Bury Romuald Marksistowski filozof skruchy nie okazuje

background image

Marksistowski filozof skruchy nie okazuje – Romuald Bury

Aktualizacja: 2006-11-29 12:00 am

Przypominamy tekst z 2006 roku, w którym pada kilka słów o właśnie zmarłym
marksistowskim filozofie Leszku Kołakowskim. Nie minęło wiele godzin od śmierci, a
już niektórzy próbują stawiać mu pomniki i chować na Wawelu.

„Autorytety” osławionej lewicy laickiej, która dziś gnieździ się między innymi w
„Gazecie Wyborczej” (ale nie tylko, bo do tego nurtu należy także „Nie” Jerzego
Urbana a nawet „Trybuna” – d. „Trybuna Ludu”, jakby ktoś nie pamiętał) kruszą się,
jak budowy socjalizmu. Kiepski materiał, bardzo złe wykonanie i nieuchronny upływ
czasu (na szczęcie) robią swoje. Z ich grona co chwila odpadają osoby i osóbki,
sztucznie wykreowane. Nie ma już Lesława Maleszki (no, w „GW” jest, bo mu kolesie
zginąć nie dadzą), nie ma ks. Michała Czajkowskiego (choć redakcja „Więzi”
zapowiedziała, że nadal będzie korzystać z jego… usług), nie ma Andrzeja Samsona
(jest, ale siedzi za pedofilię), nawet taka figura, do której do niedawna kazano nam się
modlić, jak Jacek Kuroń, kruszy się pośpiesznie. Dlatego to środowisko tak bardzo dba
o resztę, bo każdy kolejny ubytek to dla nich dziura nie do „zalepienia”.

„Myśmy chodzili i nosili czerwone gwiazdki z sierpem i młotem,
śpiewaliśmy piosenki ze słowami Bruno Jasieńskiego, która się kończyła «o
Polską Republikę Rad». Nosiliśmy nagany w kieszeniach, przyjaźniliśmy
się z bezpieką, takich nas było niewielu na uniwersytecie. Myśmy w
zasadzie nienawidzili tej nacjonalistycznej frazeologii gomułkowskiej. Tej,
co głosiła – demokracja, naród, Maria Konopnicka, Kościuszko. To
wszystko bzdura. My jesteśmy komunistami i chcemy komunizmu. To,
że się wyrzuciło [w 1948 r.] Gomułkę, było dla nas bardzo przyjemne”

A jest jeszcze co kruszyć. Sam Adam Michnik chwieje się w posadach. Wysłany na
długoterminowe urlopy, chowany gdzieś po kątach, powstrzymywany (dość
skutecznie) w swych intelektualno-publicystycznych zapędach (polegających na
obfitym cytowaniu intelektualistów, choć to nie zapewnia automatycznie dołączenia do
ich grona) – co chwila wpada, jak śliwka w kompot. Ostatnia afera z nagraniem jego
rozmów z Aleksandrem Gudzowatym przysporzyła mu wprawdzie sławy, ale chyba nie
o to chodziło. Bo to czyni go przecież nie sławnym, lecz osławionym, a to ogromna
różnica.

Wyznania towarzysza „Kołka”
Do grona nielicznych, których pomnik trzyma się dość mocno, należy marksistowski
filozof Leszek Kołakowski. Wszędzie (w mediach) go pełno, bo na wszystkim się zna.
Ukochany przez „GW” i „Tygodnik Powszechny” (cóż to za wspaniała symbioza,
warta pogłębionej analizy), zawzięcie walczy z każdą próbą zarysowania jego obrazu.
Ostatnio w „Rzeczypospolitej” ukazał się o nim ciepły artykuł dr. Piotra Gontarczyka z
IPN, pokazujący, że Kołakowski od połowy lat 60-tych ubiegłego wieku był obiektem
obserwacji i szykan peerelowskiej bezpieki. Jednakże próba przypomnienia przez

Strona 1 z 4

Marksistowski filozof skruchy nie okazuje – Romuald Bury - Bibula - pismo niezalez...

