Anselm Gr门簄 OSB Rozdarcie wewn臋trzne



Anselm Griin
Rozdarcie wewn臋trzne
Od rozbicia do jedno艣ci
Przek艂ad M. Hoffman
VERBINUM
Wydawnictwo Ksi臋偶y Werbist贸w Warszawa 2000

Spis tre艣ci
Wprowadzenie
Filozofia,jednego"
B膮d藕 ca艂y!
Kim jestem?
Demoniczne rozdarcie
Targanie
艢miertelnie niebezpieczna rola
Niemy krzyk
Nie czyni膮 tego, co chc臋
Prawo i 艂aska
Dwie osobowo艣ci
Spojrzenie na Chrystusa
Rozdarcie w 偶yciu zakonnym
Acedia
By膰 u siebie
Biegunowo艣膰 cz艂owieka wed艂ug C. G. Junga
Zintegrowa膰 cz艂owieka
Przyj膮膰 biegun przeciwny
Zintegrowa膰 przeciwie艅stwa
Integracja cienia
Pokocha膰 w艂asny cie艅
Wzmocni膰 symptomy
Spo偶y膰 cie艅
Prowadzi膰 dialog
Wyrazi膰 g艂os wewn臋trzny
Idealizm i jego ciemne strony
"Religijny" cie艅
By膰 jedno, jak Jezus jest jedno z Ojcem
Zst膮pi膰 we w艂asn膮 g艂臋bi臋
Chrystus w nas
Mi艂o艣膰 prowadzi do jedno艣ci
Odpowied藕 mistyki jedno艣ci
Do艣wiadczenie jedno艣ci
Mistrz Eckhart
Mistyka jedno艣ci prowadzi do codzienno艣ci
Jedno艣膰 we wsp贸lnocie
Cztery postawy
Problemy relacji mi臋dzyludzkich
Partnerstwo jako wsp贸lny trening
Z-nosi膰 si臋 nawzajem
Zako艅czenie
Przypisy


Wprowadzenie
\
Podstawowym odczuciem naszych czas贸w wydaje si臋 rozdarcie. Nie brak ludzi, kt贸rzy czuj膮 si臋 wewn臋trznie rozdarci. Maj膮 wra偶enie, 偶e s膮 targani przez wielo艣膰 oczekiwa艅, jakie si臋 im stawia w pracy zawodowej, 偶yciu rodzinnym, we wsp贸lnocie parafialnej czy w organizacji politycznej. Cz臋sto nie wiedz膮, jak膮 rol臋 odgrywaj膮. Tak cz臋sto zmieniaj膮 role, 偶e ju偶 sami nie wiedz膮, kim w艂a艣ciwie s膮.
Nie umiej膮 ju偶 zazna膰 wewn臋trznego spokoju. Gdy wieczorem po pracy wracaj膮 do domu, nie potrafi膮 si臋 wy艂膮czy膰. Niepok贸j prze艣laduje ich nawet podczas snu. Nieustanna aktywno艣膰 odrywa ich od w艂asnego "ja" i nie maj膮 z nim kontaktu. Jeden termin goni drugi. Dusza ich ju偶 nie nad膮偶a. Nie ma jej tam, gdzie musi by膰 cia艂o, by sprosta膰 wielu zobowi膮zaniom.
Pewna stara anegdota z 偶ycia mnich贸w zwraca uwag臋 na to rozdarcie:
"Ojciec Pojmen prosi艂 ojca J贸zefa: Powiedz mi, jak sta膰 si臋 mnichem. Ten odpowiedzia艂: Je艣li chcesz zazna膰 spokoju, gdziekolwiek jeste艣, m贸w przy ka偶dej czynno艣ci: Kim偶e jestem? I nikogo nie s膮d藕!"
Greckie s艂owo na okre艣lenie mnicha, monachos, wyprowadza si臋 niekiedy od monas "jedno艣膰, bycie jedno艣ci膮"). M艂ody cz艂owiek odczuwa rozdarcie. Chcia艂by wr贸ci膰 do siebie, odnale藕膰 spok贸j i jedno艣膰. Chcia艂by te偶 wsz臋dzie tam, gdzie si臋 znajdzie, pozosta膰 sob膮. Pojmen radzi mu, by niezale偶nie od tego, co robi, zadawa艂 sobie pytanie: Kim jestem?
Poszukuje on swojej prawdziwej to偶samo艣ci. Kim jest ten, kt贸ry teraz dzia艂a? Czy jest tylko cz臋艣ci膮 mnie samego podczas pracy? Czy anga偶uj臋 ca艂ego siebie? Czy jaka艣 inna cz臋艣膰 mnie samego jest gdzie indziej? Pytanie Pojca brzmi w艂a艣ciwie: "Jak mog臋 by膰 zintegrowany?" Jak mog臋 by膰 zintegrowany w tym, co czyni臋? Jak mog臋 偶y膰 jako ca艂y cz艂owiek, zawsze i wsz臋dzie stanowi膮cy jedno z sob膮? Jak w tym wszystkim, co robi臋 i co mnie rozdziera, odnale藕膰 moj膮 integralno艣膰? Opr贸cz tego pytania, kt贸re ponad wieloma rolami, jakie odgrywam, i ponad maskami, jakie nosz臋, trafia w moje prawdziwe, ja", Pojmen 偶膮da jeszcze, by m艂ody cz艂owiek nikogo nie os膮dza艂. Gdy os膮dzam, niejestem u siebie, lecz u tego drugiego. S膮dz膮c innych, odwracam si臋 od siebie samego. Pojmen chce nak艂oni膰 pytaj膮cego do pozostania u siebie. Tylko w ten spos贸b dowie si臋, kim tak naprawd臋 jest. Tylko tak odnajdzie swoj膮 to偶samo艣膰, swoj膮 integralno艣膰. I tylko tak stanie si臋 mnichem.
Wielu czuje si臋 rozdartymi, poniewa偶 odkrywaj膮 w sobie strony, kt贸re wcale nie pasuj膮 do ich autoportretu. S膮 przera偶eni swoimi sadystycznymi fantazjami, masochistycznymi pragnieniami i sk艂onno艣ciami destrukcyjnymi. Nie wiedz膮, jak prawid艂owo reagowa膰 na w艂asne ciemne strony, czy powinni je st艂umi膰 i wyprze膰, czy te偶 po prostu przed nimi uciec. R贸wnie偶 to zilustruj臋 pewn膮 histori膮, bajk膮 Braci Grimm:
"By艂o sobie raz dziecko. Mamusia dawa艂a mu co dzie艅 po po艂udniu miseczk臋 z mlekiem, nadrobiwszy w ni膮 bu艂eczki, a dziecko siada艂o z tym przed domem. Gdy tylko zaczyna艂o je艣膰, ze szczeliny w murze wychodzi艂a ma艂a, zielona 偶abka, zanurza艂a pyszczek w mleku i jad艂a razem z dzieckiem. Dziecko lubi艂o j膮 bardzo, a je艣li siad艂o sobie z miseczk膮 przed domem, a 偶abka nie przychodzi艂a zaraz, wo艂a艂o:
呕abko, 偶abko, 艣piesz si臋, 艣piesz,
Masz tu mleczko, bu艂k臋 te偶!
呕abka przybiega艂a natychmiast i z apetytem zabiera艂a si臋 do jedzenia.
Przez wdzi臋czno艣膰 dla dobrego dziecka przynosi艂a mu 偶abka ze swych ukrytych skarb贸w r贸偶ne pi臋kne rzeczy, b艂yszcz膮ce kamienie, per艂y i z艂ote zabawki. Ale pi艂a tylko mleko, a kruszynek bu艂ki nie chcia艂a tkn膮膰. Rozgniewa艂o si臋 raz dziecko, uderzy艂o j膮 lekko 艂y偶k膮 po g艂owie i rzek艂o:
G艂uptasie, jedz i bu艂k臋!
Matka, kt贸ra sta艂a w kuchni, us艂ysza艂a, 偶e dziecko jej rozmawia z kim艣, a gdy ujrza艂a, 偶e bije ono 艂y偶k膮 偶abk臋, wybieg艂a z wielkim polanem i zabi艂a poczciwe zwierz膮tko.
Od tego czasu w dziecku zasz艂a dziwna zmiana. P贸ki 偶abka jad艂a z nim, ros艂o i nabiera艂o si艂, teraz za艣 utraci艂o swe r贸偶owe policzki i zacz臋艂o chudn膮膰. Niezad艂ugo w nocy zahuka艂a p贸jd藕ka, a rudzik naznosi艂 ga艂膮zek i li艣ci na wieniec 偶a艂obny i wkr贸tce potem dzieci臋 leg艂o na marach".'
Ka偶dy z nas nosi w sobie tak膮 偶ab臋, kt贸ra mieszka w szczelinie w murze. Wyobra偶a ona nasz cie艅, nasze ciemne strony, do kt贸rych prawie nie mamy dost臋pu, kt贸re s膮 dla nas nieprzyjemne i kt贸rych si臋 l臋kamy. Dop贸ki zostawiamy w spokoju nasz cie艅, a 偶abie pozwalamy pi膰 nasze mleko, wszystko jest w porz膮dku. Rozwijamy si臋 i otrzymujemy w prezencie wiele r贸偶nych dar贸w. Lecz gdy matka w nas, czyli uwewn臋trz-nione rodzicielskie , ja", zabije nasz膮 偶ab臋, zaczynamy chudn膮膰. Tylko cz臋艣膰 w nas mo偶e nadal 偶y膰. Traci jednak swoj膮 偶ywotno艣膰, swoje r贸偶owe policzki. I stopniowo umiera. Ze strachu przed w艂asnym cieniem, przed bagnem w nich samych, przed 偶ab膮, kt贸ra w nich mieszka i wsz臋dzie im towarzyszy, wielu ludzi j膮 zabija. Nie chc膮 spotkania z tak brzydkim zwierz臋ciem. W ten spos贸b jednak odcinaj膮 si臋 od w艂asnych korzeni. Poniewa偶 pragn膮, by bagno w nich wysch艂o, wysycha te偶 ich dusza, a oni wraz z ni膮. Mo偶emy przezwyci臋偶y膰 rozdarcie tylko wtedy, gdy pogodzimy si臋 z naszym cieniem, z u艣pionymi wadami i szczelinami, z kt贸rych wy艂aniaj膮 si臋 nasze zwierz臋ce cechy, gdy przyja藕nie potraktujemy nasz膮 偶ab臋.
Inne miejsce, w kt贸rym dzisiejsi ludzie doznaj膮 rozdarcia, to relacje. Ch艂opak czuje si臋 rozdzierany mi臋dzy ojcem i matk膮. Ka偶de z nich usi艂uje przeci膮gn膮膰 go na swoj膮 stron臋 i wykorzysta膰 do w艂asnych cel贸w. On
za艣 kocha obydwoje. Matka jednak chcia艂aby, aby nienawidzi艂 ojca. Doznaje wi臋c ca艂kowitego zam臋tu w swoich uczuciach. Rozdziera go mi艂o艣膰. Dziewczyna kocha swojego ojca, kt贸rego matka nieustannie deprecjonuje i przedstawia jako uosobienie niemoralnego post臋powania. Traci rozeznanie i nie wie, co pocz膮膰 ze swoimi uczuciami, ze swoj膮 mi艂o艣ci膮. Jest rozdarta mi臋dzy mi艂o艣ci膮 do ojca a pragnieniem zrozumienia i akceptacji przez matk臋.
Jeszcze inni prze偶ywaj膮 rozdarcie w przyja藕ni czy w ma艂偶e艅stwie. M艂ody m臋偶czyzna zakochuje si臋 w kobiecie, czuje jednak, 偶e zwi膮zek jest nieudany. Wie, 偶e musi go zako艅czy膰, ale nie potrafi si臋 od niej uwolni膰. Kobieta kocha jednocze艣nie dw贸ch m臋偶czyzn i nie mo偶e si臋 zdecydowa膰. Chcia艂aby zadowoli膰 wszystkich i w ko艅cu w stanie wewn臋trznego rozdarcia i niezgody z sob膮 traci obydw贸ch.
Te do艣wiadczenia, tu ledwo wzmiankowane, nie s膮 nowe. Od dawna zastanawiali si臋 nad nimi m臋drcy r贸偶nych narod贸w. Chc膮c udzieli膰 odpowiedzi na cierpienie spowodowane rozdarciem, Grecy rozwin臋li swoj膮 filozofi臋 jedno艣ci, filozofi臋 tohen. Biblia ukazuje cz艂owieka w jego rozdarciu mi臋dzy dobrem a z艂em, mi臋dzy grzechem a wol膮 Bo偶膮. Mnisi znali zjawisko rozdarcia. A psychologia nieustannie wraca艂a do tego fenomenu, wskazuj膮c sposoby radzenia sobie z nim. Pokazuje nam ona, 偶e ka偶dy biegun w nas ma sw贸j biegun przeciwny, 偶e ka偶da strona dodatnia poci膮ga za sob膮 tak偶e sw贸j cie艅. Wielu ludzi nie chce przyjrze膰 si臋 swoim ciemnym stronom. W konsekwencji to one ich okre艣laj膮, tak 偶e 偶yj膮 w nieustannej rozterce. W tej niewielkiej ksi膮偶eczce chcia艂bym przet艂umaczy膰 odpowiedzi, jakich udziela tradycja, na sytuacj臋 wsp贸艂czesnego cz艂owieka w nadziei, 偶e niejeden Czytelnik odkryje dla siebie spos贸b przej艣cia od rozdarcia do jedno艣ci, od rozterki do "prostoty", od rozproszenia do skupienia, od niesta艂o艣ci do opanowania.
Filozofia "jednego"

