Grün Anselm OSB Rozdarcie wewnętrzne


Anselm Grün OSB _ Rozdarcie wewnÄ™trzne
Anselm Grün OSB
Rozdarcie wewnętrzne
Od rozbicia do jedności
Przekład M. Hoffman
VERBINUM
Wydawnictwo Księży Werbistów Warszawa 2000
Spis treści
Wprowadzenie
Filozofia,jednego"
Bądz cały!
Kim jestem?
Demoniczne rozdarcie
Targanie
Strona 1
Anselm Grün OSB _ Rozdarcie wewnÄ™trzne
Åšmiertelnie niebezpieczna rola
Niemy krzyk
Nie czyniÄ… tego, co chcÄ™
Prawo i Å‚aska
Dwie osobowości
Spojrzenie na Chrystusa
Rozdarcie w życiu zakonnym
Acedia
Być u siebie
Biegunowość człowieka według C. G. Junga
Zintegrować człowieka
Przyjąć biegun przeciwny
Zintegrować przeciwieństwa
Integracja cienia
Pokochać własny cień
Wzmocnić symptomy
Spożyć cień
Prowadzić dialog
Wyrazić głos wewnętrzny
Idealizm i jego ciemne strony
 Religijny" cień
Być jedno, jak Jezus jest jedno z Ojcem
Zstąpić we własną głębię
Chrystus w nas
Miłość prowadzi do jedności
Odpowiedz mistyki jedności
Doświadczenie jedności
Mistrz Eckhart
Mistyka jedności prowadzi do codzienności
Jedność we wspólnocie
Cztery postawy
Problemy relacji międzyludzkich
Partnerstwo jako wspólny trening
Z-nosić się nawzajem
Zakończenie
Przypisy
Wprowadzenie
Podstawowym odczuciem naszych czasów wydaje się rozdarcie. Nie brak ludzi, którzy
czują się wewnętrznie rozdarci. Mają wrażenie, że są targani przez wielość oczekiwań,
jakie się im stawia w pracy zawodowej, życiu rodzinnym, we wspólnocie parafialnej czy w
organizacji politycznej. Często nie wiedzą, jaką rolę odgrywają. Tak często zmieniają role,
że już sami nie wiedzą, kim właściwie są.
Nie umieją już zaznać wewnętrznego spokoju. Gdy wieczorem po pracy wracają do domu,
nie potrafią się wyłączyć. Niepokój prześladuje ich nawet podczas snu. Nieustanna
aktywność odrywa ich od własnego  ja" i nie mają z nim kontaktu. Jeden termin goni drugi.
Strona 2
Anselm Grün OSB _ Rozdarcie wewnÄ™trzne
Dusza ich już nie nadąża. Nie ma jej tam, gdzie musi być ciało, by sprostać wielu
zobowiÄ…zaniom.
Pewna stara anegdota z życia mnichów zwraca uwagę na to rozdarcie:
 Ojciec Pojmen prosił ojca Józefa: Powiedz mi, jak stać się mnichem. Ten odpowiedział:
Jeśli chcesz zaznać spokoju, gdziekolwiek jesteś, mów przy każdej czynności: Kimże
jestem? I nikogo nie sÄ…dz!"
Greckie słowo na określenie mnicha, monachos, wyprowadza się niekiedy od monas
 jedność, bycie jednością"). Młody człowiek odczuwa rozdarcie. Chciałby wrócić do siebie,
odnalezć spokój i jedność. Chciałby też wszędzie tam, gdzie się znajdzie, pozostać sobą.
Pojmen radzi mu, by niezależnie od tego, co robi, zadawał sobie pytanie: Kim jestem?
Poszukuje on swojej prawdziwej tożsamości. Kim jest ten, który teraz działa? Czy jest tylko
częścią mnie samego podczas pracy? Czy angażuję całego siebie? Czy jakaś inna część
mnie samego jest gdzie indziej? Pytanie Pojca brzmi właściwie:  Jak mogę być
zintegrowany?" Jak mogę być zintegrowany w tym, co czynię? Jak mogę żyć jako cały
człowiek, zawsze i wszędzie stanowiący jedno z sobą? Jak w tym wszystkim, co robię i co
mnie rozdziera, odnalezć moją integralność? Oprócz tego pytania, które ponad wieloma
rolami, jakie odgrywam, i ponad maskami, jakie noszÄ™, trafia w moje prawdziwe, ja",
Pojmen żąda jeszcze, by młody człowiek nikogo nie osądzał. Gdy osądzam, niejestem u
siebie, lecz u tego drugiego. SÄ…dzÄ…c innych, odwracam siÄ™ od siebie samego. Pojmen
chce nakłonić pytającego do pozostania u siebie. Tylko w ten sposób dowie się, kim tak
naprawdę jest. Tylko tak odnajdzie swoją tożsamość, swoją integralność. I tylko tak stanie
siÄ™ mnichem.
Wielu czuje się rozdartymi, ponieważ odkrywają w sobie strony, które wcale nie pasują do
ich autoportretu. Są przerażeni swoimi sadystycznymi fantazjami, masochistycznymi
pragnieniami i skłonnościami destrukcyjnymi. Nie wiedzą, jak prawidłowo reagować na
własne ciemne strony, czy powinni je stłumić i wyprzeć, czy też po prostu przed nimi
uciec. Również to zilustruję pewną historią, bajką Braci Grimm:
 Było sobie raz dziecko. Mamusia dawała mu co dzień po południu miseczkę z mlekiem,
nadrobiwszy w nią bułeczki, a dziecko siadało z tym przed domem. Gdy tylko zaczynało
jeść, ze szczeliny w murze wychodziła mała, zielona żabka, zanurzała pyszczek w mleku i
jadła razem z dzieckiem. Dziecko lubiło ją bardzo, a jeśli siadło sobie z miseczką przed
domem, a żabka nie przychodziła zaraz, wołało:
Żabko, żabko, śpiesz się, śpiesz,
Masz tu mleczko, bułkę też!
Żabka przybiegała natychmiast i z apetytem zabierała się do jedzenia.
Przez wdzięczność dla dobrego dziecka przynosiła mu żabka ze swych ukrytych skarbów
różne piękne rzeczy, błyszczące kamienie, perły i złote zabawki. Ale piła tylko mleko, a
kruszynek bułki nie chciała tknąć. Rozgniewało się raz dziecko, uderzyło ją lekko łyżką po
głowie i rzekło:
Głuptasie, jedz i bułkę!
Matka, która stała w kuchni, usłyszała, że dziecko jej rozmawia z kimś, a gdy ujrzała, że
bije ono łyżką żabkę, wybiegła z wielkim polanem i zabiła poczciwe zwierzątko.
Od tego czasu w dziecku zaszła dziwna zmiana. Póki żabka jadła z nim, rosło i nabierało
sił, teraz zaś utraciło swe różowe policzki i zaczęło chudnąć. Niezadługo w nocy zahukała
pójdzka, a rudzik naznosił gałązek i liści na wieniec żałobny i wkrótce potem dziecię legło
na marach".'
Każdy z nas nosi w sobie taką żabę, która mieszka w szczelinie w murze. Wyobraża ona
nasz cień, nasze ciemne strony, do których prawie nie mamy dostępu, które są dla nas
nieprzyjemne i których się lękamy. Dopóki zostawiamy w spokoju nasz cień, a żabie
Strona 3
Anselm Grün OSB _ Rozdarcie wewnÄ™trzne
pozwalamy pić nasze mleko, wszystko jest w porządku. Rozwijamy się i otrzymujemy w
prezencie wiele różnych darów. Lecz gdy matka w nas, czyli uwewnętrz-nione
rodzicielskie , ja", zabije naszą żabę, zaczynamy chudnąć. Tylko część w nas może nadal
żyć. Traci jednak swoją żywotność, swoje różowe policzki. I stopniowo umiera. Ze strachu
przed własnym cieniem, przed bagnem w nich samych, przed żabą, która w nich mieszka i
wszędzie im towarzyszy, wielu ludzi ją zabija. Nie chcą spotkania z tak brzydkim
zwierzęciem. W ten sposób jednak odcinają się od własnych korzeni. Ponieważ pragną,
by bagno w nich wyschło, wysycha też ich dusza, a oni wraz z nią. Możemy
przezwyciężyć rozdarcie tylko wtedy, gdy pogodzimy się z naszym cieniem, z uśpionymi
wadami i szczelinami, z których wyłaniają się nasze zwierzęce cechy, gdy przyjaznie
potraktujemy naszą żabę.
Inne miejsce, w którym dzisiejsi ludzie doznają rozdarcia, to relacje. Chłopak czuje się
rozdzierany między ojcem i matką. Każde z nich usiłuje przeciągnąć go na swoją stronę i
wykorzystać do własnych celów. On
zaś kocha obydwoje. Matka jednak chciałaby, aby nienawidził ojca. Doznaje więc
całkowitego zamętu w swoich uczuciach. Rozdziera go miłość. Dziewczyna kocha
swojego ojca, którego matka nieustannie deprecjonuje i przedstawia jako uosobienie
niemoralnego postępowania. Traci rozeznanie i nie wie, co począć ze swoimi uczuciami,
ze swoją miłością. Jest rozdarta między miłością do ojca a pragnieniem zrozumienia i
akceptacji przez matkÄ™.
Jeszcze inni przeżywają rozdarcie w przyjazni czy w małżeństwie. Młody mężczyzna
zakochuje się w kobiecie, czuje jednak, że związek jest nieudany. Wie, że musi go
zakończyć, ale nie potrafi się od niej uwolnić. Kobieta kocha jednocześnie dwóch
mężczyzn i nie może się zdecydować. Chciałaby zadowolić wszystkich i w końcu w stanie
wewnętrznego rozdarcia i niezgody z sobą traci obydwóch.
Te doświadczenia, tu ledwo wzmiankowane, nie są nowe. Od dawna zastanawiali się nad
nimi mędrcy różnych narodów. Chcąc udzielić odpowiedzi na cierpienie spowodowane
rozdarciem, Grecy rozwinęli swoją filozofię jedności, filozofię tohen. Biblia ukazuje
człowieka w jego rozdarciu między dobrem a złem, między grzechem a wolą Bożą. Mnisi
znali zjawisko rozdarcia. A psychologia nieustannie wracała do tego fenomenu, wskazując
sposoby radzenia sobie z nim. Pokazuje nam ona, że każdy biegun w nas ma swój biegun
przeciwny, że każda strona dodatnia pociąga za sobą także swój cień. Wielu ludzi nie
chce przyjrzeć się swoim ciemnym stronom. W konsekwencji to one ich określają, tak że
żyją w nieustannej rozterce. W tej niewielkiej książeczce chciałbym przetłumaczyć
odpowiedzi, jakich udziela tradycja, na sytuację współczesnego człowieka w nadziei, że
niejeden Czytelnik odkryje dla siebie sposób przejścia od rozdarcia do jedności, od
rozterki do  prostoty", od rozproszenia do skupienia, od niestałości do opanowania.
