K r z y s z t o f S z y m a n e k
Perswazja - wróg czy sprzymierzeniec prawdy?
Właściwości ludzkiej mowy stwarzają możliwości nie tylko prostego przekazy
wania informacji czy wyrażania intencji, ale również dostarczają narzędzi stero
wania stanami wewnętrznymi i procesami motywacyjnymi człowieka; za po
m o c ą słów potrafimy perswadować: wywierać wpływ na poglądy, działania
i zachowania innych ludzi. Perswazja obejmuje wielką różnorodność metod
i technik, jej cele osiągać można nie tylko dzięki rzeczowej argumentacji, np.
wskazując przesłanki, z których logicznie wynika przedkładana teza, ale też
poprzez składanie obietnic, grożenie, schlebianie, rzucanie obelg, budzenie emo
cji, powoływanie się na autorytety, używanie specjalnie dobranych wyrażeń,
odpowiednie komponowanie wypowiedzi — to tylko przykładowe pozycje w nie
zmiernie bogatym arsenale środków perswazyjnych, którego nie podejmujemy
się tutaj skatalogować.
Skuteczna perswazja stanowiła główny przedmiot zainteresowania retoryki,
sztuki, która osiągnęła swoje wyżyny w antycznej Grecji i Rzymie. W ramach
retoryki wykrywano środki przekonywania i ich sprawnego oraz celowego sto
sowania. Poddano drobiazgowym badaniom wszystkie aspekty perswazji, po
cząwszy od zbierania materiałów potrzebnych do ułożenia mowy, a skończyw
szy na właściwej postawie ciała i mimice oratora, ówcześni mówcy osiągali
zdumiewające wyniki, a ich perswazja była naprawdę zniewalająca. Sławny re
tor Gorgiasz powiada w Platońskim dialogu
1
:
„gdyby mówca i lekarz weszli do jakiegoś miasta [...] i tam na zgromadzeniu
ludowym lub jakimś innym powstał spór, kogo z dwóch kandydatów wybrać
na lekarza [...] byłby wybrany nie lekarz, lecz mówca".
Specyfika systemu demokracji greckich państw-miast dawała skutecznemu
mówcy nieograniczone możliwości. W państwie, w którym demokratycznie
1
Platon, Gorgiasz, przekł. P. Siwek, Warszawa 1991
2 0 0
Krzysztof Szymanek
o wszystkim decydują niewykształcone, często przypadkowo dobrane gremia
czy tłumy, sztuka przekonywania zapewnia wszystko: władzę, godności i stano
wiska, pieniądze, sławę, a nawet bezkarność. Nie dziwi więc, że umiejętność
skutecznego przemawiania stała się dobrem poszukiwanym i niezwykle wysoko
cenionym, przy czym retorzy nauczali tej sztuki wyłącznie w kontekście czysto
technicznej sprawności, jawnie głosząc, że krasomówstwo nie ma nic wspólne
go z moralnością. Retor Gorgiasz w cytowanym dialogu Platona powiada, że
przekonywanie to taka sama działalność, jak każda inna: może być wykonywana
mniej lub bardziej sprawnie, nie można nikomu czynić zarzutu z tego, że spraw
nie przekonuje. Nauczanie perswazji jest jak nauczanie boksu - jeśli zaś ktoś
z posiadanej umiejętności czyni niewłaściwy użytek, to już nie wina nauczyciela.
Godzi się w tym miejscu powiedzieć, że nauczania retorów nie da się tak
gładko porównać do nauczania sztuki boksu - właściwsze byłoby uznanie ów
czesnego nauczyciela retoryki raczej za takiego - niegodnego swego miana -
nauczyciela boksu, który zaprawia swoich wychowanków w stosowaniu wszel
kich - również tych brudnych, gwałcących zasady fair play - ciosów, mając na
uwadze wyłącznie osiągnięcie celu, jakim jest pokonanie przeciwnika na ringu.
Typowe dla greckich demokracji staje się nadużywanie uwodzicielskiej mocy
słowa, stosowanie jej potęgi bez oglądania się na prawdę i słuszność, a także
ogromna władza w ręku biegłych w oratorskiej sztuce - władza pozbawiona dro
gowskazu moralnego, nie osadzona na gruncie ogólnie uznawanych przez spo
łeczność wartości. Tak oczywiste niebezpieczeństwo dla ładu moralnego, dla
wszelkiego porządku społecznego musi budzić niepokój myślicieli poczuwają
cych się do odpowiedzialności za kultywowanie ogólnoludzkich wartości. So
krates protestuje przeciw odseparowaniu nauczania retoryki od obywatelskiego
wychowania w duchu dobra, prawdy i sprawiedliwości, oddzieleniu retoryki od
wiedzy i mądrości. Filozof z pasją piętnuje retorykę jako sztukę pozorów i złu
dzeń, która do wydawania wyroków nie potrzebuje wiedzy o tym, jak się rzeczy
mają w rzeczywistości. To kosmetyka, która choremu nadaje wygląd zdrowego,
ale nie leczy. To sztuka przyprawiania potraw, która chce zająć miejsce medycy
ny, uzurpując sobie prawo do orzekania, które pożywienie jest najzdrowsze
2
.
Myśl, że sprawność retoryczna powinna być ukierunkowana na obronę
prawdy i słuszności, przewija się u najznamienitszych myślicieli antyku. Zarówno
Arystoteles, jak i Cycero, Katon czy Kwintylian byli wyznawcami zasady, że
mówca powinien być rzecznikiem wiedzy i prawdy. Znana formuła Katona Star-
2
Ibidem.
Perswazja - wróg czy sprzymierzeniec prawdy?
szego obligowała mówcę do służenia naczelnym wartościom na mocy samej
definicji tego słowa: orator est vir bonus dicendi peritus
3
.
(Mówca to mąż do
bry, biegły w mówieniu).
Dużo łatwiej jednak formułować głęboko słuszne zalecenia, jak rzeczywi
stość ma wyglądać niż wskazać realne drogi do osiągnięcia i utrzymania jakie
goś możliwego do przyjęcia stanu rzeczy. Byłoby doprawdy pięknie, gdyby
kunszt perswazji wykorzystywali raczej dobrzy ludzie w godziwych intencjach
niż źli ludzie w intencjach niegodziwych. Problem właśnie w tym, że tak nie jest
i nigdy nie będzie. Według wszelkiego prawdopodobieństwa, dopóki istnieć bę
dzie sztuka perswazji, sprawiedliwi i niesprawiedliwi na równi będą czerpać
z jej technik i wykorzystywać je do osiągnięcia po prostu tych celów, które za
pomocą owych technik da się osiągnąć.
Nawiasem mówiąc, wiek XX dobitnie, w przejmujący sposób, ukazał nam
triumf fałszu i zła posługującego się właśnie orężem nieodpartej perswazji. Zda
je się zresztą, że pośród tytanów tej sztuki znaleźć można więcej nikczemnych
kreatur niż szlachetnych bojowników o prawdę.
Czy wobec tego warto rozpowszechniać sztukę perswazji? Czy krzewienie
jej pomaga, czy przeszkadza w ujawnianiu prawdy i demaskowaniu fałszu?
Pogląd, iż upowszechnianie sztuki przekonywania w ostatecznym rachunku ja
koś sprzyja prawdzie i słuszności, zdaje się pośrednio wspierać Arystoteles,
który uważa, że jeśli prawda przegrywa, to na skutek nieudolności jej obroń
ców. W Retoryce pisze:
„Prawda i sprawiedliwość mają w sobie z natury więcej siły niż ich przeci
wieństwa. To co prawdziwe [...] jest z natury łatwiejsze do udowodnienia
i bardziej wiarygodne"
4
.
Rozwijając tę myśl, dopowiedzielibyśmy: niechaj wszyscy uczą się spraw
nej perswazji — przy równych umiejętnościach technicznych prezentowanych
przez każdą ze stron zwyciężą obrońcy prawdy, a to z tego prostego powodu,
że będą mieli łatwiejsze zadanie do wykonania: kto ma za sobą prawdę, ma
również swoisty handicap.
Trudno byłoby wskazać materiał, na podstawie którego dałoby się zweryfi
kować, pozytywnie czy też negatywnie, powyższe twierdzenie. Być może po-
3
M. Porcius Cato, De Rhetorica (zachowany fragment).
4
Arystoteles, Retoryka 1355a, 1. 23-24 (cyt. za: Arystoteles, Retoryka, przełożył, wstę
pem i komentarzem opatrzył H. Podbielski), Warszawa 1988.
2 0 2 Krzysztof Szymanek
Perswazja - wróg czy sprzymierzeniec prawdy?
2 0 3
odpowiednich dyspozycji jednostki, bądź tych, które wzniesione zostały przez
irracjonalne siły. By rozwinąć tę myśl, wyjdźmy od prostej konstatacji, że nawet
najlepiej przemyślane, logiczne argumenty nie przekonają osoby, która nie bę
dzie chciała lub nie będzie w stanie się z nimi zapoznać, nie zrozumie ich treści,
czy też — pozostając pod wpływem zniekształcających osąd mechanizmów psy
chologicznych - błędnie oceni ich wartość. Muszą zaistnieć powody, dla któ
rych komunikat zostanie przez adresata przyjęty, rozpatrzony i oceniony. Musi
on mieć nie tylko ochotę, ale i możliwości dokonania tego: musi nie tylko dys
ponować odpowiednimi wiadomościami i zdolnością przetwarzania danych, ale
również choćby mieć na to czas. Nierzadko na straży błędnych poglądów stoją
utrwalone uprzedzenia, emocjonalnie ugruntowane postawy, irracjonalny spo
sób myślenia, niechęć do zmiany zakorzenionych mniemań. Ludzkie poglądy są
częstokroć wytworem racjonalizacji, iluzji i pragnień, a nie swobodnych prze
myśleń. Skuteczne przekonywanie musi liczyć się z takimi właśnie przeszkoda
mi, bez ich bowiem rozpoznania, a następnie zniwelowania - lub obejścia, omi
nięcia — bywa niemożliwe utorowanie drogi prawdzie i słuszności.
Przykładem manewru omijającego blokady psychologiczne jest taka oto tak
tyka, znana już Arystotelesowi
5
. Otóż ludzie skłonni są z góry, bez zastanowie
nia, przypisywać niższe prawdopodobieństwo tym twierdzeniom, które zdają
się prowadzić w swoich konsekwencjach do niepożądanych psychologicznie,
np. niewygodnych czy niemiłych poglądów. Kiedy więc jednostce przedstawia
się racje na rzecz twierdzenia, którego ona z powyższych powodów uznać nie
chce,
wywołuje to u niej swoisty nadkrytycyzm, przejawiający się kwestiono
waniem całkiem poprawnych dowodów, wynajdywaniem rzekomych usterek
w argumentacji itp. W takiej sytuacji nieraz skuteczna bywa taktyka przedsta
wiania kolejnych kroków wywodu w taki sposób (np. przez sugerowanie, że
chodzi o coś innego), by poddana perswazji osoba zaakceptowała przesłanki,
nie podejrzewając, że z logiczną koniecznością wynika z nich twierdzenie będą
ce przedmiotem dowodzenia, co zostaje ujawnione dopiero w ostatnim stadium
wywodu.
Taktyka niniejsza z pewnością ogólnie sprzyja prawdzie, choć można też
pewnie znaleźć i jakieś moralnie śliskie jej zastosowanie. Można zresztą podać
znacznie więcej technik, niekoniecznie tak wyrafinowanych, ułatwiających
wprowadzenie odbiorcy komunikatu na drogę racjonalnego myślenia.
5
Por. Arystoteles, Topiki 156b, 163b-164a (cyt. za: Arystoteles Dzieła wszystkie t. 1,
przekłady, wstępy i komentarze K. Leśniak), Warszawa 1990.
twierdziłoby się ono w świecie zamieszkiwanym wyłącznie przez bezinteresow
nych poszukiwaczy prawdy (w realnym świecie to bardzo rzadki okaz trochę
podejrzanego dziwaka). Jednak nasza skomplikowana rzeczywistość jest dzie
dziną, w której działa jednocześnie wiele trudnych do wyważenia, tu znoszą
cych się, tam wzajemnie wzmacniających sił. Tutaj swój handicap ma również
kłamstwo i fałsz: możliwe, że prawda jest z natury bardziej - dla kogoś nie
uprzedzonego — wiarygodna, łatwiej jej dowieść, ale nieprawda bywa za to dużo
łatwiejsza do przełknięcia, jest milsza i układniejsza. Prawda, jak już to dawno
odnotowali filozofowie, przegrywa z próżnością, korzyścią, nadzieją. Psycho
logia społeczna poucza, iż wygodne rozładowanie dysonansu poznawczego wię
cej może znaczyć niż słuszność, stąd ludzkie interesy, pragnienia i oczekiwania
zawsze będą poważnym konkurentem prawdy.
Dodajmy też, że niedopuszczalnym uproszczeniem jest pogląd, iż istnieje
jakiś określony, naturalny podział ludzi na obrońców prawdy i jej wrogów wraz
z wizją toczonej nieustannie przez te obozy wojny. Rzeczywistość okazuje się
bardziej złożona; zauważamy dużo więcej rozmaitych frontów zmagań. Krzy
żują się one w najrozmaitszych punktach, ogniskują wokół rozmaitych proble
mów. Rano bywamy obrońcami prawdy, a wieczorem jej wrogami, bardzo często
w dobrej wierze bronimy tego, co tylko wydaje się nam prawdziwe i słuszne.
Nasze pozycje określa nie tylko stosunek do prawdy, ale też i do innych warto
ści, którym służymy. Już dawno zauważono, żeN&jiosób pogodzić wszystkich
wartości — każda z nich - a więc i prawda — jest uwikłana w ogólny rachunek
korzyści i strat. Nieraz nie bronimy prawdy, bo wybieramy sprawiedliwość.
Nieraz kłamiemy, bo nie chcemy krzywdy innego człowieka.
Stoimy jednak na stanowisku, że zasady sztuki przekonywania i perswazji
zasługują na rozpowszechnianie — a to z tego powodu, że n i e m o ż n a s o b i e
w y o b r a z i ć b e z ich p o m o c y e f e k t y w n e j k o m u n i k a c j i w s z ę d z i e tam,
g d z i e c h o d z i o s k u t e c z n e r o z s t r z y g a n i e s p o r ó w , k s z t a ł t o w a n i e po
p r a w n y c h o p i n i i , d o c h o d z e n i e do g ł o s u r o z s ą d k u i p r a w d y . Właści
wie nie sposób bronić i krzewić prawdy, osiągać zgody i porozumienia bez sto
sowania technik skutecznej perswazji. Wszyscy nimi się posługujemy - bezre
fleksyjnie, żywiołowo i intuicyjnie, lub też w pełni świadomie, konsekwentnie
i planowo. Wprawdzie techniki perswazji służyć mogą - i służą - produkowa
niu komunikatów sugestywnych, choć wprowadzających w błąd, lecz są też
niezbędne do tego, by skutecznie torować drogę racjonalnemu myśleniu przez
usuwanie rozmaitych przeszkód i blokad - bądź tych stworzonych przez brak
2 0 4
Krzysztof Szymanek
Wszystkie opisywane wyżej zjawiska były dostrzegane już przez antycz
nych praktyków i teoretyków sztuki przekonywania, wyliczyli oni mnóstwo
chwytów retorycznych służących temu, by słuchacza zainteresować, pobudzić
jego uwagę i utrzymać ją na odpowiednim poziomie. Komunikat perswazyjny
miał być oprócz tego zbudowany w sposób ułatwiający jego recepcję; cel ten
osiągano przez odpowiedni układ treści, właściwie dobraną kolejność argumen
tów, zastosowanie rozmaitych środków wyrazu: figur retorycznych i środków
stylistycznych. Wszystko to służyło regulowaniu przepływu informacji i nada
niu jej formy dostosowanej do możliwości odbiorcy.
Techniki perswazyjne oferują coś jeszcze ważniejszego - wskazują, jak do
starczyć odbiorcy podstaw do racjonalnego rozumowania tam, gdzie nie potrafi
ocenić zbyt trudnych dla niego argumentów. Pokazują, jak dostarczyć rzetel
nych „znaków dowodów" temu, kto nie potrafi pojąć samych dowodów. Aby
omówić to jaśniej i dokładniej, musimy najpierw zająć się pewnymi kwestiami
dotyczącymi argumentacji.
Perswazja bywa odróżniana od argumentacji i w takim przeciwstawieniu słowa
„perswazja", „perswazyjny" stają się często synonimem słów „manipulacja" czy
„manipulacyjny". Tak więc mówi się o „argumentach perswazyjnych" jako ar
gumentach wykorzystujących pozaracjonalne środki wywierania wpływu na
poglądy odbiorcy, np. argumenty z autorytetu, argumenty apelujące do emocji
czy osobistej korzyści albo te, w których atakuje się osobę przeciwnika zamiast
jego tez (argumentum ad hominem). „Argumenty rzeczowe" zaś to „logiczne
dowodzenie" postrzegane jako bardzo szczególna, wyróżniona forma kształto
wania poglądów, najbardziej wartościowa, rzetelna, godna człowieka rozsądne
go i racjonalnego. W pewnym opracowaniu spotykamy twierdzenie, że:
„W stosunku do rozsądnego człowieka najskuteczniejszym narzędziem
argumentowania jest podanie dowodu (w logicznym rozumieniu) przedkłada
nej tezy".
W takiej optyce ideałem argumentu jest argument dedukcyjny, który powsta
je, gdy przedstawia się przesłanki, z których wynika logicznie żądana konkluzja.
Argument tego typu, wyodrębniony i badany już przez Arystotelesa, stanowi przed
miot logiki formalnej. Jeśli tylko przesłanki takiego argumentu są prawdziwe, to
prawdziwość konkluzji jest dana z logiczną koniecznością. Argument dedukcyj
ny w ujęciu logiki formalnej ma znamienną właściwość: albo jest w pełni po
prawny, albo całkiem niepoprawny - albo daje 100% pewności co do słuszności
konkluzji, albo nie daje jej wcale. Ma on też niezwykle cenną, z punktu widzenia
Perswazja — wróg czy sprzymierzeniec prawdy?
