Rafał Wojaczek - biografia
Rafał Wojaczek urodził się 6 grudnia 1945 roku w Mikołowie, był więc - jak to określił Adam Zagajewski - rówieśnikiem Polski Ludowej. Pochodził z rodziny nauczycielskiej. Miał dwóch braci, z których młodszy, Andrzej, został aktorem. Do szkoły podstawowej i średniej uczęszczał w rodzinnej miejscowości, jednak z powodu częstych konfliktów z nauczycielami zmuszony był przenieść się do liceum w Katowicach, a potem w Kędzierzynie. Najprawdopodobniej wtedy zaczął pić i dość szybko popadł w uzależnienie. Interesował się harcerstwem, fotografią i żeglarstwem, jako szesnastolatek uzyskał patent sternika. Jako piętnastolatek podjął pierwszą nieudaną próbę samobójczą. W przyszłości miało ich niestety być więcej… W 1963 roku podjął studia na wydziale polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, jednak z powodu choroby musiał porzucić je już po pierwszym semestrze. Rok później przeniósł się do Wrocławia, gdzie mieszkał jego starszy brat - Piotr. Przez pewien czas pracował w MPO jako dyspozytor, jednak już w maju trafił do kliniki psychiatrycznej, gdzie rozpoznano u niego schizofrenię. Tam właśnie poznał swą przyszłą żonę, Hannę Janas, z którą miał córkę. Małżeństwo to zakończyło się rozwodem zaledwie po pół roku. Później związany był jeszcze z dwiema kobietami - Teresą Ziomber i Grażyną Lisowską. Obu kobietom zadedykował część ze swoich wierszy. Zmarł śmiercią samobójczą, zażywszy środki nasenne w nocy z 10 na 11 maja 1971 roku. Pochowano go we Wrocławiu na cmentarzu św. Wawrzyńca.
Wojaczek zaczął pisać najprawdopodobniej około 17. roku życia (najwcześniejszy jego wiersz „Wyrok na mnie już zapadł” datowany jest na 1962 rok), jednak jego oficjalny debiut poetycki przypada na rok 1965, kiedy to jego wiersze ukazały się w pierwszym numerze „Poezji”. Brał czynny udział w życiu wrocławskiej cyganerii, uczestniczył w rozmaitych konkursach poetyckich. Za życia opublikował dwa tomy poezji: „Sezon” (1969), za który otrzymał nagrodę Ugrupowania 66 w kategorii „najciekawszy tomik młodego poety” i „Inna bajka” (1971). Kolejne dwa zbiory - „Którego nie było” i „Nie skończona krucjata” ukazały się już po śmierci poety, w 1972 roku. Pośmiertnie przyznano mu również nagrodę literacką im. Andrzeja Bursy. W 1997 roku w Mikołowie, w domu rodzinnym poety utworzono Instytut Mikołowski im. Rafała Wojaczka, w którym rokrocznie organizuje się m.in. Turniej Jednego Wiersza jego imienia.
Rafał Wojaczek jest, obok Andrzeja Bursy czy Edwarda Stachury, jednym z polskich poètes maudits - poetów przeklętych. Krótkie, burzliwe życie pełne alkoholowych ekscesów i naznaczone piętnem choroby psychicznej w połączeniu z brutalną, wręcz wulgarną choć pełną ekspresji poezją, przyczyniły się do zaistnienia legendy związanej z jego osobą. Nazywano go nawet czasem Rimbaudem znad Odry.
Edward Kolbus pisał o Wojaczku:
„Powiedzieć o Wojaczku, że był poetą, jednym z najtragiczniejszych i najbardziej kontrowersyjnych prekursorów rodzimej kontestacji - to dużo i mało zarazem. Dużo - bowiem wyraża się w tych słowach prawie wszystko, co mogło mieć i chyba miało najistotniejszy wpływ na dramaturgię zdarzeń, tak w sensie artystycznych jak i społecznych jej uwarunkowań. Mało - gdyż tak ścisłe powiązanie nie tuzinkowej w końcu biografii poety z uprawianą przezeń twórczością, jak ma to miejsce w przypadku Wojaczka, rodzi pokusę i stwarza nieograniczone wręcz możliwości mnożenia przymiotników jeszcze bliżej i precyzyjniej dookreślających sytuację poety”. |
Kalendarium
1945
Narodziny Rafała Grzegorza Mikołaja Wojaczka.
Chrzest w kościele pod wezwaniem św. Wojciecha w Mikołowie.
1947
Urodziny brata, Andrzeja Feliksa Wojaczka.
1952
Początek nauki R.W. w Szkole Podstawowej nr l w Mikołowie.