Filozofia  jednego"
Grecy najwyrazniej bardzo cierpieli z powodu rozdarcia. Odczuwali rozdarcie między
duchem a popędami, między niebem a ziemią, między przeciwieństwami, które
dostrzegali w ludzkim sercu. Już pierwsi greccy filozofowie, Parmenides i Heraklit, w
odpowiedzi na ból rozdarcia rozwinęli filozofię jednego (to hen). Heraklit pojmował jedno
jako jedność przeciwieństw. To od niego pochodzi słynne zdanie:  Wojna jest ojcem
wszystkich rzeczy". Przeciwstawność, którą Heraklit dostrzega w człowieku i świecie,
wyrosła z podstawy jedności. A tą jednoczącą podstawą dla wielości i przeciwstawności
jest logos. Stanowi on  wobec wszelkiego bytu immanentną, niewidoczną harmonię, która
godzi to, co niezgodne". Logos oznacza zanik przeciwieństw. Również Platon przejmuje
od Heraklita podstawowe pytanie: Jak można pogodzić jedno z wielością. Według niego
Strona 4
Anselm Grün OSB _ Rozdarcie wewnÄ™trzne
zadanie filozofii polega na tym, by sprowadzić  to, co wielorako rozproszone, to, co
pozornie nie-za-leżne od jednej zależności", dzięki rozpoznaniu leżącei u podstaw
wszystkiego idei. W neoplatonizmie, stworzonym przede wszystkim przez Plotyna, pytanie
o stosunek między jednością a wielością jest zagadnieniem dominującym.  Jedno w
sobie" to ostatecznie Bóg. Człowiek zaś, w swoim rozdarciu i rozdwojeniu, dąży przez
całe życie do osiągnięcia Jednego, do upodobnienia się do Jednego (do Boga). Ponieważ
Bóg stworzył nas na swoje podobieństwo, możemy zwrócić się do Jednego i stać się
jedno z Jednym, Bogiem. Stać się jedno z Bogiem i przez zjednoczenie z Nim, zostać
uwolnionym od swej przeciwstawności i rozdarcia stanowi o najwyższej godności
człowieka.
Żydowski filozof Filon z Aleksandrii próbował połączyć grecką filozofię to hen z Biblią.
Główne zdanie żydowskiego wyznania wiary:  Słuchaj, Izraelu, Panjest naszym Bogiem -
Panem jedynym" (Pwt 6,4)2 interpretuje za pomocą pojęć filozofii greckiej. Żydowska
wiara w jednego i jedynego Boga jest dla niego potwierdzeniem, że Bóg jest jeden (heis),
Jedyny (monos), że Bóg stanowi jedność (monas) i jest w sobie prosty, bez pomieszania
(haplous). To ostatnie pojęcie haplous wzbogaca filozofię to hen o nowe rozumienie
człowieka. Haplotes oznacza prostotę. Człowiek  prosty" odzwierciedla na tym świecie
jedność Boga. Dzisiaj z trudem radzimy już sobie z pojęciem  prostota". Znaczy ono raczej
 prostoduszny, prosty, ograniczony". Platon łączy pojęcie prostoty z pojęciem
prawdziwości i szczerości. Klasyka niemiecka, na przykład Hólderlin, wykazuje jeszcze
pewne upodobanie do słowa  prostota". Szkoła stoicka lubi słowo haplotes. Dla niej
znaczy ono  szczerość" i  naturalność". Zawiera w sobie odrzucenie wszystkiego, co
sztuczne i nieprawdziwe. Aacinnicy tłumaczą haplotes przez simplicitas. Człowiek prosty
jest zarazem człowiekiem prawdziwym, prawym, otwartym, sprawiedliwym, dobrym i
godnym zaufania. Marek Aureliusz, filozof na cesarskim tronie, widzi w prostocie wielkÄ…
cnotę. Chciałby wieść życie proste. Napomina sam siebie:  Nie pozwól, by niepokój
zagościł w tobie, bądz prosty (Haploson seautoń)V
Bądz cały!
Septuaginta tłumaczy hebrajskie słowo tham jako  prosty, zwyczajny". Tham znaczy
właściwie  cały, pełny, doskonały". Człowiek powinien postępować przed Bogiem i
stanowić całość (por. Rdz 17,1).  Bądz cały" - to dla człowieka Biblii ważne wezwanie.
Człowiek staje się cały wtedy, gdy nie jest już rozbity na swoje przeciwieństwa, gdy przed
Bogiem łączy w jedno wszystko, co w nim jest, i staje się prosty. Człowiek prosty więc to
człowiek cały, taki, który wszystko, co w nim jest, łączy w jedno i odnosi do Boga. W
Kazaniu na Górze mówi Jezus o oku, które jest haplous:  Jeśli więc twoje oko jest zdrowe
{haplous), całe twoje ciało będzie w świetle" (Mt 6,22). Przeciwieństwem prostego oka jest
oko złe, opanowane przez intrygi. Jezus żąda od swoich uczniów całkowitego powierzenia
się woli Bożej. Tym powinni różnić się od  rozdarcia i dwulicowości" faryzeuszy. W
prostocie człowieka znajduje właściwy wyraz jedność i bycie jednym Boga. Odzwierciedla
ona prawość człowieka. Człowiek prosty jest całkowicie przejrzysty dla Boga. Ta
przejrzystość przezwycięża jego rozdarcie. Nic w człowieku nie może ukryć się przed
światłem Bożym. Wszystko staje się pryzmatem, przez który światło Boże może zabłysnąć
na tym świecie. Nowy Testament opisuje więc prostotę człowieka w jeszcze innych
słowach. Człowiek prosty to człowiek czysty, jasny, szczery jak dziecko. A zatem Paweł
prosi Filipian:  Czyńcie wszystko bez szemrań i powątpiewań, abyście się stali bez
zarzutu i bez winy jako nienaganne dzieci Boże pośród narodu zepsutego i przewrotnego.
Między nimi jawicie sięjako zródła światła w świecie" (Flp 2,14 n.). Kto stanowi jedno z
sobą, kto uczestniczy w jedności Boga, ten staje się prosty i szczery. Promieniuje na tym
Strona 5
Anselm Grün OSB _ Rozdarcie wewnÄ™trzne
świecie jak jasne światło.
Kim jestem?
Przeciwieństwo między wielością i jednością zajmowało filozofię grecką od samego
początku. Jest ono nie tylko doświadczeniem rozdarcia i wewnętrznej przeciwstawności,
ale też wielości, która zdaje się nie mieć żadnego związku. Tak dużo w nas znajduje się
obok siebie, nie tworząc - zdaje się - żadnej jedności. Doświadczamy siebie samych coraz
to inaczej. Raz czujemy się dobrze, raz jesteśmy smutni. I często nie wiemy nawet,
skąd się to bierze. Czujemy się pełni wdzięczności, a chwilę potem ogarnia nas złość i
wściekłość, jakby bez uprzedzenia. Obydwa te uczucia, wdzięczność i złość, zdają się nie
mieć z sobą nic wspólnego. Są jakby obok siebie. Myślimy, że wdzięczność całkowicie
nas wypełni i będzie towarzyszyć nam przez cały dzień. Lecz oto nagle, zanim cokolwiek
zauważymy, ogarnia nas złość. Albo sądzimy, że tym razem nam się udało, że wreszcie
mamy zaufanie - zaufanie do życia, zaufanie do siebie samych, do Boga. Jednak w chwilę
pózniej znów przepełnia nas lęk. Nagle boimy się panicznie choroby i śmierci. Boimy się,
że nie doczekamy jutra. W takim momencie uważamy, że całe zaufanie prysło. Myślimy,
że było ono jedynie czystą iluzją, że daliśmy się nabrać. Nie umiemy pogodzić tych dwóch
doświadczeń: zaufania i lęku, wiary i zwątpienia, ufności i braku nadziei. Doświadczenia
te jawią się oddzielnie i przerażają nas. Wielość ta, która istnieje w nas jakby bez
powiązań, zadaje nam pytanie, kim właściwie jesteśmy. Czy jesteśmy tymi, którzy potrafią
ufać, czy też tymi, których przepełnia lęk, czy może jednym i drugim? Co jest zwornikiem,
który wiąże wszystko? Rozważanie jedności, to hen, było dla Greków drogą przejścia od
wielości do jedności, od doświadczenia bezrelacyjnego współistnienia do punktu, który
wszystko Å‚Ä…czy.
Jest to pytanie, z którym zmagał się w swoim słynnym wierszu Kim jestem Dietrich
Bonhoeffer. Strażnicy więzienni myśleli, że jest on silnym i wolnym mężczyzną, którego
nic nie dręczy. On sam jednak odczuwa strach i niepewność. W końcu odpowiedz
pozostawia Bogu. Tylko Bóg wie, kim jest on naprawdę. Bóg jako jeden jest również dla
Greków gwarantem, który pośród naszej wielości wskazuje na istniejącą w nas głęboką
jedność. Mając udział w jedności Boga, odnajdujemy - mimo wewnętrznego chaosu
-jedność z samym sobą. W filozofii greckiej chodzi ostatecznie o pytanie, czy po prostu
rozmieniamy się na wiele nie powiązanych z sobą części, czy jesteśmy jak części
maszyny rozrzucone obok siebie, czy też istnieje w nas jakaś wewnętrzna jedność.
Filozofia pojmowała duszę jako czynnik scalający. Dusza spaja ciało. Przenika ciało i je
ożywia. I odwrotnie, wszystko, co się ujawnia w ciele, jest wyrazem naszej duszy i z kolei
na nią oddziałuje. Ale i w naszej duszy nie zawsze doświadczamy siebie jako jedności.
Jedność musi tkwić jeszcze głębiej. Ostatecznie znajdujemy ją tylko w Bogu.
W naszych czasach greckÄ… filozofiÄ™ to hen podjÄ…Å‚ na nowo i rozwinÄ…Å‚ w swojej filozofii
przeciwieństw Romano Guardini. Według Guardiniego wszystko, co żyje, jawi sięjako
przeciwieństwo. Jest więc przeciwieństwo dynamiki i statyki, formy i pełni, całości i
jednostkowości, pierwotności i reguły, immanencji i transcendencji, spójności i podziału.
Guardini rozumie przeciwieństwo w ten sposób, że  dwa momenty, z których każdy jest
niewyprowadzalny z drugiego, niemożliwy do przeniesienia na drugi i do pomylenia z nim,
są przecież nierozerwalnie z sobą powiązane, co więcej, żadnego z nich nie można nawet
pomyśleć bez drugiego". To, co konkretnie jest, objawia się zawsze w przeciwieństwie.
Życie zawsze jest dwustronne. Zarazem życie jest także jednością, lecz , jednością, która
możliwa jest tylko w ten przeciwstawny sposób". Rozwiązaniem nie jest usunięcie
przeciwieństw, lecz wytrzymanie wewnętrznego napięcia. Tylko wówczas, mimo
przeciwstawności, doświadczamy siebie jednocześnie jako jedności. Guardini swoją
Strona 6
Anselm Grün OSB _ Rozdarcie wewnÄ™trzne
filozofią przeciwieństw położył podwaliny pod duchowość oddającą sprawiedliwość
człowiekowi, taką, która stosuje wobec niego kryterium zamierzone przez Boga.
Duchowość, która neguje przeciwieństwa i żyje tylko na jednym biegunie, rozdziera i
roz-dwaja człowieka. W konsekwencji nie prowadzi go do Boga, lecz staje się zródłem
rozbicia, a tym samym choroby.
Demoniczne rozdarcie
W Ewangelii św. Marka opisane jest rozdarcie człowieka jako rozszarpywanie go przez
demony. Demony obrazują wewnętrzne moce wewnętrzne moce, które człowieka
rozszarpują. Demonem może być przymus, który nakłania do zrobienia czegoś, czego
wcale nie chcemy. Demonami mogą być ciemne duchy, emocje, które zaciemniają nasze
myślenie i chcą je poróżnić z naszym odczuwaniem. Demonami bywają też duchy tego
świata, obrazy społecznych wzorców myślowych, które trzymają nas w swoich więzach.
