Dla: * , ale obawiam się, ze nie takiego zakończenia się spodziewałaś...
"Ku nieuchronnemu przeznaczeniu?"
część dwunasta
- CZEKAJCIE NA MNIE!!!!!!!!!
Nawet wybuchy nie zagłuszyły tego dzikiego wrzasku. Czarodziejka gnała ile sił w kierunku wieży. Nic jej w tej chwili nie mogło zatrzymać. Xellos uśmiechnął się pod nosem i podążył za nią.
Rezo odruchowo odwrócił się do źródła hałasu, a Zel z tego skorzystał i rzucił zaklęcie Ra-Tilt. Niestety nie zrobiło to na Czerwonym Kapłanie większego wrażenia.
Ciężko dysząc podparł się rękami o ziemię.
- Zel? - zaniepokojony szermierz pochylił się nad przyjacielem.
Zelgadis wcisnął mu do ręki posążek.
- Szybko! Wyjmnij z niego kamień i daj go Linie!
Gourry wyciągnął miecz i przeciął posążek. Wypadł z niego czarny kamień.
- Szybko! - ponaglił go Zelgadis.
- Lina!!! ŁAAAAP!!!!!!
Nie! Nie może dopuścić, by kamień dostał się w jej ręce. Nie może. Nie może!!!
Rezo rzucił się by go złapać. Wyciągnął laskę i wymamrotał kilka słów pod nosem. Rozbłysło światło i... nic się nie stało.
Co????
Dlaczego jego magia nie działa???
- Bo ja tak chcę.
Odwrócił się gwałtownie. Ośmioletnia dziewczynka o zielonych oczach potrząsnęła główką.
- Jeszcze nie.
- Je... - przełknął ślinę. - Jeszcze... nie?
Dziewczynka wskazała ruchem głowy Linę, która tańcowała trzymając w ręku kamień filozoficzny.
- Najpierw musi pokonać Xellos'a.
- Xellos'a? - dopiero teraz zauważył stojącego koło niej męźczyznę. - Aa...ależ to mazoku!
- Taa... i to nie byle jaki. To generał Zellas.
- Generał?... Zellas????
- Słyszałeś o niej? - zdziwiła się.
- Oczywiście, że słyszałem! Kto nie słyszał?!?
- Gourry.
- ... e... hę?
Wskazała brodą blondyna.
- Filozoficzny kaaamień!! Mam filozoficzny kaaaaaaaamień!!!
- A więc tak wygląda kamień filozofów - Xellos pochylił się nad trzymanym w ręku przez Linę kamieniem.
- Jest mój! - przycisnęła go do piersi cofając się o krok.
- Ciekawe na jak długo - Xellos podniósł wzrok na jej twarz.
- Co?
- Mam zamiar ci go odebrać - odpowiedział spokojnie.
- Nie uda ci się!
- Nie? - otworzył oczy. - Nie zgodzę się z tobą - przymknął oczy z powrotem, a na jego twarzy wypłynął pewny siebie uśmieszek.
Jeden ruch.
Jeden ruch i miał go w dłoni.
Przez sekundę.
Lina zamrugała kilka razy zastanawiając się co się stało. Xellos zaatakował tak szybko, że nie zdążyła zareagować i już nie miała kamienia. A teraz z powrotem trzyma go w dłoni.
Co się stało?
Xellos ponowił atak.
I znów skończyło się tak samo.
Co jest grane?
Gourry z Zelgadisem przyglądali się dziwnej scenie, która się przed nimi rozgrywała. Widzieli jak facet z laską z szybkością błyskawicy przebiega koło Liny, by w ułamek sekundy znowu przed nią stać. Ta scena powtórzyła się kilkakrotnie.
- Czy... - zerknął niepewnie na towarzysza. - Czy widzisz to... co ja?
Szermierz nie odpowiedział, lecz jego mina mówiła wszystko.
