Tłumaczenie Lotte_97 .txt
Dla mojego brata Scott’a, który zawsze pozwalał swojej małej siostrze
Oglądać ze sobą „Flash Gordon” i „Star Wars” .
Rozdział 1
Byłam pijana.
Nie byłam całkowicie pewna kiedy to się stało, ale podejrzewam, że wtedy, gdy
założyłam się z moim przyjacielem
Doug’iem kto szybciej wypije trzy kieliszki wódki. Obiecał mi, że jeżeli zrobię to szybciej od
niego to pójdzie na moją
zmianę do pracy w następny weekend. Wiec bardzo się do tego przyłożyłam.
Kiedy skończyliśmy wyglądało na to, że w następny weekend będę miała wolne.
-Jak zdołałaś go upić? – Chciał wiedzieć mój przyjaciel Hugh – On jest od
ciebie dwa razy większy.
Przez tłum stłoczonych wokół mnie ludzi spojrzałam na zamknięte drzwi łazienki, tuż po
tym jak Doug zniknął.
-Miał grypę żołądkową w tym tygodniu. Zgaduję, że picie wódki to nie był
najlepszy pomysł. – Hugh uniósł
brew – Dlaczego do cholery ktoś miałby podjąć się zakładu takiego jak ten tuż po grypie?
-Bo jest Doug’iem. – Zasugerowałam
Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze z Doug’iem. Sprawdziłam resztę mojej imprezy
z zadowoleniem królowej
sprawdzającej swoje królestwo. Przeniosłam się tutaj z powrotem w lipcu i
zorganizowałam parapetówke, ale zauważyłam,
że zbliża się Halloween, więc musiałam połączyć te dwie imprezy. Wydawało się, że to
dobre rozwiązanie. W konsekwencji,
moi goście byli ubrani w kostiumy, opracowanymi rezonansowo, właściwej jakości,
ograniczonymi do kapeluszy czarownic.
Ja, byłam przebrana za Little Bo Peep – cóż, tak naprawdę byłam przebrana jak Little Bo
Peep mogłaby być gdyby była
striptizerką, i/albo bezwstydną ladacznicą.
Moja plisowana, niebieska spódnica kończyła się w połowie moich ud. Moja biała bluzka
była taka krótka, że musiałam być
ostrożna pochylając się. Ukoronowaniem osiągnięcia – dosłownie – były moje blond
kręcone włosy, czekające na
zaplecenie w dwa staranne warkocze związane niebieskimi gumkami. Wyglądało to
perfekcyjnie, absolutnie nie do
odróżnienia od prawdziwych rzeczy, bo… tak naprawdę, były prawdziwe.
Przemiana zawsze przydawała się jako Sukub, ale na Halloween, była złota. Zawsze
miałam najlepsze kostiumy,
bo naprawdę potrafiłam przekształcić się we szystko czego chciałam. Oczywiście
Strona 1
Tłumaczenie Lotte_97 .txt
musiałam trzymać to w granicach rozsądku.
Zbyt dużo zmian mogłoby wzbudzać podejrzenia ludzi wokół mnie. Ale włosy dla
odmiany? Yeah! Zmiana była całkiem wygodna.
Ktoś dotknął mojego łokcia. Odwróciłam się i mój zadowolony z siebie entuzjazm trochę
przygasł, gdy zobaczyłam,
kto to był: Roman, mój socjopatyczny współlokator.
-Myślę, że ktoś zachorował w łazience. – Powiedział. Roman był nephilim’em,
pół aniołem i pół człowiekiem.
Z miękkimi, czarnymi włosami i morsko-zielonymi oczami. Gdyby nie fakt, że od czasu do
czasu stawał się nieśmiertelny,
zabijał i mniał mnie na liście hitów, byłby z niego całkiem niezły połów.
-Tak – Powiedziałam – To Doug. Przegrał zakład z wódką.
Roman się skrzywił. Miał na głowie rogi diabła, a na plecach zarzuconą czerwoną
pelerynę.
-Miejmy nadzieję, że potrafi dobrze celować. Nie chcę tego sprzątać.
-Co, nie zrobisz też innych prac domowych? – Zapytał Hugh. Niedawno
dowiedziałam się, że Roman nie płacił mi
czynszu, bo zmieniał
pracę. – Wydaje się, że powinieneś bardziej się do tego przyłożyć jakoś tutaj.
Roman ostrzegł Hugh’a spojrzeniem.
-Daj temu spokój, Spiro Agnew.
