Rozdział 6 – Łzy nocy
Tej nocy nie mogłam usnąć, wyczekiwałam Edwarda lecz nie
pojawiał się. Postanowiłam pojechać do niego i porozmawiać.
Wymknęłam się cicho z domu, Charlie chrapał na kanapie przy
włączonym telewizorze. Kiedy zajechałam pod dom wszystkie
ś
wiatła były zapalone co specjalnie mnie nie zdziwiło, gdyż przecież
wampiry nigdy nie spały. Zaparkowałam na podjeździe i podeszłam
do drzwi, które natychmiast otworzył mi Carlise. Nic nie powiedział
tylko popatrzył się na mnie dziwnym wzrokiem i wpuścił do środka.
Cała rodzina Cullenów siedziała w salonie. Nagle usłyszałam krzyk
Rozalie.
- Wiedziałam, że tak będzie – krzyk był skierowany w moją
stronę, a ja nie miałam pojęcia o co chodzi. – Jesteś tylko zwykłą mała
zdzirą!
- Spokojnie Rose - uspokajał ją Emmet. – Nie ma co się
denerwować tylko trzeba to wyjaśnić.
- Nic tu nie ma do wyjaśniania – nadal krzyczała blondynka. Nie
przejmowałam się nią od czasu do czasu miewała takie napady złości.
Nie przejmowałam się dopóki nie ujrzałam Edwarda siedzącego na
kanapie ze spuszczoną głową którą obejmowały jego dłonie. Był
wyraźnie czymś przybity.
- Edward? – spytałam – czy coś się stało? Dlaczego do mnie nie
przyszedłeś?
- Jeszcze się pyta! – wrzeszczała Rozalie – ależ głupi są Ci
ludzie. Mogłeś od razu ją zabić a nie bawić się w kotka i myszkę.
- Czy mogę do cholery wiedzieć o co tutaj chodzi? – nie
wytrzymałam i wybuchnęłam gniewem. Edward podniósł do tej pory
spuszczone w podłogę oczy na mnie. Były czerwone i opuchnięte od
płaczu.
- Wybacz, ale bardzo go zraniłaś – powiedziała do mnie zimnym
tonem Alice.
- Proszę powiedzcie mi co się dzieję bo zaraz zwariuję.
- I dlaczego grasz idiotkę? – napierała na mnie Rosalie – wiesz
dobrze o co chodzi i jeszcze masz czelność tu przychodzić? –
Rozejrzałam się po salonie w kącie jadalni zobaczyłam spakowane
walizki Edwarda.
- Ale ja naprawdę nie wiem co się tutaj dzieje. Możecie mi w
końcu powiedzieć?
- Bello – odezwał się Edward, oficjalnym lecz zrozpaczonym
głosem. Spojrzałam się na niego. Jego wzrok był zimny i pełen bólu.
- Ślubu nie będzie.
- Co? – tylko tyle zdołałam z siebie wykrztusić gdyż nagle
osunęłam się na ziemię mdlejąc przez usłyszane przed chwilą słowa.
Kiedy się ocknęłam był już ranek. Leżałam w łóżku w różowym
pokoju a przy mnie siedziała Alice. Jednym szybkim ruchem
odrzuciłam z siebie kołdrę i zaczęłam rozglądać się po pokoju.
- Gdzie jest Edward? Co się stało? Powiedz mi, że mi to się
tylko śniło.
- Przykro mi Bello, Edward wyjechał dziś z samego rana
- Jak to wyjechał, dlaczego? – teraz to ja płakałam z rozpaczy
- Przez Ciebie, a właściwie przez to co zrobiłaś.
- Ale co ja takiego mu zrobiłam? – pytałam przyjaciółkę
- Nie chciałaś ślubu nie pamiętasz?
- Ja tylko powiedziałam, że muszę się zastanowić, że to
wszystko za szybko się działo. Nie powiedziałam mu nie.
- Przecież Edward widział Cię w lesie z Jacobem
- Śledził mnie?
- Nie po prostu miał złe przeczucie, które jak widać go nie
zawiodło.
- Proszę Cię powiedz mi wszystko od samego początku. –
błagałam wampirzycę.
- Edward dowiedział się od Charliego, że pojechałaś do
rezerwatu i ruszył za Tobą. Kiedy Cię zobaczył byłaś w objęciach
Jacoba i go całowałaś. Usłyszał jak chcecie razem uciec. Słyszał jak
ten pies dziękuje ci myślach.
- O mój boże! To wszystko nie tak! – krzyknęłam
- A jak?
- Poszłam porozmawiać z Jakiem o moim ślubie on
zaproponował mi ucieczkę ale ja się nie zgodziłam i wtedy mnie
pocałował, później…. O matko!
- Co?!
- Później usłyszałam jakiś szelest w krzakach ale Black
powiedział, że to widocznie jakieś dzikie zwierze przebiegło, a potem
spytał się co by było gdyby Edward nagle się rozmyślił!
- O nie! – jęknęła Alice
- Jacob wiedział, że Edward nas obserwuje wyczuł go dlatego
odegrał taką scenę! – nie wierzyłam, że mój najlepszy przyjaciel był
zdolny do czegoś takiego.
- Trzeba natychmiast zawiadomić o tym Edwarda!
- To nie będzie takie proste… nikomu nie powiedział gdzie się
wybiera. – zaczęłam płakać rzewnymi łzami, a Alice przytuliła się do
mnie.
- Poczekaj chwilkę na mnie – powiedziała i wyszła z pokoju
zostawiając drzwi otwarte. Usłyszałam jak opowiada rodzinie o czym
przed chwilą rozmawiałyśmy. Nim się obejrzałam poczułam silny
podmuch wiatru i ujrzałam Rosalie siedzącą obok mnie na łóżku.
- Tak bardzo Cię przepraszam – objęła mnie i ścisnęła mocno –
nie wiedziałam, że to wszystko to był wymysł tego śmierdzącego psa.
Proszę wybacz mi to co wczoraj mówiłam.
- Jasne nie ma sprawy, ale teraz liczy się tylko to żeby Edward
wrócił.
- Dzwoniłem do niego ale nie odbiera telefonu – zobaczyłam
stojącego Carlisa w drzwiach. – Nie martw się już mu się nagrałem na
komórkę, teraz musimy mieć nadzieje, że odsłucha wiadomość.
Siedziałam na brzegu łóżka cała zalana łzami, nie wiedziałam co
mam robić. Dzisiaj jest zakończenie roku szkolnego na które nie
miałam zamiaru iść, dziś także miał się odbyć mój ślub z Edwardem,
który nie wiadomo gdzie i na jak długo wyjechał. Wiedziałam tylko
jedno pragnęłam spotkać się z Jacobem i wykrzyczeć na całe gardło
jak bardzo go nienawidzę.