Ze zbiorów
Zygmunta Adamczyka
Biernat z Lublina
Żywot
Ezopa
Fryga
Mędrca,
Mędrca,
Mędrca,
Mędrca, obyczajnego
obyczajnego
obyczajnego
obyczajnego
i z
i z
i z
i z przypowieściami
przypowieściami
przypowieściami
przypowieściami
jego
jego
jego
jego
Boć mądrzy nie umierają,
Jako szaleni mniemają,
A po śmierci prawie żywią,
Ludzi rządząc nauką swą.
Ezop też, jako mądry był,
Wielką radę w baśniach zakrył.
Czego rozumem doznacie,
Jeśli pilno posłuchacie.
2
WYGLĄD EZOPA
Był jeden mąż barzo dziwny,
W rządzeniu żywota pilny
Urodzenia niewolnego,
A rozumu ślachetnego.
Z Ammoniu, wsi frygiskiej,
Która jest w ziemi trojańskiej,
Wyszedł Ezop, twarzy żadnej,
A wymowy barzo śladnej.
Głowę też miał barzo silną,
Oczy wpadłe, barwę czarną,
Krótkiej szyje, długoczelusty,
Czarnozęby, z wielkimi usty,
Szeroki, nizkiego wzrostu,
Wielkich nóg, miąższego łystu,
Z tyłu niemiernie garbaty,
A z przodku lepak brzuchaty;
A ktemu co gorszego miał,
Iże się barzo zająkał:
Ale za ty niedostatki
Miał dowcip na wszystki gadki.
NAJLŻEJSZE BRZEMIĘ
Jutro ku Efezu mamy iść.
A gdy się już gotowali
A tłomoki rozdzielali,
Ezop tamo k nim przystąpił
A skromnie ich tako prosił:
„Widzicie mię tak małego
„A nie barzo też mocnego:
„Proszę was, to udziałajcie,
„Mniejsze mi brzemię zostawcie".
3
Rzekli mu: „A więc wybieraj,
„A sobie ciężko nie działaj
;
„Na twąć to wolą dajemy,
„A co chcesz, toć zostawimy".
Ezop brzemiona oglądał,
Więc kosz z chlebem sobie obrał,
Który był dobrze niemały:
Dwa go na sobie nieść chcieli.
Więc się poczęli uśmiechać,
Za szaleństwo mu posędzać,
Iż, prosząc pierwej lekkiego,
Już chce brzemienia ciężkiego:
„Dopuśćmy mu, kiedy prosi,
„Aleć się potym nanosi:
„Radeliby go potym pozbył,
„Kiedy z nim ujdzie kilko mil".
On więc kosz na się podźwignął
A w drogę przedsię pociągnął;
Daleko inne wybiegał
A tak sobie odpoczywał.
Słudzy sie mu dziwowali
A z niego się naśmiewali:
„Jakości ten dobrze bieży,
„A już swe myto zasłuży!
„A wszakby i osła ściężył,
„Kiedyby go kto nań włożył!
„Dobrzeć się ku robocie wwiązal,
„A to się niemocnym działał"
.
A gdy k jednej górze przyśpiał,
Zjął z siebie kosz i posiedział;
Potym go na się założył,
A przed nimi w gościńcu był.
Oni potym do gościńca
Przyszli przed zachodem słońca;
4
Którym Ezop chleb rozdawał:
Daleko już lżej w koszu miał.
Tak nazajutrz z koszem proznym
Bieżał naprzód pędem silnym,
Aż go więc nie poznawali
Ci, co nazad zostawali;
A jedno, za nim patrzając,
Pytali tak, rozmawiając:
„Miły bracie, co ty mnisz,
„Naszli
ono jest towarzysz"?
Rzekł drugi: „Co ten udziałał!
„Jako nas chytrze oszukał!
Wziął brzemię, które ubywa,
„Chleb z kosza gdy nam rozdawa".
W JAKI SPOSÓB WYPIĆ MORZE
Jeden z uczniów gdy ubaczył,
Iże się już Xant uraczył
,
Spytał: „Mistrzu! Możeli być,
,,By mógł jeden morze wypić"?