1954
Ojciec, Edward Wojaczek, przenosi się do Kędzierzyna-Koźla, gdzie podejmuje pracę w Liceum Ogólnokształcącym nr 24 przy ul. Kozielskiej 28 i zamieszkuje na poddaszu Domu Nauczyciela przy ul. Leśnej 21.
1958
Ojciec kupuje Rafałowi aparat "Druh" (później zamienił go na "Smienę" i "Zorkę") i urządza mu na tyłach mieszkania (ul. 1 Maja 8) ciemnię fotograficzną.
1959
Kurs żeglarski w ośrodku ZHP w Wiśle Wielkiej przy Jeziorze Goczałkowickim.
Początek nauki R.W. w Liceum Ogólnokształcącym im. Karola Miarki przy u1. Żwirki i Wigury w Mikołowie.
R.W. urządza w domu mały warsztat stolarski.
1960
Wstąpienie do Związku Harcerstwa Polskiego.
1961
Obóz żeglarski na Mazurach (kurs sternika jachtowego).
Przeniesienie R.W. do VII Liceum Ogólnokształcącego im. Harcerzy Obrońców Katowic w Katowicach.
1962
Zarejestrowanie R.W. w Poradni Antyalkoholowej.
Pierwsza potwierdzona próba samobójcza R.W. (w czasie nieobecności rodziców odkręca kurki od gazu i przecina przeguby obu rąk w wannie).
Dwutygodniowy rejs bałtycki na "Czerwonych Żaglach"
Przeprowadzka R.W. do Kędzierzyna - Koźla (do ojca); początkowo nauka w Liceum Ogólnokształcącym przy ul. Kozielskiej 28, a po krótkim czasie w Liceum Ogólnokształcącym dla Pracujących.
Poznanie w Harcerskim Ośrodku Wodnym w Wiśle Stefanii Cisek, z którą R.W. korespondować będzie do roku 1966.
1963
Kolejna próba samobójcza R.W. w mieszkaniu ojca w Kędzierzynie-Koźlu (odkręcenie gazu oraz podcięcie żył); "Obraz był «ładny» - kałuża krwi, coraz więcej jej było i ciągły syk ulatniającego się gazu" (z listu do S. Cisek).
Egzamin maturalny i ukończenie liceum w Kędzierzynie-Koźlu.
Egzaminy wstępne na polonistykę Uniwersytetu Jagiellońskiego i przyjęcie na studia.
Fiasko uczestnictwa w rejsie morskim "Zawiszą" dookoła Anglii (z powodu konfliktu z pilotem chorągwi harcerskiej).
Początek pracy nad powieścią pt. „Piąta pora roku” (nieukończona, zaginiona).
Zakwaterowanie w Domu Akademickim "Żaczek" w pokoju nr 407; Kraków, al. 3 Maja 3.
Początek roku akademickiego.
1964
R.W. nie uzyskuje zaliczenia z łaciny u prof. Adama Heinza z powodu licznych nieobecności.
Wieczór poetycki Juliana Przybosia w "Żaczku"
Dojrzewanie planów studiowania na filozofii.
Opinia dra psychiatrii Leonarda Fingera: "Nie może studiować na żadnej wyższej uczelni.
Przyjazd do Wrocławia i zamieszkanie u brata na ul. Przelot 17.
Próba samobójcza przy pomocy żyletki (w domu brata).
RW. wyjawia (w liście do S. Cisek) zamiar zgłoszenia się do kliniki psychiatrycznej we Wrocławiu.
Dwutygodniowy okres pracy w Miejskim Przedsiębiorstwie Oczyszczania we Wrocławiu (jako dyspozytor samochodowy).
Zamieszkanie na sublokatorce przy ul. Stolarskiej 76.
1965
Pobyt na oddziale w Klinice Psychiatrycznej we Wrocławiu; poznanie Anny Kowalskiej (staż pielęgniarski).
Debiut poetycki w "Poezji" nr 1 (wiersze: "Martwy sezon", "Nasza pani", "Mit rodzinny", "Wiem kto to jest", "Mój pies bardzo przyjemny", "On", '** [Ludzie kładą się spać].
1966
Ślub z Anną Kowalską.
Druk w "Odrze" wierszy: "Sezon", "Piszę wiersz", "Pewna sytuacja", "Wiesz, jest mała radość" (jedyny dedykowany żonie).
Ostatni list do S. Cisek.
Pięciodniowy pobyt u żony w Obornikach k. Wrocławia.
Poznanie Janusza Stycznia i wprowadzenie R.W. do środowiska literackiego.
Pijacka libacja, urządzona przez R.W. w Klubie Związków Twórczych z okazji przyjęcia go do "towarzystwa".
Poznanie Teresy Ziomber i początek ponad trzyletniego związku.
Przyjazd Anny do Wrocławia i jej groźby samobójcze (próba trucia się luminalem).