Grecy najwyra藕niej bardzo cierpieli z powodu rozdarcia. Odczuwali rozdarcie mi臋dzy duchem a pop臋dami, mi臋dzy niebem a ziemi膮, mi臋dzy przeciwie艅stwami, kt贸re dostrzegali w ludzkim sercu. Ju偶 pierwsi greccy filozofowie, Parmenides i Heraklit, w odpowiedzi na b贸l rozdarcia rozwin臋li filozofi臋 jednego (to hen). Heraklit pojmowa艂 jedno jako jedno艣膰 przeciwie艅stw. To od niego pochodzi s艂ynne zdanie: "Wojna jest ojcem wszystkich rzeczy". Przeciwstawno艣膰, kt贸r膮 Heraklit dostrzega w cz艂owieku i 艣wiecie, wyros艂a z podstawy jedno艣ci. A t膮 jednocz膮c膮 podstaw膮 dla wielo艣ci i przeciwstawno艣ci jest logos. Stanowi on "wobec wszelkiego bytu immanentn膮, niewidoczn膮 harmoni臋, kt贸ra godzi to, co niezgodne". Logos oznacza zanik przeciwie艅stw. R贸wnie偶 Platon przejmuje od Heraklita podstawowe pytanie: Jak mo偶na pogodzi膰 jedno z wielo艣ci膮. Wed艂ug niego zadanie filozofii polega na tym, by sprowadzi膰 "to, co wielorako rozproszone, to, co pozornie nie-za-le偶ne od jednej zale偶no艣ci", dzi臋ki rozpoznaniu le偶膮cei u podstaw wszystkiego idei. W neoplatonizmie, stworzonym przede wszystkim przez Plotyna, pytanie o stosunek mi臋dzy jedno艣ci膮 a wielo艣ci膮 jest zagadnieniem dominuj膮cym. "Jedno w sobie" to ostatecznie B贸g. Cz艂owiek za艣, w swoim rozdarciu i rozdwojeniu, d膮偶y przez ca艂e 偶ycie do osi膮gni臋cia Jednego, do upodobnienia si臋 do Jednego (do Boga). Poniewa偶 B贸g stworzy艂 nas na swoje podobie艅stwo, mo偶emy zwr贸ci膰 si臋 do Jednego i sta膰 si臋 jedno z Jednym, Bogiem. Sta膰 si臋 jedno z Bogiem i przez zjednoczenie z Nim, zosta膰 uwolnionym od swej przeciwstawno艣ci i rozdarcia stanowi o najwy偶szej godno艣ci cz艂owieka.
呕ydowski filozof Filon z Aleksandrii pr贸bowa艂 po艂膮czy膰 greck膮 filozofi臋 to hen z Bibli膮. G艂贸wne zdanie 偶ydowskiego wyznania wiary: "S艂uchaj, Izraelu, Panjest naszym Bogiem - Panem jedynym" (Pwt 6,4)2 interpretuje za pomoc膮 poj臋膰 filozofii greckiej. 呕ydowska wiara w jednego i jedynego Boga jest dla niego potwierdzeniem, 偶e B贸g jest jeden (heis), Jedyny (monos), 偶e B贸g stanowi jedno艣膰 (monas) i jest w sobie prosty, bez pomieszania (haplous). To ostatnie poj臋cie haplous wzbogaca filozofi臋 to hen o nowe rozumienie cz艂owieka. Haplotes oznacza prostot臋. Cz艂owiek "prosty" odzwierciedla na tym 艣wiecie jedno艣膰 Boga. Dzisiaj z trudem radzimy ju偶 sobie z poj臋ciem "prostota". Znaczy ono raczej "prostoduszny, prosty, ograniczony". Platon 艂膮czy poj臋cie prostoty z poj臋ciem prawdziwo艣ci i szczero艣ci. Klasyka niemiecka, na przyk艂ad H贸lderlin, wykazuje jeszcze pewne upodobanie do s艂owa "prostota". Szko艂a stoicka lubi s艂owo haplotes. Dla niej znaczy ono "szczero艣膰" i "naturalno艣膰". Zawiera w sobie odrzucenie wszystkiego, co sztuczne i nieprawdziwe. 艁acinnicy t艂umacz膮 haplotes przez simplicitas. Cz艂owiek prosty jest zarazem cz艂owiekiem prawdziwym, prawym, otwartym, sprawiedliwym, dobrym i godnym zaufania. Marek Aureliusz, filozof na cesarskim tronie, widzi w prostocie wielk膮 cnot臋. Chcia艂by wie艣膰 偶ycie proste. Napomina sam siebie: "Nie pozw贸l, by niepok贸j zago艣ci艂 w tobie, b膮d藕 prosty (Haploson seauto艅)V

B膮d藕 ca艂y!
Septuaginta t艂umaczy hebrajskie s艂owo tham jako "prosty, zwyczajny". Tham znaczy w艂a艣ciwie "ca艂y, pe艂ny, doskona艂y". Cz艂owiek powinien post臋powa膰 przed Bogiem i stanowi膰 ca艂o艣膰 (por. Rdz 17,1). "B膮d藕 ca艂y" - to dla cz艂owieka Biblii wa偶ne wezwanie. Cz艂owiek staje si臋 ca艂y wtedy, gdy nie jest ju偶 rozbity na swoje przeciwie艅stwa, gdy przed Bogiem 艂膮czy w jedno wszystko, co w nim jest, i staje si臋 prosty. Cz艂owiek prosty wi臋c to cz艂owiek ca艂y, taki, kt贸ry wszystko, co w nim jest, 艂膮czy w jedno i odnosi do Boga. W Kazaniu na G贸rze m贸wi Jezus o oku, kt贸re jest haplous: "Je艣li wi臋c twoje oko jest zdrowe {haplous), ca艂e twoje cia艂o b臋dzie w 艣wietle" (Mt 6,22). Przeciwie艅stwem prostego oka jest oko z艂e, opanowane przez intrygi. Jezus 偶膮da od swoich uczni贸w ca艂kowitego powierzenia si臋 woli Bo偶ej. Tym powinni r贸偶ni膰 si臋 od "rozdarcia i dwulicowo艣ci" faryzeuszy. W prostocie cz艂owieka znajduje w艂a艣ciwy wyraz jedno艣膰 i bycie jednym Boga. Odzwierciedla ona prawo艣膰 cz艂owieka. Cz艂owiek prosty jest ca艂kowicie przejrzysty dla Boga. Ta przejrzysto艣膰 przezwyci臋偶a jego rozdarcie. Nic w cz艂owieku nie mo偶e ukry膰 si臋 przed 艣wiat艂em Bo偶ym. Wszystko staje si臋 pryzmatem, przez kt贸ry 艣wiat艂o Bo偶e mo偶e zab艂ysn膮膰 na tym 艣wiecie. Nowy Testament opisuje wi臋c prostot臋 cz艂owieka w jeszcze innych s艂owach. Cz艂owiek prosty to cz艂owiek czysty, jasny, szczery jak dziecko. A zatem Pawe艂 prosi Filipian: "Czy艅cie wszystko bez szemra艅 i pow膮tpiewa艅, aby艣cie si臋 stali bez zarzutu i bez winy jako nienaganne dzieci Bo偶e po艣r贸d narodu zepsutego i przewrotnego. Mi臋dzy nimi jawicie si臋jako 藕r贸d艂a 艣wiat艂a w 艣wiecie" (Flp 2,14 n.). Kto stanowi jedno z sob膮, kto uczestniczy w jedno艣ci Boga, ten staje si臋 prosty i szczery. Promieniuje na tym 艣wiecie jak jasne 艣wiat艂o.

Kim jestem?
Przeciwie艅stwo mi臋dzy wielo艣ci膮 i jedno艣ci膮 zajmowa艂o filozofi臋 greck膮 od samego pocz膮tku. Jest ono nie tylko do艣wiadczeniem rozdarcia i wewn臋trznej przeciwstawno艣ci, ale te偶 wielo艣ci, kt贸ra zdaje si臋 nie mie膰 偶adnego zwi膮zku. Tak du偶o w nas znajduje si臋 obok siebie, nie tworz膮c - zdaje si臋 - 偶adnej jedno艣ci. Do艣wiadczamy siebie samych coraz to inaczej. Raz czujemy si臋 dobrze, raz jeste艣my smutni. I cz臋sto nie wiemy nawet,
sk膮d si臋 to bierze. Czujemy si臋 pe艂ni wdzi臋czno艣ci, a chwil臋 potem ogarnia nas z艂o艣膰 i w艣ciek艂o艣膰, jakby bez uprzedzenia. Obydwa te uczucia, wdzi臋czno艣膰 i z艂o艣膰, zdaj膮 si臋 nie mie膰 z sob膮 nic wsp贸lnego. S膮 jakby obok siebie. My艣limy, 偶e wdzi臋czno艣膰 ca艂kowicie nas wype艂ni i b臋dzie towarzyszy膰 nam przez ca艂y dzie艅. Lecz oto nagle, zanim cokolwiek zauwa偶ymy, ogarnia nas z艂o艣膰. Albo s膮dzimy, 偶e tym razem nam si臋 uda艂o, 偶e wreszcie mamy zaufanie - zaufanie do 偶ycia, zaufanie do siebie samych, do Boga. Jednak w chwil臋 p贸藕niej zn贸w przepe艂nia nas l臋k. Nagle boimy si臋 panicznie choroby i 艣mierci. Boimy si臋, 偶e nie doczekamy jutra. W takim momencie uwa偶amy, 偶e ca艂e zaufanie prys艂o. My艣limy, 偶e by艂o ono jedynie czyst膮 iluzj膮, 偶e dali艣my si臋 nabra膰. Nie umiemy pogodzi膰 tych dw贸ch do艣wiadcze艅: zaufania i l臋ku, wiary i zw膮tpienia, ufno艣ci i braku nadziei. Do艣wiadczenia te jawi膮 si臋 oddzielnie i przera偶aj膮 nas. Wielo艣膰 ta, kt贸ra istnieje w nas jakby bez powi膮za艅, zadaje nam pytanie, kim w艂a艣ciwie jeste艣my. Czy jeste艣my tymi, kt贸rzy potrafi膮 ufa膰, czy te偶 tymi, kt贸rych przepe艂nia l臋k, czy mo偶e jednym i drugim? Co jest zwornikiem, kt贸ry wi膮偶e wszystko? Rozwa偶anie jedno艣ci, to hen, by艂o dla Grek贸w drog膮 przej艣cia od wielo艣ci do jedno艣ci, od do艣wiadczenia bezrelacyjnego wsp贸艂istnienia do punktu, kt贸ry wszystko 艂膮czy.
Jest to pytanie, z kt贸rym zmaga艂 si臋 w swoim s艂ynnym wierszu Kim jestem Dietrich Bonhoeffer. Stra偶nicy wi臋zienni my艣leli, 偶e jest on silnym i wolnym m臋偶czyzn膮, kt贸rego nic nie dr臋czy. On sam jednak odczuwa strach i niepewno艣膰. W ko艅cu odpowied藕 pozostawia Bogu. Tylko B贸g wie, kim jest on naprawd臋. B贸g jako jeden jest r贸wnie偶 dla Grek贸w gwarantem, kt贸ry po艣r贸d naszej wielo艣ci wskazuje na istniej膮c膮 w nas g艂臋bok膮 jedno艣膰. Maj膮c udzia艂 w jedno艣ci Boga, odnajdujemy - mimo wewn臋trznego chaosu -jedno艣膰 z samym sob膮. W filozofii greckiej chodzi ostatecznie o pytanie, czy po prostu rozmieniamy si臋 na wiele nie powi膮zanych z sob膮 cz臋艣ci, czy jeste艣my jak cz臋艣ci maszyny rozrzucone obok siebie, czy te偶 istnieje w nas jaka艣 wewn臋trzna jedno艣膰. Filozofia pojmowa艂a dusz臋 jako czynnik scalaj膮cy. Dusza spaja cia艂o. Przenika cia艂o i je o偶ywia. I odwrotnie, wszystko, co si臋 ujawnia w ciele, jest wyrazem naszej duszy i z kolei na ni膮 oddzia艂uje. Ale i w naszej duszy nie zawsze do艣wiadczamy siebie jako jedno艣ci. Jedno艣膰 musi tkwi膰 jeszcze g艂臋biej. Ostatecznie znajdujemy j膮 tylko w Bogu.
W naszych czasach greck膮 filozofi臋 to hen podj膮艂 na nowo i rozwin膮艂 w swojej filozofii przeciwie艅stw Romano Guardini. Wed艂ug Guardiniego wszystko, co 偶yje, jawi si臋jako przeciwie艅stwo. Jest wi臋c przeciwie艅stwo dynamiki i statyki, formy i pe艂ni, ca艂o艣ci i jednostkowo艣ci, pierwotno艣ci i regu艂y, immanencji i transcendencji, sp贸jno艣ci i podzia艂u. Guardini rozumie przeciwie艅stwo w ten spos贸b, 偶e "dwa momenty, z kt贸rych ka偶dy jest niewyprowadzalny z drugiego, niemo偶liwy do przeniesienia na drugi i do pomylenia z nim, s膮 przecie偶 nierozerwalnie z sob膮 powi膮zane, co wi臋cej, 偶adnego z nich nie mo偶na nawet pomy艣le膰 bez drugiego". To, co konkretnie jest, objawia si臋 zawsze w przeciwie艅stwie. 呕ycie zawsze jest dwustronne. Zarazem 偶ycie jest tak偶e jedno艣ci膮, lecz , jedno艣ci膮, kt贸ra mo偶liwa jest tylko w ten przeciwstawny spos贸b". Rozwi膮zaniem nie jest usuni臋cie przeciwie艅stw, lecz wytrzymanie wewn臋trznego napi臋cia. Tylko w贸wczas, mimo przeciwstawno艣ci, do艣wiadczamy siebie jednocze艣nie jako jedno艣ci. Guardini swoj膮 filozofi膮 przeciwie艅stw po艂o偶y艂 podwaliny pod duchowo艣膰 oddaj膮c膮 sprawiedliwo艣膰 cz艂owiekowi, tak膮, kt贸ra stosuje wobec niego kryterium zamierzone przez Boga. Duchowo艣膰, kt贸ra neguje przeciwie艅stwa i 偶yje tylko na jednym biegunie, rozdziera i roz-dwaja cz艂owieka. W konsekwencji nie prowadzi go do Boga, lecz staje si臋 藕r贸d艂em rozbicia, a tym samym choroby.
Demoniczne rozdarcie

W Ewangelii 艣w. Marka opisane jest rozdarcie cz艂owieka jako rozszarpywanie go przez demony. Demony obrazuj膮 wewn臋trzne moce wewn臋trzne moce, kt贸re cz艂owieka rozszarpuj膮. Demonem mo偶e by膰 przymus, kt贸ry nak艂ania do zrobienia czego艣, czego wcale nie chcemy. Demonami mog膮 by膰 ciemne duchy, emocje, kt贸re zaciemniaj膮 nasze my艣lenie i chc膮 je por贸偶ni膰 z naszym odczuwaniem. Demonami bywaj膮 te偶 duchy tego 艣wiata, obrazy spo艂ecznych wzorc贸w my艣lowych, kt贸re trzymaj膮 nas w swoich wi臋zach. Marek cz臋sto ukazuje, jak demony rozszarpuj膮 cz艂owieka. Jezus uzdrawiaj膮c ludzi, uwalnia ich spod w艂adzy demon贸w i prowadzi ponownie do ich prawdziwego "ja", a nast臋pnie umo偶liwia im istnienie ponownie w jedno艣ci i ca艂o艣ci. Tak wi臋c trzy Markowe opowiadania o uzdrowieniu chcia艂bym zinterpretowa膰 w aspekcie psychologii g艂臋bi, aby艣my mogli odnale藕膰 w nich siebie i jednocze艣nie zaczerpn膮膰 nadziej臋, 偶e Jezus Chrystus tak偶e dzisiaj potrafi uleczy膰 nasze rozdarcie.

