Polska w Europie
1 (43) 2003
Wydawca: Fundacja „Polska w Europie”
Warszawa, 2003
Publikacja została dofinansowana przez Urząd Komitetu Integracji Europejskiej
ze środków pomocowych Komisji Europejskiej dla Polski.
Fundacja „Polska w Europie”
FUNDATORZY:
Andrzej Ajnenkiel
Stefan Bratkowski
Halina Bortnowska–Dąbrowska
Jacek Czaputowicz
Paweł Czartoryski †
Kazimierz Dziewanowski †
Artur Hajnicz
Andrzej Kawczak
Zygmunt Skórzyński – prezes Zarządu
Franciszek Sobieski
Janusz Ziółkowski – prezydent Fundacji †
Zeszyty redagują:
Tadeusz Chabiera
Jacek Czaputowicz – redaktor naczelny
Zygmunt Skórzyński
Sekretariat: Jolanta Kowalczyk
Współpraca: Philip Earl Steele
Adres redakcji: Fundacja „Polska w Europie”
ul. Smolna 34 ap. 25 A, 00–375 Warszawa
tel. 827 42 96, fax 621 00 08
e–mail pwe@pwe.org.pl
Treść tego numeru PwE znajduje się w Internecie:
www.pwe.org.pl
Projekt i skład:
K
ot
B
ury
www.kotbury.pl
Drukarnia: Kontrast
ISSN 1231–7934
ZARZĄD:
Tadeusz Chabiera
Jacek Czaputowicz
Katarzyna Kołodziejczyk
Zbigniew Rykowski
Elżbieta Skotnicka–Illasiewicz
Zygmunt Skórzyński
Przemysław Żurawski vel Grajewski
Od redakcji
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
5
Integracja europejska w teorii i praktyce
Tomasz Grzegorz Grosse
Teoretyczne modele przyszłości Unii Europejskiej
. . . . . . . . . . . . . .
9
Tadeusz Mazowiecki, Andrzej Ajnenkiel, Marcin Przeciszewski
Po Szczycie Kopenhaskim Unii Europejskiej – perspektywy
i problemy
Zapis dyskusji
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
37
Jacek Czaputowicz
Angielska szkoła stosunków międzynarodowych
i jej stosunek do integracji europejskiej
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
61
Katarzyna Żukrowska
Stosowanie teorii integracji w praktyce europejskiej
. . . . . . . .
107
Bezpieczeństwo międzynarodowe
Janusz Onyszkiewicz, Stanisław Koziej, Jacek Czaputowicz
Światowy terroryzm – Irak – odpowiedzialność USA
a Europa
Zapis dyskusji
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
131
Krystian Piątkowski
Polski przemysł zbrojeniowy na rozdrożu
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
151
Wokół IV filaru Unii Europejskiej
Dominik Morawski
Wymiar kulturowy i obyczajowy obecności Polski
w procesie integracji europejskiej
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
193
Antoni Kukliński
IV czy I filar Unii Europejskiej?
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
199
English Summary
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
201
Od redakcji
Integracja Polski z Unią Europejską, o której Polacy zadecydują w referen-
dum akcesyjnym, to wybór na długie lata. Dla części naszych Rodaków będzie
to wybór historyczny i cywilizacyjny, dla części – pragmatyczny, wynikający
z chłodnych kalkulacji naszych interesów narodowych, a także indywidualnych
korzyści. Godząc niejako te podejścia, nasi Autorzy podjęli kolejną próbę
zracjonalizowania argumentów „za” i „przeciw” integracji. Analizy zamieszczo-
ne w dziale INTEGRACJA EUROPEJSKA W TEORII I PRAKTYCE uzupełniają
debatę o refleksję na temat teoretycznych podstaw tego procesu.
Tomasz Grzegorz Grosse podejmuje związki teorii z praktyką, rzutując je
na możliwe scenariusze funkcjonowania UE w przyszłości. W artykule
Teoretyczne modele przyszłości Unii Europejskiej autor przybliża dotychcza-
sowy dorobek teoretyczny, wyróżniając cztery płaszczyzny analityczne: ideową,
ekonomiczną, instytucjonalną oraz strategicznej roli elit politycznych.
Dochodzi przy tym do wniosku, że włączając się w konstruktywny sposób
w proces zmian instytucjonalnych i politycznych w UE, Polska powinna kon-
centrować się na budowaniu własnej pozycji na arenie europejskiej. W interesie
naszego kraju jest szukanie miejsca we Wspólnocie, osiąganie specjalizacji eko-
nomicznej i politycznej, która umożliwia wykorzystanie naszych atutów, rea-
lizację narodowych interesów, a jednocześnie – polityki ogólnoeuropejskiej.
Powinniśmy przy tym uwzględniać główne trendy polityki europejskiej,
zwłaszcza w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi. Występowanie wbrew tym
trendom może bowiem osłabić pozycję Polski w zjednoczonej Europie.
Polska debata na temat naszej wizji zmian politycznych i instytucjonalnych
w Europie, a także polskiego miejsca w UE, będzie mieć pozytywne znaczenie
w kontekście zbliżającego się referendum akcesyjnego. Zdaniem uczestników
dyskusji Po Szczycie Kopenhaskim – perspektywy i problemy (Tadeusz
5
Mazowiecki, Andrzej Ajnenkiel, Marcin Przeciszewski) taka debata powinna
stać się przykładem pozytywnego i konstruktywnego myślenia o sprawach
europejskich, określić nasze cele narodowe po akcesji oraz możliwości ich zre-
alizowania. Po zdiagnozowaniu obecnego stanu przygotowań do naszej obe-
cności w Unii, tak w świetle zaszłości historycznych, jak i oczekiwań naszych
partnerów, paneliści postulują nie tylko intensyfikację przygotowań, ale także
zmianę podejścia elit politycznych i gospodarczych. Wszyscy uczestnicy kon-
wersatorium zgodzili się też, że kampanie przedreferendalne winny być
adresowane raczej do eurosceptyków oraz środowisk biernych politycznie niż
– jak dotychczas – do większości Polaków przekonanych o konieczności
naszego wejścia do UE. Nie ulega przy tym wątpliwości, że publikowana
dyskusja – podobnie jak zamieszczone w dziale refleksje teoretyczne – dodają
im ważkich intelektualnie argumentów pozytywnych, opartych na bilansie
kosztów i korzyści z integracji.
Jacek Czaputowicz (vide: Angielska szkoła stosunków międzynaro-
dowych i jej stosunek do integracji europejskiej) przedstawia genezę, historię
i teoretyczny dorobek szkoły angielskiej oraz ocenia jej wkład do rozwoju teorii
stosunków międzynarodowych ze szczególnym uwzględnieniem jej stosunku
do integracji europejskiej. Wyjaśnia podstawowe kategorie pojęciowe szkoły
(system międzynarodowy, społeczność międzynarodowa, społeczność świa-
towa) oraz założenia istniejących w jej ramach nurtów teoretycznych (pluralizm
i solidaryzm). Autor podkreśla przy tym „europejskość” szkoły angielskiej,
którą charakteryzuje protest przeciwko dominacji autorów amerykańskich we
współczesnej refleksji teoretycznej na temat stosunków międzynarodowych.
Obecnemu renesansowi szkoły angielskiej towarzyszą próby sformułowania
nowego programu badawczego, nadania jej większej spójności i wymiaru
europejskiego. Szczególne zainteresowanie jej przedstawicieli budzi obecnie UE
jako zrealizowany przykład najbardziej rozwiniętej społeczności międzynaro-
dowej.
Sam proces integracji – pisze Katarzyna Żukrowska w artykule Stosowanie
teorii integracji w praktyce europejskiej – jest urzeczywistnieniem poszuki-
wań uczonych, którzy chcieli ograniczyć agresywne interakcje między państwa-
mi. Autorka przybliża próby stworzenia teorii integracji oraz przesłanki ich po-
pularności, by przejść następnie do omówienia przyjętych zasad praktycznych
i kolejnych faz integracji europejskiej. Na podstawie analizy przełomowych
decyzji członków Wspólnot Europejskich dochodzi do wniosku, że integrację
polityczną uwarunkowała ścisła współpraca ekonomiczna. Wymierne korzyści
OD REDAKCJI
6
natury gospodarczej umożliwiły przejście do politycznej fazy integracji, której
najbardziej skondensowanym przejawem są obecne prace nad konstytucją zje-
dnoczonej Europy.
Drugi temat ramowy niniejszego zeszytu „Polski w Europie” – BEZ-
PIECZEŃSTWO MIĘDZYNARODOWE – stale gości na naszych łamach.
Dyskusja Światowy terroryzm – Irak – odpowiedzialność USA a Europa,
która odbyła się na początku października ub.r., była poświęcona wyzwaniu,
jakie stanowi terroryzm i Irak dla społeczności międzynarodowej. Zaproszeni
eksperci (Janusz Onyszkiewicz, Stanisław Koziej, Jacek Czaputowicz) trafnie
sprognozowali rozwój wydarzeń związanych z kryzysem irackim, podkreślając
zwłaszcza jego znaczenie dla przyszłości NATO oraz przyszłości stosunków
Europa – USA. W opinii ministra Janusza Onyszkiewicza nieunikniony jest
powrót do dyskusji o roli NATO, jaka miała miejsce przed i w trakcie Szczytu
Waszyngtońskiego. Generał Stanisław Koziej przewidział nieuchronność ope-
racji militarnej, ukierunkowanej na zmianę reżimu w Bagdadzie. W jego opinii
decyzja o powołaniu sił ekspedycyjnych NATO była przedwczesna. Należy
najpierw rozstrzygnąć kwestie strategiczno-polityczne, przyjąć nową doktrynę
działania NATO jako podmiotu reagowania kryzysowego w skali globalnej
(poza obszarem euroatlantyckim), a następnie operacyjne ustalenia co do
funkcjonowania Sojuszu w nowych warunkach. Zarówno paneliści, jak i dysku-
tanci odnieśli się do nowej, prewencyjnej strategii bezpieczeństwa narodowego
USA, obecnego kryzysu istniejącego systemu międzynarodowego oraz roli ONZ
i NATO. Dostrzegli też swoisty dylemat dla polskiej polityki zagranicznej, który
dotyczy wyboru strategicznych sojuszników.
Gruntowna analiza Polski przemysł zbrojeniowy na rozdrożu dobrze
wpisuje się w kontekst zmian w istniejącym systemie międzynarodowym i po-
szukiwania w nim miejsca Polski. Jej autor, Krystian Piątkowski, szkicuje
zewnętrzne i wewnętrzne uwarunkowania obecnej sytuacji w polskim sektorze
zbrojeniowym (rola państwa, eksport, rynki zbytu, poziom technologiczny
naszych wyrobów) oraz szczegółowo analizuje przyczyny i skutki kryzysu lat
90. Dotychczasowe podejścia do reformy polskiej zbrojeniówki (Klimka-
-Ogryczaka, Szarawarskiego-Kaczmarka) były, zdaniem autora, nieudane, nie
uwzględniały bowiem tendencji obserwowanych w światowym przemyśle zbro-
jeniowym (konsolidacja, prywatyzacja, programy międzynarodowe, rewolucja
w wojskowości). Dalsze ignorowanie tych procesów – konkluduje – grozi sta-
gnacją i izolacją polskiego przemysłu obronnego. Polska, podobnie jak każde
inne państwo europejskie, nie jest w stanie wyprodukować samodzielnie
7
OD REDAKCJI
żadnego złożonego systemu uzbrojenia po możliwej do zaakceptowania cenie.
Kreśląc kierunki niezbędnych w tym sektorze zmian, autor podkreśla, że
dalekosiężna strategia jego rozwoju winna uwzględniać przede wszystkim coraz
głębszą integrację Polski z obszarem europejskim, a także redefinicję roli
państwa, przemiany strukturalne i własnościowe, dopływ kapitału
zagranicznego, gruntowne zmiany w sferze zarządzania branżą oraz w systemie
handlu bronią i systemie planowania obronnego. Głównym klientem polskiej
zbrojeniówki jest bowiem i pozostanie Wojsko Polskie.
Niniejszy numer uzupełniają dwie wypowiedzi WOKÓŁ IV FILARU UNII
EUROPEJSKIEJ, które są kontynuacją dyskusji na temat Apelu Polskiej Rady
Ruchu Europejskiego o stworzenie filaru obejmującego edukację, naukę i kul-
turę. Swoje refleksje na ten temat Dominik Morawski przedstawia z perspe-
ktywy doświadczenia wieloletniej pracy w Rzymie. Dochodzi przy tym do
wniosku, że polskie elity polityczne nie doceniają znaczenia kulturowego i oby-
czajowego wymiaru w stosunkach międzyludzkich, aczkolwiek to on właśnie
jest głównym czynnikiem warunkującym poprawę wizerunku Polski w skali
międzynarodowej, a także sprawny i efektywny udział Polaków w integracji
europejskiej.
Z kolei Antoni Kukliński, postulując ofensywę polskiej myśli europejskiej,
stawia konkretne pytania badawcze, wokół których winna się koncentrować
dyskusja na temat przyszłości Europy jako fragmentu i aktora sceny globalnej.
OD REDAKCJI
8
Polska w Europie 1 (43) 2003 s. 9–36
9
Integracja europejska w teorii i praktyce
Tomasz Grzegorz Grosse*
Teoretyczne modele przyszłości
Unii Europejskiej
Po upadku bloku wschodniego Stany Zjednoczone Ameryki są jedynym
mocarstwem na skalę światową. Wielu politologów dostrzega jednak rozliczne
oznaki kryzysu przywództwa tego państwa, oczekując w perspektywie nad-
chodzących dziesięcioleci nowego ładu ponadnarodowego
1
. Wśród potencjal-
nych liderów światowych wymienia się Chiny i poszerzoną Unię Europejską.
Pozycja Europy w tej rywalizacji o przywództwo na świecie zależy od kilku
zasadniczych czynników. Po pierwsze – od określenia dalekosiężnej wizji roz-
wojowej i jej roli na arenie globalnej. Po drugie – od wprowadzenia niezbędnych
zmian instytucjonalnych i rozstrzygnięcia dylematu ustrojowego wspólnoty. Po
trzecie – od zdynamizowania rozwoju ekonomicznego w celu skutecznego
rywalizowania ze Stanami Zjednoczonymi i krajami Azji Wschodniej. Istotnym
uwarunkowaniem przyszłej pozycji Unii Europejskiej będą również rezultaty
procesów niwelowania zróżnicowań społecznych i regionalnych oraz integracji
krajów Europy Środkowej. Słabe ich efekty w połączeniu z brakiem reformy
instytucji unijnych mogą doprowadzić do paraliżu decyzyjnego i fiaska projek-
tu europejskiego.
Według znakomitego historyka brytyjskiego Arnolda Toynbee’ego
2
do
zmierzchu największych imperiów w dziejach przyczyniły się rutyna i brak
kreatywności elit społecznych. Zabrakło wspólnej wizji przyszłości i ogólnie
akceptowalnych wartości, stanowiących podstawę ładu społecznego i samo-
identyfikacji społeczeństwa. Narastające podziały wewnętrzne doprowadziły
do upadku autorytetów i erozji przywództwa elit. Instytucje coraz słabiej na-
* Dr Tomasz Grzegorz Grosse jest ekspertem Instytutu Spraw Publicznych i Centrum Badań
Regionalnych.
wiązywały do rzeczywistej struktury społecznej i gospodarczej. Bezwład insty-
tucjonalny i nieumiejętność dokonywania strategicznych wyborów spotęgowały
sprzeczności systemowe, których przejawem było narastanie konfliktów
interesów, partykularyzm poszczególnych grup i utrata sterowności nad całym
systemem.
Spróbujmy przyjrzeć się uwarunkowaniom przyszłości Unii Europejskiej
w podobnym kontekście. Głównym czynnikiem integracji europejskiej i jej
strategicznej wizji przyszłości był dotychczas szok wywołany konsekwencjami
drugiej wojny światowej i rolą, jaką w tym konflikcie odegrały Niemcy.
Spragnione pokoju i wykrwawione społeczeństwa europejskie miały po
zakończeniu wojny silną motywację do zbudowania modelu współpracy, który,
z jednej strony, miał służyć odbudowie gospodarczej, a z drugiej – na trwałe
wykluczać konflikt na zachodzie Europy. Ważnym czynnikiem integracyjnym
okazał się także zimnowojenny podział świata, w ramach którego zjednoczona
Europa pełniła funkcje stabilizujące.
W chwili obecnej omówione wyżej czynniki są już nieaktualne. Rozpadł się
system dwubiegunowy. Wspomnienie drugiej wojny światowej wyblakło. Unia
Europejska w coraz mniejszym stopniu równoważy potęgę ekonomiczną i poli-
tyczną zjednoczonych Niemiec. Po upadku Muru Berlińskiego, na fali ogólnej
euforii społecznej i pomyślnej koniunktury ekonomicznej, podjęto decyzje
o rozszerzeniu Wspólnoty Europejskiej i wprowadzeniu euro. Znaczenie tych
historycznych decyzji, jak się wydaje, powoli się już wyczerpuje. Dekoniunktura
gospodarcza osłabia impulsy integracyjne i strategiczne myślenie. Czy narasta-
jąca rywalizacja ekonomiczna z Ameryką oraz zarysowująca się konkurencja
z krajami azjatyckimi będą wystarczającym impulsem dla odważnych decyzji?
Czy może stanie się nim coraz silniejsza dominacja Niemiec w Europie? Jest
mało prawdopodobne natomiast, aby takim czynnikiem mogło się stać
zagrożenie terroryzmem.
W dotychczasowej historii świata Europa była widownią krwawej rywaliza-
cji o przywództwo. Okresy pokoju były tu stosunkowo rzadkie i wynikały
z układu wzajemnej równowagi sił, narzucanej często przez układ globalny.
Mocarstwa światowe (np. Wielka Brytania w XIX wieku i USA w wieku XX)
zostały zbudowane na akumulacji zasobów pozaeuropejskich. Natomiast
dwukrotnie podjęta przez Niemcy próba uzyskania mocarstwowej pozycji
w oparciu o zasoby europejskie zakończyła się rujnującym konfliktem.
Dwubiegunowy układ polityki światowej był też czynnikiem zapewniającym
pomyślność dotychczasowej integracji europejskiej. Po jego rozpadzie mamy do
TOMASZ GRZEGORZ GROSSE
10
czynienia z nawrotem ruchów nacjonalistycznych w Europie. Akcentowanie
wąsko rozumianych interesów narodowych jest poważną przeszkodą w dalszej
integracji. Co więcej, jakakolwiek próba zdominowania Unii dla realizacji
korzyści jednego lub grupy najsilniejszych państw może doprowadzić do
całkowitego upadku idei integracji.
Cztery wymiary prognozowania losów Europy
Istnieją co najmniej cztery możliwe aspekty analizy przyszłości Europy. Po
pierwsze, aspekt ideowy, dotyczący fundamentalnych wartości i odniesień sym-
bolicznych. Główny dylemat Europejczyków dotyczy dziś wyboru między
wartościami solidaryzmu społecznego a zapewnieniem dobrobytu najlepiej
sytuowanych grup obywateli. Zasada solidaryzmu jest równoznaczna ze zgodą
na redystrybucję dochodów na rzecz peryferiów, tj. sprzyja wspieraniu
obszarów słabiej rozwijających się, a także grup społecznych, które nie mieszczą
się w średniej europejskiej.
Wybór zasady solidaryzmu będzie skutkować zwiększonym wsparciem
regionów problemowych, kosztem tzw. lokomotyw wzrostu. W praktyce
oznaczałoby to ograniczenie pomocy strukturalnej dla dotychczasowych
członków wspólnoty na rzecz nowo przyjmowanych krajów. Oznaczałoby
również rezygnację z krańcowej formy doktryny liberalnej w gospodarce i poli-
tyce społecznej oraz zachowanie wielu rozwiązań charakterystycznych dla
modelu państwa opiekuńczego. Przyjęcie tej zasady skutkowałoby ponadto
zbudowaniem nowych, solidnych instytucji ponadnarodowych, odpowiedzial-
nych za realizację polityk społecznych i modernizacyjnych w UE oraz modelem
gospodarki opartym tak na mechanizmach deregulacji i urynkowienia, jak i sil-
nego interwencjonizmu publicznego.
Omawiany wybór jest ściśle związany z innym fundamentalnym wyborem
ideowym – między indywidualizmem a wspólnotą obywatelską, między przy-
bierającą coraz bardziej wyostrzoną formę ochroną praw jednostkowych a nad-
rzędnością interesu dobra wspólnego. Kolejnym możliwym wyborem ideowym
przyszłej Europy jest postawa tolerancji i otwartości wobec odmienności kul-
turowej albo zamknięcie się na różnorodność i homogenizacja kulturowa.
Powszechnie podzielane wartości są nieodzownym warunkiem wspólnoty
narodów europejskich i samoidentyfikacji Europejczyków. Są niezbędne dla
znalezienia wspólnych odniesień historycznych i kulturowych, tworzących
podstawę dla przyszłej tożsamości europejskiej. Stworzenie nowej jakości
społecznej w Europie jest zadaniem długofalowym i niezwykle trudnym. Będą
11
TEORETYCZNE MODELE PRZYSZŁOŚCI UNII EUROPEJSKIEJ
temu sprzyjać raczej zasady solidarności i społeczeństwa obywatelskiego niż
indywidualizmu lub liberalizmu.
Drugim aspektem oceny przyszłości europejskiej jest płaszczyzna gospo-
darcza, zwłaszcza czynniki sprzyjające osiągnięciu pozycji konkurencyjnej UE
na arenie globalnej. Integrację europejską traktuje się często jako sposób osią-
gnięcia lepszej pozycji konkurencyjnej w gospodarce globalnej. W takim ujęciu
regionalizacja gospodarcza jest odpowiedzią państw narodowych na pojawia-
jące się wraz z globalizacją problemy polityczne i ekonomiczne. Integracja
regionalna jest więc strategią władz publicznych, dążących do poprawy pozycji
narodowych gospodarek i osiągnięcia określonych celów politycznych i eko-
nomicznych w ramach gospodarki globalnej. Lepsze rezultaty przedsiębiorstw
krajowych umożliwia szersza skala działalności gospodarczej, a także ochrona
przed konkurencją zewnętrzną
3
.
Wielu badaczy podkreśla znaczenie procesów globalizacji i wzrastającej
konkurencji ekonomicznej dla integracji europejskiej. Alec Stone Sweet i Wayne
Standholtz uważają, iż proces decyzyjny w Europie jest w ogromnym stopniu
inspirowany przez wzrastające znaczenie społeczności międzynarodowej,
w tym również ponadnarodowych podmiotów gospodarczych. Ekspansja świa-
towej wymiany gospodarczej, coraz większe znaczenie prawa międzynaro-
dowego regulującego tę wymianę oraz związane z nimi instytucje i osoby
wywierają nieustanną presję na Europę, aby sprostać wyzwaniom globalizacji
4
.
Według Andrew Moravcsika najważniejszym czynnikiem dla rozwoju integracji
europejskiej po II wojnie światowej była presja ze strony korporacji naro-
dowych i eksporterów, którzy dążyli do ekspansji rynkowej, jednakowych dla
całej Europy regulacji gospodarczych i stabilizacji kursowej walut
5
.
Jak wskazuje doświadczenie kształtowania się Unii Europejskiej, sojusze
regionalne powstają z inicjatywy najsilniejszych państw i w oczywisty sposób
służą realizacji ich interesów politycznych i gospodarczych. Poza celami stricte
politycznymi, państwom europejskim zależało na poprawie ich pozycji eko-
nomicznej. Na podkreślenie zasługuje więc fakt, że główną rolę w procesach
integracji ekonomicznej pełnią państwa narodowe i w nadchodzącej przyszłości
pozostaną głównymi graczami na tym polu.
Oprócz państw, aktywną rolę w omawianych procesach odgrywają podmio-
ty gospodarcze. Według niektórych badaczy, nawet większą aniżeli elity polity-
czne państw narodowych
6
. Ich wpływ na integrację europejską jest jednak
bardzo zróżnicowany i niejednoznaczny. Część dużych przedsiębiorstw
państwowych (jak np. francuskie przedsiębiorstwa telekomunikacyjne i ener-
TOMASZ GRZEGORZ GROSSE
12
getyczne) będzie kooperowała z własnymi administracjami narodowymi
w obronie uprzywilejowanej pozycji na rynku. Niektóre europejskie koncerny
(np. europejski przemysł stalowy, maszynowy, samochodowy i stoczniowy)
będą z kolei dążyły do dalszej liberalizacji wspólnego rynku, a jednocześnie do
ochrony protekcyjnej tego rynku przed konkurencją zewnętrzną. Odrębną
kategorią jest lobby rolnicze, opowiadające się za barierami protekcyjnymi
i opóźniające dalszą integrację. Ta grupa interesu jest silnie powiązana z naro-
dowymi elitami politycznymi, podobnie jak część koncernów europejskich,
związanych z sektorem obronnym. Te ostatnie, w odróżnieniu od lobby rol-
niczego, będą jednak pozytywnie wpływać na integrację ponadnarodową.
Generalizując, można powiedzieć, że większość europejskich przedsiębiorstw
silnie powiązanych z elitami narodowymi szuka raczej wsparcia państw, a nie
Unii Europejskiej. Część przedsiębiorców popiera dalszą liberalizację i deregu-
lację, ale tylko w niewielkim stopniu sprzyja budowie ponadnarodowych insty-
tucji rynkowych.
Trzecią płaszczyzną analizy przyszłości Europy jest aspekt instytucjonalny.
Europejczycy mogą urzeczywistnić jeden z kilku potencjalnych modeli ustro-
jowych. Od lat dyskutuje się nad możliwością zbudowania jakiegoś wariantu
ustroju federalnego. Prowadzą doń trzy scenariusze. Po pierwsze, „ucieczka od
polityki” i państwa narodowego oraz konsekwentne wzmacnianie administracji
brukselskiej. Taki wariant możemy nazwać federalizmem technokratycznym.
Przejawem tego rodzaju strategii było wprowadzenie w latach 80. reformy poli-
tyki strukturalnej UE, która, z jednej strony, miała na celu osłabienie znaczenia
państw narodowych, a z drugiej – wzmocnienie kompetencji Komisji
Europejskiej oraz regionów samorządowych. Po drugie, istnieje możliwość
budowy federalizmu ekonomicznego, poprzez stopniowe wprowadzanie wspól-
nych instrumentów gospodarczych, takich jak wspólny rynek lub euro.
Zgodnie z tym scenariuszem ponadnarodowe instrumenty rynkowe mają
wymusić z czasem prowadzenie skoordynowanych polityk ekonomicznych,
a w rezultacie – konieczność działania politycznego na poziomie ogólnoeuro-
pejskim. Istnieje, wreszcie, możliwość budowy federalizmu obywatelskiego,
w oparciu o parlament wyłaniany w wyborach ogólnoeuropejskich. Taki scena-
riusz, zakładający silną tożsamość Europejczyka, jest najmniej prawdopodobny.
Kolejnym modelem instytucjonalnym jest konfederacja państw narodowych
według słynnego projektu Charlesa de Gaulle’a
7
. Dominującą rolę w jego kon-
cepcji odgrywają państwa narodowe, zaś wspólnota europejska służy przede
wszystkim zabezpieczeniu interesów narodowych. W praktyce model ten
13
TEORETYCZNE MODELE PRZYSZŁOŚCI UNII EUROPEJSKIEJ
prowadzi do wzmocnienia roli najsilniejszych organizmów politycznych.
Jeszcze innym modelem wspólnoty europejskiej jest układ sieciowy, w którym
państwa narodowe dzielą suwerenność tak z innymi podmiotami tego samego
szczebla, jak i z regionami i samorządami lokalnymi oraz grupami lobbysty-
cznymi i Komisją Europejską. Zdaniem wielu specjalistów, ten model już
funkcjonuje w Unii
8
. W mojej opinii, pomimo sieciowej struktury władzy
w Europie, dominujący wpływ na decyzje zachowują państwa narodowe.
Przejawia się to zwłaszcza w momencie podejmowania kluczowych decyzji,
związanych np. z przyjęciem nowych członków, budżetem lub reformą
wewnętrzną. Model sieciowy, bez instytucji federalnych, może mieć tendencję
do rutyny, utracić sterowność i zdolność do podejmowania strategicznych
reform. Według Davida Calleo jest to model „niczyjej Europy”, który nieuchron-
nie będzie zmierzać do anarchii oraz konfliktów interesów grupowych, insty-
tucjonalnych i narodowych
9
.
Decyzja o poszerzeniu stawia Unię Europejską przed poważnym dylematem
instytucjonalnym: albo zostaną zbudowane nowe instytucje właściwe ustrojowi
federalnemu, albo nadrzędną rolę zachowają państwa narodowe. Wybór tej
drugiej opcji, sprzyjający wpływom najsilniejszych krajów Wspólnot, popchnie
zjednoczoną Unię „25” w kierunku podziału na państwa pierwszej i drugiej
kategorii.
Czwartą, wreszcie, płaszczyzną analizy przyszłości Europy są zagadnienia
związane z elitami politycznymi. Czy są one w stanie stworzyć nową jakość
w ponadnarodowych stosunkach, czy też nadal są silnie powiązane z naro-
dowymi elektoratami? Czy istnieje wspólnota ideowa partii socjaldemokraty-
cznych lub konserwatywnych w Europie, która mogłaby stać się podstawą ogól-
noeuropejskiej więzi politycznej?
Procesy integracyjne w tej sferze znajdują się dopiero w początkowym sta-
dium. Elity polityczne są nadal silnie związane z narodowymi elektoratami,
które decydują o ich pozycji. Można też prognozować, że ta sytuacja szybko nie
ulegnie zmianie. Politycy, podobnie jak ich wyborcy, będą spoglądali na inte-
grację europejską przede wszystkim z perspektywy narodowych interesów.
Trudno także znaleźć przykłady wspólnego frontu partii europejskich wobec
przyszłości europejskiej. Socjaldemokraci brytyjscy, francuscy i niemieccy
patrzą na integrację UE raczej z punktu widzenia specyficznych interesów naro-
dowych oraz własnych tradycji politycznych. Rozmyciu pokrewieństwa ide-
owego bratnich partii europejskich sprzyjają ponadto zwrot w kierunku pra-
gmatyzmu politycznego, krótkowzroczność perspektywy decyzyjnej oraz
TOMASZ GRZEGORZ GROSSE
14
zacieranie się różnic programowych między lewicą i prawicą. Trudno więc sobie
wyobrazić, by socjaldemokraci niemieccy i brytyjscy zdecydowanie opowie-
dzieli się za zwiększonym transferem funduszy strukturalnych na rzecz nowych
członków, choć powinno to zbliżać ugrupowania lewicowe. Jest natomiast
niemal pewne, że ich stanowisko w tej sprawie określi w praktyce wymiar finan-
sowy, zwłaszcza fakt przynależności obu krajów do kategorii największych
płatników netto do budżetu europejskiego.
Liberalny model integracji ekonomicznej
Jednym z najważniejszych uwarunkowań przyszłości Unii Europejskiej jest
konkurencyjność gospodarcza. Według Lestera Thurowa, Europa przegrywa
rywalizację z Ameryką i Japonią. Obecne zróżnicowanie między obszarami cen-
tralnymi a peryferiami, zdaniem tego ekonomisty, nieuchronnie pogłębi się
wraz z poszerzeniem Unii o znacznie słabiej rozwijające się kraje Europy Środ-
kowej. Tu warto przypomnieć, że dochód narodowy Polski stanowi jedynie 40%
średniej UE, plasując nas wśród peryferiów zjednoczonej Europy. Bez zdecy-
dowanej polityki likwidującej nierówności, mogą one stać się czynnikiem, który
w perspektywie długofalowej zakłóci rozwój całej Europy.
Poważną barierą rozwojową jest także duże, strukturalne bezrobocie.
W porównaniu z rynkiem pracy Stanów Zjednoczonych rynek europejski
charakteryzują niska mobilność i niewielki przyrost nowego zatrudnienia.
Do rozwiązania problemu bezrobocia, zdaniem Thurowa, powinny się przy-
czynić większa elastyczność prawa pracy i ograniczenie pozycji związków
zawodowych
10
. Europa nie radzi sobie również ze stosowaniem nowoczesnych
technologii na szerszą skalę przemysłową. Obecnie nie ma tutaj np. ani jednego
przedsiębiorstwa specjalizującego się w budowie i projektowaniu mikroproce-
sorów. W niedalekiej przyszłości może to zahamować rozwój całego sektora
wysokich technologii. Pomimo starań, w Europie nie zbudowano potężnych
koncernów konkurencyjnych na skalę globalną. Obowiązujące przepisy utrud-
niają fuzje przedsiębiorstw. Największe korporacje międzynarodowe są w wię-
kszości kontrolowane przez kapitał amerykański i – w mniejszym stopniu –
azjatycki.
Wysokie opodatkowanie i duże koszty pracy powstrzymują inwestorów
zewnętrznych. Z tych samych przyczyn kapitał wypływa ze Starego
Kontynentu: europejskie firmy, co zrozumiałe, szukają bardziej korzystnych
lokalizacji inwestycyjnych. Do poprawy sytuacji w tym względzie może przy-
czynić się poszerzenie wspólnoty na wschód. Międzynarodową konkuren-
15
TEORETYCZNE MODELE PRZYSZŁOŚCI UNII EUROPEJSKIEJ
cyjność Europy może więc poprawić przeniesienie europejskiej produkcji do
nowych krajów członkowskich.
Orędownikami modelu rozwoju współpracy ekonomicznej w Europie są
Brytyjczycy. Jednocześnie zdecydowanie sprzeciwiają się oni rozwiązaniom
o charakterze ponadnarodowym i traktowaniu Unii Europejskiej jako
przyszłego państwa federalnego. Unia miałaby być jedynie luźnym związkiem
państw, którego celem byłaby współpraca gospodarcza i liberalizacja rynku,
przy zachowaniu wszystkich atrybutów suwerenności
11
. Z tego względu
Brytyjczycy konsekwentnie powstrzymują się od wspólnej waluty, która
mogłaby osłabić możliwości oddziaływania władz na gospodarkę narodową
i znaczenie Londynu jako centrum finansowego.
Model wspólnoty ekonomicznej w Europie ma wielu zwolenników wśród
elit politycznych. Należy jednak pamiętać, że wizja liberalizacji rynku europej-
skiego jest jedynie jedną z kilku propozycji ekonomicznej integracji. Równie
silna jest bowiem tendencja do protekcjonizmu europejskiego, którą
dodatkowo wzmacniają przedłużająca się recesja gospodarcza na świecie oraz
rywalizacja handlowa ze Stanami Zjednoczonymi i krajami azjatyckimi. Wizja
integracji ekonomicznej jest wykorzystywana do realizacji określonych celów
gospodarki narodowej. Jednym z głównych motywów skłaniających rząd
niemiecki do wspierania unii monetarnej była, zdaniem specjalistów, chęć
„podzielenia się” kosztami niemieckiego zjednoczenia z innymi państwami
12
.
Integracja ekonomiczna w Europie jest więc przejawem zasady pragmaty-
cznego liberalizmu
13
, łączącej chęć otwierania zewnętrznych rynków zbytu
z jednoczesną ochroną rynku wewnętrznego. Firmy europejskie prowadzą np.
rozliczne inwestycje bezpośrednie na świecie, w tym poprzez przejęcia firm
zagranicznych. Jednocześnie wiele państw członkowskich UE kwestionuje
podobną praktykę na Starym Kontynencie. Wspierając największe narodowe
koncerny i chroniąc branże wrażliwe społecznie, kraje europejskie domagają się
jednocześnie wobec zewnętrznych partnerów gospodarczych postępów pry-
watyzacji i liberalizacji rynku. Według Davida Calleo nawrót do praktyki
merkantylistycznej w Europie osłabia dalszą integrację ekonomiczną. Na
dłuższą metę będzie bowiem sprzyjał narastaniu sprzeczności między
poszczególnymi członkami Unii Europejskiej
14
.
W ostatnich latach działania integracyjne coraz wyraźniej zmierzają
w kierunku poprawy konkurencyjności gospodarczej UE w skali światowej.
Naśladując Amerykę, politycy europejscy starają się stworzyć równie dynami-
czny obszar rozwoju gospodarczego. „Dogonienie Ameryki wciąż jest możliwe.
TOMASZ GRZEGORZ GROSSE
16
Wymaga jednak podjęcia radykalnych reform. Od tego zależy wiarygodność
Unii” – twierdzi przewodniczący Komisji Europejskiej Romano Prodi. Temu
celowi służą wspólna waluta, jak również pogłębiająca się liberalizacja gospo-
darki europejskiej. Na szczycie w Lizbonie (2000 r.) przyjęto harmonogram
zmian, zmierzających do oparcia rozwoju Unii na technologiach elektroni-
cznych i społeczeństwie informatycznym. Nakreślono plan zwielokrotnienia
inwestycji publicznych w naukę, wspierania rozwoju innowacji przemysłowych,
szybkiej liberalizacji sektora usług finansowych, transportowych, energety-
cznych oraz otwarcia narodowych rynków zamówień publicznych dla przed-
siębiorców z całej UE.
W Lizbonie ujawniła się zarazem niespójność wizji integracji ekonomicznej
Europy. Strategia lizbońska była swoistym kompromisem między rozmaitymi
nurtami politycznymi i doktrynami ekonomicznymi. Obok propozycji liberal-
nych, znoszących monopole państwowe i regulacje narodowe, znajdujemy
w niej postulat interwencjonizmu publicznego. Na liście priorytetów – obok
budowy gospodarki opartej na wiedzy – znalazły się priorytety związane z mo-
dernizacją opieki społecznej, rozwojem polityki zatrudnienia itp. W rezultacie,
w Lizbonie nie udało się wypracować kompromisu w sprawie całościowej
strategii gospodarczej, prowadzącej do poprawy konkurencyjności UE. Kością
niezgody stał się spór między zwolennikami kontynentalnego i anglosaskiego
modelu społecznego.
Tymczasem pełna integracja gospodarki europejskiej nie może się powieść
bez jednoczesnego zreformowania instytucji unijnych. Trudno bowiem naśla-
dować Amerykę, nie korzystając z jej doświadczenia instytucjonalnego. We
wzorcu amerykańskim rozwój gospodarczy opiera się nie tylko na liberalnych
regulacjach prawnych, ale i na sprawnym systemie instytucji politycznych
i administracyjnych szczebla federalnego, stanowego i lokalnego. System ten
zapewnia stabilność całego układu, wspierając strategiczne gałęzi rozwoju
gospodarczego, a w sytuacji kryzysowej energicznie przeciwdziała zagrożeniom
ekonomicznym i społecznym.
Szczyt lizboński ujawnił również sprzeczności między interesami poszcze-
gólnych krajów członkowskich UE. Ich stanowisko spowolniło (a w niektórych
obszarach wręcz zablokowało) ambitny plan przyjęty w Lizbonie. W efekcie, na
szczycie w Barcelonie (2002 r.) nie wprowadzono pełnej liberalizacji prze-
wozów kolejowych, przesunięto termin liberalizacji rynku usług pocztowych
i zamówień publicznych. Opór Francji uniemożliwił pełną deregulację rynku
energetycznego, a sprzeciw Niemiec zablokował liberalizację usług finan-
17
TEORETYCZNE MODELE PRZYSZŁOŚCI UNII EUROPEJSKIEJ
sowych. Niemożliwe okazało się uzgodnienie wspólnego wzoru patentu,
a także ograniczenie skali dotacji z budżetów krajów członkowskich dla rodzi-
mej przedsiębiorczości. Co więcej, w opinii specjalistów, niektóre państwa
członkowskie jedynie markują reformy, manipulują danymi, a podczas okre-
sowych przeglądów realizacji reform lizbońskich uprawiają propagandę sukce-
su
15
.
Dla przyszłości Unii Europejskiej wyniki szczytu w Barcelonie mają sym-
boliczne znaczenie. Unaoczniając faktyczną siłę państw narodowych, pokazują
zarazem trudności we wprowadzaniu zmian systemowych w UE, szczególnie
zmian niekorzystnych dla gospodarek krajów członkowskich. Szczyt
w Barcelonie potwierdził także wyższość krótkoterminowych interesów krajów
(a nawet niektórych branż ich gospodarek) nad interesem całej wspólnoty
europejskiej.
Szanse modelu federalnego w Europie
Najbardziej spójną wizję federalnej Europy przedstawiają politycy niemiec-
cy. Jest to związane z ustrojem i kulturą polityczną Republiki Federalnej
Niemiec. Ale warto pamiętać, że Niemcy mają dwie całkowicie różne tradycje
integracyjne. Jedna jest oczywiście związana z najnowszą historią tego państwa.
Druga nawiązuje do zjednoczenia pod egidą dominujących Prus, które narzu-
cały rozwiązania prawne i polityczne reszcie niemieckojęzycznych prowincji.
Zwrócenie się elit niemieckich w stronę tradycji pruskiej wydaje się obecnie
mało prawdopodobne, a z pewnością okazałoby się na dłuższą metę rujnujące
dla procesów integracyjnych w Europie.
Strategia działania Niemiec na arenie europejskiej opiera się obecnie na
czterech fundamentach. Po pierwsze, na doraźnej próbie wzmocnienia pozycji
Niemiec w Radzie UE. Po drugie, na długofalowym wzmocnieniu roli parla-
mentu oraz rządu europejskiego przy jednoczesnym osłabieniu rangi Rady Unii
Europejskiej. Po trzecie, na taktyce zmiennej geometrii członkostwa, tj. skupia-
niu wokół siebie państw, które pogłębiają integrację europejską zgodnie z wizją
strategiczną i interesami niemieckimi. Po czwarte, na traktowaniu poszerzenia
UE jako powrotu do koncepcji Mitteleuropy i wykorzystaniu platformy europej-
skiej do odbudowy niemieckiej strefy wpływów w Europie Środkowo-
-Wschodniej.
Powszechnie uważa się, że Traktat Nicejski (2001 r.) jest sukcesem dyplo-
macji niemieckiej. Zgodnie z postulatami tego kraju wzmocniono pozycję prze-
wodniczącego Komisji Europejskiej, wyposażając go w szersze kompetencje
TOMASZ GRZEGORZ GROSSE
18
koordynacyjne i możliwość nadawania kierunku pracom komisji. Przyjęto
niemiecki postulat uwzględnienia czynnika demograficznego przy podziale
głosów w Radzie UE. Na życzenie Niemiec wprowadzono wymóg większości
przynajmniej 62% ogółu ludności Europy przy głosowaniu kwalifikowanym, co
daje Niemcom ogromną przewagę wobec innych krajów członkowskich,
znacznie słabiej zaludnionych. Dzięki swemu potencjałowi demograficznemu
Niemcy uzyskały także prawo do największej liczby mandatów (99) w Parla-
mencie Europejskim. Dyplomacja niemiecka przeforsowała ponadto postulat
pogłębionej integracji wybranej grupy państw, praktycznie wykluczając
blokowanie tego mechanizmu przez państwa członkowskie. Prawo wprowa-
dzenia tej procedury przyznano zaledwie ośmiu krajom, co przy poszerzonej
do 25 członków Unii daje im duże możliwości praktycznego działania.
Zdaniem politologów, szczyt w Nicei otworzył w ten sposób drogę do
zróżnicowanego członkostwa w Unii Europejskiej
16
.
Taktyka zmiennej geometrii członkostwa otwiera wprawdzie możliwości
bardziej skutecznego realizowania niektórych pomysłów integracyjnych,
pozostaje jednak niewiadomą, czy tą drogą uda się ustanowić instytucje fede-
ralne. Wzmacnia jednocześnie Niemcy, które zyskały możliwość realizowania
własnych koncepcji politycznych, uwzględniających przede wszystkim interesy
niemieckie w zjednoczonej Europie. Zdaniem specjalistów, poparcie Francji
było podyktowane chęcią kontroli inicjatyw niemieckich i niedopuszczenia do
powołania struktur w pełni federalnych
17
.
Taktyka zmiennej geometrii członkostwa przypomina koncepcję integracji
regionalnej Lloyda Grubera. Zachodzi ona, w jego opinii, najczęściej pod dyk-
tando najsilniejszych państw i jest korzystna głównie z punktu widzenia ich
interesów. Kraje tworzące instytucje i reguły gry współpracy regionalnej zysku-
ją przy tym ogromną przewagę nad innymi podmiotami, zwłaszcza tymi, które
początkowo nie uczestniczą w porozumieniu. Jednak, jak podkreśla Gruber,
nieprzyłączenie się do systemu współpracy regionalnej może skutkować
znacznie większymi problemami.
Dobrą ilustracją tej tezy jest stanowisko Włoch. Politycy włoscy obawiali się,
że ich kraj spadnie do gorszej kategorii krajów europejskich. Dlatego – mimo iż
mechanizm europejskiego systemu monetarnego (ESM) był korzystny przede
wszystkim dla Niemiec i Francji – postanowili włączyć się do tego systemu.
W przeciwnym razie Włochy mogłyby stracić zainteresowanie inwestorów
międzynarodowych, co grozi masowym odpływem środków finansowych z tego
rynku. Politycy włoscy obawiali się też politycznych następstw pozostawania
19
TEORETYCZNE MODELE PRZYSZŁOŚCI UNII EUROPEJSKIEJ
poza ESM (trwałego podziału Wspólnot Europejskich na państwa lepsze
i gorsze) oraz nadmiernej emancypacji Niemiec, doskonale wiedzieli bowiem
o korzyściach, jakie ten kraj mógł odnieść w wyniku wprowadzenia systemu
monetarnego. Włosi woleli więc uczestniczyć w ESM i w wypracowywaniu jego
decyzji, by w ten sposób pośrednio kontrolować zachowanie Niemiec i silniej
związać ten kraj ze Wspólnotami Europejskimi
18
.
Ten znamienny z punktu widzenia integracji regionalnej przykład ilustruje
zasadę, w myśl której integracja jest korzystna przede wszystkim dla krajów
najsilniejszych. Kraje słabsze nie mają po prostu zbyt wielkiego wyboru.
Podejmują wyzwanie, chociaż osiągają mniejsze korzyści. Pozostawanie poza
strukturami regionalnymi wiąże się bowiem ze znacznie większymi zagrożenia-
mi.
Długofalowa strategia wprowadzania ustroju federalnego Europy została
najpełniej zaprezentowana w przemówieniach Joschki Fischera
19
i kanclerza
Gerharda Schrödera
20
. Przewiduje ona wzmocnienie władzy wykonawczej
w Europie poprzez powołanie prezydenta przyszłej federacji, wybieranego
przez kolegium elektorów wyłanianych w wyborach powszechnych. Prezydent
stałby na czele rządu, którego trzonem byłaby Komisja Europejska. Ostateczna
wersja tej propozycji została uzgodniona z Francją w połowie stycznia 2003 r.
i przewiduje wybór szefa Komisji przez Parlament Europejski. Oznacza to nie
tylko usprawnienie działania KE, ale również wzmocnienie pozycji politycznej
Parlamentu.
Propozycje niemieckie obejmują również osłabienie roli Rady UE (w kon-
cepcji Schrödera utworzyłaby ona drugą izbę parlamentu, w koncepcji Fischera
– przestałaby w ogóle istnieć). Funkcje legislacyjne federacji przejąłby
dwuizbowy parlament, wybierany w części w wyborach powszechnych,
a w części – pośrednio, przez narodowe parlamenty (koncepcja Fischera) lub
rządy narodowe (Schrödera). Całościowa realizacja wizji polityków niemieckich
jest mało realna. Przeciwstawia się temu szereg państw, przede wszystkim
Francja, według której Unia Europejska powinna pozostać konfederacją suwe-
rennych państw.
W efekcie, postępy reform instytucjonalnych są powolne i, jak dotąd, nie
widać szans na gruntowną zmianę. Potwierdza to próba ograniczenia prawa
weta wobec decyzji podejmowanych przez Radę UE. Zgodnie z Traktatem
Amsterdamskim (1997 r.) i Nicejskim (2001 r.) głosowanie kwalifikowaną
większością należy do wyjątków. Charakterystyczny dla funkcjonowania Unii
jest sposób dalszego jego ograniczenia. Na wniosek Wielkiej Brytanii z listy
TOMASZ GRZEGORZ GROSSE
20
spraw podlegających głosowaniu większościowemu wykreślono kwestie opo-
datkowania i bezpieczeństwa socjalnego. Na wniosek Niemiec usunięto zeń
problematykę swobody zatrudnienia. Francja z kolei zażądała usunięcia zagad-
nień związanych z handlem dobrami kultury, usługami audiowizualnymi,
edukacją, ochroną zdrowia itp. Ponadto, praktyka funkcjonowania Rady
pokazuje, że niejednokrotnie nawet w sprawach objętych głosowaniem
większościowym stosuje się tryb jednomyślnego podejmowania decyzji
21
.
Po Nicei obowiązuje ponadto reguła tzw. trzech większości w wybranych
sprawach objętych głosowaniem większościowym. Obok kwalifikowanej
większości głosów (powyżej 73%), konieczne jest poparcie przynajmniej 50%
krajów członkowskich i ponad 62% ludności UE. W praktyce poważnie utrud-
nia to głosowanie w Radzie, dając szczególnie mniejszym państwom możliwość
blokowania decyzji. Zachowanie prawa weta jako reguły funkcjonowania Rady
UE po raz kolejny potwierdza znaczenie państw narodowych w strukturach
europejskich. Podejmowanie decyzji w takich warunkach zależy od kultury
negocjacyjnej członków wspólnoty politycznej i, wraz ze wzrostem liczebności
tej wspólnoty, staje się coraz trudniejsze. Jednocześnie należy pamiętać, że
długotrwałe blokowanie decyzji w Radzie może w rezultacie sprzyjać zwiększe-
niu dyskrecjonalnej władzy innych instytucji wspólnotowych, przede wszys-
tkim Trybunału i Komisji Europejskiej. Dlatego też brak zasadniczej zmiany
umożliwiającej skuteczniejsze podejmowanie decyzji w Radzie po rozszerzeniu
UE może w praktyce osłabić pozycję rządów narodowych.
O faktycznej roli państw narodowych w Europie decyduje pozycja politycz-
na trzech instytucji szczebla unijnego, tj. Parlamentu, Komisji i Europejskiego
Trybunału Sprawiedliwości. Częściowe przesunięcie władzy legislacyjnej
z Rady do Parlamentu Europejskiego stanowi niewątpliwie znaczący krok
w kierunku ustroju federalnego. W ramach procedury współdecydowania,
która została Traktatem Amsterdamskim rozszerzona na więcej obszarów poli-
tyki unijnej, propozycje Komisji Europejskiej mogą zostać zmienione
w Parlamencie absolutną większością głosów. Rada może zrewidować te
poprawki jedynie głosując jednomyślnie. Jeśli jednak nie uda się wprowadzić
w Radzie odpowiednich zmian, wówczas może zostać powołany specjalny
komitet konsultacyjny złożony z przedstawicieli Rady i Parlamentu, który dąży
do kompromisowej wersji legislacyjnej. Jeżeli nie uda się osiągnąć kompromisu
– całość procesu kończy się bez żadnego rozstrzygnięcia. Można więc
powiedzieć, że począwszy od Traktatu z Maastricht (1992 r.), kiedy wprowa-
dzono instytucję współdecydowania, nastąpiło wyraźne wzmocnienie pozycji
21
TEORETYCZNE MODELE PRZYSZŁOŚCI UNII EUROPEJSKIEJ
politycznej Parlamentu. Jednocześnie państwa mogą w dalszym ciągu kon-
trolować całość procesu legislacyjnego i w razie niepomyślnego dla nich
kierunku zmian prawnych mogą doprowadzić do fiaska całego procesu legisla-
cyjnego.
Poważną przeszkodą w dalszym wzmacnianiu pozycji parlamentu jest słabo
ukształtowana tożsamość europejska wyborców. Społeczeństwa Europy nie
tworzą jednego narodu. Trudno więc oczekiwać, aby uformowały reprezentację
polityczną, która nie będzie odzwierciedlała przede wszystkim zróżnicowań
terytorialnych i narodowych. Nie wykształcił się też ogólnoeuropejski system
partii politycznych, który mógłby stworzyć klimat przyjazny dla rozwoju parla-
mentaryzmu unijnego.
Komisja Europejska, która ma być zalążkiem federalnego rządu europej-
skiego, jest powszechnie krytykowana za słabość strategicznego działania,
coraz większą bezwładność proceduralną i brak legitymacji demokratycznej.
Zamiast osłabiać znaczenie państw narodowych, staje się ekspozyturą naro-
dowych interesów. Model władzy opartej na silnej pozycji Komisji Europejskiej,
ale bez odpowiedniego nadzoru ze strony ogólnoeuropejskich instytucji przed-
stawicielskich, będzie więc prawdopodobnie dalej oscylował w kierunku domi-
nacji rządów narodowych w procesie podejmowania decyzji. Dotyczy to
zwłaszcza silnych organizmów państwowych. Warto pamiętać, że w Komisji
Europejskiej od wielu lat funkcjonują swoiste „lenna”, przynależne określonym
krajom. Niemal od początku istnienia wspólnot Francuzi „kontrolowali” rol-
nictwo, Brytyjczycy – politykę konkurencji. Narodowe parytety i przeciw-
stawne interesy poszczególnych segmentów komisji blokują skuteczność tej
instytucji. W rezultacie Komisja staje się coraz mniej autonomicznym graczem
na polu strategicznej wizji reformy instytucjonalnej.
O pozycji politycznej Komisji decyduje również sposób realizowania polityk
wspólnotowych. Są one potencjalnym instrumentem pogłębiania integracji
w Europie. Jednocześnie w dalszym ciągu strategiczne decyzje kierunkowe,
finansowe i instytucjonalne podejmuje w tej sferze Rada. W ramach poszczegól-
nych polityk ujawniają się także silne interesy narodowe, a ostateczny sposób
realizacji tych polityk odzwierciedla wynegocjowaną równowagę interesów
między poszczególnymi państwami. Dobrym przykładem ilustrującym omawia-
ne zjawiska jest próba zreformowania polityki zagranicznej UE. Propozycja
francuska w tej mierze zakłada powołanie unijnego szefa dyplomacji i podej-
mowanie decyzji o polityce zagranicznej Unii kwalifikowaną większością
głosów. Jest to powszechnie odbierane jako umożliwienie dyplomacji fran-
TOMASZ GRZEGORZ GROSSE
22
cuskiej wykorzystywania polityki europejskiej do silniejszego prezentowania
własnych pomysłów na forum światowym.
W podobny sposób funkcjonują także inne struktury europejskie. Nawet
taka technokratyczna instytucja, jaką jest Europejski Bank Centralny (gdzie
decyzje są podejmowane przez profesjonalistów a nie polityków), pozostaje
pod wpływem interesów narodowych. „Bank Centralny ma wprawdzie
funkcjonalną niezależność, ale – tak jak wszystkie instytucje w UE – jego
działania i poszczególni przedstawiciele odpowiadają przed rządami naro-
dowymi i muszą uwzględniać specyficzną równowagę sił między nimi”
22
.
Większość ekspertów przyznaje, iż duże znaczenie dla procesów polity-
cznych w Europie uzyskały w ostatnich latach instytucje poziomu
ponadpaństwowego. George Tsebelis i Geoffrey Garrett podkreślają zwłaszcza
kompetencje Parlamentu Europejskiego w zakresie wspólnej z Radą Europejską
procedury legislacyjnej. Wskazują także na kompetencje Komisji Europejskiej
w zakresie inicjatywy prawnej oraz implementowania polityk europejskich,
chociaż jednocześnie uznają, iż w latach 90. zakres realnej władzy Komisji uległ
wyraźnemu ograniczeniu. Dostrzegają także znaczenie Europejskiego
Trybunału Sprawiedliwości przy rozstrzyganiu sporów dotyczących prawa
europejskiego. Przyznają na przykład, że blokowanie decyzji w Radzie sprzyja
wzmacnianiu roli Trybunału w praktyce funkcjonowania wspólnoty
23
.
Tsebelis i Garrett dowodzą jednocześnie, iż to właśnie państwa narodowe
nadal odgrywają w Unii Europejskiej zasadniczą rolę polityczną. Przewidują one
konsekwencje podejmowanych decyzji instytucjonalnych, prawnych i finan-
sowych. Kształtują ramy działania instytucji szczebla wspólnotowego i starają się
określić sposób wypełniania przez nie swojego mandatu. Delegują do nich
swoich przedstawicieli i skrupulatnie monitorują ich działalność. Mają decydu-
jący wpływ na zasadnicze decyzje polityczne i prawne. A w sytuacji, kiedy inne
podmioty (np. Trybunał) interpretują prawo niezgodnie z intencjami państw
członkowskich, Rada zawsze może je zmienić w sposób bardziej odpowiadający
ich interesom. Ponadto, według obu autorów, Trybunał rzadko występuje w kwe-
stiach, które naruszają szczególnie wrażliwe interesy państw członkowskich.
Model konfederacyjny
Dyskusja nad rolą państw członkowskich w Unii Europejskiej toczy się
w środowisku politologów od dawna. Wśród najczęściej wymienianych kon-
cepcji teoretycznych wypada wskazać trzy główne nurty: neofunkcjonalizm,
podejście „sieciowe” oraz międzyrządowe.
23
TEORETYCZNE MODELE PRZYSZŁOŚCI UNII EUROPEJSKIEJ
Szkoła neofunkcjonalna rozwinęła się w latach 50. zeszłego stulecia. Jej
czołowym przedstawicielem był Ernst Haas. Ze szczególnym zainteresowaniem
analizował on integrację regionalną w Europie. Według omawianego kierunku
podstawową cechą tego procesu było funkcjonalne skupienie się w pierwszym
rzędzie na zaspokajaniu potrzeb społecznych, głównie w sferze gospodarczej.
Partykularne interesy poszczególnych krajów i grup społecznych wzmagały
presję na polityków w celu utworzenia odpowiednich instytucji ponadnaro-
dowych na Starym Kontynencie. Dla skutecznego zaspokojenia tych interesów
państwa delegowały sukcesywnie swoje uprawnienia na instytucje europejskie.
W rezultacie rozpoczęto proces stopniowej integracji, która – zainicjowana
w sprawach ekonomicznych – wraz z upływem czasu nabiera coraz bardziej
ustrojowego i quasi-federalnego wymiaru.
Pogłębiająca się integracja ekonomiczna wywierała coraz większą presję na
dalszą integrację o charakterze politycznym i wzmacnianie instytucji poziomu
europejskiego. Jest to bowiem według neofunkcjonalistów proces naturalny.
Wzmocnienie instytucji ponadpaństwowych powinno zapewnić większą koor-
dynację i skuteczność współpracy na płaszczyźnie gospodarczej. Integracja
polityczna jest niejako „efektem ubocznym” rozwijającej się współpracy eko-
nomicznej. Dlatego też integracja ekonomiczna dokonywana w poszczególnych
sektorach, której rzecznikiem był Jean Monnet, może w rezultacie zaowocować
utworzeniem unii o charakterze federalnym. Podejście neofunkcjonalne jest
więc ściśle związane z myśleniem „wspólnotowym” o integracji europejskiej,
które czyni z instytucji poziomu europejskiego głównych beneficjentów
i czołowych graczy tego procesu
24
.
Kolejną szkołą teoretyczną jest podejście „sieciowe” do integracji europe-
jskiej (multi-level governance). Według przedstawicieli tej szkoły sferę polityki
w Unii Europejskiej tworzą wzajemnie powiązane podmioty różnego szczebla:
ponadnarodowe, państwowe, jak również regionalne i lokalne. W ten sposób
badacze tego kierunku polemizowali zarówno ze zwolennikami podejścia
międzyrządowego, które zakładało dominację rządów państw członkowskich,
jak również neofunkcjonalistami, którzy zakładali dominujące znaczenie insty-
tucji szczebla europejskiego dla procesów integracji na Starym Kontynencie.
Według Gary Marksa, Liesbet Hooghe oraz Kermita Blanka w procesie inte-
gracji europejskiej państwa narodowe stopniowo tracą suwerenne kompetencje
na rzecz współdecydowania nie tylko z innymi państwami, ale również z roz-
maitymi instytucjami poziomu ponadnarodowego i samorządowego. Państwa
delegują swoje uprawnienia do innych podmiotów i jedynie współdecydują
TOMASZ GRZEGORZ GROSSE
24
w sprawach dotąd zastrzeżonych wyłącznie do ich kompetencji. Co więcej,
przestają mieć zdolność kontrolowania procesu decyzyjnego, a nawet przestają
pełnić rolę pośrednika w kontaktach pomiędzy instytucjami unijnymi a władza-
mi lub organizacjami z obszaru danego kraju członkowskiego. W ten sposób
tracą monopol do reprezentowania interesów narodowych na forum polityki
europejskiej. W coraz większym również stopniu tracą pełną kontrolę nad
działaniami podejmowanymi na ich terytorium i jedynie współdecydują o nor-
mach prawnych obowiązujących na własnym obszarze
25
.
Wreszcie, nurtem teoretycznym podkreślającym znaczenie rządów naro-
dowych w procesach integracji europejskiej jest liberalny intergovernmenta-
lizm, którego najsłynniejszym przedstawicielem jest Andrew Moravcsik
26
.
Według niego historia współpracy politycznej w Europie nie miała na celu
utworzenia unii federalnej. Dominującą rolę w tych procesach miały rządy na-
rodowe, szczególnie krajów najsilniejszych politycznie i ekonomicznie.
Moravcsik analizuje najbardziej przełomowe decyzje członków wspólnoty,
poczynając od Traktatów Rzymskich, aż do Traktatu z Maastricht
i ustanowienia Unii Europejskiej. Były to pragmatyczne decyzje polityczne
podejmowane przez rządy zainteresowanych państw, które miały na uwadze
głównie własne interesy, a nie górnolotne ideały. Inne czynniki, takie jak
zagrożenia geopolityczne, działania urzędników europejskich, międzynaro-
dowych lobbystów lub korporacji miały zdecydowanie drugorzędną rolę w tych
procesach.
Integracja europejska wynikała więc z gry interesów państw członkowskich.
Zależała ona z jednej strony od postawy elit politycznych, a więc umiejętności
identyfikowania i reprezentowania interesów narodowych. Z drugiej strony,
wynikała z faktycznej pozycji negocjacyjnej danego państwa, co wiązało się
z jego siłą ekonomiczną i polityczną na arenie międzynarodowej, a w szczegól-
ności europejskiej. W praktyce decydujące znaczenie miały takie czynniki, jak
wysokość składki do budżetu wspólnotowego, siła głosów, liczba reprezentan-
tów w instytucjach europejskich itd.
Wspomniana gra interesów nie była więc prowadzona między równo-
rzędnymi partnerami międzynarodowymi, ale wynikała z asymetrycznej
współzależności (asymmetrical interdependence) poszczególnych państw.
Oznacza to, że współpraca na Starym Kontynencie uwzględniała wzajemne
relacje między poszczególnymi krajami, a także dążenie do kompromisu zain-
teresowanych stron i przeciwdziałania decyzjom podejmowanym jednostron-
nie. Jednocześnie współpraca uwzględniała jednak nierównomierną siłę nego-
25
TEORETYCZNE MODELE PRZYSZŁOŚCI UNII EUROPEJSKIEJ
cjacyjną poszczególnych podmiotów. Asymetryczna współzależność w praktyce
prowadziła więc do tego, że najbardziej wpływowe rządy narodowe, które były
zainteresowane przeforsowaniem określonego ustalenia traktatowego, były
skłonne do ustępstw w sprawach mniej istotnych lub marginalnie związanych
z zasadniczym przedmiotem negocjacji. Tego typu ustępstwa pozwalały im osią-
gać korzyści w najważniejszych obszarach współpracy. Ustępstwa zapobiegały
wetowaniu porozumienia przez mniej zainteresowanych (lub poszkodo-
wanych) partnerów, ale były prowadzone jedynie do pewnego momentu:
takiego mianowicie, który nie zagrażał zasadniczym celom porozumienia
i którego koszty nie przewyższały ewentualnych korzyści negocjowanego kom-
promisu.
Moravcsik spogląda na zmiany polityczne w Europie z punktu widzenia
integracji regionalnej w dobie globalizacji ekonomicznej. Podkreśla, iż
powiększająca się konkurencyjność światowej gospodarki po drugiej wojnie
światowej stanowiła podstawowy czynnik pogłębiania integracji europejskiej.
Była ona w istocie odpowiedzią rządów europejskich na globalizację. Dlatego
też wzmacnianie instytucji ponadnarodowych w Europie nie miało na celu
budowania ustroju federalnego, ale tworzenie efektywnych instrumentów dla
obrony interesów gospodarczych i skutecznego realizowania porozumień eko-
nomicznych. Interesy gospodarcze, przede wszystkim handlowe, stanowią
według Moravcsika klucz do zrozumienia integracji europejskiej.
Podstawową regułą działania było przy tym wspieranie przez określone
państwa liberalizacji lub deregulacji w sferach, w których ich gospodarka naro-
dowa była najbardziej konkurencyjna i mogła odnieść zdecydowane korzyści
z powiększenia rynku. Moravcsik dowodzi również, że państwa uważnie kalku-
lują opłacalność delegowania swoich kompetencji na poziom europejski.
Pogłębiająca się integracja europejska nie jest więc produktem ubocznym lub
mimowolnym, ale przemyślanym i najczęściej zgodnym z interesami naro-
dowymi poszczególnych państw. Przewidują one zarówno pozytywne, jak
również negatywne konsekwencje swoich decyzji. Są skłonne oddać część
swoich suwerennych uprawnień, o ile ich narodowe interesy będą dobrze
współgrały z politykami wspólnotowymi. W przeciwnym razie odnoszą się
niechętnie do integracji lub ją spowalniają. Jednocześnie Moravcsik wskazuje
liczne przykłady wprowadzania przez rządy instrumentów kontrolnych nad
instytucjami europejskimi, takich jak na przykład system komitetów zarządza-
jących, regulacyjnych i doradczych, sprawujących nadzór nad działaniami
Komisji (comitology).
TOMASZ GRZEGORZ GROSSE
26
Inne niż ekonomiczne czynniki odgrywały zdecydowanie drugoplanową rolę
w procesach integracyjnych. Na przykład znaczenie bezpieczeństwa i suweren-
ności narodowej wzrastało jedynie w trakcie negocjowania kwestii niemających
znaczenia gospodarczego. Także czynniki kulturowe wpływały niekiedy na wyni-
ki dyskusji integracyjnej. Przykładem są tutaj związane z tradycją danego
państwa propozycje rozwiązań instytucjonalnych (np. lansowane przez Niemcy
rozwiązania quasi-federalne). Interesy ekonomiczne, zdaniem Moravcsika,
pozostawały jednak zawsze dominujące dla procesów integracyjnych w Europie.
Unia Europejska jest więc organizacją hybrydalną, w której dominuje układ
konfederacyjny z pewnymi elementami ustroju federalnego. Być może zmiany
konstytucyjne przygotowane przez Konwent wzmocnią nieco nurt federalisty-
czny w UE, co nie zmienia faktu, że w nadchodzącej przyszłości Europa
pozostanie tworem głównie konfederacyjnym, w którym dominującą pozycję
będą miały Niemcy i Francja. Jest znamienne, że wspomniana już wcześniej
propozycja instytucjonalna Niemiec dotycząca wzmocnienia Parlamentu i KE
została niemal natychmiast zrównoważona przez propozycję francuską doty-
czącą wzmocnienia pozycji Rady. Obejmuje ona wprowadzenie funkcji prezy-
denta Rady Europejskiej, wyłonionego przez rządy narodowe, którego kaden-
cja trwałaby od 2,5 roku do nawet 5 lat. W zamian zrezygnowano by
z sześciomiesięcznego przewodniczenia pracom Rady przez kolejnych szefów
rządów państw członkowskich. W rezultacie kompromis zawarty przez Niemcy
i Francję równoważy interesy obu krajów. Z jednej strony próbuje wzmacniać
instytucje wspólnotowe i wprowadzać rozwiązania federalistyczne, z drugiej zaś
broni tradycyjnej pozycji rządów narodowych. Jednocześnie, co jest charak-
terystyczne dla specyfiki integracji europejskiej, kompromis ten nie uwzględnia
efektywności funkcjonowania całego systemu w przyszłości i może okazać się
konfliktogenny. Zapewne wzbudzi również wiele kontrowersji, zwłaszcza ze
strony mniejszych krajów członkowskich, które słusznie mogą obawiać się nad-
miernego wzmocnienia pozycji największych państw europejskich.
Przez wiele lat współpraca Francji i Niemiec była „silnikiem” napędzającym
rozwój całej organizacji. W ostatnim okresie delikatna równowaga między obu
partnerami została jednak naruszona, do czego przyczyniła się integracja
Niemiec. Po powiększeniu Unii prognozowane jest dalsze wzmocnienie siły
politycznej tego kraju, co może zachwiać współpracę obu krajów, a w konsek-
wencji – utrudnić dalszą modernizację Unii Europejskiej.
Jest wielce prawdopodobne, że w nadchodzącej przyszłości główną rolę
w UE nadal będą pełniły rządy najsilniejszych państw członkowskich. Prace
27
TEORETYCZNE MODELE PRZYSZŁOŚCI UNII EUROPEJSKIEJ
konwentu nad reformą systemu instytucjonalnego Unii nie przyniosą prawdo-
podobnie większego przełomu, gdyż nie życzą sobie tego najsilniejsze kraje
członkowskie. A to one właśnie będą zatwierdzać rezultaty tych prac. Niektóre
propozycje prominentnych polityków Unii unaoczniają chęć zwiększenia kom-
petencji Rady UE (złożonej z przedstawicieli rządów narodowych) kosztem
Komisji Europejskiej. Nic nie wskazuje natomiast na chęć powołania w pełni
demokratycznych instytucji federalnych w Europie.
Wynika to z kilku podstawowych przesłanek. Po pierwsze, w Europie
brakuje ideowych podstaw harmonijnego rozwoju instytucjonalnego.
Odniesienia do europejskiej historii, wspólnych europejskich interesów lub
zagrożeń są nieliczne. Brakuje europejskiej ideologii, na której można by zbu-
dować wspólną tożsamość i identyfikację obywatelską. Jej powstanie utrudnia-
ją stereotyp Unii zbiurokratyzowanej i technokratycznej, dalekiej od prob-
lemów zwykłych mieszkańców oraz dominujące obecnie krótkowzroczne i par-
tykularne myślenie. Taka postawa wyborców i polityków jest nastawiona na
doraźne zyski. Dlatego w dyskusji nad przyszłością Unii wyraźnie wyróżniają
się głosy poszczególnych państw i grup lobbystycznych, a nawet pojedynczych
polityków. Znamienny jest tu przykład Valery’ego Giscarda d’Estaing, który
jako przewodniczący konwentu konstytucyjnego zażądał w pierwszej kolej-
ności miesięcznej pensji w wysokości 20 tysięcy euro.
Po drugie, Europie brakuje wspólnej wizji przyszłości. Postulaty dogonienia
Ameryki są daleko niewystarczającymi pomysłami na integrację europejską. Są
ogólnikowymi deklaracjami bez pokrycia, bowiem nie ma powszechnego kon-
sensusu w sprawie celów działania oraz środków prowadzących do ich osiąg-
nięcia. Brakuje odwagi politycznej dla zaprojektowania instytucji dla przyszłej
Europy.
Sukcesy polityków skrajnej prawicy (Jörga Haidera, Silvio Berlusconiego,
a ostatnio – Jeana Marie Le Pena) nie są tylko powierzchownym zjawiskiem.
Świadczą o coraz większym społecznym rozczarowaniu wizją programową
establishmentu politycznego państw europejskich. Jest to wizja utrzymana
w tonie poprawności politycznej, lecz bezbarwna i – co najważniejsze – nie
rokująca nadziei na rozwiązanie problemów społecznych i politycznych. Dla
rozczarowanych wyborców radykalnej prawicy wspólna Europa jest tylko
zbiorem pustych sloganów. Dlatego sięgają do propozycji nacjonalistycznych.
Szczególnym przejawem braku dalekosiężnej wizji strategicznej jest sposób
poszerzania Unii Europejskiej na wschód. Negocjacje w dużym stopniu były
podporządkowane drobiazgowym interesom dotychczasowych członków UE.
TOMASZ GRZEGORZ GROSSE
28
Dobrą tego ilustracją jest presja wywierana na polski rząd przez Holandię
i Komisję Europejską w sprawie liberalizacji zasad inwestowania za granicą pol-
skich funduszy emerytalnych czy prywatyzacji PZU. W rezultacie integracja
z Europą staje się bardziej kosztowna i niekorzystna dla krajów kandydackich.
Warunki coraz większej liczby rozdziałów negocjacyjnych zdają się zapowiadać
członkostwo drugiej kategorii. Brak strategicznej wizji sprzyja upowszechnia-
niu się postawy wyższości silniejszych nad słabszymi oraz chęci maksymalnego
zdyskontowania korzystniejszej pozycji przez dotychczasowych członków Unii.
Może to w przyszłości stanowić poważne zagrożenie dla stabilności
wewnętrznej UE, a nawet grozi jej rozpadem.
Po trzecie, Unia Europejska staje się organizmem coraz bardziej zbiuro-
kratyzowanym. Procedury stają się ważniejsze niż cele. Gąszcz regulacji
prawnych, skomplikowany tryb konsultacji i rozrastająca się administracja
Komisji Europejskiej sprawiają, że Unia przestaje być organizmem sprawnie
realizującym program polityczny. Będzie to jeszcze trudniejsze w chwili posze-
rzenia Unii do 25 krajów. W chaosie organizacyjnym, jaki wówczas zapanuje,
skuteczne mogą okazać się jedynie sprawne podmioty, przede wszystkim silne
państwa.
Po czwarte, za zachowaniem dotychczasowej roli państw i biurokracji
europejskiej przemawiają długoletnie tradycje, szczególnie bismarkowska
i napoleońska, preferujące system władzy oparty na sile biurokracji. Do tych
właśnie tradycji będą się odwoływać zarówno zwolennicy usprawnienia egzeku-
tywy europejskiej, jak i orędownicy pozostawienia kluczowej roli dla rządów
narodowych.
Integracja Polski z UE
Podsumowując dotychczasowe rozważania, zatrzymajmy się na moment
nad kwestią integracji Polski ze strukturami europejskimi. Niewątpliwie domi-
nujące znaczenie dla procesu negocjacji przedakcesyjnych miały rządy państw
kandydackich i członkowskich. Obok szczytnych idei, przedstawianych opinii
publicznej zwłaszcza w początkowym okresie negocjacji, widoczne były także
racjonalne kalkulacje i interesy poszczególnych państw. Zgodnie z teorią
Moravcsika, najważniejsze decyzje dotyczące przyszłości Unii (a do takich
niewątpliwie należy kwestia poszerzenia wspólnoty) zapadają przede wszyst-
kim przy udziale państw członkowskich, pod wpływem ich ekonomicznych
interesów. Negocjacje zdają się potwierdzać tę teorię. Ujawnienie tych tendencji
przed opinią publiczną w ostatniej fazie negocjacji doprowadziło do swoistego
29
TEORETYCZNE MODELE PRZYSZŁOŚCI UNII EUROPEJSKIEJ
„odarcia ze złudzeń” dużej części sympatyków integracji europejskiej w krajach
kandydackich. Europa straciła swoją niewinność i idealizm. Okazało się
bowiem, że integracja nie jest procesem historycznego zadośćuczynienia kra-
jom bloku wschodniego ich przymusowego oddzielenia od Europy po drugiej
wojnie światowej, ale raczej bezlitosną kalkulacją i skrupulatnym liczeniem
pieniędzy ze strony europejskich partnerów.
Decyzje dotyczące poszerzenia wspólnoty podejmowały przede wszystkim
kraje członkowskie. Pozycja negocjacyjna państw ubiegających się o członkost-
wo była generalnie słaba, a w dodatku – jak się wydaje – nie potrafiły one wyko-
rzystać swoich skromnych atutów. Według Franka Schimmelfenniga, kraje
Europy Środkowej i Wschodniej utraciły większość swoich atutów przetar-
gowych już w momencie podpisania układu stowarzyszeniowego z Unią
Europejską. W ten sposób otworzyły w zasadzie swój rynek dla dużej części
towarów europejskich. Co więcej, od samego początku umowy liberalizacyjne
krajów kandydackich z UE były asymetryczne i generalnie niekorzystne dla
państw akcesyjnych. Unia stosowała rozmaite formy protekcji dla swoich
wrażliwych sektorów producenckich lub usług. Jednocześnie utrudniała
dostępność do własnego rynku dla tych towarów produkowanych w krajach
kandydackich, które mogły być najbardziej konkurencyjne, na przykład dla
produktów rolniczych, tekstyliów, węgla i stali. W rezultacie kraje kandydujące
mają od wielu lat permanentny deficyt w wymianie handlowej z UE
27
.
Zdaniem tegoż autora, niektórym krajom UE (zwłaszcza tym, które nie
graniczą z rynkami wschodnimi albo mogą utracić część dotychczasowych
korzyści finansowych, np. część transferów z funduszy strukturalnych lub
Funduszu Spójności) poszerzenie wspólnoty nie przynosi żadnych
dodatkowych korzyści. Dlatego przewidywał, iż ostatnia faza negocjacji może
być wyjątkowo trudna i niekorzystna dla krajów ubiegających się o wstąpienie
do UE. W istocie tak się stało, a warunki finansowe akcesji zostały wyne-
gocjowane na wyjątkowo niskim poziomie. Zamiast szacunkowego 30 euro
rocznie obywatele „15” zapłacą na rzecz nowych członków Unii tylko po ok.
9 euro. Co więcej, dotychczasowy pułap wsparcia krajów dotychczas korzysta-
jących z pomocy finansowej Unii zostaje zachowany niemal bez zmian, co daje
im kilkukrotną przewagę w poziomie dofinansowania w porównaniu z nowymi
członkami
28
.
Nieprzypadkowo również właśnie z inicjatywy Niemiec przełamano impas
negocjacyjny w Kopenhadze między Polską a UE. Jak się wydaje, największe
korzyści ekonomiczne wynikające z poszerzenia wspólnoty odniosą właśnie
TOMASZ GRZEGORZ GROSSE
30
Niemcy. Eksperci niemieccy szacują, że po rozszerzeniu UE mogą one wynieść
nawet 1,5% wzrostu PKB rocznie
29
.
Według Schimmelfenniga o rozpoczęciu negocjacji członkowskich zadecy-
dowała swoista moda na poszerzenie wspólnoty, która zapanowała w Europie
po historycznym upadku Muru Berlińskiego. Autor określa to mianem „reto-
rycznego zaangażowania” liderów europejskich, ograniczającego się jedynie do
ogólnikowych deklaracji i szumnych wypowiedzi medialnych. Żaden z poli-
tyków państw europejskich nie chciał być ponadto uznany za przeciwnika inte-
gracji, co hamowało ewentualne opory wobec tego procesu. Poszerzenie było
jednak korzystne również dla samych państw członkowskich, co kraje apliku-
jące do UE mogły lepiej wykorzystać w trakcie negocjacji. Największych
korzyści ekonomicznych mogą spodziewać się Niemcy i Austria, a także unijne
kraje skandynawskie. Z punktu widzenia Niemiec rozszerzenie wspólnoty daje
nie tylko wyraźne korzyści natury gospodarczej, ale znacząco wzmacnia także
ich pozycję polityczną w zjednoczonej Europie.
