Moning Karen Marie Immortal Highlander 3 4

background image

Rozdział 3

Adam był zbyt zaskoczony, żeby przyszło mu do głowy wykonać serię krótkich skoków i

podążać za tą kobietą, dopóki nie było za późno. Do czasu, gdy przygotował się do przenikania,
zniszczony samochód odjechał i Adam nie miał pojęcia, dokąd. Przez jakiś czas skakał w
różnych kierunkach, ale nie był w stanie znów go znaleźć.

Kręcąc głową, wrócił do ławki i usiadł, przeklinając się w pół tuzinie języków.

W końcu ktoś go zobaczył.

A co on zrobił? Pozwolił jej uciec. Osłabiony przez swoją, odrażającą, ludzką anatomię.

Stało się dla niego boleśnie jasne, że mózg ludzkiego mężczyzny i fiut ludzkiego mężczyzny

nie mogły oba uzyskać wystarczającej ilości krwi

, żeby funkcjonować w tym samym czasie. To było jedno albo drugie, a ludzki samiec

najwyraźniej nie mógł wybrać, które to będzie.

Jako Tuatha Dé miałby całkowitą kontrolę nad swoją żądzą. Pożądliwy, jednak rozsądny,

być może nawet odrobinę znudzony (to nie było tak, jakby mógł zrobić coś, czego nie zrobił
już wcześniej, wziąwszy pod uwagę kilka tysięcy lat, Tuatha Dé miał okazję spróbowania
wszystkiego).

Ale dla ludzkiego mężczyzny żądza była znacznie bardziej intensywna, a jego ciało

najwyraźniej było jej niewolnikiem. Zwyczajna erekcja mogła zmienić go w cholernego
neandertalczyka.

Jak ludzkość przetrwała tak długo? Jeśli już o to chodziło, należało zacząć, jak w ogóle

zdołali wyczołgać się z pierwotnych bagnisk?

Wzdychając z rozdrażnienia, wstał z ławki i zaczął krążyć po karłowatej przestrzeni

brukowanego dziedzińca.

I oto był, leżąc na plecach, wpatrując się w gwiazdy i zastanawiając się, gdzie do diabła,

Circenn mógł wybrać się na tak długo, gdy nagle doznał drażniącego doznania, jakby był
punktem skupienia intensywnego spojrzenia.

Rozejrzał się, na wpół oczekując zobaczenia kilku jego braci, śmiejących się z niego. W

rzeczywistości miał nadzieję, że zobaczy swoich braci. Śmiejących się czy nie. Przez ostatnie
dziewięćdziesiąt siedem dni szukał wszędzie jednego ze swojej rasy, ale nawet nie mignął mu
żaden Tuatha Dé. W końcu doszedł do wniosku, że królowa musiała zabronić im go
szpiegować, gdyż nie mógł znaleźć innego wyjaśnienia ich nieobecności. Doskonale wiedział,
że w jego rasie byli tacy, którzy rozkoszowaliby się widokiem jego cierpienia.

background image

Zobaczył — nie swych braci — lecz kobietę. Ludzką kobietę, oświetloną przez to, czego

jego rasa nie posiadała, oświetloną od środka przez miękki, złocisty blask jej nieśmiertelnej
duszy.

I to młodą, bujnie zmysłową kobietę o wyglądzie Irlandki. Długie, srebrzysto blond włosy

zebrane spinką, luźne, krótsze pasma wokół delikatnej twarzy w kształcie serca. Wielkie oczy,
przechylone w górę w zewnętrznych kącikach, spiczasty podbródek, pełne, bujne usta. Błysk
ognia w kocim, złocistym spojrzeniu, dowód jej namiętnego, gaelickiego temperamentu, który
zawsze go podniecał. Pełne, krągłe piersi, kształtne nogi, smakowity tyłek.

Zrobił się natychmiastowo, boleśnie, kamiennie twardy.

I przez kilka krytycznych chwil jego mózg wcale nie funkcjonował. Cała reszta niego tak.

W rzeczywistości zdumiewająco dobrze. Tylko nie jego mózg.

Przeklęty przez féth fiada był w celibacie już przez trzy długie, piekielne miesiące. A jego

własna ręka się nie liczyła.

Leżąc tam, wyobrażając sobie wszystkie rzeczy, które by jej zrobił, gdyby mógł, zupełnie

zawiódł w przetworzeniu informacji, że nie tylko stała tam, patrząc mniej więcej w jego
kierunku, ale jego pierwszy instynkt mówił prawdę: Był celem intensywnego spojrzenia.
Patrzyła bezpośrednio na niego.

Widząc go.

Do czasu, gdy udało mu się znaleźć swoje nogi, w ogóle przypomnieć sobie, że ma nogi,

była w swoim samochodzie. Uciekła mu.

Ale nie na długo, pomyślał, mrużąc oczy. Znajdzie ją.

Widziała go. Nie miał pojęcia jak ani dlaczego była do tego zdolna, ale szczerze mało o to

dbał. Potrafiła i teraz była jego biletem powrotnym do Raju.

I pomyślał, wyginając usta w grzesznym, erotycznym uśmiechu, chętnie założyłby się, że

była też w stanie go poczuć. Logika dyktowała, że jeśli była niewrażliwa na jeden z aspektów
féth fiada, była niewrażliwa na wszystkie.

Po raz pierwszy, odkąd królowa uczyniła go człowiekiem, odrzucił głowę w tył i zaśmiał

się. Bogaty, mroczny dźwięk wytoczył się — pomimo kształtujących go ust — nie całkiem
ludzko, odbijając się echem po pustej ulicy.

Obrócił się i przyjrzał spekulacyjnie budynkowi za sobą. Wiedział mnóstwo o

śmiertelnikach, gdyż chodził wśród nich przez tak wiele tysiącleci, a w ciągu ostatnich kilku
miesięcy nauczył się jeszcze więcej. Byli stworzeniami przyzwyczajeń, jak wlekące się, małe,
szkockie owce, obowiązkowo truchtały tymi samymi, ubitymi racicami ścieżkami, dzień po
dniu wracając na te same pastwiska.

