Wydział Filozoficzny UJ
Katedra PSC
Podstawowe Pojęcia Antropologii Społecznej
gr. II
Marshall D. Sahlins
Pierwotne społeczeństwo dobrobytu
Referat opracowała i przygotowała
Roksana Szumielewicz
Kraków 2011
2
Najprymitywniejsze społeczności świata mają niewiele, ale nie są biedne. Ubóstwo nie jest jakąś
określoną, niewielką ilością dóbr, tak jak nie jest tylko stosunkiem pomiędzy środkami i celami; jest przede
wszystkim relacją pomiędzy ludźmi. Ubóstwo to status społeczny. Jako taki jest wynalazkiem cywilizacji.
Marshall Sahlins – amerykański antropolog stworzył termin „Pierwotne Społeczeństwo
Dobrobytu” odnoszący się ściśle do prymitywnych grup łowców-zbieraczy. Takie określenie
to swoistego rodzaju punkt zwrotny w sposobie postrzegania życia łowców. Przez lata
kojarzeni tylko i wyłącznie z ubóstwem, głodem i zacofaniem dzięki badaniom Sahlinsa stali
się pewnego rodzaju doskonałym przykładem „złotego wieku”- etapu, przez jakie przechodzi
każde społeczeństwo. Chodzi tu o fakt, że zbieracze-łowcy nie cierpią wbrew obiegowym
opiniom i przekonaniom na jakiś szczególny niedostatek pożywienia, a ich kultura mentalna
jest o wiele bardziej wyrafinowana niż zwykły Europejczyk nawet w dzisiejszych czasach
mógłby przypuszczać. Autor tekstu twierdzi, że oceniamy przyszłość na podstawie naszych
własnych prywatnych potrzeb, niejednokrotnie takich, które nie mają odniesienia do innej
rzeczywistości. Zapominając o tym szacujemy życie pierwotnych społeczeństw bardzo
negatywnie. Droga Zen – to ekonomia społeczeństwa zbieracko-łowieckiego. Sahlins
tłumaczy takie nazewnictwo faktem, że łowcy uzyskują poczucie dobrobytu poprzez
fundamentalne i niestety nieliczne potrzeby zaspokajane w różnoraki możliwy sposób.
Przyrównując do siebie dwie całkiem różne gospodarki widać istotne różnice. I tak nasza
gospodarka jest nastawiona na ciągły rozwój, to maksymalizacja potrzeb, pragnień i
wymagań. Towarzyszy nam nieustanna konsumpcja i wielokrotnie niedobór podstawowych
produktów. Nasze społeczeństwo jest do cna przesiąknięte ideologią kapitalizmu -
nieograniczone potrzeby, które kształtują się na zasadzie „apetyt rośnie w miarę jedzenia” są
ograniczone możliwościami zaspokojenia. Konsumpcja jest, więc podwójną tragedią: czymś,
co zaczyna się od uczucia niezamożności, a kończy poczuciem bezsilności. Odwrotnie jest w
gospodarce łowieckiej gdzie funkcjonują mniejsze wymagania, nie ma miejsca na planowanie
przyszłości – tak zwane życie „z dnia na dzień”, całkowite odseparowanie się od szaleńczej
pogoni za lepszą egzystencją. Pomimo tego łowiecka gospodarka jest gospodarką dobrobytu.
To właśnie z różnicy między tymi dwoma drogami do dobrobytu, (czyli wysoką produkcją
lub niskimi wymaganiami) wyrasta przekonanie, że ludy „pierwotne” są nieszczęsne
i pogrążone w ubóstwie. Drugim z kolei źródłem konfliktu jest sprawa, że antropolodzy nie
badają ludów pierwotnych w ścisłym słowa tego znaczeniu, a tylko nieliczne ich pozostałości.
Zbieracze, którzy przeżyli stanowią warstwę wysiedleńców, zajmującą marginalne tereny
3
tworząc rezerwaty oddalone od centralnych ośrodków kulturowego rozwoju - zwolniono
zatem te ludy, z obejmującego cały glob dążenia do ewolucji kulturowej, ponieważ ich bieda
przekracza zainteresowania i środki bardziej zaawansowanych gospodarek.
