Rozdział drugi według Edwarda

background image

Rozdział drugi

-Powiedziałam jej prawdę. Tylko, że ona nie dopuszcza jej do siebie.
-A mogę wiedzieć co powiedziałaś jej?
-Niestety nie… Nawet gdybym powiedziała, to i tak byś nie zrozumiał jej zachowania.
-Dlaczego?
-Bo musisz najpierw poznać jej historię.
-Niech zgadnę, muszę się dowiedzieć tego od niej?
-Niestety tak. Chodźmy szukać jej. Sądzę, że teraz spokojna już jest.
-Pójdę jeszcze po Emm’a, Jazza i Rose. W grupie szybciej ją znajdziemy.

Edward

-Emm, Jazz, Rose! Chodźcie mi pomóc i Ally w szukaniu Belli. – krzyknąłem
na nich jak znalazłem ich przy barze śmiejących się.
-Po co? Przecież kręci się, gdzieś w klubie… -zapytał zaskoczony Emm.
-Nie ma jej już w klubie!! Wybiegła zdenerwowana jakieś 15min temu z klubu
po rozmowie z Alice!! –zacząłem krzyczeć na nich zdenerwowany całą tą
sytuacją.
-Oooo nie… chodźmy znaleźć ją, jak najszybciej… bo może być niedobrze
później. –Rose powiedziawszy to zaczęła wychodzić szybko z klubu. A wraz
z nią i chłopacy, a także ja. Tylko czemu Rose wydawała mi się zdenerwowana,
kiedy powiedziałem im, że Bella wybiegła zdenerwowana z klubu?? Chyba ona
wie coś więcej na temat podobnych sytuacji Isabelli od Alice, bo jakoś Ally się
nie spieszyło szukać swojej przyjaciółki.

Alice czekała na nas na zewnątrz klubu.

-Edward, Rose i Emmet. Wy idziecie zobaczyć, czy jest w naszym mieszkaniu
na campusie, a ja z Jazzem idziemy szukać jej w miejscach, które lubi
odwiedzać by pomyśleć. –powiedział spokojnym głosem chochlik.
-Dobrze… Zadzwońcie jak ją znajdziecie. Dobra, chodźcie chłopacy! –
krzyknęła Rose i zaczęła biec w stronę campusu.
-Dlaczego nie zadzwonimy po taksówkę? Szybciej się znajdziemy wtedy… -
zacząłem mówić jak dogoniliśmy ją z Emmem, ale nie zdążyłem dokończyć, bo
Rose mi przerwała.
-Nie dzwonimy po nią, bo ona będzie jechać 15min, a my biegnąc skrótami

background image

będziemy na miejscu w ciągu 7min. Każda sekunda się liczy.
-Wiesz coś więcej na temat zachowania Belli od Alice, że jesteś taka
zdenerwowana? –zapytałem ją.
-Tak. Była kiedyś podobna sytuacja, o której zakazała mówić piękna chochlicy.
Wtedy to było przeze mnie, dzisiaj przez All, która nie miała pojęcia, że ona tak
zareaguje. Jest też spokojna, gdyż Bella po swojej „przemianie” ma charakter
wybuchowy i dużo razy się wściekała na nas, wtedy szła się przejść, a po
powrocie było porządku. Gorzej jest jak się powie naszej dziewczynce prawdę,
tak jak dzisiaj.
-Ale skąd wiesz, że Bella się zdenerwowała, jak All powiedziała jej prawdę?
Nie mówiłem wam w barze z jakiego powodu się zdenerwowała.
-Ona zawsze jest zdenerwowana, kiedy jej coś się nie powodzi albo wyznamy
prawdę dotyczącą jej.