Bez wątpienia istniał powód, dla którego przyszła dziś wieczorem do tego budynku.

background image

I bez wątpienia w tym budynku było coś, co go do niej doprowadzi.

Smakowita, mała Irlandka będzie jego zbawcą.

Pomoże mu znaleźć Circenna i przekazać jego kłopotliwe położenie. Circenn przeniknie

wymiary i odeśle go na Wyspę Wróżek, Morar, gdzie królowa utrzymywała swój dwór. A
Adam przekona ją, że co za dużo, to niezdrowo.

Wiedział, że Aoibheal nie będzie w stanie spojrzeć mu w oczy i mu odmówić. Musiał tylko

się do niej dostać, zobaczyć ją, dotknąć jej, przypomnieć jej jak bardzo go ceniła i dlaczego.

Ach, tak, teraz, gdy znalazł kogoś, kto mógł go zobaczyć, błyskawicznie znów będzie

wspaniałym, nieśmiertelnym sobą.

W międzyczasie, w oczekiwaniu na powrót Circenna, teraz miał, czym się rozerwać. Nie

spieszyło mu się już tak by znów stać się nieśmiertelnym. Jeszcze nie. Nie teraz, gdy
niespodziewanie miał okazję doświadczyć seksu w ludzkiej formie. Urok Wróżki nie był nawet
w przybliżeniu tak wrażliwy, jak ciało, które obecnie zamieszkiwał, a on — zmysłowy do
szpiku kości — był podwójnie wkurwiony na Aoibheal za uczynienie go niezdolnym do
zbadania jego erotycznych właściwości. Czasami potrafiła być taką suką.

Jeśli prosta erekcja w ludzkiej formie mogła zredukować go do stanu pierwotnego, co

zrobiłoby zanurzenie się w kobiecie? Jakie by to było uczucie dojść wewnątrz niej?

Nie miał wątpliwości w umyśle, że wkrótce się przekona.

Nigdy nie było żywej, oddychającej kobiety, która mogłaby powiedzieć nie odrobinie baśni.

*****

Gabby nie zdjęła nogi z gazu, dopóki nie wjechała z piskiem opon na zacienioną aleję za jej

domem przy 735 Monroe Street. Wtedy dała po hamulcach tak mocno, że prawie nabawiła się
urazu kręgosłupa.

Przejechała na każdym, czerwonym świetle między Cincinnati i Newport na wpół mając

nadzieję, że zatrzyma ją gliniarz (pomimo nakazu aresztowania za niezapłacone mandaty za
parkowanie, jakby mogła pozwolić sobie na zapłacenie ich, gdy się podwoiły, z
przedawnieniem nadal za cztery miesiące. I naprawdę, gdyby miasto zapewniło przyzwoite
parkowanie w centrum, nikt nie byłby zmuszony do wymyślania przestrzeni parkingowych).
Wtrącił ją do więzienia. Zamknął ją, gdzie być może ta istota nie byłaby w stanie jej znaleźć.

Przez większość dni uwielbiała życie w Kentucky, w jej staroświeckim, historycznym

sąsiedztwie starych, wiktoriańskich i włoskich domów, kutych ogrodzeń, pnących się roślin
bougainvillaea i drzew magnoliowych, zaledwie milę przez rzekę do Ohio. To było dogodne
miejsce do pracy, szkoły, barów, wszystkiego, co miało znaczenie. Ale dziś w nocy było zbyt

background image

blisko dla jej spokoju. Ale znów, w tym momencie Syberia wydawałaby się zbyt blisko dla
spokoju.

Parkując tak blisko swojego domu, jak to było możliwe, wyszarpnęła torebkę, wyskoczyła

z samochodu, popędziła po stopniach, odblokowała drzwi drżącymi rękami, zatrzasnęła je za
sobą, zamknęła, zasunęła zasuwę, a potem opadła bezwładnie na podłogę.

Rozglądała się niewidząco po kuchni, wytężając uszy, uważnie nasłuchując wskazówki, czy

jakimś sposobem temu udało się za nią pójść. Jakby chciała mieć garaż! Jej samochód po prostu
stał na zewnątrz, jak wielkie, zniszczone, jasnoniebieskie X: tu ukrywa się Gabby O’Callaghan.
Siedząca kaczka. Kwa, kwa
.

— O Boże, co ja zrobiłam? — Wyszeptała przerażona.

Dwadzieścia cztery lata ukrywania się, utrzymywania nieskazitelnej fasady, zniszczone w

jedną noc.

Babcia byłaby tak rozczarowana.

Ona była rozczarowana. Stała tam, gapiąc się z otwartymi ustami — nie pożerając wzrokiem

tę rzecz. I usprawiedliwiła się kiepską bujdą, że wpatrywała się tylko po to, żeby mogła
dokładnie zidentyfikować to w Księgach Wróżek O’Callaghan albo opisać to, gdyby jeszcze go
nie było.

No jasne.

Uważasz je za atrakcyjne? Zapytała Moira O’Callaghan czternastoletniej Gabrielle przy

pomarańczowo imbirowej herbacie w kuchni, pewnej nocy, prawie dziesięć lat temu.

Gabby zarumieniła się wściekle, nie chcąc zdradzić głębi jej beznadziejnego zadurzenia.

Gdy jej przyjaciółki z liceum marzyły o aktorach, gwiazdach rocka i starszych chłopcach z
samochodami, ona śniła o księciu Wróżek, który wkroczy w jej życie i porwie ją do jakiegoś
pięknego, egzotycznego kraju. Takim, który w jakiś sposób przekroczy niewzruszony chłód
swojego rodzaju, wszystko z miłości do niej.