Rzekł Xant: „Czemuby nie wypił?
„A i sambych to uczynił"!
On rzekł: „A co mi przepadniesz
,
„Jeśli tego nie dowiedziesz"?
Xantus na to swój dom sadził
;
(Pijany go wieczór zdradził);
Iżby zmowa pewna była,
Pierścieniesta założyła
.
A gdy nazajutrz rano wstał,
Swego pierzcienia nie widział:
„Ezopie! Zaliś nie baczył,
„Gdziebych ja swój pierzcień stracił"
O pierzcieniuć ja nic nie wiem,
5
„Aleć, Xancie, jednę powiem;
„Dziś oto k temu przyjdziemy,
„Gośćmi w tym domu będziemy".
Rzekł Xant: „Jako to może być?
„Kto mię ma z niego wypędzić"?
Rzekł Ezop: „Alboś zapomniał,
„Coś wczora wieczór ślubował?
„Wszak masz dzisia morze wypić,
„Albo jednak swój dom stracić;
„A takeś tę rzecz upewnił
„I pierzcienieś w niej zastawił".
Xantus, kiedy to usłyszał,
Jest się temu barzo zumiał:
„A jako to — pry — być może,
„Iżby kto mógł wypić morze?
„Temuć dosyć nie udziałam,
„Przetoż rady twojej żądam;
„Poradź mi w tej mej przygodzie,
„Bych nie przyszedł ku tej szkodzie!
„Porusz teraz swej mądrości,
„ Abych nie przyszedł ku letkości.
„Bych albo jednak zwyciężył,
„Albo ślub wniwecz obrócił".
„Xancie! Nie możesz zwyciężyć,
„Ale możesz z tego wyniść;
„Jednęż tę drogę k temu wiem;
„Posłuchajże, żeć ją powiem:
„A gdy sie już ludzie zejdą,
„A tej rzeczy pilni będą,
„Korczak wody z morza nabierz,
„A mówiąc tak, w ręku ji dzierż:
„Wy wszyscy, Samscy mężowie,
„Tak ubodzy, jak panowie!
„Wiem, iż już każdy z was słyszał,
6
„Com ja uczynić ślubował.
„Dziś sie z tego nie chcę liszyć,
„A gotówem morze wypić;
„Alebych to pierwej rad miał,
„By to mój sąpierz udziałał,
„Które rzeki w morze płyną,
„By obrócił stroną inną,
„By samo morze zostało,
„A w nie nic nie przybywało.
„Podobnejci rzeczy żądam,
„A sprawnie ją otrzymać mam;
„Czego jeśli on dowiedzie,
„Mną się ta rzecz nie rozwiedzie".
Xant rozkazał stół przyprawić,
Jako ku jadłu czyście
przykryć,
Siadszy, na sługę zawołał,
By mu czaszę wody podał.
A wstawszy, zasię począł mówić:
„Każcie zmowę jeszcze przeczcić"
Czciono, iż Xantus ślubował,
Iżby sam morze wypić miał.
Xant się do ludzi obrócił,
Rzekąc: „Prawda, żem to mówił;
„Ale pierwej, niźli mam pić,
„Ma to mój sąpierz oprawić:
„Niechaj zawrze rzeczne wchody,
„By nie szło nic w morze wody:
„Jeśliby mi to uczynił,
„Ja tedy morze będę pił".
Ludzie wszyscy zawołali,
Xantowi się radowali,
Dziwując się jego mądrości,
Iż wyszedł z takiej trudności.
7
Małe wieszą wielcy złodzieje;
A gdyby sprawnie wiesili,
Małoby panów ostawili
GDY SIĘ MOCNI MNOŻĄ, LUDZI UBOŻĄ
Złodziej niegdy się ożeniał
A sąsiadów k swadźbie wezwał,
Którzy się tam weselili,
Tańcowali, jedli, pili.
Aż jeden mąż starszy rzecze:
„Szalenie się weselicie:
„Wiele złego sam podziałał,
„A cóż, gdy będzie dzieci miał!