2 0 5
możliwości racjonalnej jego oceny, właściwość: jest zamknięty w tym sensie, że
nie potrzeba żadnej informacji poza tą zawartą w przesłankach, by stwierdzić
logiczne wynikanie, a więc i fakt dedukcyjności argumentu.
Postrzeganie „logicznego dowodu" pozbawionego pierwiastków „perswa
zyjnych" jako jedynego sposobu rzetelnego przekonywania nie wytrzymuje kon
frontacji z empiryczną rzeczywistością. Przekonanie, że 2 razy 2 równa się 4,
podzielają wszyscy zdrowi na umyśle dorośli członkowie naszego społeczeń
stwa, jednak z dowodem, że tak naprawdę jest, miała do czynienia jedynie garst
ka spośród najbardziej wykształconych. Czyżby więc przekonanie, że to mate
matyczne twierdzenie jest prawdziwe, u niemal wszystkich opiera się na pod
stawach irracjonalnych?
Właściwa recepcja i ocena argumentu może pozostawać poza zasięgiem moż
liwości intelektualnych jednostki. Argumenty dedukcyjne są zresztą, przy pew
nych zastrzeżeniach, których z braku miejsca nie wyszczególnimy, względnie
łatwe w ocenie. Najczęściej jednak w praktyce mamy do czynienia z niezmiernie
kłopotliwymi argumentami niededukcyjnymi, które teraz skrótowo omówimy.
Już pobieżna analiza argumentacji występującej w życiu społecznym poka
zuje, że argument dedukcyjny to najwyższa rzadkość. Nawet najlepiej potwier
dzone twierdzenia naukowe przyjmowane są na podstawie argumentów, któ
rym daleko do ideału dedukcyjności - ich przesłanki tylko częściowo wspierają
konkluzję: może się zdarzyć, że konkluzja jest fałszywa mimo prawdziwości
przesłanek. Gdybyśmy mieli polegać wyłącznie na dedukcji, musielibyśmy za
wiesić sąd co do większości ważnych dla nas spraw, nie bylibyśmy w stanie
podejmować najprostszych życiowych decyzji. Niestety, musimy zadowalać
się prawdopodobieństwem, i - co ciekawe - prawdopodobieństwo nam na ogół
wystarcza. W życiu codziennym z powodzeniem posługujemy się argumentami
uprawdopodobniającymi.
Argumenty uprawdopodobniające mają wiele właściwości, których klasyczna
logika zupełnie nie przewiduje, nie potrafi ich też zadowalająco wytłumaczyć.
W tej samej kwestii m o g ą istnieć mocne argumenty pro i mocne argumenty
contra.
Z tych samych przesłanek często wyprowadza się przeciwstawne kon
kluzje. Argumenty uprawdopodobniające są otwarte: nawet bardzo mocny
w świetle posiadanej wiedzy argument może być obalony przez nową informa
cję. Sytuację komplikuje dodatkowo brak możliwej do praktycznego stosowa
nia miary prawdopodobieństwa, pozwalającej operować posiadanymi danymi,
analizować pośrednie kroki wywodu i, choćby w przybliżeniu, porównywać
wartość różnych racji. Ocena argumentów tego typu uwikłana jest w grę trud-
206
Krzysztof Szymanek^
nych do wyważenia bądź wręcz niewymiernych szans, możliwości i prawdo
podobieństw, nie wiadomo, jakie informacje mogą okazać się istotne, nie wia
domo, jakie znaczenie mają takie czy inne dane. Aby prawidłowo ocenić prosty
argument w rodzaju skoro A, więc B, trzeba niekiedy dysponować szeroką i do
brze ugruntowaną wiedzą specjalistyczną. Przykładowo: z tego, że jądro atomu
zbudowane jest z dokładnie 100 nukleonów o masie m każdy, wcale nie wynika,
wbrew pozorom, że masa tego jądra wynosi 100* m.
Tak więc dopiero specjalistyczna wiedza pozwala nieraz dostrzec błahość
argumentów pozornie nie do odparcia albo też wielką moc pozornie słabych
dowodów. Nie trzeba mówić, jak szerokie pole do wszelkiego typu manipulacji
otwiera taki stan rzeczy.
Gdzie chodzi o twierdzenia nie należące do sfery potocznego doświadczę-*
nia, tam ocena argumentu jest z reguły rzeczą niezwykle trudną. Argumentację
polityka, profesora ekonomii, zachwalającego jakiś program ekonomiczny - albo
ganiącego go - jest w stanie rzetelnie ocenić nieznaczny procent — jeśli nie pro
mil - wykształconych osób. Podobne parametry charakteryzują dyskurs we
wszystkich sferach życia publicznego. Tymczasem w Polsce 50% dorosłych
nie rozumie słowa pisanego, dalszych 2 0 % rozumie - ale słabo. Potrzebne są
metody przemówienia do rozsądku owej większości 70% obywateli takimi ka
nałami informacji, które potrafią oni właściwie spożytkować — przecież to oni
w wyborach decydują, który z programów ekonomicznych, społecznych, poli
tycznych itd. będzie wcielony w życie.
Potrzebne techniki wypracowano w obrębie sztuki perswazji. Dostarcza ona
wielu użytecznych „dowodów pośrednich" czy „znaków dowodów", dających
w pełni racjonalne przesłanki uznawania twierdzeń. Wprawdzie ostatecznym
kryterium prawdy jest argument skonstruowany zgodnie z zasadami właściwy
mi danej dyscyplinie, niemniej częstokroć wystarczy wykazać, że takowy argu
ment istnieje, bez wchodzenia w zawiłości matematyki, ekonomii itd. niemożli
we do strawienia przez laika.
Skupmy uwagę na jednej z technik, pozycji klasycznej na liście chwytów
perswazyjnych. Chodzi o ethos - „charakter" nadawcy komunikatu perswazyj
nego: wiadomo, że na wiarygodność argumentacji mają wpływ cechy osoby
argumentującej. Nie jestem w stanie ocenić argumentacji przedłożonej przez eko
nomistę, profesora B. — jego argumenty potrafię ocenić jedynie z grubsza. One
przekonują mnie, aczkolwiek wiem, że nie potrafiłbym ich obronić przed zarzu
tami innego fachowca, powiedzmy profesora S., przeciwnika profesora B. Jed
nakowoż gdyby te same argumenty słowo w słowo przedstawił polityk L., nie
Perswazja - wróg czy sprzymierzeniec prawdy?
207
kompetentny populista, nie miałyby one dla mnie najmniejszego znaczenia, nie
wywarłyby żadnego wpływu na moje poglądy. Sądzę, że moje postępowanie
jest w pełni racjonalne. Kiedy bowiem argumenty przedstawia jako własne pro
fesor B., to otrzymuję nie tylko informację o treści przesłanek i konkluzji, ale
również informację, że za tymi przesłankami i konkluzją stoi wiedza i rozumo
wanie znamienitego fachowca. Moje własne, ułomne rozpoznanie argumentacji
jest wsparte tą właśnie informacją i pozwala, po uwzględnieniu i rozważeniu
szeregu dodatkowych okoliczności (np. czy profesor B. nie ma powodów do
manipulowania), na przeprowadzenie porządnego rozumowania prowadzącego
do konkluzji proponowanych przez B. Gdy te same argumenty przedstawia po
pulista, odpowiednie rozumowanie przekonuje mnie, że np. są powody, by do
mniemywać, że argumentujący nie zna jakichś istotnych faktów, praw itp. albo
też ukrywa informacje, które obróciłyby wniwecz jego wywody.
Na zakończenie dodajmy następującą refleksję. Często, pośrednio bądź bez
pośrednio, oskarża się metody perswazji o niemoralność. Jednak zdarzają się
wypadki, że za niemoralne uznamy właśnie ich poniechanie, oznacza to bezsku
teczność w dziele krzewienia prawdy i słuszności. Potrafimy też wyobrazić sobie
sytuację, w której podanie nienagannie poprawnego logicznego dowodu twier
dzenia miałoby manipulacyjny charakter. Działanie takie może bowiem być sa
botażem, ten zaś będzie jego jedynym celem.
Marek Tokarz
Manipulacje komunikacyjne w praktyce:
przesłuchanie podejrzanego
Poniższe opracowanie nie powinno być traktowane ani jako podręcznik dla oficerów
śledczych, ani tym bardziej jako użyteczny przewodnik dla przestępców. Zawiera ono
opis niektórych technik komunikacyjnych stosowanych w przesłuchaniach przez ofi
cerów śledczych. Omówione w nim zostały te tylko metody, które mają charakter mani
pulacyjny, a przez to stanowią oryginalny materiał ilustracyjny w dyskusji o zjawisku
komunikacji interpersonalnej. Wybraliśmy właśnie przesłuchanie (a nie np. wywiad
rekrutacyjny) wyłącznie z tego powodu, że w teorii komunikacji temat ten nigdy dotąd
nie został wykorzystany.
1. Wprowadzenie
W niniejszym artykule wyrazu manipulacja używamy jako terminu technicznego,
pozbawionego pejoratywnej konotacji, którą ma on zazwyczaj w użyciu potocz
nym. Terminem tym obejmujemy ogół taktyk i trików perswazyjnych, bez wzglę
du na ich ocenę moralną. Prywatne zestawy gotowych strategii komunikacyjnych
tego rodzaju wypracowują dla własnych celów, doskonaląc je przez cały okres
swojej zawodowej aktywności, przedstawiciele wszystkich profesji związanych
w jakikolwiek sposób z wpływem społecznym: pracownicy handlu, reklamy i pu
blic relalions,
kadra kierownicza, politycy i nauczyciele, dziennikarze, adwokaci,
kaznodzieje itp. Niektóre firmy, np. Amway, podają swoim akwizytorom gotowe
listy chwytów manipulacyjnych, o sprawdzonej przez lata praktyki skuteczności,
w postaci instrukcji postępowania z klientem. Inne oczekują od swoich pracowni
ków odpowiedniego przygotowania szkolnego. W wielu jednak dziedzinach, np.
w polityce i handlu, adepci przeważnie uczą się właściwych technik komunika
cyjnych najkosztowniejszą i zabierającą najwięcej czasu metodą prób i błędów.
W każdej sferze życia obowiązują oczywiście dokładnie te same prawa ogólne
dotyczące skuteczności aktów komunikacyjnych, ó charakterze logicznym i psy
chologicznym, opisane w bardzo bogatej literaturze tego przedmiotu. Na przy
Manipulacje komunikacyjne w praktyce: przesłuchanie podejrzanego
2 0 9
kład, niezależnie od tego, czy m a m y do czynienia z r e k l a m ą podpasek, czy z ho
milią, wzrost poziomu szumów spowoduje zmniejszenie zawartości informa
cyjnej przekazu, a lubiany polityk (podobnie jak lubiany brygadzista, sprzedaw
ca, nauczyciel) wywoła korzystne dla siebie zachowanie odbiorcy łatwiej niż
polityk (brygadzista, sprzedawca, nauczyciel) nie lubiany. Zarazem jednak każ
da sfera wypracowała własne, specyficzne (choć zgodne z zasadami powszech
nymi) chwyty perswazyjne. W tym opracowaniu opiszemy niektóre praktyki
komunikacyjne wykorzystywane przez oficerów śledczych w trakcie przesłu
chań osób podejrzanych w sprawach kryminalnych.
Aspekt perswazyjny pojawia się oczywiście w każdym rodzaju przesłucha
nia, gdyż „przesłuchanie traktuje się j a k o złożony, zadaniowy proces komunika
cji interpersonalnej"
1
. Wszakże — z punktu widzenia teorii komunikacji — właśnie
przesłuchanie podejrzanego, a nie świadka, stanowi sytuację wyjątkowo cieka
wą, a to ze względu na grę, j a k ą prowadzą w nim ze sobą przesłuchujący i prze
słuchiwany. Posunięcia w tej grze determinowane są zarówno diametralną roz
bieżnością interesów prowadzącego sprawę policjanta i domniemanego prze
stępcy, jak też szczególną sytuacją p r a w n ą podejrzanego, który przez polski -
i nie tylko polski — wymiar sprawiedliwości, z niezupełnie zrozumiałych powo
dów, traktowany jest bez porównania łagodniej niż świadek, co w gruncie rze
czy oznacza ustawowo usankcjonowaną nierówność ludzi wobec prawa. Świa
dek np. nie m o ż e kłamać ani - z bardzo nielicznymi wyjątkami - odmówić zło
żenia zeznania, m o ż n a też wobec niego stosować środki przymusu
2
, podczas
gdy podejrzany ma prawo nie składać żadnych wyjaśnień, a gdy z tego prawa
nie skorzysta, m o ż e do woli i bezkarnie kłamać; kiedy decyduje się nie odpo
wiedzieć na jakieś pytanie, nie musi nawet podawać powodów odmowy
3
. W kon
sekwencji „przesłuchanie podejrzanego jest z reguły działaniem o znamionach
kooperacji negatywnej"
4
. Jeśli w tej dziwnej sytuacji prawnej osoba faktycznie
winna decyduje się czasem wyjawić cokolwiek, a niekiedy wręcz przyznać się
do popełnienia czynu, o który jest podejrzana, zawdzięczać to można jedynie
umiejętnościom komunikacyjnym i przebiegłości przesłuchującego (lub ewen
1
S t a n i k , L. T y s z k i e w i c z , Wybrane zagadnienia psychologii dla prawników W a r s z a w a
1986, s. 2 0 1 .
2
K. Otłowski, Podejrzany w postępowaniu karnym, Warszawa 1979, s. 66.
3
T. Hanausek, Kryminalistyka. Zarys wykładu, Kraków 1996, s. 169.
* -W. Gutekunst, Programowanie przesłuchania, „Problemy Kryminalistyki" 1969 nr 52
s. 708-721.
2 1 0
Marek Tokarz
tualnie głupocie przesłuchiwanego). Waga owych umiejętności komunikacyj
nych organów śledczych jest ogromna, gdyż „w 9 0 % spraw występują głów
nie dowody osobowe, bo innych w tych sprawach po prostu nie ma"
5
.
Uzyskanie zadowalających informacji od świadka jest o tyle łatwiejsze, że
zarówno za odmowę złożenia zeznania, jak i za złożenie zeznania fałszywego -
grozi mu odpowiedzialność karna i oficer śledczy może bez ceregieli tę możli
wość wykorzystać, odpowiednio świadka strasząc. Z tego powodu w dalszych
rozważaniach wspomnimy wprawdzie kilkakrotnie o zeznaniach świadków,
przede wszystkim jednak będziemy się odwoływać do metod przesłuchania po
dejrzanych - do sytuacji, które z komunikacyjnego punktu widzenia stawiają
przed przesłuchującym o wiele wyższe wymagania. Ma on tu bowiem do dys
pozycji wyłącznie techniki perswazyjne, jako że jednoznacznie zakazane są: środki
przymusu (fizycznego i psychicznego), groźby i obietnice, wykorzystanie złe
go stanu zdrowia lub osłabionej odporności psychicznej, hipnoza
6
, a także nar
koanaliza
7
. Dodajmy, że stosowanie tych metod jest niedopuszczalne nawet
za zgodą podejrzanego!
2. Struktura przesłuchania
Niektórzy autorzy, trochę na siłę, najwcześniejsze refleksje o wiarygodności wy
powiedzi świadków przypisują Arystotelesowi i Cyceronowi
8
. Teoretyczne pro
blemy zeznań badane są systematycznie od niemal dwóch stuleci; na początku
XIX w. podobno interesował się nimi nawet słynny francuski matematyk, twórca
rachunku prawdopodobieństwa Pierre Laplace
9
. Friedrich Arntzen, w swojej sze
roko cytowanej monografii, pierwszą próbę stworzenia psychologii zeznań jako
dyscypliny naukowej datuje na rok 1900
10
. Ciekawe, że mimo tego względnie
długiego okresu kształtowania się omawianej dyscypliny polskie opracowania do
tyczące techniki przesłuchań (w przeciwieństwie do pozostałych działów krymi
nalistyki) są zaskakująco ogólnikowe i mało konkretne. Poziomem rzeczowości
często
nie odbiegają one zbyt daleko od wskazówek tego autora, który doradza
5
T. Hanausek,op. cit., s.143.
6
K. Otłowski, op. cit., s. 69.
7 T
- Taras, Niedozwolone metody śledcze, „Problemy Kryminalistyki" 1966, nr 59,
s. 789-799.
8
Por. A.R. Pratkanis, E. Aronson, Age of propagando, New York 1992, s. 19-20.
9
J. Stanik, op. cit., s.165.
,0
F. Arntzen, Psychologia zeznań świadków, przekł. Z. Woźniak, Warszawa 1989, s. 12
Manipulacje komunikacyjne w praktyce: przesłuchanie podejrzanego
211
organom śledczym, aby przesłuchanie podejrzanego cechowała „pomysłowość,
kompetencja i wnikliwość". Bardziej rzeczowy i praktyczny punkt widzenia nie
pojawia się nawet w tych pracach, w których tzw. metody przesłuchań stanowią
centralny punkt zainteresowania. Mimo wszystko postaramy się w niniejszej części
krótko przedstawić pochodzące z prac autorów polskich koncepcje teoretyczne
wiążące się z fazami przesłuchania i klasyfikacją stosowanych metod.
Strategie komunikacyjne w przesłuchaniu, czy to świadka, czy podejrzanego,
skierowane są na „uzyskanie środka dowodowego"
1 1
, przez wydobycie od prze
słuchiwanego odpowiedzi na „siedem złotych pytań" dotyczących badanej spra
wy: Co się wydarzyło, gdzie i kiedy, a ponadto — w jaki sposób i dlaczego doszło
do zdarzenia, jakimi środkami dokonano czynu, kto był sprawcą, a kto ofiarą
12
.
