„Żeglarz”
Osoby:
Rzeźbiarz
Med- siostra Rzeźbiarza
Jan- narzeczony Med.
Admirał
Rektor
Przewodniczący
Paweł Szmidt
Stary Marynarz
Wydawca
Felcia
Iza
Kapelmistrz
Student
Akt I
Pracownia rzeźbiarza. Widać w niej pomnik przedstawiający postać kapitana Nuta-żeglarza. Rozmawia rzeźbiarz z Med. Med. Jest smutna ponieważ czeka na powrót swego ukochanego Jana., który 1,5 roku temu wyjechał z miasta. Dowiadujemy się z tej rozmowy, że Jan jest badaczem; interesują go papirusy, mumie. Med. Zaczyna już wątpić, aby Jan kiedykolwiek wrócił. Następnie do pracowni przychodzą Rektor, Admirał i Przewodniczący miasta. Zbliża się bowiem 50-ta rocznica bohaterskiej śmierci kapitana Nuta. Z tego powodu planowane jest odsłonięcie pomnika bohatera. Planowane jest także otwarcie wystawy związanej z kapitanem- największym problemem jest znalezienie pamiątek po kapitanie by wypełnić nimi pawilon pamiątek.
W tej chwili Med widzi przez okno powracającego Jana i wybiega mi na spotkanie. Okazało się, że Jan wyjechał z miasta właśnie po to, aby odnaleźć ślady życia i pamiątki po kapitanie Nucie-tytułowym żeglarzu. Jan konfrontuje swoją wiedzę z książką, którą napisał Rektor. W książce swojej Rektor przedstawia kapitana jako postać o pięknym wyglądzie zewnętrznym jak i o nieskazitelnej moralności; osobę szlachetną i wzór dla współczesnych. Tymczasem Jan mówi, że z tego co słyszał od ludzi, którzy znali Nuta, kapitan był zwykłym człowiekiem, nie stroniącym od alkoholu i kobiet, lubił dobrą zabawę. W przekonaniu Rektora kapitan był romantykiem czego dowodem są zachowane listy do ukochanej- Jan jednak dowodzi, że listy te nie są prawdziwe. Zostały one wymyślone przez domniemaną ukochaną- Lady Peppilton, aby przejść do historii i zostać zapamiętaną. Jednak najważniejszym odkryciem Jana jest myśl, że kapitan prawdopodobnie nie zginął i żyje do tej pory. Jan dotarł do bezpośredniego świadka wypadku kapitana, który miał być razem z kapitanem na statku w dniu katastrofy. Z jego relacji wynika jakoby statek kapitana Nuta zapalił się przypadkowo od niedopałka papierosa jednego z członków załogi. Gdy kapitan zobaczył ogień razem z owym marynarzem, którego teraz odnalazł Jan, wskoczyli do szalupy ratunkowej i szybko odpłynęli. Nie było więc tak jak głosi legenda, że kapitan do końca pozostał na statku broniąc go przed nieprzyjaciółmi. Jan chce podzielić się swoją wiedzą z ludem miasta, jednak Rektor i Przewodniczący są oburzeni tym pomysłem i wychodzą z pracowni.
Akt II
Jan rozmawia z Med. Jest rozdrażniony, Med podejrzewa, że to dlatego, iż wydawca nie zgodził się wydać jego książkę o kapitanie Nucie. Tymczasem wydawca odwiedza Jana w jego mieszkaniu. Proponuje mu wydanie jego dzieła, uważa on, że książka przyniesie zyski-tylko na początek trzeba wyłożyć dużo pieniędzy na pokrycie kosztów druku. Dlatego wydawca waha się, czy teraz jest dobry moment- w końcu sam Jan postanawia odłożyć wydanie książki na później. Teraz wydawca przekonuje, że Janowi opłaci się wydać te książkę tylko teraz jego drukarnia nie ma środków aby pokryć koszty wydruku i honorarium dla autora. Ale Jan już nie jest zainteresowany wydaniem swojego dzieła. Wówczas do Jana przychodzi tajemniczy gość- Paweł Szmidt. Gdy zostają sami w domu zaczynają rozmawiać o książce Jana. Przybysz potwierdza informacje Jana- kapitan nie był wcale bohaterem, nie stronił od alkoholu, opium, kobiet. Gość wyznaje następnie, że wie on o tym ponieważ to on jest kapitanem Nutem. Co więcej miał on romans z babką Jana, jest ojcem jego matki i jego dziadkiem. Pragnie on odwieść wnuka od wydania jego książki; w zamian proponuje mu ziemię, na których teraz wznoszone są nowe budynki mieszkalne. Ziemię tę otrzymał w zamian za odstąpienie pewnemu mocarstwu wyspy, którą on odkrył. Część tych ziem stracił na kobiety i alkohol, ale zostało mu jeszcze sporo ziemi za miastem. Chce on przekazać tę ziemię na własność Janowi, mógłby tam osiedlić się z Med., mieliby w końcu pieniądze na wspólne życie. Następnie przybywa także Przewodniczący- proponuje on Janowi w zamian za zaniechaniu druku książki docenturę a w dalszej perspektywie nawet profesurę na uczelni a także przerobienie owego dzieła na książkę z której dzieci mogłyby uczyć się o kapitanie. Janowi podoba się jego położenie, wie że teraz może żądać jakiej chce sumy i on dyktuje warunki, jednak ostatecznie odrzuca obie propozycje. Przewodniczący i kapitan są zaskoczeni i razem wychodzą do karczmy, tylko Med rozumie decyzję Jana.
