Co może Wyższe Ja?
(Dział Huna)
Pewnego razu mój znajomy odwiedził w szpitalu swego przyjaciela. Przyjaciel właśnie umierał i lekarze dawali mu jeszcze 2-3 dni życia. Znajomy po tej wizycie poczuł natchnienie, w wyniku którego zwrócił się do Wyższego Ja z prośbą o pomoc dla przyjaciela. Wyobraził sobie, że Wyższe ja może uzdrowić go w cudowny sposób i posłał tę modlitwę z miłością do Wyższego Ja.
Jakież było jego zdziwienie, kiedy następnego dnia przyjaciel zażądał, by lekarze wypisali go ze szpitala! Po kolejnych 2 dniach żądań lekarze wreszcie zgodzili się na badanie, by udowodnić, że chory jest w stanie krytycznym. Kiedy okazało się, że wyniki nie wykazują ani śladu rozległego nowotworu mózgu, który miał być przyczyną zgonu, lekarze nawet nie wyrazili odrobiny zdziwienia, tylko stwierdzili, że wcześniej musieli mu przypisać wyniki badań kogo innego. Nie zastanowiło ich nawet to, że w całym szpitalu nikt właśnie nie konał na raka mózgu.
Przyjaciel wrócił do domu, ale stało się z nim coś niezwykłego, co przeraziło rodzinę i znajomych. Otóż ten zatwardziały dotychczas materialista zaczął opowiadać o Bogu i innych doświadczeniach mistycznych. Niektórzy nawet stwierdzili, że lepiej by było, gdyby zmarł, niż gadał takie głupoty.
Na tym przykładzie widzimy wyraźnie kilka aspektów współdziałania z Wyższym Ja.
Znajomy poczuł natchnienie, które było wynikiem jego otwartości na duchowe inspiracje. Jego przyjaciel odzyskał w cudowny sposób zdrowie, na co musiał wyrazić wewnętrzną zgodę. Lekarze niczego nie zauważyli, bo to dla nich bzdety, a rodzina i przyjaciele domu byli przerażeni przemianą wewnętrzną uzdrowionego człowieka.
W Hunie mówi się, że "wszystko jest możliwe", albo, że "nie ma rzeczy niemożliwych".
No i...
Wielu tego pragnie: szczęście, bogactwo i bezpieczeństwo dla swoich dzieci, dla partnera, dla rodziny.
A dla siebie?
"Jakoś to będzie, byle tylko wszyscy wokół czuli się szczęśliwi!"
W efekcie nadal jest "jakoś", a inni wcale nie czują się szczęśliwsi. Nawet buntują się lub naśmiewają ze swego dobroczyńcy.
Dlaczego tak się dzieje? Przecież ta osoba chce dobrze! Np. "bogaty, kochający mąż dla córki i gromadka szczęśliwych, tłuściutkich wnusiów".
Owszem, taka osoba może i chce dobrze, ale nie pyta, czy inni też tego chcą. Jej wydaje się oczywiste, że powinni chcieć, więc nikogo nie pyta o zdanie, tylko robi wizualizacje, modlitwy czy afirmacje w imieniu wszystkich, tylko nie swoim. Nie pyta nawet Wyższego ja o inspiracje, tylko wydaje mu polecenia "...rozkazuję, niech się stanie...".
I... nic się nie dzieje. Albo wychodzi coś, o co wszyscy wokół mają do niej żale i pretensje. I za co? Za jej dobre serduszko?
Modlitwy często nie spełniają się. A przecież najczęściej ludzie posługujący się Huną chcieliby, żeby Wyższe ja spełniało ich każde życzenie. Wierzą głęboko, że zastosowanie odpowiedniego rytuału, opisanego w książkach Longa, zmusi Wyższe Ja, by tego dokonało. A potem są rozczarowani.
No więc jak to jest? Czy wszystko jest możliwe, jak zapewnia Huna, czy też ci ludzie popełniają jakieś błędy w rytuale?
Otóż nie ma błędu w rytuale, a ponadto prawdą jest, że dla Wyższego Ja wszystko jest możliwe. Ale istnieje granica tego, co możliwe. Tą granicą jest wolna wola innych ludzi. Kiedy jej nie szanujemy, czy lekceważymy ja, przeżywamy zawód.
