R7


^ VII ^
WIEKI ŚREDNIE
W ŚWIADOMOŚCI
DZISIEJSZEGO POLAKA

OPOWIEDZ NA ZAGADNIENIE POSTAWIONE W TYTULE MUSI

się mieścić w trzech odrębnych kategoriach. Pierwsza
dotyczyć będzie tego dorobku epoki, który do dziś ma
znaczenie w życiu naszej narodowej zbiorowości. Dru-
ga stanowić będzie część tradycji historycznej, wiedzę
o wydarzeniach, stanowiącą trwały element pamięci Polaków. Trze-
cia wreszcie - to nasze doświadczenia przeszłości, które niekiedy
bezwiednie kształtują postawy i poglądy ludzkie, niekiedy zaś zgoła
wierzenia oparte na mitach.

W potocznym przekonaniu, podzielanym także przez wielu za-
wodowych historyków i socjologów, w życiu dzisiejszym dorobek
średniowiecza praktycznie nie odgrywa żadnej roli. Nie wydaje się
to słuszne. Nasze państwo powstało w średniowieczu i kształtowało
się w tej epoce przez pół tysiąca lat. Gdyby zatem połowa naszych
dziejów nie pozostawiła śladów żywych do dnia dzisiejszego, ozna-
czałoby to, że wegetowaliśmy przez pięć wieków bez żadnej trwałej
autorefleksji, bez liczącego się dorobku, słowem mało owocnie. Tak
źle nie było. Nie ma co powtarzać tu uwag dotyczących kształ-
towania się podstaw naszej kultury. Raczej warto zwrócić uwagę na
te czynniki w naszym życiu społecznym, których ciągłość da się
zaobserwować do czasów współczesnych.

Nawet bowiem dorobek pierwszej monarchii piastowskiej jest
wyzyskany w słownictwie dotyczącym organizacji społecznej1.
"Państwo" - obszary, dobra należące do "pana", starosłowiań-
skiego dostojnika, włodarza, jest w naszym języku pozostałością
z tamtych czasów. Podobnie inne instytucje i stanowiska: króla,
wojewody. Ale generalnie rzecz biorąc nie do pomyślenia byłaby dziś
organizacja naszej polskiej zbiorowości bez dorobku sięgającego

168

pierwszych 500 lat istnienia Polski. Nie tylko owo "państwo" ("kró-
lestwo" nie jest już aktualne dla nas, ale stosowane przy omawaniu
ustrojów świata), lecz także powiat (dawny okręg sądowy), gmina
(niemiecka Gemeinde - samorządna osada), sejm, sejmik (obecnie
w innym znaczeniu, nie instytucjonalnym), wiec (także już nie jako
urzędowa instytucja), obok bardzo archaicznego wojewody, starosty
(polski "starszy", "godniejszy", także ten czeski z końca XIII w.)
(pierwotnie bardzo wysoki urzędnik króla - "brachium regale"),
sędziego. Intuicyjnie, zgodnie z tradycją stosowane są nazwy "zie-
mia" na określenie jednostki terytorialnej, nieco sztucznie "gród",
kiedy się chce podkreślić znaczenie miejscowości.

Korzenie polskiej organizacji państwowej i społecznej tkwią
zatem dość głęboko w przeszłości. Nasze myślenie określane języ-
kiem stanowi kontynuację procesu i wyobrażeń pochodzących
sprzed stuleci. Kto wie, czy i stosunek do własności społecznej,
państwowej, należącej do jakiegoś "pana", nie jest efektem wyro-
bionego dawniej sposobu myślenia. Niezależnie od faktu przemian
znaczeniowych, dobrze znanego i z innych dziedzin życia, tradycje
naszej państwowości są w ciągłym użyciu, podobnie jak stosowany
aparat pojęciowy. Nie tylko w zastosowaniu do form więzi społecz-
nych. "Dziedzictwo" nie jest niczym innym, jak spadkiem po dzia-
dzie ("ojcowizna" jest terminem nowszym). "Naród" - zbiorem
ludzi jednego rodu - "jedney krwiey"2. Nie sposób tu wyliczać
tych określeń, które stanowią spadek po średniowieczu. Byłby to
zabieg zbyt długi.

Drugi obszar działania tego dziedzictwa dotyczy - jak się wy-
daje - terytorialnego kształtu Polski. W ciągu tysiąca lat istnienia
przechodził on różne przemiany. Był czas, kiedy nasz kraj sięgał od
Odry po Wieprz, od Sali po Styr i od Bałtyku po Nizinę Węgierską.
Czasem obejmował tylko Wielko-i Małopolskę, czasem stanowił
kadłubowy twór w postaci Księstwa Warszawskiego. Dla niektó-
rych, jak np. dla Długosza, polską rzeką był Dniepr, dla pokolenia
międzywojennego Prypeć i górny Dniestr.

Nie ulega jednak wątpliwości, że rdzeń terytorialny państwa
ukształtował się w średniowieczu. Przez wiele wieków Polska - Po-
lonia - była określeniem mającym podwójne znaczenie. Węższy
zakres obejmował kraj Polan, dzisiejszą Wielkopolskę3. Ale już
w czasach Chrobrego znane i stosowane było - być może w wąskim
jeszcze gronie erudytów i dyplomatów - pojęcie szersze, w którym
mieściły się ziemie należące do Polan-Polaków. Należałoby się pew-
nie zgodzić z H. Łowmiańskim, że wojny Bolesława Chrobrego
niezależnie od skutków politycznych, strat terytorialnych i rosnącego
niezadowolenia społecznego stworzyły więź ideologiczną rycerstwa

169

z ziem nad Wisłą i Odrą4. Do tej więzi nawiązywała odbudowa
monarchii w czasach Kazimierza Odnowiciela i to, co zostało scalo-
ne, stanowiło pojęcie terytorialne, które (niezależnie od propagandy
czasów II wojny światowej) funkcjonowało w tzw. Testamencie
Krzywoustego w XII w., u Długosza w XV w. i w podręcznikach
szkolnych okresu międzywojennego. Trzy dzielnice stale miały być
oparciem dla państwa: Wielkopolska, Małopolska i Mazowsze (mo-
żna tu oczywiście dołączyć czwartą - Polski środkowej, od Kujaw
po ziemię Sieradzką); jedna, utracona - Śląsk - należała do nas
niegdyś, o czym pamięć po obu stronach granicy była żywa; jedna
- Pomorze nadwiślańskie - utracona była tylko czasowo na rzecz
Krzyżaków i jej przynależność do Polski nie budziła wątpliwości.

Ten podstawowy zespól ziem, dawne pojęcie Królestwa Pol-
skiego, szczególnie dziś stanowi czynnik łączący czasy współczesne
z odległą przeszłością. Trzeba zresztą dopowiedzieć wyraźnie, że
właśnie średniowiecze pozostawiło po sobie tradycję związku ze
Lwowem od czasów Kazimierza Wielkiego, a także zaczęło tworzyć
nasze pretensje czy, jak kto woli, sentymenty do ziem Litwy. Jeśli
i dziś te sentymenty grają jakąś rolę, to zawdzięczamy to owej
odległej epoce. W niej także pojawiła się świadomość ponadregiona-
lna, świadomość narodowa Polaków.

W tym przypadku czasy Chrobrego na pewno stanowią istotną
cezurę. Weszły do pamięci ludzkiej, chyba nie tylko do tradycji
dworskiej czy kościelnej, jako epos pełen chwały, sławy i bogactwa.
"Złoto było tak pospolite, jak dziś srebro, srebro zaś było tanie jak
dziś słoma"5 zapisze XII-wieczny kronikarz. Po raz pierwszy zbio-
rowość północnolechicka stała się podmiotem działania politycz-
nego we wschodniej Europie. Cesarstwo i Ruś kijowska - dwa
bieguny cywilizacji na wschód od Renu - musiały przyjąć do
wiadomości istnienie silnego, odrębnego kraju na granicy ich wpły-
wów.

Polska dominowała wówczas nad starszymi cywilizacyjnie Cze-
chami, niewiele ustępowała Węgrom św. Stefana. Wspólne wojny,
i zwycięskie, łupieżcze, i obronne, czasem przegrywane, tworzyły
nie tylko braterstwo broni drużynników Chrobrego, ale także dawa-
ły materiał do "historii śpiewanej", "opowiadanej", w której stroną
chwalebną była wspólnota określana mianem Polaków. Być może,
że ta świadomość zbiorowa istniała już pod koniec rządów Bole-
sława, być może, że utrwaliła się w latach kryzysu lat trzydziestych
XI w. Podanie o radosnym powitaniu wypędzonego przedtem Ka-
zimierza gdzieś około 1040 r. wskazywać może na tęsknotę za
porządkiem, spokojem i - niewykluczone - za uzyskaniem zna-
czenia przez ówczesnych możnych w skali nie tylko lokalnej.

