Edward:
Nigdy nie myślałem, że polubię te wieczory, kiedy jesteśmy razem. To zdanie zawsze przychodziło mi na myśl, kiedy myślałem o Belli. Tak naprawdę, nigdy nie spędziłem z nią żadnego wieczoru, nasze spotkania ograniczały się do trzech wizyt w tygodniu. Jako jedyna spędzała swój czas ze mną, nic nie mówiąc. Minęły chyba dwa miesiące naszej znajomości, a ja wiedziałem o niej tylko trzy marne rzeczy, które przyznam szczerze, sam zauważyłem.
Kochała książki, ponieważ już po drugim spotkaniu przytargała ze sobą jedną. Wyglądała tak pięknie, kiedy zaczytana siedziała na sofie. Dzięki temu mogłem spędzać z nią swój czas. Wtedy byliśmy tylko my i nikt nie mógł nam tego zabrać.
Był kolejny piątek, sesja z Jessicą dobiegała już końca, lecz ona jak zwykle nie dawała za wygraną, stała teraz nade mną.
- Edward, czy nie uważasz, że w końcu powinniśmy się umówić?- zapytała jej zdaniem najsłodszym głosem, który mnie przyprawiał o mdłości.
- Doskonale wiesz, że nie możemy się spotykać, ja jestem twoim lekarzem, a ty moją pacjentką.
- Dałbyś już z tym spokój! Wiem, że mnie pragniesz
znaleźliśmy się w dwuznacznej sytuacji, gdy podniosłem swój wzrok zobaczyłem, że jej oczy są na wysokości moich, nie zdążyłem zareagować i jej usta dotknęły moich, a wtedy do pokoju weszła Bella. Popatrzyła na nas, a jej twarz przybrała dziwny wyraz. Smutek i coś jeszcze...
- Przepraszam, to ja poczekam na zewnątrz
powiedziała cichutko i odwróciła się do drzwi, jednak ja nie mogłem pozwolić jej wyjść.
- Nie ma takiej potrzeby. Siadaj, Jessica właśnie wychodzi
Bella popatrzyła na mnie zdziwiona, lecz ku mojej wielkiej uldze, po chwili skierowała się w stronę sofy.
- Edward nie przerywaj tak tego
powiedziała niezadowolona Jessica.
- Właśnie to zakończyłem i proszę cię o opuszczenie gabinetu
mój gniew w tym wypadku był bardzo jasny. Nie wiem nawet, dlaczego zareagowałem tak ostro, przecież to był tylko pocałunek. Ale ten ból na twarzy Belli... Zaraz, zaraz to był ból! Dlaczego wcześniej tego nie dostrzegłem? Chciałem jej to jakoś wytłumaczyć, sam zastanawiałem się jak jej to powiedzieć. Przyglądała się mi przez chwile, a później wyciągnęła z torby jakieś papiery i zajęła się ich czytaniem.
- Co dzisiaj czytamy?
- Tekst na historię.
- Przepraszam za to, co się stało...
- Nie twoja winna, powinnam była zapukać.
- To nie jest tak, jak myślisz!
- Nie tłumacz się, a w moje myśli nie masz wglądu, także darujmy sobie zbędne przeprosiny.
Po tych słowach zapadła cisza.
Nasze sesje właśnie tak wyglądały. Ona siadała na sofie, zajęta swoimi sprawami. Ja siedziałem przy biurku, nigdy nie byliśmy blisko siebie i żadne z nas nie próbowało rozmawiać. Polubiłem nasze chwile ciszy, bo zawsze mogłem wnikliwie przyjrzeć się Belli. Była taka spokojna... Kiedy myślami była w przeszłości, zawsze spoglądała na okno i w tej chwili tak właśnie było. Po chwili zorientowałem się, że coś jeszcze się zmieniło. Była inaczej ubrana. Włosy spięte w luźny kok odsłaniały całkowicie jej twarz. Nie miała na sobie tej granatowej bluzy i dresu, a ciemne dżinsy i czarny sweterek. Kiedy jej głowa powędrowała w stronę okna, zobaczyłem coś jeszcze. Na jej szyi widniała dziwna długa blizna, która zjeżdżała w dół, niestety nie byłem w stanie stwierdzić gdzie się kończy. Zaintrygowany tym spostrzeżeniem, już miałem zapytać, co jej się stało, kiedy się odezwała.