Uważasz? Naciskała stanowczo babcia. Zawstydzona Gabby kiwnęła głową.

To czyni je tak niebezpiecznymi, Gabrielle. Wróżki nie są lepsze niż Łowcy, których za nami

wysyłają. Są nieludzko uwodzicielskie. „Nieludzki” jest słowem, które musisz pamiętać. Żadnej
duszy. Żadnego serca. Nie rób z nich romantycznych bohaterów
.

Wtedy była tego winna. Nie sądziła, że nadal jest tego winna. Z zakończeniem jej

nastoletnich lat myślała, że wysłała na spoczynek wiele rzeczy, wliczając w to głupie
zadurzenie w wymarzonym, bajkowym księciu.

Nie.

Z jękiem całkowitej żałości, zmusiła się do wstania z podłogi. Kryciem się w bezwładnym

stosie na podłodze nic nie osiągnie.

background image

Jeśli kiedykolwiek się zdradzisz, babcia mówiła jej zbyt wiele razy by zliczyć, jeśli jeden z

nich kiedykolwiek zda sobie sprawę, że możesz ich zobaczyć, musisz wyjechać natychmiast. Nie
śmiej tracić czasu na pakowanie, tylko wsiadaj do samochodu i jedź tak szybko i daleko, jak
możesz. Zostawiam ci pieniądze na specjalnym koncie, do użycia tylko w tym celu. Powinno być
więcej niż dosyć, żeby zadbać o twoje bezpieczeństwo.

Gabby ścisnęła krawędź kuchennego blatu i zamknęła oczy.

Do cholery, nie chciała wyjeżdżać. To był jej dom, dom, w którym babcia ją wychowała.

Każdy kąt był wypełniony cennymi wspomnieniami. Każdy cal liczącego wiek, chaotycznego,
wiktoriańskiego budynku był jej drogi. Od krytego łupkiem dachu, który zawsze miał nowy
przeciek, do przestronnych pokoi z wysokimi sufitami, do archaicznych systemów grzania
wody, które stukały i grzechotały, ale tak przytulnie parowały zimą. I co z tego, jeśli nie mogła
pozwolić sobie na ogrzanie większości budynku i musiała nosić warstwy ubrań, o ile nie była
w promieniu kilku stóp od grzejnika? To, co, że nadal nie miała klimatyzacji i lata były
piekielnie gorące?

Okazjonalnie w pełni kusiło ją skorzystanie ze swojego funduszu ucieczki-przed-Wróżką,

ale oparła się. To zmieni się, gdy już skończy szkołę i zdobędzie prawdziwą pracę. Jej finanse
nie będą zawsze tak niepewne. Nawet początkowa pozycja w firmie prawniczej pozwoli jej
zacząć spłacać stertę jej kredytów studenckich i zacząć bardzo potrzebne renowacje.

I tak spędzała większość czasu w ośmiokątnej wieżyczce, albo w bibliotece na jej pierwszym

piętrze, albo w sypialni na górze, którą przerobiła dla siebie, gdy umarła babcia. Z wszystkimi
oknami otwartymi w letnie nice i kręcącym się powoli wiatrakiem na suficie, mogła znieść
upał. Poza tym kochała leżeć w łóżku, wyglądając na rozrastające się bujnie ogrody (poza
rozklekotanym ogrodzeniem z kutego żelaza, które desperacko potrzebowało wymiany).
Hipoteka została spłacona lata temu. Planowała nigdy mnie wyjeżdżać, miała nadzieję któregoś
dnia wypełnić zbyt ciche pokoje własnymi dziećmi.

8

A teraz, tylko z powodu jednej, zasranej Wróżki —

Zaczekaj, pomyślała, otwierając oczy. To nie miało oczu Wróżki, pamiętasz? W swojej

panice całkowicie zapomniała o jego dziwnych oczach. Były w pojedynczym kolorze. Czarne
jak północ. Czarne jak grzech, poza tymi, złotymi iskierkami.

Zdecydowanie nie Wróżka. Wróżki miały opalizujące oczy, które zmieniały się

błyskawicznie, ukazując wszystkie kolory tęczy. Połyskliwe i egzotyczne. Nigdy czarno złote.

W rzeczywistości, pomyślała, skubiąc w zamyśleniu dolną wargę, wykazało kilka

zdumiewających anomalii: jego oczy, ludzkie ubranie — naprawdę, Wróżka w jeansach i T-
shircie? — Zwykle Wróżki nosiły ubrania z materiału niepodobnego do niczego, co
kiedykolwiek widziała i jego widoczne emocje.

8

O znowu podobny schemat. Dziewica, a dzieci jej się zachciewa. Ciekawe jak, przez niepokalane poczęcie

chyba, albo partenogenezę.

background image

Czy mogła mieć tyle szczęścia? Marszcząc czoło, odtworzyła w umyśle całe spotkanie,

próbując wyizolować inne anomalie. Czy to możliwe, że istota, którą widziała, nie była
Wróżką, ale czymś innym?

Podniesiona na duchu przez tę możliwość, odwróciła się i pospieszyła przez ciemny dom w

kierunku biblioteki w wieżyczce. Potrzebowała sprawdzić Księgi O’Callaghan.

Złożone z grubych, nudno szczegółowych woluminów, które datowały się, aż do piątego

wieku, Księgi były pełne tradycji o Wróżkach, obserwacji, podsłuchanych rozmów i spekulacji.
Skrupulatnie zachowane przez jej przodków, dodawane przez wieki tomy, były wypchane po
brzegi faktami i legendami o Wróżkach.

Gdzieś tam będzie informacja o stworzeniu, które widziała tej nocy.

Być może, uczepiła się z determinacją tej, optymistycznej myśli, gdy pędziła korytarzem, ta

istota nie uczestniczyła nawet w porządku rzeczy Wróżek. Być może to nie miało większego
pragnienia sprawienia jej kłopotu, niż ona chciała sprawić kłopot temu.