„Słońce niegdy toż działało,
„Iż się też ożenić chciało;
„Ziemia tę rzecz zrozumiała,
„Tego dopuścić nie chciała,
„Rzekąc: Dosyć mam ciężkości,
„Cierpiąc twoje gorącości:
„Cóż, by drugich słońc narodził? —
„Wszystko stworzenieby zgładził".
Źleciem, gdzie się mocni mnożą,
Bo ine wszytki ubożą:
Nie patrzą dobra pospolitego,
Jedno pożytku swojego.
O NIEWDZIĘCZNYCH PANOCH
Łowiec miał charta rychłego,
Uganiał nim zająca kożdego;
Póki jedno dobrze gonił,
Póty był swemu panu mil.
Aż na charta przyszła starość,
8
Stracił swoję pierwszą czerstwość;
Ale wżdy nieborak biegał,
Aby strawę zasługował.
Owa, gdy w polu z panem był,
Zarówno z innymi gonił;
Pierwej zająca dobieżał,
A przedsię go nie dodzierżał;
Bo iże był barzo stary,
Zęby mu były stępiały.
Widząc pan, iże upuścił,
Stradnego psa kijem ubił.
Rzekł mu pies:
„Krzywdę mi działasz,
„Przyczyny mię bicia nie masz;
„A patrząc na moję starość,
„Miałby mieć nade mną lutość.
„Wszak dobrze wiesz, gdym miody był,
„Żem dotrzymał, com ugonił;
„Gdyby na ono pamiętał,
„Com ja z młodu prze cię działał!
„Ale pótyś mię miłował,
„Pókim ci pożytek działał
;
„Gdy pożytku ze mnie nie masz,
„Kijem mi służbę oddawasz".
Ciężkać niewola kożdemu
Służyć panu niewdzięcznemu,
Bo nikomu nie folguje,
Gdzie pożytku nie poczuje.
WIELCY ZŁODZIEJE MAŁE WIESZĄ
Wilk się na liszkę żałował
A złodziejstwo jej zadawał:
„Ty — pry — ludzkie strzechy dzierzesz
9
„A kury im w nocy bierzesz".
Więc ona się tego przała,
Zasię wilka winowała, Rzekąc:
„Ty podgrzebasz ściany,
„I bierzesz z chlewa barany".
I dali się na sędziego,
Małpieża barzo mądrego,
Iżby je on o to sądził,
Sprawiedliwie rzecz rozgodził.
Małpież, kiedy prze wysłuchał,
Tako strony napominał:
„A czemuż się sromocita,
„Gdy się jednak obchodziła?
„Wszak, wilku, o cudze nie dbasz
„I o to sumnienia nie masz;
„Liszka się też wyprawuje,
„Iże się w niczym nie czuje.
„A przetoż się pojednajcie,
„A tych rzeczy nie wznawiajcie!
,,Bo, byście się sami wiesili,
„Równibyście ludziem byli;
„Boć się u nich tako dzieje:
„Małe wieszą wielcy złodzieje;
„A gdyby sprawnie wiesili,
„Małoby panów ostawili".
CZĘŚCI URZĘDNICY SZKODZĄ WSZYSCY
Liszka, gdy nic nie piliła,
W jamę się była wwalila
I długo tamo siedziała,
Aż owa barzo zemdlała.
Muchy zawżdy z niej krew ssały
10
I rojem na niej siedziały;
Ona ich też nie spądzała,
Iż się głodnych więcej bała.
Więc się k niej łaska trafiła,
Jej się nędze użaliła;
A tam, chcąc jej wdzięk udziałać.
Poczęła z niej muchy zganiać.
Liszka na nię zawołała:
„Siostro! źleś mi udziałała:
„Gdyś ty syte odpłoszyła,
„Boleściś mi przyczyniła;
„Bo się już były nassały
„A więcej mię nie kąsały,
„Ale przyjdą po nich głodne
„I będą mi barzo szkodne".
Przetoć oni źle działają,
Którzy częste urzędniki mają:
Łatwiej uchowasz sytego,
Niżli złodzieja łącznego.
PANÓW MNÓSTWO CZYNI UBÓSTWO
Ptacy się niegdy zlecieli
A walny sjem o to mieli,
By rzecz wspólną opatrzyli,
Panów więcej naczynili.