Targanie
W pierwszym opowiadaniu o uzdrowieniu (Mk 1,23-28) Jezus rozkazuje demonowi, by wyszed艂 z cz艂owieka. "Wtedy duch nieczysty zacz膮艂 go targa膰 i z g艂o艣nym krzykiem wyszed艂 z niego" (Mk 1,26). Greckie s艂owo sparasso znaczy "rwa膰", "targa膰", "rozrywa膰", "rozszarpa膰", "wyrywa膰 sobie w艂osy". To duch nieczysty rozrywa nas, rozszarpuje i nami targa. To on zaciemnia nasze my艣lenie. Wed艂ug Marka owe duchy nie s膮 wcale tak nieszkodliwe. Panuj膮nad nami i odbieraj膮nam wolno艣膰. Nie pozwalaj膮 nam swobodnie decydowa膰, dok膮d chcemy i艣膰. Targaj膮 nami w r贸偶ne strony, nie pozwalaj膮c nigdy odnale藕膰 naszego centrum. M臋偶czyzna 贸w najwyra藕niej nie wiedzia艂 nawet, 偶e ma w sobie ducha nieczystego. Dopiero gdy Jezus przem贸wi艂 z moc膮, pocz膮艂 m贸wi膰 o Bogu tak, 偶e swoimi s艂owami przywo艂ywa艂 rzeczywisto艣膰 Bo偶膮, duch nieczysty si臋 ujawni艂. Nie m贸g艂 ju偶 ukrywa膰 si臋 za fasad膮 tego cz艂owieka. Do艣wiadczenie to cz臋sto staje si臋 te偶 naszym udzia艂em. Zadomowili艣my siew naszym my艣leniu; s膮dzimy, 偶e wszystko jest w porz膮dku, gdy nagle uderzy nas jakie艣 s艂owo. Nie mo偶emy ju偶 si臋 uchyli膰. Musimy stawi膰 czo艂o.
Duch nieczysty rozpoczyna z Jezusem walk臋 o w艂adz臋. Krzyczy: "Czego chcesz od nas, Jezusie Nazarej-czyku? Przyszed艂e艣 nas zgubi膰. Wiem, kto jeste艣: 艢wi臋ty Bo偶y" (Mk 1,24). Zdarzaj膮 si臋 ludzie zranieni przez terapi臋. Z punktu widzenia rozumu potrafi膮 dok艂adnie okre艣li膰, co im dolega. Chodz膮 od jednego terapeuty do
drugiego i opowiadaj膮 ka偶demu histori臋 swego cierpienia. Potrafi膮 ponazywa膰 swoje kompleksy. Jednak z ca艂膮 t膮 swoj膮 wielk膮 wiedz膮, trzymaj膮 si臋 z dala od ka偶dego, kto odwa偶y艂by si臋 kompleksy te zakwestionowa膰. Nie chc膮 niczego zmienia膰, tylko m膮drze porozmawia膰 o swojej chorobie. My艣l膮, 偶e mog膮 nad ni膮 zdoby膰 w艂adz臋, nazywaj膮c j膮 po imieniu. Interpretuj膮c post臋powanie terapeuty i przykazuj膮c mu dok艂adnie, jak powinien si臋 zachowywa膰, chc膮 zdoby膰 nad nim w艂adz臋 i narzuci膰 mu do tego stopnia okre艣lon膮 rol臋, aby nie zak艂贸ca艂 ich my艣lenia. Je艣li terapeuta podejmie si臋 tej roli, terapia skazana jest na niepowodzenie. Jezus nie pozwala narzuci膰 sobie takiej roli. Z moc膮 rozkazuje nieczystemu duchowi: "Milcz i wyjd藕 z niego" (Mk 1,25). Jezus rozpoznaje podst臋p nieczystego ducha. Nie prowadzi z nim dyskusji. Nic by to nie da艂o. Ka偶e mu zamilkn膮膰. Milczenie pozbawia go w艂adzy. Gdy chory nie mo偶e ju偶 ukrywa膰 si臋 za swoimi przebieg艂ymi s艂owami, musi stawi膰 czo艂o rzeczywisto艣ci. Jezus za艣 odr贸偶nia cz艂owieka od jego choroby, cz艂owieka od ciemnego ducha, kt贸ry nie pozwala mu jasno my艣le膰 i swobodnie o sobie decydowa膰. Rozkazuje mu: "Opu艣膰 go", lub: "Wyjd藕 z niego", jak w艂a艣ciwie czytamy w tek艣cie greckim. Demon musi wyj艣膰 z cz艂owieka, aby cz艂owiek zn贸w m贸g艂 by膰 w pe艂ni sob膮. Op臋tanie jest zgubn膮 form膮 jedno艣ci. Jezus musi t臋 jedno艣膰 naruszy膰, musi rozdzieli膰 cz艂owieka i demona, kt贸ry nim zaw艂adn膮艂. Mi臋dzy Jezusem a duchem nieczystym rozgrywa si臋 niejako walka o w艂adz臋. Duch nieczysty musi si臋 podda膰, ale przedtem zn贸w targa cz艂owiekiem. Dopiero potem wychodzi z g艂o艣nym krzykiem. Czasem to, co nas do g艂臋bi zrani艂o i co nam przeszkadza w my艣leniu i dzia艂aniu, musimy wyrzuci膰 z siebie g艂o艣nym krzykiem. Musimy wykrzycze膰 st艂umion膮 w艣ciek艂o艣膰, aby nie mog艂a ju偶 w nas si臋 gnie藕dzi膰 i nas parali偶owa膰. Musimy wykrzycze膰 strach, kt贸ry nas prze艣laduje od dzieci艅stwa. Trzeba wreszcie kiedy艣 odwa偶y膰 si臋 na krzyk b贸lu, przed kt贸rym bronili艣my si臋 tak d艂ugo. Wtedy stajemy si臋 wolni. Wtedy mo偶emy odetchn膮膰 w blisko艣ci Jezusa i wyprostowa膰 si臋.

