Bezrobocie (unemployment) sytuacja, w której pewna część zdolnych do pracy i poszukujących jej pracobiorców nie znajduje zatrudnienia, mimo stałego jej poszukiwania. Rozmiar bezrobocia bezwzględnego stanowi różnica między zasobami pracy a osobami zatrudnionymi, zaś względnego (stopy bezrobocia) - wyraża stosunek wielkości tego bezrobocia do zasobów pracy. W gospodarce bezrobocie może występować jako:
Bezrobocie strukturalne - wynika ono ze strukturalnych zmian gospodarki narodowej, tzn. upadania lub kurczenia się pewnych dziedzin produkcji i zwalniania pracowników, którzy ze względu na wiek lub szczególny charakter kwalifikacji nie mogą znaleźć pracy w innych dziedzinach gospodarki. Bezrobocie to jest powodowane najczęściej potrzebą znacznych zmian kwalifikacji pracowników wywołanych innowacjami technologicznymi lub zmianami względnej konkurencyjności danej gałęzi przemysłu.
Bezrobocie koniunkturalne (cykliczne) - spowodowane niedostatkami globalnego popytu i spadkiem produkcji oraz zwolnieniami części zatrudnionych, a szczególnie mniej wykwalifikowanych pracowników. Jest to wielkość płynna, gdyż w fazie ożywienia gospodarczego, a zwłaszcza wysokiej koniunktury ten rodzaj bezrobocia znacznie się kurczy, a nawet może spaść do zera.
Bezrobocie przejściowe (frykcyjne) - obejmuje osoby przejściowo pozbawione pracy ze względu na brak wzajemnego dopasowania. Może ono być spowodowane zmianą zawodu, zmianą miejsca zamieszkania, przekwalifikowaniem się pracowników itp.
Bezrobocie ukryte - obejmuje ludzi niepełnozatrudnionych i zniechęconych do pracy, którzy przestali szukać pracy po dłuższym okresie otrzymywania odmów i w związku z tym nie są uznawani za bezrobotnych, ponieważ nie próbują aktywnie poszukiwać pracy.
Bezrobocie w poszczególnych gminach. Zjawisko bezrobocia jest poważnym problemem społecznym i ekonomicznym, o wielu negatywnych konsekwencjach dla gospodarki jako całości i bezrobotnych osób. Nie tylko oznacza ono niewykorzystanie części siły roboczej i niższą produkcję w gospodarce, ale także pogorszenie poziomu życia osób bezrobotnych, frustrację i niezadowolenie społeczne oraz rozwój niekorzystnych zjawisk społecznych. Bezrobotni stanowią grupę należącą do zasobów siły roboczej. Dla określenia bezrobocia przyjmuje się trzy charakterystyczne cechy osób w wieku produkcyjnym: bezrobocie dotyczy osób pozostających bez pracy, tzn. nie wykonujących pracy najemnej i nie pracujących na własny rachunek
osób zdolnych i gotowych do podjęcia pracy na typowych warunkach występujących w gospodarce
osób poszukujących pracy.
Dane o liczbie bezrobotnych zarejestrowanych obejmują osoby, które pozostają bez pracy i nie uczą się w szkole w systemie dziennym, są zdolne i gotowe do podjęcia zatrudnienia w pełnym wymiarze czasu pracy, są zarejestrowane w urzędzie pracy, a także:
ukończyły 18 lat (z wyjątkiem młodocianych absolwentów),
nie ukończyły: kobiety - 60 lat, mężczyźni - 65 lat.
nie nabyły prawa do emerytury lub renty z tytułu niezdolności do pracy
nie są właścicielami lub posiadaczami nieruchomości rolnej o powierzchni użytków rolnych powyżej 2 ha przeliczeniowych i nie podlegają ubezpieczeniu emerytalno - rentowemu z tytułu stałej pracy jako domownik tej nieruchomości.
nie podjęły pozarolniczej działalności gospodarczej lub nie podlegają - na podstawie odrębnych przepisów - obowiązkowi ubezpieczenia społecznego lub zaopatrzenia emerytalnego,
będąc osobami niepełnosprawnymi mogą podjąć pracę co najmniej w połowie wymiaru czasu pracy
nie są tymczasowe aresztowane lub nie odbywają kary pozbawienia wolności.