2011-08-09

http://www.bibula.com/?p=752

background image

autora, co jego bohater robił wcześniej (a także, co myślał później), spotkała się z jego
zdecydowanym „daniem odporu”, w formie listu w tejże „Rz”.
Ale po kolei. Dr Gontarczyk przypomniał pokrótce stalinowskie zasługi ówczesnego
pupilka komunistycznego reżimu, cytując jego własne słowa: „Myśmy chodzili i nosili
czerwone gwiazdki z sierpem i młotem, śpiewaliśmy piosenki ze słowami Bruno
Jasieńskiego, która się kończyła «o Polską Republikę Rad». Nosiliśmy nagany w
kieszeniach, przyjaźniliśmy się z bezpieką, takich nas było niewielu na uniwersytecie.
Myśmy w zasadzie nienawidzili tej nacjonalistycznej frazeologii gomułkowskiej. Tej,
co głosiła – demokracja, naród, Maria Konopnicka, Kościuszko. To wszystko bzdura.
My jesteśmy komunistami i chcemy komunizmu. To, że się wyrzuciło [w 1948 r.]
Gomułkę, było dla nas bardzo przyjemne”. (P. Gontarczyk, Filozof pod lupą, „RZ” 4-5
listopada 2006 r.). Profesor Kołakowski mówił to nie w 1945 roku, co można byłoby
jeszcze podciągnąć pod wczesne ukąszenie jadem marksizmu. On to mówił w połowie
lat 60-tych, gdy oficjalnie był już „dysydentem”, szykanowanym przez SB!

„Kołek” broni się jak może, choć argumentów nie ma
Nic dziwnego, że riposta filozofa była mocna: „Czy prawo zezwala, by bez wiedzy i
zgody osoby inwigilowanej przez UB publikować w prasie ubeckie dokumenty z tej
inwigilacji, w tym fragmenty przechwyconych przez bezpiekę listów czy
podsłuchanych rozmów? Rzecz dotyczy osoby, która nie podlega lustracji (nie jest
posłem ani ministrem, ani nikim w tym rodzaju), nie jest podejrzana o TW, ani nie
ubiegała się o status pokrzywdzonego i dostęp do własnej teczki”. („Rz” z 18-19
listopada 2006 r.). Zauważmy, że nasz autorytet moralny nie kwestionuje prawdziwości
tych wypowiedzi, on tylko (na razie pośrednio) domaga się wprowadzenia cenzury, aby
takie rzeczy (och, co za skandal!), nie mogły się ukazywać.
Sprawa ma szersze znaczenie. Wraz z przejęciem ubecko-esbeckich archiwów
społeczeństwo, dotąd tumanione ckliwymi opowiastkami o tamtych czasach, zaczyna
coraz więcej dowiadywać się, jak to było naprawdę, kto był kim, po której stronie i
jakie to było zaangażowanie. Mamy nie tylko prawo do takiej wiedzy. Instytucje do
tego powołane mają wprost obowiązek nam to udostępniać, abyśmy wreszcie mogli
zacząć odróżniać przysłowiowe ziarno od plew. A przecież jaki był wrzask Adama
Michnika na samą zapowiedź, że w IPN mogą być taśmy z esbeckimi podsłuchami
jego rozmów. Ten bojownik o prawa człowieka i wolność słowa (?) już zagroził
procesami sądowymi w przypadku ich ujawnienia. Nic dziwnego – po dekonspiracji
„rozmów” Jacka Kuronia z przedstawicielem resortu gen. Czesława Kiszczaka (który
w pewnych, na szczęście szybko kurczących się kręgach uchodzi za „człowieka
honoru”), gdy obaj panowie rozmawiali jak towarzysz z towarzyszem (to nic, że były)
w tych kręgach po prostu panuje strach. Jest to strach przed wiedzą, która miała być na
zawsze starannie ukryta i dostępna tylko wybranym, najbardziej zaufanym.

Nie chciał „chamom” ustąpić, więc z PZPR nie wystąpił
Wracając do Kołakowskiego – w „GW” (z 23 października 2006 r.) ukazała się relacja
z jego wystąpienia w Audytorium Maximum na Uniwersytecie Warszawskim, jakie
miało miejsce w 40-tą rocznicę zebrania Związku Młodzieży Socjalistycznej (sic!).
Profesor miał tam znakomitą okazję, aby przed licznie zgromadzoną publicznością
dokonać czegoś w rodzaju „rachunku sumienia”. Nic z tego, nie było żadnych rozliczeń
z niechlubną przeszłością ani najmniejszych objawów skruchy. „Co złego, to nie my” –

Strona 2 z 4

Marksistowski filozof skruchy nie okazuje – Romuald Bury - Bibula - pismo niezalez...

