23 Nadzieja

background image

23. Nadzieja

SCARLETT

Czułam się tak jakby Kajusz po raz kolejny uderzył mnie w twarz. Te trzy
informacje tak bardzo mną wstrząsnęły. Spotkało mnie coś pięknego pod
postacią dzieciątka, na dodatek dzieciątka którego ojcem jest Demetri, ale
okazuje się, że mogę je stracić. Tą wiadomością przejęłam się bardziej, niż tym
ż

e mam nowotwór. Może to dziwne, ale od chwili, kiedy Carlisle powiedział mi,

ż

e jestem w ciąży od razu moje dziecko stało dla mnie najważniejsze, stało się

dla mnie wszystkim i za wszelką cenę chcę żeby przyszło na świat.
Carlisle bacznie mi się przyglądał jak zareagowałam na te informacje. Sądząc po
jego minie to nie koniec nowości.
-Carlisle, powiedź ile życia mi zostało?
Wampir nie odpowiadał. Wpatrzony był w swój notatnik, chociaż wiedziałam,
ż

e i tak z niego nie korzysta. Czyżby było, aż tak źle? Czekałam cierpliwe i

myślałam nad tym ile jeszcze będę żyć. Rok? Dwa? Może krócej?
-Miesiąc, najwyżej dwa – powiedział smutno lekarz.
Po raz kolejny dostałam po twarzy. Miesiąc? Czyli miałam umrzeć zanim moje
dzieciątko miało się urodzić? Poczułam, że łzy płyną po moim policzku i
znikają w koszuli szpitalnej. Nie chciałam nawet ich powstrzymywać, niech
sobie lecą. Nie wiem czemu, ale pomyślałam o Titanicu. Co za zbieżność: statek
miał zatonąć w godzinę, góra w dwie, mi został miesiąc najwyżej dwa. Czy
miałam być drugim Titanicem? Czy za dwa miesiące miałam pójść na dno?
Popatrzyłam przez łzy na mój brzuch. Wyglądał jakbym była w ponad
pierwszym miesiącu ciąży. To dziwne? Do głowy przyszła mi nowa myśl.
-Carlisle? – zapytałam.
-Tak, Scarlett? – doktor podniósł głowę.
-Jak długo trwa ciąża? Znaczy wiem, że dziewięć miesięcy, ale czy tak samo
jest jak się nosi pod sercem dzieciątko wampira?
-Nie, ciąża w twoim przypadku będzie trwać krócej. Bella miała taki sam
przypadek. Też była w ciąży, a u niej trwało to półtora miesiąca.
Półtora miesiąca. Carlisle dawał mi najwyżej dwa miesiące życia. Może uda mi
się urodzić moje dzieciątko. Zrobię wszystko, żeby przyszło na świat.
-Czyli jest jeszcze nadzieja? – podekscytowałam się – jeszcze moje dziecko
może się urodzić, prawda?
-Tak – powiedział wampir.

DEMETRI

Zachowałem się jak ostatni idiota! Scarlett umierała na łóżku szpitalnym, a ja
tak po prostu bez słowa wyszedłem. No może i bez słowa, ale złamałam jedną z
poręczy, która znajdowała się przy łóżku.