170

Druga monarchia niewątpliwie nawiązywała do tradycji pierw-
szej - na pewno terytorialnie, może ustrojowo, ale także chyba
- historycznie. W każdym razie pierwsze trzy koronacje stworzyły
precedens "królestwa", a więc państwa samodzielnego i posiadają-
cego uprawnienia historyczne do samodzielności. Właśnie upraw-
nienia te były czynnikiem, który kształtował świadomość narodową
Polaków. "Prawo polskie" było wyznacznikiem form życia i na
Śląsku, jak to pokazał K. Modzelewski6, i w innych dzielnicach,
także dołączonych do ziemi polańskiej.

W innym miejscu omawiamy więź narodową w średniowieczu.
Na pewno nie była ona pierwszoplanowa, nie obejmowała wszyst-
kich mieszkańców kraju. W czasach Mieszka może trzeba byłoby
liczyć świadomych Polaków na dziesiątki, może na setki. Krąg ich
jednak rósł nieustannie, a niewątpliwym czynnikiem przyspieszają-
cym ten proces było zagrożenie zewnętrzne. Nie chodziło lub nie
tylko chodziło o odrywanie od Królestwa jego ziem i prowincji:

Śląska, Pomorza, Ziemi Lubuskiej. Może nawet ważniejsze było
rosnące niebezpieczeństwo utraty znaczenia dotychczas uznawa-
nych, tradycyjnych wzorów życia, obyczajów, prawa, uprzywilejo-
wanej pozycji. W drugiej połowie XIII w. wzrost świadomości
narodowej był efektem uruchomienia mechanizmów obronnych
społeczeństwa, które chciało znaleźć potwierdzenie swej wartości,
na przekór bogatszym czy bardziej nowoczesnym przybyszom.

Ostateczny sukces Władysława Łokietka, okupiony bardzo cięż-
kimi stratami ludzkimi, terytorialnymi i materialnymi, był możliwy
dlatego, iż przedostatni Piast w drugiej połowie swego burzliwego
życia stał się symbolem wszystkiego co rodzime: obyczaju, języka,
dynastii, własnej tradycji7. Dylemat stawiany przez historiozofię,
czy naród rodził się z odrębności kultury (Niemcy, Włochy), czy
z odrębności państwa (Francja)8 ("Kultumation" i "Staatsnation")
w przypadku Polski chyba może być stawiany mniej ostro. I jeden,
i drugi czynnik grał istotną rolę. Bez własnego państwa z rodzimą
dynastią, z odpowiednio wysokim miejscem w hierarchii prawa,
majątku i prestiżu rodzimych możnych nie utrzymałaby się odręb-
ność kulturalna. Dla komfortu psychicznego rycerzy, duchownych,
urzędników książęcych posiadanie własnego państwa było niezbęd-
ne.

Toka jest wymowa żywota św Stanisława, który w XIII w. stał
się patronem idei zjednoczenia Królestwa "Tak jak pocięte szczątki
Świętego w cudowny sposób zrosły się, tak za Boską pomocą zrośnie
się w jedno ciało Królestwo Polskie"9, taka też wymowa statutów
synodalnych arcybiskupa Jakuba Świnki, nakazujących, by każdy
pleban znał język polski10. Wspomniane zeznania świadków na pro-

171

cesach politycznych wykazują, że przekonanie o polskości ziem,
o prawie do rządów własnej dynastii wyrażali rycerze z Pomorza,
książęta z Kujaw, mieszczanie z Mazowsza i Sandomierza, ducho-
wni z Małopolski11. W pierwszej połowie XIV w. krąg ludzi świa-
domych swej narodowej przynależności był już znaczny. Wzras-
tał też dalej w ciągu XV w. Patriotyzm Jana Długosza (nawet
połączony z pewną megalomanią narodową, z nazywaniem Polską
wszystkiego między Śląskiem a Smoleńszczyzną) nie budzi wątp-
liwości12.

Nie budzi wątpliwości poczuwanie się do "ydioma polonica"
- co jest powodem dumy takich dostojników, jak biskup Tomasz
Strzępiński13. Istnieje przekonanie, że w końcu tego stulecia więź
narodowa zaczęła ustępować przed więzią stanową. Wyzysk chło-
pów, napięcia na obszarach województw ruskich (tam chłopi mieli
pokazywać Tatarom, gdzie ukrywali się polscy panowie) mogłyby
tłumaczyć późniejsze wydarzenia z powstawaniem "narodu szla-
checkiego". Nie jest to chyba pogląd słuszny. Wręcz przeciwnie,
samodzielność Polski i Litwy po śmierci Kazimierza Jagiellończyka.
sprzyjała raczej rozwojowi poczucia narodowego. Więzi stanowe,
obejmujące szlachtę polską, litewska, ruską, niemiecką zaczęły chy-
ba dominować później, pod koniec XVI w. Epoka wczesnonowoży-
tna w Polsce przyniosła raczej regres w procesie kształtowania się
narodu. Nową wartością, która stała się wartością przewodnią po-
czynając od schyłku XVIII w. był naród polski, twórca Konstytucji
3 Maja, Insurekcji, powstań narodowych, od których to wydarzeń
jest już widoczna rozwojowa linia ciągła do dziś. Nawiązywał on
jeśli nie w hasłach, to w treści, do takiej zbiorowości, jaka istniała
w polskim późnym średniowieczu. Tym bardziej że po tej właśnie
epoce mamy jeszcze jedną spuściznę niebagatelną: polskie słowo
pisane, rozkwit nauki i kultury w Polsce złotego wieku. Mistrz Jan
z Czamolasu wiele skorzystał z polszczyzny Żoltarza Jezusowego
Władysława z Gielniowa. A Kochanowski to już język literacki, od
którego wiedzie do dzisiejszego prosta droga.

Czy dziś kultura średniowieczna może być rozpatrywana tylko
jako źródło języka literackiego? Wydaje się, że sztuką chrześcijań-
ską, międzynarodową, która została przyjęta przez całe społeczeńst-
wo, tzn. także przez chłopów (około 75% ludności), był dopiero
późny gotyk. To jego formy akceptowała przytłaczająca większość
Polaków i one stały się symbolem przeżycia religijnego. Może
dlatego, że odwoływały się nie do wyrafinowanych rozważań filozo-
ficznych, ale do najprostszych uczuć ludzkich. Realizm w przed-
stawianiu postaci ułatwiał dodatkowo recepcję przekazywanej tre-
ści: ból matki po śmierci syna - Pięta; umęczony człowiek - Ecce

172

Homo; zmęczony życiem, zadumany Chrystus Frasobliwy - to
symbole powszechnie zrozumiałe. One też dzisiaj reprezentują
sztukę ludową, powtarzając motywy treściowe i formalne z XV w.
Nie jedyny to przypadek, że formy stosowane przez elitę stają się
własnością i znakiem rozpoznawczym mas. Kolędy ludowe czerpały
swoje melodie z polonezów dworskich Władysława IV, a pasiak
łowicki jest podobno pomysłem prymasa Jakuba Uchańskiego, za-
czerpniętym ze wzorów gwardii papieskiej.

Nie należy sądzić, że dotyczy to tylko chłopów. Nie w pełni
można wyjaśnić, dlaczego do początku XVII w. kościoły zarówno
drewniane, jak i murowane budowano według zasad (zmodernizo-
wanych nieco) stylu gotyckiego (tzw. gotyk mazowiecki, którego
dziesiątki przykładów występują od zachodniej Wielkopolski po
Sandomierskie). Czy powodzenie neogotyku w XIX w. nie wy-
pływało z przywiązania do formy, która tradycyjnie wiązała się
z polskim chrześcijaństwem? A może dlatego do czasów po Grun-
waldzie starali się odwoływać polscy posesjonaci, że traktowali je
jako wygodny punkt odniesienia w swym poszukiwaniu historycz-
nych korzeni? W każdym razie żywa jest i obecnie w Polsce forma
gotyku. I nie tylko w sztuce kościelnej. Sieć polskich miast została
ukształtowana w średniowieczu. Pomijając okręgi wielkoprzemys-
łowe Górnego Śląska, Łodzi, Wałbrzycha - powstałe w XIX w.
oraz rozbudowę sieci urbanistycznej w Polsce po II wojnie świato-
wej, mapa miast w naszym kraju trwa niezmieniona od XIII -XIV
w., a w niektórych ośrodkach do dziś da się odczytać ślady starego
rozplanowania14. Do tej pory zadziwia regularna siatka mniejszych
miast na Mazowszu, która funkcjonuje z powodzeniem od wczes-
nego średniowiecza. Pierwotnie były to grody, wokół których sku-
piały się siedziby rzemiosła i usług oraz usytuowane były targi;

później to miasta lokacyjne, z czasem powiatowe, a obecnie także
ośrodki rynków lokalnych.