Ponadto, poszerzenie Unii ma strategiczne znaczenie z punktu widzenia
pozycji Starego Kontynentu na arenie międzynarodowej, a zwłaszcza w nad-
chodzącej konkurencji o hegemonię światową ze Stanami Zjednoczonymi
i Chinami. Według Hansa Noltego Polska oraz inne kraje naszego regionu staną
się wewnętrzną peryferią UE. Będą dostarczać taniej siły roboczej i staną się
źródłem akumulacji kapitału niezbędnego dla rywalizacji Europy w skali glo-
balnej. Jednocześnie kraje peryferyjne nie osiągną pułapu modernizacji
umożliwiającego odrobienie zaległości i dorównanie Zachodowi. Zbyt niskie
koszty finansowe procesu poszerzenia wspólnoty będą, jego zdaniem,
oznaczały rozpoczęcie właśnie takiego scenariusza dla wschodniej części
Europy
30
.
Trudności negocjacyjne krajów kandydujących wynikały niewątpliwie
w dużym stopniu z trudnej sytuacji ekonomicznej w Europie i na świecie.
Znaczący deficyt budżetowy najważniejszych płatników netto do budżetu UE,
przede wszystkim Niemiec, spowodował pogorszenie pozycji negocjacyjnej
kandydatów. W pewnym jednak stopniu wina za niezbyt korzystny proces
akcesji spada na same państwa Europy Wschodniej i Centralnej. Jak słusznie
zauważył Ryszard Legutko, w procesie integracji polskie władze poprzestawały
na celach minimalistycznych i dostosowywaniu się do struktur europejskich.
Nie były zainteresowane tym, co stanie się po owym dostosowaniu, jakie cele
strategiczne staną wówczas przed Polakami
31
. Jak się wydaje, Unia Europejska
nie skorzystała z okazji związanej z poszerzeniem, aby w sposób zasadniczy
31
TEORETYCZNE MODELE PRZYSZŁOŚCI UNII EUROPEJSKIEJ
przebudować swoje polityki. Nie wsparła tego procesu również kandydująca
Polska, nie zaproponowała bowiem odpowiednich zmian w tym zakresie,
z punktu widzenia własnych interesów.
W trakcie procesu integracyjnego ujawniły się zatem cechy charakterysty-
czne polskiej administracji i elit politycznych, takie jak brak umiejętności
właściwego identyfikowania narodowego interesu i przygotowywania strate-
gicznych programów politycznych rządu. Wbrew założeniom Moravcsika
32
rząd polski nie dysponował pełną informacją na temat problemów negocja-
cyjnych i przygotowanymi w perspektywie długofalowej strategiami działania
w poszczególnych sektorach. Bardziej korzystną sytuację pod tym względem
miała Komisja Europejska, która posiadała nie tylko niemal wszystkie raporty
przygotowane przez stronę polską (najczęściej na wniosek KE), ale również
różnorodne opracowania eksperckie przygotowane na własny użytek. Dawało
to niekiedy stronie unijnej możliwości manipulowania negocjacjami i wymusza-
nia na Polakach kolejnych ustępstw.
Przykładem braku strategicznej wizji i elementarnej koordynacji polityki
polskiej jest działalność polskich przedstawicieli w Konwencie opracowującym
przyszłą konstytucję zjednoczonej Europy. Są to, jak wiadomo, niezwykle
istotne prace, nie tylko z punktu widzenia przyszłości Europy, ale również
Polski. Jak wynika z relacji obserwatorów działalności tego gremium, polskie
stanowisko jest wyrażane w sposób spontaniczny, bez należytego przygotowa-
nia, a nawet uzgodnienia między nielicznymi przecież przedstawicielami strony
polskiej. Co więcej, poszczególne wypowiedzi Polaków są niekiedy wzajemnie
sprzeczne. Nie wyrażają również spójnej koncepcji lub myśli strategicznej. Nie
wydają się powstawać w oparciu o analizę polskich interesów
33
. Polscy przed-
stawiciele wydają się być bardziej zainteresowani zaprezentowaniem własnej
osoby aniżeli stanowiska polskiego.
Innym przykładem tych zjawisk jest zaangażowanie militarne Polski po
stronie amerykańskiej w wojnie przeciwko Irakowi. Nadrzędnym celem strate-
gicznym kolejnych rządów w Polsce jest, jak wiadomo, uzyskanie członkostwa
w Unii Europejskiej. W końcowej fazie tego procesu należałoby zmobilizować
wysiłki w tym kierunku i unikać wszystkich przedsięwzięć politycznych, które
mogłyby utrudnić osiągnięcie tego celu. Tymczasem udział wojskowy i polity-
czny państwa polskiego po stronie koalicji antyirackiej jest przykładem
działania, które może przynieść negatywne skutki z punktu widzenia polskiej
integracji z UE. Po pierwsze, przyczynia się do osłabienia naszej pozycji na are-
nie europejskiej, co może opóźnić lub zaszkodzić procesowi ratyfikacji traktatu
TOMASZ GRZEGORZ GROSSE
32
europejskiego przez kraje członkowskie. Po drugie, osłabia ocenę polskiego
rządu w oczach obywateli, którzy gremialnie sprzeciwiają się udziałowi naszego
kraju w tym konflikcie. Wystawia to na niepotrzebne ryzyko wynik referendum
akcesyjnego. Socjolodzy zwracają bowiem uwagę na wyraźną tendencję
łączenia głosowania w referendum u części społeczeństwa z chęcią głosowania
przeciwko gabinetowi Leszka Millera. Ponadto, odciąga działania administracji
publicznej od zagadnień związanych z należytym przygotowaniem Polski do
członkostwa w Unii Europejskiej, czego najlepszym dowodem jest słaba kam-
pania rządowa przygotowująca do referendum.
Wracając do problematyki negocjacji członkowskich, polskie elity polity-
czne zachowywały się w ich trakcie w sposób, który można nazwać za Erichem
Frommem „ucieczką od wolności” czy też próbą „ucieczki od kłopotów” eko-
nomicznych i społecznych. W ramach tego myślenia Unia stanowi remedium
na polskie kłopoty oraz pomysł na przerzucenie ciężarów finansowych i polity-
cznej odpowiedzialności na Europę. Osiągnięcie członkostwa w UE było trak-
towane jako cel sam w sobie, bez należytego namysłu nad późniejszą obec-
nością w strukturach europejskich. Pomoc unijna niewątpliwie zapewni
możliwość modernizacji polskiej gospodarki i administracji publicznej, ale
zakres wykorzystania tej pomocy może być bardzo różny. Decydujące znacze-
nie ma tutaj właśnie umiejętność odpowiedniego wykorzystania polskiego
członkostwa w strukturach zjednoczonej Europy.
Już w trakcie negocjacji rząd próbował wykorzystać Europę do wzmoc-
nienia swojej pozycji na arenie wewnętrznej i usprawiedliwienia niektórych
niepopularnych decyzji politycznych (jak np. restrukturyzacja hutnictwa, rol-
nictwa, ograniczanie deficytu budżetowego itd.). Takie postępowanie jest
zgodne z tezami Moravcsika o okresowym wzmocnieniu pozycji rządów naro-
dowych w wyniku współpracy europejskiej. Część decyzji polskiego rządu była
podejmowana poza wiedzą opinii publicznej, a także z praktycznym wyłącze-
niem parlamentu. Niewątpliwie wzmacniało to pozycję rządu (przynajmniej
w stosunku do władzy ustawodawczej) i ułatwiało pracę polskim negocjatorom.
Później prezentowano już tylko ostateczne efekty negocjacji – jako rezultat
wyższej konieczności, historycznej szansy lub potrzeby dostosowania się.
Niekiedy była to raczej próba maskowania własnej niekompetencji, nad-
miernego optymizmu i niepotrzebnego pośpiechu.
W ten sposób w zachowaniu polskich elit odbija się echem tradycja polity-
czna z czasów II Rzeczypospolitej. W okresie wolnych elekcji rodziny magnac-
kie „uciekały” pod skrzydła dworów zagranicznych, szukając tam patronów
33
TEORETYCZNE MODELE PRZYSZŁOŚCI UNII EUROPEJSKIEJ
i wsparcia w polityce wewnętrznej. Może to być jeden z wielu dowodów na
trwałość sarmackiej obyczajowości w życiu politycznym Polski współczesnej.
Myślenie o integracji europejskiej w kategoriach „ucieczki od kłopotów” lub
przerzucenia odpowiedzialności za sytuację w kraju po uzyskaniu akcesji na
elity europejskie jest niezwykle krótkowzroczne. Obowiązkiem polskiej klasy
politycznej jest przygotowywanie się do obecności w Europie. Dlatego tak
niezwykle istotne jest wypracowanie polskiego stanowiska wobec zmian insty-
tucjonalnych w Unii oraz – w ich konsekwencji – zmian w poszczególnych poli-
tykach europejskich. Strategiczne stanowisko w tych sprawach musi być
umiejętnie prezentowane, przy współpracy całej klasy politycznej. Poszczególne
zagadnienia muszą być gruntownie przemyślane i przedyskutowane w kraju.
Polska powinna również wypracować wizję własnego miejsca w Europie, swojej
narodowej specjalizacji. Postawa bierna albo „ucieczka” od odpowiedzialności
za losy kraju skazuje nas definitywnie na rolę peryferii europejskiej – zarówno
w sensie gospodarczym, politycznym, jak i intelektualnym.
Debata na temat polskiej wizji zmian politycznych i instytucjonalnych
w Europie, a także polskiego miejsca we wspólnocie będzie mieć także
niezwykle korzystne znaczenie z punktu widzenia referendum akcesyjnego.
Trzeba bowiem zakładać, że taka debata będzie przykładem pozytywnego
i konstruktywnego myślenia o sprawach europejskich, określi wspólne naro-
dowe cele po akcesji oraz możliwości realizowania polskich interesów po
uzyskaniu członkostwa w UE. W polskim interesie leży na przykład popieranie
propozycji wzmacniających rolę Parlamentu Europejskiego i Rady, gdyż Polska
będzie dysponowała w obu instytucjach stosunkowo znaczną siłą polityczną.
Należy też pamiętać, iż dalsze wzmacnianie pozycji parlamentu będzie
prowadziło do stopniowego wzmacniania tendencji federalistycznej w Unii
Europejskiej.
W polskim interesie leży również wspieranie głosowania kwalifikowaną
większością głosów w Radzie, gdyż ogranicza to prawo weta państw słabiej
zaludnionych niż Polska. Dzięki temu pozycja negocjacyjna naszego kraju
relatywnie wzrasta, zaś rządy mniejszych państw mogą w niektórych sprawach
szukać sojuszy korzystnych dla Polski. Głosowanie większością głosów służy
ponadto wzmocnieniu pozycji politycznej Rady (a więc rządów narodowych)
wobec innych instytucji unijnych. Wzajemne blokowanie procedury podej-
mowania decyzji w łonie Rady nieuchronnie sprzyja bowiem wzmacnianiu
władzy dyskrecjonalnej Komisji Europejskiej i Trybunału. Polacy nie powinni
natomiast popierać rozwiązań służących pogłębionej integracji wybranej
TOMASZ GRZEGORZ GROSSE
34
grupy państw (tzw. zmiennej geometrii członkostwa). Przyspieszyłoby to
wprawdzie zmiany ustrojowe w Europie, ale może być niekorzystne dla pol-
skich interesów.
Kluczowe znaczenie dla polskiej obecności w Europie będą mieli wysoko
wykwalifikowani urzędnicy, którzy na co dzień będą reprezentować polskie
interesy w instytucjach europejskich. Niezbędne będzie również odpowiednie
przekształcenie krajowej administracji, by była bardziej sprawnym instru-
mentem w rękach polskiego rządu. Należy zwłaszcza pomyśleć o powołaniu
struktur odpowiedzialnych za przygotowywanie programów działań strate-
gicznych, a także wzmocnić funkcje monitorujące sprawność realizowanych
polityk rządu. Konieczne będzie także powołanie struktur odpowiedzialnych za
monitorowanie współdziałania na forum europejskim i w relacjach z instytu-
cjami tego szczebla. Istotną pomoc w realizacji tych funkcji powinno zapewnić
odpowiednie zaplecze intelektualne dla działań administracyjnych w postaci
instytutów badawczych i ośrodków akademickich stale współpracujących
z urzędnikami.
PRZYPISY
1 Zob. m.in. J. J. Mearsheimer: The Tragedy of Great Power Politics. W. Norton & Company, New York
2001; G. Arrighi: The Long Twentieth Century: Money, Power, and the Origins of Our Times. Verso
Books 1994. Na temat kryzysu przywództwa Ameryki i nowego ładu ponadnarodowego zob. M.
Hardt, A. Negri: Empire. Harvard University Press, Cambridge Mass. 2001.
2 A. J. Toynbee: Studium historii. Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2000, s. 222-290.
3 Zobacz więcej na ten temat m.in. w: R. Gilpin: The Challenge of Global Capitalism. The World
Economy in the 21ts Century (Princeton University Press, Princeton 2000), s. 182; A. Zorska:
Globalization and regionalization. The impact of TNCs on integration of Central Europe, w: H. Bunz, A.
Kukliński (red.): Globalization. Experiences and Prospects (Friedrich Ebert Stiftung, Warszawa 2001).
4 Zob.: A. Stone Sweet, W. Sandholtz: European Integration and Supranational Governance, „Journal
of European Public Policy” 4 (3) / 1997, s. 297-317.
5 A. Moravcsik: The Choice for Europe. Social Purpose and State Power from Messina to Maastricht.
Cornell University Press, Ithaca New York 1998, s. 474-475.
6 Zob. S. Strange: The Retreat of State.The Diffusion of Power in the World Economy. Cambridge
University Press, Cambridge 1996; N. Hertz: The Silent Takeover: Global Capitalism and the Death
of Democracy. Free Press, New York 2002.
7 E. Dominik: Charles de Gaulle: polityk i wizjoner. Wydawnictwo Trio, Warszawa 2001, s. 114-124.
8 G. Marks, F.W. Scharpf, P.C. Schmitter, W. Streeck: Governance in the European Union. Sage
Publication, London 1996.
9 D. Calleo: Rethinking Europe’s Future. Princeton University Press, Princeton-Oxford 2002, s. 142-
143.
10 L.C. Thurow: Building Wealth. The New Rules for Individuals, Companies, and Nations in
Knowledge-Based Economy. HarperCollins Publishers, New York 2000, s. 89-98.
11 F. Gołembski: Brytyjskie koncepcje Unii Europejskiej, w: E. Haliżak, S. Parzymies (red.): Unia
35
TEORETYCZNE MODELE PRZYSZŁOŚCI UNII EUROPEJSKIEJ
Europejska – nowy typ wspólnoty międzynarodowej. Instytut Stosunków Międzynarodowych UW,
Warszawa 2002, s. 130-141.
12 D. Calleo: Building Wealth..., s. 188-190.
13 Więcej na ten temat zob. L. Emmerij: Major Development Challenges Globally and Regionally, w: H.
Bunz, A. Kukliński (red.): Globalization. Experiences and Prospects. Friedrich Ebert Stiftung,
Warszawa 2001.
14 D. Calleo: Building Wealth..., s. 227-231, 244-246.
15 M.J. Radło: Strategia Lizbońska. Konkluzje dla Polski. Instytut Spraw Publicznych, Warszawa 2002,
s. 21-24.
16 S. Parzymies: Proces instytucjonalizacji wspólnot europejskich i Unii Europejskiej, czyli permanentne
reformowanie mechanizmu podejmowania decyzji, w: E. Haliżak, S. Parzymies (red.): Unia
Europejska..., s. 83.
17 Zob. A. Szeptycki: Francuskie koncepcje Unii Europejskiej, w: E. Haliżak, S. Parzymies (red.): Unia
Europejska..., s. 163-175.
18 L. Gruber: Ruling the World. Power, Politics, and the Rise of Supranational Institutions. Princeton
University Press, Princeton 2000, s. 171-212.
19 O przyszłości Europy. Głosy polityków. Fundacja im. S. Batorego, Warszawa 2000, s. 27-36.
20 Zob. S. Parzymies: Proces instytucjonalizacji wspólnot europejskich..., s. 87-88.
21 J. Golub: In the Shadow of the Vote? Decision Making in the European Community. „International
Organization”, t. 53, nr 4 (1999).
22 D. Calleo: Building Wealth..., s. 286.
23 G. Tsebelis, G. Garrett: The Institutional Foundations of Intergovernmentalism and Supranationalism
in the European Union. „International Organization”, t. 55, nr 2 (2001).
24 B. Rosamond: Theories of European Integration. St. Martin’s Press, New York 2000, s. 51-53.
25 G. Marks. L. Hooghe, K. Blank: European Integration from the 1980s: State-Centric v. Multi-level
Governance. „Journal of Common Market Studies”, vol. 34, no. 3, 1996. Zobacz również inne
wypowiedzi zwolenników podejścia „sieciowego” do integracji europejskiej, np. G. Marks, F.
Nielsen, F. Ray, J. Salk: Competencies, Cracks and Conflicts: Regional Mobilization in European
Union, w: G. Marks, F. Scharpf, P.C. Schmitter, W. Streeck (eds.), ibidem; G. Marks, L. Hooghe
(eds.): Multi-Level Governance and European Integration. Rowman & Littlefield Publishing 2001.
26 A. Moravcsik: The Choice for Europe. Social Purpose and State Power from Messina to Maastricht.
Cornell University Press, Ithaca New York 1998.
27 F. Schimmelfennig: The Community Trap: Liberal Norms, Rhetorical Action, and the Eastern
Enlargement of the European Union. „International Organization”, t. 55, nr 1 (2001), s. 47-80.
28 T. Fuller: EU gets a ‘bargain’ in expanding east. Read fine print and it’s only 10 billion Euros.
„International Herald Tribune”, 17 December 2002.
29 Zob. J. Saryusz-Wolski: Der Osten zahlt die Zeche. „Die Welt”, 28.11.2002. Na ten sam temat
również: J.M. Nowakowski: Drang nach osten. Niemcy kolonizują Wschód uciekając przed
Zachodem. „Wprost”, 10 listopada 2002.
30 H.H. Nolte: Unia Europejska w nowoczesnym systemie światowym. „Przegląd Dyplomatyczny”, t. 2,
nr 4 (8) (2002).
31 R. Legutko: Członkostwo Polski w Unii Europejskiej, w: U. Kurczewska, M. Kwiatkowska, K.
Sochacka (red.): Polska w Unii Europejskiej. Początkowe problemy i kryzysy? Polski Instytut Spraw
Międzynarodowych, Warszawa 2002.
32 A. Moravcsik: The Choice for Europe..., s. 479-480.
33 Więcej na ten temat zob. K. Bachmann: Gołębie na dachu Konwentu. „Unia & Polska”, 5 grudnia
2002, s. 4-6.
TOMASZ GRZEGORZ GROSSE
36
Po szczycie kopenhaskim – perspektywy
i problemy
Zapis dyskusji na konwersatorium Fundacji „Polska w Europie” w dniu 16 stycznia
2003 r.
ZYGMUNT SKÓRZYŃSKI
Dzisiejsze spotkanie, już po Kopenhadze, poświęcamy spojrzeniu histo-
rycznemu i perspektywicznemu na zbliżające się rozszerzenie UE, którego
wielką wagę przyćmiły w oczach opinii publicznej wydarzenia bieżącej polityki.
Spojrzenie z obu tych perspektyw ma dla nas szczególne znaczenie.
W poprzednich latach wielka dyskusja dotycząca jednoczącej Europy omijała
polską opinię publiczną. Dopiero udział przedstawicieli polskiego rządu, Sejmu
i Senatu w pracach Konwentu zmienił nieco tę sytuację – tak w sferze informa-
cji, jak i interpretacji, oceny oraz analizy. Jest to jeden z czynników, który
wpływa na kierunek zainteresowań organizacji pozarządowych. Czynnikiem
drugim jest fakt, że szansa poprawy polskiej polityki informacyjnej o Unii
w naszym kraju została częściowo zmarnowana. W ostatnim roku bardziej
przypominała ona reklamę mydła niż propagandę europejską. Wynika stąd
podwójna odpowiedzialność organizacji, które podjęły misję interpretacji, ana-
lizy, oceny i dyskusji. Cieszę się ogromnie, że dzisiejszymi referentami są osoby
kompetentne, a zarazem bardzo zasłużone. Dwóch panów należy do grona,
które siedemnaście lat temu, w 1985 r., podjęło decyzję o rozpoczęciu prac kon-
wersatorium pod nazwą „Polska w Europie”. Mam tu na myśli premiera
Tadeusza Mazowieckiego oraz profesora Andrzeja Ajnenkiela, którzy od
początku uczestniczyli w działaniach i pracach naszego zespołu. Jeżeli chodzi
o premiera Mazowieckiego, to dzięki niemu zarysowała się ostatnio bardzo
Polska w Europie 1 (43) 2003 s. 37–59
37
przychylna dla nas okoliczność. W ramach prac nad Konstytucją Europejską
rozpoczęła się wielka dyskusja nad Invocatio Dei w traktacie konstytucyjnym.
Okazało się, że dla niektórych środowisk europejskich, w tym dla francuskich,
wzorcowym rozwiązaniem mogłoby być rozwiązanie przyjęte w naszej
Konstytucji z 1997 r. Słynne zdanie premiera, którego nie będę teraz cytował,
jest obecnie przedmiotem gorących dyskusji. Ogromnie dziękuję też panu
Marcinowi Przeciszewskiemu, dyrektorowi Katolickiej Agencji Informacyjnej,
który po raz pierwszy występuje u nas w roli referenta. Jesteśmy w kompetent-
nym gronie. Witam wszystkich serdecznie i zapraszam do dyskusji.
TADEUSZ MAZOWIECKI
W gronie ludzi tak kompetentnych trudno jest o rewelacje, dlatego też
proszę tego ode mnie nie wymagać. Temat naszego spotkania został tak sformu-
łowany, jakby Polska już była członkiem Unii Europejskiej i żmudny proces
negocjacji miała już za sobą. Jeśli chodzi o same negocjacje, to nie podejmuję
się ich oceny. Powiem tylko, że nie są one tak wspaniałe, jak się nam wieczorem
13 grudnia wydawało. Nie są też tak złe, jak twierdzą ich krytycy. Unia
Europejska zastosowała tu zasadę znaną z dowcipu o rabinie i kozie. Najpierw
przyjęliśmy tę kozę, a potem się jej pozbyliśmy. Na tym polegały te nasze
wielkie osiągnięcia. Nie sądzę jednak, by było tak, jak napisał korespondent
„Rzeczpospolitej” Jędrzej Bielecki. Przedstawił on sprawę w ten sposób, że
polscy negocjatorzy przede wszystkim zrobili wszystko, aby 13 grudnia wy-
stąpić w trakcie telewizyjnych „Wiadomości”. Zapewne miało to jakieś znacze-
nie, ale nie sadzę, że wszystko było wyreżyserowane.
Teraz czeka nas referendum i zintensyfikowanie przygotowań do naszej
obecności w Unii Europejskiej. Ważne jest, byśmy traktowali to wszystko jako
długi i ważny proces dziejowy, nie epatując się pewnymi jego momentami.
Patrząc w ten sposób, można dostrzec to wszystko, co będzie ważne dla Polski
już jako członka Unii Europejskiej. Dzisiaj trzeba myśleć nie tylko o tym, czy
wygramy referendum, ale także o tym, jaka będzie przyszła pozycja Polski
w Unii Europejskiej. Obie te sprawy są sprawami ogólnonarodowymi. Wszelkie
licytacje, jaka opcja polityczna zrobiła więcej w sprawie wejścia do Unii (czy też
wysuwanie hasła: do Unii – tak, ale nie z tym rządem), są niemądre. Jest to ogól-
nonarodowa sprawa. W momencie referendum będzie ona jednak oceniana
przez ludzi poprzez odczucia własne: ile ja skorzystam dzięki wejściu Polski do
Unii Europejskiej, czy ile mogę na tym stracić. Przede wszystkim takie pytania
zadają sobie ludzie niezajmujący się polityką czy sprawami życia publicznego.
TADEUSZ MAZOWIECKI
38
My tymczasem oceniamy nasze członkostwo z perspektywy kraju, zapominając
o korzyściach poszczególnych obywateli. A można przecież wymienić ich wiele:
możliwość zatrudnienia, ubezpieczenia, zrównanie dyplomów, możliwość swo-
bodnego poruszania się w skali europejskiej czy w skali regionu. Wyrównanie
możliwości polskich regionów również będzie znacznie bardziej osiągalne
w Unii niż poza nią. Z punktu widzenia kraju jest to wybór między obecnością
w głównym nurcie rozwoju cywilizacyjnego naszego kontynentu a pozosta-
waniem na jego uboczu.
Unia jest instytucją w procesie ciągłego reformowania się. Jest to jej siłą i jej
słabością zarazem. Siłą – dlatego że nie zastyga, a słabością – ponieważ na ten
nieustanny proces reformowania się traci wiele energii. Unia Europejska pona-
dto to nie cała Europa i długo jeszcze nie będzie całą Europą, choć jest jej
najwyższym przejawem: organizacyjnym, politycznym i gospodarczym.
Przyszłość Europy jest przedmiotem kontrowersyjnych dyskusji, co widać na
przykładzie sprawy Turcji. Z jednej strony nie ulega wątpliwości, że nie należy
odstręczać Turcji od Europy, ale z drugiej – d’Estaing miał odwagę to
powiedzieć – z Turcją byłaby to inna Europa. Faktycznie, Turcja liczy około
siedemdziesięciu kilku milionów ludzi, i można sobie wyobrazić, jak znaczny
głos miałoby to państwo w UE. Unaocznia to zarazem, jak trudny jest ten
dylemat: odpychać Turcję od Unii i pchać w kierunku fundamentalizmu islam-
skiego, czy stworzyć Turcji szansę europeizacji. W każdym razie uważam, że nie
można zgodzić się z opinią tych polityków zachodniej Europy, którzy twierdzą,
że Europa nie może określić własnych korzeni historycznych związanych
z chrześcijaństwem. A w kontekście Turcji, Europie Zachodniej trzeba przy-
pomnieć, że nie potrafiła ona ani na jotę przybliżyć Turków mieszkających
w krajach Europy Zachodniej i pracujących dla społeczeństw tych krajów. Żyją
w gettach, odizolowani kompletnie od tamtych społeczeństw...
Mówiłem już, ale powtórzę to jeszcze raz: nie jestem zwolennikiem Stanów
Zjednoczonych Europy. Kiedy Churchill wysunął tę koncepcję, myślał
o Stanach Zjednoczonych Europy bez Anglii. Jestem oczywiście zwolennikiem
ściślejszej współpracy, ale uważam, że ani konfederacja, ani federacja nie są
jedynymi formami łączenia się państw. Być może Unia Europejska jest
zalążkiem pewnego nowego typu związków między państwami i społe-
czeństwami, który nie jest jeszcze znany i który się dopiero wykształci i będzie
nazywany za sto lat ustrojem unijnym. W najbliższym czasie kluczowe znacze-
nie dla funkcjonowania Unii będzie miała decyzja, jakie sprawy będą decy-
dowane większością głosów, a jakie nadal wymagać będą jednomyślności.
39
PO SZCZYCIE KOPENHASKIM – PERSPEKTYWY I PROBLEMY
Kolejny element tego, czym jest Unia, zawiera się w pytaniu: czy Unia jest
tylko związkiem ekonomicznym państw, czy jest to także silny związek polity-
czny oraz czy istnieje coś takiego jak „Europa ducha”, tj. Europa wspólnych
wartości. Myślę, że jeszcze długo element ekonomiczny będzie przeważał.
Zarazem jednak mamy do czynienia z procesem „dorastania” tych pozostałych
elementów Unii. Element „Europy ducha” to element, który należy sytuować
nie w obrębie struktur Unii, lecz w obrębie współżycia społeczeństw europej-
skich i funkcjonowania takich instytucji, jak kościoły czy organizacje społeczne.
Niemniej jest ważne, na ile – w świadomości obywateli Unii i jej traktacie kon-
stytucyjnym – ten element wartości duchowych jest obejmowany. Cieszę się, że
tocząca się obecnie dyskusja nad traktatem konstytucyjnym Unii nawiązuje do
polskiej preambuły konstytucyjnej. Osobiście uważam, że nasze ambicje powin-
ny sięgać dalej niż adaptacja tego sformułowania z polskiej Konstytucji.
Powinniśmy podjąć trud wmontowania w ten traktat przynajmniej jakiejś próby
definicji tożsamości europejskiej. Europa to kontynent o długich i krwawych
walkach. W Europie zrodziły się dwa totalitaryzmy, oba też zostały w Europie
przezwyciężone. Można by się pokusić o próby zarysowania podstaw
tożsamości europejskiej, ale nie sądzę, aby w pracach Konwentu zdobyto się na
to. Cieszę się, że Unia (podobnie jak Watykan) szybko zareagowała na problem
klonowania, choć boli mnie oczywiście to, że w kilku krajach Unii większością
głosów przegłosowano eutanazję. Bardzo trudno jest w Polsce przed referen-
dum tłumaczyć ludziom, że Unia nam tego nie narzuci i nie może narzucić: jest
nawet taki postulat PiS, ale także Episkopatu, żeby to zapisać w traktacie
akcesyjnym ekspressis verbis. Jeżeli podobne zapisy wejdą do traktatu, to będzie
bardzo dobrze, ale „Europy ducha” nie spodziewajmy się od urzędników
z Brukseli, tylko od ludzi kultury, od Kościołów.
Elementem charakteryzującym Unię jest współgranie dwóch czynników:
solidarności i gry interesów. Solidarność istnieje na pewno. Gdyby nie istniała,
trudno byłoby mówić o funduszach wyrównawczych, strukturalnych – o tym,
że kraje o niższym rozwoju zyskują na udziale w Unii. Nie zapominajmy też jed-
nak o grze interesów, która jest widoczna przy ustalaniu podziału funduszy czy
wielu innych sprawach. Jako członkowie Unii spotkamy się zarówno z soli-
darnością, jak i z grą interesów. Musimy być na to przygotowani.
W Polsce dominuje specyficzne nastawienie, które nazwałbym nastawie-
niem „na kasę unijną”. Konieczna jest zmiana tej postawy. Musimy się zacząć
orientować na współdziałanie. Do momentu zakończenia negocjacji podziałem
dominującym w naszym rozumowaniu był podział „my” – „oni”. Od
TADEUSZ MAZOWIECKI
40
zakończenia akcesji trzeba zacząć myśleć kategoriami „my”. Od tego będzie
zależeć miejsce Polski w Unii. Konieczne będzie wykształcenie takiego właśnie
podejścia w polskich elitach politycznych i gospodarczych.
Paradoksalnie, o miejscu Polski w Unii Europejskiej zadecyduje też nasz sto-
sunek do własnego państwa. Jeżeli będzie to stosunek szanujący państwo i uma-
cniający instytucje państwowe (umacniający je do funkcjonowania w Unii), to
możemy liczyć na dogodną pozycję w Unii. Jeżeli natomiast będzie rozszarpy-
wanie państwa, a przez to osłabianie instytucji państwowych, to nasza pozycja
w Unii będzie bardzo słaba. Okres przygotowań do członkostwa w Unii musi
więc być dobrze wykorzystany: nie tylko w sensie przedreferendalnych kam-
panii informacyjnych, ale i po referendum – w sensie przygotowań instytucjo-
nalnych. Musimy się przygotować zwłaszcza do absorbcji środków unijnych: by
była ona sprawna i niezwiększająca korupcji. Musimy usprawnić nasze sądow-
nictwo, którego słabość wytyka nam Bruksela. Należy, powtórzę, wykorzystać
ten czas instytucjonalnego przygotowania instytucji państwowych, samorzą-
dowych, organizacji pozarządowych i mentalności Polaków, by zaczęli myśleć
kategoriami „my”.
W ostatnim numerze „Więzi”, z którą jestem ciągle związany, poświęcono
obszerną część Europie, są też wypowiedzi różnych zachodnioeuropejskich
intelektualistów. Wynika z nich, iż – mimo że społeczeństwa europejskie cechu-
ją się raczej obojętnością w sprawie rozszerzenia – są też i tacy ich przedsta-
wiciele, którzy bardzo dużo się po nas spodziewają. Oczekują nowych
możliwości i dopływu świeżej myśli. Oczekują od nas dużo więcej, niż my sami
w ogólnej atmosferze pewnej degrengolady życia publicznego w Polsce.
ANDRZEJ AJNENKIEL
Pan premier przedstawił problematykę akcesji z dwóch perspektyw: z per-
spektywy Unii oraz z perspektywy naszego państwa. Ja natomiast chciałbym
zająć uwagę państwa aspektem historycznego spojrzenia na sprawę akcesji oraz
naszą sytuacją w świetle historycznych zaszłości – zwłaszcza tym, jak powinna
wyglądać nasza aktywność. Czasami odnoszę wrażenie, że mówimy do przeko-
nanych, natomiast do nieprzekonanych nie mówimy, a z przeciwnikami nie
potrafimy walczyć. Myślę, że te dwa aspekty – przekonywanie nieprzekonanych
i zwalczanie argumentacji czy niekiedy pseudoargumentacji – to jest punkt
wyjścia. Druga rzecz to fakt, iż monopol na kiepską do dziś informację o Unii
ma rząd i robi to w sposób, którego nie trzeba charakteryzować, bo wszyscy
mamy na ten temat opinię.
41
PO SZCZYCIE KOPENHASKIM – PERSPEKTYWY I PROBLEMY
Punktem wyjścia do moich rozważań jest książka, która ukazała się w sierp-
niu 1944 r. w Stanach Zjednoczonych. Chodzi o książkę Petera Jordana, publi-
cysty związanego w części ze środowiskiem polskim, a w części zajmującym się
problematyką europejską. Praca ta nosi tytuł „Central Union of Europe”. Autor
przedstawia w niej propozycję stworzenia luźnej federacji państw europejskich,
unii centralnej, sięgającej od Łotwy – aż po Grecję i Albanię. Punktem central-
nym miała być Polska w granicach z 1939 r. na wschodzie i obecnych granicach
na zachodzie, z włączoną do nas Litwą jako częścią tej federacji. Można na to
patrzeć jak na pełną abstrakcję, ale można także spojrzeć na to jako na pewien
refleks, czy ściślej – podzwonne działań podejmowanych przez nas w latach
drugiej wojny światowej, mianowicie działań prowadzonych przez generała
Sikorskiego, championa idei federacji czy unii europejskiej. Punktem wyjścia
była konfederacja polsko-czechosłowacka, formalnie podpisana, ale odsunięta
na bok po wyjeździe Benesza do Moskwy i podpisaniu przezeń wzorcowego
paktu przyjaźni czechosłowacko-sowieckiej. Polityce Sikorskiego zadał cios
Stalin. Z drugiej strony padł cios Roosevelta już na konferencji w Casablance
w lipcu 1942 r., kiedy przeciwstawił się koncepcji Churchilla. Przyjęto jed-
nocześnie formułę, że ze wszystkimi państwami Osi nie będzie umów, ma tylko
być bezwzględna kapitulacja. Było to dodatkowe umocnienie tych państw, które
prowadziły za pośrednictwem naszego rządu dyskretne rokowania w sprawie
zmiany sojuszu, co zrobiła ostatecznie w końcowej fazie wojny (ale bez naszego
udziału) Finlandia. Jest to punkt wyjścia do tego, co nastąpiło w Europie eta-
pami. Jeżeli chodzi o okres po pierwszej wojnie światowej w Polsce, to mamy do
czynienia z poważnymi próbami federacyjnymi Józefa Piłsudskiego, których nie
można lekceważyć, bo pamiętajmy, że poszły za nimi czyny zbrojne. Wyprawa
kijowska to próba realizacji jego koncepcji w stosunku do Ukrainy. Punktem
wyjścia była próba nawiązania dobrych stosunków i połączenia naszego
współdziałania z Litwą. To nie wyszło, bo uwarunkował to cały szereg przyczyn.
Załamanie się tych planów oznaczało, że Polska zdana jest na własne siły, licze-
nie na sojuszników (np. Francję) było trudne ze względów zrozumiałych,
bowiem możliwości francuskie też były ograniczone. W początkach lat dwudzie-
stych mamy do czynienia z polityką ustępstw wobec Niemiec. Pokojowym tego
symbolem jest Gustav Stresemann, który dostał wraz z Aristidem Briandem
Pokojową Nagrodę Nobla. Ich koncepcja jest wyraźnie mało życzliwa dla Polski,
bowiem Stresemann zakłada pokojową rewizję naszych granic. Spowodowało
to, że w stosunku do różnych koncepcji integracyjnych federacyjnych Polska
zachowywała się z dystansem, traktując je jako próbę pogorszenia naszej pozy-
ANDRZEJ AJNENKIEL
42
cji międzynarodowej. Po wojnie myśl federacyjna pozostała na emigracji
i odgrywała istotną rolę w kręgach emigracyjnych. Była też dowodem, że myśl
polska po tamtej stronie żelaznej kurtyny robi wszystko, aby o nas nie zapom-
niano.
W tym miejscu historyk pozwoli sobie na pewne diagnozy stanu
dzisiejszego. Jakie na dzień dzisiejszy możemy zaobserwować problemy? Po
pierwsze, niski poziom ogólny społeczeństwa. Ostatni boom edukacyjny nie
przynosi jeszcze i nieprędko przyniesie efekty. Młodzież nie odbiega poziomem
od przeciętnej Polski: wykształcimy z niej fachowców, ale nie wykształcimy
w niej na pewno tego, co kiedyś było etosem inteligencji. Jest to także element
sowietyzacji, któremu uległo średnie pokolenie, a która znajduje wyraz na
różnych poziomach. Mówił o tym także premier. Określę to innymi słowami:
chodzi mianowicie o etos służby publicznej, który możemy znaleźć w sposób
śladowy. Jako badacz porównuję elity polityczne z czasów po pierwszej wojnie
światowej z dzisiejszymi. Różnica jest kolosalna i, niestety, nie na korzyść obec-
nej klasy politycznej. Prawda, nie mieliśmy podówczas tego ogromnego
zapóźnienia wobec Europy Zachodniej, rozumiejąc pod tą zbitką wszystko to,
co było poza żelazną kurtyną. Po pierwszej wojnie światowej mieliśmy cywiliza-
cję wyspową. Warszawiak ze środowiska inteligenckiego lub burżuazyjnego żył
w standardach europejskich, w systemie wartości europejskich. W sferze
warunków życia, w sferze produkcyjnej, zapóźnienie wobec Europy Zachodniej
w ciągu tych pięćdziesięciu lat jeszcze powiększyło się w stosunku do okresu
międzywojennego, kiedy to sytuowaliśmy się raczej w środku krajów europej-
skich. Dziś sytuujemy się znacznie gorzej. Do tego dochodzi konieczność
restrukturyzacji rolnictwa zakonserwowanego w sztuczny sposób oraz
poważna praca z zakresie infrastruktury, ochrony środowiska itp.
Jak na tym tle wyglądają koncepcje przeciwników integracji? Otóż, po pier-
wsze, jest to wyraźny bądź ukryty rusofilizm. Nie spotkałem w wystąpieniach
posła Giertycha (który jest traktowany w każdej dyskusji z niezwykłymi rewe-
rencjami) bez próby zadawania mu pytań np. o jego stosunek do prześlado-
wania katolicyzmu w Rosji. Nie podejmuję się próby wykazania, że jeśli
zostaniemy z boku, to w praktyce wchodzimy do Związku Białorusi i Rosji.
Mamy obecnie do czynienia z gazową wojną nerwów. Pozostając poza Unią,
nie mamy wpływu na decyzje koncernów, które mogłyby traktować Polskę
jako pomost między Rosją a Unią. Będąc w środku, możemy w poszczególnych
kwestiach zajmować określone stanowisko. Nie ma próby pokazania tego, że
również Narodowa Demokracja i sam Dmowski „przejechał się” na próbie
43
PO SZCZYCIE KOPENHASKIM – PERSPEKTYWY I PROBLEMY
słowianofilstwa przed pierwszą wojną światową, stracił przewodnictwo Koła
Polskiego w Dumie. Doświadczenie uczy, że należy realistycznie patrzeć na
świat. Jeżeli Putin powie, że Irak jest najlepszym sojusznikiem, to rosyjskie
społeczeństwo to uzna. Nie należy zapomnieć i o tym, warto by pamiętali to
zwolennicy posła Giertycha, że w społeczeństwie rosyjskim bardzo silne są
postawy antypolskie, tak jak zresztą i antyamerykańskie. Liczenie na to, że
Rosja jest sojusznikiem Stanów Zjednoczonych czy też że jest proeuropejska –
to fikcja. Ostatnimi czasami stała się modna fałszywa alternatywa NAFTY,
Północnoamerykańskiego Porozumienia o Wolnym Handlu. Polska nie
graniczy przecież ze Stanami Zjednoczonymi i liczenie na to rozwiązanie jest
zabiegiem nierealistycznym z każdego punktu widzenia. Czy można wyobra-
zić sobie komunikację, łączność, transport ze Stanów Zjednoczonych we
wrogim otoczeniu? Podobnie, mówiąc o instytucjach europejskich, należy
wskazywać, że w ten system jest wmontowany mechanizm hamulcowy.
Mówienie, że Unia jest przykrywką dla imperializmu niemieckiego, pozo-
stawmy Macierewiczowi.
Jakie z tego należy wyciągnąć wnioski dla nas? Po pierwsze, polemika
powinna być rzeczowa, ale ostra – tam, gdzie to konieczne. Szerokich kręgów
przekonywać już nie trzeba, musimy jednak próbować przekonać tych, którzy
widzą w Unii osobiste zagrożenie. Trzeba tu wskazywać, że to zagrożenie będzie
większe, jeżeli do Unii nie wejdziemy. Trwający od 1991 r. proces integracji
z Unią jest już zaawansowany. Dotyczy to wielu dziedzin życia gospodarczego,
problematyki prawnej procesów akcesyjnych. Gdybyśmy się z nich teraz wyco-
fali, pozostaniemy w próżni, staniemy się szarą strefą, w której jest niebez-
pieczne inwestowanie. Popatrzmy na Unię i z tego punktu widzenia, choć
również problem inwokacji jest niezwykle istotny.
MARCIN PRZECISZEWSKI
Chciałem serdecznie podziękować za zaproszenie do udziału w dzisiejszej
dyskusji. Jako przedstawiciel instytucji, którą reprezentuję, Katolickiej Agencji
Informacyjnej, ograniczę swoją wypowiedź do próby refleksji o roli Kościoła,
czy szerzej – środowisk chrześcijańskich w tym przełomowym momencie his-
torii, w jakiej się obecnie znajdujemy, czyli po szczycie kopenhaskim, w przede-
dniu referendum akcesyjnego. Swą wypowiedź chciałbym skoncentrować
wokół 3 wątków: 1) Kościół w Polsce przed referendum; 2) Wkład Kościoła
w dyskusję na temat przyszłej konstytucji europejskiej; 3) Co Kościół polski
może wnieść do przyszłej Europy, po rozszerzeniu Unii.
ANDRZEJ AJNENKIEL
44
Pierwsza sprawa, najbardziej dziś emocjonująca, to kwestia roli i stosunku
Kościoła do zbliżającego się referendum. Sprawa ta – jak wszyscy wiemy – nie
jest prosta, choć stosunek Kościoła powszechnego, jak i lokalnego Kościoła
w Polsce do kwestii integracji europejskiej jest pozytywny. Kościół popiera pro-
ces integracji, traktując go jako bardzo ważny element odnajdywania jedności
kontynentu europejskiego po tragicznych podziałach, jakie nastąpiły
w ubiegłym stuleciu na skutek istnienia systemów totalitarnych. Temu przeko-
naniu wielokrotnie dawał świadectwo Ojciec Święty Jan Paweł II, jak również
i polski Episkopat.
Kościół jest ponadto świadom, że może wnieść do procesu integracji swój
konkretny, bardzo poważny wkład, ukazując katalog głębszych wartości, które
– po pierwsze – stanowią niejako istotę europejskiej tożsamości, kształtowanej
przez wieki pod wpływem ewangelicznej inspiracji, a po drugie – szansę inte-
gracji naszego kontynentu nie tylko w oparciu o proste kryteria ekonomii czy
polityki. Stanowią one w istocie znacznie poważniejsze „tworzywo” europejskiej
jedności w nawiązaniu do jej dziedzictwa duchowego, kształtowanego w opar-
ciu o spuściznę judeochrześcijańską.
W mojej opinii do grona duchowych ojców zjednoczonej Europy, obok
takich znamienitych postaci jak Robert Schuman, Konrad Adenauer czy Acide
de Gasperi, można bez przesady zaliczyć także Papieża Jana Pawła II, który, jak
żaden współczesny autorytet, kreśli bardzo szeroką, a zarazem konkretną wizję
zjednoczonej Europy, w nawiązaniu do tego, co najbardziej wartościowe w jej
historii.
Warto przypomnieć, że Jan Paweł II – jak ktoś policzył – wypowiadał się
669 razy (w formie przemówień bądź dokumentów) na temat Unii
Europejskiej; wartości, jakie w niej winny obowiązywać, oraz kształtu, w jaki
winna się ona przyoblec w przyszłości. Wątek europejski (co niestety jest
dość słabo znane w ojczyźnie Papieża) należy do jednych z podstawowych
wątków nauczania obecnego pontyfikatu. Tak właśnie Jan Paweł II odczyty-
wał sens swej posługi jako „papieża Słowianina” w programowym przemówie-
niu, jakie wygłosił w czerwcu 1979 roku w Gnieźnie. Warto przypomnieć, że
o potrzebie odbudowy jedności między Wschodem a Zachodem Jan Paweł II
mówił o wiele wcześniej niż jakiekolwiek europejskie środowiska polityczne,
przekonane wówczas o trwałości i nienaruszalności porządku pojałtańskiego.
Choć pełna ocena dokonań tego pontyfikatu należeć będzie do historyków,
już dziś zaryzykowałbym stwierdzenie, że tak jak jego nauczanie
przyspieszyło wewnętrzne przemiany w Polsce (czego byliśmy świadkami),
45
PO SZCZYCIE KOPENHASKIM – PERSPEKTYWY I PROBLEMY
analogicznie stworzyło ideowe podwaliny do ponownych poszukiwań
jedności europejskiej.
Z kolei polski Episkopat obrał wyraźnie proeuropejski, a zarazem prounijny
kierunek po pamiętnej wizycie naszych biskupów w Brukseli w listopadzie
1997 r. Pełne stanowisko Konferencji Episkopatu Polski w tej sprawie zostało
wyrażone w roku ubiegłym, w jej komunikacie wydanym 21 marca ub.r.
Rozszerzenie Unii Europejskiej i wejście doń Polski biskupi traktują jako histo-
ryczną szansę. Przypominają, że „Kościół powszechny, a zatem i Kościół w Polsce,
od początku wspierał ten proces”. Zarazem w bardzo jasny sposób uświadamia-
ją, że „włączenie w struktury europejskie nie może oznaczać rezygnacji z suwe-
renności narodowej, politycznej i kulturowej, w tym także tożsamości religijnej”.
Próbując zatem zdefiniować rolę Kościoła w procesie integracji europejskiej,
nasi biskupi wskazują, że rola ta nie polega na ustalaniu konkretnych warun-
ków naszej akcesji w aspekcie prawnym, politycznym czy ekonomicznym, lecz
na trosce o zagwarantowanie szacunku dla osoby ludzkiej i jej godności.
Biskupi piszą dosłownie: „Kościół będzie stał na straży praw osoby ludzkiej
i będzie bronił fundamentalnych zasad zawartych w Dekalogu oraz tych
wartości duchowych i moralnych, które w sposób zasadniczy określają
tożsamość naszego narodu, kształtowaną od tysiąca z górą lat w duchu
Chrystusowej Ewangelii”.
Przekładając to na język konkretu, biskupi polscy postulują, aby w pra-
wodawstwie przyszłej, rozszerzonej Unii Europejskiej zagwarantowane zostały
takie kwestie, jak m.in.: prawo do życia od chwili poczęcia do naturalnej śmier-
ci, respekt dla małżeństwa jako trwałego związku mężczyzny i kobiety, prawa
rodziny jako podstawowej komórki społeczeństwa oraz gwarancje dla
prawnego statusu Kościołów. Oczywiście (i warto to zauważyć) poparcia dla
akcesji Polski do UE biskupi nie uzależniają od wstępnego spełnienia tych
warunków przez Unię, lecz traktują jako postulat określający wkład Kościoła do
przyszłej konstrukcji europejskiej.
Jaka jest więc i jaka może być rola Kościoła przed referendum akcesyjnym?
Rola ta nie polega z pewnością na wskazywaniu wiernym, jak mają głosować,
gdyż byłoby to sprzeczne z misją Kościoła w rzeczywistości demokratycznej.
W jednym z dokumentów końcowych II Polskiego Synodu Plenarnego czy-
tamy, że kwestia stosunku do integracji jest kwestią sumienia każdego
z wiernych i tę autonomię sumienia Kościół będzie szanować.
Zadanie Kościoła jest inne. Najkrócej mówiąc, polega ono na próbie
wytłumaczenia wiernym sensu i wartości pewnego procesu dziejowego,
MARCIN PRZECISZEWSKI
46
w którym dane jest nam uczestniczyć, wobec którego chrześcijanie nie powinni
być bierni, a który powinien być odczytany jako zadanie i swego rodzaju „znak
czasu”. A zadanie to w specyficznym kontekście, w jakim znajduje się nasz
lokalny Kościół, bynajmniej nie jest łatwe. Wymaga ono bowiem zdefiniowania
na nowo pewnych priorytetów duszpasterskich i ukształtowania niejako nowej
świadomości eklezjalnej ogółu polskich katolików. Używając języka publicysty-
ki, powiedziałbym, że chodzi tu o dokonanie swego rodzaju „przełomu koperni-
kańskiego” w świadomości polskich katolików. O ile bowiem od przeszło
dwustu lat realizację chrześcijańskiego powołania w rzeczywistości doczesnej
wyobrażaliśmy sobie jako obronę naszej polskiej tożsamości narodowej, o tyle
teraz winniśmy zrozumieć, że – nie rezygnując z tego zadania – powołani
jesteśmy do o wiele szerszych zadań, mianowicie do troski o chrześcijańskie
oblicze Europy i realną obecność ewangelicznego orędzia w jej strukturach.
Niestety, tego rodzaju zmiana akcentów czy też duszpasterskich priorytetów
jest w ramach naszego Kościoła operacją nadzwyczaj trudną, gdyż wymaga
radykalnego przezwyciężenia bardzo wielu stereotypów na trwałe zakorzenio-
nych w modelu tradycyjnej, masowej polskiej religijności.
Burzliwa dyskusja, jaka toczy się dziś we wspólnocie polskich katolików na
temat wejścia Polski do UE, związana jest z głębokim sporem pomiędzy dwoma
modelami obecności Kościoła w świecie: czy Kościół jest powołany do
budowania bezpiecznej wspólnoty w opozycji do otaczającego świata, czy też
ma pełnić rolę zaczynu, który ten świat przemienia od wewnątrz. Inaczej
mówiąc, jest to poważny spór o priorytety duszpasterskie na dziś. W konsek-
wencji wspólnota polskich katolików jest głęboko podzielona na tym tle, a powa-
ga sytuacji sprowadza się do tego, że w debatę tę włączają się ostro antyeuro-
pejskie ośrodki polityczne, bardzo instrumentalnie wykorzystując Kościół,
bądź przynajmniej jego część, dla własnych, partykularnych celów polity-
cznych. Przyjmując interpretację profesora Antoniego Kuklińskiego, powiem
tak: wspólnota polskich katolików jest rozdarta między budzącą nadzieję wizją
Europy Jana Pawła II a bardzo instrumentalną próbą wykorzystania Kościoła
w Polsce przez antyeuropejskie ośrodki polityczne, usadowione w kraju bądź
poza jego granicami. Jest to poważny problem Kościoła w Polsce, który jest trak-
towany przez te ośrodki jako doskonały teren do penetracji dla własnych celów
politycznych – stąd ta dramatyczna sytuacja napięcia w Kościele.
Tym właśnie można tłumaczyć fakt, że tak wielu polskich katolików, w tym
i duchownych, faktycznie kontestuje nauczanie Jana Pawła II na temat Europy
i obecności Polski w jej strukturach. Moim zdaniem, ludzie ci po prostu nie są
47
PO SZCZYCIE KOPENHASKIM – PERSPEKTYWY I PROBLEMY
gotowi, nie są dojrzali – w świetle ich myślenia eklezjalnego – do odbioru
papieskich słów na temat Europy. Po prostu nie przystają one do modelu ich
percepcji i sposobu przeżywania chrześcijaństwa. Potwierdzają to zresztą osta-
tnie badania ISP, które pokazały, że 59% księży głosowałaby w referendum na
„tak”, 20% zdecydowanie na „nie”, a reszta się waha. Badania te zarazem
potwierdzają, że ludzie ci co prawda znają nauczanie Papieża i polskiego
Episkopatu, ale po prostu nie są w stanie tego nauczania zrozumieć.
Co więc można zrobić, aby te środowiska katolickie, które wyrażają sprze-
ciw, zmieniły swoją postawę? Podstawowa sprawa to podjęcie takich działań,
które mogłyby złagodzić istniejące lęki. Myślę, że olbrzymie znaczenie w tej
sytuacji miałoby dołączenie przez stronę polską do traktatu akcesyjnego z UE,
znacznie bardziej jednoznacznej od obecnej deklaracji, klauzuli gwarantującej
nienaruszalność naszego ustawodawstwa aborcyjnego. Obawy (przede wszyst-
kim duchowieństwa, ale także i wielu katolików) zostałyby złagodzone.
Planowana jest również publikacja listu pasterskiego, w którym jeszcze raz
ukazana zostanie wartość procesu integracji europejskiej. Duże znaczenie – jeśli
chodzi o decyzje przedreferendalne naszych wiernych – będzie mieć również
ostateczny kształt projektu Traktatu Konstytucyjnego, nad którym trwa obec-
nie ożywiona debata w Konwencie. Dla wielu świadomych katolików będzie to
swego rodzaju test, na ile Unia otwarta jest na postulaty zgłaszane przez Kościół
i środowiska chrześcijańskie, a więc czy warto i na ile warto tam być.
Jeśli natomiast chodzi o wkład Kościoła do dyskusji na temat konstytucji
UE, to obecnie jesteśmy świadkami bardzo ożywionego dialogu pomiędzy
Stolicą Apostolską, Komisją Episkopatów Wspólnoty Europejskiej czy przedsta-
wicielstwami innych wyznań a Unią Europejską. Dotyczy on kształtu przyszłego
traktatu konstytucyjnego Zjednoczonej Europy. O co więc konkretnie chodzi
Kościołowi? Pierwszy postulat dotyczy potrzeby odwołania się do dziedzictwa
religijnego Europy, wyraźniejszego, niż to ma miejsce w obecnej Karcie Praw
Podstawowych. Drugi postulat, wyrażany zarówno przez Kościół katolicki, jak
i Kościoły protestanckie, dotyczy zapisania w Traktacie Konstytucyjnym prawa
Kościołów i wspólnot religijnych do swobodnego organizowania się zgodnie
z zasadami prawa narodowego, własnymi przekonaniami i statutami oraz do
nieskrępowanej realizacji zadań religijnych. Postulat ten wykracza daleko poza
dotychczasowe zapisy KPP, która gwarantuje wolność religijną w oparciu
o zasadę niedyskryminacji. Kościołom zależy natomiast na uznaniu w konsty-
tucji europejskiej wolności religijnej nie tylko w aspekcie indywidualnym, ale
wspólnotowym i instytucjonalnym. Trzeci postulat dotyczy uprawomocnienia
MARCIN PRZECISZEWSKI
48
szczególnej tożsamości Kościołów i wspólnot religijnych, ich prawa do udziału
w życiu publicznym, jak również gwarancji „dialogu strukturalnego” ze strony
instytucji unijnych. „Powyższy zapis – czytamy we wspólnej deklaracji
COMECE i KEK przekazanej Konwentowi – zabezpiecza dialog strukturalny
i konsultacje z Kościołami oraz wspólnotami religijnymi jako podstawowymi
elementami wspólnoty demokratycznej i społecznej, charakteryzującej się rzą-
dem prawa i ograniczeniami, które wynikają z poszanowania praw podsta-
wowych”. Czwarty postulat dotyczy poszanowania statusu Kościołów i wspól-
not religijnych, jaki gwarantuje im prawo poszczególnych krajów członkow-
skich. Krótko mówiąc, postulat ten dotyczy przeniesienia do konstytucji
europejskiej 11 punktu Aktu Końcowego Traktatu Amsterdamskiego, który taki
właśnie zapis zawiera. Wreszcie piąty postulat – podkreślany z mniejszym
naciskiem – dotyczy odwołania do Boga (Invocatio Dei). Postuluje to wyłącznie
Kościół katolicki, a w ślad za nim Europejska Partia Obywatelska. Chodzi
w tym wypadku o zapis jak najbardziej otwarty: zarówno COMECE, jak i EPP
wysuwają tu analogiczny zapis, jaki znalazł się Konstytucji RP. Wydaje się, że
zapis ten jest do przyjęcia zarówno przez przedstawicieli innych religii, jak
i ludzi niewierzących. Jak wyjaśnia abp Henryk Muszyński, zapis ten należy
uznać za ostateczną gwarancję, że człowiek nie będzie instrumentalizowany
i nie stanie się przedmiotem, a zawsze podmiotem działania.
Tu trzeba powiedzieć, że postulaty zgłaszane przez Kościół katolicki i inne
wspólnoty Kościelne nie zmierzają bynajmniej do jakiejś koncepcji chrystiani-
zacji Wspólnoty Europejskiej za pomocą odgórnie narzuconych zasad o charak-
terze prawnym. Kościołowi nie chodzi więc o powielanie wzorców z prze-
szłości ani też o kwestionowanie „świeckości” instytucji publicznych, ale o to,
aby ludzie wierzący mogli się zaangażować w budowanie Europy także jako
wspólnoty ducha i poczuli się u siebie, we własnym domu.
I ostatni punkt: rola Kościoła polskiego, naszych środowisk chrześcijańskich
w kształtowaniu europejskiego domu. Integracja Polski z Unią Europejską
stwarza dziejową szansę, aby naród polski uzyskał realny wpływ nie tylko na
własne dzieje, ale również na dzieje Europy. Jest to także bardzo poważne
wyzwanie i zadanie dla Kościoła w Polsce i ogółu polskich katolików. Wiemy
jak bardzo np. zachodnioeuropejscy chrześcijańscy demokraci liczą na nasze
wejście do Unii Europejskiej i na wzmocnienie, dzięki temu, tej opcji politycznej
w Parlamencie Europejskim.
Mam wrażenie, że podobnie Jan Paweł II bardzo liczy na świadectwo pol-
skiego katolicyzmu w warunkach zjednoczonej Europy. „Europa potrzebuje
49
PO SZCZYCIE KOPENHASKIM – PERSPEKTYWY I PROBLEMY
Polski głęboko wierzącej i po chrześcijańsku kulturowo twórczej, świadomej
swej roli wyznaczonej przez Opatrzność. (...) Polska kultura chrześcijańska,
etos religijny i narodowy są cennym rezerwuarem energii, których Europa dziś
potrzebuje, by zapewnić w swych granicach integralny rozwój osoby ludzkiej”
– mówił do polskich biskupów przybyłych z wizytą ad limina w 1998 r.
Tak więc, moim zdaniem, podstawowe pytanie dla polskiego Kościoła i pol-
skich katolików na dziś powinno być nie tyle pytaniem o stosunek do referen-
dum akcesyjnego, ale pytaniem o naszą obecność i o sposób realizacji tej obec-
ności w zjednoczonej Europie. Tymczasem w myśleniu i formacji polskich kato-
lików, poza nielicznymi, elitarnymi środowiskami, kwestia ta nie istnieje. Mam
wrażenie, że jako ogół polskich katolików niemal zupełnie nie jesteśmy przy-
gotowani do chrześcijańskiego świadectwa w warunkach zjednoczonej Europy.
Co więcej, wydaje mi się, że większość środowisk chrześcijańskich cechuje
pewien głęboko zakorzeniony lęk przed konfrontacją na gruncie europejskim.
Kiedy jesienią ubiegłego roku powstało Forum Świętego Wojciecha, mające być
platformą dyskusji o misji chrześcijan dla różnych ruchów i stowarzyszeń
katolickich z Piotrem Cywińskim na czele, przez dużą część duchowieństwa
zostało to odczytane jako zagrożenie. Obawiano się, że stanowić będzie ono
platformę infiltracji prounijnych polityków do wewnątrz struktur Kościoła.
Powtarzam: boję się, że ogół wiernych nie uświadamia sobie wielkiego zadania,
do jakiego dziś Kościół w Polsce powołuje Opatrzność w związku z postępują-
cym procesem integracji europejskiej.
Krótko mówiąc, powiedziałbym tak: wielkim sukcesem, ale w dużej mierze
dzięki autorytetowi Papieża oraz Kardynała Prymasa Glempa, jest dostrzeżenie
integracji europejskiej jako szansy i zbudowanie konsensusu wokół tej sprawy
w ramach Konferencji Episkopatu. Brak jest natomiast pomysłu, jak być
Kościołem z Polski w Europie, choć od momentu akcesji dzieli nas zaledwie
kilkanaście miesięcy. Najwyższy czas, aby taką refleksję uruchomić.
Jedyną szansą dla duchowego rozwoju Europy – w moim przekonaniu –
w zjednoczonej Europie będzie nauczenie się przez lokalne Kościoły wzajemnej
wymiany darów. Mówiono o tym na dwóch synodach biskupów dla Europy, ale
sprawa ta niemal nie przeniknęła na polski grunt. Polskie doświadczenie religij-
ne i nasz katolicyzm przeżywany w sposób bardzo wspólnotowy może być
interesującym źródłem inspiracji dla niektórych Kościołów lokalnych Zachodu,
natomiast polscy katolicy mogą niezmiernie wiele nauczyć się od swych braci
z Europy Zachodniej. Przede wszystkim przeżywania swej wiary jako wezwania
do świadectwa w życiu społecznym, jako wezwania do przekształcania struktur
MARCIN PRZECISZEWSKI
50
społecznych ku większej sprawiedliwości, czy też jako bardzo świadomego
budowania lokalnej wspólnoty Kościoła, w roli świadomego (a nie półświa-
domego i czekającego na dyspozycje księdza) laikatu. Inną wielką przestrzenią
jest przestrzeń zaangażowania ekumenicznego czy społecznego, z czym
w Polsce nie jest najlepiej.
A to tego niezbędne jest – jak już powiedziałem – dokonanie swego rodzaju
„przełomu kopernikańskiego” w świadomości polskiego katolicyzmu, czego
zarówno sobie, jak i Państwu serdecznie życzę.
WOJCIECH WIERZBICKI
Myślę, że to zagajenie wszystkich trzech panów było bardzo bogate w treści,
ja chciałbym zwrócić tylko uwagę na kilka problemów. We wrześniu ubiegłego
roku odbyło się międzynarodowe seminarium w małej wsi Stryszów koło
Kalwarii Zebrzydowskiej, na które przyjechało pięćdziesiąt osób, przeważnie
rolnicy z dziesięciu krajów europejskich. Wśród małych rolników, gospodarują-
cych rodzinnie, istnieje głęboki niepokój o przyszłość. Boją się zarówno polscy,
jak i zachodni rolnicy. Różnica polega na tym, że zachodni rolnicy próbują się
bronić – ale nie poprzez demonstracje przeciwko rządom, ale poprzez inne
organizacje. Trzeba podkreślać te trudności tam występujące, np. zmniejszanie
się liczby małych gospodarstw, walka z supermarketami. Dotykamy tu istotnej
sprawy. Ci rolnicy nie byli wrogo nastawieni, oni byli przestraszeni, zaniepoko-
jeni, nie wiedzieli, co robić. Myślę, że należy pokazać im, że są pewne możli-
wości samoobrony i że mogą oni odegrać pozytywną rolę w wielu aspektach,
chociażby przez produkcję ekologiczną. Odgórna, urzędowa propaganda nie
dociera do rolników, tym bardziej że niższe duchowieństwo często jest
niechętnie nastawione do Unii i nie realizuje tej strategicznej linii, idącej od
góry. Dlaczego w propagandzie o Unii Europejskiej nie wykorzystuje się unii
polsko-litewskich? Przecież jest to przykład, który może przemówić do
społeczeństwa polskiego, przede wszystkim od strony emocjonalnej. Pokazanie
– i w Polsce, i na Zachodzie – że już było podobne doświadczenie historyczne,
że już były trudności i zostały pokonane, może stać się naszym atutem.
Zastanówmy się, dlaczego socjologowie nie wykorzystują sprawy wspólnych
wartości, o których była tu mowa, dlaczego nie ustala się, jakie są te wartości
wspólne i co nas dzieli. Premier Mazowiecki wskazał na dwa ważne czynniki:
solidarność i grę interesu. Dorzuciłbym tu trzeci czynnik, mianowicie wspólne
przeżycia. Trzeba uświadomić społeczeństwom Europy, że jeżeli nie będzie
Unii, to nigdy nie wydobędziemy się z wojennego dołka, potajemnych prześla-
51
PO SZCZYCIE KOPENHASKIM – PERSPEKTYWY I PROBLEMY
dowań i różnego rodzaju barbarzyństw. Unia jest drogą właśnie ku bezpiecznej
przyszłości.
Następna sprawa: nasza rola w Unii Europejskiej. Można to sprowadzić do
braku zmysłu państwowego, bo nie ma u nas wykształconego zmysłu
państwowego, a najgorszy przykład daje Warszawa. W ogóle uważam, że klęski
Polski zaczęły się po tym, jak przeniesiono stolicę do Warszawy.
Sprawa Kościoła... Nie tak dawno temu było w KIK-u spotkanie, na którym
wystąpił jeden z biskupów, mówiący o znaczeniu wizyty Papieża Jana Pawła II
w Polsce. Zabrałem głos i zwróciłem się do tego biskupa z propozycją, że jest to
okazja, aby Kościół podjął wielką akcję wychowawczą. Mamy wstąpić do Unii
Europejskiej, a nasza rola i pozycja w Unii Europejskiej będzie zależeć od tego,
jacy będziemy i jak potrafimy pracować, i czy potrafimy uczciwie pracować.
Dlaczego Prymas Glemp nie nawiązuje do akcji Prymasa Wyszyńskiego? Śluby
Jasnogórskie mogły być okazją do zmobilizowania przecież przynajmniej tej
aktywniejszej części społeczeństwa. Dlaczego o tym się nie mówi?
DOMINIK MORAWSKI
Uczę się dopiero nowej polskiej rzeczywistości po decyzji powrotu na stałe
do kraju, po połowie życia spędzonej w Wiecznym Mieście, po obu stronach
Tybru, czyli Rzymu świeckiego i Watykanu. W przeciwieństwie do Niemiec czy
Francji, gdzie zasadniczą rolę odgrywa element finansowy, we Włoszech sprawa
rozszerzenia jest krytykowana, ale – moim zdaniem – pozytywnie. Myślę, że
należy zadbać o poprawę polskiego wizerunku. Nie lekceważąc elementu gospo-
darczo-politycznego, należy stwierdzić, że wątek kulturowy odgrywa tu podsta-
wową rolę. To, o czym tu była mowa, obserwuję także w innych krajach. Jak to
kiedyś określił Stefan Frankiewicz w „Więzi”, kładzie się nacisk bardziej na reli-
gię narodu niż na religię dnia codziennego. Refleksem tego jest mieszanie sto-
sunków z Republiką Włoską, świeckim państwem, oraz stosunków ze Stolicą
Apostolską. Oprócz gości przyjeżdżających do Watykanu (takich jak premier
Mazowiecki, minister Geremek czy prezydent Kwaśniewski) są też inni lumi-
narze nieprzynoszący chwały naszemu narodowi. Mazowiecki, Geremek,
Kwaśniewski i inni byli chwaleni za godność i umiarkowane, sprecyzowane
opinie. Bardzo rażą natomiast opinie nieodpowiedzialnych, niedojrzałych poli-
tyków. Chodzi mi tu o spojrzenie z tamtej strony Tybru: tam wyraźnie widać było
troskę, zaniepokojenie o to, co się u nas dzieje. Nastawienie do pontyfikatu Jana
Pawła II jest, według mnie, w Polsce wybiórcze i powierzchowne. A wracając do
wątku kulturowego, przypomnę, że w którymś ze swoich wystąpień do
DYSKUSJA
52
Papieskiej Rady Kultury Papież oświadczył: „umieć potrafić różnić się oznacza
także wzajemnie się uzupełniać”. To było niedoceniane, a dziś właśnie to razi
Włochów najbardziej. Nie można zakładać rąk, trzeba patrzeć z niezadowole-
niem na to, co się dzieje, ale z niezadowoleniem twórczym.
KRYSTYNA JAGIEŁŁO
Łatwo zauważyć, że w rozszerzającej się na naszych oczach Unii
Europejskiej są w tej chwili różne układy, grupy interesów. Francja z Niemcami
są tego bardzo dobrym przykładem: pomimo różnic, próbują odgrywać jednak
określoną wspólną rolę. Profesor z Austrii, który niedawno gościł w Polsce,
mówił o tym, że małe kraje muszą trzymać się razem. Kraje nadbałtyckie tym-
czasem ciągną ku Szwecji, ku Skandynawii. Jak w tej siatce ma się odnaleźć
Polska? Na kogo możemy liczyć i czy układ z Niemcami pozostanie trwały?
MAREK PERNAL
Zdaje się, że w Kopenhadze, o której była tu mowa, została naruszona idea
Grupy Wyszehradzkiej. Tam, gdzie Polacy i Czesi poszli do przodu, Węgrzy
niekoniecznie. Format wyszehradzki zdawał się być bardzo obiecujący, ale czy
przypadkiem nie jest już skazany na niepowodzenie?
TADEUSZ MAZOWIECKI
Odpowiedziałbym w ten oto sposób: nie ma stałych interesów polskich
w sensie stałych sojuszników, nie możemy zatem powiedzieć, że my będziemy
działać wspólnie z dużymi albo z małymi państwami. Będzie się to odbywało
w zależności od sprawy i trzeba umiejętnie się w tym poruszać. Uważam po-
nadto, że jeszcze długo będzie trwał proces dostosowawczy nowej dziesiątki
Unii, może nie całej, bo Cypr jest już dobrze przygotowany do istnienia w Unii.
Większość tych krajów będzie musiała doganiać pozostałe. Naturalnym
rzecznikiem, a może nawet taranem w tym doganianiu będzie Polska – pod
warunkiem, że będziemy innych traktować na równi. Widzę też możliwość
długiego trwania Grupy Wyszehradzkiej, ale jako formę konsultacji, zbieżności.
ANTONI KUKLIŃSKI
Chciałbym nawiązać do wypowiedzi premiera Mazowieckiego i pana profe-
sora Ajnenkiela. Zakładacie państwo, że wynik referendum jest przesądzony. Ja
tymczasem myślę, że wisi on na bardzo cienkiej nitce. Jestem w tej chwili
członkiem zespołu, który przygotuje studium, prognozę ostrzegawczą na temat
53
PO SZCZYCIE KOPENHASKIM – PERSPEKTYWY I PROBLEMY
tego, jak będzie wyglądała Polska, jeśli my powiemy nie. Ja w tej prognozie
przedstawiłem następujące rozumowanie. W 1648 r., po Kongresie Westfal-
skim, Europa zaczęła budować nowoczesne państwa. Polska natomiast nie
tylko nie budowała nowoczesnego państwa, ale w cztery lata później uchwaliła
liberum veto, które doprowadziło do jej upadku. Twierdzę, że rok 2003 może
być powtórzeniem tego manewru. Traktat Ateński o rozszerzonej Unii będzie
nowym Traktatem Westfalskim, oznaczać będzie nowe myślenie z nową
definicją suwerenności – jako udziału w procesie podejmowania decyzji
europejskich. Jeżeli Polska powie nie, to znowu ustawimy się plecami do wiel-
kich procesów europejskich, poza nawiasem. Mało tego, zacznie się proces
destrukcji polskiego państwa. Nawiążę do tego, o czym mówił premier
Mazowiecki: Unia jest nam potrzebna po to, aby ten polski słaby rząd wszyst-
kich denominacji ideologicznych miał jakieś oparcie przy odpieraniu nacisków
partykularnych interesów. Takimi argumentami posługuje się nawet Schröder
w tej chwili. Uważam, że jest to destrukcja grożąca naszemu państwu.
Druga uwaga dotyczy ujęcia rusofilskiego, które bardzo mi się podoba.
Zwracam uwagę w mojej prognozie na beneficjentów polskiego liberum veto
z 1648 r. Kto będzie beneficjentem naszego obecnego liberum veto? Beneficjent
jest ten sam, tzn. Rosja. Trzeba sobie z tego zdawać sprawę.
Jeśli chodzi o mój komentarz do tego, o czym mówił dyrektor
Przeciszewski... Jestem człowiekiem, który patrzy na Kościół w dwóch perspek-
tywach: jako wierzący katolik (zapewniający, że „będę z wami po wszystkie dni”
itd.) oraz jako człowiek świecki. A jako człowiek świecki mówię, że Kościół
katolicki to najstarsza transnarodowa korporacja. Do Kościoła można odnieść
wszystkie elementy korporacji. Chciałbym, aby ta korporacja zawsze działała
sprawnie. Pojawiło się tu pewne nieporozumienie instytucjonalne. Kardynał
Glemp nie może załatwić sprawy ojca Rydzyka, dlatego że tę sprawę może
załatwić tylko generał Zakonu Redemptorystów w Rzymie. Cała ta dyskusja
i spychanie problemu na Episkopat są śmiesznym nieporozumieniem. Nasze
władze, a zwłaszcza nasza pani ambasador w Rzymie, w trosce o interesy
Rzeczypospolitej powinna zameldować się u generała Zakonu Redemptorystów
i powiedzieć, że działalność księdza Rydzyka jest szkodliwa dla polskiej racji
stanu. A w ogóle to cała ta sprawa jest śmieszna... Mówiąc obrazowo, zwolenni-
cy Unii Europejskiej w Polsce to pospolite ruszenie, a jej przeciwnicy – to dwie
dywizje pancerne: dywizja pancerna Giertycha i dywizja pancerna księdza
Rydzyka, plus może jeszcze brygada spadochronowa Leppera. Ci ludzie są jed-
nak dobrze zorganizowani, a w dodatku, moim zdaniem, ksiądz Rydzyk jest
DYSKUSJA
54
inteligentniejszy od kardynała Glempa. To jest bardzo inteligentny człowiek,
który potrafi manipulować ludźmi, to jest geniusz. Kościół nie może powiedzieć
tak w stosunku do referendum, bo musi zachować obiektywność, ksiądz
Rydzyk może natomiast powiedzieć nie. A sprawa jest prosta: jeżeli Kościół nie
może powiedzieć tak, to ksiądz Rydzyk nie może powiedzieć nie. Kościół musi
mieć siłę, aby wyrównać warunki dyskusji, aby prowadzić ją w ten sam sposób.
A stawka w tej grze jest olbrzymia, bo rzeczywiście grozi nam destrukcja
państwa polskiego.
I ostatnia sprawa. Reprezentuję pogląd, że Polacy powinni nauczyć się mówić
o przyszłości Europy jako takiej, nie o stosunku Polski do Unii. Niech Polacy
mówią o Europie jako o całości! O Europie jako o całości mówią w tej chwili trzy
nacje: Francuzi, Niemcy i Anglicy. Polacy nie mają odwagi. Brak nam np. odwa-
gi, aby podjąć dyskusję nad Europą federalną. A mamy wiele do powiedzenia
i w Europie, i o Europie. Jestem wielkim sympatykiem Invocatio Dei, ale uważam,
że jest to sprawa kompletnie przegrana. Nie można bowiem wygrać z francuski-
mi ateistami, bo to są prawdziwi ateiści, nie tacy jak polscy. Polski ateista był mini-
strantem, tym czy tamtym, natomiast francuscy ateiści są prawdziwymi ateista-
mi. Uważam wprawdzie dyplomację watykańską za jedną z najlepszych dyplo-
macji na świecie, ale to Ojciec Święty powinien porozmawiać z ambasadorem
Francji. I jeżeli ten powie nie, to sprawę należy uznać za zakończoną.
ARTUR HAJNICZ
Tematem naszego spotkania jest sytuacja po Kopenhadze i przed referen-
dum. Chciałem zacytować tutaj pewien tekst napisany przez Danutę Zagrodzką.
Ten sukces odniesiony w Kopenhadze można przedstawić w następujący
sposób: Unię pokazano nieomal jako wroga, od którego trzeba wyrwać, a nie
jako wspólnotę, której mamy stać się członkiem. Może się to zemścić w trakcie
referendum, obudzone roszczenia nie są do zaspokojenia. Druga sprawa.
Chciałbym z satysfakcją powiedzieć, że całkowicie zgadzam się z wypowiedzią
profesora Kuklińskiego. Sprawa nie jest przesądzona, ale polska odpowiedź na
nie, przegrana w referendum będzie tym, co Olechowski określił niedawno jako
pandemonium. Trzeba otwarcie i jasno przedstawić wszystkie możliwe tego
skutki w ciągu najbliższych miesięcy i lat.
IGNACY RUTKIEWICZ
Uważam, że w tej propagandzie na rzecz tak w referendum powinna bardzo
wyraźnie być przedstawiona alternatywa niewejścia Polski do Unii. Tymczasem
55
PO SZCZYCIE KOPENHASKIM – PERSPEKTYWY I PROBLEMY
nacisk położony jest tylko na pozytywy. Jeśli natomiast chodzi o stanowisko
Kościoła, to sprowadziłbym je na grunt bardziej pragmatyczny. Stanowisko
Episkopatu jest, w moim przekonaniu, dwuznaczne i nieprzekonujące,
zwłaszcza że ma się do czynienia z tak potężnym przeciwnikiem, dysponującym
tak ogromnym aparatem propagandowym, jakim jest Radio „Maryja”. Chciałbym
również zwrócić uwagę, że nieprzekonujące jest także stanowisko Episkopatu
w sprawie referendum. Moim zdaniem, istnieje różnica między neutralnością
Episkopatu w przypadku wyborów parlamentarnych (kiedy głosuje się na
partię polityczną, określony program polityczny) a neutralnością podczas refe-
rendum, które jest kwestią wspólnego dobra całego narodu. Episkopat mógłby
tu zasugerować księżom parafialnym, którzy mają największy wpływ na swoje
społeczności. Nie ma przeciwwskazań, by Kościół i Episkopat poparły
głosowanie w referendum. Odwołam się tu do przysłowia angielskiego: „Nie
rozważajmy, jak przejść przez most, najpierw dojdźmy do tego mostu”.
Rozważamy, co będzie, jak będziemy w Unii, a powinniśmy się zająć raczej
drogą do Unii. Rolę Episkopatu trudno byłoby przecenić. W tej chwili jednak
Episkopat zajmuje postawę, obiektywnie rzecz biorąc, trwożliwą i tchórzliwą.
