Rozdział 29
„Życie,
którego głównym celem jest
spełnienie osobistych pragnień,
prędzej czy później
przynosi gorzkie rozczarowania”.
Albert Einstein
Namierzył ją wzrokiem, stojącą z rodzicami i śmiejącą się akurat z jakiegoś
żartu. Od razu przeleciały mu przed oczami wizje jej podczas seksu i po chwili
zobaczył wyobrażenie jej i młodego Blacka na masce jej samochodu. Nie
patrząc na przyjaciela, ruszył w jej kierunku. Wziął ją za rękę i pociągnął w
kierunku swojego pokoju.
- Edwardzie, coś się stało? – Zapytała zaskoczona, a on ścisnął jej rękę
jeszcze mocniej – Ała… Edward. To boli. – Krzyknęła, ale on ją zignorował.
Puścił ją dopiero w swoim pokoju. Nie odezwał się do niej, tylko podszedł
do barku i nalał sobie whisky do szklanki, szybko wypił i dolał następną
porcję. Dopiero teraz spojrzał na nią. Stała w miejscu gdzie ją zostawił,
wpatrzona w niego przerażonym wzrokiem. Nie wiedział jak to powiedzieć.
To ona przerwała ciszę.
- Edward?
- Odbyłem bardzo interesującą rozmowę z Blackiem – Celowo nie
powiedział imienia przyjaciela. Bella zbladła.
- On już wie – Powiedział jej wewnętrzny głos.
- Podobno rozwiązała się zagadka. Już wiem, co robiłaś wtedy w „New
Monn” – Był zaskoczony, jak łagodnie przychodzi mu mówienie o tym.
Kręcił lodem w szklance nie patrząc na nią. Usłyszał tylko jak zaciągnęła
mocno powietrze. Czekał. Aż w końcu odezwała się.
- Edward! – Głos jej się łamał. To było dla niego potwierdzeniem.
- Jak długo?
- To nie tak. To było tylko raz. Nawet tego nie pamiętam.
- Nie pierdol, że tylko raz. Caleb was widział. Wtedy w lesie. NA MASCE
TEGO PIEPRZONEGO GRATA CO CI KUPIŁEM!!! – Już się nie kontrolował. A
ona zaczęła płakać. – Jak mogłaś!!! I to przed samym ślubem.
- Edward to nie tak. Ja nie chciałam, to on…
- Nie wkurwiaj mnie jeszcze bardziej. Nie obchodzi mnie, kto zaczął. Chodzi
o to, co zrobiłaś!!!
- Kochanie!!! – Skomlała, zalewając się łzami. – Ja już to wyjaśniłam z
Jacobem, to był tylko jeden wyskok, niemający znaczenia. Kocham ciebie i
nadal chcę być z tobą.
- Nie!!! Przestań! Jakbyś mnie kochała to byś tego kurwa nie zrobiła.
- Kocham cię!
- Skończ! Nie chcę tego słyszeć.
- Pozwól mi wyjaśnić – Podeszła do niego i przytuliła się do niego.
- Nie mam na to ochoty. A wyjaśnić to możesz swojej i co gorsza, mojej
rodzinie, dlaczego odwołujemy ślub!!! – Odepchnął ją i wyszedł z pokoju
trzaskając drzwiami. Jego nogi podświadomie prowadziły go do domu
Blacków. Chciał rozmówić się z Jacobem za pomocą pięści. W połowie drogi
przystanął. Wiedział, że nie mógł tego zrobić. – Kurwa!!! – Krzyknął,
chwytając leżący obok niego kamień i wyrzucił go ze złością. Przed oczami
przelatywała mu ciągle wizją narzeczonej z kochankiem w środku lasu na
masce samochodu. – Czy to, kurwa, jakaś kara za to, że myślę o innej? –
Krzyczał w kierunku nieba, jakby pytał się Boga – To za to, że ośmieliłem się
ją dotknąć? A może celowo pchałeś mnie w jej ramiona? Dawałeś mi do
zrozumienia, że… Kurwa!!! – Ukucnął, ciągnąć się za włosy. – Właśnie
zerwałem zaręczyny, a już myślę o innej?
- Jesteś teraz wolny!!! – Krzyczał jego wewnętrzny głos – Możesz teraz
wszystko!
- Nie!!! – Bojąc się, że faktycznie zrobi coś głupiego, rozejrzał się w koło,
szukając miejsca do ucieczki. Gdzieś gdzie się schowa. Kilka kroków dalej
zauważył jedno z wielu zejść na plaże. – To jest to… - Ruszył w tamtym
kierunku. – Już wiem, gdzie się schowam – Po kilku minutach był już na
plaży. Ściągnął buty i skarpetki, podwinął spodnie. Szedł brzegiem oceanu.
Starał się zebrać myśli, co chwile przeczesując włosy palcami. Jego myśli
przesycone były wizjami- od chwil, kiedy poznał Bellę, przez zakochanie, aż
w końcu miłość, ich pierwszy raz i kolejne, oświadczyny, ślubne plany, aż do
teraźniejszości. Zbliżał się właśnie do leżącego na plaży ulubionego drzewa
Alice. Zaśmiał się, wspominając zabawy, które wymyślał mały Chochlik.
- Kocham cię Demi – Usłyszał ciche westchnięcie.