Nie zauważyłem, kiedy dobiegliśmy do dziewczyn mieszkania na

campusie. Rose szybko otworzyła drzwi kluczem i wlecieliśmy jak strzały do
„apartamentu”. Polecieliśmy od razu do pokoju mojego anioła. Jednak drzwi
były zamknięte, a Rosalie powiedziała, że nie mają zapasowych kluczy do
pokoi. Emmet wyrwał drzwi z nawiasów, bo nie chcieliśmy ich wywarzyć
z powodu takiego, że ona może być blisko drzwi, a wtedy by dostała nimi.
Weszliśmy do środka i nas zamurowało. Na podłodze leżało kilka pustych
butelek po alkoholach, nie dopalone papierosy wszędzie były… Na środku
pokoju leżała sprawczyni tego bałaganu, a w ręce trzymała połowę napoju
wysokoprocentowego w półlitrówce. Gorzej wyglądała od tego pokoju…
Blada, posiniaczona, nieprzytomna… Kurwa! Jest nieprzytomna! Szybko
dobiegłem do niej sprawdzając jej puls. Chciałem już krzyknąć w stronę Rose,
żeby dzwoniła po pogotowie, bo prawie nie czułem jej pulsu, ale zauważyłem,
że już rozmawia przez telefon wzywając pomoc do Belli. Za chwilkę podeszła
do mnie i powiedziała załamanym głosem:
-Emm poszedł na dół czekać na karetkę, aby zaprowadzić sanitariuszy tutaj.
Nie martw się… Bells już była w podobnych sytuacjach i wychodziła cało bez
szwanku na zdrowiu.
-Czyli było więcej takich sytuacji, oprócz tej, o której wspominałaś w czasie
biegu? –zapytałem niedowierzając.
-Niestety tak… Opowiem tobie wszystkie sytuacje, jak tylko ten pogubiony
aniołek zdradzi choć drobną część swojej historii, bo tylko wtedy wszystko
zrozumiesz…

Wbiegli sanitariusze odpychając mnie i Rose na bok. Położyli Bells na

background image

noszach i wychodzili z pokoju, kiedy zatrzymałem ich.
-Do którego szpitala ją zabieracie?
-Do miejskiego. –odpowiedział jeden z lekarzy.
-Zabierzcie ją do prywatnego szpitala przy ulicy Gotten.
-No dobrze…. –i wyszli.
-Trzeba zadzwonić do All i Jazza, że ją znaleźliśmy.-powiedziałem w stronę
Rosalie.
-Nie trzeba. Już to zrobiłem czekając na sanitariuszy. –powiedział Emm.
Nie zauważyłem, że on stoi za mną.
-Zadzwonię do ojca i powiem, że wiozą Bellę do jego szpitala. -powiedziałem
i wyciągnąłem telefon ze spodni.
-Twój ojciec ma własny szpital? –spytał z niedowierzaniem Emmet.
-Nie. On po prostu tam pracuje, jako lekarz. –odpowiedziałem.
Wybrałem telefon do taty i już po drugim sygnale, usłyszałem jego głos.
-Cześć Edward.
-Cześć tato.. słuchaj moją przyjaciółkę Bellę wiezie karetka do twojego szpitala.
-Nie martw się. Wszystkim się zajmę.
-Dzięki tato. Ja też zaraz będę z przyjaciółmi. – i się rozłączyłem.
-Jedźmy już do tego szpitala. –powiedziałem i wyszliśmy.
-Pojedźmy moim autem. –powiedział Emm, kierując się do swojego jeepa –ale
ty Ed prowadzisz, bo najmniej wypiłeś z naszej trójki.- powiedział rzucając
kluczykami w moją stronę.

Do szpitala, w którym mój anioł jest dojechaliśmy w niecałe 10 min moim

normalnym (szybkim) tempem jazdy.
-Gdzie jest pokój Belli Swan? –zapytała Rose w recepcji, jak tylko wybiegła
z auta.
-W tej chwili jest na prześwietleniu, ale możecie poczekać na nią przed jej
pokojem 707. –odpowiedziała niezbyt kumata blond-plastik- pielęgniarka,
która w moim kierunku się „pięknie” uśmiechała.
-A gdzie się znajduje ten pokój?
-707.
-Wiemy, kurwa jaki JEST NUMER POKOJU, ale gdzie się on znajduje?! –
wrzasnąłem na nią trochę poirytowanym tonem.
-Trzeba było tak od razu. Jest na 3piętrze.
-Dziękujemy rozumnej blond pielęgniareczce za wskazanie drogi w 10min do
pokoju 707. –jak zwykle Emm musiał coś powiedzieć.