„Bowiem — pry — trudno może być,
„By orzeł mógł wszytki rządzić".
Na co sie wszyscy zwolili.
Byliby tak uczynili,
Aże żóraw z pośrzodku wstał,
A tej to radzie odmawiał,
Rzekąc, iż „sie to nie godzi,
„Bowiem wszystkiej obcy szkodzi.
11
„A jako ja tę rzecz rozumiem,
„Krótkim wam przykładem powiem:
„Łatwiejciem jeden wór natkasz,
„Niżli kiedy ich wiele masz".
WILK WEŁNISTY ZŁODZIEJ ISTY
Wilk na się owczą skórę wdział
I pokorną postawę miał; T
akoż się miedzy owce wkradł,
Tajemnie ich wiele pojadł.
Potym więc pasterz obaczył,
Zdrajcę w owczej skórze łuczył
A natychmiast go uchwycił,
Swej się szkody nad nim pomścił.
Bowiem na drzewie wysokim
Obiesił go na kaźń wszytkim.
Aby nań drudzy patrzali,
Jego się działa wystrzegali.
Ludzie, kiedy to widzieli,
Na dziw się wszyscy zbieżeli,
Pytając, przecz to udziałał,
Iż tako owcę uwiązał.
On im rzekł: „Łatwia przyczyna,
„Iż mi była barzo winna:
„Pasterzomci owcą była,
„A wilcze skutki pełniła"
.
Takieżci w Bożej owczarni
Są wilcy szarzy i czarni:
Wilczą sierść wełną przykryli,
Aby tak rychlej zdradzili.
12
Dobrzy ludzie, co pracują,
Rzadko nędzą na się czują:
Proznowanieć mnogim szkodzi
W ciężki je upad przywodzi.
PRACA BOGACTWA CZYNI
Winiarz jeden, blizki śmierci.
Chcąc nauczyć swoje dzieci,
Wszystkich k sobie wezwać kazał;
Za testament im powiedział,
Rzekąc: „Pieniądze, którem miał,
„Na winnicym je zakopał:
„Gdyć umrę, pilnie szukajcie,
„A co potrzeba, najdziecie".
Oni, gdy tako mniemali,
Wziąwszy motyki, kopali:
Skarbu nigdziej nie łuczyli,
Aż się potym domyślili.
Bo winnicę rozkopawszy,
Wzięli z niej pożytek więtszy:
Byłaciem zawźdy rodniejsza,
W dawaniu wina hojniejsza.
A przeto, kto chce bogaty być,
Oplwawszy ręce, trzebać robić:
Orz rolą, kopaj korzenie,
Nie troszcz się o dobre mienie.
PROZNOWANIE W RYCHŁĄ NĘDZĘ PRZYWODZI
Wieprz, widząc wołu w robocie,
A on orze w silnym pocie,
Widząc sie proznującego,
Wzgardził wołu ubogiego.
Rychło potym, gdy wieprz utył.
Wiódł ji oracz, by go zabił;
13
Wół, onę rzecz kiedy widział,
Z wieprza się tako naśmiewał:
„Przetoś ty, wieprzu, proznował,
„Iż cię k temu twój pan chował;
„Nie trzebać sie śmiać z nikogo:
„Nie wiesz, co cię potka samego".
Dobrzy ludzie, co pracują,
Rzadko nędzę na się czują:
Proznowanieć mnogim szkodzi,
W ciężki je upad przywodzi.
PROZNEGO CHLEBA NIE CHOWAĆ
Kowal czasu niektórego
Miał psa barzo leniwego.
Który na piecu zawżdy spal,
Kiedy jego gospodarz kowal;
Ale, gdy kowal jeść począł,
Dopiero więc pies sie ocknął:
Chodził po domu, mardając,
Kości pod stołem zbierając.
Kowal, widząc, iż nie szczeka,
Jedno, śpiąc, obiada czeka,
Kijem go z domu wypędził,
A takie mu słowa mówił:
„Podzi precz leniwy sługo!
„Bo jesz wiele, a śpisz długo:
„Kiedy ja kuję, ty proznujesz,
„A kiedy jem, tedy czujesz"!