MAREK PERNAL
Chciałbym zająć się kwestią Polski, największego partnera w regionie. Unia
Europejska oczekuje od nas różnych wartości i walorów, o których wspominał
premier. Myślę, że oczekuje od nas udziału, naszego wkładu i roli wschodniej
flanki nowej rozszerzonej Unii. Przypomnijmy sobie, jakie dyskusje toczyły się
pod koniec lat 90., kiedy pojawił się problem Słowacji, która nie została zapro-
szona do NATO wraz z innymi krajami Grupy Wyszehradzkiej, kiedy pojawił
się problem Mecziara jako polityka zmierzającego w kierunku zgoła innym niż
integracja z Europą. Była wówczas mowa o wyrwie, jaką ten jęzor słowacki
w jednoczącej się Europie może uczynić. Gdyby Słowacja nie weszła do NATO
czy do Unii, to na pewno byłby to dużo mniejszy problem, niż gdyby Polska nie
weszła do Unii. Brak Polski, przy nieuczestnictwie Ukrainy i Białorusi, rozcina
kontynent europejski. Powinniśmy też zdawać sobie sprawę, że brak komu-
nikacji między zjednoczoną Europą a obszarem bałtyckim nałożyłby na nas
niesłychanie wielkie brzemię odpowiedzialności.
WOJCIECH WIECZOREK
Ponieważ pan Przeciszewski przedstawił nam mroczną sytuację, chciałbym
zapytać o możliwość utrzymania około sześćdziesięcioprocentowego poparcia
DYSKUSJA
56
ze strony Kościoła. Wynik referendum będzie zależał nie od oficjalnego
stanowiska Episkopatu, ale od zdania miejscowego proboszcza. Jak ocenia się
tę sytuację: czy poparcie będzie rosło, czy też może malało? Sprawa ma również
inny wymiar. Stosunek społeczeństwa do Unii ma także charakter obronny:
w przypadku spraw kulturowych, duchowych boimy się, że zostaniemy zde-
moralizowani, w przypadku gospodarki boimy się, że zostaniemy wykorzystani.
Należy więc przejść do ofensywnego myślenia i metod. Aby dokonać tej
„rewolucji kopernikańskiej”, trzeba myśleć nie tylko w kategoriach religii, która
jest elementem obrony polskości, lecz jako szerszego zadania do wykonania.
Chciałbym na zakończenie nawiązać do ankiety wspomnianej przez premiera
Mazowieckiego, w której wypowiadali się przyjaźni Polsce, ale znający ją
obcokrajowcy. W odpowiedzi na pytanie, czego można spodziewać się po
Polsce, jak wejdzie do Unii Europejskiej, jeden z nich napisał, że Polska wniesie
marynowane grzybki i tożsamość. Oczekiwania są więc ogromne: Europa liczy,
że Polska wniesie jakieś inne nowe spojrzenie.
MICHAŁ STRZESZEWSKI
Reprezentujemy środowisko, które czynnie będzie uczestniczyć w referen-
dum, i chciałbym, abyśmy wzięli pod uwagę tę argumentację, na której skupił
się przede wszystkim profesor Ajnenkiel. Trudność polega na tym, że uczestni-
cy referendum mogą przyjąć zupełnie inny punkt widzenia (nie wyboru histo-
rycznego czy cywilizacyjnego), tylko punkt widzenia „krótkofalowy i prag-
matyczny”: a co ja z tego będę miał? Nasza rola polega na tym, aby ludzi mają-
cych skłonność do myślenia w takich kategoriach przekonać do spojrzenia szer-
szego, nie oszukując ich i nie czyniąc obietnic bez pokrycia. Jeżeli chcemy
uniknąć zakłamania, musimy umiejętnie godzić te różne punkty widzenia.
Wbrew niektórym przedmówcom uważam, że wynik referendum jest jednak
przesądzony i większych niespodzianek nie należy się spodziewać. Są one mało
prawdopodobne, aczkolwiek do końca nie można ich wykluczyć. Wiele będzie
zależało od frekwencji. Środowiska bierne politycznie to zarazem te
środowiska, w których postawy lękowe są najsilniejsze.
ANTONI KUKLIŃSKI
Profesor Koźmiński ze Szkoły Biznesu powiedział mi ostatnio, abym nie
narzekał na księdza Rydzyka, bo on odgrywa pozytywną rolę: będzie podwajał
frekwencję, będzie bowiem napędzał ludzi do głosowania. Ta obecność ludzi
Rydzyka powinna jednak budzić obawy.
57
PO SZCZYCIE KOPENHASKIM – PERSPEKTYWY I PROBLEMY
KAZIMIERZ PRZECŁAWSKI
Powiało grozą. Można się zarazić obawą, iż istnieje ewentualność, że prze-
gramy. A skoro istnieje takie prawdopodobieństwo, to myślę, że nie powin-
niśmy zakończyć dyskusji bez pytania: co można w takim razie zrobić? Gra
idzie o wielką stawkę, a konsekwencje będą ogromne, jeżeli nie wejdziemy teraz
do zjednoczonej Europy. Czy nie powinien powstać jakiś komitet obywatelski,
który rozdzieli zadania, byśmy mogli prowadzić szerszą akcję propagandową?
ANDRZEJ AJNENKIEL
Dziękuję za wysłuchanie moich uwag, zdaję sobie sprawę z ich niekomplet-
ności. Przyznaję, szczerze jestem zaniepokojony atmosferą dotychczasowych
dyskusji. Są grzeczne ukłony, wszystko odbywa się w atmosferze Wersalu,
a w efekcie – z punktu odbiorcy – każda taka debata dodaje argumentów prze-
ciwnikom integracji, jej zwolennicy bowiem nie mają sposobu na równie proste
przedstawienie sprawy. Naszym rolnikom można przecież powiedzieć: to, że
nie wejdziecie do Unii, nie znaczy, że będziecie mogli eksportować do Rosji, bo
ta płody rolne kupi w Unii na kredyt. Wszyscy zajmują w gruncie rzeczy
obojętne stanowisko. Kościół jest za integracją zgodnie z duchem nauczania
Ojca Świętego, ale decyzję w tej sprawie pozostawia wiernym. A ksiądz Rydzyk
nie pozostawia. W każdej dyskusji trzeba eksponować ten wątek dziwnych
więzi rosyjskich – grzecznie, bez inwektyw, agresji. Nie oznacza to, że nie biorę
pod uwagę obaw przeciętnego Polaka. Te obawy są zrozumiałe. Dotychczas
patrzyliśmy na Unię z dwóch perspektyw: gastarbeitera pracującego na czarno
oraz biednego turysty zachłyśniętego tym, co widzi. Obie perspektywy są dziś
nie do przyjęcia, ale dotąd nie stworzyliśmy tej właściwej perspektywy. Nie
mamy argumentów, nie przedstawiamy ich wyraźnie. Bo mówić trzeba prostym,
zwykłym językiem.
MARCIN PRZECISZEWSKI
Jako obserwator działań Kościoła powiem, że na szczęście żyje jeszcze Jan
Paweł II, a na czele polskiego Episkopatu stoi Prymas Glemp. Gdyby nie było
tych dwu osób, stanowisko Kościoła mogłoby być inne, znacznie gorsze. Nie
zgodziłbym się z opiniami, że stanowisko Episkopatu jest dwuznaczne.
Zdefiniowałbym je raczej jako umiarkowane poparcie dla integracji Polski
z Unią Europejską, z zastrzeżeniami. Wyniki badań wskazują, że 59% polskich
duchownych głosowałoby tak w referendum, 20% jest zdecydowanie przeciw,
a 20% waha się i nie zajmuje jasnego stanowiska. Taki jest obraz sytuacji, mimo
DYSKUSJA
58
stanowiska konferencji Episkopatu, której poszczególni członkowie mogą mieć
zresztą inną opinię na temat członkostwa Polski w Unii. Możemy jednak oczeki-
wać od Kościoła dwóch rzeczy: tego, że pokazany zostanie dziejowy sens inte-
gracji z Unią Europejską (jako procesu pozytywnego), oraz apelu Papieża
o budowanie europejskiej wspólnoty ducha i o wkład polskich katolików. Nie
podejrzewam, aby mogło dojść do jednoznacznego apelu do głosowania na tak
w referendum. Z kilku powodów: po pierwsze, duża część członków
Konferencji Episkopatu pod takim stanowiskiem nie podpisałaby się, a po
drugie, nadal jest silna pamięć o częściowym poparciu Wyborczej Akcji
Katolickiej, które skompromitowało Kościół. Na pewno nastąpi wezwanie do
udziału w referendum jako obowiązku obywatelskiego, natomiast nie podejrze-
wam, aby były jakieś inne wskazania. Sądzę, że zostanie wydany list pasterski,
podobnie jak kilka miesięcy temu w Irlandii. Tam także nie było żadnego
wskazania, oprócz wezwania do referendum i głębokiego namysłu.
Co do księdza Rydzyka... Dziękuję panu profesorowi za wskazanie na ojca
generała Zakonu Redemptorystów, rezydującego w Rzymie. Obawiam się, że nie
jest to dokładnie tak, jak mówił pan profesor. Generał, a za nim prowincjał, są
bezpośrednimi przełożonymi ojca Rydzyka i rzeczywiście mogą mu wydać takie
czy inne polecenie. Problem polega na tym, że polski prowincjał ojciec Klafka
jest totalnym zwolennikiem ojca Rydzyka. Podobne poglądy ma generał
Zakonu Ojców Redemptorystów. Ze strony tych dwóch przełożonych ksiądz
Rydzyk ma pełne poparcie. Nie wiem, czym ono jest motywowane, ale w tle
kryje się sukces zgromadzenia. Nie jest też prawdą, że Episkopat nie ma tu nic
do powiedzenia. Owszem, ma. Prawo kościelne stanowi, że odpowiedzialność
za kształt duszpasterski środków przekazu działających na obszarze danej
diecezji ponosi biskup, zaś działających na terenie kilku diecezji lub na terenie
całego kraju (niezależnie od właścicieli czy przełożonych zakonnych) –
Konferencja Episkopatu. Faktycznie, gdyby Konferencja Episkopatu zajęła
bardzo jednoznaczne stanowisko wobec ojca generała czy ojca prowincjała, to
musieliby się ugiąć, bo nawet generał nie może sobie pozwolić na konflikt
z Konferencją Episkopatu Polski. Problem polega na tym, że wobec kwestii
Radia „Maryja” istnieje pluralizm poglądów, podobnie jak wobec kwestii inte-
gracji europejskiej. Generalnie można powiedzieć, że duża część Episkopatu
jest gotowa ten kształt Radia „Maryja” z pewnymi zmianami zaakceptować.
59
PO SZCZYCIE KOPENHASKIM – PERSPEKTYWY I PROBLEMY
60
Jacek Czaputowicz*
Angielska szkoła stosunków
międzynarodowych i jej stosunek
do integracji europejskiej
W rozwój teorii stosunków międzynarodowych w drugiej połowie XX wieku
najwięcej wnieśli autorzy amerykańscy. Dotyczy to wszystkich najważniejszych
paradygmatów teoretycznych, zarówno realizmu, jak i liberalizmu, teorii syste-
mu światowego oraz konstruktywizmu
1
. Twórcami teorii integracji europej-
skiej, takich jak neofunkcjonalizm, transakcjonizm i międzyrządowy liberalizm,
byli także naukowcy amerykańscy (odpowiednio Ernst Haas, Karl Deutch
i Andrew Moravcsik)
2
. Nie znaczy to jednak, że na kontynencie europejskim nie
powstały wybitne prace z dziedziny teorii stosunków międzynarodowych.
Wystarczy wymienić zaliczanego do realistycznej szkoły stosunków międzyna-
rodowych Francuza Raymonda Arona. Z kolei na Wyspach Brytyjskich tworzyła
grupa autorów, do której należeli Martin Wight, Hedley Bull, C.A.W. Manning
i John Vincent, z czasem nazwana angielską szkołą stosunków międzynaro-
dowych. Współcześnie obserwujemy wyraźny wzrost zainteresowania tą
szkołą, czego wyrazem jest liczba konferencji naukowych oraz publikacji
poświęconych jej dorobkowi. Otwarcie podejmowane są działania mające na
celu odnowę szkoły poprzez nadanie jej większej spójności, wymiaru europej-
skiego oraz zarysowanie atrakcyjnego pod względem poznawczym programu
badawczego
3
. Niektórzy widzą w tym próbę zintegrowania europejskiego
środowiska teoretyków stosunków międzynarodowych w celu stworzenia prze-
ciwwagi dla dominujących w tej dyscyplinie naukowej autorów amerykańskich.
Polska w Europie 1 (43) 2003 s. 61–105
61
* Wykładowca w WSB-NLU w Nowym Sączu i Ośrodku Studiów Amerykańskich UW.
Redaktor naczelny kwartalnika „Polska w Europie”.
Tematem niniejszego artykułu jest prezentacja i krytyczna analiza teorety-
cznego dorobku szkoły angielskiej, ze szczególnym uwzględnieniem jej sto-
sunku do integracji europejskiej. Na wstępie omówię genezę szkoły oraz te-
matykę, jaką autorzy z jej kręgu się zajmowali. Przedstawię kategorię
społeczności międzynarodowej na tle innych form stosunków międzynaro-
dowych (system międzynarodowy, system światowy oraz społeczność świa-
towa). Powyższe rozróżnienie będzie pomocne dla właściwego umiejscowienia
szkoły angielskiej na mapie innych teorii stosunków międzynarodowych.
Pokażę także dwa prądy występujące w ramach szkoły angielskiej: pluralizm
i solidaryzm. Osobny problem stanowi relacja szkoły angielskiej do współczes-
nych teorii wyjaśniających integrację europejską, mianowicie konstruktywizmu
i neofunkcjonalizmu. Pytanie, na jakie będę poszukiwał odpowiedzi, dotyczy
przydatności szkoły angielskiej do analizy i wyjaśnienia procesu integracji
europejskiej.
Geneza i przedmiot zainteresowania
Geneza angielskiej szkoły stosunków międzynarodowych sięga końca lat
50., kiedy to powołany został Brytyjski Komitet Teorii Stosunków Międzynaro-
dowych (British Committee on the Theory of International Relations)
4
.
Przedmiotem zainteresowania Komitetu były studia nad stosunkami między
państwami. Jak to ujął jego inicjator Herbert Butterfield w liście do Martina
Wighta z 1958 r., chodziło „nie o zwykłe studiowanie historii dyplomatycznej,
nie o dyskutowanie bieżących problemów, ale o identyfikację podstawowych
założeń, które leżały u podstaw aktywności dyplomatycznej, powodów,
dlaczego jakieś państwo prowadzi określoną politykę zagraniczną, etycznych
przesłanek międzynarodowego konfliktu oraz zakresu, w jakim stosunki
międzynarodowe mogły być prowadzone w sposób naukowy”
5
.
Uczestnicy organizowanych przez Komitet spotkań stanowili środowisko
pluralistyczne, składające się zarówno z naukowców różnych specjalności, sku-
pionych głównie wokół London School of Economics
6
, jak i praktyków
z Foreign Office. W początkowym okresie sporo miejsca poświęcono zagadnie-
niom metodologicznym. Zaczęto używać terminu „teoria międzynarodowa”
oraz starano się nadać nauce o stosunkach międzynarodowych większą wiary-
godność. Przewodniczącymi Komitetu byli (chronologicznie) Herbert
Butterfield, Martin Wight, Adam Watson oraz Hedley Bull. Po śmierci Bulla
w 1985 r. planowano, że przewodnictwo obejmie John Vincent, jednak for-
malne spotkania Komitetu zostały przerwane
7
.
JACEK CZAPUTOWICZ
62
Szkoła angielska czerpała z dorobku niemieckiej szkoły historiozoficznej
z początku XIX wieku, zwłaszcza z prac A.H.L. Heerena, przyjmując, że norma-
tywna struktura społeczności międzynarodowej zasadza się na systemie suwe-
rennych państw połączonych więzami współzależności
8
. Wykorzystywała także
studia porównawcze systemów międzynarodowych w różnych okresach histo-
rycznych i na różnych obszarach, korzystając przy tym z dorobku Arnolda
Toynbee’ego i jego koncepcji cywilizacji
9
. Badając historię społeczności między-
narodowej, interesowała się zarówno nowożytną społecznością międzynarodową,
jak i jej wcześniejszymi odmianami, zwłaszcza starożytną Grecją i renesansowymi
Włochami, a także odpowiedzią państw nieeuropejskich na ekspansję europej-
skiej społeczności międzynarodowej. Przedmiotem zainteresowania była prob-
lematyka równowagi sił i funkcja, jaką pełni siła w społeczności międzynaro-
dowej. Inny nurt zainteresowań dotyczył problematyki etycznej, prawa między-
narodowego, interwencji zbrojnych, praw człowieka i międzynarodowych
reżimów. Wykorzystywano także, zwłaszcza w początkowym okresie, myśl
chrześcijańską w zakresie zasad budowy stosunków międzynarodowych
10
.
Badając naturę państwa, istotę suwerenności i dyplomacji, badacze z kręgu
szkoły angielskiej traktowali dyscyplinę naukową stosunków międzynaro-
dowych inaczej niż współcześni im przedstawiciele szkoły realistycznej
w Stanach Zjednoczonych. Dla realistów stosunki międzynarodowe były
tożsame z polityką międzynarodową i były podporządkowane naukom polity-
cznym, natomiast dla przedstawicieli szkoły angielskiej stosunki międzynaro-
dowe ogniskowały się na granicy kilku dyscyplin (nauk politycznych, ekonomii,
prawa, historii, socjologii) i tworzyły odrębną dziedzinę
11
. Przedstawiciele
szkoły angielskiej polemizowali także z poglądami współczesnych im behawio-
ralistów, którym zarzucali upraszczanie rzeczywistości międzynarodowej oraz
przyjęcie nierealnego założenia o możliwości oddzielenia badań empirycznych
od aspektów normatywnych
12
. Wielu autorów, zwłaszcza młodszej generacji,
analizowało dorobek teoretyczny twórców szkoły oraz relacje szkoły angielskiej
do innych teorii stosunków międzynarodowych. Osobą, która zorganizowała
środowisko teoretyków stosunków międzynarodowych wokół szyldu szkoły
angielskiej, jest Barry Buzan
13
.
W ujęciu chronologicznym można wyodrębnić cztery fazy ewolucji angiel-
skiej szkoły stosunków międzynarodowych: fundacyjną, konsolidacyjną, rege-
neratywną i ekspansywną
14
. Mimo sporów i kontrowersji, dotyczących zwłaszcza
dwóch ostatnich faz (zarówno co do nazewnictwa, jak i zaliczania poszczegól-
nych autorów do szkoły angielskiej), warto przedstawić je w formie tabeli.
63
ANGIELSKA SZKOŁA STOSUNKÓW MIĘDZYNARODOWYCH
Tabela 1. Fazy angielskiej szkoły stosunków międzynarodowych
Inni autorzy wyodrębniają w ramach szkoły angielskiej trzy orientacje:
strukturalną, funkcjonalną i historyczną, które zajmowały się odpowiednio
identyfikacją struktury współczesnej społeczności międzynarodowej,
funkcjonowaniem i zaletami istniejącej struktury instytucjonalnej oraz histo-
ryczną ewolucją struktury stosunków międzynarodowych
15
.
JACEK CZAPUTOWICZ
64
Źródło: Opracowanie własne na podstawie Barry Buzan: The English school as a Reserch Program; Tim Dunne:
Inventing International Society: A history of English School, Macmillan, London 1998; Ole Waever: Four Meaning
of International Society: A Trans-Atlantic Dialog, w: Barbara A. Robertson (red.): International Society and the
Development of International Relations Theory, Pinter, London 1998, s. 80-144; Adam Watson: The British Committee
for the Theory of International Politics; Thomas Diez, Richard Whitman: Analyzing European Integration, Reflecting
on the English School: Scenarios for an Encounter.
Fazy
Faza pierwsza
fundacyjna
1959-1966
Faza druga
konsolidacyjna
1966-1977
Faza trzecia
regeneratywna
1977-1992
Faza czwarta
ekspansywna
1992-
Autorzy i prace
Utworzenie Brytyjskiego Komitetu
Teorii Stosunków Międzynarodowych,
H. Butterfield, M. Wight, Diplomatic
Investigations; C.A.W. Manning,
The Nature of International Society
H. Bull, The Anarchicl Society;
M. Wight, Systems of States;
J. Vincent, Nonintervention and
International Order
H. Bull, M. Watson, The expansion
of International Society; J. Vincent,
Foreign Policy and Human Rights;
J.D.B. Miller, J. Vincent (red.),
Order and Violence: Hedley Bull
and International Relations; H. Bull,
B. Kingsbury, A. Roberts, Hugo
Grotius and International Relations
(Ponadto: M. Donelan, J. Mayal,
C. Navari)
Wydanie specjalne „Millenium”,
Beyond International Society;
B.A. Robertson (red.), International
Society and the Developement
of International Relations.
Nowa generacja: B. Buzan, T. Dunne,
Knudsen, O. Waever, N. Wheeler
Zainteresowanie
Społeczność międzynarodowa jako
instrument teoretyzowania o sto-
sunkach międzynarodowych
Natura zachodniej społeczności
międzynarodowej, społeczność
międzynarodowa w ujęciu histo-
rycznym
Historyczne studia porównawcze
nad społecznością międzynarodową,
rozprzestrzenianie się europejskiej
społeczności międzynarodowej,
początek procesu refleksji nad
własną tożsamością
Podejście szkoły angielskiej wobec
innych teorii stosunków międzynaro-
dowych: realizmu, teorii reżimów,
konstruktywizmu i globalizmu
Trialektyka szkoły angielskiej
Tradycja liberalna, odwołująca się z jednej strony do teorii prawa między-
narodowego Hugo Grocjusza, a – z drugiej – do klasycznego politycznego libe-
ralizmu Johna Locke’a, stawia szkołę angielską w opozycji zarówno wobec reali-
zmu, jak i idealizmu okresu międzywojennego. Główni twórcy (jak Hedley Bull,
Martin Wight i Adam Watson) byli niekiedy określani mianem neo-Grocjan
16
.
Ich zamiarem było utworzenie via media, drogi pośredniej między realizmem
i idealizmem, polegającej na stworzeniu syntezy obu nurtów
17
.
Jednak cechą charakterystyczną szkoły angielskiej jest pluralizm wynikający
z uznania heterogeniczności stosunków międzynarodowych. Autorzy z kręgu
szkoły angielskiej odwołują się do terminologii stosowanej przez Wighta, który
wyodrębnia trzy tradycje, tzw. trzy „R” – realizm, racjonalizm i rewolucjonizm
18
.
W jego rozumieniu tradycja realistyczna zasadza się na przekonaniu o fun-
kcjonowaniu systemu równowagi sił, walce o przetrwanie oraz egoizmie.
Racjonalizm odnosi się do akceptacji ograniczeń nakładanych na państwa przez
zwyczaj i prawo międzynarodowe. Z kolei rewolucjoniści wierzą w jedność
ludzkości oraz uznają, że społeczność światowa wykracza poza społeczność
państw. Bull określił te tradycje nieco inaczej: jako realizm, internacjonalizm
i uniwersalizm
19
. Zauważmy także, że idiosynkretyczna typologia Wighta
odpowiada omówionemu wyżej rozróżnieniu między systemem międzynaro-
dowym, społecznością międzynarodową oraz społecznością/systemem świa-
towym. Teorie powyższe odwołują się do innych myślicieli, uznanych za prekur-
sorów poszczególnych nurtów, odpowiednio do Hobbesa i Machiavellego,
Grocjusza i Locke’a oraz Kanta i Marksa
20
. Zależności te możemy zestawić
w tabeli
21
.
Tabela 2. Trójdzielny podział teorii stosunków międzynarodowych
22
65
ANGIELSKA SZKOŁA STOSUNKÓW MIĘDZYNARODOWYCH
Martin Wight
Realizm
Racjonalizm
Rewolucjonizm
Headley Bull
Realizm
Internacjonalizm Uniwersalizm
Forma stosunków System
Społeczność
Społeczność/
międzynarodowych międzynarodowy międzynarodowa system światowy
Prekursorzy
Hobbes/
Grocjusz/
Kant/
Machiavelli
Locke
Marks
Źródło: opracowanie własne.
Przezwyciężając anarchię poprzez ideę społeczności międzynarodowej,
szkoła angielska sytuuje się w nurcie, określanym przez Martina Wighta
mianem racjonalizmu. Jak słusznie zauważył Hidemi Suganami, „szkoła angiel-
ska jest najlepiej określona jako grono głównie brytyjskich autorów stosunków
międzynarodowych, którzy pod koniec XX wieku szeroko podpisali się pod
racjonalizmem w rozumieniu Wighta, jako szczególnie ważnym sposobem
interpretacji polityki światowej”
23
.
Richard Little utrzymuje z kolei, że szkoła angielska nie traktowała trzech
wyodrębnionych przez Wighta tradycji – realizmu, racjonalizmu i rewolucjoniz-
mu – jako przeciwstawnych, konkurujących ze sobą wizji stosunków między-
narodowych. „Z perspektywy szkoły angielskiej całościowe zrozumienie sto-
sunków międzynarodowych musi obejmować wszystkie trzy tradycje”
24
. Każda
z nich obejmuje jedną trzecią rzeczywistości międzynarodowej lub, inaczej
rzecz ujmując, całość polityki międzynarodowej przez jedną trzecią czasu. Są
one raczej tradycjami niż spójnymi teoriami, trzema aspektami stosunków
międzynarodowych, do których można się odwołać i czerpać z ich dorobku.
Realiści koncentrują się na politycznych warunkach anarchii, ponieważ uznają
ją za trwałą cechę stosunków międzynarodowych, racjonaliści kierują swoją
uwagę w stronę dyplomacji i handlu, ponieważ uznają, że instytucje te mogą
łagodzić efekty anarchii, natomiast rewolucjoniści interesują się, jak suwerenne
państwa tworzą moralną i kulturową przestrzeń, aby przezwyciężyć efekt anar-
chii. Dla Wighta racjonalizm był czynnikiem cywilizującym, rewolucjonizm –
ożywiającym, natomiast realizm – kontrolującym i dyscyplinującym. Zarazem
jego poglądy ewaluowały od realizmu, poprzez racjonalizm, do rewolucjoniz-
mu
25
. Z kolei Bull w większym stopniu identyfikuje się z jedną, grocjańską
tradycją.
Ten pluralizm tradycji, wspólny dla większości autorów z kręgu szkoły an-
gielskiej, skłania niektórych badaczy do opinii, że jej przedstawiciele nie
stworzyli jednolitej koncepcji teoretycznej, że trudno jest polemizować z jej
założeniami z powodu braku koherentnego i stałego zestawu poglądów. Jak to
ujął jeden z autorów, „trialektyka międzynarodowej myśli Wighta jest
radykalnie eklektyczna, nie tylko z powodu jego odmowy określenia tych
‘tradycji’ z filozoficzną i analityczną precyzją, ale także z powodu osobistej
głębokiej niechęci do przekroczenia ich lub umieszczenia własnych poglądów
w szerokich ramach jednej tradycji”
26
. Stąd zarzuty, że szkoła angielska niczym
kukułka buduje gniazda w obozach przeciwników, po czym uzurpuje sobie
prawo do ich obrony
27
.
JACEK CZAPUTOWICZ
66
Autorzy z kręgu szkoły angielskiej podzielają przekonanie współczesnych
liberalnych instytucjonalistów, że cechą współczesnych stosunków międzynaro-
dowych jest odchodzenie od realizowania interesów państw za pomocą polity-
ki siły oraz dążenie do kompromisu uwzględniającego interesy innych uczest-
ników społeczności międzynarodowej. Oba nurty łączy nie tylko akceptacja
anarchii (co charakteryzuje również realistów), ale przede wszystkim przeko-
nanie, że nie musi ona implikować systemu polegania na sobie (self-help)
i może wytwarzać postawy kooperatywne (co różni oba nurty od realizmu).
Publikowane były prace otwarcie wskazujące na związki szkoły angielskiej
i koncepcji społeczności międzynarodowej z teorią reżimów
28
.
Dokonując reinterpretacji historii, szkoła angielska odrzuca negatywne kon-
sekwencje anarchii w postaci self-help i realpolitik, których nie traktuje jako imma-
nentne cechy stosunków międzynarodowych. Bull doszedł do wniosku, że istnieją
dwie koncepcje anarchii. Pierwsza, tradycyjna, oznacza brak rządu światowego
(anarchia prawna) oraz druga, występująca w sytuacji, gdy państwa nie tworzą
społeczności i pozostają w hobesowskim stanie wojny (anarchia polityczna)
29
.
Analogia między polityką międzynarodową i stanem wojny jest błędna. Anarchia
prawna, czyli brak rządu światowego, nie musi jeszcze oznaczać stanu wojny, bo-
wiem może być ograniczana przez instytucje społeczności międzynarodowej. Zara-
zem wojna nie oznacza braku społeczności międzynarodowej, jest raczej jej insty-
tucją, za pomocą której często wprowadzane jest w życie prawo międzynarodowe.
Nawet gdy normy międzynarodowe są wątłe i nie dotyczą wszystkich spraw, nie
znaczy to, że nie istnieją i nie wpływają na zachowanie państw. Przeciwnie, zwię-
kszają pewność działania, wykluczają nieporozumienie oraz stabilizują oczekiwania.
Wight dostrzegał napięcie między porządkiem politycznym, wyrażanym
przez równowagę sił, porządkiem prawnym, którego fundamentem jest zasada
suwerenności, oraz porządkiem moralnym, dla którego podstawą jest zasada
samostanowienia
30
. Przedmiotem zainteresowania realistów jest porządek poli-
tyczny, racjonalistów – porządek prawny, natomiast rewolucjonistów –
porządek moralny.
W okresie późniejszym w pracach przedstawicieli szkoły angielskiej poja-
wiają się elementy tradycji rewolucjonizmu. Najbardziej inspirująca dla
współczesnych twórców szkoły angielskiej jest teoria systemu światowego
Immanuela Wallersteina
31
. Szkoły te zbliża uwzględnianie znaczenia historii
światowej dla stosunków międzynarodowych. Jak utrzymują Buzan i Little,
„największe zainteresowanie historią światową, jakie istnieje w stosunkach
międzynarodowych, jest rezultatem skutecznej ich kolonizacji przez szkołę sys-
67
ANGIELSKA SZKOŁA STOSUNKÓW MIĘDZYNARODOWYCH
temów światowych wywodzącą się od Wallersteina”
32
. Podejście holistyczne
i interdyscyplinarne, charakterystyczne dla współczesnych autorów z kręgu
szkoły angielskiej, inspirowane jest teorią systemu światowego.
Należy wszakże podkreślić, że szkoła angielska, dostrzegając potężną siłę
wyjaśniającą modelu systemu światowego, nie podziela jednak szeregu jego
założeń, np. że polityczno-militarny sektor systemu światowego jest zjawiskiem
wtórnym (epifenomenalnym). Zarzuca także teorii systemu światowego
ignorowanie interakcji między aktorami, pozostawianie pewnych sektorów kuli
ziemskiej poza przedmiotem zainteresowania (ograniczenia geograficzne) oraz
nadmierną koncentrację na okresie po 1500 r. kosztem okresów wcześniejszych
(ograniczenie chronologiczne)
33
.
Kategoria społeczności międzynarodowej
Centralną kategorią dla angielskiej szkoły stosunków międzynarodowych
jest społeczność międzynarodowa. Punktem wyjścia jest założenie, że
w „luźnym” systemie międzynarodowym państwa postępują zgodnie ze swoim
interesem, natomiast w sytuacji, gdy połączone są one siecią powiązań i norm,
mogą utworzyć społeczność międzynarodową, w której uwzględniają swoje
wzajemne interesy. Społeczność międzynarodową tworzą państwa suwerenne,
czyli takie, które są niezależne od podmiotów zewnętrznych oraz posiadają
pełną i wyłączną kompetencję w sprawach wewnętrznych, w tym w zakresie
wyznaczania i realizacji polityki zagranicznej.
Dla autorów z kręgu angielskiej szkoły stosunków międzynarodowych
istnieje wyraźna różnica znaczeniowa między pojęciami systemu międzynaro-
dowego, społeczności międzynarodowej oraz społeczności światowej
34
. System
międzynarodowy zakłada istnienie jakichś kontaktów, w rezultacie których
państwa w swym procesie decyzyjnym biorą pod uwagę interesy i potencjalne
zachowania innych państw. Wpływa to z kolei na decyzje podejmowane przez
pozostałych uczestników systemu. Innymi słowy, powstaje taki stopień inter-
akcji, który powoduje, że zachowanie każdego uczestnika systemu staje się ele-
mentem kalkulacji w procesie decyzyjnym innych jego uczestników.
W węższym znaczeniu system międzynarodowy oznacza system anar-
chiczny w rozumieniu realistycznym
35
. Charakteryzuje się on brakiem insty-
tucji stojącej ponad suwerennymi państwami, która regulowałaby stosunki
między nimi. W systemie tym dominuje konflikt, a państwa realizują swoje
interesy za pomocą polityki siły (realpolitik). Normy i prawo międzynarodowe
nie mają większego wpływu na stosunki między państwami.
JACEK CZAPUTOWICZ
68
Pojęcie „społeczność międzynarodowa” oznacza z kolei społeczność państw
świadomych wspólnych interesów i wartości. Stosunki między tymi państwami
regulowane są przez określone zasady, takie jak wzajemne uznanie
niezależności, przestrzeganie porozumień oraz ograniczenie użycia siły. Według
definicji Bulla i Watsona społeczność międzynarodowa jest „grupą państw (lub
ogólniej, grupą niezależnych politycznie społeczności), które nie tylko tworzą
system w tym sensie, że zachowanie każdego państwa jest koniecznym czyn-
nikiem występującym w kalkulacjach innych państw, ale również ustanowiły,
poprzez dialog i porozumienie, wspólne reguły i instytucje dla utrzymywania
wzajemnych stosunków oraz mają wspólny interes w ich utrwaleniu”
36
.
Społeczność międzynarodowa jest zatem stowarzyszeniem państw, które
mają wspólne cele i interesy w ich urzeczywistnieniu, wspólne zasady
określające zachowanie przyczyniające się do ich realizacji oraz wspólne insty-
tucje czyniące, że zasady te są wdrażane w życie. Warunkiem koniecznym
istnienia społeczności międzynarodowej jest akceptacja wspólnych reguł
postępowania. Jak to ujął Stephen D. Krasner, „wszyscy uczestnicy społeczności
międzynarodowej – urzędnicy, dyplomaci, mężowie stanu, polityczni liderzy –
podzielają te same fundamentalne opinie co do natury systemu, aktorów i ich
zachowania”
37
. W społeczności międzynarodowej państwa postrzegane są „jako
części większej całości”
38
.
Z kolei model społeczności światowej odrzuca postrzeganie systemu
międzynarodowego poprzez pryzmat państw narodowych, przyjmując global-
ny poziom analizy świata jako całości
39
. O ile społeczność międzynarodowa
zasadza się na politycznej równości podmiotów, o tyle podstawą społeczności
światowej jest funkcjonalna dyferencjacja w ramach jednego, wszechogarnia-
jącego podmiotu. Aby doszło do powstania społeczności światowej, musi
nastąpić przezwyciężenie istniejącego podziału przestrzeni geopolitycznej na
państwa. Społeczność światową tworzą bezpośrednio poszczególne osoby, bez
pośrednictwa państwa. Suwerenność, która była ulokowana na poziomie
państwa, odtworzona jest na poziomie globalnym, gdzie powstają nowe relacje
lojalności i nowa tożsamość. Między tymi dwiema kategoriami występuje
napięcie, które wynika z tego, że rozwój praw indywidualnych oraz dopuszcze-
nie interwencji zewnętrznej, właściwych dla społeczności światowej, podważa
suwerenność państwa, która jest fundamentem społeczności międzynarodowej.
Termin „społeczność światowa” może mieć jeszcze inne znaczenia. Może
oznaczać ideę porządku światowego, czyli dotyczącego całej społeczności
ludzkiej, która przyjmuje istnienie wspólnoty interesów, uniwersalnych norm
69
ANGIELSKA SZKOŁA STOSUNKÓW MIĘDZYNARODOWYCH
postępowania i wspólnych instytucji jako podstawy budowy takiego porządku.
Ponadto może oznaczać, że podmiotami społeczności ludzkiej są indywidualne
osoby ludzkie, lub że uniwersalne zasady i „kosmopolityczne” wartości (to, co
jest dobre i właściwe) stosują się do świata jako całości. Może także oznaczać
dopuszczenie możliwości powołania uniwersalnej organizacji politycznej, która
byłaby jeżeli nie formą rządu światowego, to na pewno wykraczałaby ponad
system suwerennych państw narodowych
40
. Zdaniem niektórych autorów kon-
cepcja społeczności światowej implikuje wręcz utworzenie powszechnej orga-
nizacji politycznej, która nadzorowałaby stosowanie się do norm
41
.
Możemy także wyróżnić, wychodząc poza trójdzielny podział stosowany
przez przedstawicieli szkoły angielskiej, czwartą kategorię, jaką jest system
światowy, która będzie pomocna w dalszej części rozważań. System światowy
zdefiniujmy jako system hierarchiczny, w którym suwerenność państw nie
występuje
42
. Innymi słowy, jest to uniwersalne imperium definiowane jako
„relacje kontroli politycznej efektywnej suwerenności, narzucone przez jedne
społeczności polityczne innym społecznościom politycznym”
43
. Przykładem
może być Imperium Rzymskie czy Imperium Otomańskie, których jedność
podtrzymywana była za pomocą siły. Idea systemu światowego bliska jest
zarazem koncepcji monarchii uniwersalnej obecnej w myśli osiemnasto-
wiecznej
44
. W systemie tym nie istnieje wspólnota interesów, nie występują
także instytucje społeczności międzynarodowej. Bull przywołuje stanowisko
marksistowskie, zgodnie z którym „zasady służą nie tyle za instrumenty reali-
zacji wspólnych interesów członków społeczności, co raczej specjalnych
interesów władców lub członków dominujących”
45
.
Istnieją więc zasadnicze różnice między czterema formami stosunków
międzynarodowych: systemem międzynarodowym, społecznością międzynaro-
dową, społecznością światową i systemem światowym. Według terminologii
stosowanej przez Bulla będą to odpowiednio stan natury, społeczność państw,
kosmopolityczna wspólnota oraz uniwersalne imperium
46
. Dwa kryteria, które
je szczególnie różnicują, to stosunek do suwerenności państw oraz konfliktu
lub wspólnoty interesów i, co za tym idzie, znaczenie norm i instytucji jako
podstawy stosunków międzynarodowych.
System międzynarodowy uznaje suwerenność państw, ale podkreśla kon-
fliktowe relacje między nimi, nie uznaje istnienia wspólnoty interesów i zasad-
niczego wpływu norm i prawa międzynarodowego. Z kolei koncepcja
społeczności międzynarodowej przyjmuje zarówno suwerenność państw, jak
i istnienie wspólnoty interesów, norm i prawa międzynarodowego za trwałą
JACEK CZAPUTOWICZ
70
podstawę stosunków międzynarodowych. Natomiast koncepcja społeczności
światowej zasadza się na harmonii interesów między ludźmi, akceptacji dla
norm i prawa międzynarodowego oraz uznaniu suwerenności państw za czynnik
przejściowy, który zostanie z czasem przezwyciężony. System światowy według
naszej definicji oznacza, że suwerenność państw nie jest uznawana, oraz że
normy i prawo międzynarodowe nie odgrywają większej roli. Powyższe cztery
formy stosunków międzynarodowych możemy przedstawić w następującej
tabeli.
Tabela 3. Formy stosunków międzynarodowych
Instytucje społeczności międzynarodowej
Według Bulla podstawą wspólnoty interesów państw jest cenienie pokoju
i przewidywalności działań, co z kolei prowadzi do wzajemnego uznania swo-
jego istnienia, akceptacji suwerenności innych członków społeczności między-
narodowej oraz stosowania się do zasad nieingerencji w sprawy wewnętrzne
i nienaruszalności umów (pacta sunt servanda)
47
. Instytucje społeczności
międzynarodowej, które służą utrzymaniu porządku międzynarodowego, to:
równowaga sił, prawo międzynarodowe, maszyneria dyplomacji, system
zarządzania wielkich mocarstw oraz wojna
48
. Zdziwienie może budzić uznanie
wojny za instytucję społeczności międzynarodowej. Wojna odgrywa wprawdzie
ważną rolę w utrzymaniu porządku, wdrożeniu prawa międzynarodowego oraz
utrzymaniu równowagi sił, ma ona jednak dwoisty charakter: może bowiem być
wykorzystana do realizacji celów przeciwnych. Pokój nie jest więc celem
najważniejszym, jest on podporządkowany utrzymaniu niezależności państw,
co jest warunkiem istnienia systemu międzynarodowego. Z kolei organizacje
międzynarodowe (Liga Narodów Organizacja Narodów Zjednoczonych), uzna-
wane dziś za instytucje społeczności międzynarodowej, zostały określone przez
71
ANGIELSKA SZKOŁA STOSUNKÓW MIĘDZYNARODOWYCH
Forma stosunków
Suwerenność
Wspólne normy
międzynarodowych
państw narodowych
i instytucje
System międzynarodowy
Tak
Nie
Społeczność międzynarodowa
Tak
Tak
Społeczność światowa
Nie
Tak
System światowy
Nie
Nie
Źródło: Opracowanie własne.
Wighta i Bulla jako „pseudoinstytucje”. Produkują one ogromną dokumentację
i w ten sposób dostarczają wdzięcznego materiału do studiów, odciągając
uwagę badaczy od ważniejszych źródeł porządku międzynarodowego
49
.
Istotną funkcję pełni równowaga sił, zapewniając państwom niezależność
i czyniąc, że system międzynarodowy nie przekształci się w uniwersalne impe-
rium. Jak to ujął Bull, „główną funkcją równowagi sił nie jest utrzymanie poko-
ju, ale utrzymanie samego systemu państw”
50
. Równowaga sił zapewnia warun-
ki do prawidłowego funkcjonowania innych instytucji społeczności między-
narodowej, w tym także prawa międzynarodowego, na które składa się składa
się zespół zasad określających zachowanie państw i którego przestrzeganie
przyczynia się do utrzymania porządku. Jak stwierdził Lassa Oppenheim, „pier-
wszy i podstawowy morał, jaki można wyciągnąć z historii rozwoju prawa na-
rodów, jest taki, że może ono istnieć tylko wtedy, gdy występuje balans,
równowaga sił między członkami rodziny narodów”
51
. Główne funkcje dyplo-
macji to ułatwianie komunikacji, negocjowanie porozumień, dostarczanie infor-
macji oraz zapobieganie konfliktom. Z kolei mocarstwa odgrywają pozytywną
rolę poprzez przyjęcie odpowiedzialności za utrzymanie pokoju i bezpie-
czeństwa w całym systemie międzynarodowym.
Katalog instytucji opisany przez Bulla nie jest zamknięty. K.L. Holsti dzieli
instytucje społeczności międzynarodowej na konstytutywne i proceduralne.
Do pierwszej grupy należy suwerenność, państwo, terytorialność oraz prawo
międzynarodowe, natomiast do drugiej m.in. dyplomacja, wolny handel
(rynek) i wojna. Instytucje społeczności międzynarodowej zmieniają się,
podlegają transformacji, rewizji, stają się bardziej złożone. Niekiedy powstają
nowe instytucje, a stare przestają być akceptowane i zanikają, jak np. kolonia-
lizm
52
. Innym przykładem instytucji, która odgrywała istotną rolę we wczes-
nym okresie europejskiej społeczności międzynarodowej, a obecnie zanikła, są
zasady dynastyczne
53
. Instytucje społeczności międzynarodowej umożliwiają
współistnienie suwerennych państw oraz mediują między występującymi
równolegle tendencjami do partykularyzmu i uniwersalizmu
54
. W ich ramach
dochodzi do zderzenia interesów, dialogu i rozwiązywania konfliktów. Duże
zainteresowanie budzi dyplomacja, gdzie istotny jest nie tylko aspekt proce-
duralny, ale także akceptacja wspólnych wartości, koniecznych dla wzajem-
nego zrozumienia.
Z kolei Buzan zwrócił uwagę, że instytucje współczesnej społeczności
międzynarodowej tworzą hierarchię. Można bowiem wyodrębnić instytucje
główne, niejako wyższego rzędu, oraz instytucje pochodne, które wynikają
JACEK CZAPUTOWICZ
72
z innych. Autor hierarchię tę przedstawił w formie tabeli, podając jednocześnie
odpowiednie przykłady.
Tabela 4. Hierarchia współczesnych instytucji międzynarodowych.
73
ANGIELSKA SZKOŁA STOSUNKÓW MIĘDZYNARODOWYCH
Instytucje wiodące
Suwerenność
Terytorialność
Dyplomacja
Równowaga sił
Równość ludzi
Kolonializm
Handel
Nacjonalizm
Ochrona środowiska
Instytucje pochodne
Nieinterwencja
Prawo międzynarodowe
Posłańcy/ dyplomaci
Konferencje/ Kongresy
Multilateralizm
Język dyplomatyczny
Arbitraż
Antyhegemonizm
Sojusze
Gwarancje
Neutralność
Wojna
Zarządzanie mocarstw
Prawa człowieka
Interwencja humanitarna
Prawo do podboju
Nierówność ludzi
Rynek
Protekcjonizm
Hegemoniczna stabilność
Samostanowienie
Suwerenność ludu
Demokracja
ZO ONZ,
Reżimy, MTS, MTK
ONZ
Wiele przykładów,
większość NGO’s, reżimy
NATO
Rada Bezpieczeństwa ONZ
UNHCR
GATT/WTO, IBRD,IMF
CITES, traktat z Kyoto
Źródło: Barry Buzan: The Primary Institutions of International Society, BISA Conference, London,
December 2002, s. 20.
Istotne pytanie dla badaczy z kręgu szkoły angielskiej dotyczy tego, czy
społeczność międzynarodowa jest wytworem wspólnej kultury, czy też
wynikiem reakcji na anarchię międzynarodową, rozumianą jako brak rządu
światowego, za pomocą porozumień i kontraktów. Szukając na nie odpowiedzi,
odwołują się oni do dwóch koncepcji społeczności Ferdinanda Tonniesa:
Gemeinschaft (podkreślającej istnienie więzów wspólnej kultury i tradycji) oraz
Gesellschaft (zakładającej, że społeczność jest przede wszystkim rezultatem za-
wieranych we wspólnym interesie kontraktów)
55
. Innymi słowy, jest to pytanie,
czy społeczność międzynarodowa powstała zgodnie z logiką kultury (model
cywilizacyjny), czy też zgodnie z logiką anarchii (model funkcjonalny). Odpo-
wiedź brzmi, że społeczność międzynarodowa powstała zgodnie z logiką anar-
chii, tzn. uznania przez państwa strategicznej i gospodarczej współzależności oraz
konieczności współpracy w systemie międzynarodowym. Płynie z tego wniosek,
że wspólna kultura, która niewątpliwie może pogłębić stopień integracji, nie jest
warunkiem koniecznym powstania społeczności międzynarodowej
56
.
Niektórzy autorzy zwracają uwagę na dualizm struktury społeczności
międzynarodowej. Zewnętrzny krąg stanowi cała wspólnota ludzka, którą
rządzi prawo naturalne, natomiast krąg wewnętrzny – społeczność
chrześcijańska lub europejska, w której obowiązuje prawo pozytywne, powstałe
w wyniku porozumienia między państwami. Chronologicznie rzecz ujmując,
społeczność międzynarodowa, w której obowiązuje prawo pozytywne,
występuje w czasach nowożytnych, natomiast społeczność międzynarodowa,
w której występuje prawo naturalne, istniała w dobie chrześcijańskiego Średnio-
wiecza
57
. Jak to ujął Wight, „gdy dyplomacja staje się gwałtowna i bez
skrupułów, prawo międzynarodowe wznosi się w regiony prawa naturalnego;
gdy dyplomacja nabywa nawyku współpracy, prawo międzynarodowe zniża się
do legalnego pozytywizmu”
58
.
Pluralizm i solidaryzm
W ramach szkoły angielskiej można wyodrębnić dwa nurty: pluralizm i soli-
daryzm, które inaczej postrzegają stosunki międzynarodowe
59
. Nurt pluralisty-
czny, reprezentowany przez Hedleya Bulla, przyjmuje, że stosunki międzynaro-
dowe zbudowane są na zasadach interakcji i współistnienia. Istotne są tu kate-
gorie takie, jak: suwerenność, dyplomacja i prawo międzynarodowe, które regu-
lują stosunki między niezależnymi państwami. Dyplomacja pełni ważną funkcję
mediacyjną między tendencją do partykularyzmu i uniwersalizmu, jednak ten-
dencja do partykularyzmu jest dominująca
60
.
JACEK CZAPUTOWICZ
74
Pluralistyczna koncepcja społeczności międzynarodowej odwołuje się do
pozytywistycznej tradycji prawa międzynarodowego przekazanej za pośred-
nictwem Emmericha Vatela i Lassy Oppenheima, według której prawo między-
narodowe jest „prawem tylko i wyłącznie między państwami”
61
. Analogia
między państwem w systemie międzynarodowym i jednostką ludzką w społe-
czeństwie polega na tym, że istnienie jednostki poprzedza powstanie
społeczeństwa. Współczesne państwa narodowe powstały w wyniku pokoju
w Westfalii w 1648 r. i dopiero one mogły wytworzyć regulującą relacje między
nimi strukturę normatywną, czyli społeczność międzynarodową. Wcześniej
państwa funkcjonowały poniekąd w próżni normatywnej
62
.
Konstatacja, że członkami społeczności międzynarodowej mogą być jedynie
suwerenne państwa, ma znaczenie zasadnicze. Implikuje bowiem, że państwo
ma ontologiczne pierwszeństwo wobec społeczności międzynarodowej,
państwowość poprzedza międzynarodowość i jest warunkiem koniecznym
powstania społeczności międzynarodowej. Sama społeczność międzynarodowa
wykracza poza interesy swoich członków i dlatego jest do pewnego stopnia
ignorowana
63
. Jak twierdził Wight, „doktryna, że państwo jest ostateczną jed-
nostką politycznej społeczności, pociąga za sobą doktrynę, że nie istnieje szer-
sza społeczność, która obejmowałaby państwa”
64
. Nie prawo naturalne,
a zwyczaj i traktaty są źródłem prawa.
Według Bulla istnieją trzy rodzaje (poziomy) zasad określających
społeczność międzynarodową. Po pierwsze – normatywne zasady konsty-
tucyjne określają główną zasadę porządkującą: dla społeczności międzynaro-
dowej jest to suwerenność. Po drugie – zasady współistnienia definiują mini-
malne warunki dla istnienia społeczności, takie jak ograniczenie przemocy,
ustanowienie praw własności, trwałość porozumień (pacta sunt servanda). Na
tym poziomie istotną rolę odgrywają instytucje społeczności międzynarodowej,
jak dyplomacja, prawo międzynarodowe oraz równowaga sił. Po trzecie –
zasady regulujące współpracę w różnych sferach (polityka, ekonomia, strategia,
społeczeństwo) zalecają zachowanie właściwe dla realizacji celów społeczności
międzynarodowej. Przykładem zasad regulujących współpracę są traktaty
w dziedzinie kontroli zbrojeń, reżimy w sferze handlu, finansów, ochrony
środowiska, cały system Narodów Zjednoczonych. Powyższe podejście
odzwierciedla racjonalną, kontraktową, opierającą się na zasadach koncepcję
społeczności międzynarodowej. Buzan zwraca z kolei uwagę, że zasady
pierwszego i drugiego poziomu (konstytucyjne i współistnienia) są właściwe
dla stanowiska pluralistycznego, natomiast bardziej zaawansowane zasady trze-
75
ANGIELSKA SZKOŁA STOSUNKÓW MIĘDZYNARODOWYCH
ciego poziomu, zalecające określone zachowania, są cechą stanowiska soli-
darystycznego
65
.
W ujęciu pluralistycznym zakres społeczności międzynarodowej jest wąski,
obejmuje porozumienia dotyczące nieinterwencji w sprawy wewnętrzne oraz
troskę o utrzymanie porządku międzynarodowego w systemie anarchicznym,
a wspólna tożsamość i kultura nie są warunkiem koniecznym jej powstania.
W ramach podziału stosowanego w teoriach normatywnych pluralizm jest
bliższy komunitarianizmowi, który przyjmuje, że prawa i obowiązki
poszczególnych osób są zakorzenione w historycznie wykształconych
społecznościach, czyli państwach
66
. Wobec interwencji humanitarnej pluralizm
prezentuje stanowisko restrykcjonistyczne, zgodnie z którym jest ona uznana
za nielegalną
67
. Społeczność międzynarodowa traktowana jest instrumentalnie
– jako przeciwwaga dla chaosu i nieporządku. Z kolei rozwój społeczności świa-
towej może być zagrożeniem dla społeczności międzynarodowej. Właściwą
formą zapewniania bezpieczeństwa jest zbiorowa obrona, czyli sojusz, którego
zasadą organizacyjną jest sprzymierzanie się państw przeciw zagrożeniu
zewnętrznemu.
Wight dostrzega bliskość pluralizmu i realizmu w przyjęciu założenia, że
istotą suwerenności jest kultywowanie różnic i odrębności. Istotne różnice
między pluralistycznym prądem w ramach szkoły angielskiej a realizmem doty-
czą natomiast postrzegania roli prawa międzynarodowego i problemu, do
jakiego stopnia suwerenne państwa przestrzegają powziętych zobowiązań. Dla
zwolenników szkoły angielskiej prawo międzynarodowe zajmuje centralne
miejsce w polityce światowej, dla realistów jest ono czynnikiem nieistotnym
68
.
Nurt solidarystyczny, reprezentowany przez Martina Wighta, zakłada soli-
darność państw we wprowadzeniu prawa międzynarodowego i uniwersalnych
standardów zachowania. W ujęciu tym społeczność międzynarodowa jest
społecznością polityczną, szerszą niż społeczność państw. O ile w przypadku
pluralizmu tendencją dominującą był partykularyzm, o tyle w wypadku soli-
daryzmu jest nią uniwersalizm.
Solidaryzm odwołuje się do tradycji prawa międzynarodowego jako prawa
naturalnego, przekazanej przez Herscha Lauterpachta. Grocjusz był nie tylko
interpretatorem współczesnego mu systemu państw narodowych, ale także twór-
cą systemu prawa i etyki, który określał standardy rozwoju polityki światowej
69
.
Prawo międzynarodowe nie jest więc jedynie prawem między państwami, ale
także „wolą międzynarodowej wspólnoty”
70
. Jest to więc, z punktu widzenia
teorii normatywnych, podejście kosmopolityczne, które zakłada, że społeczność
JACEK CZAPUTOWICZ
76
międzynarodowa składa się z pojedynczych osób. Mimo że są one reprezen-
towane przez państwa, to podlegają wspólnej koncepcji moralności. Podstawą
społeczności międzynarodowej jest wspólnota kulturowa i cywilizacyjna.
Solidaryzm uznaje uniwersalne normy i zasady za autonomiczne źródło
prawa międzynarodowego, przy czym cechą odróżniającą jest uznanie, że
„obowiązujące prawo międzynarodowe wypływa nie jedynie z tych zasad, co do
których państwa wyraziły zgodę, ale także z tych, w stosunku do których
społeczność międzynarodowa jako całość osiągnęła solidarność lub konsensus,
nawet gdy następnie zgoda ta przez niektóre państwa została wycofana”
71
.
Podstawy normatywne społeczności międzynarodowej stanowią więc uniwer-
salizm etyczny oraz idea solidarności.
Solidaryści przyjmują, że podmiotami prawa międzynarodowego są nie
tylko państwa, ale także – bezpośrednio – osoby ludzkie. Państwa obowiązane
są do respektowania praw człowieka, które, jak to określił Vincent, „posiada
każdy jednakowo z tytułu samej przynależność do ludzkości”
72
. Istniejące
w ramach praw człowieka prawa podstawowe nie mogą podlegać derogacji pod
żadnymi warunkami
73
. Niemożność zapewnienia przez rząd ochrony praw
człowieka swoim obywatelom może stać się powodem dla uznania tego rządu
za nielegalny. Następuje zarazem stały rozwój praw człowieka na przestrzeni
historii, szczególnie intensywny od zakończenia II wojny światowej
74
. Jak to ujął
jeden z autorów, „międzynarodowe zasady odnoszące się do praw człowieka,
do praw narodów i mniejszości, do rozszerzającego się zakresu zagadnień eko-
nomicznych i środowiskowych oddziałują bardzo głęboko na wewnętrzną
organizację społeczeństwa”
75
. Społeczność międzynarodowa jest bardziej
ekspansywna i, przyjmując elementy transnarodowe, zbliża się do społeczności
światowej
76
. Istnienie społeczności światowej, choćby w minimalnym zakresie,
jest zarazem warunkiem istnienia społeczności międzynarodowej.
Solidaryzm bliższy jest rewolucjonizmowi, przyjmuje bowiem, że suweren-
ność nie oznacza jedynie niezależności, ale dopuszcza wiele poziomów polity-
cznej konwergencji, jak np. w procesie integracji europejskiej
77
. W ujęciu tym
zakres społeczności międzynarodowej jest potencjalnie szerszy, gdyż dotyczy
nie tylko wspólnych norm w zakresie ograniczania użycia siły, ale także
powszechnych standardów cywilizacyjnych w relacjach państwo – obywatele.
Solidaryzm przyjmuje też bardziej interwencjonistyczną postawę w sytuacji
konieczności utrzymania porządku międzynarodowego i wewnętrznego.
Odwołuje się do koncepcji wojny sprawiedliwej oraz dopuszcza współdziałanie
państw w przywróceniu prawa międzynarodowego, w szczególności w formie
77
ANGIELSKA SZKOŁA STOSUNKÓW MIĘDZYNARODOWYCH
interwencji humanitarnej, którą uznaje za legalną
78
. Jednym z ważnych dla soli-
daryzmu wydarzeń jest utworzenie Międzynarodowego Trybunału Karnego
oraz stosunek poszczególnych państw do tej inicjatywy
79
. W zakresie bez-
pieczeństwa opowiada się za uniwersalnym systemem bezpieczeństwa
zbiorowego, zorganizowanym na zasadzie solidarności przeciwko potencjalne-
mu agresorowi, bez określania z góry, kto jest wrogiem, a kto przyjacielem
80
.
Podstawowe cechy pluralistycznej i solidarystycznej społeczności międzynaro-
dowej możemy podsumować w tabeli.
Tabela 5. Pluralistyczna i solidarystyczna koncepcja społeczności międzynarodowej
JACEK CZAPUTOWICZ
78
Źródło: Opracowanie własne.
Wyszczególnienie
Sztandarowi autorzy
Podmioty stosunków
międzynarodowych
Idea organizacyjna
Podejście normatywne
Koncepcja społeczności
międzynarodowej
Zakres społeczności
międzynarodowej
Koncepcja suwerenności
Prawo międzynarodowe
Źródła prawa
Zasady społeczności
międzynarodowej
Interwencja humanitarna
Podstawa bezpieczeństwa
Pluralizm
H. Bull
Państwa (ekskluzywizm)
Partykularyzm
Komunitarianizm
Kontraktowa, funkcjonalna
Wąski, utrzymanie porządku
w systemie anarchicznym, niein-
terwencja w sprawy wewnętrzne,
instrumentalizm
Kultywowanie różnic
Wyłącznie między państwami
Prawo pozytywne, zwyczaj i trak-
taty (E. Vattel, L. Oppenheim)
Konstytucyjne i współistnienia
(pierwszego i drugiego poziomu)
Niedopuszczalna, nielegalna
Zbiorowa obrona (sojusz)
Solidaryzm
M. Wight
Państwa i jednostki
(inkluzywizm)
Uniwersalizm
Kosmopolityzm
Kulturowa, cywilizacyjna
Szeroki, wspólna kultura i normy
w relacjach państwo – obywatele,
prawa człowieka, transnaro-
dowość, ekspansywność
Dopuszczenie konwergencji
(integracja europejska)
Wola wspólnoty międzynaro-
dowej
Prawo naturalne, normy uniwer-
salne (H. Lauterpacht)
Regulujące współpracę, promu-
jące określone zachowanie,
(trzeciego poziomu)
Dopuszczalna, legalna
Bezpieczeństwo zbiorowe
Podsumowując: założenia teoretyczne szkoły angielskiej są bardzo pojemne,
wykraczają poza ramy racjonalizmu i w wersji pluralistycznej zbliżają się do reali-
zmu, natomiast w wersji solidarystycznej – do rewolucjonizmu. W związku z tym
zasadne jest pytanie, na ile paradygmat jest koherentny, na ile szkoła angielska
jest spójna pod względem założeń teoretycznych. Dostrzegalne jest napięcie
między oboma prądami, na które zwracał uwagę Bull, polegające na tym, że
rozprzestrzenienie się elementów solidarystycznych, właściwych dla społeczności
światowej (takich choćby jak objęcie jednostek bezpośrednim działaniem prawa
międzynarodowego), podważyłoby „porządek międzynarodowy zasadzający się
na społeczności państw”
81
. W ramach szkoły angielskiej nie brak głosów, że spór
między pluralizmem i solidaryzmem został rozstrzygnięty na rzecz solidaryzmu,
który „jest otwarty na zmiany i transformacje w polityce światowej, jest normaty-
wnie bardziej progresywny i lepiej zakorzeniony metodologicznie”
82
.
Czy należy zatem traktować angielską szkołę stosunków międzynarodowych
jako jedną teorię stosunków międzynarodowych, czy raczej należy mówić o nie-
odwracalnym pęknięciu na dwie teorie? Powyższe pytanie jest w istocie pytaniem
o dystans dzielący pluralizm i solidaryzm. By na nie odpowiedzieć, musimy także
określić dystans między pluralizmem a realizmem z jednej strony, oraz między
solidaryzmem i kosmopolityzmem – z drugiej. Nie jest kontrowersyjny pogląd, że
granicą między realizmem i pluralizmem jest uznanie wpływu norm, prawa
i instytucji na stosunki międzynarodowe. Problemy może natomiast sprawić
wytyczenie granicy między solidaryzmem a kosmopolityzmem. Czy jest nią
uznanie suwerenności państw jako podstawy stosunków międzynarodowych?
Buzan odwołuje się do tych myśli Kanta, które odnoszą się do teorii demo-
kratycznego pokoju i upodabniania się państw do siebie (homogeniczności).
Prawo międzynarodowe powinno opierać się na federacji wolnych państw, czyli
„związku narodów, który jednak nie musiałby być równocześnie państwem naro-
dów”
83
. Dochodzi przy tym do wniosku, że pluralizm i solidaryzm stanowią
„raczej granice pewnego spektrum niż nieprzezwyciężalnie przeciwstawne idee”
84
.
Pluralizm określa społeczność międzynarodową, w której wpływ norm, prawa
i instytucji jest stosunkowo niewielki: ogranicza się ona do zapewnienia ram dla
współistnienia, rywalizacji i zarządzania wspólnymi problemami, takimi jak kon-
trola zbrojeń i ochrona środowiska. Solidaryzm z kolei określa społeczność
międzynarodową, w której wpływ norm, prawa i instytucji jest znaczny: nie
ogranicza się ona do zapewnienia pokojowego współistnienia państw, ale wytycza
równocześnie ramy współpracy w wielu dziedzinach. W ujęciu solidarystycznym
społeczność międzynarodowa jest więc „grubsza”. Dotyczy ona wspólnych
79
ANGIELSKA SZKOŁA STOSUNKÓW MIĘDZYNARODOWYCH
wartości (takich np. jak przestrzeganie praw człowieka), co nie musi wiązać się
z ograniczaniem suwerenności, ale może być jej realizacją. Buzan utrzymuje, że
„tak długo, jak ktoś nie upiera się, że osoby mają prawa obok albo ponad państwa-
mi, nie ma przeciwieństwa między rozwojem praw człowieka i suwerennością”
85
.
Solidaryzm zatem, zdaniem Buzana, nie oznacza ograniczenia suwerenności
państw i przekroczenia granicy w kierunku społeczności światowej.
Nie jest to jedyny możliwy sposób odczytania myśli Kanta. Jakkolwiek niezin-
stytucjonalizowany związek narodów nie jest tożsamy z państwem światowym
(zasada suwerenności wyklucza podporządkowanie się takiemu państwu)
86
, to
u Kanta napotykamy także idee, wskazujące na potrzebę przekroczenia koncepcji
suwerenności i utworzenia państwa narodów (civitas gentium), w którym ludzie
byliby podporządkowani publicznym prawom przymusu
87
. Także Bull dostrzegał
u Kanta wątki uniwersalistyczne, wskazujące, że istotą polityki międzynarodowej
są tylko pozornie stosunki między państwami, w rzeczywistości bowiem są to
więzy transnarodowe, łączące indywidualne osoby w uniwersalnej wspólnocie
ludzkiej. W stanowisku uniwersalistycznym „imperatywy moralne nakazują nie
tyle współistnienie i współpracę między państwami, co raczej przezwyciężenie
systemu państw i zastąpienie go przez społeczność kosmopolityczną”
88
. Nawet
jeżeli obecnie jeszcze nie istnieje, wspólnota ludzka istnieje potencjalnie: gdy się
zmaterializuje, zniesie system suwerennych państw. Jednak Bull, zwolennik trady-
cji odwołującej się do Grocjusza, współistnienie państw stawiał na pierwszym
miejscu, przed ustanowieniem wspólnoty ludzkiej.
Umieśćmy zatem nurt pluralistyczny i solidarystyczny według osi: system –
społeczność oraz międzynarodowość – światowość. System charakteryzuje
anarchia, konflikt i występowanie mechanizmu równowagi sił, natomiast
społeczność znamionuje wspólnota interesów i współpraca. Z kolei międzyna-
rodowość charakteryzuje uznanie suwerenności państw, podczas gdy świa-
towość cechują relacje podporządkowania, hierarchi i brak suwerenności.
Powyższy dualizm możemy zobrazować na rysunku (rys. 1).
Dla Buzana pluralizm i solidaryzm nie są koncepcjami wykluczającymi się,
a jedynie niezbyt odległymi końcami jednego spektrum, które rozciąga się
wzdłuż osi system – społeczność, bez przekraczania granicy w kierunku
społeczności światowej
89
. Obrazuje to strzałka pozioma, wskazująca na
„zagęszczanie” się norm tak, że społeczność międzynarodowa staje się „grub-
sza”, a suwerenność państw zostaje „obudowana” normami i instytucjami
społeczności międzynarodowej. Jest to wynik upodabniania się państw do
siebie pod względem struktury. Proces ten toczy się na poziomie państwa, a nie
JACEK CZAPUTOWICZ
80
systemu międzynarodowego, który pozostaje anarchiczny (brak instytucji sto-
jącej ponad państwami).
Z drugiej strony, spektrum pluralizm – solidaryzm można postrzegać jako
przebiegający wzdłuż osi, która oznacza zmiany w zakresie suwerenności
państw. W ujęciu tym wyjaśnienie procesów w stosunkach międzynarodowych
zmianami na poziomie państw jest niepełne: konieczne są zmiany na poziomie
systemu międzynarodowego. Temu stanowisku odpowiada strzałka pionowa,
która umiejscawia solidaryzm po stronie społeczności światowej. Jest to więc
zmiana jakościowa, która oznacza ograniczenie suwerenności państw na rzecz
organizacji o charakterze uniwersalnym. Pokazane wyżej różnice między plu-
ralizmem i solidaryzmem odpowiadają temu stanowisku.
Szkoła angielska wobec konstruktywizmu
Procesy formowania się konstruktywizmu jako odrębnej teorii w Stanach
Zjednoczonych oraz zyskiwania świadomości odrębności szkoły angielskiej
w Europie toczyły się równolegle w drugiej połowie lat 90. Obie szkoły podjęły
81
Światowość
teoria systemu
kosmopolityzm
światowego
solidaryzm?
System
Społeczność
racjonalizm
realizm
pluralizm
solidaryzm?
Międzynarodowość
Źródło: Opracowanie własne.
Rys. 1. Warianty spektrum pluralizm – solidaryzm
ANGIELSKA SZKOŁA STOSUNKÓW MIĘDZYNARODOWYCH
wyzwanie wobec teorii racjonalistycznych, obie akcentują społeczny aspekt sto-
sunków międzynarodowych
90
. Konstruktywizm, wychodząc od zmiany
tożsamości i interesów w wyniku interakcji w szerszym układzie instytucjonal-
nym, na który składają się normy i struktury dyskursywne, wydaje się być
dobrze predestynowany do wyjaśnienia procesów integracji europejskiej
91
.
Należy przy tym zwrócić uwagę na różnorodność i wielonurtowość kon-
struktywizmu. Ernst Haas, rozważając przydatność konstruktywizmu dla bada-
nia integracji europejskiej, definiuje konstruktywizm bardzo szeroko,
wyodrębniając w jego ramach trzy szkoły. Są to, po pierwsze, szkoła systemowa
(Alexander Wendt, David Dessler), która wywodzi interesy od tożsamości
aktorów, uwarunkowanych sprawowaną funkcją w systemie globalnym. Autor
dostrzega pokrewieństwo tego nurtu z takimi przedstawicielami szkoły angiel-
skiej, jak Hedley Bull, Anthony Giddens i Barry Buzan. Po drugie, szkoła „norm
i kultury” (Friedrich Kratochwil, John Meyer), która przyjmuje, że interesy są
rezultatem uwarunkowań kulturowych. Determinują one zakorzenione w spo-
łeczności międzynarodowej normy wpływające na kolektywne wybory. Po trze-
cie, szkoła „miękkiego racjonalizmu” (Peter Katzenstein, Emmanuel Adler, Peter
Haas), która utrzymuje, że interesy aktorów zależą od sposobu rozumienia poli-
tycznej przyczynowości. Rozumienie to wpływa na sposób definiowania
interesów, których źródło znajduje się zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz
państw narodowych. Ten właśnie nurt bliski jest neofunkcjonalizmowi
92
.
Według najdalej idących opinii szkoła angielska winna być postrzegana jako
przykład konstruktywizmu
93
. Także Wendt umieszcza szkołą angielską wśród
teorii konstruktywistycznych, dostrzegając zarazem, że „szkoła angielska nie zaj-
muje się bezpośrednio kształtowaniem tożsamości państw, ale w istocie traktuje
system międzynarodowy jako społeczność rządzoną przez podzielane normy
(...)”
94
. Dzieła twórców szkoły, jak choćby prace Charlesa Manninga (zwłaszcza
The Nature of International Society), są przykładami konstruktywizmu, tyle tylko,
że opublikowanymi jeszcze przed ukonstytuowaniem tego nurtu. W ich rozu-
mieniu społeczność międzynarodowa nie jest bowiem faktem obiektywnym
(rezultatem struktury), ale konstrukcją społeczną (rezultatem procesu), powstałą
na skutek powtarzalnych, zrytualizowanych praktyk, które – by użyć języka kon-
struktywistów – zmieniły strukturę intersubiektywnej wiedzy. Zasadnicze znacze-
nie ma proces społecznego uczenia się oraz swoiste sprzężenie zwrotne, polega-
jące na tym, że społeczność międzynarodowa kształtowana jest przez państwa,
ale także odwrotnie: państwa kształtowane są przez nią. Państwa ustanawiają więc
społeczność międzynarodową, która z kolei wpływa na ich własną tożsamość
95
.
JACEK CZAPUTOWICZ
82
Zwraca na to uwagę Buzan, twierdząc, że „podstawowa idea społeczności między-
narodowej jest całkiem prosta: tak jak ludzie, którzy żyją w społeczeństwach, je
kształtują i są przez nie kształtowani, tak samo państwa żyją w społeczności
międzynarodowej, którą kształtują i przez którą są kształtowane”
96
.
Zbieżność założeń między szkołą angielską a konstruktywizmem występuje
w zakresie teorii natury ludzkiej i podstawowych potrzeb człowieka. Obie
szkoły koncentrują się na państwie i jego roli w systemie międzynarodowym
oraz podobnie rozumieją relacje struktura – agent. Obie wyjaśniają zmiany
w stosunkach międzynarodowych przez pryzmat kultury i w konsekwencji
akceptują, że struktura kształtuje państwa, ale ich nie determinuje ostatecznie,
zostawiając miejsce na inicjatywę w zakresie poprawy jakości środowiska
międzynarodowego.
Można wszakże dostrzec także różnice między oboma nurtami, które są
widoczne w podejściu do historii: szkoła angielska jest głęboko zainteresowana
historyczną ewolucją społeczności międzynarodowej, podczas gdy w pracach
konstruktywistów podejście historyczne jest nieobecne. Szkoła angielska nie
jest, w przeciwieństwie do konstruktywizmu, pochłonięta problemem, do
jakiego stopnia anarchia dopuszcza współpracę, przyjmując a priori, że
współpraca w systemie anarchicznym jest możliwa. Bull, inaczej niż konstruk-
tywiści, uznaje, że suwerenność państw nie podlega transformacji. Szkoła an-
gielska koncentruje się na relacji praw człowieka i rozszerzenia się społeczności
międzynarodowej, podczas gdy konstruktywiści koncentrują się na wpływie
praw człowieka na stosunki wewnętrzne państw
97
.
Różnice występują także w podejściu do rozwoju regionalnego: widoczny brak
zainteresowania szkoły angielskiej i spore zainteresowanie konstruktywizmu,
który przyjmuje, że transformacja kultury locke’owskiej w kantowską może odby-
wać się jedynie między niektórymi państwami, ograniczonymi zwykle do jakiegoś
kulturowo określonego regionu. Inaczej postrzegane są ponadto nierówności
w dystrybucji siły w systemie międzynarodowym, w tym problem powstawania
i rozpadu imperiów, instytucje supermocarstwa oraz wielokulturowości
98
.
Ole Waever omówił występujące między konstruktywizmem i szkołą angiel-
ską różnice według sześciu kryteriów: stosunki międzynarodowe materialisty-
czne vs. konstruowane społecznie, funkcje i znaczenie idei, rozumienie roli
badaczy i naukowców, epistemologia i formy wiedzy, koncepcja języka oraz
teoria i tradycja w stosunkach międzynarodowych. W wypadku kryterium pier-
wszego autor doszedł do wniosku, że szkoła angielska znajduje się w centrum
– między klasycznym realizmem a konstruktywizmem. Stosunki społeczne są
83
ANGIELSKA SZKOŁA STOSUNKÓW MIĘDZYNARODOWYCH
w jej rozumieniu w większym stopniu konstruowane społecznie, niż przyjmują
to realiści, a zarazem bardziej materialistyczne, niż uważają konstruktywiści.
Autor przedstawił miejsce szkoły angielskiej wśród innych teorii stosunków
międzynarodowych na następującej osi.
Rys. 2. Świat materialistyczny vs. konstruowany społecznie
Według powyższego kryterium szkoła angielska znajduje się blisko kon-
struktywizmu. Jednak według innych kryteriów odległości na osi są większe, co
upoważnia autora do wyciągnięcia wniosku, że szkoła angielska jest „bliższa
klasycznemu realizmowi i poststrukturalizmowi niż konstruktywizmowi”
99
.
Zestawienie klasycznego realizmu i poststrukturalizmu na podstawie ilości
spełnionych kryteriów, niezależnie od ich rangi i znaczenia, jest wysoce dysku-
syjne. Niektórzy autorzy zwracają uwagę, że podkreślanie różnic między szkołą
angielską i konstruktywizmem ma na celu umocnienie jej jako odrębnej szkoły.
W omawianym przypadku jednak Waever wydaje się podkreślać znaczenie post-
strukturalizmu, starając się włączyć go do projektu rozwoju szkoły angielskiej
100
.
Należy też zgodzić się z opiniami, że obie teorie dobrze się uzupełniają: kon-
struktywizm lepiej wyjaśnia przyczyny poszczególnych sytuacji, podczas gdy
szkoła angielska lepiej tłumaczy zmianę i szerzej uwzględnia problemy etyczne.
Konstruktywizm mógłby zostać wzbogacony przez uwzględnienie podejścia nor-
matywnego szkoły angielskiej, natomiast socjologiczne fundamenty tego podej-
ścia normatywnego byłyby wzmocnione poprzez włączenie konstruktywisty-
cznych koncepcji akcji komunikatywnej i podejścia holistycznego, które kwestio-
nuje oddzielenie społeczności międzynarodowej od społeczności światowej, prze-
zwyciężając w ten sposób dychotomiczny podział na pluralizm i solidaryzm
101
.
Stosunek szkoły angielskiej do integracji europejskiej
Szkoła angielska nie interesowała się, zwłaszcza w początkowym okresie,
procesem integracji europejskiej. Integracja europejska postrzegana była jako
fenomen o zasięgu lokalnym (ograniczony terytorialnie), dokonujący się
JACEK CZAPUTOWICZ
84
Neorealizm
Realizm klasyczny Szkoła angielska
Konstruktywizm
Postmodernizm
Materialistyczny
Konstruowany społecznie
Źródło: Ole Waever, American Constructivism and the English School, BISA Annual Conference, 20-22 December
1999, University of Manchester.
jedynie w sferze ekonomicznej, bez większego wpływu na zasadniczą sferę poli-
tyczną (ograniczony funkcjonalnie) oraz toczący się w określonym okresie his-
torycznym drugiej połowy XX wieku (ograniczony czasowo), w konsekwencji
pozbawiony istotnego wpływu na strukturę społeczności międzynarodowej.
Uniwersalistyczne, wielofunkcyjne i historyczne podejście szkoły angielskiej
tłumaczy, dlaczego nie poświęcono wystarczającej uwagi procesowi integracji
europejskiej. Także fakt, że Wielka Brytania nie uczestniczyła w integracji
europejskiej od początku, miał wpływ na teoretyków stosunków międzynaro-
dowych w tym kraju, którzy mieli inne od swoich kolegów na kontynencie zain-
teresowania badawcze.
Bull pierwszy określił przyszłą strukturę polityki światowej, która mogłaby
zastąpić system suwerennych państw, mianem neomediewalizmu. Uznał on
wszakże zarazem, że model ten, w którym „koncepcja solidarności przestałaby
być stosowana”, mimo że teoretycznie możliwy, nie jest ani prawdopodobny,
ani pożądany
102
. Wynikiem integracji regionalnej może być taka transformacja
systemu, której rezultatem będzie po prostu mniej państw w systemie, za to
potężniejszych, choć bez zmiany istoty mechanizmów rządzących systemem
anarchicznym
103
. Autorzy związani ze studiami europejskimi zarzucali więc
przedstawicielom szkoły angielskiej nieumiejętność dostrzeżenia, że Unia
Europejska ma znaczący potencjał transformacyjny, że „wyjdzie ponad system
państw, by rozwinąć system zarządzania, w którym nie istnieje rozdział między
hierarchicznym porządkiem wewnątrz i anarchicznym porządkiem na
zewnątrz
104
.