Nad Wisłą mniej więcej co 30 km sytuowane były grody: Czersk
(zastąpiony gospodarczo przez Górę Kalwarię), Jazdów (Warsza-
wa), Zakroczym, Wyszogród, Płock, Dobrzyń. Na wschód od rzeki
kolejnymi ogniwami tej sieci były: Serock, Pułtusk, Ciechanów,
Płońsk, Sierpc, Rypin; na zachód Grójec, Błonie, Rawa, Socha-
czew. Mniej regularny układ miast był w Wielkopolsce, ale tak jak
i w Małopolsce główne zarysy sieci miejskiej zostały ustalone do XV
stulecia.

Klasycznym przykładem tego stanu rzeczy są rozległe połacie
Śląska, szczególnie Opolskiego i Dolnego, Pomorza Gdańskiego
i Szczecińskiego oraz Warmii. Na tych obszarach miasta funkc-
jonują od XIV w. Wyjątkiem na naszych ziemach są rejony wschod-

173

nie, gdzie mapa osad miejskich kształt dzisiejszy przybrała dopiero
w czasach nowożytnych.

Te informacje należy uzupełnić uwagą dotyczącą generalnie
osadnictwa: zmieniało się ono znacznie w XVI w., po "potopie",
w czasach industrializacji XIX w. i współcześnie. Ale np. sieć
parafialna na obszarach archidiecezji gnieźnieńskiej w najgłówniej-
szych zarysach zbudowana została do przełomu XV i XVI w.15
W połowie naszego stulecia w metropolii gnieźnieńskiej istniało
około 4000 parafii. Znaczne zmiany zaszły dopiero w latach osiem-
dziesiątych naszego wieku, przewyższając stan z początków refor-
macji o 400-450 parafii.

Ten stan rzeczy wiąże się też z uznawaniem roli społeczności
lokalnej oraz regionalnej osad i ze stabilizacją podstawowej sieci
dróg, acz w tym przypadku rozwój kolei żelaznej wprowadził istot-
ne zmiany. Dostrzec należy - rzecz prosta - upadek znaczenia
szlaków wodnych. Jeszcze w 1447 r. przywilej gwarantujący wol-
ność spławu rzecznego wymieniał obok Wisły, Dniepru, Bugu,
Warty także Prosnę, Tyśmienicę, Styr, San, Nidę, Wieprz16. Ale
zmiany w tym względzie wdążą się z przekształceniem krajobrazu
naturalnego. Zmieniał się on szybko i w średniowieczu, np. w
XIII w., kiedy po raz pierwszy człowiek naruszył równowagę
w przyrodzie wkraczając w celach kolonizacyjnych do puszcz17,
i w czasach nowożytnych.

Historyk może dziś jeszcze stwierdzić istnienie śladów dawnych
stosunków osadniczych w Polsce, szczątków granicznych lasów
plemiennych (szczególnie wzdłuż północnej rubieży Mazowsza,
między Śląskiem a Wielkopolską, w Karpatach) bądź linii opartych
na granicach mokradeł (np. między Wielkopolską a Pomorzem).

Szczególnie ważny jest zasób toponomastyczny. Bardzo liczne
nazwy miejscowe pochodzą z odległej przeszłości, przynosząc boga-
te informacje o genezie osady czy warunkach jej powstania. Nazwy
służebne - Szewce, Winiary, Złotnik!; nazwy targowe - Piątek,
Środa; topograficzne i roślinne - Liw, Tarnów, Chełmno; eponi-
miczne z Krakowem, Warszawą, Poznaniem - to nazwy wszyst-
kich niemal większych ośrodków w Polsce oraz wielu mniejszych
z Wólkami i Legotami na czele. Stanowią one spadek po średnio-
wieczu wzbogacający nasz rodowód kulturalny i ukazujący per-
spektywę dziejową rozwoju Polski.

W tym dorobku znajdują się też plany miejskie. Jest pewnego
rodzaju paradoksem, że kraj mało zurbanizowany, zapóźniony w roz-
woju kultury miejskiej, bardzo wcześnie, w XIII -XV w. wytworzył
model przestrzenny, który w Polsce (i nie tylko u nas) uchodzi za
wzorcowy schemat zabudowy miasta. Prostokątny rynek, drugi

174

ważny plac - kościelny, na którym znajdowała się fara miej-
ska, regularna siatka ulic przeznaczonych (teoretycznie) dla róż-
nych zawodów rzemieślniczych, wyraźnie murem i fosą zaznaczone
granice osiedla - te cechy wiążą się z wyobrażeniem miasta "praw-
dziwego" u wielu Polaków (a do XX w. niemal u wszystkich). Jest to
zresztą wyobrażenie typowe nie tylko dla naszego kraju, jako że
teoretycy urbanistyki widzą w miastach polskich rzadki przykład
konsekwentnej realizacji idei zrodzonej w pracowniach architektów
średniowiecznych i8.

Trudno powiedzieć, czy rzeczywiście takie idee miały realne
kształty w postaci projektów urbanistycznych, ale nie ulega wątp-
liwości, że najlepsze warunki do ich ewentualnej realizacji istniały
na obszarach Polski i krajów przyległych. Rzadka sieć osadnicza,
brak tradycji miejskiej zabudowy ułatwiły wraz z recepcją prawa
niemieckiego realizację planów takich, jakie rodziły się w głowach
ówczesnych urbanistów. Nawet nie tak rzadkie przypadki budowy
nowych miast we Francji, w Anglii, we Włoszech nie zawsze miały
równie duże możliwości przestrzenne19.1 miejscowe tradycje, i ko-
szty inwestycji stały temu na przeszkodzie. Natomiast na Śląsku,
w Prusach, na Pomorzu, na Mazowszu, w Krakowskiem można
było wytyczyć plan miasta takiego, jakie chciał mieć właściciel
i zasadźca. W Polsce stare miasta lokacyjne - Warszawa, Poznań,
Opole; Lublin - stanowią dowód ciągłości historycznej, starej,
czcigodnej metryki, symbol dorobku kulturalnego. Ale co ważniej-
sze - te ośrodki, które zaplanowano w XIII w., do dziś, po sied-
miuset latach, pełnią niemal takie funkcje, do jakich były prze-
znaczone. Życie Krakowa nadal w znacznej mierze koncentruje się
na Rynku Głównym, w dalszym ciągu centrum Wrocławia mieści
się na obszarze Starego Miasta, podobnie jest w Toruniu. Pierwsza
stolica państwa krzyżackiego - Chełmno - praktycznie dopiero po
II wojnie światowej wyszła bardziej zdecydowanie poza granice
zakreślone jej w połowie XIII w. Do tych zjawisk wywodzących się ze
średniowiecza, które towarzyszą nam dzisiaj w życiu codziennym,
można by dorzucić garść innych: terminy prawa górniczego sięgające
ustawodawstwa Kazimierza Wielkiego, ciągłość wydobywania soli
w Bochni i Wieliczce, ołowiu koło Olkusza, tradycje solne na Kuja-
wach - słowem pozostałości związane z warunkami naturalnymi.

Pytanie jednak, na które warto poszukać odpowiedzi, brzmi: co
ze średniowiecznej tradycji historycznej tkwi na stałe w świadomo-
ści dzisiejszego Polaka? Jaki odzew można usłyszeć w szkole czy
miejscu pracy na hasło "średniowiecze"? (jak metodą hasła-odzewu
opisywały dzieje Polski poczty królów polskich przeznaczone w
XV w. dla odbiorców o niewygórowanych aspiracjach intelektual-

175

nych, lecz żądnych podstawowych wiadomości20). Na pewno do
nich należeć będzie chrzest Mieszka I - znany jako chrzest Polski

- w 966 r. Jest to nie tyle (a może nie tylko) efekt pamięci zbioro-
wej, ile skutek propagandy kościelnej, szczególnie kształtującej po-
stawy społeczeństwa i jego wiedzę w dobie obchodów Tysiąclecia
Państwa. "Tysiąc lat chrześcijaństwa" to na pewno powód do
satysfakcji, tym bardziej jeśli utożsamia się je z tysiącem lat uznawa-
nia wartości wyższych. Jest to wraz z uwarunkowanym historycznie
przeświadczeniem, że "Polak" to "katolik" ważny czynnik roz-
ładowujący frustracje i kompleksy narodowe. Można tu zresztą
dodać, że problem treści polskiego chrześcijaństwa mimo znacz-
nego postępu badań w tym zakresie czeka na kolejną syntezę.

