Wywiad z Andrzejem Różyckim, dowódcą plutonu w oddziale Stanisława Ballego

background image

Wywiad z Andrzejem Różyckim, dowódcą plutonu w oddziale S.Ballego

Autor: Tomek W

02.04.2010.

Zmieniony 22.09.2010.

Walczyli o niepodległość ziemi lubawskiej

"... W kwietniu 1945 r. kapitan Paweł Nowakowski, ps. "Leśnik", za

okupacji dowódca obwodu Armii Krajowej w Działdowie, zorganizował tajne spotkanie dawnych

podkomendnych, m.in. Stanisława Balli, ps. "Sowa", Franciszka Wypycha,

ps. "Wilk", Mieczysława Karpińskiego, ps. "Kusociński" i

Andrzeja Różyckiego, ps. "Zjawa". Zapowiedział, że pod nowym

pseudonimem "Łysy" tworzy podziemny Ruch Oporu Armii Krajowej (ROAK).

Wszyscy przyjęli tę decyzję z ulgą i nadzieją: nie pozwolą gnębić Polaków NKWD,

UB, MO i PPR. Opanują Pomorze, a przynajmniej ten skrawek ziemi, z którego

pochodzą, obronią ludność przed terrorem "władzy ludowej" i stworzą

zalążek autentycznie polskiej władzy."

nr 47 (948) 24

listopada 2006

Partyzancki kraj

Krystian Brodacki

TMZN

http://tmzn.roni.pl

Kreator PDF

Utworzono 26 March, 2013, 12:06

background image

Drukujemy część drugą niezwykłej opowieści żołnierza polskiego podziemia,

Andrzeja Różyckiego. W poprzednim nr "TS" opisywaliśmy jego

perypetie okupacyjne, teraz okres partyzantki powojennej.

W kwietniu 1945 r. kapitan Paweł Nowakowski, ps. "Leśnik", za

okupacji dowódca obwodu AK w Działdowie, zorganizował tajne spotkanie dawnych

podkomendnych, m.in. Stanisława Balli, ps. "Sowa", Franciszka Wypycha,

ps. "Wilk", Mieczysława Karpińskiego, ps. "Kusociński" i

Andrzeja Różyckiego, ps. "Zjawa". Zapowiedział, że pod nowym

pseudonimem "Łysy" tworzy podziemny Ruch Oporu Armii Krajowej

(ROAK). Wszyscy przyjęli tę decyzję z ulgą i nadzieją: nie pozwolą gnębić

Polaków NKWD, UB, MO i PPR. Opanują Pomorze, a przynajmniej ten skrawek

ziemi, z którego pochodzą, obronią ludność przed terrorem "władzy

ludowej" i stworzą zalążek autentycznie polskiej władzy.

Wtyki w MO

- Kiedy "Sowę" i mnie aresztowało UB, wiadomo było co się dalej

stanie: przekażą nas enkawudzistom i pojedziemy "na białe

niedźwiedzie" - mówi Andrzej Różycki. - Mieliśmy jednak wtedy swoich

ludzi w milicji (sami zresztą też przez pewien czas służyliśmy dla niepoznaki

w MO), którzy umożliwili nam ucieczkę. Wkrótce potem, w październiku 1945 r.

powstał regularny oddział partyzancki pod dowództwem Stacha Balli, przed

wojną kawalerzysty w Grudziądzu, podległy Pawłowi Nowakowskiemu. W kwietniu

roku następnego liczył już 50 uzbrojonych ludzi, jako 2. kompania

"Sowy", w składzie Pomorskiej Brygady ROAK Nowakowskiego.

Kompania dzieliła się na dwa plutony: uderzeniowy pod dowództwem

"Wilka" i obronny (wyposażony w broń ciężką) pod dowództwem

"Zjawy". Dowódcą całości był "Sowa".

Terenem ich działania były powiaty Działdowo i Nowe Miasto Lubawskie,

wschodnia część powiatu brodnickiego, północna część powiatów rypińskiego i

mławskiego, wreszcie zachodnia część powiatu Ostróda.