Przedstawiciele szkoły angielskiej postrzegają także Unię Europejską jako siłę
cywilną (civilian power), nie przejawiającą ambicji odgrywania roli w sferze mili-
tarnej. Ma to zasadnicze znaczenie dla odbioru Unii Europejskiej przez innych
uczestników społeczności międzynarodowej. Bull twierdzi jednak, że w dalszej
perspektywie Unia Europejska nie będzie mogła utrzymać swojej natury siły
cywilnej
105
. Z kolei Ian Manners widzi Unię Europejską jako siłę normatywną
(normative power), przy czym czynnikiem rozstrzygającym jest w tym wypadku
nie ewentualność użycia siły, ale fakt promowania w polityce zagranicznej
określonych norm, a nie konkretnych interesów militarnych i ekonomicznych
106
.
W ostatnim czasie pojawiły się opinie przemawiające za potrzebą podjęcia
tematu integracji europejskiej przez szkołę angielską oraz o przydatności jej
założeń do analizy integracji europejskiej. Unia Europejska może być bowiem
postrzegana jako regionalna społeczność międzynarodowa, która jest osadzona
w szerszej społeczności międzynarodowej. Jest ona zarazem najbardziej hierar-
85
ANGIELSKA SZKOŁA STOSUNKÓW MIĘDZYNARODOWYCH
chiczna, przy czym stopień zhierarchizowania oceniany jest stopniem
wdrożenia norm i zasad, które określane są w centrum. W miarę oddalania się
od centrum tak rozumiany poziom zhierarchizowania zmniejsza się (spada
akceptacja dla zasad), a implementacja zapewniana jest w coraz szerszym zakre-
sie przez instytucje szczebla państw.
Można także spojrzeć na Unię Europejską jako na społeczność, w której
współwystępują i rywalizują ze sobą elementy społeczności międzynarodowej
i światowej, przy czym „światowość” w studiach europejskich określana jest
mianem ponadnarodowości. Zauważmy, że dyskurs społeczności międzynaro-
dowej, bliski nurtowi pluralistycznemu, zasadza się na partykularyzmie,
międzyrządowym scenariuszu integracji oraz instytucjach, w których decydują-
cy głos mają rządy poszczególnych państw, takich jak Rada UE. Odnosi się
także do dziedzin, w których decyzje podejmowane są jednogłośnie, jak np.
polityka bezpieczeństwa i obrony oraz współpraca w dziedzinie sprawiedli-
wości i spraw wewnętrznych. Z kolej dyskurs społeczności światowej (transna-
rodowej), bliski nurtowi solidarystycznemu, toczy się wokół idei uniwersalisty-
cznych, federacyjnego scenariusza integracji oraz takich instytucji jak Komisja
i Parlament Europejski. Tematycznie dotyczy współpracy gospodarczej
w ramach I filaru (a ucieleśnianej przez wspólną walutę), idei obywatelstwa UE
oraz europejskich sił zbrojnych. Podstawowe elementy społeczności między-
narodowej i społeczności światowej (transnarodowej) w Unii Europejskiej
możemy przedstawić w tabeli.
Tabela 6. Społeczność międzynarodowa i światowa (transnarodowa) w Unii
Europejskiej
JACEK CZAPUTOWICZ
86
Źródło: Opracowanie własne.
Wyszczególnienie
Idea
Scenariusz integracji
Instytucje
reprezentatywne
Instrumenty
Zakres
Społeczność międzynarodowa
(pluralizm)
Partykularyzm, subsydiarność
Międzyrządowy
Rada UE
Jednomyślność, prawo weta
I filar, sfera gospodarcza
Społeczność światowa /
transnarodowa (solidaryzm)
Uniwersalizm, ponadnarodowość
Federacyjny
Komisja, Parlament UE
Uwspólnotowienie, euro,
obywatelstwo UE
II i III filar, polityka zagraniczna,
obronna, spraw wewnętrznych
Według przedstawicieli szkoły angielskiej obecne w dyskursie europejskim
elementy właściwe społeczności światowej (wartości uniwersalistyczne i soli-
darystyczne) umożliwiły wykształcenie się „gęstej” społeczności międzynaro-
dowej. Uczestniczą one w konstruowaniu tożsamości aktorów w Unii
Europejskiej i są przez tych aktorów wzmacniane i reprodukowane.
Jednocześnie jednak współwystępowanie społeczności międzynarodowej
i światowej zawiera w sobie potencjał zniszczenia społeczności międzynaro-
dowej, rozumianej jako społeczność niezależnych państw. Jak zauważają
Thomas Diez i Richard Whitman, którzy analizowali wprowadzenie w traktacie
z Maastricht możliwości europejskiego obywatelstwa, wyniki referendum
duńskiego w 1992 r. oraz bojkot skrajnie prawicowego rządu FPÖ w Austrii,
„dyskurs społeczności światowej, z jednej strony umożliwiał pogłębienie
społeczności międzynarodowej, z drugiej natomiast zagrażał, lub był postrze-
gany jako zagrażający, samym fundamentom społeczności międzynarodowej.
Obecność obu dyskursów w Unii Europejskiej i ich zinstytucjonalizowanie
w Traktacie UE umożliwia aktorom prezentowanie twierdzeń, które są nie-
koniecznie ze sobą zgodne. Jednocześnie projekt Unii Europejskiej jako cen-
trum szczególnej formy społeczności międzynarodowej nie byłby możliwy bez
odpowiedniego dyskursu społeczności światowej”
107
. Zadanie właściwego
zrównoważenia społeczności międzynarodowej i światowej w Unii Europejskiej
stoi obecnie przed Konwentem UE
108
.
Szkoła angielska jest szczególnie predestynowana do podjęcia porównań
między europejską i innymi społecznościami międzynarodowymi. Używając
kategorii rozwiniętych przez szkołę angielską, możemy wyodrębnić trzy różne
plany, które charakteryzują się różnym poziomem („grubością”) społeczności
międzynarodowej i udziałem społeczności światowej (w kategoriach dyskursy-
wnych, a nie materialnych). Po pierwsze, system międzynarodowy samej Unii
Europejskiej, który posiada „gęstą” społeczność międzynarodową i dobrze
rozwiniętą społeczność światową. System ten jest niejako regionalnie ograni-
czoną emanacją społeczności światowej. Dla przynależności do centrum, czyli
„grubej” społeczności międzynarodowej, istotne jest nie tyle formalne
członkostwo w Unii Europejskiej, co identyfikowanie się z jej celami i interesa-
mi oraz gotowość do podporządkowania się regułom w niej obowiązującym. Po
drugie, system międzynarodowy całej Europy, gdzie społeczności międzynaro-
dowa i światowa są słabiej rozwinięte. Europejska społeczność międzynaro-
dowa po drugiej wojnie światowej została umocniona przez konwencje Rady
Europy i postanowienia OBWE. Po trzecie, globalny system międzynarodowy,
87
ANGIELSKA SZKOŁA STOSUNKÓW MIĘDZYNARODOWYCH
w którym występuje podstawowa społeczność międzynarodowa i jedynie rudy-
mentarna społeczność światowa. Globalna społeczność międzynarodowa, regu-
lowana przez ONZ, jest znacznie „cieńsza” pod względem norm i samoidenty-
fikacji od europejskiej społeczności międzynarodowej
109
. Granice między tymi
strefami nie są stałe i jasno zarysowane, ale raczej zamazane i zmienne.
Powyższe trzy społeczności międzynarodowe możemy przedstawić na
wykresie.
Rys. 3. Współwystępowanie społeczności międzynarodowej Unii Europejskiej,
europejskiej i globalnej
Jedno z podstawowych pytań dotyczy powstawania społeczności między-
narodowej Unii Europejskiej. Jak wykazaliśmy wcześniej, Buzan, wychodząc od
kantowskiej teorii demokratycznego pokoju, utrzymuje, że proces ten następuje
w wyniku homogenizacji i konwergencji podmiotów. Państwa stają się podob-
ne w zakresie wyznawanych wartości i prawa wewnętrznego, a wraz z roz-
przestrzenianiem się tego podobieństwa dochodzi do „pogrubiania”
społeczności międzynarodowej i przesuwania się od pluralizmu w kierunku
solidaryzmu. Unia Europejska „jest dość zaawansowanym przykładem
świadomej konwergencji, a wiele napięć i presji w jej łonie jest rezultatem stałej
konieczności dostosowania się do tego procesu”
110
.
JACEK CZAPUTOWICZ
88
Gl
ob
aln
a sp
ołeczność międzynaro
dow
a
E
ur
op
ejs
ka
społ
eczność między
nar
od
ow
a
Społeczność
międzynarodowa
UE
Źródło: Opracowanie własne.
Nietrudno zauważyć, że w pewnym momencie możliwości „pogrubiania”
społeczności międzynarodowej poprzez tworzenie kolejnych norm na
poziomie państwa wyczerpują się. Istota procesu integracji europejskiej polega
bowiem nie tylko na upodabnianiu się państw do siebie, „pogrubianiu”
społeczności międzynarodowej w wyniku tworzenia dodatkowych norm
i zapewnienia ich implementacji przez organy poszczególnych państw, ale także
na przekazywaniu kompetencji (czyli części suwerenności) na poziom ponad-
narodowy. Innymi słowy, nowa jakość powstaje, gdy państwa wykraczają poza
zasady współistnienia i podejmują skoordynowaną politykę na rzecz realizacji
wartości ponadnarodowych, przy czym ponadnarodowość zachodzi wówczas,
gdy występują trzy cechy: niezależność niektórych organów europejskich od
państw członkowskich, transfer pewnych kompetencji na rzecz organizacji oraz
bezpośrednie obowiązywanie norm prawnych
111
.
Proces stanowienia prawa i nadzorowania jego stosowania odbywa się
w Unii Europejskiej w coraz szerszym zakresie na poziomie ponadpaństwo-
wym. Państwo zobowiązane jest do bezpośredniego stosowania prawa Unii
Europejskiej, które ma pierwszeństwo przed prawem krajowym. William
Wallace zauważył już w 1982 r., że „bezpośredni wpływ prawa wspólnotowego
na obywateli i przedsiębiorstwa Wspólnoty czyni, że sądy krajowe nie są dłużej
suwerenne w obszarach leżących w kompetencjach traktatów, a narodowe par-
lamenty nie są dłużej suwerenne w stanowieniu prawa w tych obszarach”
112
.
Normotwórczy charakter Wspólnot Europejskich powoduje, że poprzez powią-
zanie państw członkowskich gęstą siecią norm prawnych proces integracji
europejskiej staje się w jakimś stopniu nieodwracalny.
Integracja europejska dokonuje się zatem w wyniku tworzenia norm i upo-
dabniania się państw do siebie oraz przenoszenia kompetencji na rzecz ciał ponad-
narodowych. W początkowym okresie dominował proces pierwszy, toczący się na
poziomie państwa, następnie coraz większe znaczenie miał drugi proces – umacnia-
nia się instytucji ponadnarodowych. Ograniczenie wyjaśnienia procesu integracji
europejskiej tylko do oddziaływania czynnika pierwszego jest niewystarczające.
Punktem wyjścia jest anarchiczny system państw narodowych. W wyniku
powstawania norm i upodabniania się państw do siebie powstaje społeczność
międzynarodowa w wersji pluralistycznej. Następnie społeczność międzynaro-
dowa „pogrubia się” do tego stopnia, że dalsze możliwości jej rozwoju w wyni-
ku procesów inspirowanych na poziomie państw wyczerpują się. Aby integra-
cja mogła dalej postępować następuje przekroczenie granicy w kierunku
społeczności światowej i ponadnarodowości. Działanie na poziomie państwa
89
ANGIELSKA SZKOŁA STOSUNKÓW MIĘDZYNARODOWYCH
jest bowiem niewystarczające, konieczne jest działanie na poziomie systemu
międzynarodowego. W ujęciu tym solidaryzm, inaczej niż u Buzana, znajduje
się ponad linią oddzielającą międzynarodowość od światowości (ponadnaro-
dowości). Odpowiednikiem kosmopolityzmu w dyskursie europejskim jest
federalizm. Proces ten można to zobrazować na wykresie.
Rys. 4. Ewolucja społeczności międzynarodowej Unii Europejskiej
Szkoła angielska a neofunkcjonalizm
Neofunkcjonalizm i szkoła angielska rozwijały się równolegle, nie przenika-
jąc się wzajemnie
113
. Według neofunkcjonalizmu integracja dokonuje się w wy-
niku zmiany lojalności, oczekiwań i przesunięcia politycznej aktywności
aktorów w poszczególnych państwach w kierunku nowego centrum, którego
instytucje posiadają jurysdykcję nad państwami narodowymi
114
. Instytucje
europejskie przejmują od państw narodowych część uprawnień zarówno
w sferze prawodawczej, wykonawczej, jak i sądowniczej, a w konsekwencji
państwa tracą władzę w coraz to nowych dziedzinach.
Można wyodrębnić pewne podobieństwa między tymi nurtami: oba
odnoszą się z rezerwą do realizmu (neofunkcjonalizm w większym stopniu),
odrzucają idealizm oraz są eurocentryczne (chociaż w różnym znaczeniu).
Występują także zasadnicze różnice, które dotyczą przedmiotu zainteresowania
(integracja i formowanie się społeczności międzynarodowej), poziomu analizy
JACEK CZAPUTOWICZ
90
Ponadnarodowość
(światowość)
federalizm
(kosmopolityzm)
solidaryzm
System
Społeczność
racjonalizm
realizm
pluralizm
Międzyrządowość
(międzynarodowość)
Źródło: Opracowanie własne.
(wymiar globalny i regionalny), innego postrzegania aktorów (państwa i grupy
interesów) oraz innych instrumentów działania (instytucje i organizacje
międzynarodowe)
115
. Różnice te można przedstawić za pomocą tabeli.
Tabela 7. Różnice między szkołą angielską a neofunkcjonalizmem
Istnieją propozycje nawiązania współpracy i połączenia wysiłku neo-
funkcjonalizmu i – szerzej – studiów europejskich oraz szkoły angielskiej. Ze
współpracy tej korzyść mogą wynieść oba nurty, które się uzupełniają. Szkoła
angielska nie docenia znaczenia integracji europejskiej, natomiast studia
europejskie nie dostrzegają historycznego procesu powstawania europejskiej
społeczności międzynarodowej. Buzan utrzymuje, że studia europejskie są
niemal całkowicie empiryczne i pozbawione teorii, dlatego małżeństwo ze
szkołą angielską nadałoby im właściwej głębi. Dlatego przerzucenie pomostu
między teoriami stosunków międzynarodowych i studiami europejskimi byłoby
ze wszech miar pożądane. Atrakcyjność szkoły angielskiej dla studiów europej-
skich polega też na tym, że należą one do innej kategorii teorii. Szkoła angiel-
ska jest teorią generalną, podczas gdy studia europejskie, koncentrując się na
konkretnym zagadnieniu, lokują się na poziomie subsystemu. Jorgensen
twierdzi jednak, że z punktu widzenia studiów europejskich, szkoła angielska
jest państwowocentryczna, quasi-realistyczna, a jej metodologiczny pluralizm
91
ANGIELSKA SZKOŁA STOSUNKÓW MIĘDZYNARODOWYCH
Źródło: Opracowanie własne na podstawie Knud Erik Jorgensen, Blind Dating: The English School Meets European
Integration, BISA Conference 18-20 December 2000, University of Bradford, s. 7-10.
Wyszczególnienie
Przedmiot
zainteresowania
Poziom analizy
Aktorzy
Instrumenty
działania
Szkoła angielska
Formowanie społeczności
międzynarodowej
System, wymiar globalny
Państwa
(pluralizm horyzontalny)
Instytucje (równowaga
sił, dyplomacja, prawo
międzynarodowe)
Neofunkcjonalizm
Proces integracji
europejskiej
Subsystem, wymiar
regionalny (europejski)
Grupy interesów, partie
polityczne, NGO’s
(pluralizm wertykalny)
Organizacje międzynaro-
dowe (zwłaszcza Unia
Europejska)
i filozoficzny sceptycyzm są mało atrakcyjne. Bardziej twórcza będzie współ-
praca ze studiami porównawczymi, zarządzania (governance), teoriami liberal-
nymi bądź wykorzystanie epistemologii konstruktywistycznej. Autor stawia
pytanie o wartość dodaną, jaką może przynieść współpraca obu nurtów
116
.
Inni autorzy wskazują, że korzystne byłoby dokonanie swoistej syntezy
szkoły angielskiej, neofunkcjonalizmu i konstruktywizmu
117
. Te trzy teorie
stanowią potencjalnie „złoty trójkąt”.
Rys. 5. Złoty trójkąt: konstruktywizm, szkoła angielska, neofunkcjonalizm
Konstruktywizm
Szkoła angielska
Neofunkcjonalizm
Nie należy wszakże traktować teorii stanowiących wierzchołki trójkąta
w równoprawny sposób: podstawę stanowi bok szkoła angielska – neofunkcjo-
nalizm, konstruktywizm zaś tworzy korzystne środowisko. W ten sposób
mogłaby powstać konstruktywistyczna teoria integracji europejskiej
118
. Istnieją
także opinie, że szkoła angielska może stać się pomostem do zbliżenia wszyst-
kich teorii stosunków międzynarodowych i studiów europejskich.
Znaczenie szkoły angielskiej
Znaczenie szkoły angielskiej nie polega na wypracowaniu szczególnej
metody badawczej, ale na uwzględnieniu wielu dyscyplin (historia, prawo
międzynarodowe i polityczna filozofia), a także na postawieniu zasadniczych
pytań o możliwość porządku społecznego między państwami i społeczeństwa-
mi, istotę siły, rozwój wspólnoty politycznej, funkcje norm i instytucji oraz
naturę zmiany
119
. Należy zgodzić się z autorami którzy wskazują, że szkoła an-
gielska jest etapem przejściowym między starym a nowym światem. Knud
Jorgensen utrzymuje, że „potencjał szkoły angielskiej leży przede wszystkim
w zaakceptowaniu swojej tożsamości, jako odrębnej formy wiedzy, [lokującej
się] gdzieś między starszymi tradycjami akademickimi (jak historia, socjologia,
JACEK CZAPUTOWICZ
92
Źródło: Knud Erik Jorgensen, Blind Dating: The English School meets European Integration, BISA Conference 18-20
December 2000, University of Bradford, s. 3.
etc.) i inną odrębną formą wiedzy, zwaną społeczną lub, w węższym znaczeniu,
naukami społecznymi”
120
.
Niewątpliwą zasługą szkoły angielskiej jest to, że poprzez inną interpretację
historycznej ewolucji społeczności międzynarodowej oraz inne odczytanie
myśli politycznej, przedstawiła alternatywną w stosunku do realizmu interpre-
tację stosunków międzynarodowych. Podczas gdy realiści przyjmowali nie-
zmienną formę systemu międzynarodowego, autorzy szkoły angielskiej wskazy-
wali, że na przestrzeni historii występowała różnorodność form systemu
międzynarodowego, że forma ta zmieniała się od niezależnych państw do scen-
tralizowanych imperiów, przyjmując niekiedy postać społeczności międzynaro-
dowej
121
. Dzięki tej obserwacji łatwiej akceptujemy, że na przestrzeni historii
występowała różnorodność form systemu międzynarodowego, że istniejący sys-
tem państw narodowych nie jest ostateczny, dopuszczając tym samym jego
zmianę w przyszłości
122
.
Szkoła angielska jest zarazem mniej angielska, niż by się to wydawało. Jest
raczej europejska, bowiem dzieli wspólne założenia z takimi autorami, jak
Raymond Aron, Michel Merle czy Luigi Bonante
123
. Odmienne postrzeganie
stosunków międzynarodowych przez Europejczyków i przez Amerykanów
wynikało także z innej pozycji geopolitycznej państw europejskich i Stanów
Zjednoczonych. To może być wytłumaczeniem, dlaczego amerykańscy naukow-
cy z kręgu szkoły realistycznej zajmują się raczej polityką siły, podczas gdy
europejscy autorzy z kręgu szkoły angielskiej – moralnymi aspektami bieżącego
i przyszłego rozwoju sceny międzynarodowej
124
.
Istnieją także głosy podważające przydatność szkoły angielskiej do analizy
integracji europejskiej. Wskazują one, że wyodrębnione przez nią instytucje nie
są dobrymi instrumentami analizy Unii Europejskiej. Na przykład równowaga
sił, uważana przez Bulla za podstawową instytucję społeczności międzynaro-
dowej, nie znajduje obecnie zastosowania w Europie, gdzie mechanizm integra-
cyjny przeciwdziała tworzeniu przeciwstawnych koalicji, jakie występowały
w okresie międzywojennym. Proces integracji europejskiej zapewnia istnienie
jednego centrum europejskiego, które skonstruowane jest raczej na bazie sieci
niż hierarchii. Inne jest też znaczenie siły: czy należy ją mierzyć wielkością armii
i gospodarki, czy raczej liczbą głosów w Radzie?
W Unii Europejskiej inne jest także znaczenie dyplomacji, która obejmuje
coraz częściej procesy negocjacyjne, uzgadniania i prezentowania stanowisk,
kosztem tradycyjnej funkcji rozwiązywania konfliktów. Także prawo między-
narodowe wymaga uwzględnienia rozwoju prawa Unii Europejskiej, jego relacji
93
ANGIELSKA SZKOŁA STOSUNKÓW MIĘDZYNARODOWYCH
do prawa krajowego i międzynarodowego oraz funkcji Europejskiego
Trybunału Sprawiedliwości. Istnieje potrzeba uznania aquis communautaire za
instytucję społeczności międzynarodowej oraz określenia roli Karty Praw
Podstawowych i przyszłej Konstytucji UE. Unia Europejska jest także
przykładem umocnienia się organizacji międzynarodowej jako instytucji
społeczności międzynarodowej do tego stopnia, że stosowane przez twórców
szkoły angielskiej określenie pseudoinstytucji staje się nieadekwatne
125
.
Jakościowe przekroczenie formuły społeczności międzynarodowej poprzez
wprowadzenie elementów społeczności światowej powoduje, że Unia
Europejska z trudem poddaje się właściwej ocenie ze strony autorów szkoły
angielskiej.
Działaniom mającym na celu odnowę angielskiej szkoły stosunków między-
narodowych towarzyszy próba sformułowania nowego programu badawczego.
Zdaniem Buzana przedmiotem badań powinno być napięcie między pozioma-
mi społeczności międzynarodowej (globalny, subregionalny, regionalny), klasy-
fikacja typów społeczności międzynarodowej (imperialny, westfalski, śred-
niowieczny), wojna i równowaga sił w społeczności międzynarodowej, historia
społeczności międzynarodowej, etyka, prawo międzynarodowe, interwencja
a społeczność międzynarodowa oraz autorefleksja nad szkołą. Wyjaśnienia
wymaga stosunek szkoły angielskiej do konstruktywizmu. Nasuwa się pytanie,
czy konstruktywizm – poprzez uznanie, że tożsamości i interesy podmiotów
na scenie międzynarodowej są wynikiem procesu społecznego – nie wyjaśnia
lepiej wielu zjawisk na scenie międzynarodowej (w tym procesu integracji
europejskiej).
W zakresie integracji europejskiej propozycje badawcze dotyczą
zwiększenia zainteresowania Unią Europejską jako zrealizowanym przykładem
najbardziej rozwiniętej społeczności międzynarodowej. W wymiarze porów-
nawczym potencjalne pytania dotyczą rozwijania się w czasie dyskursów
społeczności międzynarodowej i światowej w Unii Europejskiej, sposobów ich
równoważenia oraz relacji społeczności międzynarodowej Unii Europejskiej
i szerszej społeczności międzynarodowej, zwłaszcza w poszczególnych sferach,
takich jak handel i polityka praw człowieka. Interesujące badawczo byłoby
porównanie dyskursów społeczności międzynarodowej i światowej
w przestrzeni, by określić różnice między Unią Europejską a innymi systemami
międzynarodowymi, także w przekroju na poszczególne sfery. Inne potencjalne
pytania dotyczą korzyści, jakie czerpią aktorzy z dyskursu społeczności między-
narodowej i światowej oraz stosowanych praktyk politycznych w tym procesie,
JACEK CZAPUTOWICZ
94
w tym sposobów, w jaki wartości społeczności międzynarodowej i światowej
używane są przez poszczególnych aktorów do rozszerzenia własnego rozu-
mienia świata wewnątrz i na zewnątrz społeczności międzynarodowej Unii
Europejskiej
126
.
Spośród proponowanych kierunków badań szczególnie istotne wydaje się
wyjaśnienie relacji między społecznością międzynarodową i społecznością
światową
127
. Jest to w istocie pytanie o to, czy rozwój społeczności światowej
zagraża społeczności międzynarodowej poprzez podważanie państwa naro-
dowego, czy też wzmacnia społeczność międzynarodową, dostarczając jej
wspólnej struktury normatywnej, na której będzie się dalej rozwijać. Pytanie to
ujawnia napięcie, jakie istnieje między pluralistycznym i solidarystycznym
postrzeganiem społeczności międzynarodowej, które utożsamiane jest
z założycielami szkoły – Hedleyem Bullem i Martinem Wightem. Napięcie to
jest trudne do przezwyciężenia, bowiem pluralizm, akcentując odrębność,
prowadzi w kierunku realizmu, podczas gdy solidaryzm, dopuszczając integra-
cję, podąża w kierunku rewolucjonizmu
128
. W sytuacji tej utrzymanie spoistości
paradygmatu teoretycznego szkoły angielskiej będzie trudne do osiągnięcia.
PRZYPISY
1
Do najwybitniejszych przedstawicieli realizmu należy Hans Morgenthau, neorealizmu – Kenneth
Waltz, liberalnego instytucjonalizmu – Robert Keahane i Joseph Nye, teorii systemu światowego
– Immanuel Wallerstein, konstruktywizmu – Aleksander Wendt.
2
Zob. zwłaszcza Ernst Haas: The Uniting Europe. Stanford University Press 1958, Karl Deutch et al.:
Political Community and the North Atlantic Area. Princeston University Press 1957, Andrew
Moravscik: The Choice for Europe: Social Purpose and State Power from Messina to Maastricht. UCL
Press, London 1998.
3
Utworzona została strona internetowa www.ukc.ac.uk/politics/englishschool, administrowana
przez Barry’ego Buzana. Umieszczane są na niej referaty, teksty programowe, prace badawcze
oraz bibliografia dorobku szkoły. Zwoływanie są regularne konferencje naukowe w ramach
British International Studies Association (BISA). Ukonstytuowały się stałe grupy robocze: dyplo-
macja (Paul Sharp, Iver B. Neuman, Geoffrey Wiseman), szkoła angielska a Unia Europejska
(Thomas Diez, Richard Whitman, Ian Manners), historia społeczności międzynarodowej (Andrea
K. Riemer, Yannis A. Stivachtis), prawo, etyka i polityka zagraniczna (Nicholas Wheeler, Andrew
Hurrell, Tim Dunne) oraz teoria szkoły angielskiej (Charles Jones, Richard Little, John Williams).
4
Komitet finansowany był początkowo przez amerykańską Fundację Rockefellera. Pokrywała ona
koszty organizowanych trzy razy do roku weekendowych spotkań odbywających się zwykle w
Peterhouse College, Cambridge. Zauważmy, że termin angielska szkoła stosunków międzynaro-
dowych użyty został po raz pierwszy dopiero na początku lat 80. Zob. Richard E. Jones: The
English School of International Relations: A Case for Closure. „Review of International Studies”, t. 7
(1981), nr 1, s. 1-13.
5
Adam Watson: The British Committee for the Theory of International Politics. 1998, s. 1. Tekst ten
oraz większość artykułów i referatów tu przywoływanych zob. www.ukc.ac.uk/politics/english-
95
ANGIELSKA SZKOŁA STOSUNKÓW MIĘDZYNARODOWYCH
school.
6
Katedrą stosunków międzynarodowych w LSE kierował w latach 1930-1962 Charles Manning,
który przyczynił się do wyodrębnienia w Wielkiej Brytanii stosunków międzynarodowych jako
niezależnej dyscypliny naukowej. W LSE pracowali także Matrin White i Hedley Bull. Zob. szerzej
Hidemi Suganami: C.A.W. Manning and the Study of International Relations. „Review of
International Studies”, t. 27, nr 1 (2001) oraz David Long: Interdisciplinarity and the English School
of International Relations. Paper presented at the ISA Annual Convention, New Orleans, March 25-
27, 2002.
7
Ibid. Zob. także Barry Buzan: The English school as a Reserch Program. Paper for the BISA
Conference, Manchester, December 1999, opublikowany także pt. The English School: an unex-
ploided rerource in IR. „Review of International Studies”, nr 27 (2001), s. 471-488; Barry Buzan:
The English school: a Bibliography, 2000. Historię szkoły angielskiej przedstawia Tim Dunne:
Inventing International Society: A History of the English School, Macmillan, London 1998. Na temat
szkoły angielskiej w literaturze polskiej zob. Stanisław Bieleń: Geneza i rozwój nauki o stosunkach
międzynarodowych w Wielkiej Brytanii. „Stosunki Międzynarodowe”, t. 4, (1987), s. 93-114; Józef
Kukułka: Teoria stosunków międzynarodowych. Wydawnictwo Naukowe Scholar, Warszawa 2000,
s. 72-77.
8
Zwłaszcza A.H.L. Heeren: Manual of the History of the Political System of Europe and its Colonies,
from its Formation at the Close of the Fifteenth Century to its Re-Establishement upon the Fall of
Napoleon. Oxford D.A. Talboys 1834. Zob. także Edward Keene: Beyond the Anarchical Society:
Grotius, Colonialism and Order in World Politics. Cambridge University Press 2002, s. 22-23.
9
Zob. A. Nuri Yurdusev: Civilisations and International Systems: Toynbee, Wight and Bull. British
International Studies Association, 27th Annual Conference, London School of Economics,
December 16-18, 2002.
10 Zob. Charles Jones: Christian Realism and the Foundations of the English School. Paper at 4th Pan-
European International Relations Conference, 8-10 September 2001, University of Kent at
Canterbury; Sean Molloy: Bridging Realism and Christianity in the International Thought of Martin
Wight. Paper at 4th Pan-European International Relations Conference, 8-10 September 2001,
University of Kent at Canterbury.
11 Hans Morgenthau utrzymywał, że „dla celów teorii stosunki międzynarodowe są identyczne
z międzynarodową polityką (...), a teoria polityki międzynarodowej jest szczególnym przykładem
generalnej teorii polityki”, Hans Morgenthau: The Nature and limits of a Theory of International
Relations, w: W.T.R. Fox (red.): Theoretical Aspects of International Relations. University of Notre
Dame Press 1959, s. 15. Z kolei Martin Wight twierdził, że, „jeżeli teoria polityki jest tradycją
spekulowania o państwie, to można sądzić, że teoria międzynarodowa jest tradycją spekulowania
o społeczeństwie państw, rodzinie narodów lub też o wspólnocie międzynarodowej”. Martin
Wight: An authonomy of international thought. „Review of International Studies”, t. 13, nr 3 (July
1987), s. 222.
12 Zob. zwłaszcza Hedley Bull: International Theory: The case for a Classical Approach. „World
Politics”, t. 18, nr 3 (April 1966), s. 361-377; Martin Griffiths: Realism, Idealism and International
Politics. A Reinterpretation. Routledge, London and New York 1992, rozdz. 7 (Hedley Bull: Theory
as tradition), s. 130-154.
13 W jednym z wywiadów Barry Buzan mówi o swoim zaangażowaniu w szkołę angielską w sposób
następujący: „Na początku lat 90., przedzierając się przez neorealizm, zrozumiałem, jakie są jego
słabości. Szkoła angielska pojawiła się w kręgu mego zainteresowania jako oferująca możliwość
wyjaśnienia rzeczy, których nie mogłem wyjaśnić w ramach dotychczas używanych. Pracowałem
z Ole Waeverem i Richardem Little, którzy także dostrzegli potencjał szkoły, która przesuwała się
JACEK CZAPUTOWICZ
96
nieuchronnie z peryferii do centrum naszych intelektualnych dyskusji. Wydawała się lepiej
odpowiadać na pytania niż teoretycy reżimów, neoliberalni instytucjonaliści, przedstawiciele
międzynarodowej ekonomii politycznej lub jakichkolwiek innych nurtów. Miała ścisły związek z
realizmem, ale przekraczała go i otwierała wiele nowych możliwości”. Zob. Big Picture, wywiad z
Barry Buzanem. „CDS Bulletin”, t. 8, nr 2, Summer 2001, Centre for the Study of Democracy.
14 Thomas Diez, Richard Whitman: Analyzing European Integration, Reflecting on the English School:
Scenarios for an Encounter. COPRI-Working Paper 21 (2000), s. 3.
15 Orientację strukturalną reprezentowali C.A.W. Manning: The Nature of International Society; A.
James, Sovereign Statehood; H. Bull: The Anarchical Society, część 1 i 2, funkcjonalną – H. Bull: The
Anarchical Society, część 2 i 3; R.J. Vincent: Nonintervention and International Order oraz Human
Rights and International Relations, historyczną – M. Wight: Systems of States; H. Bull, A. Watson:
The Expansion of International Society; Hidemi Suganami: Alexander Wendt and the English School.
BISA, 12 November 2000, s. 3.
16 Claire A. Cutler: The „Grotian Tradition” in International Relations..., op. cit., s. 41. Joao Marques
de Almeida utrzymuje, że „myśl Grotiusa jest najlepszym przykładem różnicy w traktowaniu
przeszłych myślicieli politycznych przez realizm i szkołę angielską. Przeciwnie do oceny
myśliciela holenderskiego przez Morgenthau’a jako idealisty, Wight i Bull uważali go za ojca
założyciela racjonalistycznej tradycji teorii międzynarodowej” (Joao Marques de Almeida:
Challenging Realism by Returning to History: The British Committee’s Contribution to IR Forty Years
On. Paper presented to BISA Annual Conference, 20-22 December 1999, University of
Manchester, s. 12).
17 M. Forsyth zwraca uwagę, że droga ta polegała na odrzuceniu ekstremów. „‘Realistom’ mówiła, że
występowały, i powinny występować moralne ograniczenia wobec państw. ‘Uniwersalistom’
mówiła, że świat polityczny państw nie musi być źle widziany lub odrzucany. Była to raczej pod-
wójna negacja niż coś pozytywnego” (M. Forsyth: The classical theory of international relations.
„Political Studies”, t. 26, nr 3, September 1978, s. 413).
18 Martin Wight: International Theory: the Three Traditions. Leicester University Press 1991; Claire A.
Cutler: The „Grotian Tradition” in International Relations. „Review of International Studies”, t. 17
(1991), nr 1, s. 41-65.
19 Hedley Bull: The Anarchical Society, op. cit., s. 24.
20 Wight rozróżnia dwie wersje rewolucjonizmu: amerykański kantyzm oraz sowiecki marksizm.
Pierwszy odpowiada społeczności światowej, natomiast drugi – systemowi światowemu. W obu
wypadkach dochodzi do przezwyciężenia suwerenności państw. Kant jest myślicielem w nurcie
społeczności światowej, natomiast Marks mieści się w nurcie systemu światowego.
21 Ten trójdzielny podział można by kontynuować. Aleksander Wendt wyróżnia trzy kultury leżące
u podłoża powyższych tradycji: hobbesowska kultura wrogości, locke’owska kultura rywalizacji i
kantowska kultura przyjaźni. Z kolei James Rosenau wyodrępnia trzy poziomy analizy:
państwowocentryczny, multicentryczny i globalcentryczny (odpowiedniość społeczności między-
narodowej i multicentryzmu nie jest w tym wypadku ścisła). Natomiast Andrew Linklater dostrze-
ga związek między poszczególnymi nurtami a różnymi podejściami metodologicznymi: pozyty-
wizmem, hermeneutyką i teorią krytyczną (i w tym wypadku odpowiedniość nie jest ścisła). Zob.
Alexander Wendt: Social Theory of International Politics. Cambridge University Press 1999; James
N. Rosenau: Turbulence in World Politics. A Theory of Change and Continuity. Princeton University
Press, New Jersey 1990; Andrew Linklater: Beyond Realism and Marxism: Critical Theory and
International Relations. Macmillan, London 1990.
22 Opracowano na podstawie: Martin Wight: International Theory: the Three Traditions (red. Gabriele
Wight, Brian Porter, Leicester University Press, 1991); Barry Buzan: The English school as a Reserch
97
ANGIELSKA SZKOŁA STOSUNKÓW MIĘDZYNARODOWYCH
Program, op. cit. s. 5; Richard Little: International Relations and Large-Scale Historical Change, w:
A.J.R. Groom, Margot Light: Contemporary International Relations: A Guide to Theory. Pinter,
London 1994, s. 15-16; Richard Little: The English School’s Contribution to the Study of
International Relations..., op.cit.
23 Hidemi Suganami: Alexander Wendt and the English School..., op. cit. , s. 2.
24 Richard Little: The English School’s Contribution to the Study of International Relations..., op. cit. s.
3. Zob. także Martin Griffiths: Realism, Idealism and International Politics..., op. cit., s. 160.
25 Martin Wight: International Theory: the Three Traditions..., op. cit., s. 262.
26 Martin Griffiths: Realism, Idealism and International Politics. A Reinterpretation. Routledge,
London and New York 1992, s. 142. Martin Wight pisał o sobie: „Gdy badam swoją psychikę, znaj-
duję w sobie wszystkie trzy sposoby myślenia” (Martin Wight: An anatomy of international
thought. „Review of International Studies”, t. 13, nr 3 ,July 1987, s. 227).
27 Richard Little: The English School’s Contribution to the Study of International Relations..., op. cit., s. 2.
28 Andrew Hurrell: International Society and the study of regimes: a reflective approach, w: Volker
Rottberger (red.): Regime Theory and International Relations. Oxford University Press 1993.
29 Hedley Bull: Society and Anarchy in International Relations, w: Der Derian (red.): International
Theory: Critical Investigations. Macmillan, London 1995, s. 75.
30 Martin Wight: Western Values in International Relations, w: Herbert Butterfield, Martin Wight
(red.). Diplomatic Investigations. Allen and Uniwin, London 1966, s. 106.
31 Teoria ta przyjmuje podejście francuskiej szkoły Annales, że analiza historyczna nie powinna
ograniczać się do powierzchownych wydarzeń, ale także wziąć pod uwagę procesy i struktury
utrzymujące się w dłuższym okresie czasu. Od marksizmu przyjmuje, że sposób produkcji deter-
minuje relacje polityczne i społeczne. Według Wallersteina ok. 1500 r. powstaje światowa ekono-
mia, która funkcjonuje dzięki przechwytywaniu przez centrum nadwyżki wyprodukowanej przez
peryferie. Rolę stabilizatora systemu pełnią półperyferie. Cechą charakterystyczną światowej
ekonomii, która odróżnia ją od imperium, jest brak zintegrowanego centrum politycznego,
bowiem wiele państw ma wystarczającą siłę, by utrzymać niezależność. Zob. zwłaszcza Immanuel
Wallerstein: The Modern World-System, t. 1. Academic Press, New York 1974.
32 Barry Buzan, Richard Little: International Systems in World History. Remaking the Study of
International Relations. Oxford University Press 2000, s. 3; zob. także Barry Buzan, Richard Little:
Why International Relations Has Failed as an Intelectual Project and What to Do About It.
„Millenium”, t. 30, nr 1 (2001).
33 Barry Buzan, Richard Little: International Systems in World History..., op. cit., s. 8-9. Autorzy
dokonują przeglądu systemów międzynarodowych z perspektywy całej historii światowej, nie
ograniczając się do okresu postwestfalskiego. Daje im to możliwość porównania różnych,
występujących w historii systemów, począwszy od sumeryjskiego systemu miast-państw 3500
p.n.e., poprzez starożytną Grecję, Imperium Rzymskie, Średniowiecze i okres nowożytny. Autorzy
dowodzą w ten sposób, że system międzynarodowy może przyjmować różne formy.
34 Zwróćmy także uwagę na znaczenie terminu „międzynarodowy”, którego po raz pierwszy użył
Jeremy Bentham dla rozróżnienia prawa wewnętrznego i prawa międzynarodowego. To ostatnie
regulowało stosunki między narodami, czyli państwami, jako że pojęcia te były wówczas synoni-
mami. Stosunki międzynarodowe to więc stosunki między państwami.
35 Martin Wight odróżnia system międzynarodowy suwerennych państw, od systemu suzerennego,
w którym jedne państwo dominuje nad innymi. Przykładem takiego systemu może być system
komunistyczny, zdominowany przez Związek Radziecki. Martin Wight: Systems of States. Leicester
University Press 1977, rozdz. 1.
36 Hedley Bull, Adam Watson (red.): The Expansion of International Society. Oxford University Press
JACEK CZAPUTOWICZ
98
1984, s. 1. Z kolei według klasycznej definicji Hedleya Bulla „społeczność państw (lub
społeczność międzynarodowa) istnieje wtedy, gdy grupa państw, świadoma pewnych wspólnych
interesów i wartości, tworzy społeczność w tym sensie, że postrzega siebie jako związaną zbiorem
reguł w relacjach wzajemnych oraz bierze udział we wspólnych instytucjach” (Hedley Bull: The
Anarchical Society..., op. cit., s. 13).
37 Stephen D. Krasner: Compromising Westphalia. „International Security”, t. 20 (1995), nr 3, 115-151.
38 Martin Wight: Western Values in International Relations, w: Herbert Butterfield, Martin Wight
(red.), Diplomatic Investigations, Allen and Unwin, London 1966, s. 95.
39 W języku angielskim istnieją dwa terminy na określenie społeczności światowej: world society
oraz world community. Community odnosi się z reguły w większym niż society stopniu do
poczucia wspólnoty interesów i tożsamości. Ma także związek z chrześcijańskim nurtem w
ramach szkoły angielskiej. Zob. Chris Brown: International Political Theory and the Idea of World
Community, w: Ken Booth, Steve Smith (red.): International Relations Theory Today. Cambridge
1995.
40 Joao Marques de Almeida: Challenging Realism by Returning to History: The British Committee’s
Contribution to IR Forty Years On. Paper presented to BISA Annual Conference, 20-22 December
1999, University of Manchester, s. 6-7.
41 Richard Little: The English School’s Contribution to the Study of International Relations, 1999; Joao
Marques de Almeida: What Republicans tell us about International Society. BISA Annual
Conference, 18-20 December 2000, Bradford University.
42 Termin „system światowy” w tym wypadku ma inne znaczenie niż u Immanuela Wallersteina
i zwolenników teorii sytemu światowego. Formą sytemu światowego może być albo światowe
imperium, gdy występuje zgodność sfery politycznej i ekonomicznej, albo światowa ekonomia,
gdy występuje rozbieżność między tymi dwiema sferami. Zob. zwłaszcza Immanuel Wallerstein:
The modern World-System. Academic Press, New York, 1976.
43 Michael Doyle: Empires. Cornell University Press, Ithaca 1986, s. 19. Na temat różnego znaczenia
pojęcia „imperium” zob. szerzej Paweł Ziółek: Idea Imperium. PWN, Warszawa 1997, s. 14-15.
Zauważmy zarazem, że w ramach szkoły angielskiej termin imperium występuje jako jedna
z pięciu kategorii relacji wewnętrznych (niezależność, hegemonia, suzerenność, dominium
i właśnie imperium). System międzynarodowy nie jest stały, a ewoluuje w historii między tymi
kategoriami zgodnie z ruchem wahadła. Zob. Adam Watson, The Evolution of International Society.
Routledge, London 1992, s. 13-18.
44 Montesquieu identyfikuje cztery próby utworzenia uniwersalnej monarchii czy imperium na
przestrzeni wieków: przez Karola Wielkiego w ósmym i dziewiątym wieku, przez papieży w okre-
sie późniejszym, przez Karola V w szesnastym wieku oraz przez Ludwika XIV na przełomie
siedemnastego i osiemnastego wieku. Montesquieu i m.in. David Hume, przeciwstawiali tej kon-
cepcji propozycję utworzenia międzynarodowej respublica. Argumenty przeciwko uniwersalnej
monarchii były następujące: po pierwsze, jest to forma imperium, która nigdy nie będzie mieć
politycznej legitymacji; po drugie, jeżeli w efekcie zapanuje pokój, nastąpi to kosztem wolności
politycznych, co jest moralnie nie do zaakceptowania; po trzecie, wszelkie działanie podjęte przez
jedno państwo na rzecz utworzenia światowego imperium stanowi agresję przeciwko wszystkim
innym państwom; po czwarte, wszystkie państwa mają prawo do połączenia swoich sił w obron-
nej wojnie sprawiedliwej przeciwko potencjalnemu tyranowi. Joao Marques de Almeida: What
Republicans tell us about International Society, op. cit. s. 12-15.
45 Hedley Bull: The Anarchical Society: A study of Order in World Politics. New York 1977, s. 55.
46 Hedley Bull: The Anarchical Society..., op. cit., s. 67-68. W innym miejscu autor używa terminów:
stan wojny, społeczność międzynarodowa oraz solidarność transnarodowa (s. 50).
99
ANGIELSKA SZKOŁA STOSUNKÓW MIĘDZYNARODOWYCH
47 Erol Hofmans: Hedley Bull and the Sociology in International Relations Theory: International Society
Revisited. University of Kent at Canterbury, June 2002.
48 Hedley Bull, The Anarchical Society..., op. cit., s. 74.
49 Zob. Hedley Bull: The Anarchical Society..., op. cit., s. 14. Andrew Hurrell: Hedley Bull and the
Diplomacy. Paper for Panel on „English School and Diplomacy”, ISA, March 2002, s. 5-6; zob.
także Paul Sharp: The English School, Herbert Butterfirld, and Diplomacy. ISA, March 2002; Iver B.
Neuman: The English School and the Diplomacy: Scholary Promise Unfulfield. Paper presented to
the Forth ECPR IR Standing Group Conference, Canterbury, 14-16 September 2001.
50 Hedley Bull: The Anarchical Society..., op. cit., s. 107.
51 L. Oppenheim: International Law. Longmans, London 1905, t. 1, s. 79, cyt. za Hedley Bull: The
Anarchical Society..., op. cit., s. 109.
52 K.J. Holsti: The Institutions of International Politics: Continuity, Change, and Transformation. Paper
presented at the Annual Meeting of International Studies Assotiation, New Orleans, March 2002.
53 Barry Buzan: The Primary Institutions of International Society. BISA Conference, London,
December 2002, s. 18.
54 Pojęcie instytucji należy więc rozumieć szerzej niż „organizacja międzynarodowa”. Robert
Keohane definiuje instytucje jako „trwałe i połączone ze sobą zbiory reguł, zarówno formalnych,
jak i nieformalnych, które skłaniają do określonych zachowań, powstrzymują działania oraz
kształtują oczekiwania”. Robert Keohane: Multilateralism: An agenda for Research. „International
Journal”, nr 45 (Autumn 1990), s. 732.
55 Ferdinand Tonnies: Gemeinschaft und Gesellshaft. Leipzig 1887. Zob. Yannis A. Stivachtis: The
Enlargement of International Society: Anarchy more than Culture. Paper at the 4th Pan-European
International Relations Conference, Kent, 8-10 September 2001, s. 3.
56 Barry Buzan: From International System to International Society: Structural Realism and Regime
Theory Meet the English School. „International Organisation”, t. 47 (1993), nr 3, s. 227-252; Yannis
A. Stivachtis: The Enlargement of International Society: Anarchy more than Culture, op. cit.
57 Edward Keene: The dualistic Grotian conception of international society. BISA Annual Conference,
18-20 December 2000, Bradford University, s. 1.
58 Martin Wight: Why Is There No International Theory? „Diplomatic Investigations”, s. 29.
59 Możliwy jest także trójdzielny układ. Na przykład Hurrell wyodrębnia minimalistyczną, plurali-
styczną i solidarystyczną koncepcję społeczności międzynarodowej. Zob. Andrew Hurrell: Society
and Anarchy in the 1990, w: B.A. Robertson (red.): International Society and the Developement of
International Relations Theory. Pinter, London 1998, s. 17-42.
60 Na temat społeczności międzynarodowej postrzeganej jako równowaga między uniwersalizmem
i partykularyzmem zob. Martin Hall, Christer JŲnsson: The Reproduction of International Society:
A Viev from Comparative History. Paper at 4th Pan-European International Relations Conference,
8-10 September 2001, University of Kent at Canterbury.
61 L. Oppenheim: International Law. Longmans, London 1905, t. 1, rozdz. 1, cyt. za: Hedley Bull: The
Anarchical Society..., op. cit., s. 145.
62 Joao Marques de Almeida: What Republicans tell us about International Society..., op. cit., s. 21.
63 Hedley Bull: The Grotian Conception of International Society, w: Herbert Butterfield, Martin Wight
(red.), Diplomatic Investigations. Allen and Unwin, London 1966.
64 Martin Wight: Power politics..., op. cit., s. 92.
65 Barry Buzan: Rethinking the Solidarist-Pluralist Debate in English School Theory. ISA Panel
„Solidarity in Anarchy: Advancing the new English School Agenda”, New Orleans, March 2002, s. 8.
66 Rozróżnienie między komunitarianizmem i kosmopolityzmem zob. Chris Brown: International
Relations Theory: New Normative Approaches. Harvester Wheatsheaf 1992.
JACEK CZAPUTOWICZ
100
67 Zwolennikami tego stanowiska są m.in. John Vincent: Nonintervention and International Order.
Princeton University Press 1974 oraz Robert H. Jackson: Quasi-States: Sovereingty, International
Relations and the Third World. Cambridge University Press 1990. Zwolennicy nielegalności inter-
wencji humanitarnej akcentują znaczenie art. 2 (4) Karty Narodów Zjednoczonych, który
stanowi, że wszyscy członkowie powstrzymają się od użycia siły przeciwko całości terytorialnej
lub niepodległości któregokolwiek państwa. Na temat związku interwencji humanitarnej z suwe-
rennością zob. Hidemi Suganami: Sovereignity, intervention ant the English School. Paper prepared
for the 4th Pan-European Conference, Canterbury, 8-10 September 2001.
68 Ponadto pluraliści i realiści inaczej postrzegają interes narodowy, kategorię równowagi sił oraz
rolę supermocarstw. Zob. Joao Marques de Almeida: Challenging Realism by Returning to History:
The British Committee’s Contribution to IR Forty Years On. Paper presented to BISA Annual
Conference, 20-22 December 1999, University of Manchester, s. 17-22.
69 Zob. Hersh Lauterpacht: The Grotian Tradition in International Law. „British Yearbook of
International Law”, 1949, s. 1-53; Joao Marques de Almeida: Challenging Realism by Returning to
History..., op. cit., s. 16.
70 C. Wilfred Jenks: Law. Freedom and Welfare. Stevens & Son, London 1963, rozdz. 5, cyt. za:
Hedley Bull: The Anarchical Society..., op. cit., s. 149.
71 Hedley Bull: The Anarchical Society..., op. cit., s. 148. Autor przywołuje Richarda A. Falka, który
utrzymuje, że „występuje niezawodny trend od zgody do konsensusu jako podstawy międzynaro-
dowych zobowiązań prawnych”, gdzie konsensus oznacza „przytłaczającą większość, zbieżność
opinii publicznej, dominację do czegoś więcej niż zwykła większość, ale mniej niż jednomyślność
lub powszechność”. Richard A. Falk: The Status of Law in International Society. Princeton
University Press 1970, s. 177, cyt za: Anarchical Society..., op. cit., s. 148.
72 John Vincent: Human Rights and International Relations. Cambridge University Press, Cambridge
1986, s. 13. Zob także Christian Reus-Smit: Human Rights and the social construction of
sovereignty. „Review of International Studies”, t. 27 (2001), s. 519-538.
73 Zob. Ana Gonzales-Palaez: Basic Rights in International Society. „CSD Bulletin”, t. 8, nr 2 (Summer
2001), s. 13.
74 Ważną rolę w uzasadnieniu stanowiska solidarystycznego odgrywają konwencje przyjęte w dzie-
dzinie praw człowieka: Powszechna Karta Praw Człowieka z 1948 r., Konwencja Praw Obywatel-
skich i Politycznych oraz Konwencja Praw Ekonomicznych, Społecznych i Kulturalnych z 1966 r.,
a także Europejska Konwencja Praw Człowieka z 1970 r.
75 Andrew Hurrell: Keeping history, law and political philosophy firmly within the English School.
„Review of International Studies”, t. 27 (2001), s. 491.
76 Martin Wight: Power politics..., op. cit.; Joao Marques de Almeida: What Republicans tell us about
International Society..., op. cit., s. 15; Janine Kissolewski: Norms in international society. English
School meets constructivists. BISA, Bradford, 18-20 December 2000, s. 4-5.
77 Barry Buzan: The English school as a Reserch Program..., op. cit., s. 6. Zob. także Richard Little:
International System, International Society and World Society: A Re-evaluation of the English School,
w: B.A. Robertson (red.): International Society and the Developement of International Relations
Theory. Pinter, London 1998, s. 15.
78 Zwolennicy legalności interwencji humanitarnej przywołują postanowienia Karty Narodów
Zjednoczonych dotyczące przywrócenia wiary w prawa człowieka (preambuła), popierania i za-
chęcania do poszanowania praw człowieka i podstawowych wolności bez względu na rasę, płeć,
język lub wyznanie (art. 1.3, art. 55 c) oraz zobowiązania do współdziałania z ONZ dla realizacji
tych celów (art. 56). W ramach szkoły angielskiej stanowisko solidarystyczne wobec interwencji
humanitarnej prezentuje zwłaszcza Nicholas J. Wheeler: Saving Strangers. Humanitarian
101
ANGIELSKA SZKOŁA STOSUNKÓW MIĘDZYNARODOWYCH
Intervention in International Society. Oxford University Press 2000.
79 Na temat stosunku Stanów Zjednoczonych do MTK zob. Jason Ralph: Good International
Citizenship? An English School analysis of American policy towards the International Criminal Court.
BISA Annual Conference, London School of Economics, 16-18 December 2002.
80 Na temat różnicy między bezpieczeństwem zbiorowym i zbiorową obroną zob. Jacek
Czaputowicz: System czy nieład? Bezpieczeństwo europejskie u progu XXI wieku. Wydawnictwo
Naukowe PWN, Warszawa 1998, s. 61-76.
81 Hedley Bull: The Anarchical Society..., op. cit., s. 152.
82 John Williams: Pluralism in a Solidarist Age (or Why Hedley Bull does pluralism no favours). Paper
for Panel The Nature of International Society, BISA 27th Conference, LSE December 2002, s. 3.
Zob. także John Williams: New spaces, new places: solidarism, pluralism and territoriality. Paper for
panel „Solidarity in Anarchy: Advancing the New English School Agenda” a the ISA Annual
Conference, 23-27 March 2002, New Orleans, s. 4.
83 Immanuel Kant: Do wiecznego pokoju. Projekt Filozoficzny. Wydawnictwo COMER 1995, s. 61.
Myśl tę dobrze ilustruje następujący fragment: „Bo jeżeli tak się szczęśliwie złoży, że jakiś potężny
i oświwiecony naród ukonstytuuje się jako republika (która ze swej natury skłonna jest do
wiecznego pokoju), to stanie się on ośrodkiem federacyjnego zjednoczenia, wokół którego skupią
się inne państwa, aby w ten sposób, zgodnie z ideą prawa narodów, zapewnić państwom stan
wolności i poprzez dalsze powiązania tego rodzaju coraz bardziej ową federację rozszerzać” (s. 63).
84 Barry Buzan: Rethinking the Solidarist-Pluralist Debate in English School Theory. ISA Panel „Solidarity
in Anarchy: Advancing the new English School Agenda”, New Orleans, March 2002, s. 2.
85 Ibid., s. 6.
86 Na ten aspekt zwraca uwagę Michael W. Doyle: Liberalism and World Politics Revisited, w: Charles
W. Kegley Jr. (red.): Controversies in International Relationsd Theory. Realism and the Neoliberal
Challenge. St. Martin’s Press, New York 1995, s. 95-103; Michael W. Doyle: Ways of War ad Peace.
Realism, Liberalism, Socialism. W.W. Norton & Company, New York, London 1997, rozdz. 8,
Internationalism: Kant, s. 251-300.
87 Myśli te odzwierciedla choćby następujący fragment: „Rozumowo rzecz ujmując, dla państw w ich
wzajemnych stosunkach nie ma innego sposobu wyjścia ze stanu bezprawia, zawierającego
wojnę, aniżeli tylko, by tak jak pojedynczy ludzie, wyrzekając się swej dzikiej (pozbawionej praw)
wolności, podporządkowały się publicznym prawom przymusu i utworzyły (oczywiście wciąż
powiększające się) państwo narodów (civitas gentium), które w końcu objęłoby wszystkie ludy
Ziemi”. Immanuel Kant: Do wiecznego pokoju..., op. cit., s. 64. Z kolei Mark W. Zacher i Richard
A. Matthew utrzymują, że niezależnie „czy dostrzega się u Kanta przyszły świat współpracujących
państw, czy jakąś formę rządu światowego, jasne jest, że akceptuje on, jak wcześniej liberałowie,
znaczną, ale malejącą rolę relacji sił i użycia siły” (Mark W. Zacher i Richard A. Matthew: Liberal
International Theory: Common Threads, Divergent Strands, w: Charles W. Kegley Jr. (red.):
Controversies in International Relations Theory. Realism and the Neoliberal Challenge. St. Martin’s
Press, New York 1995).
88 Hedley Bull: The Anarchical Society..., op. cit., s. 26. Autor zauważa w myśli Kanta niejednozna-
czność w tym zakresie. Stanowisko uniwersalistyczne Kant przedstawił w The idea of Universal
History from a Cosmopolitical Point of View (1784), natomiast stanowisko akceptujące porządek
międzynarodowy, którego substytucyjnym (określenie Bulla) celem jest związek państw republi-
kańskich, w Do wiecznego pokoju (Projekt Filozoficzny, 1795).
89 Podobne stanowisko zajmuje Ana Gonzalez-Pelaez, gdy twierdzi, że „chociaż solidaryzm, w prze-
ciwieństwie do kosmopolityzmu, nie chce przekraczać ‘zorganizowanej patrykularności’ (to
znaczy państw), wymaga od państw moralnej odpowiedzialności; przypisuje państwom potrzebę
JACEK CZAPUTOWICZ
102
działania wszędzie ‘jako strażników podstawowych praw’”. Ana Gonzales-Palaez: Basic Rights in
International Society. „CSD Bulletin”, t. 8, nr 2 (Summer 2001), s. 13.
90 Christian Reus-Smit: Imagining society: constructivism and the English School. „British Journal of
Politics and International Relations”, t. 4, nr 3 (October 2002), s. 488. Termin „teorie racjonalisty-
czne” używam w znaczeniu wspólnej płaszczyzny dla realizmu, liberalizmu i instytucjonalizmu,
w opozycji do reflektywizmu i konstruktywizmu, przy czym czynnikiem różnicującym jest egzo-
geniczność/endogeniczność tożsamości aktorów i ich interesów. Zob. Ole Waever: Figures of
International Thought: introducing persons instead of paradigms, w: Iver B. Neumann, Ole Waever
(red.): The Future of International Relations. Routledge, London 1997, s. 23. Zob. także K.L. Holsti:
America Meets the „English School”: State Interests in International Society. „Mershon International
Studies Rewiew”, t. 41(1997), s. 275-280; Nicolas Onuf: The Construction of International Society.
„European Journal of Internatiomnal Law”, t. 5, nr 1.
91 Janine Kissolewski: Norms in international society. English School meets constructivists. BISA,
Bradford, 18-20 December 2000, s. 7.
92 Zob. Ernst B. Haas: Does Constructivism Subsume Neofunctionalism?, w: Thomas Christiansen,
Knud Eric Jorgensen, Antje Wiener: The Social Construction of Europe. SAGE Publications, London
2001, s. 26-29. Z kolei Christian Reus-Smit określa wariant konstruktywizmu reprezentowanego
przez Aleksandra Wendta jako pozytywistyczny, systemowy, państwowocentryczny, strukturali-
styczny i zorientowany bardziej na ciągłość niż zmianę. Tymczasem wielu konstruktywistów
odrzuca pozytywizm. Autor dostrzega inspirację socjologicznym instytucjonalizmem (Meyer
i szkoła stanfordzka), teorią akcji komunikatywnej (Habermas) oraz wiedzy i siły (Foucauld).
Zob. Christian Reus-Smit: Imagining society: constructivism and the English School. „British Journal
of Politics and International Relations”, t. 4, nr 3 (October 2002), s. 487-509. Na temat relacji
między konstruktywizmem, szkołą angielską i teorią krytyczną zob. Richard Shapcott: Practical
reasoning: Constructivism, Critical Theory and the English School. Paper for the 4th Pan European
Conference, University of Kent, Canterbury, 8-10 September 2001.
93 Zob. zwłaszcza Timothy Dunne: The Social Construction of International Society. „European
Journal of International Relations”, t. 1 (1995), nr 3, s. 367-389; Timothy Dunne: Inventing
International Society: A history of English School. Macmillan, London 1998.
94 Alexander Wendt: Social Theory of International Relations. Cambridge University Press 1999, s. 31.
95 Timothy Dunne: International Society: Theoretical Promises Fulfield? „Cooperation and Conflict”,
t. 30, nr 2 (1995), s. 125-154.
96 Barry Buzan: The English School as a Reserch Program..., op. cit., s. 6.
97 Zob. Christian Reus-Smit: Imagining society: constructivism and the English School..., op. cit. s. 537-
538; Thomas Risse, Stephen C. Ropp, Kathryn Sikkink (red.): The Power of Human Rights:
International Norms and Domestic Change. Cambridge University Press 1999.
98 Hidemi Suganami: Alexander Wendt and the English School..., op. cit.
99 Ole Waever: American Constructivism and the English School..., op. cit., s. 12-13.
100 Knud Erik Jorgensen: Blind Dating: The English School meets European Integration..., op. cit., s. 4-5.
101 Christian Reus-Smit: Imagining society..., op. cit., s. 499. Z kolei John Williams utrzymuje, że
„wysiłki na rzecz przeformułowania metodologii szkoły angielskiej w wyraźnie konstruktywisty-
czny sposób dużo wniesie do solidarystycznego programu etycznego” (John Williams: New
spaces, new places: solidarism, pluralism and territoriality. Paper for panel „Solidarity in Anarchy:
Advancing the New English School Agenda” a the ISA Annual Conference, 23-27 March 2002,
New Orleans, s. 4).
102 Hedley Bull: The Anarchical Society..., op. cit., s. 254, 264-276; Hidemi Suganami: Alexander Wendt
and the English School..., op. cit., s. 11-12.
103
ANGIELSKA SZKOŁA STOSUNKÓW MIĘDZYNARODOWYCH
103 Zob. Martin Griffiths: Hedley Bull: Theory as Tradition, w: Realism, Idealism and International
Politics..., op. cit., s. 130-154.
104 Thomas Diez, Richard Whitman: Analyzing European Integration, Reflecting on the English School:
Scenarios for an Encounter..., op. cit., s. 6. Dla zwolenników szkoły angielskiej przypadek Unii
Europejskiej nie wykracza poza różne możliwości ewolucji systemu międzynarodowego pod
względem stopnia scentralizowania. Zob. Martin Wight: Power politics..., op. cit.
105 Autor odwołuje się do koncepcji siły cywilnej François Duchêne. Zob. Hedley Bull: Civilian power
Europe: a contradiction in terms. „Journal of Common Market Studies”, t. 21, nr 1 (1982), s. 149-
170. François Duchêne: The European Community and the uncertainties of interdependence, w: M.
Kohnstamm, W. Hager (red.): A Nation Writ Large? Foreign Policy Problems before the European
Community. Macmillan, Basingstoke 1973, s. 1-21.
106 Ian Manners: Normative power Europe: the European Union between international and world socie-
ty. „Journal of Common Market Studies”, t. 40, nr 3 (2002). Zob. także Thomas Diez, Richard
Whitman: Comparing Regional International Societies: The Case of Europe. Paper presented at the
ISA Annual Convention, New Orleans, March 2002.
107 Thomas Diez, Richard Whitman: Analyzing European Integration, Reflecting on the English School:
Scenarios for an Encounter. „Journal of Common Market Studies”, t. 40, nr 1(2002), s. 54.
108 Na temat prac Konwentu UE zob. „Polska w Europie” 4(42) 2002, Danuta Hübner: W sprawie
przyszłości Unii i Europejczyków, s. 83-92; Leszek Jesień: Europejskie wyzwania dla Polski, s. 93-114;
Konwent – reformy UE – interesy Polski (zapis dyskusji), s. 115-140.
109 Thomas Diez, Richard Whitman: Analyzing European Integration, Reflecting on the English
School..., op. cit., s. 55-59.
110 Barry Buzan: Rethinking the Solidarist-Pluralist Debate in English School Theory. ISA Panel
„Solidarity in Anarchy: Advancing the new English School Agenda”, New Orleans, March 2002,
s. 18. Autor wymienia za Hallidayem następujące czynniki przyczyniające się do homogenizacji:
normatywizm (demokratyczny pokój), kapitalizm, rozwój nauki i rozprzestrzenianie się tech-
nologii. Zob. Fred Halliday: International Society as Homogeneity: Burke, Marx, Fukuyama.
„Millenium”, t. 21, nr 3 (1992), s. 435-61.
111 Zob. szerzej Jacek Czaputowicz: Systemowe implikacje integracji europejskiej – znaczenie dla Polski,
w: Jacek Czaputowicz (red.): Integracja europejska. Implikacje dla Polski. Wydawnictwo WAM,
Kraków 1999, s. 31-38.
112 William Wallace: Less than a Federation, More than a Regime: The Community as a Political System,
w: H. Wallace, W. Wallace, C. Webb (red.): Policy-Making in the European Community. Chichester
Wiley 1983, s. 406.
113 Powstały w 1962 r., a więc trzy lata po powstaniu Brytyjskiego Komitetu Teorii Stosunków
Międzynarodowych, główny periodyk poświęcony badaniom integracji europejskiej, „Journal of
Common Marked Studies”, nie publikował materiałów na temat szkoły angielskiej i jedynie rzad-
ko autorów z jej kręgu.
114 Zob. Ernst B. Haas: The Uniting Europe. Political, Social and Economic Forcess 1950-1957. London
Stanford 1958, s. 16.
115 Knud Erik Jorgensen: Blind Dating: The English School Meets European Integration. BISA
Conference 18-20 December 2000, University of Bradford, s. 7-10.
116 Ibid., s. 12-13.
117 Ibid., s. 15. W kontekście integracji europejskiej na temat podziału teorii zob. Mark A. Pollack:
International Relations Theory and the European Integration. Robert Schuman Centre for Advanced
Studies, EUI Working Papers RSC No. 2000/55; Thomas Christiansen, Knud Eric Jorgensen,
Antje Wiener: The Social Construction of Europe. SAGE Publications, London, s. 8-9.1
JACEK CZAPUTOWICZ
104
118 Knud Erik Jorgensen: Blind Dating: The English School meets European Integration..., op. cit.
119 Zob. Andrew Hurrell: Keeping history, law and political philosophy firmly within the English School.
„Review of International Studies”, t. 27 (2001), s. 489-494. Autor utrzymuje, że szkoła angielska
dostarcza właściwych ram dla intelektualnego dialogu między prawem a polityką.
120 Knud Erik Jorgensen: Blind Dating: The English School meets European Integration..., op. cit., s. 15.
121 Joao Marques de Almeida: Challenging Realism by Returning to History..., op. cit., s. 19-22; Adam
Watson: The evolution of International Society. Routledge, London 1992, s. 13-18.
122 Thomas Diez, Richard Whitman: Analyzing European Integration, Reflecting on the English School:
Scenarios for an Encounter..., op. cit., s. 2-3.
123 Richard Little: The English School’s Contribution to the Study of International Relations..., op. cit., s. 17.
124 Różnice między tymi dwoma podejściami zostały przedstawione wyraziście w Robert Kagan: Of
Paradise and Power. America and Europe in the New World Order. Alfred A. Knopf, New York 2003.
125 Knud Erik Jorgensen: Blind Dating: The English School Meets European Integration..., op. cit., s. 13.
126 Thomas Diez, Richard Whitman: Analyzing European Integration..., op. cit., s. 61.
127 Barry Buzan: The English school as a Reserch Program..., op. cit., s. 12-19.
128 Barry Buzan: From International System to International Society: Structural Realizm and Regime
Theory Meet the English School. „International Organisation”, t. 47 (1993), nr 3, s. 227-252.
ANGIELSKA SZKOŁA STOSUNKÓW MIĘDZYNARODOWYCH
105
106
Katarzyna Żukrowska*
Stosowanie teorii integracji w praktyce
europejskiej
Historyczny rys tworzenia podstaw integracji europejskiej
Zgodnie z kanonami wiedzy o stosunkach międzynarodowych lat 40. i 50.
integracja europejska miała być inicjowana w sferze politycznej i militarnej.
Francja, mimo stosownej deklaracji w tej kwestii, skierowała integrację na inne
tory – gospodarcze. Integracja polityczna stanowiła bowiem zbyt trudne
zadanie i nie wiadomo, czy doprowadziłaby do zaawansowania tego procesu
w Europie. W gospodarce natomiast wspólne interesy i działania scalające
uruchamiają mechanizm samo nakręcający się, który wymusza następne posu-
nięcia, aż do zamknięcia kręgu na integracji politycznej. Inaczej mówiąc,
wyższość integracji gospodarczej polega na budowaniu współzależności,
trwałych więzi, opartych na dwustronnym interesie
1
. Jest to zarazem proces,
który można określić jako „niewidzialne” ograniczenie suwerenności uczestni-
czących w nim krajów, przy czym ograniczenie to żadnego z nich nie upośledza,
zachodzi bowiem symetrycznie i daje w zamian określone przywileje. Ponadto
ze współzależności uzyskanych w trakcie integracji politycznej, za pośred-
nictwem form instytucjonalnych, w każdym momencie można się wycofać, inte-
gracja zaś miała być procesem nieodwracalnym. Obie koncepcje (integracji eko-
nomicznej i politycznej) mają, oczywiście, uzasadnienie w ówczesnych teoriach,
których część jest aktualna do dziś.
Polska w Europie 1 (43) 2003 s. 107–130
107
* Profesor dr hab., dyrektor Programu Studiów Europejskich SGH, kierownik Katedry
Bezpieczeństwa Międzynarodowego w Kolegium Ekonomiczno-Społecznym SGH.
Potrzeba teorii
Teoria jako uogólnienie praktyki znajduje zastosowanie w wielu naukach
społecznych, nie wyczerpuje jednak całego zakresu tego pojęcia. Teoria może
być założeniem lub zbiorem założeń, które praktyka weryfikuje lub odrzuca.
Teoria pozwala naukowcom zastosować określone kryteria w odniesieniu do
analizowanych przez nich procesów, umożliwiając przyjęcie lub odrzucenie
dotychczasowych koncepcji bądź własnych poglądów na dany temat. Teoria to
także logiczne wyjaśnienie określonych zasad obowiązujących w danej
dziedzinie sztuki lub nauki
2
. Twierdzenia oparte na teorii często utożsamiane są
z abstrakcyjnym ujęciem zjawisk, w oderwaniu od praktyki. Ponadto teoria to
logiczny opis zjawisk i związków zachodzących między nimi. Teoria
w ekonomii utożsamiana jest często z modelem, a więc uproszczonym pokazy-
waniem rzeczywistości, ułatwiającym jej analizę. Teoria czy model mogą być
przedstawione opisowo, za pomocą macierzy, wzoru (wzorów) lub programu
komputerowego.
Jak wykorzystywać teorie?
Cele posługiwania się teoriami są różne. Ponieważ dają uzasadnienie dla
słuszności głoszonych poglądów, są niekiedy nadużywane. Postęp nauki to
raczej odrzucanie bądź – rzadziej – uzupełnianie istniejących teorii. W litera-
turze przedmiotu można znaleźć różne kryteria poznawcze teorii
3
, które
umożliwiają wyodrębnienie następujących jej cech: (1) teorie pozwalające
zrozumieć problem lub opisywany proces; (2) teorie wyjaśniające siłę
oddziaływania zjawisk i stanowiące podstawę dla przewidywania pewnych fak-
tów czy zdarzeń; (3) teorie, które można uznać za spójne intelektualnie i kohe-
rentne; (4) teorie, określające zakres wiadomości, informacji, prawidłowości
zjawisk, które poddajemy analizie; (5) teorie zdolne do prowokowania intelek-
tualnego, krytycznej refleksji i zaangażowania w porównaniu z innymi w danej
dziedzinie.
Z przedstawionych kryteriów wynika, że teorie pomagają potwierdzić lub
odrzucić trafność pewnych stwierdzeń. Mogą też służyć do przewidywania
określonych zjawisk i ich konsekwencji. Stanowią zarazem formę demonstracji
posiadania pewnej wiedzy i sprawnego posługiwania się nią
4
. W niniejszym
materiale – odnosząc się do teorii – przedstawiam je raczej jako warunki
wstępne do wprowadzania pewnych rozwiązań, z których wiele nie miało zas-
tosowania wcześniej w historii myśli ekonomicznej. Teoretyzowanie traktuję
jako podstawę do uogólnień pewnej wiedzy, organizowania wypowiedzi lub
KATARZYNA ŻUKROWSKA
108
podstawę do formułowania zarzutów. To ostatnie nie jest w Polsce zbyt często
stosowane. Uprawia się raczej kult słowa drukowanego i hołduje się autoryte-
tom. Tymczasem wielu ekonomistów, analizując procesy zachodzące w gospo-
darce na jej narodowym i międzynarodowym poziomie, podkreśla, jak często te
autorytety się myliły, mimo że ich wielkość była potwierdzona m.in. Nagrodą
Nobla
5
. Takie pomyłki lub krótkotrwałość teorii znajdują odzwierciedlenie
w praktyce w okresach głębokich przełomów, gdzie jedne rozwiązania
zastępuje się innymi, przy czym zaniechanie tych zmian oznaczałoby głębsze
i bardziej trwałe trudności.
Teoria integracji europejskiej jest odbiciem czy wręcz urzeczywistnieniem
wielu teorii, intelektualnych założeń, w które w latach 50. czy 60. mało kto wie-
rzył. Nie tylko nie przypuszczano, że można je wprowadzić w życie – wątpiono,
by można było je wykorzystać jako intelektualną i realną formę oddziaływania
na sąsiedzkie kraje europejskie, a szczególnie jako formę zbliżenia gospodarek
Niemiec i Francji.
Ich ocena wymaga odpowiedzi na wiele zasadniczych pytań. Co to jest inte-
gracja europejska? Czy to zjawisko ze sfery gospodarki, czy polityki? Jeśli jest to
zjawisko zachodzące w sferze gospodarki, to jak dalece zaawansowany musi
być proces współzależności, byśmy mogli go określić jako proces integrowania?
Czy czynnikiem wystarczającym w tym zakresie jest wysoki poziom wymiany
wzajemnej? Czy integracja gospodarcza to ciągły proces pogłębiania (znoszenie
ceł, ograniczeń ilościowych i parataryfowych, unia celna), czy to również swo-
boda przepływu kapitału, ludzi, usług, czy może harmonizacja prawa, sys-
temów podatkowych, polityki kursowej i przejście na wspólną walutę? Czy,
wreszcie, po osiągnięciu określonego poziomu zaawansowania integracji gospo-
darczej kraje tak powiązane powinny współtworzyć Europejski Obszar
Gospodarczy (EOG)? Jaki tym procesom powinien towarzyszyć poziom dos-
tosowania instytucji
6
, prawodawstwa? Czy wszystkie strefy wolnego handlu,
unie celne czy wspólne rynki mają identyczne rozwiązania instytucjonalne? Czy
integracja gospodarcza nieuchronnie prowadzi do integracji politycznej?
Mnogość pytań, jak i wymienionych kryteriów oceny teorii integracji
stanowi przesłankę do różnych ujęć procesu integracji. Dla jednych jest to
scalanie gospodarek, prowadzące do integracji politycznej, dla innych – wspól-
nota bezpieczeństwa, dla jeszcze innych – współpraca regionalna, łącząca
odrębne systemy polityczne. W większości teorii integracji podkreśla się
znaczenie instytucji. Są one rozpatrywane w różnych kontekstach: (1) braku
harmonizacji prawodawstwa i instytucji jako przejawu protekcji własnej gospo-
109
STOSOWANIE TEORII INTEGRACJI W PRAKTYCE EUROPEJSKIEJ
darki; (2) instytucji jako właściwej formy egzekucji zobowiązań przyjętych
przez przyszły kraj członkowski w procesie akcesji; (3) zharmonizowanych
instytucji i prawodawstwa jako płaszczyzny i infrastruktury komunikowania się
między wcześniej odrębnymi jednostkami, w których na dodatek mówi się
innymi językami i istnieją głębokie różnice kulturowe.
Przechodząc do kwestii integracji politycznej, postawmy pytanie: czy inte-
gracja polityczna zawsze powinna być utożsamiana z rozwiązaniem naro-
dowego rządu w danym regionie? Jeśli tak, to czy integracja stanowi proces,
w którym stare struktury zastępuje się nowymi na innym, wyższym poziomie?
Odpowiadając na te same pytania, politolodzy (Karl Deutch, Ernst Haas, Leon
Lindberg, Pentland) w swych pracach z lat 50. i 60. sformułowali odmienne
odpowiedzi. Przykładowo Haas pisał, że jest to „proces, w którym aktorzy poli-
tyczni w kilku odrębnych układach nakłaniani są do przekazania swoich
uprawnień, oczekiwań i politycznych aktywów na rzecz nowego centrum,
którego instytucje posiadają lub nakłaniają do scedowania nadrzędności pow-
stałej w ramach wcześniej ustalonych zasad, dotyczących państw narodowych.
Końcowym efektem procesu politycznej integracji jest stworzenie nowej
społeczności politycznej, «nadnarzuconej» (superimposed) w zastępstwie doty-
chczasowych rozwiązań”. Michael Hodges uznaje integrację za „proces
tworzenia nowego systemu politycznego z odrębnych systemów politycznych
krajów uczestniczących w tym procesie”. Reginald Harrison, podobnie jak
Ernst Haas, wskazuje na potrzebę występowania centralnych instytucji, zdol-
nych do podejmowania decyzji i kontroli ich realizacji. William Wallace definiu-
je integrację jako „stworzenie i utrzymanie intensywnych i zróżnicowanych
wzorów interakcji między wcześniej autonomicznymi jednostkami”.
To, co rozumiano pod pojęciem integracji, wyraźnie odnosiło się do inte-
gracji politycznej – jej siłą sprawczą były rządy. Poglądy większości zostały jed-
nak odrzucone i integracja europejska rozwinęła się w sferze gospodarki. Daje
to podstawę do rozróżniania integracji formalnej i nieformalnej, czy inaczej –
zinstytucjonalizowanej i naturalnej. Pierwsza z nich jest wynikiem tworzenia
instytucji i zmian prawnych. Druga następuje bez interwencji instytucjonalnej,
formalnej i administracyjnej nadbudowy.