Marek często ukazuje, jak demony rozszarpują człowieka. Jezus uzdrawiając ludzi,
uwalnia ich spod władzy demonów i prowadzi ponownie do ich prawdziwego  ja", a
następnie umożliwia im istnienie ponownie w jedności i całości. Tak więc trzy Markowe
opowiadania o uzdrowieniu chciałbym zinterpretować w aspekcie psychologii głębi,
abyśmy mogli odnalezć w nich siebie i jednocześnie zaczerpnąć nadzieję, że Jezus
Chrystus także dzisiaj potrafi uleczyć nasze rozdarcie.
Targanie
W pierwszym opowiadaniu o uzdrowieniu (Mk 1,23-28) Jezus rozkazuje demonowi, by
wyszedł z człowieka.  Wtedy duch nieczysty zaczął go targać i z głośnym krzykiem
wyszedł z niego" (Mk 1,26). Greckie słowo sparasso znaczy  rwać",  targać",  rozrywać",
 rozszarpać",  wyrywać sobie włosy". To duch nieczysty rozrywa nas, rozszarpuje i nami
targa. To on zaciemnia nasze myślenie. Według Marka owe duchy nie są wcale tak
nieszkodliwe. Panująnad nami i odbierająnam wolność. Nie pozwalają nam swobodnie
decydować, dokąd chcemy iść. Targają nami w różne strony, nie pozwalając nigdy
odnalezć naszego centrum. Mężczyzna ów najwyrazniej nie wiedział nawet, że ma w
sobie ducha nieczystego. Dopiero gdy Jezus przemówił z mocą, począł mówić o Bogu tak,
że swoimi słowami przywoływał rzeczywistość Bożą, duch nieczysty się ujawnił. Nie mógł
już ukrywać się za fasadą tego człowieka. Doświadczenie to często staje się też naszym
udziałem. Zadomowiliśmy siew naszym myśleniu; sądzimy, że wszystko jest w porządku,
gdy nagle uderzy nas jakieś słowo. Nie możemy już się uchylić. Musimy stawić czoło.
Duch nieczysty rozpoczyna z Jezusem walkę o władzę. Krzyczy:  Czego chcesz od nas,
Jezusie Nazarej-czyku? Przyszedłeś nas zgubić. Wiem, kto jesteś: Święty Boży" (Mk
1,24). ZdarzajÄ… siÄ™ ludzie zranieni przez terapiÄ™. Z punktu widzenia rozumu potrafiÄ…
dokładnie określić, co im dolega. Chodzą od jednego terapeuty do
drugiego i opowiadają każdemu historię swego cierpienia. Potrafią ponazywać swoje
kompleksy. Jednak z całą tą swoją wielką wiedzą, trzymają się z dala od każdego, kto
odważyłby się kompleksy te zakwestionować. Nie chcą niczego zmieniać, tylko mądrze
porozmawiać o swojej chorobie. Myślą, że mogą nad nią zdobyć władzę, nazywając ją po
imieniu. Interpretując postępowanie terapeuty i przykazując mu dokładnie, jak powinien
się zachowywać, chcą zdobyć nad nim władzę i narzucić mu do tego stopnia określoną
rolę, aby nie zakłócał ich myślenia. Jeśli terapeuta podejmie się tej roli, terapia skazana
jest na niepowodzenie. Jezus nie pozwala narzucić sobie takiej roli. Z mocą rozkazuje
nieczystemu duchowi:  Milcz i wyjdz z niego" (Mk 1,25). Jezus rozpoznaje podstęp
nieczystego ducha. Nie prowadzi z nim dyskusji. Nic by to nie dało. Każe mu zamilknąć.
Milczenie pozbawia go władzy. Gdy chory nie może już ukrywać się za swoimi
Strona 7
Anselm Grün OSB _ Rozdarcie wewnÄ™trzne
przebiegłymi słowami, musi stawić czoło rzeczywistości. Jezus zaś odróżnia człowieka od
jego choroby, człowieka od ciemnego ducha, który nie pozwala mu jasno myśleć i
swobodnie o sobie decydować. Rozkazuje mu:  Opuść go", lub:  Wyjdz z niego", jak
właściwie czytamy w tekście greckim. Demon musi wyjść z człowieka, aby człowiek znów
mógł być w pełni sobą. Opętanie jest zgubną formą jedności. Jezus musi tę jedność
naruszyć, musi rozdzielić człowieka i demona, który nim zawładnął. Między Jezusem a
duchem nieczystym rozgrywa się niejako walka o władzę. Duch nieczysty musi się
poddać, ale przedtem znów targa człowiekiem. Dopiero potem wychodzi z głośnym
krzykiem. Czasem to, co nas do głębi zraniło i co nam przeszkadza w myśleniu i działaniu,
musimy wyrzucić z siebie głośnym krzykiem. Musimy wykrzyczeć stłumioną wściekłość,
aby nie mogła już w nas się gniezdzić i nas paraliżować. Musimy wykrzyczeć strach, który
nas prześladuje od dzieciństwa. Trzeba wreszcie kiedyś odważyć się na krzyk bólu, przed
którym broniliśmy się tak długo. Wtedy stajemy się wolni. Wtedy możemy odetchnąć w
bliskości Jezusa i wyprostować się.
Åšmiertelnie niebezpieczna rola
W Mk 9 ojciec przyprowadza syna opętanego przez demona, aby Jezus go uleczył. W tym
przypadku opętanie ma wyraznie coś wspólnego z relacją między ojcem a synem. Dlatego
możemy zinterpretować tę historię, mając na uwadze wiele problemów w relacjach
międzyludzkich, które nas wewnętrznie rozdzierają. Przy tym nigdy nie wolno nam
przypisywać rozbicia, którego doświadczamy, tylko drugiej stronie: jak gdyby rozdzierał
nas tylko ojciec albo matka, albo współmałżonek. Zawsze rozszarpuje nas duch nieczysty.
To właśnie on przywiązuje nas nieświadomie do drugiej osoby. Można by powiedzieć, że
jest to duch projekcji. Przenosimy nasze problemy na drugą osobę i dlatego nie możemy
się od niej uwolnić. Ojciec, który zakuwa w kajdany swojego syna, jest opanowany przez
takiego właśnie ducha. Wykorzystuje swego syna dla siebie. Nie ma przejrzystej relacji
ojciec - syn. Duch własnego kompleksu niższości zaciemnia jego stosunek do syna.
W opowiadaniu tym Marek przedstawia działanie demona ponownie jako rozszarpywanie.
Ojciec sam mówi Jezusowi, co demon wyprawia z jego synem:  Ten, gdziekolwiek go
chwyci, rzuca nim, a on wtedy się pieni, zgrzyta zębami i drętwieje" (Mk 9,18). I gdy
przyprowadzają chłopca do Jezusa, demon targa nim. Znów pojawia się słowo sparasso.
Gdy Jezus rozkazuje złemu duchowi wyjść, to klasyczne słowo zostaje użyte ponownie na
określenie działania demonów:  A on krzyknął i wyszedł wśród gwałtownych wstrząsów"
(Mk 9,26). Przyglądając się dokładniej tej scenie, możemy zauważyć, na czym polega
rozdarcie tego młodego człowieka i co może być jego przyczyną. Marek nazywa tego
ducha duchem niemoty i głuchoty. Opętanie syna ma najwyrazniej związek z relacją ojciec
- syn. Gdy bowiem ojciec prosi Jezusa, by miał litość nad nim, gdyż już dłużej nie może
wytrzymać ze swoim synem, Jezus najpierw konfrontuje go z jego własnym
postępowaniem. Niewiara ojca jest przyczyną choroby syna. Ojciec nie wierzy w syna, i
dlatego ten owładnięty jest przez demona niemoty i głuchoty. Gdy ojciec nie wierzy w
swojego syna, gdy niczego siÄ™ po nim nie spodziewa, lecz tylko go umniejsza, gdy go
wciąż deprecjonuje, synowi nie pozostaje nic innego jak zamilknąć. Nie ma on możliwości
mówić o swoich uczuciach, wyrazić swoje marzenia. Natychmiast przecież są one
wyśmiewane. Tak więc syn wycofuje się w milczenie. Nie jest to jednak uzdrawiające
milczenie, lecz zamilknięcie wypływające ze zranienia i choroby. Jeśli uczucia nie mogą
znalezć wyrazu, to stają się coraz silniejsze. Młody człowiek jest wyraznie bardzo
agresywny nawet wobec swojego ojca. Nie może jednak wyrazić swej agresji słowami. Tak
więc znajduje ona sobie ujście, zwracając się przeciw niemu samemu. Rzuca nim o ziemię
i miota na wszystkie strony. Chłopiec wyrzuca gestami na zewnątrz to, co właściwie
Strona 8
Anselm Grün OSB _ Rozdarcie wewnÄ™trzne
chciałby powiedzieć ojcu:  To ty mnie rozdzierasz. To ty mnie niszczysz. Rzucasz mnie o
ziemię i pomniejszasz. To ty mnie upokarzasz i paraliżujesz. Nie pozwalasz mi żyć". To,
czego nie potrafię wyrazić słowami, to rozszarpuje mnie, targa mną na wszystkie strony i
panuje nade mną. U chłopca widać to wyraznie, gdy agresja pojawia się na jego ustach
jako piana. Można by powiedzieć, że jest to atak epilepsji, ale można też wyjaśnić to
psychologicznie. Mówimy przecież również o agresywnym człowieku:  On pieni się z
wściekłości". Ponieważ wściekłości nie wyraża się w słowach, ujawnia się niemo w postaci
piany na ustach. U wielu dzieci stłamszona wściekłość wyraża się w niszczeniu zabawek
innych dzieci. Niszcząc wszystko, co wpadnie im w ręce, chcą zakomunikować rodzicom,
że więz z nimi uległa zerwaniu. Agresywne obchodzenie się z rzeczami to ich jedyny
sposób, aby dać wyraz swojej agresji skierowanej właściwie przeciwko ojcu czy matce.
Demon, który zawładnął chłopcem, jest zarazem duchem głuchoty (Mk 9,25). Ponieważ
syn nieustannie słyszał raniące słowa, zatkał sobie uszy i udawał głuchego. Głuchota
jednak odnosi się nie tylko do niezdolności czy odmowy słyszenia. Niemieckie słowo taub
( głuchy") znaczy pierwotnie  niesłyszący",  nic nie odczuwający",  nic nie myślący",
 bezsensowny",  wymarły",  wyschnięty",  zatwardziały". Gdy zranienia stają się dla
dziecka zbyt bolesne, nie pozostaje mu nic innego, jak stać się nieczułym i przestać
rozmyślać nad swoj ą krzywdą. Nieczułość jest formą obrony przed zbyt wielkim bólem.
Prowadzi ona jednak do tego, że cały człowiek obumiera, że nie potrafi już doznać
żadnych uczuć, że wszystko staje się jałowe i puste. Człowiek taki robi się hardy, nie chce
już niczego słyszeć. Wszystkie próby nawiązania z nim kontaktu muszą skończyć się
niepowodzeniem. Słowo taub ( głuchy") łączy się z toben ( szaleć"). Toben znaczy  stać
się taub" (w znaczeniu  zatwardziały") oraz  nieczuły". Człowiek zatwardziały i nieczuły
nie ma wyczucia, jak się zachować i postępować. Nie zauważa nawet, że swoją agresję w
sposób niepohamowany kieruje przeciw sobie i całemu światu. On musi się wyszaleć,
ponieważ jest nieczuły. Wyszaleć się, wygestykulować agresję (jak to jest opisane w
przypadku chłopca), to jedyny sposób, by jeszcze jakoś poczuć samego siebie. Nieczuły
człowiek czuje siebie jedynie wtedy, gdy niszczy i zadaje gwałt. Ale ten duch głuchoty i
znieczulenia jest ostatecznie tylko wołaniem o życzliwą pomoc, o człowieka, który przytuli
i powie:  Dobrze, że jesteś. Jestem przy tobie". Wiele osób, które w dzieciństwie
doprowadzono do nieczułości, również w dorosłym wieku ma trudności w wyrażaniu
swoich emocji, a nawet w ich odczuwaniu. Dlatego często stają się powodem konfliktów
małżeńskich.