Rozpowszechnianie przez R.W. informacji o samobójczej śmierci żony oraz urządzenie "stypy" w PA,X-ie (z udziałem. J. Stycznia, H. Wolniaka, J. Feusette'a, J. Ciechanowicza).
Narodziny córki Dagmary.
Samookaleczenie (żyletką) po wieczorze poetyckim w Jeleniej Górze.
Opuszczenie sublokatorki na ul. Stolarskiej 76 i przeprowadzka na ul. Śniadeckich 2 na Zaciszu (500 zł czynsz, 50 zł opał)
1967
Wieczór autorski w PAX-ie.
Zabieg laryngologiczny ucha.
Krótkotrwały pobyt w mieszkaniu brata Piotra.
Stypendium ze Związku Literatów Polskich (3250 zł).
Propozycja wydania tomu poetyckiego w PAX-ie.
Awantura pod restauracją "Silesia" w Mikołowie (przepychanki, pyskówki, rozbicie szyby).
Wyjazd do chorego ojca do Kędzierzyna-Koźla.
Pobyt z bratem Andrzejem na Mazurach i w Kazimierzu nad Wisłą.
Powstanie „Sanatorium”, poematu w siedmiu częściach.
Obrażenie kilku osób (m.in. Z. Kubikowskiego) i powieszenie na wieszaku portiera w Klubie Związków Twórczych w czasie wizyty pisarzy z NRD.
Doprowadzenie Wojaczka na Komendę Dzielnicową MO, a następnie dwumiesięczny pobyt w areszcie przy ul. Fiołkowej 38 (Ośrodek Pracy Więźniów).
1968
Pobyt nad morzem w Karwi.
R.W. wyskakuje z okna Stanisława Chacińskiego z drugiego piętra (w reakcji na groźbę zerwania ze strony T. Ziomber), co kończy się zwichnięciem kostki.
R.W. sporządza testament, w którym wszystkie prawa do swoich utworów przekazuje T. Ziomber (nigdy nieegzekwowane).
Kilkudniowy pobyt u T. Ziomber w sanatorium w Kudowie Zdroju.
Poznanie, a po pewnym czasie romans z Grażyną Lisowską.
Złożenie dokumentów ślubnych z T. Ziomber (planowany termin: maj 1969) i wycofanie ich po jakimś czasie.
Poznanie Stanisława Srokowskiego.
1969
Awantura w Klubie Dziennikarza, R.W. wybija ciałem szybę w drzwiach lub witrynie; mając do wyboru 12 dni aresztu lub zapłacenie kosztu wstawienia szyby, reguluje rachunek.
Ukazanie się debiutanckiego tomu Sezon w Wydawnictwie Literackim.
Samookaleczenie szklanką w restauracji "Ratuszowa".
Przepraszający list do ojca (po wcześniejszym, obraźliwym).
Dwutygodniowy pobyt w Domu Pracy Twórczej "Astoria" w Zakopanem (sprowo-
kowanie bójki).
Odrzucenie podania R.W. o przyjęcie do Związku Literatów Polskich.
1970
Nagroda im. Tadeusza Peipera wrocławskiego Ugrupowania Literackiego 66 za Sezon (najciekawszy tomik wrocławskiego młodego poety 1969 roku).
Druga książka poetycka: „Inna bajka” (Ossolineum).
Wtargnięcie na wieczór poetycki Mirona Białoszewskiego w Klubie Muzyki i Literatury.
1971
"Lekkie uszkodzenie ciała" Ludwika Gułaja-Korzeniowskiego (rozbicie na czole filiżanki) w Empiku aresztowanie i rozprawa w trybie przyspieszonym, skierowanie na przymusowe badania psychiatryczne (diagnoza biegłych sądowych).
Powstanie ostatniego wiersza ("Zmierzch łagodnie rozsupłał") i kryzys twórczy RW.
Poznanie Elżbiety Fediuk w Krakowie na przedstawieniu dyplomowym „Gry w zabijanego” Ionesco na scenie w Krakowie.
Wspólne Święta Wielkanocne z E. Fediuk w pokoju gościnnym Teatru Współczesnego.
Spoliczkowanie o godz. 18.30 portiera w Klubie Książki i Prasy we Wrocławiu.
Zobowiązanie się na piśmie do nieprzychodzenia do Klubu Książki i Prasy w stanie
Nietrzeźwym.
Ostatni pobyt w Mikołowie.
Samobójstwo R.W. w pokoju sublokatorskim przy ul. Lindego 12 przy pomocy leków.
Pogrzeb na cmentarzu św. Wawrzyńca we Wrocławiu przy ul. Bujwida.