Być może martwiła się bez żadnego powodu.

*****

A być może, pomyślała ponuro wiele godzin później, upuszczając zakurzony wolumin na

kolana, jakby parzył, księżyc jest zrobiony z sera.

To była Wróżka.

I to nie byle, jaka Wróżka.

To była najgorsza Wróżka ze wszystkich.

A pragnienie? To miało go na kopy. Żeby sprawić jej kłopot? Och, miałaby szczęście, gdyby

to było wszystko, co to stworzenie robiło. Torturować ją, bawić się nią dla własnej uciechy,
rzucić ją w środek jakiejś, średniowiecznej, szkockiej bitwy i obserwować jak zostaje
stratowana przez prychające konie bojowe. To były wszystkie możliwości według tego, co
właśnie przeczytała. Jeśli to była prawda — ta myśl przyprawiła ją o dreszcz — to najpierw ją
uwiedzie. Spróbuje, poprawiła się pospiesznie. (Fakt, że według tego, co przeczytała, żadna
śmiertelna kobieta nie mogła się temu oprzeć, był myślą, której nie chciała rozważać zbyt
długo. Arogancka, próżna Wróżka nie dostanie kawałka Gabby O’Callaghan.)

Trąc oczy, potrząsnęła głową. Zostawcie to mi, rozmyślała, nigdy nie robię niczego

połowicznie. Nie wystarczyło tylko zdradzić się przed Wróżką, musiała pójść i zrobić to przed
najgorszą ze wszystkich.

background image

Złotousty uwodziciel, mówiono, że był tak diabelsko czarujący, że śmiertelnicy nie zdawali

sobie nawet sprawy, że byli w niebezpieczeństwie, dopóki nie było za późno. Nazywano go
Puckiem,

9

Robinem Goodfellowem i Waylandem Smithem, wśród niezliczonych, innych

imion.

Łotr nawet wśród własnego rodzaju

Gdy zaczęła szukać, bała się, że przekopanie się przez chaotyczne tomy i odkrycie

tożsamości istoty, którą widziała, może jej zająć całe dni, zakładając, że w ogóle tu była.
Najwcześniejsze woluminy były napisane po gaelicku, którym — mimo mężnych wysiłków jej
babci by nauczyć ją starego języka — Gabby nadal nie potrafiła mówić i ledwie mogła
odczytać.

Księgi Wróżek były koszmarem do przejrzenia, napisane wieloma, często

nierozpoznawalnymi pismami, z notatkami upchniętymi na marginesach każdej strony,
odniesieniami do innych notatek stłoczonych na innych marginesach na równie trudnych do
odcyfrowania stronach.

Więcej niż raz Gabby narzekała swojej babci, że ktoś „naprawdę musi stworzyć indeks i

zorganizować te cholerstwa.” I więcej niż raz babcia uśmiechała się, posyłała jej znaczące
spojrzenie i mówiła. „Tak, ktoś powinien. Co cię powstrzymuje?”

Choć Gabby zrobiłaby prawie wszystko, o co poprosiłaby ją jej ukochana babcia, z

determinacją unikała tego zadania.

Zamiast tego zagrzebała się we współczesnych książkach prawniczych, które były znacznie

mniej denerwujące niż starodawne tomy, które ożywiały egzotyczny świat, od ignorowania,
którego zależała jej dalsza egzystencja i nadzieja na normalną przyszłość.

Po godzinach bezowocnych poszukiwań, Gabby w końcu zauważyła inną książkę, taką,

której widzenia wcześniej sobie nie przypominała, cieńszy tom, wetknięty w róg, jakby został
przypadkowo popchnięty za inne książki i zapomniany. Zaciekawiona, sięgnęła po niego,
ścierając grubą warstwę kurzu z okładki.

Wysoce inteligentny, śmiertelnie uwodzicielski

Oprawiony w miękką, czarną skórę, tom, który prawie przeoczyła, zawierał informacje,

których poszukiwała. Jej przodkowie potraktowali ten temat tak poważnie, że poświęcili na
niego osobny wolumin.

W przeciwieństwie do innych woluminów, które były napisane w stylu niepowiązanego,

sporadycznego dziennika, traktującego o jakiejkolwiek Wróżce, która została ostatnio
zauważona, cienka, czarna książka opisywała tylko jednego i przebiegała w porządku
chronologicznym, uzupełniona o liczne szkice. Także, w przeciwieństwie do innych tomów,

9

W angielskim folklorze Puck jest Wróżką lub złośliwym duchem natury. Czasem jest też nazywany Robin

Goodfellow.

background image

które były oznaczone zwyczajnie rzymskimi cyframi, ta miała własny tytuł: Księga o Sin
Siriche Du
.

10

Lub, w luźnym tłumaczeniu z gaelickiego — tyle potrafiła — książka o

najmroczniejszym/najczarniejszym elfie, Wróżce.

Znalazła stworzenie, które widziała tej nocy: Adama Blacka.

Najwcześniejszymi zapisami były obrazowe opisy różnorodnych uroków, przestrogi o jego

diabelstwie, ostrzeżenia o nienasyconej seksualności i skłonności do śmiertelnych kobiet.
(„Tak nasyca niewiastę, iż ta niezdolna jest do mowy, zmieszane mając myśli przez dwa
tygodnie lub więcej.”
Och proszę, pomyślała Gabby, czy to był średniowieczny odpowiednik
zerżnięcia do utraty zmysłów?) Ale zbliżając się do pierwszego tysiąclecia, zapisy stały się
bardziej szczegółowe.

W połowie dziewiątego wieku — blisko 850 n.e. — ta istota wpadła w szał, mieszając w

świecie śmiertelników, pozornie w jedynym celu wywołania wściekłości i powodowania
wybuchów bitew w całej Szkocji.

Do czasu, gdy skończył się bawić, zginęły tysiące.