Oszczędzać krew,

unikać walki

- Zaczęliśmy od stopniowego opanowywania okolic Lidzbarka. To by się

oczywiście nie udało, gdyby nie ogromne wsparcie, jakiego nam udzielała

miejscowa ludność: poznała już dobrze na swej skórze, co oznaczają sowieckie

porządki, a w nas widziała wybawicieli i prawdziwie legalną władzę. Kiedy w

Kiełpinach doprowadziliśmy do przepędzenia nasłanego z zewnątrz wójta i

zmusiliśmy pepeerowców do zjedzenia partyjnych legitymacji, wieść o tym

rozeszła się szerokim echem, podobnie jak kolejne akcje: rozbrajanie

TMZN

http://tmzn.roni.pl

Kreator PDF

Utworzono 26 March, 2013, 12:06

background image

posterunków MO, ekspropriacje, potyczki z wojskiem. Młodzież ciągnęła do nas

jak pszczoły do ula. Na kwaterach ludzie odejmowali sobie od ust, byle nas

jak najlepiej ugościć. Bywało tak, że nocą cała wieś samorzutnie organizowała

warty, byleśmy wszyscy mogli spokojnie odpocząć. Takie wsie jak Trzcin,

Lorki, Mroczno, Grodziczno, Straszewy, Przyrodk, Nick powinny jakoś zostać

uhonorowane za tę swoją wspaniałą postawę. Mieliśmy wszyscy poczucie

wspólnoty i solidarności.

Ale nie tylko na tym polegała tajemnica sukcesu kompanii "Sowy".

Można rzec, że Balla i jego zastępcy Wypych i Różycki byli nie tylko dobrymi

żołnierzami, lecz także politykami: przyjęli zasadę oszczędzania krwi,

unikania walki, jeżeli to nie jest absolutnie konieczne i dogadywania się

tam, gdzie to możliwe. Najpierw zawarli "pakt o nieagresji" z

miejscowym dowództwem wojsk sowieckich...

- Przez teren naszego działania przebiegał ze wschodu na zachód sowiecki

kabel łączności Moskwa-Berlin, stale patrolowany przez rosyjskich żołnierzy.

Zdarzyło się, że jechał od nas jeden chłopak, na rowerze, po cywilnemu, z

dokumentami, i nadział się na taki patrol. Przestraszył się, myślał, że to

zasadzka, zaczął uciekać... Oni pociągnęli serią po nim i zabili go. Innym

razem mój brat z jeszcze jednym od nas szli na Klonowo przez las i wpakowali

się na Ruskich. Ruscy chwycili za pepesze, nasi za broń też. Byli szybsi i

obu Rosjan zastrzelili. Przypadkowo, niepotrzebnie...

Wiedzieliśmy że Ruscy pobierają mąkę dla swej jednostki z Traczysk.

Zaczęliśmy się o nich tam rozpytywać, kto jaki jest, a wiadomo jak to z nimi:

jeden może być sympatyczny, drugi miły, a trzeci psubrat! Uznaliśmy, że jest

oficer, z którym warto by się spotkać, nie jako partyzanci, ale jako znajomi.

Przynieśliśmy wódkę. Jak sobie podpił, no to my, czy by nie chciał zawarcia

paktu o nieagresji. Bo oni bez sensu stracili dwóch ludzi, my jednego - po co

nam to? My nie chcemy z nimi wojny, my chcemy doczekać do wyborów wolnych, do

amnestii. Mamy swoje cele, a oni mają dopilnować, żeby ta bestia hitlerowska

więcej nie wstała. Ten przyznał nam rację. Jak tak, to prosimy o przyjście

komendanta, dajemy słowo honoru, że włos mu z głowy nie spadnie. My im

zagwarantujemy, że kabel będzie bezpieczny. Byle do nas nie strzelali. I pakt

został zawarty: oni dali spokój nam, my im.

