Rozdział 31
Carson czuła w piersi palący żywy ogień. Nie była w stanie nic zobaczyć. Czuła jakby
połknęła kamień. Całe jej ciało wrzeszczało za potrzebą odseparowania Xii od Rasmusa.
Dotknęła czegoś palcami. Ściany. To musiała być ściana.
W końcu towarzyszące jej odczucia ustabilizowały się umożliwiając jej normalne widzenie.
Znajdowała się na prawo od drzwi wejściowych, stojąc ciągle na nogach. Przyciskała mocno
rękę do ściany, że rozbolał ją nadgarstek. Przez rankę na ręce sączyła się strużka krwi,
podniecała ją jeszcze bardziej świadomość, że Xia czuł to samo. Obserwowała jak gałka w
drzwiach się obraca. Nagłe pojawienie się światła oślepiło ją. Mrugnęła i przesunęła się z
najbardziej oświetlonego miejsca.
- Carson?- Iskander stał w wejściu, z dłońmi opartymi na biodrach, z wysuniętą stopą
przytrzymując drzwi.
- To pułapka- ostrzegła go.
Xia złapał ją za włosy i pociągnął do siebie, przyciskając ostrze noża do jej szyi:
- Zamknij się czarownico. Wpuść nas demonie albo ona zaraz umrze.
Iskander odsunął się a Xia wszedł do pokoju. Kilka schodków prowadziło do apartamentu,
który jakby mogła zgadywać zajmował całe piętro. Za nią Xia zatrzasnął drzwi i przekręcił
zamek. Rozejrzał się po pokoju:
- Posłuchaj mojej rady, spieprzaj stąd póki możesz- stuknął palcem w słuchawkę- Jestem w
środku.
Pozostali przywódcy, dwóch mężczyzn i kobieta, poderwali się ze swoich krzeseł. Harsh też
tam był, w gotowości jak pozostali. Poziom mocy w pokoju przekraczał wszystkie normy, a
Carson była jedyną osobą zdolną wyczuć to wszystko.
- Wszystko w porządku Carson?- Harsh walczył z chęcią złapania jej za rękę i przyciągnięcia
do siebie.
- Nie powinniście nas wpuszczać. Rasmus szuka Nikodemusa. Iskander musisz mu pomóc.
Idź!- słowa wydarły się z jej gardła, żeby po chwili, ugrząźć w jej gardle, jakby zjadła watę.
Czuła palący ból w klatce piersiowej. Powietrze zamarło w jej piersi ponieważ dzieliła z Xią
oddech. Walczyła o większą ilość tlenu dla siebie. Boże, czuła jakby jej głowa miała zaraz
wybuchnąć. Kątem oka widziała jak obrazy zamazywały się w ciemnofioletowe smugi. Kiedy
jej oczy wystarczająco przyzwyczaiły się do światła, dostrzegła wyraz spojrzenia Harsha.
Carson wyczuła moc maga, który musiał znajdować się niedaleko budynku. Mroczną i
zanieczyszczoną, przez te odczucia zacisnęła zęby. Magellan czy Rasmus? Nie wiedziała
który. Jeżeli nie oddzieli wkrótce Xii, może już jej się to nigdy nie udać, a Rasmus złapie
Nikodemusa. Spojrzała na Xię, skoncentrowała się pomimo szalejących w niej emocji. Nie
poruszyła się, ale uczucie ruchu spowodowało, że trzęsły się jej kolana i czuła zawroty głowy.
Nie mogła zawieść Nikodemusa. Nie zrobi tego. Teraz moc płynąca przez jej ciało nie była jej
obca i po za kontrolą. W każdym razie nie całkowicie. Gorąco wrzało w jej piersi i
przepłynęło wzdłuż ramion do palców. Ryk wściekłości Xii ogłuszył ją.
Fala mocy rozbijała się o ścianę jak szalony ptak w klatce. Xia rzucił się na nią z nożem w
ręce. Czas zwolnił. Ostrze przesunęło się po jej skórze, pozostawiając po sobie cienkie
czerwone skaleczenie. Pomimo bólu skupiła się na demonie. Wygięła nadgarstek a nóż
poleciał na bok. Szok wymalowany był na jego twarzy, a kiedy pochyliła się i oparła dłonie
na jego piersi, zamarł.
Tak
Xia rozkwitł w jej wnętrzu. Czuła jakby znalazła się w labiryncie nienawiści i władzy. Jej
moc ożyła również, przejmują kontrolę, prowadząc ją, pokazując jej jak oddzielić Xię od
Rasmusa. Zapomniała kim i czym była. Jej moc pędziła, rozpalona do białości. Starała się ją
zawrócić, ale nieskutecznie. Odbiła się w jej umyśle echem. Kolory pojawiły się przed jej
zamkniętymi oczami. Czuła ogień w palcach.
