TRZYDZIEŚCI JEDEN
"Nie waż się mi mówić, że mam nie przeć." Byłam czerwona na twarzy
i spocona, a wszystko, co chciałam, to wydostać te dzieci ze mnie tak szybko,
jak to możliwe.
"Nie. Przyj" powtórzyła Marthe. Ona i Sara prowadzały mnie w celu
złagodzenia bólu w plecach i nogach. Skurcze były jeszcze co pięć minut, ale
ból stawał się nie do zniesienia, promieniując od kręgosłupa do mojego
brzucha.
"Chcę się położyć." Po tygodniach przymusowego leżenia w łóżku,
teraz chciałam się tylko doczołgać z powrotem do łóżka z materacem
pokrytym gumą i sterylnymi prześcieradłami. Ironia nie ominęła mnie, ani
nikogo innego w pokoju.
"Nie położysz się" powiedziała Sara.
"O, Boże. Zbliża się następny." Zatrzymałam się i chwyciłam je za ręce.
Skurcz trwał długo. I kiedy właśnie się wyprostowałam i zaczęłam oddychać
normalnie, zaczął się kolejny. "Chcę Matthew!"
"Jestem tu", powiedział Matthew, zajmując miejsce Marthe. Skinął
głową do Sary. "Teraz następny był szybko."
"W książce było napisane, że skurcze stopniowo stają się częstsze."
Brzmiałam jak opryskliwa belferka.
"Dzieci nie czytają książek, kochanie", powiedziała Sara. "Mają swoje
własne pomysły na temat tych rzeczy".
"A kiedy mają się urodzić, dzieci nie ukrywają tego" powiedziała dr
Sharp, wchodząc do pokoju z uśmiechem. Dr Garrett został wezwany do
kogoś innego w ostatniej chwili, więc dr Sharp zarządzała moim zespołem
medycznym. Przycisnęła stetoskop do mojego brzucha, przeniosła dalej i
ponownie przycisnęła. "Idzie cudownie, Diana. Tak są bliźnięta. Brak oznak
niepokoju. Zalecam spróbować urodzić naturalnie."
"Chcę się położyć," powiedziałam przez zaciśnięte zęby, gdy następny
skurcz ze stali wystrzelił z mojego kręgosłupa i zagroził, że przerwie mnie na
pół. "Gdzie jest Marcus?"
"Jest po prostu po drugiej stronie korytarza," powiedział Matthew.
Mgliście sobie przypomniałam, jak Marcus wyślizgnął się z pokoju kiedy
skurcze się nasiliły.
"Jeśli będę potrzebowała cesarskiego cięcia, czy Marcus będzie tu na
czas?", Spytałam.
"Wołałaś mnie?" powiedział Marcus, wchodząc do pokoju. Jego
szczery uśmiech i niewzruszona postawa uspokoiły mnie natychmiast. Teraz,
kiedy wrócił, nie mogłam sobie przypomnieć, dlaczego go wykopałam z
pokoju.
"Kto przeniósł to cholerne łóżko?" Droga rozpływała mi się przez
następny skurcz. Łóżko wydawało się stać w tym samym miejscu, ale
wyraźnie to było złudzenie, bo zajmowało mi wieki dotarcie do niego.
"Matthew", powiedziała Sara bezceremonialnie.
"Ja nic takiego nie zrobiłem" protestował Matthew.
"Przy porodzie możemy zgonić absolutnie wszystko na męża. To
powstrzymuje matkę przed rozwijaniem morderczych fantazji i przypomina
ludziom, że nie są w centrum uwagi" wyjaśniła Sara.
Śmiałam się, a tym samym przegapiłam rosnącą falę bólu, który
towarzyszył kolejnemu zaciętemu skurczowi.
"Kur - Ja pier-" ścisnęłam moje usta mocno razem.
"Nie przejdziesz przez dzisiejsze główne wydarzenie bez przeklinania,
Diana," powiedział Marcus.