Proznujący i leniwi,
Którzy cudzym potem żywi,
Barzo mają być karani,
Ku robocie przypędzani.
14
KTO ZŁEMU WYKNIE, CZĘSTO WYKNIE,
Komor zimie, kiedy umarzł
I, coby jadł, już nie nalazł,
Do pczół sie, nędznik, pokusił,
Zaby żywności uprosił;
A za to im obiecował,
Jeśliby u nich pomieszkał,
Ich dzieci uczyć piskania,
Gędźby i wszego śpiewania.
Tedy mu rzekła jedna pczoła:
„Złać, komorze, twoja szkoła:
„Wszyscy twoi uczniowie
„Muszą być zawżdy nędznikowie.
„Myć swoje dzieci uczymy,
„Co im pożyteczno wiemy:
„Prace, miary aby miały
,
„Indzie chleba nie żebrały".
Tego syna każdy uczyć
Coć mu może z pożytkiem być;
Niechaj sie pracy nałoży
:
Tać go nigdy nie zuboży.
Wszelki mądry, kto ma działo,
Aby się mu mądrze zstało,
Koniec przeźrzy, niż co poczniesz,
A tak to szkodą nie upadniesz.
W KOZDEJ RZECZY KOŃCA PATRZAJ
Liszka z kozłem w jednej chwili
Przyszli k studni, aby pili;
A chciwie się tam wpuścili,
Występu nie opatrzyli.
Potym zasię gdy wen chcieli,
A żadnych stopniów nie mieli:
15
Zatroskał się kozieł ubogi,
Spuścił uszy, trzasnął rogi.
Liszka k niemu przemówiła:
„Jużem drogę wymyśliła,
„Jako już stąd wynidziewa,
„Jeśli sobie pomożewa.
„Wespni się na swoje nogi,
„Stań prosto, ściągnąwszy rogi;
„A ja się tak wyprowadzę,
„Potym o tobie poradzę".
On uczynił, co mu radziła:
Liszka po nim wyskoczyła
A nad studnią przebiegała
I z kozła się naśmiewała.
Kozieł wołał: „Wszakeś ślubiła,
„Aby mię stąd wyzwoliła:
„Pomożyż mi, gdyś na świebodzie,
„Bych nie ostał w tejto wodzie"!
Liszka rzekła: „Koźle miły!
„Rozumy cię omyliły,
„Których w swej brodzie mało masz,
„Chociaż się w niej barzo kochasz.
„Abowiem, by ty był rozum miał,
„W studniąby był nie wstępował,
„Ażeby pierwej opatrzył,
„Kędyby zasię wyskoczył".
Wszelki mądry, kto ma działo,
Aby się mu mądrze zstało,
Koniec przeźrzy, niż co poczniesz,
A tak w szkodę nie upadniesz.
16
PEWNEGO DLA NIEPEWNEGO NIE OPUSZCZAJ
Rybitw jeden na jezierze,
Gdzie więc ryby często bierze
,
Sieci tam sobie rozrzucił,
Aby nimi co uchwycił.
Potym, za dobrą pogodą,
Ułowił jest szczuczkę młodą,
Która k niemu przemówiła,
Takiemi słowy prosiła:
„Co masz po mnie, tako małej?
„Pomkni mi żywota dalej!
„Wszak mię potym wielką imiesz,
„A więtszy pożytek weźmiesz".
Rzekł jej: „Rozumubych nie miał,
„Bych w niepewne rzeczy dufał:
„Wolę cię małą, trzymając,
„Niż dziesięć wielkich, pływając".
Bo kiedy masz co pewnego,
Trzymaj sie mocno onego!
Szalenić sie nadziewają,
Przeto pewne opuszczają.
KTÓRZY POZNO RADZĄ
Lekarz, gdy swego chorego
Widział juże umarłego,
Dopiero jął z onemi gadać,
Którzy go mieli pogrzebać,
Rzekąc: „By się był miernie miał
,
„A lekarstw dobrych pożywał,
„Owszekiby długo żyw był:
,,Tom ja po nim dobrze baczył"
.
Oni, którzy tamo stali,
Z jego się tej rady śmiali,
17
Iż to radził umarłemu,
Co miał czynić jeszcze zdrowemu.