-Jestem Calvin Coolidge! – zawołał Hugh, wielce obrażony. – To jest ten sam
garnitur, który nosił w swoim
wprowadzeniu.
Westchnęłam. - Nikt z nas tego nie pamięta.
To był jeden z minusów bycia nieśmiertelną. Nasze wspomnienia stały się nieaktualne, tak
dużo czasu minęło. Hugh,
diabełek, który kupował dusze dla piekła, był dużo młodszy niż Roman i ja. Ale miał dużo
więcej lat niż którykolwiek
człowiek stąd.
Wymykałam się z dala od argumentów Romana i Hugh’a, udałam się do pokoju, aby
mieszkać z moimi gośćmi. Doug, ja i
niektórzy z moich współpracowników z księgarni pracowaliśmy przy znalezieniu wazy do
ponczu, przestałam na chwilę,
żeby pogadać. Natychmiast byłam bombardowana komplementami.
-Twoje włosy są niesamowite!
-Farbowałaś je?
-To nawet nie wygląda jak peruka!
Zapewniałam ich, że to bardzo dobra peruka and dealt out praise for them in return.
Jedna osoba, natomiast
zdobyła ode mnie smutne potrząśnięcie głową.
- Masz więcej kreatywności od nas wszystkich razem wziętych, a to najlepsze
co mogłeś zrobić? – Zapytałam.
Najlepiej sprzedający się autor Seth Mortensen spojrzał na mnie jednym z tych
jego spojrzeń,
lekko się uśmiechając. Nawet, gdy mój umysł był przyćmiony przez wódkę, na widok tego
uśmiechu zawsze serce
zaczynało bić mi szybciej. Ja i Seth mieliśmy chwilę pogrążającą mnie w miłości, jakiej nie
Strona 2
Tłumaczenie Lotte_97 .txt
wyobrażałam sobie możliwej.
Część z bycia Sukubem wieczność uwodzenia mężczyzn i kradzież ich energii i dusz.
Prawdziwy związek wydawał się obecnie
niemożliwy. I w końcu, tak było. Seth i zerwaliśmy ze sobą dwa razy i choć zazwyczaj
przyjmuję to, że on musi się
przenieść, wiedziałem, że będę go kochać na zawsze. Dla mnie zawsze był ważny.
-Nie mogę tego marnować na kostium – Powiedział. Jego bursztynowo brązowe
oczy czule na mnie spoglądały.
I nie wiedziałem, czy on też mnie kocha tak jak ja go, ale byłam pewna, że wciąż troszczy
się o mnie jak o przyjaciela.
Mimo tego próbowałam nie okazywać swoich uczuć. – Muszę zapisać to w następnej
książce.
-Kiepski pretekst – Mruknęłam. Jego koszulka przedstawiała Freddy’ego
Krueger’a, która mogłaby być do
zaakceptowania, gdyby nie fakt, iż podejrzewałam, że jest jej właścicielem jeszcze długo
sprzed Halloween.
Seth potrząsnął głową. - Zresztą nikogo nie obchodzi, w co się ludzie przebierają na
Halloween. Tu chodzi tylko o kobiety.
Rozejrzyj się.
Tak zrobiłam i zobaczyłam, że ma rację. Wszystkie wyszukane, seksowne stroje były na
moich paniach. Z kilkoma wyjątkami
mężczyzn, ale i tak gorszych w porównaniu z kobietami.
-Peter się przebrał – zauważyłam. Seth przeniósł wzrok na innego mojego
nieśmiertelnego przyjaciela.
Peter był wampirem, bardzo wymagającym. Był ubrany w strój sprzed Rewolucji
Francuskiej, wraz z brokatowym płaszczem i
ponad to sproszkowaną peruką zamiast cienkich brązowych włosów.
-Peter się nie liczy – powiedział Seth. Pamiętając jak Peter starannie rysował
łabędzie od szablonu w swojej
łazience zeszłego tygodnia, nie mogłam go bronić, bo zgadzałam się z Seth’em.
-Słuszna uwaga. – Stwierdziłam.
-Za kogo przebrał się Hugh? Za Jimmy’ego Carter’a (Prezydent USA w latach
1977-1981) ?
-Nie, za Calvin’a Coolidge’a (prezydent USA w latach 1923–1929) .
-Skąd wiesz?