"Nie chcę, by ciąg przekleństw był pierwszymi słowami, które usłyszą
niemowlęta." Teraz przypomniałam sobie powód wydalenia Marcusa:
sugerował, że byłam zbyt sztywna w środku mojej agonii.
"Matthew może śpiewać - a jest głośny. Jestem pewien, że może cię
zagłuszyć."
"Boże - cholera, jak to boli", powiedziałam, prostując się. "Przesuń
łóżko kurwa, jeśli chcesz być pomocny, i przestań się kłócić ze mną, ty
dupku!"
Moja odpowiedź wywołała szok ciszy.
"Zuch dziewczyna," powiedział Marcus. "Wiedziałem, że masz to w
sobie. Rzućmy okiem."
Matthew pomógł mi położyć się na łóżko, które zostało pozbawione
swojej jedwabnej kołdry i większości bezcennej zasłony. Dwie kołyski stanęły
przed ogniem, czekając na bliźniaki. Patrzyłam na nie, zaś Marcus
przeprowadził swoje badanie.
Do tej pory to były najbardziej fizycznie wykańczające cztery godziny
mojego życia. Miałam więcej rzeczy wbitych w siebie i więcej rzeczy do
wypchnięcia z siebie niż myślałam, że jest to możliwe. To było dziwnie
nieludzkie, biorąc pod uwagę, że jestem odpowiedzialna za niesienie nowego
życia na świat.
"Zajmie to jeszcze chwilę" powiedział Marcus "ale rzeczy ładnie
przyspieszają."
"Łatwo ci powiedzieć." Uderzyłabym go, ale usadowił się między
moimi udami, a dzieci zagradzały mi drogę.
"To jest twoja ostatnia szansa na znieczulenie zewnątrzoponowe"
powiedział Marcus. "Jeśli powiesz nie, a będziemy musieli zrobić cięcie
cesarskie, będziemy cię musieli całkowicie znokautować."
"Nie ma potrzeby być heroiczną, ma lionne" powiedział Matthew.
"Nie jestem heroiczna" Powiedziałam mu po raz czwarty lub piąty.
"Nie mamy pojęcia, jaki skutek dla dzieci może przynieść znieczulenie
zewnątrzoponowe." Zatrzymałam się, wykrzywiłam twarz próbując
zablokować ból.
"Musisz oddychać, kochanie", Sara wcisnęła się z mojej strony.
"Słyszałeś Matthew. Ona nie bierze znieczulenia, a nie ma sensu się z nią
kłócić. Teraz o bólu. Śmiech pomaga, Diana. Więc skup się na czymś innym."
"Przyjemność pomaga też" powiedziała Marthe, układając moje stopy
na materacu w taki sposób, że ból w moich plecach natychmiast złagodniał.
"Przyjemność?" Powiedziałam, zdezorientowana. Marthe skinęła
głową. Spojrzałam na nią z przerażeniem. "Nie możesz mieć na myśli tego".
"Może", powiedziała Sara. "To może spowodować ogromną różnicę."
"Nie. Jak możesz nawet sugerować coś takiego?" Nie mogłam wymyślić
mniej erotycznej chwili. Spacerowanie wydawało się teraz bardzo dobrym
pomysłem, zamachnęłam nogi nad krawędzią łóżka. Doszłam do tego
miejsca, zanim złapał mnie kolejny skurcz. Kiedy było po wszystkim,
Matthew i ja zostaliśmy sami.
"Nawet o tym nie myśl" powiedziałam, kiedy mnie objął.
"Rozumiem, ‘nie’ w dwudziestu językach." Jego opanowanie było
irytujące.
"Nie chcesz krzyczeć na mnie, czy coś" Zapytałam.
Matthew przez chwilę to rozważał. "Tak."
"Och." Spodziewałam się pieśni i tańca o świętości kobiet w ciąży i że
on przejąłby wszystko za mnie. Zachichotałam.
"Połóż się na lewym boku, a ja pomasuję ci plecy." Matthew pociągnął
mnie w dół obok siebie.
"To jedyna rzecz, którą będziesz masować" Ostrzegłam.