background image

Czułem się fatalnie. Gdybym potrafił to bym się rozpłakał i płakałbym cały
czas. Wiedziałem, że coś się święci, już od rana, kiedy Scarlett pobiegła do
łazienki zwymiotować. Już wtedy zacząłem się o nią martwić. A później to
zemdlenie na turnieju. Wyglądała tak słabo i miałam siniaki na rękach. Pewnie
od piłki, ale żeby aż tak szybko się pojawiły? Zabraliśmy ją do szpitala, Carlisle
podłączył ją do kroplówki, jej kochane serduszko tak słabo biło. Czuwałem przy
niej cały czas, tak samo jak Alice. Carlisle wiedział co jej jest, Edward pewnie
też, a Alice zobaczyła jak Edward o tym myśli. Tylko ja o niczym nie
wiedziałem. Siedziałam i czuwałem nad nią. Niecierpliwiłem się, długo nie
odzyskiwała przytomności. Chodziłam do jednego końca sali, do drugiego. I
wtedy usłyszałem zmianę w biciu jej serca. Obudziła się! Moja kochana Scarlett
się obudziła. Podszedłem do niej i ująłem jej dłoń. Była gorąca. Scarlett miała
gorączkę. Chciałem wiedzieć jak się czuje. Odpowiedziała mi, a jej głos był tak
słaby, że zachciało mi się jeszcze bardziej płakać. Cała była słaba, taka krucha.
No i wszedł lekarz. Poinformował nas o ciąży Scarlett, że jest zagrożona i że
moja ukochana ma raka. Coś mnie ścisnęło w martwe serce, nie wytrzymałem i
złamałem metalową barierkę i uciekłem. Jak tchórz, wystraszyłem się i
uciekłem. Nie mogłem stracić Scarlett, dla niej żyje, ona jest dla mnie
wszystkim. Tak bardzo ją kocham. Ona nie może umrzeć! Byłem w lesie i
trafiłem na stado łosi. Byłem tak wściekły i zrozpaczony, że je wszystkie
pozabijałem. Nawet nie wypiłem ich krwi. Nie chciałem. Nie miałem
wampirzego apetytu.
Co ja zrobię, kiedy Scarlett umrze? Jedne wyjście to wrócić do Volturi i
poprosić, żeby mnie zabili. Nawet nie wątpię w to, że mi odmówią. Po ucieczce
będą mnie chcieli na pewno zabić. Nie Scarlett nie może umrzeć! Nie pozwolę
na to, zrobię wszystko, żeby ją uratować! Wszystko! Włącznie ze zmienieniem
jej w wampira! Ale czy się powstrzymam? Jej krew tak bardzo mnie kusiła,
codziennie muszę się powstrzymywać, żeby jej nie ukąsić.
Zawsze tej operacji może dokonać Alice, ona przecież też chce, żeby Scarlett
przeżyła.
Ach ona jest taka delikatna, tak czuła, a ja ją zostawiłem samą. Pobiegłem w
kierunku szpitala. Biegłem szybko, więc byłem na miejscu w trzy minuty.
Wszedłem do budynku i udałem się do sali, gdzie leżała jej ukochana. Pod nią
spotkałem Alice, która na mnie spojrzała.
-Śpi – powiedziała.
Usiadłem obok niej, chociaż bardzo chciałem być teraz przy mojej żonie. Ale
chciałem wiedzieć jedną rzecz.
-Alice, ty już wiesz?
-Tak – powiedziała – wiem, że będziecie mieć dziecko i wiem, że moja Scarlett
ma nowotwór. Dopóki jej nie porwaliście i nie uwięziliście w Volterrze była
zdrowa.
I to chciałem wiedzieć. Teraz wiedziałem, że oskarżała mnie o chorobę Scarlett.
Zresztą nawet nie miałem jej tego za złe, bo miała rację. Gdyby nie była

background image

więziona w tym lochu, może była by zdrowa, albo choroba byłaby wczesna i
dałoby się jakoś wyleczyć.
Wstałem z krzesła i cichutko wsunąłem się do sali. Scarlett spała, a jej serce
pracowało podłączone do aparatury. Kroplówka została zmieniona. Usiadłem
koło niej i ująłem jej dłoń. Na szczęście nie obudziła się. Położyłem głowę obok
jej ręki.
Moja kochana nie możesz mnie zostawić samego. Dzięki tobie stałem się
dobrym wampirem i nie chcę już nikogo krzywdzić. Pokazałaś mi wszystko z
twojej perspektywy. Co ja bez ciebie pocznę – myślałem. Dzięki tobie
odnalazłem sens mojego życia, drogę którą chcę kroczyć.
Scarlett się poruszyła i otworzyła oczy.