Kontakt z nieczułym współmałżonkiem wywołuje agresję. Mąż, który w dzieciństwie był
zmuszony do tłumienia swoich uczuć, na zewnątrz jest uprzejmy i łagodny, ale emanuje z
niego bierna agresja. Żona przejmuje stłumioną agresję męża i sama staje się agresywna.
Chłopiec zgrzyta zębami i drętwieje. Zgrzytanie zębami obrazuje bezsilną agresję. Zębami
zazwyczaj gryziemy.  Gryzienie jest bardzo agresywną czynnością wyrażającą
umiejętność chwytania, zaczepiania i atakowania." Kto nie potrafi obchodzić się ze swoją
agresją,  kto nie umie przyznać się za dnia do swej chęci ugryzienia, ten musi w nocy
zgrzytać zębami." Zgrzytanie zębami nie prowadzi do ukierunkowanej agresji, w której coś
atakujemy, lecz do zdrętwienia. Tak opisuje to Marek. Kto całymi latami tłumi w sobie
agresję, ten drętwieje i staje się martwy. Zdrętwienie jest przeciwieństwem spokoju; jest
gwałtownym stłumieniem. A zatem po zdrętwiałym człowieku widać, że pod powierzchnią
jego odrętwienia gotują się bardzo silne emocje, że ten drętwy człowiek w każdej chwili
może wybuchnąć. W odrętwieniu bardzo łatwo ulec rozdarciu. W każdej chwili może ono
człowiekiem zawładnąć i go rozerwać na kawałki. Taki napad wściekłości wykazuje
wszelkie symptomy rozdarcia. Człowiek nie jest już panem samego siebie.
Niekontrolowane wybuchy wściekłości są niekiedy, według C. G. Junga, oznaką
Strona 9
Anselm Grün OSB _ Rozdarcie wewnÄ™trzne
schizofrenii, w której człowiek ulega całkowitemu rozdarciu na dwa obszary, niezdolne już
z sobą się porozumieć.
Rozdarcie syna wyrażają także jeszcze inne obrazy:  I często wrzucał go [demon] nawet w
ogień i w wodę, żeby go zgubić" (Mk 9,22). Ogień symbolizuje namiętność, miłość, ale też
seksualność. Woda jest obrazem podświadomość. Gdy człowiek nie potrafi wyrazić
swoich uczuć, przeczuć, swojej podświadomości, wówczas zdobywa ona nad nim taką
władzę, że go niemal rozdziera. Seksualność, której nie traktuję świadomie i o której nie
potrafię mówić z zaufanymi osobami, wymyka się spod kontroli.Doświadczenie przecież
pokazuje, że większość sprawców czynów lubieżnych to ludzie na zewnątrz
przystosowani i spokojni, po których nikt nie spodziewałby się takich sadystycznych
zachowań. Wyparli oni i stłumili swoją seksualność tak bardzo, że zostali przez nią
dosłownie wrzuceni w ogień, że w nim płoną i pociągają również innych za sobą. I jeśli
wszystko, co nasze otoczenie odrzuca i co my sami odrzucamy wskutek naszego
wychowania, wyprzemy do podświadomości, to pewnego dnia podświadomość ta stanie
się tak potężna, że nas zaleje. We śnie wyraża się to często w ten sposób, że idziemy
przez łąki i naraz niewielki strumyk staje się coraz większy i zalewa całą okolicę, tak że
nie możemy już znalezć drogi. Albo śni nam się, że płyniemy i nagle ogarnia nas obawa,
że utoniemy. Sny takie wskazują, że ciągle jeszcze żyjemy nieświadomie, że nie
kontaktujemy się z wieloma aspektami rzeczywistości, które w nas żyją. Podświadomość
może stać, się wezbraną rzeką, która nas pochłonie. At-mosfera'nieufności, którą roztacza
ojciec, sprawia, że syn tłumi wszystko, co nie spotkałoby się z aprobatą ojca.
Przed uzdrowieniem syna Jezus uzdrawia ojca. Ojciec mówił do Jezusa:  Jeśli możesz co,
zlituj się nad nami i pomóż nam!" (Mk 9,22). Jezus odpowiada mu:  Jeśli możesz?
Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23). Jezus nie chce odgrywać roli
wielkiego cudotwórcy, który naprawi wszystko, co zniszczył ojciec. Konfrontuje ojca z jego
własną niewiarą:  Ty mógłbyś uzdrowić syna, gdybyś tylko w niego wierzył. Twój syn jest
chory, ponieważ ty nie wierzysz w niego, ponieważ stale go deprecjonujesz i odrzucasz.
Twój syn potrzebuje twojej wiary, aby mógł żyć". Najwyrazniej ojciec zrozumiał to
wezwanie. Jego okrzyk:  WierzÄ™, zaradz memu niedowiarstwu" (Mk 9,24) jest bowiem
przyznaniem się do własnej niewiary, własnej bezsilności i wyznaniem, że to on najpierw
potrzebuje uzdrowienia, aby i jego syn mógł żyć. Dopiero gdy ojciec zmienia swój
stosunek do syna, gdy zaczyna w niego wierzyć, doceniać go, brać na serio jego
wyjątkowość, syn może odzyskać zdrowie i integralność. Uzdrowienie to nie przebiega
jednak Å‚agodnie. Jest to bolesny proces. Jezus grozi i rozkazuje niememu duchowi:
 Wyjdz z niego i nie wchodz więcej w niego!" Jezus odróżnia młodego człowieka od
demona, który nim szarpie i zmusza do zachowania, które wcale do niego nie pasuje. I z
mocą rozkazuje duchowi wyjść z niego, aby chłopiec mógł stać się sobą. Ale najpierw
duch jeszcze raz pokazuje swoją władzę i targa chłopcem na wszystkie strony. Dopiero
potem wychodzi z niego z głośnym krzykiem. W tym opowiadaniu o wzajemnych
relacjach nie można całej winy przypisywać ojcu. Najwyrazniej i syn zadowalał się swoją
rolą. W ten sposób bowiem miał ojca w ręku. Ojciec musiał uznać swoją bezsilność i
bardziej zająć się synem, niż tego pragnął. Syn musi uwolnić się z tego demonicznego
schematu dopiero głośnym krzykiem. Niekiedy musimy wykrzyczeć całą naszą wściekłość
i cały nasz ból, zanim się od niego uwolnimy. Gdy ból zbyt mocno zrośnięty jest z naszym
ciałem, ma on nas ciągle jeszcze w swej władzy, nawet gdy naszym rozumem już dawno
rozpoznaliśmy, co jest naszą najgłębszą raną. Potrzeba krzyku, by uwolnić nas
wewnętrznie spod demonicznej władzy destrukcji.
Syn jest tak wyczerpany walką, że leży jak martwy. Ludzie mówią, że umarł. Nie
rozpoznają go. Jego dawna tożsamość umarła. Nie może już dłużej żyć tak jak dotąd, ale
Strona 10
Anselm Grün OSB _ Rozdarcie wewnÄ™trzne
nie wie jeszcze, kim jest. Tak bardzo zrośnięty był ze swoim opętaniem.  Lecz Jezus ujął
go za rękę i podniósł, a on wstał" (Mk 9,27). Używa się tutaj dwóch słów, które w Biblii
gdzie indziej wskazują na przebudzenie i powstanie: egeiren ( budzić",  przebudzić",
 obudzić umarłego",  wzbudzić",  postawić",  wyprostować") i aneste {anastasis -
 zmartwychwstanie",  postawienie",  powstanie"). Gdy człowiek może odrzucić swoje
rozdarcie i stać się w pełni sobą, gdy odnajduje swoją. prawdziwą tożsamość, gdy
powstaje, by stanąć na własnych nogach, gdy waży się zbuntować przeciw śmiercionośnej
roli, jaką dotychczas grał-jest to jak ponowne narodziny, jak zmartwychwstanie. Nie
potrafimy powstać o własnych siłach, potrzebujemy ręki Jezusa lub bliskiego człowieka,
który nas podniesie, abyśmy mieli odwagę żyć na nowo.
Markowy opis uzdrowienia opętanego chłopca dotyczy uzdrowienia wszelkiego rozdarcia
spowodowanego problemami w relacjach międzyludzkich. Potrzebujemy człowieka, który
by nas uwolnił od zgubnego zespolenia z drugą osobą i postawił na nogi. Wielu
terapeutów podejmuje się dzisiaj zadania, które wtedy wykonał Jezus. I mogą
opowiedzieć, jak długo może trwać i jak wiele można wycierpieć, zanim kobieta wyzwoli
się z wewnętrznego zespolenia z matką czy ojcem, zanim mężczyzna zdoła uwolnić się od
matki czy ojca. Dopóki jesteśmy agresywni wobec rodziców, dopóty nie jesteśmy
prawdziwie wolni. Gdyż wtedy ciągle jeszcze jesteśmy związani z nimi. Dopiero gdybyśmy
mogli raz wypowiedzieć albo wykrzyczeć wszystkie stłumione uczucia, nie narażając się
od razu na skarcenie, moglibyśmy stopniowo odnalezć naszą własną tożsamość,
wyprostować się i powstać, zmartwychwstać do nowego życia, do naszego własnego
życia.
Niemy krzyk
W trzeciej przedstawionej przez Marka relacji o wypędzaniu demonów, opętanie jest
opisane za pomocą jeszcze innych obrazów. Oto pewien człowiek, opętany przez
nieczystego ducha, mieszka stale w grobach (Mk 5,1-20). Urządził się w świecie śmierci.
Zupełnie odizolował się od ludzi. Nieustannie zajmuje się śmiercią. Jest nekrofilem,
powiedziałby Erich Fromm. Wzrok swój utkwił w śmierci i przemijaniu. Ale jednocześnie
tkwi w nim nieposkromiona siła. Nikt nie potrafi go skrępować. Ludzie mieszkający w tej
okolicy, przypuszczalnie pasterze świń, usiłowali związać mu ręce i nogi. Chcieli mieć
spokój od tego agresywnego człowieka. Nie chcieli, by im przeszkadzał w pracy
zarobkowej. Ma on jednak w sobie straszliwą siłę. Stale rozrywał więzy i łańcuchy. Nikt nie
potrafił go ujarzmić. To, co opisuje Marek, zdarza się w wielu rodzinach. Jakże często
rodzice stają się bezradni, gdy dziecko zachowuje się zupełnie inaczej, gdy się izoluje i na
wszystko reaguje agresywnie. Nierzadko jedynym sposobem jest spętanie go ścisłymi
nakazami i autorytatywne reagowanie na niezrozumiałe postępowanie dziecka. Im
bardziej sięjednak krępuje dziecko, z tym większą siłą rozrywa ono wszelkie więzy.
Najwyrazniej kryje w sobie energię, która nie pozwala się tak łatwo ujarzmić.