"Rozumiem," powiedział z jeszcze większą kontrolą. "Połóż się. Teraz."
"To brzmi bardziej jak ty. Zaczęłam myśleć, że podali ci przez pomyłkę
znieczulenie zewnątrzoponowe". Odwróciłam się i przysunęłam swoje ciało
do niego.
"Czarownica", powiedział, szturchając mnie w ramię.
To była dobra rzecz, leżałam kiedy uderzył następny skurcz.
"Nie chcemy, żebyś parła, ponieważ nigdy nie wiadomo, jak długo to
potrwa, a dzieci nie są jeszcze gotowe do narodzin. Minęły cztery godziny i
osiemnaście minut od pierwszych skurczów. Przed tobą może być następny
dzień tego wszystkiego. Musisz odpocząć. To jeden z powodów, dlaczego
chciałem, abyś miała znieczulenie." Matthew używał kciuków do masażu
moich pleców.
"Minęły tylko cztery godziny i osiemnaście minut?" Mój głos był słaby.
"Teraz dziewiętnaście minut, ale tak." Matthew trzymał mnie, gdy
moje ciało było dręczone następnym ostrym skurczem. Kiedy byłam w stanie
myśleć, jęknęłam cicho i przycisnęłam plecy do ręki Matthew.
"Kciuk jest w absolutnie boskim miejscu." Odetchnęłam z ulgą.
"A to miejsce?" Kciuk Matthew przesunął się niżej i bliżej kręgosłupa.
"Niebo", powiedziałam, będąc w stanie nieco lepiej oddychać przez
kolejny skurcz.
"Ciśnienie krwi jest jeszcze normalne, a masaż pleców wydaje się
pomagać. Zróbmy to prawidłowo."
Matthew wezwał Marcusa, by pomógł przynieść to krzesło w dziwnym
kształcie, wyściełane skórą, ze stojakiem do czytania z jego biblioteki i
ustawił je przy oknie, opierając poduszki na wsparciu, które zostało
zaprojektowane, do trzymania książki. Matthew pomógł mi usiąść okrakiem
na nim, twarzą do poduszki. Mój wydatny brzuch nawiązał kontakt z tyłem
fotela.
"Po co naprawdę jest to krzesło?"
"Do oglądania walki kogutów i grania całą noc w karty," powiedział
Matthew. "Zniesiesz to dużo łatwiej jeśli pochylisz się trochę do przodu i
położysz głowę na poduszce."
Tak było. Matthew zaczął gruntowny masaż, który rozpoczął się na
moich biodrach, i przesuwał się do czasu rozluźnienia mięśni u podstawy
czaszki. Miałam trzy kolejne skurcze, gdy masował, i choć były one
długotrwałe, chłodne ręce i mocne palce Matthew zdawały się łagodzić ból.
"Jak wielu kobietom w ciąży pomogłeś w ten sposób?" Zapytałam,
lekko ciekawa, gdzie nabył tą umiejętność. Ręce Matthew się zatrzymały.
"Tylko tobie". Jego kojące ruchy trwały nadal.
Odwróciłam głowę i stwierdziłam, że patrzy na mnie, jakby jego palce
nigdy nie przestały się ruszać.
"Ysabeau powiedziała, że jestem jedyną, która spała w tym pokoju."
"Nikt, kogo spotkałem nie wydawał się godny. Ale mogłem sobie
wyobrazić ciebie w tym pomieszczeniu - ze mną oczywiście - zaraz po tym jak
się spotkaliśmy."
"Dlaczego tak bardzo mnie kochasz, Matthew?" Nie czułam się
atrakcyjna, zwłaszcza, gdy byłam pulchna, twarzą w dół, i dyszałam z bólu.
Jego odpowiedź była szybka.
"Na każde pytanie, jakie kiedykolwiek zadałem, czy kiedykolwiek
zadam, ty jesteś odpowiedzią." Odgarnął moje włosy z szyi i pocałował mnie
pod uchem. "Masz ochotę wstać na chwilę?"