艢miertelnie niebezpieczna rola
W Mk 9 ojciec przyprowadza syna op臋tanego przez demona, aby Jezus go uleczy艂. W tym przypadku op臋tanie ma wyra藕nie co艣 wsp贸lnego z relacj膮 mi臋dzy ojcem a synem. Dlatego mo偶emy zinterpretowa膰 t臋 histori臋, maj膮c na uwadze wiele problem贸w w relacjach mi臋dzyludzkich, kt贸re nas wewn臋trznie rozdzieraj膮. Przy tym nigdy nie wolno nam przypisywa膰 rozbicia, kt贸rego do艣wiadczamy, tylko drugiej stronie: jak gdyby rozdziera艂 nas tylko ojciec albo matka, albo wsp贸艂ma艂偶onek. Zawsze rozszarpuje nas duch nieczysty. To w艂a艣nie on przywi膮zuje nas nie艣wiadomie do drugiej osoby. Mo偶na by powiedzie膰, 偶e jest to duch projekcji. Przenosimy nasze problemy na drug膮 osob臋 i dlatego nie mo偶emy si臋 od niej uwolni膰. Ojciec, kt贸ry zakuwa w kajdany swojego syna, jest opanowany przez takiego w艂a艣nie ducha. Wykorzystuje swego syna dla siebie. Nie ma przejrzystej relacji ojciec - syn. Duch w艂asnego kompleksu ni偶szo艣ci zaciemnia jego stosunek do syna.
W opowiadaniu tym Marek przedstawia dzia艂anie demona ponownie jako rozszarpywanie. Ojciec sam m贸wi Jezusowi, co demon wyprawia z jego synem: "Ten, gdziekolwiek go chwyci, rzuca nim, a on wtedy si臋 pieni, zgrzyta z臋bami i dr臋twieje" (Mk 9,18). I gdy przyprowadzaj膮 ch艂opca do Jezusa, demon targa nim. Zn贸w pojawia si臋 s艂owo sparasso. Gdy Jezus rozkazuje z艂emu duchowi wyj艣膰, to klasyczne s艂owo zostaje u偶yte ponownie na okre艣lenie dzia艂ania demon贸w: "A on krzykn膮艂 i wyszed艂 w艣r贸d gwa艂townych wstrz膮s贸w" (Mk 9,26). Przygl膮daj膮c si臋 dok艂adniej tej scenie, mo偶emy zauwa偶y膰, na czym polega rozdarcie tego m艂odego cz艂owieka i co mo偶e by膰 jego przyczyn膮. Marek nazywa tego ducha duchem niemoty i g艂uchoty. Op臋tanie syna ma najwyra藕niej zwi膮zek z relacj膮 ojciec - syn. Gdy bowiem ojciec prosi Jezusa, by mia艂 lito艣膰 nad nim, gdy偶 ju偶 d艂u偶ej nie mo偶e wytrzyma膰 ze swoim synem, Jezus najpierw konfrontuje go z jego w艂asnym post臋powaniem. Niewiara ojca jest przyczyn膮 choroby syna. Ojciec nie wierzy w syna, i dlatego ten ow艂adni臋ty jest przez demona niemoty i g艂uchoty. Gdy ojciec nie wierzy w swojego syna, gdy niczego si臋 po nim nie spodziewa, lecz tylko go umniejsza, gdy go wci膮偶 deprecjonuje, synowi nie pozostaje nic innego jak zamilkn膮膰. Nie ma on mo偶liwo艣ci m贸wi膰 o swoich uczuciach, wyrazi膰 swoje marzenia. Natychmiast przecie偶 s膮 one wy艣miewane. Tak wi臋c syn wycofuje si臋 w milczenie. Nie jest to jednak uzdrawiaj膮ce milczenie, lecz zamilkni臋cie wyp艂ywaj膮ce ze zranienia i choroby. Je艣li uczucia nie mog膮 znale藕膰 wyrazu, to staj膮 si臋 coraz silniejsze. M艂ody cz艂owiek jest wyra藕nie bardzo agresywny nawet wobec swojego ojca. Nie mo偶e jednak wyrazi膰 swej agresji s艂owami. Tak wi臋c znajduje ona sobie uj艣cie, zwracaj膮c si臋 przeciw niemu samemu. Rzuca nim o ziemi臋 i miota na wszystkie strony. Ch艂opiec wyrzuca gestami na zewn膮trz to, co w艂a艣ciwie chcia艂by powiedzie膰 ojcu: "To ty mnie rozdzierasz. To ty mnie niszczysz. Rzucasz mnie o ziemi臋 i pomniejszasz. To ty mnie upokarzasz i parali偶ujesz. Nie pozwalasz mi 偶y膰". To, czego nie potrafi臋 wyrazi膰 s艂owami, to rozszarpuje mnie, targa mn膮 na wszystkie strony i panuje nade mn膮. U ch艂opca wida膰 to wyra藕nie, gdy agresja pojawia si臋 na jego ustach jako piana. Mo偶na by powiedzie膰, 偶e jest to atak epilepsji, ale mo偶na te偶 wyja艣ni膰 to psychologicznie. M贸wimy przecie偶 r贸wnie偶 o agresywnym cz艂owieku: "On pieni si臋 z w艣ciek艂o艣ci". Poniewa偶 w艣ciek艂o艣ci nie wyra偶a si臋 w s艂owach, ujawnia si臋 niemo w postaci piany na ustach. U wielu dzieci st艂amszona w艣ciek艂o艣膰 wyra偶a si臋 w niszczeniu zabawek innych dzieci. Niszcz膮c wszystko, co wpadnie im w r臋ce, chc膮 zakomunikowa膰 rodzicom, 偶e wi臋藕 z nimi uleg艂a zerwaniu. Agresywne obchodzenie si臋 z rzeczami to ich jedyny spos贸b, aby da膰 wyraz swojej agresji skierowanej w艂a艣ciwie przeciwko ojcu czy matce.
Demon, kt贸ry zaw艂adn膮艂 ch艂opcem, jest zarazem duchem g艂uchoty (Mk 9,25). Poniewa偶 syn nieustannie s艂ysza艂 rani膮ce s艂owa, zatka艂 sobie uszy i udawa艂 g艂uchego. G艂uchota jednak odnosi si臋 nie tylko do niezdolno艣ci czy odmowy s艂yszenia. Niemieckie s艂owo taub ("g艂uchy") znaczy pierwotnie "nies艂ysz膮cy", "nic nie odczuwaj膮cy", "nic nie my艣l膮cy", "bezsensowny", "wymar艂y", "wyschni臋ty", "zatwardzia艂y". Gdy zranienia staj膮 si臋 dla dziecka zbyt bolesne, nie pozostaje mu nic innego, jak sta膰 si臋 nieczu艂ym i przesta膰 rozmy艣la膰 nad swoj 膮 krzywd膮. Nieczu艂o艣膰 jest form膮 obrony przed zbyt wielkim b贸lem. Prowadzi ona jednak do tego, 偶e ca艂y cz艂owiek obumiera, 偶e nie potrafi ju偶 dozna膰 偶adnych uczu膰, 偶e wszystko staje si臋 ja艂owe i puste. Cz艂owiek taki robi si臋 hardy, nie chce ju偶 niczego s艂ysze膰. Wszystkie pr贸by nawi膮zania z nim kontaktu musz膮 sko艅czy膰 si臋 niepowodzeniem. S艂owo taub ("g艂uchy") 艂膮czy si臋 z toben ("szale膰"). Toben znaczy "sta膰 si臋 taub" (w znaczeniu "zatwardzia艂y") oraz "nieczu艂y". Cz艂owiek zatwardzia艂y i nieczu艂y nie ma wyczucia, jak si臋 zachowa膰 i post臋powa膰. Nie zauwa偶a nawet, 偶e swoj膮 agresj臋 w spos贸b niepohamowany kieruje przeciw sobie i ca艂emu 艣wiatu. On musi si臋 wyszale膰, poniewa偶 jest nieczu艂y. Wyszale膰 si臋, wygestykulowa膰 agresj臋 (jak to jest opisane w przypadku ch艂opca), to jedyny spos贸b, by jeszcze jako艣 poczu膰 samego siebie. Nieczu艂y cz艂owiek czuje siebie jedynie wtedy, gdy niszczy i zadaje gwa艂t. Ale ten duch g艂uchoty i znieczulenia jest ostatecznie tylko wo艂aniem o 偶yczliw膮 pomoc, o cz艂owieka, kt贸ry przytuli i powie: "Dobrze, 偶e jeste艣. Jestem przy tobie". Wiele os贸b, kt贸re w dzieci艅stwie doprowadzono do nieczu艂o艣ci, r贸wnie偶 w doros艂ym wieku ma trudno艣ci w wyra偶aniu swoich emocji, a nawet w ich odczuwaniu. Dlatego cz臋sto staj膮 si臋 powodem konflikt贸w ma艂偶e艅skich.
Kontakt z nieczu艂ym wsp贸艂ma艂偶onkiem wywo艂uje agresj臋. M膮偶, kt贸ry w dzieci艅stwie by艂 zmuszony do t艂umienia swoich uczu膰, na zewn膮trz jest uprzejmy i 艂agodny, ale emanuje z niego bierna agresja. 呕ona przejmuje st艂umion膮 agresj臋 m臋偶a i sama staje si臋 agresywna.
Ch艂opiec zgrzyta z臋bami i dr臋twieje. Zgrzytanie z臋bami obrazuje bezsiln膮 agresj臋. Z臋bami zazwyczaj gryziemy. "Gryzienie jest bardzo agresywn膮 czynno艣ci膮 wyra偶aj膮c膮 umiej臋tno艣膰 chwytania, zaczepiania i atakowania." Kto nie potrafi obchodzi膰 si臋 ze swoj膮 agresj膮, "kto nie umie przyzna膰 si臋 za dnia do swej ch臋ci ugryzienia, ten musi w nocy zgrzyta膰 z臋bami." Zgrzytanie z臋bami nie prowadzi do ukierunkowanej agresji, w kt贸rej co艣 atakujemy, lecz do zdr臋twienia. Tak opisuje to Marek. Kto ca艂ymi latami t艂umi w sobie agresj臋, ten dr臋twieje i staje si臋 martwy. Zdr臋twienie jest przeciwie艅stwem spokoju; jest gwa艂townym st艂umieniem. A zatem po zdr臋twia艂ym cz艂owieku wida膰, 偶e pod powierzchni膮 jego odr臋twienia gotuj膮 si臋 bardzo silne emocje, 偶e ten dr臋twy cz艂owiek w ka偶dej chwili mo偶e wybuchn膮膰. W odr臋twieniu bardzo 艂atwo ulec rozdarciu. W ka偶dej chwili mo偶e ono cz艂owiekiem zaw艂adn膮膰 i go rozerwa膰 na kawa艂ki. Taki napad w艣ciek艂o艣ci wykazuje wszelkie symptomy rozdarcia. Cz艂owiek nie jest ju偶 panem samego siebie. Niekontrolowane wybuchy w艣ciek艂o艣ci s膮 niekiedy, wed艂ug C. G. Junga, oznak膮 schizofrenii, w kt贸rej cz艂owiek ulega ca艂kowitemu rozdarciu na dwa obszary, niezdolne ju偶 z sob膮 si臋 porozumie膰.
Rozdarcie syna wyra偶aj膮 tak偶e jeszcze inne obrazy: "I cz臋sto wrzuca艂 go [demon] nawet w ogie艅 i w wod臋, 偶eby go zgubi膰" (Mk 9,22). Ogie艅 symbolizuje nami臋tno艣膰, mi艂o艣膰, ale te偶 seksualno艣膰. Woda jest obrazem pod艣wiadomo艣膰. Gdy cz艂owiek nie potrafi wyrazi膰 swoich uczu膰, przeczu膰, swojej pod艣wiadomo艣ci, w贸wczas zdobywa ona nad nim tak膮 w艂adz臋, 偶e go niemal rozdziera. Seksualno艣膰, kt贸rej nie traktuj臋 艣wiadomie i o kt贸rej nie potrafi臋 m贸wi膰 z zaufanymi osobami, wymyka si臋 spod kontroli.Do艣wiadczenie przecie偶 pokazuje, 偶e wi臋kszo艣膰 sprawc贸w czyn贸w lubie偶nych to ludzie na zewn膮trz przystosowani i spokojni, po kt贸rych nikt nie spodziewa艂by si臋 takich sadystycznych zachowa艅. Wyparli oni i st艂umili swoj膮 seksualno艣膰 tak bardzo, 偶e zostali przez ni膮 dos艂ownie wrzuceni w ogie艅, 偶e w nim p艂on膮 i poci膮gaj膮 r贸wnie偶 innych za sob膮. I je艣li wszystko, co nasze otoczenie odrzuca i co my sami odrzucamy wskutek naszego wychowania, wyprzemy do pod艣wiadomo艣ci, to pewnego dnia pod艣wiadomo艣膰 ta stanie si臋 tak pot臋偶na, 偶e nas zaleje. We 艣nie wyra偶a si臋 to cz臋sto w ten spos贸b, 偶e idziemy przez 艂膮ki i naraz niewielki strumyk staje si臋 coraz wi臋kszy i zalewa ca艂膮 okolic臋, tak 偶e nie mo偶emy ju偶 znale藕膰 drogi. Albo 艣ni nam si臋, 偶e p艂yniemy i nagle ogarnia nas obawa, 偶e utoniemy. Sny takie wskazuj膮, 偶e ci膮gle jeszcze 偶yjemy nie艣wiadomie, 偶e nie kontaktujemy si臋 z wieloma aspektami rzeczywisto艣ci, kt贸re w nas 偶yj膮. Pod艣wiadomo艣膰 mo偶e sta膰, si臋 wezbran膮 rzek膮, kt贸ra nas poch艂onie. At-mosfera'nieufno艣ci, kt贸r膮 roztacza ojciec, sprawia, 偶e syn t艂umi wszystko, co nie spotka艂oby si臋 z aprobat膮 ojca.
Przed uzdrowieniem syna Jezus uzdrawia ojca. Ojciec m贸wi艂 do Jezusa: "Je艣li mo偶esz co, zlituj si臋 nad nami i pom贸偶 nam!" (Mk 9,22). Jezus odpowiada mu: "Je艣li mo偶esz? Wszystko mo偶liwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23). Jezus nie chce odgrywa膰 roli wielkiego cudotw贸rcy, kt贸ry naprawi wszystko, co zniszczy艂 ojciec. Konfrontuje ojca z jego w艂asn膮 niewiar膮: "Ty m贸g艂by艣 uzdrowi膰 syna, gdyby艣 tylko w niego wierzy艂. Tw贸j syn jest chory, poniewa偶 ty nie wierzysz w niego, poniewa偶 stale go deprecjonujesz i odrzucasz. Tw贸j syn potrzebuje twojej wiary, aby m贸g艂 偶y膰". Najwyra藕niej ojciec zrozumia艂 to wezwanie. Jego okrzyk: "Wierz臋, zarad藕 memu niedowiarstwu" (Mk 9,24) jest bowiem przyznaniem si臋 do w艂asnej niewiary, w艂asnej bezsilno艣ci i wyznaniem, 偶e to on najpierw potrzebuje uzdrowienia, aby i jego syn m贸g艂 偶y膰. Dopiero gdy ojciec zmienia sw贸j stosunek do syna, gdy zaczyna w niego wierzy膰, docenia膰 go, bra膰 na serio jego wyj膮tkowo艣膰, syn mo偶e odzyska膰 zdrowie i integralno艣膰. Uzdrowienie to nie przebiega jednak 艂agodnie. Jest to bolesny proces. Jezus grozi i rozkazuje niememu duchowi: "Wyjd藕 z niego i nie wchod藕 wi臋cej w niego!" Jezus odr贸偶nia m艂odego cz艂owieka od demona, kt贸ry nim szarpie i zmusza do zachowania, kt贸re wcale do niego nie pasuje. I z moc膮 rozkazuje duchowi wyj艣膰 z niego, aby ch艂opiec m贸g艂 sta膰 si臋 sob膮. Ale najpierw duch jeszcze raz pokazuje swoj膮 w艂adz臋 i targa ch艂opcem na wszystkie strony. Dopiero potem wychodzi z niego z g艂o艣nym krzykiem. W tym opowiadaniu o wzajemnych relacjach nie mo偶na ca艂ej winy przypisywa膰 ojcu. Najwyra藕niej i syn zadowala艂 si臋 swoj膮 rol膮. W ten spos贸b bowiem mia艂 ojca w r臋ku. Ojciec musia艂 uzna膰 swoj膮 bezsilno艣膰 i bardziej zaj膮膰 si臋 synem, ni偶 tego pragn膮艂. Syn musi uwolni膰 si臋 z tego demonicznego schematu dopiero g艂o艣nym krzykiem. Niekiedy musimy wykrzycze膰 ca艂膮 nasz膮 w艣ciek艂o艣膰 i ca艂y nasz b贸l, zanim si臋 od niego uwolnimy. Gdy b贸l zbyt mocno zro艣ni臋ty jest z naszym cia艂em, ma on nas ci膮gle jeszcze w swej w艂adzy, nawet gdy naszym rozumem ju偶 dawno rozpoznali艣my, co jest nasz膮 najg艂臋bsz膮 ran膮. Potrzeba krzyku, by uwolni膰 nas wewn臋trznie spod demonicznej w艂adzy destrukcji.
Syn jest tak wyczerpany walk膮, 偶e le偶y jak martwy. Ludzie m贸wi膮, 偶e umar艂. Nie rozpoznaj膮 go. Jego dawna to偶samo艣膰 umar艂a. Nie mo偶e ju偶 d艂u偶ej 偶y膰 tak jak dot膮d, ale nie wie jeszcze, kim jest. Tak bardzo zro艣ni臋ty by艂 ze swoim op臋taniem. "Lecz Jezus uj膮艂 go za r臋k臋 i podni贸s艂, a on wsta艂" (Mk 9,27). U偶ywa si臋 tutaj dw贸ch s艂贸w, kt贸re w Biblii gdzie indziej wskazuj膮 na przebudzenie i powstanie: egeiren ("budzi膰", "przebudzi膰", "obudzi膰 umar艂ego", "wzbudzi膰", "postawi膰", "wyprostowa膰") i aneste {anastasis - "zmartwychwstanie", "postawienie", "powstanie"). Gdy cz艂owiek mo偶e odrzuci膰 swoje rozdarcie i sta膰 si臋 w pe艂ni sob膮, gdy odnajduje swoj膮. prawdziw膮 to偶samo艣膰, gdy powstaje, by stan膮膰 na w艂asnych nogach, gdy wa偶y si臋 zbuntowa膰 przeciw 艣mierciono艣nej roli, jak膮 dotychczas gra艂-jest to jak ponowne narodziny, jak zmartwychwstanie. Nie potrafimy powsta膰 o w艂asnych si艂ach, potrzebujemy r臋ki Jezusa lub bliskiego cz艂owieka, kt贸ry nas podniesie, aby艣my mieli odwag臋 偶y膰 na nowo.
Markowy opis uzdrowienia op臋tanego ch艂opca dotyczy uzdrowienia wszelkiego rozdarcia spowodowanego problemami w relacjach mi臋dzyludzkich. Potrzebujemy cz艂owieka, kt贸ry by nas uwolni艂 od zgubnego zespolenia z drug膮 osob膮 i postawi艂 na nogi. Wielu terapeut贸w podejmuje si臋 dzisiaj zadania, kt贸re wtedy wykona艂 Jezus. I mog膮 opowiedzie膰, jak d艂ugo mo偶e trwa膰 i jak wiele mo偶na wycierpie膰, zanim kobieta wyzwoli si臋 z wewn臋trznego zespolenia z matk膮 czy ojcem, zanim m臋偶czyzna zdo艂a uwolni膰 si臋 od matki czy ojca. Dop贸ki jeste艣my agresywni wobec rodzic贸w, dop贸ty nie jeste艣my prawdziwie wolni. Gdy偶 wtedy ci膮gle jeszcze jeste艣my zwi膮zani z nimi. Dopiero gdyby艣my mogli raz wypowiedzie膰 albo wykrzycze膰 wszystkie st艂umione uczucia, nie nara偶aj膮c si臋 od razu na skarcenie, mogliby艣my stopniowo odnale藕膰 nasz膮 w艂asn膮 to偶samo艣膰, wyprostowa膰 si臋 i powsta膰, zmartwychwsta膰 do nowego 偶ycia, do naszego w艂asnego 偶ycia.