O strukturze przesłuchania w pewnej mierze przesądza już kodeks postępo
wania karnego, który stanowi, iż „osobie przesłuchiwanej należy umożliwić swo
bodne wypowiedzenie się, a dopiero następnie można zadawać pytania". Zgod
nie z tym artykułem, polscy autorzy konsekwentnie wyróżniają w przesłuchaniu
następujące fazy: wstępną (w której dokonuje się np. sprawdzenia tożsamości)
i końcową (dokumentacyjną), które leżą poza obszarem naszego zainteresowa
nia, oraz dwie fazy zasadnicze, mianowicie „etap swobodnej wypowiedzi i etap
szczegółowych pytań"
1 3
; lub „stadium spontanicznych wyjaśnień i stadium in-
dagacyjne"
1 4
; czy wreszcie „etap zeznania spontanicznego i etap
p y t a ń " 1 5
. Te
dwie fazy centralne, przynajmniej w odniesieniu do przesłuchania świadków,
łączy pewna ciekawa zależność statystyczna: dane uzyskane w fazie wypowie
dzi spontanicznych są mniej kompletne, lecz bardziej wiarygodne, przeciwnie
niż w fazie pytań szczegółowych, w której otrzymuje się wprawdzie więcej in
formacji, ale jednocześnie wzrasta w niej ilość informacji błędnych
1 6
.
Wyodrębniono od pięciu
1 7
, poprzez osiem lub dziewięć
1 8
, aż do dwuna
stu
1 9
szczegółowych metod przesłuchania. Są to na przykład: metoda częścio
11
K. Otłowski, op. cit., s.12.
12
J. Hanausek, op. cit., s.173.
13
B. Hołyst, Kryminalistyka, Warszawa 1981, s.431.
4
K. Otłowski, op. cit., s.57.
5
T. Hanausek, op. cit., s. 154-155.
6
J.M. Stanik, op. cit., s.217.
1
B. Hołyst, op. cit.
8
J. Hanausek, op. cit.; M. Niemczyk, Taktyka przesłuchania podejrzanego (niepublikowa
na praca magisterska), Katowice 2001.
9
K. Otłowski, op. cit.
2 1 2
Marek Tokarz ;
wego ujawnienia dowodów, metoda całkowitego ujawnienia dowodów (nota
bene
wyśmiana w pewnej monografii
2 0
), metoda wykorzystania informacji o po
dejrzanym, metoda odtworzenia przebiegu zdarzenia, metoda perswazji, w któ
rej apeluje się do uczuć lub do rozsądku przesłuchiwanego, metoda wykorzy
stania sprzeczności w wyjaśnieniach (tzw. reductio ad absurdum) itp. Istnieją
ponadto dwa szczególne rodzaje przesłuchania: konfrontacja i okazanie
2 1
. W nie
których podręcznikach dodatkowo wymienia się techniki prawnie niedopusz
czalne
2 2
, czasem też wskazuje się na ograniczenia prezentowanych metod. Na
przykład wykorzystanie informacji o podejrzanym, zwane też „metodą wszech
wiedzy", nie robi wrażenia na oswojonych z policyjnymi chwytami recydy
wistach, a reductio ad absurdum bywa nieskuteczne w stosunku do podejrza
nych o niskiej inteligencji. Jak już wspomnieliśmy wcześniej, sposób prezen
tacji tej tematyki w polskiej literaturze przedmiotu wydaje się zbyt ogólny
i znacznie przeteoretyzowany. Rozważania o „metodach przesłuchania" mają
przeważnie charakter czysto klasyfikacyjny i trudno się w nich dopatrzyć prak
tycznych elementów instruktażowych. Sporo w nich rozmaitych komunałów
i pseudopraktycznych porad, jak takie, aby w trakcie przesłuchania „zacho
wać obiektywizm" i „uważnie obserwować podejrzanego". Dlatego w dal
szych partiach niniejszego opracowania oprzemy się głównie na literaturze
zagranicznej.
3. Podstawowe taktyki werbalne w przesłuchaniu
W polskich opracowaniach bardzo często pojawia się opinia, iż zamierzonym
rezultatem przesłuchania nie jest przyznanie się przesłuchiwanego, lecz ustale
nie prawdy: „w żadnym razie uzyskanie przyznania się podejrzanego do zarzu
canego mu czynu nie może być ani podstawowym, ani wyłącznym celem prze
słuchania"
2 3
. W dzisiejszym prawodawstwie bowiem „przyznanie się do winy
utraciło wagę koronnego środka dowodowego"
2 4
, którą jako „królowa dowo
dów" (confessio est regina probationum) miało w prawie rzymskim. Wagę tę
utraciło ono jednak wyłącznie w sali sądowej, w śledztwie natomiast do dziś -
20
F.E. Inbau, J. E. Reid, J.P. Buckley, Criminal interrogation and confessions, Baltimore
1986.
21
M. Niemczyk, op. cit.
22
T. Hanausek, op. cit., s. 178.
23
T. Hanausek, op. cii., s. 174.
24
K. Otłowski, op. cit., s. 179.
Manipulacje komunikacyjne w praktyce: przesłuchanie podejrzanego
213
tak samo jak dwa tysiące lat temu — przyznanie się stanowi zazwyczaj moment
najważniejszy i przełomowy. Tego prostego faktu nie ignorują na ogół autorzy
zachodni. Uzyskanie przyznania się do winy traktują oni, nie owijając w baweł
nę i bez zbędnej hipokryzji, jako główny cel przesłuchania co najmniej na tym
etapie, w którym prowadzący śledztwo sam, w sensie subiektywnym, jest już
przekonany, iż podejrzany popełnił zarzucany mu czyn.
Jeżeli ktoś występuje w roli podejrzanego, a nie świadka, to siłą rzeczy muszą
istnieć jakieś materialne okoliczności wskazujące na jego winę. Te materialne
dowody mogą jednak być bardziej lub mniej przekonywające i w rezultacie prze
świadczenie przesłuchującego o winie przesłuchiwanego może byś silniejsze lub
słabsze. W takiej sytuacji, gdy owo przeświadczenie jest względnie słabe, zale
ca się przede wszystkim — wzorowaną na metodach badań poligraficznych —
tzw. analizę behawioralną i zwracanie bacznej uwagi na symptomy kłamstwa
(ten problem omówimy szczegółowo w części 5) oraz stosowanie tzw. taktyki
przynęty.
Pytanie-przynęta
tak jest zbudowane, aby sugerowało istnienie dowodu winy,
który w rzeczywistości może nie istnieć. Celem takiego pytania jest zasianie
wątpliwości w umyśle podejrzanego, o ile jest on faktycznie winny: powinien
on, choć przez chwilę, zwątpić w opłacalność kłamstwa. Przynęty bądź suge
rują znajomość pewnych faktów, podczas gdy w rzeczywistości przesłuchują
cy odpowiedniej wiedzy nie posiada, bądź odwrotnie - sugerują nieznajomość
faktów w rzeczywistości przesłuchującemu znanych. Pierwszy chwyt może
sprowokować ujawnienie prawdy, drugi zaś stanowi ukrytą zachętę do kłam
stwa, dającego się wykorzystać w dalszych etapach przesłuchania. Konstruk
cja przynęty widoczna jest w kilku poniższych przykładach, nawiązujących do
sytuacji z autentycznych śledztw.
Załóżmy, że w sprawie o zabójstwo Marii Kowalskiej podejrzany twierdzi,
że przebywał we własnym mieszkaniu w owej chwili, gdy czyn został popełnio
ny; załóżmy też, że przesłuchujący w danej fazie śledztwa nie jest jeszcze całko
wicie przekonany o winie przesłuchiwanego. Wówczas pytanie o to, czy prze
bywał on wtedy akurat w okolicy domu Kowalskiej, nie ma sensu, gdyż na
pewno, niezależnie od winy czy niewinności podejrzanego, spotka się ono z na
tychmiastowym zaprzeczeniem, nie posuwając sprawy do przodu. Lepsze w tej
sytuacji jest właśnie pytanie-przynęta, np. takie: „Czy wyobraża pan sobie jakiś
powód, dla którego jeden z sąsiadów zamordowanej mógłby twierdzić, że wi
dział pana w tym czasie w pobliżu jej domu?". Dobrym posunięciem jest doda
nie zastrzeżenia: „Wcale nie oskarżam pana o morderstwo. Być może przecho
2 1 4
Marek Tokarz
dził pan tamtędy przypadkowo". Oczywiście, pytanie takie można zadać także
wtedy, a może nawet zwłaszcza wtedy, gdy prowadzący sprawę żadnym tego
rodzaju zeznaniem sąsiada nie dysponuje. Rozważmy możliwe reakcje podejrza
nego. Jeśli jest on niewinny i naprawdę był w krytycznym momencie we wła
snym mieszkaniu, wówczas natychmiast, i to ostro, zaprzeczy możliwości, aby
ktokolwiek widział go w pobliżu domu denatki: on przecież wie, że nikt go tam
widzieć nie mógł.
Sytuacja podejrzanego, który jest faktycznie winny, przedsta
wia się inaczej: on z kolei wie, że był na miejscu zbrodni, musi więc co najmniej
rozważyć możliwość, iż ktoś go tam widział. Nawet jeśli ostatecznie dojdzie do
wniosku, że to niemożliwe, zaprzeczenie nie będzie ani tak szybkie, ani tak gwał
towne, jak osoby niewinnej. Gdy zaś uzna, że ktoś jednak mógł go widzieć,
zapewne powie: „Przepraszam, zupełnie zapomniałem. Wyszedłem wtedy na
chwilę po gazetę - tam w pobliżu jest kiosk. Ale zaraz wróciłem do domu".
Zbędne byłoby dodawać, że po tego rodzaju reakcjach podejrzany, z osoby o nie
do końca ustalonej winie, staje się automatycznie osobą o winie subiektywnie
pewnej, choć oczywiście taka sytuacja w przesłuchaniu nie stanowi jeszcze
dowodu.
Pytanie-przynęta może zostać zadane w praktycznie dowolnej sytuacji, a za
warta w nim sugestia może mieć różną siłę. Jego istotą jest to, że osoba faktycz
nie winna musi się zastanowić i wymyślić odpowiedź, podczas gdy osoba niewin
na może udzielić odpowiedzi bez namysłu. Oto kilka dodatkowych przykładów
takich pytań: „Niedługo zdejmiemy odciski palców z sejfu. Czy wśród nich mogą
się znaleźć pańskie? Może kiedyś niechcący dotknął pan tego sejfu?"; „Czy jest
pan pewny, że nikt nie widział pana jadącego samochodem, który mógł być
pańską granatową corollą, w rejonie wypadku ok. godz. 20.30? Pewnie prze
jeżdżał pan tamtędy przypadkiem i zapomniał pan o tym"; „Jak pan myśli, gdzie
w ubiegłym tygodniu nasz świadek mógł pana widzieć w towarzystwie Jana
Nowaka?". Na to ostatnie pytanie tylko osoba nie mająca żadnych związków
z Nowakiem odpowie krótko i natychmiast: „Nigdzie!".
Przynętę może też stanowić propozycja fikcyjnego zadośćuczynienia, np.
o postaci następującej: „Nawet jeśli to nie pan ukradł, najlepiej byłoby, gdyby
pan zwrócił jakąś sumę poszkodowanemu, powiedzmy - połowę całej kwoty.
Może wtedy się odczepi i wycofa oskarżenie". Osobę niewinną taka propozycja
oburzy, natomiast winna niekiedy ją przyjmie, zawsze zaś co najmniej ją rozwa
ży. Inne metody stosowane w sytuacji, gdy na gruncie dotychczasowych wy
ników śledztwa wina podejrzanego nie stała się dla prowadzącego sprawę jed
noznacznie przesądzona, omówimy dalej.
Manipulacje komunikacyjne
u praktyce; przesłuchanie podejrzanego
2 1 5
W odniesieniu do podejrzanych, których wina wydaje się pewna lub niemal
pewna, Inbau, Reid i Buckley
2 5
proponują początkującym oficerom śledczym
i prokuratorom opanowanie specjalnej procedury złożonej z dziewięciu kroków.
Jej celem jest uzyskanie od podejrzanego przyznania się do winy w formie moż
liwej do wykorzystania w sądzie. Dokładna znajomość szczegółów składają
cych się na powyższe „kroki" nie jest konieczna i nie będziemy ich tu przedsta
wiać, gdyż w przesłuchaniu chodzi nam nie o jego aspekt prawny, lecz komuni
kacyjny. Z tego zaś punktu widzenia w owej dziewięcioetapowej procedurze
dają się wyodrębnić cztery wyraźne grupy technik, które - prócz pierwszej -
w przesłuchaniu nie muszą oczywiście występować koniecznie w przyjętej ni
żej kolejności.
Grupa pierwsza: Oskarżenie;
Grupa druga: Rozgrzeszenie;
Grupa trzecia: Usprawiedliwienie;
Grupa czwarta: Prowokacja.
Grupy te opiszemy teraz bardziej szczegółowo.
I. Oskarżenie
Po ewentualnych czynnościach wstępnych przesłuchujący ostro i jasno wyra
ża swoje przekonanie o winie przesłuchiwanego, używając wypowiedzi zbliżo
nej w formie do następujących: „Panie Wycycki, zgromadzony materiał dowo
dzi jednoznacznie, że to pan, w nocy z 14 na 15 sierpnia pozbawił życia Geno
wefę Kowalską", „Panie Przycycki, zeznania świadków pogrążyły pana
całkowicie: to pan włamał się do sklepu jubilerskiego przy Stawowej", „Panie
Zacycki, na tym etapie śledztwa nie mamy już żadnej wątpliwości, że to pan
wziął z kasy kwotę 300 tysięcy złotych". Ponieważ - przynajmniej teoretycznie
- nie można wykluczyć ewentualności, iż podejrzany, skonfrontowany z tak
dobitnie wyrażonym zarzutem, z miejsca przyzna się do winy, należy mu taką
możliwość zapewnić, tzn. po pierwszym oskarżeniu powinno się zrobić kilku
sekundową przerwę i uważnie obserwować reakcję. Jednak odpowiedzią naj
bardziej prawdopodobną będzie oczywiście zaprzeczenie. Werbalnemu zaprze
czeniu wszakże będą towarzyszyć różne oznaki niewerbalne, w znacznej mie
rze zależne od tego, czy przesłuchiwany jest winny, czy niewinny. Oznaki te
25
F.E. Inbau, etat., op. cit., s.81-190.
2 1 6 Marek Tokarz
2S
Por. R. Cialdini, Wywieranie wpływu na łudzi, przekł. B. Wojciszke, Warszawa 1996, s. 67,
27
F.E. Inbau, et al, op. cit., s. 108.
Manipulacje komunikacyjne w praktyce:,przesłuchanie podejrzanego
217
chującego (bardzo sporadycznie!) pojawiać wyłącznie jako wykalkulowana stra
tegia manipulacyjna,
starannie wcześniej przygotowana i przećwiczona. Jest
nie do pomyślenia, aby były one wynikiem niekontrolowanego wybuchu, gdyż
we wszystkich dziedzinach życia takie zachowanie daje, z nielicznymi tylko
wyjątkami, wynik niekorzystny dla tej strony aktu komunikacyjnego, która ne
gatywne emocje okazuje.
W t y m miejscu może się pojawić następujące pytanie: po co właściwie mamy
poprawiać samoocenę u podejrzanego, którego uważamy za winnego, a jedynie
poszukujemy j e g o dowodów winy? Postępowanie takie tylko z pozoru jest nie
dorzeczne. Otóż wbrew potocznemu przekonaniu, za to w zgodzie z teorią dy
sonansu poznawczego
2 8
, większe poczucie winy nie ułatwia przyznania się, lecz
je utrudnia. Z punktu widzenia skuteczności próby pobudzenie wyrzutów su
mienia byłyby więc czystą amatorszczyzną i stratą czasu. Zalecane jest postę
powanie dokładnie odwrotne, polegające na redukowaniu ewentualnego poczu
cia winy. Zresztą co do przestępstw kryminalnych, pamiętajmy, że ich sprawcy
są często w najwyższym stopniu zdemoralizowani, to też naiwnością byłoby
wierzyć, iż uda się wywołać u nich wyrzuty sumienia tak nieznośne, aby mogły
one doprowadzić do przyznania się. A przy tym - dodajmy to j a k o ciekawostkę
- policjanci uważają przyznanie się do winy wywołane rzekomo wyrzutami
sumienia za wybitnie mało wiarygodne. Gdy do takiego przyznania się docho
dzi, stosują oni rutynowe sprawdzenie prawdomówności przez podsunięcie ja
kiegoś dodatkowego, fikcyjnego przestępstwa, do którego osoba trapiona jako
by wyrzutami sumienia często również się przyznaje.
Najogólniejsza instrukcja dla przesłuchujących mogłaby być taka: w ciągu
całego przesłuchania należy umożliwić przesłuchiwanemu zachowanie twarzy;
gdy dzięki umiejętnym zagraniom przesłuchującego podejrzany „dojdzie do
wniosku, że nie jest on taką d z i k ą bestią, j a k pierwotnie sam o sobie sądził,
będzie mu znacznie łatwiej przyznać się do winy"
2 9
. Jak już sto lat temu pisał
Hans Gross, klasyk kryminalistyki:
Byłoby postawą bezlitosną, lub raczej psychologicznym błędem, oczekiwa
nie od kogokolwiek, że bez wahania i bez zwłoki przyzna się do popełnionej
zbrodni. [...] Drogę do przyznania się trzeba mu wygładzić, czyniąc to zadanie
łatwiejszym.
28
L. Festinger, A theory of cognitive dissonance, Palo Alto 1957; por. np. Psychologia
społeczna, A.S.R. Manstead, M. Hewstone (red.), przekł. A. Bieniek, Warszawa 2001.
29
F.E. Inbau, et al., op. cit., s. 97.
bardziej szczegółowo omówimy dalej, tu ograniczymy się do kilku najbardziej
charakterystycznych cech. Przeciętnie biorąc, w przypadku osoby niewinnej:
(a) reakcja na oskarżenie jest natychmiastowa, (b) zaprzeczenie wyrażone jest
prosto i jednoznacznie, (c) często przyjmuje ono formę nieuprzejmą, lub wręcz
niegrzeczną w stosunku do przesłuchującego (np. „ C o pan tu bredzi?"); w przy
padku osoby winnej jest odwrotnie: (a) jej reakcja jest opóźniona, (b) często jest
formułowana jest w sposób złożony i niejednoznacznie (np. ironicznie: „I kogo
jeszcze zabiłem według was?"), a ponadto (c) bywa poprzedzana łagodzącymi
jej w y m o w ę zwrotami grzecznościowymi (np. „Bardzo mi przykro, ale nie mogę
się z panem kapitanem zgodzić").