Powiedzmy to tak: dla nas samych możliwe jest wszystko, na co się zgadzamy. Dla innych tak samo możliwe jest to, na co się godzą. Dla Wyższego ja możliwe jest wszystko, co najlepsze. Wyższe Ja nie potrafi być wredne, przewrotne czy mściwe. A my - identyfikujący się ze średnim lub niższym ja - potrafimy takimi być. Potrafimy też żądać, by Wyższe Ja spełniało te nasze wredne pomysły. I czujemy się zawiedzeni, gdy naszych modlitw nie wysłuchuje.
Zdarza się, że ludzie, którzy poczuli się zawiedzeni przez Boga, szukają innych sposobów realizacji swych chorych czy szkodliwych pomysłów. Słysząc, że Huna obiecuje "nie ma rzeczy niemożliwych", odzyskują nadzieję. A potem znów ją tracą, kiedy okazuje się, że Wyższe Ja nie wysłuchało i nie spełniło ich egoistycznych modlitw.
Wyższe Ja jakościowo jest tym samym, co Bóg.
Błąd ludzi usiłujących je wykorzystać, polega na tym, że wielu z nich usiłuje dyktować Wyższemu, Ja, lub Bogu, co te Wyższe Inteligencje mają czynić. Owszem, można by to nazwać pychą, zarozumialstwem, czy głupotą, ale pożądanie spełnienia swych niecnych, bądź przynajmniej sprzecznych z cudzą wolą, celów lub planów, jest zbyt wielkie, by się nad nimi zastanowić, czy uczciwie zrezygnować z nich. A tylko takie rozwiązanie na dłuższą metę okazałoby się najlepsze, a przy tym nieszkodliwe. Cóż, kiedy wielu ludzi za jedyne kryterium prawdy i dobra uznaje swoje poglądy i emocje.
Na pewno ludzie, którzy modlili się o uzdrowienie, albo o uszczęśliwienie kogoś bliskiego, poczuli się dotknięci moimi uwagami. Przecież oni chcieli jak najlepiej i kierowali się miłością. Jakże posądzać ich o egoizm?
Otóż to... Jak mówi przysłowie: "droga do piekła wybrukowana jest dobrymi chęciami".
Skąd pewność, że dla bliskich osób najlepsze jest to, co nam się wydaje najlepszym?
Takiej pewności nie ma. Gdybyśmy mogli mieć taką pewność, okazałoby się, że niemożliwy jest jakikolwiek postęp, bo wszyscy wiedzieliby tylko to, co znają z własnego doświadczenia. Narzucanie innym swych poglądów, jest dla nich szkodliwe. Wyższe ja doskonale zdaje sobie z tego sprawę i dlatego nie dopuszcza do spełniania takich modlitw!
Wyższe Ja w odpowiedzi na modlitwy znajduje najlepsze dla wszystkich rozwiązanie. To, że nam się ono może nie podobać, to inna sprawa.
Czasem modlący się jest niezadowolony, że ktoś jest szczęśliwszy w związku z kim innym, albo, że po uzdrowieniu nie spełnia jego zachcianek, albo że wybrał sobie nie taki zawód i nie takiego partnera na dalsze życie. Tudzież, że nawrócił się, tylko nie na wiarę jego przodków.
Stosowanie modlitwy wymaga pokory i precyzji. Podobnie jest z odwoływaniem się do Wyższego Ja. Pokora to sztuka akceptacji tego, co jest, takim, jakie jest. Precyzja polega na dokładnym określaniu, o co mi chodzi i na jasnym wyrażaniu tego. Ludzie zawiedzeni zamiast pokornie uznać "pomyliłem się, przepraszam, więcej nie będę robić głupot", wolą się czuć upokorzeni i zranieni, "bo Wyższa Inteligencja nie spełniła ich zachcianki", albo nie zareagowała na ich bełkot!