Po dwóch miesiącach stabilizacji, w lipcu znowu wzrosło w Polsce zarejestrowane bezrobocie. Jego stopa powróciła do poziomu z kwietnia i wyniosła 11,8 proc., czyli o 0,2 proc. więcej, niż w maju i czerwcu. Liczba pozostających oficjalnie bez pracy sięgnęła 2,12 mln. Dane liczbowe obejmują wyłącznie osoby zarejestrowane w powiatowych urzędach pracy i poszukujące pracy poprzez te urzędy. Pod pojęciem bezrobotnego rozumie się osobę w wieku aktywności zawodowej, nie zatrudnioną i nie wykonującą innej pracy zarobkowej, zdolną i gotową do podjęcia zatrudnienia w pełnym wymiarze. Natomiast stopa bezrobocia jest procentowym udziałem zarejestrowanych bezrobotnych w liczbie cywilnej ludności aktywnej zawodowo. Gdyby uwzględniano żołnierzy i funkcjonariuszy służb mundurowych, byłaby mniejsza o 0,2 proc. Utrzymuje się bardzo duże terytorialne zróżnicowanie bezrobocia, co obrazuje mapka. Dane statystyczne podawane w układzie szesnastu wielkich województw trochę jednak zaciemniają obraz. Bardziej wiarygodna byłaby mapa w układzie powiatowym, a najlepiej - gminnym. Albowiem na przykład we wskaźniku Mazowsza mieści się zarówno powiat warszawski z najmniejszą w kraju stopą bezrobocia 1,6 proc., jak i szydłowiecki w którym wynosi ona 26,8 proc. Liderem tej klasyfikacji biedy jest powiat piski w województwie warmińsko-mazurskim, ze stopą przekraczającą 30 proc. Na stałym, bardzo wysokim poziomie utrzymuje się liczba bezrobotnych nie posiadających już prawa do zasiłku. Odsetek ten wynosi obecnie 77,1 proc. Oczywiste jest, że pewnej grupie osób faktycznie bezrobotnych nie chce się rejestrować, jako że nie przynosi im to korzyści ekonomicznych. W styczniu nastąpił jednorazowy skok liczby rejestracji, ale był on spowodowany zmianami w systemie opieki zdrowotnej. Z ogólnej liczby bezrobotnych tylko 1,5 proc. stanowią osoby z wykształceniem wyższym, 25,2 proc. z policealnym i średnim, natomiast aż 73,3 proc. z zasadniczym zawodowym, podstawowym i niepełnym podstawowym. Bezrobotne kobiety są generalnie lepiej wykształcone od mężczyzn - dużo częściej legitymując się maturą - co nie zmienia faktu, że stanowią one 57,4 proc. ogółu poszukujących pracy. Grupą szczególnie dotkniętą bezrobociem są ludzie młodzi, w tym absolwenci szkół. Przedział wiekowy od 18 do 34 lat stanowi 58,3 proc. całej populacji bezrobotnych.
Najczęstszą przyczyną odpływu z bezrobocia jest podjęcie zatrudnienia oferowanego przez urzędy pracy. Tegoroczne wyrejestrowywanie się bezrobotnych osiągnęło jednak poziom najniższy od roku 1995, albowiem zakłady pracy zgłaszają bardzo mało ofert - zwłaszcza pracy stałej - i na jedną przypada ogromna liczba oczekujących (patrz mapka). Drugą co do znaczenia przyczyną odpływu jest wykreślenie z ewidencji, z powodu nie potwierdzenia gotowości do pracy. Statystyka nie traktuje osób pracujących dorywczo i na czarno jako zatrudnionych. Z kolei za bezrobotnych nie uznaje się na przykład tymczasowo aresztowanych lub odbywających karę pozbawienia wolności, choć oni także nie mają w więzieniach pracy. Jako bezrobotny nie może się zarejestrować właściciel lub posiadacz nieruchomości rolnej o powierzchni użytków przekraczającej 2 ha przeliczeniowe oraz żaden z jego domowników. Tego typu ograniczenia powodują pewną względność danych liczbowych o bezrobociu.
W niczym to jednak nie zmienia faktu, że spośród wszystkich zjawisk kryzysowych, właśnie ono wyjątkowo niszczy tkankę społeczną. Dlatego tworzenie nowych miejsc pracy musi mieć w najbliższych latach absolutne pierwszeństwo przed każdym innym celem polityki naszego państwa. Szkoda, że o tym priorytecie nie zawsze pamiętają tak ostro spierający się politycy i działacze gospodarczy.