Odeszliśmy od niej zostawiając ją nieco zszokowaną po wyznaniu

background image

Emmeta. Po 5min czekania przed pokój 707 przybiegli Jazz z Ally.
-Jak się czuje moja kruszynka? Co jej dolega, że jest w szpitalu?
Dlaczego jesteście przed pomieszczeniem? -wyrzuciła te wszystkie pytania na
jednym wydechu Alice.
-Nie wiemy jak się czuje, co jej jest, a czekamy przed 707, ponieważ Bella jest
na prześwietleniu i mamy na nią tu czekać. –powiedziała smutna Rose.
-Ejjj… skarbie co jest? Belli nic nie będzie, wiesz przecież, że jest silna. –
zapytał chochlik klękając przed Rosalie.
-To moja wina, gdybym wam tylko powiedziała co się zdarzyło 2 lata temu, jak
pojechałaś na weekend z Jasperem do jego rodziców…
-Czy ja czegoś nie wiem? Jazz ty wiedziałeś?
-Nie ja nic nie wiem. –odpowiedział Allice.
-Nikt niczego nie wie. Zabroniła nam mówić komukolwiek „piękna” -zabrał
głos Emmcio.
-Jak to zabroniła?! –krzyknął zdenerwowany chochlik.
-Powiedziała, że to się więcej nie powtórzy i żebyśmy nie zamartwiali ciebie o
tym „wypadku”, bo to było jednorazowe… Oznajmiła nam także, że jak
piśniemy choć słówko to się więcej do nas nie odezwie, wyprowadzi się z
campusu, jak tylko kupi sobie dom i się wprowadzi do niego nie podając nam
adresu. A wiesz przecież, że musi mieć kogoś bliskiego przy sobie, żeby dbał o
nią, bo się pogubiła w tym swoim życiu. –wytłumaczył Emm.
-No tak to wszystko tłumaczy… -powiedział Jazzy.
-Pragnę, abyście znali historię o tym jej „wyskoku”, żeby w razie czego
wiedzieli jak do niej podejść. Poznacie ją, jak tylko B. powie swoją historię
Edwardowi. –powiedziała Rose.
-No to chyba poczekamy wieczność zanim mi ją ujawni. –oznajmiłem.
-Nie martw się Ed. Opowie ci ją kiedyś, jak będzie gotowa albo… jak coś się
stanie przykrego dla niej i nie będzie stanie wytrzymać psychicznie to wtedy
opowiada komuś, kto jest blisko swoją drobną część historii. –pocieszał mnie
Jazz.

Jesteśmy już pod tym przeklętym pokojem dobre 40 minut!!

Dlaczego oni tak długo ją prześwietlają?! Co lekarze robią tak długo
z „piękną” ?! Może ta blondyna z recepcji podała nam zły numer pokoju?! Nie
mogłem wytrzymać od natłoku myśli, więc wstałem z krzesła i zacząłem
chodzić po korytarzu.
-Uspokój się brachu, bo niedługo to zejdziesz z tego świata przez zawał… -
powiedział nagle stając przede mną Emmet.