Czy brak wojen religijnych był - jak chcą niektórzy badacze

- brakiem zaangażowania i żarliwości religijnej Polaków? Czy
rzeczywiście obyczaj pogański dominował na wsi polskiej przynaj-
mniej do schyłku średniowiecza? Jak dalece ośrodki misyjne - za-
konne, miejskie - składały się z duchowieństwa mówiącego obcymi
językami? Te i inne pytania można by mnożyć, a odpowiedź nie
wydaje się prosta. Jeśli przekonanie o słuszności swej wiary mierzyć
wojnami religijnymi, to rzeczywiście może się wydawać, że Polacy
byli dość indyferentni. Jeśli stopień zaangażowania oceniać wedle
liczby pokaźnych fundacji, udziału w pielgrzymkach, wenerowania
miejsc cudownych - to nie bylibyśmy gorsi od ludów sąsiednich.
Obrzędy ludowe aż po XV w. (i dalej) nawiązywały do przedchrześ-
cijańskich obyczajów. Ale kalendarz chrześcijański był przyjęty
bardzo szybko, i to wśród pospolitego ludu. Jeśli już w XI/XII w.
używano miejscowych nazw, pochodzących od nazw dni tygod-
nia chrześcijańskiego, to znaczy że były one w powszechnym uży-
ciu.

Może nie w skali powszechnej, ale na pewno wśród szerokich
rzesz miłośników historii i tych, którzy interesowali się problemami
kościelnymi, dużą rolę grają żywoty świętych patronów Królestwa
Polskiego, Wojciecha i Stanisława. Wiedza o tym pierwszym nie
jest zbyt obszerna. Nie obejmuje ani czeskiego pochodzenia biskupa
Pragi, ani jego stosunków z cesarzem. Wiadomo, że zginął zabity
przez Prusów (jakich? kim oni byli? - to już pokrywa mrok niewie-
dzy)! - co jest zasługą XI I w. - historia j ego jest przedstawiona na
drzwiach katedry w Gnieźnie, gdzie też znajdują się jego zwłoki.

Natomiast sprawa św. Stanisława pasjonuje większe grono, nie-
rzadko rekrutujące się spośród mieszkańców wsi i miasteczek. Jak
napisał Antoni Gołubiew, "pradawny konflikt sprzed dziewięciu
wieków jest tak żywy, że rozstrzygnięcie go zostałoby powitane jako
aktualna sensacja"21. Znajomość realiów historycznych też jest tu

176

niewielka, ale konflikt między dwiema głównymi postaciami dra-
matu nie jest Polakom obcy.

Kolejne wydarzenia polskiego średniowiecza są raczej w Polsce
mało znane22. Funkcjonują imiona własne - Bolesław Chrobry,
Bolesław Krzywousty - trochę na równi z Popiciem i Piastem,
Lechem i Krakiem czy zgoła Wandą i smokiem wawelskim. Czasem
jeszcze gdzieniegdzie w świadomości ludzkiej tkwi jakiś związek
między Krzywoustym a legendarną bitwą na Psim Polu. W każdym
razie zdobywca Pomorza kojarzy się raczej ze zwycięstwem nad
Niemcami i mieści się w ciągu bohaterów narodowych broniących
naszej zachodniej granicy. Więcej już wiadomości obiega o ostat-
nich Piastach, co zawdzięczać należy literackiej popularyzacji wie-
dzy historycznej rozbudzonej w XIX w., a także potrzebom infor-
macji turystycznej.

W grotach Ojcowa chować się miał Łokietek, ruiny zamku w Bo-
chotnicy pamiętać mają romans Kazimierza Wielkiego z Esterką.
Obaj ostami Piastowie są znani też dzięki różnym skojarzeniom: król
chłopów zostawił Polskę murowaną, budowniczy oglądanych za-
mków - to o Kazimierzu. Z Łokietkiem potoczna wiedza historycz-
na łączy (poza małym wzrostem króla) zwycięstwo pod Płowcami.
Niezbyt to wiele, nie inaczej niż w kronikach XV w. Nazwy ulic
i szkół w całej Polsce też przypominają ostatnich Piastów na tronie.
Nie oddały dobrej usługi wiedzy historycznej meandry szkolnych
programów nauczania. Kazimierz Wielki w pierwszych latach po II
wojnie był przykładem błędnej polityki zagranicznej. Rezygnacja
z Pomorza i ze Śląska wystawiała mu złe świadectwo, jeszcze gorsze
ekspansja na Ruś halicko-włodzimierską. Częściową rehabilitację
zapewniono mu po 1956 r., przy czym jego prawdziwy tryumf
pośmiertny - jako budowniczego drugiej Polski - miał miejsce
w dekadzie lat siedemdziesiątych XX w. Oficjalna wykładnia chyba
obrzydziła nieco tę postać, do czego jeszcze przyjdzie powrócić23.

Trudno sobie natomiast wyobrazić świadomość historyczną Po-
laków bez okresu panowania Jagiełły. Wśród postaci wkraczających
do panteonu narodowego znajdują się - obok króla Władysława
- Jadwiga, Władysław Warneńczyk, gdzieś niedaleko wielki książę
Witold niekiedy niesłusznie utożsamiany z polskim bohaterem na-
rodowym, a spoza grona władców - Zawisza Czarny, acz jego
sylwetka nierzadko mieści się poza czasem i poza przestrzenią.

Trzy wydarzenia też kojarzą się ze schyłkiem średniowiecza:

związek z Litwą (w tym także chrzest Litwy), bitwa pod Grunwal-
dem i w mniejszym chyba stopniu bitwa pod Warną. Pierwsze
wydarzenie (mimo niedawnej okrągłej rocznicy 500-lecia) nie jest
zbyt dobrze znane. Wiąże się raczej z pamięcią o "złotym wieku"

u 177

w dziejach Polski, o naszej potędze (niegdyś, nieco poza czasem),
sukcesach politycznych. Nie mniej tradycje, bardzo żywe, dotyczą-
ce dawnych Kresów Wschodnich, pamięć o Wilnie, Nowogródku,
a także o Lwowie, Krzemieńcu - nawiązujące do niedawnego
okresu międzywojennego, dodatkowo ożywiają, niekiedy mitologi-
zując, wspomnienia i wiadomości zasłyszane.

Nieco inaczej mają się sprawy z Grunwaldem. Bitwa ta, niewąt-
pliwy sukces Polski na miarę europejską, od razu w XV w. stała się
legitymacją znaczenia domu Jagiellonowego. Przez przynajmniej
200 lat jej rocznicę obchodzono jako polskie pierwsze święto państ-
wowe, stąd też jej tradycja wrosła bardzo silnie w świadomość
społeczną. Zdobienie domów, uroczystości dworskie, rozdawnict-
wo prezentów, uroczyste nabożeństwa - wszystko to ułatwiało
recepcję wiedzy o Grunwaldzie24. Powieści historyczne, przede
wszystkim Krzyżacy H. Sienkiewicza, dodatkowo spopularyzowa-
ły Grunwald jako wielki sukces Polaków, mogący się równać z wik-
torią wiedeńską. Aktualne wydarzenia polityczne na pewno przy-
czyniały się do szerokiego przyswojenia hasła Grunwald. Do Grun-
waldu nawiązywali Polacy walczący z niebezpieczeństwem wynara-
dawiania Wielkopolski. W kwietniu 1900 r. przed Matejkowskim
obrazem bitwy Sienkiewicz odczytał swe dzieło, w którym przed-
stawiał naszą wielka przeszłość i hart ducha Polaków, którzy stracili
wprawdzie byt niezależny, ale zdolni byli i są nadal do największych
czynów. Nawiązywano także, jak już wspominaliśmy, do związków
z Litwą. Grunwald stał się szczególnie po II wojnie światowej
symblem ogólnonarodowym, w którym mieszczą się rozumiane czy
odczuwane przez każdego Polaka hasła i treści patriotyczne.

Wreszcie bitwa pod Warną i śmierć króla Władysława. Trudno
dociec, jak dalece na wiedzy o niej zaważyły wiadomości szkolne,
przekazywane tradycyjnie od kilku pokoleń, a w jakim stopniu
turystyka nad brzegi Morza Czarnego, masowo uprawiana w ostat-
nich dziesięcioleciach. Ponadto Grunwald i Warna stanowią te
wydarzenia, do których łatwo jest nawiązywać we współczesnej
sytuacji Europy środkowej.

Na tym w gruncie rzeczy kończy się rejestr haseł z polskiego
średniowiecza, znanych i wyzyskiwanych w wystąpieniach publicz-
nych czy argumentacji politycznej. Nie jest to wiele, acz - poza
czasami najnowszymi - w ogóle mało jest skojarzeń historycznych
bliskich wszystkim członkom naszej zbiorowości narodowej. Może
nie wszyscy zdają sobie sprawę, że część tych łączących nas haseł
pochodzi z pierwszych 500 lat naszych dziejów: przecież ciepły
stosunek uczuciowy do Krakowa i Sandomierza, do Piastów (rodu),
do Jadwigi z Jagiełłą, do Grunwaldu, niechęć do Krzyżaków - sta-

178

nowią część nie tak licznych odwołań do wspólnej przeszłości łączą-
cych Polaków w kraju i za granicą.