Autor tekstu uważa, że łowcy i zbieracze nie mają niczego, i nie świadczy to o ich
biedzie, lecz o wolności. Lorna Marshall, której wypowiedzi przytacza Sahlins stwierdziła, że
lud !Kung tak naprawdę jest wolny od materialnej presji. Każdy miał to, czego potrzebował,
lub mógł zrobić to, co musiał mieć, bo dysponował materiałami. To, czego nie posiadał, mógł
zawsze pożyczyć. Sahlins uzupełnia: produkty są łatwe, więc ani pozyskanie surowców, ani
ich przeobrażenie nie wymaga wielkiego wysiłku. Użyte narzędzie jest wyrzucane, – bo
zawsze można zrobić nowe, a stare trzeba by było tylko ze sobą nosić – „mobilność
i posiadanie pozostają w sprzeczności”. Dlatego też nie stworzył się tam status związany
z własnością. Można powiedzieć, że ich potrzeby są niewielkie, a środki (proporcjonalnie)
olbrzymie. Badania przeprowadzone w Australii na Ziemiach Arnhema polegające na
zweryfikowaniu i porównaniu ilości czasu poświęconego na zdobywanie pożywienia u dwóch
plemion grupy z Fish Creek (średnio niecałe 4 godziny dziennie) i grupy z Hemple Bay
(średnio niewiele ponad 5 godzin dziennie). Ludzie z badanych grup spędzają czas na
dorabianiu się środków do życia zdecydowanie mniej czasu niż społeczeństwa szumnie
nazywane „rozwiniętymi”. Praca w tych grupach nie jest ani ciężka, ani nieprzerwana. Gdy
okazuje się, że zebrano wystarczająco dużą ilość jedzenia, wszystkie czynności zbieracko
łowieckie zostają natychmiastowo przerwane do momentu, gdy jedzenie na nowo nie stanie
się niedoborem. Dzięki takiemu zorganizowaniu pracy kobiety i mężczyźni plemienia mają
mnóstwo czasu wolnego, który skrupulatnie przeznaczają na sen. Dochodzi się do wniosku,
że łowiectwo i zbieractwo to w gruncie rzeczy nieregularny sposób na osiągnięcie celów
takich jak zdobycie pożywienia, przez co system tej pracy jest wyjątkowo nierównomierny.
Nie ma przeszkód by uznać, iż ludność ta nie korzysta z obfitości swoich możliwości
ekonomicznych. „Niepowodzenie mieszkańców Ziemi Arnhema w „rozwijaniu kultury” nie
wynika z braku czasu. Wynika z lenistwa.” Prawie jednakowe skłonności wykazały badania
przeprowadzone pośród Buszmenów !Kung – średnio 15 godzin w tygodniu przeznaczonych
na uzyskanie pożywienia przez dorosłego osobnika i całkowity brak problemów
z wyżywieniem całego plemienia ( dzieci i starcy, nie biorą udziału w pozyskiwaniu
pokarmu). Lud Hadza pochodzący z terenów Afryki –w ciągu roku przypuszczalnie średnio
mniej niż dwie godziny dziennie poświęcał na zdobywanie pożywienia. Społeczeństwo to
odrzuciło możliwość uprawy roli, gdyż wymagałoby to zbyt wiele ciężkiej pracy. Plemienia
4
zbieracko-łowieckie przejawiają zaufanie o obfitości bogactw natury, to pierwotny dobrobyt
definiuje gospodarcze zasady, a nie rozpacz z powodu niedostateczności ludzkich środków.
Koczowanie coś, co my uważamy za niesamowicie męczące, dla nich jest przejawem
swobody. Odznaczają się głównie rozrzutnością (predyspozycja do spożywania wszystkich
zgromadzonych zapasów) i nieznajomością sposobów przechowywania nadmiaru jedzenia,
może nawet brakiem świadomości, że w ogóle można ją przechowywać. Obok tego -
niesamowita pewność siebie i nieprzejmowanie się tym, że przez najbliższe trzy dni nie
będzie jedzenia. Głównym niebezpieczeństwem dla opisywanych ludów jest nie „niska
produktywność pracy”, ale „groźba zmniejszającego się przychodu” – każde następne łowy
będą mniej bogate od poprzednich aż do wyeksploatowania rezerw na danym terytorium.
Najprostszą metodą jest oczywiście przeniesienie się w inne miejsce. Wynika stąd główna
zasada zbieracko-łowiecka: wymaga ono przemieszczania się, by utrzymać produkcję na
dodatnim poziomie. To z kolei wymaga jak najmniejszego ekwipunku. Stąd – widoczne
u wielu ludów – zabijanie ludzi starych, chorych, czy dzieci wynika z utrudnień
w przemieszczaniu się, a nie z niemożliwości wykarmienia danej liczby ludzi.
Sahlins na zakończenie swojego artykułu zaznacza, że wymiar czasu pracy jednej osoby
wzrasta wraz z stopniowym rozwojem kultury, a ilość czasu wolnego zmniejsza się – zupełnie
odwrotnie, niż początkowo uważano. Ilość głodujących wzrasta zaś odpowiednio do
rozkwitu kultury.