Z ostatnich danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że stopa bezrobocia znów zwiększyła się w minionym miesiącu - tym razem aż o 0,3 pkt. proc. do poziomu 13,9 proc. Jest to poziom przekraczający aż o 2,0 pkt. proc. stopę bezrobocia sprzed roku. Co gorsza nie widać żadnych realnych możliwości rozwiązania tego bez wątpienia największego - i to nie tylko w wymiarach społecznych - problemu polskiej gospodarki.
Pora na kilka faktów. Po dwóch pierwszych miesiącach roku w urzędach pracy zarejestrowanych było 2528,0 tys. bezrobotnych, co w stosunku do sytuacji sprzed miesiąca oznacza wzrost o ponad 50 tys. osób. Jest to aż o 17,8 proc. więcej (o 381,4 tys. osób) niż przed rokiem. Wprawdzie nieco wzrosła w lutym liczba zgłoszonych ofert pracy, ale w końcu lutego urzędy dysponowały zaledwie 9,9 tys. miejsc pracy, w tym na pracę stałą - 6,0 tys. Oznacza to, iż na jedną ofertę pracy statystycznie przypada 255 bezrobotnych. Równocześnie około 800 zakładów pracy deklaruje zwolnienie w najbliższym okresie 43,4 tys. pracowników (deklaracje sprzed miesiąca dotyczyły 36,1 tys. osób). Równocześnie mamy do czynienia z dwoma groźnymi - przede wszystkim ze względu na swą trwałość - cechami polskiego bezrobocia. Pierwszą jest specyficzna struktura wieku osób pozostających bez pracy. Ponad 57 proc. bezrobotnych, to osoby w wieku 18-34, z przewagą tych wyższych roczników. Natomiast stopa bezrobocia młodzieży wynosi prawie 30 proc. - jest więc ponad dwukrotnie wyższa niż całej populacji! Drugą natomiast jest duże regionalne zróżnicowanie poziomu bezrobocia. Największy odsetek osób pozbawionych pracy występuje na terenach słabiej rozwiniętych gospodarczo. Bezrobocie rozprzestrzenia się coraz bardziej i - o czym była już mowa na wstępie - z całą pewnością nie służy polskiej gospodarce. Są oczywiście przyczyny obiektywne takiego stanu rzeczy. Należy do nich restrukturyzacja polskiego przemysłu, a jeszcze bardziej - rolnictwa, co pośrednio jest skutkiem urynkowienia gospodarki. Nie ulega też wątpliwości, że i w latach poprzednich mieliśmy do czynienia z ukrytym bezrobociem, które zostało ujawnione po wprowadzeniu reformy służby zdrowia. To wszystko prawda, ale coraz bardziej niepokojąca jest skala tego zjawiska.
Jeszcze bardziej niepokojący wydaje się fakt, iż walka z bezrobociem - jak się wydaje - sprowadza się jedynie do pustych deklaracji werbalnych, którym nie towarzyszą propozycje konkretnych rozwiązań tego problemu. Doskonale wprawdzie wiadomo, że wygenerowanie nowych miejsc pracy - i to w tak olbrzymich ilościach - wymaga czasu, toteż nikt nie oczekuje, że w ciągu kilku miesięcy na rynku pracy nastąpią wyraźnie odczuwalne przeobrażenia, ale chciałoby się odnotować przynajmniej wolę walki z bezrobociem. Do stworzenia nowych miejsc pracy niezbędny jest również kapitał, którym - w wystarczającym stopniu -ani rolnictwo, ani przemysł nie dysponują. Rozwijają się jednak bezpośrednie inwestycje zagraniczne w Polsce - kapitał można więc znaleźć, pod warunkiem jednak, iż dolarowi inwestorzy będą stale zachęcani do lokowania pieniędzy właśnie na naszym rynku. Tymczasem po okresie rzeczywiście euforycznych zachęt, obecnie zaczynają oni natrafiać na szereg barier, co sprawia że napływ pieniędzy - ciągle jeszcze wysoki - zaczyna maleć. I chociaż mamy do czynienia z rosnącą koniunkturą gospodarczą, choć z miesiąca na miesiąc rozwija się produkcja sprzedana przemysłu i budownictwa, co zdaje się dobrą perspektywą dla osób szukających pracy, to jednak te dwa wspomniane powody nie rokują, niestety, szans na rozwiązanie problemu polskiego bezrobocia w dającej się określić perspektywie.