- Chyba sobie ze mnie jaja robisz? – Spojrzał w kierunku nieba. Nie było
innej opcji jak to, że ona gdzieś tu jest. Jej głos był tak charakterystyczny, że
nie mógł się pomylić. Wytężył wzrok i zobaczył skuloną postać siedzącą na
jednej z gałęzi. Przez chwilę się wahał, ale nie potrafił się powstrzymać. I
chociaż jego serce i umysł prowadziły zaciętą wojnę, jego nogi już stawiały
kolejny krok w jej kierunku. Nie zauważyła go, szlochała.
- Piękna noc, prawda? – Powiedział cicho, żeby jej nie przestraszyć.
- Edward? – Spojrzała na niego zaskoczona. – Co ty tu robisz?
- Myślę, że to samo, co ty. Uciekam…
- Jak to uciekasz? A co z Bellą? Pojechała już?
- Nie mam pojęcia i szczerze – Spojrzał w kierunku wody – Nie obchodzi
mnie już to. Niech robi co chce.
- Och… Coś się stało? – Zapytała, chociaż dobrze wiedziała, co mogło się
stać, dodając w myślach – O już wie…
- Myślę, że doskonale wiesz, co się stało – Odpowiedział, jakby czytał w jej
myślach – Słyszałem, że masz jakiś interesujące zdjęcia.
- Rozmawiałeś z Calebem. Powiedział ci? Co za palant – Zirytowała się – Tak
mi przykro. Co teraz zrobisz?
- Już z nią rozmawiałem – Nie patrzył na nią. Wiedział, że na pewno gdyby
to zrobił, porwałby ja w ramiona, potrzebował teraz bliskości. – Ślub
odwołany.
- Och Ed… - Zaskamlała – Tak mi przykro – Poczuł jej dłoń na swoim
ramieniu, instynktownie przyłożył do niej swój policzek.
- Ciii… Nie chcę o tym mówić. Muszę… - Po raz spojrzał na jej twarz. Złote
oczy szkliły się od łez. Nadal miała perfekcyjny makijaż i idealną fryzurę.
Tylko jej usta się zmieniły, były sine. – Ochłonąć –Powiedział na bezdechu. I
dopiero teraz poczuł zimno jej dłoni. – Boże, El!!! Ty jesteś lodowata. Ile tu
siedzisz? – Obrócił się i zdjął marynarkę, nakrywając jej nagie ramiona.
- Sama nie wiem. – Wtuliła się w ciepły materiał, wdychając jego zapach.
Kiedy usłyszała jego głos nie mogła uwierzyć, że to naprawdę on. Już
wmawiała sobie w myślach, że to jej chora wyobraźnia. Kiedy jednak
spojrzała w kierunku anielskiego głosu, zamarła. On rzeczywiście tam stał.
Wpatrzony w ciemny horyzont. Szybko zorientowała się, co się stało. Jej
problemy ulotniły się. Czuła, że teraz musi, bo wspierać, a kiedy przyłożył
policzek do jej dłoni, walczyła ze sobą, aby nie dotykać go. Zaskoczył ją
dając jej marynarkę i przytulając, aby się rozgrzała. W rzeczywistości nie
czuła zimna, jej ciało wrzało. Była w jego ramionach. – Opanuj się idiotko –
Krzyczała na siebie w myślach – On dopiero, co zerwał zaręczyny, a ty już… -
Nie dokończyła, kiedy chwycił jej twarz w dłonie i spojrzał głęboko w oczy.
- Wszystko w porządku? – Zapytał. Nie była wstanie odpowiedzieć. Była
zahipnotyzowana jego zielonymi oczami. Skinęła tylko głową – Chodź –
Zjechał dłońmi po jej szyi, przez ramiona, aż do dłoni, splatając palce,
zostawiając elektryzującą ścieżkę na jej ciele. – Pokażę ci coś. – Grzecznie
poszła za nim.
- Gdzie mnie zabierasz? – Zapytała zaskoczona, kiedy prowadził ją w
przeciwnym kierunku niż Rezydencja, klif Caleba i reszta terenów
Cullenów.
- Pokażę ci prezent – prychnął sarkastycznie – ślubny dla Belli – spojrzała
na niego zaskoczona. Szli bez słowa jeszcze kilka minut, kiedy w oddali
zobaczyła schody prowadzące w górę klifu. Nie widziała, co było u ich
szczytu. Puścił ją przodem. Nachyliła się, żeby podnieść sukienkę wyżej,
odsłaniając opalone nogi. Edward nie mógł się powstrzymać i spojrzał
zarówno na jej wypięty podczas nachylania tyłek, jak i na długie nogi. Wziął
od niej buty, co ułatwiło jej wchodzenie. Kiedy stanęła na ostatnim schodku
wstrzymała oddech. Stała teraz w pięknym ogrodzie, a w oddali zauważyła
dwu piętrowy dom
1
, z wielkimi oknami. Przed domem był niewielki taras z
basenem.
- Chodź – Ponownie chwycił jej dłoń i poprowadził do drzwi.
- Masz klucze? – Zapytała, kiedy stanęli przed szybą drzwi od tarasu –
Chyba nie włamiesz się do własnego domu, co? – Zachichotała. On
przewrócił oczami i odsunął mała doniczkę wiszącą na ścianie. Za nią
pokazał się mały telewizorek z płaskim ekranem. Edward szybko wpisał
jakieś dwa tajne kody. Domyśliła się, że jeden to alarm, a drugi
1
Zdjęcia w galerii chomika
zabezpieczenie drzwi. Kiedy doniczka wróciła na swoje miejsce, pchnął
drzwi. Otworzyły się bez problemu.