Na szczęście nie musiałam odpowiadać, bo pojawiła się narzeczona Seth’a - jedna z
moich najlepszych przyjaciółek - Maddie
Sato. Była przebrana za wróżkę, włącznie ze skrzydłami i lekką sukienką jakiej nikt w
pobliżu nie miał.
Wianek sztucznych kwiatków i czarne włosy związane w kok. Jej związek z Seth’em był
czymś więcej niż bym chciała lub
po prostu niezbyt do zaakceptowania dla mnie, chociaż podejrzewam, że to ukłucie w
sercu nigdy nie odejdzie.
Maddie nie wiedziała, że kiedyś umawiałam się z Seth’em i nie ma pojęcia o moim
dyskomforcie jaki czuje przy nich razem.
Spodziewałam się, że stanie obok Seth’a i go obejmie, ale chwyciła mnie i pociągnęła
dalej od Seth’a. Lekko się potknęłam.
Pięcio calowe obcasy normalnie nie są dla mnie problemem, ale wódka to nieco
Strona 3
Tłumaczenie Lotte_97 .txt
komplikuje.
- Georgina – zawołała kiedy oddaliłyśmy się wystarczająco od Seth’a –
Potrzebuję twojej pomocy – Sięgnęła
do torebki i wyjęła dwie rozdarte strony z gazety.
-Z … oh – Mój żołądek wykręcił się nieprzyjemnie, i miałam nadzieję, że nie
będę musiała przyłączać się do Doug’a.
Na stronach były zdjęcia sukni ślubnych.
-Trochę ją zwężę – wyjaśniła – Co o tym myślisz?
Niechętne przyjmowanie, że mężczyzna, którego kocham wychodzi za mąż za jedną z
moich najlepszych przyjaciółek, to jedno.
Pomaganie im zaplanować ślub było zupełnie inną sprawą. Przełknęłam i próbowałam coś
z siebie wydusić.
-Oh, Maddie. Nie jestem dobra w tych sprawach.
Jej ciemne oczy się rozszerzyły.
-Żartujesz sobie? Jesteś pierwszą i jedyną osobą, która nauczyła mnie jak się
należy ubierać.
Najwyrażniej nie miała lekcji o uczuciach. Sukienki pięknie wyglądające na
anorektycznych modelkach, mogłyby nie
wyglądać tak na Maddie.
-Nie wiem – powiedziałam bez przekonania, odwracając wzrok. Patrząc na
suknie wyobrażała sobie Maddie i Seth’a
idących razem do ołtarza.
-Daj spokój – poprosiła – Wiem, że masz o niej jakąś opinię.
Miałam. Złą. I szczerze, gdybym była dobrą sługą piekła, powiedziałabym jej, że
wyglądałaby w niej świetnie.
Albo zrobiłabym coś gorszego. Co będzie miała na sobie to nie będzie ważne, i być może,
gdyby pojawiła się na
ślubie wyglądając gorzej niż przeciętnie Seth uświadomiłby sobie co stracił rozstając się
ze mną.
A jednak… nie mogłam. Nawet po tym wszystkim co się stało, nie mogłam zrobić tego
Maddie. Była dobrą przyjaciółką,
nigdy nie domyśliła się co zaszło między mną a Seth’em przed i podczas ich związku. I
choć drobna, samolubna część
mnie tego właśnie chciała, to nie mogę pozwolić jej wybrać złej sukni.
- Nie są dobre - powiedziałam w końcu – Ta spódnica by cię skracała, a z
kwiatem na głowie wyglądałabyś grubo.
Była zaskoczona – Naprawdę? Ja nigdy… - studiowała zdjęcia z opuszczoną głową. –
Cholera. Sądziłam, że teraz będę
miała te rzeczy z głowy.
Mogę tylko przypuszczać, że moje wypowiedzenie przeze mnie następnych słów było
spowodowane alkoholem. – Jeżeli
chcesz, pójdę z tobą do jakiegoś sklepu w tym tygodniu. Mogłabyś przymierzyć kilka
rzeczy, a ja bym ci pomogła wybrać.
Maddie się rozweseliła. Nie była specjalnie popularna dzięki urodzie, ale gdy się
uśmiechała wyglądała przepięknie.
-Serio? Oh, dziękuję. I wtedy będziesz mogła kupić sukienkę także dla siebie.
-Co?
-No… - Uśmiechnęła się chytrze – Będziesz druhną na moim ślubie,
nieprawdaż?
Strona 4
Tłumaczenie Lotte_97 .txt
Na chwilę wróciły moje wcześniejsze myśli o tym, że nie ma nic bardziej bolesnego niż
pomoc w planowaniu jej ślubu.
