To miał być nadzwyczajnie nudny dzień. Nic nie wskazywało na to, że coś może się zmienić. Tu w Dartmouth College, nie było mowy o wygłupach. Liczy się tylko nauka! Tak mawiał mój ojciec, jednak prawdą jest, że długo na samej nauce nie pociągnie nikt.
Wiem coś o tym, jestem jeszcze młody. Czasami lubię poszaleć, jednak dużą wagę przywiązuje do zadań, jakie spadają na moje barki. Właśnie dlatego wybrałem taką szkołę. Miałem zostać lekarzem tak, jak mój ojciec. Jednak cały plan szlag trafił w ostatniej klasie liceum, wtedy postanowiłem, że moje życie poświecę na pomaganie ludziom. Przez cztery lata uczęszczałem regularnie na zajęcia do profesora i zarazem doktora zajmującego się leczeniem pacjentów. Był jednym z najlepszych psychologów w tym mieście. Czwartkowe zajęcia nie zapowiadały nic nadzwyczajnego, jak zawsze oczekiwaliśmy, czym nas zaskoczy. Na samym początku, ta grupa liczyła ponad pięćdziesiąt osób, w ciągu ośmiu semestrów zmalała do zaledwie dwudziestu. Ludzie po prostu nie dawali sobie rady. Przed czymś takim ostrzegano już na samym początku. "Wytrwają najlepsi" mawiał profesor John Hennessy, mój guru. Te zajęcia przyniosły pewne zmiany w życiu paru studentów, również w moim.
- Witam moi drodzy. Dzisiejsze zajęcia rozpocznę od pewnego komunikatu... Mianowicie jako wasz mentor, a zarazem psycholog ogłaszam mały sprawdzian. Dzisiaj po południu każde z was przejdzie rozmowę, dotyczącą waszej przyszłości. Dzięki temu spośród tej grupy drogą eliminacji wylosuje trzy osoby, które zaczną praktyki w moim gabinecie. Wszystkich chętnych zapraszam o szesnastej, do sali numer osiem.
To było moje marzenie od samego początku, dzięki takiej możliwości zacznę praktyki znacznie szybciej, niż inni i w końcu zadziałam, spełniając się zawodowo. Przybyłem godzinę później Hennessy uśmiechnął się zachęcająco.
- Siadaj Edwardzie, już myślałem, że nie jesteś zdecydowany
- To nie to profesorze, zajęcia dodatkowe przedłużyły się trochę, przepraszam za spóźnienie
- Jednak przyszedłeś, dlaczego?
- Chcę spróbować. Nadszedł czas, żeby sprawdzić, jak to ze mną jest
odparłem śmiało
- Też tak myślę, dziękuje za rozmowę
- Tylko tyle?
byłem naprawdę zdziwiony, przecież miał wybrać kogoś, a nie rozmawiał ze mną nawet pięć minut.
- Edwardzie tyle mi wystarczy, wyniki będą nie długo
Nie powiedział nic więcej, więc wstałem, grzecznie się pożegnałem i wyszedłem.
Wracałem do pokoju pogrążony w myślach, nie przyszło mi do głowy nic, co tłumaczyłoby zachowanie profesora. Zawsze był dziwaczny, jednak doceniałem go jako człowieka. Nawet ojciec miał do niego szacunek.
Jasper siedział pogrążony w swoich myślach, pewnie jak zwykle myślał o Alice, dziewczynie z pobliskiego akademika, którą potajemnie kochał. Ta historia była tak śmieszna, że aż wzruszająca. Chłopak najzwyczajniej w świecie się zakochał! Zobaczył kiedyś załamaną dziewczynę z tego, co opowiadał miało to miejsce w liceum. Później okazało się, że to koleżanka jego siostry bliźniaczki Rosalie. Cierpi przez to w samotności, bo zrozumiał, że ją kocha. Emmetta, mojego starszego braciszka nie było. Prawdopodobnie spędzał popołudnie z Rosalie. Tak... Trochę to pokręcone, siostra mojego przyjaciela jest z moim bratem. Ale oni się naprawdę kochają! Miałem dość tego dnia. Postanowiłem wziąć szybki prysznic i trochę się pouczyć, by nie myśleć o tej, moim zdaniem, nieudanej rozmowie.
Hennessy uwinął się z podjęciem decyzji w ciągu tygodnia. Tak naprawdę cholernie się denerwowałem. Z jednej strony chciałem podjąć ryzyko, z drugiej uważałem, że jest jeszcze za wcześnie. Na samym początku nie było mnie w tej zacnej trójce, jednak w piątkowy wieczór dostałem telefon od samego doktora, który poprosił o natychmiastowe przybycie do jego gabinetu.
- Edwardzie, mam dla ciebie dobrą wiadomość
powiedział bez żadnego wstępu - zostaniesz jednym z moich praktykantów, ponieważ Eric zrezygnował.
- Sam nie wiem, czy to jest dobry pomysł
powiedziałem mniej pewnie niż zamierzałem
- Wiesz, że tego chcesz. Podejmij decyzje jak najszybciej, bo od poniedziałku zaczynamy
nie wyszedłem. Gdybym teraz to zrobił pewnie zaprzepaściłbym swoją jedyną szanse na ten staż...
