Czy Eisenhower miał kontakt

background image

Czy Eisenhower miał kontakt?

Wstęp

Każdy, kto jest choć trochę zorientowany w ufologii, ma świadomość występowania w niej dużej

różnorodności zarówno obcych istot, jak i ich pojazdów. Wynika to z ogromnej liczby relacji
pochodzących z całego świata, choć osobiście nie dane mi było stwierdzić, że ta różnorodność istot
i pojazdów rzeczywiście ma miejsce. Nie mając na to dowodu, można przyjąć, że za zjawiskiem
UFO może kryć się jeden gatunek istot, podobnie jak za tym, co zwykliśmy nazywać
„paranormalnym”, „okultystycznym” czy „parapsychicznym”. Istnieje zatem możliwość, że nie
widzieliśmy żadnej z tych istot, taką jaką ona jest!

Jest w tym wszystkim dużo znaków zapytania. W literaturze ufologicznej często można znaleźć

informacje mówiące, że Ziemię odwiedza dziewięć, dwanaście, piętnaście, dwadzieścia, a nawet
trzydzieści ras. Pamiętam pewien raport sprzed lat pochodzący z kanadyjskiej organizacji
ufologicznej CUFORN, którego autor dowodził, że rządy amerykański i kanadyjski wiedzą o
siedemdziesięciu różnych rasach! W jeszcze innym raporcie jest mowa, że jest ich 100!

Oprócz tego mamy do czynienia z niezliczoną liczbą spekulacji na temat tego, które z nich są

„przyjazne” wobec ludzi, które „wrogie”, a które nie zaangażowane, to znaczy obserwujące nas.
Mamy naturalną tendencję do klasyfikowania obcych istot na „dobre” lub „złe”, mimo iż tak na
dobrą sprawę nie jesteśmy dzisiaj w stanie obiektywnie ocenić ich stosunku do nas! Może się też
okazać, że wszystkie one mają demoniczny charakter!

Snując nieprzerwanie te spekulacje od lat staramy się dociec, czy Amerykanie rzeczywiście

„dogadali się” z jedną z grup obcych istot i jeśli tak, czy zawarli „korzystny” układ i czy z
„właściwą” grupą?

Materiał, który udało mi się zebrać razem i przedstawić poniżej, dotyczy właśnie tego ponurego

pytania. Czy prawdą jest, że jeden z amerykańskich prezydentów został wprowadzony w błąd i
nakłoniony do zawarcia oszukańczego i jednocześnie nielegalnego (bez zgody obywateli Stanów
Zjednoczonych i Kongresu) paktu, który postawił nas wszystkich w niewesołej sytuacji!

Część I

Spotkanie prezydenta Eisnenhowera z obcymi istotami: Co

naprawdę wydarzyło się w Bazie Muroc?

Juan A. Lorenzo Rivas (Evidencia OVNI, nr 19, 1998)

Od 45 lat trzymane jest w tajemnicy spotkanie prezydenta Dwighta D. Eisenhowera z obcymi

istotami. Doszło do niego rzekomo 20 lutego 1954 roku w bazie sił powietrznych położonej nad
jeziorem Muroc w Kalifornii.

Zadziwiony Ike (zdrobnienie, jakim Amerykanie nazywali Eisenhowera) patrzył, jak kilkanaście

obcych bądź pozaziemskich istot demonstruje sposób pilotażu swoich pojazdów. Przekonał je
następnie, aby nie ujawniały się, bowiem jego zdaniem ludzie nie są na to gotowi. Twierdził, że ich
ujawnienie się może wywołać ogólną panikę.

Pewien wysoki rangą amerykański pilot-oblatywacz oznajmił, że złożył szczegółową relację z

tego wydarzenia kilku ważnym osobom, w tym lordowi Ciancarty z Wielkiej Brytanii [który
omówił następnie tę sprawę ze mną – G.C.].

background image

Według lorda Ciancarty pilot ten twierdził, że osobiście uczestniczył w spotkaniu prezydenta

Eisenhowera z obcymi istotami.

– W bazie wylądowało pięć różnych pojazdów obcych istot – powiedział pilot lordowi. – Trzy

miały kształt „latających spodków”, a dwa cygar.

Eisenhower udał się do bazy Muroc na wezwanie jej dowództwa z Palm Springs, gdzie

przebywał na wakacjach. Nie wierzył własnym oczom, widząc razem z asystującymi mu osobami
wysiadające z tych pojazdów obce istoty, które następnie zbliżyły się do nich. Miały „niezupełnie
ludzki” wygląd. Pilot twierdzi, że „były kształtem mniej więcej podobne do człowieka, z tą jednak
różnicą, że były łyse, a ich czaszka była trochę większa od ludzkiej”. Oddychały bez masek bądź
urządzeń oddechowych. Mówiły po angielsku i oświadczyły Eisenhowerowi, że są zainteresowane
wdrożeniem programu edukacyjnego dla mieszkańców Ziemi, który uświadomi nam ich obecność.
Zdenerwowany Eisenhower odrzekł, że nie sądzi, aby świat był na to gotowy, i że ich ujawnienie
się postawiłaby wszystkich w bardzo trudnej sytuacji.

W dalszej części swojej relacji pilot powiedział:
– Istoty pozaziemskie odniosły się do tego ze zrozumieniem i

oświadczyły, że będą kontaktować się tylko z wybranymi ludźmi, do
czasu aż ludzie przyzwyczają się do ich obecności.

Eisenhower zaakceptował to podejście, pod warunkiem że „nie

spowodują one paniki i zamieszania na naszej planecie”.