- Poczekaj chwilę tutaj. Pójdę zapalić światła – Przytaknęła, a po kilku
chwilach dom rozświetlił się. Nieśmiało weszła do środka. Wnętrze było
nowoczesne. Na wprost stała biała kanapa, a za nią na podwyższeniu stół.
Na lewo był kominek, a przed nim dwa wygodne fotele. Zamarła, kiedy
zauważyła, że nad nim wisi obraz Belli.
- Taaa… -Nie wiedziała, co powiedzieć, kiedy podszedł do niego i zaczął go
ściągać. Nim się zorientowała stał już na tarasie na krawędzi klifu i chciał go
wyrzucić.
- Edward!!! – Podbiegła do niego i chwyciła go za rękę – Nie rób tego!
- Dlaczego? – Zapytał zdziwiony. A ona tylko pokręcił głową.
- Nie wiadomo, co będzie… - Wyszeptała. – Może…
- Nie Ellie, nie ma żadnego może – Nie rzucił jednak obrazem – Ale masz
rację. Zbyt wiele mnie kosztował – Spojrzał na nią z uśmiechem. – Podaruję
go Jacobowi na gwiazdkę!
- Edward!!! – Pacnęła go w ramię, obróciła się i weszła do domu,
kontynuując zwiedzanie. Za stołem znajdował się kolejny zakątek ze
siedzeniami i fortepianem. Wyobraziła sobie, jak siedzi we fotelu, pijąc
gorącą czekoladę, a on gra dla niej. Potrząsnęła głową, starając się wyrzucić
tę myśl z głowy. Poczuła jego dłonie na ramionach i po chwili jego
marynarka zsunęła się z jej ramion.
- Grasz? – Zapytała, kiedy on odkładał okrycie na oparcie fotela.
- Taaa… Chodź. Zrobię ci coś ciepłego do picia. – Ruszyli w głąb domu. Za
kominkiem znajdował się kolejny salon, gdzie oprócz kanapy był też
najwyższej klasy i najdroższy zestaw kina domowego, oddzielony filarami
od kuchni. Usiadła na barowym stołku, kiedy on zaglądał do lodówki. –
Może być gorąca czekolada? – Zapytał, a ona zachichotała. Wizją sprzed
chwili stała się coraz bardziej realna. – Co? – Zapytał zaskoczony.
- Nic. Po prostu przed chwilą miałam wizję mnie siedzącą na tamtym fotelu,
z kubkiem czekolady i ty grający na fortepianie – Nie wiedziała, dlaczego
mu to mówi.
- No to faktycznie… - Też się zaśmiał – Nie zostaje mi nic innego, jak spełnić
twoje życzenie. – Puścił do niej oko, kiedy nalewał mleko do garnka.
- Może ci pomogę – Zerwała się z krzesła, kiedy zdała sobie sprawę jak
wpatruje się w każdy jego ruch. – Gdzie masz kubki?
- El, nie musisz. Dam sobie radę – Spojrzał na nią, ale ona nie zamierzała
ustąpić. – Tam – Wskazał na jedną z szafek. Wyjęła dwa równe kubki i
postawiła na blacie obok niego.
- Czekolada? – Zapytała, a on otworzył najbliższa z szafek. Po piętnastu
minutach siedziała na fotelu przy fortepianie, tak jak widziała w swojej
fantazji, z kubkiem parującego słodkiego napoju, czekając na prywatny
koncert.
Zrozpaczona Bella nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Usiadła na podłogę
w miejscu gdzie stała i zaczęła płakać.
- Bells? – Usłyszała głos starszej siostry. – Kochanie, co się stało? – Heidi
była już przy niej i wciągała w swoje ramiona.
- Zabierz mnie stąd, proszę…
- Już cię biorę, poczekaj. Pójdę po tatę – Już wstawała, ale Swanówna ją
powstrzymała.
- Nie!!! Zabierz mnie do siebie do mieszkania.
- A opowiesz mi, co się stało?
- Tak, ale zabierz mnie stąd. – Wymknęły się z rezydencji i pojechały do
mieszkania Heidi. Kiedy Isabella przebrała się w luźne rzeczy, po
wcześniejszym prysznicu, opowiedziała wszystko siostrze.
- Coś ty zrobiła? – Zapytała nie dowierzając.
- Nie wiem, nie mam pojęcia. Nawet tego nie pamiętam – Znowu zaniosła się
płaczem. – Edward odwołał ślub. Straciłam go na dobre.
- Daj mu czas, może przemyśli wszystko i wrócicie do siebie. Przecież to był
tylko raz, prawda?
- No tak jakby… - I opowiedziała jej o sytuacji po konferencji – A on jakimś
cudem się o tym dowiedział.
- Bells!!! Nawarzyłaś niezłego piwa. Teraz musisz je wypić. I radzę ci
powiedź wszystko rodzicom. I to jak najszybciej, zanim dowiedzą się od
kogoś innego – rozmawiały do późnej nocy, płacząc, aż w końcu Bella
zasnęła wtulona w siostrę. – Śpi. Czeka cię ciężki dzień jutro.