Opętany mieszka w grobach. Odizolował się zupełnie od innych ludzi. Ale jednocześnie
krzyczy dzień i noc. Kto woła, szuka wsparcia. Opętany miota się więc między
samoizolacją a pragnieniem wsparcia. Często spotykamy się z taką ambiwalencją. Oto
jedno z małżonków wycofuje się po kłótni i nie pokazuje się, ale po kryjomu czeka, by
drugi do niego zajrzał i do niego podszedł. Kryjąc się w grobie użalania się nad sobą,
zarazem woła o ludzkie wsparcie. Dość często jest to niemy krzyk. Wielu ucieka w
milczenie. Nie rozmawiają już z partnerem. A mimo to czekają w głębi duszy, że partner
sam przerwie milczenie i otworzy drogę do porozumienia i życia. Milczeniem swoim chce
świadomie zranić drugiego, a rani samego siebie. Zarazem zaś pragnie, by ten drugi
kochał go na tyle bezwarunkowo, że i on sam odzyska zdolność do miłości.
Strona 11
Anselm Grün OSB _ Rozdarcie wewnÄ™trzne
Marek przedstawia jeszcze inną cechę opętanego. Mężczyzna kamienuje się. Kieruje
swoją agresję przeciw sobie samemu. Rani siebie samego. Znam wielu, którzy mają w
sobie podobne skłonności. Oto kobieta okalecza swoje piersi, gdyż nie potrafi
zaakceptować własnej kobiecości. Oto mężczyzna deprecjonuje siebie i wymierza sobie
karę, skazując się na nieustanną pracę. Dawniej w klasztorach biczowano się. Kręcimy
dziś na to głową z niedowierzaniem. Ale takie masochistyczne skłonności są dzisiaj
szeroko rozpowszechnione. Niektórzy tylko wtedy odczuwają rozkosz, gdy sami zadają
sobie ból. Szwajcarski terapeuta Adolf Guggenbiihl-Craig tłumaczy to zjawisko tym, że
wielu nie wytrzymuje przeciwieństwa między cierpieniem a radością, między rozkoszą i
bólem. Chcieliby znieść przynależne do stanu zdrowia człowieka napięcie między
cierpieniem i radością, doznając w swoim masochistycznym postępowaniu jednocześnie
bólu i rozkoszy. Nie akceptując swego własnego cienia, człowiek pozbywa się go w akcie
samookaleczenia. Zazwyczaj masochizm i sadyzm łączą się z sobą.  Radość ze
zniszczenia innych i autodestrukcja sÄ… z sobÄ… powiÄ…zane".
Opętany widzi Jezusa z daleka, biegnie do Niego. Nie prosi jednak o pomoc, lecz
wykrzykuje w stronę Jezusa:  Czego chcesz ode mnie, Jezusie, Synu Boga Najwyższego?
Zaklinam Cię na Boga, nie dręcz mnie" (Mk 5,7). Jest to zachowanie ambiwalentne.
Najwyrazniej chory czuje się przyciągany przez Jezusa. Przeczuwa, że mógłby u Niego
znalezć uzdrowienie. Jednocześnie broni się przed uzdrowieniem. Chce pozostać takim,
jakim jest. Podczas spotkania odczuwa swoje wewnętrzne rozdarcie, ale zarazem wie, że
jego cała dotychczasowa konstrukcja życiowa zawali się, jeśli Jezus go uzdrowi.
Psychologia mówi w takim przypadku o ubocznym czerpaniu przyjemności z choroby.
Cierpimy z powodu naszej choroby, ale mamy też z niej jakiś pożytek. Nie musimy brać
odpowiedzialności za nasze życie. Możemy zawsze pozostać tymi, którzy potrzebują
pomocy, o których muszą troszczyć się inni. A być może podoba nam się rola
niebezpiecznego oryginała, którego wszyscy się boją i nikt nie potrafi ujarzmić, jak to
opisuje Markowe opowiadanie. Tak więc cierpimy z własnego powodu, jednocześnie
godząc się z tym. Nie chcemy żadnego uzdrowienia. Zadomowiliśmy się w naszym
rozdarciu tak bardzo, że już nie potrafimy z niego się wydostać. Co więcej, bronimy się
przed wszelkimi próbami tych, którzy chcieliby nam pomóc.
W tej ambiwalencji widoczna staje się pewna istotna cecha demonów. Fridolin Stier
tłumaczy greckie słowo pneuma jako  duch ale". Demon jest więc duchem, ale duchem
przeczącym,  duchem ale". Gdy próbuję intuicyjnie zbliżyć się do drugiego człowieka i
przedstawiam mu propozycje, co mógłby zrobić, żeby się w nim coś zmieniło, natychmiast
odzywa się  duch ale". Wszystko, co mówię, napotyka opór i zostaje obezwładnione za
pomocą rozumowych argumentów. Rozmówca najwyrazniej tak przywykł do swojego
stanu, z powodu którego przecież cierpi, że wcale nie pragnie uwolnienia. Podtrzymuje go
w tym  duch ale". Jedyny sposób, by go pokonać, to nazwanie go po imieniu, tak jak
uczynił to Jezus. Zamiast roztrząsać argumenty, muszę zwrócić się do samego  ducha
ale":  Mam wrażenie, że właściwie nic nie chcesz zmienić w swojej sytuacji. Przynosi ci
ona przecież także korzyści. Może chroni cię ona przed stanięciem w obliczu prawdy o
sobie". Niekiedy  duch ale" odpowiada oburzony. W sposób bardzo inteligentny próbuje
się usprawiedliwić. Ale czasami poddaje się. Jego strategia obronna załamuje się. W swej
bezsilności poddaje się, a następnie szczerze prosi Chrystusa o uzdrowienie swoich ran i
o uwolnienie od swoich presji i starych schematów.
Jezus pyta opętanego o jego imię:  Jak ci na imię?" (Mk 5,9) Odpowiada jednak nie
opętany, lecz duch nieczysty:  Na imię mi Legion, bo jest nas wielu" (Mk 5,9). Nie tylko
jeden demon więzi człowieka.  Cała armia demonów zamieszkuje w chorym człowieku, a
to oznacza, że jest on całkowicie w sobie rozdarty i zniszczony". Legion to wiele tysięcy
Strona 12
Anselm Grün OSB _ Rozdarcie wewnÄ™trzne
demonów. W chorym zagniezdziły się więc ich tysiące. Nie ma on już własnego  ja", które
go określa. Jest opanowany przez wiele demonów, które nim miotają na wszystkie strony.
Odpowiedz opętanego być może brzmiałaby dzisiaj tak:  Nie wiem, kim jestem. Inni
ponoszą winę za to, że jestem chory. Rodzice spowodowali moją chorobę, a
społeczeństwo mnie niszczy". Człowiek chowa się za złymi duchami, które wdarły się do
niego z zewnątrz. Bez reszty zawładnęły ludzkim  ja". Nie ma już centrum, z którego , ja"
mogłoby pokierować człowiekiem. Jest on całkowicie sterowany z zewnątrz i wydany na
pastwę wszelkich wpływów. I tak co chwila władają nim coraz to nowe potrzeby, targają
różne emocje, zżerają kolejne wybuchy agresji. Rozdarcie oznacza w tym przypadku nie
tylko miotanie na wszystkie strony. Człowiek sam w sobie podlega rozdarciu i niszczeniu,
pożerany przez różne demony, które rozszarpują jego  ja" na tysięczne części. Jezus
wierzy mimo to w tożsamość tego człowieka, w jego zdrowy rdzeń. A ponieważ nie daje
się omamić przez legion demonów, lecz w rozdartym człowieku widzi obraz Boga, daje mu
szansę uwolnienia się od duchów nieczystych.
Uzdrowienie, o którym opowiada Marek, wydaje się nam dziwne. Duchy nieczyste
prowadzą dialog z Jezusem. Wyraznie obawiają się strącenia do piekła. Wolą więc wejść
w trzodę świń. Jezus zezwala na to. I tak demony wchodzą w dwutysięczną trzodę świń,
która rzuca się do jeziora. Gdy to dziwne wydarzenie odniesiemy do naszego własnego
rozdarcia, mogłoby ono znaczyć, że sił, które nas rozdzierają, nie da się okiełznać jedynie
dobrym słowem. Trzeba je wyprowadzić na zewnątrz. Ktoś wyrzuca swoją agresję rąbiąc
drzewo, inny biegając po lesie, jeszcze inny grając w piłkę nożną czy wspinając się po
górach. Siły, które w nas się zadomowiły, muszą znalezć ujście, aby utraciły władzę nad
nami. Nie wystarczy tylko rozpoznać te niszczycielskie moce. Często zakorzeniły się one
na dobre w ciele. Wówczas należy wyrzucić je siłą- tam gdzie ich miejsce. W tym
przypadku nieczyste duchy przynależą najwyrazniej do świń. Świnie wskazują na
seksualność i świństwa fantazji seksualnych. Demony zbyt rozbudzonej seksualnie
psychiki trzeba unieszkodliwić. A dokonuje się to wówczas, gdy wchodzą one w świnie i
rzucają się do jeziora. Widowisko to wyraznie pokazuje, o co naprawdę chodziło duchom
nieczystym. Chciały utopić opętanego, aby zginął w morzu swojej podświadomości.
Opętany zaś widząc tak drastyczne widowisko, odzyskuje rozsądek.
Uzdrowienie to można jednak rozumieć jeszcze inaczej. Pasterze, którzy posiadanie
trzody świń przedkładali nad zdrowie młodego człowieka, utrudniającego im swoim
irracjonalnym zachowaniem osiągnięcie sukcesu, najwyrazniej ponoszą winę za
demonizację chłopca. Spotykam rozdartych duchowo ludzi, którzy zachorowali, ponieważ
dla ich rodziców kariera była ważniejsza niż troska o dzieci. Jednak choroba syna każe
pózniej ojcu odesłać cały majątek do diabła. Teraz musi zająć się synem, aby ten
wyzdrowiał. Przypominam sobie pewnego młodego człowieka, który zachorował na
schizofrenię. Ojciec musiał sprzedać swój browar, aby opłacić terapię, która powoli
przywracała syna życiu. Ojciec zrozumiał, że po czasie musi oddać to, czego dotąd bronił
synowi. Często jednak taki konflikt tkwi także w nas samych. My sami miotamy się między
pragnieniem autentyzmu, czyli takiego życia, które odpowiadałoby naszemu wnętrzu, a
dążeniem do posiadania możliwie jak najwięcej i osiągnięcia możliwie największego
sukcesu. Sukces może stać się demonem, który nas wewnętrznie rozdziera. Żądza
posiadania coraz więcej i odnotowywania coraz to nowych sukcesów na swoim koncie
może nas opanować tak bardzo jak owych świniopasów. Nawet cud nie robi na nich
wrażenia. Proszą Jezusa, by opuścił ich strony. Nie chcą mieć z Nim do czynienia. Wolą
dalej żyć tak, jak dotychczas.
Woda może oznaczać też podświadomość. Wtedy uzdrowienie wyrażałoby konieczność
powrotu niektórych sił do naszej podświadomości, aby straciły na ostrości i uległy
Strona 13
Anselm Grün OSB _ Rozdarcie wewnÄ™trzne
zneutralizowaniu. Nie wszystko da się zintegrować. Istnieją demoniczne moce, których nie
można po prostu przyjąć jako cienia. Muszą one na powrót zanurzyć się w
podświadomości, by już więcej nami nie władały. Pewne symbole i obrzędy mogłyby stać
się sposobem na wypędzenie takich niszczących sił i zakotwiczenie ich na dobre w
podświadomości, by już więcej nie niepokoiły naszej świadomości. Niezależnie od tego,
które z tych trzech rozwiązań się wybierze, rozstrzygające jest to, by chory człowiek
odnalazł na powrót siebie. Marek tak opisuje uzdrowionego:  Siedział ubrany i przy
zdrowych zmysłach" (Mk 5,15). Ma dobrą, jakby powiedział C. G. Jung, personę, czyli
dobrze siedzącą maskę, która chroni wnętrze przed światem zewnętrznym i wewnętrzny
chaos przed rozpadem. Jest panem samego siebie i nie jest już sterowany z zewnątrz.