Ludzie zajmujący się Huną muszą kiedyś zrozumieć, że Wyższe Ja nie jest od tego, by spełniać ICH prośby. Wyższe Ja spełnia prośby, które są zgodne z Najwyższym Dobrem. Inne nasze życzenia spełnia podświadomość dogadując się telepatycznie z niższymi ja innych ludzi. Kiedy następuje dogranie się intencji, wówczas życzenie zostaje spełnione. Takie życzenie wcale nie musi zostać przedstawione w formie modlitwy. Wystarczy obsesyjna myśl, czy obsesyjny lęk połączony z oczekiwaniem, "kiedy wreszcie się to stanie". I po pewnym czasie mamy efekty, które wcale nas nie satysfakcjonują.
Ja sam uczyłem się pokory w dość bolesny sposób. A to dlatego, że nie chciałem popuścić. Lekceważąc sygnały ostrzegawcze zapłaciłem kilka razy dość wysoką cenę. Ale fakt, że wreszcie zrozumiałem, co do mnie jest mówione, spowodował, że uniknąłem 10 krotnie większych strat.
Z tym przygotowaniem stanąłem przed kolejnym wyzwaniem. Poproszono mnie o pomoc dla umierającej młodej kobiety. Pomimo ciężkiego stanu była tak piękna, że chciało się, by żyła i bawiła cały świat. Zrobiłem modlitwę do Wyższego Ja o inspiracje i wtedy usłyszałem, że ona już nie chce żyć, że prosi o zgodę na jej odejście do świata śmierci. I tak wegetowałaby tylko jak roślina, gdyż jej mózg był zniszczony.
Moi znajomi mimo to próbowali jej pomóc, odbudować mózg, pobudzić energie w ciele. Jedyną reakcją był grymas niechęci i przerażenia na pięknej twarzy.
Wtedy postanowiłem odwołać się do Wyższego Ja z prośbą, by - jeśli nie ma dla niej ratunku - spokojnie i pogodzona przeszła do świata umarłych. I tak się stało w ciągu kilku godzin. I znów nie wszyscy byli zadowoleni z najlepszego rozwiązania. Moi przyjaciele przeżyli to bardzo boleśnie, bo myśleli, że jak się bardzo postarają, to ją uzdrowią. Dziś już tak nie myślą, bo zrozumieli, że nie zawsze uratowanie przed śmiercią, jest tym samym, co najwyższe dobro.
Spełnianie próśb to tylko jedna z możliwości Wyższego ja. Ważna, acz nie najważniejsza. Ważniejsze są inspiracje, czyli pozytywne przeczucia lub idee, które nas zachęcają do pozytywnych działań lub modlitw. Rzecz jednak w tym, że wielu nie zadaje najważniejszego pytania: "skąd mam wiedzieć, o co się modlić?" To właśnie pytanie o inspiracje.
Przypomnijmy sobie, że znajomy, który modlił się o uzdrowienie swego przyjaciela, poczuł inspirację, by się o to pomodlić. Nikt mu tego nie powiedział, nikt nie narzucił. Nie był to przymus, ani zobowiązanie. Po prostu, poczuł, że chce się pomodlić z wiarą i ufnością w intencji uzdrowienia przyjaciela. To była właśnie inspiracja ze strony Wyższego Ja (można ją nazwać intuicyjną, co na jedno wychodzi). Jego modlitwa okazała się skuteczna, bo była zgodna z najwyższym dobrem, a ponadto stanowiła odpowiedź na inspirację ze strony Wyższego Ja. Kolega zrobił to, co do niego należało.
Podobnie i ja uczyniłem, kiedy modliłem się o spokojne przejście do świata zmarłych dla tej pięknej kobiety. I podobnie otoczenie nie potrafiło ani tego zaakceptować, ani pojąć, na czym ma polegać dobro kogoś, kto umarł.
W tym kontekście wystarczy wspomnieć, że śmierć mogła uchronić tę osobę przed popełnieniem kolejnych błędów, które obciążyłyby jej karmę. Domniemywać mógłbym też co innego, ale to tylko Wyższe Ja wie, o co chodzi.