[
http://www.youtube.com/watch?v=VLd0_M8zaJ0&feature=related
- Up Soundtrack - The Ellie
Badge ]
Edward rozprostował palce, strzelając kostkami i zaczął grać.
- Bardzo śmieszne – Zaśmiała się Ellie słysząc temat muzyczny z „Odlotu”,
bajki, którą oglądała niedawno z przyjaciółkami.
- Znasz to? – Zapytał się zanosząc śmiechem.
- Taaa… Dwa słowa. Twoja siostra. – Teraz oboje się zaśmiali.
- A to znasz? – I zaczął grać dobrze jej znany kawałek Ray’a Charels’a.
[
http://www.youtube.com/watch?v=yQPclhg0_Bc
- Ray Charles - Ellie, My Love ]
- Tak. To z kolei jedna z ulubionych piosenek mojego taty. Stąd wzięło się
moje imię. Eleonor.- Wytłumaczyła.
- Nie wiedziałem. – Grał dalej. Kiedy skończył, usiadła obok niego na
ławeczce. Starała się nie myśleć o tym, że jest tak blisko niego.
- Jeszcze dużo o mnie nie wiesz…- Przejechała palcami po klawiszach.
- A ty grasz? – Zapytał patrząc na jej dłoń.
- Trochę – Zaczęła grać. A on po chwili dołączył do niej, grając na cztery
dłonie.
[
http://www.youtube.com/watch?v=s2C40_yKmp8
- Tears In Heaven - Eric Clapton - (Piano cover) ]
- Trochę… – Prychnął, widząc jak jej palce bez trudu stukają w odpowiedni
klawisz. – Jest coś, czego nie potrafisz, Eleonor Spencer? Grasz, śpiewasz,
tańczysz. Do tego jeszcze dochodzi modeling i oczywiście twoja specjalność.
Fotografia – Wymieniał nie przestając grać.
- Jest coś, czego nie umiem i źle mi z tym. – Powiedziała smutnym głosem.
- Co to takiego?
- Nie ważne – Starała się go zbyć. Nie mogła mu przecież powiedzieć, że nie
potrafi zatrzymać przy sobie ukochanego, że nie potrafi przestać go ranić i…
nie potrafi oprzeć się jemu. Edwardowi Cullenowi.
- Wiesz, że możesz mi powiedzieć? – Kiedy to powiedział, przestała grać.
Spojrzała na niego.
- Tak? A to niby, dlaczego?
- Bo…
- Tylko nie mów, że jesteśmy przyjaciółmi, bo praktycznie się nie znamy. A
poza tym, nadal nie wybaczyłam ci… - Nie mogła powiedzieć tego na głos-
Wiesz czego…
- Taaa… wiem. Przepraszam. – Dotknął jej dłoni. Strąciła ją szybko. – Serio
myślałaś, że to Noah? Na niego polowałaś?
- A co cię to? – Zirytowała się.
- Spokojnie, tylko pytam. – Zaśmiał się – Nie chcesz to nie mów.
- Też tak zrobię. Nie muszę ci się tłumaczyć. To raczej ty powinieneś –
Spiorunowała go wzrokiem. – A zresztą, było minęło. Mam teraz inne
problemy na głowie – Ponownie zaczęła grać.
[
http://www.youtube.com/watch?v=Uq3TjuUvc64&feature=related
- Piano cover of Owl City's
"Fireflies" – od 1:11 ;)]
- Fireflies? – Zaśmiał się i dołączył do niej, tym razem nie tylko grali, ale i
śpiewali razem. Kiedy piosenka dobiegła końca, spojrzeli sobie w oczy.
- Chciałem to zrobić od momentu, kiedy usłyszałem cię na balu – Wyszeptał.
- Ja też – Odpowiedziała.
- Jest jeszcze tyle rzeczy, które chciałem zrobić, które chcę zrobić –
Poprawił się – Odkąd cię poznałem – Zaczął się do niej zbliżać.
- Ja też – Jęknęła, jakby przeczuwała, co zamierza zrobić. Ich twarze dzieliły
milimetry – Ale Edward, to nie jest dobry pomysł.
- Wiem – Potwierdził, ale nie odsunął się od niej. Oboje oddychali głęboko i
czuli swoje oddechy na policzkach – Pachniesz czekoladą.
- Ty też – zachichotała. – Która tak na marginesie nam stygnie. – Minęła
kolejna minuta, a żadne z nich nie ruszyło się, wpatrując się sobie w oczy i
na usta. W końcu Eleonor pękła, wstała z ławeczki i wróciła na fotel.
Edward wypuścił wstrzymane wcześniej powietrze, z głośnym świstem i
ruszył za nią. Nie usiadł jednak.
- Chcesz zobaczyć resztę domu? – Wskazał na schody za ich plecami,
wiodące na piętro.
- Zgaduję, że tam jest sypialnia. A nie wiem, czy to jest miejsce, w którym
chciałabym się z tobą znaleźć – Rzuciła, nie patrząc na niego. Bała się, że
jeżeli on spojrzy w jej oczy, to od razu zorientuje się, że kłamie, że o niczym
innym teraz nie marzy.
- Obiecuję, że będę grzeczny. Nawet cię nie dotknę. – Spojrzała na niego –
Możesz mnie nawet związać – Zaśmiał się.