Jako jej druhna ból miał być jeszcze większy. Ci, którzy wierzyli, że zrobiliśmy sobie
własne piekło na ziemi,
musieli mieć coś takiego na myśli.
-Oh, więc, nie wiem…
-Musisz nią być! Nie ma nikogo innego, raczej nie mam nikogo innego.
-Nie jestem typem druhny.
-Oczywiście, że jesteś. – Nagle oczy Maddie spojrzały za mnie – Oh, Doug
wrócił. Idę sprawdzić co z nim.
Porozmawiamy o tym później.
Maddie poszła do swojego brata zostawiając mnie oniemiałą i bezwładną. Wtedy
zdecydowałam, że warto byłoby
zasymulować chorobę by dostać inny napój. Ta impreza miała określenie twoja-kolej
(U-turn).
Jednak, kiedy się odwróciłam zobaczyłam, że bar nie był tak blisko. Był blisko mojego
patio (wewnętrzny dziedziniec).
Jednym z najlepszych cech tego mieszkania był jego ekspansywny balkon, który wyglądał
na Puget Sound i panorama Seattle.
Jednak, kiedy tam stałam ten widok mnie nie urzekł. To było... coś innego. Coś, czego nie
potrafiłam wyjaśnić.
Ale było ciepłe, wspaniałe i przemówiło do wszystkich moich zmysłów. Wyobraziłam
sobie, że na balkonie świeci
się kolorowe światło , jakby fala aurora. Słyszałam też rodzaj muzyki, który zaprzeczał
wszystkim ludzkim słowom i
nie miał nic wspólnego z wybuchowyymi piosenkami Pink Floyd grających zazwyczaj z
mojego stereo.
Zapominając o imprezie powoli ruszyłam w stronę balkonu.
Drzwi na powietrze z dala od gorącego pokoju były otwarte, a moje dwa koty, Aubrey i
Godiva, leżały w
ich pobliżu wyglądając na zewnątrz. Wyszłam przechodząc obok nich i kierując się do
tego, co nie miało
wyjaśnienia lub opisu. Ogarnęło mnie ciepłe jesienne powietrze, gdy po omacku
próbowałam dotrzeć do tego co
mnie wzywało. Wszystko było wokół mnie, a mimo to poza zasięgiem mojego wzroku. To
mnie wzywało, cięgnęło na
prawą część balkonu. Prawie zdecydowałam się na wspięcie na poręcz w moich
obcasach i patrzeć w dal.
Musiałam dotknąć tego piękna.
-Cześć, Georgina.
Głos Peter'a wytrącił mnie z transu. Oglądałam się do okoła zaskoczona. Nie było muzyki,
nie było kolorów.
Tylko noc, widoki i meble ogrodowe na moim balkonie. Odwróciłam się napotykając jego
oczy.
-Mamy problem - powiedział.
-Mamy dużo problemów - odpowiedziałam myśląc o sukni ślubnej Maddie i
fakcie, że prawie bym zeskoczyła ze
swojego własnego balkonu. Zadrżałam. Z pewnością nie wrócę po następnego drinka.
Strona 5
Tłumaczenie Lotte_97 .txt
Choroba to jedno, chalucynacje
to coś zupełnie innego.
-Co się stało?
Peter zaprowadził mnie do środka i wskazał.
-Cody się zakochał.
Spojrzałam na naszego przyjaciela Cody’ego, innego wampira, a także ucznia Peter’a.
Cody był młodym nieśmiertelnikiem,
optymistycznym i ujmującym. Ubrany był w cudzo ziemianina z zielonymi antenkami
wychodzącymi z jego kudłatych blond włosów.
Jego doskonały srebrzysty skafander przypomniał mi, że Peter miał odgrywać rolę. W tej
chwili wpatrywał się w kogoś z
otwartymi ustami. Wyglądał tak, jak ja się czułam chwilę temu.
Nazywała się Gabrielle i właśnie rozpoczęła pracę w księgarni. Była malutka,
prawie jak wróżka z czarnymi
kabaretkami dopasowanymi do czarnej sukienki, sterczącymi także czarnymi włosami i tak
samo czarną szminką. Słaba koordynacja.
Cody wpatrywał się w nią jakby była najpiękniejszą osobą na świecie.
Westchnęłam. Hugh umawiał się cału czas, ale nigdy nie przyszło mi do głowy,
że wampiry - szczególnie Peter - mają
jakąkolwiek interakcję romantyczną.