Akt III
Akcja przenosi się do restauracji Doktorowej „Pod Witrażami”. Na placu przed restauracją trwają przygotowania do odsłonięcia pomnika kapitana Nuta-bohatera miasta. Przewodniczący, Rektor i admirał są zdenerwowani; na placu zaczyna się gromadzić coraz więcej ludzi, przybywają zagraniczni goście i różne delegacje. Dowiadujemy się, że Rektor zdecydował się przerobić swoją książkę na książkę z obrazkami dla dzieci. Wydawca właśnie dostarczył mu pierwszy nakład a Rektor w geście dobroci i łaski zdecydował aby rozdać dzieciom za darmo 30 egzemplarzy tego działa. Na uroczystości przybył także ów stary marynarz, który teraz opił się i zaczyna opowiadać jakoby kapitan nie był bohaterem. Przewodniczący i Rektor starają się go usunąć z placu uroczystości by ich nie ośmieszył. Chcą oni także zsynchronizować swoje przemówienia z pogodą. Jeśli bowiem podczas przemówienia Rektora nadejdzie chmura to Rektor ma wymienić zasługi kapitana dopóty ta chmura nie odpłynie. A jeśli będzie widać, że chmura dopiero nadciąga to Rektor ma skrócić swoją przemowę. Wszystko bowiem musi być idealnie dograne. Jest jeszcze jeden problem: Jan który zamierza wystąpić na końcu ze swoją przemową. Władze obawiają się, że ludzie najlepiej zapamiętają właśnie jego wystąpienie jako zamykające uroczystości i to ośmieszy ich miasto o ich samych. Przewidziana jest delegacja dzieci z kwiatami do pomnika kapitana, jako że był on ulubieńcem dzieci.
Jan przed swoją przemową rozmawia z Rzeźbiarzem. Przekazuje mu tajemnicza kartkę i mówi że jest zrzeczenie się przez niego wszystkich korzyści i praw do majątku po kapitanie, bo chce on sam iść przed siebie i sam budować swoją przyszłość. Z kolei Szmidt w rozmowie z Janem przyznaje, że jego prawda Jana jest w rzeczywistości prawdą o nim samym a nie o Nucie, i że życie kapitana jest życiem Jana i dopóty Jan będzie istniał będzie także istniała legenda kapitana. Szmidt mówi, że oprócz jakiegoś smutku przywołała go tu także pewna tęsknota za wnukiem; uważa, że ta sama tęsknota była obecna w duszy Jana i dlatego się spotkali. Potem na placu wybucha strajk orkiestry, domagają się oni podwyżki, inaczej nie będą grali na uroczystości odsłonięcia pomnika. Przewodniczący grozi aresztowaniem buntowników jednak Jan oddaje im wszystkie swoje pieniądze aby grali na tej uroczystości. Słychać przemowę Przewodniczącego o wspaniałym bohaterze Nucie- Doktorowa, Felcia i Iza są wzruszone. Nadchodzi czas przemowy Jana- wychodzi on na scenę, staje przed pomnikiem i zdjętą czapką i patrzy w ciszy na pomnik.