- W twoich snach Cullen – Wstała i pobiegła schodami do góry nie czekając
na niego. Spojrzała z balkonu, który służył za korytarzyk, w dół na niego. –
Nie idziesz? - Puściła mu oczko. Uśmiechnął się i kręcąc głowa ruszył za nią.
Stała przed lustrem w łazience i myła ręce. Oparł się o futrynę i obserwował
ją. Wiele razy wyobrażał sobie tą scenę, tylko, że wtedy główną bohaterką
tej sceny była Bella. Spojrzał na niego w lustrze.
- Fajna łazienka – rzuciła.
- Znasz moją mamę – zachichotał. - Mi to najbardziej podoba się prysznic –
wskazał na niego. Był to ogromny, co najmniej dwuosobowy. Szklane drzwi,
które zapewne pod wpływem wody stają się matowe, masujące dysze i do
tego sauna parowa.
- Całkiem... niezły – Spojrzała na niego przygryzając wargę. Oboje wiedzieli,
co drugiej stronie chodzi po głowie. Widząc jego wzrok przesiąknięty
pożądaniem, wytarła dłonie w wiszący obok ręcznik i ruszyła do wyjścia.
On nadal stał w drzwiach, nie zmieniając pozycji z zadziornym uśmiechem
na twarzy, tarasując jej przejście. Stanęła przed nim, patrząc mu w oczy.
- Mógłbyś? Mieliśmy chyba zwiedzać... - Przerwała, kiedy podniósł dłoń i
chwycił niesforne pasemko jej włosów i schował za ucho – Ej... - Odsunęła
się od niego – Miałeś być grzeczny – Zrobiła groźną minę.
- Tak? Ale chciałem tylko zauważyć jedną rzecz... - Zaczął iść w jej kierunku,
cofała się, aż poczuła za plecami zimną szybę prysznica. Westchnęła, kiedy
przyparł ją swoim ciałem. Kontrast między zimnem szyby, a ciepłem jego
ciała spowodował drżenie jej ciała. - Nie jesteśmy w sypialni. - Wyszeptał w
jej szyję, zaciągając się zapachem.
- Edward! - Błagała, ale do końca nie wiedziała, o co. Jej ciało chciało więcej,
a umysł chciał uciekać. On najwyraźniej odczytał mowę jej ciała, kiedy jego
dłoń sunęła przez jej nagie ramię do dłoni, splótł swoje długie palce z jej i
przycisnął je razem nad jej głową do szklanej ściany. - Co ty kombinujesz?
- Nic... - Zaśmiał się, odsuwając się od niej. Obrócił się na piecie i wyszedł z
łazienki. Zdezorientowana Ellie, zjechała po szybie, siadając na podłodze,
starając się uspokoić oddech – Idziesz czy nie? - Usłyszała jak ją woła gdzieś
z głębi domu. Szybko wstała i poszła go szukać. Minęła jedna sypialnie,
drugą, aż znalazła go na końcu korytarza. Była to zapewne główna
sypialnia. Jej wzrok od razu powędrował do ogromnego łóżka. Potrząsnęła
głową wyrzucając sobie złe myśli z głowy. Musiał to zauważyć, nie widziała
go, ale usłyszała jego chichot gdzieś za swoimi plecami. Spojrzała przez
ramię. Stał przy drzwiach oparty o ścianę.
- Wiem, o czym myślisz. Wiesz mi, że czuję to samo – mówił seksownie
nikim głosem.
- Nie mam pojęcia, o czym mówisz? - Wskazała na drzwi, zaraz obok
wejściowych.
- Druga łazienka – Opowiedział na nieme pytanie – A tam – Wskazał na
kolejne na innej ścianie – Garderoba.
- Mogę? - Zapytała już otwierając drzwi. Skinął głową. Garderoba była
jeszcze pusta. Na półce z butami stało kilka par nowych, markowych butów
a na niektórych wieszakach i półkach ubrania, w których rozpoznała markę
Mary Brandon, zakątek z wielkimi lustrami, pufami i kanapami. Była też
mała toaletka, a na niej kosmetyki i inne przybory. Wiedziała tu nie tylko
rękę Esme, była tu też młodzieńcza świeżość, której autorami było zapewne
młodsze rodzeństwo Cullena – Jest piękna. - Powiedziała, kiedy poczuła
jego obecność za jej plecami.
- Szkoda tylko, że nie ma właścicielki – Powiedział smutnym głosem.
- Edward, zobaczysz... Wszystko się ułoży – Starała się go pocieszyć.
- Nie jestem, aż tak naiwny, Els – Spojrzała na niego. Jego twarz była
wykrzywiona w grymasie. Już się nie kontrolował, emocje puściły, złość
odeszła i ogarnęła go rozpacz. Zjechał po ścianie na podłogę, chowając
twarz w dłonie. Powoli podeszła do niego i usiadła obok. - Ellie – Spojrzał
na nią, w oczach miał łzy – Zrób coś dla mnie... - Spojrzała na niego nieufnie
– Spokojnie, chcę tylko... - Zawahał się – Chcę tylko, żebyś mnie przytuliła. -
Wahała się przez chwile, potem wstała, wyciągnęła do niego rękę, kiedy
wstał ze zdziwioną miną, pociągnęła go w kierunku sypialni, pod drodze
zgasiła światło w obu pomieszczeniach i zatrzymała się dopiero przy łóżku.