Nawet jeśli reakcja podejrzanego zachwiała przekonaniem przesłuchującego
o jego winie, oskarżenie należy powtórzyć i bez zwłoki przejść do kolejnych
etapów procedury, nie pozostawiając tym razem czasu na zaprzeczenia i dalsze
polemiki. Zresztą do zaprzeczeń absolutnie nie wolno j u ż dopuścić w żadnej
z dalszych faz. Pierwsze oskarżenie ma charakter sondy i jest to jedyny mo
ment, w którym można podejrzanemu pozwolić na bezpośrednią negatywną
reakcję. Taktyka niedopuszczania do zaprzeczeń ma źródło w psychologicz
nym mechanizmie konsekwencji
2 6
, utrudniającym ludziom wycofanie się z raz
podjętej decyzji. W odniesieniu do przesłuchania mechanizm konsekwencji działa
w ten sposób, że im częściej da się podejrzanemu okazję do zaprzeczeń i pole
miki z oskarżeniem, tym trudniej będzie mu potem przyznać się do winy. Kon
kretne metody zapobiegania zaprzeczeniom p o d a m y w części 4; tu podkreślmy
tylko raz jeszcze, że „przesłuchujący powinien czynić wszelkie możliwe w y s i ł
ki, aby nie dopuścić do wielokrotnego zaprzeczenia oskarżeniu"
2 7
.
II. „ R o z g r z e s z e n i e "
Podstawowym celem taktyk grupy drugiej, nazwanych tu, z braku bardziej pre
cyzyjnego terminu, taktykami rozgrzeszenia, jest zmniejszenie u podejrzanego
poczucia winy i poprawienie jego samooceny. Opisane niżej taktyki będą s k u
teczne tylko wtedy, gdy zarówno w grupie pierwszej, jak i we wszystkich po
zostałych przesłuchujący zapanuje nad pokusą zademonstrowania niechęci w sto
sunku do podejrzanego. Wykluczone jest zatem okazywanie przesłuchiwanemu
wrogości, braku szacunku lub poniżanie go w jakikolwiek sposób. Objawy zło
ści, niecierpliwości i lekceważenia, a także obraźliwy język m o g ą się u przesłu
2 1 8
Marek Tokar.
Przy założeniu, że przesłuchiwany jest winny zarzucanego mu czynu, dla
podniesienia jego samooceny (i zredukowania ewentualnych wyrzutów sumie
nia) w omawianej obecnie drugiej fazie przesłuchania stosuje się m.in. takie tech
niki werbalne, których celem jest wyrobienie u podejrzanego przekonania, iż:
(A) każdy na jego miejscu postąpiłby tak samo;
(B) jego czyn nie był aż tak zły, jak mu się wydaje;
(C) czyn ten popełnił kierując się szlachetnymi pobudkami.
Sposób zastosowania taktyk (A), (B) i (C) w konkretnych sytuacjach zale
ży od rodzaju sprawy i wymaga każdorazowo starannego przygotowania. Ogólny
cel tych chwytów jest jednak zawsze taki sam, a ich konstrukcję wystarczająco
wyjaśniają poniższe typowe przykłady.
Ad. A) Istotą tej techniki jest odwołanie się do rzekomej powszechności
danego rodzaju przestępstwa. Zgodnie bowiem z zasadą społecznego dowodu
słuszności
3 0
łatwiej rozgrzeszyć się przed sobą samym z czynu, który popełniło
również wielu innych ludzi, choć oczywiście z prawnego punktu widzenia po
wszechność nie jest żadnym usprawiedliwieniem. W jednej ze spraw o dokona
nie gwałtu na nieletniej oficer śledczy spowodował przyznanie się przez wmó
wienie podejrzanemu, że molestowanie nastolatek jest tak powszechne, iż on
sam (ów oficer) wielokrotnie dokonywał w młodości różnych lubieżnych czy
nów, których obiektem były - bez ich przyzwolenia - jego koleżanki z młod
szych klas. Z kolei w sprawie ucieczki sprawcy z miejsca wypadku drogowe
go Inbau, Reid i Buckley zalecają przedstawienie podejrzanemu następującej „wer
sji rozgrzeszającej":
Osobiście jestem przekonany, że taki człowiek jak pan nigdy nie zrobiłby
czegoś takiego z rozmysłem. Myślę, że wiem, co się stało. Pański samochód
w coś uderzył. Nie był pan pewien, co to było, choć miał pan może wątpliwo
ści; poddał się pan panice i odjechał. Teraz wie pan już, że postąpił pan źle.
Niczym się pan nie różni od wszystkich innych ludzi i - w takich samych
okolicznościach — ja też prawdopodobnie zrobiłbym to samo, co pan. Jednak
teraz, gdy szok już minął, powinien pan, jako prawy obywatel, wyznać, co się
zdarzyło naprawdę. Jest oczywiste, że nie zrobił pan tego z premedytacją
31
.
30
R. Cialdini, op. cit., s. 114.
31
F.E. Inbau, et all, op. cit., s. 98.
Manipulacje komunikacyjne w praktyce: przesłuchanie podejrzanego
2 1 9
Naturalnie, przedstawiony w ostatnim zdaniu pogląd, iż ucieczka nie była
rozmyślna, nie musi być wyrazem szczerego przekonania przesłuchującego. Na
początku zawsze chodzi tylko o potwierdzenie przez podejrzanego jakiegoś -
choćby bardzo drobnego — związku ze sprawą.
Ad. B) Ta technika polega na przedstawieniu danego czynu jako całkowicie
możliwego do zaakceptowania — choć może nie z prawnego, lecz na pewno
z moralnego punktu widzenia. Na przykład w odniesieniu do zabójstwa na tle
seksualnym celowe będzie podsunięcie podejrzanemu takiego wariantu wyda
rzeń, w którym ofiara poszła z nim dobrowolnie, po czym zmieniła zdanie i nagle
zaczęła bez powodu krzyczeć, do zabójstwa zaś doszło „niechcący", podczas
próby uciszenia krzyków ofiary. Nawet jeśli taka wersja wypadków jest całko
wicie nieprawdopodobna, podejrzany — jeżeli jest winny — może się jej uchwycić,
gdyż sugerowana tu zmiana w stosunku do rzeczywistych wydarzeń jest dla
niego korzystna: zbrodnie na tle seksualnym są w dzisiejszych czasach powszech
nie oceniane jako bardziej niegodziwe niż jakiekolwiek inne. Oczywiście, również
w tym wypadku wydobycie przyznania się do „nieumyślnego zabójstwa" to tyl
ko pierwszy krok pewnej serii manipulacji. Jeśli podejrzany zaprzeczał dotąd
jakimkolwiek związkom z ofiarą, to lepsze jest takie przyznanie niż żadne. Po nim
przyjdzie kolej na wydobycie wyznań bardziej obciążających.
Zmianę oceny moralnej można uzyskać nie tylko przez odwrócenie kwalifi
kacji czynu (np. z przestępstwa planowanego na nieplanowane). Zabiegiem po
średnim między techniką (A) i techniką (B) jest powołanie się na to, że dany
rodzaj przestępstwa bywa popełniany przez tzw. szanowanych obywateli („Nie
potrzebnie się pan tak zagryza. Kradzież to w końcu nic takiego - kradną nawet
senatorzy, ministrowie i księża".).
Ad. C) Istotą tej techniki jest podpowiedzenie podejrzanemu rzekomej przy
czyny popełnienia przez niego przestępstwa, mniej nagannej niż przyczyna fak
tyczna, lub motywu bardziej szlachetnego niż rzeczywisty. Często wykorzysty
wanym chwytem bywa tu sugestia, że czyn został popełniony pod wpływem
narkotyków lub alkoholu, w stanie niepełnej poczytalności, wreszcie pod przy
musem. Również przestępcy działający z zemsty są w niektórych kręgach ła
twiej rozgrzeszani niż przestępcy działający z chęci zysku; umiejętnie zasugero
wanego motywu zemsty szczególnie chętnie uchwycą się podejrzani w spra
wach o pobicie, zabójstwo i podpalenie. Kiedy mamy do czynienia z rabunkiem
i chęci zysku nie da się zaprzeczyć, pomocna może być sugestia, że pochodzą
ce z rabunku pieniądze były podejrzanemu niezbędnie potrzebne dla jakichś wy
2 2 0
Marek Tokarz
ższych celów, np. na operację matki, na wykształcenie dzieci lub na pokrycie
honorowego długu. W sprawach o zabójstwo bardzo dobre wyniki daje wyra
żenie przypuszczenia, iż podejrzany działał w samoobronie, nawet gdy taka wersja
jest absolutnie nierealna:
Joe, przypuszczam, że nie wyszedłeś z domu po to, żeby odnaleźć tego
gościa i zrobić mu to, co zrobiłeś. Myślę jednak, że obawiałeś się czegoś z jego
strony i dlatego wziąłeś pistolet — dla własnej ochrony. Wiedziałeś jaki on jest
- kawał sukinsyna. A kiedy go spotkałeś, on zapewne powiedział coś bardzo
obraźliwego i zrobił taki ruch, jakby sięgał po broń. W tej sytuacji musiałeś
działać w obronie własnego życia. Czy to tak mniej więcej przebiegło, Joe?
32
Jak we wszystkich omawianych chwytach, jeśli podejrzany da się złapać na
ten haczyk, to pierwszy krok został zrobiony - wiadomo już na pewno, że to on
popełnił czyn.
Gdy podejrzany spisze (i podpisze!) tę wersję swojego wyjaśnie
nia, można spokojnie przejść do próby wykazania, że jednak działał on z rozmy
słem i zabójstwo zostało przez niego z góry zaplanowane.
III. „Usprawiedliwienie"
O ile w manipulacjach drugiej grupy chodzi o zmniejszenie naganności czynu,
którego popełnienie zarzuca się podejrzanemu, o tyle grupa trzecia zawiera chwy
ty zmierzające do całkowitego lub częściowego zdjęcia z niego odpowiedzialno
ści za ten czyn. W praktyce efekt ten osiąga się przez przerzucenie winy bądź
na pechowe okoliczności sprawy i szczególną sytuację (np. ekonomiczną) po
dejrzanego, bądź na jego wspólników, rodzinę, a nawet na ofiarę przestępstwa
3 3
.
W nieco karykaturalnym uproszczeniu rzecz przedstawia się następująco: tak
tyki grupy drugiej mają na celu wmówienie podejrzanemu, że jego czyn właści
wie nie był w ogóle przestępstwem, taktyki grupy trzeciej zaś zmierzają do wmó
wienia mu, że „faktyczną" odpowiedzialność za ten czyn ponosi w gruncie rze
czy ktoś inny. Po zastosowaniu chwytów z tych grup osoba, która faktycznie
popełniła przestępstwo, powinna się poczuć usprawiedliwiona i rozgrzeszona.
Psychologiczną podstawę skuteczności omawianych obecnie technik sta
nowi fakt, że nikt nie lubi być jedyną osobą odpowiedzialną za jakieś fatalne
zdarzenie. Naturalnym w takich wypadkach odruchem, zgodnym z teorią dy
sonansu poznawczego, jest poszukiwanie współwinnych, przeważnie wyima
37
Ibidem, s. 104.
35
Por. K. Otłowski, op. cit., s. 89.
Manipulacje komunikacyjne w praktyce, przesłuchanie podejrzanego
2 2 1
ginowanych. Przesłuchujący powinien ułatwiać podejrzanemu te poszukiwania.
I Za każdym razem, gdy podpowiada on jakiegoś rzekomego dodatkowego wino
wajcę, zdejmuje on z podejrzanego część odpowiedzialności i usprawiedliwia
go w jego własnych oczach, stwarzając tym samym korzystniejsze warunki do
przyznania się. Zauważmy tu na marginesie, że w przesłuchaniu podejrzanego
chodzi przecież tylko o uzyskanie jego przyznania się do popełnienia czynu. To,
czy poczuwa się on przy tym do winy, powinno być organom śledczym najzu
pełniej obojętne. Podamy teraz kilka przykładów typowych chwytów należą
cych do tej grupy taktyk komunikacyjnych.
Kiedy chodzi o gwałt, zrzucenie winy na ofiarę może przebiegać następująco:
John, ta dziewczyna świetnie się bawiła, gdy pozwoliła ci całować się
i dotykać piersi. Jej to wystarczało. Ale mężczyźni są skonstruowani inaczej.
Mężczyznę można bezkarnie drażnić i podniecać tylko do pewnej granicy;
gdy ta granica zostanie przekroczona, podniecenie musi znaleźć ujście. Dziew
czyna powinna zdawać sobie z tego sprawę i jeśli nie chciała iść na całość,
powinna się była zatrzymać znacznie wcześniej i nie robić z tobą tego wszyst
kiego, co ta laseczka robiła
34
.
W sprawie o molestowanie dziesięcioletniej dziewczynki przez pięćdziesię
cioletniego mężczyznę prowadzący śledztwo zasugerował podejrzanemu, iż ofiara
musiała już wiedzieć wszystko o seksie z TV, filmów, od kolegów z podwórka
itp., tę wiedzę zaś wykorzystała, aby podejrzanego celowo podniecać po to tyl
ko, żeby zobaczyć, co on zrobi. Cel zastosowanego chwytu został osiągnięty
i podejrzany przyznał się do zarzucanych mu czynów, trzymając się zasugero
wanej wersji, iż wina leżała po stronie dziecka. Zgodnie z przewidywaniami
umknęło jego uwagi to, że nawet gdyby wersja taka była prawdziwa, w oczach
sądu w niczym nie zmniejszało to jego odpowiedzialności. Podobnie można prze
rzucić ciężar winy na okradzionego pracodawcę (mało płacił i pomiatał pracow
nikami), na pobitego przechodnia („to on zaczął"), czy choćby na pazernych
kredytodawców, którzy nieludzko wysokimi odsetkami od zaciągniętej pożyczki
„zmusili" podejrzanego do rabunku czy malwersacji. Oto interesujący przykład
przerzucenia głównego ciężaru winy na wspólnika, pochodzący z autentycznej
sprawy o podpalenie dużego i ubezpieczonego na znaczną sumę budynku. Pod
palaczem okazał się jeden z pracowników firmy zajmującej budynek przed wy
padkiem. W śledztwie stwierdził on, że ogień podłożył na prośbę właściciela
F.E. Inbau, et all, op. cii., s. 109.
222
Marek Tokarz
firmy. Ponieważ aresztowany na tej podstawie właściciel początkowo nie przy
znawał się do winy, przesłuchujący oficer zastosował taktykę trzeciej grupy:
Wszyscy wiemy — i pan też o tym wie — że w tym, co pański pracownik
mówi o podłożeniu ognia, jest nieco prawdy. Ale wiemy także, że człowiek
pańskiego pokroju nie zrobiłby czegoś takiego, gdyby nie zostało mu to przez
kogoś zasugerowane. Wygląda mi na to, że ten facet, który u pana pracował,
sam wpadł na ten pomysł. Wiedział, że jest pan w finansowym dołku, a nie
chciał stracić dochodów. Może też szukał czegoś więcej, kto wie. Na ile go
poznałem, mógł to zrobić choćby tylko po to, żeby wpędzić pana w kłopoty.
Może chciał wyrównać z panem rachunki za coś, co mu pan kiedyś zrobił?
Tego nie wiemy i nie będziemy wiedzieć, dopóki nam pan tego nie powie.
Jednak wiemy tyle: budynek podpalono; zrobił to pański pracownik; twierdzi
on, że pan kazał mu to zrobić. Wiemy też, że nie powiedział pan całej prawdy
35
.
Pod wpływem tej przemowy podejrzany przyznał, że wiedział o planach
podpalenia budynku i jedynie im nie zapobiegł. Zgodnie z sugestią prowadzące
go śledztwo potwierdził on, że podpalenie było pomysłem pracownika, a nie
jego samego. Oczywiście, podobnie jak w poprzednich przykładach, przyzna
nie się podejrzanego do jakiegoś związku z przestępstwem stanowiło tylko pierw
szy wyłom w jego dotychczasowej taktyce, polegającej na całkowitym odrzu
caniu oskarżenia. Gdyby się tej taktyki trzymał do końca, być może wykręciłby
się od kary. Kiedy jednak ów pierwszy wyłom został zrobiony, przesłuchujący
z łatwością wykazał podejrzanemu, że koncepcja, iż to pracownik sam wpadł
na pomysł podpalenia swojego miejsca pracy, nie trzyma się kupy, uzyskując
ostatecznie bezwarunkowe przyznanie się do winy.
W gruncie rzeczy odpowiedzialność za czyn popełniony przez przesłuchi
waną osobę można próbować zwalić na kogokolwiek, kto ma lub miał jakiś
związek z podejrzanym: na żonę, dzieci, teściów, sąsiadów, a nawet na urząd
skarbowy, rząd czy policję - jest to wyłącznie kwestia pomysłowości przesłu
chującego oficera. Oto przykład takiego manewru w sprawie o defraudację: -
Joe, wiemy, że twoja żona domagała się od ciebie więcej pieniędzy, niż zara
biasz. Zależało ci na niej i chciałeś dać jej to wszystko, o co prosiła - choć tyle nie
miałeś. Zrobiłeś to dla niej, a nie dla własnej korzyści. O to wszystko, co od ciebie
dostała, nie miała prawa cię w ogóle prosić. Teraz pewnie to zrozumiała i powinna
stać przy tobie w tej ciężkiej chwili. Joe, nadszedł czas, abyś powiedział prawdę.
36
35
Ibidem.
36
Ibidem,
s. 116
Manipulacje komunikacyjne w praktyce: przesłuchanie podejrzanego
223
Ogólnym zaleceniem przy stosowaniu taktyk grupy trzeciej jest wyraźne
okazywanie podejrzanemu zrozumienia i współczucia w związku z fatalną sy
tuacją, w którą został on wciągnięty (ma się rozumieć - bez własnej winy)
przez pechowy zbieg okoliczności lub przez wspólnika, żonę, przełożonego itd.