Adwokat i róże
Osoby:
Mecenas
Dorota- żona mecenasa
Dama
Siostrzenica
Przyjaciel
Marek
Łukasz
Agent policji
Jakub
Młodzieniec
Akt I
Rozmowa Jakuba (służącego) z mecenasem. Dowiadujemy się z niej, że mecenas już nie pracuje w sądzie, ale w przeszłości był wspaniałym adwokatem, dobrym obrońcom. Jakub wspomina obronę „pięknej Frani”- sędziowie i przysięgli płakali ze wzruszenia gdy słuchali przemowy obronnej Mecenasa. Frania została uniewinniona i wszyscy do dziś wspominają w sadzie ten proces. Później do Mecenasa przychodzi siostrzenica z radosną wieścią, że róże Mecenasa zdobyły najważniejsze wyróżnienie na konkursie w Brukseli- właśnie przeczytała to w gazecie. Róża to została nazwana imieniem żony- Dorota. Okazało się, że teraz Mecenas zajmuje się głównie hodowlą róż i to go całkowicie pochłania. Następnie Mecenasa odwiedza jego stary przyjaciel. Rozmawiają oni o starości. Ów przyjaciel mówi, że czuje się stary. Podziwia on Mecenasa za pracę i wysiłek włożony w hodowlę kwiatów- jemu już by się nie chciało. Gdy był młody także mu się nie chciało i mówił sobie że będzie pracował jak będzie stary. Tymczasem jego życie przeminęło na rozmyślaniu a brak było jakiegokolwiek działania. Wieczorem planowana jest uroczystość aby uczcić sukces Mecenasa- nalega na to głównie siostrzenica. Na co dzień pracuje ona od 9 do 15 w firmie porcelany hurt-detal i jest już tym zmęczona i znużona-dlatego chce oderwania od szarej rzeczywistości do wytwornego świata przyjęć.
Następnie do Mecenasa przychodzi tajny agent policji- okazuje się bowiem, że ktoś kradnie róże z jego ogrodu. Agent ma tej nocy obserwować ogród aby złapać złodzieja. Potem w domu mecenasa zjawia się dziwny gość- Łukasz, który mówi, że chce pragnie zostać uczniem mecenasa i nauczyć się hodowli róż. Chłopak jest z zawodu technikiem a teraz chce zmienić zawód- jak sam mówi- nie poczuł teraz nagle ani miłości do kwiatów, ani nie nastawia się na duże zyski-chce się tym po prostu zająć. Mecenas uważa, że Łukasz przeżył niedawno zawód miłosny i dlatego teraz chce zmienić swoje życie, odciąć się od przeszłości. Młody chłopak jest z natury małomówny, lapidarny- sam mówi, że nie ma zamiaru nikogo bawić ani bawić- on chce się uczyć. Mecenasowi bardzo spodobał się nowy uczeń, coś w nim bardzo mu się spodobało. Stwierdził on, że Łukasz może daleko zajść- będzie bowiem on na zimno, bez miłości dążył do celu i być może nawet przerośnie mistrza- dlatego zaprasza go na wieczorne przyjęcie. Wyjaśnił mu także, że jego dom znajduje się na terenie dawnego klasztoru i tutaj też kiedyś mnisi hodowali róże i wkładali w to całe serce- to nie była tylko zwykła praca. Na koniec za furtką słychać jakieś trzaski. Wychodzi młodzieniec i oznajmia, że właśnie zabił złodzieja.
Akt II
W ogrodzie Mecenasa zjawia się pewna dama. Okazuje się, że jest to piękna Frania”, ta sama którą bronił w młodości. Była ona oskarżona o zabójstwo, jednak dzięki jego obronie nie trafiła do więzienia. Dzięki temu zaczęła nowe życie, założyła rodzinę. Teraz jej syn- został oskarżony o kradzież róż i chęć zabójstwa agenta policji. Agent został ranny i teraz przebywa w szpitalu. Dama przekonuje mecenasa, że nie wierzy, że jej syn chciał kogokolwiek zabić ani aby kradł o róże z jego ogrodu. Jednak teraz syn wpadł w depresję i nie chce z nią rozmawiać. Dama prosi mecenasa aby podjął się obrony jej syna, gdyż wierzy, że tylko on może go uratować od więzienia. Dama była już u agenta i ten za odpowiednią sumę zgodził się nie wnosić oskarżenia. Ona wierzy, że tylko mecenas może uratować jej syna- tak jak kiedyś ją. Mecenas obiecuje się nad tym zastanowić i wychodzi.