Potem istoty zademonstrowały jemu i jego świcie niezwykłe

możliwości swoich pojazdów – łatwość w pokonywaniu siły
grawitacji oraz zdolność do czynienia ich niewidzialnymi dla
ludzkiego oka i naszych urządzeń technicznych.

– Te umiejętności bardzo zaniepokoiły prezydenta, zwłaszcza

niewidzialność, kiedy uczynili swój pojazd niewidocznym dla
naszych oczu i jednocześnie wiedzieliśmy, że tam są. Po
zakończeniu demonstracji i pożegnaniu się istoty wsiadły do swoich

pojazdów i odleciały. Zostaliśmy zobowiązani do złożenia przysięgi zachowania w całkowitej
tajemnicy tego, co ujrzeliśmy i usłyszeliśmy tego dnia w bazie Muroc.

Opowiadając o tym wydarzeniu, lord Ciancarty (wówczas Dostojny Brinsley le Poer Trench)

stwierdził, że „jak dotąd ten pilot nie rozmawiał z nikim innym na len temat, poza tym w czasie gdy
mi to relacjonował, wszyscy świadkowie tego wydarzenia, z wyjątkiem jego, już nie żyli”.

Pogłoski o tym tajnym spotkaniu Eisenhowera z obcymi istotami w bazie Muroc krążą od

dziesięcioleci. W latach pięćdziesiątych pewien sierżant opowiedział znanemu ufologowi,
Gabrielowi Greenowi, o niezwykłej wizycie obcych istot w Muroc.

– W tym czasie ćwiczyliśmy strzelanie pod dowództwem generała. Strzelaliśmy ostrą amunicją

do różnych celów, kiedy nieoczekiwanie nad naszymi głowami przeleciało pięć NOLi. Generał
wydał rozkaz, aby skierować na nie działa, co też uczyniliśmy, jednak nasze pociski nie imały się
ich. Przestaliśmy strzelać i zobaczyliśmy, że lądują przy jednym z hangarów bazy.

Potwierdzenia

W swojej książce The Roswell Incident („Zdarzenie w Roswell”) William L, Moore i Charles

Berlitz podają, że inny naoczny świadek tego oficjalnego bliskiego spotkania, Gerald Light, opisał
to zdarzenie w liście z 16 kwietnia 1954 roku skierowanym do Meade'a Layne'a. Light pisze w nim,
że widział pięć pozaziemskich pojazdów kosmicznych, którymi przyleciały do bazy obce istoty, ich
właściciele.

Autorzy książki piszą, że w tym samym czasie, 20 lutego 1954 roku, dniu, w którym rzekomo

miało miejsce to bliskie spotkanie, Eisenhower w tajemniczy sposób zniknął z miejsca swojego
wypoczynku w Palm Springs, które dziwnym zbiegiem okoliczności leży blisko bazy Muroc! Tego
dnia miał odbyć konferencję prasową, lecz nie pojawił się na niej. Mówiono, że prezydent

Dwight D. Eisenhower

background image

zachorował. Wydany w tej sprawie oficjalny komunikat mówił, że prezydent musiał rzekomo udać
się niespodziewanie do dentysty, jednak dochodzenie, które przeprowadzili dziennikarze, nie
doprowadziło do ustalenia nazwiska dentysty, który miał mu podobno udzielić pomocy.

Oświadczenie lorda Ciancarty rzuca nieco więcej światła na tę sprawę.
Co ciekawe, nieżyjący już znany astrofizyk i badacz zjawiska UFO, dr J. Allen Hynek,

usłyszawszy o niej powiedział:

– Wiele razy słyszałem o tym spotkaniu Eisenhowera, ale nigdy nie udało mi się potwierdzić tej

pogłoski. Będąc w posiadaniu tego nowego raportu postaramy się zbadać tę sprawę dogłębnie.

(Jeśli Hynek zdołał odkryć coś więcej na ten temat, nie zdążył niestety ogłosić tego przed swoją

śmiercią).

Kolejni świadkowie w tej sprawie

Kilka lat temu dwóch ludzi oświadczyło po przeczytaniu w prasie artykułu opisującego rzekome

spotkanie Eisenhowera z obcymi istotami w roku 1954, że widzieli tego samego dnia niedaleko
tamtego miejsca latający spodek.

Jeden z nich nawet go sfotografował, gdy przelatywał nad nimi kilka godzin po tym spotkaniu.

Nagrali ponadto na taśmie relację, w której opisali tego NOLa i okoliczności tej obserwacji.

Tym, który zrobił zdjęcie, był Don Johnson, który w czasie tego zdarzenia miał 48 lat i pracował

w gazecie Los Angeles Times.

– Byliśmy świadkami czegoś historycznego – powiedział – czegoś, co trzymano w sekrecie od

wielu lat.

Kiedy jakiś czas potem Johnson przeczytał artykuł opisujący to spotkanie, ogarnęło go

zdumienie. Z miejsca odszukał taśmę, którą nagrał razem z przyjacielem po obserwacji UFO. Ku
swemu ogromnemu zdumieniu odkrył, że nosiła ona naniesioną jego ręką datę 21 lutego 1954 roku,
a zatem ich obserwacja miała miejsce w niecałe 24 godziny po spotkaniu Eisenhowera z obcymi
istotami.

Bezzwłocznie zadzwonił do swojego starego przyjaciela, Phila Umbrello, który towarzyszył mu

podczas podróży owej pamiętnej nocy.

