drukuj
REKOLEKCJE ADWENTOWE 2010 - 2. 14 XII
REKOLEKCJE ADWENTOWE 2010
14 XII
2.
„Nie cudzołóż”
Pan Bóg stworzył nas jako istoty społeczne, gromadne. Dał człowiekowi
drugiego człowieka, aby mu było lżej iść przez życie. Od człowieka zależy, kogo
sobie wybierze za partnera. To jest proces, który nie może trwać przelotnie,
zaskoczyć nas absolutnie. I do tego aktu przysięgi wierności trzeba się
przygotować. Trzeba być pewnym, że można tej przysiędze zawierzyć swoje życie i
zostać jej wierny, dając partnerowi szczęście i samemu brać od niego szczęście.
A jak to Gałczyński mówi:
„Mówiłam tobie już pięćdziesiąt kilka razy,
żebyś już poszedł sobie, przecież pada deszcz,
to przecie śmieszne takie stać tak twarz przy twarzy,
to jest naprawdę niesłychanie śmieszna rzecz;
żeby tak w oczy patrzeć: kto to widział?
żeby pod deszczem taki niemy film bez słów,
żeby tak rękę w ręku trzymać: kto to słyszał?
a przecież jutro tutaj się spotkamy znów”.
A tymczasem to nie ma się co dziwić, że oni rozmawiają czy stoją na
przystanku, czy wieczorem po pracy przed snem, chociażby w bramie, na
podwórku, spacerując na ulicy czy w parku. Bo mają do załatwienia bardzo ważną
sprawę – swoje szczęście i szczęście swojego partnera. A na to trzeba rozmawiać,
trzeba się wygadać, trzeba zdradzić sekrety swojego serca, trzeba usłyszeć życiorys
swojego partnera – drugiego „ja”. Trzeba się zgodzić na jego wizję świata, na jego
koncepcję życia, na jego cele, zadania. Póki czas, póki jeszcze nie ma
powiedzianego ostatniego słowa. Bo po co sobie robić potem tyle trudności,
wyrzuty, skoro trzeba było przygotować faktycznie jak najuczciwiej się do tego
aktu.
Tu należy pomagać w poznaniu środowiska, w którym ona dotychczas żyła i
żyje w dalszym ciągu. Tu się nic nie skończyło, nic się nie zacznie – będziemy szli
już torami dotąd uczynionymi w tamtym kierunku, w którym zaczęliśmy naszą
życiową drogę.
Poznać jej matkę. Bo to, jak ją widzisz, matkę, możesz zasadnie przypuszczać,
że tak będzie wyglądała twoja dziewczyna, gdy dojdzie do tych samych lat, co teraz
ma jej matka. To samo musi sobie powiedzieć dziewczyna o swoim chłopcu, patrząc
na jego ojca. Aż do najmniejszego szczegółu, aż do robienia porządku w
pomieszczeniu, które posiadają. Czy jest bałaganiara, czy jest czysta, czy jest
niechlujna, czy starannie zamiata, czyści swoje pomieszczenie. Przy tym,
przysłuchuj się, jaka jest mowa, którą posługują się ludzie w tym domu. Jaki jest
sposób zachowania się, odnoszenia się jednych do drugich. Bo ona - twoja
dziewczyna - to wszystko przyniesie do waszego domu ze sobą razem, nauczona
przez lata spędzone pod wspólnym dachem jej domu.
Aby go poznać, aby ją poznać, nie wystarczy spotykać się w kawiarni wyłącznie
albo w kinie. Trzeba spotykać się w rozmaitych sytuacjach. Bo tylko tak można
prawdziwie poznać, prawdziwie się zaprzyjaźnić.
Bo to będzie wasze niebo tu na ziemi. Nie bój się nazywać swój dom niebem.
Tak być powinno. Oczywiście, że są niedopracowania, niespodziewane zdarzenia,
których nie przewidywałaś, ale niech nie wytrąca cię to z równowagi, pilnuj się,
żebyś tego szczęścia na ziemi nie zakłócił.
I nie daj się zwieść makijażem – że tak wymalowana, że takie rzęsy, brwi,
zaróżowione lekko policzki, dokładnie ubrana, fryzura. To wszystko odpadnie.