IV. Prowokacja
W trzech dotychczas opisanych fazach przesłuchania na ogół uzyskuje się od
przesłuchiwanego wartościowe informacje, pozwalające wyrobić sobie jaśniej
szy pogląd na przebieg wypadków. Nawet jednak wtedy, gdy taktyki „rozgrze
szenia i usprawiedliwienia" nie doprowadziły wprost do rozstrzygających rezul
tatów, zwiększają one podatność podejrzanego na chwyty komunikacyjne gru
py czwartej, prowokujące bezpośrednio do przyznania się, a przynajmniej do
złożenia wyjaśnień pożądanych przez prowadzącego śledztwo. Najlepszy mo
ment dla zastosowania tych chwytów nadchodzi wtedy, kiedy podejrzany rezy
gnuje z prób zaprzeczania oskarżeniu, zaczyna zaś siedzieć cicho i potulnie słu
chać. Poniżej wymieniamy cztery najpopularniejsze taktyki czwartej grupy, ale
oczywiście każdy doświadczony oficer śledczy ma w zanadrzu wiele innych
skutecznych rodzajów prowokacji:
A) sugerująca alternatywa;
B) przesadzone oskarżenie;
C) dobry i zły policjant;
D) sprowokowanie konfliktu ze wspólnikiem lub świadkiem.
Ad. A) W tej technice daje się podejrzanemu do wyboru propozycję dwóch
alternatywnych wyjaśnień okoliczności przestępstwa, z których jedno stawia
go, zarówno w sensie prawnym jak i moralnym, w sytuacji wyraźnie gorszej
niż drugie. Sugerująca alternatywa przyjmuje przeważnie postać pytania, które
jest tak zbudowane, aby jedna z dwóch możliwych odpowiedzi wiązała z popeł
nieniem przestępstwa czynnik błędu lub fatalnego przypadku i wykluczała pre
medytację, np. „Czy strzelałeś z rozmysłem, po to, żeby zabić, czy może pisto
let wypalił przypadkowo?". Z oczywistych powodów łatwiej jest przyznać się
do błędu niż do celowego przestępczego działania. Praktyka dowodzi jednak, że
po zadaniu takiego pytania nie wystarczy po prostu czekać na odpowiedź. Lep
sze skutki uzyskuje się, gdy przesłuchujący wyrazi zarazem głębokie przekona
nie, że właśnie korzystniejsza z dwóch przedstawionych w alternatywie wersji
jest tą, która wydarzyła się naprawdę, i będzie wywierał presję, aby przesłuchi
wany za tą wersją się opowiedział. Oto przykład takiego postępowania:
2 2 4
Marek Toka,
Joe, czy użyłeś tych pieniędzy dla zapłacenia zaległych domowych ra
chunków, czy też wydałeś je na hazard? (...) Nie wyglądasz na człowieka,
który zrobiłby coś takiego po to, żeby zdobyć pieniądze na hazard. (...) Jestem
pewien, że przeznaczyłeś pieniądze dla swojej rodziny, na zapłacenie rachun
ków. Zrobiłeś to dla rodziny, prawda, Joe?
37
Pytanie zawierające sugerującą, alternatywę nie może podawać w wątpli
wość faktu, iż to właśnie przesłuchiwany jest sprawcą. Nie jest ono, i pod
żadnym pozorem nie może być, pytaniem o to, czy podejrzany popełnił dany
czyn, lecz o to, dlaczego ten czyn popełnił. Taka budowa sprawia, że kto
decyduje się na nie odpowiedzieć przez wybór jednego, choćby i korzystniej
szego członu sugerowanej alternatywy, ten w istocie przyznaje się, a kwestią
dyskusyjną pozostaje jedynie stopień jego winy. Gdy ten stan został osiągnię
ty, można w którymś z dalszych etapów powrócić do członu początkowo
pozornie odrzuconego, zawierającego tę gorszą wersję wydarzeń. Oto przy
kład takiej alternatywy, której odrzucony składnik może łatwo stać się przed
miotem ponownej analizy, kiedy tylko podejrzany wybierze człon dla siebie
dogodny: „Czy to ty przyniosłeś pistolet na miejsce zdarzenia, czy też przy
niósł go któryś z twoich kolegów?". Przy tej okazji zwróćmy uwagę na to, że
pytający użył słów „miejsce zdarzenia", a nie np. „miejsce zbrodni". Nie jest
to przypadek. Generalnie rzecz biorąc, w przesłuchaniu w ogóle, a już zwłaszcza
w pytaniach alternatywnych, należy unikać słów o silnym negatywnym nace
chowaniu, gdyż wywołują one opór osoby przesłuchiwanej i skłaniają ją do
ostrożności.
Ad. B) Psychologiczne działanie techniki przesadzonego oskarżenia jest po
dobne do działania opisanej wyżej alternatywy, gdyż - podobnie jak tamta - daje
ona podejrzanemu do wyboru mniejsze i większe zło. Chwyt ten polega na oskar
żeniu przesłuchiwanego o popełnienie przestępstwa cięższego, niż to naprawdę
miało miejsce, np. o kradzież sumy znacznie większej niż faktyczna, lub dodat
kowych przedmiotów, które w rzeczywistości nie zostały wyniesione podczas
rabunku, przypisanie podejrzanemu serii zabójstw zamiast jednego itp. Przesłu
chiwany w takiej sytuacji woli niekiedy szybko przyznać się do prawdziwej
wersji zdarzenia, mniej dla niego niebezpiecznej, niż ryzykować posądzenie o czyn
niepopełniony. W praktyce ten fragment przesłuchania może przebiegać np.
następująco:
37
Ibidem,
s. 167.
Manipulacje komunikacyjne w praktyce: przesłuchanie podejrzanego
2 2 5
Przesłuchujący: Poszkodowany twierdzi, że wziął pan z tej szuflady
bardzo dużą kwotę, zdaje się, że do 48 000 zł, albo coś
koło tego.
Przesłuchiwany: Ależ panie poruczniku, tam nie było nawet pięciu ty
sięcy!
Zauważmy, że wtręty w rodzaju „do 48 000" czy „coś koło tego", odbierają
wypowiedzi przesłuchującego cechy jawnego kłamstwa, gdyż oczywiście kwota
5000 zł mieści się w przedziale „do 48 000 zł".
Ad. C) Technika dobry-zły policjant jest powszechnie znana, ograniczymy
się więc tylko do krótkiego komentarza. W zasadzie metoda ta wymaga udziału
dwóch przesłuchujących. Jeden, zazwyczaj niższy stopniem, odgrywa rolę przy
jaznego, wyrozumiałego i współczującego, drugi zaś, zwykle rzeczywisty lub
fikcyjny przełożony pierwszego, zachowuje się grubiańsko, udaje wściekłość
i zdecydowanie wrogie nastawienie do podejrzanego. „Dobry policjant" stara
się mitygować obelżywe zachowanie „złego policjanta" i momentami pozornie
staje w obronie podejrzanego. Uzyskuje się w ten sposób korzystny z punktu
widzenia podatności na perswazję efekt tzw. huśtawki emocjonalnej
3 8
. W pew
nym momencie „zły policjant" wychodzi na chwilę z pokoju, pozwalając sobie
na parę niepochlebnych uwag zarówno pod adresem przesłuchiwanego, jak i me
tod stosowanych przez drugiego przesłuchującego. Po jego wyjściu „dobry po
licjant" szybko proponuje podejrzanemu rodzaj konspiracji przeciw „złemu po
licjantowi", zwracając się do podejrzanego w tonie zbliżonym do następujące
go: „Cieszę się, że nic mu pan nie powiedział. On tu wszystkich tak traktuje, to
prawdziwy kawał chama. Jeżeli powie mi pan teraz prawdę, to pokażemy mu, kto
tu jest człowiekiem. Damy mu lekcję przyzwoitości".
Metodę tę stosuje się z dobrym skutkiem przede wszystkim wtedy, gdy
podejrzany zachowuje się apatycznie i nie nawiązuje dialogu z przesłuchującym,
ograniczając się do zaprzeczeń. Wtedy właśnie na scenę wkracza „zły poli
cjant". Wadą tej techniki jest to, że obecnie wszyscy ją doskonale znają np.
z filmów sensacyjnych, i przez to niewielu da się na nią nabrać. Lepsze skutki
w dzisiejszych czasach daje odgrywanie obu ról wyżej naszkicowanej komedii
przez tego samego przesłuchującego.
W jednym momencie finguje on złość („Do
diabła z tobą. Myślałem, że jesteś przyzwoitym człowiekiem, ale widocznie się
myliłem. Nie obchodzi mnie, co się z tobą stanie"), w następnym uspokaja się
38
D. Doliński, Psychologia wpływu społecznego, Wrocław 2002 s. 97-107.
226
Marek Tokarz
(„Święty straciłby cierpliwość. Ale myślę, że jest dla ciebie iskierka nadziei"),
a nawet przeprasza za swoje zachowanie (,,Nie wiem, co mi się stało. Pierwszy
raz straciłem panowanie nad sobą"). Cykl ten, powtarzany kilkakrotnie, powo
duje huśtawkę nastrojów dokładnie tak samo, jak w wykonaniu dwóch osób
i wytwarza u podejrzanego skłonność do udzielania potrzebnych przesłuchują
cemu informacji po prostu dlatego, że owocują one sympatyczniejszą atmosferą.
Ad. D) Konflikt ze wspólnikami lub świadkami wywołuje się po to, aby pod
wpływem irytacji i poczucia niesprawiedliwości podejrzany powiedział coś wię
cej, niż pierwotnie zamierzał. Cel ten osiąga się np. przez zasugerowanie, a w
sprzyjających okolicznościach po prostu poinformowanie podejrzanego, że
wspólnik (lub świadek) powiedział coś niesłusznie go obciążającego, albo że
podejrzanego oszukańczo wykorzystywał przed sprawą dla swoich egoistycz
nych celów, skrzywdził go przy podziale łupu, flirtował z jego ż o n ą itp. Gdy
w przestępstwie uczestniczyło dwóch lub więcej współsprawców, na ogół lep
sze wyniki daje zastosowanie tej metody w stosunku do sprawcy o najmniej
szym kryminalnym doświadczeniu i najniższym stopniu demoralizacji, ewentu
alnie w stosunku do tego, którego udział w zdarzeniu był względnie niewielki.
Przesłuchujący może nawet wyraźnie zaznaczyć, że uważa danego podejrzane
go za najmniej winnego, wbrew temu co mogą jakoby mówić o nim inni uczest
nicy zdarzenia. Jeśli metody tej używa się jako blefu, a opiera się na rzeczywi
stej informacji pochodzącej od świadka lub wspólnika, istnieje niebezpieczeń
stwo rozpoznania fałszu przez podejrzanego i zmarnowania psychologicznych
efektów wcześniejszych stadiów przesłuchania. Z tego powodu powinna ona
być stosowana dopiero wówczas, gdy zawiodły wszystkie inne sposoby - jako;
ostatnia deska ratunku.
4. Pomocnicze techniki werbalne
Z ogólnej teorii perswazji wiadomo, że komunikat perswazyjny oddziałuje na
odbiorcę bądź w trybie centralnym, bądź peryferyjnym
39
. Taktyki przedstawio
ne w poprzednim paragrafie wykorzystują zdecydowanie ten drugi tryb, gdyż
ich istotą jest gra na emocjach. Oczywiście, taki sposób postępowania nie we
wszystkich sytuacjach śledczych jest odpowiedni. W stosunku do podejrzane
go o niskiej wrażliwości, za to o wysokiej inteligencji, lepsze rezultaty daje po
39
R.E. Petty, j.T. Cacioppo, Communication and persuasion, New York 1992; por. też. M.
Tokarz, Argumentacja i perswazja, „Filozofia Nauki" (w druku).
Manipulacje komunikacyjne w praktyce: przesłuchanie podejrzanego
2 2 7
ważne, logiczne rozumowanie, w którym — najogólniej mówiąc — dowodzi się,
że wyjawienie prawdy będzie dla niego korzystniejsze niż jej ukrywanie. Tak
więc gdy prowadzący sprawę oficer ma silne atuty merytoryczne, których roz
ważenie jest w zasięgu intelektualnych możliwości podejrzanego, można - i na
leży - stosować „taktykę" polegającą na rzeczowej argumentacji, która z natury
rzeczy nie ma charakteru manipulacyjnego (dlatego nie stanowi przedmiotu na
szych obecnych rozważań).
Ponieważ czytelnik niniejszego artykułu z pewnością zna wszystkie waż
niejsze reguły sztuki uzasadniania twierdzeń, nie będziemy tu ich omawiać. Po
prawna argumentacja w sprawach kryminalnych niczym się nie różni od argu
mentacji dotyczącej czegokolwiek innego. Przypomnijmy więc tylko, że jedną
z podstawowych metod skutecznego (w sensie logicznym) przekonywania jest
wykorzystanie wewnętrznych sprzeczności i niezgodności z faktami, które to
cechy nieodwołalnie pojawiają się w wypowiedziach, kiedy przesłuchiwany kła
mie. Dla inteligentnych osób przyłapanie na kłamstwie zazwyczaj stanowi samo
w sobie silną zachętę do mówienia prawdy. Także jednak w odniesieniu do ta
kich osób nie zawadzi początkowe „przygotowanie artyleryjskie" w postaci za
stosowania chwytów opisanych w poprzedniej części. Warto też zawsze - na
wet wtedy, gdy w danej sprawie dysponuje się tzw. niezbitymi dowodami (któ
re ostatecznie aż nazbyt często okazują się nie takie mocne, jak sądziliśmy) -
pamiętać, że „powodzenie przesłuchania zależy m.in. od tego, w jakim stopniu
pracownik śledczy zdoła nawiązać kontakt z podejrzanym oraz pozyskać jego
zaufanie"
4 0
.
We wszystkich fazach przesłuchania mogą wystąpić dwie sytuacje wyma
gające reakcji werbalnych szczególnego rodzaju. Pierwsza polega na tym, że
przesłuchiwany systematycznie ponawia niepożądane próby odpierania zarzu
tów, druga na tym, że staje się on pasywny i przestaje reagować na słowa prze
słuchującego. Te dwie sytuacje omówimy teraz bardziej szczegółowo.
Rzadko zdarza się, aby podejrzany po przedstawieniu mu oskarżenia powie
dział po prostu: „W porządku, złapaliście mnie. Przyznaję się — jestem winny".
Znacznie częściej próbuje on zaprzeczać zarówno samemu oskarżeniu, jak i je
go różnym faktualnym elementom, zgromadzonym przez policję. Mówiliśmy
już, że przesłuchujący nie może dopuścić do wielokrotnego powtarzania za
przeczeń. Próby takie należy stanowczo i bezceremonialnie przerywać, mówiąc
4
K. Otłowski, op. cit., s. 17; por. też J. Gurgul, Kilka uwag o przesłuchaniu podejrzanego,
„Problemy Kryminalistyki" 1972, nr 100, s. 794.
2 2 8
Marek Tokarz
np. „Chwileczkę, jeszcze nie skończyłem", „Proszę najpierw posłuchać", „Jeszcze
trochę cierpliwości, chcę powiedzieć coś ważnego dla pana", albo wręcz „Te
raz ja mówię", i powtarzając te zdania za każdym razem, gdy zajdzie potrzeba.
Wobec podejrzanych, którzy są faktycznie winni, postępowanie takie jest za
zwyczaj łatwiejsze niż w stosunku do osób niewinnych. Rzecz w tym, że osoba
winna ma skłonność do poprzedzania zaprzeczeń jakimś zwrotem grzeczno
ściowym, np. „Pozwoli pan, że coś powiem...", „Tu muszę panu porucznikowi
przerwać...", „Proszę posłuchać..." itp. Tak zbudowanym protestom podejrza
nego nietrudno zapobiec, wpadając mu w słowo jeszcze w fazie owej konwen
cjonalnej kurtuazji i nie dopuszczając do sformułowania zasadniczej myśli wła
śnie przez wypowiedzenie jednego z wyżej podanych zdań. Po tym zabiegu
powinno się natychmiast przejść do przygotowanej wcześniej legendy „roz
grzeszającej" lub „usprawiedliwiającej" (czy ewentualnie do niej powrócić, jeśli
próba zaprzeczenia wypadła w trakcie jej rozwijania). Jeśli podejrzany jest nie
winny, to na ogół wyraża swój sprzeciw wprost, zwykle ostrym i niegrzecz
nym tonem, bez poprzedzania go uprzejmościami. Jednak również w takim wy
padku przesłuchujący przeważnie może zaobserwować symptomy nadchodzą
cego zaprzeczenia, tyle że mają one postać sygnałów niewerbalnych:
przesłuchiwany kręci głową, wykonuje energiczne ruchy rękami, pochyla się
do przodu itp. Na sygnały takie należy reagować identycznie, jak na wyżej opi
sane zwroty grzecznościowe - nie można dopuścić do nadania zaprzeczeniu
postaci werbalnej. Warto jednak wtedy odnotować w pamięci, że zachowanie
podejrzanego w jakimś stopniu nie zgadza się z założeniem o jego winie.
Na dalszych etapach przesłuchania, szczególnie w trakcie stosowania taktyk
grupy czwartej, u podejrzanego mogą wystąpić oznaki depresji i rezygnacji: prze
staje mówić, nie nawiązuje kontaktu wzrokowego i siedzi nieruchomo, w pozycji
zamkniętej. Kiedy stan taki trwa dłużej, częstym błędem jest przerwanie przesłu
chania i ofiarowanie podejrzanemu czasu na odpoczynek. Tymczasem małomów
ność i objawy apatii mogą być symptomami nadchodzącego wyznania winy. Na
przykład z powodu późnej pory przerwano przesłuchanie, bez wyciągania żad
nych szczegółów mogących stanowić materialne dowody, zaraz po przyznaniu
się podejrzanego do winy (!), ten zaś drugiego dnia, gdy wypoczął, wycofał przy
znanie się i nie wykazał już więcej skłonności do składania prawdziwych wyja
śnień. W efekcie prowadzący sprawę był zmuszony ją umorzyć. Otłowski
41
przy
tacza następujące dane statystyczne: „większość przesłuchań, w czasie któ
41
K. Otłowski, op. cit., s. 132; J. Gurgul, op. cit., s. 794.
Manipulację komunikacyjne w praktyce: przesłuchanie podejrzanego
2 2 9
rych podejrzani przyznali się do zarzucanych im czynów, trwała dłużej niż 2
godziny, przy czym wszystkie przesłuchania trwające dłużej niż 4 godziny za
kończyły się pozytywnym rezultatem". Są więc solidne podstawy do stwier
dzenia, że „w wielu przypadkach podejrzany ujawniłby prawdę, gdyby przesłu
chujący chociaż o kilka minut przedłużył przesłuchanie"
42
.