- Wiesz, ja znam Jessice. Kiedyś byłyśmy koleżankami.
- Już teraz nimi nie jesteście?
- To chyba widać, nie powinieneś się nią przejmować, trochę zdziwaczała.
- Nie mogę uwierzyć, że w końcu jesteś zdolna do zwierzeń
powiedziałem szczerze
- Jeśli chcesz, mogę przestań to robić.
- Nie, nie to miałem na myśli, cieszę się.
- Nie pierwszy raz widzę was w dwuznacznej sytuacji i za każdym razem mnie przepraszasz, a to trochę irytuje.
- Dobrze, więc może opowiesz mi coś więcej.
- Kiedyś byłyśmy koleżankami, jak już wspomniałam. Miałam trzy wspaniałe koleżanki: Alice, Jessice i Angele. Byłyśmy nierozłączne, razem tańczyłyśmy w zespole, tam się w sumie poznałyśmy, stworzyłyśmy swój kwartet. Jednak poukładane życie legło w gruzach jednego dnia, teraz nie ma już tej wielkiej przyjaźni, jest nienawiść i okropny ból.
Po tych słowach odwróciła swoją twarz w stronę okna, unikała mojego wzroku. Pewnie wydawało się jej, że powiedziała zbyt dużo. Powoli wstałem od biurka i przesiadłem się na fotel, by być bliżej niej.
- Dziękuję, że mi to powiedziałaś
chwyciłem ją za rękę. Była taka delikatna, chciałem móc przybliżyć ją do swoich ust, lecz jej właścicielka szybko ją cofnęła. Patrzyliśmy na siebie w milczeniu, nawet nie wiem, jak długo to trwało.
- Chciałbym cię o coś spytać
zapytałem w końcu
- Słucham?
- Chciałbym wiedzieć, co to za blizna na twojej szyi?
zobaczyłem, jak jej ręka wędruje w stronę szyi.
- To pamiątka, raczej nie chce o tym rozmawiać...
Chciałem zapytać ją coś jeszcze, niestety w tym samym czasie odezwał się jej telefon.
- Jeszcze jestem na terapii. Co takiego? O Boże! Nawet nie wiem, kiedy ten czas minął. Tak będę za chwile. Pa.
Dopiero wtedy dotarł do mnie sens tych słów. Spojrzałem na zegarek, przeraziłem się. Było w pół do dwunastej, więc przesiedzieliśmy razem jakieś pięć i pół godziny, kto by pomyślał?
Bella:
Dzisiejszy dzień był straszny. Jeszcze nigdy nie miałam tylu spraw do załatwienia. Jak zawsze po szkole pobiegłam do biblioteki. Tam niektórzy uczniowie zostawiają dla mnie teksty do przetłumaczenia, dzisiaj było ich mnóstwo, więc prawdopodobnie cały jutrzejszy dzień stracę, żeby się z tym uporać. Wizyta w szpitalu znacznie się przedłużyła, dlatego nie było czasu nawet zajechać do domu, by przebrać się na umówioną terapie. Ogarnęła mnie złość, nie chciałam pokazywać się Edwardowi w takim stroju. Był facetem, lepiej go nie prowokować. Z tego całego roztargnienia nie zapukałam, gdy wchodziłam do gabinetu. Po chwili zorientowałam się, co widzę. Jessica pochylała się nad Edwardem obdarzając go pocałunkami. Nasze oczy się spotkały, wiedziałam, że mnie widzi, ale na samym początku nie byłam w stanie nic powiedzieć. Dlaczego tak dziwnie zareagowałam na ich pocałunek? Bo było mi żal, że to nie ja się całuje? A może to zazdrość? Sama nie wiem. Po chwili się opanowałam.