Wówczas w ogrodzie zjawia się Dorota. Jest bardzo zadziwiona faktem gdy dowiaduje się, że matka niedoszłego zabójcy przyszłą prosić męża o pomoc a także tym, że Mecenas obiecał to rozważyć i nie odmówił jej od razu. Bowiem od czasu gdy Mecenas zakończył karierę wielu ludzi przychodziło go prosić o pomoc adwokacką, również sama Dorota parę razy próbowała go prosić o pomoc i on zawsze odmawiał. A teraz tymczasem on obiecał to przemyśleć. Dorota nie może tego pojąć.
Wraca Mecenas i zgadza się pomóc Damie. Jednak sam jako świadek przestępstwa i gospodarz domu, w którym popełniono przestępstwo nie może bronić jej syna. Ale poprosi o pomoc swojego ucznia- Marka i sam będzie mu pomagał. Marek to młody adwokat, który mieszka od 8 lat w domu mecenasa. Mecenas przygarnął go jako biednego chłopca i wierzył, iż dzięki jego pomocy zostanie dobrym prawnikiem. Dlatego teraz Marek czuje się dumny, że może pomóc, że Mecenas zdecydował się powierzyć mu sprawę.
Tymczasem do ogrodu wchodzi ów agent policji, który został ranny. Gdy dowiaduje się, że Marek ma bronić rabusia róż opowiada mu to co widział. Według niego młodzieniec nie zakradł się do ogrodu aby kraść róże, lecz aby spotkać się z kobietą- a jedyną kobietą, która mieszka w tym domu jest Dorota. Marek nie może w to uwierzyć- chce by to pozostało tylko miedzy nimi i by agent nic nie mówił mecenasowi. Agent zgadza się zachować milczenie ale za odpowiednią cenę.
Na końcu aktu Marek rozmawia z Łukaszem. Łukasz zmienił się od czasu pobierania nauk- zrobił się bardziej wygadany i delikatny. Marek mówi o sobie, że należy do tych, którzy muszą się wszystkiego dorabiać, do wszystkiego sam dochodzić. Trochę zazdrości Łukaszowi jego spokojnego zajęcia przy różach. Staje się jakiś dziwny, mówi o cierpieniu, które go otacza, jest jakiś zamyślony, mówi do siebie. Gdy został sam całuje szal Doroty.
Akt III
Jest jesień. Dorota z siostrzenicą czekają na wyrok jaki zapadnie w sądzie. Dziś bowiem mają zdecydować się lody rozprawy. Kobiety zastanawiają się czy Marek poradzi sobie z tą sprawą. Przychodzi Łukasz i mówi, że zdecydował się dziś odejść. Nie chce dokładnie tłumaczyć swojej decyzji-czuje tylko, że musi tak zrobić. W dowód wdzięczności zostawia wyhodowaną przez siebie różę dla swojego mistrza. Nie jest ona doskonała- ale chce aby nosiła ona imię Mecenasa, by mu coś o nim powiedziała.
Mecenas wraca z sądu z Markiem. Klient został uniewinniony. Marek przedstawił, że oskarżony był zwykłym sportowcem, skoczkiem. Idąc obok muru ogrodu Mecenasa chciał sprawdzić czy da rade przeskoczyć ten mur. A potem się po prostu wystraszył i złapał za metalowy pręt i nie chciał nikogo zabić. Ława i sędziowie uwierzyli w tę wersję.
Do domu mecenasa przyszła teraz Dama podziękować za uratowanie syna. Mecenas stwierdził, że Łukasz odszedł gdyż pokochał poznaną tutaj Damę i mają zamiar razem wyjechać.
Następnie rozmawia z Markiem niby o różach (a tak naprawdę o żonie)- że zna ich wartość, choć nie są one doskonałe, ale mają w sobie tęsknotę do doskonałości. Że przyszedł złodziej i kradł róże z jego podwórka i pomimo tego, że bardzo kocha swoje róże bronił jej złodzieja- bo cóż miał robić.
Dramat kończy przyjęcie, które miało odbyć się w I akcie. Są obecni Dorota, Mecenas, Jakub, Przyjaciel i Siostrzenica. Mówi, że słońce pada teraz na róże Łukasza i wydaje się, że ona płonie. I że on tu jeszcze powróci.