Jest przy zdrowych zmysłach, jest u siebie. Znów może jasno myśleć. Jego myślenia nie
mącą już ciemne duchy. Odzyskał jedność; rozdarte ,ja" stało się jedną całością.
Nie możemy uleczyć sami własnego rozdarcia. Potrzebujemy Jezusa, Terapeuty, który
wypędzi z nas demony i przywróci nam naszą integralność. Potrzebujemy doświadczenia
Boga, by przezwyciężyć wewnętrzne rozdwojenie. Gdy ze stanu rozbicia wracamy do
jedności, jest to zawsze cud Jego łaski. Jezus uzdrawia jednak trzech opętanych nie bez
ich współudziału. Wzywa ich, by sami podjęli walkę, aby uwolnili się od wewnętrznych
więzów, głośno je wykrzykując, i aby się wyprostowali. Aatwiej jest oskarżać innych:
rodziców i społeczeństwo, aby wykazać, dlaczego nie potrafimy właściwie żyć. Spotkanie
z Jezusem powinno zachęcić nas do spotkania samych siebie, dodać nam odwagi,
abyśmy własnej siły nie kierowali już przeciw sobie, lecz dzięki niej, mocy będącej darem
Boga, wzięli odpowiedzialność za własne życie i stanęli na własnych nogach. Nie możemy
przez całe życie czynić innych odpowiedzialnymi za to, że jest nam ciężko. Wcześniej czy
pózniej musimy wziąć odpowiedzialność za nasze życie i spróbować żyć o własnych
siłach.
Nie czyniÄ™ tego, co chcÄ™
Egzegeci i teologowie próbowali od dawna odgadnąć, co miał na myśli Paweł pisząc
siódmy rozdział Listu do Rzymian. Paweł opowiada w nim w pierwszej osobie o tym, co
dzieje się w nim samym. Ale mówi nie tylko o sobie; w jego osobie ujawnia się coś, co
dotyczy wszystkich ludzi.  Nie rozumiem bowiem tego, co czyniÄ™, bo nie czyniÄ™ tego, co
chcę, ale to, czego nienawidzę - to właśnie czynię (...) Nie czynię bowiem dobra, którego
chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę" (Rz 7,15.19). Paweł najwyrazniej opisuje to
osobiste doświadczenie na tle etyki hellenistycznej, która szczegółowo mówiła o
rozdwojeniu w człowieku na ciało i duszę, zmysłowość i rozum, pożądliwość i cnotę.
Jednak Paweł przenosi ten rozdzwięk na inną płaszczyznę. Chodzi mu o sprzeczność
między znajomością Prawa a czynem, który sprzeciwia się Prawu. Jest przekonany, że
obok dobrego Prawa Bożego panuje w nas prawo grzechu. Grzech podobny jest do siły,
która nakłania nas do czynienia czegoś innego niż to, co naszym rozumem rozpoznaliśmy
jako dobre.  Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który we
mnie mieszka" (Rz 7,20).
Człowiek wyraznie jest w sobie rozdwojony.  Ja", w psychologii Junga Selbst, osobowe
jądro, nie ma siły, by określić moje działanie. Jest we mnie inna moc. Jest to grzech,
hamartia, który mieszka we mnie. Jest to siła, która nie pozwala mi czynić tego, co chcę.
Hamartia pochodzi od hamartano, czasownika, który znaczy  zmylić",  chybić",  nie trafić
do celu". Według Arystotelesa hamartia jest  rozminięciem się z cnotą jako celem, do
którego powinno się zmierzać, na skutek słabości, niezręczności i niewystarczającej
wiedzy"." Mieszkający we mnie grzech prowadzi do rozdwojenia. Jest on skłonnością do
Strona 14
Anselm Grün OSB _ Rozdarcie wewnÄ™trzne
chybiania celu. Jest jakby demoniczną mocą, która powoduje w człowieku rozdwojenie
oraz przeszkadza mu realizować przeznaczenie Boże, i żyć zgodnie z własnym rozumem.
Tego, co Paweł opisuje, każdy zapewne doświadczył już w sobie. Nie wie, dlaczego działa
inaczej, aniżeli tego pragnie. Musi przyznać przed sobą, że jest w nim skłonność do
chybiania celu, do rozmijania się ze swym prawdziwym człowieczeństwem.
Prawo i Å‚aska
Ten tekst Pawła Apostoła zainteresował przede wszystkim Augustyna. W swoich
Wyznaniach opisał on przecież, również w pierwszej osobie, swoje doświadczenia z
własną ułomnością. Uważa, że Paweł pragnie wskazać na przeciwieństwo między
Prawem a łaską. Do zbawienia nie prowadzi nas Prawo, a tylko łaska Boża, którą
otrzymujemy jako dar dzięki miłości Jezusa Chrystusa, objawiającej się w sposób
najbardziej radykalny i jasny w Jego śmierci na krzyżu. Marcin Luter podjął interpretację
Augustyna i dał jej wyraz w swojej nauce  simul justus et peccator". Człowiek zawsze jest
równocześnie sprawiedliwy i grzeszny. John A. Sanford uważa, że słowa Pawła są
wypowiedzią z dziedziny psychologa głębi. Paweł  wiedział o swoim cieniu i uważał, że
tylko Bóg może go od niego uwolnić". Paweł więc wiedział, że nie tylko jest dobry, ale że
są w nim jeszcze inne strony, ciemne i złe aspekty jego duszy.
I wierzył, że dostępuje zbawienia dzięki łasce, a nie na mocy własnych czynów. Jest to
istotne rozpoznanie, które przydałoby się i nam dzisiaj:  Nie dzięki swoim czynom
zyskujesz sobie miłość Boga. Bóg przyjmuje ciebie nie jako tego, który jest tak czysty i tak
jasny, że wypędził z siebie cały mrok, lecz przyjmuje ciebie takim jakim jesteś". Kto sądzi,
że może wszystko, czego zapragnie, siłą rzeczy wypiera swoje ciemne strony. Jego cień
stale się powiększa. I nawet nie zauważa, że próbuje potem wyrzucić go na zewnątrz.
Paweł chce nas zachęcić do realistycznego spojrzenia na siebie samych, z naszymi
jasnymi i ciemnymi stronami. Tylko wtedy nasz trud duchowy wyda owoce.
Pytając o doświadczenie, jakie kryje się za siódmym rozdziałem Listu do Rzymian,
natrafiamy w naszym życiu na rozdwojenie między naszym chceniem a działaniem. Każdy
zdaje sobie sprawę, że na dnie swego serca dokładnie wie, co jest dla niego dobre, a
jednak tego nie czyni. Wie, że nie powinien jeść za dużo słodyczy, a jednak mimo
wszystkich postanowień przecież to robi. Doświadczył, że codzienna medytacja pomaga
mu jakoś inaczej rozpocząć dzień. Mimo to zaniedbuje ją. Ktoś inny wie dobrze, że nie
powinien zbytnio przejmować się niezadowolonym współpracownikiem i nie dać się
zarazić jego niezadowoleniem. Co rusz jednak stwierdza, że wciąż o nim myśli i mu
złorzeczy, psując sobie w ten sposób dobry nastrój. Jeszcze inny zdaje sobie sprawę, że
nie powinien ranić drugiego człowieka. Jednakże słowa, które tamtego dotykają, nasuwają
mu się po prostu same. Zranienie drugiego człowieka, gdy ten nie może się bronić,
sprawia mu niemal przyjemność. Wie on, że w ten sposób rani tylko samego siebie. A
mimo to tak właśnie postępuje. Wiele osób cierpi z powodu tego rozdwojenia. Dawno już
je dostrzegli, a jednak nie są w stanie go usunąć. Ciągle popełniają te same błędy.
Zupełnie jakby to było prawo naturalne, któremu nie są w stanie się przeciwstawić.
Według Pawła to grzech mieszkający w nas ciągle każe nam działać inaczej, niż byśmy w
głębi serca chcieli. Grzech dzieli nas wewnętrznie. Znosi jedność myślenia i działania.
Rozdziela chcenie i działanie albo dzieli naszą wolę na tę, która chce dobra, i tę, która
świadomie dąży do zła. Niekiedy wola zmusza nas wręcz do postępowania wbrew
przykazaniu, by zranić blizniego, by wziąć sobie coś, co do nas nie należy. Niektórzy
ludzie, którzy coś ukradli, mówią pózniej, że nie mogli postąpić inaczej. Był to rodzaj
przymusu, który nimi zawładnął.
Często wewnętrzne rozdarcie przeżywają właśnie ludzie, którzy mają zbyt wysokie ideały.
Strona 15
Anselm Grün OSB _ Rozdarcie wewnÄ™trzne
Na przykład siostra zakonna, odczuwa w sobie gorące pragnienie, by żyć przykładnie, by
wypełniać swoje śluby z jak największą dokładnością. Mimo to pozwala sobie od czasu do
czasu na przekroczenie Reguły i sprawienie sobie czegoś, na co zakon nie zezwala. Gdy
pózniej zaczyna się modlić, pojawia się w niej silny niepokój i ucieka od modlitwy. Czuje
się wewnętrznie rozdarta między wysokimi wymaganiami a rzeczywistością. To, co czyni,
jest zupełnie niewinne, ale ponieważ wymaga od siebie zbyt wiele, czuje się wewnętrznie
rozdwojona między swoim ideałem a rzeczywistością swego postępowania.
Dwie osobowości
Psychologia podjęła Pawłowy temat wewnętrznego rozdwojenia w różny sposób. Chcemy
dalej rozważyć nie tylko temat cienia, lecz również zagadnienie wewnętrznego
rozdwojenia na dwie osobowości. Mówi się
o osobowości wielorakiej lub o osobowości podwójnej. Chodzi o to, że człowiek
podzielony jest na różne  ja", które istnieją obok siebie. Jedno  ja" chce być dobre i w
swoim postępowaniu kieruje się ideałami moralnymi, natomiast drugie  ja" czyni zło.
Często te dwa  ja" są całkowicie od siebie oddzielone. Robert Jay Lifton opisał fenomen
 podwojenia",  podziaÅ‚u «ja na dwie odrÄ™bne, zdolne do funkcjonowania caÅ‚oÅ›ci", na
przykładzie lekarzy z obozów koncentracyjnych. Lekarz obozowy rozwinął w sobie
obozowe  ja", które pozwalało mu uczestniczyć w straszliwym dziele zabijania i
eksterminacji Å»ydów. Zarazem jednak  potrzebowaÅ‚ swego dawnego «ja, aby móc nadal
widzieć w sobie człowieka, lekarza, męża i ojca". Podział na dwa samodzielnie
funkcjonujące  ja" pozwalał mu zabijać bez poczucia winy. Jego obywatelskie, ja"
pozostawiało bowiem ,ja" obozowemu całą  brudną robotę". Z podwojeniem tym
spotykamy się u wielu terrorystów, w grupach mafijnych czy gangach młodzieżowych.