Gdy podejrzany przejawia pasywny nastrój, Inbau, Reid i Buckley radzą
przesłuchującemu: (a) przysuwać się bliżej do przesłuchiwanego, (b) mówić
głośniej, z większym przekonaniem i ogólnie — nie dać przesłuchiwanemu ani na
chwilę odetchnąć, (c) nie wprowadzać nowego motywu, lecz powracać do
najprostszych spośród wprowadzonych wcześniej motywów rozgrzeszających
lub usprawiedliwiających, (d) podkreślać, że szczere wyznanie będzie „korzystne
dla wszystkich zainteresowanych", (e) na wszelkie inne sposoby przynaglać
podejrzanego do rezygnacji z kłamstwa, okazując mu zarazem sympatię i współ
czucie, (f) jeśli w tej fazie przesłuchania, co często się zdarza, podejrzany zu
pełnie się rozkleja, w żadnym wypadku nie wychodzić z pokoju i nie dać mu się
wypłakać, lecz poważnym i przyjaznym tonem nakłaniać do wyznania całej praw
dy. Nade wszystko zaś autorzy ci przestrzegają: „nigdy nie kończ przesłucha
nia, gdy czujesz się zniechęcony i gotowy do poddania się, lecz jeszcze je kon
tynuuj przez jakiś czas, choćby przez 10 czy 15 minut"
4 3
. Jak więc widać,
w trakcie długotrwałej sesji należy walczyć nie tylko z depresją podejrzanego,
lecz także z własną.
Innym problemem są padające ze strony podejrzanego pytania o to, co się
z nim stanie, jeżeli wyzna prawdę. Pojawiają się one często jako reakcja na
zachęcające taktyki grupy drugiej i trzeciej. Pod żadnym pozorem nie wolno
wtedy czynić żadnych obietnic, do których zresztą organ śledczy nie jest
ustawowo uprawniony, gdyż o karze rozstrzyga wyłącznie sąd. Uczynienie
obietnicy może nawet zniweczyć wartość dowodową zeznania, ponieważ
w czasie śledztwa „niedopuszczalne jest czynne wprowadzenie w błąd"
4 4
.
Wzorcowa odpowiedź w takiej sytuacji to: „Trudno mi powiedzieć, co się
stanie. O tym zadecyduje sędzia. Ale wiem z doświadczenia, że szczere wy
znanie jest zawsze najlepsze". Takie słowa robią dobre wrażenie, gdyż brzmią
odpowiedzialnie i uczciwie. Oczywiście, pytanie podejrzanego o to, co go
czeka, jeśli przyzna się do winy, jest najlepszym sygnałem, iż przesłuchanie
42
B. Hołyst, op. cit., s. 439.
4J
F.E. Inbau, et al., op. cit., s. 196.
44
K. Otłowski, op. cit., s. 68.
230
Marek Tokarz
zmierza we właściwym kierunku i możliwość przyznania się podejrzany za
czyna serio brać p o d uwagę.
Wszyscy autorzy zgodnie zalecają, aby w przesłuchaniu zarówno podejrza
nego, jak i świadka uparcie dopytywać się o wszystkie, nawet najdrobniejsze
szczegóły wydarzeń, które miały miejsce w trakcie przestępstwa, a także wcze
śniej i później. Gdy np. kobieta twierdzi, że została zgwałcona o godz. 22°°, to
powinno się ją poprosić o opis wszystkiego, co nastąpiło pomiędzy 2 0
0 0
a 22
3 0
.
Jest to pożądane co najmniej z trzech powodów: (1) O s o b a fałszywie oskarża
jąca zwykle podaje o wiele więcej szczegółów dotyczących czasu przed głów
nym zajściem i po nim, niż m o m e n t u tego zajścia. Odwrotnie postępują osoby
prawdomówne, które koncentrują się przede wszystkim na s a m y m przestęp
stwie. (2) Rzeczywiste ofiary zwykle opisują swoje stany emocjonalne i odczu
cia, np. „Wtedy uderzył mnie w twarz i to strasznie bolało". Osoby oskarżające
fałszywie zazwyczaj nie są tak twórcze, aby wyobrazić sobie emocjonalne skutki
przestępstwa. (3) Sprawozdanie, w którym następstwo składników zdarzenia
jest przedstawione z absolutną dokładnością, jest bardziej podejrzane niż takie,
w którym p e w n e elementy pojawiają się niezgodnie z ich faktycznym następ
stwem czasowym.
Na zakończenie tej części wykładu przytoczymy
4 5
protokół pewnego prze
słuchania, którego dramatyzm ma swoje źródło głównie w tym, że zostało ono
wzorowo przeprowadzone. W sprawie, o której mowa, osobnik o imieniu Jack
był podejrzany o zamordowanie nożem żony, z którą był w separacji, i trójki
małych dzieci. Protokół poniższy nie obejmuje pierwszej fazy, czyli fazy oskar
żenia. Wypowiedzi prowadzącego sprawę oficera (O) i Jacka (J) uzupełnimy
własnymi komentarzami wiążącymi dane partie sesji z omówionymi wyżej tech
nikami werbalnymi.
O: Jack, jesteś przyzwoitym człowiekiem i jestem pewien, że chciałeś uczci
wie postąpić ze swoją żoną. Poszedłeś do jej mieszkania z zamiarem porozma
wiania o separacji i omówienia spraw finansowych, jak normalna ludzka isto
ta, ale ona prawdopodobnie zaczęła się z tobą kłócić. Wściekła się i straciła
rozum do tego stopnia, że przyparła cię do kuchennego stołu...
[W tej części produkowanej przez oficera legendy (gdyż tak trzeba nazwać
przedstawiany przez niego przebieg zdarzenia, niezbyt przecież prawdopodob
ny) zawarte są zarówno elementy usprawiedliwienia (Jack nie poszedł do miesz
45
Za: F.E. Inbau, et al, op. cit., s. 172.
Manipulacje komunikacyjne w praktyce: przesłuchanie podejrzanego
2 3 1
kania żony z zamiarem zamordowania jej), jak i rozgrzeszenia (to żona niejako
zmusiła Jacka do obrony, kto wie, czy nie życia).]
O: ... A kiedy tak stałeś, przyciśnięty do stołu, gdy ona robiła ci to piekło, twoja
ręka przypadkowo natrafiła na nóż i użyłeś go bez zastanowienia. Mogę to
zrozumieć i łatwo mogę sobie wyobrazić, jak to się stało - jeśli tak było...
[Dodatkowy element usprawiedliwienia: nóż znalazł się w ręku Jacka w wy
niku pechowego zbiegu okoliczności. Ten element będzie dalej eksploatowany
wielokrotnie.]
O: ... Bo jeżeli to ty wykorzystałeś chwilę przerwy, żeby po nóż sięgnąć do szufla
dy,
a potem go użyłeś, to byłoby coś całkiem innego. Gdyby tak było, to
w ogóle nie chciałbym z tobą gadać. Ale jeśli nóż był nie w szufladzie, tylko na
stole, o który się opierałeś, gdy ona wciskała ci palec w twarz i krzyczała na
ciebie, a ty namacałeś go i użyłeś odruchowo, to taki przebieg wypadków
mogę łatwo zrozumieć. No więc, Jack, czy on był na stole, czy w szufladzie?...
[Jest to wzorowo zbudowana sugerująca alternatywa. Przesłuchujący nie roz
waża problemu, czy Jack zabił swoją żonę ani czy zrobił to nożem; chce się jedynie
dowiedzieć, gdzie ów nóż się znajdował. Zauważmy też przy okazji, że to przesłu
chujący stale mówi i - nawet gdy zadaje pytanie — nie daje przesłuchiwanemu
czasu na odpowiedź, a więc także na ewentualne zaprzeczenie oskarżeniu.]
O: ... Jestem pewien, że był na stole, a nie w szufladzie. Był na stole, prawda,
Jack? Na pewno nie musiałeś grzebać w szufladzie, żeby go znaleźć. Jack, czy
on był na stole, czy w szufladzie? Jack, to jest teraz absolutnie najważniejsza
sprawa. Czy on był na stole, czy w szufladzie?
[Przesłuchujący kilkakrotnie powtarza pytanie alternatywne, stosując znaną
z literatury
4 6
taktykę presji komunikacyjnej. Daje przy tym - bardzo prawidłowo -
wyraźnie do zrozumienia, że jego zdaniem zdarzenie przebiegało wedle wariantu
korzystniejszego dla Jacka, choć oczywiście w rzeczywistości w to nie wierzy.]
J: (mamrocze) Na stole.
O: Dobrze, Jack, od początku tak myślałem. A co się stało potem?
J: Zrobiłem jej to.
O: Chcesz powiedzieć, że użyłeś noża?
J: Tak.
Por. S. Forward, D. Frazier, Szantaż emocjonalny, Gdańsk 1999.
2 3 2
Marek Tokarz
[ M a m y tu pierwsze p r z y z n a n i e się, d o t y c z ą c e na razie „ ł a g o d n i e j s z e j " wersji
zdarzeń. Z w r ó ć m y też u w a g ę na to, że przesłuchujący oficer m ó w i stale o „użyciu
n o ż a " , a nie o „ m o r d e r s t w i e " czy „ z b r o d n i " . Jest to z g o d n e ze w s p o m n i a n y m
p r z e z n a s o g ó l n y m z a l e c e n i e m , aby w m i a r ę m o ż n o ś c i u ż y w a ć słów neutral
nych, z w ł a s z c z a zaś u n i k a ć s ł ó w o w y r a ź n e j konotacji negatywnej.]
O: Ile razy użyłeś tego noża, Jack?
J: Parę razy.
O: Czy zrobiłeś jej to od przodu, czy od tyłu?
J: Od przodu.
O: A czy w ogóle uderzyłeś ją gdzieś z tyłu?
J: Nie.
[ S ą to w y ł ą c z n i e p y t a n i a sprawdzające, g d y ż oczywiście p r o w a d z ą c y spra
wę oficer wiedział, że s p r a w c a w b i ł ofierze n ó ż tylko od p r z o d u i że zrobił to
kilka razy.]
O: Co się działo potem?
J: Dzieciaki płakały.
O. I co zrobiłeś?
J:
Wepchnąłem je do wanny.
[Tu i w n a s t ę p n y c h partiach p r z e s ł u c h a n i a w y r a ź n i e w i d a ć k l u c z o w ą rolę
w s t ę p n e g o p r z y z n a n i a się d o winy. P o j e g o u z y s k a n i u w y d o b y c i e o d podejrza
nego d a l s z y c h w y j a ś n i e ń staje się z n a c z n i e łatwiejsze.]
O: Do wanny w łazience?
J: Tak.
O: Co było potem?
J:
Zrobiłem im to samo.
O: To znaczy, użyłeś wobec nich noża?
J: Tak.
O: I co dalej?
J: Chciałem to samo zrobić z sobą. Ale nie miałem dość odwagi, więc wy
szedłem.
O: A co się stało z nożem?
J: Zostawiłem go w łazience.
O: Gdzie w łazience?
J: Z nimi, w wannie.
[ N a t y m etapie p o d e j r z a n y przyjął p e ł n ą o d p o w i e d z i a l n o ś ć z a zbrodnię. O d
t e g o m o m e n t u poczynając, przesłuchujący n i e m u s i się j u ż k ł o p o t a ć s t a r a n n y m
Manipulacje komunikacyjne w praktyce: przesłuchanie podejrzanego
2 3 3
d o b o r e m słów, by nie ranić uszu zabójcy, i m o ż e b e z ograniczeń pytać o r ó ż n e
brakujące szczegóły. M o ż e też, a nawet powinien, powrócić do odrzuconego wcze
śniej członu alternatywy, czyli do mniej wygodnego dla sprawcy wariantu wyda
rzeń, oczywiście trzymając się nadal taktyk z grup opisanych w poprzednim para
grafie. W trakcie naszego przykładowego przesłuchania przebiegło to następująco:]
O: Jack, powiedziałeś wcześniej, że nóż był na stole, a nie w szufladzie. Teraz
jest ważne, abyś wyznał nam całą prawdę. Wiemy, że nóż wcale nie leżał na
stole...
[Naturalnie, przesłuchujący w rzeczywistości n i e m u s i tego wiedzieć.]
O: ... W tej chwili niepokoi mnie, czy ten nóż wziąłeś rzeczywiście z szuflady,
czy też przyniosłeś go ze sobą, od początku zamierzając go użyć. No więc,
Jack, czy nóż był w szufladzie, czy przyniosłeś go ze sobą? Był w szufla
dzie, prawda?
[ I tak dalej. M a m y t u kolejny p r z y k ł a d p r a w i d ł o w o z b u d o w a n e j sugerującej
alternatywy, w której o b e c n i e „ l e p s z y " dla J a c k a c z ł o n j e s t w istocie t y m „gor
s z y m " d l a n i e g o c z ł o n e m z alternatywy poprzedniej.]
5. Symptomy kłamstwa i analiza behawioralna
Istnieją r ó ż n e okoliczności, k t ó r e n i e w i ą ż ą się b e z p o ś r e d n i o z t r e ś c i ą danej
w y p o w i e d z i , ale s a m e p r z e z się z w i ę k s z a j ą p r a w d o p o d o b i e ń s t w o , ż e w y p o
w i e d ź t a j e s t p r a w d z i w a . Dla p o p a r c i a tego stwierdzenia w e ź m y c h o ć b y zezna
nie świadka, które w p e w n e j s p r a w i e obciąża j a k ą ś k o n k r e t n ą o s o b ę . Takie z e
z n a n i e zyskuje b a r d z o w y s o k i stopień w i a r y g o d n o ś c i wtedy, gdy w i a d o m o na
p r z y k ł a d , ż e ś w i a d e k lubi o b w i n i o n e g o l u b g o w o g ó l e n i e zna, a l b o n i e z a u w a ż a
obciążającego charakteru s w o j e g o zeznania, a także w ó w c z a s , g d y z e z n a n i e
zawiera p o w a ż n e s a m o o s k a r ż e n i e
4 7
. I analogicznie niektóre cechy z a r ó w n o sa
mej w y p o w i e d z i , j a k i kontekstu sytuacyjnego, m o g ą o b n i ż a ć jej w i a r y g o d n o ś ć ,
a n a w e t d a w a ć n i e m a l s t u p r o c e n t o w ą p e w n o ś ć , że m a m y do czynienia z k ł a m
s t w e m .
C e l o w e s k ł a d a n i e fałszywych wyjaśnień p r z e z p o d e j r z a n e g o , c h o ć s a m o
p r z e z się n i e s t a n o w i n i g d y d o w o d u w sprawie, n a d z w y c z a j n i e w z m a c n i a - i n i e
b e z racji - s u b i e k t y w n ą p e w n o ś ć przesłuchującego, iż p o d e j r z a n y j e s t faktycz
n i e w i n n y przestępstwa. Z tej przyczyny w a ż n a j e s t n i e tylko z d o l n o ś ć trafnego
47
Por. F. Arntzen, op. cit., s. 190.
2 3 4
Marek Tokarz
rozpoznawania symptomów kłamstwa, gdy się one pojawiają, lecz także umie
jętność zaaranżowania, nie budząc podejrzeń przesłuchiwanego, takiej sytuacji
komunikacyjnej, w której dla osoby faktycznie winnej (ale też tylko dla winnej!)
kłamstwo staje się posunięciem bardzo kuszącym.
Wyżej wspomnieliśmy już o typowych reakcjach na najbanalniejszą sytu
ację tego rodzaju, tj. na jawne oskarżenie o popełnienie przestępstwa. Wyliczmy
tu jeszcze raz, nieco dokładniej, charakterystyczne elementy zachowania podej
rzanych po przedstawieniu zarzutu. Odpowiedź osoby winnej jest wyraźnie
opóźniona w czasie, nie jest zdaniem prostym, lecz złożonym (np. „Gdybym to
zrobił, to na pewno bym się przyznał", zamiast ,,Nie zrobiłem tego") i poprzedza
ją konwencjonalny zwrot grzecznościowy (np. „Bardzo mi przykro, ale...") lub
prośba o udzielenie głosu (np. „Czy mogę coś powiedzieć?"). Ponadto osoba
winna pozwala swoje protesty łatwo przerwać, prosi o powtórzenie zarzutu
(„Co pan ma na myśli?", „Chyba nie dosłyszałem" itp.), gdy jest oczywiste, iż
dobrze go zrozumiała, lub mówi, że choć nie ma z danym przestępstwem nic
wspólnego, to jednak może się do niego przyznać, jeśli prowadzącemu przesłu
chanie na tym zależy - takie propozycje zdarzają się zaskakująco często. Inną
typową reakcją jest podawanie przez podejrzanego tzw. zastrzeżeń, czyli rzeko
mych powodów, dla których nie może on być winny, np. „Nie strzelałem, bo
w ogóle nie mam broni", „To nie ja ukradłem, ponieważ pieniądze nie są mi
potrzebne" itp. Osoba niewinna prawie nigdy nie przedstawia zastrzeżeń tego
rodzaju, ograniczając się do krótkiego, ostrego zaprzeczenia oskarżeniu, często
przyjmującego formę obraźliwą dla przesłuchującego. Poważnym sygnałem kłam
stwa jest zwłaszcza zgłoszenie wielu różnych zastrzeżeń w tej samej kwestii.