Niemy krzyk
W trzeciej przedstawionej przez Marka relacji o wyp臋dzaniu demon贸w, op臋tanie jest opisane za pomoc膮 jeszcze innych obraz贸w. Oto pewien cz艂owiek, op臋tany przez nieczystego ducha, mieszka stale w grobach (Mk 5,1-20). Urz膮dzi艂 si臋 w 艣wiecie 艣mierci. Zupe艂nie odizolowa艂 si臋 od ludzi. Nieustannie zajmuje si臋 艣mierci膮. Jest nekrofilem, powiedzia艂by Erich Fromm. Wzrok sw贸j utkwi艂 w 艣mierci i przemijaniu. Ale jednocze艣nie tkwi w nim nieposkromiona si艂a. Nikt nie potrafi go skr臋powa膰. Ludzie mieszkaj膮cy w tej okolicy, przypuszczalnie pasterze 艣wi艅, usi艂owali zwi膮za膰 mu r臋ce i nogi. Chcieli mie膰 spok贸j od tego agresywnego cz艂owieka. Nie chcieli, by im przeszkadza艂 w pracy zarobkowej. Ma on jednak w sobie straszliw膮 si艂臋. Stale rozrywa艂 wi臋zy i 艂a艅cuchy. Nikt nie potrafi艂 go ujarzmi膰. To, co opisuje Marek, zdarza si臋 w wielu rodzinach. Jak偶e cz臋sto rodzice staj膮 si臋 bezradni, gdy dziecko zachowuje si臋 zupe艂nie inaczej, gdy si臋 izoluje i na wszystko reaguje agresywnie. Nierzadko jedynym sposobem jest sp臋tanie go 艣cis艂ymi nakazami i autorytatywne reagowanie na niezrozumia艂e post臋powanie dziecka. Im bardziej si臋jednak kr臋puje dziecko, z tym wi臋ksz膮 si艂膮 rozrywa ono wszelkie wi臋zy. Najwyra藕niej kryje w sobie energi臋, kt贸ra nie pozwala si臋 tak 艂atwo ujarzmi膰.
Op臋tany mieszka w grobach. Odizolowa艂 si臋 zupe艂nie od innych ludzi. Ale jednocze艣nie krzyczy dzie艅 i noc. Kto wo艂a, szuka wsparcia. Op臋tany miota si臋 wi臋c mi臋dzy samoizolacj膮 a pragnieniem wsparcia. Cz臋sto spotykamy si臋 z tak膮 ambiwalencj膮. Oto jedno z ma艂偶onk贸w wycofuje si臋 po k艂贸tni i nie pokazuje si臋, ale po kryjomu czeka, by drugi do niego zajrza艂 i do niego podszed艂. Kryj膮c si臋 w grobie u偶alania si臋 nad sob膮, zarazem wo艂a o ludzkie wsparcie. Do艣膰 cz臋sto jest to niemy krzyk. Wielu ucieka w milczenie. Nie rozmawiaj膮 ju偶 z partnerem. A mimo to czekaj膮 w g艂臋bi duszy, 偶e partner sam przerwie milczenie i otworzy drog臋 do porozumienia i 偶ycia. Milczeniem swoim chce 艣wiadomie zrani膰 drugiego, a rani samego siebie. Zarazem za艣 pragnie, by ten drugi kocha艂 go na tyle bezwarunkowo, 偶e i on sam odzyska zdolno艣膰 do mi艂o艣ci.
Marek przedstawia jeszcze inn膮 cech臋 op臋tanego. M臋偶czyzna kamienuje si臋. Kieruje swoj膮 agresj臋 przeciw sobie samemu. Rani siebie samego. Znam wielu, kt贸rzy maj膮 w sobie podobne sk艂onno艣ci. Oto kobieta okalecza swoje piersi, gdy偶 nie potrafi zaakceptowa膰 w艂asnej kobieco艣ci. Oto m臋偶czyzna deprecjonuje siebie i wymierza sobie kar臋, skazuj膮c si臋 na nieustann膮 prac臋. Dawniej w klasztorach biczowano si臋. Kr臋cimy dzi艣 na to g艂ow膮 z niedowierzaniem. Ale takie masochistyczne sk艂onno艣ci s膮 dzisiaj szeroko rozpowszechnione. Niekt贸rzy tylko wtedy odczuwaj膮 rozkosz, gdy sami zadaj膮 sobie b贸l. Szwajcarski terapeuta Adolf Guggenbiihl-Craig t艂umaczy to zjawisko tym, 偶e wielu nie wytrzymuje przeciwie艅stwa mi臋dzy cierpieniem a rado艣ci膮, mi臋dzy rozkosz膮 i b贸lem. Chcieliby znie艣膰 przynale偶ne do stanu zdrowia cz艂owieka napi臋cie mi臋dzy cierpieniem i rado艣ci膮, doznaj膮c w swoim masochistycznym post臋powaniu jednocze艣nie b贸lu i rozkoszy. Nie akceptuj膮c swego w艂asnego cienia, cz艂owiek pozbywa si臋 go w akcie samookaleczenia. Zazwyczaj masochizm i sadyzm 艂膮cz膮 si臋 z sob膮. "Rado艣膰 ze zniszczenia innych i autodestrukcja s膮 z sob膮 powi膮zane".
Op臋tany widzi Jezusa z daleka, biegnie do Niego. Nie prosi jednak o pomoc, lecz wykrzykuje w stron臋 Jezusa: "Czego chcesz ode mnie, Jezusie, Synu Boga Najwy偶szego? Zaklinam Ci臋 na Boga, nie dr臋cz mnie" (Mk 5,7). Jest to zachowanie ambiwalentne. Najwyra藕niej chory czuje si臋 przyci膮gany przez Jezusa. Przeczuwa, 偶e m贸g艂by u Niego znale藕膰 uzdrowienie. Jednocze艣nie broni si臋 przed uzdrowieniem. Chce pozosta膰 takim, jakim jest. Podczas spotkania odczuwa swoje wewn臋trzne rozdarcie, ale zarazem wie, 偶e jego ca艂a dotychczasowa konstrukcja 偶yciowa zawali si臋, je艣li Jezus go uzdrowi. Psychologia m贸wi w takim przypadku o ubocznym czerpaniu przyjemno艣ci z choroby. Cierpimy z powodu naszej choroby, ale mamy te偶 z niej jaki艣 po偶ytek. Nie musimy bra膰 odpowiedzialno艣ci za nasze 偶ycie. Mo偶emy zawsze pozosta膰 tymi, kt贸rzy potrzebuj膮 pomocy, o kt贸rych musz膮 troszczy膰 si臋 inni. A by膰 mo偶e podoba nam si臋 rola niebezpiecznego orygina艂a, kt贸rego wszyscy si臋 boj膮 i nikt nie potrafi ujarzmi膰, jak to opisuje Markowe opowiadanie. Tak wi臋c cierpimy z w艂asnego powodu, jednocze艣nie godz膮c si臋 z tym. Nie chcemy 偶adnego uzdrowienia. Zadomowili艣my si臋 w naszym rozdarciu tak bardzo, 偶e ju偶 nie potrafimy z niego si臋 wydosta膰. Co wi臋cej, bronimy si臋 przed wszelkimi pr贸bami tych, kt贸rzy chcieliby nam pom贸c.
W tej ambiwalencji widoczna staje si臋 pewna istotna cecha demon贸w. Fridolin Stier t艂umaczy greckie s艂owo pneuma jako "duch ale". Demon jest wi臋c duchem, ale duchem przecz膮cym, "duchem ale". Gdy pr贸buj臋 intuicyjnie zbli偶y膰 si臋 do drugiego cz艂owieka i przedstawiam mu propozycje, co m贸g艂by zrobi膰, 偶eby si臋 w nim co艣 zmieni艂o, natychmiast odzywa si臋 "duch ale". Wszystko, co m贸wi臋, napotyka op贸r i zostaje obezw艂adnione za pomoc膮 rozumowych argument贸w. Rozm贸wca najwyra藕niej tak przywyk艂 do swojego stanu, z powodu kt贸rego przecie偶 cierpi, 偶e wcale nie pragnie uwolnienia. Podtrzymuje go w tym "duch ale". Jedyny spos贸b, by go pokona膰, to nazwanie go po imieniu, tak jak uczyni艂 to Jezus. Zamiast roztrz膮sa膰 argumenty, musz臋 zwr贸ci膰 si臋 do samego "ducha ale": "Mam wra偶enie, 偶e w艂a艣ciwie nic nie chcesz zmieni膰 w swojej sytuacji. Przynosi ci ona przecie偶 tak偶e korzy艣ci. Mo偶e chroni ci臋 ona przed stani臋ciem w obliczu prawdy o sobie". Niekiedy "duch ale" odpowiada oburzony. W spos贸b bardzo inteligentny pr贸buje si臋 usprawiedliwi膰. Ale czasami poddaje si臋. Jego strategia obronna za艂amuje si臋. W swej bezsilno艣ci poddaje si臋, a nast臋pnie szczerze prosi Chrystusa o uzdrowienie swoich ran i o uwolnienie od swoich presji i starych schemat贸w.
Jezus pyta op臋tanego o jego imi臋: "Jak ci na imi臋?" (Mk 5,9) Odpowiada jednak nie op臋tany, lecz duch nieczysty: "Na imi臋 mi Legion, bo jest nas wielu" (Mk 5,9). Nie tylko jeden demon wi臋zi cz艂owieka. "Ca艂a armia demon贸w zamieszkuje w chorym cz艂owieku, a to oznacza, 偶e jest on ca艂kowicie w sobie rozdarty i zniszczony". Legion to wiele tysi臋cy demon贸w. W chorym zagnie藕dzi艂y si臋 wi臋c ich tysi膮ce. Nie ma on ju偶 w艂asnego "ja", kt贸re go okre艣la. Jest opanowany przez wiele demon贸w, kt贸re nim miotaj膮 na wszystkie strony. Odpowied藕 op臋tanego by膰 mo偶e brzmia艂aby dzisiaj tak: "Nie wiem, kim jestem. Inni ponosz膮 win臋 za to, 偶e jestem chory. Rodzice spowodowali moj膮 chorob臋, a spo艂ecze艅stwo mnie niszczy". Cz艂owiek chowa si臋 za z艂ymi duchami, kt贸re wdar艂y si臋 do niego z zewn膮trz. Bez reszty zaw艂adn臋艂y ludzkim "ja". Nie ma ju偶 centrum, z kt贸rego , ja" mog艂oby pokierowa膰 cz艂owiekiem. Jest on ca艂kowicie sterowany z zewn膮trz i wydany na pastw臋 wszelkich wp艂yw贸w. I tak co chwila w艂adaj膮 nim coraz to nowe potrzeby, targaj膮 r贸偶ne emocje, z偶eraj膮 kolejne wybuchy agresji. Rozdarcie oznacza w tym przypadku nie tylko miotanie na wszystkie strony. Cz艂owiek sam w sobie podlega rozdarciu i niszczeniu, po偶erany przez r贸偶ne demony, kt贸re rozszarpuj膮 jego "ja" na tysi臋czne cz臋艣ci. Jezus wierzy mimo to w to偶samo艣膰 tego cz艂owieka, w jego zdrowy rdze艅. A poniewa偶 nie daje si臋 omami膰 przez legion demon贸w, lecz w rozdartym cz艂owieku widzi obraz Boga, daje mu szans臋 uwolnienia si臋 od duch贸w nieczystych.
Uzdrowienie, o kt贸rym opowiada Marek, wydaje si臋 nam dziwne. Duchy nieczyste prowadz膮 dialog z Jezusem. Wyra藕nie obawiaj膮 si臋 str膮cenia do piek艂a. Wol膮 wi臋c wej艣膰 w trzod臋 艣wi艅. Jezus zezwala na to. I tak demony wchodz膮 w dwutysi臋czn膮 trzod臋 艣wi艅, kt贸ra rzuca si臋 do jeziora. Gdy to dziwne wydarzenie odniesiemy do naszego w艂asnego rozdarcia, mog艂oby ono znaczy膰, 偶e si艂, kt贸re nas rozdzieraj膮, nie da si臋 okie艂zna膰 jedynie dobrym s艂owem. Trzeba je wyprowadzi膰 na zewn膮trz. Kto艣 wyrzuca swoj膮 agresj臋 r膮bi膮c drzewo, inny biegaj膮c po lesie, jeszcze inny graj膮c w pi艂k臋 no偶n膮 czy wspinaj膮c si臋 po g贸rach. Si艂y, kt贸re w nas si臋 zadomowi艂y, musz膮 znale藕膰 uj艣cie, aby utraci艂y w艂adz臋 nad nami. Nie wystarczy tylko rozpozna膰 te niszczycielskie moce. Cz臋sto zakorzeni艂y si臋 one na dobre w ciele. W贸wczas nale偶y wyrzuci膰 je si艂膮- tam gdzie ich miejsce. W tym przypadku nieczyste duchy przynale偶膮 najwyra藕niej do 艣wi艅. 艢winie wskazuj膮 na seksualno艣膰 i 艣wi艅stwa fantazji seksualnych. Demony zbyt rozbudzonej seksualnie psychiki trzeba unieszkodliwi膰. A dokonuje si臋 to w贸wczas, gdy wchodz膮 one w 艣winie i rzucaj膮 si臋 do jeziora. Widowisko to wyra藕nie pokazuje, o co naprawd臋 chodzi艂o duchom nieczystym. Chcia艂y utopi膰 op臋tanego, aby zgin膮艂 w morzu swojej pod艣wiadomo艣ci. Op臋tany za艣 widz膮c tak drastyczne widowisko, odzyskuje rozs膮dek.
Uzdrowienie to mo偶na jednak rozumie膰 jeszcze inaczej. Pasterze, kt贸rzy posiadanie trzody 艣wi艅 przedk艂adali nad zdrowie m艂odego cz艂owieka, utrudniaj膮cego im swoim irracjonalnym zachowaniem osi膮gni臋cie sukcesu, najwyra藕niej ponosz膮 win臋 za demonizacj臋 ch艂opca. Spotykam rozdartych duchowo ludzi, kt贸rzy zachorowali, poniewa偶 dla ich rodzic贸w kariera by艂a wa偶niejsza ni偶 troska o dzieci. Jednak choroba syna ka偶e p贸藕niej ojcu odes艂a膰 ca艂y maj膮tek do diab艂a. Teraz musi zaj膮膰 si臋 synem, aby ten wyzdrowia艂. Przypominam sobie pewnego m艂odego cz艂owieka, kt贸ry zachorowa艂 na schizofreni臋. Ojciec musia艂 sprzeda膰 sw贸j browar, aby op艂aci膰 terapi臋, kt贸ra powoli przywraca艂a syna 偶yciu. Ojciec zrozumia艂, 偶e po czasie musi odda膰 to, czego dot膮d broni艂 synowi. Cz臋sto jednak taki konflikt tkwi tak偶e w nas samych. My sami miotamy si臋 mi臋dzy pragnieniem autentyzmu, czyli takiego 偶ycia, kt贸re odpowiada艂oby naszemu wn臋trzu, a d膮偶eniem do posiadania mo偶liwie jak najwi臋cej i osi膮gni臋cia mo偶liwie najwi臋kszego sukcesu. Sukces mo偶e sta膰 si臋 demonem, kt贸ry nas wewn臋trznie rozdziera. 呕膮dza posiadania coraz wi臋cej i odnotowywania coraz to nowych sukces贸w na swoim koncie mo偶e nas opanowa膰 tak bardzo jak owych 艣winiopas贸w. Nawet cud nie robi na nich wra偶enia. Prosz膮 Jezusa, by opu艣ci艂 ich strony. Nie chc膮 mie膰 z Nim do czynienia. Wol膮 dalej 偶y膰 tak, jak dotychczas.
Woda mo偶e oznacza膰 te偶 pod艣wiadomo艣膰. Wtedy uzdrowienie wyra偶a艂oby konieczno艣膰 powrotu niekt贸rych si艂 do naszej pod艣wiadomo艣ci, aby straci艂y na ostro艣ci i uleg艂y zneutralizowaniu. Nie wszystko da si臋 zintegrowa膰. Istniej膮 demoniczne moce, kt贸rych nie mo偶na po prostu przyj膮膰 jako cienia. Musz膮 one na powr贸t zanurzy膰 si臋 w pod艣wiadomo艣ci, by ju偶 wi臋cej nami nie w艂ada艂y. Pewne symbole i obrz臋dy mog艂yby sta膰 si臋 sposobem na wyp臋dzenie takich niszcz膮cych si艂 i zakotwiczenie ich na dobre w pod艣wiadomo艣ci, by ju偶 wi臋cej nie niepokoi艂y naszej 艣wiadomo艣ci. Niezale偶nie od tego, kt贸re z tych trzech rozwi膮za艅 si臋 wybierze, rozstrzygaj膮ce jest to, by chory cz艂owiek odnalaz艂 na powr贸t siebie. Marek tak opisuje uzdrowionego: "Siedzia艂 ubrany i przy zdrowych zmys艂ach" (Mk 5,15). Ma dobr膮, jakby powiedzia艂 C. G. Jung, person臋, czyli dobrze siedz膮c膮 mask臋, kt贸ra chroni wn臋trze przed 艣wiatem zewn臋trznym i wewn臋trzny chaos przed rozpadem. Jest panem samego siebie i nie jest ju偶 sterowany z zewn膮trz. Jest przy zdrowych zmys艂ach, jest u siebie. Zn贸w mo偶e jasno my艣le膰. Jego my艣lenia nie m膮c膮 ju偶 ciemne duchy. Odzyska艂 jedno艣膰; rozdarte ,ja" sta艂o si臋 jedn膮 ca艂o艣ci膮.
Nie mo偶emy uleczy膰 sami w艂asnego rozdarcia. Potrzebujemy Jezusa, Terapeuty, kt贸ry wyp臋dzi z nas demony i przywr贸ci nam nasz膮 integralno艣膰. Potrzebujemy do艣wiadczenia Boga, by przezwyci臋偶y膰 wewn臋trzne rozdwojenie. Gdy ze stanu rozbicia wracamy do jedno艣ci, jest to zawsze cud Jego 艂aski. Jezus uzdrawia jednak trzech op臋tanych nie bez ich wsp贸艂udzia艂u. Wzywa ich, by sami podj臋li walk臋, aby uwolnili si臋 od wewn臋trznych wi臋z贸w, g艂o艣no je wykrzykuj膮c, i aby si臋 wyprostowali. 艁atwiej jest oskar偶a膰 innych: rodzic贸w i spo艂ecze艅stwo, aby wykaza膰, dlaczego nie potrafimy w艂a艣ciwie 偶y膰. Spotkanie z Jezusem powinno zach臋ci膰 nas do spotkania samych siebie, doda膰 nam odwagi, aby艣my w艂asnej si艂y nie kierowali ju偶 przeciw sobie, lecz dzi臋ki niej, mocy b臋d膮cej darem Boga, wzi臋li odpowiedzialno艣膰 za w艂asne 偶ycie i stan臋li na w艂asnych nogach. Nie mo偶emy przez ca艂e 偶ycie czyni膰 innych odpowiedzialnymi za to, 偶e jest nam ci臋偶ko. Wcze艣niej czy p贸藕niej musimy wzi膮膰 odpowiedzialno艣膰 za nasze 偶ycie i spr贸bowa膰 偶y膰 o w艂asnych si艂ach.

