Terapia cz 2


Edward:

- Edward! Idziesz z nami na imprezę?
krzyczał Jasper ze swojego pokoju
- Nie dam rady, mam dzisiaj do późna zajęcia.
- Nie gadaj głupot chłopie, jest piątek.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że mam praktykę, a nie tak jak ty całymi dniami się opieprzam
powiedziałem ze złością
- Oj dobra, dobra. Chciałem, żebyś poznał koleżankę Alice i Rosalie, ale jak nie to nie.
Nie miałem ochoty nikogo poznawać. Poza tym profesor wcisnął mi kolejną dziewczynę z udawanym problemem, dlatego byłem zmuszony poświęcić piątkowy wieczór na cholerną rozmowę o jej życiu.
Do swojego gabinetu przyjechałem trochę wcześniej. Zazwyczaj o tej porze miałem sesje z Jessicą, która ewidentnie interesowała się mną, a nie swoim problemem, którego tak naprawdę nie było. Dzisiaj z ciężkim sercem odwołała wizytę, jakaś ważna sprawa rodzinna oderwała ją od godzinnego znęcania się nade mną. Przed osiemnastą zadzwonił telefon, odebrałem lekko zdziwiony.
- Edward Cullen, słucham
- Edwardzie to ja, profesor Hennessy. Czy Bella już jest?
- Jeszcze się nie pojawiła
to dziwne... Nigdy wcześniej nie czekałem na pacjentkę nawet dwóch minut.
- Muszę cię ostrzec, to ciężki przypadek, dlatego poświęcaj mu dużo uwagi, ona jest małomówna.
- Poradzę sobie
odpowiedziałem śmiało
- Obyś miał racje, do usłyszenia.
Pięć minut później usłyszałem ciche pukanie do drzwi.
- Otwarte!
krzyknąłem
- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie, straszne korki
odpowiedziała pospiesznie się tłumacząc. Spojrzałem na nią i dostrzegłem, że wygląda jeszcze gorzej niż dwa dni temu. Dziwnie się czułem patrząc na nią, miała na sobie czarne dresy i przydługą granatową bluzę z kapturem, tym razem włosy związała gumką, jednak nie wyglądało to zbyt dobrze. Tak naprawdę była zupełnie inna od dotychczasowych osób, jakie miałem możliwość tu poznać, najwyraźniej nie chciała mi się przypodobać.
- Nic się nie stało, zajmij sobie jakieś miejsce
powiedziałem zachęcająco. Jej spojrzenie padło na stojący w oddali fotel, jednak po wewnętrznej walce wybrała sofę. Usiadła z dala ode mnie podkurczając nogi. Wyglądała na taką kruchą i bezradną...
- Może opowiesz mi coś o sobie?
- Raczej nie chciałabym o tym rozmawiać
jej głos był nieśmiały, najwidoczniej przyszła tu nie z własnej woli.
- Jak mam ci zatem pomóc?
- Nie możesz tego zrobić
popatrzyłem na jej twarz, była pozbawiona emocji, tak samo jak jej głos. Jej piękne zielone oczy opanował smutek. Kiedy spostrzegła mój wzrok na sobie, szybko odwróciła twarz w stronę okna.
- Zatem co zamierzasz, skoro nie chcesz rozmawiać
zapytałem zaintrygowany
- Możemy posiedzieć w ciszy
powiedziała z nadzieją w głosie, a ja wiedziałem, że nic innego nie wskóram, więc zgodziłem się.
Profesor miał racje, to była zupełnie inna osoba. Zamknięta w sobie i bardzo cicha. Innych łatwo było rozszyfrować, a jej przypadek był bardziej mroczny. Zaczęła mnie intrygować.
Siedzieliśmy w milczeniu ponad dwie godziny, każde pogrążone w swoich myślach. Ja myślałem o niej. Dziwnej, tajemniczej osobie, która może stanie się dla mnie inspiracją do napisania pracy. Kto wie? Może jest na tyle obłąkana, że będzie ciekawie.
- Bello, kończymy na dzisiaj - odezwałem się po jakimś czasie
- Co? Ohh A no tak, oczywiście.
- Co powiesz na spotkania trzy razy w tygodniu?
- Jeżeli będą o osiemnastej, to wszystko mi jedno
- Wstępnie umawiamy się na poniedziałek. Mam nadzieję, że będziesz bardziej rozmowna.
- Na twoim miejscu, bym na to raczej nie liczyła. Do widzenia.