Kurwa.
W jednym szalonym momencie świat zawirował. Xia spalał się przez nią. Moc która wiązała
go do Rasmusa pulsowała złem, czuła jej gorzki posmak, była jak wrzód w jego ciele, palący
jego wnętrze, tworzący źródło aroganckiej nienawiści.
Patrzył na nią rozwścieczonym spojrzeniem. Jego tęczówki i źrenice zlały się w jedną
atramentową czerń, tryskające nieskończoną nienawiścią oczy. Jego siła była tym czego
Nikodemus właśnie potrzebował. Wepchnęła się do środka, tuż zaraz obok siedliska energii
Rasmusa, mocy wiążącej go z magiem. Dotknęła tej mieszaniny, była najbardziej niegodziwą
i cuchnącą rzeczą z jaką się spotkała. Ta część niej, która znalazła się w jego umyśle otoczyła
toksyczną masę Rasmusa służącą do oddzielenia Xii od jego gatunku.
- Co myślisz, że kurwa robisz? -Xia złapał jej nadgarstek i ścisnął, ale nie odepchnął jej.
Otoczyła całą mieszaninę zła odpowiedzialną za okradanie go z wolności. Demon
zaskamlał i pchnął ręce w przestrzeń między jej ramionami. Wykonując serię ruchów
przerwał ich fizyczny kontakt. Cały świat rozpadł się na kawałki, czuła się jakby spadała
głową w dół. Zamrugała i spojrzała w dół na kobietę z bladą skórą i ciemnymi włosami. Jej
oczy zamigotały w świetle.
- Pierdol się, czarownico- wyszeptał, ale mówił wewnątrz swojego umysłu, nie do kobiety
stojącej przed nim.
Zniknął jej z oczu, przez chwilowe oślepienie. Zawyła z wściekłości, ponieważ nie
zrobiła tego co powinna. Jej ciało drżało. Gorąco znowu się pojawiło, rozpalając do białości
jej brzuch i pierś. Z wściekłością wpatrywała się w niego, ale próbowała jak tylko mogła nie
zawieść ich ponownie. Wyszczerzyła do niego zęby. Cofnął się do pokoju, dużego, z otwartą
przestrzenią, cofał się aż uderzył plecami o ścianę, unikając fotografii w pozłacanej ramie.
- Zrób to- powiedział. Podniósł nóż, czerwony od jej krwi. Brzmiał na rozwścieczonego, ale
cały się trząsł. Czuła to w swoich kościach, jego głos rozbrzmiewał w jej ciele- Zrób to tym
razem.
Nic po za surowymi emocjami, Carson sięgnęła w głąb Xii, do skomplikowanego połączenia
z Rasmusem. Szybko. Bez straty czasu. Xia był zbyt duży i silny dla niej, żeby pozwolić
sobie chociażby na chwilę zawahania. Wiedziała już gdzie uderzyć. Czuła jak ogień spala jej
wnętrze, ale pozwoliła się porwać płomieniom. Wysłała całe ciepło ze swojego ciała do
źródła mocy wewnątrz Xii.
Demon wyrzucił obie ręce w powietrze. Uderzył ramionami ścianę. Obrazek spadł na
podłogę. Szkło rozbiło się. Jego oczy były szeroko otwarte, wpatrywał się w nią z grymasem
ból.
Wiązanie oparło się jej atakowi, oddając jej, ale ona odmówiła, odmówiła
zrezygnowania z niego. Chciała żeby Xia uwolnił się od Rasmusa. Musiał być wolny. To co
Rasmus mu zrobił było klątwą i musiała to zakończyć. Dźwięki rozbrzmiały w jej uszach,
wibrację przez, które nie słyszała zupełnie nic. Zbadała co jej się stało i odkryła, że mogła
skupić i się na cieple jeżeli będzie o nim myśleć. Więc skupiła się na tej bladej bezkształtnej
wibrującej masie. I udało się jej do oddzielić.
Kiedy było już po wszystkim, opierał się plecami o ścianę i patrzył na Carson, oczami
czarnymi jak smoła. Kropla potu spłynęła w dół po jego twarzy. Jego ubrania były nietknięte,
ale oddychał ciężko, jego klatka piersiowa podnosiła się i opadała rytmicznie, miał otwarte
usta. Jego oczy błyszczały. Carson poczuła mdłości, ale nie mogła zwymiotować. Czas
powrócił do normalności, zdała sobie sprawę, że minęło zaledwie kilka sekund. Był to
wystarczający czas dla przywódców, do użycia swoich mocy i usmażenia ją na popiół. Jedyną
osobą powstrzymujących ich był Iskander, stojący przy niej, emanujący siłą.
