-

ną wodę. Kiedy się wynurzyli, ściągnęła mu koszulkę
przez głowę. Jej zniszczona sukienka z jedwabiu
unosiła się na wodzie parę metrów dalej. Gideon
całował ukochaną, a ona odwzajemniała jego pieszczo-
ty, tuląc go mocno. Na chwilę oderwała od niego usta.

– Masz szczęście, że mój pies cię lubi – zauważy-

ła. – Ufam jego osądom bardziej niż własnym.

– Przede wszystkim zaufaj mnie – zażądał i po-

nownie złożył na jej wargach gorący pocałunek, po
czym zanurzyli się w chłodnej błękitnej wodzie.

Obudził go żar. Leżał na brzuchu i nie był sam.

Odwrócił głowę i ujrzał obok siebie Samanthę,
z krótko obciętymi włosami i sennym uśmiechem
na twarzy. W pobliżu szumiała woda; natychmiast
zorientował się, że są w domu. Na jego wyspie. Na
ich wyspie.

Samantha położyła dłoń na jego ustach i łagodnie

je pogłaskała. Ujrzał obrączkę na jej palcu.

– Przyśnił mi się koszmar – wyznał, nie ruszając

się z miejsca. – Byłem przekonany, że wyszłaś za
weterynarza.

– Zaoszczędziłabym mnóstwo pieniędzy na ra-

chunkach – wymamrotała sennie. – Wolę jednak

108

Anne Stuart

background image

męża, który gra na fortepianie. Och, czego te dłonie
nie potrafią... – rozmarzyła się z uśmiechem. – Dla-
czego wstałeś tak wcześnie? Myślałam, że pośpisz
do południa.

– Która godzina?
– Po ósmej. – Przetoczyła się na plecy, a on ujrzał

łagodne zaokrąglenie jej brzucha, sterczące pod
jasnoniebieskim kocem, który ich okrywał. – Lepiej
śpij, ile się da. Za pięć miesięcy nie będziesz miał
okazji.

– Chodź do mnie! – Pociągnął ją za rękę. Przysu-

nęła się do niego i usiadła; koc zsunął się z jej bioder.
Oczekiwała potomka, a Gideon zastanawiał się,
dlaczego jest taki zdumiony. To uczucie jednak
minęło już po kilku chwilach, tak jak zawsze.

– Wiesz, którą część twojego ciała najbardziej

lubię? – spytała, pochylając się i całując go w krzyż.

– Tak.
Dała mu klapsa w pupę.
– Jesteś nieprzyzwoity, Gideon – skarciła go

żartobliwie i pocałowała w kark. Jego ramiona
drgnęły. Wciąż pamiętał dłonie, które na nich spo-
częły, popychając go w przestrzeń. Silne, palące
dłonie.

Jeszcze jeden sen. Tymczasem Samantha cało-

wała go w łopatki, powoli, najpierw w jedną, potem
w drugą.

– Twoje tatuaże – westchnęła, przyglądając się

w zamyśleniu jego skórze. Położyła dłonie dokładnie
tam, gdzie spoczywały ręce zjawy. – Ładne, chociaż

109

Upadły anioł

background image

moim zdaniem chyba przesadziłeś. Jeszcze nigdy nie
widziałam kogoś, kto wytatuowałby sobie anielskie
skrzydła u ramion.

Nawet go nie zdumiała. Przeszłość szybko od-

chodziła w niepamięć, niczym mgła rozwiewana
przez światło dnia. Pozostała tylko teraźniejszość.

– Może to skrzydła upadłego anioła – zasugero-

wał, odwracając się i przyciągając Samanthę.

– Idealnie w moim typie – oświadczyła i pocało-

wała go w usta, zamierzając wstać.

Przyciągnął ją z powrotem i pogłaskał po krót-

kich włosach.

– To, że nie śpimy, nie oznacza, że musimy się

zrywać z łóżka.

– A co z Ralphem?
– Ralphem?
– To stary pies, a już bardzo długo siedzi tu

cierpliwie, czekając, aż któreś z nas wstanie i wy-
prowadzi go na spacer.

Gideon się odwrócił. Zwierzę grzecznie czekało

z wysuniętym jęzorem i szerokim, psim uśmiechem
na pysku.

– Zawsze tak się wabił? – spytał zdezorientowany.
– No pewnie, głuptasie – potwierdziła Samantha

i pocałowała go ponownie, wstając z łóżka.

– Ralph – powtórzył zamyślony. – Wiesz co,

czasami mam wrażenie, że w poprzednim życiu
dobrze znałem Ralpha – mruknął, odrzucił kołdrę
i wygramolił się z pościeli.

– Z całą pewnością ma już swoje lata – potwier-

110

Anne Stuart

background image

dziła Samantha. – Mam tylko nadzieję, że trafiają do
tego samego nieba, co ludzie. Chcę, żeby tam na
mnie czekał, kiedy umrę.

Gideon spojrzał na wierne stworzenie.
– Na pewno go tam zastaniemy – oznajmił

zdecydowanym tonem.

Wyszli na dwór, by obejrzeć wspaniały wschód

słońca, a Ralph podążył za nimi w radosnych
podskokach.

111

Upadły anioł


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Upadły Anioł
Stuart, Anne Cameron s Landing (v1 0) [rtf]
UPADŁY ANIOŁ by PaniChochlikowa
Stuart Anne Walentynki (1999) 01 Czy o tym marzyłaś, kochanie unlocked
Mari Jungsted Upadły anioł 5fantastic pl
upadly aniol cz1
Upadły Anioł Prolog 10 rozdział
Upadły Anioł
Upadły anioł – Wikipedia, wolna encyklopedia
Szatan inteligentny upadły anioł
Anne Stuart Z duszą na ramieniu Upadły anioł1
Anne Stuart Wdowa
Ice 05 Fire and Ice Anne Stuart
Ice 04 Ice Storm Anne Stuart
Anne Stuart Książę ciemności ebook
Anne Stuart Aufregende Leidenschaft 2

więcej podobnych podstron