SCARLETT

-Demetri jesteś tutaj – powiedziałam słabym głosem.
-Jestem i już nigdy nie odejdę – obiecał mi wampir – przepraszam, że tak
wybiegłem wtedy.
-Nic się nie stało – powiedziałam, każdemu zdarzając się takie chwile.
Podniosłam rękę i dotknęłam jego policzka. Był zimny, ale cudowny. Każdy
element ciała mojego ukochanego był cudowny i idealny. Wszystko się jakoś
ułoży.
Demetri przytulił się do mnie delikatnie, a ja głaskałam go po włosach.
Przeżywał to wszystko jeszcze bardziej, niż ja. Odgłosy jakie wydawał, były
podobne do szlochu. Oczywiście nie mógł się rozpłakać, ale wiedziałam że
chce. Wiedziałam, że chciałby dać upust swoim emocjom. Podniósł głowę i
spojrzał w moje oczy. Jego były czarne jak smoła. Był głodny, dawno się nie
posilał. Ale widziałam troszkę krwi na jego ciele.
-Co to za krew? – zapytałam.
-Łosia. Byłem taki wściekły, że jesteś chora, że pozabijałem łosie.
-Kochanie – ponownie się odezwałam, nie wiedziałam jak mam mu powiedzieć
o tym – Demetri… zostało mi mało czasu. Miesiąc może dwa. Gdybym umarła i
gdyby nasze dzieciątko przyszło na świat – proszę cię zaopiekuj się nim.
-Nie umrzesz Scarlett, rozumiesz!? Nie umrzesz! Nie pozwolę ci na to! Ja cię
kocham, nie możesz mnie zostawić.
Rozpłakałam się. Nie chciałam umierać, nie chciałam opuszczać Demetriego,
chciałam z nim zawsze być. Zawsze. Ale umrę. I to już wkrótce. Jest jeszcze
nadzieja. Jest jeszcze jedno rozwiązanie
– mówił mi głosik w głowie. I miał
rację. Była jeszcze jedna nadzieja. Mogłam stać się wampirem. Gdyby moje
dziecko przyszło na świat, wtedy Demetri mógłby mnie zmienić w wampira.
Wtedy bym nie umarła. I Volturi byliby zadowoleni.
Aby nie stracić dziecka musiałam cały czas leżeć i pić krew. To drugie mnie
odrażało, ale dla mojego maleństwa gotowa byłam coś takiego zrobić.

background image

Powiedziałam o zmianie w wampira Demetriemu i okazało się, że on także o
tym myślał. Świetnie, czyli nie będzie trzeba go przekonywać do tego. Drzwi się
otworzyły i wszedł do nich Carlisle.
-Po zrobieniu kilku badań, stwierdziliśmy, że możesz wrócić do domu.
Oczywiście, nie będziesz mogła ruszać się z łóżka, ale zawsze w domu raźniej.
Karetka jest już przyszykowana.
Dwaj sanitariusze weszli do sali, Carlisle przeniósł mnie na odpowiednie łóżko i
zostałam zapakowana do karetki. Razem ze mną wsiadł Demetri, który cały czas
trzymał mnie za rękę. Dodawało mi to otuchy. Zawieźli nas pod dom Cullenów,
gdzie Emmett wraz z Demetrim wnieśli ostrożnie moje łóżko do salonu, który
ku mojemu zdziwieniu zmienił się w prawdziwą salę szpitalną. Ku mojemu
jeszcze większemu zdziwieniu Rosalie podeszła do mnie i spytała się czy czegoś
potrzebuję. Zdziwiło mnie to zachowanie.
-Jeśli Rosalie jest dla ciebie miła, to dlatego, że jesteś w ciąży i nie chcesz się go
pozbyć – wyjaśnił mi Edward.
-Jak mogłabym się pozbyć mojego dzieciątka!? – krzyknęłam na Edwarda.
Rosalie, która właśnie weszła do salonu uśmiechnęła się do mnie promiennie.
Kurcze, Edward miał rację. Natomiast Demetri wcale się nie odzywał, siedział
przy mnie, trzymając mnie za rękę, ze smutną miną. Chciałam go jakoś
pocieszyć? Jakie to dziwne. To ja jestem umierająca, a muszę pocieszać
swojego męża.
Postanowiłam zadać mu jedno pytanie.
-Demetri, chcesz tego dziecka?
Spojrzał na mnie raptownie. Wiedziałam, że nie powinnam zadawać tego
pytanie, skoro i tak znałam na nie odpowiedź.
-Oczywiście Scarlett, przecież to nasze dziecko.
-Przepraszam – zrobiło mi się głupio.
-Nie martw się kochanie – pogłaskał mnie po głowie i delikatnie pocałował w
usta.
Tego mi brakowało, tego cudownego pocałunku, tej bliskości z Demetrim. Po
prostu jego normalności. Wszyscy obchodzili się ze mną jak z jajkiem, a ja nie
chciałam być tak traktowana. Esme podeszła do mnie i podała mi dwie wygodne
poduszki, usiadła przy mnie i opowiedziała mi swoją historię. Przynajmniej ona
jedyna zachowywała się naturalnie. Esme też kiedyś była w ciąży. Wampirzyca
urodziła synka, jednak zaraz po urodzeniu zmarł. Wtedy zrozpaczona zrzuciła
się z klifu. Trafiła do kostnicy, gdzie pracował Carlisle, który zmienił ją w
wampira. Następnie swoją historię opowiedziała mi Rosalie. Od zawsze
pragnęła dziecka, mimo że była pustą dziewczynką z dobrego domu, jak się
określiła. Jej narzeczony pobił ją i zgwałcił wraz z kolegami. Wykrwawiającą
się na śmierć dziewczynę znalazł Carlisle i ją przemienił w wampira. Przez cały
czas Demetri siedział u mojego boku, trzymając moje dłonie w swoich. Nagle
się wzdrygnął i stanął przede mną, zasłaniając mnie swoim ciałem. Nie
wiedziałam co się działo.