Dokonano wielu obserwacji tej istoty obserwującej i uśmiechającej się, gdy krew płynęła na

niezliczonych polach bitew. W tym czasie nie tylko kobiety O’Callaghan go widziały. Wcale
się nie wysilał, żeby się ukryć, a jej przodkowie zgromadzili opowieści z tych, wielu
obserwacji, rejestrując je szczegółowo.

Jest, jak dotąd, najbardziej niebezpiecznym i nieprzewidywalnym ze swej rasy

Żadna inna Wróżka nie odważyła się na tak rażące, zimnokrwiste wtrącanie się w sprawy

ludzkości.

Zegar na obramowaniu kominka wybił godzinę, zaskakując ją. Potarła oczy, zaskoczona,

zdając sobie sprawę, że noc minęła i już prawie ranek. Pierwsze promienie słońca naciskały na
krawędzie zasłon, które późną nocą zaciągnęła szczelnie na oknach. Była na nogach przez
dobrze ponad dwadzieścia cztery godziny bez przerwy, nic dziwnego, że jej oczy były tak
zapiaszczone i zmęczone.

Jego ulubionym urokiem jest ten, ukazujący intensywnie seksualnego, szkockiego kowala

Jej spojrzenie podryfowało z powrotem do książki na jej kolanach, otwartej na rysunku

mrocznej Wróżki.

Osobliwe. To był ten sam obraz, który przyszedł jej do głowy, gdy pierwszy raz go

zobaczyła. Czy to możliwe, zastanawiała się, żeby naprawdę istniało coś takiego jak pamięć
genetyczna?

10

Czytaj Sin Sirik Du.

background image

Wiedza przekazywana z jednego pokolenia na następne, wytłoczona w czyimś DNA? To

zrobiłoby dużo w celu wyjaśnienia, dlaczego w chwili, gdy na to spojrzała, rozdzwoniły się
wszystkie alarmy wewnątrz niej. Dlaczego instynktownie pomyślała o kowalu, jak gdyby w
najgłębszych, najmroczniejszych zakątkach jej duszy, natychmiast rozpoznała swojego,
pierwotnego wroga. Wroga niezliczonych kobiet O’Callaghan przed nią.

Szkic nie oddawał temu sprawiedliwości, choć uchwycił jego niemożliwa do pomylenia

esencję. Zauważony w czasach średniowiecza i naszkicowany w miejscu na Wyżynie
Szkockiej, nazywanym Dalkeith Nad Morzem (gdzie przypuszczalnie zabił młodą cygankę),

11

był samymi mięśniami i arogancką seksualnością, odziany w kilt, stojąc przy kuźni, w pobliżu
zagajnika jarzębiny, przez imponującym, średniowiecznym zamkiem, który wznosił się w tle.
Silna dłoń dzierżyła kowalski młot, z ręką napiętą w pół zamachu. Jego włosy powiewały wokół
twarzy w ciemnej plątaninie, która opadała mu do pasa. Jego wargi były wygięte w kpiącym
uśmieszku.

Widziała ten uśmiech dziś w nocy. I jeden jeszcze gorszy. Jeden znacznie bardziej…

drapieżny. Jeśli to możliwe.

Jej wzrok utkwił w pogrubionym i podkreślonym ostrzeżeniu pod szkicem:

UNIKAĆ KONTAKTU ZA WSZELKĄ CENĘ

— Och, babciu. — Wyszeptała z nagłym, bolesnym paleniem łez, kłujących ja w oczy. —

Miałaś rację. — Musiała odejść. Natychmiast.

*****

Dwadzieścia dwie, gorączkowe minuty później, Gabby przebrała się w jeansy i

bezrękawnik, i była gotowa by iść, działając na czystej adrenalinie zamiast bardzo potrzebnego
snu. Nie mogła pozostawić drogocennych książek — nie wiedziała czy lub kiedy będzie w
stanie wrócić, a one musiały być zachowane. Na Boga, pewnego dnia będzie miała dzieci,
którym je przekaże — więc spakowała je.

Gdy już przy tym była, nie była w stanie oprzeć się wrzuceniu kilku innych rzeczy, których

zostawienia po prostu nie zniosła: miękki, kaszmirowy szal, który babcia skończyła krótko
przed śmiercią, album ze zdjęciami, ukochany medalik, jeansy, kilka koszul, majteczki, staniki
i buty.

Pewnie zakręciła łzy, cieknący kran, na uszczelnienie którego, nie mogła sobie teraz

pozwolić. Później, w jakimś innym mieście, w jakimś, innym domu, będzie żałować utraty
domu jej dzieciństwa i praktycznie całego dobytku. Później spróbuje stwierdzić czy odważy się
zaryzykować zachowanie swojego nazwiska i dokończyć studia prawnicze w innym college’u.

11

Kto nie wie, o co chodzi, odsyłam do pierwszego tomu Ponad Mgłą Szkocji.

background image

Później podsumuje to, co tak głupio odrzuciła w ciągu jednej nocy, pojedynczym spojrzeniem.
Później przyzna, że jej matka przez cały czas miała, co do niej rację: była porwaniem przez
Wróżkę, tylko czekającym, aż się wydarzy.

Teraz stała przy tylnych drzwiach z dwiema walizkami i wypchanym do pełna plecakiem.

Choć banki wkrótce będą otwarte, nie odważyła się tracić ani chwili więcej. Zatrzyma się

gdzieś późnym popołudniem, w jakimkolwiek stanie, do którego uda jej się do tej pory dotrzeć,
likwidując specjalne konto i znajdując bezpieczne miejsce, gdzie mogłaby zgubić się i stać kimś
innym.

Po raz ostatni rozejrzała się po kuchni, w której nauczyła się piec ciastka, kuchni, w której

płakała przez swojego, pierwszego chłopaka (i jej ostatniego — drań), przytulnego
pomieszczenia, w którym ona i babcia dzieliły tak wiele długich rozmów, tak wiele nadziei i
marzeń.