Będzie inaczej. Chyba tylko od święta, ale nie na co dzień. Będzie zmęczenie,
będzie pot na twarzy, będą obwisłe ramiona, zmęczony głos. Z tym się licz. Że
wróci z pracy naburmuszony, wściekły. Pozwól mu wygadać się, wyżalić się. Niech
usłyszy siebie samego skarżącego się do ciebie na swoich przełożonych. Masz
prawo do tego, masz obowiązek – słuchać. On też ma prawo do tego: powiedzieć. A
ty obowiązek – że zachowasz w tajemnicy, że będziesz najwyżej główkowała, jak
by wyrwać męża z tego zaklętego kręgu powiązań, koneksji, przyobiecań, obietnic
dyrekcji zakładu.
Twój uśmiech, twoja pogoda to jak słońce, pod którego ciepłem i promieniami
może świat się rozwijać.
„Bo mój chłopiec piłkę kopie,
wczoraj bramki strzelił dwie.
Od niedzieli do soboty
ciągle tylko mecz, mecz, mecz”.
Spełniaj życzenia, które on wyraża. Gdy cię prosi, żebyś poszła z nim na stadion
piłkarski, bo on będzie wtedy grał albo może nie będzie grał, tylko patrzył, ale niech
wie, że się ty przejmujesz tym, czym on się przejmuje, tobie zależy na tym, na
czym jemu zależy. Że jesteś jego kibicem w najlepszym tego słowa znaczeniu. A
jeżeli jesteś fanem teatru, to spróbuj namawiać swojego chłopca, ażeby od czasu
do czasu poszedł z tobą do teatru na klasykę krajową czy międzynarodową, na
nowości, które proponuje teatr. Podobnie gdy chodzi o koncerty. Jeżeli lubisz
koncerty, klasykę, muzykę poważną, spróbuj go namówić – żeby on usłyszał to, co
ty słyszysz, żeby on się nacieszył tym, czym ty się cieszysz, żeby on pokochał to,
co ty pokochałaś. I rozmawiaj potem z nim na ten temat. Pomóż mu przyjąć
muzykę, odbierać muzykę, tak jak odbiera on chociażby śpiew poszczególnych
artystów rockowych.
I nie gardź jego kolegami, jego koleżankami, którzy tak jak on albo jeszcze
bardziej zdecydowani są na sport, są zafascynowani sportem, na przykład piłką
nożną. Nie uważaj, że jesteś mądrzejsza, lepsza, bardziej kulturalna – że ty do
teatru, a on tylko na boisko sportowe. Zaprzyjaźnij się z jego przyjaciółmi,
koleżankami. Żebyś nie była obca, żebyś nie była ta inna, ta patrząca z góry na to,
co twój mąż wyrabia. Jesteś tak jego, jak on do ciebie należy i ty uczestnicz w jego
radościach i smutkach, wygranych i przegranych.
Dziel się trudnościami ze swoim chłopcem, tak jak on swoje kłopoty przynosi do
ciebie. Wysłuchuj jego narzekań, jego skarg. Staraj się mu pomóc, chociażby tym
jednym – pilnym słuchaniem.
I na tej drodze wzajemnego poznawania dorośniesz do decyzji: Chcę z nim
zostać na całe życie. Bo gdy wyjedzie, gdy go nie ma zaledwie kilka dni odczuwasz
brak, tęsknotę. Stwierdzasz, że jeżeli ci potrzebny do życia jak powietrze, jak
chleb, to nie ma co się namyślać, nie ma się nad czym wahać. I tak dorośniesz do
decyzji: Chcę zostać przy nim na zawsze. Bo kocham go.
W podobny sposób przeżywa on tęsknotę za tobą – za twoją obecnością, za
twoim głosem, za twoim myśleniem. Jest ci potrzebna w sprawach błahych i
wielkich. Jej dorosłość, dojrzałość, mądrość wypróbowałeś i przekonałeś się, że
miała rację. Że doradzała słusznie, trafnie. Brak ci jej głosu, jej widoku.
Przekonujesz się, że ją kochasz.
Potem ślub i wesele, aż wreszcie spokój.