2011-08-09

http://www.bibula.com/?p=752

background image

zdaje się nie tylko mówić, ale i myśleć ten wiekowy człowiek… Zamiast tego,
zwracając się do „młodych słuchaczy”, powiedział: „Może wam się wydawać dziwne,
że ja i moi koledzy tak siedzieliśmy w tej partii, zamiast z niej występować. Byliśmy
przywiązani do tradycji socjalistycznych, poza tym ważne dla nas było, by w partii byli
nie tylko aparatczycy, nie tylko te chamy rozmaite”.
Ot, jaka wolta. Z komunizmu nie zostało żadnego śladu, w jego miejsce pojawiła się za
to „tradycja socjalistyczna” (może nawet jej niepodległościowy nurt? Czemu nie,
gawiedzi można wszystko sprzedać, w dodatku tanio). W dodatku Kołakowski siedział
w tym jakoby dla naszego dobra. Bo skoro w partii komunistycznej (tak, to była partia
komunistyczna, a nie socjalistyczna) byli jacyś źli „aparatczycy”, czyli, mówiąc jego
słowami „chamy rozmaite”, to on, intelektualista i inni tego pokroju towarzysze
musieli dla nich stanowić równowagę. I jesteśmy prawie u sedna sprawy. Określenia
„Chamy” i „Żydy” przyjęły się w opisach walk frakcyjnych w połowie lat 50-tych.
Zamierzchła to historia, ale jej sens polega na tym, że byli wówczas „źli” i „dobrzy”
komuniści. Ci źli to właśnie owe „chamy”, nawiązujące do demokracji (wprawdzie
plebejskiej, ale zawsze), nacjonalizmu (ten straszny Kościuszko, ta okropna
Konopnicka!). A ci dobrzy? Ot, to właśnie Kołakowski i jego towarzystwo. Zaliczyć
do niego można przecież zmarłego niedawno koryfeusza pałkarskiego marksizmu
Adama Schaffa, zapiekłego wroga katolicyzmu i polskości (dyrektora Instytutu Nauk
Społecznych przy KC PZPR, redaktora naczelnego „Myśli Filozoficznej”, później
dyrektora Instytutu Filozofii i Socjologii (do 1968 r.), członka PAN), czy Tadeusza
Krońskiego (też tego formatu filozofa), który kierował Katedrą Historii Filozofii
Nowożytnej Uniwersytetu Warszawskiego. Tenże Kroński bez ogródek w 1948 roku
zapowiadał: „My sowieckimi kolbami nauczymy ludzi w tym kraju myśleć racjonalnie,
bez alienacji”. Zwalczał „nikczemną do szpiku kości prawicową inteligencję polską” i
dążył do „zdławienia” katolicyzmu i… polskiego romantyzmu.

Żaden cel nie może usprawiedliwiać zbrodni ludobójstwa!
Czy tak mają wyglądać pseudo rozliczenia najstraszliwszego okresu w dziejach myśli
w Polsce, gdy królowały ciemnota i intelektualny bandytyzm? A nie były to tylko
słowa. W pierwszej dekadzie Polski Ludowej zamordowano kilkadziesiąt tysięcy ludzi.
Setki tysięcy siedziały w więzieniach. Miliony nie mogły wrócić do kraju z
emigracyjnej poniewierki. Miliony tłamszonych obywateli komunistycznego państwa
poddano okropnym represjom (z zakazem pojawiania się w stronach rodzinnych, z
nakazem przyjmowania przymusowych „lokatorów” we własnych domach,
wywłaszczanych z własności, nie dopuszczanych do nauki i kariery zawodowej).
Adam Schaff w „rozliczeniowej” jakoby książce z 1995 roku napisał, że naród polski
jest „chory na antysemityzm”. W tym sensie jesteśmy dla nich w dalszym ciągu
„chamami”. Ale czy każde przeciwstawienie się owym „Żydom”, czyli tym działaczom
i funkcjonariuszom partyjnym, zaliczanym do tej kategorii, musi być od razu
traktowane w kategoriach rasowych? A do tego jest przecież sprowadzane, co świadczy
o podłej manipulacji, ale też o miałkości i płytkości myśli samozwańczych koryfeuszy
nauki.
Jako ciekawostkę warto przytoczyć fakt, że funkcjonariusze SB w swych pracach
operacyjnych nadali Kołakowskiemu pseudonim „Kołek”. A więc z nomenklatury
zaliczyli go – zapewne niechcący – do kategorii „chamów”, bo chamskie to jest
przezwisko. Może to właśnie ujawnienie tego kryptonimu tak bardzo rozwścieczyło

Strona 3 z 4

Marksistowski filozof skruchy nie okazuje – Romuald Bury - Bibula - pismo niezalez...