 Szef mafii lub przywódca szwadronu śmierci, z zimną krwią zarządza zamordowanie
rywala (lub sam go dokonuje), a przy tym pozostaje kochającym mężem i ojcem, i
oczywiście także praktykującym wiernym". Lifton mówi o pakcie z diabłem, jaki zawierają
tacy ludzie. Temat paktu z diabłem występuje w wielu bajkach. Zarówno w literaturze, jak i
tradycji ludowej co rusz spotykamy się z motywem  sobowtóra". Najwyrazniej istnieje w
człowieku skłonność do zaprzedania się mocy grzechu, by mieć udział w tejże mocy i móc
posłużyć się nią wobec innych. Jak jednak pokazują wszystkie te bajki, człowiek, który
podpisuje pakt z diabłem i tym samym służy złu, zawsze kończy w piekle własnego
rozdarcia. Sobowtór zaś zabija w końcu swoje anty- ja", jak w znanym filmie Student z
Pragi, którego psychologiczną analizę przeprowadził w swojej książce Sobowtór Otto
Rank, współczesny Freudowi.
Paweł nie ma na pewno na myśli układu z diabłem. Mówi jednak o mocy grzechu, która
może podzielić nasze  ja". Problem polega na tym, jak mamy uporać się z tym
rozdwojeniem. Paweł stawia gorzkie pytanie:  Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli
z ciała [co wiedzie ku] tej śmierci?" (Rz 7,24). I sam udziela odpowiedzi:  Dzięki niech
będą Bogu przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego!" (7,24) Jak jednak rozumieć to, że
Chrystus ma mnie uzdrowić z wewnętrznego rozdarcia? Czy da mi siłę, bym czynił to, co
chcę? Czy uwolni mnie od mocy grzechu? Według mnie odpowiedz Pawła polega na
wskazaniu dwu sposobów. Pierwszy sprowadza się do tego, abym połączył te dwa dość
często rozdzielone i obok siebie istniejące  ja", bym rozpoczął między nimi dialog. Paweł
w swoim tekście taki dialog już nawiązał. Obydwa , ja" wciąga w rozmowę. To chroni nas
przed oddzieleniem dobrego i moralnego ,ja" od złego i niemoralnego ,ja". Nasze dobre
 ja" czyni względnym.
Spojrzenie na Chrystusa
Strona 16
Anselm Grün OSB _ Rozdarcie wewnÄ™trzne
Drugi sposób polega, według Pawła, na przestawieniu mojego rozdarcia Chrystusowi,
przekształceniu dialogu między obydwoma  ja" w rozmowę we troje: z Chrystusem.
Wobec Jezusa Chrystusa mogę przyznać się do mojego rozdarcia, nie zadręczając się
poczuciem winy i nie ulegając presji, że muszę za wszelką cenę zabić to złe ,ja". Paweł
uważa, że spojrzenie na Jezusa Chrystusa może doprowadzić mnie do mojej prawdziwej
istoty i do mojej integralności. Jeśli będę patrzył tylko na moje rozdarcie, nigdy się go nie
pozbędę, choćbym nie wiem, jak się wysilał. Polegając na mojej woli nie dojdę do tego, że
będę czynił wszystko, co uznam za słuszne. Nie mogę też korzystać z Chrystusa jako
zródła siły, które mi daje niezbędną energię, by przezwyciężyć rozdwojenie. Mogę jedynie
przez moje rozdarcie patrzeć na Chrystusa, mogę przedstawić Mu swoje rozdwojenie.
Wtedy doświadczam pośród rozdwojenia, że mogę być taki, jaki jestem, również z moimi
ciemnymi stronami, również z moją niezdolnością do czynienia dobra. Spojrzenie na
Jezusa Chrystusa prowadzi mnie do samego siebie, do prawdziwego jÄ…dra mojej osoby.
Doświadczam integralności. Miłość Chrystusa bowiem obejmuje obydwie strony we mnie:
sprawiedliwego i grzesznika, tego, który poznał Prawo jako dobre, i tego, który ciągle na
nowo popada w grzech i działa przeciw Prawu.
Im bardziej walczÄ™ z moim rozdarciem, tym mniej osiÄ…gam. Przeciwnie, gdy podejmujÄ™
frontalny atak na wewnętrzne rozdarcie, wzbudzam tak wielką siłę przeciwną, że nie mogę
jej podołać. Znam to z własnego doświadczenia. Często nachodziła mnie myśl, że kiedyś
przezwyciężę przecież wszystkie moje błędy. I wciąż się złościłem, że popełniam stare
uchybienia. Po każdym upadku postanawiałem być jeszcze bardziej konsekwentny,
jeszcze lepiej przewidywać, kiedy może mi grozić niebezpieczeństwo powtórzenia błędu.
Wprawdzie niejedno udało mi się osiągnąć i zmienić na lepsze, ale mimo to ciągle
wpadałem w pułapkę. I wówczas znów pojawiła się we mnie złość na samego siebie.
Obwiniałem samego siebie, odrzucałem siebie, potęgując jeszcze w ten sposób
rozdwojenie. Dopiero wtedy, gdy w mojej niemożności pokonania rozdwojenia własnymi
siłami, zwróciłem się do Boga, odczułem nagle głęboki, wewnętrzny pokój. Taki, jaki
jestem, mogę zwrócić się do Chrystusa. On mnie bez reszty kocha, bez reszty akceptuje.
To uwalnia mnie od wewnętrznego rozdarcia. Nagle doświadczam wewnętrznej
przejrzystości i zgody na siebie. Mogę rzucić się w miłosiernie ramiona Boga i
doświadczyć w nich mojej integralności, mego zbawienia i przezwyciężenia rozdarcia.
Spojrzenie na Chrystusa nie może oznaczać odwrócenia wzroku od własnych ciemnych
stron. W przeciwnym razie wiara byłaby wykorzystywana do uciekania od prawdy o sobie.
Paweł wzywa, nas właśnie do tego, byśmy stanęli wobec własnej rzeczywistości. Tylko
wtedy, gdy przedstawimy Chrystusowi prawdę o sobie, będziemy mogli powoli pogodzić
się z tymi stronami, które wcale nie są dla nas miłe, z naszą niemocą, naszą
niemożliwością czynienia dobra, z naszymi ciemnymi stronami. Nie tylko w duchowości
New Age, lecz także w niektórych kręgach chrześcijańskich szeroko jest dziś
rozpowszechnione zaprzeczanie cienia lub jego pomijanie. W euforii wobec oświecenia i
doświadczenia Boga nie trzeba stawiać czoła swym ciemnym stronom. Uważa się, że
Chrystus raz na zawsze je usunął. W ruchu New-Age  wmawia się często poszukującym,
że przy pomocy właściwego nauczyciela i za pomocą właściwych praktyk mogą osiągnąć
od razu wyższe płaszczyzny świadomości, bez konieczności zajmowania się przedtem
swoimi małymi brzydkimi słabościami i przywiązaniami". Jednak dziś widzimy, że w tych
ruchach cień aż zbyt wyraznie daje o sobie znać. Guru spadają jeden po drugim ze
swoich piedestałów, gdyż ujawniają się wyraznie ich ludzkie słabości.  Niektórzy
«doskonali mistrzowie sÄ… powszechnie znani ze swych wybuchów wÅ›ciekÅ‚oÅ›ci lub
autorytarnego zachowania. Wielu «czystych super-guru znalazÅ‚o siÄ™ w ostatnich latach
na czołówkach gazet z powodu swych potajemnych związków seksualnych z
Strona 17
Anselm Grün OSB _ Rozdarcie wewnÄ™trzne
uczennicami".
Paweł ostrzega nas przed zbyt pośpiesznym marzeniem o oświeceniu i doświadczeniu
Chrystusa. Wie on, że mimo swej bliskości z Chrystusem, często nie czyni tego, co chce.
Cień daje o sobie znać także po nawróceniu. Niekiedy ci, którzy dzięki jakiemuś ruchowi
religijnemu doświadczyli nawrócenia, zbyt szybko chcieliby pozostawić za sobą pełną
zranień historię swego życia. To jednak nie prowadzi do prawdziwej przemiany.
Przeciwnie, wezmą oni ze sobą w duchową drogę swój stary wzorzec. I tak pewna
kobieta, niedoceniana przez swego ojca, spotyka kapłana, który jej również nie docenia.
Schemat samoobwiniania się, stosowany w dzieciństwie, by uchronić się przed karą ojca,
wkrada się w działanie duchowe. Zżera nas poczucie winy. Brak wiary w siebie cechuje
również relacje z duchowym przewodnikiem. Słuchamy tylko jego i nie słyszymy naszych
własnych odczuć. Albo też brak wiary w siebie z czasów dzieciństwa zostaje zastąpiony
przesadnym poczuciem misji: człowiek wywyższa się nad innych, ponieważ należy
przecież do niewielu prawdziwych chrześcijan. Trzezwe zdania Pawła mają nas uchronić
przed zbyt optymistyczną oceną naszego nawrócenia i odkupienia, jakbyśmy nie mieli już
nic wspólnego z historią naszego życia. Tylko wtedy, gdy własną historię życia, wraz z jej
zranieniami i krzywdami, włączamy w naszą relację do Chrystusa, może On nas uleczyć z
rozłamu, w którym ciągle jeszcze się znajdujemy, nawet po intensywnych
doświadczeniach Boga i wspaniałych przeżyciach duchowych.
Rozdarcie w życiu zakonnym
Acedia
Wczesny monastycyzm zajmuje się fenomenem wewnętrznego rozdarcia przede
wszystkim przy opisie acedii. Acedię zazwyczaj tłumaczy się jako brak radości, jako
ociężałość. Jednak właściwie polega ona na niezdolności do bycia jednym z samym sobą,
z chwilą obecną, ze swoją sytuacją życiową. Ewagriusz Pontyjski przedstawia mnicha,
którego nawiedził duch acedii:  Najpierw wydaje się mnichowi, że słońce -jeśli w ogóle -
posuwa się bardzo powoli i że długość dnia wynosi co najmniej pięćdziesiąt godzin. Czuje
się przymuszony ciągle wyglądać przez okno, opuszczać celę, uważnie obserwować
słońce, by stwierdzić, jak daleko mu jeszcze do godziny dziewiątej, rozglądać się na
wszystkie strony, by ujrzeć jednego czy drugiego współbrata opuszczającego celę. Powoli
sprawia on (demon acedii), że w sercu mnicha narasta nienawiść do miejsca, w którym się
znajduje, do jego aktualnego życia, jak i pracy, którą wykonuje. Powoduje on, że ten jest
przekonany, iż miłość między braćmi umarła i że nie ma nikogo kto by podniósł go na
duchu. Gdyby ktoś w tym czasie zanadto się do niego zbliżył, demon wykorzysta to, by
jeszcze pogłębić jego nienawiść. Sprawia, że tęskni on do innych miejsc, gdzie mógłby
uzyskać to, co konieczne do życia, w lżejszy sposób, gdzie jest łatwiej znalezć pracę i
gdzie obiecuje sobie więcej osiągnąć". Acedia rozdziera nas wewnętrznie. Jesteśmy
niezadowoleni z siebie, z miejsca, w którym żyjemy, z ludzi, z którymi jesteśmy, z czasów,
które są takie nudne, z pracy, ze stylu życia, ze wszystkiego. Jest to obrona przed
wszystkim, co nas otacza. Ale jest to także odrzucenie własnej osoby. Jesteśmy
niezadowoleni, ale nie wiemy też, czego właściwie chcemy. Buntujemy się przeciw
wszystkiemu. Nie mamy też żadnego celu. Co najwyżej oddajemy sięjakimś złudzeniom.