Nie oznacza to, rzecz prosta, głębszej znajomości nawet XV w.
Jego dzieje zajmują raczej erudytów, którzy piszą dla niezbyt szero-
kiego kręgu miłośników historii. Dramatyczne wydarzenia wojny
13-letniej, jej bohaterowie, sylwetki królewskich synów Kazimierza
Jagiellończyka, wojny dynastyczne i tragiczny przebieg wyprawy
mołdawskiej, początki parlamentaryzmu polskiego, przebudowa
gospodarki polskiej, rozkwit jej kultury - są to wszystko tematy,
które praktycznie nie istnieją w potocznej wiedzy Polaków. Mało
prawdopodobne, by niefachowiec mógł wymienić jakiegoś uczone-
go profesora Akademii Krakowskiej, by wiedział cokolwiek o udzia-
le i znaczeniu delegacji polskich na soborach powszechnych, o roli
dworu krakowskiego w wojnach husyckich czy w walkach stron-
nictw za maloletności Władysława Warneńczyka.

Statystyka dotycząca świadomości społecznej jest zawsze więcej
niż wątpliwa. Można jednak spróbować - z dużą dozą tolerancji
- zabawić się z nią. Ankieta przeprowadzona wśród 100 maturzys-
tów z województwa stołecznego nie wybierających się na historię
dala interesujące wyniki. Ankietowani mieli wymienić do 10 wyda-
rzeń ważnych w historii Polski bądź osób, które odegrały istotną
rolę w naszych dziejach. Ponieważ odpowiedzi niejednokrotnie
pokrywały się, uzyskano ich łącznie około 200:

Okres Liczba Procent



Średniowiecze 11 5,5
XVI - połowa XVIII w. 41 20,5
Połowa XVIII-XIX w. 23 11,5
Wiek XX (od 1914 r.) 125 62,5

Razem 200 100,0

Trudno wysnuwać z tego materiału dalej idące wnioski. Można
jednak zaryzykować dość ogólnikowe stwierdzenie, że pierwsze pół
tysiąca lat naszych dziejów jest obecne w świadomości historycznej
Polaków, ale odgrywa w niej bardzo niewielką rolę.

Inaczej rzecz wygląda, jeśli pod uwagę weźmiemy średniowie-
cze jako składnicę materiałów służących mitom, także i dziś trak-
towanych z powagą jako wykładnia prawdziwej nauki. Była już
mowa o tym, że ta odległa epoka przynosić ma uzasadnienie granic
terytorialnych dzisiejszej Polski. Jej prawa historyczne tradycyjnie
zaś kojarzone są z dynastią Piastów. Stąd też dziwolągi w rodzaju
"odzyskania Pisza" (nigdy nie był w Polsce, leżał jedynie przez 200
lat na obszarze lennym), "powrotu Kłodzka do macierzy" (miasto
to przez około 10 lat było lennem książąt śląskich, a na pewno

179

macierzą jego były Czechy) czy "zamku piastowskiego w Szczeci-
nie" (Gryfici pomorscy byli co najwyżej z Piastami skoligaceni).
Nie ulega wątpliwości, że obecne granice są najbardziej zbliżone do
posiadanych przez monarchię Chrobrego czy władztwo Krzywous-
tego. Jest to słuszna konstatacja ogólna i wystarczająca. Nie ma
potrzeby naginać do niej wszystkich przykładów dotyczących
kształtu obecnego terytorium państwowego na zachodzie, północy,
wschodzie. Generalne założenie często zostanie bowiem podważone
przez szczegółowe przykłady.

Ten mit geograficzno-historyczny jednak opiera się na podsta-
wach wywodzących się z konkretów dziejowych, a wsparty jest
realiami politycznymi. Czarna i biała legenda niemiecka w znacznie
mniejszym stopniu korzysta z badań nad przeszłością, natomiast
znacznie bardziej wywodzi się z potrzeb bieżących różnych pokoleń
Polaków. Zapewne pierwsze kontakty Mieszka i Chrobrego nie
sprzyjały dobrym stosunkom między Polską i granicznymi mar-
chiami cesarstwa. Nawet - już była o tym mowa - wojny z Hen-
rykiem II najpewniej stały się jednym z fundamentów, na których
budowana była świadomość państwowa i narodowa Polaków,
a "Psie Pole" z 1109 r. stało się trwałym składnikiem samowiedzy
kształtującej poczucie własnej wartości. Ale nie należałoby tu wi-
dzieć tylko jednej strony medalu. Mieszko I był "przyjacielem
i sprzymierzeńcem" cesarza, korzystając z tej pozycji w walce z Po-
morzanami i później z Czechami. Bolesław Chrobry podczas krót-
kiego panowania Ottona III był chyba najpewniejszym sprzymie-
rzeńcem cesarza. Nie ulega wątpliwości, że restytucja władzy Kazi-
mierza Odnowiciela i budowa drugiej monarchii piastowskiej była
możliwa dzięki zbrojnej i dyplomatycznej pomocy niemieckiej.
Mieszanie się władców Rzeszy - Konrada III i Fryderyka Bar-
barossy - do wewnętrznych spraw polskich i ich interwencja na
rzecz wypędzonego Władysława nie odbiegały od naszych podob-
nych działań zmierzających do osadzenia na tronie ościennym wy-
godnego kandydata.

Poważne konflikty zaczęły się w XIII w., chyba dopiero w dru-
giej jego połowie, wraz z napływem osadników niemieckich na nasze
ziemie. Nowy układ sił z udziałem bogatszych i bardziej uprzywile-
jowanych (przez piastowskich książąt) przybyszów groził ograni-
czeniem pozycji włodyków, chłopów, drobniejszych rycerzy. Moż-
nowładcy poczuli się zagrożeni przez patrycjat dużych miast, włą-
czający się do rozgrywek o tron krakowski. Ponadto - co na pewno
nie było bez znaczenia - świadomość własnej wartości kazała
przedstawicielom "narodu politycznego" skupić się wokół idei za-
chowania własnych wzorców postępowania i własnych wartości,

180

w tym języka, prawa i tradycji. Rzeczywiście germanofobia przy-
brała duże rozmiary, a pogłębiały ją niewątpliwie niepowodzenia
w polityce zagranicznej. Utrata pogranicznych grodów Wielkopol-
ski, Ziemi Lubuskiej, a następnie upokarzające okoliczności zaboru
Pomorza przez Krzyżaków zjednoczyły w niechęci do Niemców
(zakonników z krzyżem, i Niemców na dworze Jana Luksembur-
skiego) znaczną liczbę polskich rycerzy. Rejzy krzyżackie na Wiel-
kopolskę, wojny z Brandenburgią pogłębiały ten stan rzeczy.

Z okresu jednoczenia Królestwa, z przełomu XIII i XIV w.
pochodzą opinie o Niemcach jako głównych, najgorszych, zniena-
widzonych wrogach Polski i Polaków. Te stereotypy wróciły dopie-
ro w XVII/XVIII w. Od schyłku średniowiecza aż po wiek XVIII
rzeczywiste układy stosunków pozostawały odmienne. Oczywiście
miały miejsce walki z Niemcami. Wojny 13-lemia i "popia", w XVI
w. ostatnia wojna z Krzyżakami (1519-1521), konflikty zbrojne
z Maksymilianem towarzyszyły napięciom narodowym na terenie
wielkich miast. Sprawa Jędrzeja Tęczyńskiego, zamordowanego
przez mieszczan krakowskich, późniejsze konflikty z Gdańskiem
wzmagały niechęć wobec Niemców - bogatych mieszczan.

Ale była to zupełnie inna sytuacja niż w czasach Łokietka. Polska
prowadziła najróżniejsze wojny - z Mołdawią, z Tatarami, z Węg-
rami, Litwą, od końca XV w. zaczęła odczuwać zagrożenie przez
Rosję. Podczas wojen z Krzyżakami znaczna część mieszkańców
państwa zakonnego mówiąca po niemiecku stanowiła najpewniejsze
oparcie króla Polski. Nie bariery językowe były tu ważne, tylko
różne interesy państwowe. I tu należy podkreślić podstawową róż-
nicę, której niedostrzeganie niejednokrotnie paczy obraz polskiego
średniowiecza.