Co to wszystko miało znaczyć? Ostatnie zdanie wypowiedziała tak pewnie, że nawet ja musiałem w duchu się z nią zgodzić, chociaż nie powinienem. Jej zachowanie bardzo mnie intrygowało, mógłbym z nią tak siedzieć godzinami. Żadna dotychczas osoba nie była tak małomówna jak ona... Wszystkie dziewczyny w mojej obecności, stawały na głowie, bylebym tylko ich słuchał.
Jechałem powoli do swojego mieszkania, cały czas rozmyślając o Belli. Nigdy nie myślałem tyle o swoich pacjentach, dlaczego wcześniej jej nie widziałem. Moje dziwne myśli przerwał Jasper, który czekał na mnie w pokoju. Wyglądał jakoś inaczej.
- Co ty tu robisz?
zapytałem zdziwiony
- Czekam na ciebie idioto, niby taki dobry z ciebie doktor, myślałem, że pogadamy.
- O czym chcesz rozmawiać?
- Same pytania doktorku. Chcę pogadać o miłości, chyba nie myślisz, że o pogodzie!
- Dobra, wal śmiało
powiedziałem zmęczony i położyłem się na łóżku.
- Wiesz, byłem z Emmettem u mojej kochanej siostry, która mieszka z Alice. Boże! Ona jest taka nieziemsko piękna, a jej oczy... Ah! Rozpływam się w nich, a jej policzki - nie mogłem tego słuchać.
- Jasper, przejdź do rzeczy.
- A no tak
trochę się zmieszał
- Wydaje mi się, że wpadłem jej w oko
do pokoju wszedł Emmett.
- Stary! Ty wiesz, co ten imbecyl dzisiaj zrobił, kiedy byliśmy u dziewczyn?
- Raczej nie prędko do tego dojdzie, przed chwilą był na etapie jej policzków - odparłem sarkastycznie.
- Widzisz, w domu była tylko Rosalie i Alice, to nawet dobrze, że były same. Ich współlokatorka gdzieś wyszła, to przewrażliwiona dziewczyna, gdybyś to zobaczył!
- Jaśniej braciszku, nie nadążam za twoim tokiem myślenia.
-Cholera, więc to tak człowiek tego używa
powiedział to takim głosem, że cała nasza trójka wybuchła głośnym śmiechem.
- Dobra dość tego, zamierzacie mi w końcu powiedzieć, co się stało?
- Jasper latał koło tej małej jak małpa. Jak twierdzi, chciał jej pomóc zrobić herbatę i chcąc, nie chcąc, cała ta herbata wylądowała na jej bluzce.
- Chcesz mi powiedzieć, że wylał wrzątek na swoją miłość?!
przestraszyłem się
- Na moje szczęście, herbata była mrożona
powiedział smutno Jasper
- Czegoś tu nie rozumiem.
- Nasz kochany idiota zrobił coś jeszcze. Zerwał z przestraszonej dziewczyny bluzkę, co stawia go w nie zbyt dobrym świetle
starałem się powstrzymać śmiech, ale nie było to takie łatwe.
- Człowieku! Nie uczono cię jak podrywać dziewczyny? Przecież na pierwszym spotkaniu nie zrywa się z nich ubrań!
razem z Emmettem nie wytrzymaliśmy i oboje wybuchliśmy głośnym śmiechem.
- Bardzo miło z waszej strony. Przez was pogrążę się w rozpaczy! Ja ją kocham, a wy się nabijacie!
Widać było, że strasznie się martwi. Posmutniał. Szybko szturchnąłem Emma w ramię i ten przestał się śmiać. Jakoś żaden z nas nie wiedział, co ma powiedzieć. Po chwili odezwał się telefon mojego przyjaciela. Z tego, co wywnioskowałem, rozmawiał ze swoją znajomą. Jego twarz z minuty na minutę coraz bardziej jaśniała, by na końcu zamienić się w uśmiech.
- Jakieś dobre wieści?
zapytałem po skończonej rozmowie.
- Alice chce się ze mną umówić, tym razem bez herbaty
wybuchnął niepohamowanym śmiechem, który wyrażał jego szczęście.
- Powiesz nam, jak to się stało?
- Jej przyjaciółka, a moja dobra znajoma, właśnie mi powiedziała, że Alice nie czuje się niezręcznie i chce spróbować. Tym razem bardziej spokojnie, jak się wyraziła.
- Życzę powodzenia, a teraz już żegnam panów.
- Ciekawe, co z tego wszystkiego wyniknie- myślałem biorąc prysznic.