Wyższe Ja udziela nam wspaniałych inspiracji. Dla Wyższego ja wszystko jest możliwe. Nawet to, co nam się wydaje niemożliwe! Nawet tam, gdzie coś się wydaje niemożliwe do zrobienia, Wyższe Ja znajduje najlepsze rozwiązanie. Rzecz jednak w tym, żebyśmy i my nauczyli się dostrzegać owe najlepsze rozwiązania, nawet jeśli są niezgodne z naszym gustem, czy z naszymi poglądami.
Trzeba się nauczyć, że nasz gust nie jest wyrocznią, lecz wynikiem naszych oczekiwań i uprzedzeń.
Jedną z nadrzędnych zasad Huny jest zasada harmonii. Harmonia ma objąć wszystkie nasze trzy jaźnie. Aby pozostawać w harmonii, średnie i niższe ja muszą się zestroić z Wyższym Ja. Wtedy następuje uzdrowienie, wówczas też nasze życie ma sens, a także jest pożyteczne, ciekawe i bogate. Bogate materialnie i duchowo.
Wielu ludzi wie, że z poziomu Wyższej Inteligencji możemy czerpać inspiracje dotyczące naszego rozwoju. Wyższe Ja wspaniale nas prowadzi drogą do szczęścia i harmonii. Wskazuje nam najlepsze rozwiązania, i pomaga w ich urzeczywistnieniu. Rzecz jednak w tym, że na tym nie kończy się inspirująca rola Wyższego Ja. Okazuje się, że może nam ono podsuwać najlepsze rozwiązania społeczne, techniczne czy technologiczne. Bywa, że inspiruje nas do zarabiania dużych pieniędzy w łatwy sposób, lub do inwestowania w najkorzystniejsze przedsięwzięcia. Często uniemożliwia nam popełnianie błędów w dziedzinie społecznej czy ekonomicznej. Trzeba tylko nauczyć się odczytywać trudności jako sygnały informujące o niekorzystnych rozwiązaniach i zaakceptować wycofywanie się z niewłaściwych działań.
Załóżmy, że ktoś bardzo chce stworzyć związek z osobą, która mu się wydaje najbardziej atrakcyjna na świecie. Próbuje i ... nic z tego nie wychodzi. Jeśli się uprze, a ta osoba nie jest zakochana ani w nim, ani w kim innym, jego ciągłe myślenie i marzenia o tej osobie mogą sprawić, że podświadomości się dogadają i związek się uda stworzyć. I co dalej?
Jeśli ta osoba rzeczywiście jest najbardziej odpowiadania, to wszystko będzie dobrze. Jeśli jednak nie pasują do siebie, wówczas mogą sobie stworzyć piekło na Ziemi. A miało być tak fajnie.
Wielu ludzi nie pojmuje zasady nadrzędności harmonii. Harmonia kojarzy im się z nudą, brakiem silnych, poruszających emocji. Jest im za dobrze i za spokojnie, więc podświadomie dążą, by to zepsuć. I to też im się udaje. Takie osoby odcinają się najczęściej od inspiracji ze strony Wyższego Ja, lub przyjmują je wybiórczo. Pełna zgoda na ich przyjęcie warunkowana jest bowiem przez zdolność zaakceptowania spokoju, mądrości, pewności i harmonii. Ci, których to nudzi, nie potrafią docenić dobrodziejstw płynących z kontaktu z Wyższym Ja. Nawet wówczas, gdy deklarowanym przez nich marzeniem jest osiągnięcie świętego spokoju.
Kontakt z Wyższym Ja napełnia nas najwyższej jakości uczuciami: miłością, szczęśliwością, radością, poczuciem bogactwa, czy spełnienia. Oczywista sprawa, że są to bardzo przyjemne uczucia. Znacznie przyjemniejsze od chaosu stwarzanego przez nerwicę i pożądania.
Człowiek utrzymujący kontakt z Wyższym Ja staje się coraz spokojniejszy, zdrowszy, szczęśliwszy. Coraz pełniej pojmuje, że wszystko, co się dzieje na świecie, jest sprawiedliwe, że ma swoje przyczyny. Taki człowiek zaczyna żyć w innym świecie, choć fizycznie jest to ciągle ten sam świat. Nie ucieka w marzenia czy miłe wyobrażenia, ale potrafi je sprowadzić do swego najbliższego otoczenia. I w ten sposób zmieniają się realia otaczającego go świata.