– Jechaliśmy na południe wzdłuż wybrzeża – powiedział Johnson – i kiedy znaleźliśmy się około

160 kilometrów od bazy Muroc, zobaczyliśmy to – latający spodek! Zatrzymaliśmy się i
wysiedliśmy z samochodu. Początkowo było to duże światło, które rosło w oczach. Potem
spostrzegliśmy, że to ma srebrzysty kolor i błyszczącą, jakby wypolerowaną powierzchnię –
najjaśniejszą ze wszystkich, jakie kiedykolwiek widziałem. Leciał bezgłośnie jakby płynąc w
powietrzu. Chwyciłem aparat i zacząłem robić zdjęcia.

– Emitował bursztynowe światło – dodał drukarz Phil Umbrello. – Leciał wykonując

nieregularne ruchy w porównaniu do samolotu! Znajdował się nad Pacyfikiem. Była ciemna noc,
ale widzieliśmy go bardzo wyraźnie.

– Obserwowaliśmy go przez około 20 minut – dodał Johnson. – Przeleciał nad nami, po czym

oddalił się jak błyskawica i zniknął.

– Jestem pewny, że był to jeden z tych spodków, które oglądał Eisenhower. Widzieliśmy go

zaledwie kilka godzin po tym, jak on je oglądał – zakończył Umbrello.

Użycie wariografu (detektora kłamstw)

Aby sprawdzić, czy ci dwaj mężczyźni, Johnson i Umbrello, nie kłamią, poddano ich badaniu na

wariografie, a ich głosy porównano z głosami nagranymi na taśmie w roku 1954.

Specjalista od wykrywaczy kłamstw i jednocześnie ich współtwórca, Charles McOuiston, zbadał

background image

wyniki testu i stwierdził, że jego zdaniem obaj mężczyźni mówią prawdę.

Inne oficjalne bliskie spotkania

Na przestrzeni lat światło dzienne ujrzały inne raporty o podobnych spotkaniach między

załogantami pojazdów rzekomo pozaziemskiego pochodzenia, a personelem wojskowym różnych
krajów, zwłaszcza amerykańskim.

Przykładem może być rzekome bliskie spotkanie między obcymi istotami i przedstawicielami

amerykańskiej bazy wojskowej Bentwaters w Woodbridge w Wielkiej Brytanii (tak zwany
Przypadek Rendlesham) oraz bliskie spotkanie w bazie Dix-McGuire w stanie New Jersey w
Stanach Zjednoczonych w roku 1978 zakończone śmiercią obcej istoty, zastrzelonej przez sierżanta,
który wpadł w panikę na jej widok.

Komentarz (Gordon Creighton)

Nie mam najmniejszych wątpliwości co do prawdziwości historii dotyczącej bliskiego spotkania

prezydenta Eisenhowera z grupą obcych istot, które wylądowały w roku 1954 w bazie Muroc i
przez minione 45 lat ani przez chwilę nie wątpiłem w jej autentyczność. Między innymi dlatego, że
aktywnie działałem jako członek-korespondent w kierowanym przez dra Meade'a Layne'a
Stowarzyszeniu Badawczym Nauk Pogranicza (Borderland Sciences Research Associates; w
skrócie BRSA) i posiadam w swoim archiwum kopię wspomnianego listu Geralda Lighta do dra
Meade'a Layne'a, którą otrzymałem z BRSA.

Po jej otrzymaniu napisałem w roku 1954 do biskupa Maclntyre'a z Los Angeles w imieniu

Flying Saucer Review, pytając go, czy ta historia jest prawdziwa. W odpowiedzi otrzymałem list od
jego sekretarki, w którym zaprzecza ona, aby biskup był w posiadaniu jakiejkolwiek wiedzy na ten
temat. Ani wtedy, ani teraz nie wierzę w szczerość tej odpowiedzi.

Jeśli chodzi o mojego starego przyjaciela dra Allena Hyneka, który odwiedzając Brytanię zawsze

odbywał „tajne” konferencje z szefami Flying Saucer Review, muszę przyznać, że mimo iż nasze
rozmowy zawsze dotyczyły szerokiego kręgu tematycznego, nigdy nie wspomniał ani słowem na
temat Eisenhowera i jego bliskiego spotkania z obcymi istotami w bazie Muroc. Tym niemniej nie
mam najmniejszych wątpliwości, że doskonale orientował się w tej sprawie. Biorąc pod uwagę jego
pozycję, byłoby wręcz niedorzeczne oczekiwanie, że będzie on skłonny do rozmowy na tak ważki i
oczywiście otoczony najwyższą tajemnicą temat.

Co się tyczy Geralda Lighta, zawsze sądziłem, że był on amerykańskim senatorem. Byłbym

niezmiernie wdzięczny, gdyby któryś z amerykańskich czytelników wyjaśnił bądź skomentował tę
sprawę.

Co ciekawe, Gerald Light używa w swoim liście wyrażenia „ciało eteryczne lub duchowe”.
To sformułowanie koreluje z zaskakującą tezą samego dra Meade'a Layne'a (patrz The Ether

Ship Mystery and its Solution, 1951, i The Coming ofthe Guardians, 1953 – obie wydane przez
Borderland Sciences Research Associates) mówiącą, że istoty, o których tu mowa, nie pochodzą z
naszej trójwymiarowej przestrzeni, ale z „Gęstego Eteru”.

Meade Layne twierdzi, że w sytuacji, gdy umysł przeciętnego człowieka ma duże trudności z

pojęciem istoty materii stałej, która jest drobniejsza i bardziej subtelna od trójwymiarowych ram, w
których istniejemy, wyobrażenie sobie istnienia czegoś po drugiej stronie skali, czegoś tak gęstego,
że nie potrafimy tego zobaczyć, dotknąć ani postrzec którymkolwiek ze zmysłów całkowicie już
przekracza jego możliwości!