Krótka charakterystyka poezji Rafała Wojaczka
Po ukazaniu się debiutanckiego tomiku „Sezon” pojawiły się głosy zarzucające Wojaczkowi udziwnienia gramatyczne, „murzyńskość składni” i „łączenie turpizmu z wrzaskliwym erotyzmem, ekshibicjonizmem czy pornografią”. Równocześnie jednak dostrzegano w tych wierszach niezwykły autobiografizm poety, zwracano uwagę na nowatorstwo języka i fakt, że poezja ta cała była w swej istocie poszukiwaniem. Poszukiwaniem prawdy o transcendencji, sensu, istoty rzeczy, a wreszcie - poszukiwaniem siebie samego.
Jego wiersze to przede wszystkim poetycki - choć czasem zupełnie sprozaizowany - zapis bólu spowodowanego odczuciem wyizolowania ze świata, stanów psychicznych, jakie były jego udziałem, wszechobecna fascynacja biologią i fizjologią, wyrażona przede wszystkim poprzez drastyczne obrazy ludzkiej cielesności, obsesja brzydoty i śmierci.
Wbrew obiegowym opiniom wyrobionym na podstawie oceny patrona poetyckiego debiutu - Tymoteusza Karpowicza, nie należy traktować poezji Wojaczka tylko i wyłącznie w kategorii ekshibicjonistycznego biografizmu czy psychicznej wiwisekcji, jakiej poeta dokonuje sam na sobie. Owszem, w jakiejś mierze tak właśnie jest, trudno też zaprzeczyć, że pisanie jest dla niego pewnym rodzajem autoterapii, jednak pamiętać należy, że Wojaczek potrafił doskonale posługiwać się różnego rodzaju maskami - na dowód wystarczy wspomnieć cykl wierszy, w których wypowiada się jako kobieta. Jak zauważa jeden z badaczy: „to przede wszystkim domena świadomej kreacji, mozolnie i z rozmysłem budowanej fikcji”. Jest to związane z mocno kreacyjnym charakterem tej liryki, z budowaniem przez poetę drugiego, alternatywnego „ja”, z poszukiwaniem, o którym była już tutaj mowa.
Wojaczek - twórca i niszczyciel
Tymoteusz Karpowicz wskazał w swoim komentarzu do wierszy Wojaczka trzy podstawowe źródła postawy poetyckiej: ponadprzeciętną wrażliwość, patronów literackich takich jak Villon, Rimbaud, Kafka, de Sade i Hłasko, ale przede wszystkim „zagwarantowany sobie ostentacyjnie status alkoholika, awanturnika, status clocharda znad Sekwany, przeniesiony nad brudne kanały Odry - wtórny więc i bez blasku oryginału. Jest to wybór absolutnie trzeźwy, w pełni prowokującej świadomości. Była to najpierw zabawa, a potem nieodwracalny dramat konsekwencji”.
Trudno się z tą opinią nie zgodzić. O zafascynowaniu Rafała Wojaczka Markiem Hłaską wiadomo nie od dziś, nie sposób też nie zauważyć w jego liryce wpływów poezji francuskiej schyłku XIX wieku, myli się jednak Karpowicz, pisząc o jej wtórności wobec poprzedników. Wojaczek naśladuje, ale robi to z pełną premedytacją. Czerpie z tradycji literackiej bardzo obficie, ale przetwarza to na swój unikalny sposób. Odświeża dawne schematy i motywy, jednak nie robi tego poprzez proste przywołanie. W liryce Wojaczka wiele jest świadomych cytatów i kryptocytatów (czasem także z jego własnej twórczości). Przeważnie są to tytuły lub motta do wierszy, rzadziej treść. Często są one osią konstrukcyjną utworu, inspiracją, źródłem poetyckiej polemiki nawiązywanej z poprzednikami. Wojaczek wykorzystuje je w sposób otwarty, przekształca, rozwija, tworzy kolejne „warianty”, ujęcia znanych już motywów, nadając im własny „Wojaczkowy” rys. Burzy utarte konwencje, zwłaszcza te językowe, pozornie spłyca ważkie tematy, odziera z patosu, demitologizuje, a jednocześnie w przewrotny sposób nadaje nową rangę temu, co dotąd „nie mieściło się” w poezji, bo było zbyt mało wzniosłe.
Wojaczek a Rimbaud
Twórczość i osoba Artura Rimbaud zajmuje szczególne miejsce w łańcuchu poetyckich inspiracji Wojaczka. Fascynacja tym francuskim symbolistą miała kilka płaszczyzn. Pierwszą z nich był poziom biografii poety. Wojaczek nie tylko interesował się życiem Rimbauda, wierząc w reinkarnację, wierzył, że jest jego kolejnym wcieleniem. Jak wynika z relacji przyjaciół, bardzo przeżył informację, że ma identyczny rozmiar stopy, a nawet - per analogiam - próbował być homoseksualistą. Sam świadomie kreował swoją osobę na poète maudit.