- Przepraszam, to ja poczekam na zewnątrz
powiedziałam i odwróciłam się w stronę drzwi, by wyjść, kiedy usłyszałam:
- Nie ma takiej potrzeby. Siadaj, Jessica właśnie wychodzi
czy to ma oznaczać, że on do niej nic nie ma? Czy może, ja mam udawać, że tego nie widzę? Ostatnimi czasy często widzę ich w dwuznacznej sytuacji, ale jeszcze nigdy się nie całowali...
- Edward nie przerywaj tak tego
powiedziała niezadowolona Jessica, posyłając w moją stronę złowrogie spojrzenie. Kto by pomyślał, że kiedyś się przyjaźniłyśmy?
- Właśnie to zakończyłem i proszę cię o opuszczenie gabinetu
gniew w jego głosie świadczył o tym, że nie chciał tego pocałunku. Dlaczego moje serce nagle zabiło mocniej?
Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że tak naprawdę lubię spędzać swój czas z Edwardem, sam na sam. Miałam jakąś nadzieje... Tylko po co? Patrzył na mnie, tymi swoimi zielonymi oczami, przyspieszają bicie mojego już i tak biednego, małego serduszka.
- Co dzisiaj czytamy? - zapytał
- Tekst na historię.
- Przepraszam, za to, co się stało...
- Nie twoja winna, powinnam była zapukać
wiedziałam, jaka tak naprawdę jest Jessica
- To nie jest tak, jak myślisz!
- Nie tłumacz się, a w moje myśli nie masz wglądu, także darujmy sobie zbędne przeprosiny -Powiedziałam już trochę rozdrażniona.
Kiedy pomyślę o tej całej historii, jaka miała miejsce dopada mnie gniew, którego nie umiem pohamować. To, co zrobiła ta dziewczyna udając moją najlepszą przyjaciółkę... Zmieniła nie tylko moje życie, ale i stosunek do ludzi. Długo zastanawiałam się nad tym, czy powinnam zdradzić trochę informacji na temat Jessici, Edwardowi. Moja głowa automatycznie powędrowała w stronę okna. Po chwili poczułam na sobie jego wzrok i odgadłam, że patrzy na moją bliznę, która była dzisiaj widoczna. Moje ciało ma takich blizn wiele, tylko, że są dobrze ukryte. Wiedziałam, że jeżeli zaraz się nie odezwę, zacznie zadawać pytania dotyczące tej cholernej blizny.
- Wiesz, ja znam Jessice, kiedyś byłyśmy koleżankami
nie miałam pojęcia, jak to wszystko ubrać w słowa. Za dużo nie mogłam mu powiedzieć.
- Już teraz nimi nie jesteście?
- To chyba widać, nie powinieneś się nią przejmować, trochę zdziwaczała...
żeby trochę oszalała na punkcie chłopaka, który okazał się draniem i mordercą...
- Nie mogę uwierzyć, że w końcu jesteś zdolna do zwierzeń
- Jeśli chcesz, mogę przestań to robić
wiedziałam, że zżera go ciekawość.
- Nie, nie to miałem na myśli, cieszę się.
- Nie pierwszy raz widzę was w dwuznacznej sytuacji i za każdym razem mnie przepraszasz, a to trochę irytuje.
- Dobrze, więc może opowiesz mi coś więcej?
- Kiedyś byłyśmy koleżankami, jak już wspomniałam. Miałam trzy wspaniałe koleżanki: Alice, Jessice i Angele. Byłyśmy nierozłączne, razem tańczyłyśmy w zespole, tam się w sumie poznałyśmy, stworzyłyśmy swój kwartet. Jednak poukładane życie legło w gruzach jednego dnia, teraz nie ma już tej wielkiej przyjaźni, jest nienawiść i okropny ból.
Tak naprawdę ten ból odczuwam tylko ja. To, co zdarzyło się tamtego dnia było jakby ostatnim dniem mojego życia... Czasami jeszcze śnie o kałuży krwi i czuję się taka winna.