Koncepcje „astralnego” lub „eterycznego” poziomu życia nie są jednak niczym zaskakującym

dla ludzi obdarzonych zdolnościami parapsychicznymi, jasnowidzów i okultystów i to zarówno na
Wschodzie, jak i na Zachodzie.

Dla zachodniego laickiego umysłu koncepcja materii istniejącej po drugiej stronie skali, która

background image

jest „zbyt gęsta, aby nasze zmysły mogły ją postrzec” jest nie do przyjęcia.

Zawarte w Wedach mądrości starohinduskiej cywilizacji uczą, że oprócz trzech znanych nam

stanów materii (stałego, ciekłego i gazowego) istnieją jeszcze cztery bardziej subtelne poziomy,
całkowicie nieznane naszym zachodnim umysłom, na określenie których w sanskrycie używa się
określenia akasha.

Termin ten odpowiada starogreckiemu pojęciu aither, które znaczy „powietrze” lub „atmosfera”.
Kiedy w XIX wieku brytyjscy uczeni przystąpili w Indiach do wielkiego dzieła, jakim było

tłumaczenie religijnej i filozoficznej literatury napisanej sanskrytem, przez dłuższy czas nie mogli
znaleźć odpowiednika dla słowa akasha. W końcu uznali, że najlepszym określeniem będzie „eter”.
[Eter – (nie mylić z substancją używaną kiedyś do narkozy) to według wyobrażeń greckich
filozofów substancja wypełniająca wszechświat określana jako pierwotna materia, źródło życia i
piąta zasada bytu (poza czterema żywiołami: ogniem, wodą, ziemią i powietrzem).]

Wbrew słynnemu eksperymentowi Michelsona-Morleya, o którym mówi się, że dowiódł

nieistnienia eteru, jego idea jest na Zachodzie wciąż żywa i co najmniej jeden wybitny uczony
walczył niezłomnie o uznanie jego istnienia. Był nim Paul Dirac. [Paul Adrien Maurice Dirac,
1902-1984; brytyjski fizyk i matematyk. W roku 1933 był współautorem Nagrody Nobla za nowe
sformułowanie teorii atomistycznej.] Jeszcze przed śmiercią powiedział, że już „niedługo eter
znowu wejdzie do gry”.

(Czemu by nie? Jeśli nie istnieje coś takiego jak eter, a to, co nazywamy „przestrzenią”, jest

absolutną pustką, to co przenosi fale radiowe, świetlne i inne przez próżnię, w której nie ma nic, co
by mogło je przenosić? Kim był ten, kto tak zręcznie określił materię jako „dziury we
wszechobecnym eterze?”).

Część II

Dalsze uwagi na temat spotkania w Muroc

Przyjrzyjmy się teraz temu, co inni badacze i autorzy powiedzieli na temat tej historii. O ile mi

wiadomo, omawiało ją i uznało za prawdziwą czterech poważnych i szanowanych autorów i
badaczy, a drobne rozbieżności, jakie między nimi istnieją, dotyczą tego, czy to zdarzenie miało
miejsce w bazie Muroc czy Holloman. (A może były spotkania w obu tych miejscach, ale o tym
później).

Być może są jeszcze inni autorzy i badacze, którzy komentowali to zdarzenie, Jeśli tak, byłbym

bardzo wdzięczny za wszelkie wskazówki na ten temat (kto i gdzie je omawiał), które umożliwią mi
przejrzenie zbiorów i dalsze śledzenie tej sprawy.

Milton William Cooper

W wydanej w roku 1991 książce Behind a Pale Horse Milton William Cooper, były oficer

marynarki wojennej USA, który utrzymuje, że miał dostęp do najtajniejszych materiałów
dotyczących UFO, opisuje cztery typy obcych istot, które są, jak twierdzi, najczęściej opisywane w
oficjalnych, tajnych dokumentach. Są to: „Wielkonose Szaraki, z którymi zawarliśmy traktat”,
„Szaraki od wzięć” kontrolowane przez Wielkonose Szaraki, wyglądający jak ludzie blondyni
zwani ogólnie Nordykami i czerwonowłose, podobne do ludzi istoty zwane Pomarańczowymi.
(Proszę zwrócić uwagę na jego wzmiankę o „Wielkonosych”, z którymi jego zdaniem Stany
Zjednoczone zawarły traktat. Inne źródła podają z kolei, że Wielkonosi są przyjaźni, czego nie
można natomiast powiedzieć o istotach, które zawarły traktat!).

W magazynie Pegasus (vol. 8, nr 1) wydawanym przez SIGAP (Surrey UFO Investigation

Society – Surreyskie Towarzystwo Badań UFO) jego redaktor naczelny Gordon Millington
zamieścił następującą recenzję książki Coopera, którą wiele osób uznało za bardzo kontrowersyjną i

background image

wątpliwej wartości. Osobiście uważam, że większość tego, co Cooper w niej podaje, jest bez
wątpienia prawdą! (Być może właśnie dlatego jest on tak niepopularny)!?