Most
Osoby:
Tomasz-architekt
Marysia- jego siostra
Ojciec
Helena- narzeczona Tomasza
Janek-mieszka w domu Tomasza
Gość
Szofer
Akt I
Akcja rozpoczyna się w domu Tomasza i Marysi. Kiedyś była to okazała karczma, teraz widać zaniedbanie tego miejsca, które podupadło. Tomasz jest architektem- przyjechał do chorego ojca. Janek mówi, że praca Tomasza to nie żadna praca a zabawa, pańskie zajęcie. Tomasz z kolei tłumaczy, że jego narzędziami pracy nie są kosa i młot ale ołówki, papier. Janek zauważył, że dach zaczął przeciekać i trzeba to naprawić-kieruję te aluzje w stronę Tomasza-a Tomasz z kolei prosi Janka by się tym zajął, on bowiem nie ma czasu. Wtedy do domu wchodzi Helena. Okazuje się, że jej auto utknęło przed mostem i pieszo przyszła do Tomasza- prosi o jakieś konie lub samochód aby wyciągnąć jej auto- ale niestety nie ma koni i trzeba poczekać do rana na pomoc. Helena cieszy się, że może w końcu zobaczyć dom rodzinny Tomasza. Tomasz z kolei opowiada, że jego życie jest nierozerwalnie związane z miejscowym mostem. Kiedyś zanim powstał most był tutaj punkt przeprawy wodnej a właścicielem tej karczmy był ojciec. Byli oni wówczas bogaci, w karczmie nocowali ludzie czekający na przeprawę. Ojciec ożenił się wówczas z matką Marysi. Wszystko zmieniło się z chwilą wybudowania mostu- promy i łodzie i nie były już potrzebne, ojciec zbankrutował i zdziwaczał a żona odeszła od niego z twórcą tego oto mostu. Tomasz w wieku 9 lat uciekł na tułaczkę z domu-to było 20 lat temu. Potem tylko raz jako 17-latek był w domu- i wyjechał stąd szybko po kłótni z ojcem. Wrócił do domu dopiero na wieść o chorobie ojca.
Helena stwierdza, że ojciec musi być dumny, że ma takiego tak zdolnego syna, który zaszedł tak daleko, że przerósł ojca. Jednak Tomasz mówi, że nikt tutaj nie traktuje poważnie jego pracy- lecz widzą to jako zabawę. Nawet jego projektu na gmach Ligi Przyjaciół Człowieka nikt nie traktuje poważnie a to przecież bardzo ważny projekt. Obiecuje też Helenie, że niedługo stąd wyjadą, i że ona pewno nie jest przyzwyczajona do takich warunków. Helena z kolei zapewnia go, że nie obchodzą jej różnice majątkowe ich rodzin, liczą się tylko oni i ich środowisko uczelnianie, gdzie się poznali. Do pokoju wbiega zdenerwowana Marysia, że ojciec zniknął, zabrał wiosła, łódź i zniknął. Po chwili ojciec wrócił i nie chciał nikomu powiedzieć gdzie był. Przywitał się z Heleną a Tomasz zauważył, że jednak sprawy tego domu nie są mu obce.
Akt II
Ten sam dzień. Ojciec naprawia sieci rybackie przed domem. Tomasz wybiera się do miasta aby wysłać pocztą swój projekt, dziś bowiem mija ostatni termin. Wszyscy z niepokojem obserwują krę na rzece- ponieważ zrobiło się niebezpiecznie. To niepokoi Tomasza, już gdy był mały bał się płynąć po rzece, gdy była na niej kra, przerażał go już sam widok rzeki skutej krą. Nagle przybywa Janek mówiąc, że most na rzece został zerwany, ponieważ spiętrzona kra natarła na drewniane belki podtrzymujące most. Tak więc zostało zerwane połączenie z pocztą i Tomasz nie da rady przeprawić się na drugą stronę. Tomasz z Heleną są zrozpaczeni. List musi być dziś wysłany, nawet gdyby Tomasz poszedł pieszo do najbliższej wsi z pocztą to i tak nie zdąży. Musi przedostać się przez rzekę- nie ma innego wyjścia. Ojciec nakazuje im, żeby przestali panikować, bowiem wcześniej nie było mostu a ludzie jakoś sobie radzili i przeprawiali przez rzekę. Wówczas Helena zarzuca