Niech cię szlag, Adamie Blacku. Pomyślała gorzko. Niech cię szlag za zmuszenie mnie do

odejścia.

Ostra jasność gniewu pomogła jej pozbyć się części strachu, który zamglił jej umysł.

Prostując ramiona, przerzuciła plecak przez ramie i podniosła walizki.

Była inteligentna. Była silna. Była zdeterminowana. Ucieknie temu. Będzie miała swoją

szansę na normalne życie: karierę, męża i dzieci. Co z tego, jeśli to oznaczało całkowitą zmianę
nazwiska i miejsca pobytu. Uda jej się.

Z uniesionym podbródkiem i pewnym postanowieniem, otwarła drzwi.

Stało tam potężne ciało, blokujące wejście, z ustami wygiętymi w niebezpiecznym

uśmiechu.

– Witaj, Gabrielle. — Powiedział Adam Black.

background image

Rozdział 4

Adam przybył na 735 Monroe Street, przygotowany, że kobieta będzie odrobine płochliwa.

W końcu uciekła przed nim wcześniej, oczywiście onieśmielona jego przytłaczająca

męskością i epicką seksualnością. Kobiety często tak na niego reagowały, zwłaszcza, gdy
ściągał spodnie. Albo kilt, w zależności od stulecia.

Jednak był także przygotowany, że jej zahamowania szybko znikną, jak działo się to z

wszystkimi kobietami, gdy przyjrzały mu się dobrze, z bliska.

Po tym wiele po prostu rzucało się na niego w pełnym, frontalnym ataku seksualnej gorączki.

Zabawiał się właśnie tą możliwością,

12

z ciałem napiętym z żądzy, gdy namierzał ją na

podstawie informacji, które uzyskał w pomieszczeniu nazywanym „Kadry” w Little & Staller.

Ale nic w jego rozległym repertuarze nie przygotowało go na Gabrielle O’Callaghan.

Spragniona krwi, mała piekielnica nie zareagowała jak żadna kobieta, która do tej pory

spotkał. Rzuciła na jego jedno przerażone spojrzenie, cofnęła ramie, zerwała z pleców i walnęła
go w twarz jakimś rodzajem torby, którą trzymała.

Potem zatrzasnęła drzwi i zaryglowała je.

Zostawiając go krwawiącego na progu. Krwawiącego, na Danu, z krwią ściekającą mu z

wargi!

Cóż, właśnie zdobył potwierdzenie, że była w pełni niewrażliwa na féth fiada, inaczej nie

byłaby w stanie rozbić mu wargi. Nie całkiem tak wyobraził sobie dowiedzenie się tego.

Jego oczy zmrużyły się, a zęby odsłoniły w warknięciu.

Skąd to się, do diabła wzięło? Nigdy nie został uderzony przez kobietę. Żadna nigdy nie

podniosła na niego ręki. Kobiety go uwielbiały. Nie miały go dosyć. Faktem było, że go czciły.
Jaki ona miała, kurwa, problem?

Przeklęta Irlandka. Nigdy nie dało się przewidzieć nastroju tych ognistych, humorzastych

Celtek. Zatwardziałe jak kamienie, przechodziły przez wieki, nietknięte ewolucją, tak w gorącej
wodzie kąpane i barbarzyńskie dzisiaj, jak były w epoce żelaza.

Wygiął brew, próbując pojąć jej reakcję. Spojrzał na siebie. Nie włączyła się żadna, utajona

część klątwy królowej, zmieniając go w coś potwornego, gdy nie zwracał uwagi. Nadal był
swoim, zwykłym, nieodpartym ja: seksownym, ciemnookim, pełnym mięśni szkockim
kowalem, który doprowadzał wszystkie kobiety do szaleństwa.

12

Tylko niech się nie zakłada o swojego fiuta, bo biedna Gabby do końca książki pozostanie dziewicą.

background image

Po chwilowej refleksji zdecydował, że po prostu chciała bawić się ostro. Lubiła swoich

mężczyzn dominujących, agresywnych i niebezpiecznych.

Wzruszył ramionami. Dobrze. Po piekielnych, trzech miesiącach bycia przeklętym, trzech,

żałosnych miesiącach celibatu

13

czuł wszystko to, a nawet więcej.

Mógł skorzystać z możliwości odreagowania.

*****

Gabby była przy frontowych drzwiach z dłonią, zamykającą się na klamce, gdy tylne drzwi

eksplodowały, rozsypując wszędzie drzazgi z futryny i kawałki zasuwy.

Metal i drewno zapiszczały w proteście, gdy przebiło się przez nie dwieście plus funtów

14

wściekłej Wróżki.

Wiedząc, że miała przewagę tylko cennych sekund, przekręciła klamkę i szarpnęła drzwi,

tylko po to by poczuć uderzenie jego dłoni po obu stronach jej głowy, zatrzaskujące je.

Niemożliwe! Nie było sposobu, żeby to mogło poruszyć się tak szybko!

Ale mogło i teraz była uwięziona. Twarde drzwi z przodu, twardsza Wróżka z tyłu.

Przez kilka gorączkowych momentów wykręcała się i szarpała, próbując uciec, ale to

poruszało się razem z nią, wydając się spodziewać jej kolejnego uniku i potknięcia, opierając
ręce po obu jej stronach więżąc ją swoim, potężnym ciałem.

Niezdolna uciec, znieruchomiała jak przyparte do muru zwierzę. Tuziny rzeczy do

powiedzenia zderzały się w jej umyśle, wszystkie zaczynające się od małego, żałosnego
„proszę.” Ale nich ją szlag, jeśli będzie błagać, to prawdopodobnie by się tym cieszyło.

Ugryzła się w język i trzymała pewnie zamknięte usta. Jeśli miała umrzeć, umrze z dumą.