Nagły, ostry ból, który przebiegł przez dolną część mojego ciała nie
pozwolił mi na odpowiedź. W zamian dyszałam.
"Dla mnie to brzmi jak rozwarcie na dziesięć centymetrów", mruknął
Matthew. "Marcus?"
"Dobra wiadomość, Diana" radośnie powiedział Marcus, kiedy wszedł
do pokoju. "Dotarłaś teraz do parcia!"
To robiłam. Co wydawało się wiecznością.
Spróbowałam najpierw w nowoczesny sposób: leżąc, z Matthew
ściskającym moją dłoń, i adoracją na twarzy.
Za dobrze to nie działało.
"To nie koniecznie jest oznaką kłopotów," powiedziała nam doktor
Sharp, patrząc na mnie i Matthew ze swojego punktu widokowego między
moimi udami. "Poród bliźniaczy może trwać dłużej, trudniej uzyskać progres
na tym etapie porodu. Prawda, Marthe?"
"Ona potrzebuje stołka" powiedziała Marthe, marszcząc brwi.
"Przyniosłam swój" powiedziała dr Sharp. "Jest w holu." Szarpnęła
głową w tamtym kierunku.
I tak dzieci, które zostały poczęte w XVI wieku zdecydowały się
wystrzegać nowoczesnych konwencji medycznych i narodzić się w
staromodny sposób: na prostym drewnianym krześle z siedziskiem w
kształcie podkowy.
Zamiast połowy tuzina obcych ludzi z doświadczeniem porodowym,
byłam otoczona tymi, których kochałam: Matthew za mną, podtrzymującym
mnie fizycznie i emocjonalnie; Jane i Marthe u moich stóp, gratulujące mi
posiadania tak taktownych dzieci, że przychodzą na świat głową naprzód;
Marcusa oferującego delikatne sugestie co jakiś czas; Sarę mówiącą mi,
kiedy oddychać i kiedy przeć; Ysabeau stojącą przy drzwiach i przekazującą
wiadomości Phoebe, która czekała w holu i wysyłała stały strumień smsów
do Pickering Place, gdzie Fernando, Jack, i Andrew czekali na wieści.
To było nie do zniesienia.
To trwało wieki.
Gdy o 23:55 usłyszałam pierwszy oburzony krzyk, w końcu zaczęłam
płakać i się śmiać. Ostre uczucie ochrony zakorzeniło się tam, gdzie było
przed chwilą moje dziecko, napełniło mnie celem.
"Czy wszystko w porządku?" Zapytałam, patrząc w dół.
"Ona jest idealna" powiedziała rozpromieniona Marthe patrząc na
mnie z dumą.
"Ona?" Matthew brzmiał na oszołomionego.
"To dziewczyna. Phoebe, powiedz im, że Madame urodziła
dziewczynkę" powiedziała podniecona Ysabeau. Jane uniosła małą istotę w
górę. Była sina, pomarszczona i wysmarowana makabryczne wyglądającymi
substancjami, o których czytałam, ale nie byłam odpowiednio przygotowana,
do oglądania ich na moim własnym dziecku. Jej włosy były czarne jak smoła,
nie było ich dużo.
"Dlaczego ona jest sina? Co się z nią dzieje? Czy ona umiera?"
Poczułam ogarniający mnie lęk.
"Będzie czerwona jak burak, w krótkim czasie," powiedział Marcus,
patrząc na swoją nową siostrę. Wyciągnął nożyczki i zacisk w stronę
Matthew. "I na pewno nic złego się nie dzieje z jej płucami. Myślę, że możesz
czynić honory."
Matthew stał nieruchomo.
"Jeśli zemdlejesz, Matthew Clairmontcie, nigdy nie pozwolę ci o tym
zapomnieć," powiedziała cierpko Sara. "Rusz swoją dupę i przetnij
pępowinę".
"Zrób to, Sara." ręce Matthew drżały na moich ramionach.
"Nie. Chcę, żeby Matthew to zrobił" powiedziałam. Jeśli tego nie zrobi,
będzie tego później żałował.