Pakt

Pakt funkcjonował do momentu, gdy dowiedziało się o nim UB. Zdaniem

Różyckiego, ubecy prowokacyjnie zabili we Wlewsku dwu sowieckich

łącznościowców, byle rozbić ten osobliwy sojusz. Wzajemne stosunki z

Rosjanami zaogniły się. Konflikt udało się zażegnać po napadzie kompanii

"Sowy" na pociąg Warszawa-Gdynia, w którym akurat jechał sowiecki

pułkownik - i partyzanci potraktowali go łagodnie, nawet broni mu nie

zabrali, odjechał ze wszystkimi honorami - dowód, że pakt obowiązuje nadal.

Ale UB wymyśliło inną prowokację: skierowało do lasu własny "oddział

partyzancki"...

- Był złożony z sześciu ludzi, którzy na kwaterach podawali się za akowców. I

nawet mieli dwie podrobione legitymacje akowskie. Oraz dużo pieniędzy, jakieś

60 tys. złotych. A wtedy pensja miesięczna wynosiła półtora tysiąca... Myśmy

nie wiedzieli, kto oni, aż Stach Balla dostał wiadomość z Nowego Miasta, z MO

lub z UB (i tu, i tu mieliśmy wtyczki), że taka grupa została wysłana w

teren. Zostali otoczeni przez naszych, trzech zginęło na miejscu, a trzej

dostali się do niewoli. I okazało się, że oprócz pieniędzy mają listy ośmiu,

może dziewięciu tajnych agentów z Rynku, Grodziczna, Ostaszewa, z Lorek, z

tego pasa całego, aż po Mroczno... Złożyliśmy każdemu agentowi wizytę i

zagroziliśmy: "Jesteś odpowiedzialny za «swój» teren. Jeżeli z twojego

TMZN

http://tmzn.roni.pl

Kreator PDF

Utworzono 26 March, 2013, 12:06

background image

terenu wyjdzie jakikolwiek donos na nas, będziesz z miejsca zastrzelony... Od

dziś w pełni ty odpowiadasz za bezpieczeństwo naszych oddziałów,

jasne?". Podziałało!

Akowski trójkąt

Podobnych "lekcji wychowawczych" udzielano milicjantom na

posterunkach: "Nie chcemy was zabijać, broni osobistej wam nie

zabierzemy, ale warunek: macie się zajmować wyłącznie sprawami kryminalnymi.

Wara od nas!". Partyzanci opanowywali urzędy gminne, likwidując spisy

podatkowe i nakazy dostaw obowiązkowych - tej ówczesnej zmory rolników.

Aresztowali sekretarzy PPR i zastraszali ich. W pewnym momencie kompania

"Sowy" de facto przejęła kontrolę nad sporym obszarem: był to

nieregularny wielokąt, którego wierzchołki wyznaczały miejscowości Lubowidz,

Górzno, Radoszki, Kurzętnik. Mroczno, Grodziczno, Koszelewy, Płośnica,

Dłutowo. Dodatkowym atutem partyzantów był fakt, że obszar ten zahaczał o

trzy województwa: bydgoskie, olsztyńskie i mazowieckie. Osobliwa biurokracja

władzy ludowej powodowała, że organizowana przez UB czy KBW z terenu Mazowsza

ekspedycja karna zwykle zatrzymywała się na granicy województwa olsztyńskiego

czy bydgoskiego i vice versa... Najwyraźniej jakieś lokalne ambicje

utrudniały komunistom podjęcie skoordynowanych działań.

- Byliśmy tu panami! Czy w Rybnie, czy w Żabinach, w Mrocznie czy w

Grodzicznie, każdy wójt musiał się do nas zwracać o akceptację. Bo jak nie,

to fora ze dwora! Mieliśmy nasz wywiad w UB i w milicji: gdy czerwoni

planowali jakąś akcję przeciw nam, my pierwsi wiedzieliśmy o tym. Ale UB też

próbowało wprowadzić między nas swoich ludzi i udało im się to dwa razy.