Przykładem tej pierwszej są zinstytucjonalizowane formy liberalizacji sto-
sunków w Unii Europejskiej, przykładem drugiej – większość stref wolnego
handlu: CEFTA (Środkowoeuropejskie Porozumienie o Wolnym Handlu),
EFTA (European Free Trade Agreement), NAFTA (North American Free Trade
Agreement) czy powstająca FTAA (Free Trade Agreement of Americas, której
KATARZYNA ŻUKROWSKA
110
utworzenie zapowiedziano na rok 2005). Procesy tworzenia tych stref (czy
szerzej – liberalizacja stosunków gospodarczych) mogą przebiegać w warun-
kach obecności instytucji lub przy ich braku. W obu przypadkach mamy do
czynienia z ekonomią polityczną, czyli związkami między procesami polity-
cznymi i gospodarczymi, które wpływają na zmiany w stosunkach międzynaro-
dowych. Zasadniczo możemy tu wyróżnić kilka możliwych rozwiązań.
Tablica 1. Skutki formalnych i nieformalnych rozwiązań w integracji regionalnej
Przedstawione zestawienie zawiera systematyzację trzech typów rozwiązań,
z których jedno, uznane za najbardziej zaawansowaną koncepcję integracji,
opartą na modelu B. Balassy z 1953 r., znalazło zastosowanie tylko w przypad-
ku Unii Europejskiej i integracji europejskiej. Pozostałe są koncepcjami
stosowanymi powszechnie, we wszystkich regionach świata. Systematyzację
interdyscyplinarną dziedzin badań, uwzględnianych w teoriach integracji,
przedstawia z kolei Tablica 2.
111
STOSOWANIE TEORII INTEGRACJI W PRAKTYCE EUROPEJSKIEJ
Zestawienie własne.
Typ rozwiązań
Formalne
(zinstytucjonalizowane)
Nieformalne (luźne)
Pośrednie
Rodzaj działania
Powołanie instytucji liberalizują-
cych wzajemne stosunki między
krajami, ustalenie zasad
członkostwa i współpracy,
powołanie instytucji kontrolnych
Przepływ kapitału, wymiana
handlowa, transfery usług
i własności intelektualnej, fuzje
transnarodowe korporacji, ruchy
imigracyjne itp.
Powołanie instytucji tymcza-
sowych, które po spełnieniu
swego zadania rozwiązują się
Efekty
Silna instytucjonalizacja sto-
sunków, tworzenie struktur
ponadnarodowych, którym
oddelegowuje się część
uprawnień, będących
wcześniej domeną państw
Zintegrowanie dwóch
(lub więcej) gospodarek mobi-
lizujące do wprowadzenia for-
malnej liberalizacji na szczeblu
regionu lub globalnym
Brak zinstytucjonalizowanych
struktur formalnych pozwala na
dowolne tworzenie struktur inte-
gracji regionalnej, podporząd-
kowanej koncepcji więzi prze-
ważających w kontaktach
Tablica 2. Dziedziny badań uwzględnionych w teoriach i ich efekty
Jak wynika z powyższego zestawienia, organizacje międzynarodowe stano-
wią skuteczny system wspierania procesu decyzyjnego, nadawania mu kształtu
i dynamiki. Współpraca między rządem a taką organizacją polega na dele-
gowaniu na szczebel międzynarodowy pewnych uprawnień wcześniej
uznawanych za domenę państwa. Uszczuplenie suwerenności kraju należy
KATARZYNA ŻUKROWSKA
112
Zestawienie własne.
Dziedziny
Teorie organizacji
międzynaro-
dowych
Tworzenie słow-
nictwa
Rozwiązania
wywierające
wpływ na
dynamikę
wydarzeń
Sfera polityki
Sfera gospodarki
Teorie
Organizacji ponadnaro-
dowych, międzynaro-
dowych, międzyrzą-
dowych, powszechnych,
uniwersalnych, subre-
gionalnych, regional-
nych
Globalizacji, regionaliza-
cji, subregionalizmu,
bloków i ich wpływu na
wzrost, liberalizację,
przepływ kapitału
Dynamika podejmowa-
nia decyzji,
dochodzenia do celu
Wspieranie procesu
decyzyjnego, teoria
współzależności
Konwergencji (kryteria),
teoria współzależności
Przykłady
Teoria zewnętrznego
wspomagania procesu
decyzyjnego; teoria
„lewarowania”
Konwergencja i jej
zakres, metody osiąga-
nia tego celu i ich
znaczenie; liberalizacja
– znaczenie, metody
dochodzenia, dziedziny
objęte tym procesem
Rywalizacja, termin dla
danego etapu,
nagradzanie, kontrola
przy pokonywaniu
poszczególnych
przeszkód
Proces integracji krajów
Europy Środkowo-
-Wschodniej (podział
na dwie grupy)
Redukcja deficytu
Reprezentanci
ONZ, NATO, UE,
EWWiS
Federaliści, funkcjona-
liści i transakcjonaliści
Interakcja między
aktorami, procesem
ustalania chronologii,
formowania polityki,
prawodawstwem,
negocjowaniem
interesów i realizacja
polityki
Uzupełnienie słabego
systemu politycznego,
który mimo dychotomii
ma silną przewagę jed-
nej orientacji polity-
cznej
Skutki dla polityk naro-
dowych oraz w konsek-
wencji – polityk
międzynarodowych
uznać za koszt, w zamian za który oczekuje się określonych korzyści. Inaczej
żadne państwo nie byłoby skłonne delegować swych praw na zewnątrz poza
granice polityczne swego kraju. „Uszczuplenie” suwerenności nie pojawia się
w jednym kraju lub jakiejś ich grupie, ale w równym stopniu obejmuje wszyst-
kie kraje należące do danej organizacji międzynarodowej.
Transakcjonizm, funkcjonalizm i federalizm
Zdefiniujmy używane tu pojęcia. Umożliwi to zrozumienie poszukiwań
uczonych, którzy chcieli ograniczyć agresywne interakcje między państwami,
eliminując stopniowo granice między narodowymi komponentami stosunków
międzynarodowych. Większość koncepcji (bez względu na ich realność czy
wręcz naiwność) proponowała rozwiązania nieodwracalne, na trwale wiążące
kraje europejskie w integralną całość. Przedstawione niżej definicje są swobod-
nym autorskim przekładem i komentarzem definicji przedstawionych przez
Bena Rosamonda
7
.
Funkcjonalizm to teoria proponująca radykalną transformację międzynaro-
dowej polityki. Jej głównym reprezentantem był David Mitrany. Funkcjonaliści
uważali, że podstawową motywacją rządu powinna być chęć zaspokojenia
potrzeb społecznych. Niestety, terytorialne państwo narodowe okazuje się być
nieadekwatnym mechanizmem dla spełnienia tych celów, gdyż kieruje się inny-
mi dogmatami doraźnymi. Efektywne zarządzanie potrzebami ludzkimi wyma-
ga powołania agencji, kierujących się specyficznymi celami, umożliwiających
realizację stawianych im zadań. Strukturę i kompetencje takich organizacji
określają cele, dla realizacji których są powoływane. To właśnie nadało nazwę
kierunkowi myślenia, który podporządkowany jest działaniu, czyli
funkcjonowaniu takich instytucji. Funkcjonalizm wprowadza elastyczność,
odrzucając równocześnie koncepcję integracji regionalnej na dużą skalę.
Federalizm to koncepcja teoretyczna powiązana z ruchem na rzecz
utworzenia „Stanów Zjednoczonych Europy”. Federaliści byli zainteresowani
stworzeniem konstytucyjnych rozwiązań, które zawierałyby definicję związków
między poszczególnymi szczeblami instytucji reprezentujących władzę (euro-
pejski, krajowy i lokalny). Część federalistów wyrażała pogląd, że jest to racjo-
nalna droga zarządzania stosunkami międzynarodowymi, gdyż – po pierwsze –
optymalizacja realizacji różnych zadań związana jest z różnymi poziomami ich
rozwiązywania, a po drugie – federacja wyeliminuje powody, które wcześniej
przyczyniły się do wybuchów konfliktów w Europie, prowadzących do wojen.
Współczesne teorie federalne skupiły zainteresowania na procesach prowadzą-
113
STOSOWANIE TEORII INTEGRACJI W PRAKTYCE EUROPEJSKIEJ
cych do powstawania dążeń federalistycznych oraz stanu, w jakim UE może być
porównywana do istniejących rozwiązań federacyjnych.
Transakcjonizm to teoria zmian międzynarodowej polityki, ściśle związana
z koncepcjami sformułowanymi przez Karla Deutcha. Nurt ten jest często
utożsamiany z tzw. koncepcjami „pluralistycznymi” lub podejściem „komu-
nikacyjnym”. Podstawą integracji w tym ujęciu jest powstanie wielości i różno-
rodności powiązań między społeczeństwami, a jednym z jej celów – wyklucze-
nie wojny jako środka rozwiązywania sporów między krajami. „Społeczność
bezpieczna” – to stan, do którego prowadzi transakcjonizm.
Wszystkie trzy koncepcje poszukiwały zatem rozwiązań eliminujących konflikt
w Europie, a zarazem prowadzących do rozmycia państw narodowych, uznanych
za główne źródło konfliktów. Wszystkie zakładały tworzenie trwałych
współzależności w sferze instytucjonalnej i realnej. Przywołując doświadczenia
USA, Kanady, Nowej Zelandii i Australii, wprowadzono także pojęcie „intensy-
wności międzynarodowego komunikowania się”, mierzonej w różny sposób.
Miernikiem mogą być: (1) wielkość wzajemnych obrotów; (2) wizyty oficjalne; (3)
wizyty turystyczne (osób fizycznych); (4) liczba konfliktów wniesionych do sądów
międzynarodowych do rozstrzygnięcia; (5) liczba umów międzynarodowych pod-
pisanych między krajami, które dążą do ułożenia wzajemnych stosunków.
Tablica 3. Federacja – jej przedstawiciele i krytyka
KATARZYNA ŻUKROWSKA
114
Zestawienie własne.
Nazwa rozwiązania
instytucjonalnego
Federalizm
Federacja
Konfederacja
Cechy charakteryzujące
poszczególne koncepcje
Ideologia
Zasady organizacyjne,
przeniesienie kompe-
tencji państw na szcze-
bel międzynarodowy
Kompetencje polityczne
w dziedzinach ograni-
czających suwerenność
pozostają w gestii
państw członkowskich
Ocena i krytyka
Federalizm jest obecny w koncepcjach integracji
od II WŚ (Friedrich, Bowie, 1953). Brak wery-
fikacji praktycznej rozwiązań. Dyskusja trwa.
Możliwość dochodzenia na zasadzie big bang
lub stopniowo. Powtórzenie rozwiązań
państwowych na poziomie międzynarodowym.
Niesprawdzone jest twierdzenie, że federalizm
pozwala najpełniej realizować indywidualne
swobody oraz raison d’etre
Delegowanie uprawnień na poziom międzynaro-
dowy w zakresie przewidzianym w uzgodnionej
konstytucji
Pozostawienie na poziomie kraju większości
uprawnień i delegowanie tylko ich części na
poziom międzynarodowy
Tablica 4. Funkcjonalizm i transakcjonizm
Zreasumujmy. Wczesne próby stworzenia teorii integracji opierały się na
nierealistycznej koncepcji stosunków międzynarodowych. W centrum ich zain-
teresowania znalazł się odwieczny problem ułożenia stosunków międzynaro-
dowych na zasadach, umożliwiających eliminację wojen. Główną przesłanką
rodzących się koncepcji były dwie wojny światowe. Mimo trudności
115
STOSOWANIE TEORII INTEGRACJI W PRAKTYCE EUROPEJSKIEJ
Zestawienie własne.
Koncepcja
stosunków
międzynarodowych
Funkcjonalizm
Transakcjonizm
Przedstawiciele
Paul Taylor,
Woodrow
Willson,
David
Mittrany,
Leonard
Woolf,
Norman
Angel,
Groom,
William
Beveridge,
Bertrand
Russell
Karl Deutch,
Ferdinand
Tonnies,
Peter
Katzenstein,
Arend
Lijphard
Założenia
Największe zagrożenia dla
państwocentrycznych kon-
cepcji polityki siły. Stawia
się na pozytywne elementy
możliwości człowieka.
Liberalizm. Społeczność
międzynarodowa. Próba
znalezienia rozwiązania
konfliktów między państwa-
mi. Lepsze gwarancje dla
państwa dobrobytu niż w
państwie autonomicznym.
Ograniczenie możliwości
wybuchu konfliktów
międzynarodowych.
Rozwiązania dotyczą branż,
czyli obejmują kontakty w
ich ramach (kolejnictwo, lot-
nictwo)
Komunikowanie, pluralizm.
Łączenie międzynaro-
dowych stosunków i
budowania państwa.
Wprowadził pojęcie „poko-
jowych przemian”. Określił
wyodrębnione społeczności
bezpieczne oraz bez-
pieczeństwo pluralistyczne,
co zakłada: (1) kompaty-
bilność wartości między
integrującymi się jednostka-
mi; (2) pluralistyczne
społeczności bezpieczne.
Teoria: wspólnota państw
jest funkcją ich wzajemnego
komunikowania się
Krytyka
Raczej koncepcja, czy
podejście niż teoria.
Podstawa dla teorii inte-
gracji neofunkcjonalnej.
Krytyka: (1) wątpliwości
czy teza funkcjonalistów o
determinacji potrzeb, jako
celu technokratycznych
może być zweryfikowana;
(2) naiwność, że rząd
podąża we właściwym
kierunku; (3) w małym
stopniu pozwala przewidy-
wać; (4) brak dynamiki
naukowej. W wielu wątkach
zgodna z teorią K. Marksa.
Odwiodła teoretyków od
analizy stosunków jako
interakcji między państwa-
mi. Wprowadziła element
społeczeństw i ludzi. Za
duża koncentracja na insty-
tucjach. Koncentracja na
zachowaniu państw naro-
dowych, czynnika konflikto-
gennego. Trudności
przeprowadzenia pomiarów
i operacjonalizacji. Brak
jasności jak poszczególne
procesy zachodzą. Jedno to
przejście od integracji do
amalgamacji. Trudna była
do uchwycenia też koncep-
cja polityki motywacyjnej.
pogodzenia zbiorowego systemu bezpieczeństwa europejskiego z państwami
narodowymi (większość koncepcji tego okresu opierała się na idei państwa
narodowego, państwowości, terytorialności i suwerenności), dyskusja nad kon-
cepcjami szkoły funkcjonalizmu i transakcjonizmu toczyła się bardzo dynami-
cznie. Poszukując nowej koncepcji zbiorowego systemu bezpieczeństwa
w Europie, explicite stwierdzono potrzebę utworzenia takiego systemu, który by
abstrahował od państwa narodowego.
Poszukiwania przedstawionych szkół myślenia o stosunkach międzynaro-
dowych dowiodły, że opracowanie spójnej koncepcji nastręcza problemy.
Jeszcze większe trudności rodzą się w momencie, kiedy przygotowaną i dopra-
cowaną koncepcję wdraża się do praktyki
8
.
Neofunkcjonalizm
Neofunkcjonalizm to teoria integracji regionalnej sformułowana na pod-
stawie wczesnych doświadczeń tworzenia Wspólnot Europejskich. Zdaniem
neofunkcjonalistów, integracja polityczna i wzrost autorytetu na poziomie
międzynarodowym są konsekwencją długotrwałej integracji gospodarczej.
Integracja w jednym sektorze gospodarki tworzy warunki i stymuluje integrację
w innych sektorach, co określa się jako funkcjonalny efekt rozpowszechniania
się (spillover). Sukces integracji gospodarczej prowadzi powstałe w jego efekcie
grupy interesu do wejścia na ścieżkę integracji politycznej (rozpowszechnianie
się polityczne – political spillover). Obie formy rozpowszechniania są stymu-
lowane i kierowane przez instytucje ponadnarodowe.
Teoria poddana była druzgocącej krytyce w latach 60., ale mimo to okazała
się trwałym elementem prowadzonych badań i wywarła silny wpływ na poli-
tykę i kształt procesów integracyjnych w UE, prowadząc do zastępowania
negatywnej integracji metodami integracji pozytywnej. Negatywna integracja
oznacza redukcję barier krępujących stosunki między krajami, natomiast pozy-
tywna – wprowadzanie instytucjonalnych więzi pogłębiających współpracę
i scalających gospodarki odrębnych krajów. Przykładem integracji negatywnej
jest znoszenie barier celnych w handlu, ograniczeń ilościowych i paracelnych.
Przykładem integracji pozytywnej jest decyzja dotycząca ratyfikacji Traktatu
z Maastricht (1992 r.), w którym wyznaczono etapy tworzenia unii gospodar-
czo-walutowej.
Pojęcia teorii integracji i teorii neofunkcjonalizmu bardzo często utożsamia
się. Powstało wiele prac naukowych, które posiłkowały się wizjami stworzony-
mi w tych dwóch wzajemnie przeplatających się nurtach. Obserwowany obec-
KATARZYNA ŻUKROWSKA
116
nie renesans teorii neofunkcjonalnych potwierdzają wypowiedzi, działania
i programy wielu polityków europejskich, a także żywotność pojęć i koncepcji
wprowadzonych przez neofunkcjonalistów. Przykładem mogą tu być opracowa-
nia A.M. Burleya
9
(1993), W. Mattliego
10
(1999), L. Crama
11
(1997), G. Marksa
12
(1996), W. Sandholza
13
(1998), A. Stone Sweeta
14
(1997), J. Zysmana
15
(1989),
J. Tranholma-Mikkelsena
16
(1991). Współcześnie trudno byłoby znaleźć opra-
cowanie na temat integracji, które nie uwzględniałoby analiz i filozofii neo-
funkcjonalistów.
Znacznie poglądów neofunkcjonalistów dla ruchu integracji europejskiej
trudno przecenić. Dostarczyli instrumentów dla budowy teorii oraz metod
analizy zjawisk społecznych. O ile federalizm i funkcjonalizm wpłynęły na
dynamikę dyskusji naukowców, w której koncentrowano się na analizie teore-
tycznej rozwiązań, prowadzących do świata opartego na rozwiązaniach poko-
jowych, to neofunkcjonalizm i transakcjonizm można uznać za efekty badaw-
cze, które powstały w ośrodkach naukowych USA po drugiej wojnie światowej
i dojrzewały w latach 50. i 60. Filozofia zaprezentowana w pracach neo-
funkcjonalistów stała się podstawą dalszych badań praktycznych. Wizje neo-
funkcjonalistów zostały wykorzystane przez architektów integracji europejskiej,
co stanowi spektakularny przykład zastosowania teorii stosunków międzyna-
rodowych w praktyce.
Uważa się, że koncepcje Jeana Monneta i Roberta Schumana wyrosły
z negacji ruchu federalistów i idealistów. Tymczasem rozwiązania proponowane
przez federalistów są przywoływane w końcowej fazie integracji jako możliwe
do zastosowania. Proces dochodzenia do integracji federaliści ujmują jako
działanie oparte na koncepcjach technokratycznych i funkcjonalistycznych.
Wynikało to z tendencji, obserwowanych w społeczeństwie europejskim
połowy XX wieku, w którym bieg wydarzeń mógł zostać nadany przez techni-
ka ekonomistę, planistę, przemysłowca czy związkowca, zaangażowanych
w ruch prointegracyjny, nie zaś polityka, naukowca, pisarza czy poetę
17
.
O popularności takich koncepcji decydowały: (1) rezerwa wobec działań poli-
tyków; (2) nietrwałość politycznych więzi między krajami; (3) trwałość więzi
gospodarczych, popartych instytucjonalnymi rozwiązaniami, ograniczającymi
możliwość wycofania się z nich podczas dekoniunktury; (4) brak poparcia dla
koncepcji ograniczających suwerenność na skutek decyzji politycznych; (5)
poparcie dla koncepcji oferujących dobrobyt przez handel i współpracę
międzynarodową, tj. w gruncie rzeczy dla „niewidocznego” procesu ogranicza-
nia suwerenności.
117
STOSOWANIE TEORII INTEGRACJI W PRAKTYCE EUROPEJSKIEJ
Koncepcja integracji europejskiej oparta była na siedmiu przesłankach:
• Priorytet dla integracji niewymagającej „wielkiej polityki”, uwzględnia-
jącej podstawowe sektory strategiczne, jak węgiel i stal.
• Utworzenie ponadnarodowego organu władzy, niepozbawiającego auto-
rytetu władzy krajowej, co ma stanowić gwarancję realizacji interesów
narodowych, a zarazem gwarancję, że władza krajowa pozostanie –
w dalszych fazach integracji – adwokatem rozwiązań prointegracyjnych.
• Integracja w wybranych dziedzinach gospodarki stworzy warunki dla
funkcjonalnego nacisku na integrację całych sektorów związanych z tą
dziedziną. Tak rozpoczęty proces nabierze dynamiki, czego konse-
kwencją będzie wzajemne sprzężenie krajowych gospodarek, które po
pewnym czasie stworzą nierozerwalną całość.
• Głównym promotorem pogłębionej integracji będzie ośrodek na
poziomie międzynarodowym. Wraz z zaawansowaniem procesów inte-
gracyjnych lojalność społeczeństw (ukierunkowana w sposób naturalny
na poziom krajowy) powoli zacznie przesuwać się na poziom między-
narodowy. Będzie to także naturalną konsekwencją poszukiwania wspar-
cia dla realizacji ich potrzeb materialnych. Interesy te – ujęte w ramy
ponadnarodowe – staną się siłą napędową systemu europejskiego.
• Pogłębianie integracji stworzy potrzebę dalszego wzmacniania europej-
skiej instytucjonalizacji, tożsamej z większą kompleksowością regula-
cyjną.
• Integracja polityczna jest w mniejszym lub większym stopniu efektem
ubocznym integracji gospodarczej.
• Stopniowa integracja w dziedzinie gospodarki, której towarzyszą pro-
cesy ponadnarodowej instytucjonalizacji, jest efektywną metodą
dochodzenia do długotrwałego systemu pokojowego w Europie.
„Metoda wspólnotowa” w bardzo luźny sposób nawiązuje do koncepcji inte-
gracji Monneta. Więcej – nie ma zgodności co do tego, czy Monnet był
reprezentantem koncepcji federalistycznych, funkcjonalistycznych czy mieszan-
ki obu. Monnet z pewnością był zwolennikiem sektorowego funkcjonalizmu,
czego dowodem jest utworzenie Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali
i Euratomu (o czym niżej). Jego biografowie określają go mianem ojca integracji
europejskiej, równocześnie jednak twierdzą, że „metoda” Monneta polegała na
zmianie „krajobrazu”. Konflikt miał być sposobem wyjścia z impasu przez uru-
chomienie nowego biegu wydarzeń. Sam Monnet określił ten stan jako
nierównowagę dynamiczną
18
.
KATARZYNA ŻUKROWSKA
118
119
Początek integracji
Integracja europejska miała służyć utrzymaniu pokoju w Europie. Po
zakończeniu drugiej wojny światowej pojawiła się realna groźba wybuchu trze-
ciej wojny między Wschodem i Zachodem. Fiasko konferencji moskiewskiej
w kwestii niemieckiej (marzec 1947 r.) stanowiło dla Zachodu dowód, że ZSRR,
aliant w walce z nazizmem, może stać się źródłem konfliktu w kontaktach
z demokracjami zachodnimi. O takiej interpretacji zachowań ZSRR zadecy-
dowało kilka szybko następujących po sobie faktów: (1) utworzenie COMISCO
(Komitetu Międzynarodówki Socjalistycznej) we wrześniu 1947 r., który był
koalicją partii komunistycznych różnych krajów; (2) przewrót praski z 25
lutego 1948 r., który zapewnił przejęcie władzy w Czechosłowacji przez komu-
nistów; (3) blokada Berlina w czerwcu 1948 r., prowadząca do podziału
Niemiec na dwa państwa. W odpowiedzi na te wydarzenia 4 kwietnia 1949 r.
Europa Zachodnia podpisała Pakt Północnoatlantycki, tworząc podstawy dla
przyszłego systemu bezpieczeństwa. Klimat stosunków Wschód – Zachód
zmieniła ostatecznie próba radzieckiej bomby atomowej w lipcu 1949 r., która
doprowadziła do radykalnego ochłodzenia i „zimnej wojny”.
Przedmiotem gry między Wschodem i Zachodem stało się ogłoszenie konsty-
tucji Republiki Federalnej Niemiec (23 maja 1949 r.). Wysiłek odbudowy tego
kraju w centrum Europy podjęły Stany Zjednoczone. Słynny plan Marshalla stał się
instrumentem działań na rzecz współpracy między krajami europejskimi. W tym
celu w 1948 r. powołano Europejską Organizację Współpracy Gospodarczej
(OEEC). Dyplomacja francuska miała do wyboru albo poparcie dążeń amery-
kańskich, co byłoby niezgodne z opinią publiczną Francuzów, albo odrzucenie
propozycji. Wybór przyspieszyły: (1) nadprodukcja stali we Francji i odradzanie
się dążeń do odbudowy narodowego kartelu stalowego; (2) planowany szczyt USA
– Wielka Brytania – Francja (10 maja 1950 r.). Francję miał na nim reprezentować
minister spraw zagranicznych Robert Schuman. Przygotowanie planu włączenia
Niemiec do współpracy europejskiej Schuman powierzył bliskiemu współpra-
cownikowi Charlesa de Gaulle’a – Jeanowi Monnetowi, politykowi dobrze znane-
mu na scenie międzynarodowej. (Od 1945 r. był komisarzem ds. francuskiego
planu odbudowy i modernizacji gospodarki. Wcześniej pełnił funkcję zastępcy
sekretarza generalnego Ligii Narodów, był bankierem w USA, Europie Środkowej,
Chinach, doradcą prezydenta Roosevelta i współautorem planu zwycięstwa
Victory Program, który dał USA przewagę nad siłami nazistowskimi w czasie
drugiej wojny światowej). Monnet potraktował swoje zadanie jako wyzwanie
pozwalające scalić Europę, a także jako metodę eliminacji napięć i w konsekwencji
STOSOWANIE TEORII INTEGRACJI W PRAKTYCE EUROPEJSKIEJ
– oddalenia groźby wojny. Monnet znał wszystkie wcześniejsze próby integracji
w Europie (łącznie z apelem kongresu w Hadze w 1948 r., przygotowanego przez
Ruch Europejski, który nawoływał do integracji), a także ograniczenia tego proce-
su. OEEC miała tylko kompetencje w zakresie koordynacji pomocy i współpracy,
nie mogła więc być uznana za w pełni skuteczny instrument. Rada Europy, powoła-
na 5 maja 1949 r., unaoczniła ponadto, że rządy nie są gotowe delegować części
swych uprawnień na szczebel ponadnarodowy. Zgromadzenie Konsultacyjne było
uprawnione do podejmowania decyzji, ale jego postanowienia, podejmowane wię-
kszością 2/3 głosów, mogły być każdorazowo zawetowane przez Radę Ministrów.
Żaden kraj w Europie nie był ani gotowy, ani skłonny do przekazania części swych
suwerennych uprawnień na poziom międzynarodowy w tak krótkim czasie po
wojnie, kiedy ta suwerenność była zagrożona i stanowiła element mobilizujący.
Integrację należało oprzeć na wyborze określonej dziedziny gospodarki,
stopniowo przenosząc ją na inne. Pod koniec kwietnia 1950 r. Jean Monnet
i jego zespół z ulicy Martingnac w Paryżu przygotowali krótką informację, zawie-
rającą argumentację i plan działań mających na celu zbliżenie krajów europej-
skich. Dokument przekazano Bernardowi Clapier, dyrektorowi gabinetu Roberta
Schumana, w przekonaniu, że nada on sprawom właściwy bieg. Schuman uznał
projekt za „własną sprawę” i szybko przedstawił rządowi. Równocześnie
wysłannik rządu francuskiego zreferował go kanclerzowi Konradowi
Adenauerowi, który przyjął propozycję. Podwójna aprobata (Niemiec i Francji)
umożliwiła publiczne ogłoszenie projektu. Schuman przedstawił plan w pałacu
przy Quai d’Orsay 9 maja 1950 r. Prezentację planu poprzedził słowami: „Nie ma
już mowy o próżnych słowach, jest to śmiały akt, akt konstytuujący. Francja
zadziałała, a konsekwencje tego działania mogą być ogromne. Mamy nadzieję, że
takie będą. Podjęła ona działania przede wszystkim na rzecz pokoju. Aby pokój
mógł naprawdę mieć szansę, trzeba najpierw, żeby była Europa. Dokładnie
w pięć lat po kapitulacji Niemiec Francja dokonuje pierwszego decydującego
aktu konstrukcji europejskiej i włącza doń Niemcy. Powinno to całkowicie
zmienić warunki europejskie. Ta zmiana umożliwi inne wspólne działania, dotąd
niemożliwe. Zrodzi się z tego Europa, Europa mocno zjednoczona i dobrze zbu-
dowana. Europa, w której poziom życia podniesie się dzięki zgrupowaniu pro-
dukcji i rozszerzeniu rynków, które spowodują spadek cen”
19
.
Koncepcję integracji europejskiej oparto więc nie na targach, negocjacjach
i obronie interesów narodowych stron, ale na stworzeniu nowej płaszczyzny
współpracy, na zasadach równości. Początek tego procesu stanowiła nowa orga-
nizacja zarządzająca sektorami węgla i stali.
KATARZYNA ŻUKROWSKA
120
121
STOSOWANIE TEORII INTEGRACJI W PRAKTYCE EUROPEJSKIEJ
Deklaracja z 9 maja 1950 r.
Pokój na świecie nie mógłby być zachowany bez twórczych wysiłków na miarę grożących mu
niebezpieczeństw.
Wkład, jaki zorganizowana i żyjąca Europa może wnieść w cywilizację, jest niezbędny dla
utrzymania pokojowych stosunków. Głównym celem Francji, będącej od ponad 20 lat
liderem jednoczenia Europy, była zawsze służba pokojowi. Nie było Europy, mieliśmy wojnę.
Europa nie powstanie od razu ani w całości: będzie powstawała przez konkretne realizacje,
tworząc najpierw rzeczywistą solidarność. Zgromadzenie narodów europejskich wymaga, by
usunięta została odwieczna wrogość Francji i Niemiec: podjęte działanie musi w pierwszym
rzędzie dotyczyć Francji i Niemiec.
W tym celu rząd francuski proponuje natychmiast rozpocząć działania w ograniczonym,
lecz decydującym punkcie:
Rząd francuski proponuje umieszczenie całej francusko-niemieckiej produkcji węgla i stali
pod zarządem wspólnej Władzy Najwyższej w organizacji otwartej na udział innych krajów
europejskich.
Umieszczenie produkcji węgla i stali pod wspólnym zarządem zapewni natychmiastowe
powstanie wspólnych fundamentów rozwoju gospodarczego, pierwszego etapu Federacji
Europejskiej, i zmieni los tych regionów, długo skazanych na wytwarzanie wojennego oręża,
którego same były ofiarami.
Solidarność produkcji, która się w ten sposób nawiąże, ukaże, że wszelka wojna między Francją
a Niemcami jest nie tylko nie do pomyślenia, ale i fizycznie niemożliwa. Powstanie tej potężnej
jednostki produkcyjnej otwartej na wszystkie kraje, które zechcą w niej uczestniczyć, mogącej
dostarczyć wszystkim krajom, które złączy, podstawowych elementów produkcji przemysłowej
na takich samych warunkach, stworzy rzeczywiste fundamenty ich ekonomicznego
zjednoczenia.
Ta produkcja oferowana będzie całemu światu bez różnicy i wyjątków, aby przyczynić się
do podniesienia poziomu życia i rozwoju dzieł pokojowych. Europa, dysponując większymi
środkami, będzie mogła kontynuować realizację jednego ze swych głównych zadań rozwoju
kontynentu.
W ten sposób prosto i szybko dokona się fuzja interesów niezbędna do założenia wspólnoty
gospodarczej i wprowadzony zostanie zaczyn szerszej i głębszej wspólnoty krajów przez długi
czas podzielonych krwawymi konfliktami.
Przez umieszczenie podstawowej produkcji pod wspólnym zarządem i instytucję Władzy
Najwyższej, której decyzje zwiążą Francję, Niemcy i kraje, które do niej przystąpią, ta propozycja
stanie się pierwszą konkretną podstawą Federacji Europejskiej, niezbędnej dla zachowania
pokoju.
Aby kontynuować realizację tak nakreślonych celów, rząd francuski gotowy jest na przystąpienie
do negocjacji na następujących zasadach:
Zadaniem należącym do Władzy Najwyższej będzie zapewnienie, możliwie jak najszybciej,
modernizacji produkcji i poprawy jej jakości; dostarczanie węgla i stali na rynek francuski
i niemiecki oraz państw przystępujących do nich na identycznych warunkach; rozwój wspólnego
eksportu na inne kraje; wyrównanie postępu warunków życia robotników tych gałęzi produkcji.
Aby osiągnąć te cele, wychodząc od bardzo zróżnicowanych warunków, w jakich odbywa się
teraz produkcja w różnych krajach przystępujących, konieczne będzie czasowe wprowadzenie
pewnych rozporządzeń, zawierających zastosowanie planu produkcji i inwestycji, wprowadzenie
mechanizmu wyrównania cen, utworzenie funduszu przekształceniowego, pozwalającego
na racjonalizację produkcji. Przepływ węgla i stali między krajami przystępującymi zostanie
natychmiast uwolniony od wszelkich opłat celnych i nie będzie obciążony żadnymi opłatami
transportowymi. Stopniowo powstaną warunki zapewniające spontanicznie najbardziej
racjonalne rozmieszczenie produkcji na najwyższym poziomie wydajności.
Inicjatywa francuska stała się wspólną inicjatywą francusko-niemiecką.
Wspólne zarządzanie sektorem węgla i stali było oparte na równych uprawnie-
niach, nie wymagało negocjowania uprawnień każdej ze stron czy kompro-
misów między interesami obu zainteresowanych państw.
Traktat założycielski Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali (EWWiS) nie ma
znaczenia dla obecnego etapu integracji, ale w latach 50. był wydarzeniem uru-
chamiającym nowe procesy. Z perspektywy można też powiedzieć, że w 1951 r.
został zapoczątkowany proces tworzenia podstaw integracji politycznej,
urzeczywistnianej w XXI wieku przez przygotowanie konstytucji dla Europy.
Zasady integracji
EWWiS była organizacją ponadrządową, a jej konstrukcja odzwierciedlała
poglądy funkcjonalistów z tego okresu. Niezawisłość i uprawnienia Władzy
Najwyższej nie były podważane. Odrębna Rada Ministrów reprezentowała
państwa. Konstruując EWWiS, unikano rozwiązań, które warunkowały słabość
większości organizacji międzynarodowych (jednomyślność w głosowaniu,
oparcie ich na kontrybucjach finansowych oraz podporządkowanie władz
wykonawczych przedstawicielom państw).
W kwietniu 1951 r. 6 państw (Belgia, Francja, Holandia, Luksemburg, RFN,
Włochy) podpisało układ założycielski EWWiS. Zawarto go na 50 lat. Siedzibą
organizacji był Luksemburg. Współcześnie treść układu EWWiS nie brzmi tak
nowatorsko, jak na początku lat 50., niemniej zasady sformułowane dla tej
instytucji obowiązują i obecnie. Są to:
KATARZYNA ŻUKROWSKA
122
W przeciwieństwie do międzynarodowego kartelu, dążącego do podziału eksploatacji rynków
państwowych przez stosowanie restrykcyjnych praktyk i utrzymywanie wysokich zysków,
planowana organizacja zapewni fuzję rynków i wzrost produkcji. Najważniejsze zasady
i zobowiązania określone wyżej będą stanowić przedmiot traktatu sygnowanego przez państwa.
Negocjacje konieczne dla określenia sposobów ich realizacji będą prowadzone z udziałem
arbitra wyznaczonego za wspólną zgodą. Jego zadaniem będzie czuwanie nad tym, by
porozumienia były zgodne z zasadami. Wspólna Władza Najwyższa, odpowiedzialna za
funkcjonowanie całego systemu, będzie się składać z niezależnych osobistości wyznaczonych
przez rządy na podstawie parytetu; rządy za wspólną zgodą wybiorą jej przewodniczącego;
jej decyzje będą wiążące dla Francji, Niemiec i innych krajów przystępujących.
Właściwe rozporządzenia zapewnią konieczne sposoby odwoływania się od decyzji Władzy
Najwyższej. Przedstawiciel Narodów Zjednoczonych przy tej organizacji będzie odpowiedzialny
za sporządzenie dwa razy do roku publicznego raportu ONZ, ukazującego funkcjonowanie
nowego organizmu, co dotyczy strzeżenia jej pokojowych celów.
Powołanie Władzy Najwyższej w niczym nie przesądza o własności przedsiębiorstw.
W sprawowaniu swojej misji wspólna Władza Najwyższa będzie liczyła się z uprawnieniami
przyznanymi międzynarodowym władzom Ruhry i wszelkiej natury zobowiązaniami
nałożonymi na Niemcy, tak długo, jak będą one trwać.
• Nadrzędność instytucji. Osoby przygotowujące zasady działania EWWiS
miały świeżo w pamięci akty agresji wywołane chęcią dominacji, nacjo-
nalizmów itp. Panowała wśród nich zgodność, że nowa struktura powin-
na wprowadzać do stosunków międzynarodowych równość, arbitraż
i pojednanie.
• Niezawisłość organów wspólnotowych. Członkowie władz wspólno-
towych nie mogli kierować się instrukcjami rządów swych państw:
wspólnotową funkcję publiczną podporządkowano wyłącznie przy-
należności wspólnotowej. Powołane instytucje były niezależne finan-
sowo. Władza Najwyższa była odpowiedzialna przed Zgromadzeniem.
• Współpraca między instytucjami. Władza Najwyższa została wyposa-
żona w kompetencje ingerowania również w te dziedziny makro-
ekonomii, które tradycyjnie uznawano za domenę rządów. Władza
Najwyższa uzyskała monopol na inicjatywy ustawodawcze.
• Równość państw. Mimo różnego zaangażowania sygnatariuszy Układu
w produkcję stali i wydobycie węgla krajów, na wniosek strony fran-
cuskiej wprowadzono zasadę równości wszystkich członków.
Rozwiązanie to przyjęto dzięki przekonaniu do tej koncepcji Niemiec.
W 1954 r. fiaskiem zakończyła się koncepcja utworzenia Europejskiej
Wspólnoty Obronnej (EWO). Francuskie Zgromadzenie Narodowe nie raty-
fikowało układu EWO podpisanego 27 maja 1952 r. Jego odrzucenie nie
wypaliło jednak energii i entuzjazmu powoływania do życia innych struktur
międzynarodowych o charakterze integracyjnym. W czerwcu 1955 r. w Mesy-
nie, z inicjatywy Belgów – Paula Henry’ego Spaaka, Jana Byena oraz Josepha
Becha – przygotowano projekt Traktatu Rzymskiego, który podpisano 25 marca
1957 r. Ustanowił on dwie nowe wspólnoty: Europejską Wspólnotę
Gospodarczą oraz Europejską Wspólnotę Energii Atomowej (Euroatom).
Decyzje te przyspieszyły wydarzenia zewnętrzne: kryzys sueski oraz
wydarzenia w Budapeszcie, które zostały stłumione przez radzieckie wojska.
Przypomnijmy: według neofunkcjonalistów należy właściwie dobrać
dziedzinę, od której rozpoczyna się integrację, a procesy scalające gospodarkę
będą samoczynnie wymuszały pogłębianie integracji. Z perspektywy czasu
możemy potwierdzić, że proces integracji europejskiej przebiegał zgodnie
z zarysowanym schematem. Nie oznacza to, że był łatwy w realizacji i bezkon-
fliktowy. Wspólnoty – zgodnie z pierwotnie sformułowanymi koncepcjami –
tworzyły warunki wymuszające pogłębianie, wykorzystując do tych celów
również wydarzenia międzynarodowe. Nigdy jednak nie wymuszały procesów,
123
STOSOWANIE TEORII INTEGRACJI W PRAKTYCE EUROPEJSKIEJ
nie mogły być zatem utożsamiane z inicjowaniem kryzysów. Postęp integracji
odbywał się zgodnie z teorią integracji pozytywnej (oznaczającą znoszenie
barier) oraz negatywnej (oznaczającej stymulowanie procesu pogłębiania).
Zniesienie barier w handlu między krajami członkowskimi z czasem
uzupełniono wspólną taryfą celną na zewnątrz całego ugrupowania. Polityka
handlowa przeszła tym samym z poziomu krajów członkowskich na poziom
międzynarodowy. W gestii krajów członkowskich, do momentu wprowadzenia
wspólnej waluty, pozostała polityka kursowa. Swobodę stosowania tego instru-
mentu (ze względu na jego siłę protekcji oraz uboczne skutki w postaci impulsów
inflacyjnych) stopniowo ograniczano. Służyła temu koordynacja wahań fluktuacji
kursów, czyli tzw. wąż w tunelu. Górny i dolny pułap tunelu ograniczał spadek
lub wzrost kursu walut, które uczestniczyły w systemie. Szerokość pasma
dopuszczalnych wahań ulegała poszerzeniu od +1,5%, przez +2,5%, do +15%
w obecnym systemie (co postanowił szczyt w Amsterdamie w 1997 r.).
Obok wspólnego rynku proces integracji gospodarczej objął: (1) wspólną
politykę handlową; (2) wspólną politykę rolną; (3) wspólną politykę regional-
ną; (4) wspólną politykę socjalną; (5) kooperację w badaniach rozwojowych
i naukowych oraz szkolnictwie; (6) wspólną politykę środowiska; (7) wspólną
politykę rybołówstwa; (8) wspólną politykę transportu; (9) wspólną politykę
konkurencji.
Polityki te znalazły odzwierciedlenie w tworzonej Konstytucji UE. W podrę-
cznikach europejskich ich lista jest dłuższa, co wynika stąd, że praktycznie nie
ma dziedziny gospodarczej, w którą UE nie ingerowałaby.
Fazy integracji
Chronologicznie politykę pogłębiania wyznaczają kolejne fazy integracji
i kolejne traktaty, zawierające podstawy prawne i instytucjonalne tego procesu:
• Traktat Rzymski 1956 (1957);
• Jednolity Akt Europejski 1986 (1987). Proces tworzenia jednolitego
rynku wewnętrznego został rozłożony w czasie do roku 1992;
• Traktat o utworzeniu UE, znany jako Traktat z Maastricht (1992);
• Traktat Amsterdamski (1987);
• Traktat Nicejski (2000).
W opisach Wspólnot Europejskich okresy przyspieszenia integracji
przeplatają się z okresami zwolnienia jej dynamiki. Nie brak też prób
zakończonych fiaskiem, jak np. próba wprowadzenia wspólnej waluty, sygnali-
zowana w raporcie Wernera z 1970 r. Wspólną walutę traktowano wówczas
KATARZYNA ŻUKROWSKA
124
jako instrument, który relatywnie łatwo jest wprowadzić, zastępując narodowe
waluty jedną wspólną. Lektura tego raportu unaocznia zarazem postęp wiedzy
ekonomicznej. Dobrą tego ilustracją są kryteria konwergencji, które stanowiły
podstawę uruchomienia procesu synchronizacji cykli gospodarczych, eliminacji
czynników, tworzących warunki do spekulacji na rynku kapitałowym oraz – co
za tym idzie – kryzysów finansowych, podobnych do tych, jakie miały miejsce
w krajach azjatyckich w 1997 r. czy w Rosji w 1998 r. i w UE w 1992 r. Kryteria
konwergencji umożliwiły ponadto odejście od rozwiązań, które były stosowane
w warunkach gospodarki narodowej, chronionej przed konkurencją
zagraniczną (w warunkach gospodarki międzynarodowej państwo stymuluje
konkurencję, mobilizując tym samym do innowacyjności, obniżania kosztów
produkcji i stymulowania wydajności).
Jednolity Akt Europejski (JAE lub rynek wewnętrzny WE) uznano za
impuls, hamujący eurosclerosis. Wprowadzał on liberalizację w czterech
obszarach: transferów dóbr, kapitału, usług i przepływu siły roboczej.
Wprowadzenie JAE poprzedził raport Cecciniego, w którym przedstawiono
korzystny wpływ liberalizacji na tworzenie miejsc pracy i stymulowanie wzros-
tu gospodarczego. Prognozy te spełniły się tylko częściowo, co raporty przygo-
towane przez OECD wyjaśniały sztywnością rynku pracy w krajach UE oraz
wysokością narzutów na koszty pracy.
JAE, a zwłaszcza utworzenie jednolitego rynku pracy, kapitału i usług,
należy uznać za fazę wstępną do wprowadzenia wspólnej waluty
20
. Bez jedno-
litego rynku kapitałowego takie posunięcie byłoby niemożliwe. Rynek
wewnętrzny sprzyjał integracji, zwiększał konkurencję między poszczególnymi
gospodarkami i dawał impuls dla fuzji i przejęć.
W odróżnieniu od przezwyciężonego etapu eurosclerosis obecny etap
określany jest mianem eurozji. O ile ten pierwszy termin oznacza ograniczone
możliwości oddziaływania pozytywnych impulsów generowanych przez stosun-
ki z krajami trzecimi, których udział w rynku WE był bardzo ograniczony, o tyle
ten drugi wiąże się z ograniczonymi impulsami deregulacyjnymi, które
przyniosłyby rzeczywisty impuls prowzrostowy i odciążający przedsiębiorczość.
Traktat z Maastricht wyznaczał fazy dochodzenia do wspólnej waluty. Faza
wstępna, określona w JAE na okres do 31 grudnia 1992 r., znosiła granice dla
przepływu osób, dóbr i usług. Do 1 czerwca 1990 r. wprowadzono ponadto
całkowitą liberalizację przepływu kapitału. Wyjątek stanowiły Hiszpania,
Portugalia, Grecja i Irlandia, w których przypadku liberalizacja była zapla-
nowana na 31 grudnia 1992 r.
21
125
STOSOWANIE TEORII INTEGRACJI W PRAKTYCE EUROPEJSKIEJ
Na ogół za fazę pierwszą tworzenia Unii Gospodarczo-Walutowej uznaje się
tzw. fazę przejściową, która rozpoczęła się 1 stycznia 1994 r. (TUE, art. 109 e).
Postawiono wówczas dwa cele. Pierwszym było stworzenie warunków do
pełnej konwergencji gospodarczej, która miała poprzedzić wprowadzenie
wspólnej waluty. W praktyce faza ta oznaczała zniesienie wszelkich ograniczeń
w przepływie kapitału i płatności między krajami członkowskimi oraz między
nimi i krajami trzecimi. Powołano wówczas Europejski Instytut Monetarny
(EMI), z czasem przekształcony w Europejski Bank Centralny. EBC – tak jak to
zaprojektowano w traktatach (TUE, art. 105-108 b) – wraz z systemem naro-
dowych banków europejskich miał tworzyć system banków centralnych.
Drugim celem, wyznaczonym na tym etapie integracji i dochodzenia do wspól-
nej waluty, były podniesienie konkurencyjności gospodarki Wspólnoty, kon-
trola stabilności cen i kursów (w ramach europejskiego systemu walutowego)
oraz bezpośrednio z tym związana dość restrykcyjna polityka kontroli
zadłużenia państwa oraz deficytu budżetowego (TUE, art. 104 c oraz Protocol on
Excessive Deficit Procedure, art. 1 i Appendix 2).
Faza druga – to uruchomienie procedur kwalifikacyjnych do tzw. Eurolandu
na podstawie kryteriów konwergencji. Ze strefy euro wyłączono cztery kraje:
Grecję, która nie spełniła kryteriów konwergencji w momencie kwalifikacji,
oraz Danię, Szwecję i Wielką Brytanię, które nie wyraziły chęci uczestniczenia.
(Grecja dołączyła do strefy wspólnej waluty dopiero 1 stycznia 2002 r.).
Proces wprowadzenia wspólnej waluty przebiegł zgodnie z planem, wyzna-
czonym w Traktacie z Maastricht, choć większość ekonomistów do ostatniego
momentu miała wątpliwości, czy plan się powiedzie. W styczniu 1999 r. euro
zaczęto stosować jako wspólną walutę, co oznaczało wejście w ostatnią fazę,
przewidującą: (1) określenie cen w tej walucie oraz w walutach krajowych; (2)
wprowadzenie kursu waluty narodowej wobec ecu i usztywnienie tego kursu; (3)
zdeklarowanie się przedsiębiorstw i innych podmiotów gospodarczych, w jakich
walutach będą prowadzili swoje księgi rachunkowe (w walutach krajowych,
w euro czy w obu walutach); (4) wprowadzenie euro do obiegu 1 stycznia 2002 r.
Stworzenie Unii Gospodarczo-Walutowej ma ogromne znaczenie, tak w wy-
miarze wewnętrznym UE, jak i zewnętrznym. Ma także ścisły związek z proce-
sami pogłębiania i poszerzania UE. Wśród wewnętrznych skutków
wprowadzenia euro na pierwszym miejscu wymienia się zazwyczaj ogranicze-
nie deficytu budżetowego. Może to być osiągnięte na trzy sposoby. Jednym
z nich jest wzrost dochodów, a więc podniesienie podatków, co stanowi trady-
cyjne źródło zwiększania dochodów do budżetu i prowadzi do wysokiego
KATARZYNA ŻUKROWSKA
126
poziomu obciążeń fiskalnych zaawansowanych gospodarek rynkowych
22
.
Drugie rozwiązanie polega na zaciąganiu pożyczek na rynku kapitałowym, bez
względu na wielkość deficytu. Trzecie rozwiązanie to cięcia w wydatkach. Efekt
tego jest ograniczony. Najlepsze efekty przynosi, z jednej strony, obniżanie
podatków, a z drugiej – cięcia wydatków, czyli reforma wydatków państwa,
redukująca wydatki sztywne. Zasada jest tu prosta. Utrzymywanie wysokiego
wymiaru podatków przy liberalizacji przepływu kapitału powoduje przepływ
kapitału (czyt. inwestycji) do krajów (gospodarek) o niskim ich wymiarze,
tj. proces dezinwestycji w gospodarkach o wysokim wymiarze podatków.
Zjawisko to ilustruje poniższy rysunek.
Rysunek 1. Transfer inwestycji w ramach ugrupowania liberalizującego
przepływy kapitału przy różnych stopach podatkowych
Zakłada się, że niższy wymiar podatków powoduje kilka skutków w gospo-
darce: (1) pozostawia przedsiębiorcom środki na inwestycje, co w praktyce
oznacza tworzenie miejsc pracy, a konsumentom na konsumpcję; (2) mobilizuje
przedsiębiorczość; (3) zwiększa zatrudnienie, obniżając wypłaty zapomóg bezro-
botnym; (4) zwiększa masę podatków płaconych przez przedsiębiorców oraz ich
aktywność; (5) zwiększone zatrudnienie to wzrost dochodów do budżetu z racji
podatków od robotników; (6) zmniejsza wydatki budżetowe na tworzenie
drogich miejsc pracy. W praktyce podobne doświadczenia przyniosły
równoważenie budżetu, prowadząc do nadwyżek dochodów nad wydatkami.
Obniżkę wymiaru podatków wprowadzono kilkakrotnie w USA. Obecnie dysku-
tuje się tam nad możliwością wprowadzenia podatku linearnego
23
. Bush jr wpro-
wadził pakiet obniżki podatków, który oznacza 600 mld USD, stymulujących
gospodarkę przez najbliższe 10 lat. Pozytywnym przykładem niskiego wymiaru
127
STOSOWANIE TEORII INTEGRACJI W PRAKTYCE EUROPEJSKIEJ
34%
poziom
podatków
62%
OECD
54%
45%
39%
Zestawienie własne.
podatków i spektakularnego wzrostu dynamiki rozwoju gospodarki jest Irlandia.
Aspekt międzynarodowy wprowadzenia wspólnej waluty także ma kilka wy-
miarów. Dotyczy bowiem około 50 państw, których waluty bezpośrednio lub
pośrednio związane są z euro, a także struktury rezerw walutowych prze-
chowywanych przez poszczególne kraje. Wbrew przewidywaniom, rezerwy w kra-
jach UE w większości przypadków przechowywane są w dolarach amerykańskich.
Euro jest drugim składnikiem rezerw. Wysokie rezerwy euro znajdują się nato-
miast w bankach centralnych krajów rozwijających się, zwłaszcza tych, które mają
bliskie kontakty handlowe z UE (np. kraje basenu Morza Śródziemnego
24
).
Dwuwalutowość jest stabilizatorem transakcji walutowych (ogranicza
spekulację, rozkładając jej ataki na dwie waluty, uznane za filary systemu).
Dwuwalutowość powstrzymuje kraje UE oraz USA od grania na obu walutach,
gdyż działanie takie rykoszetem odbijałoby się na wartości kursu drugiej walu-
ty. Zgodnie z prostą zasadą sprzedaż jednej waluty oznacza zakup drugiej,
a tym samym – wzrost popytu na drugą i wzrost podaży pierwszej.
Dwuwalutowość może oznaczać aprecjację obu walut w krótkim czasie, kiedy
wyższa stopa procentowa będzie zachęcała do inwestowania w Europie,
a niższe podatki do inwestowania w USA.
Tracąc na konkurencyjności na rynku UGW, w związku z wprowadzeniem
tam wspólnej waluty, kraje trzecie – aby odzyskać utracone na tych rynkach
wartości eksportu – dążą do poprawy swej konkurencyjności. Prowadzi to do
działań naśladujących rozwiązania w krajach UE, a w praktyce – do polityki
makrostabilizacji, trudnego pieniądza, potrzeby równoważenia budżetu
i ograniczania roli państwa w gospodarce.
Traktat Amsterdamski uszczegółowił rozwiązania dotyczące drugiego i trze-
ciego filaru, które zostały wprowadzone już w Traktacie z Maastricht. Traktat
zakończył Konferencję Międzyrządową, trwającą od marca 1996 r. Poprzedziła
ją analiza potrzeb reformowania instytucji unijnych przed przewidywanym
poszerzeniem. Uwagi o kierunkach niezbędnych zmian w tym zakresie
i konkretne propozycje rozwiązań zostały zawarte w raporcie Carla Westerdorpa.
A ponieważ większości przedstawionych w nim sugestii nie wprowadzono do
treści nowego traktatu, oceniono, że nie spełnił on oczekiwań.
Gospodarcze znaczenie nowego traktatu (przyjęty został 17 czerwca 1997 r.,
podpisano go 2 października 1997 r., a wszedł w życie 1 maja 1999 r.) wynika
z poszerzenia pasma wahań kursów (generalnie, zmiany wprowadzone przezeń
w sferze gospodarki były znikome). Główne zmiany wprowadzone przez nowy
traktat dotyczą prawa traktatowego UE.
KATARZYNA ŻUKROWSKA
128
Traktat Amsterdamski nie jest oceniany jako traktat „przełomu”, ale jako
„traktat kontynuacji”. W odróżnieniu od Traktatu z Maastricht nie otwiera
nowych dziedzin współpracy. Większość końcowych postanowień była
wynikiem doraźnych politycznych kompromisów, podyktowanych obawą
przed narastaniem nastrojów eurosceptycznych.
Traktat Nicejski wprowadził reformy instytucji unijnych, przystosowując je
do poszerzenia. Szczyt Rady Europy, na którym go przyjęto, zakończył się
11 grudnia 2000 r. (Uznaje się go za najdłuższy szczyt RE – trwał od 7 grud-
nia). Szczyt w Nicei miał rozwiązać problemy, które pozostały nierozstrzygnięte
podczas ostatniej Konferencji Międzyrządowej, zakończonej Traktatem
Amsterdamskim. Podczas szczytu w Nicei szefowie państw i rządów skoncen-
trowali się na kwestiach proceduralnych: (1) ogólnej liczbie komisarzy
w Komisji Europejskiej oraz przydziałach zadań dla poszczególnych członków;
(2) zasadzie podziału głosów w Radzie podczas głosowania kwalifikowaną
większością; (3) rozszerzeniu tej zasady głosowania w Radzie na nowe
dziedziny; (4) ściślejszej współpracy między państwami członkowskimi UE
25
.
Podczas obrad przedyskutowano ponadto kwestię górnego limitu parla-
mentarzystów, skład Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, Sądu Pierwszej
Instancji, Komitetów Regionów, Komitetu Ekonomicznego i Społecznego,
a także Trybunału Rewidentów Księgowych (zwanego także Trybunałem Obra-
chunkowym).
Podstawowe zmiany dotyczyły reformy instytucji, co miało umożliwić
sprawne funkcjonowanie UE po rozszerzeniu. Dla przyszłych członków UE są
to zmiany zadowalające. Reforma instytucjonalna stanowiła bowiem warunek
uzyskania gotowości instytucjonalnej i strukturalnej do poszerzenia UE.
Podsumowanie
Nieznane z praktycznego zastosowania teorie, które nie budziły powszech-
nego zaufania w gronie ekspertów i do dziś w wielu pracach oceniane są kryty-
cznie, przyniosły niespodziewane efekty. Zgodnie z tymi naiwnymi – jak wów-
czas sądzono – teoriami, integrację europejską rozpoczęto od wyboru
właściwego „jądra”; z nich też zaczerpnięto metody pogłębiania integracji. Tym
samym skierowano proces na tory gospodarcze. Nie bez znaczenia były sto-
sunki z krajami trzecimi, które stanowiły czynnik stymulujący procesy
zachodzące w samych Wspólnotach. W efekcie, w ciągu pół wieku scalono
gospodarki krajów europejskich, by następnie podjąć wysiłek utworzenia
wspólnej konstytucji, stawiając UE przed wyzwaniem integracji politycznej.
STOSOWANIE TEORII INTEGRACJI W PRAKTYCE EUROPEJSKIEJ
129
PRZYPISY
1 R.O. Keohane, J.S. Nye: Power and Interdependence. 3rd edition, Longman, 2001.
2 Oxford advanced dictionary. Revised and updated, w: Cambridge International Dictionary.
Cambridge 1995; L. Nowak: Model ekonomiczny. Studium z metodologii ekonomii politycznej.
Warszawa 1972; M. Gartner: A primer in European macroeconomics. London, New York, Toronto,
Tokyo, Singapore, Madrid, Mexico City, Munich, Paris 1997.
3 S. Burchill: Introduction, w: S. Burchill, A. Linklater, R. Devetak, M. Paterson, J. True: Theories of
international relations. Basingstoke 1996.
4 B. Rosamond: Theories of European Integration. London 2000, s. 9.
5 R. Gilpin: The Political Economy of International Relations. Princeton 2000.
6 Na problem ten zwrócił uwagę amerykański ekonomista B. Gray, który za swoje publikacje w tym
zakresie otrzymał w 2000 r. Nagrodę Nobla.
7 B. Rosamond: Theories of European Integration..., op. cit.
8 B. Rosamond: Theories of European Integration..., op. cit.
9 A.M. Burley, W. Mattli: Europe before the Court: Political Theory of Legal Integration. „International
Organization”, 47 (1), 1993.
10 W. Mattli: The Logic of Regional Integration: Europe and Beyond. Cambridge 1999.
11 L. Cram: The European Commission and the „European interest”: Institutions, Interaction and
Preference Formation in the EU context. Strathclyde 1997.
12 G. Marks, F. Scarpf, P.C. Schmitter, W. Streeck: Governance in the European Union. London 1996.
13 W. Sandholz, A. Stone Sweet: European Integration and Supranational Governance. Oxford 1998.
14 Ibid.
15 W. Sandholz, J. Zysman: Recasting the European Bargain. „World Politics”, 27 (4), 1989.
16 J. Tranholm-Mikkelsen: Neofunctionalism: Obstinate or Obsolete? Millenium. „Journal of
International Studies”, 20 (1), 1991.
17 E. Haas: The Uniting Europe: Political, Social and Economic Forces 1950-1957. 2nd edition.
Standford 1968, s. XIX.
18 Młodszym pokoleniom bliższe jest Schumpeterowskie określenie „constructive destructions”.
Chodzi tu wprawdzie o inny poziom działań, jednak koncepcja ma podobne źródła (mobilizo-
wanie działań i energii dla efektów powszechnie określanych jako pozytywne, nie zaś negatywne).
19 P. Fontaine: Nowa idea dla Europy. Deklaracja Schumana. 1950-2000. Wydanie 2. WE 2000, s. 13.
20 Single European Act with Final Act and Appended Declarations, art. 13-19, w: J. Barcz, A. Koliński:
Jednolity Akt Europejski. Zagadnienia prawne i instytucjonalne. Warszawa 1991, s. 117-121.
21 Komitet przedstawił plan trzyfazowego przechodzenia do Unii Gospodarczo-Walutowej 12 kwiet-
nia 1989 r. Decyzja w sprawie rozpoczęcia pierwszej fazy realizacji programu zapadła podczas
posiedzenia Rady Europy w Madrycie, 14-16 czerwca 1989 r.
22 Ubocznym efektem tego procederu stało się relatywnie wysokie bezrobocie. W krajach, gdzie
bezrobocie zaczyna kształtować się na poziomie około 5%, efekt ten uzyskano dzięki obniżaniu
wymiaru podatków. Przykładem tego jest gospodarka USA, Wielkiej Brytanii, Holandii,
Luksemburga i Danii.
23 Podatek linearny zaproponował Leszek Balcerowicz, jednak propozycja ta, mimo pozytywnych
ocen i opinii specjalistów, nie została zatwierdzona przez Sejm.
24 „The Economist”, 12.10.2002.
25 Rada Europejska na szczycie w Feira (Portugalia).
KATARZYNA ŻUKROWSKA
130
Bezpieczeństwo międzynarodowe
Światowy terroryzm – Irak –
odpowiedzialność USA a Europa
Zapis dyskusji na konwersatorium Fundacji „Polska w Europie” w dniu
3 października 2002 r.
ZYGMUNT SKÓRZYŃSKI
Tradycją naszych zebrań konwersatoryjnych jest diagnostyka aktualnych
problemów międzynarodowych, ale rzadko zdarza się, by temat i termin
dyskusji był „w samym oku cyklonu”. Sądzimy, że od rozwiązania problemu
irackiego zależy bezpośrednio lub pośrednio nie tylko sprawa pokoju na Środ-
kowym i Bliskim Wschodzie, nie tylko sprawa odpowiedzialności Stanów
Zjednoczonych za bezpieczeństwo świata, ale także sprawa stosunków wza-
jemnych Ameryki i Europy, przyszłość NATO, a pośrednio także – stosunki
wewnętrzne w Unii Europejskiej oraz jej stosunki z Rosją.
Dlatego jestem wdzięczny naszym referentom, którzy przyjęli zaproszenie.
Minister Janusz Onyszkiewicz i generał Stanisław Koziej mają opinię wybitnych
ekspertów w swojej dziedzinie. Chcę także podziękować mojemu przyjacielowi
Jackowi Czaputowiczowi, że zechciał moderować dzisiejsze spotkanie.
JACEK CZAPUTOWICZ
Zastanawiałem się nad ujęciem tematu zaproponowanego na dzisiejsze
spotkanie: „Światowy terroryzm – Irak – odpowiedzialność USA a Europa”. Jest
on sformułowany bardzo szeroko i tytułem wprowadzenia pragnę zwrócić
uwagę na wątki, jakie się w nim przewijają. Po pierwsze – terroryzm jako
najważniejsze wyzwanie i zagrożenie, z którym musi zmierzyć się społeczność
międzynarodowa. Po drugie – Irak. Rola tego kraju w globalnym zagrożeniu ter-
Polska w Europie 1 (43) 2003 s. 131–150
131
rorystycznym nie jest nową kwestią. Istnieje wiele materiałów na temat niepod-
porządkowywania się przez to państwo zaleceniom ONZ w aspekcie kontroli
zbrojeń. To nie jest nowa sprawa, ale może powinna być odczytana na nowo po
11 września 2001 r. Czy zatem interwencja w Iraku jest nieunikniona ? Wątek
trzeci – to odpowiedzialność USA. Rozumiem go jako pytanie o jakość przy-
wództwa amerykańskiego w walce z terroryzmem.
Tak się składa, iż nasze spotkanie odbywa się kilka tygodni po nieformal-
nym spotkaniu ministrów obrony państw NATO w Warszawie, na którym
zaproponowano rozwiązania mające na celu usprawnienie czy też utworzenie
sił uderzeniowych w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego, właśnie do walki
z terroryzmem. Siły te (koło dwudziestu kilku tysięcy żołnierzy) w ciągu dwóch
do czterech lat mają być gotowe do prowadzenia operacji poza obszarem trak-
tatowym NATO. W kontekście rozszerzenia i reformy NATO może to mieć
znaczenie historyczne. Wynotowałem jedno zdanie z wypowiedzi sekretarza
obrony Donalda Rumsfelda, który stwierdził: „Jeżeli NATO nie będzie dys-
ponować szybkimi siłami i sprawnymi jednostkami, które mogą być przerzu-
cane w ciągu kilku dni czy tygodni, a nie miesięcy czy lat, to nigdy nie będzie
zdolne zaoferować czegokolwiek światu w XXI wieku”. Myślę, że zdanie to
ujmuje istotę problemu: albo NATO podejmie te wyzwania, przystosuje swoje
struktury do walki z terroryzmem, albo będzie niepotrzebne. Nasuwa się
zarazem pytanie, jaki ma to wpływ na projekt utworzenia europejskich sił zbro-
jnych, czy oznacza zmianę polityki amerykańskiej w kierunku odejścia od
dominującego do tej pory unilateralizmu dominującego w polityce zagranicznej
i podjęcie próby posłużenia się instrumentem wielostronnym.
W kontekście terroryzmu i spotkania natowskiego pojawił się wątek Rosji.
Na spotkaniu w Warszawie obecny był w drugim dniu minister obrony Rosji
Iwanow, który wątki walki z terroryzmem i Iraku łączył raczej z interesem swo-
jego państwa. W kontekście Czeczenii, a zwłaszcza Gruzji stwierdził, że Rosja
martwi się bardziej sytuacją w Gruzji niż w Iraku. Na co padła odpowiedź
Rumsfelda, że suwerenność Gruzji musi być respektowana.
Ostatni człon naszego tytułu to Europa. Jakie w tym kontekście są interesy
Europy? Skoro Stany Zjednoczone są tym szeryfem, to jak widzi swą rolę
Europa? Czy zechce zminimalizować ewentualne straty i, sama nie będąc obiek-
tem ataków terrorystycznych, zajmie odrębne stanowisko? Znamienną wydaje
się dyskusja podczas kampanii wyborczej w Niemczech, zachowanie kanclerza
Schrödera podczas tej kampanii, głośna wypowiedź minister sprawiedliwości
dotycząca prezydenta Busha... Czy te wypowiedzi i sygnały można spisać
JACEK CZAPUTOWICZ
132
wyłącznie na karb kampanii wyborczej, czy też może świadczą one o rzeczy-
wistej zmianie stosunku do Stanów Zjednoczonych w Niemczech i w Europie?
Na koniec kwestia Polski. Spotkanie w Warszawie unaoczniło znaczenie
naszego kraju. Polska staje się głównym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych
w tej części Europy. Czy Polska powinna pełnić rolę rozjemcy w sporze Stanów
Zjednoczonych i Niemiec, czy raczej wykazać pewien dystans? Wywiad prezy-
denta Kwaśniewskiego w „Tagesspiegel” na temat stanowiska Polski wobec
rezolucji ONZ w sprawie niszczenia broni masowego rażenia w Iraku był
wyważony. Wypowiedź ta dobrze przyjęta została w Niemczech – jako
wypowiedź przywódcy, który szuka porozumienia. Potraktować ją można jako
stanowisko Polski w dyskusjach o terroryzmie. Tyle wprowadzenia. Oddaję głos
ministrowi Onyszkiewiczowi.
JANUSZ ONYSZKIEWICZ
Jestem w kłopocie. Przewodniczący zarysował niesłychanie ambitny i roz-
legły program wraz z listą rozmaitych pytań. Nie będąc w stanie odpowiedzieć
na te wszystkie pytania (trudno byłoby to uczynić w tak krótkim czasie),
ograniczę się do kilku stwierdzeń i mam nadzieję, że dyskusja wykaże, które
zagadnienia należy poddać głębszej analizie.
Rozpocznę od tezy (która pojawia się od pewnego czasu w prasie, ale myślę,
że warta jest przypomnienia), dotyczącej fundamentalnej zmiany zasad polity-
ki Stanów Zjednoczonych. Pamiętamy wszyscy, że przez pięćdziesiąt lat po
wojnie Stany Zjednoczone opierały swoją politykę na zasadzie powstrzymywa-
nia, odstraszania. Zasada ta była zgodna z duchem czasów. Oznaczała reakty-
wność polityki amerykańskiej i defensywność. Obecnie jednak widać wyraźnie,
że Stany Zjednoczone za naczelną zasadę swojej polityki przyjęły działania
wyprzedzające, a więc takie, które nie są bezpośrednią odpowiedzią na agresję.
Pojawia się więc pytanie, jak Stany Zjednoczone chcą tego rodzaju działania
prowadzić i jak to ma się do praktyki międzynarodowej oraz reguł prawnych
regulujących te stosunki. Obowiązek czuwania nad pokojem światowym ma
Rada Bezpieczeństwa Narodów Zjednoczonych. To ona ma obowiązek
odpowiadania na agresję oraz eliminowanie zagrożeń dla pokoju. Rada
Bezpieczeństwa może sankcjonować również podejmowanie działań
wyprzedzających. Jej działania są zgodne z prawem międzynarodowym. Stany
Zjednoczone idą nieco dalej: chcą mieć swoje suwerenne prawo do podej-
mowania działań nawet bez mandatu. Wracamy do dyskusji, jaka miała miejsce
przed i w trakcie Szczytu Waszyngtońskiego. Toczyły się wówczas debaty, czy
133
ŚWIATOWY TERRORYZM – IRAK – ODPOWIEDZIALNOŚĆ USA A EUROPA
działania NATO poza obszarem traktatowym zawsze muszą mieć sankcje ONZ,
czy też nie. Stanęło na tym, że ścisłego, organicznego związku tu nie ma. Skala
obecnego zagrożenia terrorystycznego zrodziła najwidoczniej w Stanach
Zjednoczonych poczucie, że są samotnym szeryfem, który musi stawić czoło
bandzie rozmaitych opryszków terroryzujących miasto. I musi to zrobić sam,
dlatego że wszyscy inni po cichu mu wprawdzie sprzyjają, ale nie mają dość
odwagi, aby mu pomóc. Biernie kibicują, choć z pewnością ucieszą się, kiedy
zostanie przywrócony porządek. Tak widzę obecną sytuację i problem Iraku. Na
początku Stany Zjednoczone formułowały sprawę w sposób bardzo radykalny:
prezydent Bush powiedział bardzo wyraźnie, że nie chodzi tu tylko o pozba-
wienie Husajna broni masowego rażenia, ale o zmianę samego Husajna.
Spotkało się to z chłodną reakcją na świecie. W rezultacie – choć rzecznik
Białego Domu mówi, że polityka amerykańska nie zmieniła się – to Bush już do
tego postulatu usunięcia Saddama Husajna nie wraca.
Jakiekolwiek prognozy rozwoju sytuacji są obarczone ryzykiem. Po pier-
wsze, nie wiadomo, jaka będzie decyzja Rady Bezpieczeństwa. Mimo rozmaitych
oporów i zastrzeżeń Rosji czy Chin być może będzie zgoda na „miękką”
rezolucję – miękką w tym sensie, że zawierałaby ona pewne żądania wobec
Iraku, ale nie miałaby charakteru ultimatum. Stanowiska poszczególnych kra-
jów są znane. Niemcy i Francja np. mówią wyraźnie, że należy poczekać na
rezolucję Rady Bezpieczeństwa i efekty misji inspektorów. Jeśli chodzi o Rosję
i Chiny, sytuacja jest podobna. Nie można też wykluczyć, że Stanom
Zjednoczonym uda się je przekonać do rezolucji. Chiny to problem ujgurski,
Rosja z kolei problem czeczeński i, być może, sprawę Iraku byłyby skłonne
„wrzucić do tego samego worka”. Można zaryzykować prognozę, że Rada
Bezpieczeństwa byłaby w stanie uchwalić tę „miękką” rezolucję, pozostaje jed-
nak pytanie, czy to usatysfakcjonuje Stany Zjednoczone.
Tu pojawia się kwestia Sojuszu Północnoatlantyckiego i relacji Stanów
Zjednoczonych z NATO. Doświadczenie afgańskie budzi dziś wiele wątpliwości.
Sojusz Północnoatlantycki, powołując się na artykuł 5 Traktatu Waszyngtoń-
skiego i tym samym uruchamiając gwarancje bezpieczeństwa, popełnił błąd,
dlatego że NATO nie mogło akcją pokierować. Zburzyło to pewien mit,
budowany wokół artykułu 5. Kiedy ten artykuł jest przywołany, to NATO
z wszystkimi siłami wkracza i rozpoczyna działania. A jak to wyglądało w prak-
tyce? Premier Kanady zapowiedział np., że wysyłane do Afganistanu w ramach
artykułu 5 jednostki bojowe kanadyjskie zostaną natychmiast wycofane, jeżeli
dojdzie do działań bojowych. Oczywiście, i w przyszłości Stany Zjednoczone
JANUSZ ONYSZKIEWICZ
134
będą próbować działać w oparciu o jak najszersze koalicje. Będą to jednak
raczej koalicje polityczne niż wojskowe. Do współpracy wojskowej najlepiej
przygotowana jest Wielka Brytania, jej siły zbrojne są zgrane z siłami amery-
kańskimi. Francja ma pod tym względem mniejsze możliwości, zaś Niemcy
i Włochy zapowiedziały, że w ogóle nie będą się włączać.
Czy w tej sytuacji Stany Zjednoczone będą potrzebowały NATO? Na
zakończenie chciałbym przypomnieć stare powiedzenie Lorda Ismaya, który
stwierdził, że NATO jest po to, aby trzymać Amerykanów w środku, Niemców
pod spodem, a Rosjan na zewnątrz. Dziś Rosjan na zewnątrz nikt specjalnie
trzymać nie chce, raczej dąży się do przyciągnięcia ich do działań natowskich,
Niemców pod spodem nie ma sensu trzymać – wręcz przeciwnie, trzeba ich
zachęcać, aby byli aktywni. Pozostaje pytanie, czy zdołamy utrzymać
Amerykanów w środku. Jest to pytanie, na które w tej chwili nie umiem
odpowiedzieć, ale uprzedzałem, że na wszystkie pytania nie odpowiem.
STANISŁAW KOZIEJ
Na problematykę zaproponowaną przez przewodniczącego chciałbym spoj-
rzeć z punktu widzenia strategicznego. Skoncentruję się na trzech punktach,
tzn. Stany Zjednoczone, NATO, Irak. Rozpocznę od oczywistej tezy, że erupcja
terroryzmu globalnego, z jaką mamy do czynienia od września ubiegłego roku,
rozpoczyna nowy rozdział w teorii i praktyce bezpieczeństwa. Najwyraźniej
widać to na przykładzie Stanów Zjednoczonych, które przewodzą w poszuki-
waniu nowych metod i sposobów strategicznych. Ze Stanów Zjednoczonych
nowe pomysły przenikają do NATO, czego przejawem była aktywność Donalda
Rumsfelda na ostatnim spotkaniu ministrów w Warszawie. Sekretarz Rumsfeld
miał solidny grunt do takiej aktywności, Amerykanie bowiem po 11 wrześnie
konsekwentnie i metodycznie budują podstawy swojej nowej strategii bez-
pieczeństwa. Bazę wyjściową stanowiły dwa duże przeglądy strategiczne:
czteroletni przegląd obronny i przegląd potencjału nuklearnego. W 2002 roku
wprowadzono dwie generalne strategie, tj. strategię bezpieczeństwa krajowego
i strategię bezpieczeństwa narodowego. Strategia bezpieczeństwa krajowego jest
pierwszym tego typu dokumentem w historii Stanów Zjednoczonych. Z jej
wydaniem łączy się także najpoważniejsza od pięćdziesięciu lat reorganizacja
administracji amerykańskiej, polegająca na utworzeniu Departamentu
Bezpieczeństwa Krajowego, który ma przejąć szereg zadań i struktur innych
departamentów związanych z bezpieczeństwem. Strategia bezpieczeństwa kra-
jowego ustanawia trzy główne cele strategiczne: po pierwsze, jest to zapobie-
135
ŚWIATOWY TERRORYZM – IRAK – ODPOWIEDZIALNOŚĆ USA A EUROPA
ganie atakom terrorystycznym; po drugie – zmniejszanie wrażliwości państwa
amerykańskiego na terroryzm i po trzecie – minimalizowanie i likwidowanie
skutków ataków terrorystycznych na terytorium Stanów Zjednoczonych. Cała
aktywność w zakresie reagowania kryzysowego i likwidacji skutków zostanie
zintegrowana w jednym narodowym systemie reagowania kryzysowego.
Amerykanie dostrzegają bowiem negatywne strony dotychczasowego
rozproszenia wysiłków, rozproszenia instytucjonalnego i funkcjonalnego,
różnych planów reagowania w sytuacjach nadzwyczajnych, odrębnego trak-
towania ataku terrorystycznego i klęsk żywiołowych, rozdzielania problematy-
ki opanowywania kryzysów i likwidacji ich skutków.
Dla nas płynie stąd wniosek, iż również w Polsce powinniśmy skończyć
z tzw. resortowym czy też działowym podejściem do problematyki bez-
pieczeństwa i przystąpić do budowy zintegrowanego, cywilno-wojskowego sys-
temu bezpieczeństwa narodowego oraz zintegrowanego systemu kierowania
bezpieczeństwem. Jest to obecnie jeden z najbardziej palących problemów, jest
to nasze najważniejsze zadanie. W moim przekonaniu, główną nauką płynącą
z ataku terrorystycznego z 11 września i kontrofensywy antyterrorystycznej jest
potrzeba zintegrowanego podejścia do spraw bezpieczeństwa. Amerykanie już
to realizują, myślę że, w Polsce również powinniśmy pójść zdecydowanie w tym
kierunku.
Druga koncepcja amerykańska, czyli strategia bezpieczeństwa narodowego
(nie wojenna czy militarna), oparta jest na założeniu, że zagrożenia stwarzają
dzisiaj nie tyle państwa silne, co raczej państwa upadające; nie wielkie armie, ale
niebezpieczne technologie w rękach nielicznych zdeterminowanych
samobójców. W tych warunkach nowa koncepcja amerykańska ustanawia cały
zestaw strategicznych zadań podstawowych. Jest ich osiem, ale dwa mają zasad-
nicze znaczenie dla całej treści koncepcji. Są to walka z terroryzmem oraz zwal-
czanie broni masowego rażenia. Terroryzm traktuje się jako działania
bezprawne (podobnie jak niewolnictwo, piractwo czy ludobójstwo), działania,
których żadna odpowiedzialna władza nie może tolerować ani wspierać.