Na pierwszy rzut oka wiadomość jest bardzo dobra. Główny Urząd Statystyczny - zastrzegając wprawdzie, że są to dane wstępne - podał, iż w minionym miesiącu stopa bezrobocia spadła o 0,2 pkt. proc. do poziomu 13,7 proc. Jest to pierwsze jej ograniczenie od dziewięciu miesięcy - i to rzeczywiście musi cieszyć. Z drugiej jednak strony nie można zapominać, iż Polska - relatywnie rzecz ujmując, a więc w stosunku do liczby osób w wieku produkcyjnym - nadal plasuje się w europejskiej czołówce pod względem liczby bezrobotnych. Ocena sytuacji na rynku pracy w skali zaledwie jednego miesiąca - bez względu na to czy się ona poprawia, czy pogarsza - może prowadzić do błędnych wniosków. W grę wchodzi bowiem szereg czynników krótkookresowych, wśród których niebagatelne znaczenie ma sezonowość zatrudnienia. Tym samym mniejsza liczba bezrobotnych nie musi oznaczać - i zapewne nie oznacza - stworzenia dodatkowych, stałych miejsc pracy. Pora na konkrety. Pod koniec kwietnia - wyniki maja znane będą dopiero za kilkanaście dni - liczba bezrobotnych zarejestrowanych w urzędach pracy wyniosła 2490 tys. osób, co oznacza jej spadek w stosunku do poprzedniego miesiąca o 43,6 tys. osób. W liczbach bezwzględnych oznacza to spadek o 1,7 proc. Nie tylko ten wskaźnik potwierdza fakt, iż problem bezrobocia daleki jest od rozwiązania. Oto bowiem w stosunku do analogicznego miesiąca ubiegłego roku liczba bezrobotnych jest wyższa aż o 367,8 tys. osób, a więc o 17,3 proc. Prawdopodobną sezonowość obniżki bezrobocia zdaje się potwierdzać fakt, iż przed rokiem także się ono zmniejszyło - i to nawet w stopniu wyższym niż obecnie - bo o 48,2 tys. osób.
Sezonowy jest chyba także wzrost liczby ofert pracy - przybyło ich 52,9 tys., podczas gdy miesiąc wcześniej było ich 50,8 tys., przy czym tylko 24 tys. dotyczyło pracy stałej. W końcu kwietnia urzędy pracy dysponowały ofertami dla 12,4 tys. osób, w tym na pracę stałą - 6,3 tys. Oznacza to, ^x na jedną ofertę przypada statystycznie 201 bezrobotnych (miesiąc wcześniej - 213). O rzeczywistym braku poprawy na rynku pracy świadczy jeszcze jedno: około 1300 zakładów deklarowało zwolnienie w najbliższym okresie 57,2 tys. pracowników, podczas gdy miesiąc wcześniej z 1000 zakładów miało być zwolnionych 52,0 tys. osób. Równocześnie nadal mamy do czynienia z dwoma bardzo groźnymi cechami polskiego bezrobocia. Oto ponad 57 proc. bezrobotnych stanowią osoby w wieku 18-34 lat, ze zdecydowaną przewagą tych najmłodszych. Stopa bezrobocia młodzieży dochodzi do 30 proc. - jest więc ponad dwukrotnie wyższa niż dla całej populacji. Po drugie natomiast mamy do czynienia z olbrzymim regionalnym zróżnicowanie poziomu bezrobocia; najwyższą jego stopę odnotowuje się w województwie warmińsko-mazurskim (23,6 proc.), lubuskim (18,5 proc.) i zachodniopomorskim (18,1 proc.), podczas gdy w mazowieckim wynosi ona 10,2 proc., małopolskim i śląskim - po 10,9 proc. Brak odpowiedniego zaplecza mieszkaniowego uniemożliwia migracje ludności i tym samym to regionalne rozwarstwienie jest zjawiskiem trwałym. Wysokie bezrobocie jest po części efektem restrukturyzacji polskiego przemysłu, zwłaszcza ciężkiego, a także - i to w większym stopniu - rolnictwa. Pamiętać trzeba również, że z ukrytym bezrobociem mieliśmy do czynienia w okresie poprzedniego ustroju gospodarczego, a jego ujawnieniu służyło wdrożenie reform społecznych, przede wszystkim służby zdrowia. W niczym jednak nie zmienia to faktu, iż z całą pewnością jest ono obecnie podstawowym problemem - tak gospodarczym, jak i społecznym - bez rozwiązania którego trudno będzie oceniać stan gospodarki za zadowalający.