Huna mówi, że "nasz świat jest taki, jakie są nasze wyobrażenia". W tym wypadku nie koniecznie chodzi o wierny obraz owych wyobrażeń, co o ich jakość. Faktem jest, ze spotyka nas to, na co oczekujemy. Jeśli oczekujemy na zło, spotyka nas zło. Jeśli na dobro, którego obecności wokół jesteśmy świadomi, spotyka nas dobro.
Wyższe Ja pokazuje nam drogę wyjścia z różnych tarapatów, pokazuje, dokąd warto pójść dalej i na co zwrócić uwagę. Chroni nas również przed błędnymi decyzjami lub ich skutkami. Ale kiedy jesteśmy bardzo uparci, nie daje rady.
Wyższe ja udziela nam pomocy, kiedy uzdrawiamy innych i kiedy im doradzamy. Ale my nie zawsze tę pomoc przyjmujemy. Warunkiem przyjęcia pomocy lub inspiracji ze strony Wyższego ja, jest nasza zgoda. Ona musi być i świadoma, i podświadoma.
Najlepiej jest wówczas, gdy odwołujemy się do Wyższego ja z prośbą o inspiracje, pomoc, olśnienie, oświecenie czy uwolnienie. Przyjmujemy to wszystko na tyle, na ile jesteśmy gotowi zaakceptować dobro, miłość, harmonię i rezygnację z naszych widzimisię na rzecz Najwyższego Dobra, które nam się może w tej chwili wydawać zupełnie czymś innym. Ponadto odpowiedzi z poziomu Wyższego ja są filtrowane przez naszą podświadomość, która do czystych inspiracji czasami dorzuci swój pogląd, lub nawet kompleks. Dlatego w celu doskonałego korzystania z kontaktu z Wyższym ja powinniśmy oczyszczać umysł z negatywnych myśli, kompleksów, poczucia winy i innych tzw. "zjadających towarzyszy".
Kiedy podświadomy umysł jest czysty i zgadza się na współpracę z Wyższym Ja, wówczas wszystko staje się dla nas możliwe. Zaznaczam, że chodzi o wszystko, co najlepsze!
Z reszty warto zrezygnować już teraz.
Kontakt z Wyższym Ja staje się coraz precyzyjniejszy, gdy oczyszczamy podświadomy umysł z ograniczającej właściwe postrzeganie i myślenie masy urojeń, przekonań, przyzwyczajeń i kompleksów. Służą temu różne techniki, jak medytacja, afirmacje, czy terapie regresywne.
Kontakt z Wyższym Ja nawiązujemy przez medytację i modlitwę. Medytacja jest po to, żebyśmy odbierali inspiracje i dostrajali się do wyższych wibracji szczęścia, miłości i harmonii. Modlitwa jest po to, żebyśmy się przekonali, że inspiracje ze strony Wyższego Ja są jak najbardziej realistyczne, że mają zastosowanie w naszym codziennym życiu dając najwspanialsze z możliwych efekty.
To wszystko może Wyższe Ja. Może nawet więcej!
Ach, zapomniałem odpowiedzieć na pytanie, jak nawiązać kontakt z Wyższym Ja?
Otóż trzeba niższe Ja przekonać, że warto ufać intuicji (czy Bogu). Potem zrelaksować się i prosić: Moje Wyższe Ja (Boże), naucz mnie, jak się mam modlić i jak rozumieć wyniki moich modlitw. Jak rozumieć Twoje odpowiedzi?
Dziękuję. Cokolwiek się zdarzy, niech służy Najwyższemu Dobru mojemu i innych".
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
co moze wyzsze jaCo może przynieść XXI wiekCo może animacja komputerowa Wywiad z twórcą Katedry [d 2005]Co może być z Zarządzania Procesami Inwestycyjnymi opracowaneWyższe Ja cz IIWyższe Ja cz IWyższe Ja cz IIIwyzsze jaCo może jeść króliczekWyższe JACo może zrobić dorosły, aby oswoić dziecko ze szkołąMedytacja Wzmacnianie doświadczania Wyższego Jaco może być dowodem księgowymWszystko to co Ja ONAwięcej podobnych podstron