background image

-Masz gościa – powiedziała Alice, która siedziała na kanapie.
Gościa? A kto chciałby i mógłby mnie odwiedzić?
Do pokoju wszedł pół nagi Paul, a jego mina miała bolesny wyraz. Patrzył
gniewnie na Demetriego, a sądząc po pozycji, jaką przyjął mój mąż, tak samo
patrzył na wilkołaka.
-Słyszałem co się stało – powiedział Paul obchodząc wampira i stając przede
mną – słyszałem, że ten wampir cie zapłodnił. Nawet nie wiesz jaką mam
ochotę go teraz za to zabić.
-Paul nie mów tak. Demetri jest moim mężem i cieszę się, że będziemy mieć
dzieciątko – powiedziałam wyzywająco, chociaż w moim stanie nie brzmiało to
zbyt przekonująco.
Wyraz twarzy wilkołaka się zmienił. Teraz na jego twarzy pojawiło się
zatroskanie.
-Przykro mi z powodu raka – powiedział smutno – jesteś moją przyjaciółką i nie
chcę, żebyś umierała.
-Nie martw się, jakoś to będzie – odpowiedziałam podobnym tonem – cieszę się,
ż

e trafiło cię wpojenie.

-Nie trafiło… - odezwał się Paul po chwili.
-CO?! – zdziwiłam się.
Przecież pamiętam jak się zachowywał na weselu, jak był wpatrzony w Rachel.
Nie możliwe, że go nie wpoiło.
-Rachel jest moją dziewczyną. Jestem w niej zauroczony, ale wpojenie mnie nie
trafiło – wyjaśnił mi mój przyjaciel.
Paul posiedział jeszcze pół godziny, po czym wrócił Carlisle i przygotował mi
porcję krwi do wypicia. Tak bardzo mnie to odrażało, ale nie miałam wyboru,
chciała, żeby moje dzieciątko żyło. Upiłam łyk. Była ciepła, ale okropna w
smaku, mimo to wypiłam ją całą. Demetri zapytał mnie jak się czuje, więc
odpowiedziałam mu zgodnie z prawdą, że dobrze. Jakiś czas później poczułam
ogromne zmęczenie, jakbym biegała cały dzień, bez przerwy i poszłam spać.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Skrywane Nadzieje 0 23
(Wiatr nadziei 23) Babie lato Frid Ingulstad
SŁOWO NADZIEI NR 23
terapia genowa obawy i nadzieje
PRK 23 10 2011 org
23 piątek
23 Metody montażu w mikroelektronice
23 Tydzień zwykły, 23 wtorek
Atrybucje 23 24
Cwiczenia 23 25 2007
23 sekcja
sztufada w galarecie i kotlety nadziewane serem
21 23
Doradztwo Podatkowe z 23 czerwca 08 (nr 121)
23 Pddzialywanie swiatla z materia
Podstawy rekreacji ćwiczenia 23 01 10x
brzuch i miednica 2003 2004 23 01

więcej podobnych podstron