- Tak
powiedziałem po chwili
- Co tak, Edwardzie?
spytał zaskoczony profesor
- Tak, chcę zostać praktykantem
- Dobrze, więc widzimy się w poniedziałek
Wtedy wszystko się zmieniło. Praktyka okazała się gorsza niż przypuszczałem. Na początku przyglądałem się pracy starszych uczniów, później otrzymaliśmy wskazówki od doktora, na sam koniec każdy z nas dostał swój pokój, z kanapą dla pacjenta.
Praktyka miała na celu rozmowę z osobą potrzebująca pomocy. Na początek naszej trójce przydzielono ludzi, którzy mieli problem natury przystosowawczej. Z każdym miesiącem rozwijaliśmy swoje zdolności. Moi pacjenci składali się głównie z dziewczyn. Żadna nie miała jakiegoś ciekawego przypadku, chociażby depresji. Nie życzyłem im tego, ale po ich wyglądzie można było stwierdzić, w czym tkwi problem. Różowe kuse bluzeczki, mocny makijaż, nie ważne czy to brunetki czy blondynki, jednak była warta drugiej... Nie miałem nawet szansy się wykazać. Najważniejszą zasadą, dla każdego praktykanta i przyszłego doktora jest obojętność, co do osoby. Nie mamy prawa zakochiwać się w swoich pacjentach, nasz zawód nam na to nie pozwala. Jak mógłbym umówić się na randkę z którąś z nich? Nie powiem, większość moich koleżanek leci na mnie, ja jednak nie znalazłem jeszcze nikogo, kto poruszyłby moje serce.
Był środowy wieczór, skończyłem właśnie swoją ostatnią sesje z pacjentem i już miałem się zbierać, kiedy do gabinetu wszedł doktor Hennessy
- Edwardzie, mam dla ciebie pacjenta, dokładnie to pacjentkę, czy mógłbyś ją przejąć?
- Myślę, że dzisiaj to nie będzie możliwe
odparłem zmęczony
- Dzisiaj miała sesje ze mną, ale chciałbym, żebyś od piątku się nią zajął
tak naprawdę już dość miałem tych wymalowanych lalek barbie, ale żeby się nie narażać, nie zostawało nic innego jak się zgodzić, zawsze mogę ją szybko zbyć.
- Nie ma sprawy
profesor wyszedł za drzwi i po chwili do sali weszła dziewczyna, na pierwszy rzut oka wyglądała jak straszydło. Jej ciemne włosy opadały na twarz, naciągnięte znacząco rękawy bluzy świadczyły o tym, że jest nieśmiała. Nie spojrzała na mnie, jej wzrok utkwiony był w podłodze, stała z dala od nas.
- Edwardzie poznaj Isabelle
Belle - powiedziała cichutko
- Miło mi - powiedziałem szybko, wyciągając swoją dłoń w jej stronę. Nie podała swojej, nadal stała przy drzwiach.
- Mnie również
jej spojrzenie powędrowało do doktora, który pokiwał zachęcająco głową. Powoli ruszyła w moją stronę i szybko uścisnęła moją dłoń.
- Isabella miała ostatnio małe problemy ze swoimi terapeutami, pomyślałem, że może uda wam się jakoś temu zaradzić.
powiedział Hennessy, tłumacząc dziewczynę.
- Poradzimy sobie
powiedziałem bardzo pewnie, wtedy jeszcze nie zdawałem sobie sprawy z tego, że może być ciężko. Do tej pory tak nie było.
- Co powiesz na godzinę osiemnastą w piątek?
zapytałem dziewczyny
- Dobrze
odparła po chwili
Bella:
Zdenerwowana, po raz kolejny zadzwoniłam do Johna, swojego terapeuty. Dobrze, że w domu nie było Alice i Rosalie, inaczej mogłyby się przerazić. Moje ciało zanosiło się od spazmatycznego płaczu. Jego praktykanci nie mogli mi pomóc, gdyż żaden z nich nigdy tego nawet nie próbował. Od samego początku uważali mnie za dziwadło. Nikt z nich nie wiedział, co tak naprawdę mi jest. Rozumiał mnie tylko Hennessy. Pamiętam jego dziwną propozycję sprzed paru miesięcy.
- Isabello - zwracał się tak do mnie cały czas
uważam, że te półtora roku twojej terapii pozwoliło ci odnaleźć wewnętrzną równowagę na tyle, byś wzięła udział w moim małym projekcie
- Co to za projekt John?
zapytałam
- Zostaniesz pacjentką jednego z moich praktykantów, zobaczymy czy oni zdołają ci pomóc
- Nie zgadzam się! Nikomu nigdy nie opowiem o tym, co mi się zdarzyło!
prawie krzyczałam
- Nic im nie musisz mówić, jeżeli nie chcesz. Wystarczy, że dasz im szansę
przeanalizowałam to wszystko na spokojnie. Doktor zauważył moje sceptyczne spojrzenie, bo dodał:
Możesz mi wierzyć, nic złego się nie stanie
dobrze wiedział, że w swoim życiu ufam zaledwie pięciu osobom. Są to rodzice, Rosalie, Alice i on sam. Każde z nich zna moją historię i przed nimi nie muszę udawać. Głupia, zgodziłam się i w ciągu paru miesięcy miałam tych terapeutów już trzech i teraz właśnie ostatni został zdyskwalifikowany. Przez niego siedziałam w łazience, zanosząc się od płaczu i nie potrafiłam się uspokoić.