Zrzuciła ze stóp fioletowe szpili Jimmiego Cho i nadal ciągnąć go za rękę,
położyła się na plecach. On również zrzucił z nóg buty i położył się obok
niej na boku. Przyciągnął ją do siebie, przekładając ramię przez jej talię,
położył głowę na jej ramieniu, a drugą dłoń splótł z jej dłonią na jej
brzuchu.- Ładnie pachniesz. - Wyszeptał, a ona zachichotała.
- Pamiętaj, że miałeś być grzeczny.
- Aż tak bardzo mi ufasz?
- Uratowałeś mnie, więc...
- Właśnie się odwdzięczasz – To było stwierdzenie a nie pytanie – Ufasz mi
nawet po... tamtym?
- Mam po prostu nadzieję, że twoja rozpacz jest silniejsza od pożądania –
Mówiła wplatając palce w jego bujną, miedzianą czuprynę. Leżeli tak przez
jakiś czas, ona bawiła się jego włosami, a on rozkoszował się jej bliskością.
- Muszę wracać – wyszeptała – Jest późno, dziewczyny pewnie szaleją.
- No tak. Wybiegłaś z stamtąd, nie wiedzą, co się z tobą dzieje...
- Taaa... Znowu.
- Jak to znowu? - Uniósł głowę i spojrzał w jej oczy.
- Długa historia- zaśmiała się – To już chyba czwarty raz od początku
wakacji.
- Mała uciekinierka – Zaśmiał się z nią – Zostań, proszę – Dotknął jej
policzka.
- Edward, jak ty to sobie wyobrażasz? - Wyplątała się z jego ramion i
usiadła, wyciągając spinki z włosów, rozpuszczając je. - Zadzwonię do Alice
i powiem jej, że jestem u ciebie? Po tym wszystkim? Ona nas zabije.
- Taaa... Wpadnie tu z artylerią S.W.A.T – Przeczesał palcami jej loki – To nie
mów jej, że jesteś u mnie. Powiedź, że jesteś w hotelu.
- To i tak wyjdzie, a ja nie chcę jej kłamać...
- Skoro tak - Wstał i podał jej dłoń – Chodź, odwiozę cię do Rezydencji.
- A nie możemy iść plażą? - Szli już w kierunku schodów, on przodem
trzymając ją za rękę. Przez to, że nie miała na nogach butów, sukienka była
za długa, nadepnęła na nią i zapewne przewróciłaby się gdyby nie to, że...
wpadła w ramiona Edwarda. Aby i on się nie przewrócił, pchnął ją na
ścianę, tak, że właściwie przyciskał ją do niej swoim ciałem. Niemal
odruchowo zarzuciła ręce na jego szyję. Byli blisko siebie, ale to dla nich nie
nowość, dzisiaj zdarzyło im się to już parę razy. Ale mimo to było w tym coś
nowego. Nieśmiało uniosła głowę ku górze i od razu ich wzrok się
skrzyżował.
- Znowu mnie ratujesz – Wyszeptała.
- Widać taka moja rola. Być twoim ochroniarzem.
- Jeszcze się przyzwyczaję i co?
- Zatrudnisz mnie na pełen etat – Zachichotał. Stali nadal przytuleni do
siebie, nie zorientowali się, że jego dłonie wodą po jej ciele. Zjechał po
plecach, przez pośladki, aż do ud. Nachylił się i uniósł jej nogę zarzucając ją
sobie na biodro, przez co znalazł się jeszcze bliżej niej. Jej palce były
zatopione w jego włosach, które delikatnie mierzwiła. - Będę cię osłaniał
całym ciałem – Pchnął biodra w jej kierunku i poczuła jego sztywnego
penisa. To doznanie spowodowało, że odrzuciła głowę do tyłu, odsłaniając
szyję. On od razu przyjął zaproszenie. Przyłożył usta do jej aksamitnej
skóry. Pocałował delikatnie, a ona westchnęła.
- Edward... Proszę.
- O co prosisz? - Zapytał między pocałunkami, kierując się ku jej twarzy.
- Ed... nie możemy... - Chociaż to powiedziała, rękoma przyciągnęła jego
twarz do swojej twarzy.
- Tak. Nie możemy – Powiedział przy jej ustach. - Chociaż...
- Tylko raz... - Dokończyła za niego.
- Tylko raz – Spotkali się w pół drogi. Na ten pocałunek czekali od dawna,
ale żadne z nich nie odważyło się go pogłębić. Był delikatny i czuły. Muskali
się wargami. Smakowali czekoladą. Nie przerywając słodkiej pieszczoty,
wziął ją na ręce i wrócił do sypialni. Postawił ją przy łóżku. Dopiero teraz
oderwali się od siebie. Patrzyli sobie w oczy.
- Eleonor...
- Edward...
- Może jednak... dwa razy? - Zapytał, przyciągając ją do siebie.
- Dwa... - Znowu przywarli do siebie ustami, gwałtownie i namiętnie. Wziął
jej pełną wargę między swoje i zaczął ją ssać. Westchnęła, na to cudowne
uczucie. Przez jej ciało przelatywała znajoma elektryczność, którą poczuła
już za pierwszym razem, kiedy to ocknęła się przy nim. Rozchyliła wargi w
zapraszającym geście. On jednak nie przyjął zaproszenia. Odsunął się od
niej i podszedł do okna, opierając głowę na szybie. Eleonor nie wiedziała, co
zrobić. Zostawił ją, nie chciał jej, znowu ją odtrącił. Nie mogła tego znieść,
więc zrobiła to, co potrafi najlepiej. Uciekła. Zbiegła po schodach, przez
salon, na taras. Była przy basenie, kiedy poczuła, że coś ją chwyta.