background image

Już miałem coś powiedzieć, kiedy zauważyłem, że wiozą Bellę na łóżku,
a Carlisle szedł obok niej.
-Witajcie. Jestem doktor Carlisle Cullen. – przedstawił się nam jak podszedł do
nas.
-Cześć tato. To jest Alice, Rosalie, Emmet, a Jaspera już znasz. –przedstawiłem
ich, pokazując po kolei.
-Panie doktorze, co jest z Bellą? Możemy wejść do niej? –zapytała Rose.
-Mówcie mi Carlisle. Bella ma połamane 2 żebra, posiniaczone oba policzki.
Tak będziecie mogli zobaczyć ją, ale najpierw muszę dowiedzieć się od was,
czy wasza przyjaciółka ma jakieś problemy, a także czy pali.
-Przepraszam ciebie Edward, ale musimy na osobności porozmawiać z twoim
tatą. –powiedziała przygnębiona Ally.
-W porządku. Rozumiem. Pójdę kupić sobie kawę. Wam też kupić? –zapytałem.
-Pójdziemy z tobą to też sobie kupimy kawę, a dziewczyny niech porozmawiają
na spokojnie z Carlisle. –powiedział Jazz.
-Przy okazji mi też kupcie kawę. –powiedział chochlik.
-Mi także. –powiedziała Rose.
-No dobrze, o nasze panie. Wasz wielki Emm za jakieś dłuugie 10minut
przybędzie z kawusiami. –jak zawsze z żartem Emm oznajmił.
No to poszliśmy.
-A wiecie gdzie jest stołówka, automat lub coś podobnego gdzie są kawy? –
zapytał nagle Emm.
-Chodźmy do recepcji to się spytamy. –powiedział Jazz. Biedny jeszcze nie wie,
kto tam siedzi.
-Ja tam na pewno nie wrócę, kiedy jest tam ta blond-plastik-pielęgniarka. –
powiedziałem chłopakom.
-O co chodzi? –zapytał zdezorientowany Jazz.
-Jak przyjechaliśmy do szpitala, to w recepcji siedział blond plastik, która nie
umiała odpowiedzieć na pytanie, gdzie się znajduje pokój Belli, czyli 707 i na
dodatek Ed jej się podoba. –odpowiedział Emmet.
-Zaraz się spytam kogoś normalnego, gdzie można kawę kupić…. –oznajmiłem
chłopakom.
-O! Patrzcie panowie! Niebiosa nam zsyłają tamtą pielęgniareczkę, abyśmy
spytali ją o drogę ku kawie!! –powiedział Emmet pokazując nam rudą
pielęgniarkę i wybuchając głośnym śmiechem.
-Przepraszam bardzo.. gdzie znajduje się tutaj jakiś automat z kawą? –zapytałem
„rudzicę”, jak podszedłem do niej.

background image

- Na parterze przy recepcji jest automat. –odpowiedziała pielęgniarka „zesłana z
niebios”.
-Dziękuję. –powiedziałem odchodząc.
-Niestety chłopcy. Trzeba iść na parter, bo przy recepcji jest automat z kawą. –
powiedziałem Emm’owi i Jazz’owi.
-Oooo! Jak miło będzie spotkać naszą, małą, mądrą pielęgniarkę, którą
baaaardzo lubię. –powiedział Emm z szerokim uśmiechem.

Zeszliśmy na dół i całe szczęście… nie było nikogo w recepcji.

Wzięliśmy kawę i poszliśmy do dziewczyn.
-Co was tak długo nie było? –zapytała zaciekawiona Rose.
-Nie mogliśmy znaleźć automatu z kawą. –odpowiedziałem. –Co z Bellą?
-No właśnie… Bell’s jest w śpiączce z powodu ilości wypitego alkoholu
wymieszanego z tytoniem i z ciosami jakie sobie zadała. –powiedział załamany
chochlik.
-Będę przy niej siedział, więc wracajcie. Jak coś się poprawi, obudzi itp. dam
wam znać, więc jedźcie do campusu. –powiedziałem moim przyjaciołom.
-Nie ma mowy. Zostaję tutaj. Ty natomiast jedziesz z pozostałymi, bo musisz
wypocząć po podróży w swoim łóżku. –powiedział chochlik.
-Nie zgadzam się. Jestem wypoczęty i chcę być blisko niej.
-Powiem to ostatni raz i słuchaj mnie uważnie… Ja zostaję z B., a ty jedziesz
z pozostałymi do campusu.
-All… -nie zdążyłem dokończyć zdania, bo mi przerwała.
-Nie ma żadnego All. W tej chwili nie chcę już cię tu widzieć do jasnej ciasnej.
Możesz przebywać w tym szpitalu tylko dzień. My będziemy ciebie zmieniać
wieczorami. Mówiąc my mam na myśli siebie, Jazza, Emm’a i Rosalie. Czy to
jasne?
-Niech ci będzie chochliku. Przyjdę tu jutro o 7:30.