Sztywniejąc stoicko, przygotowała się na spotkanie jakiegokolwiek, okropnego końca, który
dla niej miał.

Ale na końcu, zdała sobie szybko sprawę, to wcale nie było to, co to stworzenie miało na

myśli.

Ocierając szczęką o jej włosy, to warknęło nisko z głębi gardła i nie dało się pomylić głodnej,

zmysłowej krawędzi w tym dźwięku.

Boże, pomyślała dziko, dokładnie tak, jak mówiły Księgi, spróbuje mnie uwieść, zanim mnie

zabije.

13

Ale marudzi. Trzy miesiące to wcale nie taka tragedia. Gdyby to było ponad pół roku, to bym się z nim zgodził.

14

Ponad dziewięćdziesiąt kilo.

background image

Szarpnęło jej ręce i choć dziko walczyła, nie mogła się równać z jego ogromną siłą.

Wyciągając jej ręce nad głową, przycisnęło jej dłonie do drzwi i docisnęło całe, swoje ciało
Wózki do jej.

Oczy Gabby rozszerzyły się.

Jej pierwsze, zakazane, absolutnie elektryzujące dotknięcie Wróżki. I z nim odpowiedź na

pytanie, nad którym od lat desperacko próbowała się nie zastanawiać.

Nie — oni nie byli jak śmiertelni mężczyźni. Przynajmniej nie jak żaden, którego ona

kiedykolwiek czuła. Łał.

Przełknęła ślinę. Ciężko. Pomimo ubrań między nimi, jej skóra praktycznie skwierczała tam,

gdzie Adam był przyciśnięty do niej. Niebiosa, pomyślała mgliście, jakie to by było uczucie
ocierać swoje, nagie ciało o Wróżkę? Czy mogłaby wybuchnąć erotycznymi płomieniami?

— A zatem chcesz szorstkiej miłości, Irlandko?

Przez chwile mózg Gabby był zwyczajnie niezdolny do przetworzenia treści tego, co to

powiedziało, przytłoczony przez doznania. Stalowa męskość tego, dźgająca ją w siedzenie,
pikantny, męski zapach, zmysłowy żar, którym emanowało, uwodzicielski, głęboki, dziwnie
akcentowany głos. Roztapiała się, jej kolana robiły się miękkie jak masło…

15

Wciągnęła głęboki, uspokajający oddech i walczyła, żeby skupić się na głosie: głębokim,

irlandzkim kremie, spływającym po tłuczonym szkle, kulturalnym, ochrypłym, aksamitnym.
Gęstym od egzotycznego akcentu, który jej zamroczony umysł uznał za prawdopodobnie
starożytny, celtycki. Akcent, o który chętnie by się założyła, że żaden żywy człowiek nie
używał go od tysięcy lat. Wypełniony toczącymi się r i miękko upuszczanymi g, i szczególnie
kształtowanymi samogłoskami.

Potem zawartość pytania dotarła do niej z opóźnieniem u obraziła ją tak, że wszystkim, na

co mogła się zdobyć było. — Huh?

— Nazwij swą fantazję, kobieto. — Wymruczało, naciskając na krawędź jej ucha, wysyłając

dreszcze w górę jej kręgosłupa. — Czy to wiązanie? Odrobina klapsów? — Powolne, zmysłowe
pchnięcie o jej tyłek podkreśliło ostatnie pytanie. — Czy po prostu dobre, ostre pieprzenie?

Gabby kilka razy otwarła i zamknęła usta, ale nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Potem,

na szczęście, gniew usztywnił jej kręgosłup i uwolnił język. — Ooch! Żadne z powyższych!
Moją fantazją jest, żebyś zabrał tę… tę… rzecz z mojego tyłka!

15

Ja tam nie wiem. Nie przekonuje mnie ta scena. Nie jestem kobietą, ani nie twierdzę, że je jakoś genialnie

znam, ale wyobrażam sobie, że gdybym nią był i jakiś zupełnie obcy facet, w dodatku prawdopodobnie
psychopatyczny i morderczy wpadł mi do domu i zaczął się o mnie ocierać, to raczej bym się nie rozkoszował
zapachem i akcentem, tylko byłbym kurewsko przestraszony.

background image

— Nie mówisz tego poważnie. — Nadeszła głęboka, pewna siebie odpowiedź. Towarzyszył

jej kolejny, grzesznie erotyczny ruch bioder.

Czy to mogłoby być bardziej aroganckie? — A jednak. Jestem poważna. Złaź ze mnie! —

Zanim zrobiła coś naprawdę, naprawdę głupiego, jak naparcie na niego następnym razem, gdy
potrze.

Ach, daj spokój, Gabby, jesteś teraz najbardziej podniecona w całym, swoim życiu,

sprowokował diabelski, wewnętrzny (przypuszczalnie brzmiący czternastoletnio) głos. Co by
to szkodziło, spróbować w końcu trochę Wróżki? Już spaliłaś przykrywkę
.

To jest tutaj, żeby nas zabić! Odparła gwałtownie.

16

Tego nie wiemy. Cisza, a potem niepewne. A jeśli tak jest, naprawdę chcesz umrzeć, jako

dziewica?

Gabby była przerażona, odkrywając, że przez chwilę naprawdę uznała to pytanie za

usprawiedliwione dociekanie. Rozsądne. Nawet poczytalne. Jakie to by było smutne, umrzeć
dziewicą.

Och, dorośnij, zagotowała się, odzyskując rozsądek, to nie baśń. Tutaj nie będzie Żyli-

Długo-i-Szczęśliwie.

Szczęśliwie w tym momencie? Nadeszło pełne nadziei dociekanie.

Traciła rozum. Zupełnie.

Wtedy to spróbowało ją obrócić, a ona stoczyła krótkotrwałą, beznadziejną bitwę, robiąc się

ciężka i sztywna w jego uchwycie. Wiedziała, że to było głupie, że tylko grała na zwłokę, ale
będzie grała o cały czas, jaki może zdobyć. Czucie tego za sobą było wystarczająco złe, bycie
zmuszona do patrzenia na to, gdy to ją dotyka, będzie całkowicie niszczące.