Rozpoznaliśmy, kto zacz. Jeden z nich został schwytany w biały dzień, na

ulicy, 500 metrów przed Urzędem Bezpieczeństwa w Nowym Mieście Lubawskim.

Został zlikwidowany, ten drugi też. To był nasz, partyzancki kraj!

Potyczki i bitwy

Z siłami bezpieki stoczyli trzy większe bitwy i mnóstwo potyczek. Oto jak

Różycki opisuje taktykę stosowaną przez UB:

- UB miało filozofię walki obronnej. Raz jeden tylko w bitwie pod Górznem UB

i milicja uderzyły na nas frontalnie, tyralierą. Komendant UB z Rypina zginął

wtedy, reszta poszła w rozsypkę, a potem jeszcze się postrzelali między sobą.

Bywały starcia z wojskiem, ale krótkotrwałe. Szczególnie dużo starć było

przed referendum, w czerwcu 1946 r., bo wtedy wprowadzili do każdej gminy, a

nawet do każdej większej wioski po drużynie lub plutonie wojska, które

nastawili tak, że tu jest Wehrwolf albo UPA, żeby było przekonane, że idzie

walczyć ze śmiertelnymi wrogami Polski. Na przykład kiedyś od Radoszek ruszył

na nas pluton KBW. Nasz wartownik z plutonu "Wilka" Kamiński

wyskoczył, gdy się zbliżali, i rozkazał im się zatrzymać. Na to jeden z tych

KBW pociągnął serię spod pachy i wartownik na miejscu padł. Nasi ze

wszystkich stron zaczęli strzelać. Ja swoim plutonem wyszedłem im na tyły.

Widząc, że są otoczeni, poddali się. Ten, co zastrzelił Kamińskiego,

pochodził z Chełmży. Powiedział, że jeżeli go "Wilk" nie weźmie do

oddziału, to sobie zaraz strzeli w głowę: "Skoro wy jesteście Polacy z

AK, a nie UPA czy Wehrwolf, to ja go muszę zastąpić, ja mam ten

obowiązek!". Tak się uparł. No i został, ze swoim karabinem maszynowym.

Dosłownie w niecały tydzień później zginął pod Zieluniem.

TMZN

http://tmzn.roni.pl

Kreator PDF

Utworzono 26 March, 2013, 12:06

background image

Obława

21 marca 1946 r. z Nowego Miasta Lubawskiego wyruszyła obława: dwie

ciężarówki pełne ubowców. Wpadły w zasadzkę zastawioną przez pluton

"Zjawy". Wywiązała się bitwa: zginęło pięciu ubowców, a dziewięciu

było ciężko rannych. Ale największa bitwa miała miejsce pod Zieluniem, 30

czerwca 1946 r.

- Zgodnie z naszym planem operacyjnym, moje dwie drużyny wraz z całą kompanią

poszły pod Zieluń, dokąd nadciągały UB, MO i KBW z powiatów mławskiego i

sierpeckiego. Ja z trzecią drużyną upozorowałem atak na Lidzbark, tak aby

siły UB z Lidzbarka nie poszły pod Zieluń. To się powiodło. Dzięki temu

"Sowie" łatwiej było odeprzeć pierwszy atak ubowców. Po godzinie od

Sierpca pojawiły się trzy czołgi. Jeden unieruchomili chłopcy Panzerfaustem,

ale pozostałe dwa otworzyły silny ogień, więc musieli się wycofać w głąb

lasu. Mieliśmy trzech poległych i trzech rannych, oni - kilkunastu zabitych i

wielu rannych.

Ludzie "Sowy" byli tak pewni swej siły, że wypuszczali się na

wyprawy poza swój "matecznik", w stronę Ostródy czy Nidzicy. Nigdy

nie zostali rozbici. Przyszedł jednak moment dramatycznych decyzji.