Drugi, głębszy poziom, dotyczy twórczości. Wojaczek szukał w niej inspiracji, chciał podjąć jej twórczą kontynuację. Już sam tytuł pierwszego tomu wierszy jest wyraźną aluzją do „Sezonu w piekle”. Podobnych nawiązań jest więcej: wiersz „Fotografia” zawiera motto z „Poranka odurzenia”, „Piosenka z najwyższej wieży” jest nie tylko nawiązaniem czy odniesieniem (Rimbaud napisał dwa takie utwory), ale daleko idącym wzbogaceniem. Być może również motyw murzyna zaczerpnął poeta ze spuścizny literackiej swego poprzednika.
Co istotne, zabiegi tego rodzaju były też dla Wojaczka sposobem na określenie własnej przynależności poetyckiej.
Język poetycki Wojaczka
Tym, co najbardziej zwraca uwagę w lirykach polskiego Rimbauda, jest specyficzny język. Wiele tu słów potocznych, wręcz wulgarnych, zwłaszcza tych związanych z fizjologią ludzkiego ciała:
gdzie moja męskość głową fioletową straszy
poślubiona dziewica regularnie krwawi
(„Ballada bezbożna”)
nie ta która cieknie z wargi
przegryzionej przy orgazmie
nie ta którą wieprze broczą
na użytek kaszanki
(„Ballada o prawdziwej krwi”)
Dla Wojaczka pojęcie tabu językowego właściwie nie istnieje, a jeśli nawet - służy tylko temu, by je przekroczyć. Poeta łamie je w dwóch wymiarach - na poziomie obrazowania:
Dla kogo, gdy odpinam ci spinkę u stanika
I dotykam twych piersi, nieumyślnie się wzdrygasz?
(„Ten trzeci”)
Któż to chodzi z butami po nagim ciele kobiecym
Odpowiadam: poeta
Gnój
alfons swej śmierci, co ją rymuje wciąż ze śmiechem
(„Babilon”)
oraz na poziomie reguł mowy eufemistycznej (czyli na płaszczyźnie stricte językowej):
A ostatecznie dać mi choć wódki żebym pił
I potem rzygał bo poetów należy używać
(„Prośba”)
Zdarza się jednak zupełnie inaczej, szczególnie wtedy, gdy wypowiada się jako kobieta. Pojawia się wówczas pewnego rodzaju czułość, poetyzmy, obrazy, choć nadal dosłowne, łagodnieją. Podobnie jest w wierszach dotyczących pisania i bycia poetą.
Wyobraźnia poetycka Wojaczka ma przede wszystkim charakter językowy. Język jest dla niego przede wszystkim tworzywem, które można przekształcać i którym można manipulować. Znane wyrażenia i zwroty często pojawiają się w zaskakujących kontekstach, w nietypowych zestawieniach, jak to ma miejsce np. w wierszu „Sezon”, gdzie czytamy:
Tylko drzewa się ruszają
niepospolite ruszenie drzew.
Tym, co go interesuje najbardziej, jest próba dotarcia za pomocą słowa do istoty opisywanej rzeczy. Poezja staje się nie tyle sztuką obrazowania, co sztuką słowa samego w sobie.
Warto też zwrócić uwagę, że przy całym swoim nowatorstwie Wojaczek jest tradycjonalistą, szczególnie w zakresie konstrukcji wierszowej. We wszystkich czterech tomach bardzo często występują tak klasyczne dla wiersza polskiego strofy jak dystych („Inna bajka”, „Polonia restituta”, „Na odwrocie starego wiersza”) strofa czterowersowa („Modlitwa szarego człowieka”, „Mówię do ciebie cicho”) oraz takie gatunki jak sonet („Ojczyzna”), piosenka, list czy ballada (cykl „Piosenka bohaterów”, „Ballada bezbożna”, „List spod celi I i II”). Nieobce są mu także zabawy rymami („Na jednym rymie”, „Żeńskie rymy nocy lipcowej”).
Ponadto istnieje grupa wierszy, w których decydującą, a w każdym razie istotną rolę odgrywa układ graficzny. Zaliczamy do nich utwory: „Na imieniny Rafała Wojaczka”, „Czy ja mogłam w wątłych ustach unieść taką miłość”, ”Dał się nabrać na język, którego nie było”. Widać w nich dążenie do usamodzielnienia formy wierszowej od treści, próbę nawiązania do tzw. WIERSZA OBRAZKOWEGO. Jest to kolejny dowód na powinowactwo tej liryki z francuskim symbolizmem - tym razem nie w osobie Rimbauda lecz Apollinaire'a i jego Kaligramów.