Polska ma się zobowiązać wobec Unii do nasilenia walki z rosnącym bezrobociem - porozumienie w tej sprawie podpiszą w poniedziałek w Warszawie minister pracy Longin Komołowski i komisarz UE ds. zatrudnienia Anna Diamantopulu. "Dokument o wspólnej ocenie" polskiej polityki w zakresie zatrudnienia ma pomóc Polsce w usprawnieniu tej polityki i przygotować kraj do koordynacji polityki zatrudnienia wprowadzonej na mocy Traktatu z Amsterdamu przez szczyt Unii Europejskiej w listopadzie 1997 roku w Luksemburgu. Porozumienie przewiduje przede wszystkim "wzmocnienie służb publicznych zajmujących się realizacją polityki zatrudnienia", tak aby mogły korzystać nie tylko z wypróbowanych w Unii wzorów aktywnych działań w polityce zatrudnienia, skutecznie pomagać w poszukiwaniu pracy, ale też w szkoleniach i zmianie kwalifikacji. Komisja Europejska, organ wykonawczy Unii, w imieniu którego grecka komisarz podpisze dokument, nie ma prawa niczego narzucać Polsce, ale sam polski rząd zgodził się w czasie redagowania tekstu, że urzędom pracy przydałyby się modernizacja i decentralizacja - powiedziała w zeszły czwartek Diamantopulu polskim dziennikarzom. Jednak, według niej, nawet najsprawniejsze i najbardziej pomysłowe "pośredniaki" nie pomogą, jeżeli Polska nie zreformuje zasiłków dla bezrobotnych, nie obniży podatków (zwłaszcza od najniższych wynagrodzeń), nie doprowadzi do pomyślnego końca podjętych reform systemów edukacji, ubezpieczeń społecznych i ochrony zdrowia. "Wiem, że zrobiliście ogromny postęp, ale rezultaty niektórych reform nie są jeszcze widoczne" - powiedziała Diamantopulu. Według niej, największe wyzwania w polityce zatrudnienia stoją przed Polską w tworzeniu miejsc pracy na wsi oraz wspieraniu i szkoleniu młodzieży i osób w wieku 50-55 lat, które nie mogą znaleźć pracy. Grecka komisarz, która chętnie przedstawia się jako "feministka", podkreśliła też, że Polsce przydałyby się większe wysiłki w promowaniu równych szans kobiet i mężczyzn na rynku pracy, w tym pomoc kobietom w godzeniu obowiązków domowych i zawodowych.
Jako początek "ofensywy przeciw bezrobociu" określił premier Jerzy Buzek piątkowe spotkanie przedstawicieli rządu, partii politycznych i przedsiębiorców poświęcone tworzeniu nowych miejsc pracy. W spotkaniu wzięli udział liderzy partii wchodzących w AWS, a także liderzy UW. Według premiera, było to spotkanie przedsiębiorców z "przedstawicielami partii, które generalnie popierają rząd". Buzek podkreślił, że podczas spotkania była generalna zgoda co do działań, które muszą być podjęte by walczyć z rosnącym bezrobociem. Te działania - mówił - to m.in. ułatwienia dla przedsiębiorców przez obniżenie kosztów pracy i obciążeń fiskalnych; uelastycznienie Kodeksu pracy, by pracodawca mógł być "swobodniejszy", a zatrudniony nie tracił praw pracowniczych; poprawa systemu ustawicznego kształcenia dorosłych; rozwój nowych sektorów gospodarki, przede wszystkim sektora usług. "Mamy nadzieję, że to spotkanie nie będzie kolejną naradą, ale sygnałem do konkretnej decyzji" - powiedziała Henryka Bochniarz. Prezes BCC Marek Goliszewski dodał, że postulowane przez przedsiębiorców obniżenie podatków ma służyć nie temu, by "jeździli mercedesami", ale temu by mieli pieniądze na zatrudnienie ludzi. Wicepremier Janusz Steinhoff zapowiedział, że wkrótce przedstawiony zostanie rządowy projekt nowelizacji ustawy o podatku od osób fizycznych. Przewodniczący UW Bronisław Geremek wyraził nadzieję; że AWS i Unia porozumieją się w sprawie zmian w Kodeksie pracy i w systemie podatkowym i przegłosują te zmiany w parlamencie. "Trzeba działać skutecznie i szybko" - podkreślał. Prezes SKL Jan maria Rokita zaznaczył, że zapowiadaną przez Buzka "ofensywę przeciw bezrobociu" rozumie jako "kolejny krok emancypacji rządu wobec związków zawodowych".