Jeśli chcemy zrozumieć wszystkie zawiłości dotyczące lądowań i oficjalnych spotkań z obcymi

istotami, powinniśmy wziąć pod uwagę również to, co ma nam on i inni jemu podobni do
powiedzenia. Oto, co napisał o jego książce Gordon Millington, redaktor Pegasusa:

Behold a Pale Horse. Pod tym tytułem zaczerpniętym z biblijnej Apokalipsy św. Jana (6,8)

Milton William Cooper opublikował w roku 1991 informacje, które, jak twierdzi, zaczerpnął z
materiałów oznaczonych klauzulą TOP SECRET/MAJIC (ŚCIŚLE TAJNE/MAJIC), które
widział i czytał w latach 1970-1973, kiedy odbywał służbę w jednostce wywiadu podległej
naczelnemu dowódcy Floty Pacyfiku USA. Mimo iż tego rodzaju materiały zawsze budzą
podejrzenia, podane przez niego informacje zaczęły po pewnym czasie nabierać znaczenia wraz
z wypływaniem na światło dzienne potwierdzających je danych pochodzących z innych źródeł. I
właśnie dlatego ta książka zasługuje na uwagę”. [Według polskojęzycznej wersji Biblii tytuł ten
brzmiałby "I ujrzałem oto koń trupio blady..."

Cooper twierdzi, że między styczniem 1947 i grudniem 1952 roku Stany Zjednoczone weszły w

posiadanie co najmniej 16 rozbitych lub zestrzelonych pojazdów obcych istot i 65 ich ciał, w tym
jednej żywej. Jeden z pojazdów eksplodował i z jego szczątków nie udało się przejąć nic cennego.
13 z tych katastrof miało miejsce w USA, 1 w Norwegii i 2 w Meksyku. Jeden z tych pojazdów
odnaleziono 13 lutego 1948 roku na płaskowzgórzu w pobliżu Aztec w Nowym Meksyku, a
następny, mierzący 30,5 metra średnicy, na poligonie White Sands. W obu tych statkach znaleziono
ogółem 17 ciał obcych istot i dużą liczbę części ludzkich ciał. Zdarzenia te z miejsca utajniono i
opatrzono jeszcze wyższą klauzulą tajności niż ta, która obowiązywała w stosunku do działań
związanych z bombą atomową. Całością operacji kierowała Agencja Bezpieczeństwa Narodowego
(National Security Agency).

Sekretarz stanu James Forestall nie zgadzał się na utajnianie tych spraw. Będąc idealistą i

religijnym człowiekiem, a także jednym z pierwszych wziętych, uważał, że należy poinformować o
tym społeczeństwo. Rozpoczął w tym celu rozmowy z kongresmanami i wówczas prezydent
Truman zażądał jego dymisji. Mówi się, że przeżył później załamanie nerwowe, w rezultacie
którego umieszczono go w szpitalu marynarki wojennej Bethesda, gdzie 22 maja 1949 zamordowali
go agenci CIA. Jego pamiętniki trafiły jakiś czas potem do rąk Whitleya Stribera, który opublikował
w zbeletryzowanej formie większość zaczerpniętych z nich informacji w książce Majestic.

Ocalałej z katastrofy w Roswell w roku 1949 obcej istocie nadano kryptonim EBE

(Extraterrestrial Biological Entity – Pozaziemska Jednostka Biologiczna) – była ona pierwszą z
wielu. Informacje uzyskane od EBE-1 zawarto w publikacji o nazwie The Yellow Book („Żółta
księga”). Cooper twierdzi, że widział zdjęcia EBE-1 w materiałach pochodzących z Projektu
Grudge. W roku 1951 EBE-1 zachorował i w następnym zmarł. Jego organizm wykorzystywał
podobnie jak nasze rośliny chlorofil i nikt nie potrafił go uleczyć.

Związek Radziecki był przez cały czas informowany o sytuacji dotyczącej obcych istot, z uwagi

na potencjalną groźbę globalnej inwazji, na wypadek której opracowano odpowiedni plan obrony.
Do koordynacji działań w tym zakresie powołano tajne ciało o nazwie Bilderberg Group (Grupa
Bilderberga) z kwaterą główną w Genewie. Ostatecznie ciało to przekształciło się w tajny rząd
światowy, który kontroluje obecnie wszystko.

W roku 1953 astronomowie odkryli w kosmosie duże obiekty zmierzające w kierunku Ziemi. Po

zbliżeniu się do Ziemi „osiadły” one następnie na bardzo wysokiej orbicie geostacjonarnej. Były to
statki kosmiczne obcych istot, z którymi udało się z pomocą projektów Sigma i Plato nawiązać
kontakt radiowy przy wykorzystaniu binarnych kodów komputerowych. Zorganizowano spotkanie
na pustyni, zaś film Bliskie spotkania trzeciego stopnia jest zbeletryzowaną wersją tego, co tam
miało miejsce. W międzyczasie w bazie sił powietrznych Homestead na Florydzie wylądowali
przedstawiciele innej rasy humanoidalnych istot i przestrzegli naszych przedstawicieli przed
stacjonującymi na orbicie Szarakami. Ofiarowano ludzkości pomoc w jej duchowym rozwoju, pod
warunkiem zniszczenia broni nuklearnej. Ofertę tę odrzucono i to mógł być wielki błąd.

Po trzecim lądowaniu w bazie Muroc (obecnie nosi ona nazwę Edwards) w roku 1954 prezydent

background image

Eisenhower podpisał oficjalny traktat z Szarakami. Lądowania i spotkania zostały nagrane i
sfilmowane. Te taśmy wciąż istnieją. Żądania udostępnienia ich na mocy Ustawy o Wolności
Informacji mają nikłe szansę powodzenia! Traktat przewiduje wymianę ambasadorów oraz zgodę
na „wzięcia” ludzi do badań medycznych, pod warunkiem że nic im się nie stanie i bezpiecznie
wrócą.