WIERSZ OBRAZKOWY - inaczej carmen figuratum (l.mn. carmina figurata) - jest to utwór, którego kształt graficzny naśladuje przedmiot będący tematem wypowiedzi poetyckiej. Forma ta znana i stosowana była już w starożytności, a służyła nie tylko ukazaniu kunsztu poetyckiego, ale też celom magicznym, religijnym bądź mnemotechnicznym.
„Martwy język” - analiza i interpretacja
Palcami ustalam
rysy mojej twarzy
Dwa palce wsadzam w usta
i przydaję twarzy uśmiechu
Jest to uśmiech rozdzierający
przetłuszczoną skórę
Jest to uśmiech od ucha do ucha
wypełniony zwojami języka
To jest martwy język
„Martwy język” pochodzi z debiutanckiego tomu Rafała Wojaczka pt. „Sezon” i przynależy do pokaźnej grupy utworów poruszającej w rozmaitych kontekstach i na różnych poziomach motyw języka rozumianego jako organ bądź narzędzie komunikacji międzyludzkiej. (Dość często zdarza się, że oba te znaczenia występują równocześnie.) Inne wiersze o tej tematyce to np. „Mówię, dziwię się”, „Piszę miłość”.
Przynależy do liryki bezpośredniej - podmiot liryczny mówi wprost o sobie i o tym, co się z nim dzieje czy też, mówiąc bardziej dosłownie - co sam ze sobą robi. Opisując krok po kroku czynności, jakich dokonuje na swoim ciele, poeta nadaje im nową, nadzwyczajną rangę, nowy, metaforyczny sens.
W Posłowiu do „Wierszy” Wojaczka Tadeusz Pióro zauważa, że we wczesnych wierszach Wojaczek często poszukuje weryfikacji własnego istnienia. Bardzo często odbywa się to właśnie na płaszczyźnie nie tyle rozumowej czy emocjonalnej (myślę/czuję, więc jestem), ale na płaszczyźnie zmysłów. W tym wypadku owa weryfikacja dokonuje się już w pierwszym dystychu i ma charakter stricte fizyczny. Podmiot liryczny zachowuje się tutaj jak osoba niewidoma, zupełnie jakby sądził, że poznanie dotykowe może być głębsze i dokładniejsze niż choćby wzrokowe. Kolejny dwuwers to już nie poznawanie, ale kształtowanie ciała według własnej woli, nadawanie mu pożądanej formy - przynajmniej na płaszczyźnie dosłownej. (Na poziomie metaforycznym „przydawanie twarzy uśmiechu” byłoby po prostu zachowaniem konwencjonalnym dopasowanym do jakiejś sytuacji.) W następnej strofie skala stosowanej wobec samego siebie przemocy wzrasta. Mowa tu o uśmiechu rozdzierającym skórę, a więc niewątpliwie związanym z bólem, który - idąc dalej za słowami T. Pióro - jest najbardziej oczywistym aspektem tego procesu (weryfikacji).
Można podejrzewać, że opisywane przez podmiot liryczny deformowania własnego ciała nie jest dla niego niczym nowym. Łatwo przecież wyobrazić sobie człowieka stojącego przed lustrem i robiącego różne grymasy. Tym razem jednak finisz owej „zabawy” jest co najmniej zaskakujący. Ostatni, jakby oderwany od całości wers niesie ze sobą przerażającą konstatację: „to jest martwy język” - stwierdza podmiot mówiący, choć przecież sam żyje, czego dowodzą podejmowane czynności. Okazuje się, że własne, znane i niejako „oswojone” ciało jest obce i przerażające. Paradoksalne zestawienie martwego języka z żywym ciałem staje się kolejnym dowodem na to, że poezja Wojaczka jest w istocie poezją wyobcowania odczutego i przeżytego na poziomie najściślej cielesnym i najgłębiej osobistym.
„Ojczyzna” - analiza i interpretacja
Matka mądra jak wieża kościoła
Matka większa niż sam Rzymski Kościół
Matka długa jak transsyberyjska
Kolej i jak Sahara szeroka
I pobożna jak partyjny dziennik
Matka piękna niczym straż pożarna
I cierpliwa jak oficer śledczy
I bolesna jak gdyby w połogu
I prawdziwa jak gumowa pałka
Matka dobra jak piwo żywieckie
Piersi matki dwie pobożne setki
I troskliwa jakby bufetowa
Matka boska jak Królowa Polski
Matka cudza jak Królowa Polski
Wiersz pochodzi z tomu „Nie skończona krucjata”. Jest jednym z kilku dotyczących tematyki Polski i polskości (choć to może dziwi, Wojaczek pisał także utwory patriotyczne). Pod względem gatunku poetyckiego jest to sonet, choć istnieją w nim pewne odstępstwa od reguły.