Moje słowa sprawiły, że Matthew się poruszył, i szybko był na
kolanach obok dr Sharp. Wbrew jego początkowej niechęci, gdy tylko został
przedstawiony dziecku i dostał właściwy sprzęt medyczny, jego ruchy były
wprawne i pewne. Po tym jak pępowina została zaciśnięta i przecięta, dr
Sharp szybko owinęła naszą córkę w kocyk. Potem przekazała zawiniątko
Matthew.
Stał, oniemiały, tuląc malutkie ciało w swoich dużych rękach. Było coś
cudownego w zestawieniu siły ojca z bezbronnością córki. Przestała płakać
na chwilę, ziewnęła i wznowiła płacz z zimna w jej obecnej sytuacji.
"Witaj, mała nieznajoma" szepnął Matthew. Spojrzał na mnie z
podziwem. "Jest piękna."
"Boże, po prostu posłuchaj jej" powiedział Marcus. "Mocne osiem w
skali Apgar, nie sądzisz, Jane?"
"Zgadzam się. Może zważysz i zmierzysz ją, a my tu trochę
posprzątamy i przygotujemy się na następne?"
Nagle zdałam sobie sprawę, że moja praca była zrobiona tylko w
połowie, Matthew przekazał dziecko Marcusowi. Potem na mnie spojrzał i
dał mi mocny pocałunek. "Gotowa ma lionne?"
"Jak zwykle" powiedziałam, chwycona przez następny ostry ból.
Dwadzieścia minut później, o 00:15, urodził się nasz syn. Był większy i
cięższy, niż jego siostra, ale obdarzony podobnie sporą pojemnością płuc. To,
powiedziałam, była bardzo dobra rzecz, choć nie zastanawiałam się, czy
nadal będziemy tak myśleć za dwanaście godzin. Inaczej niż nasza
pierworodna, nasz syn miał rudawo blond włosy.
Matthew poprosił Sarę, by przecięła pępowinę, ponieważ był
całkowicie pochłonięty mruczeniem mi do ucha przyjemnych bzdur o tym,
jak piękna i silna byłam, trzymając mnie w pozycji pionowej.
Po urodzeniu drugiego dziecka zaczęłam się trząść od stóp do głów.
"Co się dzieje" Zapytałam, szczękając zębami?.
Matthew przeniósł mnie w mgnieniu oka z taboretu porodowego na
łóżko.
"Dajcie tutaj dzieci" rozkazał.
Marthe położyła na mnie jedno dziecko, a Sara drugie. Kończyny
niemowląt były podciągnięte do ich twarzy - fioletowych z irytacji. Jak tylko
poczułam ciężar syna i córki na mojej klatce piersiowej, drżenie się
zatrzymało.
"To minus stołka porodowego, kiedy rodzą się bliźniaki," powiedziała
rozpromieniona dr Sharp.
"Matka może być nieco chwiejna nagłą pustką nie mając szansy
nawiązania więzi z pierwszym dzieckiem, zanim drugie będzie potrzebowało
uwagi."
Marthe pchnęła Matthew na bok i owinęła w koce oboje dzieci, nie
zmieniając ich pozycji, co byłam pewna było trochę wampirzą sztuczką i było
poza możliwościami większości położnych, nie ważne jak doświadczonych.
Podczas gdy Marthe zajmowała się dziećmi, Sara delikatnie masowała mój
brzuch, aż łożysko i błony płodowe nie wyszły wraz z ostatnim skurczem.
Matthew trzymał dzieci przez kilka chwil, podczas gdy Sara delikatnie
mnie myła. Prysznic, jak powiedziała mi, może poczekać, aż poczuję, że mogę
wstać - co byłam pewna, że nastąpi w przybliżeniu niewiadomo kiedy. Ona i
Marthe usunęły prześcieradła i zastąpiły je nowymi, a wszystko to bez mojej
pomocy. W okamgnieniu zostałam podparta o puchowe poduszki łóżka, w
otoczeniu świeżej pościeli.