Nie czyni臋 tego, co chc臋

Egzegeci i teologowie pr贸bowali od dawna odgadn膮膰, co mia艂 na my艣li Pawe艂 pisz膮c si贸dmy rozdzia艂 Listu do Rzymian. Pawe艂 opowiada w nim w pierwszej osobie o tym, co dzieje si臋 w nim samym. Ale m贸wi nie tylko o sobie; w jego osobie ujawnia si臋 co艣, co dotyczy wszystkich ludzi. "Nie rozumiem bowiem tego, co czyni臋, bo nie czyni臋 tego, co chc臋, ale to, czego nienawidz臋 - to w艂a艣nie czyni臋 (...) Nie czyni臋 bowiem dobra, kt贸rego chc臋, ale czyni臋 to z艂o, kt贸rego nie chc臋" (Rz 7,15.19). Pawe艂 najwyra藕niej opisuje to osobiste do艣wiadczenie na tle etyki hellenistycznej, kt贸ra szczeg贸艂owo m贸wi艂a o rozdwojeniu w cz艂owieku na cia艂o i dusz臋, zmys艂owo艣膰 i rozum, po偶膮dliwo艣膰 i cnot臋. Jednak Pawe艂 przenosi ten rozd藕wi臋k na inn膮 p艂aszczyzn臋. Chodzi mu o sprzeczno艣膰 mi臋dzy znajomo艣ci膮 Prawa a czynem, kt贸ry sprzeciwia si臋 Prawu. Jest przekonany, 偶e obok dobrego Prawa Bo偶ego panuje w nas prawo grzechu. Grzech podobny jest do si艂y, kt贸ra nak艂ania nas do czynienia czego艣 innego ni偶 to, co naszym rozumem rozpoznali艣my jako dobre. "Je偶eli za艣 czyni臋 to, czego nie chc臋, ju偶 nie ja to czyni臋, ale grzech, kt贸ry we mnie mieszka" (Rz 7,20).
Cz艂owiek wyra藕nie jest w sobie rozdwojony. "Ja", w psychologii Junga Selbst, osobowe j膮dro, nie ma si艂y, by okre艣li膰 moje dzia艂anie. Jest we mnie inna moc. Jest to grzech, hamartia, kt贸ry mieszka we mnie. Jest to si艂a, kt贸ra nie pozwala mi czyni膰 tego, co chc臋. Hamartia pochodzi od hamartano, czasownika, kt贸ry znaczy "zmyli膰", "chybi膰", "nie trafi膰 do celu". Wed艂ug Arystotelesa hamartia jest "rozmini臋ciem si臋 z cnot膮 jako celem, do kt贸rego powinno si臋 zmierza膰, na skutek s艂abo艣ci, niezr臋czno艣ci i niewystarczaj膮cej wiedzy"." Mieszkaj膮cy we mnie grzech prowadzi do rozdwojenia. Jest on sk艂onno艣ci膮 do chybiania celu. Jest jakby demoniczn膮 moc膮, kt贸ra powoduje w cz艂owieku rozdwojenie oraz przeszkadza mu realizowa膰 przeznaczenie Bo偶e, i 偶y膰 zgodnie z w艂asnym rozumem. Tego, co Pawe艂 opisuje, ka偶dy zapewne do艣wiadczy艂 ju偶 w sobie. Nie wie, dlaczego dzia艂a inaczej, ani偶eli tego pragnie. Musi przyzna膰 przed sob膮, 偶e jest w nim sk艂onno艣膰 do chybiania celu, do rozmijania si臋 ze swym prawdziwym cz艂owiecze艅stwem.

Prawo i 艂aska
Ten tekst Paw艂a Aposto艂a zainteresowa艂 przede wszystkim Augustyna. W swoich Wyznaniach opisa艂 on przecie偶, r贸wnie偶 w pierwszej osobie, swoje do艣wiadczenia z w艂asn膮 u艂omno艣ci膮. Uwa偶a, 偶e Pawe艂 pragnie wskaza膰 na przeciwie艅stwo mi臋dzy Prawem a 艂ask膮. Do zbawienia nie prowadzi nas Prawo, a tylko 艂aska Bo偶a, kt贸r膮 otrzymujemy jako dar dzi臋ki mi艂o艣ci Jezusa Chrystusa, objawiaj膮cej si臋 w spos贸b najbardziej radykalny i jasny w Jego 艣mierci na krzy偶u. Marcin Luter podj膮艂 interpretacj臋 Augustyna i da艂 jej wyraz w swojej nauce "simul justus et peccator". Cz艂owiek zawsze jest r贸wnocze艣nie sprawiedliwy i grzeszny. John A. Sanford uwa偶a, 偶e s艂owa Paw艂a s膮 wypowiedzi膮 z dziedziny psychologa g艂臋bi. Pawe艂 "wiedzia艂 o swoim cieniu i uwa偶a艂, 偶e tylko B贸g mo偶e go od niego uwolni膰". Pawe艂 wi臋c wiedzia艂, 偶e nie tylko jest dobry, ale 偶e s膮 w nim jeszcze inne strony, ciemne i z艂e aspekty jego duszy.
I wierzy艂, 偶e dost臋puje zbawienia dzi臋ki 艂asce, a nie na mocy w艂asnych czyn贸w. Jest to istotne rozpoznanie, kt贸re przyda艂oby si臋 i nam dzisiaj: "Nie dzi臋ki swoim czynom zyskujesz sobie mi艂o艣膰 Boga. B贸g przyjmuje ciebie nie jako tego, kt贸ry jest tak czysty i tak jasny, 偶e wyp臋dzi艂 z siebie ca艂y mrok, lecz przyjmuje ciebie takim jakim jeste艣". Kto s膮dzi, 偶e mo偶e wszystko, czego zapragnie, si艂膮 rzeczy wypiera swoje ciemne strony. Jego cie艅 stale si臋 powi臋ksza. I nawet nie zauwa偶a, 偶e pr贸buje potem wyrzuci膰 go na zewn膮trz. Pawe艂 chce nas zach臋ci膰 do realistycznego spojrzenia na siebie samych, z naszymi jasnymi i ciemnymi stronami. Tylko wtedy nasz trud duchowy wyda owoce.
Pytaj膮c o do艣wiadczenie, jakie kryje si臋 za si贸dmym rozdzia艂em Listu do Rzymian, natrafiamy w naszym 偶yciu na rozdwojenie mi臋dzy naszym chceniem a dzia艂aniem. Ka偶dy zdaje sobie spraw臋, 偶e na dnie swego serca dok艂adnie wie, co jest dla niego dobre, a jednak tego nie czyni. Wie, 偶e nie powinien je艣膰 za du偶o s艂odyczy, a jednak mimo wszystkich postanowie艅 przecie偶 to robi. Do艣wiadczy艂, 偶e codzienna medytacja pomaga mu jako艣 inaczej rozpocz膮膰 dzie艅. Mimo to zaniedbuje j膮. Kto艣 inny wie dobrze, 偶e nie powinien zbytnio przejmowa膰 si臋 niezadowolonym wsp贸艂pracownikiem i nie da膰 si臋 zarazi膰 jego niezadowoleniem. Co rusz jednak stwierdza, 偶e wci膮偶 o nim my艣li i mu z艂orzeczy, psuj膮c sobie w ten spos贸b dobry nastr贸j. Jeszcze inny zdaje sobie spraw臋, 偶e nie powinien rani膰 drugiego cz艂owieka. Jednak偶e s艂owa, kt贸re tamtego dotykaj膮, nasuwaj膮 mu si臋 po prostu same. Zranienie drugiego cz艂owieka, gdy ten nie mo偶e si臋 broni膰, sprawia mu niemal przyjemno艣膰. Wie on, 偶e w ten spos贸b rani tylko samego siebie. A mimo to tak w艂a艣nie post臋puje. Wiele os贸b cierpi z powodu tego rozdwojenia. Dawno ju偶 je dostrzegli, a jednak nie s膮 w stanie go usun膮膰. Ci膮gle pope艂niaj膮 te same b艂臋dy. Zupe艂nie jakby to by艂o prawo naturalne, kt贸remu nie s膮 w stanie si臋 przeciwstawi膰. Wed艂ug Paw艂a to grzech mieszkaj膮cy w nas ci膮gle ka偶e nam dzia艂a膰 inaczej, ni偶 by艣my w g艂臋bi serca chcieli. Grzech dzieli nas wewn臋trznie. Znosi jedno艣膰 my艣lenia i dzia艂ania. Rozdziela chcenie i dzia艂anie albo dzieli nasz膮 wol臋 na t臋, kt贸ra chce dobra, i t臋, kt贸ra 艣wiadomie d膮偶y do z艂a. Niekiedy wola zmusza nas wr臋cz do post臋powania wbrew przykazaniu, by zrani膰 bli藕niego, by wzi膮膰 sobie co艣, co do nas nie nale偶y. Niekt贸rzy ludzie, kt贸rzy co艣 ukradli, m贸wi膮 p贸藕niej, 偶e nie mogli post膮pi膰 inaczej. By艂 to rodzaj przymusu, kt贸ry nimi zaw艂adn膮艂.
Cz臋sto wewn臋trzne rozdarcie prze偶ywaj膮 w艂a艣nie ludzie, kt贸rzy maj膮 zbyt wysokie idea艂y. Na przyk艂ad siostra zakonna, odczuwa w sobie gor膮ce pragnienie, by 偶y膰 przyk艂adnie, by wype艂nia膰 swoje 艣luby z jak najwi臋ksz膮 dok艂adno艣ci膮. Mimo to pozwala sobie od czasu do czasu na przekroczenie Regu艂y i sprawienie sobie czego艣, na co zakon nie zezwala. Gdy p贸藕niej zaczyna si臋 modli膰, pojawia si臋 w niej silny niepok贸j i ucieka od modlitwy. Czuje si臋 wewn臋trznie rozdarta mi臋dzy wysokimi wymaganiami a rzeczywisto艣ci膮. To, co czyni, jest zupe艂nie niewinne, ale poniewa偶 wymaga od siebie zbyt wiele, czuje si臋 wewn臋trznie rozdwojona mi臋dzy swoim idea艂em a rzeczywisto艣ci膮 swego post臋powania.

