Ewa Łętkowska "Bariery naszego myślenia o prawie w perspektywie integracji z Europą".
Integracja z E. ma w efekcie doprowadzić do dostosowania naszego systemu gospodarczego i prawnego do standardów Wspólnoty.
Kwestia nie jest tylko formalna(o przepisy) ale chodzi głównie o integracje z europejską kulturą prawną ukształtowaną historycznie i tą wytworzoną przez ostatnie kilkadziesiąt lat przez samo istnienie wspólnot europejskich.
Trzy kwestie kształtujące nasze myślenie o prawie, które uznać należy za przeszkodę tworzącą barierę w integracji:
1. tekstocentryzm - znaczące zredukowanie problemu(odnośnie zmian w prawie) do kwestii stanowienia nowych przepisów.
= utożsamieniu pojęcia prawa z tekstem normatywnym, co strasznie zubaża
- przyzwyczaja do uznania za normalne rozbieżności między prawem pozytywnym a rzeczywistością prawną
- zbyt małe korzystanie z dorobku orzecznictwa(naszą specjalnością jest złudne przeświadczenie, że to co robią sądy, rozstrzygając konkretne sprawy, jest tylko prostym zastosowaniem tekstu)
- dużo luk proceduralnych przy generalnych klauzulach, a poszczególne interpretacje i ich zastosowania są ignorowane, nawet nigdzie nie spisywane
- powoduje także włożenie całego wysiłku organizacyjnego i czasu w ułożenie tekstu, podczas gdy komplementarna sfera edukacyjno-implementacyjna leży całkowicie odłogiem
- cholerna anachroniczność
+ sam system prawa(pozytywny) zyskuje ostatnio na wielowymiarowości
+ podważanie wiary w tekstocentryzm: trzeba rozprzestrzeniać świadomość, ze tekst to już nie tylko konkretna ustawa - podstawa rozstrzygnięcia, lecz system prawa w jego wertykalnym wymiarze, wraz z konstytucją i prawem międzynarodowym
wniosek: nie powinno się przystępować do jakiejkolwiek próby legislacyjnej bez dwóch pomocniczych dokumentów mówiących jak w danej kwestii wygląda standard europejski i jak wygląda w tej kwestii standard polski - praktyka administracyjna i/lub sądowa
2. przecenianie znaczenia regulacji materialnoprawnej
Jeżeli przyjrzymy się tekstom prawa europejskiego, zobaczymy, ze cechuje je znaczne rozbudowanie fragmentów o charakterze edukacyjno-implementacyjnym i znaczna wstrzemięźliwość w zakresie materialnoprawnym. Tu wskazuje się tylko punkty graniczne - zawierające zakaz lub nakaz. Resztę pozostawia się albo ustawodawstwu wewnętrznemu, albo normuje się procedury, dzięki którym ma nastąpić doprecyzowanie konkretnego rozstrzygnięcia. No i by było spoko gdybyśmy ten system przejęli i szerzej zastosowali.
Bo także akceptacja społeczeństwa otwartego wręcz zakłada brak sztywnych rozwiązań, z góry determinowanych przez samego ustawodawcę. Prawo przez niego stanowione ma tylko zakreślone ogólne ramy porządkowe, czyli punkty graniczne i procedury.
-> na szczęście pojawia się ta proceduralizacja w prawie stanowionym
negocjacyjne działania uzgadniające, poprzedzające formalne ustanowienie przepisu( np. jego elementy w postępowaniu karnym, w projekcie nowej konstytucji, rozwój samorządów, i tradycyjne - strajki, konflikty miedzy władza centralną a lokalną itd.)
3. kryzys legitymizacji formalnej
Argument, ze jakieś rozstrzygnięcie jest sprawiedliwe czy słuszne, ponieważ jest zgodne z prawem, albo, ze skarga na rozstrzygniecie sądowe jest niezasadna, ponieważ skarżący został "pokonany przez prawo" spotyka się obecnie ze złym odbiorem społecznym i nie jest akceptowane jako wystarczające wyjaśnienie. Ludzie oczekują nie suchej formuły "prawo są legalne, a wiec jest wszystko w porządku", ale uzasadnień ich czyniących jasnymi racje mające przemawiać za materialną legitymizacją, wskazania okoliczności ja uzasadniających.
-> I to się zaczyna przyjmować pomalutku w orzecznictwie, zwłaszcza od kilku lat syzyfowa prace odwala Naczelny Sąd Administracyjny.
Implementacja prawa to o wiele więcej niż nawet szybkie, następujące z odpowiednim wyprzedzeniem, opublikowanie nowego tekstu i zapewnienie czysto formalnych warunków, aby dotarł do ewentualnych zainteresowanych. To akcja informacyjno-propagandowa: zaplanowana, zorganizowana i wykonana przez organy państwowe.