Podniosło ją i obróciło. Dosłownie porwało ją z podłogi i okręciło nią, stawiając ją z

powrotem na nogach.

Utkwiła wzrok na poziomie oczy, jego mostku. Niech cholera weźmie to stworzenie za bycie

tak wielkim i sprawianie, że czuła się tak maleńka i bezbronna. Przy pięciu stopach, czterech
calach, była przyzwyczajona do konieczności patrzenia w górę na ludzi, ale najmroczniejsza
Wróżka była przynajmniej o stopę wyższa od niej i prawie dwa razy cięższa.

Ro wsunęło palec pod jej podbródek. — Popatrz na mnie. — Znów popieścił ją ten mroczny,

dziwnie akcentowany głos. Powinno być prawo przeciw mężczyznom — Wróżkom —
używającym takich głosów, pomyślała ponuro.

Pewnie trzymała opuszczony podbródek. Wiedziała jak nieludzko był erotyczny. Wiedziała

też, — ta mała dyskusja, którą ze sobą przeprowadziła, dobrze jej to pokazała — że miała w

16

W tym momencie przychodzi mi do głowy ograny komentarz „Ale co to by była za śmierć!”

background image

sobie zamkniętą, życiową, niebezpieczną fascynację wróżkami. A korek był zbyt mocno
naciskany.

— Powiedziałem — Powtórzył spokojnie ze śladem niecierpliwości, zabarwiającym jego

ton. — spójrz na mnie Gabrielle O’Callaghan.

Ga-bry-jel, tak wymówił jej imię. Co jego wspaniały akcent zrobił z jej nazwiskiem, po

prostu nie dało się opisać. Nigdy nie wiedziała, że jej nazwisko mogło brzmieć tak seksownie.

Nie było mowy, żeby popatrzyła w górę.

Nastąpiła chwila ciszy, a potem to powiedziało drwiąco. — Zabawna pawica. Myślałem, że

Irlandki są twardsze. Co stało się z tą dziewką, która porządnie mnie walnęła i sprawiła, że
krwawię?

Jej głowa wystrzeliła w górę i wpatrywała się w tę mroczną, rzeźbioną twarz: Wróżki nie

krwawią.

Na jego wardze była krew. Szkarłatne krople ściekały z kącika tych pełnych, zmysłowych

ust, sprawiając, że wyglądało jeszcze bardziej pierwotnie i niebezpiecznie.

Krew? Gabby gapiła się z otwartymi ustami, próbując zrozumieć to, co widziała. To była

Wróżka czy nie? Księgi mówiły, że tak! Co tu się, u licha działo?

— Ty to zrobiłaś. Daję ci szansę na usunięcie tego zanim zdecyduję się wywrzeć zemstę. —

Jego ciemny, gorący wzrok opadł do jej ust i pozostał tam. — Twój język posłuży dobrze.
Dalej, pocałuj by zadośćuczynić.

Gdy skrzywiła się i nie poruszyła się o cal, posłał jej chłodny, zadowolony uśmiech. — Och,

dalej, ka-lyrra, skosztuj mnie. Oboje wiemy, że chcesz.

Jego nadzwyczajna arogancja (nie ważne, że miało całkowitą racje w kwestii jej, chcącej to

smakować) zepchnęła ją przez krawędź. Była na nogach przez dwadzieścia cztery godziny bez
przerwy i była emocjonalnie wyczerpana przez to, co było najbardziej okropnym dniem jej
życia. Zaczynała czuć się dziwnie odrętwiała, prawie niedbająca.

— Idź do piekła, Adamie Blacku. — Wysyczała.

Przez moment to wyglądało na kompletnie oszołomione. Potem odrzuciło ciemną głowę w

tył i zaśmiało się. Gabby zadrżała, gdy ten dźwięk przepłynął po niej, przetoczył się przez
pokój, odbijając się od wysokiego sufitu.

Nieludzki śmiech. Zdecydowanie nieludzki.

— Ach, Irlandko. Ja już tam jestem. — Objął jej szczękę jedną, dużą dłonią i zmusił jej

głowę do odchylenia w tył, więżąc jej spojrzenie w swoim. — Wiesz, co to oznacza?

Gabby z napięciem pokręciła głową, na ile mogła z twarzą zaciśniętą w nierozerwalnym

uchwycie.

background image

— To znaczy, że nie zostało mi nic do stracenia. — Naciskając opuszkiem kciuka na jej

dolną wargę, zmusiło jej usta do otwarcia i zaczęło opuszczać swoją głowę w kierunku jej. —
Ale stawiam, że ty masz. Założę się, że masz różne rzeczy do stracenia, czyż nie, Gabrielle?


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Moning Karen Marie Immortal Highlander 9
Moning Karen Marie Immortal Highlander 1 2
Moning Karen Marie Immortal Highlander 13
Moning Karen Marie Immortal Highlander 11
Moning Karen Marie Immortal Highlander 10
Moning Karen Marie Immortal Highlander 12
Moning Karen Marie Immortal Highlander Prolog
Moning Karen Marie Immortal Highlander 5 6
Moning Karen Marie Immortal Highlander 7 8
Karen Marie Moning 06 The Immortal Highlander
Moning Karen Marie To Tame a Highland Warrior 12 17
Immortal Games 01 Betrayal
Evanescence My immortal
Evanescence My immortal
Brazil and Andean Highlands
osob-ref, ANALIZA KAREN HORNEY KONCEPCJI OSOBOWOŚĆI
Droga Ojca Jacquesa Verlinde, O. Joseph Marie Verlinde - SPECJALOSTA I ZNAWCA OKULTYZMU, o Joseph Ma

więcej podobnych podstron