Wszyscy muszą im się przeciwstawić – takie właśnie jest główne założenie tej
strategii. Podkreśla się przy tym, że Stany Zjednoczone nie będą czynić żadnych
ustępstw wobec terrorystów ani rozpatrywać ich żądań. Charakterystyczne
w tym kontekście są dwa aspekty. Po pierwsze – Stany Zjednoczone gotowe są
działać nawet w pojedynkę, jeśli okaże się to konieczne, a także podejmować
działania wyprzedzające przeciwko terrorystom. O tym aspekcie mówił już
minister Onyszkiewicz. Po drugie – wykazuje się, że nowymi podmiotami
STANISŁAW KOZIEJ
136
stwarzającymi zagrożenia bronią masowego rażenia są tzw. państwa zbójeckie,
wobec których metody odstraszania nuklearnego nie są skuteczne. Również
w tym przypadku Stany Zjednoczone zdecydowane są działać wyprzedzająco,
jeżeli okaże się to konieczne. Te dwa czynniki (terroryzm i broń masowego
rażenia) nadają kształt nowym strategiom bezpieczeństwa narodowego Stanów
Zjednoczonych. Uwarunkowały one bowiem zerwanie z dotychczasową,
wywodzącą się jeszcze z czasów zimnej wojny strategią odstraszania. Plan
strategii elastycznego reagowania na zagrożenia już zaistniałe zastępuje się
planem strategii prewencyjnej, obejmującej także uderzenia uprzedzające.
Warto zauważyć, że to nowe podejście strategiczne USA zdynamizowało
przyspieszoną dyskusję o nowej strategii całego NATO. Wyraźnym przejawem
poszukiwania przez NATO nowej wizji strategicznej stały się dyskusje o siłach
szybkiego reagowania, a w istocie o siłach ekspedycyjnych NATO. Chciałbym też
zauważyć, że cicha zgoda na propozycję Rumsfelda jest w rzeczywistości przyz-
naniem się NATO do błędu popełnionego na ostatnim szczycie w Waszyngtonie
w odniesieniu do struktury sił sojuszniczych. Na czym polegał ów błąd? Otóż
w ostatnich latach NATO robiło wszystko, aby nie dopuścić do powstania sił
ekspedycyjnych. Przed rokiem 1999 struktura sił zbrojnych Sojuszu obejmowała
siły reagowania, w tym natychmiastowego reagowania i szybkiego reagowania,
główne siły obronne oraz siły wzmocnienia. Obawiano się przy tym, że siły
reagowania staną się w istocie siłami reagowania kryzysowego, tj. przygo-
towanymi specjalnie wyłącznie do zadań poza obszarem NATO.
Doprowadziłoby to do ukształtowania się dwóch kategorii sił zbrojnych: do reali-
zacji zadań kryzysowych i do realizacji zadań kolektywnych na podstawie
artykułu 5. Starano się tego uniknąć i przyjęto zasadę, że wszystkie siły muszą
być jednakowo przygotowane zarówno do realizacji zadań poza obszarem
NATO, jak i do obrony własnego terytorium. Zmieniono kategoryzację sił i od
Szczytu Waszyngtońskiego w NATO siły dzielimy według stopnia gotowości. Są
to mianowicie: siły wysokiej gotowości, obniżonej gotowości i o wydłużonym
czasie mobilizacji. W założeniu mają być one jednakowo zdolne do wykonywa-
nia wszystkich zadań. Zgoda na tworzenie sił ekspedycyjnych jest, moim
zdaniem, przyznaniem mankamentów obowiązującej koncepcji. Wracamy do
idei sił szybkiego reagowania, którą wcześniej odrzucono. Tworzenie sił szyb-
kiego reagowania, czyli sił ekspedycyjnych (bo tak ja je rozumiem), jest ważnym,
ale nie najważniejszym wyzwaniem NATO. Ma ono przede wszystkim wymiar
strategiczno-polityczny. Mimo cichej aprobaty dla sił ekspedycyjnych, wcale nie
jest takie pewne, czy wśród członków NATO panuje zgodność poglądów co do
137
ŚWIATOWY TERRORYZM – IRAK – ODPOWIEDZIALNOŚĆ USA A EUROPA
nowej roli sojuszu. Sytuację NATO porównałbym do sytuacji naszego mistrza
skoków Małysza. Jest on mistrzem skoków zimowych, ale wszyscy oczekują, że
będzie dobrze skakał także na igielicie. NATO okazało się także bezkonkuren-
cyjne w okresie zimnej wojny, ale teraz jest już czas pozimnowojenny i sojusz
(podobnie jak Małysz) musi dawać sobie radę w zupełnie innych warunkach.
A posługując się dalej tą przenośnią, trzeba stwierdzić, że trenerska narada mini-
strów w Warszawie zajęła się pasowaniem sprzętu potrzebnego do skoków na
igielicie, gdy tymczasem nie ma jeszcze jasnej deklaracji, że NATO będzie star-
tować w letnich konkurencjach. Niektórzy uważają bowiem, że powinno ono
pozostać sojuszem obronnym i pilnować swojego terytorium. Jest to, jak sądzę,
pogląd mniejszości. Większość jest przekonana o konieczności dostosowania
sojuszu do nowych warunków, tzn. o zdolności NATO do reagowania
kryzysowego również poza obszarem euroatlantyckim, by nie rzec wprost w –
wymiarze globalnym. Dodajmy przy tym, że zanim powołane zostaną siły
ekspedycyjne, należy wypracować i przyjąć nową doktrynę działania NATO jako
podmiotu reagowania kryzysowego. Podmiotu – a nie tylko struktury wspiera-
jącej lub użyczającej swoje siły innym podmiotom. Natowska doktryna działań
ekspedycyjnych (w tym działań prewencyjnych, zwłaszcza gdyby miała ona za-
wierać w sobie doktrynę uderzeń uprzedzających) zapewne nie powstanie szyb-
ko. Przewiduję wiele długotrwałych dyskusji wewnętrznych, które mogą także
zmienić tę wstępną wizję sił ekspedycyjnych, o których była mowa w Warszawie.
Obecna dyskusja o siłach ekspedycyjnych, aczkolwiek korzystna dla wyostrzenia
całego problemu, jest w sumie budowaniem nowego NATO od końca. W sensie
praktycznym jest przedwczesna, aby mówić o konkretnych rozstrzygnięciach.
Najpierw trzeba rozstrzygnąć kwestie strategiczno-polityczne, czy NATO ma być
organizacją odpowiedzialną także za reagowanie kryzysowe w skali globalnej,
następnie przyjąć operacyjno-doktrynalne ustalenia co do funkcjonowania
sojuszu w nowych warunkach i dopiero na końcu zająć się tworzeniem sił –
odpowiednio do tych ustaleń.
Miejmy nadzieję, że Polska w tych pracach będzie aktywnie i twórczo uczest-
niczyć, że wniesie swój wkład w dyskusje koncepcyjne, a także zaoferuje
odpowiedni ilościowo i jakościowo udział w siłach ekspedycyjnych. W sensie
ilościowym chodziłoby tu, moim zdaniem, o zgrupowanie wielkości batalionu,
około tysiąca żołnierzy, a przy uwzględnieniu rotacji brygady – trzech tysięcy
żołnierzy. Ważniejsza jest jednak ich jakość, można bowiem oczekiwać, że przy
tworzeniu wspólnych sił ekspedycyjnych obowiązywać będą zasady swoistego
przetargu operacyjnego. Poszczególne państwa przedstawią oferty, a wyzna-
STANISŁAW KOZIEJ
138
czone dowództwo tych sił wybierze najlepsze spośród zaproponowanych. Jeżeli
nie przedstawimy odpowiedniej jakościowo propozycji, możemy w ogóle nie
uczestniczyć w korpusie ekspedycyjnym. Byłaby to oczywiście katastrofa polity-
czna i zepchnięcie nas do członkostwa drugiej kategorii. Jeżeli popatrzymy na to,
co się w Polsce robi (a raczej, czego się nie robi) na rzecz jakości sił zbrojnych, to
uzasadniona wydaje się obawa, że do tej klasy „ekstra”, jaką z pewnością będą
siły ekspedycyjne, możemy się nie dostać. Osobiście, namawiam już od
dłuższego czasu do wyboru strategii przeskoku generacyjnego w rozwoju sił
zbrojnych, którą uważam za jedyny sposób skutecznego pościgu za uciekającą
pod względem jakościowym czołówką. Bez takiej ryzykownej, ale radykalnej
strategii okażemy się maruderem w peletonie sojuszniczym i nie tylko nie
dostaniemy się do ligi sił ekspedycyjnych, ale możemy mieć trudności w utrzy-
maniu się na dotychczasowej pozycji solidnego średniaka ze środka peletonu.
Na koniec chciałbym zaprezentować swój pogląd na temat ewentualnej kam-
panii irackiej. Wiele przemawia za tym, że staje się ona nieunikniona. Możliwe są
różne scenariusze przeprowadzenia tej kampanii, można spotkać też wiele
spekulacji na temat jej przebiegu. Jak zwykle, scenariusze te zależą od celu strate-
gicznego i od warunków operacyjnych. Przypuszczam, że przyszła kampania
iracka będzie swoistą syntezą ostatnich doświadczeń strategicznych, nie powin-
na być ani powtórzeniem poprzedniej wojny w Zatoce, ani powtórzeniem kam-
panii afgańskiej, a tym bardziej – kosowskiej. Myślę, że optymalnym byłby
model kampanii, który określiłbym jako kampanię eskalacyjną; jej istotę można
sprowadzić do etapowego stosowania różnych jakościowo, coraz to intensy-
wniejszych i silniejszych, ale jednocześnie bardziej kosztownych
i bardziej ryzykownych metod osiągnięcia celu strategicznego. Tym celem jest
zmiana reżimu, zmiana władzy w Bagdadzie, przekształcenie państwa irackiego
z państwa wspierającego terroryzm w państwo współpracujące w walce z terro-
ryzmem. Sądzę, że można wyróżnić trzy możliwe etapy, a zarazem trzy różne
jakościowo koncepcje polityczno-strategiczne. Skrótowo nazwałbym je operacja-
mi: informacyjno-specjalną i desantowo-rajdową oraz ofensywą powietrzno-
lądową. Pierwsza opcja polegałaby na próbie odsunięcia Saddama Husajna od
władzy (wspieranym z zewnątrz przewrocie wewnętrznym). Gdyby to się nie
powiodło, drugim eskalacyjnym etapem kampanii mogą być błyska-
wiczne rajdy desantowe (szturmowe, lądowe) na kluczowe obiekty wojskowe
i obiekty broni masowego rażenia w Iraku. Miałyby one na celu zdezorgani-
zowanie funkcjonowania państwa i umożliwienie przejęcia władzy przez opozy-
cję bądź też siłowe osadzenie jakiejś władzy w tym kraju. Jeżeli i to nie
139
ŚWIATOWY TERRORYZM – IRAK – ODPOWIEDZIALNOŚĆ USA A EUROPA
powiodłoby się, może nastąpić inwazja lądowa na wielką skalę. Taki eskalacyjny
model kampanii optymalnie równoważy szanse i ryzyka strategiczne związane
z rozstrzygnięciem kryzysu irackiego. Czy tak będzie w rzeczywistości, przeko-
namy się w ciągu kilku miesięcy. Kryzys ten coraz bardziej przypomina węzeł
gordyjski i, niestety, bez radykalnych środków nie da się go przeciąć.
JACEK CZAPUTOWICZ
Mamy dwa świetne wprowadzenia do dyskusji: wypowiedź ministra
Onyszkiewicza o wymiarze politycznym i głos generała Kozieja, który uzupełnił
ją o wątek strategiczno-wojskowy. Moim zdaniem, bardzo ciekawe były
zwłaszcza fragmenty na temat przygotowania polskiej armii do sprostania tym
zadaniom, aktualne ze względu na prowadzone działania terrorystyczne.
Istotny jest także wątek podniesiony przez pana generała o nieuchronności
interwencji w Iraku, jej celach i przewidywanym przebiegu. Otwieram dyskusję.
JERZY JEDLICKI
Mam pytanie do pana generała. Kiedy istniał Związek Radziecki, to strategia
Zachodu, Ameryki w szczególności, polegała na równoważeniu jego siły, pow-
strzymywaniu ekspansji i nieprowokowaniu sytuacji, w której Związek
Radziecki mógłby ze strachu i poczucia zagrożenia swej broni użyć. Jeżeli
chodzi natomiast o Irak, to słyszę dokładnie odwrotne rozumowanie: ponieważ
zachodzi wysokie prawdopodobieństwo graniczące z pewnością, że Irak ma
broń masowego rażenia, to w związku z tym trzeba go zaatakować. Nie rozu-
miem tej logiki: choćby ze względu na dystans rakiet irackich. Jest wyjątkowo
małe prawdopodobieństwo, że Irak zaatakuje jako pierwszy Stany Zjednoczone
czy nawet Izrael, i bardzo duże prawdopodobieństwo, że Irak użyje broni bak-
teriologicznej i biologicznej w swojej obronie. Chyba że założymy, iż w pier-
wszej godzinie ataku wszystkie moce i broń iracka zostaną zniszczone. Takie
założenie wydaje się jednak ryzykowne. Jak więc wytłumaczyć to, że prowoku-
je się Irak do użycia tej broni, która jest zapewne na takie właśnie okazje przy-
gotowana. Pomijam tu wszystkie względy moralne czy etyczne – interesuje
mnie strona wojskowa.
STANISŁAW KOZIEJ
Jest tu logiczne uzasadnienie. Taka potęga jak Stany Zjednoczone ma szansę
poprzez uderzenie uprzedzające obezwładnić Irak, natomiast nie miała szans
zniszczyć Rosji. Cała zasada odstraszania strategicznego między dwoma wielki-
DYSKUSJA
140
mi mocarstwami nuklearnymi sprowadzała się do siły uderzenia odwetowego.
Odstraszanie czy wzajemne powstrzymywanie się polegało na tym, że bez
względu na siłę pierwszego uderzenia nuklearnego, druga strona miała jeszcze
siłę dokonania uderzenia odwetowego niszczącego. U podstaw rozważania
uderzenia uprzedzającego do zagrożeń terrorystycznych bądź tzw. państw zbó-
jeckich, posiadających minimalny potencjał nuklearny, legła więc asymetria
potencjałów.
Jeżeli chodzi natomiast o pytanie, po co drażnić Irak, który może dokonać
uderzenia odwetowego na wojska znajdujące się w pobliżu czy na Izrael... Jest
to sytuacja, o której mówił już kilkakrotnie prezydent Bush. Bezczynność wobec
Iraku jest nie do przyjęcia, trzeba podejmować aktywne próby, aby nie dopuścić
do rozszerzania się już istniejącego zagrożenia. Z tego punktu widzenia
działania powstrzymywania wzrostu zagrożenia ze strony Iraku są usprawiedli-
wione. Można oczekiwać, ze jednym z priorytetów na początku kampanii
będzie próba zniszczenia maksymalnej ilości nie tyle broni masowego rażenia,
ile środków jej przenoszenia, zwłaszcza rakiet. Lotnictwo irackie już obecnie
jest spacyfikowane przez Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię. Głównym prob-
lemem jest więc wykrycie wyrzutni rakietowych dużego zasięgu, a jak donoszą
środki masowego przekazu, jest ich około dwudziestu.
JANUSZ ONYSZKIEWICZ
Dwa zdania uzupełnienia. Środki przenoszenia broni masowego rażenia to
nie tylko rakiety. Broń masowego rażenia, chemiczną czy bakteriologiczną,
można przewieźć w walizce i wrzucić do filtrów wody. Jeżeli chodzi natomiast
o środki przenoszenia w postaci rakiet, to szacunki ilościowe wahają się od
dwudziestu do sześćdziesięciu. Nie jest to ilość, która może rozstrzygnąć kam-
panię. Ta ilość może jednak zmienić sytuację: Irak może zacząć budować coraz
większy potencjał środków przenoszenia i za jakiś czas groźba narośnie. Można
przyjąć, że – poza udostępnieniem broni masowego rażenia rozmaitym grupom
terrorystycznym, aby zmiękczyć Stany Zjednoczone, aby zasiać obawę
i niepewność – Irak ma na celu hegemonię regionalną. Ze względu na dotychcza-
sowe doświadczenia z Irakiem, nie można z całą pewnością tego bagatelizować.
TADEUSZ CHABIERA
Chciałbym odnieść się do dwóch kwestii. Po pierwsze – do różnicy między
interwencją w Afganistanie a interwencją w Iraku. Podstawowa różnica polega
na tym, że interwencję w Afganistanie można potraktować jako obronę, nato-
141
ŚWIATOWY TERRORYZM – IRAK – ODPOWIEDZIALNOŚĆ USA A EUROPA
miast interwencję w Iraku raczej należałoby traktować jako atak. W kontekście
pytania postawionego przez mojego przedmówcę pojawia się jeszcze jedno
zagadnienie: mianowicie w przypadku Iraku chodzi o stworzenie precedensu
w sprawie rozprzestrzeniania broni atomowej, czego nie było w przypadku
Afganistanu. Wątpliwości budzą bezpośrednie związki Iraku z terrorystami.
Dotychczas panowała zasada, że jeżeli jakieś państwo ma broń atomową, to już
trudno, jest tolerowane w klubie państw atomowych. Tutaj chodzi o to, aby do
tego klubu pewnych państw nie wpuszczać, zwłaszcza takich nieobliczalnych
reżimów jak reżim Saddama Husajna.
Druga uwaga dotyczy polskiej polityki, którą ja oceniam nieco inaczej niż
Jacek Czaputowicz. Uważam, że w kontekście tej strategii prewencyjnej, o której
się dyskutuje, nie można (jak prezydent Kwaśniewski) mówić o nieograni-
czonym zaufaniu do prezydenta Busha. Przy prewencji? Przy obronie i stosowa-
niu artykułu 5 – tak, ale przy prewencji może być tylko mowa o ograniczonym
zaufaniu. Przy tej okazji pojawił się jeszcze jeden problem, mianowicie błędów
w polityce zagranicznej, zagrażających naszym interesom. Zapowiedź wysłania
naszych wojsk do Iraku, rzucona w „Tagesspiegel” na rynku niemieckim, trafia
na grunt najmniej do tego odpowiedni. Mówił już o tym minister Komorowski,
dziwiąc się, że o takiej decyzji informuje się polską opinię publiczną przez
niemieckie media. Nie mówię już o tym, że w kontekście naszych rokowań
europejskich może to pociągnąć za sobą pewne niekorzystne konsekwencje.
Druga sprawa, na której mi zależy, to Ukraina. Nagle w kontekście Iraku
pojawia się Polska, która zachowuje się dość dziwacznie, dyktując, co Ukraina
ma robić, zwraca uwagę, zaczyna radzić. Ukraina staje się ofiarą tej optymisty-
cznej ideologii mocarstwa regionalnego – Polski. Ta reaktywna polityka, którą
spotyka się w mediach, nie służy naszym interesom i powoduje, że stajemy się
zakładnikami spraw, co do których do końca nie jesteśmy pewni. Dumę moją
budzi, kiedy Bush wymienia wśród swoich przyjaciół Kwaśniewskiego, jestem
natomiast oburzony, kiedy ktoś mówi o nieograniczonym zaufaniu do Busha.
WOJCIECH WIERZBICKI
Mam wątpliwości w trzech sprawach. Po pierwsze – zabrakło mi tu
wyjaśnień, z jakim terroryzmem chcemy walczyć. Terroryzm nie jest zjawiskiem
nowym, występował już w średniowieczu. To, co robili Niemcy, też było ter-
rorem. Druga moja wątpliwość dotyczy spodziewanej reakcji krajów arabskich,
zwłaszcza że nie ma stuprocentowej pewności co do tego, czy Irak produkuje
broń chemiczną. W świecie arabskim trzeba się liczyć z olbrzymim wzrostem
DYSKUSJA
142
nacjonalizmu, z olbrzymią niechęcią do krajów popierających Stany
Zjednoczone i wieloma innymi konsekwencjami. Trzecia rzecz, której mi
zabrakło, to nasza sytuacja. Mam wrażenie, że nasza sytuacja pośrednio już się
pogorszyła. Akcje Putina tymczasem poszły w górę.
ANTONI KUKLIŃSKI
Jestem pesymistą w tej całej sprawie. Tak jak profesor Wierzbicki uważam,
iż nie można rozpatrywać sprawy Iraku jako rzeczy samej w sobie.
Najważniejsze jest, co zmieni się na scenie światowej (a nie tylko arabskiej)
w wyniku wojny irackiej. Zauważmy, że w „Harald Tribune” jest druzgocąca
krytyka poczynań Busha. Ta krytyka w ogóle nie przenika do naszej prasy. Nie
wypada krytykować prezydenta Busha.
Pan generał wspomniał o nowej strategii – otóż niedawny artykuł w „Harald
Tribune” mówi o tym, że ta strategia jest odrzuceniem porządku międzynaro-
dowego, który ukształtował się po roku 1648, od Traktatu Westfalskiego. Jest
to kolejna karta odrzucająca światowy porządek prawny, po manifeście komu-
nistycznym i wczesnym sowietyzmie, kiedy sowieci zakładali państwa prole-
tariackie. Słabością doktryny amerykańskiej jest to, że odrzuciła ona pojęcie
„nation building”. Powinno ono być np. zastosowane w Afganistanie, a nie jest
– Karzai kontroluje jedynie stolicę państwa, odradza się największe zagłębie
narkotyków w skali światowej. Inna sprawa to gospodarka światowa, której
stan jest coraz bardziej problematyczny. Niemcy stają się „chorym człowiekiem
Europy”, Japonia – „chorym człowiekiem świata”. „Harald Tribune” zadaje
pytanie, czy choroba japońska przyjdzie do Stanów Zjednoczonych. Uderzenie
na Irak i zmiana cen ropy mogą być tą krytyczną granicą, której przekroczenie
pogrąży świat w kryzysie gospodarczym. Mam żal do Brytyjczyków, że w ostat-
nim numerze „The Economist” dali piękny przegląd sytuacji gospodarki świa-
towej, ale w ogóle nie zastanawiają się nad konsekwencjami uderzenia na Irak.
Co się wówczas stanie się z gospodarką światową? Jest to konflikt ideologiczny
między cywilizacją tzw. zachodnią i muzułmańską, ale żaden hungtingtonizm
nie jest tu wskazany.
RYSZARD TURSKI
Jestem zaniepokojony głównym nurtem dyskusji. Sięgnę do analogii: te wszys-
tkie argumenty wytoczone dziś przeciwko prezydentowi Bushowi były już sfor-
mułowane w latach czterdziestych, przeciwko Roosveltowi. Tymczasem sprawą
o podstawowym znaczeniu jest problem analizy i zrozumienia nowej fazy terro-
143
ŚWIATOWY TERRORYZM – IRAK – ODPOWIEDZIALNOŚĆ USA A EUROPA
ryzmu. Analogia, jak wiadomo, jest słabszą formą intelektualnego poznania.
Porównanie z sytuacją sprzed tysiąca czy siedmiuset lat ma oczywiście walory
intelektualne, ale ograniczone. Obecny terroryzm jest zjawiskiem zasadniczo
nowym. Nikt nie mówi o tym, co było po 11 września, choć wielu podkreślało, że
jest to wojna terrorystyczna. Przypomnę więc, że terroryzm rozwijał się również
w latach zimnej wojny, miał swoich potężnych produktorów: Związek Radziecki,
Chiny, Bułgarię, NRD. Wydał ten terroryzm ogromne owoce m.in. w Ameryce
Południowej i do tej pory istnieje. Ogromny stopień obecnego zagrożenia terro-
rystycznego polega na tym, że ma on oparcie wśród zorganizowanych struktur
wojskowych świata islamskiego. W świecie islamskim zaznaczył się skrajny fun-
damentalizm i skrajne ludobójstwo. Terroryzm ma bardzo silne podłoże ideologi-
czne. Nie atakuję tu całego islamu, ale twierdzę, że obecny terroryzm ma bardzo
silne umocowanie w procesach typu ideologicznego, które się dokonują. Co
będzie się działo po ewentualnej interwencji Stanów Zjednoczonych w Iraku?
Pytanie jest logiczne. Ale z punktu widzenia logiki należałoby wcześniej postawić
pytanie, co będzie się działo, jeśli nie będzie takiej interwencji. Odpowiedź brzmi:
nasilą się procesy tworzenia wielkich struktur globalnego terroryzmu. Już z per-
spektywy naszego życia można postawić ogólną hipotezę, że im doskonalsze są
technologie, tym większe jest zagrożenie terrorystyczne. A zatem – struktury ide-
ologiczne skoncentrowane na terroryzmie globalnym mają ogromny potencjał.
Jeśli zaś chodzi o Izrael, to poza Egiptem i Jordanią, świat arabski odmawia
Żydom prawa do posiadania własnego państwa. Wręcz przeciwnie, są ideologie,
według których obowiązkiem religijnym jest zniszczenie tego państwa i tych
ludzi. I to mają być partnerzy do negocjacji?
Jeśli natomiast chodzi o Stany Zjednoczone i stosunek do nich, to świadczy
on o bardzo głębokim kryzysie ONZ, który nie jest w stanie w ogóle zareagować
na terroryzm i kazus iracki. W stanie głębokiego kryzysu politycznego znajdu-
je się także NATO.
WOJCIECH GIEŁŻYŃSKI
Mam dwie uwagi. Pierwsza kwestia to ewentualny polski udział, określony
na siłę jednego batalionu. Do tej pory nasz udział w różnych wydarzeniach nie
sięgał nawet jednej kompanii. W Zatoce Perskiej było 120 biednych sanita-
riuszek, dwa statki, z których jeden nie nadawał się do niczego i został odesłany
z powrotem, oraz jeden generał z trzema pułkownikami, którzy siedzieli i pili
kawę w Riadzie. Taki był nasz wkład. Byłem naocznym świadkiem, więc wiem,
co mówię. Po wtóre, nasze siły szybkiego reagowania szykowały się przez pięć
DYSKUSJA
144
miesięcy, po czym wyleciały do Afganistanu wynajętym samolotem. Ich wkład
był żaden. Jeżeli zdołamy wystawić batalion, to już będzie to duże osiągnięcie.
Na końcu pana wypowiedzi była analiza przyszłej wojny eskalacyjnej z Irakiem.
Ta wojna, w moim przekonaniu, może zakończyć się już w pierwszym akcie
w czasie jeszcze krótszym niż poprzednia wojna z Irakiem.
Przechodzę teraz do sprawy zasadniczej. Z tego, co pan powiedział o zmia-
nie strategicznego myślenia, płyną wnioski przerażające. Jeżeli całą strukturę
wojskową przebudowuje się do walki z „pryszczem” (bo terroryzm należy
uznać za dokuczliwy pryszcz), to oznacza to, że zapomina się o groźnych posta-
ciach raka, który może odrodzić się za kilka lat. Rosja już została dopuszczona
do decydowania o NATO.
KATARZYNA ŻUKROWSKA
Chciałabym powiedzieć kilka słów o kosztach naszego udziału w operacjach
antyterrorystycznych. Generał Koziej wyróżnił trzy rodzaje działań: operacyj-
no-informacyjne, desantowo-rajdowe i powietrzno-lądowe. Udział w każdej
z tych specjalizacji kosztuje. Wątpię, by Polska miała możliwość wyposażenia
tych sił. Mówi się, że powinniśmy podchodzić do tego skromnie i w miarę
naszych możliwości. Jeżeli znajdziemy jakąś niszę, jak np. służby medyczne, to
może to stać się naszą specjalnością. Nie wydaje mi się jednak, abyśmy byli
w stanie finansowo i merytorycznie wystąpić jako partner krajów silnych.
Nawiązując natomiast do wypowiedzi profesora Kuklińskiego... Rzeczywiście
krytyka Stanów Zjednoczonych jest niezwykle ostra, ale trzeba odróżniać
rzeczywistość wirtualną od faktycznej. Tą ostatnią jest gra o integrację polity-
czną Europy, w której Stany Zjednoczone odgrywają określoną rolę.
Równocześnie zachodzą bardzo ciekawe procesy w gospodarce. We wrześniu
Unia Europejska zawarła wiele umów, w tym umowę stowarzyszeniową z orga-
nizacją międzynarodową. Ta współpraca zaczyna być wspomagana układami
liberalizacyjnymi z różnymi ośrodkami w Azji, Ameryce Łacińskiej, w krajach
Karaibów czy Pacyfiku, jak np. umowa z MERCOS-em. Trzeba jednak pamiętać,
że jest to zwykły efekt zmian, przygotowujący gospodarkę do działania w wa-
runkach globalizacyjnych, tj. w warunkach zliberalizowanych stosunków
międzynarodowych. Względy bezpieczeństwa w powojennej Europie zdetermi-
nowały także koncepcję integracji europejskiej, która doprowadziła antago-
nistów, m.in. Francję czy Niemcy, do ścisłego współdziałania, jednolitego rynku
kapitałowego, siły roboczej, towarów i usług.
145
ŚWIATOWY TERRORYZM – IRAK – ODPOWIEDZIALNOŚĆ USA A EUROPA
BEATA JAGIEŁŁO
Jestem w gorszej sytuacji niż panowie, ponieważ nie mam wglądu do wielu
dokumentów. Jest też zapewne dobra strona tej sytuacji, bo patrzę z pewnego
dystansu i bardziej ogólnie. Dlatego politykę Stanów Zjednoczonych
ujmowałabym raczej poprzez aspekt wewnętrzny, z punktu widzenia
społeczeństwa amerykańskiego i prezydenta Busha. Czy nie jest to również
jakaś próba – nie powiem ratowania – ale umacniania jego pozycji? Moim
zdaniem, Stany Zjednoczone zareagowały niewłaściwie na 11 września. Kiedy
zastanawiam się, jak prezydent Bush powinien zareagować, mam poważne
kłopoty. A może jednak powinien wykazać chrześcijańskie miłosierdzie?
Pamiętajmy jednak, że zamach terrorystyczny dział się na oczach świata. Ta
tragedia głęboko tkwi w naszych umysłach i sercach.
Sprawa druga to nasza polityka, bardzo proamerykańska, mało proeurope-
jska. Właściwie nie znamy polityki zagranicznej Unii, nie znamy tej wyrafi-
nowanej filozofii, na której się ona opiera. Tymczasem Unia dostrzegła już
dawno, że terroryzm i walka z nim rodzą się w umysłach – dlatego o nie wal-
czy. Unia stworzyła ponadto nową mapę świata, a my, Polacy, ciągle tkwimy
w starym systemie i widzimy świat w starych strukturach.
JERZY KŁOPOTOWSKI
Cały ten amerykański pęd do walki z terroryzmem jest bardzo trudny do
zdefiniowania. Wspomniano tu o terroryzmie państwowym, zgadzam się: jest
terroryzm państwowy i terroryzm antypaństwowy, inaczej mówiąc – terroryzm
silnych i terroryzm słabych. Jeżeli prezydent Bush uważa, że bin Laden jest
ostatnim terrorystą na świecie, to jest bardzo naiwny. W prasie amerykańskiej
coraz częściej pisze się o sieciach terrorystycznych indonezyjskich. Będzie ich
coraz więcej, także w innych państwach, na innych kontynentach. Druga intifa-
da unaoczniła, że terroryzm słabych może być silną i skuteczną bronią.
Uważam ponadto, że to dopiero początek nowego terroryzmu. I będzie on
trwał dopóty, dopóki będzie istniał podział świata na bardzo biedny i bardzo
bogaty.
JAROSŁAW BRATKIEWICZ
Sedno problemu irackiego sprowadza się, moim zdaniem, do tego, że mamy
do czynienia z dwoma porządkami prawnymi na świecie, które wyrażają się
przez sposób procedowania Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii z jednej
strony, a z drugiej – większości państw należących do ONZ. Pierwszy sposób,
DYSKUSJA
146
ONZ-owski, to odstraszanie, powstrzymywanie, reakcja w sytuacji konfliktu.
Sposób proponowany przez Stany Zjednoczone radykalnie łamie tę logikę.
Stany Zjednoczone kierują się własną, śmiałą, ambitną i kontrowersyjną kon-
cepcją działania w przypadku zagrożeń nietradycyjnych, asymetrycznych.
Punktem wyjścia dla USA jest to, że zagrożenie obecne jest zagrożeniem
nieprzewidywalnym. Zagrożenie sowieckie było w dużej mierze przewidywalne,
zwłaszcza od czasów Chruszczowa, który mówił o pokojowym współistnieniu.
Atak terrorystyczny jest nieprzewidywalny. W przypadku Afganistanu mamy
do czynienia z reakcją na działanie tzw. państwa upadłego. W przypadku Iraku
– z terroryzmem państwowym, który jest także wysoce nieprzewidywalny. Jest
zrozumiałe, że my opowiadamy się za tym, żeby sprawy były rozwiązywane
w porządku multilateralnym, z wykorzystaniem wszystkich instrumentów ONZ,
Karty Narodów Zjednoczonych, mechanizmów, które są znane i wypróbowane.
Z drugiej strony, trudno nie zgodzić się kontrargumentami Amerykanów, pyta-
jących o działania ONZ w ciągu ostatnich dziesięciu lat, po wojnie w Zatoce.
Widzę tu swoisty dylemat dla polskiej polityki zagranicznej. Z jednej strony,
rozwiązania multilateralne są podstawą naszego myślenia. Dlatego wchodzimy
do struktur NATO i Unii Europejskiej. Rozwiązania amerykańskie powinny nas
płoszyć: jakieś supermocarstwo nadaje sobie wyższą suwerenność, która może
obniżać suwerenność innych; decyduje, co stwarza zagrożenie dla społeczności
międzynarodowej, i w trybie jednostronnym reaguje na to zagrożenie, nie kon-
sultując się ze społecznością międzynarodową. Z drugiej strony, w Polsce jest
amerykanofilia, poczyniono ruchy polityczne wskazujące, że Polska jest krajem
oddanym idei atlantyckiej. Ostatnio Polska popiera kraje środkowowschodnie
dążące do NATO, zwłaszcza kraje bałtyckie, które oglądają się na Stany. Nasze
władze poczyniły pewne awanse. Jeśli więc dojdzie do operacji antyirackiej, to
jak w tej sytuacji ma zachować się Polska?
TOMASZ JACKOWSKI
Pragnę zwrócić uwagę, że takie zagrożenia jak irackie pojawiają się regu-
larnie. Z podobnym zagrożeniem mieliśmy do czynienia w przypadku Iranu,
takim zagrożeniem może stać się Pakistan. Pakistan ma już broń jądrową
i jakiekolwiek zmiany w tym państwie mogą spowodować przekazanie tej broni
w ręce nieodpowiedzialne. Trudno też dziwić się, że w regionie strategicznym
dla całego świata (ze względu na ropę naftową) to zagrożenie jest odczuwalne
jako bardzo poważne. I jeszcze jedna sprawa: nie mogę zgodzić się z panem
Tadeuszem Chabierą. O ile Ukraina utraciła swoją wiarygodność jako członek
147
ŚWIATOWY TERRORYZM – IRAK – ODPOWIEDZIALNOŚĆ USA A EUROPA
koalicji antyterrorystycznej, przynajmniej do jasnego wyjaśnienia sprawy
radarów, o tyle w społeczeństwie polskim wzmocniła swą wiarygodność.
Społeczeństwo polskie traktowało Ukrainę jako powalonego kolosa i państwo,
które można poklepywać po plecach. Sam fakt, że na Ukrainie możliwe jest
powstanie urządzeń obronnych i ich ewentualny eksport, w polskim społe-
czeństwie wzbudził zainteresowanie, a zarazem ogromne zdziwienie, że ten kraj
produkuje takie urządzenia.
KATARZYNA ŻUKROWSKA
Może niezbyt precyzyjnie sformułowałam swą wypowiedź o Unii
Europejskiej. Chcę podkreślić, że Unia działa w zupełnie przeciwnym kierunku,
budując europejskie struktury operacyjne. I nie jest to kierunek antyamery-
kański. Spójrzmy na cały proces integracyjny Unii Europejskiej czy chociażby
na obecność Stanów w Europie czy w NATO. Spójrzmy na początek na proces
tworzenia Wspólnot Europejskich: Monnet i Schuman współpracowali przecież
z Amerykanami.
JANUSZ ONYSZKIEWICZ
Chciałbym przeprosić, że nie odniosę się do poszczególnych wystąpień,
będzie to odpowiedź zbiorowa. Wszyscy podkreślali, że Stany Zjednoczone zak-
westionowały porządek światowy. Doktryna działań wyprzedzających
najwyraźniej jest bardzo trudna do pogodzenia z różnymi konwencjami czy Kartą
Narodów Zjednoczonych. Zarazem pragnę zwrócić uwagę, że to, co stało się
11 września, to nie był dla Stanów Zjednoczonych „pryszcz”. To był po-
tworny szok i od tamtej pory Stany uważają, że są w stanie wojny. W Europie zaś
nie uważamy, że to jest wojna. Sądzę też, że to, co się dzieje w Stanach
Zjednoczonych, nie jest odejściem od tego, co zostało ustanowione na kongresie
w Westfalii. Jest to raczej powrót do porządku westfalskiego, z tą różnicą, że teraz
podmiotami są nie tylko państwa. Powraca także koncepcja równowagi sił czy
równowagi strachu usankcjonowana na tym kongresie. Jeżeli chodzi
o kwestię Europy i Stanów Zjednoczonych... To prawda, Unia Europejska ma
określoną politykę zagraniczną, ale w zakresie społeczno-gospodarczym, zaś
w zakresie bezpieczeństwa – jak pokazały ostatnie wydarzenia – takiej polityki nie
ma. Jest przecież kolosalna różnica między polityką Niemiec, Francji czy Włoch.
Ostatnie zawirowania wokół Iraku jeszcze bardziej komplikują szanse powstania
wspólnej polityki bezpieczeństwa i obrony, dodając amunicji tym sceptykom,
którzy mówią, że jest to rzecz możliwa, ale nie w najbliższej przyszłości.
DYSKUSJA
148
Co się tyczy Polski, to muszę powiedzieć, że czytałem wywiad prezydenta
Kwaśniewskiego w „Tagesspiegel” z mieszanymi uczuciami. Doceniam
wyważony ton jego wypowiedzi, ale zaskoczyła mnie deklaracja uczestniczenia
Polski w akcji przeciwko Irakowi. Pojawiają się dwa pytania: czy była to
deklaracja na czasie oraz kto w Polsce określa politykę zagraniczną kraju.
Sytuacja wygląda dość paradoksalnie: na polskiej scenie w ogóle nie widać mini-
stra Cimoszewicza. Sprawą naszego członkostwa w Unii zajmuje się minister
Hübner ewentualnie urząd premiera, prezydent Kwaśniewski zajmuje się
sprawami strategicznymi, a minister Cimoszewicz został „zredukowany” do
spraw Trzeciego Świata. Przy całym szacunku dla troski o wizerunek Polski,
zauważę jednak, że od Polski nikt nie oczekiwał tego rodzaju deklaracji.
Należało raczej zachować dystans i wstrzemięźliwość oraz konsultować
deklaracje strony polskiej z naszymi partnerami w Unii Europejskiej.
Nie jestem pewien, czy akcja w Iraku musi oznaczać katastrofę gospodarczą,
choć najprawdopodobniej ceny ropy podskoczą. Gdyby jednak w Iraku udało
się wprowadzić sprawne rządy i uruchomić rezerwy ropy, to mogłoby dojść do
obniżenia jej cen. Jaka będzie reakcja krajów arabskich? Nie wiadomo, jaka
będzie, ale nie było też wiadomo, jaka będzie reakcja na akcję w Afganistanie.
Na początku wydawało się, że jest gwałtowna i narastająca, ale szybko się
uspokoiła. Bardzo dużo będzie zależało od tego, jak to zostanie rozegrane,
a w szczególności – czy będzie to działanie zgodne z prawem, czy też nie.
Co się tyczy polskiego udziału... Nie jest tak, że Polska nie jest do niego zdol-
na – finansowo czy organizacyjnie. Sądzę, że jesteśmy w stanie przygotować te
siły. Kiedy pojawiła się kwestia wysłania do Kosowa drugiego batalionu, to
bardzo sprawnie ją rozwiązaliśmy. Nie chcę wchodzić w to, co możemy zaofer-
ować, ale mam jeszcze dwie uwagi w tej materii. Oczywiście, jakieś koszty
poniesiemy na pewno, ale też nie doprowadzą one do załamania finansowego
kraju. Druga sprawa to struktura tych sił reagowania NATO: zasadniczy trzon
amerykański i narodowe uzupełnienia. Byłoby jednak znacznie lepiej, gdyby
w ramach tych dwudziestu kilku tysięcy wydzielono pulę europejską. Czy się to
uda, nie wiadomo. Jest to w tej chwili luźna koncepcja, powinniśmy jednak
dbać, aby była spójna i zgodna z planami budowania sił europejskich.
STANISŁAW KOZIEJ
Wynotowałem kilka wypowiedzi, do których chciałem się ustosunkować,
ale minister Onyszkiewicz po części mnie już wyręczył. W związku z tym
zostały mi cztery zagadnienia.
ŚWIATOWY TERRORYZM – IRAK – ODPOWIEDZIALNOŚĆ USA A EUROPA
Po pierwsze – nasz wkład do sił ekspedycyjnych Sojuszu. Mówiłem o tym,
że powinien on być odpowiedni do naszej pozycji w NATO. Podobnie jak
Państwo, mam duże wątpliwości, czy nam się to uda i czy nasza oferta zostanie
przyjęta. W prowadzonych do tej pory operacjach nasz udział nie był znaczący.
Po drugie – model kampanii irackiej. Przedstawiłem model optymalny,
model operacji eskalacyjnej. Nie można jednak wykluczyć, że wszystko
rozstrzygnie się po szybkim uderzeniu początkowym. Mimo wszystko nie sądzę,
że będzie to operacja błyskawiczna, będzie to raczej działanie długotrwałe.
Po trzecie – walka z bronią masowego rażenia. W strategii amerykańskiej
jest ciekawy, ale dyskusyjny termin: „kontrproliferacja”. Nie chodzi tu
o nierozprzestrzenianie, nieproliferację. Amerykanie rozumieją to jako aktywne,
uprzedzające działanie wobec proliferatorów, mające na celu niedopuszczenie
do aktywnego rozprzestrzeniania broni masowego rażenia. Jest to nowa kate-
goria pojęciowa, myślę, że stanie się ona przedmiotem dyskusji.
Wreszcie – po czwarte – krytyczne głosy wobec postawy amerykańskiej po
11 września i zmiany strategicznego myślenia o świecie. Tę krytykę napotykamy
nie tylko w prasie, ale także w stanowiskach rządów, zwłaszcza europejskich.
Proszę jednak zauważyć, że na ogół odrzuca się stanowisko USA, nic w zamian
nie proponując. Potrzebna jest nowa filozofia podejścia wobec walki z terro-
ryzmem. Najczarniejszą prognozą byłoby bowiem przyjęcie strategii biernej.
W obszarze, którym ja się zajmuję, nie zauważam krytyki konstruktywnej.
Dlatego postuluję pozytywne podejście do propozycji amerykańskich i krytyczną
nad nimi dyskusję. Bierna postawa oznacza bowiem ich milczącą akceptację.
JACEK CZAPUTOWICZ
Podsumujmy nasze spotkanie. Wśród wielu zagadnień wyeksponowano tu
wyraźnie się trzy wątki. Pierwszy – to kwestia terroryzmu. Wielu dyskutantów
pokazało to zjawisko w ujęciu historycznym, co przybliża nas do istoty terro-
ryzmu. Drugi wątek – to Irak jako wyzwanie dla społeczności międzynarodowej
w dziedzinie bezpieczeństwa i obrony, w tym także w kontekście integracji
europejskiej. Jaki będzie stosunek poszczególnych państw do tego problemu.
Przyszłość pokaże, czy sprawdzą się nasze przewidywania i obawy co do roz-
woju sytuacji wokół Iraku i sposobów rozwiązania problemów współczesnego
terroryzmu. Trzeci wątek – potwierdzenie tez, że opinia publiczna na temat pol-
skiej polityki zagranicznej jest podzielona. Nie mamy jednolitego stanowiska
ani wobec zaangażowania Polski w ten konflikt, ani wobec strategicznych
kierunków polskiej polityki zagranicznej.
DYSKUSJA
150
Krystian Piątkowski*
Polski przemysł zbrojeniowy na rozdrożu
W trzy lata po przystąpieniu Polski do Sojusz Północnoatlantyckiego i na rok
przed oczekiwanym wejściem do Unii Europejskiej coraz bardziej aktualne staje
się pytanie o przyszłość polskiego przemysłu zbrojeniowego. Trzynaście lat, które
minęły od rozpoczęcia polskiej transformacji ustrojowej, nie doprowadziły do
decydujących przemian podobnych do tych, które zaistniały w innych gałęziach
polskiej gospodarki. Ogólna kondycja sektora zbrojeniowego stopniowo ulega
pogorszeniu, do tej pory nie sformułowano też żadnej strategicznej, długofalowej
wizji jego rozwoju. Tymczasem coraz głębsza integracja Polski z euroatlantyckim
obszarem polityczno-gospodarczym już niedługo może doprowadzić do sytuacji,
w której krajowi wytwórcy uzbrojenia i sprzętu wojskowego staną przed
dylematami o fundamentalnym znaczeniu dla dalszego istnienia ich
przedsiębiorstw. Prezentując w niniejszym artykule subiektywną ocenę przyczyn
takiego stanu rzeczy, staram się odpowiedzieć na najbardziej podstawowe pyta-
nia, odnoszące się do przyszłości polskiego przemysłu obronnego
1
.
PRZEMYSŁ ZBROJENIOWY NA PRZEŁOMIE LAT 80. i 90.
Ogólny wizerunek
Na początku przemian ustrojowych w Polsce sytuacja w sektorze zbroje-
niowym stanowiła odzwierciedlenie wszystkich czynników determinujących
polityczny i ekonomiczny status PRL. Opisując ów stan, nie można zatem
abstrahować od realiów funkcjonowania systemu komunistycznego. Od same-
Polska w Europie 1 (43) 2003 s. 151–192
151
* Autor jest ekspertem w dziedzinie wojskowości, absolwentem Naval Postgraduate School
w Monterrey, USA.
go początku branża zbrojeniowa tworzona była w oparciu o kompleksowe
plany przygotowań wojennych państwa i całego obozu komunistycznego.
O wielkości produkcji, jej asortymencie, sieci kooperantów, a częstokroć także
o usytuowaniu zakładów i zagranicznych rynkach zbytu decydowano w ramach
uzgodnień politycznych z ZSRR oraz sojusznikami z Układu Warszawskiego,
które najczęściej przybierały formę przydziału zadań produkcyjnych. Produkcja
zbrojeniowa, podobnie jak przemysł wydobywczy, energetyczny oraz ciężki,
była kierowana centralnie.
Zadaniem przedsiębiorstw zbrojeniowych było zarówno zaspokajanie
bieżących potrzeb własnych i sojuszniczych sił zbrojnych (na zasadzie skoor-
dynowanych planów dostaw), jak też utrzymywanie gotowości do wielokrot-
nego zwiększenia produkcji na wypadek antycypowanego konfliktu zbrojnego
pomiędzy Wschodem i Zachodem. To podstawowe założenie determinowało
wielkość i profil produkcji zakładów oraz sposób zarządzania nimi.
W przeciwieństwie do państw NATO, gdzie nawet do połowy lat 50., w okre-
sie powojennej odbudowy i masowych dostaw taniego sprzętu z amery-
kańskiego demobilu, nie zapominano o rywalizacji pomiędzy producentami
z poszczególnych krajów, w Polsce i innych państwach Europy Wschodniej
konkurencja oficjalnie nie była tolerowana.
Na początku lat 60. państwa Układu Warszawskiego stanęły przed per-
spektywą wyboru odrzutowego samolotu szkolnego dla swoich wojsk lot-
niczych. Komisyjnie oceniano trzy prototypy: 1) JAK-30 z ZSRR; 2) TS-11 Iskra
z Polski oraz 3) L-29 Delfin z Czechosłowacji.
Mimo iż w ocenie ekspertów L-29 charakteryzował się najgorszymi parame-
trami, ze względu na „socjalistyczny podział pracy” (zakłady produkujące
samoloty Jakowlewa obciążone były innymi zamówieniami) oraz skuteczniejszy
lobbing czechosłowackiego kierownictwa państwowego, Delfin, a z czasem jego
następca (L-39 Albatros) stał się standardowym samolotem szkolnym Układu
Warszawskiego. Polska z trudem uzyskała zgodę na utrzymanie produkcji Iskry
na własne potrzeby i eksport
2
.
Eksport broni poza Układ Warszawski odgrywał także ważną rolę polityczną
jako sposób na wspieranie „bratnich” reżimów w krajach Trzeciego Świata oraz
źródło „twardej waluty” dla wiecznie głodnej gospodarki socjalistycznej.
Wielkość i profil produkcji
Na przełomie lat 80. i 90. polski przemysł zbrojeniowy wytwarzał
samodzielnie lub w ramach kooperacji większość systemów uzbrojenia
KRYSTIAN PIĄTKOWSKI
152
używanego w Wojsku Polskim. Wyjątek stanowiły odrzutowe samoloty bojowe,
bojowe wozy piechoty, kierowane pociski rakietowe przenoszone przez samolo-
ty, rakietowe zestawy ziemia-powietrze, okręty podwodne, duże okręty
nawodne oraz część specjalistycznego uzbrojenia morskiego. W Polsce pro-
dukowano:
• samoloty szkolne i śmigłowce;
• czołgi i komponenty gąsienicowych wozów bojowych;
• samobieżne i ciągnione systemy artyleryjskie;
• broń strzelecką i zespołową;
• lekkie artyleryjskie i rakietowe systemy obrony przeciwlotniczej;
• amunicję większości typów i materiały wybuchowe;
• stacje radiolokacyjne;
• systemy dowodzenia, łączności i kierowania ogniem;
• małe i średnie okręty wojenne (okręty desantowe, trałowce, dozorowce,
ścigacze, okręty pomocnicze);
• specjalistyczny sprzęt inżynieryjny, chemiczny i remontowo-naprawczy;
• wyposażenie osobiste żołnierzy;
• sprzęt logistyczny i transportowy;
• silniki różnych typów, układy napędowe i dużą gamę części zamiennych.
Polski przemysł dysponował także znacznym potencjałem w zakresie
napraw i remontów sprzętu eksploatowanego przez wojsko. Ogółem do sekto-
ra zbrojeniowego (o takim sklasyfikowaniu decydowało zaliczenie zakładu do
specjalnego rejestru) należały 84 przedsiębiorstwa zatrudniające około 180 tys.
pracowników
3
. Potencjał produkcji określały trzy zasadnicze czynniki: 1)
wielkość własnych sił zbrojnych i otrzymywane od nich zamówienia (w tym
uzupełnianie zapasów mobilizacyjnych); 2) zamówienia na dostawy w ramach
Układu Warszawskiego; 3) inne zamówienia eksportowe.
Niektóre przedsiębiorstwa kierowały większość swej produkcji na zewnątrz,
uzależniając się silnie przede wszystkim od zamówień w ramach Układu
Warszawskiego. Przykładem może być produkcja śmigłowców Mi-2 przez
zakłady WSK PZL ŚWIDNIK, która w zdecydowanej większości trafiała do
ZSRR i innych państw socjalistycznych. Generalnie rzecz biorąc, polski poten-
cjał przemysłowy znacznie przewyższał potrzeby sił zbrojnych.
Zdecydowaną większość wyrobów stanowiły konstrukcje radzieckie pro-
dukowane na licencji, częstokroć nieznacznie modyfikowane w kraju.
Wyrobów zaprojektowanych od podstaw w Polsce bądź powstałych w wyniku
rzeczywistej koprodukcji było niewiele. Taki wyjątek stanowiły systemy radio-
153
POLSKI PRZEMYSŁ ZBROJENIOWY NA ROZDROŻU
lokacyjne produkowane w warszawskich zakładach RADWAR oraz Przemy-
słowym Instytucie Telekomunikacji, charakteryzujące się oryginalnymi
rozwiązaniami technologicznymi oraz wysokimi parametrami. Niezły poziom
reprezentowało wyposażenie optoelektroniczne z Przemysłowego Centrum
Optyki. Polską konstrukcją był odrzutowy samolot szkolny TS-11 ISKRA oraz
jego niedoszły następca – I-22 IRYDA. Wraz z Czechosłowacją Polska pro-
dukowała kołowy transporter opancerzony SKOT. Kilka oryginalnych kon-
strukcji (np. średnie okręty desantowe) wypromował też polski przemysł
stoczniowy.
Rola państwa
W sektorze zbrojeniowym państwo dominowało w sposób absolutny.
Wszystkie zakłady produkujące na rzecz obronności były własnością państwa
i posiadały status przedsiębiorstw państwowych. W ramach przemysłu zbroje-
niowego funkcjonowały dwie odrębne grupy przedsiębiorstw – tzw. cywilne
i wojskowe. Pierwsze stanowiły integralny element centralnie zarządzanego
przemysłu, podlegając „cywilnym” ministerstwom. Drugie podlegały
Ministerstwu Obrony Narodowej (w jego ramach Szefostwu Wojskowych
Przedsiębiorstw Remontowo-Produkcyjnych) i były zarządzane przez kadrę
wojskową. Przedsiębiorstwa wojskowe specjalizowały się przede wszystkim
w prowadzeniu bieżących napraw oraz okresowych remontów uzbrojenia,
a także produkcji części zamiennych i podzespołów do eksploatowanego
w wojsku sprzętu. Siły zbrojne utrzymywały także własną, niezależną od
„cywilnej” sieć jednostek badawczo-rozwojowych.
Rola państwa w sektorze zbrojeniowym nie ograniczała się do prawa
własności. Centralne instytucje państwowe określały wszystkie parametry
związane z produkcją, strukturą, sposobami zarządzania, zatrudnieniem
i wymianą handlową. Ubezwłasnowolniało to kierownictwa przedsiębiorstw
i utrwalało pasywne postawy – np. wobec promocji wyrobów i prac naukowo-
-badawczych. Negocjacje kooperacyjne i handlowe zawsze odbywały się pod
kierunkiem i z udziałem przedstawicieli odpowiednich ministerstw.
Czterdziestopięcioletnie funkcjonowanie sektora zbrojeniowego jako zinte-
growanego, kierowanego centralnie systemu gospodarczego nie pozostało bez
wpływu na postrzeganie jego roli przez znaczną część obecnej kadry
menedżerskiej. Dotyczy to zwłaszcza postulowanej przezeń roli rządu przy
regulowaniu poziomu produkcji i realizacji polityki promocyjnej za granicą.
KRYSTIAN PIĄTKOWSKI
154
Eksport i rynki zbytu
W statystykach obrotu bronią i wyposażeniem wojskowym z lat 80. Polska
kilkakrotnie znalazła się w pierwszej dziesiątce eksporterów. Było to przede
wszystkim efektem działań politycznych i konsekwencją zimnowojennego
podziału rynków na „wschodnie” i „zachodnie”, odpowiadającego z grubsza
podziałowi stref wpływów politycznych ZSRR oraz państw natowskich. O ile
w strefie „zachodniej” udział poszczególnych producentów w eksporcie broni
zależał nie tylko od pozycji politycznej danego kraju, ale też od atrakcyjności
rynkowej danego wyrobu, o tyle w strefie „wschodniej” we wszystkich zasad-
niczych kwestiach decydował ZSRR. Tak jak w przypadku „kooperacyjnego”,
odgórnego podziału produkcji pomiędzy państwa Układu Warszawskiego,
także w przypadku rynków eksportowych istniały uzgodnienia między-
państwowe dotyczące eksportu najważniejszych systemów uzbrojenia.
Oczywiście, w przypadku szczególnie atrakcyjnych możliwości sprzedaży
przewaga ZSRR pozostawała bezdyskusyjna – i to nie tylko ze względu na kon-
sekwentnie uprawianą politykę sprzedaży swym sojusznikom licencji na pro-
dukcję starszych systemów uzbrojenia.
Eksport obejmował w zasadzie dwie kategorie państw: 1) sojusznicy
z Układu Warszawskiego, w tym ZSRR (na podstawie dwu- i wielostronnych
uzgodnień kooperacyjnych eksportowano w zasadzie każdy rodzaj produkcji);
2) grupa państw Trzeciego Świata (przede wszystkim Indie, Algieria, Libia, Irak,
Syria), gdzie sprzedawano przede wszystkim pojazdy pancerne, śmigłowce,
broń strzelecką, stacje radiolokacyjne oraz małe i średnie okręty.
Poziom technologiczny wyrobów
Wkraczając w nową rzeczywistość polityczną, społeczną i gospodarczą, pol-
ski przemysł zbrojeniowy dysponował ofertą, którą pod względem liczby
wyrobów można było uznać za szeroką w porównaniu z wielkością kraju.
Oferta ta obejmowała większość klas uzbrojenia i była szczególnie bogata
w przypadku systemów uzbrojenia dla wojsk lądowych.
Pod względem zaawansowania technologicznego produktów atrakcyjność
polskiej oferty nie była już tak wielka. Zdecydowana większość produkowanych
wzorów uzbrojenia nie należała do najnowszych generacji sprzętu. Zgodnie
z przyjętym w ZSRR systemem udostępniania licencji na produkcję uzbrojenia,
państwa sojusznicze mogły otrzymać licencję na wytwarzanie danego typu
uzbrojenia dopiero w momencie, gdy jego seryjna produkcja w ZSRR osiągnęła
maksymalny zaplanowany poziom, a na linie montażowe trafiał już sprzęt
155
POLSKI PRZEMYSŁ ZBROJENIOWY NA ROZDROŻU
następnej generacji. Trudno przytoczyć przykład, gdy inne niż ZSRR państwa
Układu Warszawskiego produkowałyby uzbrojenie rzeczywiście najnowszej
generacji. Niejednokrotnie zdarzało się też, że eksportowy typ uzbrojenia ofero-
wany był sojusznikom w wersji zubożonej w stosunku do radzieckiego orygi-
nału. Niektórych typów sprzętu (jak np. rodzina czołgów podstawowych
T-64/T-80, samoloty MiG-23 czy MiG-25) w ogóle nie produkowano na licencji.
Od początku lat 80. w Polsce, Czechosłowacji i Jugosławii rozpoczęto
seryjną produkcję czołgów podstawowych T-72M, eksportowej wersji czołgu
T-72A. W drugiej połowie lat 80. zastąpił go czołg T-72M1, posiadający wzmoc-
nioną osłonę pancerną. Oba warianty dysponowały wyposażeniem elektroni-
cznym, które w porównaniu z analogicznymi konstrukcjami zachodnimi było
mało skomplikowane. W obu przypadkach przekazanie licencji nastąpiło po
3 latach od uruchomienia produkcji seryjnej w ZSRR; w obu przypadkach
wyposażenie czołgów było uboższe w stosunku do radzieckiego oryginału.
Pomimo sugestii ze strony Polski i CSRS, do końca istnienia Układu
Warszawskiego nie doszło do przekazania licencji na kolejny, znacznie zmody-
fikowany wariant – T-72B, wprowadzony do uzbrojenia SZ ZSRR w roku 1985.
Produkcja obu wariantów czołgu odbywała się na podstawie dokumentacji
dostarczonej z ZSRR, obwarowanej zakazem wprowadzania jakichkolwiek
zmian
4
.
Więcej możliwości wykazania innowacyjności Polska miała w przypadku
wyrobów zaprojektowanych w kraju, których nie krępował ścisły gorset umów
licencyjnych. Aplikowaniu nowinek technologicznych sprzyjała rozbudowana
baza instytutów naukowo-badawczych. Istniała także możliwość prowadzenia
niewielkich modernizacji sprzętu produkowanego na licencji.
Generalnie jednak poziom technologiczny uzbrojenia produkowanego
w Polsce na przełomie lat 80. i 90. był średni. Wbrew wyrażanym obecnie opi-
niom liczba wyrobów na najwyższym światowym poziomie była niewielka.
Większość produkowanych w Polsce pojazdów opancerzonych, systemów
artyleryjskich czy okrętów była na poziomie technicznym wyrobów z lat 70.
Nieco lepiej pod względem technologicznym prezentowały się nowe typy
sprzętu radiolokacyjnego oraz prowadzone w tym czasie nowe programy
(śmigłowiec W-3 Sokół czy modernizacja czołgu T-72). Znacznym utrudnie-
niem w tej dziedzinie były słabe możliwości pozyskania nowoczesnych tech-
nologii (Polska pozostawała na liście państw objętych embargiem COCOM),
zaś Rosjanie nie kwapili się z pomocą. Dominowało więc uzbrojenie średniej
jakości o nieskomplikowanej technologii, które można było wytwarzać
KRYSTIAN PIĄTKOWSKI
156
w dużych ilościach. Sprzęt taki, choć nadal atrakcyjny dla wielu potencjalnych
odbiorców zagranicznych, szczególnie spoza Europy, nie dorównywał
jakościowo nowej generacji uzbrojenia, której produkcję rozpoczęto dekadę
wcześniej na Zachodzie i która była konsekwencją decyzji o wzroście wydatków
obronnych, podjętej przez administrację Ronalda Reagana. Nowe uzbrojenie
doskonale zdało egzamin na polu walki nad Zatoką Perską.
KRYZYS LAT 90.
To, co się stało z polskim przemysłem zbrojeniowym w ostatniej dekadzie,
nie może być określone inaczej niż mianem katastrofy. W związku z tym poja-
wiały się (i nadal się pojawiają) rozmaite teorie próbujące wyjaśnić zasięg
i tempo załamania się sektora zbrojeniowego celowym działaniem sił
zewnętrznych i wewnętrznych, czy wręcz spiskiem lub zmową. Rzeczywiste
przyczyny tego stanu rzeczy, choć może mniej tajemnicze, są bardziej złożone
i nie można ich sprowadzać do „obiektywnej konieczności”, jak to czyni wielu
apologetów „liberalnej terapii szokowej”. Zapoznajmy się zatem z problemami,
które dotknęły polską „zbrojeniówkę” w ostatnich dziesięciu latach.
Krach komunizmu
Polski przemysł zbrojeniowy został stworzony do funkcjonowania w sys-
temie politycznym, który integrował wszystkie dziedziny życia państwa
i społeczeństwa. Obronność stanowiła wzorcowy wręcz przykład ścisłego pod-
porządkowania funkcji wielu instytucji jednemu celowi – przygotowaniu
państwa do prowadzenia wojny. Państwo było też właścicielem wszystkich
instytucji biorących udział w tych przygotowaniach z przemysłem obronnym
na czele. To, co stanowiło o specyfice przemysłu zbrojeniowego w czasach PRL
i zapewniało mu stabilne funkcjonowanie, stało się przysłowiowym „kamie-
niem u szyi” tej branży w momencie, gdy w Polsce niemal z dnia na dzień
zaczęły obowiązywać nowe reguły gry ekonomicznej.
Załamanie się systemu komunistycznego, w tym krach Układu
Warszawskiego z jego budowanym przez dziesięciolecia systemem wojskowych
zamówień krajowych i zagranicznych oraz gwarantowanym politycznie
udziałem w „dewizowym” rynku eksportowym, stanowiło dla polskiego prze-
mysłu zbrojeniowego największy szok w jego powojennej historii. Jednocześnie
pierwsze rządy III RP zrezygnowały z polityki ścisłego nadzoru nad zbro-
jeniówką. Działając pod presją imperatywu transformacji prorynkowej z jednej
strony, z drugiej zaś obawiając się jakichkolwiek śmielszych strategicznych
157
POLSKI PRZEMYSŁ ZBROJENIOWY NA ROZDROŻU
decyzji w kwestiach związanych z obronnością, w odniesieniu do dramatycznej
sytuacji przemysłu zbrojeniowego gabinety Tadeusza Mazowieckiego, Jana
Krzysztofa Bieleckiego czy też Jana Olszewskiego stosowały w praktyce politykę
chowania głowy w piasek.
Gwałtowna zmiana otoczenia politycznego, gospodarczego i społecznego
spowodowała paraliż krajowych struktur zarządzania przemysłem zbroje-
niowym. Wszystkie podmioty zaangażowane w sferę produkcji zbrojeniowej
okazały się zupełnie nieprzygotowane do działania w nowej sytuacji. Rozpoczął
się okres wielkiej zapaści polskiego przemysłu zbrojeniowego.
Załamanie się zamówień wojskowych
W latach 90. nastąpiło załamanie się systemu zamówień wojskowych
w Polsce, tak pod względem ich wielkości, jak i struktury. Wstrzymany został
także proces unowocześniania wyposażenia sił zbrojnych poprzez zakup uzbro-
jenia nowych generacji, nie udało się także kontynuować procesu wymiany
starego uzbrojenia na sprzęt nowszej generacji. Od 1988 r. Polska nie zakupiła
ani jednego nowego samolotu bojowego. Do końca lat 90. nie uruchomiono też
ani jednego poważnego programu zbrojeniowego. Nowe typy sprzętu, jak np.
czołg podstawowy PT-91 TWARDY (w istocie głęboka modernizacja czołgu
T-72M1) czy też śmigłowiec wielozadaniowy W-3 SOKÓŁ, wprowadzono na
uzbrojenie dzięki kontynuacji programów rozpoczętych jeszcze w latach 80.
Wiele ambitnych pomysłów (np. samolotu szkolnego I-22 IRYDA, samolotu
pola walki SKORPION, śmigłowca HUZAR czy też bojowego wozu piechoty
BWP-2000) pozostało na etapie prototypów bądź makiet.
Wydatki RP na obronę w latach 90. wykazywały stałą tendencję spadkową.
Pomiędzy rokiem 1989 a 1997 spadły one (w cenach stałych z roku 1997)
z 17 358,3 do 9832,9 mln zł, tj. o 43,4%. W latach 1991 – 2000 udział wydatków
na obronę wahał się pomiędzy 2,25% PKB w roku 1991, 2,43% w 1994 r.
i 2,02% w roku 2000. Jednocześnie jednak udział wydatków ściśle wojskowych
w budżecie MON spadł gwałtownie z 2,23% PKB w 1991 r. do 1,52% w roku
2000. Różnica ta odzwierciedla włączenie do budżetu MON zobowiązań
związanych z opieką zdrowotną i emeryturami wojskowymi.
Także udział wydatków na modernizację sił zbrojnych (zakupy, prace
badawcze i programy inwestycyjne) w budżecie MON charakteryzował się aż
do roku 2000 tendencją spadkową. Według danych MON w budżecie resortu
przeznaczono na nie w latach 1997 i 2000 odpowiednio 15,7 oraz 12,4%.
Dopiero przyjęty przez rząd w kwietniu 2001 r. 6-letni program rozwoju sił
KRYSTIAN PIĄTKOWSKI
158
zbrojnych oraz jego kolejne, aktualizowane corocznie programy 6-letnie stop-
niowo odwracają tę niekorzystną tendencję
5
.
Na sposób wydawania pieniędzy na obronę niekorzystnie wpłynęły także
nierealistyczne ambicje kierownictwa SZ RP związane z promocją nowych pro-
gramów badawczo-rozwojowych i produkcyjnych, szczególnie widoczne
w okresie, kiedy stanowisko szefa Sztabu Generalnego WP zajmował gen.
Tadeusz Wilecki. Budowane bez rzetelnej analizy finansowych możliwości
państwa plany samodzielnej produkcji nowej generacji uzbrojenia dla wojsk
lądowych (czołg podstawowy, BWP, śmigłowiec szturmowy, samobieżny sys-
tem przeciwlotniczy itp.) doprowadziły do rozproszenia niewielkich
dostępnych środków przeznaczonych na prace badawcze, a w konsekwencji do
niezrealizowania żadnego z wymienionych programów. Chaos potęgowany był
dodatkowo przez stale zmieniające się priorytety kolejnych rządów i brak kon-
sekwentnej polityki zakupów. Kolejne plany rozwoju sił zbrojnych najczęściej
okazywały się nierealne już w momencie ich ogłaszania.
W drugiej połowie lat 90. światło dzienne ujrzały co najmniej cztery wielo-
letnie koncepcje rozwoju Sił Zbrojnych RP. Były to, w kolejności ich powstania:
• „Plan 10-letni” – najmniej znana koncepcja transformacji SZ RP stwo-
rzona w 1996 r. w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego przez wojskowo-
-cywilny zespół, pracujący pod kierownictwem ówczesnego szefa BBN
Jerzego Milewskiego. Program zakładał m.in. znaczną redukcję liczeb-
ności SZ oraz opierał się na założeniu, że znaczący wzrost wydatków na
obronę będzie nierealny w trakcie najbliższej dekady. Elementy tej kon-
cepcji (jak np. redukcja liczebności SZ do poziomu 180 tys. ludzi) wyko-
rzystano przy opracowywaniu planu „1998 – 2012”.
• „Plan 5-letni”, którego opracowywanie rozpoczęto w Departamencie
Systemu Obronnego MON niemal równolegle z poprzednim. Miał on
obejmować okres 1998 – 2002 i w swej wstępnej fazie zakładał trzy
zróżnicowane warianty finansowania SZ. Wariant optymistyczny
zakładał wzrost wydatków na obronę do 3% PKB (zgodnie z ówczesną
uchwałą Sejmu RP), zaś pesymistyczny – 2,3% PKB. Rzeczywistość sko-
rygowała niebawem i ten scenariusz.
• „Plan 15-letni” (na lata 1998 – 2012) został opracowany w 1997 r. przez
MON i Sztab Generalny WP. Bardziej realistyczny w ocenie finansowych
możliwości państwa, przynosił m.in. dość szczegółową projekcję
wydatków na okres 5 lat (1998 – 2002). Był pierwszym oficjalnym pro-
gramem restrukturyzacji SZ, który zakładał redukcję kwot uzbrojenia
159
POLSKI PRZEMYSŁ ZBROJENIOWY NA ROZDROŻU
konwencjonalnego poniżej poziomu zagwarantowanego Polsce przez
traktat CFE. Po kolejnych autokorektach w MON, przeprowadzonych po
objęciu stanowiska ministra przez Janusza Onyszkiewicza, plan został
ostatecznie zarzucony w 1999 r.
• „Plan 6-letni” uwzględnił priorytet zmian związanych z dostosowaniem
Wojska Polskiego do wymogów NATO i był zharmonizowany z cyklem
sojuszniczego planowania obronnego. Na tle pozostałych można go
uznać za najbardziej realistyczny. Plan zakłada redukcję liczebności
i struktury SZ oraz wprowadza szereg programów modernizacji tech-
nicznej, sformułowanych w oparciu o zachodnią metodologię. „Plan
6-letni” przyjął formę ustawy uchwalonej przez Sejm latem 2001 r., co –
mimo jego późniejszych niekorzystnych korekt – stanowi przełom
w dotychczasowych pracach nad systemem planowania obronnego
w Polsce.
Zapowiedzią przełomu w tej dziedzinie stało się dopiero przystąpienie
Polski do NATO. Włączenie RP do sojuszniczego systemu planowania obron-
nego z jego stałymi procedurami i okresowymi nowelizacjami zaczęło stop-
niowo wymuszać porządkowanie naszych planów narodowych. Pierwszym
tego sygnałem jest program rozwoju sił zbrojnych na lata 2001 – 2006, który,
chociaż niedoskonały, stanowi pierwszy krok w kierunku wieloletniego
planowania obronnego.
Pogorszenie się sytuacji ekonomicznej
Gwałtowna zmiana warunków funkcjonowania przedsiębiorstw oraz idący
z nią w parze spadek zamówień ze strony sił zbrojnych i innych służb
mundurowych spowodowały pogorszenie się sytuacji ekonomicznej sektora
zbrojeniowego. Nigdy dotąd w powojennej historii tej branży przemysłu w
równie krótkim czasie nie nastąpiło tak gwałtowne załamanie. W efekcie
pojawiło się kilka uwarunkowanych wzajemnie zjawisk:
• ograniczenie zamówień przy bardzo kapitałochłonnej strukturze pro-
dukcji doprowadziło do lawinowego zadłużenia się dużej liczby przed-
siębiorstw. Konieczność regulacji zobowiązań wobec kooperantów
i własnych załóg prowadziła najpierw do szybkiego wyczerpania się
gotówki, ekstensywnego konsumowania rezerw (wyprzedaż nieru-
chomości, zapasów materiałów i innych składników majątku
ruchomego), a następnie – do zaciągania kredytów. Niemożność ich
spłaty, połączona z nadzieją na rychłą korzystną zmianę wydatków na
KRYSTIAN PIĄTKOWSKI
160
zakupy dla wojska, oraz presja załóg przyczyniły się do powstania efek-
tu spirali kredytowej (pożyczki spłacane były dzięki zaciąganiu nowych
kredytów);
• spadek zamówień spowodował także powstanie znacznych wolnych
mocy produkcyjnych. W stosunku do poziomu zamówień wojskowych
posiadane zdolności produkcyjne okazały się stanowczo za duże. Ich
redukcja nie była jednak łatwa – linii technologicznych i infrastruktury
zaprojektowanej dla dużych serii produkcyjnych i utrzymywania
dodatkowych rezerw na czas wojny nie sposób było podzielić lub zre-
dukować bez restrukturyzacji przedsiębiorstw, która z kolei wymagała
znacznego wolnego kapitału;
• sytuację branży zbrojeniowej potęgowały problemy społeczne pojawia-
jące się przy każdej próbie restrukturyzacji sektora, a w tym strukturalne
bezrobocie. Ze względu na lokalizację znacznej części przedsiębiorstw
„zbrojeniówki” w małych i średnich miejscowościach, gdzie dana firma
była częstokroć głównym bądź jedynym pracodawcą (np. 70-tysięczny
Mielec, który powstał i przez ponad pół wieku rozwijał się wokół
zakładów lotniczych), każda redukcja zatrudnienia prowadziła niemal
natychmiast do powstania strukturalnego bezrobocia. Takiego losu
doświadczyły m.in. wspomniany Mielec, Stalowa Wola, Skarżysko-
-Kamienna, Świdnik i inne miejscowości, których mieszkańcy utrzymy-
wali się z pracy w przemyśle zbrojeniowym.
W latach 1991 – 1997 zatrudnienie w zbrojeniówce zmniejszyło się ze
135 tys. do 71 tys. pracowników, przy czym dane te obejmują jedynie przed-
siębiorstwa figurujące w urzędowych wykazach firm przemysłu obronnego
6
.
W latach następnych, pomiędzy rokiem 1998 a 2001, liczba ta zmniejszyła się
odpowiednio z 56,6 tys. do 34,7 tys. zatrudnionych
7
.
Niestety, w przeciwieństwie do innych sektorów przemysłu ciężkiego, prze-
mysł zbrojeniowy aż do końca dekady nie doczekał się długofalowej koncepcji
restrukturyzacji, połączonej z programem konwersji kadr.
Pasywność przemysłu w nowych warunkach
Obok trudności ekonomicznych na sytuację przemysłu zbrojeniowego
negatywnie wpłynęła pasywna postawa kierownictw przedsiębiorstw w nowych
warunkach rynkowych. Można wręcz mówić o szerszym zjawisku psychologi-
cznym – mentalnym nieprzystosowaniu do nowych wyzwań. Przedsiębiorstwa
kierowane były przez osoby z długim stażem w branży, jednakże bez przygo-
161
POLSKI PRZEMYSŁ ZBROJENIOWY NA ROZDROŻU
towania do zarządzania przedsiębiorstwem w warunkach konkurencji, za
pomocą nowoczesnych metod. W zachowaniach menedżerów dominował
tradycjonalizm, wobec nowych zjawisk przyjmowali oni zazwyczaj postawę
wyczekiwania bądź – częściej – biernego oporu i negacji.
Szczególnie jaskrawo problem ten uwidocznił się w sferze marketingu i pro-
mocji. Jaskrawym przejawem bezradności w tej dziedzinie stały się stoiska pol-
skich firm na targach międzynarodowych. Budowane według zasady „tyłem do
klienta”, sztampowe architektonicznie, z nie zawsze kompetentną obsługą,
z trudem posługującą się językami obcymi, nie zachęcały potencjalnych kon-
trahentów do odwiedzin. W materiałach promocyjnych można było napotkać
rażące błędy językowe, zaś strony internetowe zaczęto na większą skalę
zakładać dopiero w ostatnich 4 – 5 latach.
Niewielkim zmianom uległ system zarządzania przedsiębiorstwami. Mimo
przeprowadzonej w połowie lat 90. komercjalizacji, większość firm pozostają-
cych w posiadaniu lub pod kontrolą skarbu państwa charakteryzowała się
nadal przestarzałą strukturą zarządzania. Większość decyzji, także tych doty-
czących kwestii o drugorzędnym znaczeniu, nadal zarezerwowana była dla
prezesów i członków zarządów. Utrudniało to szybkie reagowanie w niezbę-
dnych przypadkach, a ze względu na długotrwałość procesu decyzyjnego pol-
skie przedsiębiorstwa traciły zagraniczne zamówienia. Powszechne było
unikanie decyzji i oglądanie się na sugestie „z góry”, ze strony urzędników min-
isterialnych.
Dużą liczbę menedżerów zbrojeniówki charakteryzowała nieufność wobec
prób nawiązania kontaktu przez przedsiębiorstwa zachodnie. W kontaktach
z ludźmi reprezentującymi odmienną kulturę biznesu, przebojowymi i narzu-
cającymi własne pomysły szefowie polskich firm przyjmowali postawę bierną.
Szybkie nawiązanie partnerskich stosunków pomiędzy Polakami a ich zacho-
dnimi kolegami utrudniały niepełne zdefiniowanie własnych oczekiwań,
a także przypadki wykorzystywania wizyt w polskich przedsiębiorstwach do
prowadzenia szpiegostwa przemysłowego.
Ogólna pasywność ogarnęła także sferę badań i rozwoju, co tylko częściowo
można wytłumaczyć brakiem środków na projekty badawcze. W ciągu lat 90.
polski przemysł zbrojeniowy nie zaoferował ani jednego systemu uzbrojenia
będącego konstrukcją od podstaw nową i wyprzedzającą w swych założeniach
o kilka lat wyroby produkowane seryjnie w innych krajach. Nieliczne projekty
odpowiadające tym założeniom (np. samobieżny system OPL LOARA) ze
względu na przedłużanie stadium rozwoju mogą okazać się zagrożone.
KRYSTIAN PIĄTKOWSKI
162
Pasywność rządów
W latach 90. najważniejszym uwarunkowaniem sfery produkcji zbroje-
niowej była nadal polityka rządu. Pozostawał on, a konkretnie MON, głównym
odbiorcą produkcji zbrojeniówki, zachowując jednocześnie kontrolę nad
największymi przedsiębiorstwami. Działania kolejnych rządów III RP w zakre-
sie dostosowania tej gałęzi przemysłu do warunków gospodarki rynkowej były
jednak niewspółmierne do ich formalnego i realnego wpływu na ten sektor.
Trudno też dostrzec jakąś różnicę w sposobie traktowania problemów prze-
mysłu zbrojeniowego przez kolejne gabinety, bez względu na reprezentowaną
przez nie opcję polityczną. Deklaracjom dobrej woli nie towarzyszyły zazwyczaj
konkretne, odważne działania.
W ostatniej dekadzie pojawiło się kilka koncepcji reformy sektora zbroje-
niowego. Najpoważniejszą próbą zrestrukturyzowania branży obronnej stały
się przekształcenia przeprowadzone przez rząd koalicji SLD-PSL w 1994 r. W
ramach tzw. komercjalizacji ponad 30 przedsiębiorstw państwowych przeksz-
tałcono w jednoosobowe, formalnie samodzielne spółki skarbu państwa.
Jednocześnie przeprowadzono proces oddłużenia spółek, poprawiając ich sytu-
ację finansową. Ze względu na zaniechanie równoległych reform strukturalnych
(redukcje zatrudnienia, fuzje i optymalizacja profilu produkcji), w dwóch nastę-
pnych latach ich kondycja finansowa powróciła jednak do stanu pierwotnego.