2011-08-09

http://www.bibula.com/?p=752

background image

światowej sławy filozofa? Kto wie, czasami małość ludzka objawia się w najbardziej
niespodziewany sposób…
Co prawda, byłoby mu bardziej przyjemnie, gdyby jego publiczny życiorys i
niegdysiejsze zasługi były pod większą kontrolą a na jego temat ukazywały się tylko
peany, w stylu „GW”, jak choćby ten opublikowany z okazji jego 75 rocznicy urodzin:
„wybitny filozof i historyk filozofii, znawca religii i teologii urodził się w 1927 r. w
Radomiu, w rodzinie o tradycjach socjalistycznych i antyklerykalnych”. („GW” z 23
października 2002 r.). Ale przecież czasy cenzury i myślowego zamordyzmu miały
odejść na zawsze, czyżby nasz filozof i jeszcze bierutowski (tak!) profesor nie zdążył
się z tym dotychczas pogodzić?
Chyba nie, bo on nadal mentalnie i emocjonalnie tkwi w czasach swej młodości. W
jednym z wywiadów w „GW” tak tłumaczył swe „zabawy z bronią” (bo i takie były w
jego życiorysie, gdy z ubecją był za pan brat): „Strzelano do nas. Strzelało się z obu
stron. Ale nikogo nie zabiłem, nie korzystałem z pistoletu”. Nabita broń podobno raz w
roku sama strzela. Może więc ofiary „utrwalania władzy ludowej” w Polsce po 1944
roku ginęły wyłącznie z takiej przyczyny i jak zwykle, nie ma winnych?
Jeszcze jedno znaczące wyznanie Kołakowskiego: „W 1946 roku nie wierzyliśmy w
prawdziwe referendum czy wybory. Ale był cel, który usprawiedliwiał. Myśmy nie
uważali się za demokratów. Sądziliśmy, że społeczeństwo powinno być rządzone przez
oświeconą elitę. (…) Masom trzeba podawać jakieś kłamstwa do wierzenia. Trudno”.

** ** **
Nie ma dla tego usprawiedliwienia. Bo jeśli tak, to tak samo można usprawiedliwiać
nazizm („narodowy socjalizm”), czyli ideologię bliźniaczą dla „międzynarodowego
socjalizmu”. Z punktu widzenia ofiar nie ma bowiem żadnej różnicy, w imię której z
tych obłędnych ideologii ginęły miliony ludzi. Potępianie ideologii to także
wskazywanie palcem winnych. Dla nazizmu ludzkość przygotowała Norymbergę,
symbolicznie rozliczając i zamykając tamtą epokę. To samo należy zrobić z
komunizmem. Żeby tacy Kołakowscy i inni nie wciskali nam stale umysłowej tandety,
jakby oni to wszystko robili dla naszego dobra, a ich zbrodniczy cel był sam w sobie
usprawiedliwieniem ich zbrodniczych czynów i zbrodniczych myśli. Bo te myśli były
przecież propagandową, wulgarną osłoną dla bezkarnego panoszenia się najbardziej
krwiożerczego w dziejach ludzkości systemu, czyli komunizmu. Jego ofiarą padło sto
kilkadziesiąt milionów istnień ludzkich. Dokładnie o tyle za dużo, aby tolerować takie
nieporadne próby tłumaczenia (się) Kołakowskiego i jemu podobnych. Miejmy
nadzieję, że to wreszcie dotrze do głów tych, z których Kołakowski w dalszym ciągu
po prostu szydzi w najlepsze.

Romuald Bury

Strona 4 z 4

Marksistowski filozof skruchy nie okazuje – Romuald Bury - Bibula - pismo niezalez...

2011-08-09

http://www.bibula.com/?p=752


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
FILOZOFIA CHRZESCIJANSKA i nie tylko
2019 05 12 Szef młodzieżówki PO zatrzymany za pedofilię Skruchy nie wyraził
Geier Manfred Gra językowa filozofów (Nic nie istnieje Parmenides i formuła klątwy ontologicznej) 2
Geier Manfred Gra językowa filozofów (Nic nie istnieje Parmenides i formuła klątwy ontologicznej)
Karl Korsch – Marksizm i filozofia (1923 rok)
Prestipino G Marksizm a filozofia dzisiaj
Nie pali się światła wrogowi Romuald Rajs ps Bury
Ten kto nic nie wie nie kocha, Filozofia, @Filozofia, Pracelsus
Marksizm praca filozofia
ATT00005, Człowiek nie tknięty filozofią zna w pierwszym rzędzie to, co może zobaczyć, czego może do
filozofia, Relatywizm heraklitejski - nie można wejść do tej samej rzeki - chodzi o to że rzeka płyn
A Janus Sitarz, Nie ma rozpusty większej niż myślenie Teksty filozoficzne w?ukacji polonistyczne
marksizm, APS - studia magisterskie, Pedagogika przedszkolna - II stopnia, I rok I semestr 2012-2013


więcej podobnych podstron