Nie potrafimy cieszyć się chwilą. Gdy modlimy się, odnosimy wrażenie, że właściwie
powinniśmy pracować. Gdy pracujemy, wszystko przychodzi nam z wielkim trudem.
Czujemy się zmęczeni, mamy wrażenie, że pracujemy o wiele za dużo, że jesteśmy
zestresowani. Jednak gdy odpoczywamy, nie wiemy, co począć z wolnym czasem.
Biegnie on wolno i wydaje się nam zbędny. Nigdy nie jesteśmy tam, gdzie jesteśmy, i
Strona 18
Anselm Grün OSB _ Rozdarcie wewnÄ™trzne
nigdy nie przeżywamy chwili obecnej. Zawsze jesteśmy gdzie indziej i nie ma nas nigdzie.
Acedia jest z pewnością najbardziej radykalnym opisem wewnętrznego rozdarcia, z
powodu którego ludzie mogą cierpieć. Jest nie tylko typową chorobą zakonników, jest
wyraznym fenomenem także naszych czasów. Rozdarcie dzisiejszego człowieka
przejawia się nie tylko, jak u Pawła, w rozdzwięku między chceniem a działaniem, między
Prawem a grzechem, lecz przede wszystkim w rozdzwięku między pragnieniem a
rzeczywistością. Acedia często jest areną nierealistycznych pragnień, dziecinnych iluzji,
naszych złudzeń o życiu oraz przesadnych wymagań. Żądamy wszystkiego od innych i
gniewamy się na nich, jeśli nie umożliwiają nam takiego życia, jakie sobie wymarzyliśmy.
Oni jednak, choćby bardzo się wysilali, by spełnić nasze życzenia, nigdy tego nie osiągną.
Nasze życzenia są bowiem niepohamowane, bezgraniczne. Uciekamy w nich od
rzeczywistości tego świata. Wzbraniamy się zaakceptować nasze człowieczeństwo z jego
granicami i ograniczeniami. Sądzimy, że możemy żądać nieskończenie wiele.
Społeczeństwo, Kościół, rodzina, firma są jakby wielką matką, od której wszystkiego
oczekujemy. I to ona jest winna, jeśli jesteśmy niezadowoleni. Nie zauważamy nawet, że
taka postawa przypomina zachowanie niezadowolonego dziecka, które również nie wie,
czego chce. Wie tylko, że nie chce tego wszystkiego, co się mu oferuje.
Pascal Bruckner opisał tę postawę jako typową dla naszego społeczeństwa. Jest to
odmowa zaprzyjaznienia się z rzeczywistością. Chcemy coraz więcej. Można by odnieść
wrażenie, że nauka i państwo są tylko po to, by spełniać wszystkie nasze życzenia:
 Codziennie domagamy siÄ™ dalszego rozwoju we wszystkich dziedzinach. Technika
podsyca w nas religię chciwości: to, co możliwe, staje się godne pożądania, a to, co
godne pożądania - konieczne. Należy nam się to, co najlepsze. Przemysł i nauka
przyzwyczaiły nas do takiego tempa produkcji, że oburzamy się, gdy wynalazki stają się
rzadsze, gdy zaspokojenie musi poczekać na swe speÅ‚nienie. «To jest nie do zniesienia -
wykrzykujemy wielki gniew kapryśnego dziecka, które przed zabawką tupie nogą wołając:
chcę to mieć". Ale to kapryśne dziecko nie wie, czego naprawdę chce. Zawsze jest
niezadowolone. Jest niedojrzałe, nigdy nie odkryło swego własnego  ja". A bez
doświadczenia centrum będą nas zawsze rozdzierać nasze pragnienia, będą nami targać
zewnętrzne wrażenia.
Być u siebie
Jako lekarstwo na acedię Ewagriusz zaleca wytrzymanie, pozostanie w swoim własnym
kellion (małe mieszkanie mnicha eremity). Trzeba zostać u siebie, aby móc ponownie
odnalezć swoje wewnętrzne centrum:  W godzinie pokusy nie szukaj bardziej lub mniej
wiarygodnych wymówek, by opuścić celę, lecz zdecydowanie pozostań tam i bądz
cierpliwy. Przyjmij po prostu to, co ci przynosi pokusa. Przede wszystkim spójrz pokusie
acedii prosto w oczy, gdyż jest najgorszą ze wszystkich, niesie też jednak ze sobą
największe oczyszczenie duszy. Uciekanie przed takimi konfliktami czy obawianie się ich
czyni ducha niezręcznym, tchórzliwym i lękliwym". Co się dzieje, gdy pozostaję w celi, nie
czyniÄ…c nic konkretnego, nie modlÄ…c siÄ™, nie medytujÄ…c ani nie czytajÄ…c? Wtedy spada na
mnie tysiąc myśli. Napływają uczucia, wspomnienia, rozczarowania, przeczucia, tęsknoty.
Niekiedy pojawia się we mnie prawdziwy chaos emocji. Jeśli nie ucieknę od nich, lecz je
wytrzymam, emocje te powoli dadzą się uporządkować. Pomocne jest tutaj pytanie
Pojmena:  Kim właściwie jestem?" Pytanie to porządkuje wielość myśli i uczuć według
tego, jak bardzo dotyczą mojego prawdziwego  ja". Niejedno wtedy okaże się nieistotne.
Inne sprawy nadal będą mnie zajmować. Stopniowo odnajdę mój główny problem. Jakie
jest podstawowe pytanie mojego życia? Jaka moja najskrytsza tęsknota? Gdzie w życiu
mijam się z prawdą o sobie? Kim naprawdę jestem? Jaki jest ów pierwotny i
Strona 19
Anselm Grün OSB _ Rozdarcie wewnÄ™trzne
niezafałszowany obraz, który Bóg wyrobił sobie o mnie? Nie znajdę na to odpowiedzi, ale
kiedyÅ› pytanie o moje prawdziwe ,ja" ucichnie. Po prostu jestem. Jestem w swoim
centrum. Dotykam siebie, swego bytu, tajemnicy. Jestem u Boga i przed Bogiem, i w
Bogu. I otacza mnie głęboki pokój. Otula mnie miłująca i uzdrawiająca obecność Boga. To
mi wystarcza. Zniknęło rozdarcie.
Wszystko jest jednością.
Unikając każdego problemu, nigdy nie znajdę rozwiązania. Jeśli poddam się swemu
rozdarciu, zwracając się to tu to tam, doznam coraz większego rozdarcia. Muszę wytrwać
przy samym sobie, jakkolwiek byłoby to trudne. Muszę zgłębić ten niepokój. Napotkam
wtedy złudzenia, jakie wytworzyłem sobie o życiu, moje przesadne wymagania, infantylne
fantazje o własnej wielkości. I kiedy je rozpoznam, i zdemaskuję jako to, czym są, jako
tkwienie w infantylizmie, wtedy będę mógł powoli pogodzić się z sobą i z moją sytuacją.
Jeśli cierpliwie zostanę u siebie i to wytrzymam, wtedy siły działające we mnie w
przeciwnych kierunkach, spotkają się znowu, wtedy znów będę jednością i odnajdę moje
prawdziwe centrum.
Pozostanie u siebie to ważny sposób pogodzenia w sobie przeciwieństw, wytrzymania
swojej dwoistości. Ewagriusz opisuje jeszcze wiele innych sposobów uwolnienia się od
panowania namiętności. Celem tych wszystkich dróg jest tzw. apatheia, wolność od
namiętności. Apatheia jest to taki stan, w którym namiętności nie panująjuż nade mną, ale
mi służą, w którym się uspokajają. Apatheia pozwala mi swobodnie obchodzić się z moimi
namiętnościami. Nie jestem już do nich przywiązany, nie jestem od nich zależny. Raczej
prowadzą mnie one do życia i ostatecznie do Boga. Dopiero wtedy, gdy zdobędę tę
wewnętrzną wolność, gdy nic z zewnątrz nie wywiera na mnie presji, dopiero wtedy
odnajdę moje prawdziwe ,ja". Ewagriusz mówi, że w apatheia mogę ujrzeć moje własne
światło. Mogę dojrzeć moją najbardziej wewnętrzną istotę. I ona jest jasnym światłem.
Światło to jest dla mnie obrazem ,ja", najgłębszej istoty człowieka, w której równocześnie
mieszka Bóg, prawdziwe Światło.
Zakończenie
Nie ma dla nas innej drogi prowadzącej od rozbicia do integralności, od rozdarcia do
jedności, jak wytrzymanie napięcia, w którym tu, na ziemi, żyjemy. Jesteśmy zawsze
rozpięci między dwoma biegunami, między światłem a ciemnością, między niebem a
ziemią, rozdarciem a jednością, duchem a popędem, samotnością a wspólnotą. Tylko
wtedy, gdy mówimy  tak" temu podstawowemu napięciu naszego życia, przezwyciężamy
wewnętrzne rozdarcie, które określa dziś tak wielu. Ponieważ nie wytrzymują oni napięcia,
jakie istnieje między tymi biegunami, odtrącają ten nielubiany. Jednak to odtrącenie
wpędza w chorobę. Kto za dużo odsyła do swego cienia, ten znajdzie się pod jego
wpływem. Nie żyje już sam, o jego życiu stanowią jego nieuświadomione ciemne strony.
Natomiast kto wytrzyma to napięcie, ten nawet mimo swych przeciwieństw doświadczy
wewnętrznej jedności. Nie będzie już przez nie rozdzierany, lecz doświadczy w nich
przestrzeni i żywotności. Kto uwierzy, że obydwa bieguny przynależą do niego, może
doświadczyć, że istniejące napięcie między nimi trzyma go przy życiu. Strzeże go ono
przed jednostronnym osądzaniem i myśleniem. Żywotność zawsze
cechująprzeciwieństwa. Nie ma życia bez przeciwieństw.
W tej małej książeczce chciałem wskazać na antytetyczność naszego życia, aby w ten
sposób ukazać drogę do doświadczenia jedności, takiej jaką zamierzył dla nas Bóg.
Istnieje w człowieku jakaś pierwotna tęsknota za -absolutną jednością. Jednak tej
Strona 20
Anselm Grün OSB _ Rozdarcie wewnÄ™trzne
absolutnej jedności doświadczymy dopiero w chwili śmierci. Tu, na ziemi, pozostaje nam
tylko jedność, która pochodzi z napięcia przeciwieństw. Tu będziemy poruszać się
nieustannie między doświadczeniem rozdarcia i jedności, rozbicia integralności. Dopiero
gdy Bóg przeniknie nas bez reszty, gdy w chwili śmierci znajdziemy się w Nim, będziemy
na zawsze zjednoczeni i zintegrowani, zjednoczeni z Bogiem i w Bogu, zjednoczeni także
ze wszystkim, co jest.
Strona 21


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Anselm Grün OSB Rozdarcie wewnętrzne
Anselm Grün OSB Przebacz samemu sobie Pojednanie przebaczenie
Anselm Grün OSB Ustalać granice szanować granice
Anselm Grün OSB Porażka Nowa szansa
Anselm Grün OSB Odpowiada na pytania
Anselm Grün OSB Walczyć i kochać
Anselm Grün OSB Źródła siły wewnętrznej
Anselm Grün OSB Jezus droga do Wolnosci
inne mala ksiazeczka o prawdziwej milosci anselm gr n ebook
Anselm Grün 50 rytuałów na udane życie
Niefrasobliwe syntezy Anselma Grüna(1)
Ustalić granice szanować granice Anselm Grün Ramona Robben ebook

więcej podobnych podstron