Bada nie czasu swego
Nie czyni zysku żadnego:
Jako, gdy deszcz wonczas rosi,
Kiedy oracz snopy nosi.
TRUDNO MĘDRCA OSZUKAĆ
Byk na jednej łące chodził;
Tedy się lew k niemu przygodził
A łagodnie z nim rozmawiał
I na wieczerzą go pozwał:
„Miły byku! Nie bądź wołem,
„Nie chciej gardzić moim stołem:
„Mamci barana tłustego,
„Śniewa go oba wszytkiego"!
Byk, kiedy już doma byli,
A za stół sie sadowili,
Do kuchniej też trochę poźrzał,
Kotły silne tam oglądał.
A gdy nie widział barana,
Zadrżały mu więc kolana;
A będąc już niejako medł,
Wstawszy ode lwa, precz poszedł.
Rzecze mu lew:
„Przecz odchodzisz?
„Siedź, gościu, nic mi nie szkodzisz;
„Czekaj, aż będzie gotowo,
„Boć na czczo chodzić niezdrowo"!
Rzekł byk: „Kiedy kotły wrają,
„Wielkie rożny przyprawiają,
,,A barana tu nie widzę,
„Przeto sie o swój grzbiet wstydzę"
18
Wieleć źli chytrości mają,
Któremi dobre zdradzają;
Wszytkić mądre dobrze znają,
Przeto ich nie oszukają.
Kto się niewiastom da rządzić,
Tenci nie może mądry być.
RZĄD NIEWIEŚCI NIE CZYNI CZCI
Mąż jeden pośrzedniej miary,
Iż ani młody, ani stary,
Mieszkając sobie pieszczenie,
Więc potym pojął dwie żęnie.
Ale nie pod równą zgodą:
Jednę starą, drugą młodą.
Iż w jednym domu mieszkały,
Tak sobie społem zaźrzaly.
Więc stara, męża błagając,
K swej go miłości przywodząc,
Kiedy mu głowę iskała,
Czarne włosy wyrywała.
A młoda, te rzeczy widząc,
Siwe rwała, męża iszcząc,
A tako go podskubały,
Iż go łysym udziałały.
Kto się niewiastom da rządzić,
Tenci nie może mądry być:
I będzie miał gołą głowę,
Wieczną o sobie omowę.
19
NIEWIEŚCIA ŻAŁOBA TYLKO U POGRZEBU
Jedna pani męża miała
A przednie go miłowała;
Który nagłe się rozbolał,
A tak żywota dokonał.
Więć, gdy było przy pogrzebie,
Nie lutując sama siebie
,
Źałobliwie narzekała,
Za nim się w grób wrzucić chciała:
„Któż mię będzie opatrował,
„O moje rzeczy się pracował?
„Bieda mnie, nędznej sierocie,
„Ostawszy w takim kłopocie"!
Owa jeden k niej przystąpił,
Aby ją w smutku pocieszył,
Rzekąc: „Miła pani, nie chciej płakać!
„Możeć Bóg takowegoż dać.
„A by to Pan Bóg dać raczył,
„Iżbych ja twoim mężem był,
„Dobrzeby się u mnie miała,
„Troskiby tej zapomniała".
Ona rzekła: „Źleś udziałał:
„Czemuś dawniej nie powiedział?
„Jużemci innemu ślubiła,
„Pókim jeszcze w domu była".
Krótkoć niewiasta żałuje,
Chociać się tak okazuje,
A wtenczas, gdy mąż umiera,
Sobie innego wybiera.
20
KTO MÓWI, CO WIE, SWYCH SIE WIN DOWIE
Orzech jeden podle drogi stał,
Kożdy z niego orzechy rwał,
A kto jedno szedł, ten go bił:
On wżdy przeto zawżdy rodził.
Niewiasta, gdy to widziała,
Za głupość mu wielką miała,
Iż, im go kto więcej pierze,
Tym z niego zysk więtszy bierze.
Orzech sie mało uśmiechnął,
A tako k niej mówić począł:
„Czemu sie ze mnie naśmiewasz,
„Gdy też taki obyczaj masz?