Moje myśli krążyły między Jasperem, a Bellą. Może jej potrzebna jest miłość?

Bella:
Powinnam była już dawno wyjechać z domu, tylko nie wiedziałam, jak mam to zrobić nie mówiąc nic dziewczynom.
- Bella, będziemy miały dzisiaj gości, później może pójdziemy na imprezę. Idziesz z nami i nie ma, że nie chcesz
- Nie mogę Alice
odpowiedziałam zgodnie z prawdą
- Dzisiaj jest piątek, nie masz żadnych planów na wieczór. Obie o tym wiemy.
- Mam dzisiaj terapie
odpowiedziałam nieśmiało
- Co się stało?
- Nowy terapeuta.
- No nie! Bella, kiedy ty w końcu znajdziesz odpowiedniego? T o już chyba trzeci
jej głos był pełen irytacji.
- Dokładnie to czwarty i ostatni, teraz muszę już iść, przykro mi.
- Koleżanko, wisisz mi za to duże zakupy, więc się szykuj.
Teraz musiałam znaleźć dobrą wymówkę, co do spóźnienia. Przez cały ten czas zastanawiałam się jak to będzie. Po cichu zapukałam do drzwi.
- Otwarte!
usłyszałam podniesiony głos
- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie. Straszne korki
odpowiedziałam pośpiesznie. Wyglądał tak fajnie... Jego usta uśmiechały się do mnie zachęcająco. Czułam się tak, jakbym go kiedyś znała. Koszulka, którą miał na sobie ukazywała jego idealne ciało. Nie mogłam już dłużej na niego zerkać...
- Nic się nie stało. Zajmij sobie jakieś miejsce
powiedział, a mój wzrok automatycznie powędrował do jak najbardziej oddalonego miejsca. Wiedziałam, że to nie jest dobry pomysł, więc usiadłam na sofie. Moje nogi automatycznie powędrowały do góry, objęłam się rękoma, dzięki czemu moja głowa spokojnie spoczęła na kolanach. Od jakiegoś czasu ta pozycja była dla mnie najwygodniejsza.
- Może opowiesz mi coś o sobie?
usłyszałam jego pytanie
- Raczej nie chciałabym o tym rozmawiać.
- Jak mam ci zatem pomóc?
- Nie możesz tego zrobić
po co mam go oszukiwać? Lepiej zostawić sprawy tak jak są, niż mieszać w to kogoś zupełnie mi obcego.
- Zatem co zamierzasz, skoro nie chcesz rozmawiać?
- Możemy posiedzieć w ciszy
powiedziałam z nadzieją. We wcześniejszych wypadkach to niestety nie przeszło, ale było odpowiednim pretekstem do zakończenia terapii.
Przystał jednak na tę propozycje, ponieważ już się nie odezwał.
Nie wiem jak długo siedzieliśmy w milczeniu, byłam pogrążona w swoich myślach, było mi naprawdę dobrze w jego towarzystwie, on zajęty sobą, a ja sobą.
- Bello kończymy na dzisiaj
byłam tak zamyślona, że zapomniałam gdzie się znajduje. Te słowa trochę mnie przestraszyły.
- Co? Ohh A no tak, oczywiście.
- Co powiesz na spotkania trzy razy w tygodniu?
- Jeżeli będą o osiemnastej, to wszystko mi jedno.
- Wstępnie umawiamy się na poniedziałek, mam nadzieję, że będziesz bardziej rozmowna
widać było, że tak łatwo sobie nie odpuści. Musiałam zgasić jego zapał już teraz, lepiej, żeby nie miał nadziei, ponieważ ja nie zamierzam mu się z niczego zwierzać.
- Na twoim miejscu, bym na to raczej nie liczyła. Do widzenia.
Powoli jechałam do domu, miałam nadzieję, że dziewczyn nie ma. Jakoś nie miałam ochoty na rozmowę z nimi. Cały czas zastanawiałam się skąd znam Edwarda. Gdzieś go już wcześniej widziałam, może w moim wcześniejszym życiu? Prawdą jest, że miałam je dwa. Człowiek podobno ma tylko jedno życie. Moje pierwsze skończyło się, kiedy miałam dziewiętnaście lat, kiedy cały mój poukładany świat legł w gruzach. Teraz trwa moje drugie życie, po prawie dwóch latach do tego dojrzałam i wiem, że tak jest lepiej.
Dziewczyny były w domu, kiedy weszłam do środka usłyszałam ich śmiechy.