-Myślę, że podoba mu się jej przebranie wampira - Powiedział Peter.
Potrząsnęłam głową.
-Właściwie, podoba mu się w każdym ubiorze.
Podeszliśmi do Cody'ego i zajęło mu trochę czsu zanim nas dostrzegł.
Wydawał się podekscytowany, że mnie zobaczył.
-Jak ona się nazywa? - Wyrzucił z siebie. Próbowałam ukryć mój uśmiech.
Cody był jednym z najsłodszych rzeczy jakie
kiedykolwiek widziałam i mile widzianym odwróceniem uwagi od innych dramatów
dzisiejszej nocy.
-Gabrielle. Pracuje w sklepie.
-Jest sama?
Spojrzałam na nią, śmiała się z czegoś co powiedziała Maddie.
-Nie wiem. Chcesz, żebym się dowiedziała?
Cody zaczerwienił się - na tyle na ile mógł blady wampir. - Nie! Znaczy się...chyba, że
uważasz, że nie byłoby to zbyt oczywiste. Nie chcę, żebyś miała
problemy.
-To dla mnie żaden problem - Zapewniłam, gdy podszedł Doug.
-Cześć - Chwyciłam go za rękaw.
-Zrób mi przysługę a ja się cofnę.
Doug, który miał Amierykańsko-Japońską skórę, zwykle miał złotą opaleniznę, mógł być
obecnie także obcym z jego zielonym odcieniem.
-Wolę raczej mieć swój żołądek spowrotem, Kincaid.
-Idż zbadać romantyczny status Gabrielle. Cody jest zainteresowany.
-Georgina! - zawołał Cody upokorzony
Choroba, czy nie, Doug nie mógł oprzeć się odrobinie intrygi.
-Oczywista rzecz.
Skierował się przez pokój do Gabrielle i pociągnął ją do siebie tak, by mogła go usłyszeć.
W pewnym momencie spojrzał w naszą stronę,
Strona 6
Tłumaczenie Lotte_97 .txt
Gabrielle również. Cody prawie umarł.
-O Boże.
Doug wrócił po pięciu minutach i pokręcił głową.
-Niestety, dzieciaku. Jest sama, ale nie myśli, żebyśbył w jej typie. Ona jest
bardzej jak wampir albo got. Jesteś dla niej zbyt
głównym nurtem.
Popijałam wodę z szklanki i prawie się nią zakrztusiłam.
-To - powiedział Peter tak szybko jak Doug'a nie było - jest coś co nazywamy
ironią.
-Jak to możliwe? - zawołał Cody - Jestem wampirem. Powinienem być
dokładnie tym czego ona chce.
-Taak, ale nie wyglądasz na takiego. - powiedziałam. Jeśli Gabrielle była
Trekkie, może on miał być dziś strzałą.
-Wyglądam dokładnie jak wampir, bo nim jestem! Jak powinienem się ubierać?
Jak Count Chocula (płatki śniadaniowe)?
Zabawa trwała jeszcze kilka godzin i goście zaczęli powoli wychodzić. Roman i
ja, grając w dobre komputery, uśmiechnaliśmy się
do każdego wychodzącego żegnając ich. Przez cały pozostały czas byłam zmęczona i
bardziej szczęśliwa, niż na całej imprezie.
Musiałam odmówić sobie drinka przez ból głowy pozostały po incydencie z balkonem.
Roman wyglądał tak zmęczony jak ja gdy sprzątał
cały ten bałagan.
Zabawne, nie? Wyprawiasz parapetówkę, żeby pokazać im dom, a ludzie go
śmiecą.
-Szybko będzie wysprzątane - powiedziałam. Przestudiowałam wszystkie
butelki i papierowe talerze z resztkami jedzenia.
Aubrey zlizywała lukier z połowy ciasta, więc szybko go jej zabrałam - Ale nie dziś. Pomóż
mi zadbać o łatwo psujące się jedzenie, a jutro
zajmiemy się resztą.
-Nie ma 'my' w sprzątaniu - Powiedział Roman.
-To nie ma sensu - stwierdziłam - A Peter ma rację, wiesz. Naprawdę
powinieneś zrobić tu więcej.
-Zapewniam dobre towarzystwo. Poza tym, w jaki sposób mogłabyś się mnie
pozbyć?
-Wezmę Jerome - ostrzegłam, nawiązując do jego ojca-demona, który był
również moim szefem.