Minął dzisiaj drugi dzień, odkąd Bells tutaj trafiła i się nie wybudziła.

Mój ojciec mówi, że jej organizm musi się zrehabilitować po tak dużej dawce
alkoholu, tytoniu, obrażeń. Jak nasi przyjaciele mówili mi, że Bella jest
zagubiona, to nie wiedziałem, że aż tak. Chciałbym poznać ją lepiej, opiekować
się tą drobną istotką, rozumieć jej zachowanie…
-Edward, synku. Będzie dobrze. Zobaczysz. Jak patrzę na wyniki to sądzę, że w
przeciągu 2-3 dni się wybudzi, a może i nawet wcześniej. –pocieszał mnie
Carlisle, jak przyszedł sprawdzić stan Belli. Mojej Belli.
-Mam taką nadzieję.
-Kochasz ją prawda?

background image

-Tak, ale może to tylko zauroczenie… Przecież wiesz, że ja nigdy nikogo nie
kochałem oprócz członków naszej rodziny.
-Wiem, co ty wyprawiałeś jeszcze rok temu, ale się zmieniłeś. Nie jesteś już taki
jakim byłeś w stosunku do innych dziewczyn.
-A skąd wiesz jaki byłem? –zapytałem zdezorientowany.
-Przecież widziałem, jak co chwilę byłeś z inną. Zresztą nie ważne…
Rozmawiałeś i widziałeś ją przytomną dwa dni temu, a już nie chcesz opuszczać
ją choćby na minutkę. Jesteś zakochany, synku. –i wyszedł. Zostawiając mnie
samego z moimi myślami na temat mnie oraz Belli.
-Jesteśmy już. Możesz wracać do campusu. –powiedziała Rose. Jak przyszła z
All o 20.
-Opiekujcie się nią dobrze. –powiedziałem wstając i całując mojego anioła na
pożegnanie w czoło. Miałem już wychodzić, kiedy usłyszałem głos Belli…
- ZABIJĘ….. ICH!! ROSALIE…., ALICE….., JASPERA…., EMMETTA!!! –
zaczęła wrzeszczeć na całe gardło. Natychmiast się odwróciłem i zobaczyłem,
że nadal jest nieprzytomna. Spojrzałem na dziewczyny i tak jak ja były równie
zaskoczone.
-Biegnę po mojego ojca. –powiedziałem i zacząłem biec, jak najszybciej, kiedy
się wyrwałem z transu.
-Tato!! Chodź szybko do Belli!! Zaczęła krzyczeć, a jest nieprzytomna!! –
zacząłem wrzeszczeć na niego, jak tylko go ujrzałem.
-Trzeba jak najszybciej dać coś na uspokojenie. –powiedział i zaczął biec razem
ze mną do pokoju Belli. Po drodze krzyknął do pielęgniarki, aby mu coś
przygotowała. Weszliśmy do pokoju, a Bella jak krzyczała to teraz zaczęła
wymachiwać rękami i wrzeszczeć:
- Jeszcze… się oo.. to.... kurwa pytasz?! Co wam… przyszło do tych pustych….,
pojebanych głów…., aby wszystko…. powiedzieć…. –nie dokończyła krzyków,
gdyż Carlisle wstrzyknął do kroplówki jakiś płyn na uspokojenie.
-Nie ma co… ma ostry język –i się zaśmiał. –Teraz powinna być spokojna,
jeżeli nie to zawołajcie mnie to tu przybiegnę jak najszybciej. –powiedział
wychodząc.
-Zostanę jeszcze trochę. –stwierdziłem siadając obok Belli na łóżku.
-Edward… pójdź do campusu i wypocznij. Jak się obudzi bądź…. się pogorszy
to zadzwonimy po ciebie. Obiecujemy. –powiedziała All.
-Zgaduję, że nie wygram z tobą.. prawda? –zapytałem.
-Zgadza się. Jedź i wypocznij. My się nią tu zajmiemy. –odpowiedziała
chochlica.

background image

-No dobra… to na razie dziewczyny. Pa Bello. –i pocałowałem ponownie
„śpiącego” aniołka w czoło.