- Liczyliśmy na to, że przeczekamy, aż Mikołajczyk doprowadzi do wolnych

wyborów. Ale po referendum w czerwcu 1946 r. straciliśmy złudzenia; zostało

sfałszowane! Sprawdziliśmy to sami w Dłutowie i Zieluniu: za pozostawieniem

Senatu głosowało tam 80 procent ludności, a ogłoszono, że 20 procent... Stało

się jasne, że nic się nie zmieni, a jeżeli - to na gorsze. Nie mieliśmy

szans. Odbyła się narada dowódców partyzanckich z Polski północnej; podjęto

decyzję o ujawnieniu się i złożeniu broni, co też zrobiliśmy w lutym 1947 r.,

w jednostce Wojska Polskiego w Działdowie.

Dalsze losy

Różne były ich późniejsze losy. Andrzej Różycki "Zjawa" (dziś

jeden z ostatnich żyjących żołnierzy "Sowy"), znalazł pracę w

leśnictwie, a przed represjami chroniło go zaświadczenie od sowieckiego

majora Gory, że uratował życie jego rannym żołnierzom (o czym była mowa w

poprzednim odcinku - TS nr 46). Zostały mu wspomnienia i tajemnice, których

przez kilkadziesiąt lat nie wolno było ujawnić: jak ta, że zdali tylko połowę

posiadanej broni, a reszta została zakonserwowana i zakopana... Albo ta, że w

ujęciu ubeckiego zbrodniarza Piwki pomógł im... komendant MO w Kiełpinach

Ryszard Celmer. Piwko, szef UB w Działdowie, znęcał się nad więźniami i

osobiście w okrutny sposób zamordował partyzanta Ignacego Kalisza, ps.

"Wrona". Został zlikwidowany w okolicach Kiełpin.

Stanisław Balla ps. "Sowa",

d-ca kompanii, zmarł 16.10.1980 r. w Lidzbarku. Natomiast w czasach

partyzanckich zginął jego syn Eugeniusz Balla, ps. "Wyrwisz":

poległ koło leśniczówki Zielonka w potyczce 5.11.1946 r.

Ale są też tajemnice kompanii nieujawnione do dziś...

(Za pomoc dziękuję uczestnikom rozmowy z

Andrzejem Różyckim, panom Wojciechowi Kwiatkowskiemu i Marcinowi

Kostrzyńskiemu)

TMZN

http://tmzn.roni.pl

Kreator PDF

Utworzono 26 March, 2013, 12:06


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Oddział Stanisława Ballego ps Sowa
Wytrwać w prawdzie wywiad z Andrzejem Kołakowskim
Załącznik 3 Plan rekonesansu dowódcy plutonu
Konspekt indywidualnych Zajęć terapeutycznych dla Pana Andrzeja Kowalskiego przebywającego na oddzia
PRACA DOWÓDCY PLUTONU PO OTRZYMANIU ZADANIA
wywiad 4 przykładowe pytania, STUDIA PEDAGOGIKA opiekuńczo-wychowawcza z terapią pedagogiczną - wł
WYWIADY ZE ŚW WOJCIECHEM I STANISŁAWEM, Wywiad religia
Krajewski Andrzej – „Wrocław pełen masonów – wywiad z Norbertem Wójtowiczem”
Wywiad z dr Cezarym Mechem, dr inż Julitą Maciejewicz Ryś, Georgem Friedmanem, Krzysztofem Wyszkows
Kpt Andrzej Czechowicz ujawnia związki Radia Wolna Europa z CIA Wywiad dla Polskiego Radia (1971)
Oddział Ballego w walce przeciw komunistycznemu zniewoleniu 1945 1947 cz II
STANISŁAW ANDRZEJ POTYCZ HENRYK POBOŻNY I KSIĘŻNA ANNA – WŁADCY ŚLĄSKA (Świadectwo, które trwa i pr
andrzej zybertowicz wywiad przekroj
Oddział Ballego w walce przeciw komunistycznemu zniewoleniu 1945 1947 cz III
Stanisław Kasznica i Lech Karol Neyman ostatni dowódcy Narodowych Sił Zbrojnych

więcej podobnych podstron