- Widzę, że macie bardzo dobre humory, podzielcie się ze mną radosnymi nowinkami.
- Nie mogłybyśmy inaczej
odpowiedziała radośnie Rosalie
- Zrobię sobie tylko herbatę i już do was idę
popatrzyły na mnie i wybuchły śmiechem.
- Co wam jest? Brałyście coś?
Jakiś czas zajęło im uspokojenie się, kiedy to nastąpiło Rosalie postanowiła wyjawić mi powody ich dobrego humoru.
- Bello, naprawdę żałuj, że cię tu dzisiaj nie było! Przyszedł Emmett z Jasperem, można powiedzieć, że wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że mój kochany braciszek chciał pomóc Alice...
- To było bardzo miłe z jego strony.
- Tak! Szczególnie to, jak zrywał z ciebie bluzkę!
- Ros, nie wiesz, jak to było dokładnie!
- Dziewczyny, czy mogłybyście mówić jaśniej?
zapytałam poirytowana
- Oj Bello. Poszłam do kuchni zrobić mrożonej herbaty i wtedy przyszedł Jasper
uśmiech Alice świadczył o tym, że ten chłopak bardzo jej się podoba
przez chwilę miło rozmawialiśmy. Jazz chciał mi jakoś tak pomóc... No i tego... Cała ta herbata wylądowała na mojej bluzce
jej policzki przybrały szkarłatny kolor, a ja nie mogłam powstrzymać śmiechu.
- To miałaś przygodę życia! Chłopak cię olał - Ros popłakała się ze śmiechu, a mina Alice świadczyła o tym, że to nie koniec tej całej opowieści. Chyba nie była skora do tego, by ją zakończyć.
- Idę się wykąpać
powiedziała wstając. Kiedy wyszła, zapytałam Rosalie o resztę historii.
- Sądzę, że sama ci to opowie. Wiesz, wydaje mi się, że podoba jej się mój braciszek, ale głupio jej mówić przy mnie o tym. Byłabym szczęśliwa, gdyby byli razem...
Ros się nie myliła. Po jakiejś chwili do mojego pokoju przyszła już umyta Alice.
- Wiesz Bella, to nie koniec historii, nie chciałam mówić nic przy Rosalie...
- Nie ma sprawy, postaram się zachować powagę. O ile mi się uda.
- No to ten Jasper próbował mi pomóc jakoś wysuszyć bluzkę, ale za mocno pociągnął Strasznie głupio mi o tym mówić... Po prostu rozerwał mi bluzkę!
- Chłopak cię aż tak pragnie, że zrywa z ciebie ubranie!
- Miałaś się nie śmiać...
- Przepraszam, już nie będę.
- Teraz pewnie mu głupio, bo wiesz, kiedy ja tak stałam w samym staniku, to do kuchni przyszedł Emmett i tak jakoś dziwnie wyszło...
- Alice, zaczynasz się mieszać. Może łatwiej ci będzie powiedzieć, o co tak naprawdę chodzi?
- No dobrze, wiem, że kiedyś byłaś blisko z Jasperem i tak sobie myślę... Czy byś nie mogła do niego zadzwonić i powiedzieć mu, że się nie gniewam?
- Podoba ci się? - zapytałam niewinnie, choć na to pytanie już znałam odpowiedź.
- Tak
odpowiedziała nieśmiało
- W takim razie już dzwonie!
- "Jasper to ja Bella, słyszałam o tym dzisiejszym popisie. No wiesz rozbieranie wzrokiem i te sprawy... Mam ci tylko przekazać, żebyś się tym nie martwił. Swoją drogą, mógłbyś tym razem zaprosić Alice gdzieś, gdzie nie będzie herbaty!"
Uśmiech Alice mówił wszystko. Była zadowolona, a ja wiedziałam, że z Jasperem będzie jej dobrze. Kiedyś byliśmy parą, w sumie to dawne dzieje. Ja niestety teraz boje się miłości, nie lubię nawet o niej myśleć... Przypominają mi się złe chwile, przez co nie mogę spać...

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Terapia cz 5
Terapia cz 6
Terapia cz 1
Terapia cz 7
Terapia cz 3
Terapia cz 4
Najważ metody w terapii manualnej pacjentóww geriatrycznych cz I
Terapia manualna w leczeniu zmian zwyrodnieniowych Cz I Koncepcja medycyny manualnej(1)
2006 04 Terapia manualna w leczeniu zmian zwyrodnieniowych cz 3

więcej podobnych podstron