Obce istoty zobowiązały się ze swojej strony udostępnić nam część swojej zaawansowanej

technologii. Uzgodniono wybudowanie podziemnych baz do prowadzenia wspólnych prac.
Początkowo miały być one zlokalizowane na terenach indiańskich rezerwatów. Cooper widział
dokumenty, w których była mowa o zamieszkaniu na stałe w Strefie 51 w Nevadzie 600 obcych
istot, które miały współpracować z naukowcami i specjalistami z CIA. Twierdzi ponadto, że
obecnie jest już ponad 75 takich miejsc w samych tylko Stanach Zjednoczonych. W roku 1955
utworzono tajny komitet (Majesty 12 – MJ12) składający się z 19 członków, którego zadaniem jest
prowadzenie i nadzorowanie wszelkich tajnych działań dotyczących istot obcych.

Stwierdzono, że ujawnienie społeczeństwu prawdziwej sytuacji doprowadzi do społecznych

niepokojów, w związku z czym postanowiono trzymać to w całkowitej tajemnicy.

Kiedy przedstawiono tym istotom niezbite dowody na to, że używają one zarówno zwierząt, jak i

ludzi do eksperymentów genetycznych, oświadczyły one, że te badania są im niezbędne dla ocalenia
ich rasy, bowiem bez naprawy struktury genetycznej ich rasa wkrótce wymrze. Dodały ponadto, że
to one nas stworzyły, manipulując naszym rozwojem za pomocą religii i działań okultystycznych.
Utrzymują, że potrafią za pomocą podróży w czasie przewidywać przyszłość, i oznajmili, że trzecia
wojna światowa zacznie się od najazdu krajów arabskich na Izrael, w wyniku czego dojdzie do
nuklearnego holokaustu, który całkowicie zniszczy życie na Ziemi.

Kiedy prezydent Kennedy zapowiadał wysłanie pod koniec lat sześćdziesiątych ludzi na Księżyc,

nie wiedział, że w chwili gdy to mówił, na Księżycu była już wspólna baza, w której stacjonowali
Amerykanie, Rosjanie i obce istoty. Co więcej, jest również kolonia na Marsie. Kiedy Kennedy
oświadczył MJ-12, że zamierza poinformować społeczeństwo o obecności istot obcych, wydał tym
samym na siebie wyrok śmierci. Został zastrzelony przez Williama Greera, kierowcę jego
samochodu, co wyraźnie widać na filmie Zaprudera. Od tamtego czasu zabito ponad 200 różnego
rodzaju świadków zaplątanych w to zabójstwo.

Cooper kończy swoje wywody następująco:

„W wyniku nawiązania stosunków z obcymi istotami posiedliśmy technologie nie mieszczące

się w naszej wyobraźni. Mamy już i latamy w Nevadzie napędzanym energią jądrową pojazdem
wykorzystującym antygrawitację. Nasi piloci dokonali już tymi pojazdami szeregu lotów
międzyplanetarnych. Byli już na Księżycu, Marsie i innych planetach. Jesteśmy okłamywani w
kwestii rzeczywistej natury Księżyca, Marsa i Wenus oraz rzeczywistego stanu technologii, jaką
posiadamy... Sojusz jest kontynuowany... Wiem, że jedyne akty wrogości między ludźmi i
obcymi istotami zostały sprowokowane przez koła wojskowe USA, kiedy wydano rozkaz
zestrzelenia ich pojazdów w celu zdobycia zawartej w nich technologii”.

Swoją recenzję Behold a Pale Horse Gordon Millington podsumowuje następująco:

„W książce Coopera jest przytoczonych dużo więcej faktów i dokumentów budzących

prawdziwą grozę. Nie jest to łatwa lektura i ze zrozumiałych względów przedstawia te sprawy z
amerykańskiego punktu widzenia, niemniej wyraźnie pokazuje, że problem przyszłości naszej
rasy czy to z, czy bez interwencji obcych istot, zbliża się do punktu krytycznego”.

George C. Andrews

W wydanej w roku 1993 książce Extraterrestial Friends And Foes („Pozaziemscy przyjaciele i

wrogowie”, 1993) Andrews podaje sporo informacji na temat spotkania między wysoko

background image

postawionymi osobistościami rządu Stanów Zjednoczonych i bardzo podobnymi do ludzi istotami,
do którego doszło w roku 1954 (tym samym, który podaje Gerald Light). Miało ono miejsce w bazie
lotniczej Edwards w Kalifornii, która, jak już wiemy, nazywała się wcześniej Muroc.

George Andrews twierdzi, że te istoty o ludzkim wyglądzie, które nazywa „Dobrymi Facetami”,

były z „Międzyplanetarnej Federacji”. Sądzi ponadto, że przedstawiciele tej rasy skontaktowali się
w tym samym czasie z przedstawicielami rządów innych państw. I dalej stwierdza:

„W Edwards spotkaliśmy się z <>, lecz w Rendlesham w roku 1980 mieliśmy razem z

brytyjskim dowódcą, generałem Williamsem, do czynienia z <>”.

Jak do tego doszło?
Według Andrewsa przekaz „Dobrych Facetów”, którzy spotkali się z naszymi przedstawicielami

w bazie Edwards, zawierał warunek całkowitego wyrzeczenia się przez nas naszego samobójczego
dążenia do wojny nuklearnej. Jeśli nadal będziemy kontynuowali rozwój i rozmieszczanie broni
nuklearnej, to – oświadczyli – wcześniej czy później dojdzie do jej użycia, co nie tylko doprowadzi
do zniszczenia całej naszej rasy, ale skazi również powierzchnię Ziemi czyniąc ją niemożliwą do
zamieszkania przez jakiekolwiek formy życia przez tysiące lat. Oświadczyli przeto, że nie mają
zamiaru wyposażać nas w broń, o którą prosiliśmy, i że zamiast tego pokażą nam, jak wytwarzać w
dowolnych ilościach darmową energię nie powodującą żadnego skażenia.