-Jasne. Zwiej i zgoń na mnie - Roman stłumił ziewnięcie demonstrując przy tym
swoje zmartwienie wywołane gniewem ojca.
Irytująca część, punkt dla niego. Nie mogłam się go pozbyć na własną rękę i nie miałam
wątpliwości, Jerome mógł naprawde pomóc. Mimo to
nie mogłam uwierzyć, że Roman poszedł spać i zostawił mnie samą z tym bałaganem. Nie
myślałam, że zajdzie tak daleko.
-Dupek! - krzyknęłam zanim zdąrzył zamkąć drzwi w odpowiedzi. Nie był
najgorszym współlokatorem, ale nasza przeszłość sprawiała,
że często próbował mnie wkórzyć. Udawało mu się.
DYMIĄCA, skończyłam niezbędne sprzątanie i pół godziny póżniej rzuciłam się
na łóźko. Aubrey i Godiva przyszły za mną i teraz
leżeli obok siebie na końcu łóżka. Mieli kontrastujące do siebie kolory podobnie, jak
Strona 7
Tłumaczenie Lotte_97 .txt
niektóre kawałki sztuki współczesnej. Aubrey była biała
z czarnymi plamkami na głowie; Godiva był pomarańczowo-brązowy w czarne łaty. Cała
nasza trójka zasnęła od razu.
Jakiś czas później obudził mnie śpiew...albo, cóż nie wiedziałam skąd dochodzi i nie
mogłam tego opisać. To samo czułam
wcześniej, intrygujący, natarczywie przyciągający i przemawiający do każdej mojej części.
Ciepły, świetlisty i piękny. To było
wszystkim i wszędzie, chciałam tego więcej, chciałam iść w stronę światła, które świeciło
nieopisanymi kolorami. Czułam się tak, tak dobrze,
jak coś czego nie mogłabym stopić, gdybym tylko do tego dotarła. Miałam wrażenie, że
wystarczy tylko popchnąć drzwi i krok po kroku....
Szorstkie ręce złapały mnie za ramiona i szarpnęły.
- Obudź się! - Podobnie jak wcześniej wszystko zniknęło. Czułam się samotna
w cichym i pustym świecie. Bez syreniego śpiewu.
Roman stał przede mną z drżącymi rękami i patrzył na mnie zmartwionymi oczami.
Rozejrzałam się. Byliśmy w kuchni. Nie pamiętałam jak się tam dostałam.
- Jak...Co się stało? - wyjąkałam. Twarz, która wcześniej wyarażała irytację i
drwinę, teraz była pełna obawy, co musiało być po
części przeze mnie. Dlaczego ktoś, kto chciał mnie zabić teraz się o mnie martwił?
- Ty mi powiedz - powiedział uwalniając mnie z uścisku.
Przetarłam oczy, próbując przypomnieć sobie co się stało.
- Ja...nie wiem. Musiałam lunatykować... - Jego twarz nadal była niespokojna i
wymizerowana.
- Nie...tu coś było.
Potrząsnęłam głową - Nie, to był sen. Albo halucynacje. Już wcześniej mi się to zdarzyło,
pewnie za dużo wypiłam.
- Nie słyszysz mnie? - Znowu się stało, strach przechodzący w złość - Tu coś
było, jakieś...życie. Czułem to. To mnie
obudziło. Nic z tego nie pamiętasz?
Próbowałam przywrócić światło i natarczywą melodię. Nie mogłam.
- To było...wspaniałe. Chciałam do tego podejść...być jego częścią... - W moim
głosie była nuta tęsknoty i senności.
Wyrażenie Romana pociemniało. Jako Sukub byłam mniej nieśmiertelna, jak ktoś kto był
kiedyś człowiekiem. Bardziej nieśmiertelni, jak anioły
czy demony były stworzone na początku wszechświata. Nephilim urodziły się gdzieś
pomiędzy tym. W związku z tym, ich uprawnienia i zmysły były
większe niż moje. Roman w przeciwieństwie do mnie mógł dostrzec rzeczy.
- Nie rób tego - powiedział - Gdy poczujesz to znowu, odciągnij od siebie. Nie
pozwól się w to wciągnąć. W żadnym wypadku do tego nie podchodź.
Spojrzałam na niego z deaprobatą.
- Dlaczego? Wiesz co to jest?
- Nie - powiedział ponuro - I to jest problem.
TŁUMACZENIE : LOTTE_97 ;)
Strona 8