„Azaż nie wiesz przypowieści:
„Orzech, osieł, grzbiet niewieści
„Mało pożytku działają,
„Gdy ich kijem nie składają"?
Drudzy swoje niedostatki,
Gdy wstępują w prozne gadki,
Sami na sie wyjawiają,
Kiedy komu przyganiają.
Trzebaciem wszędy stałym być,
Ani sobie w dziele tęsknić
.
CZEKAJ SZCZEŚCIA
Jednej chwile rybitwowie
Już byli zecknęli sobie,
Iże nic nie ułowili,
Chocia tak pilnie robili.
A gdy chcieli na brzeg wysieść,
Bo się im chciało pić i jeść,
Już w obłowie rozpaczali,
Na szczeście sie uskarżali;
21
Owaciem sie czas przygodził,
Jesiotr k nim w łodzią wskoczył,
Uciekając przed kim inym,
Wielorybem, pędem silnym.
Tuż więc się o nim zgadali,
W mieście go dobrze przedali;
Wszytkiej prace zahaczyli,
Gdy zań pieniądze liczyli.
Trzebaciem wszędy stałym być,
Ani sobie w dziele tesknić:
Bowiem gdzie się nie nadziejesz,
Tam wielki pożytek weźmiesz.
ZGODNYCH NIKT NIE PRZEŁOMI
Ociec, mając syny rodne,
Częstokroć karał niezgodne;
A oni go nie słuchali
I słów jego mało dbali.
On, chcąc je przykładem przywieść,
Snop suchych rózg kazał przynieść,
A kożdemu z nich podawał,
Aby on snop całkiem złamał.
Ale gdy się prozno kusili,
Nic temu nie uczynili,
Ociec sam rózgi rozwiązał
A po jednej wszytki złamał,
Rzekąc im: „Synowie mili!
„Jeślibyście zgodni byli,
„Pokój zawżdy będzie z wami,
„Boć was żadny nie przełomi;
„A będziecieli w niezgodzie,
„Rychło przyjdziecie ku szkodzie,
„Bo kiedy się rozsypiecie,
22
„Po jednemu poginiecie".
Nie pomogąć miasta, grody,
W których niemasz wnętrznej zgody:
Zgoda małe rzeczy mnoży,
Niezgoda wiele ich uhoży.
POCHLEBNIKOM NIE WIERZYC
Kruk, gdy kawalec mięsa miał,
Na wysokim drzewie siedział;
Liszka, chcąc na nim wyłudzić,
Poczęła go tako chwalić:
„O ptaku, wszech nacudniejszy
„I nad pawa ślachetniejszy!
„O, jakąby poczesność miał,
„Jeśliby też cudnie śpiewał"!
Kruk liszcze rychło uwierzył,
A chcąc śpiewać, nos otworzył:
Wtenczas mu karmia upadła,
Którą liszka rychło śniadła.
I potym się obróciła
A tak krukowi mówiła:
„Kruku miły! Wieręś cudny,
„Aleś barzo nierozumny"!
Kto żywot swój rządnie wieść chce,
Nie słuchaj nigdy pochlebce:
Aczci cudnie rzecz prowadzi,
Ale cię nakoniec zdradzi.
NA DARY SIE NIE KWAPIĆ
Złodziej niegdy w dom był wszedł kraść,
Pies go poczuł i jął szczekać;
Złodziej mu chleba podawał,
23
Prosząc go, aby nie szczekał.
Pies rzekł: „O dary nic nie dbam;
„Co chcesz czynić, dobrze to znam:
,,Abych ja tobie dopuścił
,
„Iżby dom beśpiecznie złupił.
„Jadowiteć są twoje dary,
„Nie dawasz ich z prawej wiary:
„Chcesz mię sobie mieć równego,
„Zdrajcą domu pana mego.
„A przetoż ci to powiadam:
„Idź precz, póki sie nie rozgniewam!
„Boć nie tylko będę szczekać,
„Imęć sie więc ciebie kęsać"!
Gdyć co dają, patrzaj, ktoć da
A czego od ciebie żąda;
Nie kwap sie nigdy na dary,
Chceszli nie uszczerbić wiary.