Polska XV w., pogrunwaldzka, była krajem, który poziomem
wiedzy, organizacją, prawem, obszarem, zaludnieniem zbliżał się
do najsilniejszych w Europie. To już nie był zbiór nie powiązanych
z sobą księstw, które obok języka łączyła tylko przynależność do
wspólnej metropolii i - na ogół - skłócona między sobą ta sama
dynastia "polskich panów przyrodzonych". Nie była to także zjed-
noczona Polska Kazimierza Wielkiego, kraj silny, dość bogaty,
o ustabilizowanej władzy, ale na pewno ustępujący państwom sąsie-
dnim: krzyżackiemu, czeskiemu, węgierskiemu, a w sensie teryto-
rialnym także ogromnej Litwie. Jeśli w XIII w. Polska stanowiła
odległe peryferie polityczne i kulturalne Europy, to w XIV w.
awansowała na miejsce pozwalające jej grać liczącą się rolę w gronie
średnich państw wschodniej części naszego kontynentu.

W wieku XV dwór jagielloński należał do tych ośrodków, bez
których nie można było podjąć niemal żadnej decyzji w zakresie

181

podstawowych, głównych kierunków europejskiej polityki zagrani-
cznej. Spraw rewolucji husyckiej, bytu państwa zakonnego nad
Bałtykiem, inwazji Turków na obszary Europy, obsadzania tronów,
reform kościelnych i walk między zwolennikami soboru i stronnika-
mi papieża nie sposób było rozwiązać bez uwzględnienia w więk-
szym lub mniejszym stopniu stanowiska Krakowa25.

Gdy Wenecjanin Marino Sanuto w drugiej połowie XV w.
opisywał możliwości militarne państw chrześcijańskich wobec po-
tęgi muzułmańskiej, ocenianej przez niego na ponad 600 tyś. żoł-
nierzy zdolnych do ataku na Europę, siły króla polskiego szacował
na 50 tyś. rycerzy i 25 tyś. zdolnych do ruszenia poza granice kraju,
czyli na większe niż potęga króla Anglii (mogącej wysłać poza
granice 15 tyś.) czy króla Francji, dysponującego taką siłą jak
Anglia26. Sądząc z jego innych obliczeń, powyższy sąd nie wy-
pływał z solidnej wiedzy autora, ale niezależnie od rzeczywistych
możliwości mobilizacyjnych Polska w oczach Zachodu uchodzić
zaczęła za państwo pierwszoplanowe, przynajmniej na obszarze
Europy wschodniej

Wobec izolacji Czech po wojnach husyckich, zagrożenia ture-
ckiego na Węgrzech, nie odbudowanej jedności Rusi i kryzysu
trapiącego państwo krzyżackie, Polska rzeczywiście stała się w poli-
tyce i gospodarce tej części kontynentu pozycją pierwszą27. Świado-
mość Lego stanu rzeczy pozbawiła panów polskich kompleksu niż-
szości, złagodziła ich ksenofobię. Więcej nawet: schyłek średnio-
wiecza polskiego, poczynając od lat czterdziestych XIV w. łączy się
chronologicznie z okresem budowy silnej i wielojęzycznej Polski.
Od 1340 r. w granicach państwa znajdowali się mieszkańcy ludnej
i bogatej Rusi, mówiący inaczej, piszący własnym alfabetem i żyjący
według obrządku prawosławnego. Od 1454 r. w Polsce znalazło się
jeszcze więcej Niemców niż dotychczas, tworzących na Warmii,
w województwie malborskim, w Gdańsku zwarte obszary niemiec-
kojęzyczne. Rozkwit Królestwa powodował napływ (w XIV-XV
w.) licznych grup etnicznie obcych: Żydów, Ormian, Wołochów,
w mniejszym stopniu Włochów, od 1412 r. Węgrów i Słowaków ze
Spiszu, Holendrów, Litwinów, Greków, Tatarów. Pomyślność go-
spodarcza Polski była w znacznym stopniu uzależniona od akcep-
tacji odmiennych języków, obcych obyczajów, praw, nawet od-
miennych religii lub, jak w przypadku prawosławia, innych rytów.

Dziedzictwem średniowiecza była zatem tolerancja, akceptowa-
nie różnych wzorów życiowych, byle tylko mieściły się one w kon-
wencji "państwa nierównoprawnych stanów"28. Aż do zagrożeń
państwowości przez Królestwo Prus w XVIII w. stosunek do Nie-
mców jako nacji na pewno nie wyróżniał się wrogością. Wręcz prze-

182

ciwnie, w XVII w., podczas klęsk "potopu" jedynym realnym
sprzymierzeńcem Polski był cesarz, co prawda rzymski, ale narodu
niemieckiego. Ożywienie wspomnień z XIII w. nastąpiło dopiero
sto lat później. Co innego, że wobec nowych fal kolonizacyjnych,
wobec szykan pruskich był to proces łatwy i szybki.

Generalnie jednak odwoływanie się do średniowiecza w zakresie
stosunków międzynarodowych stanowi poczynając od XVI w. po
dziś dzień formę zaklęcia, które uwierzytelnia przedstawianą tezę.
"Dawno" czy "bardzo dawno", zatem w średniowieczu, stanowiło
argument, że słusznie i sprawiedliwie. Jest w tym jakiś element
tradycji, która opiera się na przesłance, iż jeśli coś istnieje od
wieków, "zawsze", to znaczy iż zgodne jest z prawem naturalnym.
A wiadomo, że prawo naturalne i obyczaj stanowią mocniejszy
fundament porządku niż statuty, przywileje, ustawy nadane przez
ziemską władzę. Na średniowiecze powoływali się prawnicy odwo-
łujący się do wolności szlacheckich, a także politycy widzący korze-
nie zła, które doprowadziło kraj do zguby. W świadomości społecz-
nej do dziś jeszcze sprowadzenie Żydów przypisuje się Kazimierzo-
wi Wielkiemu i jego zgubnej uległości wobec Esterki:,,... jej łagod-
nymi słowy tę szkaradę prawa ... uknować kazał" - jak pisał
w XVII w. Przecław Mojecki29.

Opinia powszechna, wsparta różnymi wizjami literackimi, wy-
obraża sobie napływ do Polski ubogiej ludności przypominającej
XIX-wiecznych Litwaków. Rrzeczywistość miała bardzo niewielki
związek z tym wyobrażeniem. Ludność żydowska przybywała do
naszego kraju przynajmniej już w początkach XI w. W7 XIII wieku
skupiona była w kilkunastu koloniach rozsianych po większych
miastach: Krakowie, Wrocławiu, Płocku, Gnieźnie. Składały się
one z ludzi zamożnych, należących do górnych warstw mieszczan
i związanych z dworami książęcymi. Byli wśród nich mincerze
książęcy i bankierzy, i nawet właściciele ziemscy, których kariera
majątkowa opierała się na działalności kredytowej. Wzorem idącym
z Czech, Węgier, Niemiec Bolesław Pobożny, książę wielkopolski,
uznając korzyści płynące z ich działalności dla skarbu, nadał im
w 1264 r. wielki przywilej, zapewniający możliwość wykonywania
zawodu, własną jurysdykcję oraz opiekę księcia30.

Trzeba stwierdzić, że Żydzi w Polsce byli bardziej uprzywilejo-
wani niż w krajach ościennych: nie tylko ich najwyższym zwierzch-
nikiem sądowym miał być najwyższy urzędnik - wojewoda, ale
także karze podlegać mieli ci, którzy nie udzielili im pomocy w przy-
padku potrzeby. Taki stan trwał do połowy XIV w. (1364), kiedy to
rzeczywiście Kazimierz Wielki potwierdził i rozszerzył przywileje
Bolesława, dając takie uprawnienia Żydom krakowskim, że aż rada

183

miejska skarżyła się w 1369 r. na opanowanie przez nich miasta31.
I w Małopolsce, i na Śląsku należeli oni do najbogatszych miesz-
czan. Stosunki te uległy zmianie w wieku XV. Wielki napływ
Żydów do zniszczonych przez Tatarów miasteczek Wielkiego Księ-
stwa Litewskiego, szczególnie po wielkich przywilejach Witolda,
a także masowa imigracja uboższych osadników uchodzących z Eu-
ropy zachodniej, stworzyły początki zapalnego układu, w którym
bankierzy, lichwiarze, kupcy i rzemieślnicy żydowscy, wyróżniają-
cy się religią, językiem i prawem, stali się widocznym symbolem
wyzysku. Znowu jednak, by nie wpadać w przesadę - wyzysku
przede wszystkim wobec warstw niższych. Książęta i możnowładcy
świeccy zbyt wiele korzystali z usług żydowskich, by zwalczać
swych kredytodawców. Doprowadziło to, ale dopiero w samym
końcu XV i w XVI w., kiedy zaczęły bardzo szybko rozwijać się
gminy żydowskie w miastach i miasteczkach, do konfliktów społe-
cznych, w których z jednej strony brali udział "panowie" i Żydzi
popierani przez możnowładztwo, z drugiej - pozostałe grupy spo-
łeczne32.