Matthew umieścił dzieci z powrotem w moich ramionach. Pokój był
pusty.
"Nie wiem, jak wy, kobiety to przeżywacie" powiedział, przyciskając
usta do mojego czoła.
"Zamiany wewnątrz na zewnątrz?" Spojrzałam na jedną malutką twarz,
a potem na drugą. "Ja też nie wiem." Mój głos ucichł. "Żałuję, że mamy i taty
nie ma tutaj. I Philippe."
"Gdyby Philippe tu był, krzyczałby na ulicach i budził sąsiadów,"
powiedział Matthew.
"Chcę, go nazwać Philip, po twoim ojcu" powiedziałam cicho. Na moje
słowa nasz syn otworzył jedno oko. "Czy zgadzasz się?"
"Tylko wtedy, jeśli nazwiemy naszą córkę Rebecca" powiedział
Matthew, jego ręka dotknęła jej ciemną główkę. Wykrzywiła swoją twarz
mocniej.
"Nie jestem pewna czy się zgadza" powiedziałam, dziwiąc, że ktoś tak
mały, może być tak uparty.
"Rebecca będzie miała mnóstwo innych imion do wyboru, jeśli nadal
będzie się sprzeciwiała" powiedział Matthew. "Prawie tak wiele imion, jak
wielu chrzestnych, jeśli pomyśleć o tym."
"Będziemy potrzebować arkusza kalkulacyjnego, aby ogarnąć ten
bałagan" powiedziałam, poprawiając Philipa w moich ramionach. "On jest
zdecydowanie cięższy."
"Oboje są bardzo dobrej wielkości. Philip ma czterdzieści sześć
centymetrów." Matthew spojrzał na syna z dumą.
"Będzie tak wysoki, jak jego ojciec." Umościłam się głębiej w
poduszkach.
"I rudy jak jego matka i babcia" powiedział Matthew. Okrążył łóżko,
dorzucił do ognia, potem położył się obok mnie podparty na łokciu.
"Spędziliśmy cały czas szukając starożytnych tajemnic i dawno
zaginionych magicznych ksiąg, ale oni są prawdziwym chemicznym
weselem", powiedziałam, obserwując Matthew, gdy położył palec na
malutkiej ręce Philipa. Dziecko chwyciło go z zaskakującą siłą.
"Masz rację." Matthew odwrócił rękę syna. "Trochę ciebie, trochę
mnie. Część wampira, część czarownicy".
"I całe nasze", powiedziałam stanowczo, zamykając jego usta
pocałunkiem.
***
"Mam córkę i syna," powiedział Matthew do Baldwina. "Philip i
Rebecca. Oboje są zdrowi i czują się dobrze."
"A ich matka?" Zapytał Baldwin.
"Diana przeszła przez wszystko świetnie." Matthew zacisnął ręce, gdy
pomyślał o tym, co ona przeżyła.
"Gratulacje, Matthew". Baldwin nie brzmiał na zadowolonego.
"Co jest?" Matthew zmarszczył brwi.
"Kongregacja już wie o narodzinach".
"Skąd?" zażądał Matthew. Ktoś musiał obserwować dom – wampir z
bardzo bystrymi oczami, lub czarownica ze zdolnościami jasnowidzenia.
"Kto wie?" powiedział Baldwin ze znużeniem. "Są gotowi trzymać w
zawieszeniu oskarżenie przeciwko tobie i Dianie, w zamian za możliwość
zbadania dzieci."
"Nigdy." Zajaśniał gniew Matthew.
"Kongregacja chce tylko wiedzieć, czym są bliźniaki" krótko powiedział
Baldwin.
"Moi. Philip i Rebecca są moi " odpowiedział Matthew.
"Nikt nie wydaje się kwestionować - niemożliwego, choć podobno jest
to niemożliwe" powiedział Baldwin.
"To sprawka Gerberta." Każdy instynkt mu mówił, że wampir miał
kluczowy związek między Beniaminem, a poszukiwaniem Księgi Życia.
Manipulował polityką Kongregacji od lat.