Dwie osobowo艣ci
Psychologia podj臋艂a Paw艂owy temat wewn臋trznego rozdwojenia w r贸偶ny spos贸b. Chcemy dalej rozwa偶y膰 nie tylko temat cienia, lecz r贸wnie偶 zagadnienie wewn臋trznego rozdwojenia na dwie osobowo艣ci. M贸wi si臋
o osobowo艣ci wielorakiej lub o osobowo艣ci podw贸jnej. Chodzi o to, 偶e cz艂owiek podzielony jest na r贸偶ne "ja", kt贸re istniej膮 obok siebie. Jedno "ja" chce by膰 dobre i w swoim post臋powaniu kieruje si臋 idea艂ami moralnymi, natomiast drugie "ja" czyni z艂o. Cz臋sto te dwa "ja" s膮 ca艂kowicie od siebie oddzielone. Robert Jay Lifton opisa艂 fenomen "podwojenia", "podzia艂u 玧a na dwie odr臋bne, zdolne do funkcjonowania ca艂o艣ci", na przyk艂adzie lekarzy z oboz贸w koncentracyjnych. Lekarz obozowy rozwin膮艂 w sobie obozowe "ja", kt贸re pozwala艂o mu uczestniczy膰 w straszliwym dziele zabijania i eksterminacji 呕yd贸w. Zarazem jednak "potrzebowa艂 swego dawnego 玧a, aby m贸c nadal widzie膰 w sobie cz艂owieka, lekarza, m臋偶a i ojca". Podzia艂 na dwa samodzielnie funkcjonuj膮ce "ja" pozwala艂 mu zabija膰 bez poczucia winy. Jego obywatelskie, ja" pozostawia艂o bowiem ,ja" obozowemu ca艂膮 "brudn膮 robot臋". Z podwojeniem tym spotykamy si臋 u wielu terroryst贸w, w grupach mafijnych czy gangach m艂odzie偶owych. "Szef mafii lub przyw贸dca szwadronu 艣mierci, z zimn膮 krwi膮 zarz膮dza zamordowanie rywala (lub sam go dokonuje), a przy tym pozostaje kochaj膮cym m臋偶em i ojcem, i oczywi艣cie tak偶e praktykuj膮cym wiernym". Lifton m贸wi o pakcie z diab艂em, jaki zawieraj膮 tacy ludzie. Temat paktu z diab艂em wyst臋puje w wielu bajkach. Zar贸wno w literaturze, jak i tradycji ludowej co rusz spotykamy si臋 z motywem "sobowt贸ra". Najwyra藕niej istnieje w cz艂owieku sk艂onno艣膰 do zaprzedania si臋 mocy grzechu, by mie膰 udzia艂 w tej偶e mocy i m贸c pos艂u偶y膰 si臋 ni膮 wobec innych. Jak jednak pokazuj膮 wszystkie te bajki, cz艂owiek, kt贸ry podpisuje pakt z diab艂em i tym samym s艂u偶y z艂u, zawsze ko艅czy w piekle w艂asnego rozdarcia. Sobowt贸r za艣 zabija w ko艅cu swoje anty-"ja", jak w znanym filmie Student z Pragi, kt贸rego psychologiczn膮 analiz臋 przeprowadzi艂 w swojej ksi膮偶ce Sobowt贸r Otto Rank, wsp贸艂czesny Freudowi.
Pawe艂 nie ma na pewno na my艣li uk艂adu z diab艂em. M贸wi jednak o mocy grzechu, kt贸ra mo偶e podzieli膰 nasze "ja". Problem polega na tym, jak mamy upora膰 si臋 z tym rozdwojeniem. Pawe艂 stawia gorzkie pytanie: "Nieszcz臋sny ja cz艂owiek! Kt贸偶 mnie wyzwoli z cia艂a [co wiedzie ku] tej 艣mierci?" (Rz 7,24). I sam udziela odpowiedzi: "Dzi臋ki niech b臋d膮 Bogu przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego!" (7,24) Jak jednak rozumie膰 to, 偶e Chrystus ma mnie uzdrowi膰 z wewn臋trznego rozdarcia? Czy da mi si艂臋, bym czyni艂 to, co chc臋? Czy uwolni mnie od mocy grzechu? Wed艂ug mnie odpowied藕 Paw艂a polega na wskazaniu dwu sposob贸w. Pierwszy sprowadza si臋 do tego, abym po艂膮czy艂 te dwa do艣膰 cz臋sto rozdzielone i obok siebie istniej膮ce "ja", bym rozpocz膮艂 mi臋dzy nimi dialog. Pawe艂 w swoim tek艣cie taki dialog ju偶 nawi膮za艂. Obydwa , ja" wci膮ga w rozmow臋. To chroni nas przed oddzieleniem dobrego i moralnego ,ja" od z艂ego i niemoralnego ,ja". Nasze dobre "ja" czyni wzgl臋dnym.

Spojrzenie na Chrystusa
Drugi spos贸b polega, wed艂ug Paw艂a, na przestawieniu mojego rozdarcia Chrystusowi, przekszta艂ceniu dialogu mi臋dzy obydwoma "ja" w rozmow臋 we troje: z Chrystusem. Wobec Jezusa Chrystusa mog臋 przyzna膰 si臋 do mojego rozdarcia, nie zadr臋czaj膮c si臋 poczuciem winy i nie ulegaj膮c presji, 偶e musz臋 za wszelk膮 cen臋 zabi膰 to z艂e ,ja". Pawe艂 uwa偶a, 偶e spojrzenie na Jezusa Chrystusa mo偶e doprowadzi膰 mnie do mojej prawdziwej istoty i do mojej integralno艣ci. Je艣li b臋d臋 patrzy艂 tylko na moje rozdarcie, nigdy si臋 go nie pozb臋d臋, cho膰bym nie wiem, jak si臋 wysila艂. Polegaj膮c na mojej woli nie dojd臋 do tego, 偶e b臋d臋 czyni艂 wszystko, co uznam za s艂uszne. Nie mog臋 te偶 korzysta膰 z Chrystusa jako 藕r贸d艂a si艂y, kt贸re mi daje niezb臋dn膮 energi臋, by przezwyci臋偶y膰 rozdwojenie. Mog臋 jedynie przez moje rozdarcie patrze膰 na Chrystusa, mog臋 przedstawi膰 Mu swoje rozdwojenie. Wtedy do艣wiadczam po艣r贸d rozdwojenia, 偶e mog臋 by膰 taki, jaki jestem, r贸wnie偶 z moimi ciemnymi stronami, r贸wnie偶 z moj膮 niezdolno艣ci膮 do czynienia dobra. Spojrzenie na Jezusa Chrystusa prowadzi mnie do samego siebie, do prawdziwego j膮dra mojej osoby. Do艣wiadczam integralno艣ci. Mi艂o艣膰 Chrystusa bowiem obejmuje obydwie strony we mnie: sprawiedliwego i grzesznika, tego, kt贸ry pozna艂 Prawo jako dobre, i tego, kt贸ry ci膮gle na nowo popada w grzech i dzia艂a przeciw Prawu.
Im bardziej walcz臋 z moim rozdarciem, tym mniej osi膮gam. Przeciwnie, gdy podejmuj臋 frontalny atak na wewn臋trzne rozdarcie, wzbudzam tak wielk膮 si艂臋 przeciwn膮, 偶e nie mog臋 jej podo艂a膰. Znam to z w艂asnego do艣wiadczenia. Cz臋sto nachodzi艂a mnie my艣l, 偶e kiedy艣 przezwyci臋偶臋 przecie偶 wszystkie moje b艂臋dy. I wci膮偶 si臋 z艂o艣ci艂em, 偶e pope艂niam stare uchybienia. Po ka偶dym upadku postanawia艂em by膰 jeszcze bardziej konsekwentny, jeszcze lepiej przewidywa膰, kiedy mo偶e mi grozi膰 niebezpiecze艅stwo powt贸rzenia b艂臋du. Wprawdzie niejedno uda艂o mi si臋 osi膮gn膮膰 i zmieni膰 na lepsze, ale mimo to ci膮gle wpada艂em w pu艂apk臋. I w贸wczas zn贸w pojawi艂a si臋 we mnie z艂o艣膰 na samego siebie. Obwinia艂em samego siebie, odrzuca艂em siebie, pot臋guj膮c jeszcze w ten spos贸b rozdwojenie. Dopiero wtedy, gdy w mojej niemo偶no艣ci pokonania rozdwojenia w艂asnymi si艂ami, zwr贸ci艂em si臋 do Boga, odczu艂em nagle g艂臋boki, wewn臋trzny pok贸j. Taki, jaki jestem, mog臋 zwr贸ci膰 si臋 do Chrystusa. On mnie bez reszty kocha, bez reszty akceptuje. To uwalnia mnie od wewn臋trznego rozdarcia. Nagle do艣wiadczam wewn臋trznej przejrzysto艣ci i zgody na siebie. Mog臋 rzuci膰 si臋 w mi艂osiernie ramiona Boga i do艣wiadczy膰 w nich mojej integralno艣ci, mego zbawienia i przezwyci臋偶enia rozdarcia. Spojrzenie na Chrystusa nie mo偶e oznacza膰 odwr贸cenia wzroku od w艂asnych ciemnych stron. W przeciwnym razie wiara by艂aby wykorzystywana do uciekania od prawdy o sobie. Pawe艂 wzywa, nas w艂a艣nie do tego, by艣my stan臋li wobec w艂asnej rzeczywisto艣ci. Tylko wtedy, gdy przedstawimy Chrystusowi prawd臋 o sobie, b臋dziemy mogli powoli pogodzi膰 si臋 z tymi stronami, kt贸re wcale nie s膮 dla nas mi艂e, z nasz膮 niemoc膮, nasz膮 niemo偶liwo艣ci膮 czynienia dobra, z naszymi ciemnymi stronami. Nie tylko w duchowo艣ci New Age, lecz tak偶e w niekt贸rych kr臋gach chrze艣cija艅skich szeroko jest dzi艣 rozpowszechnione zaprzeczanie cienia lub jego pomijanie. W euforii wobec o艣wiecenia i do艣wiadczenia Boga nie trzeba stawia膰 czo艂a swym ciemnym stronom. Uwa偶a si臋, 偶e Chrystus raz na zawsze je usun膮艂. W ruchu New-Age "wmawia si臋 cz臋sto poszukuj膮cym, 偶e przy pomocy w艂a艣ciwego nauczyciela i za pomoc膮 w艂a艣ciwych praktyk mog膮 osi膮gn膮膰 od razu wy偶sze p艂aszczyzny 艣wiadomo艣ci, bez konieczno艣ci zajmowania si臋 przedtem swoimi ma艂ymi brzydkimi s艂abo艣ciami i przywi膮zaniami". Jednak dzi艣 widzimy, 偶e w tych ruchach cie艅 a偶 zbyt wyra藕nie daje o sobie zna膰. Guru spadaj膮 jeden po drugim ze swoich piedesta艂贸w, gdy偶 ujawniaj膮 si臋 wyra藕nie ich ludzkie s艂abo艣ci. "Niekt贸rzy 玠oskonali mistrzowie s膮 powszechnie znani ze swych wybuch贸w w艣ciek艂o艣ci lub autorytarnego zachowania. Wielu 玞zystych super-guru znalaz艂o si臋 w ostatnich latach na czo艂贸wkach gazet z powodu swych potajemnych zwi膮zk贸w seksualnych z uczennicami".
Pawe艂 ostrzega nas przed zbyt po艣piesznym marzeniem o o艣wieceniu i do艣wiadczeniu Chrystusa. Wie on, 偶e mimo swej blisko艣ci z Chrystusem, cz臋sto nie czyni tego, co chce. Cie艅 daje o sobie zna膰 tak偶e po nawr贸ceniu. Niekiedy ci, kt贸rzy dzi臋ki jakiemu艣 ruchowi religijnemu do艣wiadczyli nawr贸cenia, zbyt szybko chcieliby pozostawi膰 za sob膮 pe艂n膮 zranie艅 histori臋 swego 偶ycia. To jednak nie prowadzi do prawdziwej przemiany. Przeciwnie, wezm膮 oni ze sob膮 w duchow膮 drog臋 sw贸j stary wzorzec. I tak pewna kobieta, niedoceniana przez swego ojca, spotyka kap艂ana, kt贸ry jej r贸wnie偶 nie docenia. Schemat samoobwiniania si臋, stosowany w dzieci艅stwie, by uchroni膰 si臋 przed kar膮 ojca, wkrada si臋 w dzia艂anie duchowe. Z偶era nas poczucie winy. Brak wiary w siebie cechuje r贸wnie偶 relacje z duchowym przewodnikiem. S艂uchamy tylko jego i nie s艂yszymy naszych w艂asnych odczu膰. Albo te偶 brak wiary w siebie z czas贸w dzieci艅stwa zostaje zast膮piony przesadnym poczuciem misji: cz艂owiek wywy偶sza si臋 nad innych, poniewa偶 nale偶y przecie偶 do niewielu prawdziwych chrze艣cijan. Trze藕we zdania Paw艂a maj膮 nas uchroni膰 przed zbyt optymistyczn膮 ocen膮 naszego nawr贸cenia i odkupienia, jakby艣my nie mieli ju偶 nic wsp贸lnego z histori膮 naszego 偶ycia. Tylko wtedy, gdy w艂asn膮 histori臋 偶ycia, wraz z jej zranieniami i krzywdami, w艂膮czamy w nasz膮 relacj臋 do Chrystusa, mo偶e On nas uleczy膰 z roz艂amu, w kt贸rym ci膮gle jeszcze si臋 znajdujemy, nawet po intensywnych do艣wiadczeniach Boga i wspania艂ych prze偶yciach duchowych.