Wśród legend pozostawionych po średniowieczu wiele funk-
cjonuje dzięki tradycji literackiej. W Bochni do dziś wiadomo (a do
niedawna wiadome było w całej Polsce), że sól została tam znalezio-
na wraz z pierścionkiem bl. Kingi wrzuconym do kopalni węgier-
skiej (tak głosiły żywoty Kingi wykorzystane przez późniejszych
historyków). Na pewno jądrem historycznym wspierającym ten
przekaz był przywilej Bolesława Wstydliwego, małżonka Kingi,
przyznający prawo miejskie Bochni w 1253 r. i drugi wcześniejszy
z 1250 r. dotyczący przywileju na dziesięcinę od wydobywanej
soli33. Legenda o królowej Jadwidze, która jakoby własnoręcznie
wręczała ochrzczonym Litwinom białe szaty, wywodzi się z tenden-
cji hagiograficznych w polskiej literaturze i z faktu, iż chrzest
Wielkiego Księstwa w świadomości ludzkiej wiązał się (słusznie)
z małżeństwem zawartym przez Jagiełłę z polską królową. W rze-
czywistości najpewniej nigdy nie odwiedziła ona ziem Litwy. Różne
wersje dotyczące przebiegu sporu króla Bolesława z biskupem kra-
kowskim powstawały pod wyraźnym wpływem bieżących wydarzeń
politycznych i sporów ideologicznych. Wyzyskiwano je bądź jako
przykład walki o realizację celów wyższych, o sprzeciwianie się złej
władzy, bądź też jako ilustracje prób wzmocnienia państwa wobec
rosnącej anarchii możnowładczej.

Do legend, których przesłanie jest czytelnie podkreślone, należą
też te, które mówią o śmierci Władysława III pod Warną, co
traktowane było jako kara Boża za krzywoprzysięstwo, a także
realność unii Polski z Litwą, w rzeczywistości stanowiącej długi

184

parusetletni proces zbliżania się obu państw w sferach struktury
społecznej, ustroju i kultury. Przykłady można by mnożyć. Nie
omawiając wszystkich, dwa tytułem przykładu, tym bardziej chara-
kterystyczne, że jak najściślej powiązane z literaturą piękną. Żyją
bowiem po dziś dzień dwie sylwetki niejako modelowych postaci:

Zawisza Czarny i Konrad Wallenrod.

Ten pierwszy stanowi rodzimy przykład prawdomówności, ho-
noru, cnót rycerskich. Wbrew poglądom o prostym pochodzeniu,
Zawisza należał do grona szlachty urzędniczej, wchodzącej na ogół
w koligacje z dostojnikami i magnatami Królestwa, stanowiącej
rezerwuar kadrowy monarchii w latach burzliwych przemian XV w.
Syn "pana konarskiego" ziemi sieradzkiej, siostrzeniec wojewodzi-
ny mazowieckiej, mąż bratanicy biskupa krakowskiego - Zawisza
Czarny z Garbowa herbu Sulima rozpoczął karierę w służbie Zyg-
munta Luksemburskiego wraz z licznymi rycerzami polskimi

- bratem Janem Farurejem, Domaratem z Kobylan, Zawisza
z Oleśnicy, Skarbkiem z Góry, Dobiesławem Puchałą, Januszem
Brzozogłowym i innymi34. Szukał zatem szczęścia i kariery w służ-
bie u tych monarchów, którzy prowadzili wojny (a więc w rzemioś-
le, do którego był wdrożony) i mogli odpowiednio wynagrodzić
wierną służbę. Na rodzinnym Garbowie osiadł bowiem trzeci brat

- Piotr Kruczek. (Wbrew rycerskiej legendzie wywodzącej przy-
domek Zawiszy od koloru zbroi wydaje się, że oba przezwiska braci
świadczą raczej o ich ciemnej karnacji). Zdaje się, że w warunkach
przemian społecznych, widocznych także przez pryzmat przywile-
jów gospodarczych szlachty, deklasacja groziła licznym herbowym:

Sulimom, Wieniawitom, Grzymałom, Habdankom. Ich ruchliwość
społeczna, obecność na różnych dworach od Maroka po Litwę jest
dobrze znana. Zawisza spośród swych rycerskich konfratrów mu-
siał wyróżniać się przynajmniej dwiema cechami: był znakomitym
wojownikiem, o czym świadczą jego przewagi turniejowe (m.in.
zwycięstwo nad słynnym Janem z Aragonii na turnieju w Perpignan
w 1418 r.) oraz zapewne wybitniejsza inteligencja niż jego towarzy-
szy broni. Albowiem - tak jak bywało w licznych przypadkach
rycerzy francuskich, burgundzkich, angielskich - używany był do
posług dyplomatycznych, i to tak z ramienia Jagiełły, jak i Zygmun-
ta Luksemburskiego. Posłował w sprawach krzyżackich, husyckich,
układów polsko-węgierskich, negocjacji matrymonialnych Jagiełły

- z różnym powodzeniem, ale zdobywając coraz więcej znajomości
i nawiązując pożyteczne kontakty. Brał udział w wojnach toczonych
przez Zygmunta z Czechami i Turkami, w wojnach Jagiełły z Krzy-
żakami, niekiedy zasługując na pochlebne wzmianki u kronikarzy,
niekiedy wpadając w niewolę.

185

Taki był zwykły los rycerzy szukających szczęścia i majątku
w walce. Na pewno należał do postaci znanych w Europie. Towa-
rzyszył jako delegat Polski papieżowi Marcinowi, zabierał głos
w obronie Jana Husa w Konstancji. Nadrabianie dystansu kultural-
nego dzielącego nasz kraj od Zachodu wymagało wprowadzenia do
propagandy, do świadomości cywilizowanej Europy postaci, które
by mogły uosabiać awans Polski w hierarchii politycznej państw.
W dobie "jesieni średniowiecza" Zawisza nadawał się jak mało
który polski rycerz do wyniesienia na pomnik rycerstwa chrze-
ścijańskiego. Znakomity wojownik, zaufany monarchów, a ponadto
ten, który zginął w walce z niewiernymi. W 1428 r. walcząc w szere-
gach wojsk Zygmunta pod Gołubcem został wzięty do niewoli
i zginął zamordowany podczas sprzeczki o jego osobę między dwo-
ma Turkami. Długosz przekazał też legendę, która nie bardzo
wytrzymuje krytyki historycznej: cesarz przysłał po niego łódź
z drugiej, bezpiecznej strony Dunaju, ale Zawisza wolał zginąć jako
dobry rycerz, nie opuszczając w potrzebie swoich towarzyszy broni.
W rzeczywistości sam cesarz ledwo uratował się ucieczką i jest mało
prawdopodobne, by historia z łodzią była prawdziwa. Ale legenda
podtrzymywana przez kondolencyjne pisma cesarza Zygmunta,
skierowane m. in. do wielkiego księcia Witolda, w których Zawisza
określany jest jako "najdzielniejszy rycerz", co "było całemu światu
wiadome", utrwaliła inny obraz. Jan Długosz, szczególnie wyczulo-
ny na chrześcijańskie cechy swych bohaterów, stworzył postać,
która - jak pisze - zasłużyła nawet na homerycką pochwałę. Oto
Polak - patriota, chrześcijanin walczący i o całe chrześcijaństwo
pod wodzą cesarza, i o swą ojczyznę pod Grunwaldem. Posiada on
wszystkie cenione cechy rycerza: jest prawdomówny, wierny swym
panom i swym towarzyszom, waleczny i odważny. Otoczony przez
Turków nie korzysta z pomocy cesarza. Jest to - może i świadomie
- przeniesiona do XV-wiecznej rzeczywistości wersja najświet-
niejszego rycerza - Rolanda. Ów także zadął w róg, by wezwać
swego cesarza, gdy śmierć jego była już przesądzona. Zawisza nieraz
wpadał, jak wszyscy niemal jego towarzysze broni, w ręce wroga.
Było to ryzyko zawodowe, opłacalne wówczas, gdy samemu zdoby-
wało się większą liczbę jeńców. Legenda uczyniła i z tego cnotę,
gdyż - znowu według Długosza - nie godziło się rycerzowi
uciekać z pola walki. Walczący do końca, otoczony przez przeważa-
jących wrogów, dla swego honoru narażał się na niewolę i związane
z nią koszty. Dla Zawiszowych towarzyszy, dla grunwaldowego
pokolenia Polaków postać Zawiszy nobilitowała cały naród. Bohater
polski, znany i ceniony na arenie międzynarodowej, był symbolem
cnót zawodu rycerskiego stawianego najwyżej w hierarchii prestiżu.