Utwór ten zbudowany jest na bazie znanego porównania ojczyzny i matki. Wydawać by się więc mogło, że szlachetna forma wierszowa i temat korespondują ze sobą. Tak jednak nie jest, w każdym razie nie do końca. Wzniosłość tematu już od pierwszych wersów zostaje bowiem zakłócona zwyczajnością, pospolitością przywoływanych obrazów, a także opisaniem ojczyzny przy pomocy porównań mających konkretny, fizyczny wymiar: długość, wysokość, szerokość. Występujące w całym liryku paralelizmy składniowe upodabniają go do litanii, przywołanie której dodatkowo uwzniośla podjęty temat.
W kolejnych strofach podmiot liryczny wylicza zalety kobiety-matki. Epitety, jakich używa: mądra, pobożna, piękna, bolesna, odwołują się do funkcjonującego w kulturze archetypu Matki Boskiej. Równocześnie podmiot liryczny sprowadza to wszystko do wymiaru profanum poprzez zestawienie z rzeczywistością PRL-u: partyjny dziennik, oficer śledczy, gumowa pałka, piwo żywieckie. Ten wewnętrzny paradoks bardzo celnie komentuje Karpowicz, pisząc, że jest tu zawarte wywyższenie i jednocześnie upodlenie symboli i mitów (nawiązania do romantyzmu?) narodowej sprawy:
„Ziemia, gdzie alkohol miesza się z wodą świętą, a źródła z pomyjami, gdzie wciąż znajduje się miejsce na godzinę trzeźwości narodowej, gdzie bufetowe okradają Kościół z prawa do świętej spowiedzi i gdzie spowiedź często przypomina bufet, gdzie panoszy się uczucie obcości i wspólnoty zarazem.”
W wierszu tym słowo „głód” nie pada ani razu, jednak można chyba pokusić się o stwierdzenie, że takie właśnie ujęcie matki-Ojczyzny oraz kobiety-matki jest obiektem nie zaspokojonych pragnień podmiotu lirycznego, poszukiwania przez niego wartości, które mogłyby stać się dlań punktem odniesienia.
Ciekawostki
W roku 1999 powstał film Lecha Majewskiego pt. „Wojaczek”, w którym rolę poety zagrał inny poeta - Krzysztof Siwczyk. W filmie tym wystąpił również nieżyjący już brat poety - Andrzej (zagrał lekarza psychiatrę). Pierwotnie postać Rafała Wojaczka miał odegrać muzyk Robert Gawliński, jednak odmówił. Lech Majewski otrzymał za ten obraz nagrodę dla najlepszego reżysera na FPFF w Gdyni, a sam film jak i występujący aktorzy również byli wielokrotnie nominowani m. in. do nagrody Orła (Polska Nagroda Filmowa).
W 1998 roku jeden z polskich zespołów sceny niezależnej - Pidżama Porno - nagrał płytę „Ulice jak stygmaty”, na której znalazła się piosenka „Ballada o krwi prawdziwej”. Podstawą utworu jest tekst Wojaczka z tomu „Inna bajka” pt. „Ballada o prawdziwej krwi”.
Inni o Wojaczku
(…) Świetnie potrafi pan pisać piękne wiersze (…) Niestety, potrafi pan również świetnie pisać wiersze fatalne. /Ziemowit Fedecki w rozmowie z poetą/
Prowokacja Wojaczka polegała na tym, że teoretyczna na początku śmierć miała być najpodlejszego gatunku. W heroicznym obrazie ojczyzny, pośród cieniów Żółkiewskich, Poniatowskich, Kozietulskich, Konradów i Gustawów, miała zjawić się śmierć zarzyganych, śmierć bez godności (…), nie wnosząca bohatera w żaden narodowy rejestr czynów niezwykłych, śmierć kundel i parszywiec. /Tymoteusz Karpowicz/
Jedni byli skłonni widzieć w nim ofiarę całopalną czy wręcz Chrystusa odkupiającego młode pokolenie z wynaturzeń cywilizacji i wskazującego jedyną drogę poetyckiej prawdy. Drudzy - nic więcej ponad skończonego alkoholika, grafomana, któremu tylko dzięki licznym skandalom udało się zdobyć poklask i uznanie spragnionych sensacji czytelników. /Paweł Dybel/
Jego życie trwało krótko. Ale musi zdumiewać każdego, jak mocno ten niespełna dwudziestosześcioletni poeta zaznaczył swoją obecność. I jak wiele śladów po sobie zostawił. /Maciej Szczawiński, autor książki o Wojaczku/
Wojaczek o sobie
Piszę, żeby żyć. Nic więcej, tylko żyć. /Z listu poety do przyjaciółki/