ojcu, że nie rozumie powagi sytuacji. Tomasz przez długi czas musiał znosić biedę i nędzę i teraz gdy w końcu ma szansę na wygranie konkursu prawdopodobnie zaprzepaści ją, tylko dlatego, że powrócił do chorego ojca i nie może teraz dostarczyć projektu. W obliczu tych zarzutów ojciec podejmuje decyzję, że on przeprawi się swoją łodzią na drugą stronę rzeki jako doświadczony pływak. Dzieci nie chcą mu oczywiście na to pozwolić ale on ich nie słucha. Płynie przez rzekę pełną kry a wszyscy z okna śledzą jego drogę. Tomasz nie może na to patrzeć i ma cały czas zamknięte oczy. Podróż ojca kończy się sukcesem i wszyscy są szczęśliwi. Jedynie Tomasz cały czas jest zamyślony. Mówi potem Helenie, że zarzuca sobie, iż nie powstrzymał ojca od tej podróży; to było zbyt ryzykowne. Zresztą nic nie jest warte tego aby ryzykować życiem ojca. Jeszcze jak na ironię- jego projekt dotyczy gmachu Ligi Przyjaciół Człowieka- a on w ogóle zdawał się nie zwracać uwagi na te wartości, na drugiego człowieka; chciał by jego budowla miała duszę a tymczasem sam temu zaprzeczył swoim postępowaniem. Helena mówi, że to ona przecież wysłała ojca w te podróż- przecież to ona oskarżyła go o brak zainteresowania synem. Tomasz przyznaje że poczuł jak bardzo się od siebie różnią i chyba nie powinni już być razem. Jednak ostatecznie prosi by Helena z nim pozostała.
Akt III
Ten sam dzień. Tomasz martwi się o powrót ojca-będzie on bowiem wracał na piechotę, okrężną drogą a przecież jest już stary i schorowany. Postanawia mu wyjść na spotkanie by pomóc by, gdyby zabrakło mu sił. Helena z Marysią mają w tym czasie przygotować rodzinną kolację. Potem gdy Marysia wychodzi do ogrodnika po kwiaty Helenę odwiedza tajemniczy gość. Podaje się on za wędrownego handlarza żyletek, który próbuje chłopom sprzedawać żyletki by używali ich zamiast brzytwy. Jednak jak sam mówi, interes kiepsko idzie- wobec tego Helena decyduje się kupić od niego partię żyletek. W końcu gość wyjawia jej, że nie jest żadnym handlarzem, tylko tajnym agentem policji. Jest tutaj ponieważ prowadzone jest śledztwo w sprawie uszkodzenia mostu. Jak bowiem ustaliła policja most nie runął sam pod naporem kry, lecz został wcześniej podpiłowany. Zostali już zatrzymani zamieszani w to ludzie, jednak policja podejrzewa, że głównym sprawca jest ojciec Tomasza. Tylko on jako doświadczony żeglarz nie bał się nocą wybrać na rzekę, aby uszkodzić most. Dlatego on przyszedł go zatrzymać. Helena informuje go, że ojca nie ma na razie w domu i będzie musiał na niego poczekać. Chce dać agentowi łapówkę, aby nie aresztowali ojca. Próbuje mu tłumaczyć, że ojciec nie miał powodów by to zrobić, ma przecież syna architekta, sam jest zresztą stary i schorowany. Jednak agent obstaje przy swoim. Udaje się jedynie wyprosić, by agent dał im czas na wspólne zjedzenie kolacji. Zaraz wraca też do domu ojciec z Tomaszem. Mówi jak bardzo jest szczęśliwy, że już dawno nie czuł takiej radości. Uważa też, że to dzięki Helenie, gdyż ma one wielkie pokłady pozytywnej siły. Myślał, że ona chce go posłać na śmierć a tymczasem przez całą podróż czuł jakby Helena była przy nim obecna, prowadziła go bezpiecznie po wzburzonej rzece. Czuje się taki szczęśliwy, że dostarczył ten list. Wszyscy są zadowoleni tylko jedna Helena milczy cały czas z opuszczoną głową. Zegar wybija 22 i ze swojej kryjówki wychodzi tajny agent ze swoimi wspólnikami; stoją i patrzą na rodzinę przy stole.