Rozdarcie w 偶yciu zakonnym

Acedia
Wczesny monastycyzm zajmuje si臋 fenomenem wewn臋trznego rozdarcia przede wszystkim przy opisie acedii. Acedi臋 zazwyczaj t艂umaczy si臋 jako brak rado艣ci, jako oci臋偶a艂o艣膰. Jednak w艂a艣ciwie polega ona na niezdolno艣ci do bycia jednym z samym sob膮, z chwil膮 obecn膮, ze swoj膮 sytuacj膮 偶yciow膮. Ewagriusz Pontyjski przedstawia mnicha, kt贸rego nawiedzi艂 duch acedii: "Najpierw wydaje si臋 mnichowi, 偶e s艂o艅ce -je艣li w og贸le - posuwa si臋 bardzo powoli i 偶e d艂ugo艣膰 dnia wynosi co najmniej pi臋膰dziesi膮t godzin. Czuje si臋 przymuszony ci膮gle wygl膮da膰 przez okno, opuszcza膰 cel臋, uwa偶nie obserwowa膰 s艂o艅ce, by stwierdzi膰, jak daleko mu jeszcze do godziny dziewi膮tej, rozgl膮da膰 si臋 na wszystkie strony, by ujrze膰 jednego czy drugiego wsp贸艂brata opuszczaj膮cego cel臋. Powoli sprawia on (demon acedii), 偶e w sercu mnicha narasta nienawi艣膰 do miejsca, w kt贸rym si臋 znajduje, do jego aktualnego 偶ycia, jak i pracy, kt贸r膮 wykonuje. Powoduje on, 偶e ten jest przekonany, i偶 mi艂o艣膰 mi臋dzy bra膰mi umar艂a i 偶e nie ma nikogo kto by podni贸s艂 go na duchu. Gdyby kto艣 w tym czasie zanadto si臋 do niego zbli偶y艂, demon wykorzysta to, by jeszcze pog艂臋bi膰 jego nienawi艣膰. Sprawia, 偶e t臋skni on do innych miejsc, gdzie m贸g艂by uzyska膰 to, co konieczne do 偶ycia, w l偶ejszy spos贸b, gdzie jest 艂atwiej znale藕膰 prac臋 i gdzie obiecuje sobie wi臋cej osi膮gn膮膰". Acedia rozdziera nas wewn臋trznie. Jeste艣my niezadowoleni z siebie, z miejsca, w kt贸rym 偶yjemy, z ludzi, z kt贸rymi jeste艣my, z czas贸w, kt贸re s膮 takie nudne, z pracy, ze stylu 偶ycia, ze wszystkiego. Jest to obrona przed wszystkim, co nas otacza. Ale jest to tak偶e odrzucenie w艂asnej osoby. Jeste艣my niezadowoleni, ale nie wiemy te偶, czego w艂a艣ciwie chcemy. Buntujemy si臋 przeciw wszystkiemu. Nie mamy te偶 偶adnego celu. Co najwy偶ej oddajemy si臋jakim艣 z艂udzeniom. Nie potrafimy cieszy膰 si臋 chwil膮. Gdy modlimy si臋, odnosimy wra偶enie, 偶e w艂a艣ciwie powinni艣my pracowa膰. Gdy pracujemy, wszystko przychodzi nam z wielkim trudem. Czujemy si臋 zm臋czeni, mamy wra偶enie, 偶e pracujemy o wiele za du偶o, 偶e jeste艣my zestresowani. Jednak gdy odpoczywamy, nie wiemy, co pocz膮膰 z wolnym czasem. Biegnie on wolno i wydaje si臋 nam zb臋dny. Nigdy nie jeste艣my tam, gdzie jeste艣my, i nigdy nie prze偶ywamy chwili obecnej. Zawsze jeste艣my gdzie indziej i nie ma nas nigdzie.
Acedia jest z pewno艣ci膮 najbardziej radykalnym opisem wewn臋trznego rozdarcia, z powodu kt贸rego ludzie mog膮 cierpie膰. Jest nie tylko typow膮 chorob膮 zakonnik贸w, jest wyra藕nym fenomenem tak偶e naszych czas贸w. Rozdarcie dzisiejszego cz艂owieka przejawia si臋 nie tylko, jak u Paw艂a, w rozd藕wi臋ku mi臋dzy chceniem a dzia艂aniem, mi臋dzy Prawem a grzechem, lecz przede wszystkim w rozd藕wi臋ku mi臋dzy pragnieniem a rzeczywisto艣ci膮. Acedia cz臋sto jest aren膮 nierealistycznych pragnie艅, dziecinnych iluzji, naszych z艂udze艅 o 偶yciu oraz przesadnych wymaga艅. 呕膮damy wszystkiego od innych i gniewamy si臋 na nich, je艣li nie umo偶liwiaj膮 nam takiego 偶ycia, jakie sobie wymarzyli艣my. Oni jednak, cho膰by bardzo si臋 wysilali, by spe艂ni膰 nasze 偶yczenia, nigdy tego nie osi膮gn膮. Nasze 偶yczenia s膮 bowiem niepohamowane, bezgraniczne. Uciekamy w nich od rzeczywisto艣ci tego 艣wiata. Wzbraniamy si臋 zaakceptowa膰 nasze cz艂owiecze艅stwo z jego granicami i ograniczeniami. S膮dzimy, 偶e mo偶emy 偶膮da膰 niesko艅czenie wiele. Spo艂ecze艅stwo, Ko艣ci贸艂, rodzina, firma s膮 jakby wielk膮 matk膮, od kt贸rej wszystkiego oczekujemy. I to ona jest winna, je艣li jeste艣my niezadowoleni. Nie zauwa偶amy nawet, 偶e taka postawa przypomina zachowanie niezadowolonego dziecka, kt贸re r贸wnie偶 nie wie, czego chce. Wie tylko, 偶e nie chce tego wszystkiego, co si臋 mu oferuje.
Pascal Bruckner opisa艂 t臋 postaw臋 jako typow膮 dla naszego spo艂ecze艅stwa. Jest to odmowa zaprzyja藕nienia si臋 z rzeczywisto艣ci膮. Chcemy coraz wi臋cej. Mo偶na by odnie艣膰 wra偶enie, 偶e nauka i pa艅stwo s膮 tylko po to, by spe艂nia膰 wszystkie nasze 偶yczenia: "Codziennie domagamy si臋 dalszego rozwoju we wszystkich dziedzinach. Technika podsyca w nas religi臋 chciwo艣ci: to, co mo偶liwe, staje si臋 godne po偶膮dania, a to, co godne po偶膮dania - konieczne. Nale偶y nam si臋 to, co najlepsze. Przemys艂 i nauka przyzwyczai艂y nas do takiego tempa produkcji, 偶e oburzamy si臋, gdy wynalazki staj膮 si臋 rzadsze, gdy zaspokojenie musi poczeka膰 na swe spe艂nienie. 玊o jest nie do zniesienia - wykrzykujemy wielki gniew kapry艣nego dziecka, kt贸re przed zabawk膮 tupie nog膮 wo艂aj膮c: chc臋 to mie膰". Ale to kapry艣ne dziecko nie wie, czego naprawd臋 chce. Zawsze jest niezadowolone. Jest niedojrza艂e, nigdy nie odkry艂o swego w艂asnego "ja". A bez do艣wiadczenia centrum b臋d膮 nas zawsze rozdziera膰 nasze pragnienia, b臋d膮 nami targa膰 zewn臋trzne wra偶enia.

By膰 u siebie
Jako lekarstwo na acedi臋 Ewagriusz zaleca wytrzymanie, pozostanie w swoim w艂asnym kellion (ma艂e mieszkanie mnicha eremity). Trzeba zosta膰 u siebie, aby m贸c ponownie odnale藕膰 swoje wewn臋trzne centrum: "W godzinie pokusy nie szukaj bardziej lub mniej wiarygodnych wym贸wek, by opu艣ci膰 cel臋, lecz zdecydowanie pozosta艅 tam i b膮d藕 cierpliwy. Przyjmij po prostu to, co ci przynosi pokusa. Przede wszystkim sp贸jrz pokusie acedii prosto w oczy, gdy偶 jest najgorsz膮 ze wszystkich, niesie te偶 jednak ze sob膮 najwi臋ksze oczyszczenie duszy. Uciekanie przed takimi konfliktami czy obawianie si臋 ich czyni ducha niezr臋cznym, tch贸rzliwym i l臋kliwym". Co si臋 dzieje, gdy pozostaj臋 w celi, nie czyni膮c nic konkretnego, nie modl膮c si臋, nie medytuj膮c ani nie czytaj膮c? Wtedy spada na mnie tysi膮c my艣li. Nap艂ywaj膮 uczucia, wspomnienia, rozczarowania, przeczucia, t臋sknoty. Niekiedy pojawia si臋 we mnie prawdziwy chaos emocji. Je艣li nie uciekn臋 od nich, lecz je wytrzymam, emocje te powoli dadz膮 si臋 uporz膮dkowa膰. Pomocne jest tutaj pytanie Pojmena: "Kim w艂a艣ciwie jestem?" Pytanie to porz膮dkuje wielo艣膰 my艣li i uczu膰 wed艂ug tego, jak bardzo dotycz膮 mojego prawdziwego "ja". Niejedno wtedy oka偶e si臋 nieistotne. Inne sprawy nadal b臋d膮 mnie zajmowa膰. Stopniowo odnajd臋 m贸j g艂贸wny problem. Jakie jest podstawowe pytanie mojego 偶ycia? Jaka moja najskrytsza t臋sknota? Gdzie w 偶yciu mijam si臋 z prawd膮 o sobie? Kim naprawd臋 jestem? Jaki jest 贸w pierwotny i niezafa艂szowany obraz, kt贸ry B贸g wyrobi艂 sobie o mnie? Nie znajd臋 na to odpowiedzi, ale kiedy艣 pytanie o moje prawdziwe ,ja" ucichnie. Po prostu jestem. Jestem w swoim centrum. Dotykam siebie, swego bytu, tajemnicy. Jestem u Boga i przed Bogiem, i w Bogu. I otacza mnie g艂臋boki pok贸j. Otula mnie mi艂uj膮ca i uzdrawiaj膮ca obecno艣膰 Boga. To mi wystarcza. Znikn臋艂o rozdarcie.

Wszystko jest jedno艣ci膮.
Unikaj膮c ka偶dego problemu, nigdy nie znajd臋 rozwi膮zania. Je艣li poddam si臋 swemu rozdarciu, zwracaj膮c si臋 to tu to tam, doznam coraz wi臋kszego rozdarcia. Musz臋 wytrwa膰 przy samym sobie, jakkolwiek by艂oby to trudne. Musz臋 zg艂臋bi膰 ten niepok贸j. Napotkam wtedy z艂udzenia, jakie wytworzy艂em sobie o 偶yciu, moje przesadne wymagania, infantylne fantazje o w艂asnej wielko艣ci. I kiedy je rozpoznam, i zdemaskuj臋 jako to, czym s膮, jako tkwienie w infantylizmie, wtedy b臋d臋 m贸g艂 powoli pogodzi膰 si臋 z sob膮 i z moj膮 sytuacj膮. Je艣li cierpliwie zostan臋 u siebie i to wytrzymam, wtedy si艂y dzia艂aj膮ce we mnie w przeciwnych kierunkach, spotkaj膮 si臋 znowu, wtedy zn贸w b臋d臋 jedno艣ci膮 i odnajd臋 moje prawdziwe centrum.
Pozostanie u siebie to wa偶ny spos贸b pogodzenia w sobie przeciwie艅stw, wytrzymania swojej dwoisto艣ci. Ewagriusz opisuje jeszcze wiele innych sposob贸w uwolnienia si臋 od panowania nami臋tno艣ci. Celem tych wszystkich dr贸g jest tzw. apatheia, wolno艣膰 od nami臋tno艣ci. Apatheia jest to taki stan, w kt贸rym nami臋tno艣ci nie panuj膮ju偶 nade mn膮, ale mi s艂u偶膮, w kt贸rym si臋 uspokajaj膮. Apatheia pozwala mi swobodnie obchodzi膰 si臋 z moimi nami臋tno艣ciami. Nie jestem ju偶 do nich przywi膮zany, nie jestem od nich zale偶ny. Raczej prowadz膮 mnie one do 偶ycia i ostatecznie do Boga. Dopiero wtedy, gdy zdob臋d臋 t臋 wewn臋trzn膮 wolno艣膰, gdy nic z zewn膮trz nie wywiera na mnie presji, dopiero wtedy odnajd臋 moje prawdziwe ,ja". Ewagriusz m贸wi, 偶e w apatheia mog臋 ujrze膰 moje w艂asne 艣wiat艂o. Mog臋 dojrze膰 moj膮 najbardziej wewn臋trzn膮 istot臋. I ona jest jasnym 艣wiat艂em. 艢wiat艂o to jest dla mnie obrazem ,ja", najg艂臋bszej istoty cz艂owieka, w kt贸rej r贸wnocze艣nie mieszka B贸g, prawdziwe 艢wiat艂o.

Zako艅czenie

Nie ma dla nas innej drogi prowadz膮cej od rozbicia do integralno艣ci, od rozdarcia do jedno艣ci, jak wytrzymanie napi臋cia, w kt贸rym tu, na ziemi, 偶yjemy. Jeste艣my zawsze rozpi臋ci mi臋dzy dwoma biegunami, mi臋dzy 艣wiat艂em a ciemno艣ci膮, mi臋dzy niebem a ziemi膮, rozdarciem a jedno艣ci膮, duchem a pop臋dem, samotno艣ci膮 a wsp贸lnot膮. Tylko wtedy, gdy m贸wimy "tak" temu podstawowemu napi臋ciu naszego 偶ycia, przezwyci臋偶amy wewn臋trzne rozdarcie, kt贸re okre艣la dzi艣 tak wielu. Poniewa偶 nie wytrzymuj膮 oni napi臋cia, jakie istnieje mi臋dzy tymi biegunami, odtr膮caj膮 ten nielubiany. Jednak to odtr膮cenie wp臋dza w chorob臋. Kto za du偶o odsy艂a do swego cienia, ten znajdzie si臋 pod jego wp艂ywem. Nie 偶yje ju偶 sam, o jego 偶yciu stanowi膮 jego nieu艣wiadomione ciemne strony. Natomiast kto wytrzyma to napi臋cie, ten nawet mimo swych przeciwie艅stw do艣wiadczy wewn臋trznej jedno艣ci. Nie b臋dzie ju偶 przez nie rozdzierany, lecz do艣wiadczy w nich przestrzeni i 偶ywotno艣ci. Kto uwierzy, 偶e obydwa bieguny przynale偶膮 do niego, mo偶e do艣wiadczy膰, 偶e istniej膮ce napi臋cie mi臋dzy nimi trzyma go przy 偶yciu. Strze偶e go ono przed jednostronnym os膮dzaniem i my艣leniem. 呕ywotno艣膰 zawsze cechuj膮przeciwie艅stwa. Nie ma 偶ycia bez przeciwie艅stw.
W tej ma艂ej ksi膮偶eczce chcia艂em wskaza膰 na antytetyczno艣膰 naszego 偶ycia, aby w ten spos贸b ukaza膰 drog臋 do do艣wiadczenia jedno艣ci, takiej jak膮 zamierzy艂 dla nas B贸g. Istnieje w cz艂owieku jaka艣 pierwotna t臋sknota za -absolutn膮 jedno艣ci膮. Jednak tej absolutnej jedno艣ci do艣wiadczymy dopiero w chwili 艣mierci. Tu, na ziemi, pozostaje nam tylko jedno艣膰, kt贸ra pochodzi z napi臋cia przeciwie艅stw. Tu b臋dziemy porusza膰 si臋 nieustannie mi臋dzy do艣wiadczeniem rozdarcia i jedno艣ci, rozbicia integralno艣ci. Dopiero gdy B贸g przeniknie nas bez reszty, gdy w chwili 艣mierci znajdziemy si臋 w Nim, b臋dziemy na zawsze zjednoczeni i zintegrowani, zjednoczeni z Bogiem i w Bogu, zjednoczeni tak偶e ze wszystkim, co jest.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Gr膫慕n Anselm OSB Rozdarcie wewn脛鈩rzne
Anselm Gr眉n OSB 殴r贸d艂a si艂y wewn臋trznej
Anselm Gr眉n OSB Przebacz samemu sobie Pojednanie przebaczenie
Anselm Gr眉n OSB Ustala膰 granice szanowa膰 granice
Anselm Gr眉n OSB Pora偶ka Nowa szansa
Anselm Gr眉n OSB Odpowiada na pytania
Anselm Gr眉n OSB Walczy膰 i kocha膰
Anselm Gr眉n OSB Jezus droga do Wolnosci
notatek pl sily wewnetrzne i odksztalcenia w stanie granicznym
Audyt wewn臋trzny 2014 86 95
Krytyczna temperatura wewn臋trznej powierzchni
12 Badanie wewn臋trzne

wi臋cej podobnych podstron