Wadą tej i kolejnych koncepcji reformy przemysłu obronnego był brak
docelowych, perspektywicznych założeń co do jego wielkości, struktury i profilu
produkcji. Nie uwzględniały one takich kwestii, jak: udział kapitału prywatnego,
zaangażowanie inwestorów zagranicznych, preferowany docelowy profil produ-
kcji, struktura i kierunki eksportu oraz kooperacji międzynarodowej. W wypo-
wiedziach polityków dominowało przeświadczenie o konieczności zachowania
status quo i niechęć wobec radykalnych decyzji. Lawirując między oczekiwania-
mi wojska i załóg przedsiębiorstw oraz imperatywem reform rynkowych, kolejne
gabinety prowadziły politykę, która miała wszystkich satysfakcjonować.
Negatywną rolę odegrały także związki zawodowe – tak OPZZ, jak
i „Solidarność”. Związki niezmiennie domagały się lokowania w przed-
siębiorstwach dużych zamówień, utrzymania dotychczasowej liczby miejsc
pracy oraz opierały się każdej próbie radykalniejszej zmiany. Obie centrale
stanowczo sprzeciwiały się zarówno prywatyzacji, jak też wejściu do sektora
zbrojeniowego kapitału zagranicznego. Nie przedstawiły natomiast żadnego
własnego projektu restrukturyzacji przemysłu obronnego, zajmując stanowisko
dalekie od konstruktywnego.
163
POLSKI PRZEMYSŁ ZBROJENIOWY NA ROZDROŻU
Wielkie ambicje i brak realizmu
Pomimo skromnych środków na badania i rozwój oraz zakupy nowego
sprzętu, ich wykorzystanie przez siły zbrojne i przemysł nie było racjonalne.
Ponieważ Polska zaangażowała się w szereg ambitnych programów rozwoju
nowych systemów uzbrojenia, posiadane środki zostały rozproszone w kilku
instytutach badawczych. I tak w połowie lat 90. nasz kraj prowadził równolegle
samodzielne prace badawcze nad:
• czołgiem podstawowym nowej generacji (projekt GORYL – później
ANDERS);
• nowym bojowym wozem piechoty (BWP 2000);
• śmigłowcem uderzeniowym (HUZAR);
• samobieżnym systemem obrony przeciwlotniczej (LOARA);
• przenośnym rakietowym systemem przeciwlotniczym (GROM);
• samolotem pola walk (SKORPION);
• odrzutowym samolotem szkolno-bojowym (IRYDA).
W tym samym czasie Francja, wydająca w przeliczeniu na jednego żołnierza
7 razy więcej niż Polska, samodzielnie produkowała seryjnie lub prowadziła
prace badawcze jedynie nad trzema odpowiednikami tych systemów. Rzadko
który z bogatych krajów zachodnich próbował realizować równolegle tyle ambit-
nych programów rozwojowych. Nic więc dziwnego, że spośród wymienionych
programów do dnia dzisiejszego przetrwały dwa – GROM i LOARA.
Jednym ze spektakularnych przykładów megalomanii polskich planistów
oraz ich braku realizmu był projekt czołgu podstawowego III generacji GORYL
(później przemianowanego na ANDERS). Koncepcja, opracowana w połowie lat
90., zakładała zaprojektowanie i produkcję wozu podobnego w swych ogólnych
założeniach do takich czołgów, jak M1A1 ABRAMS, LEOPARD 2, CHALLENGER
czy LECLERC. GORYL miał być podstawowym rodzajem wyposażenia polskich
sił pancernych już na początku XXI w. Rozpoczęcie produkcji seryjnej
planowano na lata 2005 – 2006. Gdyby projekt zrealizowano, doszłoby do
kuriozalnej sytuacji: Polska wprowadziłaby do służby własny czołg III generacji
ćwierć wieku po armiach państw zachodnich (pierwsze LEOPARDY 2 trafiły do
Bundeswehry w roku 1979), co spowodowałoby opóźnienie w dziedzinie tech-
niki pancernej co najmniej na najbliższe dwie dekady.
Smuci jedynie fakt, że zanim podjęto ostateczną decyzję o odstąpieniu od
projektu, wydano na jego opracowanie 2,6 mln zł
8
.
Fiasko licznych programów badawczych uwarunkowały także ambicje
ówczesnego kierownictwa sił zbrojnych z gen. Tadeuszem Wileckim na czele,
KRYSTIAN PIĄTKOWSKI
164
forsującego anachroniczną koncepcję samowystarczalności Polski w dziedzinie
produkcji zbrojeniowej oraz brak strukturalnej koordynacji pomiędzy
wojskiem i przemysłem w dziedzinie planowania prac badawczo-rozwojowych.
Dochodziło do sytuacji, gdy przemysł oferował wojsku prototypy wyrobów
niechcianych (np. BWP KRAK na bazie transportera opancerzonego MTL-B).
Politykę zbrojeniową Polski w latach 90. charakteryzował przerost ambicji
nad realnymi możliwościami oraz typowy dla okresu przejściowego brak kom-
pleksowych procedur planowania, uwzględniających aspekt finansowy.
Ministerstwo Obrony Narodowej, Ministerstwo Przemysłu i Handlu (potem
Gospodarki) oraz Komitet Badań Naukowych promowały własne idee, na ogół
nie konsultując się nawzajem. To samo odnosiło się do ustalania prioryte-
towych kierunków badań. Gdyby dostępne wówczas fundusze skoncentrowano
na kilku wybranych programach, Wojsko Polskie prawdopodobnie posiadałoby
dzisiaj 1 – 2 typy nowoczesnego uzbrojenia produkcji krajowej.
Niepowodzenia w sferze współpracy międzynarodowej
Nowa dekada przyniosła całkowite przewartościowanie kontaktów między-
narodowych Polski. Politycznemu otwarciu na zachód towarzyszyły szybkie
zmiany w strukturze kontaktów gospodarczych. Wkrótce stało się jasne, że
głównym partnerem gospodarczym Polski będzie obszar integrującej się
Europy. Także przewartościowanie polityki bezpieczeństwa III RP w kierunku
integracji z zachodnimi strukturami bezpieczeństwa oznaczało, że dawny układ
powiązań kooperacyjnych stracił aktualność. Do połowy dekady wszystkie
ośrodki decyzyjne w Polsce osiągnęły konsensus, że przyszłych partnerów
strategicznych Polski należy upatrywać w państwach NATO i w bezpośrednim
otoczeniu sojuszu.
Na poziomie firm zbrojeniowych taka konstatacja napotkała jednak wiele
przeszkód. Na początku lat 90. Polska nadal podlegała ograniczeniom
eksportowym, ustanowionym jeszcze w czasach zimnej wojny (lista COCOM).
Deklarowane zainteresowanie pomocą naszemu przemysłowi zbrojeniowemu
ze strony nowych partnerów politycznych dotyczyło głównie tzw. konwersji, tj.
zastąpienia produkcji wojskowej cywilną. Wzbudziło to zrozumiałą nieufność
producentów krajowych, którzy w tego typu działaniach dopatrywali się próby
pozyskania rynku zbytu.
Firmy zachodnie, działające według zasad gospodarki kapitalistycznej,
nastawione na maksymalizację zysku, postrzegały Polskę wyłącznie w katego-
riach rynku zbytu, próbując sprzedać wyroby starsze, o niższych parametrach.
165
POLSKI PRZEMYSŁ ZBROJENIOWY NA ROZDROŻU
Taka strategia była skazana na niepowodzenie. W miarę przybliżania się per-
spektywy członkostwa Polski w NATO i znoszenia ograniczeń eksportowych
oferty ze strony firm zachodnich stawały się coraz konkretniejsze i bardziej
interesujące. Interesujący jest przy tym chronologiczny rozkład aktywności
przedsiębiorstw zagranicznych na rynku polskim. Na początku dekady
przeżyliśmy falę propozycji ze strony firm południowoafrykańskich, szwedz-
kich i izraelskich, najmniej związanych ograniczeniami politycznymi. Lata
1992 – 1995 to okres dominacji ofert francuskich. W następnych latach silnie
zaznaczyła się obecność producentów z USA, Wielkiej Brytanii i Włoch, zaś na
koniec dekady przypadł początek ofensywy producentów niemieckich.
Odpowiedź polskiego przemysłu zbrojeniowego na tę aktywność była gene-
ralnie wstrzemięźliwa. Uwarunkowało ją wiele czynników tak natury ekono-
micznej, jak i mentalnej. Z braku wolnych środków polskim firmom było trud-
no podjąć współpracę we wspólnych programach badawczych. Sytuacji nie
ułatwiała bierność administracji, która zachowując kontrolę nad zakładami, nie
była w stanie wygenerować spójnej koncepcji współpracy międzynarodowej.
Ministerstwo Przemysłu i Handlu (Gospodarki) okazało się niezdolne do
wyboru strategicznych partnerów dla poszczególnych branż. Sytuacji nie
ułatwiały też permanentne opóźnienia w rozstrzyganiu przetargów na zakup
uzbrojenia.
W krajowych i międzynarodowych mediach w latach 90. pojawiło się pejo-
ratywne określenie „polski przetarg”, używane w odniesieniu do zakupów
sprzętu wojskowego, odbywających się na podstawie niejasnych, zmienianych
kryteriów w trakcie procedury przetargowej, odwoływanej bądź z lada powodu
odwlekanej. Niestety, tę fatalną opinię potwierdza historia niektórych progra-
mów zbrojeniowych realizowanych w latach 90.
Najlepszą ilustracją będą tu losy programu śmigłowca przeciwpancernego
„Huzar”, który miał powstać na bazie wielozadaniowej maszyny W-3 „Sokół”.
Historia „Huzara” zaczyna się w roku 1990, kiedy oblatano uzbrojoną wersję
„Sokoła” – W-3U „Salamandra”. W 1993 r. oblatany zostaje W-3K „Huzar”,
wyposażony w uzbrojenie i system kierowania ogniem z RPA. W tym samym
roku MON zrywa umowę z WSK Świdnik. W latach 1994 – 1996 projekt
wznowiono przy udziale izraelskiej firmy Elbit System Ltd, po uprzednim
uzyskaniu pozytywnej opinii MON i KSORM. W tym samym roku pojawia się
nowa oferta konsorcjum międzynarodowego pod wodzą amerykańskiego
Rockwella. Dochodzi do ponownego uruchomienia procedury przetargowej.
Pojawiają się kontrowersje w kwestii oferowanego przez Izrael pocisku NT-D,
KRYSTIAN PIĄTKOWSKI
166
których nie wyjaśniają pokazowe odpalenia w Izraelu (styczeń 1997 r.). Własną
ofertę zgłaszają Francuzi. Wszystkie propozycje są rozpatrywane przez rząd,
którego przedstawiciele oficjalnie nie zamykają możliwości wyboru oferty innej
niż izraelska. 13.10.1997 r., już po przegranych wyborach, minister gospodarki
podpisuje umowy na zakup uzbrojenia i wyposażenia dla „Huzara” z firmami
izraelskimi. Ustępujący premier i szef MON twierdzą, że nie zostali o tym poin-
formowani. Nowy rząd w atmosferze skandalu najpierw wstrzymuje, a nastę-
pnie – 8.12.1998 r. – unieważnia kontrakt. Do dnia dzisiejszego „Sokół” nie
zmienił się w „Huzara”
9
.
Istotnym problemem okazało się zachowawcze nastawienie większości pol-
skich przedsiębiorstw do możliwości nawiązania kontaktów z producentami
zachodnimi. Bariery mentalne okazały się równie poważne jak administracyjne.
Odwiedzających Polskę zachodnich przedsiębiorców powszechnie traktowano
jako zagrożenie. Polscy menedżerowie działający przez kilka dziesięcioleci
w ramach specyficznej kultury biznesu, obowiązującej w krajach byłego Układu
Warszawskiego, zżyci ze swoimi partnerami z dawnego ZSRR i innych krajów
satelickich, traktowali nowych partnerów jako „obcych”. Aktywność firm
zachodnich i starania Polski o członkostwo w NATO kojarzono ze spadkiem
zamówień na wyroby własnych przedsiębiorstw, co powodowało powstawanie
postaw antyokcydentalistycznych, podejrzliwość i nostalgię za „dawnymi,
dobrymi czasami”. Z kolei wolne tempo podejmowania decyzji, mała zdolność
do działania w czasie bliskim rzeczywistemu oraz brak sprecyzowanych kon-
cepcji współpracy skutkowały utratą wielu potencjalnych kontraktów na
dostawę produktów lub komponentów. Symptomy pozytywnych zmian
pojawiły się dopiero pod koniec dekady, w związku z kilkoma restrukturyza-
cjami przeprowadzonymi pod patronatem Agencji Rozwoju Przemysłu (pow-
stanie PZL sp. z o.o. czy też ZPS sp. z o.o.) i wdrożeniem skuteczniejszych form
zarządzania.
Problem „oficjalnej zbrojeniówki”
Ostatni z wielkich, nierozwiązanych do tej pory problemów sektora zbroje-
niowego dotyczył kwestii strategicznego wsparcia dla tej branży ze strony
rządu, głównie resortów gospodarczych. Z uwagi na specyficzną pozycję sekto-
ra (grono klientów w zasadzie zawężone do rządów i sił zbrojnych w kraju i za
granicą; rozpowszechnione na świecie praktyki protekcjonistyczne i preferen-
cyjne), przedsiębiorstwa, bez względu na formę własności, oczekiwały wsparcia
instytucji państwowych szczególnie w dziedzinie promocji na rynkach między-
167
POLSKI PRZEMYSŁ ZBROJENIOWY NA ROZDROŻU
narodowych. Tymczasem owo wsparcie – słabe i niekonsekwentne – od
początku dotyczyło jedynie firm państwowych. Całkowicie zignorowano istnie-
nie coraz większej liczby przedsiębiorstw prywatnych zaangażowanych w pro-
dukcję wojskową. Formalnym przejawem tej polityki było ogłaszanie kolejnych
list przedsiębiorstw państwowych i spółek z dominującym udziałem skarbu
państwa, które mogły liczyć na różnorakie preferencje, subwencje i dopłaty.
Taka praktyka, niespotykana na Zachodzie, dyskryminowała firmy, oferujące
sprzęt wojskowy wysokiej klasy, takie jak łódzki PREXER sp. z o.o. czy DGT sp.
z o.o. z Gdańska (produkujące odpowiednio amunicję lotniczą i nowoczesne
systemy telekomunikacji wojskowej).
Podstawą do urzędowego zdefiniowania przemysłowego potencjału obron-
nego stało się wydanie dwóch rozporządzeń Rady Ministrów zawierających listę
przedsiębiorstw produkcyjnych (spółek i przedsiębiorstw państwowych), jed-
nostek badawczo-rozwojowych oraz podmiotów handlowych. Obejmuje ona
ogółem 63 podmioty gospodarcze, w tym: 38 spółek produkcyjnych, 12 woj-
skowych zakładów remontowo-produkcyjnych, 10 jednostek badawczo-rozwo-
jowych i 3 firmy handlowe.
Pominięto zarówno firmy prywatne produkujące sprzęt wojskowy, jak też –
co zadziwiające – 6 wojskowych instytutów naukowo-badawczych, które także
prowadzą działalność gospodarczą.
Rzeczony wykaz stoi więc w sprzeczności z ustawą o restrukturyzacji prze-
mysłu obronnego, uznającą za przemysłowy potencjał obronny wszystkie pod-
mioty wytwarzające uzbrojenie i sprzęt wojskowy
10
.
Tego mankamentu nie usunięto w ogłoszonym na początku roku 2002 kole-
jnym wykazie przedsiębiorstw „o szczególnym znaczeniu strategicznym”, który,
podobnie jak poprzednio, objął spółki z dominującym udziałem skarbu
państwa.
Publikowane listy nie uwzględniały wniosków z debaty nad stanem tego
sektora przemysłu, utrudniając sformułowanie wiarygodnego programu jego
rozwoju. Ograniczając go do części dotkniętej największymi problemami,
sztucznie zawężono definicję polskiego przemysłu obronnego.
REFORMA „KLIMKA-OGRYCZAKA”
Zamierzenia i rzeczywistość
Objęcie władzy przez koalicję AWS-UW w 1997 r. przyniosło wielkie
nadzieje. Gabinet Jerzego Buzka obiecywał zerwanie z kunktatorskim
KRYSTIAN PIĄTKOWSKI
168
podejściem do reformy sektora zbrojeniowego, o które obwiniano poprzednie
ekipy. Zapowiadana restrukturyzacja miała być równie dogłębna i perspekty-
wiczna jak sztandarowe cztery wielkie reformy nowego centroprawicowego
rządu. Przygotowanie przekształceń w zbrojeniówce powierzono związanemu
z AWS wiceministrowi gospodarki Dariuszowi Klimkowi. Prace podjęto na
przełomie lat 1997 i 1998. Powołany zespół ekspertów reprezentował wszystkie
zainteresowane resorty oraz ośrodki naukowe. Harmonogram prac nad reformą
obejmował dwa etapy: 1) przygotowanie wszechstronnej analizy bieżącego
stanu przemysłu zbrojeniowego wraz z oceną konkurencyjności i technologi-
cznego zaawansowania wytwarzanych produktów; 2) opracowanie na tej pod-
stawie strategii przekształceń własnościowych, dalszego rozwoju firm i pakietu
osłon socjalnych.
Minister Klimek zakładał, iż:
• konieczna będzie redukcja sektora zbrojeniowego – powinna ona objąć
przede wszystkim przedsiębiorstwa wytwarzające produkty
nienowoczesne i nieperspektywiczne;
• prywatyzacja powinna stać się jednym z zasadniczych źródeł dokapitali-
zowania sektora;
• nie można uniknąć zaangażowania inwestorów zagranicznych – ich
selekcja winna jednak pozostać w gestii państwa;
• prywatyzacja i przyciągnięcie poważnych inwestorów powinny przy-
czynić się do konsolidacji zbrojeniówki (transferu produkcji i łączenia
przedsiębiorstw);
• podstawowym narzędziem procesów transformacji miał się stać
Narodowy Fundusz Przemysłu Obronnego (NAFPO), który miał przejąć
nadzór nad wszystkimi przedsiębiorstwami poddanymi restrukturyzacji
oraz zarządzać dochodami z prywatyzacji.
Prace przeciągnęły się o kilka miesięcy i ostateczny projekt programu został
zaprezentowany rządowi w lutym 1999 r. W toku swej działalności zespół
Klimka spotykał się z kontestacją, a czasem wręcz obstrukcją ze strony
Ministerstwa Finansów i Ministerstwa Skarbu Państwa, domagających się zgod-
nie oparcia zmian w branży zbrojeniowej o podręcznikowe zasady liberalne.
Istniała także opozycja diametralnie odmienna: wielu przedstawicieli
zachowawczo nastawionych środowisk przemysłowych i politycznych
porównywało zamierzenia wiceministra z zamachem na suwerenność Polski.
Ostateczna wersja projektu Klimka w znacznej mierze odbiegała od pierwot-
nych zamierzeń i była efektem kompromisu z resortami finansów i skarbu.
169
POLSKI PRZEMYSŁ ZBROJENIOWY NA ROZDROŻU
Nawet ta złagodzona wersja programu miała jednak przeciwników: niebawem
po przedstawieniu go Radzie Ministrów Dariusz Klimek został w nagłym trybie
odwołany ze stanowiska. Zespół kierowany przez jego następcę, Henryka
Ogryczaka, wprowadził do programu kolejne zmiany. Z projektów ustaw
usunięto NAFPO, mniej miejsca poświęcono konsolidacji branży. Zatriumfowali
minimaliści oraz zwolennicy restrukturyzacji w wydaniu liberalnym.
Blaski i cienie reformy „Klimka-Ogryczaka”
We wrześniu i październiku 1999 r. Sejm RP uchwalił dwie ustawy stano-
wiące podstawę restrukturyzacji polskiego przemysłu zbrojeniowego, zwane
potocznie ustawami restrukturyzacyjną i offsetową. Pierwsza z nich regulowała
przekształcenia własnościowe w sektorze obronnym w powiązaniu z prowa-
dzoną równolegle restrukturyzacją Sił Zbrojnych RP. Zakładała m.in., że zna-
czna część przychodów z prywatyzacji przedsiębiorstw będzie przeznaczona na
zakupy sprzętu dla wojska. Ustawa offsetowa ustanawiała mechanizm transakcji
kompensacyjnych związanych z zakupami uzbrojenia i sprzętu wojskowego
przez rząd RP. Do jej najważniejszych zapisów należało określenie minimalnej
wielkości transakcji objętej offsetem, wielkości tzw. mnożników offsetowych
oraz listy typów transakcji preferowanych przez stronę polską.
Zgodnie z założeniami programu prywatyzacji przemysłu obronnego, Skarb
Państwa zamierzał zaoferować strategicznym inwestorom udziały w 29
spółkach. Sześć spółek produkcyjnych i trzy handlowe miały pozostać pod
kontrolą państwa. Podział branżowy firm przeznaczonych do prywatyzacji
przedstawiał się następująco: 7 lotniczych, 7 elektronicznych i wyrobów pre-
cyzyjnych, 5 produkujących sprzęt pancerny i artyleryjski, 4 chemiczne,
3 stocznie, 3 przemysłu gumowego.
Do końca roku 2000 MSP skierowało zaproszenie do rokowań dla poten-
cjalnych nabywców pakietów akcji w 4 spółkach (w stosunku do dalszych
5 zakończono analizy przedprywatyzacyjne, a dla 12 wybrano doradców pry-
watyzacyjnych). Pozostałe przedsiębiorstwa znajdowały się na etapie prac przy-
gotowawczych. Zakończenie procesu prywatyzacji zaplanowano do końca roku
2003
11
. Do końca 2001 r., kiedy to nowy, lewicowy rząd dokonał gruntownych
zmian w strategii restrukturyzacji sektora zbrojeniowego, do skutku doszły
jedynie dwie prywatyzacje – firmy PZL WARSZAWA-OKĘCIE S.A., kupionej
przez hiszpańską filię europejskiego koncernu EADS, oraz WSK PZL
RZESZÓW S.A., którą nabyła amerykańska firma Pratt & Whitney, będąca
częścią koncernu United Technologies.
KRYSTIAN PIĄTKOWSKI
170
Ocena obu ustaw, a tym samym obranego kierunku restrukturyzacji pol-
skiej branży zbrojeniowej, nie była i nadal nie jest jednoznaczna. Z jednej
strony, wprowadziły one od dawna oczekiwane regulacje przekształceń
własnościowych przedsiębiorstw zbrojeniowych, napływu nowych technologii
oraz transakcji kompensacyjnych. Z drugiej strony jednak proponowane zmia-
ny były połowiczne, niekonsekwentne i brakowało im dalekowzroczności.
Wśród zalet reformy przyjętej przez rząd Jerzego Buzka należy wskazać
przede wszystkim: uznanie prywatyzacji za główny sposób dokapitalizowania
przedsiębiorstw, otwarcie na inwestycje zagraniczne, wprowadzenie mechaniz-
mu transakcji kompensacyjnych, uznanie konieczności redukcji zatrudnienia
i liczby zakładów, uznanie konieczności wykorzystania środków uzyskanych
z prywatyzacji na reformę sektora oraz zakupy uzbrojenia dla SZ RP, śmiały ter-
minarz prywatyzacji. Ogromnym sukcesem był sam fakt, że po raz pierwszy od
roku 1989 podjęto decyzje dotyczące przekształceń sektora obronnego.
Podstawową jej wadą był natomiast brak strategicznej wizji polskiego prze-
mysłu obronnego na najbliższych 10-15 lat (reformy zawieszone były w próżni,
nie wiadomo było, jaki kształt przybierze ten sektor po zakończeniu restruktu-
ryzacji, jaka będzie jego struktura własnościowa i oferta produkcyjna).
Głównym zamierzeniem autorów reformy wydawała się być jak najszybsza pry-
watyzacja większości przedsiębiorstw, ze szczególnym uwzględnieniem znajdu-
jących się w złej kondycji ekonomicznej. Niemal całkowicie zrezygnowano
z koncentracji sektorowej. Państwo powstrzymało się od działań mogących
poprawić kondycję firm przed ich sprzedażą, co nie pozostanie bez wpływu na
atrakcyjność ofert. Integracja polskiego przemysłu obronnego z przemysłami
obszaru euroatlantyckiego pozostała wyłącznie celem deklarowanym – nie
opracowano żadnego publicznie dostępnego dokumentu prezentującego kon-
cepcję takiego procesu, czy to w formie strategii włączania polskich firm do
wspólnych prac badawczo-rozwojowych, czy też wchodzenia do międzynaro-
dowych konsorcjów. Ustawy nie wprowadziły żadnego strukturalnego mecha-
nizmu promocji polskiej produkcji zbrojeniowej. Reforma miała objąć
wyłącznie stosunkowo niewielką grupę przedsiębiorstw znajdujących się pod
kontrolą Skarbu Państwa, nie zaoferowano żadnej pomocy setkom
przedsiębiorstw prywatnych.
Ogólna ocena reformy zaproponowanej przez rząd AWS-UW nie może być
pozytywna. Państwo, pozostając właścicielem grupy firm podlegających
restrukturyzacji, nie sformułowało celów, które miałyby być zrealizowane za
pomocą obu ustaw. Z ich lektury oraz wypowiedzi przedstawicieli resortu
171
POLSKI PRZEMYSŁ ZBROJENIOWY NA ROZDROŻU
gospodarki można było wysnuć wniosek, że szybka prywatyzacja branży zbro-
jeniowej była celem, a nie środkiem służącym osiągnięciu przez nią określonego
kształtu strukturalnego i sprawności. Nie odpowiedziano na pytanie, które sek-
tory „zbrojeniówki” mają dla Polski strategiczne znaczenie i w jakich dziedzi-
nach mielibyśmy koncentrować środki na badania i rozwój.
RZĄD SLD-PSL – PRAGMATYCZNA KOREKTA?
Przesłanki modyfikacji stanowiska rządu
W październiku 2001 r. władzę objęła koalicja SLD-PSL. Już pod koniec tego
roku nowy rząd skrytykował dotychczasowe założenia restrukturyzacji prze-
mysłu obronnego. Wśród wad poprzedniej strategii wymieniano m.in. niewyko-
rzystanie możliwości związanych z konsolidacją branży obronnej. Nowy minis-
ter skarbu państwa Wiesław Kaczmarek wskazywał z kolei na fiasko przyjętej
koncepcji prywatyzacji (z zaplanowanych 29 przetargów prywatyzacyjnych
przeprowadzono 2) oraz brak zainteresowania strategicznych inwestorów
zagranicznych. Przez pierwsze miesiące 2002 r. trwały spekulacje na temat
zakresu i głębokości korekt dotychczasowej polityki restrukturyzacyjnej.
Najwięcej emocji budziła zapowiadana konsolidacja zbrojeniówki.
Dyskutowano na temat liczby i profilu nowych struktur kapitałowych, które
miały zostać utworzone z połączenia istniejących spółek kontrolowanych przez
Skarb Państwa. Pierwsze enuncjacje sugerowały powstanie czterech koncernów
sektorowych (pancernego, lotniczego, elektronicznego i uzbrojenia strzelec-
kiego/materiałów wybuchowych). Korektą programu transformacji przemysłu
zbrojeniowego zajęli się eksperci Ministerstwa Gospodarki pod kierunkiem
wiceministra Andrzeja Szarawarskiego. Prace przebiegały w szybkim tempie
i nowy projekt był gotowy do zaprezentowania Radzie Ministrów już w maju
2002 r.
Strategia „Szarawarskiego-Kaczmarka”
Ostateczna wersja zmodyfikowanego programu restrukturyzacji przemysłu
zbrojeniowego zaskoczyła obserwatorów. Plan konsolidacji sektora przewiduje
utworzenie dwóch grup kapitałowych, opartych na spółce handlowej PHZ
BUMAR i Agencji Rozwoju Przemysłu, które mają pełnić rolę podmiotów inte-
grujących i kontrolujących. Zgodnie z założeniami programu zatwierdzonego
przez Radę Ministrów 14 maja 2002 r., oba „podmioty macierzyste” mają także
koordynować obszary wymagające koncentracji środków finansowych i innych
KRYSTIAN PIĄTKOWSKI
172
zasobów (takie, jak promocja, marketing, negocjacja oraz realizacja umów kra-
jowych i zagranicznych).
Każda z tworzonych grup kapitałowych ma się składać ze spółki dominu-
jącej (konsolidującej), spółki odpowiedzialnej za marketing i eksport oraz
kilku/kilkunastu spółek produkcyjnych, które będą podmiotami zależnymi.
Pierwsza z grup kapitałowych, o profilu pancerno-rakietowym, jest tworzona
przez PHZ BUMAR sp. z o.o. Docelowo w jej skład wejdzie 15 przedsiębiorstw.
Druga z grup, budowana wokół Agencji Rozwoju Przemysłu, obejmie 5 firm
o profilu lotniczym. Konsolidacji będzie towarzyszyć dokapitalizowanie obu
spółek, mają one bowiem przejąć należące do Skarbu Państwa akcje
przedsiębiorstw produkcyjnych, wchodzących w skład danej grupy. Zakłada
się, że w obu spółkach dominujących państwo zachowa większościowy lub
kontrolny pakiet akcji
12
.
Trzynaście spółek, które nie wejdą w skład tworzonych grup kapitałowych,
będzie poddanych szybkiej prywatyzacji. W przypadku spółek znajdujących się
w stanie upadłości prywatyzacji nie planuje się.
Wśród zasadniczych celów działań restrukturyzacyjnych wymienia się: 1)
utrzymanie zdolności przemysłu krajowego do zaspokojenia potrzeb Sił
Zbrojnych RP w zakresie podstawowych kategorii uzbrojenia i sprzętu
wojskowego; 2) zapewnienie zdolności krajowego przemysłu zbrojeniowego do
modernizacji bazy technologicznej; 3) poprawę jego zdolności do realizacji
dużych kontraktów offsetowych, związanych z finalizacją przetargów na kilka
kluczowych systemów uzbrojenia.
Ocena nowego programu
Przesłanki, na których oparli się twórcy zmodyfikowanej koncepcji restruk-
turyzacji sektora zbrojeniowego, miały mieszany charakter. Można wśród nich
wyróżnić zarówno pragmatyczne, podyktowane fiaskiem niektórych założeń
poprzedniego programu (np. szybkiej prywatyzacji) lub chęcią likwidacji jego
mankamentów (np. pominięcia kwestii konsolidacji), a także ideologiczne
(typowy dla polityków lewicowych sceptycyzm wobec prywatyzacji jako pod-
stawowego narzędzia gospodarczego). Ministrowie rządu Leszka Millera bez
wątpienia są przekonani o konieczności utrzymania dominującego wpływu
państwa w sektorze zbrojeniowym.
O ile z perspektywy kilku miesięcy trudno pokusić się o rzetelną ocenę pro-
gramu, pozostającego nadal w pierwszym etapie realizacji, o tyle doświadczenia
z realizacji poprzedniej strategii oraz dyskusja towarzysząca pierwszym miesią-
173
POLSKI PRZEMYSŁ ZBROJENIOWY NA ROZDROŻU
com budowania nowych struktur kapitałowych uprawniają do zwrócenia uwagi
na najważniejsze szanse i zagrożenia związane z polityką obecnego rządu
wobec sektora zbrojeniowego.
Skorygowana strategia rozwoju branży zbrojeniowej umożliwia uniknięcie
błędów popełnionych przy tworzeniu i realizacji poprzedniego programu.
Ważną i pozytywną zmianą jest uznanie konieczności konsolidacji, pozwala-
jącej na skupienie środków na realizacji priorytetowych programów zbroje-
niowych, skoordynowany marketing, efektywniejszą promocję oraz silniejszą
pozycję negocjacyjną wobec partnerów zagranicznych.
Potencjalne zagrożenia dotyczą sposobu realizacji postulatów zapisanych
w programie rządowym. Związane są one głównie z możliwością wypaczenia
głównego zamysłu autorów programu, jakim jest zwiększenie efektywności kra-
jowej branży zbrojeniowej. Może się tak stać, jeżeli tworzenie grup
kapitałowych doprowadzi do przerostów scentralizowanej biurokracji, zain-
teresowanej przede wszystkim administracyjną kontrolą nad spółkami
zależnymi. Niepokój może też budzić ogólnikowy charakter strategicznych
celów realizowanego programu, czyli wspominany już brak docelowej wizji
potencjału polskiego przemysłu obronnego w perspektywie co najmniej
dekady.
ZMIANY W PRZEMYŚLE ZBROJENIOWYM NA ŚWIECIE
W ostatniej dekadzie zaszły znaczące zmiany w strukturze światowego prze-
mysłu zbrojeniowego. Wraz z końcem zimnej wojny i gwałtownym skurcze-
niem się rynków zbytu okazało się, że przemysł obronny w swej dotychcza-
sowej postaci nie jest w stanie funkcjonować. Zmiany objęły tak każdy aspekt
funkcjonowania przedsiębiorstw, jak i strukturę handlu uzbrojeniem i wypo-
sażeniem wojskowym. Szczególnie gwałtowne przemiany nastąpiły w rozwi-
niętych krajach obszaru euroatlantyckiego. Oczywiście, nie mogą one pozostać
bez wpływu na stan polskiej zbrojeniówki i koncepcje jej dalszego rozwoju.
Ignorowanie światowych trendów grozi izolacją i stagnacją. Warto więc zapoz-
nać się z najważniejszymi tendencjami międzynarodowymi.
Konsolidacja
Gwałtowny spadek zamówień wynikający z redukcji budżetów obronnych
w większości państw, który nastąpił w wyniku „jesieni ludów” 1989 r., postawił
przemysł zbrojeniowy przed poważnymi problemami. Poszczególne państwa
ograniczyły zakupy nowych wzorów uzbrojenia we własnych przedsię-
KRYSTIAN PIĄTKOWSKI
174
biorstwach. Te z kolei, próbując wprowadzać na rynek nowe produkty, zmu-
szone były do windowania cen. Konieczność ekonomiczna, wsparta – szczegól-
nie w krajach Europy Zachodniej – nasilającymi się trendami integracyjnymi,
wzmocniła tendencję do konsolidacji, która pojawiła się już w latach 70.
Na ogólny obraz integracji przemysłu zbrojeniowego w krajach zachodnich
złożyły się trzy niemal równoczesne zjawiska: 1) konsolidacja narodowych
potencjałów produkcyjnych polegająca na łączeniu firm działających w tej
samej branży (w latach 90. w USA liczba producentów samolotów bojowych
zmniejszyła się z 8 do 3) lub tworzeniu wielobranżowych koncernów naro-
dowych (brytyjski BAE SYSTEMS, wcześniej British Aerospace, wchłonął m.in.
elektronicznego giganta GEC Marconi oraz potentata Royal Ordnance, specjali-
zującego się w produkcji dział i amunicji); 2) tworzenie międzynarodowych
konsorcjów programowych, tj. spółek joint ventures ukierunkowanych na pro-
jektowanie i produkcję określonych typów uzbrojenia, jak np. francusko-
-niemieckie konsorcja EUROMISSILE (znane z doskonałych przeciw-
pancernych pocisków kierowanych HOT i MILAN), EUROCOPTER (producent
śmigłowców o różnym przeznaczeniu, w tym wielozadaniowej PUMY czy
uderzeniowego TIGERA) czy też amerykańsko-europejske konsorcjum firm
RAYTHEON I EADS – RAMSYS (morski system przeciwlotniczy i przeciwrakie-
towy RAM); 3) tworzenie koncernów międzynarodowych wyspecjalizowanych
w produkcji obronnej, powstałych najczęściej w wyniku fuzji kilku dużych firm
narodowych – spektakularnym przykładem jest tu European Aeronautic
Defence and Space Company (EADS), powstały w zeszłym roku w wyniku fuzji
francuskiej firmy Aerospatiale Matra Lagardere International, niemiecko-amery-
kańskiej – Daimler Chrysler Aerospace (DASA) i hiszpańskiej – Construcciones
Aeronauticas S.A. (CASA).
2.12.1999 r. w Madrycie sfinalizowano proces tworzenia trzeciej co do
wielkości światowej firmy lotniczej, a jednocześnie pierwszego europejskiego
międzynarodowego giganta zbrojeniowego – European Aeronautic Defence and
Space Company (EADS). Suma przychodów trzech tworzących go podmiotów
w roku poprzedzającym fuzję wyniosła 20,8 mld euro, a w roku 2000 – 24,2
mln euro, ustępując jedynie dwóm amerykańskim olbrzymom – Boeingowi
i Lockheedowi Martinowi. Firma zatrudnia ogółem 88,9 tys. osób. 65,57% akcji
EADS jest własnością jego francuskich, niemieckich i hiszpańskich podmiotów
składowych w proporcji odpowiednio 45,75%, 45,75% i 8,5%. Pozostałe
34,43% akcji wystawiono na sprzedaż w ofercie publicznej. Oferta EADS obej-
muje m.in. samoloty bojowe, pasażerskie i transportowe, śmigłowce różnych
175
POLSKI PRZEMYSŁ ZBROJENIOWY NA ROZDROŻU
typów, rakiety kosmiczne i satelity, pociski rakietowe różnych klas, systemy
dowodzenia i kierowania ogniem oraz całą gamę innych wyrobów o przez-
naczeniu wojskowym i cywilnym
13
.
Za najważniejsze przesłanki procesu konsolidacji uważa się poprawę
możliwości sfinansowania coraz kosztowniejszych prac badawczych i rozwo-
jowych, komasację zamówień z większej liczby państw oraz zoptymalizowany
podział pracy przy wykorzystaniu najlepszych dostępnych w danym kraju tech-
nologii i specjalistów.
Prywatyzacja
W ostatniej dekadzie zaszły także znaczne zmiany w strukturze własności
przemysłu zbrojeniowego na świecie, szczególnie w krajach cywilizacji zachod-
niej. Do początku lat 90. trudno było mówić o dominującym modelu własności
– obok firm prywatnych funkcjonowały przedsiębiorstwa o kapitale
mieszanym oraz pozostające pod kontrolą państwa. Jedynym wyjątkiem były
Stany Zjednoczone, gdzie dominowała własność prywatna.
Od początku poprzedniej dekady sytuacja ta zaczęła się zmieniać. Coraz
powszechniejsza rezygnacja państwa z bezpośredniego udziału w gospodarce,
fala prywatyzacji przedsiębiorstw komercyjnych (i – w rezultacie – widoczna
poprawa ich efektywności), a także zaznaczająca się coraz wyraźniej akceptacja
wojska dla współpracy z podmiotami prywatnymi zaowocowały stopniową
sprzedażą przez rządy państw zachodnioeuropejskich swoich udziałów
w przedsiębiorstwach zbrojeniowych. Jako pierwsza podążyła tą drogą Wielka
Brytania, kontynuując trend zapoczątkowany przez Margaret Thatcher, za nią –
Niemcy i państwa północy Europy (SAAB, NEDERLANDSE SIGNAAL).
Pod koniec dekady decyzje prywatyzacyjne podjęły nawet państwa o trady-
cyjnie etatystycznym podejściu do produkcji zbrojeniowej, takie jak Hiszpania,
Włochy czy Francja. To właśnie decyzja gabinetu Lionela Jospina, akceptująca
fuzje przedsiębiorstw zbrojeniowych i rezygnację z pakietów kontrolnych
w kilku spółkach, została uznana za początek końca epoki bezpośredniej kon-
troli rządów nad firmami zbrojeniowymi w Europie. I choć w wielu krajach
państwo nadal ma wpływ na strategiczne decyzje dotyczące najważniejszych
spółek (zachowując tzw. złote akcje lub prawo własności istotnych patentów),
to nie ulega wątpliwości, że także pod względem struktury własności
przemysł zbrojeniowy na Zachodzie przestał się różnić od pozostałych gałęzi
gospodarki.
KRYSTIAN PIĄTKOWSKI
176
Programy międzynarodowe
Wspomniane już czynniki wymuszające konsolidację, a przede wszystkim
dążenie do zaoferowania siłom zbrojnym produktów zaawansowanych techno-
logicznie po cenach możliwych do zaakceptowania doprowadziły równo-
cześnie do pojawienia się międzynarodowych programów zbrojeniowych.
Podstawą takich programów jest zazwyczaj umowa dwóch lub więcej
państw, formułująca wspólne wymogi dotyczące konkretnego wzoru uzbrojenia.
W wypadku powodzenia rozmów zawiązuje się konsorcjum (patrz podrozdz.
“Konsolidacja”) lub podpisuje się porozumienie kilku przedsiębiorstw.
Program uwzględnia wielkość zakupów nowego wyrobu planowanych przez
państwa uczestniczące. Takie plany stanowią zarazem podstawowe kryterium,
według którego następuje proporcjonalny podział udziału firm z poszczegól-
nych krajów w pracach badawczych i produkcji. Zaletą programów międzynaro-
dowych jest skala produkcji (skumulowane zamówienia z kilku krajów) oraz
możliwość wykorzystania najlepszych elementów potencjału przemysłowego
państw uczestniczących. Do wad należą: konieczność zawarcia przez przyszłych
użytkowników kompromisów co do parametrów sprzętu oraz bardziej czaso-
chłonny proces produkcji (trudniejsza koordynacja). Mimo tych wad programy
międzynarodowe stają się coraz powszechniejszym sposobem opracowywania
nowych typów uzbrojenia, stanowiąc często jedyną możliwość włączenia w ten
proces przemysłów państw małych i średnich. Istotną rolę odgrywa tu także
aspekt finansowy – coraz mniej państw jest w stanie samodzielnie sfinansować
zaprojektowanie i produkcję nowego samolotu bojowego lub czołgu.
Najbardziej spektakularne programy międzynarodowe powstały w Europie
Zachodniej. Do produkcji seryjnej wchodzi właśnie nowy europejski
wielozadaniowy samolot bojowy EF2000 TYPHOON, wspólne dzieło prze-
mysłów Wielkiej Brytanii, Niemiec, Włoch i Hiszpanii. Wielka Brytania, Niemcy
i Holandia planują produkcję transportera opancerzonego nowej generacji
(program GTK/MRAV). Ze zmiennym powodzeniem realizowane są projekty
rodziny przeciwpancernych pocisków kierowanych TRIGAT i fregaty nowej
generacji HORIZON. Uaktywnili się nawet Amerykanie, zapraszając Wielką
Brytanię, Holandię i innych potencjalnych klientów do prac nad samolotem
nowej generacji F-35 Joint Strike Fighter. Na podstawie obecnej dynamiki opisy-
wanych zjawisk należy przypuszczać, że za dziesięć lat żaden z nowych
głównych systemów uzbrojenia w Europie nie zostanie opracowany samodziel-
nie przez żadne państwo.
177
POLSKI PRZEMYSŁ ZBROJENIOWY NA ROZDROŻU
Rewolucja w wojskowości
W latach 90., m.in. po konflikcie w Zatoce Perskiej, w pracach teoretyków
wojskowości pojawiło się nowe pojęcie – rewolucji w wojskowości (Revolution
in Military Affairs – RMA), którym zaczęto opisywać zmiany w sposobie
prowadzenia działań zbrojnych w wyniku zastosowania najnowszych osiągnięć
technologicznych, przede wszystkim informatyki. Coraz doskonalsze i zminia-
turyzowane urządzenia elektroniczne umożliwiają dokładne uderzenie na cele
przeciwnika, precyzyjne wykrywanie i identyfikację celów, przekazywanie
i analizę ogromnych ilości informacji w czasie rzeczywistym, koordynowanie
działań różnych i oddalonych od siebie elementów sił zbrojnych oraz zdecy-
dowanie szybsze niż do tej pory wypracowywanie decyzji przez dowódców.
Coraz powszechniejsze zastosowanie elektroniki na polu walki nie pozos-
tało bez wpływu na sferę produkcji wojskowej. Nastąpiła fundamentalna zmia-
na w strukturze cenowej produktów przemysłu zbrojeniowego. W obecnych
złożonych systemach uzbrojenia (samolot, czołg, okręt) głównym składnikiem
ceny jest wyposażenie elektroniczne (sensory, systemy dowodzenia, urządzenia
kierowania ogniem czy radary). Tradycyjnie najważniejszy, tzw. śmiercionośny
element systemu (działo, amunicja etc.), zszedł w tym rachunku na dalsze
miejsce. Nic nie wskazuje, aby tendencja ta miała się odwrócić w przewidy-
walnej przyszłości. Jej konsekwencją jest też rozwój i zmiana struktury
dochodów różnych sektorów przemysłu zbrojeniowego. Tradycyjne koncerny
zbrojeniowe są wypierane przez firmy oferujące systemy elektroniczne, które są
obecnie motorem postępu technologicznego.
Zmiany w strukturze prac badawczych i produkcji
Zmiany technologiczne oraz kurczące się zamówienia przyczyniły się do
zasadniczych zmian w strukturze produkcji uzbrojenia i sprzętu wojskowego.
W dużej mierze są one tożsame z trendem dającym się zaobserwować w sferze
produkcji komercyjnej, a przejawiającym się odchodzeniem od mało
zróżnicowanych długich serii produkcyjnych na rzecz krótkich serii wyrobów
zoptymalizowanych pod kątem potrzeb klienta.
Malejące serie produkcyjne są powszechnym obecnie zjawiskiem, a różnica
w ich długości sięga często rzędu wielkości. Czołgi, zamawiane w latach 80.
w tysiącach sztuk (LEOPARD 2, M1/M1A1 ABRAMS), w następnej dekadzie
kupowane były już co najwyżej w setkach egzemplarzy (M1A2, LECLERC). To
samo dotyczy samolotów, śmigłowców, okrętów czy systemów artyleryjskich.
Równolegle pogłębia się wewnętrzne zróżnicowanie uzbrojenia w zależno-
KRYSTIAN PIĄTKOWSKI
178
ści od oczekiwań klienta. Oferowane są specjalne wersje sprzętu dostosowane
do konkretnych warunków klimatycznych (np. czołgi LECLERC sprzedane
przez Francję Zjednoczonym Emiratom Arabskim) bądź różniące się elementa-
mi wyposażenia pokładowego (różne systemy kierowania ogniem, układy czuj-
ników i sprzęt łączności). Standardem stało się oferowanie tego samego sprzętu
w wersji podstawowej, zubożonej oraz z dodatkowym wyposażeniem. Dotyczy
to zwłaszcza samolotów, gdzie pojedyncze egzemplarze optymalizuje się do
konkretnych zadań.
Odkryciem lat 90. stały się modułowość i wymienialność. Najnowsze projek-
ty okrętów czy wozów bojowych, oparte na wspólnej platformie podstawowej
(kadłub lub kadłub modułowy), przewidują możliwość łatwej instalacji modułów
obejmujących różne systemy uzbrojenia, obserwacji i zarządzania polem walki.
Stosowanie konstrukcji modułowych zmniejsza koszty wytwarzania i eksploatacji
sprzętu danego typu oraz zwiększa jego elastyczność operacyjną.
Coraz ważniejsze staje się też zapewnienie przez producenta serwisu przez
cały okres eksploatacji wyrobu. Wiele renomowanych firm zachodnich tworzy
specjalne działy obsługi klienta z mobilnymi zespołami serwisowymi, gotowy-
mi do natychmiastowego wyjazdu do kraju odbiorcy. Zdolność do zapewnienia
takiego serwisu staje się integralnym elementem każdej poważnej oferty
eksportowej.
Stosunkowo najmniejsze zmiany objęły międzynarodowy handel uzbroje-
niem i sprzętem wojskowym. Wbrew powszechnym w Polsce opiniom, w świa-
towym handlu bronią dominują obroty uzbrojeniem zaawansowanym techno-
logicznie i wysoko przetworzonym. Podmiotami tego handlu są państwa
zamożne, rozwinięte gospodarczo (USA, Europa Zachodnia, niektóre państwa
Bliskiego Wschodu i Azji) oraz Rosja i Chiny. Kurczy się natomiast sektor
rynku, w którym tradycyjnie obecny był polski przemysł zbrojeniowy – średnio
zamożni odbiorcy względnie tanich typów uzbrojenia. Jednocześnie, mimo libe-
ralizacji sfery produkcji wojskowej w świecie zachodnim oraz liberalizacji
światowych zasad handlu bronią, rola państwa jako podmiotu kontrolującego
obrót specjalny pozostaje kluczowa. Pojawiła się nawet tendencja do koncen-
tracji największych transakcji w ręku administracji rządowej (w przypadku
francuskiej DGA, będącej integralną częścią tamtejszego ministerstwa obrony,
czy wyspecjalizowanych rządowych agencji, jak np. brytyjska DESO). Także
pod tym względem Polska pozostaje na uboczu światowych trendów.
Obowiązująca w Polsce tzw. nowa ustawa o obrocie specjalnym stanowi
przykład restrykcyjnej regulacji prawnej, składającej na barki przedsiębiorców
179
POLSKI PRZEMYSŁ ZBROJENIOWY NA ROZDROŻU
całkowitą odpowiedzialność za przebieg transakcji oraz budującej procedurę
niejednokrotnie uniemożliwiającą zrealizowanie jakiegokolwiek kontraktu
eksportowego i importowego. Najbardziej restrykcyjne zapisy ustawy to m.in.:
• nieostre zdefiniowanie czynności związanych z obrotem specjalnym,
a podlegających zezwoleniom (np. pośrednictwo czy doradztwo) może
stwarzać pole do rozszerzonej interpretacji i manipulacji ze strony
organów państwowych (art. 3, p. 8);
• zobowiązanie przedsiębiorcy do zagwarantowania, że sprzedany towar
nie będzie wykorzystany do łamania praw człowieka, zagrożenia pokoju
etc. (art. 10, p. 1), co w praktyce okazuje się oczywiście niemożliwe.
Państwowe organy kontroli eksportu mają prawo do wyjaśnienia wątpli-
wości w takiej sprawie w terminie 6 miesięcy. Tak długi termin może
zagrozić realizacji każdego kontraktu;
• zagwarantowanie organom kontroli eksportu możliwości cofnięcia
każdego zezwolenia na obrót w trybie administracyjnym, także w sytu-
acji, kiedy kontrakt jest już realizowany, narażając tym samym
eksportera na koszty wynikające z zerwania kontraktu (art. 17, p. 1)
14
.
PRZYSZŁOŚĆ POLSKIEGO PRZEMYSŁU ZBROJENIOWEGO –
MOŻLIWOŚCI ZMIAN
W poprzednich częściach ukazałem najważniejsze uwarunkowania, w ja-
kich znalazł się polski przemysł zbrojeniowy u progu XXI wieku. Ich prezen-
tacja ma sens jedynie wtedy, gdy poprzedzi refleksję na temat możliwości
przezwyciężenia negatywnych aspektów obecnej sytuacji oraz pomoże w na-
kreśleniu kierunków potencjalnych zmian. Tym właśnie zamierzam zająć się
obecnie.
Wizja przyszłości
Większość dotychczasowych refleksji nad kierunkami naprawy polskiej
zbrojeniówki grzeszyła doraźnością. W centrum projektów rządowych, jak
i ekspertyz ośrodków przemysłowych i akademickich znajdował bieżący stan
przemysłu zbrojeniowego. Prezentowane recepty obejmowały rozwiązania
doraźne, mogące poprawić jego kondycję w krótkiej perspektywie. W sferze
refleksji perspektywicznej okazywały się one zadziwiająco zachowawcze, nie
uwzględniały bowiem zazwyczaj tendencji pojawiających się w świecie zachod-
nim – obszarze, w którym do obecności politycznej, wojskowej i gospodarczej
Polska aspiruje. Dobrą ilustracją są tutaj bardzo emocjonalne w tonie doku-
KRYSTIAN PIĄTKOWSKI
180
menty, przedstawione przez Polskie Lobby Przemysłowe. Ich tezy sprowadzały
się w zasadzie do żądania utrzymania dotychczasowego potencjału w niezmie-
nionej formie i w niezmienionych strukturach organizacyjnych. Prywatyzację
i rezygnację z produkcji niektórych wyrobów potraktowano niemal jako zdradę
narodową. Takie podejście nie tworzy podstaw do profesjonalnej dyskusji na
temat reformy przemysłu obronnego.
Polski przemysł obronny potrzebuje dalekosiężnej wizji, sięgającej przyna-
jmniej roku 2020. Faktyczną restrukturyzację branży należałoby oprzeć na
„intelektualnym skoku w przyszłość”. Taka wizja powinna:
• zawierać opis zasadności utrzymywania przemysłowego potencjału
obronnego oraz listę produktów i technologii, które powinny być wyt-
warzane w Polsce lub pozostać pod kontrolą państwa;
• definiować kluczowe zasoby narodowe w dziedzinie potencjału badaw-
czo-wdrożeniowego (w tym kilka obszarów inwestycyjnych);
• określić strategiczny interes państwa oraz metody jego realizacji w dzie-
dzinie produkcji i obrotu uzbrojeniem;
• zaprezentować docelową wizję struktury własności sektora zbroje-
niowego i metody dochodzenia do niej;
• określić strategię integracji z euroatlantyckim obszarem przemysłowym.
Powinna ona być sformułowana w krótkim dokumencie, wystarczająco
ogólnym, zrozumiałym dla parlamentarzystów, przemysłowców i wojskowych.
Zaaprobowany przez wszystkie kluby parlamentarne w formie uchwały,
mógłby stać się on rodzajem doktryny RP w dziedzinie przemysłu obronnego.
Wysoką rangę takiego dokumentu uzasadnia złożoność problemów stojących
przed zbrojeniówką, a także skala zagrożeń, jakie mogą wygenerować błędne
lub krótkowzroczne decyzje.
Nowe miejsce w układzie międzynarodowym
Polska, podobnie jak każde inne państwo europejskie, nie jest obecnie
w stanie samodzielnie wyprodukować żadnego złożonego systemu uzbrojenia
po możliwej do zaakceptowania cenie. Nie ma racjonalnego powodu, by przy-
puszczać, że nasza sytuacja różni się w tym względzie od położenia państw od
nas zamożniejszych. Odpowiedzią państw zachodnioeuropejskich na to
wyzwanie stało się zacieśnianie sieci międzynarodowych powiązań koopera-
cyjnych i kapitałowych, które w perspektywie najbliższych 20 lat najpraw-
dopodobniej doprowadzi do powstania jednolitego europejskiego przemysłu
obronnego, opartego na kilku wielkich międzynarodowych koncernach oraz
181
POLSKI PRZEMYSŁ ZBROJENIOWY NA ROZDROŻU
sieci mniejszych firm (poddostawców, kooperantów i specjalistów niszowych)
otwartych na kapitał międzynarodowy.
Alternatywa stojąca przed Polską sprowadza się praktycznie do włączenia
się w ten proces poprzez otwarcie własnego rynku i wejście we współpracę
strukturalną z koncernami zachodnimi lub do postępującej izolacji i stopniowej
degradacji własnego potencjału przemysłowego towarzyszących kontynuowa-
niu quasi-autarkicznego modelu rozwoju. Wybór wydaje się oczywisty, aczkol-
wiek należy pamiętać, że integracja z przemysłami obszaru euroatlantyckiego
nie jest celem samym w sobie, ale środkiem służącym zachowaniu potencjału
przemysłu obronnego. Dla polskiej polityki przemysłowej oznacza to wiele
wyzwań, takich jak:
• konieczność uznania integracji przemysłu zbrojeniowego z obszarem
euroatlantyckim za ważny problem merytoryczny, wymagający
pogłębionych studiów i decyzji na szczeblu rządowym;
• przewartościowanie polityki państwa w sferze naukowo-badawczej
poprzez koncentrację funduszy na prace rozwojowe i wdrożeniowe
(zdefiniowanie kilku najważniejszych programów) oraz udostępnienie
ich firmom zdolnym do zaangażowania się w międzynarodowe pro-
gramy zbrojeniowe;
• zaakceptowanie obecności inwestorów zagranicznych w charakterze
właścicieli i współwłaścicieli zakładów sektora zbrojeniowego;
• doprowadzenie w kilku- lub kilkunastoletniej perspektywie do
włączenia polskich przedsiębiorstw (wzmocnionych kapitałowo i skon-
solidowanych) w sieć europejskich powiązań kapitałowych, np. poprzez
wejście w skład konsorcjów pokroju EADS;
• wspieranie przedsięwzięć na rzecz jak najszybszego włączenia polskich
firm do grona stałych poddostawców firm europejskich i amerykańskich.
Nieuniknionym efektem tych działań będzie utrata formalnej samodziel-
ności (autonomii) przez większą część polskich firm. Jest to jednak cena, jaką
płacą wszystkie państwa integrujące swoje przemysły zbrojeniowe. Może się
wręcz okazać, że włączenie się do europejskiej sieci współzależności będzie
pewniejszym sposobem na zagwarantowanie zamówień dla polskich przed-
siębiorstw niż kontynuacja dotychczasowego modelu.
Redefinicja roli państwa
Ze względu na specyfikę sektora zbrojeniowego w przewidywalnej
przyszłości państwo będzie odgrywało ważną rolę jako główny odbiorca, pod-
KRYSTIAN PIĄTKOWSKI
182
miot nadzorujący obrót wyrobami wojskowymi oraz nadający impuls kierun-
kom rozwoju tej gałęzi gospodarki. Na tym jednak kończą się oczywistości –
wszystkie te funkcje można realizować na wiele sposobów i za pomocą różnych
narzędzi.
System nadzoru państwa nad funkcjonowaniem przemysłu zbrojeniowego
ma obecnie przede wszystkim charakter bezpośredni – administracyjny. Nadal
funkcjonują dawne procedury pozwalające urzędnikom ministerialnym
ingerować w decyzje zarządów spółek. Brakuje mechanizmów oddziaływania
pośredniego, stymulujących przedsiębiorstwa do pożądanych zachowań, a jed-
nocześnie zniechęcających do niepożądanych. Takie środki są najskuteczniejsze
w odniesieniu do prywatnych podmiotów gospodarczych, jakimi niebawem
będzie większość polskich przedsiębiorstw sektora.
Pilnym zadaniem staje się więc opracowanie nowej strategii nadzoru
państwa nad przemysłem obronnym, która uwalniałaby inicjatywę przedsię-
biorstw, zapewniając jednocześnie możliwie najpełniejszą realizację interesów
państwa. Zachowanie starego aparatu i procedur doprowadzi do jedynie for-
malnego wpływu na sytuację w zbrojeniówce oraz postępującej represyjności
systemu kontroli, obniżającej konkurencyjność i innowacyjność tego sektora.
Także planowana prywatyzacja znacznej części spółek zbrojeniowych uczyni
obecne mechanizmy nieadekwatnymi. Konieczne jest przejście od bezpośred-
nich do pośrednich form i metod oddziaływania państwa na sektor obronny.
W szczególności należy określić na nowo:
• mechanizmy wpływu państwa na profil i strukturę produkcji spółek
obronnych (np. poprzez ustawowe zobowiązanie wojska do zakupu
niektórych typów sprzętu w firmach krajowych);
• procedury kontroli obrotu specjalnego (obecne regulacje prawne
przenoszą odpowiedzialność za kontrolę bezpieczeństwa transakcji na
firmy). Zasadne wydaje się powołanie wyspecjalizowanej agencji
państwowej monopolizującej wszystkie transakcje sprzedaży uzbrojenia
powyżej pewnej wartości (np. 5 mln euro);
• mechanizmy promowania rodzimej produkcji obronnej (dofinansowa-
nie konkretnych kampanii promocyjnych, koncentracja środków etc.);
• zasady wspierania prac badawczo-rozwojowych (mechanizm selekcji
programów, koncentracja środków, komercyjne inwestowanie w wybra-
ne programy).
Zaprezentowane propozycje nie mają charakteru postulatywnego. Ich celem
jest raczej zasygnalizowanie głównych obszarów strategicznej refleksji, która
183
POLSKI PRZEMYSŁ ZBROJENIOWY NA ROZDROŻU
winna przybrać formę strategii rządowej. Największe niebezpieczeństwo tkwi
bowiem w uznaniu obecnych, niespójnych mechanizmów za zadowalające.
Przemiany strukturalne i własnościowe
Kluczowymi dla przyszłego kształtu polskiego przemysłu zbrojeniowego są
dwie kwestie: prywatyzacji i konsolidacji. Jak już wspomniano, podejście kolej-
nych rządów do tych problemów charakteryzowało się niekonsekwencją
i brakiem dalekosiężnej wizji. Kurczący się rynek krajowy i międzynarodowy,
konkurencja, zmiany technologiczne i rosnące zaangażowanie technologii
komercyjnych – wszystko to stymuluje oba te procesy w krajach zachodnich. Nie
ma żadnej logicznej przyczyny, by Polska miała pozostać tu wyjątkiem. Ponieważ
jednak oba typy przemian – własnościowy i strukturalny – obok zysków niosą
ze sobą także ryzyko, decyzje w tej kwestii powinny być szybkie i konsekwentne.
Konsolidacja sektorowa (jakkolwiek można spotkać opinię, iż przyniesie
ona konserwację niezdrowych mechanizmów decyzyjnych) może być ważnym
uzupełnieniem decyzji restrukturyzacyjnych i prywatyzacyjnych. Ze względu
na szczupłość rynku oraz jego monopolistyczny charakter niepożądanym
zjawiskiem jest wewnętrzna konkurencja. Oprócz szansy jej uniknięcia, kon-
solidacja sektorowa stwarza możliwość redukcji przerostów biurokracji (lik-
widacja niepotrzebnych zarządów, rad nadzorczych, powielających się struktur
marketingowych i innych), wzmacnia naszą pozycję negocjacyjną w roz-
mowach z potencjalnymi partnerami zagranicznymi (w tym w rozmowach pry-
watyzacyjnych) oraz sposobność do skoncentrowania mocno obecnie rozdrob-
nionego kapitału, a co za tym idzie – do jego skuteczniejszego inwestowania.
Niezwłoczna konsolidacja powinna objąć nie tylko spółki docelowo kon-
trolowane przez skarb państwa, ale też przeznaczone do prywatyzacji. W tym
kontekście tegoroczne decyzje w sprawie utworzenia grup kapitałowych wyda-
ją się krokiem we właściwym kierunku. Z drugiej strony, można się zastanawiać,
czy łączenie w jeden organizm kilkunastu przedsiębiorstw o często bardzo
różnym profilu (np. pancerny BUMAR-ŁABĘDY i elektroniczny RADWAR) jest
rzeczywiście właściwym rozwiązaniem. Konsolidacja winna objąć także
państwowe jednostki badawczo-rozwojowe, których anachroniczna samodziel-
ność prowadzi do inwestowania pieniędzy w nikomu niepotrzebne projekty
badawcze. Nie można też dopuścić do powstania przeświadczenia o preferen-
cyjnym traktowaniu niektórych spółek w trakcie procesu konsolidacji.
Nie ma żadnego logicznego uzasadnienia dla rezygnacji z prywatyzacji
większości spółek skarbu państwa działających w branży zbrojeniowej.
KRYSTIAN PIĄTKOWSKI
184
Zachowanie wpływu państwa na profil ich produkcji czy utrzymanie zdolności
mobilizacyjnych można osiągnąć przez odpowiednie regulacje prawne
stosowane powszechnie w państwach zachodnich („złota akcja”, regulacje usta-
wowe, system preferencji przy zamówieniach publicznych), zgodne z pra-
wodawstwem UE. Wyjątek stanowi jedynie sektor amunicyjny, który powinien
pozostać własnością skarbu państwa – ze względów bezpieczeństwa naro-
dowego na świecie przywiązuje się specjalną wagę do zachowania bezpośred-
niej kontroli państwa nad produkcją materiałów wybuchowych i amunicji
małych i średnich kalibrów. Niepokoi fakt, że w zmodyfikowanej koncepcji
restrukturyzacji branży zbrojeniowej zrezygnowano z prywatyzacji kilkunastu
kluczowych spółek. Wydaje się, że – po zakończeniu procesu konsolidacji –
rozsądnym posunięciem byłoby udostępnienie akcji nowych grup
kapitałowych inwestorom prywatnym. Prywatyzacja z udziałem kapitału
zagranicznego stanowi okazję do zacieśnienia więzi gospodarczych z wybrany-
mi partnerami, a wymiar strategiczny decyzji prywatyzacyjnych powinien być
stawiany na równi z ekonomicznym. Preferowani inwestorzy powinni pocho-
dzić z kręgu członków NATO i UE. Takie podejście dyktuje dążenie Polski do
trwałej integracji z zachodnim obszarem cywilizacyjnym. W naszym interesie
leży także dywersyfikacja inwestorów dokonywana na podstawie analizy atrak-
cyjności oferowanych produktów, udostępnianych technologii i innych korzyści
gospodarczych. Nie należy też zapominać o aktywniejszym zachęcaniu kapitału
krajowego do inwestycji w sferze zbrojeniowej.
Kapitał zagraniczny
Nasilającym się zjawiskiem w europejskim i północnoamerykańskim prze-
myśle zbrojeniowym jest międzynarodowy przepływ kapitału, typowy dla
„zwykłej” gospodarki rynkowej. Udziały w firmach amerykańskich mają m.in.
BAE SYSTEMS czy francuski THALES. Wzajemny zakup pakietów akcji i przej-
mowanie kontroli nad spółkami z innych państw upowszechniają się w Europie.
Unikanie przez Polskę inwestycji zagranicznych w przemyśle zbrojeniowym
oznaczałoby izolację krajowego rynku. Byłoby to sprzeczne z członkostwem
Polski w UE, jak też z interesami sektora zbrojeniowego. Szersze wejście kapitału
zachodniego do przedsiębiorstw zbrojeniowych jest więc tylko kwestią czasu.
Innym problemem jest godzenie interesu potencjalnych inwestorów
z interesem państwa, które powinno być żywotnie zainteresowane nie tylko
utrzymaniem funkcjonowania prywatyzowanych spółek oraz ich dalszego
udziału w produkcji obronnej, ale także wykorzystaniem procesu prywatyzacji
185
POLSKI PRZEMYSŁ ZBROJENIOWY NA ROZDROŻU
do ich dokapitalizowania oraz podniesienia poziomu technologicznego.
Tymczasem przedsiębiorstwa zachodnie, wbrew katastroficznym wizjom, by-
najmniej nie kwapią się do inwestowania w polskie spółki oraz przejmowania
kontrolnych pakietów akcji. Przy kurczącym się rynku międzynarodowym
zakup znaczącego pakietu akcji ma dla nich sens wtedy, gdy powiązany jest
z przetargiem na zakup danego produktu dla Wojska Polskiego.
Sfera zarządzania
Pod względem zarządzania firmy prywatne różnią się od większości przed-
siębiorstw zbrojeniowych pozostających pod kontrolą państwa. Nostalgia za
dawnym, administracyjno-nakazowym typem zarządzania, brak inicjatywy,
oglądanie się na decyzje i pomoc „z góry”, skryte tolerowanie niegospodarności
– to obraz typowego przedsiębiorstwa zbrojeniowego w Polsce. W utrzymywa-
niu takiego stanu rzeczy ma swój udział także administracja państwowa, prefe-
rująca stosowanie metod administracyjnego „ręcznego sterowania” spółkami.
Firmy nie nadążają za współczesnymi trendami w dziedzinie zarządzania pro-
dukcją i zasobami ludzkimi. Dotyczy to także sfery promocji i marketingu.
Wiele przedsiębiorstw ma problemy z reklamą swoich produktów; materiały
promocyjne bywają nieatrakcyjne, w opisach pojawiają się szkolne błędy
językowe, zaś personel działów marketingowych często miewa problemy
z porozumiewaniem się w języku angielskim. W ostatnich dziesięciu latach zro-
biono niewiele, by ten stan rzeczy zmienić. Tego problemu nie dostrzegły
w porę ani spółki (które częściowo usprawiedliwia ich zaangażowanie w walkę
o przetrwanie), ani administracja, pełniąca nad nimi nadzór właścicielski.
Aby zmienić ten stan rzeczy w polskim przemyśle zbrojeniowym, potrzebna
jest zmiana pokoleniowa. Na wszystkich szczeblach zarządzania – od majstra
do prezesa zarządu – winni pojawić się nowi ludzie, o pokolenie młodsi od
swoich poprzedników, z kwalifikacjami menedżerskimi: zdolnością do szyb-
kiego podejmowania decyzji i uczenia się, elastycznością, znajomością języków
obcych, technik negocjacyjnych, niestroniących od Internetu i poczty elektro-
nicznej. I chociaż takich specjalistów pojawia się coraz więcej w polskich
firmach zbrojeniowych, to jednak proces ten nie ma charakteru strukturalnego.
Zmiany w tym kierunku wymusi przejęcie polskich firm przez krajowy kapitał
prywatny lub podmioty zagraniczne. W przedsiębiorstwach, w których
w najbliższym czasie dominować będzie skarb państwa, pożądane zmiany
należałoby wdrożyć już dziś. Dotyczy to tak obsady stanowisk w zarządach
i radach nadzorczych (w których przypadku wystarczy decyzja administracyj-
KRYSTIAN PIĄTKOWSKI
186
na), jak i niższych szczebli zarządzania. Stymułem takich zmian mogą być pro-
gram szkoleń menedżerskich i odpowiednio zaostrzone kryteria zatrudnienia.
I choć administracyjne wymuszanie zmiany generacyjnej nie jest najlepszą me-
todą, to jednak, wobec dramatycznej sytuacji w przemyśle, jej zastosowanie może
okazać się jedynym skutecznym sposobem na wprowadzenie szybkich zmian.
Offset
Umowy offsetowe, polegające na kompensowaniu zakupów obronnych
przez sprzedającego transakcjami handlowymi (import, inwestycje kapitałowe,
transfer technologii, szkolenia), uważane są za ważne narzędzie we współczes-
nym handlu uzbrojeniem. Offset, jakkolwiek sprzeczny z sugestiami Światowej
Organizacji Handlu (WTO) i Unii Europejskiej, jest stosowany przez większość
państw importujących znaczne ilości uzbrojenia zaawansowanego technologi-
cznie. Jest przy tym powszechnie traktowany jako sposób na ożywienie gospo-
darki. Także Polska, podejmując działania na rzecz restrukturyzacji przemysłu
zbrojeniowego i przewidując znaczny wzrost wartości importu uzbrojenia,
stosowne regulacje wprowadziła ustawą z września 1999 r.
Wielu urzędników, dziennikarzy i ekspertów uważa transakcje offsetowe za
wielką szansą dla polskiej zbrojeniówki. Po uchwaleniu ustawy zapanowało
powszechne przeświadczenie, że duże kontrakty zbrojeniowe, a szczególnie
oczekiwany od dawna zakup nowego samolotu wielozadaniowego, przyniosą
Polsce ogromny zastrzyk inwestycyjny. Rzeczywistość, niestety, nastraja mniej
optymistycznie. Do najważniejszych problemów należą:
• wady ustawy offsetowej, w tym m.in. słabe mechanizmy zachęcające do
oferowania atrakcyjnych pakietów offsetowych oraz krótki okres zalicza-
nia inwestycji na poczet offsetu (preoffset);
• słabe przygotowanie administracji do negocjacji offsetowych (brak kon-
sultacji międzyresortowych oraz powiązania oceny jakości offsetu z inny-
mi parametrami przetargu; brak merytorycznie silnego zespołu
ekspertów do analizy ofert offsetowych);
• słabe przygotowanie przemysłu do konsumpcji offsetu (brak odpowied-
nio przeszkolonych specjalistów ds. offsetu, zdefiniowanych preferencji
inwestycyjnych i technologicznych w skali całego sektora zbrojeniowego
oraz rywalizacja między przedsiębiorstwami).
W tej sytuacji transakcje offsetowe mogą się okazać niewypałem organiza-
cyjnym. Zwłaszcza że wielkie przetargi (na samolot wielozadaniowy czy trans-
porter opancerzony) zostaną rozstrzygnięte w najbliższym czasie, a czas na
187
POLSKI PRZEMYSŁ ZBROJENIOWY NA ROZDROŻU
podpisanie umów offsetowych jest bardzo krótki. Aby w krótkim czasie pod-
nieść zdolność Polski do wykorzystania związanych z nimi możliwości, należy
podjąć niezwłocznie szereg działań. Do najpilniejszych należą:
• powołanie w Ministerstwie Gospodarki odrębnego Departamentu
Offsetowego odpowiedzialnego za analizę ofert offsetowych oraz
określenie preferencji strony polskiej;
• sformułowanie w odrębnym dokumencie rządowym zasad prowadzenia
przetargów w sferze obronnej, obejmujących także system oceny ofert
(łączący parametry taktyczne, finansowe, ekonomiczne i inne);
• zapoczątkowanie szkoleń menedżerów i urzędników w zakresie
transakcji offsetowych.
Handel uzbrojeniem i wyposażeniem wojskowym
Zarówno struktura polskiego handlu produktami obronnymi, jak i ogólne
podejście rządu i firm zbrojeniowych do tej sfery wymagają zasadniczych
zmian. Obecny system, tkwiący korzeniami w czasach PRL, nie odpowiada
nowym realiom politycznym i gospodarczym. Fakt, że w latach 90. nie
zainicjowano takich zmian, nie rokuje dobrej prognozy na przyszłość.
Identyczny wniosek nasuwa analiza dostępnych danych na temat polskiego
eksportu uzbrojenia.
Według danych międzynarodowych (SIPRI), pozycja Polski na światowej
liście eksporterów uzbrojenia jest coraz niższa. W zestawieniu zbiorczym za lata
1994 – 1998 zajmowaliśmy 18. miejsce, jednak już w podobnym zestawieniu za
lata 1995 – 1999 spadliśmy na pozycję 20. Ocenia się, że w ciągu tych pięciu lat
Polska wyeksportowała uzbrojenie o wartości 308 mln $.
Do pierwszej piątki światowych eksporterów należą: 1) USA z eksportem
o wartości 53,4 mld $ w latach 1995 – 1999; 2) Rosja – 14,6 mld $; 3) Francja
– 11,7 mld $; 4) Wielka Brytania – 7,3 mld $; 5) Niemcy – 6,1 mld $.
Druga piątka to w kolejności: Holandia, Chiny, Ukraina, Włochy i Kanada
15
.
Polska jest postrzegana jako dostawca broni „dla ubogich”. Co więcej, ten
stereotyp zdaje się być akceptowany przez znaczną część menedżerów sektora
zbrojeniowego. Tymczasem polski przemysł potrzebuje rewolucji technologi-
cznej, a co za tym idzie, dostępu do najnowszych technologii. W przeciwnym
razie nastąpi jego marginalizacja. Impuls modernizacyjny pojawi się wówczas,
kiedy polscy wytwórcy zrezygnują z łatwej, „ekstensywnej” polityki
eksportowej, a zaczną konkurować z innymi producentami na rynkach państw
wysoko rozwiniętych. Powinno to znaleźć odzwierciedlenie w strukturze
KRYSTIAN PIĄTKOWSKI
188
wydatków na prace badawcze – zdecydowanym priorytetem winny stać się
wyroby zaawansowane technologicznie.
Restrukturyzacji należy poddać także system handlu sprzętem wojskowym.
W obecnym systemie, w którym uczestniczy kilka komercyjnych spółek, często
dochodzi do konkurencji pomiędzy różnymi podmiotami, oferującymi ten sam
wyrób. Prowadzi to w naturalny sposób do obniżania cen. Luźne powiązania
tych spółek z instytucjami państwowymi osłabiają zainteresowanie państwa pro-
mocją krajowych produktów i informacyjnym wsparciem eksporterów.
Podobnie jak kraje UE, Polska powinna stworzyć agencję odpowiedzialną za
eksport i import uzbrojenia (na wzór francuskiej DGA czy brytyjskiej DESO).
Taka agencja – ulokowana w strukturze MON (i podlegająca bezpośrednio mini-
strowi), kadrowo zasilona przez cywilnych i wojskowych ekspertów – mogłaby
znacznie efektywniej prowadzić promocję i eksport produktów obronnych, a je-
dnocześnie nadzorować krajowe przetargi na zakup uzbrojenia. Przyczyniłaby
się ona zarazem do wyeliminowania dużych spółek handlowych obecnie
dominujących w dziedzinie eksportu broni, kierujących się – co poniekąd zrozu-
miałe – głównie własnym interesem handlowym. Nowa agencja powinna z mocy
prawa zmonopolizować wszystkie transakcje eksportowe i importowe powyżej
określonej wartości (np. 5 mln euro). Niszą dla przedsiębiorstw komercyjnych
mogłyby stać się transakcje o mniejszej wartości (broń indywidualna,
wyposażenie, części zamienne etc.). Takie rozwiązanie uszczelniłoby także kon-
trolę nad polskim eksportem, co postulują nasi partnerzy z Unii Europejskiej.
Nowa organizacja obrotu wyrobami obronnymi wymaga odpowiednich ram
prawnych. Obecna ustawa o obrocie specjalnym wprowadza bardzo restrykcyjne
przepisy dla firm, które muszą się ubiegać się o liczne koncesje i pozwolenia
administracyjne. Jednocześnie zwalnia ona państwo z większości obowiązków
w zakresie monitorowania transakcji. Przewlekłe procedury administracyjne
uniemożliwiają wręcz uczestnictwo polskich firm w przetargach zagranicznych: ich
oferty muszą być zaopiniowane przez stosowne urzędy, na co przewidziano
wyjątkowo długi termin. Nowelizacja dotychczasowych przepisów powinna (np.
wzorem prac prowadzonych obecnie w USA) prowadzić do maksymalnego upro-
szczenia i uelastycznienia procedur administracyjnych oraz stworzenia mecha-
nizmów promocji wyrobów i wspierania transakcji przez państwo. Gdyby jednak
zdecydowano się na zachowanie wprowadzonych niedawno przepisów, konieczne
będzie ustanowienie ściślejszego nadzoru nad obrotem towarami wojskowymi.
Optymalnym rozwiązaniem w tym zakresie wydaje się proponowane wyżej zmo-
nopolizowanie handlu bronią przez wyspecjalizowaną agendę rządową.
189
POLSKI PRZEMYSŁ ZBROJENIOWY NA ROZDROŻU
Planowanie obronne
Światowy rynek produkcji i obrotu wyrobami dla potrzeb sił zbrojnych jest
jedną z nielicznych dziedzin gospodarki, która z trudem poddaje się liberaliza-
cji. W tym ściśle reglamentowanym przez państwa i podmioty międzynarodowe
obszarze, przy planowaniu i dokonywaniu zakupów obowiązują szczególne
zasady. We wszystkich rozwiniętych gospodarczo państwach zakupy obronne
planowane są co najmniej z kilkuletnim wyprzedzeniem, co stanowi wyłom
w zasadach polityki budżetowej państwa liberalno-demokratycznego. Cykl
planowania obejmuje trzy wzajemnie uzupełniające się procedury: 1) planowa-
nie długoterminowe, określające ogólne kierunki technologicznego rozwoju sił
zbrojnych na 15 – 25 lat naprzód; 2) planowanie średnioterminowe (4 – 6-letnie),
definiujące konkretne programy zakupów i związane z nimi wydatki; 3) pla-
nowanie budżetowe w postaci rocznego lub dwuletniego budżetu obronnego.
Opisane zasady umożliwiają siłom zbrojnym stabilny rozwój, zaś
przedsiębiorstwom zbrojeniowym – długoterminowe planowanie produkcji
danego wyrobu, a przez to obniżenie kosztów. Swoista symbioza producenta i
odbiorcy oparta na znanych obu stronom planach zakupów wpływa też stabi-
lizująco na ich wzajemne relacje.