Zelgadis zerknął na Reza. Także wyglądał na zdezorientowanego. Już miał przenieść wzrok z powrotem na Linę, gdy kątem oka dostrzegł dziewczynkę. Wyczuła jego wzrok, bo spojrzała na niego z powagą w oczach i pozdrowiła skinieniem głowy.
- Ależ to...
- Mam deja vu??
- To nie deja vu - dziewczynka stanęła koło niego. - To moc PIERSZEJ.
- Pierwszej...? - zerknął w dół.
Dziewczynka podniosła główkę.
- Chcesz wiedzieć jak to robię? - zapytała z uśmiechem.
- Ty?
- Jam jest PIERWSZA - posmutniała.
Spuściła główkę i wyciągnęła rączkę. Na nadgarstku pojawiła się złota bransoleta. Zaczęła obracać się najpierw powoli, potem coraz szybciej. Czerwonemu Kapłanowi zaczęło się kręcić w głowie.
- Co... robisz? - zdołał jeszcze zapytać.
- To koniec?
- Taaa... Nie podobała mi się ta wersja. Poza tym nasz zakład nie ma sensu, jeśli oboje nie trzymamy się reguł.
Zellas zapaliła papierosa. Przez chwilę obie milczały.
- Dlaczego ja pamiętam? - przerwała ciszę Zellas.
Dziewczynka westchnęła.
- Jestem...
- Wiem PIERWSZA - przerwała jej.
- Jestem - powiedziała z naciskiem - ...samotna.
- Hmmm... Każdy w pewnym sensie jest.
Znowu zamilkły.
- Czy potrafisz coś jeszcze poza cofaniem czasu?
PIERWSZA zamyśliła się.
- Mogę... - zapadła cisza.
Zellas nie poganiała jej.
- Mogę zmuszać innych, by robili to co chcę.
Pani Wolf Pack Island drgnęła ledwo zauważalnie.
- Wszystkich? - zapytała od niechcenia.
- Tak - ciężko westchnęła.
Znowu zapadła cisza. W ręku Zellas pojawił się kieliszek.
- Darowałaś życie mojemu generałowi... - upiła łyczek.
- Lubię go.
Zaksztusiła się.
- Cccooo...???
- Chcę by znowu zaprzyjaźnił się z Liną.
- Co?!?!?!? Zzzza... - nabrała powietrza do płuc. - Zaprzyjaźnił się z Liną???? - wypuściła ze świstem.
- No - uśmiechnęła się.
- Nie wierzę... Po prostu, nie wierzę!! Jak to się stanie?!?!?
Nie odpowiedziała.
Zellas przez chwilę trawiła tą niewiarygodną dla niej informację.
- Jeszcze mi powiedz, że Xellos się zakocha - mruknęła pod nosem.
Dziewczynka uniosła na nią spojrzenie, które mówiło więcej niż jakiekolwiek słowa.
- Ale chyba nie w niej?!?!?!?!?!?!
PIERWSZA odwróciła się i odeszła. Przy drzwiach zatrzymała się na chwilkę.
- Nie - jej oczy dziwnie zabłysły. - Ale i tak nie próbuj powstrzymać tego co się stanie.
Nie miała zamiaru.
Po prostu nie uwierzyła...
----------------------
- Będę ci towarzyszył do Atlas City - powiedział z szerokim uśmiechem.
Odwzajemniła uśmiech.
Żadne z nich nie zauważyło może ośmioletniej dziewczynki stojącej nieopodal o zielonych oczach i brązowych włosach uczesanych w dwa kucyki tuż nad uszami.
- Albo i dalej - powiedziała do siebie.
Roześmiała się cichutko patrząc jak przekomarzają się ze sobą kierując swe kroki ku miastu... ku nieuchronnemu przeznaczeniu...
koniec części dwunastej, ostatniej
story wrote by Aurorka (10.6.2004) (titonosek@interia.pl)
3
3