Nóż Xii spadł na podłogę, wirując rozmywając się w szaro-niebieskiej plamie. Demon
dotknął swojej piersi. Jego nogi drżały, widziała jak z całej siły przyciskał się do ściany,
próbując utrzymać się w pionowej pozycji. Jedna noga wyślizgnęła się spod niego i osunął się
na podłogę pokrytą odłamkami szkła, ale znowu złapał równowagę:
- Co ty zrobiłaś?- miał zachrypnięty głos. Jego nogi się rozsunęły- Co ty mi zrobiłaś?
Wywrócił oczami do tyłu i runął na ziemię z głuchym łoskotem.
Okno w kuchni zaskrzypiało i wszyscy w pokoju odwrócili się żeby zobaczyć jak Nikodemus
wskakuje przez nie do pokoju:
- Dobry wieczór, wszystkim- strzepał kurz z piersi- Przepraszam za spóźnienie.
Nikodemus podszedł do noża Xii, potem powrócił do nie ruszającego się demona i włożył
ostrze do jego futerału:
- Cholera Carson. Nie miałem kurwa pojęcia, że możesz zrobić coś takiego. Czułem to całą
drogę znad jeziora.
Jeden z przywódców kucnął, rozprostował rękę. Nikodemus przewrócił oczami:
- Skończ z tym przedstawieniem, Mir. Nie będziemy roztrząsać tu tytułów i dobrze o tym
wiesz. Iskander, potrzebuję żebyś zrobił dla mnie małe sprzątanie. Naprzeciwko rzeki. Na
pewno trafisz. Lepiej wyjdź oknem, przed budynkiem mógłbyś spotkać magów.
- Warlordzie- Iskander skinął głową.
Umysł Carson był już zupełnie oczyszczony. Pożar w jej piersi pomału wygasał, a
ona go czuła. W ten sam sposób jak Iskandera i Harsha. Z miejsca w którym teraz stała,
wyglądało na to że nie oddychał. Jak w jednym z tych przypadków delirium, gdy sprawca
umiera kiedy policjanci próbują go zatrzymać. Serce biło jej szybko. Kiedy tak leżał obawiała
się, że nie żył, pomimo ich połączenia.
- Wszystko w porządku?- spytał ją Nikodemus. Wsunął rękę pod jej ramię pomagając
utrzymać równowagę. Jego rubinowy kolczyk błyszczał, kiedy spojrzał się na jednego z
Warlordów.
- Jasne- odpowiedziała mu, było to kłamstwo, ale nie wydawało jej się dobrym pomysłem,
żeby przywódcy myśleli coś innego;
Kolejny z mężczyzn stanął pośrodku pokoju, ze skrzyżowanymi ramionami na piersi.
Obywaj byli typowymi demonami. Atletyczna budowa ciała, umięśnieni, z włosami
sięgającymi za ramiona. Jeden z nich miał dredy, drugi proste włosy związane z tyłu głowy w
kucyk. Kobieta demony, była wysoka z długimi nogami ze sztyletem przymocowanym do
biodra, stała w odległości od nich, miała długie kręcone włosy. Wysunęła swój sztylet i
przesunęła nim po skórzanej sofie gdzie usiadła.
Harsh podniósł Xię z podłogi jakby demon ważył tyle co nic. Jego głowa bezwładnie oparła
się na ramieniu Harsha, zaciągnął go i położył na mniejszej sofie, zdala od przywódców.
Słuchawka spadła z jego uch i upadła na podłogę. Nikodemus podszedł do niej i deptał ją aż
została z niej jedynie kupka plastiku.
Warlord z dredami obejrzał Carson od góry do dołu i powiedział:
- No Carson Philips to była imponująca sztuczka.
Nie podobało jej się, że wszyscy byli zdenerwowani. Nawet od Nikodemusa odbierała
niepokój. Nie pozwolił jednak swojej mocy się wydostać.
- Nikodemusie- przemówiła kobieta. Przesunęła swoim sztyletem- Jedna rzecz że, masz maga
na zewnątrz. Niebezpieczna gra, ale tylko, jeżeli ona jest tylko twoją zabawką. Ale co innego
Nikodemusie, kiedy pozwalasz jej tutaj przyjść.- wzruszyła ramionami- Wzywam cię do
przejęcia nad nią kontroli. Będzie to lekcja dla nas, dla pewności. Dzisiejszej nocy-
przesunęła palcem po krawędzi noża- Zdradziłeś i zabijesz swoją zabawkę.