Brak stałych procedur planowania obronnego w latach 90. pozbawił polski
przemysł zbrojeniowy takiego komfortu. Zakupy dokonywane były najczęściej
na podstawie planów rocznych, bez gwarancji przedłużenia kontraktów.
Związane z tym zamykanie linii technologicznych lub zawieszanie produkcji
powodowało wzrost ceny jednostkowej wyrobów oraz brak środków na inwe-
stowanie w poważniejsze programy badawcze. Przyjęty w 2001 r. 6-letni pro-
gram rozwoju Sił Zbrojnych RP oraz zasada jego corocznego aktualizowania są
posunięciami w dobrym kierunku.
Także w tej dziedzinie potrzebne są jednak rozwiązania systemowe,
tworzące podstawy mechanizmu wieloletniego finansowania rozwoju sił zbro-
jnych. System taki, opierający się na rozwiązaniach będących niepisanymi stan-
dardami w NATO, przyczyniłby się do ugruntowania procesów restrukturyza-
cyjnych oraz ustabilizowania sytuacji producentów na rzecz obronności kraju,
umożliwiając im planowanie produkcji w perspektywie kilkuletniej.
Najważniejsze rozwiązania w tym kierunku to:
• uchwalenie ustawy o wieloletnim planowaniu obronnym i finansowaniu
Sił Zbrojnych RP, która umożliwi regularne uchwalanie kilkuletnich
planów ich rozwoju wraz z pakietami finansowymi;
• nowelizacja ustaw o zamówieniach publicznych i finansach publicznych;
KRYSTIAN PIĄTKOWSKI
190
• wprowadzenie zasady podpisywania wieloletnich kontraktów na
dostawy uzbrojenia i sprzętu wojskowego;
• wprowadzenie typowej dla NATO zasady podawania planów zakupów
obronnych do wiadomości opinii publicznej (a tym samym – do wiado-
mości zakładów zbrojeniowych).
Płynie z tego jeszcze jeden ogólniejszy wniosek: poprawa kondycji prze-
mysłu zbrojeniowego w Polsce wymaga nie tylko restrukturyzacji sektora, ale
także zmiany zasad i procedur dotyczących jego głównego klienta – Wojska
Polskiego.
* * *
W listopadzie i grudniu 2002 r. Ministerstwo Obrony Narodowej
rozstrzygnęło dwa największe przetargi na zakup uzbrojenia dla Wojska
Polskiego – jako podstawowy pojazd opancerzony wojsk lądowych wybrano
transporter AMV fińskiej firmy Patria Vehicles Oy (wartość kontraktu około
6 mld zł za 690 pojazdów w różnych wersjach), zaś podstawowym samolotem
bojowym polskiego lotnictwa stanie się F-16C/D Block 52 Advanced amery-
kańskiego koncernu Lockheed Martin (około 13,5 mld zł za 48 samolotów).
Zgodnie z oświadczeniami rządu, produkcja AMV zostanie stopniowo prze-
niesiona do Polski, zaś zakupowi F-16 towarzyszy pakiet offsetowy wartości
6,028 mld USD. W myśl ustawy offsetowej potencjalne korzyści dla polskiego
sektora zbrojeniowego mogą wynieść około połowy obu wartości kontraktów.
Teoretycznie umożliwia to równoległą realizację dwóch ważnych celów – utrzy-
manie podstawowej bazy przemysłowej do czasu zakończenia jej restruktu-
ryzacji oraz przejęcie szeregu wybranych technologii w kilku wybranych
dziedzinach. Jak jednak często się zdarzało w ostatnich latach, i tu także istnieje
niebezpieczeństwo, że wyobraźnia urzędników nie nadąży za rzeczywistością.
Istnieje poważna obawa, że istniejące przepisy podatkowe będą skutecznie
zniechęcać potencjalnych offsetobiorców. Wszystko wskazuje na to, że pod-
mioty podpisujące transakcje offsetowe będą zmuszone płacić z tego tytułu
podatek VAT oraz ponosić inne obciążenia finansowe, których łączna wysokość
może je zniechęcić do angażowania się w programy offsetowe. Może się też
okazać, że niektórych przedsiębiorstw, a w szczególności instytutów badaw-
czych, po prostu nie będzie stać na przyjęcie offsetu. Czy działanie pomyślane
jako platforma do wykonania skoku technologicznego przez polski przemysł
zbrojeniowy nie okaże się przysłowiową kulą u nogi?
PRZYPISY
1 W całym tekście terminy przemysł zbrojeniowy i „poprawny politycznie” przemysł obronny
używane są wymiennie. Starałem się także unikać rozpowszechnionego w środowiskach
związanych z przemysłem zbrojeniowym sformułowań obrót specjalny i produkcja specjalna –
jako anachronicznych i bezzasadnych.
2 T. Szulc: Prospects for Polish-Czech Arms Cooperation. „Nowa Technika Wojskowa”, numer
specjalny IDET ‘99.
3 Prywatyzacja spółek przemysłowego potencjału obronnego. Ministerstwo Skarbu Państwa,
Warszawa 2000.
4 A. Kiński: Czołg T-72. „Nowa Technika Wojskowa”, nr 2,3/1996.
5 Dane za: Budżet MON 1997 i Budżet MON 2000. Wydawnictwa BPI MON, Warszawa 1997 i 2000.
6 T. Hypki: Konkurować czy współpracować? Przemysł zbrojeniowy w 1998 roku. „RAPORT WTO”,
numer specjalny MSPO z 2 września 1998.
7 Za: Strategia przekształceń strukturalnych przemysłowego potencjału obronnego w latach 2001-2005.
Ministerstwo Gospodarki, Warszawa 2002, s. 7. Przy analizie danych na temat zatrudnienia
w spółkach przemysłu obronnego trzeba brać pod uwagę fakt, że zmiany te spowodowane były
nie tylko redukcjami zatrudnienia, ale też zmieniającą się zawartością oficjalnych dokumentów
definiujących tzw. przemysłowy potencjał obronny, w związku z czym poszczególne spółki mogły
być z nich wykreślane.
8 Dane na temat projektu za A. Dominik: Goryl – ogniwo triady dynamicznej obrony RP. Czy Loara,
Goryl i Huzar będą bronić Polski? „RAPORT WTO”, 4/98.
9 S. Fuglewicz: Huzar ma już 10 lat. Kalendarium. „Nowa Technika Wojskowa”, 9/99.
10 Rozporządzenie RM z 8.11.1999 w sprawie wykazu spółek realizujących obrót specjalny oraz
Rozporządzenie RM z 17.11.1999 w sprawie wykazu spółek, przedsiębiorstw państwowych i jednostek
badawczo-rozwojowych, prowadzących działalność gospodarczą na potrzeby bezpieczeństwa i obron-
ności państwa.
11 Prywatyzacja..., op. cit.
12 Strategia przekształceń..., op. cit.
13 EADS. No. 3 Worldwide Gives Wings to Europe. Planet AeroSpace, 4/99.
14 Ustawa z 29.11.2000 o obrocie z zagranicą towarami, technologiami i usługami o znaczeniu strate-
gicznym dla bezpieczeństwa państwa, a także dla utrzymania międzynarodowego pokoju i bez-
pieczeństwa oraz o zmianie niektórych ustaw. „Dziennik Ustaw”, nr 119/2000, poz. 250.
15 SIPRI Yearbook 2000. Stockholm 2000.
KRYSTIAN PIĄTKOWSKI
192
Wokół IV filaru Unii Europejskiej
Dominik Morawski
Wymiar kulturowy i obyczajowy
obecności Polski w procesie integracji
europejskiej
Kiedy po powrocie na stałe do Ojczyzny w grudniu 2002 r. otrzymałem
i podpisałem apel Polskiej Rady Europejskiej postulujący utworzenie ,,czwartego
filaru Unii”, miałem pod ręką spisane obserwacje i refleksje na temat rozcią-
gnięcia procesu integracji europejskiej na dziedzinę kultury i edukacji, tj. treści
tego właśnie ,,filaru”. Garść spostrzeżeń i nasuwających się wniosków syntety-
cznie tu wyłożonych odnosi się do spojrzenia z perspektywy obu brzegów
Tybru – Rzymu świeckiego i Państwa Miasta Watykańskiego (SCV), tj. z per-
spektywy doświadczenia trwającego niemal 40 lat, czyli połowy mojego życia
i pracy w Wiecznym Mieście. Dzięki wzajemnemu przenikaniu się sacrum i pro-
fanum takie obserwatorium, jak mi się wydaje, ułatwia wyważone opinie.
Zanim jednak przejdę do znaczenia wątka kulturowego i obyczajowego, obec-
nego zwłaszcza w bliskich mi europejskich inicjatywach Fundacji Alciole de
Gasperiego, chciałbym zająć się nieco tym wymiarem na tle konfrontacji włosko-
-polskiej. Wśród polskich niedostatków, dobrze widocznych ze wspomnianego
obserwatorium, trzeba wymienić w pierwszej kolejności brak umiejętności
różnienia się w postawach elit o rodowodzie komunistycznym i – zwłaszcza –
„solidarnościowym”. Znajduje to wyraz w lekceważeniu znanej dewizy Jana XXIII
o konieczności rozróżniania błędu i błądzących, winy i winnych. Zasada ta,
związana z chrześcijańskim wezwaniem do przebaczania winowajcom, nie jest
równoznaczna z zapominaniem win jako takich, a więc z przekreślaniem wymogu
dokonywania rozliczenia. W przeciwieństwie do nas Włosi dokonali rozliczenia
Polska w Europie 1 (43) 2003 s. 193–199
193
ze swą faszystowską przeszłością, z systemem dyktatury, który notabene nie
został im narzucony jak sowiecki totalitaryzm – Polsce. W postępowaniu polskich
kręgów politycznych uderza szczególnie zacietrzewienie w osądzaniu przeciwni-
ka i rywala, choćby nawet ze zbliżonej opcji. Przypisuje się te mankamenty na
ogół skażeniom pozostawionym w spuściźnie przez reżim komunistyczny, co
stanowi okoliczność w pewnej mierze łagodzącą, ale bynajmniej nie usprawiedli-
wiającą, choćby z uwagi na wystarczający czas poświęcony naprawie niezdrowej
rzeczywistości, jak i fakt, że ta i podobne wady odnoszą się do zakorzenionych
cech narodowych. Warto też zaznaczyć, że gestów okazywanej nam sympatii,
zwłaszcza od „okrągłego stołu”, nie należy brać zbyt serio, bo odnoszą się one
w zasadzie do przedstawicieli elit intelektualnych i politycznych, a często
towarzyszy im pobłażliwość. Nierzadko spotykałem się także z krytyczną oceną,
iż odwiedzający nasz kraj mają do czynienia z monologami: polscy rozmówcy są
zachłyśnięci sobą, wolą mówić o macierzystej partii czy klanie, nie wykorzystują
okazji do skonfrontowania własnych opinii z cudzymi. Jeszcze gorzej dzieje się,
kiedy z wizytami w Republice Włoskiej i Stolicy Apostolskiej zjawiają się przed-
stawiciele rządu czy parlamentu (z wyjątkiem znanych kilku postaci). Razi
zaściankowość widoczna zwłaszcza w pomieszaniu płaszczyzn obydwu stosun-
ków. Niebudzący zastrzeżeń szczególny związek uczuciowy z Papieżem Polakiem
nie usprawiedliwia bynajmniej nieokrzesania, polegającego na przesadnie okazy-
wanym patriotyzmie – ze szkodą dla uniwersalnego wymiaru pontyfikatu.
Chrześcijaństwo stanowi we Włoszech kategorię kulturową, wypływającą z cywi-
lizacji śródziemnomorskiej: również niewierzący nie kontestują związanych z nim
wartości, a krytyczne poglądy odnoszą nie do instytucji Kościoła, lecz do ludzkich
potknięć, zdarzających się także duchownym. Laickiego (tzn. świeckiego) profilu
państwa nie należy utożsamiać z laicyzmem jako postawą aktywnie antykościel-
ną. W Polsce natomiast często spotykamy pomieszanie tych dwóch kategorii
i brak zrozumienia, że laickość państwa stanowi kategorię neutralną w wymiarze
prawnym, respektującą w praktyce czynnik religijny i pluralizm światopoglądowy.
Historyczne – zwłaszcza kulturowe – dobroczynne uwarunkowania sprawiają
ponadto, iż mamy do czynienia ze stabilizacją stosunków społecznych, mimo
częstych przesileń politycznych na wierzchołkach władzy. Demokracja powsta-
wała we Włoszech inaczej niż u nas: powstawała oddolnie, poprzez tworzenie
samorządu terytorialnego na gruncie utrwalonego regionalizmu kulturowego.
Często dziś dyskutuje się na temat „poprawności politycznej”, czyli niedo-
magań w dziedzinie kultury politycznej. Z perspektywy rzymsko-watykańskiej
nie ulega wątpliwości, że odnoszą się one do niedostatków obyczajowych w sto-
DOMINIK MORAWSKI
194
sunkach międzyludzkich, sprzecznych z kulturą współżycia, bez której trudno
sobie wyobrazić autentyczną kulturę polityczną. Warto tu uprzytomnić,
zwłaszcza politykom i działaczom powołującym się na inspirację
chrześcijańską, treść przemówienia Jana Pawła II do członków Papieskiej Rady
ds. Kultury (1992 r.). Podniósł on w nim potrzebę „umiejętności różnienia się,
co oznacza również wzajemne uzupełnianie się”. To wezwanie jest, niestety,
w Polsce jeśli nie ignorowane, to z pewnością niedoceniane, a nawet lekce-
ważone (na skutek selektywnej recepcji wspomnianego magisterium
papieskiego). Chodzi o obopólne, duchowe wzbogacanie się, o twórczą wymia-
nę doświadczeń i odmiennych tradycji kulturowych, bo tylko wtedy obrona
imponderabiliów wiary i moralności może być skuteczna. Z takiej wymiany
w państwie demokratycznym korzysta zarówno jednostka, jak i cała
społeczność. Chodzi zarazem o dawanie dobrego przykładu, co wiąże się
bezpośrednio ze sztuką współżycia (arie di convivere we włoskiej koncepcji),
również z ludźmi odmiennej tożsamości etnicznej i wyznaniowej. Podobne
treści zawiera także niedawne przesłanie Jana Pawła II do Papieskiej Rady
„Sprawiedliwość i Pokój”, w którym stwierdził on: „Historia uczy nas, jak bar-
dzo cenne i użyteczne są spotkania między ludźmi, jak ważną rzeczą jest
przezwyciężanie konfliktów i podziałów po to, aby mogła szerzyć się kultura
tolerancji i pokoju”. To samo wezwanie odnajdujemy również w papieskim
orędziu na Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu (l999 r.): „To
prawda, że między kulturą Kościoła a kulturą środków przekazu istnieją
różnice. Nie ma jednak powodu, dla którego różnice miałyby uniemożliwiać
dialog i przyjaźń. W wielu bardzo głębokich przyjaźniach właśnie odmienności
są bodźcem do twórczego wysiłku i budowania mostów”.
Wspomniane zjawisko „polskiego poplątania” (np. lekceważenie formy
i separowanie jej od treści, która w praktyce rozstrzyga nieraz o powodzeniu lub
fiasku określonego poczynania, bądź mieszanie sympatii do kogoś z krytyczną
oceną działania lub poglądów tej samej osoby) odbija się niekorzystnie na prze-
biegu i rozwoju naszego uczestnictwa w procesie integracji europejskiej. Oprócz
edukacji, dla pokojowego współżycia istotne jest upowszechnianie dobrych
obyczajów oraz przywrócenie harmonii, polegającej na splocie tradycji roman-
tycznych i pozytywistycznych, co powinno stać się naszym oryginalnym
wkładem do zjednoczonej „Europy Ojczyzn”.
Tymczasem wymiar kulturowy i obyczajowy jest niedoceniany, aczkolwiek
to on właśnie może stać się źródłem postępu gospodarczego i politycznego. Od
należytego dowartościowania tego wymiaru zależy zatem nie tylko polepszenie
195
WYMIAR KULTUROWY I OBYCZAJOWY OBECNOŚCI POLSKI...
wizerunku Polski w skali międzynarodowej, ale także sprawny i efektywny nasz
udział w integracji europejskiej.
Powyższe założenie przyświeca działalności Fondazione Alcide de Gasperi,
współtwórcy, obok Konrada Adenaura i Roberta Schumana, Wspólnoty
Europejskiej w 1957 r. Unaoczniają to m.in. międzynarodowe fora: „Europa
w wizji i działaniu Jana Pawła II” (luty 2002 r.) i „Po euro – Unia Polityczna”
(listopad 2002 r.). Odbyły się one w Izbie Deputowanych pod patronatem
prezydenta Republiki przy udziale zarówno przedstawicieli rządu i parlamentu
Włoch, jak i Stolicy Apostolskiej. Wśród zaproszonych gości z krajów
członkowskich i aspirujących do Unii Europejskiej znajdował się abp Henryk
Muszyński, który zaznaczył, że wobec przewidzianego rozszerzenia Unii
„akcesja Polski i innych państw Europy Środkowo-Wschodniej powinna wnieść
ożywczy wkład do utwierdzenia walorów chrześcijańskich, jako że integracja
jest równoznaczna z zaangażowaniem skierowanym ku ocaleniu i utwierdzeniu
tożsamości duchowej, kulturowej i religijnej Unii Europejskiej”. Podczas audie-
ncji dla uczestników tego forum Papież oświadczył: „Brak nieodzownej więzi
pomiędzy Europą i Ewangelią w uchwalonej Karcie Podstawowych Praw Unii
Europejskiej jest czymś antyhistorycznym i obrażającym ojców nowej Europy,
wśród których poczesne miejsce zajmuje Alcide de Gasperi”.
Wspomniana inicjatywa fundacji chrześcijańsko-demokratycznej stanowiła
kolejny sprawdzian popularności, jaką cieszy się Jan Paweł II, a także uznania
dla jego wkładu w budowę zjednoczonej Europy. Ten wkład – oświadczył P. F.
Casini, przewodniczący Izby Deputowanych – „posiada obecnie bardziej niż
w czasach de Gasperiego wymiar rewolucyjny, ponieważ spowodował zbliżenie
do Europy narodów słowiańskich, które poddane okupacji sowieckiej, były
odsunięte na margines”. Znamienne w tym kontekście było wystąpienie wybit-
nego ekonomisty A. Fazio, gubernatora Banca d’Italia, potwierdzające, że dok-
tryna społeczna Kościoła, rozwinięta w trakcie obecnego pontyfikatu, znajduje
aprobatę również w kręgach laickich, liberalnych. Główny akcent jego
wypowiedzi brzmiał: „Świat w epoce globalizacji potrzebuje nie tylko potencja-
łu ekonomicznego i technologicznego, lecz przede wszystkim walorów moral-
nych, tkwiących korzeniami w dwóch wielkich tradycjach chrześcijańskich:
zachodniej, łacińskiej i wschodniej, bizantyjskiej. A jedność Europy powinna
przekraczać logikę samej tylko unii walutowej i gospodarczej, kładąc nacisk na
wymiar kulturowy i wychowawczy”. Bez tego – podkreślano w licznych wypo-
wiedziach – Unia Europejska będzie pozbawiona przyszłości. Przypominano
ponadto wywiad udzielony przez papieża 10 lat temu Jasiowi Gawrońskiemu,
DOMINIK MORAWSKI
196
deputowanemu do Parlamentu Europejskiego, w którym – nawiązując do idei
zjednoczonej Europy i jej trzech ojców – podkreślił, że „ci wielcy twórcy wspól-
noty europejskiej mieli na myśli jedność nie tylko polityczną i gospodarczą, ale
również duchową i kulturową. Obecnie natomiast mam wrażenie, że wszystko
bywa zredukowane do prostego wymiaru ekonomicznego. Powstaje więc
wielkie zadanie (...) obrony i promowania innych wymiarów i walorów często
zapominanych”.
Duży oddźwięk miało również drugie międzynarodowe forum podjęte
z inicjatywy Fundacji de Gasperiego. Dotyczyło ono politycznych perspektyw
Unii Europejskiej po wprowadzeniu euro. W toczącej się debacie na temat
Konwentu przygotowującego europejską Kartę Konstytucyjną, zwaną również
Traktatem Konstytucyjnym, powraca często kwestia wpisania do niej
poszanowania wolności religijnej i odwołania się do chrześcijańskich korzeni
naszego kontynentu. Tu należy odnotować, że według czołowych przedstaw-
icieli Stolicy Apostolskiej dowartościowanie czynnika religijnego odnosi się nie
tylko do wyznań chrześcijańskich, ale również do religii monoteistycznych:
judaizmu i islamu. Za takim dowartościowaniem opowiadają się obecnie nie
tylko ugrupowania polityczne o inspiracji chrześcijańskiej, wchodzące w skład
PPE (Europejskiej Partii Ludowej), lecz również niektóre formacje o profilu
laickim i liberalnym. Przywódca stronnictwa DS (demokraci lewicowi, spadko-
biercy partii komunistycznej) P. Fassino oświadczył np., że Karta Konstytucyjna
„powinna zawierać odniesienie do historycznego i kulturowego wkładu religii
i wiary do budowy społeczeństwa solidarnego i zintegrowanego. Nie powinna
to być opcja na rzecz przynależności do określonego wyznania, lecz
dowartościowanie roli, jaką religie odegrały w dziejach Europy i nadal będą
odgrywać. Jest oczywiste, że większość obywateli europejskich należy do
wyznań chrześcijańskich: tym samym wpływ chrześcijaństwa ma decydujące
znaczenie w sensie wartości i kultury”.
Nie ulega wątpliwości, że religia (w szczególności chrześcijaństwo) odegrała
zasadniczą rolę w utrwaleniu tożsamości kulturowej Europy, łączącej różne
tradycje. Zastrzeżenia natomiast budzi wymiar polityczny, nadawany niekiedy
religii chrześcijańskiej, aczkolwiek Kościół i jego instytucje wywarły również
wpływ na przemiany ustrojowe i cywilizację europejską. Trzeba w związku
z tym przypomnieć, że po przezwyciężeniu w XVI w. reguły cuius regno eius reli-
gio, tzn. państwa o charakterze wyznaniowym, wprowadzono zasadę wolności
religijnej. Odtąd wolność ta stanowi źródło praw ludzkich, które we-
szły do kulturowego dziedzictwa europejskiego. Bez wpływu chrześcijańskich
197
WYMIAR KULTUROWY I OBYCZAJOWY OBECNOŚCI POLSKI...
wartości w dziejach Europy niemożliwe byłoby powstanie Karty Praw
Podstawowych Unii Europejskiej, zatwierdzonej w Nicei w 2000 r., a opartej na
„wspólnych wartościach”: godności, wolności, równości, solidarności, obywa-
telstwa i sprawiedliwości. Ze współczesnej społecznej doktryny Kościoła
wywodzi się również jeden z filarów Unii, zasada subsydiarności, czyli pomoc-
niczości. A jedno z praw usankcjonowanych w Karcie Praw stwierdza (art. 10):
„Każda jednostka i wspólnota posiadają prawo do wolności myśli, sumienia
i religii”. Co się tyczy natomiast zasady świeckości państwa, to, oczywiście, sytu-
acja jest zróżnicowana. Niezależnie od odmienności, poszczególne systemy
ustawodawcze w Europie uznają jednak zasadę neutralności państwa wobec
wyznań chrześcijańskich, czyli pluralizm wyznaniowy. Mamy więc do czynienia
z szansą uzgodnienia w unijnej Karcie Konstytucyjnej zasady polegającej na
odróżnieniu ustroju politycznego od czynnika religijnego. Poszczególne
państwa wchodzące w skład Unii (czy też oczekujące na akcesję) mogą bez
trudności uchwalić tę Kartę opartą na wolności religijnej bez względu na
dominujące wyznanie.
Podczas spotkania z przewodniczącymi parlamentów państw członkow-
skich Unii Europejskiej (23 września 2000 r.) Jan Paweł II oświadczył: „W uch-
waleniu Karty Konstytucyjnej nie należy zapominać, że Unia Europejska
stanowi kolebkę idei osoby ludzkiej i wolności, a te idee wywodzą się
z chrześcijaństwa”. Papież, trzeba zaznaczyć, nie lekceważy zasady laickości
państwa, co niekiedy bywa fałszywie przedstawiane. W przemówieniu do kor-
pusu dyplomatycznego (l0 stycznia 2002 r.) oświadczył: „Wspólnoty wierzą-
cych przyczyniły się i nadal przyczyniają do rozwoju kultury i humanizmu,
z czego Europa jest słusznie dumna. Uznanie tego niezaprzeczalnego histo-
rycznego faktu nie oznacza bynajmniej zaprzeczania nowoczesnego wymogu
uprawnionej świeckości państwa, a tym samym jednoczącej się Europy”.
Karta Praw Podstawowych Unii Europejskiej kładzie akcent jedynie na
zasadę indywidualnej wolności religijnej – w przeciwieństwie do Deklaracji,
załączonej do Traktatu Europejskiego w Amsterdamie (l997 r.), w której jest
mowa o wolności religijnej również w wymiarze zbiorowym i instytucjonalnym.
Istnieje więc wyraźna potrzeba prawnego uznania Kościołów i wyznań religij-
nych, tzn. ujednolicenia kolejnych aktów prawnych – o skutkach w skali
europejskiej. Taki był też wniosek przedłożony podczas wspomnianego wyżej
międzynarodowego forum we włoskiej Izbie Deputowanych. Jak się więc okazu-
je, COMECE, tzn. Komisja Episkopatów Unii Europejskiej, w której uczestniczą
również delegaci Episkopatów państw kandydujących do akcesji, musi jeszcze
DOMINIK MORAWSKI
198
uzupełnić schemat odnośnych postulatów, zanim dojdzie do uchwalenia
przewidzianej unijnej Konstytucji. Chodzi między innymi o uzgodnienie kon-
trowersyjnej preambuły dotyczącej Invocatio Dei, czyli zapisu odnoszącego się
do wartości religijnych. W tej materii szczególna rola przypada polskim przed-
stawicielom w Konwencie, którzy mogą oddziaływać na przełamanie anachro-
nicznego podziału Komisji Europejskiej, pod znakiem Boga. Od rozważnego
spełnienia tej roli zależy rozładowanie istniejących nieporozumień i napięć
w procesie integracji rozszerzającej się Unii Europejskiej. Zyska na tym niewąt-
pliwie znaczenie, jakie należy przywiązywać do wiekowych tradycji Polski na
styku Zachodu i Wschodu, oraz wiarygodność i prestiż rzeczników odrodzonej
polskiej demokracji.
Antoni Kukliński
IV czy I filar Unii Europejskiej?
Notatka dyskusyjna
Inicjatywa Polskiej Rady Ruchu Europejskiego dotycząca kreowania IV
filaru Unii Europejskiej zasługuje na zdecydowane poparcie. Powinna być – jak
sądzę – uruchomiona w ofensywnym duchu jednego z największych bohaterów
II wojny światowej – generała George’a Pattona. Ta ofensywa polskiej myśli
europejskiej powinna rozwijać się na trzech frontach.
Pierwszym frontem jest walka o to, aby Polska stała się aktywnym pod-
miotem myślenia o przyszłości Europy in toto, aby polskie elity polityczne
i intelektualne nie bały się mówić pełnym głosem na temat przyszłości Europy
i nie zakładały milcząco, iż jest to temat tabu, zastrzeżony wyłącznie dla
Niemców, Francuzów i Brytyjczyków. Inicjatywa w sprawie IV filaru jest
wspaniałym dowodem tego, iż my w Polsce potrafimy myśleć o wielkich prob-
lemach Unii Europejskiej i Europy jako fragmentu sceny globalnej.
Drugim frontem jest walka o nowe oblicze Unii Europejskiej jako wielkiego
aktora sceny globalnej. Filar IV – nauka, edukacja i kultura
1
– powinien de facto
być filarem I. To nie jest żadna „nadbudowa” – to jest fundament kreowania
WYMIAR KULTUROWY I OBYCZAJOWY OBECNOŚCI POLSKI...
Polska w Europie 1 (43) 2003 s. 199–200
199
kompetytywnej pozycji Europy jako aktora sceny globalnej. Teoretyczne uza-
sadnienie tego poglądu znajdujemy w holistycznej interpretacji doktryny
OECD, co powinno być przedmiotem odrębnego opracowania.
Trzecim frontem jest walka o przyszłość polskiej awangardy, stale deptanej
przez arogancję i ignorancję polskiego skansenu.
Filar I – edukacja, nauka i kultura – należy definiować nie tylko jako pier-
wszy filar Unii Europejskiej, lecz jako pierwszy filar Najjaśniejszej
Rzeczypospolitej XXI wieku. To nie jest żaden utopijny postulat, to jest tylko
próba przeniesienia na grunt polski wspaniałego doświadczenia Finlandii.
Ten sposób myślenia o I filarze Unii Europejskiej oraz o I filarze
Rzeczypospolitej Polskiej winien wypełnić załączoną matrycę problemową,
przedstawiającą projekt dyskusji w skali Polski i Europy.
Na podkładzie tej matrycy należy sformułować następujące pytania:
1. Jak kształtują się wzajemne relacje pomiędzy domenami nauki, edukacji
i kultury?
2. Jak kształtuje się skumulowane oddziaływanie tych trzech domen na:
a) procesy tworzenia i dyfuzji innowacji,
b) procesy rozwoju gospodarki opartej na wiedzy jako fundamencie
pozycji Europy na scenie globalnej,
c) procesy kształtowania tożsamości europejskiej w sercach i umysłach
obywateli wszystkich krajów Unii ze szczególnym uwzględnieniem
młodego pokolenia, do którego należy przyszłość Europy?
* * *
Jest to tylko krótka notatka dyskusyjna, otwierająca jednak rozległe pole dla
studiów oraz refleksji teoretycznej i pragmatycznej.
Warszawa, 13 grudnia 2002 r.
I FILAR UNII – I FILAR RP matryca problemowa
1 In principio erat verbum – na początku było słowo.
ANTONI KUKLIŃSKI
200
Inputs
Outputs
1
2
3
4
5
6
1. Nauka
2. Edukacja
3. Kultura
4. Innowacja
5. G.O.W.
6. Tożsamość
English Summary
Edited and translated by Philip Earl Steele
From the editors:
Poland’s integration with the European Union, which Poles are about to decide
in referendum, represents a choice for the many years ahead. For many Poles it
entails a historical and civilizational choice. For others it is a pragmatic choice, one
that stems from a sober calculation of both national and personal interests.
Combining these two approaches, the authors of this issue of Polska
w Europie have once again endeavored to marshal the pro and con arguments
pertaining to European integration. The analyses found in the section entitled
EUROPEAN INTEGRATION IN THEORY AND PRACTICE give flesh to the range
of reflections and debate on the theoretical bases of this process.
Tomasz Grzegorz Grosse addresses the connection between theory and
practice in examining possible scenarios for the EU’s future development. In his
paper “Theoretical models for the future of the European Union” Grosse presents
the theoretical thinking to date and distinguishes four analytical realms, to wit, the
conceptual, economic, institutional, and strategic roles of political elites. In so
doing he arrives at the conclusion that Poland – in constructively participating in
the process of the EU’s institutional and political changes – should focus on
building up her position on the European stage. In Poland’s interest is the search
for a proper place within the Union, the achievement of the economic and political
specialization that will enable us to effectively utilize our strengths, and the
successful pursuit of our national interests – which, at the same time, are those of
Europe as a whole. Thus, Poland should acknowledge the thrusts of Europe’s
Polska w Europie 1 (43) 2003 s. 201–224
201
politics, especially as concerns relations with the United States. In this vein Grosse
cautions that Poland would risk a weakening of her position in the united Europe
were she to proceed counter to those trends.
Poland’s debate over visions for political and institutional change in Europe and
over Poland’s place within the EU will bear positive fruit in the context of our June
referendum on EU membership. Tadeusz Mazowiecki, Andrzej Ajnenkiel, and
Marcin Przeciszewski – panelists at our Talkshop “Following the Summit in
Copenhagen” – stress that Poland’s debate ought to become a model of positive and
constructive thinking into European affairs and should work to define our post-
accession national objectives, along with the means to attain them. After having
diagnosed the present state of our preparedness for EU membership, both in light
of historical developments and our partners’ expectations, the panelists not only
stipulated a redoubling of our preparations, but also a change in the way Poland’s
political and economic elites approach those efforts. All of the Talkshop’s panelists
further agreed that the campaign leading up to the referendum should be addressed
primarily to Euroskeptics and politically inactive milieux – i.e., that the hitherto
typical practice of preaching to the converted be abandoned. Notwithstanding that,
their discussion – similarly as with the material in this issue’s theoretical section –
can help provide “the converted” with powerful and positive intellectual arguments,
ones based on a careful accounting of the costs and benefits of European integration.
Jacek Czaputowicz (vide “The English School of international relations and its
approach to European integration) presents the genesis, history, and theoretical
achievement of the English school and then evaluates its input into the
development of theories on international relations. Czaputowicz explains the
English school’s basic conceptual categories (the international system, the
international society, and the world society) as well as the premises of the
theoretical currents within them (pluralism, solidarism). In so doing Czaputowicz
underlines the “Europeanness” of the English school, characterized as it is by
protest against the domination of American authorities in today’s theoretical
reflection upon international relations. The current renaissance of the English
school is accompanied by attempts to formulate a new research approach, one
whose representatives are most keenly interested in the EU as a concrete example
and the most developed international community.
The process of European integration – as Katarzyna Żukrowska writes in “The
application of theories of integration in European practice” – is a crowning of the
efforts of scholars who sought to curb aggressive interaction between states.
Żukrowska recounts the struggle to create theories of integration and the premises of
ENGLISH SUMMARY
202
their popularity before going on to describe the practical measures accepted and the
subsequent phases of European integration. On the basis of an analysis of
momentous decisions made by members of the European Communities she
concludes that Europe’s political integration was conditioned by close economic
cooperation. It was the measurable benefits of an economic character that made
possible the passage to the political phase of integration, the most significant
manifestation of which is that of the work upon a constitution for a united Europe.
The second thematic bloc of this issue is entitled INTERNATIONAL SECURITY
and is host to Polska w Europie’s resident experts. The Talkshop “Global terrorism –
Iraq – American responsibility and Europe”, held in early October of last year, focused
on the challenge posed by terrorism and by Iraq to the international community. The
Talkshop’s panelists Janusz Onyszkiewicz, Stanisław Koziej, and Jacek
Czaputowicz forecast the unfolding of events surrounding the Iraqi crisis, stressing
throughout the implications for NATO’s future and the future of European-American
relations. Minister Onyszkiewicz argued the inevitability of a return to the discussion
on NATO’s role that took place prior to and during the Washington Summit. General
Stanisław Koziej foresaw the inevitability of military operations focused on regime
change in Baghdad. He also expressed his view that the decision to summon NATO
expeditionary forces was premature, stating that what first should have been done
was to resolve politico-strategic considerations, adopt a new NATO doctrine that
postulated crisis response on a global scale, and then determine operational
frameworks for the functioning of the Alliance in its new circumstances. Both the
panelists and those in attendance commented on the new, preventative strategy of
American security policy, as well as on the current crisis in the international system
and on the roles of the UN and NATO. They also noted the peculiar dilemma for
Poland’s foreign policy, concluding that in supporting multilateral solutions (within
the structures of NATO and the EU) Poles at the same time find themselves sliding
into Americanophilia. Those from the audience who drew attention to Polish foreign
policy noted their anxiety over the fact that Polish public opinion was divided: Polish
society, they pointed out, was neither unanimous in its position vis-á-vis Poland’s
involvement in the conflict, nor vis-a-vis Poland’s choice of allies.
The thorough-going analysis entitled “Poland’s arms industry at the crossroads”
neatly reflects the context of the changes in the existing international system and
Poland’s search for her place within it. Its author, Krystian Piątkowski, sketches
the external and internal conditions of the present situation in Poland’s arms sector
(the role of the state, exports, market outlets, technological sophistication of Polish
products) and then detailedly analyzes the causes and effects of the crisis of the
203
ENGLISH SUMMARY
1990s. The approaches toward reforming Poland’s arms industry seen to date (vide
Klimek-Ogryczak, Szarawarski-Kaczmarek) were, Piątkowski writes, unsuccessful
for they did not take into consideration the global tendencies to be observed in the
arms industry (i.e., consolidation, privatization, international programs, revolution
in warfare). Any further ignoring of those processes, Piątkowski concludes, risks
stagnation and the isolation of Poland’s defense industry. Poland, as every other
country in Europe, is not in a position to independently produce any complex arms
system at a reasonable price. Indicating the direction of the necessary changes in
this sector Piątkowski strongly emphasizes that Poland’s long-term developmental
strategy must first and foremost heed her ever deeper integration with Europe. It
must also pay heed to the redefinition of the role of the state, structural and
ownership transformations, the inflow of foreign capital, and to the fundamental
changes in the way the arms sector, the system of arms trade, and that of defense
planning are managed. After all, the main client of Poland’s arms industry is and
shall remain the Polish Armed Services.
This issue is rounded out by two sets of remarks in the section ON
A FOURTH PILLAR FOR THE EUROPEAN UNION. They are a continuation of
the discussion on the Appeal of the Polish Council of the European Movement to
create a new EU pillar to embrace education, science, and culture. Dominik
Morawski writes from the perspective of his years-long experience working in
Rome. His primary point is that Polish political elites do not appreciate the realms
of culture and custom in interpersonal relations – and this despite the fact that
those realms ultimately represent the most important factor in improving Poland’s
image in the world and in furthering the smooth and effective contribution of
Poles to Europe’s integration.
Antoni Kukliński, in turn, calls for an offensive of Polish thinking on Europe
and poses concrete questions upon which the discussion on the future of Europe
as a player on the world’s stage should concentrate.
ENGLISH SUMMARY
204
European integration in theory and practice
Tomasz Grzegorz Grosse
Theoretical models for the future of the European Union
Dr Tomasz Grzegorz Grosse, who hails from the Institute for Public Affairs and
the Center for Regional Studies, begins his analysis of the theoretical models for
the future of the European Union with a reflection on the factors British historian
Arnold Toynbee cited as causative in the decline and fall of great empires. Thus,
Grosse mentions such matters as the lack of creativity among social elites, the lack
of shared vision for the future, and the lack of generally shared values contributing
to social stability and shared identity. He also cites the fall of authorities and the
erosion of the elites’ leadership, institutional inertia, the inability to make strategic
choices, and the ensuing intensification of conflicts of interest, particularism, and
the loss of steerability over the system as a whole.
Grosse then points to the European Union’s early beginnings, stressing how it
was set into motion by the common strategic vision Europeans so deeply shared
following the horrors of the Second World War and the atrocities Germans had
committed. The fear of this ever recurring, Grosse explains, is what initially
compelled Europeans to cooperate. The Cold War, he explains, further propelled
European integration forward.
But these matters, Grosse writes, are no longer pertinent. Nor, he quickly adds,
are such more recent events as the fall of the Berlin Wall, the decision to expand
the EU, and the introduction of the Euro. Here Grosse states that economic
sluggishness has weakened both the drive toward integration and strategic
thinking, as well. He then asks: will economic rivalry with the US and the Asian
countries provide a new stimulus for bold decision-making in Europe? Will
Germany’s increasing domination in Europe do so? How to forestall the reversion
to nationalism in Europe?
Grosse writes that there are at least four important aspects for the analysis of
Europe’s future. The first is that of the sphere of ideas, particularly as that
concerns values and symbolic reference. He specifies that at key issue here is the
set of values to be subsumed under the heading of ‘solidarity’ vis-a-vis those values
that would guarantee the prosperity of the society’s most affluent groups. He
clarifies that such solidarity is coterminous with the redistribution of wealth to the
benefit of peripheries, under-developed regions, and to societal groups that fall
205
ENGLISH SUMMARY
below the European norm. In expanding on this aspect Grosse remarks on how it
also impacts the issues at the rub of the common good and civil society on the one
hand, with individualism and liberalism on the other.
The second aspect concerns Europe’s economic power and its ability to attain
a competitive position at a global scale. Here Grosse reviews the discussion on the
role of globalization in European integration, the role of nation-states, and that of
large international corporations. He further reflects on cases like that of how
certain French giants work in partnership with France’s political authorities to
maintain their privileged position on the market, and on how agricultural lobbies
maintain fierce protectionist pressure on their national governments and thus also
impede European integration.
The third aspect Grosse addresses is that of Europe’s institutional structure.
He writes that Europeans may yet implement one of several models, be they
loosely referred to as federal, confederative, or network – the latter, Grosse
suggests, being the one that best describes the EU of today. He goes on to state
that a confederative model for Europe would favor the large countries and would
create a qualitative divide among the EU’s soon-to-be 25 members.
The fourth aspect concerns Europe’s political elites. Are they, Grosse asks,
capable of creating a new quality in supranational relations – or are they too strongly
bound to their national electorates? Does their exist in Europe of community of
ideas that binds social-democratic or conservative parties together in such as a way
that offers a basis for pan-European unity? Grosse goes on to argue that the answers
to these questions cast doubt on the hopes for true European unity.
Grosse then takes up a description of the liberal model of economic
integration. Here he remarks on the relative poverty of Europe’s upcoming
members in Central Europe and the problems this raises for Europe’s overall
development and global competitiveness. He next addresses such issues as
Europe’s structural unemployment and inability to keep pace with America in
applying new technologies on a large industrial scale. In this vein he notes that
Europe has not a single industry in the design and manufacture of
microprocessors and that Europe has failed to spawn large concerns competitive
at a global scale. He notes that current laws hinder the merger of industries, that
high taxes and labor costs shun foreign investors, and that the vociferous hopes to
“catch up with America” are unrealistic unless Europe is willing to draw from
America’s institutional experience.
Turning to the federal model, Grosse writes that – in reflection of their own
federal experience – it is the Germans who have the most coherent vision. Grosse
ENGLISH SUMMARY
206
goes on to explain that Germany’s strategy vis-á-vis the EU rests upon four pillars:
the strengthening of Germany’s position within the Council; the strengthening of
the EU Parliament and government; the gathering together within the EU of
countries who accede to German policies and Germany’s strategic vision; and the
management of EU expansion as a means to revive the concept of Mitteleuropa.
Grosse goes on to indicate that much of the foregoing presupposes a model of
integration that favors the strong. Grosse later writes that one of the barriers to
increasing the power of the European Parliament is the fact that European voters do
not have a strong European identity, that the societies of Europe do not comprise
one nation. If only for this reason Grosse argues that European political parties may
be expected to remain divided along regional and national lines. Closing out this
point Grosse observes that the European Commission also remains under the
control of member-countries, as does even the European Central Bank.
Taking up the confederative model Grosse cites the discussion of political
scientists who identify in this model three primary currents: neofunctionalism, the
network approach, and the intergovernmental. The first posits that ever-
deepening economic integration leads to political integration at the European
level – as a “side-effect”, as it were. The network (or, multi-level governance)
school stresses the interconnectedness of Europe as an entity across a range of
levels, i.e., the supranational, state, regional, and local levels. In this regard
adherents of the network approach are at odds with both adherents of the
intergovernmental and neofunctionalist approaches, Grosse writes.
Intergovernmentalism, especially as per Andrew Moravcsik, stresses the
primacy of national governments at every stage of European integration, i.e., that
integration was always pursued in the interests of member-states. Grosse goes on
to cite Moravscik’s argument that European integration represents
a regional response to the challenge of globalization.
Having reviewed these models and approaches, Grosse concludes that the
European Union is therefore a hybrid organization, one dominated by
a confederative structure accented with elements of a federal character. Grosse
states that perhaps the European Convention’s work will strengthen the EU’s
federal aspects, but that it will remain overridingly confederative and dominated by
Germany and France. He then writes that Europe continues to lack an ideology that
would lend to the emergence of a shared European identity and sense of pan-
European civic spirit. Moreover, the bureaucratic structure of the EU, dominated as
it is by national governments, lobbies, and individual politicians, inhibits the rise of
grass-roots civic spirit in Europe, Grosse writes. By way of illustration he cites the
207
ENGLISH SUMMARY
case of Valery Giscard d’Estaing, whose first action as chairman of the European
Constitutional Convention was to demand a monthly salary of 20,000 Euros.
Grosse argues that Europe is also lacking a common vision for the future. He
states that the postulates of catching up with the US are “highly inadequate ideas
for European integration”. He then stresses the absence of bold thinking on
Europe’s future, noting that the successes of anti-establishment political groupings
(vide Haider, Berlusconni, Le Pen) reflect the frustration of European masses in
their feeling that Europe is adrift.
In the final section of his paper Grosse takes up Poland’s integration with the EU.
He emphasizes that the process of negotiating membership has been throughout
dominated by national governments. Grosse also stresses that during the final stages
of negotiation, Poles – as the populations of other candidate-countries – came to see
the EU not as a body of fellow-Europeans who sought to unify a continent brutally
divided against its will, but as a venture led by the coolest of calculators. Drawing
upon the work of Frank Schimmelfennig, Grosse goes on to argue that candidate-
countries gave up their cards together with signing their associative agreements, the
terms of which favored EU countries in trade with them.
Moving on to foreign policy, Grosse notes that Poland would risk
a weakening of her position within Europe were she to remain apart from the
general trends in Europe’s relations with the US. He notes that even for Britain,
who can otherwise “afford” such policies, there are costs to be paid in Europe.
Drawing his comments to a close, Grosse states that Poland’s membership in
the European Union must not resemble instances from Poland’s past when foreign
involvements indeed represented an escape from Polish problems. He stresses that
Poles must not allow themselves to think that they can somehow shift their own
responsibilities to the EU. In this regard he appeals for Poles to carefully formulate
their thinking on the EU’s institutional changes and to hammer out a common
platform on Poland’s place in Europe. To do less, he states, would be to banish
Poland to Europe’s political and intellectual margins.
Following the European Union Summit in Copenhagen:
Perspectives and Problems
Talkshop held by the “Polska w Europie” Foundation, January 16, 2003
Moderator Zygmunt Skórzyński opened the January Talkshop with reference
to the fact that Poland’s domestic political troubles had overshadowed the
weighty events that had just transpired at the December EU Summit in
ENGLISH SUMMARY
208
Copenhagen. Skórzyński went on to note that whereas until recently the debate
on European integration had largely passed public opinion by, in the most recent
period the concerted efforts of representatives of the Polish government, Sejm,
and Senate in the work underway at the European Convention had improved the
situation in terms of spreading information and providing interpretation,
evaluation, and analysis. Nonetheless, Skórzyński was quick to add that a portion
of the opportunity to improve Poland’s information policy had been squandered:
the information campaign of the last year had much more resembled a soap
commercial than a bid to raise society’s awareness of Europe. All the more so, he
said, is it therefore incumbent upon the relevant NGOs to interpret, analyze,
evaluate, and discuss. He then introduced the Talkshop’s panelists, two of whom
were among the founders of the Polska w Europie Talkshops in 1985 – Tadeusz
Mazowiecki and Andrzej Ajnenkiel – along with Marcin Przeciszewski, director of
the Catholic Information Agency.
Tadeusz Mazowiecki was first to take the floor. He noted that the final results
of Poland’s negotiations were not as fabulous as it had seemed on the evening of
December 13, nor were they as bad as some of the critics would have it. The
former Prime Minister went on to say that now was the time to focus on Poland’s
referendum on EU membership and to look beyond to Poland’s place in Europe,
for these are matters of surpassing national importance.
Mazowiecki observed that the European Union is an entity ever in a state of
reform, and he said that this represents both a strength and a weakness.
A strength, he explained, in the sense that it avoids stagnation; but a weakness in
that it wastes a lot of energy. He then noted that the EU will not soon embrace all
of Europe, and that this remains a thorny issue, if only to consider Turkey. Here
he said that he cannot agree with those who would sever Europe from its Christian
roots, and noted that Western Europe has by no means been successful in its
relations with the Turks living there. To this day, he said, they live in ghettos,
completely isolated from broader society.
Mazowiecki declared that he is not a supporter of a United States of Europe.
He explained that when Winston Churchill had advanced that idea he was
thinking of a Europe without the UK. He then stated that he supports closer
cooperation, but that neither federation nor confederation describes the path the
European Union is on, a path, he said, that is leading to a novel form of joining
states and societies. Mazowiecki then asked, is the EU but an economic league of
states? – is it a strong political union? – and is there such a thing as
a spirit of Europe, a Europe of shared values? He answered that the economic
209
ENGLISH SUMMARY
aspect would long predominate and that Europe’s spirit cannot be placed within
the structures of the EU: it must remain within societies and within the realm
occupied by such institutions as churches and social organizations.
He then turned to the EU’s ability to harmonize solidarity and calculated
interests. He said that the element of solidarity cannot be denied and he pointed
to structural funds and the fact that less-developed countries gain through EU
membership – cautioning, however, that Poles must be prepared for the game of
interests. But here he at once further cautioned that Poles must desist in their
exclusive focus on EU funds and start to think more in terms of cooperation, of
joint undertaking. To think not of ‘us’ and ‘them’, but of only ‘us’, ‘us Europeans’.
Mazowiecki said that such thinking would define Poland’s place in Europe, but he
did not neglect to stress the equal importance of good governance within Poland.
He closed his remarks with reference to a recent issue of “Więź” (the Catholic
intellectual monthly he long served as editor-in-chief), where he had read the
words of a range of Western European intellectuals who harbor high hopes and
expectations regarding Poland’s membership in the European Union. Higher, he
said, than Poles themselves often do.
Andrzej Ajnenkiel began by saying that he would direct his thoughts toward
the historical aspects of Poland’s accession to the EU and toward the shape of
Poland’s coming activity within the EU. Somewhat as an aside he noted that he
oft’times has the feeling that his and kindred milieux are in the habit of preaching
to the converted, that they do not address non-converts, and that they are at
a complete loss in confronting their adversaries.
Ajnenkiel took as his starting point the 1944 book by Peter Jordan (published
in the US) entitled Central Union of Europe. Ajnenkiel reported that in that book
Jordan had presented the proposal of creating a loose federation of states from
Latvia all the way to Greece and Albania. Ajnenkiel then mentioned General
Sikorski’s efforts to forge a Polish-Czechoslovak confederation.
Ajnenkiel then attempted to diagnose the contemporary challenges before
Poland. He noted that – despite the veritable boom in access to education – Polish
institutions of higher learning have failed to instill the onetime ethos of the
intelligentsia. He went on to note that what lies behind the concepts of those who
oppose Poland’s membership in the EU is Russophilia. He pointed out the
absurdity in the fact that the Catholic rightist-party LPR, which is anti-EU, refuses
to acknowledge the abuse of Catholics in Russia and the widespread violations of
human rights there. Ajnenkiel subsequently argued that were Poland to remain
outside the EU, she would be unable to influence EU decisions that vitally concern
ENGLISH SUMMARY
210
her. He stressed that this and other pro-EU arguments must be vociferously
advanced in discussions with Poland’s Euroskeptics.
Marcin Przeciszewski stipulated that he would address matters regarding the
role of the Catholic Church and other Polish Christian communities in the present
historic phase of European integration. He then spoke to three issues: 1) the
Church in Poland prior to the referendum, 2) the Church’s input into the
discussion on the future constitutional treaty, and 3) what the Church in Poland
can offer Europe after the expansion of the EU.
Przeciszewski stressed that the Church favors European integration and that
on numerous occasions both the Polish Episcopacy and Pope John Paul II have
expressed their support for the continent’s unity. He recalled the Pope’s homily
from 1979, when in Gniezno – Poland’s historic first capital – the Pope spoke of
his mission as a Slavic pope to help unite Europe’s East and West. Przeciszewski
also noted that the Vatican for 18 years has maintained a secretariat in Brussels
through which it ceaselessly conducts discussion and dialogue with the
institutions of the EU. He added that the Polish Episcopacy has issued formal
documents supporting European integration, most recently on March 20, 2002.
Przeciszewski went on to say, however, that the Church would not instruct its
members on how to vote in Polnad’s June referendum.
On Europe’s potential constitution Przeciszewski said that the Church favors
reference to Europe’s Christian heritage. He went on to express support for
guarantees of religious freedom and the identity of particular churches in national
laws and said that they should also be included at the European level in the
constitutional proposals. He then argued that the invocatio Dei as formulated in
the Polish Constitution, treated as a model for Europe’s eventual invocatio Dei,
would by no means represent a device for the Christianization of Europe, but
rather a confirmation of the role of religious believers in the construction of
Europe and of the churches as important partners in dialogue.
On Poland’s spiritual input into Europe Przeciszewski seemed somewhat at
a loss, stressing rather the fears and anxieties Polish Catholics feel toward activity
in Western Europe. Thus, he called for a “Copernican revolution” in the
consciousness of Polish Catholics.
In the discussion period Wojciech Wierzbicki lamented the fact that Poland’s
experience in the Polish-Lithuanian Union was not being used to win support for
the EU. He also said that once in the EU, Poland’s agricultural sector might lose
its “state instinct”, adding that such is already lacking, especially in Warsaw. He
then quipped that Poland’s decline began with moving the capital from Krakow to
211
ENGLISH SUMMARY
Warsaw in 1596. Lastly, Wierzbicki noted with regret that the current Primate of
Poland has not continued many of the moral-building activities of Primate
Wyszyński (r. 1948-1981).
With Krystyna Jagiełło having noted that the Baltic States are oriented toward
Scandinavia and Marek Pernal that the Visegrad Group has waned into possible
irrelevance, Tadeusz Mazowiecki argued that Poland does not have fixed allies in
Europe per se, but that such alliances are to be dynamically cultivated in regard to
specific issues.
Antoni Kukliński cautioned that Poland’s accession to the EU is not at all to be
taken for granted. He reminded those present that at the time of the Peace of
Westphalia, when other European nations began to build modern states, Poland
not only refused to follow their lead, but four years later ratified the liberum veto.
He added that as then, so today would Russia be the beneficiary of a June 2003
liberum veto. He went on to stress that the destruction of the Polish state is
underway and suggested that membership in the EU is an important way to
salvage it.
Jacek Czaputowicz
The English School Of International Relations
And Its Approach To The European Integration
Jacek Czaputowicz writes that at the close of the 1990s interest rose in the
English School of international relations. Important authors from that school
(ones like Martin Wight, Headly Bull, C.A.W. Manning, and John Vincent)
formulated the category of the international society and applied it to the analysis
of international relations. Czaputowicz explains that efforts are presently
underway to rejuvenate that school. Thus, Czaputowicz sets out to portray the
theoretical oeuvre of the English School of international relations and to appraise
its impact upon the development of theories of international relations. He
presents its genesis at the end of the 1950s, its purview, and main thinkers, and
then he describes the category of the international society against a backdrop of
other forms of international relations.
Czaputowicz explains that a characteristic feature of the English School is the
conjoining of elements proper to numerous currents. He writes that Richard Little
is correct in arguing that there is no valid reason to treat the three traditions
distinguished by Martin Wight, i.e., realism, rationalism, and revolutionism, as
ENGLISH SUMMARY
212
variant, much less rival visions of international relations. For they are not coherent
theories but traditions that represent three aspects of international relations that
can be drawn from with real profit. Realists, Czaputowicz writes, concentrate on
the political conditions of anarchy, as they consider it to be a permanent feature of
international relations; rationalists focus their attention on diplomacy and trade,
as they believe that those institutions can soften the effects of anarchy; and
revolutionists are interested in how sovereign states create the moral and cultural
space with which to overcome the effects of anarchy. Czaputowicz explains that
rationalism for Wight was a civilizing factor, revolutionism a rejuvenating one, and
realism a controlling and disciplining factor. His views evolved over time from
realism through rationalism and to revolutionism. This pluralism of traditions,
one common for the majority of authors hailing from the English School, has
prompted some researchers to voice the opinion that representatives of the
English School have not created a coherent theoretical concept, and that for this
reason it is difficult to challenge their premises, Czaputowicz states.
Czaputowicz observes that the English School has been of undoubted service in
that, through its unique grasp of the historical evolution of the international
community and novel understanding of political thought, it has provided an
alternative (with regard to realism) interpretation of international relations. For its
proponents have clearly demonstrated that the international system has existed in
a variety of forms in history. Unlike the realists, Czaputowicz stresses, who saw
a fixed form for the international system, adherents of the English School grasped
the changing forms extending from that of independent states to centralized
empires, and the international society. This view, Czaputowicz suggests, is
empowering in that it allows positive change to the current system. In this sense, he
points out, the English School is less English than it may otherwise seem. Indeed, it
is altogether European and shares premises with such authors as Raymond Aron,
Michel Merle, and Luigi Bonante. It furthermore is characterized by the protest
against the domination of American authors, whose thinking does not always gel
with Europeans’, inasmuch as Europe’s geopolitical situation differs from that of the
US. This, Czaputowicz writes, may well help us understand why American writers
from the realist school greatly concern themselves with power politics, whereas
European adherents of the English School are more inclined to address the moral
aspects of the current and future development of the international arena.
Czaputowicz signals that the efforts to reinvigorate the English School of
international relations are accompanied by the attempt to formulate a new
research program. He writes that in Barry Buzan’s view said research should focus
213
ENGLISH SUMMARY
on the tension between the various levels of the international community (global,
subregional, regional), on the classification of types of international communities
(imperial, Westphalian, medieval), on war and the balance of power in the
international community, on the history of the international community, ethics,
international law, intervention and the international community, and – last but
not least – analysis of the school itself. Czaputowicz explains that these proposals
imply greater interest in the European Union as a concrete example of a highly
developed international society.
Czaputowicz then addresses the question of just what kind of international
society the European Union is. He relates that Buzan, who takes a Kantian view,
maintains that the emergence of an international society occurs as a result of the
homogenization and convergence of subjects. Czaputowicz then questions this
view, arguing that European integration has progressed not only through the
process of member-states having come to resemble one another, but also through
the transfer of competencies (i.e., aspects of their sovereignty) to the supranational
level. This, he stresses, introduces a new quality.
Another matter Czaputowicz addresses is that the relation of the English School
to other theoretical currents, especially constructivism, requires clarification. The
question at once arises, Czaputowicz stresses, as to whether or not constructivism,
in its recognition that the identities and interests of subjects in the international
arena are the result of a social process, better explains a range of phenomena on the
international stage, if only to mention the process of European integration. Of
particular research relevance in this regard would seem the elucidation of the
relations between the international society and the world society. What this entails,
Czaputowicz explains, is the question of whether or not the development of the
world society threatens the international society through its undermining of the
nation-state – or whether it strengthens the international society by providing it
with a shared normative structure upon which it will be able to further develop.
This question also reveals the tension between the pluralist and solidarist
perception of the international society, Czaputowicz writes. And this tension is
difficult to reconcile, he adds, in that pluralism, with its accent on distinctiveness,
leads in the direction of realism – whereas solidarist, stipulating integration, heads
in the direction of revolutionism. Thus, Czaputowicz writes, what should most
reasonably be expected is not a synergy of these two currents identified with the
founders of the school Headly Bull and Martin Wight, but their parting.
Drawing his analysis to a close, Czaputowicz writes that the many who
challenge the English School’s relevance in describing European integration may
ENGLISH SUMMARY
214
well be right. He notes, for instance, that the balance of power has little
applicability in Europe, where the push to integration counteracts the creation of
antagonistic camps of the kind that appeared in the interwar period. In his
concluding remarks Czaputowicz explains that diplomacy has a different meaning
in the EU, and that the requirement of accepting the acquis communautaire as
a further institution of international society falls outside the purview of the
English School.
Katarzyna Żukrowska
The Application Of Theories Of Integration In European
Practice
Professor Katarzyna Żukrowska writes that in the period following World War
II, European integration was initially to have proceeded in the political and
military spheres. Nonetheless, France channeled integration onto the economic
track, for political integration seemed too huge a challenge, Żukrowska writes.
What was postulated was that joint economic interests and undertakings would
set into motion a process that would propel itself forward all the way to political
integration. Moreover, it was understood that the interdependence achieved
through political integration, i.e., through intermediate institutional forms, could
be withdrawn from at any juncture. Economic integration, however, was to be an
irreversible process, Żukrowska explains. Both of these concepts – economic
integration and political integration – were supported by contemporary theories,
parts of which remain valid to this day.
Żukrowska writes that the theory of European integration is a reflection or
perhaps embodiment of many theories and intellectual premises which back in
the 1950s and 60s few people believed in. For it was then assumed, she explains,
that such theories cannot be implemented into practice: it then seemed doubtful
that they could be utilized as a real means of impacting neighboring countries,
much less as a form of drawing together the economies of Germany and France.
Żukrowska then poses a series of questions that regard in particular the
institutional solutions necessary at various stages of deepening economic
integration. She then asks others concerning political integration and whether or
not new superstructures are to supplant older, national ones. Here Żukrowska
reviews the relevant ideas of such political scientists as Karl Deutch, Ernst Haas,
Leon Lindberg, and Pentland before going on to contrast such concrete examples
215
ENGLISH SUMMARY
as the EU – which is a result of the creation of new structures and legal changes –
and NAFTA, which has not developed together with an institutional and
administrative superstructure.
Focusing on the EU’s emergence, Żukrowska describes three concepts that
were operative within the thinking of Europe’s architects. The first is functionalism
as espoused by David Mitrany, i.e., that a government’s basic purpose should be
to meet the needs of society. The second is federalism, as propounded in the
phrase “United States of Europe”. Europe’s federalists sought constitutional
solutions, believing that this presented a rational means for establishing
international relations and for eliminating the threat of conflict. Transactionism,
in turn, as most notably espoused by Karl Deutch, postulates
a pluralist approach that fosters a multiplicity of ties between societies and
precludes war as a means of settling disputes. Indeed, all three of these theories
had the objective of doing away with warfare, and all three explicitly sought
a concept for Europe’s collective security that would transcend the nation-state.
In reviewing the early postwar years and the beginnings of European
integration Żukrowska characterizes neofunctionalism, the problems with
categorizing Monnet along the lines of the above theories, and the impetus toward
integration spawned by the onset of the Cold War. Żukrowska writes that the
Marshall Plan became an instrument promoting European cooperation and led to
the creation of the OEEC – and that it was generally accepted that political
integration would have to follow incremental economic integration. Hereafter
Professor Żukrowska recounts the course of deepening European integration from
the Coal and Steel Community created in 1951. She notes along the way the early
fiasco caused by France’s sinking of the European Defense Community in 1954,
and takes us up to the Nice Treaty of December 2000.
Concluding her analysis, Żukrowska reiterates that although theories on
integration did not once enjoy much clout among experts, nonetheless today we
may see their marked effects. They emboldened Europe’s early architects to opt for
a proper core for European integration and empowered them in their search for
suitable and lasting solutions. Their remarkable success, Professor Żukrowska
writes, is to have enabled the melding of Europe’s economies – and to have
enabled the efforts to create a European constitution and commence the challenge
of political integration.
ENGLISH SUMMARY
216
International Security
Global Terrorism – Iraq – American Responsibility
and Europe
Talkshop held by the “Polska w Europie” Foundation, October 3, 2002
Zygmunt Skórzyński commenced the Talkshop stating that seldom was
a Talkshop’s topics so very much in the eye of the storm. He explained that the
looming crisis over Iraq would directly or indirectly impact not only peace in the
Middle East, not only the matter of America’s global security responsibilities, but also
relations between the US and Europe, the future of NATO, the European Union’s
internal relations, and its relations with Russia. He then thanked the eminent experts
Minister Janusz Onyszkiewicz and General Stanisław Koziej for having agreed to
speak and turned the Talkshop over to its moderator, Jacek Czaputowicz.
Czaputowicz remarked on the intended focuses of the Talkshop and then noted
that it was taking place only weeks after the important meeting of NATO defense
ministers held in Warsaw, at which time it was proposed that NATO create new
strike forces for use in the war against terrorism. He explained that such forces –
to number over twenty thousand and to be ready within two to four years – would
represent a qualitative and historic change in NATO’s mission. Czaputowicz
quoted Donald Rumsfeld, who while in Warsaw had said, “if NATO will not have
rapid reaction forces and effective units at its disposal, ones that can be deployed
within days or weeks rather than within months or years, then NATO will be
incapable of offering the world anything in the 21st century”. Czaputowicz said
that this statement went to the heart of the problem: either NATO will take up the
challenge or it will sentence itself to irrelevance.
Czaputowicz then turned to Europe’s role in the world and vis-a-vis the US. He
asked, what role does Europe see for itself? Reflecting on Germany’s recent
elections Czaputowicz asked, will Europe cower in order not to become a target of
terrorist attacks? And what about Poland?, he asked. He stated that the NATO
meeting in Warsaw had made obvious the fact that Poland is the US’s closest ally
in this part of Europe. What role should Poland play in the quarrel between
Germany and the US? – perhaps that of mediator? Or perhaps Poland should
stand aback from the problem?
Janusz Onyszkiewicz began his remarks by noting that for some fifty years
following the Second World War the United States had pursued a policy of
containment and deterrence. Such accorded with the times, he said, ones that
217
ENGLISH SUMMARY
compelled a defensive and reactive posture. Onyszkiewicz then stated that today,
however, the United States recognizes as the guiding principle of its policy the
readiness to act preemptively, that is, not only in response to aggression. The
question that at once emerges, Onyszkiewicz said, is how does the US intend to
pursue that policy and how will that effect the international stage. He then said
that the UN Security Council was to fulfill the role of maintaining peace in the
world and of eliminating threats to peace – yet today the US wishes to have
a sovereign right to conduct military operations without a UN mandate. Here
Onyszkiewicz recalled the discussion at NATO’s recent meeting over whether or
not out-of-area NATO operations would require UN sanction. He then stated that
the scale of the present danger was such that the US sees itself as the sheriff who
has to force a showdown with the gang of bandits who are terrorizing the town.
No one wants to help, though most whisper their support. That, Onyszkiewicz
said, is how he saw the conflict over Iraq. He then remarked on President Bush’s
intention not merely to disarm Saddam Hussein, but to overthrow the regime.
Onyszkiewicz then forecast the possibility of a “soft” resolution at the UN, one
that would place new demands on Saddam but would not represent an ultimatum.
He went on to speculate on the voting in support of the US at the Security Council.
Turning to US-NATO relations, Onyszkiewicz called it a mistake for NATO to
have invoked Article 5 inasmuch as NATO was not in a position to take
a commanding position in military action. He also commented on the anti-climax
that swiftly followed, noting that Article 5 was to have meant the instant
marshalling of all of NATO’s forces for decisive warfare. That did not happen, he
pointed out, recounting the case of Canadian statements promising the instant
withdrawal of its troops from Afghanistan in the case of combat. He closed his
remarks by asking whether or not Europe was at all in a position to maintain its
embrace of America with the arms of NATO.
General Stanisław Koziej stated that the terrorist attacks of 9/11 had opened
a new chapter in security theory and practice. This change, he said, is most visible
in the United States, which has committedly and methodically been constructing
the bases of its new security strategy. Here he commented on the creation of the
Homeland Security Department and the review of national security strategies and
readiness. General Koziej went on to argue that Poland, too, should create
integrated civilian-military structures capable of maintaining security and
responding to threats. He called this the most important lesson of 9/11. On
American national security Koziej explained that the new doctrines all revolve
about two threats, namely those of terrorism and those of the spread of weapons
ENGLISH SUMMARY
218
of mass destruction. Koziej stated that in the struggle against these threats
America is prepared to go it alone, and to do so preemptively.
Koziej then observed that America’s new strategic policies have dynamized the
security discussions in NATO. This, he said, was plain in NATO’s plans for rapid
reaction, i.e., expeditionary forces. Here Koziej noted that the silent agreement to
Rumsfeld’s proposals entailed an admission of error at the Washington Summit.
Koziej explained that in recent years NATO had done all it could to forestall the
creation of expeditionary forces, and that Rumsfeld’s proposals had thus shown
the solutions hitherto implemented to be inadequate. Koziej went on to express
his support for NATO to adopt a preparedness to act globally and he called for
Poland to do its part in devising creative solutions and in providing real military
contributions – both qualitatively and quantitatively.
General Koziej then turned his thoughts to the issue of war against Iraq,
stating his belief that war was inevitable. He added that the war would reflect
a synthesis of recent strategic experience and would not be a repetition of the 1991
war. He expressed his own support for a war of escalation, whereby ever greater,
deadlier, and costlier force is used to achieve the goal of regime change in
Baghdad. He then forecast three stages toward that end: the first to remove
Saddam from power through a reliance on special forces. The second would
involve the use of land forces that would strike deeply and swiftly into central Iraq
and preclude the takeover of the country by opposition forces. Koziej explained
that the third stage would entail the massive invasion of Iraq. Such an escalation
would optimally balance the opportunities and risks in the Iraqi crisis, he said. But
Koziej said all would have to wait several months to find out whether or not this
would be the chosen scenario.
In the question and answer session Jerzy Jedlicki asked why were containment
and deterrence suitable policies vis-á-vis the USSR, but not toward Iraq? General
Koziej responded that the logical difference is that during the Cold War America
did not have the capability of a first-strike that would prevent the Soviets from
launching a counter-attack. What then deterred both camps was MAD – the
certainty of mutually assured destruction. In cases like Iraq, Koziej explained,
asymmetry allows for preemptive strikes against what are nonetheless real threats.
Jarosław Bratkiewicz noted that whereas the Soviet threat was a known
quantity and could be addressed through diplomatic channels, the threat posed
by terrorists is by definition unpredictable and anonimous.
Janusz Onyszkiewicz stated that Iraq is believed to have some twenty to sixty
rockets capable of carrying weapons of mass destruction. He argued that if Iraq is
219
ENGLISH SUMMARY
permitted to build more such rockets (or other such delivery systems), the threat
will of course increase. Onyszkiewicz also noted that Iraq may be willing to sell its
WMD to terrorist groups and added that Iraq’s ambitions to become the regional
hegemon remain obvious, such that – bearing in mind that country’s track record
– the Iraqi threat need not be trivialized.
Tadeusz Chabiera questioned the soundness of Poland’s willingness to
support the US in a preemptive attack on Iraq and scoffed at President
Kwaśniewski’s “unbounded trust” for President Bush.
Wojciech Wierzbicki first expressed his failure to see anything new in
terrorism as such, then his concerns over a dangerous rise in Arab nationalism in
response to a war against Iraq, and finally his feeling that Poland’s stocks were
declining – and Russia’s rising.
Antoni Kukliński seconded Wierzbicki and voiced his general pessimism over
the outcome of war against Iraq. He pointed to the American reluctance to pursue
nation-building in Afghanistan and then predicted negative consequences for the
world economy in the wake of war. Lastly he labeled the crisis over Iraq an
ideological conflict between the Western and Islamic worlds.
Ryszard Turski expressed his concern over the course of the discussion so far.
He stated that the arguments being used against Bush were the same as those once
used to buttress American isolationism under FDR, when Europe was already at
war. Nonetheless, he questioned the appropriateness of analogies, stating that the
attacks of 9/11 had introduced a new quality. Turski also inverted the question of
what would follow war against Iraq by asking, what would follow the refusal to
act? His answer was that the creation of global terrorist organizations would
intensify. He added that the present difficulties reflected the deep crisis in the UN
– and in NATO, as well.
Beata Jagiełło stated that President Bush had reacted to the attacks of 9/11
improperly, and suggested that he should have shown Christian mercy. She added
that Poles still do not understand the “sophisticated philosophy” that Europe’s
foreign policy rests upon.
Janusz Onyszkiewicz stated that America has been attacked and is thus at war.
Europeans do not share that sense. He then added that recent events have
powerfully demonstrated that Europe does not in fact have a foreign policy – and
in fact has less and less of a semblance of one. Onyszkiewicz then expressed his
displeasure at Kwaśniewski’s statement for the German press, that Poland would
fight in Iraq alongside America and Britain. Onyszkiewicz said that in his view
Poland should keep a distance from making such statements and should consult
ENGLISH SUMMARY
220
all declarations with her partners in the EU. Notwithstanding this, Onyszkiewicz
stated that Poland is capable of performing a role in Iraq – both financially and
organizationally. He stressed that Poland’s participation would incur high costs,
but it would not ruin the country’s finances.
General Koziej wondered if Poland’s offer would be significant enough to even
be accepted by the US. He then stated that criticism of American policies was
widespread, but he noted that he was not hearing alternative proposals in the war
against terrorism. In the face of terrorism, the worst possible scenario, he said,
would be that of passivity. For this reason, Koziej said, he called for
a proactive approach to American proposals and critical debate on them.
Krystian Piątkowski
Poland’s Arms Industry At The Crossroads
Expert on military affairs Krystian Piątkowski, alumnus of the Naval
Postgraduate School in Monterrey, begins his exhaustive analysis by writing that
four years after Poland’s admission to NATO, and just one year before the
country’s anticipated accession to the European Union, questions on Poland’s
arms industry have become more urgent than ever. The fourteen years that have
passed since Poland commenced her systemic transformation have not led to the
decisive changes that have been implemented in other sectors of the economy, he
states. Piątkowski explains that the general condition of the arms industry has
been steadily deteriorating and that there still has been no formulation of a long-
term strategic vision for its future. In the meantime, Poland’s deepening political
and economic integration with the Euro-Atlantic region will bring about
a situation in which Poland’s domestic producers of weaponry and military
equipment will be faced with dilemmas poised at their very existence. Piątkowski
then sets out to present what he calls his “subjective appraisal” of the causes
behind this state of affairs before turning to prognoses and guidelines for the
future development of Poland’s arms industry.
Piątkowski sketches the emergence of modern Poland’s arms industry from its
communist past, noting that – but for jet fighters and armored personal carriers,
guided air-borne missiles, surface-to-air missiles, submarines, large ships, and
specialist naval equipment, Poland’s arms industry manufactured the whole
remaining, vast array of weapons and weapons systems, from helicopters and
tanks to smaller naval vessels and hand-held weapons. He stressed that of all of
221
ENGLISH SUMMARY
this – not only ownership, but establishing parameters, production levels, trade,
etc. – was under the absolute control of the state. Thus, at the moment when
Poland entered her new realities in 1989, the country’s arms industry produced
an impressive arsenal of weaponry for its size, though technological standards
were not so impressive.
Piątkowski calls what began in the early 1990s in Poland’s arms industry
a “catastrophe”. He recounts how orders, both foreign and domestic, at once
plummeted, adding that from 1988 until the March, 2003 agreement to purchase
F-16s, Poland purchased not a single fighter plane. Moreover, Piątkowski adds,
between 1989 and 1997 Poland’s defense outlays fell by over 43%. Relatedly, in
the overlapping period of 1991-1997 employment in the arms industry plunged
from 135 thousand 71 thousand. By 2001 that number had further plunged to 35
thousand. This “chaotic” situation, he writes, was further compounded by the fact
that successive governments continued to shuffle military priorities and failed to
devise a consistent purchase system. This set of problems was not remedied until
Poland joined NATO and began to take part in Allied defense planning.
Piątkowski observes that the Polish Armed Services’ developmental program for
2001-2006 entails an important step in the direction of real improvement.
Piątkowski then describes the essential passivity of Poland’s arms industry,
most glaringly seen, he writes, in the areas of marketing and promotion. He
explains that this largely results from the fact that management practices and
procedures from the former system continue to dominate. Piątkowski then
describes the arms industry’s overly ambitious (read: unrealistic) R&D programs
in the mid-90s and the failure to develop foreign partnerships. Thereafter he
presents an analysis of the reforms led by specific defense ministry teams,
beginning with the Klimek-Ogryczak tandem of the early AWS-UW coalition
government that took power in 1997, then taking up the SLD-PSL period that
began in 2001 with the Szarawski-Kaczmarek strategy.
At this point in his study Piątkowski turns to the changes underway in the
arms industry around the world. He notes the tendencies toward consolidation,
privatization, and forging international partnerships, before turning to matters
related to the technological revolutions changing the face of warfare. He also
describes the impact this is having on R&D programs.
Returning to Poland, Piątkowski next addresses the possibilities for changes
for the better in Poland’s arms industry. He notes that, like a host of other
countries, Poland is unable to produce on her own any complex weapons system
at an affordable price. This fact argues in favor of deepening international
ENGLISH SUMMARY
222
partnerships. Piątkowski also reviews the need for the state itself to redefine its
role vis-á-vis the arms industry, especially along the lines of fostering privatization
and consolidation. He thereafter calls for the acceptance of modern management
practices and evaluates the promise of offset contracts to bring powerful boosts to
the arms industry. Piątkowski’s concluding point to his lengthy analysis is that the
improvement of the arms industry’s condition requires not only a restructuring of
the sector itself, but also fundamental change in the principles and procedures
relevant to its primary client – the Polish Armed Forces.
On a Fourth Pillar for the European Union
Dominik Morawski
The Realm Of Custom And Culture:
Poland’s Presence In The Process Of European Integration
Dominik Morawski, who has recently returned to Poland after long years in
Rome, begins his remarks by observing that – unlike Italians, who have settled
accounts with their fascist past – Poles have yet to squarely face their communist
past.
Morawski then states that foreigners visiting Poland are often struck by the
monologic character of exchange in Poland. He writes that foreigners typically
report that Poles will at length speak to them in rich detail about Polish matters,
but strikingly seldom take the opportunity to learn about the countries their guest
comes from. Morawski characterizes this as so many wasted chances, suggesting
that this in part, at least, stems from the fact that Poles are insufficiently able to
bridge to people of differing nationality, ethnicity, religion, worldview, etc. – that
they are lacking what the Italians call arie di convivere.
Morawski goes on to highlight European culture’s moorings in Christianity
and carefully stresses Pope John Paul II’s promulgation of that message in the
context of European integration. He also reviews important initiatives of Italy’s
Christian-Democrats and the de Gasperi Foundation. Lastly, Morawski holds out
the hope that Poland will be able to find a proper formula for an invocatio Dei for
Europe’s constitution.
223
ENGLISH SUMMARY
ENGLISH SUMMARY
224
Antoni Kukliński
A Fourth Or A First Pillar For The European Union?
Professor Antoni Kukliński states that the initiative of the Polish Council For
The European Movement to create a fourth pillar for the European Union deserves
full support. He writes that it should be pressed forward in the style of American
General George Patton, in an offensive of Polish thinking that should strike out
along three fronts.
The first front entails the struggle that Poland become an active participant in
thinking on Europe as a whole, that Polish political and intellectual elites never
fear speaking out in a clear voice on Europe’s future, that Poles never accept that
Europe’s future is a realm belonging exclusively to the Germans, French, and
British. Kukliński states that Poland’s appeal for a fourth pillar is proof that Poles
are capable of addressing Europe’s pressing issues.
The second front Kukliński describes is that of the European Union’s evolving
role on the global stage. In this sense, Kukliński argues, science, education, and
culture do not represent the fourth, but the first pillar. They are no superstructure,
but the very basis of creating and uplifting Europe’s place in the world.
The third such front is that of the struggle for the future of the Polish avant-
garde – ever trodden on by the arrogance and ignorance of Polish backwaters.
Concluding his remarks, Professor Kukliński declares that education, science,
and culture must be redefined not only as the first pillar of the European Union,
but as the first pillar of the Rzeczpospolita Polska in the 21st century. He adds that
none of this is utopian. Rather, it may be said to represent an attempt to adopt the
marvelous attainments the Fins may well be so proud of.
225