Choć to zapewne zbędne, dodajmy na wszelki wypadek, że powyższy opis
zachowania ma charakter statystyczny. Oznacza to, że nie wszystkie wymienio
ne tu elementy, i nie u wszystkich podejrzanych, muszą się koniecznie pojawić.
Modelowe, opisane w podręcznikach oznaki kłamstwa (drżenie rąk, unika
nie kontaktu wzrokowego, nerwowe ruchy adaptacyjne itp.) w warunkach prze
słuchania mogą mieć inną wymowę niż w zwykłym dialogu i ich interpretacja
wymaga niezwykłej ostrożności. Źródłem symptomów kłamstwa i tzw. prze
cieków są przede wszystkim strach przed wykryciem i poczucie winy
4 8
. (Trze
ci z czynników, czyli radość oszukiwania, w przesłuchaniu raczej pojawić się
nie może). Z tych źródeł pierwsze ma zdecydowanie większe znaczenie: „pod
stawowym czynnikiem powodującym zmiany fizjologiczne, zapisywane i inter
48
P. Ekman, Kłamstwo, przekł. S.E. Draheim i K. Kowalczyk, Warszawa 1997, s. 47-71
Manipulację komunikacyjne w praktyce: przesłuchanie podejrzanego
2 3 5
pretowane jako symptomy kłamstwa, jest zaniepokojenie możliwością ewentu
alnego wykrycia kłamstwa. [...] Świadomość czynienia zła czy występujące
u danego osobnika wyrzuty sumienia mogą również stanowić pewien czynnik,
lecz wydaje się, że ich wpływ na zmiany o charakterze psychologicznym jest
raczej niewielki"
4 9
. Brak u przesłuchiwanego obawy, że kłamstwo może zostać
zdemaskowane, jest nawet w stanie „spowodować, że ustalenie diagnozy kłam
stwa okaże się niemożliwe"
5 0
.
Omawiana emocja — strach przed wykryciem - wywołuje odruchy fizjolo
giczne, które zewnętrznie przybierają formę np. jąkania się, pocenia, rozszerze
nia źrenic, podwyższenia tonu głosu, wzrostu liczby tzw. ruchów adaptacyj
nych (np. rozpinanie i zapinanie kołnierzyka, poprawianie się na krześle, pocie
ranie d ł o n i ą o dłoń itp.) i j e d n o c z e s n e g o zmniejszenia liczby ruchów
ilustracyjnych, zaniku mimiki, odchylania się od przesłuchującego, przyjęcia
zamkniętej postawy i niezliczonych innych. O tym, z jaką liczbą sygnałów mamy
tu do czynienia, niech świadczy fakt, że w fizjodetekcji kłamstwa możliwy jest
pomiar trzynastu różnych parametrów
5 1
. Bardzo obszernie o tych zagadnieniach
pisze Ekman
S 2
. Rzecz jednak w tym, że identyczne objawy niewerbalne towa
rzyszą uczuciu strachu w ogóle (a nie tylko strachu przed przyłapaniem na kłam
stwie), a dla wielu łudzi, nawet gdy są oni całkowicie niewinni, samo przesłu
chanie jest okolicznością dostatecznie przerażającą. Uczciwy człowiek może
sprawiać wrażenie kłamcy zwłaszcza wtedy, gdy nagle uświadamia sobie, że
okoliczności świadczą przeciw niemu
S 3
. Nawet ekspert może mieć trudności
z trafnym rozpoznaniem wymowy opisanych zachowań, zatem amator tym bar
dziej powinien wykazać jak najdalej idącą powściągliwość. Na tej podstawie
niektórzy autorzy powątpiewają w ogóle w celowość obserwacji podejrzanego
podczas przesłuchania, gdyż ich zdaniem jego zachowanie i tak nie jest w stanie
dostarczyć dowodów przeciw niemu
5 4
. Opinie tego rodzaju poddamy krytyce
w zakończeniu niniejszej części.
Mimo tych zastrzeżeń przedstawimy tu - nie bez obaw - listę wybranych
wskazówek werbalnych i behawioralnych, uznawanych w literaturze przedmiotu
za symptomy w miarę pewne. Podkreślamy jednak raz jeszcze, że owe „pewne
49
J.E. Reid, F.E. Inbau, Truth and deception: The polygraph technique, Baltimore 1977, s. 47.
Ibidem,
s. 68.
51
Por. T. Hanausek, op. cit., s. 189.
52
P. Ekman, op. cit.
53
K. Otłowski, op. cit., s. 64.
54
Por. T. Hanausek, op. cit., s. 167.
236
Marek Tokarz
symptomy" są w rzeczywistości właśnie bardzo niepewne, (a) Jedna z najważ
niejszych wskazówek to czas odpowiedzi: szybka odpowiedź wskazuje na praw
dziwość, opóźnienie odpowiedzi wskazuje na możliwość, że jest ona fałszywa.
Osoba składająca fałszywe zeznanie może dla odroczenia odpowiedzi symulo
wać namysł („Muszę się zastanowić", „Chwileczkę, niech no pomyślę" itp.).
(b) Podobnie prośba o powtórzenie pytania lub jego wyjaśnienie („Nie dosłysza
łem", „Nie zrozumiałem" itp.) świadczy o tym, że podejrzany chce zyskać na
czasie, aby przygotować sobie fałszywą odpowiedź, (c) Zeznanie prawdziwe
zawiera dużo drobnych i często dziwnych szczegółów (np. dotyczących kolo
rów i kształtów) oraz opisów stanów emocjonalnych i odczuć, np. bólu czy
złości. Zeznania fałszywe są bardziej ogólnikowe, (d) Zeznania prawdziwe obfi
tują w błędy chronologiczne, tzn. zeznający przedstawia zdarzenia nie w takiej
kolejności, w jakiej następowały, lecz w miarę ich pojawiania się w pamięci.
Bezbłędna konstrukcja zeznania, wymagająca niespotykanej w praktyce, per
fekcyjnej pamięci, jest poważnym sygnałem ostrzegawczym, iż zostało ono
wcześniej przygotowane, (e) Osoby winne są nadmiernie uprzejme, w sposób
wyraźnie nieadekwatny do sytuacji. (f) Ludzie niewinni nie unikają bezceremo
nialnych określeń dla danego rodzaju czynu („gwałt", „rabunek", „oszustwo",
„morderstwo") i utrzymują przy ich wypowiadaniu nieskrępowany kontakt wzro
kowy, winne zaś używają delikatniejszych określeń i takiego kontaktu unikają,
(g) Osoby winne wspomagają się zaklęciami i przysięgami („na grób mojej mat
ki, niech Bóg czuwa nad jej duszą"). Osoba niewinna nie odczuwa potrzeby
składania przysiąg, (h) Niewinni zarówno zachowują się, jak i wypowiadają serio.
Śmiech i pozwalanie sobie na żarty są sygnałem kłamstwa, (i) Prawdomówni na
ogół nie oponują gdy proponuje się im (niekoniecznie serio) badanie poligraficz
ne, a niekiedy nawet o nie proszą. Kłamcy podają przeszkody (np. zdenerwowa
nie, zły stan zdrowia, przekonanie o zawodności detektora), z powodu których
nie mogą się na takie badanie zgodzić, (j) Po zakończeniu przesłuchania niewinni
ludzie wychodzą z pomieszczenia bardzo niechętnie i próbują wybadać przesłu
chującego, czy udało im się przekonać go o swojej niewinności. Faktyczni sprawcy
przestępstwa starają się pokój przesłuchań jak najszybciej opuścić.
Zamiast interpretacji samych oznak niewerbalnych — interpretacji zawsze nie
pewnej, gdy nie prowadzi jej dobrze wyszkolony psycholog, jakim przecież nie jest
oficer śledczy - stosuje się tzw. analizą behawioralną, wzorowaną w pewnym
stopniu na testach kontrolnych w badaniach poligraficznych. Stosuje się ją dla
wytypowania faktycznego winnego w grupie kilku podejrzanych. Jej podstawą
jest zestaw specjalnych pytań, na które - przeciętnie rzecz biorąc - osoby winne
Manipulacje komunikacyjne w praktyce: przesłuchanie podejrzanego
237
reagują w zasadniczo odmienny sposób niż niewinne, i to zarówno gdy chodzi
o treść i logikę odpowiedzi, jak i na poziomie niewerbalnym. Pewne elementy ta
kiego działania były już zawarte w opisanej wyżej taktyce przynęty, a także w zale
ceniu, aby wydobywać od przesłuchiwanego jak najwięcej szczegółów zdarzenia.
Przykładem chwytu z omawianego obecnie zakresu może być pytanie: „Czy
myślał pan kiedykolwiek, choćby tylko przez moment, o zabiciu kogokolwiek?",
zadane osobie podejrzanej w sprawie o zabójstwo. Praktyka dowodzi, że w ta
kich okolicznościach energiczne zaprzeczenie, np. „Nie, nigdy" lub „Zwariował
pan?", jest charakterystyczne dla podejrzanego, który zbrodni nie popełnił, pod
czas gdy odpowiedź w rodzaju „No cóż, każdy chyba ma takie myśli od czasu do
czasu" może świadczyć o jakimś związku podejrzanego ze sprawą. Choć opisane
dalej prawidłowości nie sprawdzają się zawsze, ich ewentualne pojawienie się
umacnia istniejące wcześniej podejrzenia i wskazuje kierunek dalszych badań.
Poniżej podajemy kilka przykładowych pytań analizy behawioralnej. Jeśli
przesłuchiwany jest bardziej świadkiem niż podejrzanym i chodzi o pierwszy
z nim kontakt, to przed przystąpieniem do ich zadawania nie wolno zapomnieć
o przeprowadzeniu wstępnego wywiadu na różne tematy neutralne, jak perso
nalia, samopoczucie, sytuacja rodzinna itp. Wywiad taki jest pożądany z dwóch
powodów. Po pierwsze, przeprowadza się go po to, żeby przesłuchiwany mógł
się oswoić i z sytuacją w ogóle, i z osobą przesłuchującego, po drugie zaś po
to, aby przesłuchujący miał okazję zapoznać się z normalnym zachowaniem
przesłuchiwanego i charakterystycznymi dla niego reakcjami, mogącymi stano
wić materiał porównawczy. Oto zapowiedziana lista wybranych pytań, ze wska
zaniem typowych zachowań, jakich po ich zadaniu można się spodziewać.
1. Czy wie pan, po co pana tu wezwaliśmy?
Załóżmy, że sprawa dotyczy zamordowania sąsiadki podejrzanego lub gwałtu
tak głośnego w okolicy, iż podejrzany nie może tej sprawy nie znać, choćby
z prasy bądź od znajomych. Wówczas odpowiedź „Nie mam pojęcia" albo jedy
nie mgliste i ogólnikowe nawiązanie do zdarzenia („Może chodzi o ten wczoraj
szy wypadek?") sygnalizuje związek przesłuchiwanego ze sprawą. Bezpośred
nia odpowiedź „Pewnie szukacie mordercy Zofii Kowalskiej" jest charaktery
styczna dla osoby niewinnej.
2. Jak pan myśli, dlaczego ktoś zrobił coś takiego?
Osoba winna zwykle mimowolnie powtarza to pytanie, unika kontaktu wzro
kowego i próbuje wykręcić się od jednoznacznej odpowiedzi, mamrocząc np.
238
Marek Tokarz
„Nie zastanawiałem się nad tym", „Nie jestem jasnowidzem" itp. Niekiedy w wy
niku tego pytania może zostać ujawniony prawdziwy motyw („Może ktoś po
trzebował jej pieniędzy", „Pewnie z kimś darła koty"). Jeśli przesłuchiwany jest
niewinny, to może powiedzieć „To chyba zrobił szaleniec" albo „Nikt nie mógł
mieć powodów, żeby to zrobić", lub cokolwiek innego w tym stylu, ale w każ
dym razie powie to głośno i wyraźnie, a także w widoczny sposób pochyli się
w kierunku przesłuchującego, patrząc mu w oczy.
3. Kto spośród mających związek ze sprawą na pewno tego nie zrobił?
Charakterystyczna odpowiedź osoby niewinnej to: „Moim zdaniem tych pie
niędzy na pewno nie ukradł X, Y, Z..."; faktyczni sprawcy zazwyczaj nikogo nie
wykluczają: „Nie wiem, każdy może czasem zrobić coś takiego".
4. Kto pańskim zdaniem mógł to zrobić?
To pytanie jest logicznie równoważne poprzedniemu, lecz psychologicznie
biorąc nie ma ono tego samego ciężaru. Faktyczny sprawca, mimo najdalej
idących wysiłków przesłuchującego, nie wskaże nikogo. Osoba niewinna zaś
może ujawnić swoje podejrzenia, gdy się ją odpowiednio zachęci, np. w nastę
pujący sposób: „Proszę pana, nie ma najmniejszych wątpliwości, że to zrobił
ktoś z pańskiego otoczenia, jeśli nie pan sam. W tej chwili nie chodzi nam o do
wody, lecz o pańskie podejrzenia, choćby najsłabsze. Ulży panu, gdy nam pan
ujawni swoje domysły, a my ich na pewno nikomu nie zdradzimy".
5. Kto według pana miał dobrą okazję, żeby to zrobić?
Jeśli przesłuchiwany jest niewinny, to zwykle wskaże jakąś grupę osób, które
miały możność popełnienia czynu (np. „Zdaje się, że sprzątaczki mają klucz do działu
finansowego", „Kilku informatyków zostało w pracy po godzinach"), lub może na
wet wskazać siebie samego, jeśli teoretycznie to właśnie on miał najlepszą sposob
ność. Osoba winna ani nikogo wyraźnie nie wskaże, ani nikogo nie wykluczy.
6. Jaka kara pańskim zdaniem powinna spotkać osobę, która to zrobiła?
Propozycja wysokiej kary jest charakterystyczna dla osoby niewinnej. Oso
ba winna będzie się starała uniknąć bezpośredniej odpowiedzi: „Nie wiem, nie
jestem prawnikiem", „To zależy, może to był przypadek" itp. Jeśli przesłuchi
wany jest faktycznie winny, lecz z powodu okoliczności sprawy musi wskazać
wysoki wyrok, np. karę śmierci, jego zachowanie będzie wyraźnie wskazywać,
że wyrok taki nie byłby po jego myśli.
Manipulację komunikacyjne w praktyce: przesłuchanie podejrzanego
7. Z kim pan rozmawiał o tym zdarzeniu?
239
Osoby niewinne, w przeciwieństwie do sprawców czynu, chętnie rozma
wiają o głośnym przestępstwie ze swoją rodziną i przyjaciółmi. Toteż odpowiedź
„Z nikim nie rozmawiałem" jest symptomem winy.
8. Czy kiedykolwiek w swoim życiu myślał pan o zrobieniu czegoś po
dobnego?
Odpowiedź „Nie" jest charakterystyczna dla osób niewinnych, odpowiedź
„Tak" - dla winnych, o czym już pisaliśmy bardziej szczegółowo, odnosząc to
pytanie do konkretnej zbrodni.
9. Czy zgodziłby się pan na zastosowanie wykrywacza kłamstwa?
O typowych reakcjach na to pytanie również wspominaliśmy już wyżej,
przy okazji niewerbalnej charakterystyki winnego.
10. Jak w skali od 1 do 10 ocenia pan swój zakład pracy?
To ostatnie pytanie jest z powodzeniem stosowane w odniesieniu do prze
stępstw popełnionych w miejscu pracy i na niekorzyść pracodawcy, np. mal
wersacji, nielegalnego handlu wytworami zakładu itp. Osoba niewinna zwykle
ocenia wysoko (7 punktów i więcej) zarówno swoją pracę, jak pracodawcę.
Osoba winna, podświadomie szukając usprawiedliwienia dla popełnionego prze
stępstwa, daje ocenę niską (6 punktów lub mniej).
Jak widać, w analizie behawioralnej nie chodzi o to, żeby zdobyć dowód
winy,
lecz o to, żeby wyrobić sobie zdecydowane subiektywne przekonanie o wi
nie bądź niewinności podejrzanego. I to jest chyba najgłębsza różnica między
podejściem do zagadnienia w opracowaniach polskich i amerykańskich. Auto
rzy polscy koncentrują się na środkach dowodowych i na prawnym aspekcie
przesłuchania. Autorzy amerykańscy rozważają głównie czynnik psychologicz
ny i środki służące wypracowaniu solidnego, najbardziej prawdopodobnego w da
nych warunkach obrazu sprawy, choćby nawet nie został on wyłoniony na
mocy logicznego dowodu. Popieramy to podejście, a przekonanie o jego zasad
ności wesprzemy taką oto bajkową analogią. Wyobraźmy sobie, że pewien ofi
cer śledczy ma do dyspozycji wróżkę, która zawsze, ze stuprocentową pewno
ścią, w okazanej jej grupie osób potrafi wskazać faktycznego winnego, jeśli
rzecz jasna winny w tej grupie w ogóle się znajduje. Załóżmy przy tym, że jest
to jedyna umiejętność wróżki - nie potrafi ona podać żadnych dowodów, świad
240
Marek Tokarz
czących przeciw tej osobie, stąd też jej „ekspertyza" dla sądu nie ma wartości.
Nie znaczyłoby to przecież, że byłaby ona bezwartościowa również dla prowa
dzącego sprawę oficera. Jest akurat wręcz przeciwnie. Informacja o tym, kto
jest winny, o ile tylko można na niej polegać, pozwala we właściwym kierunku
i bez straty czasu poprowadzić dalsze badania, właśnie w poszukiwaniu dowo
dów
możliwych do zaakceptowania w sądzie. Oczywiście, nikt nie może zaofe
rować policji tego rodzaju nadprzyrodzonej pomocy. A jednak istnieją metody
dające w praktyce efekty bardzo podobne do działania takiej wróżki.
6. Taktyki niewerbalne
Do taktyk niewerbalnych stosowanych w przesłuchaniach zaliczamy takie czyn
niki, jak organizacja przestrzeni w pomieszczeniu, w którym przesłuchanie się
odbywa, używane przez przesłuchującego rekwizyty, kolejność jego działań,
ogólna charakterystyka jego wyglądu i zachowania. W niniejszej części omówi
my najczęściej stosowane techniki z tej grupy.