Którzyciem siedzą z księgami,
Nie mogą być nigdy sami.
ŻWAWI JĘZYK TYLKO MAJĄ
Lew, gdy żabę rzegocąc słyszał,
Wielkim ją zwierzęciem mnimał;
Chcąc pokusić męstwa swego,
Wrócił sie do głosu onego
I zastawił sie, słuchając,
Aże uźrzał żabę łażąc:
Rozgniewał sie na żabę ubogą,
Rozdeptał ją swoją nogą,
Rzekąc: „Nie będziesz wołała,
„Drugich głosem omylała;
„Boś ty gadzina plugawa,
„Choć nie masz ust, barzo żwawa".
24
Bo kto wiele słów wylewa,
Nie wiele mądrości miewa:
Językiem żwawi władają,
W nim nawiętszą siłę mają.
O NAŚMIEWCACH
Osieł niegdy wieprza uźrzał
A głupie się tak z niego śmiał:
„A toli uszy krótkie masz,
„Ale mię kielcy przewyższasz".
Wieprz kuńsztowi porozumiał,
Aczkolwiek się był rozgniewał;
Ale, widząc oślą głupość,
Tako skarał jego śmiałość:
„Dziękuj, ośle, swej prostocie;
„Ta cię chowa przy żywocie,
„Bo za ty twe śmiałe słowa,
„Wnetciby ucięta głowa".
Głupi nie śmiej się z mądrego
Ale bierz rozum od niego!
Rozumieć on śmiechu wszelkiemu
,
Nie dziwuje się szalonemu.
GŁUPI RAD SIĘ CHEŁPI
Zając niegdy liszce przymówił,
Iżby on nad nię lepszy był:
„Bo — pry — prędzej, niż ty biegam
„I lepsze mięso w sobie mam".
Liszka rzekła: „Wszak ja to wiem,
„Boć też drugdy twe mięso jem;
„Chociam nie tako skokliwa,
„Ani, jako ty, chełpliwa,
25
„Wszakoż, iż rozum lepszy mam,
„Częściej, niż ty, chartów zbywam;
„A bych iną skórę miała,
„O skoki bych nic nie dbała".
Moc, uroda z wszytką krasą,
Bez rozumu nikczemne są;
A co po czyjej wielkości,
Gdy nie ma w głowie mądrości?
KTO MIŁUJE KSIĘGI, NIE MIEWA TESKNOŚCI
Rataj, mając pana swego
Męża w czytaniu pilnego,
Tam do jego książnice wszedł,
Gdzie on zawżdy swe księgi czedł.
A gdy go uźrzał samego,
Nad księgami leżącego,
Jął ty słowa k niemu mówić:
„Jakoż możesz sam tuta zbyć"?
On mu rzekł: „Nigdy ja nie sam:
„Zawżdy częstą biesiadę mam;
„Terazć-em oto sam został
„Gdym ciebie przed sobą uźrzał".
Którzyciem siedzą z księgami.
Nie mogą być nigdy sami,
Aże, kiedy w ciżbie siedzą,
Tam dopiero sami będą
26
DYALOG PALINURA Z CHARONEM
(O złych panoch)
PALINUR
Azaż nie wiesz Karonie,
Iżby, ale, w której stronie Pana nie było dobrego,
Z przyrodzenia cnotliwego?
KARON
Sąć i dobrzy. Toć ja też znam,
A k temu sie nie przeciwiam;
Ale kto mi dziś ukaże,
Kogo łakomstwo nie zmaże.
Ślepeciem ich jest zadanie
Na czci i na panowanie, —
Pycha, łakomstwo wrodzone
Żadną miarą nie zgaszone,
Które, kiedy je osiędzie,
już tam cnoty nic nie będzie,
A z człowieka nalepszego
Wnet uczyni przewrotnego.
Iżby radniej gardła pozbył,
A niżby czego ustąpił;
Lubo prawie, lubo krzywie,
Co weźmie, to trzyma chciwie.
A o tymże sie pracują
Zęby i nogty siłują
,
By onego przyczynili,
Czego łakomie nabyli.
A pomykając swych granic
Nie mają sobie krzywdy za nic.
KONIEC