Przestraszyła się i zachwiała, traf chciał, że była na krawędzi. Zanim się
zorientowała, że leci, była już cała mokra lądując w basenie. Kiedy
wynurzyła się z o dziwo ciepłej wody, usłyszała czyjś śmiech. Obejrzała się i
zobaczyła, że obok niej, w basenie stał Edward. Ociekający wodą Edward.
Biała koszula przykleiła się do jego ciała, eksponując umięśnione ramiona i
brzuch. Miedziane włosy zasłaniały jego szmaragdowe oczy.
- Ty naprawdę potrzebujesz całodobowej ochrony – Śmiał się, odsłaniając
oczy. - Dlaczego uciekłaś?
- Dlaczego uciekłam? - Spojrzała na niego zirytowana – Niech pomyślę,
dlaczego mogłam uciec? - Obróciła się i zaczęła wychodzić z basenu. -
Cholera, Edward, przez ciebie jestem cała mokra.
- Przeze mnie? Co ja takiego zrobiłem? - Stali już na tarasie, kiedy ona
obróciła się do niego i spojrzała na niego groźnie.
- Tak przez ciebie. Wrzuciłeś mnie do basenu.
- Ja tylko chciałem cię złapać, uciekłaś, nie wiedziałem, dlaczego.
- Nie wiesz, dlaczego? - Nie zauważyli nawet, że pada deszcz. Dopiero błysk
błyskawicy zwrócił ich uwagę na to, co dzieje się w koło.
- Els, wejdźmy do środka.
- Nie Edwardzie. Wracam do rezydencji.
- Nie wygłupiaj się. Chodź. Dam ci coś suchego.
- Po co mam z tobą iść? Żebyś znowu się ze mną bawił – Była zła. - Robisz to
od początku. Najpierw na balu, potem w mojej sypialni, teraz też...
- O czym ty mówisz? - Był zdezorientowany. - Myślisz, że się tobą bawię?
- Kurwa Edward! - Krzyknęła, kiedy kolejna błyskawica przeszyła niebo. -
Czy ty tak na prawdę, czy jaja sobie ze mnie robisz? Nie widzisz, co ze mną
robisz?
- Nie mam pojęcia, o czym mówisz. Co z tobą robię?
- Jak to, co? Cały czas mnie szczujesz. Bawisz się mną. Całujesz i zostawiasz.
Dotykasz i odtrącasz. A ja... nie wiem, co robić. Nie mogę przestać o tobie
myśleć. Śnie o tobie, marzę o twoim dotyku, marzę o... - Nie dał jej skończyć.
Wziął ją w ramiona i pocałował. Nie przeszkadzał im deszcz, burza, zimno.
Całowali się bez opamiętania. Nie był tak romantyczny jak wcześniej, był
pełen namiętności i pożądania. Uchyliła usta, a on od razu wsunął w nie
swój język. Odpowiedziała mu, walcząc o dominację. Kiedy zabrakło im
tchu, oderwali się od siebie. Łapiąc powietrze, patrzyli sobie w oczy.
- Nie mogłem przestać o tobie myśleć, odkąd cię poznałem. Też śniłem, a
kiedy zobaczyłem ciebie wtedy w sypialni. Och Ellie. Nie mogłem się
powstrzymać. Twoje ciało mnie wołało. Musiałem cię dotknąć i gdyby nie
to, że dziewczyny nam przerwały, to...
- To dlaczego przerwałeś? W sypialni?
- Nie wiem, spanikowałem. Nie wiedziałem czy ty też tego chcesz... -
Chwyciła jego twarz w dłonie i przyciągnęła ją do swojej, całując go. -
Uznam to za tak. - Po raz kolejny wziął ją na ręce i zaniósł wprost do
sypialni. Dosłownie zdarli z siebie ubranie.
- Jesteś piękna – Wyszeptał, kiedy kładł ją nagą na łóżku. Jego język wbił się
w jej usta i zaczął je smakować powoli i namiętnie. Palcami zaczął drażnić
łechtaczkę, przesuwał po niej powoli aż poczuł, że zrobiła się bardzo
wilgotna, wtedy włożył palec do środka i zaczął poruszać, raz szybko, a raz
bardzo powoli, doprowadzając ją do szału. Wyplątała palce z jego włosów
sunąć po jego nagich ramionach, on jakby odczytał jej zamiary i spojrzał na
nią z wymownym wzrokiem, mówiącym "Nie, jeszcze tego nie rób", po czym
wrócił do zabawiania palcami jej cipkę. Pocałował ją mocno w usta jakby
chciał dać do zrozumienia, że zamierza ją trochę potorturować. Nie
przerywając zaczął schodzić ustami niżej, i niżej aż dotarł językiem do
łechtaczki, ssał ją i gryzł na przemian, potem wbił się językiem do wnętrza.
Posuwał ją raz palcem, raz językiem, a potem i tym i tym. Była już na
granicy wytrzymałości.
- Dobrze ci? – Zapytał, kiedy to zaważył.
- Boże Edward… - Wysyczała - Tak, ale błagam Cię chodź już do mnie i
pieprz mnie. Muszę cię poczuć.