Pokój przesłuchań musi oczywiście spełniać przede wszystkim wymagania
techniczne wynikające z jego przeznaczenia (lustro weneckie, stolik dla protoko
lanta itp.). Z komunikacyjnego zaś punktu widzenia - urządzenie wnętrza ma wspo
magać inne elementy taktyczne przesłuchania i zwiększać ich skuteczność. Przede
wszystkim więc pokój przesłuchań powinien zapewniać całkowitą prywatność
i dyskrecję, a w każdym razie sprawiać wrażenie, iż to zapewnia, gdyż bez atmos
fery pewnej intymności podejrzany może mieć silne opory w ujawnianiu krępują
cych, często bardzo dla niego wstydliwych okoliczności sprawy. Wedle Knappa
i Hall, dla stworzenia takiej atmosfery konieczne jest, aby wszystkie drzwi w po
koju były zamknięte, aby nie był on zbyt jaskrawo oświetlony, a także aby był on
odizolowany od nadmiernych hałasów
5 5
. W pokoju przesłuchań nie powinny się
znajdować żadne typowe symbole dające jednoznaczne skojarzenie z policją, a drzwi,
choć zamknięte, nie powinny mieć widocznych zamków i rygli, aby podejrzany
nie odniósł wrażenia, że został uwięziony; z zasięgu jego ręki należy usunąć wszystkie
drobne przedmioty, którymi mógłby się on bawić; krzesła powinny być proste,
z twardymi oparciami, gdyż miękkie fotele sprzyjają rozleniwieniu i odpływom uwagi,
nie tylko zresztą u podejrzanego — u przesłuchującego również. Do pokoju w trak
cie sesji nie powinny wchodzić, nawet na krótko, osoby postronne.
55
M.L. Knapp, J.A. Hall, Komunikacja niewerbalna w interakcjach międzyludzkich, przekł.
A. Śliwa i L. Śliwa, Wrocław 2000, s. 160, 173, 180.
Manipulację komunikacyjne w praktyce: przesłuchanie podejrzanego
241
Innym ważnym czynnikiem w organizacji przestrzeni jest to, aby przesłu
chujący nie był oddzielony od przesłuchiwanego żadnym fizycznym przedmio
tem, nie tylko stołem, lecz nawet teczką. „Zalecenia dla pracowników policji
w kwestii metod przesłuchiwania podkreślają często konieczność zmniejszenia
dystansu i eliminacji obiektów (biurko), które mogłyby dać podejrzanemu względ
ne poczucie bezpieczeństwa. U podstaw tych zaleceń leży teoria, że naruszenie
przestrzeni osobistej podejrzanego (przy braku szans na obronę) da przesłuchu
jącemu oficerowi psychologiczną przewagę [...] [a ponadto] obiekt pełniący
funkcję bariery może ograniczać przyjazną interakcję i percepcję bliskości"
5 6
.
Inbau, Reid i Buckley dodają w tej sprawie, że „gdy ktoś jest bliżej drugiej oso
by w sensie fizycznym, to jest też bliżej w sensie psychologicznym. Każdy przed
miot, taki jak stół czy biurko pomiędzy przesłuchującym a podejrzanym, prze
szkadza w osiągnięciu tego celu i powinien zostać usunięty"
5 7
.
Jest pożądane, aby do pokoju przesłuchań nie wprowadzał podejrzanego sam
przesłuchujący, lecz inny policjant, który powinien wskazać podejrzanemu krze
sło i powiedzieć np. „Kapitan X przyjdzie tu za parę minut porozmawiać z pa
nem". Taka kolejność czynności eliminuje niezręczną dla prowadzącego przesłu
chanie konieczność przedstawiania się, a dodatkowo postępowanie o tak wyso
kim stopniu sformalizowania nadaje zjawiającemu się potem oficerowi aurę
autorytetu i kompetencji. Osłabia to siły obronne i wiarę w skuteczność kłam
stwa u podejrzanego, gdy jest on faktycznie winny, niewinnemu zaś dodaje od
wagi przez wrażenie profesjonalizmu, z jakim jest traktowany. Po wejściu do
pokoju przesłuchujący powinien usiąść w odległości ok. 1,5 m od przesłuchiwa
nego, aby w miarę rozwoju wydarzeń przysuwać się do niego coraz bardziej, aż
do wkroczenia w jego strefę osobistą a nawet intymną
5 8
. W początkowych fa
zach przesłuchania lepiej nie robić żadnych notatek: „Zasadą powinno być, że
spontanicznych wyjaśnień nie protokołuje się, bowiem pisanie nadaje tej czynno
ści urzędowy klimat i może speszyć podejrzanego. Istotne i trudne do zapamię
tania szczegóły można notować, lecz należy to uczynić w sposób dyskretny"
5 9
;
notowanie „uprzytomni podejrzanemu prawne znaczenie jego wypowiedzi"
6 0
.
56
Ibidem,
s. 203.
57
F.E. Inbau, et al., op. cit., s. 37.
58
W sprawie tzw. stref proksemicznych por. E.T. Hall, Ukryty wymiar, przekł. T. Hołów
ka, Warszawa 2001, 149-162.
59
K. Otłowski, op. cit., s. 66.
60
F.E. Inbau, et al., op. cit., s. 36.
2 4 2
Marek Tokarz
Gdy nadchodzi czas sporządzenia protokołu, należy zadbać o to, aby czyn
ność ta przebiegała sprawnie: „Jest niewiele czynników, które tak bardzo roz
praszałyby świadka i wprowadzały zamęt w jego zeznaniach, jak nieudolne
protokołowanie"
6 1
.
Ubiór przesłuchującego powinien licować z charakterem sytuacji. Zaleca
się ubranie cywilne (nie mundur!), tradycyjne, a nawet konserwatywne, bez
krzykliwych kolorów, kojarzące się z doświadczeniem i powagą. Dobrze jest,
gdy przesłuchujący ma w ręku grubą teczkę aktową, którą przez dłuższy czas
przegląda przed rozpoczęciem badania i do której także później sięga od czasu
do czasu, „uważnie czytając" wyjmowane z niej papiery i popatrując z troską
na podejrzanego. Dla zwiększenia wrażenia można po zadaniu pytania powie
dzieć, patrząc w papiery: „Teraz radziłbym dobrze pomyśleć, zanim spróbuje
nas pan wprowadzić w błąd"
6 2
. Oczywiście, teczka nie musi zawierać żadnych
istotnych materiałów. Jest to tylko teatr, mający sprawiać wrażenie wszech
stronnej wiedzy, pełnej kontroli nad sytuacją i starannego przygotowania do
sprawy, do której swoją drogą przesłuchujący musi rzeczywiście być starannie
przygotowany. Przesłuchanie należy prowadzić w żywym tempie, bez wyraź
nych przerw między repliką a następnym pytaniem, gdyż „podejrzany nie powi
nien mieć czasu na zastanawianie się nad odpowiedziami"
6 3
. Podkreślmy tu, że
zasada ta dotyczy tylko osób podejrzanych o popełnienie przestępstwa - tempo
przesłuchania świadków może być wolniejsze
6 4
.
Zachowanie przesłuchującego, podobnie jak jego ubiór, powinno być spo
kojne, poważne i tak cierpliwe, aby sygnalizowało to podejrzanemu, iż prze
słuchujący ma bardzo dużo czasu i nie da się go zmęczyć, a także iż zależy
mu nie tyle na wydobyciu zeznania, ile na ustaleniu prawdy. „Istnieją wpraw
dzie sytuacje, w których sporadycznie wybuch emocji może spowodować
użyteczne zeznanie świadka, zwłaszcza gdy zachodzi podejrzenie o fałszywe
zeznanie. W normalnych jednak wypadkach rzeczowe, spokojne, pozbawione
emocji przesłuchanie daje lepsze wyniki"
6 5
. Bez względu na rodzaj przestęp
stwa, jakiego podejrzany mógł się dopuścić, należy go traktować z szacun
kiem, a nawet z pewną serdecznością: „ciepły ton badania, który powinien
61
T. Hanausek, op. cit., s. 158.
" F.E. Inbau, et al. op. cit., s. 72.
63
K. Otłowski, op. cit., s. 97.
64
F. Arntzen, op. cit., s. 28.
65
Ibidem,
s. 51.
Manipulacje komunikacyjne w praktyce: przesłuchanie podejrzanego
2 4 3
być oczywiście tylko rutyną, według naszych obserwacji prowadzi o wiele
częściej do zadowalających wyników niż ostry styl"
6 6
. Jest wskazane, aby
przesłuchujący nie wykonywał zbyt wielu zbędnych ruchów: „Siedź spokoj
nie i powstrzymaj się od chodzenia po pokoju. Uwaga stale skupiona na po
dejrzanym ułatwia wykrycie kłamstwa. Ponadto podskakiwanie na krześle i krę
cenie się po pokoju są dowodem niecierpliwości przesłuchującego, co może
wywołać u podejrzanego myśl, że jeśli będzie kłamał jeszcze przez chwilę, to
przesłuchujący da sobie spokój. [...] Przesłuchujący nie powinien też bawić
się ołówkiem, piórem czy innymi przedmiotami. Robi to wrażenie utraty pew
ności siebie albo utraty zainteresowania sprawą"
6 7
. Ważne pytania lepiej jest
kamuflować, zadając je mimochodem (co znakomicie opanował porucznik
Columbo ze słynnego amerykańskiego serialu): „Okoliczności, o których pra
cownik śledczy chce się koniecznie dowiedzieć, powinny być objęte pytania
mi pozornie mało ważnymi, wynikłymi jak gdyby z niedosłyszenia wypowie
dzi poprzednich lub nawet pomyłek"
6 8
.
Ważne są też reakcje przesłuchującego na zachowanie przesłuchiwanego.
W tej sprawie podaje się dwa zalecenia: aby nie przejawiać zainteresowania za
chowaniami dewiacyjnymi, oraz nie reagować na wybuchy emocjonalne, np.
na płacz. Doświadczenie uczy, że próby uspokajania podejrzanego prowadzą
donikąd, skłaniając go jedynie do powtarzania takich zachowań.
7. Problemy etyczne
U wrażliwszych osób przedstawione metody wydobywania zeznań mogą bu
dzić poważne zastrzeżenia moralne. W działaniach przesłuchującego wykorzy
stuje się bowiem mechanizmy psychologiczne, których funkcjonowania i efek
tów przesłuchiwany sobie nie uświadamia. Przesłuchiwany nie zna również rze
czywistego celu tych działań, a jego nieświadomość w tym względzie jest
warunkiem skuteczności opisanych taktyk. W pewnym sensie prowokują one
podejrzanego do działania na własną szkodę. Czy więc stosowanie tak dwu
znacznych metod śledczych można uznać za rzecz moralnie dopuszczalną? Otóż
— z całą pewnością jest to dopuszczalne. To stanowisko postaramy się uzasad
nić na zakończenie niniejszego artykułu.
66
Ibidem.
67
F.E. Inbau, et al., op. cit., s. 38.
68
K. Otłowski, op. cit., s. 152.
2 4 4
Marek Tokarz
Zacznijmy od tego, że przedstawione chwyty stosuje się w zasadzie wy
łącznie w przesłuchaniu podejrzanego, a nie wszystkich osób mających zwią
zek ze sprawą czyli świadków (choć w odniesieniu do świadków kłamiących
stosuje się je również). Słowo „podejrzany" jest w prawodawstwie terminem
technicznym i oznacza „osobę, co do której wydano postanowienie o przedsta
wieniu zarzutów"
6 9
. Postanowienie takie wydaje się, gdy fakty wyraźnie wska
zują że to ta właśnie osoba popełniła dany czyn. Ostatecznie może się wpraw
dzie okazać, iż owe fakty nas zwiodły, warto jednak wiedzieć, że w praktyce
śledczej, odmiennie niż w filmach kryminalnych, główni podejrzani niemal za
wsze okazują się rzeczywistymi sprawcami. Zasadnicza różnica pomiędzy „rze
czywistym sprawcą" a „podejrzanym, który okazał się rzeczywistym sprawcą"
jest taka, że w tym drugim wypadku ktoś musiał rzecz udowodnić. Bez tego
elementu „rzeczywisty sprawca" chodziłby wolno, stając się (co też jest regułą)
rzeczywistym sprawcą coraz to nowych przestępstw. Już choćby z tego po
wodu metody stosowane w przesłuchaniu, jak zresztą wszystkie inne metody
stosowane w kryminalistyce, muszą być przede wszystkim skuteczne. Natural
nie, nie oznacza to, że w tej dziedzinie cel w pełni uświęca środki. Poza sku
tecznością są też inne ważne powody skłaniające do akceptacji opisanych tech
nik jako moralnie dopuszczalnych.
Aby uzyskać od podejrzanego kompletne wyjaśnienie okoliczności popeł
nienia przestępstwa oraz przyznanie się do winy, z całą pewnością trzeba stoso
wać jakieś metody. Jest praktycznie wykluczone, aby zdrowy na umyśle czło
wiek podał wszystkie obciążające go szczegóły zdarzenia po prostu w wyniku
uprzejmej prośby oficera śledczego: „A teraz może zechce nam pan opowie
dzieć, jakiego to czynu karalnego dopuścił się pan ostatnio, a także gdzie to było
i kiedy". Nie ma co liczyć ani na to, że sprawcę będą dręczyć ciężkie wyrzuty
sumienia, prowadzące do samoistnego wyznania winy, ani na to, że poczucie
obywatelskiego obowiązku każe mu uczciwie współpracować z wymiarem spra
wiedliwości w celu doprowadzenia siebie samego do więzienia. Sumienie po
zwoliło przesłuchiwanemu dokonać gwałtu, rabunku czy zabójstwa i z pewno
ścią nie będzie mu ono dokuczać podczas śledztwa z tego błahego powodu, że
w swoich wyjaśnieniach - w obronie własnej przecież - oszukał przesłuchują
cego, co zresztą ma prawo bezkarnie czynić dowolną ilość razy. Tak więc,
cokolwiek mieliby na ten temat do powiedzenia moraliści, policja musi stoso
wać jakieś metody przesłuchania, a całkowita szczerość, co może tych morali
69
B. Hołyst, op. cii., s. 437.
Manipulacje komunikacyjne w praktyce; przesłuchanie podejrzanego
2 4 5
stów zaskoczy, nie jest żadną metodą, gdyż zawsze prowadzi ona do katastrofy
komunikacyjnej - zarówno w przesłuchaniach kryminalnych, jak i we wszyst
kich innych dziedzinach życia. Jak bowiem całkowita szczerość oficera śled
czego miałaby wyglądać w praktyce? Gdyby był on naprawdę uczciwy, to rze
czywistego sprawcę musiałby powstrzymywać od składania prawdziwych
wyjaśnień, gdyż mogą mu one tylko zaszkodzić. Przy najmniejszej oznace osła
bienia woli u podejrzanego przesłuchujący powinien go ostrzegać: „Chwilecz
kę, proszę pana, proszę lepiej nic nie mówić. Lepiej dla pana będzie pójść w za
parte. Polskie prawo tak jest skonstruowane, aby kłamanie w żywe oczy było
najkorzystniejszą strategią dla morderców, bandytów i złodziei. Jest pan tu pierw
szy raz, więc nie ma pan jeszcze odpowiedniego doświadczenia, lecz tę prostą
zasadę zna każdy recydywista. Z pierwszej swojej sprawy nauczył się on jedne
go: mówienie prawdy nie popłaca. Jeśli był na tyle tępy, że tego faktu nie odkrył
sam, to z całą pewnością w więzieniu nauczyli go tego towarzysze niedoli".
Bezwzględnym wymogiem w odniesieniu do wszelkich metod właściwych
kryminalistyce, a więc również taktyk stosowanych w przesłuchaniu, powinno
być to, aby chroniły one podejrzanego w tym wypadku, gdy faktycznie nie jest
on winny zarzucanego mu czynu.
Wszystkie zaś techniki śledcze, które prowa
dzącego sprawę przybliżają do prawdy, służą temu właśnie celowi, gdyż przy
czyniają się do wykrycia rzeczywistego sprawcy, oddalając zagrożenie od nie
słusznie podejrzewanego. Oskarżenie osoby niewinnej, w ramach prawidłowo
prowadzonej procedury prawnej, nie jest samo w sobie dla tej osoby aż takim
nieszczęściem, jak laik mógłby sobie wyobrażać. Przecież w stan oskarżenia
stawia się kogoś tylko wtedy, gdy okoliczności sugerują iż jest on przestępcą.
Znajduje się więc on i tak, bez żadnych działań ze strony policji czy prokuratury,
w cieniu podejrzenia, w którym mógłby pozostać na zawsze. Otwarte posta
wienie zarzutu i skrupulatne zbadanie sprawy pozwalają osobie niewinnej całko
wicie się oczyścić z ciążących na niej podejrzeń.
Na koniec zauważmy raz jeszcze, że wszystkie triki komunikacyjne, z jaki
mi czytelnik zapoznał się w niniejszym opracowaniu, choćby najbardziej pod
stępne, nie tyle służą uzyskaniu dowodów w sprawie, ile raczej wydobyciu od
podejrzanego wskazówki, gdzie i jak takich dowodów szukać. Osoba niewinna
po prostu nie może dostarczyć użytecznych wskazówek tego rodzaju, musiała
by bowiem znać takie okoliczności zdarzenia, które zna tylko przestępca. Żadna
opisana tu metoda nie jest w stanie spowodować, aby przyznała się do popełnie
nia danego czynu osoba, która faktycznie go nie popełniła. Nie ma wśród nich
ani groźby użycia siły (nie mówiąc już o realnym jej użyciu), ani obietnicy na
2 4 6
Marek Tokarz
grody, ani innych p o d o b n y c h działań, które m o g ł y b y o s o b i e niewinnej n a s u n ą ć
myśl, że m o ż e przyznanie się do n i e p o p e ł n i o n e g o czynu będzie korzystniejsze
niż trzymanie się prawdy. K r ó t k o m ó w i ą c , metody te są skuteczne wyłącznie
w odniesieniu do osób rzeczywiście winnych.
I ten w ł a ś n i e fakt s t a n o w i najgłęb
sze etyczne uzasadnienie ich stosowania.