Prezydent Eisenhower usłuchał swoich doradców i dokonał złego wyboru. Szefowie Połączonych

Sztabów nie chcieli pozbywać się swoich nuklearnych broni – zimna wojna osiągnęła właśnie
apogeum – bojąc się ryzyka, jakie się z tym wiązało. Podobnie biskup Macintyre nie chciał
osłabienia antykomunistycznego nastawienia kościoła oraz zmiany dogmatów religijnych, zaś
Bernard Baruch nie chciał pozwolić, aby darmowa energia zakłóciła istniejący system
ekonomiczny. Tak więc Eisenhower dokonał złego wyboru i odmówił zawarcia umowy z „Dobrymi
Facetami”.

W rezultacie „Dobrzy Faceci” spakowali manatki i odlecieli, a na ich miejsce wcisnęły się

Insektoidy z ofertą dostarczenia wojskowej technologii w zamian za przyzwolenie na pewne
nielegalne, tajne działania. (W załączniku A umieszczonym na końcu książki Andrewsa znajduje się
artykuł Rileya Crabba, następcy dra Meade'a Layne'a na stanowisku szefa Borderland Sciences
Research Associates, zatytułowany „Insektoidy – skąd one pochodzą?”).

Linda Moulton Howe

W I tomie swojej książki Glimpses of Other Realities („Przebłyski innych rzeczywistości”)

zatytułowanym „Fakty i naoczni świadkowie” Linda przedstawia obszerną informację na temat
„Wielkonosych” istot określanych również jako „Typu Semickiego” i zamieszcza ich wizerunki
sporządzone przez naocznych świadków, którzy je widzieli.

Podobnie jak szereg innych ludzi uważa, że spotkanie z tymi istotami miało miejsce w bazie

Holloman położonej w pobliżu poligonu White Sands „w roku 1973 lub wcześniej”. Powołuje się tu
na książkę Roberta Emeneggera UFOs, Past, Present And Future („NOLe, przeszłość,
teraźniejszość i przyszłość”), w której w części zawierającej rysunki i zdjęcia znajduje się
następująca uwaga: „Zamieszczone na tej i następnej stronie wizerunki załogantów NOLi zostały
sporządzone przez grafika na podstawie opisów naocznych świadków”. Jedna z przedstawionych
tam istot mogła należeć do rasy, której przedstawiciele „mogli wylądować w bazie Holloman/White
Sands w roku 1973”. Ma duży nos, duże oczy o pionowych źrenicach (cechy, o których wspomina
wielu świadków z przypadków badanych przez Linde) oraz warstwowe przybranie głowy, które
częściowo otacza duże uszy.

Na 278 stronie Glimpses of Other Realities znajduje się dużo interesujących danych na temat

lądowań i „oficjalnych kontaktów”. Czytamy tam między innymi:

background image

„O spotkaniu ludzi z obcymi istotami opowiedział mi 9 kwietnia 1983 roku w bazie Kirtland

w Albuquerque w stanie Nowy Meksyk agent specjalny Biura Specjalnych Dochodzeń Sił
Powietrznych Richard C. Doty. Oświadczył mi, że rząd USA realizował specjalny projekt o
nazwie Sigma, w ramach którego nawiązano kontakt z jedną lub więcej grup istot
pozaziemskich. Pokazał mi przeznaczony rzekomo dla prezydenta dokument wprowadzający,
który mówił, że kontakt z istotami pozaziemskimi jest kontynuowany od 25 kwietnia 1964 roku
do chwili obecnej. Powiedział, że właśnie tego dnia odbyło się wcześniej uzgodnione spotkanie
między obcymi istotami i przedstawicielami kół wojskowych oraz naukowych Stanów
Zjednoczonych w dokładnie określonym za pomocą współrzędnych geograficznych miejscu na
północno-wschodnim krańcu poligonu rakietowego White Sands położonego na północ od bazy
Holloman.

W marcu 1983 roku zapytałam Roberta Emeneggera, czy Wielkonos przedstawiony w jego

książce był koniem trojańskim, który miał odwrócić uwagę ludzi od beznosych Szaraków, które
były w tym czasie mocno nagłaśniane w mediach. Odrzekł, że ten rysunek został wykonany na
podstawie zdjęć małoobrazkowych dostarczonych przez przedstawicieli Departamentu Obrony
oddelegowanych do pracy z nim i Sandlerem nad realizowanym na początku lat
siedemdziesiątych niezależnym filmem telewizyjnym. W filmie tym lądowanie w bazie
Holloman przedstawiono jako „hipotetyczne”. Film i książka nosiły początkowo ten sam tytuł,
lecz później tytuł film zmieniono na UFOs: It has begun („NOLe – to się rozpoczęło”).
Ostateczna wersja tego filmu ma powiększoną część dotyczącą okaleczeń zwierząt, której
narrację prowadzi znany naukowiec, specjalista w dziedzinie komputerów, a także badacz
zjawiska UFO i pisarz, Jacques Vallee.

W czasie naszej rozmowy na temat rzekomego lądowania w bazie Holloman istot o

pionowych źrenicach i dużych nosach Emengger zasugerował, abym zaczęła studiować historię
Asyrii (starożytnej Mezopotamii i Sumeru), gdzie znajdę wskazówki na temat ingerencji
w nasz rozwój innej cywilizacji”.