Stopa bezrobocia w grudniu 2000 roku wzrosła do 15 proc. z 13,1 proc. w 1999 roku i 14,5 proc. w listopadzie 2000 roku - podał w poniedziałek Główny Urząd Statystyczny. W końcu grudnia zarejestrowanych było 2702,6 tys. bezrobotnych, czyli o 352,8 tys. osób więcej niż przed rokiem (15 proc.) i o 89,5 tys. osób więcej niż w listopadzie 2000 roku. W ciągu całego ubiegłego roku liczba bezrobotnych najbardziej zwiększyła się w województwie śląskim, o 23,6 proc., lubuskim, o 19,3 proc., pomorskim, o 18,1 proc., wielkopolskim, o 17,4 proc., małopolskim, o 17 proc. Stosunkowo najmniejszy wzrost bezrobocia wystąpił w województwie lubelskim - o 7,8 proc. W 2000 roku zarejestrowano po raz pierwszy 2475,9 tys. osób, i była o 86,9 tys. osób mniej niż w 1999 roku. Wśród nowo rejestrowanych wzrosła liczba bezrobotnych ze zwolnień grupowych do 194 tys. osób (z 164,9 tys. w poprzednim roku). Więcej niż w poprzednim roku osób zostało skreślonych z rejestru bezrobotnych - 2123 tys. osób, czyli o 78,7 tys. więcej. Z tej sumy 50,1 proc. osób zrezygnowało ze statusu bezrobotnego ze względu na podjęcie pracy. W 2000 roku zmniejszyła się liczba ofert pracy o 680,7 tys. w porównaniu z 1999 rokiem. W końcu 2000 roku wynosiła ona 607,9 tys. Na jedną aktualną ofertę pracy przypadały 473 osoby, wobec 385 osób w poprzednim roku. Spośród bezrobotnych 79,7 proc., czyli 2154 tys. osób, nie ma już prawa do zasiłku dla bezrobotnych. W grudniu 1999 roku liczba ta wynosiła 1795,7 tys. osób, czyli 76,4 proc. bezrobotnych. W 2000 roku zmniejszyło się, o 3,3 proc., przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw. W końcu grudnia ubiegłego roku zatrudnionych było 5312,1 tys. osób. Zatrudnienie spadało głównie w przetwórstwie przemysłowym - o 6 proc., zwłaszcza w produkcji metali, włókiennictwie, produkcji maszyn i urządzeń, wyrobów chemicznych. Poza tym zatrudnienie spadło w górnictwie i kopalnictwie (o 11,9 proc.), budownictwie (o 4,2 proc.), energetyce (o 2,6 proc.). Zatrudnienie wzrosło natomiast w obsłudze nieruchomości i firm (o 10,7 proc.), handlu i naprawach (o 2,2 proc.), hotelach i restauracjach (o 2,1 proc.).
Największym zagrożeniem dla polskiej gospodarki jest rosnące bezrobocie - ocenia Główny Urząd Statystyczny. W listopadzie liczba bezrobotnych wzrosła o 65 tysięcy osób i wynosi 2 miliony 613 tysięcy osób. W listopadzie bezrobocie wzrosło we wszystkich województwach. Na ostatniej w tym roku konferencji prasowej wiceprezes GUS-u, Janusz Witkowski podkreślił, że 80 procent bezrobotnych czyli 2 miliony 100 tysięcy osób nie ma prawa do zasiłków. Jego zdaniem nie widać w naszej gospodarce mechanizmów ani działań, które dawałyby nadzieję na zmniejszanie bezrobocia. W przyszłym roku także głównym zagrożeniem dla naszej gospodarki będzie rosnące bezrobocie. Trwa restukturyzacja gospodarki, a możliwości kreowania nowych miejsc pracy nie widać. W przyszłym roku podobnie, jak w tym, do gospodarki będzie napływać wyż demograficzny, czyli będzie rosła liczba osób poszukujących pracy. Mijający rok był za to korzystny dla polskiego eksportu i wzrostu gospodarczego. Wicepremier Witkowski podkreślił, że w tym roku eksport był czynnikiem napędzającym wzrost w gospodarce. Zmniejszył się także w stosunku do ubiegłego roku deficyt w handlu zagranicznym. Tegoroczny wzrost gospodarczy GUS także ocenia jako pomyślny. Wprawdzie od kilku miesięcy nasza gospodarka rozwija się wolniej, ale po trzech kwartałach produkt krajowy brutto wynosi cztery i osiem dziesiątych procent, a to jest wzrost znacznie wyższy niż w analogicznym okresie ubiegłego roku.