- Dziękuję, że mi to powiedziałaś
nie zauważyłam nawet jak siada bliżej mnie, łapiąc za rękę, instynktownie mu ją wyrwałam. Patrzyliśmy na siebie w milczeniu, nawet nie wiem, jak długo to trwało.
- Chciałbym cię o coś spytać.
- Słucham?
- Chciałbym wiedzieć, co to za blizna na twojej szyi?
moja ręka automatycznie powędrowała na to paskudne zgrubienie, szpecące moją szyję.
- To pamiątka, raczej nie chce o tym rozmawiać.
Miałam mu powiedzieć, że zostałam zgwałcona? Przecież to nawet nie była mała część prawdy, nie byłam gotowa przejść tego na nowo... Jeszcze nie teraz. Po chwili milczenia usłyszałam swoją komórkę, zawsze wyłączałam w niej głos, ale dzisiejszego dnia najwyraźniej zapomniałam. Na wyświetlaczu zobaczyłam numer Alice.
- Gdzie ty jesteś, do jasnej cholery!
krzyczała do słuchawki przyjaciółka
- Jeszcze jestem na terapii.
- Nie rób sobie ze mnie żartów, jest przed dwunastą.
- Co takiego? O Boże! Nawet nie wiem, kiedy ten czas minął.- powiedziałam zgodnie z prawdą
- Będziesz za chwilę?
zapytała już łagodniej
-Tak będę za chwile. Pa.
Przyjechałam do domu chwile po północy. W drzwiach zastałam dwie współlokatorki, które nie miały zadowolonych min.
- Masz nam natychmiast powiedzieć, gdzie się podziewałaś!
- Mówiłam Alice przez telefon, gdzie jestem.
- Jakoś nie bardzo w to wierze.
- Boże dziewczyny! Zagadałam się z Edwardem, to bardzo miły człowiek, co ja na to poradzę, że go polubiłam?
- Bella, a czy to czasem nie jest jakieś małe zauroczenie?
zapytała podstępnie Alice
- Sama nie wiem. Taki przelotny seks na kanapie w jego gabinecie, nie jest taki zły
zanim przeanalizowały sens tego zdania ukryłam się w łazience. Ciepła woda spływała po moim zmęczonym ciele, a do drzwi dobijały się ciekawskie koleżanki. Moje myśli swobodnie krążyły wokół gorącego ciała terapeuty.
- Bella! Czy ty uprawiasz seks ze swoim terapeutą?!
- Kochana uprawiać to ja mogę, ale ziemniaki. Jak chcesz wiedzieć to się namiętnie kocham
niestety, nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać.
- Gdybyście zobaczyły swoje miny!
- Jak mogłaś nas tak okłamać?!
Rosalie była naprawdę wściekła
- Znacie mnie już tak długo, że każda z was powinna się domyśleć, że żartuje, jak to sobie wyobrażacie?
- Może nareszcie złapał cię syndrom miłości?
- Alice naprawdę się cieszę, co do twojej miłości, ale raczej na mnie to nie przejdzie. Nie ma odpowiedniego kandydata.
- Już niedługo będzie. Wiesz Jasper urządza za jakiś czas urodziny i wszystkie jesteśmy zaproszone, a to oznacza, że jutro idziemy na zakupy.
Nie zostawało mi nic innego, jak wyrazić zgodę, szkoda, że żadna z nich nie wiedziała jak wygląda mój terapeuta, bo docinki trwałyby znacznie dłużej.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Terapia cz 5Terapia cz 6Terapia cz 1Terapia cz 7Terapia cz 4Terapia cz 2Najważ metody w terapii manualnej pacjentóww geriatrycznych cz ITerapia manualna w leczeniu zmian zwyrodnieniowych Cz I Koncepcja medycyny manualnej(1)2006 04 Terapia manualna w leczeniu zmian zwyrodnieniowych cz 3więcej podobnych podstron