Miej radość ze współżycia seksualnego. Niech cię raduje to, gdy mąż jest
również szczęśliwy. Planujcie dziecko względnie dzieci. Jeżeli okaże się, że żona jest
w stanie błogosławionym, oczekuj na nie. Dbaj o żonę wtedy w sposób szczególny.
Niech czuje się zaopiekowana w sposób wyjątkowy. Bo dzieje się kolejny cud: że
rodzi się człowiek. Ale nie tylko rodzi się, ale dorasta do roli człowieka. Módlcie się
o szczęśliwy poród. A potem sam poród. Niekoniecznie w twojej obecności. I
wreszcie w swoje ręce weźmiesz twoje dziecko. Pomóż żonie w codziennej trosce o
dziecko – przewijanie, kąpanie, usypianie, śpiewanie mruczanek albo i starych
piosenek, tych, które przy tobie śpiewała twoja matka.
To miało być twoje szczęście na ziemi. I to szczęście na ziemi już jest. Doceniaj
to.
Trzeba wynieść się z domu rodziców jak najszybciej do swojego gniazda.
Chociaż ono byłoby niewielkie, ale własne. Żeby ci nie wchodzili na głowę twoi
krewni, członkowie rodziny. Zachowuj się z godnością, ale i stanowczo. Nie pozwól,
żeby mieszali się do twojego sposobu opieki nad dzieckiem. Owszem, słuchaj ich
rad, ale bądź ostrożna w realizacji. Wybieraj starannie, segreguj – co może dziecku
zaszkodzić, a co może przynieść upragniony wzrost.
Baw się dzieckiem. Tak jak i mąż się lubi bawić. Umożliwiaj to jemu.
I świętuj rocznice – tak ślubu, jak imieniny twoje i męża, jak urodziny teraz
twojego dziecka i chrzest.
Jak również, niech twoje dziecko nie wygania cię z domu. Owszem, kontakt
miej z kolegami, z rodziną twoją i jego rodziną ustawicznie musi trwać. I należy im
się to od ciebie, tak jak dotąd, każde świętowanie rocznic domu rodziców twojej
żony. Szanuj ich. Chociaż czas biegnie, siwieją im głowy, troszczą się może nawet
nadmiernie o was, jak sobie dajecie radę. Być może, że będzie potrzebna pomoc
twojej matki albo jego matki – wtedy, kiedy idziesz do pracy, a dziecko jeszcze nie
dorosło do tego, by mogło być oddane do przedszkola. Korzystaj z tej propozycji.
Nie bądź zazdrosna, że odbiorą tobie miłość twojego dziecka. Trzeba pogodzić pracę
zawodową z pracą w domu; kontakty z ludźmi z kontaktami z dzieckiem twoim.
„- Powiedz mi, jak mnie kochasz.
- Powiem.
- Więc?
- Kocham cię w słońcu. I przy blasku świec.
Kocham cię w kapeluszu i w berecie.
W wielkim wietrze na szosie, i na koncercie.
W bzach i w brzozach, i w malinach, i w klonach.
I gdy śpisz. I gdy pracujesz skupiona.
I gdy jajko roztłukujesz ładnie –
nawet wtedy, gdy ci łyżka spadnie.
W taksówce. I w samochodzie. Bez wyjątku.
I na końcu ulicy. I na początku.
I gdy włosy grzebieniem rozdzielisz.
W niebezpieczeństwie. I na karuzeli.
W morzu. W górach. W kaloszach. I boso.
Dzisiaj. Wczoraj. I jutro. Dniem i nocą”.
(K. I. Gałczyński, Rozmowa liryczna)
Nie zazdrość koleżankom i kolegom twoim, że może mają lepsze warunki niż ty,
że większe mieszkanie, obszerniejsze, lepiej zaprogramowany dzień przez ich
krewnych czy przez opłacaną pielęgniarkę, która przychodzi w czasie nieobecności
żony, męża do domu. Każdy sobie radzi jak potrafi.
Dziękuj Panu Bogu, że masz dziecko. Trzeba pomyśleć o drugim, i to nie z
wielką odległością czasu, żeby się wychowywały w dwójkę, wtedy jest wszystko
inaczej, inaczej przygotowane do życia – gdy jest wychowywane w rodzinie, gdzie
jest dwoje dzieci albo jeszcze lepiej, gdy jest troje dzieci.