"Być może. Nie każdy wampir w Londynie jest stworzeniem Hubbarda"
powiedział Baldwin. "Verin nadal ma zamiar udać się do Kongregacji
szóstego grudnia."
"Narodziny dzieci niczego nie zmienią", powiedział Matthew, choć
wiedział, że zmienią.
"Zaopiekuj się moją siostrą, Matthew" cicho powiedział Baldwin.
Matthew pomyślał, że usłyszał nutkę prawdziwego zmartwienia w tonie
swojego brata.
"Zawsze", odpowiedział Matthew.
***
Babcie były pierwszymi osobami, które odwiedziły niemowlęta.
Uśmiech Sary był rozciągnięty od ucha do ucha, a twarz Ysabeau pojaśniała
ze szczęścia. Kiedy usłyszały pierwsze imiona niemowląt, obie zostały
dotknięte przez myśl, że spuścizna nieżyjących dziadków dzieci, będzie
prowadzić je w przyszłości.
"Tylko wy mogliście mieć bliźniaki, które nawet się nie urodziły w tym
samym dniu", powiedziała Sara, zamieniając Rebeccę na Philipa, który był
wpatrzony w swoją babcię z fascynacją i zmarszczonymi brwiami. "Sprawdź,
czy możesz namówić ją na otworzenie oczu, Ysabeau."
Ysabeau delikatnie dmuchnęła w twarz Rebeccy. Jej oczy otworzyły się
szeroko, a ona zaczęła krzyczeć i machać rączkami na swoją babcię. "No.
Teraz możemy zobaczyć cię w całej okazałości, moja piękna."
"Mają również różne znaki zodiaku" powiedziała Sara, delikatnie
kołysząc w ramionach Philipa.
W przeciwieństwie do swojej siostry, Philip był zadowolony ze
spokojnego leżenia i obserwowania swojego otoczenia, jego ciemne oczy
były szeroko otwarte.
"Jakie?" Czułam się senna i gadanie Sary było teraz zbyt
skomplikowane dla mnie.
"Dzieci. Rebecca jest Skorpionem, a Philip jest Strzelcem. Wąż i
łucznik" powiedziała Sara.
De Clermontowie i Bishopowie. Dziesiąty węzeł i bogini. Sowie pióra w
strzale łaskotały moje ramię, a ogon wiwerny zacisnął się wokół moich
bolących bioder. Poczułam ostrzegawczy dotyk ma moim kręgosłupie, który
spowodował mrowienie.
Matthew zmarszczył brwi. "Coś nie tak, mon coeur?"
"Nie. Tylko jakieś dziwne odczucie." Pragnienie ochrony, które
zakorzeniło się we mnie w następstwie narodzin niemowląt rosło w siłę. Nie
chciałam, aby Rebecca i Philip zostali powiązani z jakimiś większymi czarami,
których zamysł może nie być zrozumiany przez kogoś tak małego i
nieznaczącego jak ich matka. Były moimi dziećmi - naszymi dziećmi - i
chciałam być pewna, że będą mogły znaleźć swoją własną drogę, a nie tą,
którą wyznaczy im los.
***
"Witaj, Ojcze. Czy oglądasz?"
Matthew patrzył w ekran swojego komputera, telefon miał wciśnięty
pomiędzy ramię i ucho. Tym razem Beniamin zadzwonił z wiadomością.
Chciał usłyszeć reakcję Matthew na to, co widzi na ekranie.
"Rozumiem, że gratulacje są na miejscu." W głosie Beniamina
pobrzmiewało zmęczenie. Za nim leżało na stole operacyjnym ciało martwej
czarownicy, pocięte w daremnej próbie wydobycia dziecka, które nosiła.
"Dziewczynka. I chłopiec."
"Czego chcesz?" Pytanie zostało zadane spokojnie, ale wewnątrz
Matthew wrzał. Dlaczego nikt nie mógł znaleźć jego zapomnianego przez
Boga i ludzi syna?