Wstęp z BN
Informacja bibliograficzna
Jerzy Szaniawski urodził się 10 lutego 1886 roku w majątku ojcu Zegrzu; był synem Zygmunta i Wandy Wysłouch. Literackie skłonności późniejszego pisarza nie były w rodzie Szaniawskich jakimś ewenementem. Stryjeczny brat ojca pisarza- Klemens- był jednym z najwybitniejszych prozaików drugiej połowy XIX wieku a jego syn Władysław był współpracownikiem „Kuriera Warszawskiego”, „Muchy”. Również Zygmunt Szaniawski miał niejakie aspiracje publicystyczne pisując do „Przeglądu Tygodniowego”. Samotnicze usposobienie Szaniawskiego, zamknięcie, małomówność, dyskrecja, zdawkowość wiadomości, jakie przynosiły wywiady, do których z rzadka i z trudem dawał się namówić uniemożliwiają właściwe odtworzenie jego ścisłej biografii. Skończył zapewne jakieś z warszawskich gimnazjów, a potem miał studiować w Lozannie w Instytucie Rolniczym. Owa edukacja była typowa dla ziemiańskiej młodzieży tamtych czasów, kiedy to słuchało się różnych wykładów z różnych dziedzin bez ubiegania się o jakieś formalne świadectwa ich ukończenia. Skromny majątek zegrzyniecki i prowadzony przez Szaniawskich w pofolwarcznych budynkach sezonowy pensjonat, zapewniały mu minimum egzystencji. Mógł więc wieść przez wiele lat spokojny żywot niezależnego materialnie pisarza. Choć nazwisko jego z biegiem lat stawało się coraz głośniejsze i coraz mocniej rozpoznawalne, zwłaszcza w pejzażu teatralnym dwudziestolecia, on sam pozostawał wciąż postacią poniekąd tajemniczą i enigmatyczną, żyjącą w swojej zegrzynieckiej samotni. Do Warszawy wpadał na krótko, nie utrzymywał kontaktów z literackim środowiskiem stolicy, nie miał bliższych przyjaciół prócz Stefana Flukowskiego i Wojciecha Natansona. Nie znosił dziennikarzy i niechętnie zgadzał się na udzielanie wywiadów. Najbliższy był mu teatr, zżył się nieco bardziej z „Redutą”, należał do pocztu jej czołowych i wyróżnianych autorów.
Debiutował w 1912 roku króciutkimi utworami nowelistycznymi i humorystycznymi na łamach „Kuriera Warszawskiego” i satyrycznego tygodnika „Sowizdrzał”, podpisując je kryptonimami: J.SZ, Jotes, Żak. Zebrał je potem w 1928 roku w tomie opowiadań pt. „Łgarze pod Złotą Kotwicą. Z tych inklinacji satyrycznych i humorystycznych , zresztą bardzo w swym dowcipie łagodnych, wyrosły w późniejszych latach świetne opowiadania pt. „Opowiadania profesora Tutki”. Jako dramatopisarz rozpoczął swą karierę Szaniawski w 1917 roku trzyaktową komedią „Murzyn”, wystawioną w Teatrze Polskim w Warszawie, i odtąd e regularnych niemal odstępach czasu pojawiały się zawsze interesujące i coraz scenicznie znakomitsze sztuki tego oryginalnego teatru, niepodobnego do innych, o swoistym, nie do podrobienia i naśladowania nastroju, wyrażającym jakby styl, wyobraźnię, i osobowość autora: „Papierowy kochanek”, „Ewa”, „Lekkoduch”, „Ptak”, Żeglarz” i gdzieś po drodze jedyna powieść Szaniawskiego „Miłość i rzeczy poważne (1924)”. Zamykała ten szereg sztuka od początku uznana za jedną z najświetniejszych w dorobku znanego już autora i sygnalizująca jak gdyby zwrot znaczący w rozwoju jego scenicznego pisarstwa, komedia w trzech aktach „Adwokat i róże” (1929r.), wyróżniona Państwową Nagrodą Literacką w 1930 roku.
Dalsze sztuki: „Fortepian”, „Most:, „Dziewczyna z lasu” potwierdziły jego pozycje i rangę. Autor ich odznaczony został Krzyżem Oficerskim Orderu Polonia Restituta, a w 1933 roku powołany w poczet pierwszych członków Polskiej Akademii Literatury. W ostatnich latach przed wojną nawiązał współpracę z radiem, okazując się niebawem znakomitym autorem miniatur scenicznych dla tego największego teatru wyobraźni, tworząc sztuki tak już w tym gatunku klasyczne, jak „Zegarek”, „W lesie” (późniejsza „Matka” z Dwu teatrów), „Służbista”, „Srebrne lichtarze”.