Dr Michael Wolf

W 3 numerze z roku 1998 australijskiego dwumiesięcznika Nexus opublikowany został artykuł

dra Richarda Boylana zatytułowany „Inside Revelations of the UFO Cover-Up”. Jest to omówienie
wynurzeń pięćdziesięcioośmioletniego naukowca związanego z NSC (National Security Councii –
Rada Bezpieczeństwa Narodowego), dra Michaela Wolfa, zamieszczonych w jego niedawno
wydanej książce The Catchers of Heaven: A Trilogy („Łapacze nieba – trylogia”). Dr Wolf opisuje
w niej między innymi różne rasy pozaziemskie:

”Jedna z nich ma skórę pomarańczową, bardzo duże głowy i duże czarne oczy bez źrenic i

białek, oraz sześciopalczaste dłonie. W czasie sekcji okazało się, że ich mózg składa się z
czterech płatów. Miał inne gałki i nerwy oczne, a także system trawienny podobny do gąbki.
Mózgi istot pozaziemskich są bardziej rozwinięte, mają więcej połączeń i brak corpus callosum
[spoidło wielkie mózgu]”.

Opisuje również rasę istot, które nazwano „Senutykami”. Są one bardzo zbliżone zarówno

wzrostem, jak i wyglądem do ludzi, z wyjątkiem ogromnego, haczykowatego nosa. Właśnie jej
przedstawiciele wylądowali według niego w bazie Holloman w Nowym Meksyku w latach
sześćdziesiątych, gdzie odbyli rozmowę z grupą amerykańskich generałów.

Dr Wolf opisuje także jeszcze jedną bardzo podobną do ludzi rasę, której członków nazywa się

„Nordykami”. Twierdzi, że Semitycy i Nordycy przybywają do nas z Altaira-4 i Altaira-5
położonych w Plejadach.

background image

Podsumowanie

To, co tu przedstawiłem, to zaledwie skrótowe kompendium „Historii Muroc” złożone z relacji

hiszpańskiego badacza Juana A. Lorenzo Rivasa, listu Geralda Lighta do dra Meade'a Layne'a,
którego kopia jest w moim posiadaniu od kwietnia 1954 roku, a także wzmianek czterech autorów –
Miltona Williama Coopera, George C. Andrewsa, Lindy Moulton Howe i dra Michaela Wolfa –
którzy wspominają w swoich książkach o oficjalnych spotkaniach między obcymi istotami i
amerykańskimi wojskowymi, do których doszło w różnym czasie i w dwóch różnych miejscach –
bazie sił powietrznych Muroc (obecnie Edwards) w Kalifornii lub Holloman w pobliżu poligonu
White Sands w Nowym Meksyku.

(Milton William Cooper wspomina ponadto o lądowaniu „przyjaznych” obcych istot w jeszcze

innej bazie – Homestead na Florydzie).

Mam przemożne wrażenie – żywię nadzieję, że czytelnicy Flying Saucer Review je podzielą – że

w tym wszystkim jest za dużo dymu, aby nigdzie nie było ognia. Pierwsza możliwość to rozmyślne
„zadymienie” sprawy przez puszczanie w obieg przez ludzi związanych z rządem USA różnych
opowieści zawierających różne daty i miejsca. Drugą możliwością jest to, że w wymienionych
bazach rzeczywiście doszło do całej serii lądowań i spotkań (niewykluczone że również w innych, o
których jeszcze nie wiemy!).

Zamieszczone tu informacje to wszystko, co udało mi się do tej pory znaleźć na ten temat. Jestem

przekonany, że musi być znacznie więcej dowodów, o których nigdy nie słyszałem. Mam nadzieję,
że nasi amerykańscy czytelnicy, zachęceni tym artykułem, dostarczą nam dalszych danych.

Są jeszcze materiały, z którymi się kiedyś zetknąłem, lecz nie potrafię sobie teraz przypomnieć

gdzie i kiedy, w związku z czym nie bardzo wiem, gdzie ich szukać.

Pamiętam na przykład relację kogoś, kto twierdził, że był wówczas w Muroc i widział, jak

Eisenhower stojąc w obliczu obezwładniającej, „magicznej” technologii obcych istot, które jak za
pstryknięciem palców sprawiały, że one same i ich pojazdy znikały i pojawiały się („oto widzicie
nas, a teraz nie”), poczerwieniał na twarzy, spojrzał na swoją świtę i wymamrotał:

„Nie jesteśmy na to przygotowani. Mama miała rację!”

William Milton Cooper wyraźnie sugeruje, że bezpośrednią przyczyną pierwszego zawału Ike'a

było spotkanie w Muroc, podobnie jak załamania nerwowego Jamesa Forrestala.

Autor: Gordon Creighton


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Czy?yp miał kompleks?ypa (Heinz Politzer)
Czy Jezus miał braci
Czy Pan Jezus miał braci
Czy w roku 1925 miał być Armagedon
Duda Henryk Kotlica, kocica czy kocudza Przyczynek do badań polsko żydowskich kontaktów językowych
Kontakty w telefonie czy na karcie
Czy globalna samoizolacja jest wejściem w kontakt z obcymi
Czy globalna samoizolacja jest wejściem w kontakt z obcymi
03 CZY PS 69,9 DOWODZI, ŻE JEZUS MIAŁ RODZEŃSTWO
ortografia rz czy ż
Czy rekrutacja pracowników za pomocą Internetu jest
WOLNOŚĆ CZY KONIECZNOŚĆ
Eutanazja ulga w cierpieniu czy brak zrozumienia jego sensu
Telewizja sojusznik, czy wróg
1 Nie będziesz miał cudzych bogów przede Mną
Energetyka jądrowa szanse czy zagrożenia dla Polski
Osobowość twórcy czy osobowość twórcza
CZY DZIESIECINA JEST OBOWIAZKOW Nieznany

więcej podobnych podstron