Posłuchał, kiedy za wszelką cenę chciała dotknąć jego dużego,
nabrzmiałego kutasa i nakierować go na jej wilgotna, czekająca na niego
cipkę. Znów nie pozwolił, chciał zrobić to sam. Spojrzał jej w oczy i wreszcie
znalazł się cały w jej wnętrzu. Zaczął posuwać ją powoli by po chwili
zmienić tempo na szybsze i jeszcze szybsze. Wbijał się w nią dziko, z całej
siły. Krzyczała z rozkoszy, zagryzając wargi i przygryzając poduszkę. Rżnął
ją tak jak chciała, aż do bólu, szeptał do ucha
- Wiem, że Ci się to podoba. Krzycz ile chcesz, ja jeszcze nie skończyłem.
Nagle wyszedł z niej, obrócił jej dygoczące ciało na bok i ułożył się za nią.
Wszedł w nią od tyłu, posuwał, całując po szyi i ugniatając piersi. Dotarła na
szczyt, poprosiłaby przerwał na chwilę, nie posłuchał tylko dalej robił
swoje, a ona traciła przytomność z rozkoszy.
- O tak. Dojdź. Wij się z rozkoszy. A jutro jak nie będziesz mogła chodzić, to
będziesz znowu mokra i wilgotna, wiedząc, że to byłem ja.- Szeptał jej do
ucha, kiedy jej soki spływały po udach na prześcieradło. Doszła po raz
kolejny, zaczęła wrzeszczeć i klnąć by wreszcie przestał. On miał jednak
inny plan. Dał jej chwilę wytchnienia, kiedy znów odwrócił ją na plecy i
wszedł w nią jednym szybkim ruchem, zaczęła się wyrywać, próbowała go z
siebie zepchnąć.
- I co? O tym marzyłaś? Jest tak dobrze jak w snach? – Opanowała się.
Ogarnęła ją jeszcze większa rozkosz. Chciała mu udowodnić, że ona też tak
potrafi.
- Nawet w połowie nie dorównujesz mojej fantazji- Wysyczała przez zęby.
Było to oczywiście kłamstwo.
- Dopiero się rozkręcam kochanie – Zaczął ją na nowo posuwać w
szaleńczym tempie. A ona nie mogła wytrzymać, gryzła go i całowała,
drapała do krwi, dochodziła raz za razem, a on nie przestawał, co jakiś czas
zmieniając pozycję. Po jakiejś godzinie w końcu doszedł, wlał w nią cały
swój ładunek, poczuła błogie ciepło. Próbowała uspokoić oddech, kiedy
Edward wyszedł z jej wnętrza i ponownie zaczął lizać jej opuchniętą cipkę,
pił i zlizywał swoją spermę pomieszaną z sokami. Nie przestał nawet wtedy,
kiedy praktycznie go błagała. Po kilku minutach poczuła, że znów dochodzi,
krzyknęła i zaczęła drżeć. Cullen podniósł głowę do góry i pocałował ją w
brzuch, potem w usta, pogłaskał po policzku. Położył się koło niej i objął
ręką w pasie.
- Nadal twierdzisz, że wyobraźnia jest lepsza od rzeczywistości? – Zapytał
ciągnąc ją na siebie. Położyła głowę na jego ramieniu.
- Zamknij się Cullen – Wysyczała ostatkiem sił.
- Tak myślałem – Zachichotał. Chwycił zrzuconą na podłogę kołdrę i nakrył
ich nagie ciała. Eleonor nie wiedziała nawet, kiedy zasnęła.
Ostry ból brzucha wyrwał pannę Swan z błogiego snu. Zerwała się z kanapy
siostry i pobiegła do łazienki. W ostatniej chwili nachyliła się nad toaletą.
Zwymiotował. Zaalarmowana nagłym hałasem Heidi wbiegła do łazienki.
- Bella?! Co się stało?
- Nie wiem – Wysyczała między wymiotami. Kiedy opróżniła już cały
żołądek, z pomocą Heidi wróciła na kanapę.
- Ale jesteś blada. – Siostra podała jej szklankę wody.
- Wczoraj rano miałam to samo. – Upiła parę łyków i oparła głowę o jej
ramię.
- Jak to? – Dopiero teraz dotarły do niej słowa siostry. – Masz poranne
mdłości?
- Myślisz, że… - zawahała się.
- Dziwne, że ty o tym nie pomyślałaś. Przecież jesteś lekarzem.
- Myślałam, że to przez nerwy. No wiesz… ślub. Nie myślałam o tym w TEN
sposób.
- No ale, przecież to prawdopodobne.
- No tak. Heidi… - Spojrzała na nią przerażona. – Ja nie mogę być w ciąży!
Przecież Edward mnie rzucił. Co ja zrobię? – Zaczęła płakać.
- Na początek, to zrób test. Mam jeden w szafce.
- Po co ci test ciążowy? – Zapytała zaskoczona Isabella.
- Czy to teraz ważne? Chodź – Zabrała ją do łazienki i posadziła na wannie.
Podała jej pojemnik na mocz, dołączony do testu. – Sikaj. – Powiedziała
wychodząc z łazienki. Bella wykonała jej polecenie i kiedy po kilku
minutach spojrzały na wynik, starsza panna Swan powiedziała tylko –
Gratulacje Mamusiu!