"Twojej żony i córki, oczywiście." Oczy Beniamina pociemniały. "Twoja
czarownica jest żyzna. Dlaczego Matthew?"
Mathew milczał.
"Dowiem się, co czyni twoją czarownicę tak wyjątkową." Beniamin
pochylił się i uśmiechnął. "Wiesz o tym. Jeśli powiesz mi, co chcę wiedzieć
teraz, nie będę musiał z niej tego wydobyć później."
"Nigdy jej nie dotkniesz." Głos i kontrola Matthew się załamały. Na
górze płakało dziecko.
"Och, zrobię to", cicho obiecał Beniamin. "Raz i później znowu, dopóki
Diana Bishop nie da mi tego, czego chcę."
***
Nie mogłam spać więcej, niż trzydzieści, czterdzieści minut zanim
wściekłe okrzyki Rebeccy mnie obudziły.
Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności, zobaczyłam Matthew
chodzącego z nią przy kominku, szepczącego czułe słówka i słowa pociechy.
"Wiem. Świat może być surowym miejscem, maleńka. Z czasem będzie
łatwiej. Słyszysz trzask polan? Widzisz blask na ścianie? To ogień, Rebecco.
Możesz go mieć w swoich żyłach, tak jak twoja matka. Ciii. To tylko cień. Nic
więcej, tylko cień." Matthew przytulił dziecko bliżej i cicho nucił francuską
kołysankę.
Cicho! Za dużo hałasu, noc patrzy, milczmy.
Spacerujemy po cichu, jest noc.
Matthew de Clermont był zakochany. Uśmiechnęłam się na jego
wyrazy uwielbienia.
"Dr. Sharp mówiła, że będą głodne", powiedziałam do niego z łóżka,
sennie pocierając oczy. Przygryzłam wargę. Wyjaśniła również, że wcześniaki
może być trudno karmić, bo mięśnie, które są potrzebne do ssania nie są
wystarczająco rozwinięte.
"Sprowadzić Marthe?" zapytał Matthew w trakcie głośnych okrzyków
Rebeccy. Wiedział, że denerwuję się karmieniem piersią.
"Spróbujemy sami", powiedziałam. Matthew umieścił na moich
kolanach poduszkę i wręczył mi Rebeccę.
Potem obudził Philipa, który spał spokojnie. Zarówno Sara jak i Marthe
wbijały mi do głowy, że w opiece nad dziećmi duże znaczenie ma robienie
tego w tym samym czasie, albo drugi będzie głodny zanim się pierwszy naje.
"Philip będzie sprawiał problemy", powiedział Matthew z
zadowoleniem, podnosząc go z kołyski.
Philip zmarszczył brwi na widok ojca, mrugając ogromnymi oczami.
"Skąd wiesz?" Przesunęłam delikatnie Rebeccę, aby zrobić miejsce dla
Philipa.
"Jest zbyt cichy," powiedział Matthew z uśmiechem.
Musieliśmy kilka razy popróbować, zanim Philip się przyssał. Rebecca
była jednak niemożliwa.
"Ona nie przestaje płakać na tyle długo, żeby zdążyła złapać pierś",
powiedziałam sfrustrowana.
Matthew włożył palec w jej usta, a ona posłusznie zacisnęła ustka
wokół. "Zamieńmy je miejscami. Może zapach siary - i jej brata - przekona
Rebeccę by spróbowała."
Zrobiliśmy niezbędne zamiany. Philip krzyczał jak potępieniec, gdy
Matthew przenosił go, czknął i prychnął nieco przy drugiej piersi, żeby
upewnić się, że rozumiemy, że takie przerwy w przyszłości nie będą
tolerowane. Rebecca była chwilę niezdecydowania, gdy rozglądała się wokół,
patrząc na to zamieszanie, zanim ostrożnie wzięła moją pierś. Gdy possała
pierwszy raz, zrobiła wielkie oczy.
"Ach. Teraz rozumie. Czyż nie mówiłem ci, maleńka?" mruknął
Matthew. "Maman jest odpowiedzią na wszystko."
Tłumaczenie: Fiolka2708