- Przyjedź jak najszybciej
powiedział lekarz, kiedy w końcu się do niego dodzwoniłam. Natychmiastowo udałam się do gabinetu.
- Czy możesz mi wyjaśnić, dlaczego kolejny mój praktykant został przez ciebie odrzucony?
- To nie moja wina, że nie mają do mnie cierpliwości. Wiesz jak jest ze mną... Poza tym, ten ostatni nie był zbyt dobrze wychowany. Za bardzo przypominał mi to, co miało miejsce...
nie dokończyłam zdania, to było dla mnie za ciężkie przeżycie.
- Dobrze, mam ostatniego kandydata, najwyraźniej praktykanci nie są jeszcze gotowi, bardzo szybko rezygnują przez ciebie.
- Dlaczego nie mogę spotykać się tak jak kiedyś z tobą? Ty znasz moja historię.
- Isabello, już najwyższy czas, żeby ktoś inny ją poznał. Pamiętaj równowaga musi być. Teraz chodź ze mną, zobaczymy, czy ta ostatnia próba jest możliwa
pomodliłam się w duchy, żeby się nie udało. Udaliśmy się na drugie piętro. Drzwi były jakby ukryte w rogu korytarza. Zastanawiałam się, jak wygląda wnętrze tego pokoju.
- Zostań tu
usłyszałam. Ich rozmowa trwała całą wieczność. Bynajmniej tak mi się wydawało do momentu, kiedy John nie przyszedł po mnie. Powoli i nieśmiało weszłam do tego pomieszczenia. Na środku stał chłopak. Boże! Wyglądał jak model! Na moje oko miał może dwadzieścia trzy lata.
Patrzył na mnie zmęczonym wzrokiem, jego zmierzwione brązowe włosy, odbijały się w świetle zachodzącego słońca. Poczułam się strasznie głupio, spuściłam wzrok. Faceci mnie onieśmielali, miało to związek z moją cholerną przeszłością.
- Edwardzie poznaj Isabelle
usłyszałam słowa doktora
- Belle
szepnęłam cichutko
- Miło mi - powiedział szybko, wyciągając w moja stronę swoją dłoń.
- Mnie również
odpowiedziałam i spojrzałam pytająco na doktora. Pokiwał zachęcająco głową, dlatego powoli ruszyłam w jego stronę, szybko uścisnęłam jego dłoń i równie prędko się oddaliłam.
- Isabella mała ostatni małe problemy ze swoimi terapeutami, pomyślałem, że może uda wam się jakoś temu zaradzić.
powiedział Hennessy, przyjaznym tonem.
- Poradzimy sobie
usłyszałam dźwięczny głos
- Co powiesz na godzinę osiemnastą w piątek?
pytanie było skierowane w moją stronę. W piątki zazwyczaj byłam wolna już o siedemnastej.
- Dobrze
Po tym spotkaniu, pełna obaw wróciłam do mieszkania.
- Gdzieś ty się do cholery podziewałaś?!
usłyszałam przerażony krzyk Rosalie.
- Oj pojechałam do terapeuty
odparłam zanim zdążyłam się ugryźć w język.
- Co takiego? Coś się stało?
zapytała już łagodniej
- Nic takiego. Po prostu musiała z nim pogadać.
- Rosi daj jej spokój.
- Jak mogę dać jej spokój Alice?! Obie odchodziłyśmy od zmysłów! Wracamy do domu, a tu co?! Zero informacji gdzie jesteś! W pokoju totalny bałagan, ty oczywiście nie odbierasz telefonu! Jak mam do jasnej cholery się nie denerwować? Dobrze wiemy, co przeszłaś! Więc łaskawie powinnaś ułatwić nam to wszystko!
- Przepraszam. Nie zabrałam telefonu, bo nie pomyślałam, że tak długo mi to zajmie
powiedziałam niewinnie
- Dobrze już, tym razem ci daruje, ale jak to się jeszcze raz powtórzy to nie ma przebacz!
odpowiedziała łagodniej
- Co powiecie na naleśniki?
zapytała Alice
- Idealne wyczucie chwili.
Nie powiedziałam im jeszcze o kolejnym terapeucie, ale wiem, że będę musiała to zrobić. A teraz idę na naleśniki.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Terapia cz 5Terapia cz 6Terapia cz 7Terapia cz 3Terapia cz 4Terapia cz 2Najważ metody w terapii manualnej pacjentóww geriatrycznych cz ITerapia manualna w leczeniu zmian zwyrodnieniowych Cz I Koncepcja medycyny manualnej(1)2006 04 Terapia manualna w leczeniu zmian zwyrodnieniowych cz 3więcej podobnych podstron