To spokojne, bezpieczne, poświęcone twórczości życie niezależnego literata zawaliło się nagle w katastrofie wrześniowej. Zegrzanek został przyłączony do Rzeszy, majątek skonfiskowany, zagrożony bezpośrednio perspektywą przymusowego wysiedlenia lub aresztowania Szaniawski znalazł oparcie w Warszawie, przy rodzinie zaprzyjaźnionego z domem Szaniawskich profesora gimnazjalnego Józefa Natolskiego. Korzystał wówczas zapewne z pomocy swoich przyjaciół-gospodarzy, z zasiłków Samopomocy Literatów i Rady Głównej Opiekuńczej, jedynej instytucji charytatywnej, uznanej i tolerowanej przez Niemców. Napisał w tym czasie ponoć kilka nowelek, gromadził materiały do powieści, ale wszystko to pochłonęła katastrofa powstania. W 1944 roku Szaniawski wraz z prof. Natolskim zostali aresztowani. Wypuszczony z więzienia w przeddzień wybuchu walk powstańczych, przeżył dramatyczne tygodnie jak cała ludność stolicy i wraz z nią wysiedlony po klęsce, po długiej tułaczce znalazł tymczasowy przytułek w jakimś majątku pod Kłajem, gdzie zaopiekowała się nim przebywająca tam pani Maria Niklewoczowa. Po kapitulacji Niemiec i ustaniu działań wojennych, jak większość literatów, których wojna zagnała w okolice Krakowa, Szaniawski spędził parę lat w historycznym już domu przy ulicy Krupniczej. To pięciolecie krakowskie było najbardziej towarzysko aktywnym okresem w samotniczym życiu pisarza. W 1946 roku napisał Szaniawski swój nowy dramat „Dwa teatry”. Sztuka z miejsca została oceniona jako najświetniejsza a dotychczasowym dorobku pisarza, wyróżniona nagrodą literacką Krakowa, a sam twórca za całokształt twórczości odznaczony został Złotym Krzyżem Zasługi. Po ponurym okresie wojny i tułaczki nadszedł w końcu krótki czas powodzenia. Pojawiły się nowe sztuki: „Kowal, pieniądze i gwiazdy”, „Chłopiec latający”, pisarz dał się namówić do spisania i opublikowania swoich wspomnień o życiu teatralnym lat dawnych w „Listach z teatru”, w prasie codziennej i tygodnikach literackich zaczęły ukazywać się pierwsze „Opowiadania profesora Tutki”. Jednak prapremiera „Kowala” a nawet wznowienie „Dwu teatrów” stały się okazją do ostrych ataków na pisarza. Zadekretowany administracyjnie zwrot ku tzw. Realizmowi socjalistycznemu i podniesienie tej doktryny do rzędu jedynie obowiązującej i uznanej metody artystycznej zdegradowały niemal z dnia na dzień całą dramaturgie i teatr Szaniawskiego do gatunku twórczości bezapelacyjnie przebrzmiałej ideowo i politycznie szkodliwej i wrogiej. Na pięc lat zniknął zatem Szaniawski ze scen teatralnych i witryn księgarskich. Był to jeden z najcięższych okresów w życiu pisarza.
Zmianę sytuacji przyniosła dopiero nadciągająca z wolna odwilż, a po niej gwałtowny zwrot październikowy. Otworzył się nowy i ostatni, ale już trwały i nie zakłócony żadnym dramatyzmem wydarzeń okres w życiu pisarza. Teatry wznowiły jego sztuki, pojawiły się nowe: „Łuczniczka”, „Dziewięć lat”, a w 1960 roku ukazały się w trzech tomach jego „Dramaty zebrane”, wznowiono powieść i nowele oraz wydano „Nowe opowiadania profesora Tutki. Przyszły znów nagrody i wyróżnienia. W wieku 76 lat Szaniawski zdecydował się na małżeństwo z Wandą Antonią Szatkowską. Po śmierci pani Natolskiej, która prowadziła mu dom, była to zapewne rozsądna decyzja, zapewniała mu opiekę, bezpieczeństwo i unormowane warunki życia. Pisarz zerwał wówczas wszelkie kontakty, nie bywał w Warszawie, nie odpowiadał na listy. Starość i choroba pogłębiły całożyciową skłonność do izolacji. Ostatnie tygodnie życia spędził w sublokatorskim pokoiku przy ulicy Salezego w Warszawie, gdzie zmarł 16 marca 1970 roku.