Wróciłem do campusu, a chłopacy jeszcze nie spali. Grali w salonie

w najnowszą wersję „Kosmici na ziemi”.
-O, cześć Edward. –powiedział Jazz między krzykami typu „zabiję cię
potworze” , „giń, gnido”.
-Hej. –przywitałem się i już zmierzałem w kierunku mojego pokoju, kiedy
Jasper zapytał:
-Co tak późno dzisiaj przyszedłeś?
-Bella wrzeszczała na cały korytarz, kiedy wychodziłem od niej z pokoju,
więc musiałem pobiec po swojego ojca, aby dał jej coś na uspokojenie. –
odpowiedziałem.
-Obudziła się? To czemu do nas nie zadzwoniłeś?! –zapytał oburzony Emm.
-Nie, Emm, nie obudziła się. Wrzeszczała, kiedy była nieprzytomna. –
powiedziałem załamany faktem, że jeszcze się nie obudziła…
-Noo tak… Bella często gada przez sen, czasem krzyczy, ale nie wiedziałem, że
kiedy jest nieprzytomna to też rozmawia. –powiedział Emm.
-Idę się położyć. Narka. –powiedziałem otwierając drzwi od swojego pokoju.
-Edward? –zapytał Jazz.
-Tak?
-Chcesz z nami pograć? Ostatnio chodzisz zdołowany, a jak pograsz to
zapomnisz choć na chwilę o problemach. –powiedział Jasper.
-Nie, dzięki. Wykąpię się i pójdę spać, bo jestem zmęczony. –stwierdziłem,
zamykając drzwi od mojego pokoju.

Poszedłem wziąć prysznic, umyć zęby. Po prostu wykonać wieczorne

„rytuały”. Położyłem się po nich do łóżka i nie mogłem zasnąć.
Ciągle myślałem o krzykach Belli. Ciekawe co jej się śniło? Czemu krzyczała,
że chce zabić naszych przyjaciół? Te pytania przez całą noc mnie męczyły.
Zasnąłem dopiero koło 1 w nocy. Obudziłem się o 8:00, więc szybko pobiegłem
wziąć prysznic, umyć zęby, ubrać się.

Przybyłem do szpitala o 8:40. Kupiłem sobie jeszcze kawę z automatu,

który jest przy recepcji zanim skierowałem się do pokoju aniołka. Byłem już
przy drzwiach, kiedy usłyszałem piękny głos Belli:
-Dziękuję, że wyjaśniłyście dziekanowi moją nieobecność na zajęciach.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Rozdział drugi według Edwarda
Rozdział pierwszy według Edwarda i rozdział 2 według Belli
Rozdział pierwszy według Edwarda i rozdział 2 według Belli
16(2), Rozdzial drugi
Kod Biblii, 2) KB-Rozdział drugi-Atomowa zagłada
ROZDZIAŁ DRUGI 6XGDXFEI2I2EE7G4XG2NYCSNHHPEZQ5UKFMC73Q
Rozdział drugi
Rozdział drugi O ŻYCZLIWOŚCI
29 4, Rozdzia˙ drugi
2(10), ROZDZIA˙ DRUGI
2(7), Rozdzia˙ drugi
DOM NOCY 11 rozdział drugi
Rozdział drugi
Prolog Rozdział drugi
Rozdział drugi
Hiszpańska Trucizna Rozdział drugi
Rozdział drugi
Światło pod wodą Rozdział drugi
Rozdział drugi

więcej podobnych podstron