186

Czy to dziwne, że Zawisza od XV w. wiąże się z pojęciem honoru
w języku polskim? Jego XIX-wieczny biograf. Antoni Prochaska,
słusznie napisał, że "podniosła go szlachetna duma narodu, który go
wydał, na szczyt sławy, postawiła w rzędzie swych bohaterów,
a imię... przeszło w krew narodu już jako przysłowie [dodajmy:

zastosowane i w prawie harcerskim] - już jako wzniosła pieśń
poetów"35. Mało mamy takich postaci w czasach późniejszych, bo
większość z nich to bohaterowie tylko polscy, a nie powszechni.

Inne nieco losy miała niepolska, ale legendą z Polską związana
postać Konrada Wallenroda36, wielkiego mistrza krzyżackiego. Jest
on też, dzięki Mickiewiczowi, symbolem postawy zrodzonej w
XIX w. - zwalczania śmiertelnego wroga zdradą, wślizgnięciem
się w jego szeregi, zajęciem najwyższej godności i doprowadzeniem
do zagłady. Rzecz prosta, że taka - nie tylko polska, ale uniwersal-
na walka z wrogiem nie miała żadnego związku z XIV-wieczną
rzeczywistością. Wiemy natomiast, że wielki mistrz krzyżacki Kon-
rad był opisywany przez sobie współczesnych w najczarniejszych
barwach. Nastąpiło tu ciekawe nałożenie się różnych wątków. Ka-
riera Konrada von Wallenroda była u Krzyżaków karierą typową.
Przybysz z Frankonii (jak Jungingenowie i wielu innych) stopniowo
wspinał się po szczeblach kariery zakonnej; wybrano go na wiel-
kiego mistrza w 1391 r. Jego krótkie, dwuletnie panowanie przypa-
dło na czasy szczególne: chrzest Litwy stawiał Krzyżaków w trud-
nej sytuacji i głównym ich celem było przekonanie Zachodu o pozor-
ności chrztu oraz rozbicie czy osłabienie Polski jako jedynego moż-
liwego sprzymierzeńca Litwy.

I w jednej, i w drugiej kwestii rządy Konrada miały pewne
osiągnięcia. Próby poróżnienia Jagiełły i Witolda, spiski z Włady-
sławem Opolskim, przymierze z książętami śląskimi i pierwsze znane
w historii plany rozbiorów Polski, rejzy na Wilno z udziałem licznych
przybyszów z Zachodu, coraz większe wpływy gospodarcze na Ma-
zowszu, połączone z brutalnym egzekwowaniem siłą kontroli zakon-
nej nad Narwią - szły w parze z rozwojem krzyżackiego handlu
i przygotowywaniem dalszych zdobyczy terytorialnych. Nieudana
wyprawa w 1391 r. (może nie tak bardzo nieudana, jak chcą niektórzy
kronikarze, bo celem jej było zapewne także zdobycie jeńców) nie
stanowiła militarnej katastrofy. Natomiast chyba niepowodzeniem
zakończyły się próby ograniczania - i tak niewielkiej roli - kleru
w państwie krzyżackim.

Wallenrod, jak się wydaje, dążył do zapewnienia monopolu wła-
dzy rycerzom przybyłym do zakonu. Był to program nie tylko jego,
ale i licznych przybyszów z rodzin rycerskich. Wywołał on jednak
ostre reakcje miejscowego duchowieństwa i chyba także społeczeńst-

187

wa, dla których dostęp do stanowisk kościelnych był jednym ze źró-
deł awansu i kariery. Spisane przez Jana z Kwidzynia wizje św.
Doroty, mistyczki z Motowów, czynią aluzje do zaprzedania się
Konrada szatanowi i prorokują straszliwe męczarnie, jakie czekaj^
go po śmierci. Radość niektórych kronikarzy z powodu śmierci
wielkiego mistrza, nazywanego tyranem dyszącym wojną i dlatego
pokaranym przedwczesną śmiercią37, też wynikała z ich powiązań
z Kościołem.

Zdaje się, że Konrad trzymał mocno w swym ręku cugle władzy,
usuwał ewentualnych rywali, rozciągnął patronat zakonu nad dzia-
łalnością polityczną rad miejskich i wzmacniał kontrolę ich po-
czynań gospodarczych. W ten sposób konkluzja sprawy Konrada
Wallenroda brzmiałaby następująco: próby przystosowania państ-
wa zakonnego do sytuacji powstałej po chrzcie Litwy na schyłku
stulecia wykazały, że model tego tworu kościelnego nie był refor-
mowalny, a przynajmniej nie w takim stopniu, by mógł on zmienić
swój charakter. Konflikty kleru świeckiego i zakonnego z rycerzami
krzyżackimi przyczyniły się do naszkicowania sylwetki kontrower-
syjnej, co umożliwiło wykreowanie literackiej postaci Konrada
Wallenroda.

Należy zadać sobie pytanie, jakie jest miejsce wieków średnich
w świadomości innych narodów europejskich? Próbują odpowie-
dzieć na to pytanie historycy francuscy, czescy, angielscy, szwajcar-
scy i włoscy38. Opierając się na ich badaniach można by przyjąć, że
istnieje dwojaka funkcja średniowiecza. Po pierwsze dostarcza ono
ilustracji do legend i stereotypów: "Yankes na dworze króla Ar-
tura" pióra Marka Twaina stanowi między innymi przykład korzy-
stania ze sztafażu historycznego (lub raczej pseudohistorycznego)
do ukazania problemów aktualnych dla autora. Ale książka ta korzy-
sta z wiedzy potocznej lub raczej systemu haseł, imion, pojęć zako-
rzenionego wśród Anglosasów jeszcze i dziś.

Na nieco innym popularnym poziomie wyzyskują motywy śred-
niowieczne różne filmy i seriale o łodziach wikingów, przeklętych
królach czy Wilhelmie Zdobywcy. Jest w tym nieco powtórzeń
z wizji XIX w., który odwoływał się do wyidealizowanej przeszło-
ści. Na pewno różne romanse Waltera Scotta czy Wiktora Hugo
stworzyły obraz przeszłości - taki jak u nas powieści Sienkiewicza
czy Kraszewskiego - w której ludzie działali i myśleli na sposób
całkiem nowoczesny.

Nie należy tego obrazu lekceważyć. Do niedawna, niekiedy do
dziś, stanowił uproszczony system porozumiewania się: Roland był
i jest we Francji symbolem rycerza, podobnie jak Cyd w Hiszpanii.
Ten system znaków stanowi swego rodzaju mit. Dzięki niemu

188

ludzie znajdują wspólny język. Po drugie średniowiecze tkwi
w świadomości mieszkańców Europy, niekiedy może podświado-
mie, ale mocno wpływając na ich potrzeby, działalność, sposób
myślenia. Odmiennym przykładem są Włochy. Tam dzieje poto-
czyły się inaczej: średniowiecze skończyło się wcześnie i okres od
XII do XVI w. podobnie mocno tkwi w świadomości ludzi jako
epoka znana, bliska, w której nastąpił rozkwit kultury i gospodarki.
Średniowiecze ma tam konotację złą, ale obejmuje zaledwie część
epoki. Pozostałe kraje wywodzą swe początki, swe obyczaje, a nawet
prawa (Anglia) z wieków średnich. Ponadto Anglik ma Wielką
Kartę Wolności i słyszał o Ryszardzie Lwie Serce. Francuz wie, że
była bitwa pod Bouvines i nadal czci Joannę d'Arc. W miarę wy-
kształcony Niemiec wie, że historyczny hymn "Niemcy, Niemcy
ponad wszystko" nawiązał swymi słowami do pieśni z XIII w.
Waltera von der Vogelweide. Na pewno wiedza o średniowieczu nie
jest duża. Ale znajomość historii na Zachodzie jest w ogóle ograni-
czona. Jeśli jednak mówi się dziś o "korzeniach Europy", o zjed-
noczonej Europie rozumiejąc pod tym państwa EWG, to chcąc nie
chcąc nawiązuje się do przeszłości, do państwa Karola Wielkiego,
tworzącego obszar - rzecz prosta z dodatkami - którego gos-
podarka i kultura mają stanowić model dla nowożytnego świata.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Skrypt do lab OU R7 Zaborski 3
R7 Pierwsze rewolucje mieszczańskie
PitBull4 ThreatLine Changelog PitBull4 ThreatLine r7
r7 w kierunku zjednoczonej Europy
Krawiec Seksualność w średniowiecznej Polsce R7
r7
R7 Represje popowstaniowe
R7 przeczytaj
r7 rządy Gomułki
zaleznosc r7 r28
r7

więcej podobnych podstron