Urodziłem się w 1945. Chodziłem do szkół, dorastałem w bibliotekach, na dworcach kolejowych, w domach cudzych i mniej cudzych, w barach lepszej i gorszej kategorii, w jeszcze innych miejscach. Pływałem po rzekach, jeziorach i po wielkiej wodzie także. Udzielałem się Przygodzie - „Ziemia wolną mi była niestety”. Niekiedy umierałem i wtedy z tamtej strony życia odpowiadałem: a kuku. Wystarczy? PS. Mogę też inaczej. /Życiorys/
POSŁOWIE Tadeusza Pióro (kawałki)
Jeśli pragnęlibyśmy syntetycznie określić ambicje i program poetycki Wojaczka, najprościej byłoby zacytować dwa sformułowania Rimbauda, które można uznać za programowe. Pierwsze z nich pada na końcu „Sezonu w piekle”: „... posiąść prawdę w duszy i ciele." Drugie pochodzi z listu do Izambarda z 13 maja 1871: „Idzie o to, by dojść do niewiadomego poprzez rozprzężenie wszystkich zmysłów! Dla Rimbauda to, co niewiadome bądź niematerialne, wiąże się z ciałem i zmysłami. Wojaczek wyciąga z tego wniosek, jaki nie nasuwa się bezpośrednio Rimbaudowi: skoro i ciało, i język służą poznaniu, nic sposób ich trwale rozdzielić. Jeżeli język, mówiąc przenośnie, opuszcza ciało i dzięki temu przestaje być prywatny, to ciało stara się nadążyć za językiem. Metaforyka Wojaczka ukazuje to całkiem dosłownie, na przykład w wierszu „Piszę miłość”: ,,gdzie Twój język / który by koił ból / wynikły z przegryzionego / słowa kocham". Symbioza języka i ciała stanowi pojęciową osnowę wielu figur mowy w poezji Wojaczka. Tu "przegryzione" słowo upodabnia się do pokarmu niezbędnego ciału, wszędzie zaś ciało i zmysły dają oparcie językowi, który rusza w nieznane. "Posiąść prawdę w duszy i ciele" można tylko dzięki "rozprzężeniu zmysłów", czyli zmianie reżymu narzuconego im przez społeczne wymogi dyscyplinarne oraz indywidualne przyzwyczajenia. Deprywacja lub nadużycie mają charakteryzować nowy reżym, którego celem nie jest wszak dostosowanie ciała do społecznych oczekiwań (włącznie z bliskim świętości "uduchowieniem", do jakiego rzekomo wiedzie asceza), lecz umożliwienie językowi dotarcia poza sferę oczekiwań czy norm, a więc tego, co Rimbaud nazywał wiedzą ("science"), ale także tego, co "science" pozwala przewidzieć, odkryć bądź nazwać.
We wczesnych wierszach Wojaczek często poszukuje weryfikacji własnego istnienia w doznaniach zmysłowych. Świadectwo zmysłów, a nie rozumu, ustanawia podmiot tych wierszy. Ból to najbardziej oczywisty aspekt tego procesu, najłatwiej dostrzegalny jego ślad to krew, a produktem końcowym jest przedmiot estetyczny, czyli wiersz. Proces twórczy staje się tożsamy z aktem konstytuowania podmiotu: pisanie wiersza rozumiane jako krwawa walka ciała z językiem zajmuje miejsce tradycyjnej konstatacji lirycznej, opartej zwykle na ustanowieniu podmiotu poprzez próbę odzyskania w języku tego, co utracone. „Piszę wiersz” to swoisty manifest takiego programu lirycznego, trawestujący kartezjańską metodę "radykalnego wątpienia". Przytoczmy kilka zwrotek:
Od czasu do czasu by sprawdzić
czy żyję jeszcze
szpilką się nakłuwam
a do wnętrza czaszki wprowadzam świderek
Ale
albo te sposoby są zawodne
albo już nie żyję
Siedzę w kałuży krwi
to jest moja krew mówię
ale wcale nie jestem tego pewny
( ... )
Maczam palec w tej cieczy ciemniejącej gęstniejącej
i wypisuję na ścianie paradoks:
pierwszy lepszy trup jest lepszy od żywego byle martwy
( ... )
nagle zauważam
że ściana jest czysta biała
Dramaturgia wiersza osiąga punkt najwyższy w końcowym stwierdzeniu zaniku śladów własnej twórczości, czyli własnego istnienia. Niewiadome pochodzenie krwi, czyli ciała, substancji zapisu, nie zmienia egzystencjalnego charakteru niepokoju, wręcz przerażenia, jakie sugerować może czysta, biała ściana. Krew jest najbardziej wieloznacznym i wielozadaniowym orężem Wojaczka, pojawiającym się tak często i tak nadużywanym, że bogactwo znaczeń właściwe symbolom jest u niego, paradoksalnie, zawsze o krok od redukcji do wąskiego pola znaczeniowego, właściwego fetyszom. Lecz to z krwi wywodzi się splot motywów, sytuujących poezję Wojaczka wobec literackiej tradycji, a także ideologii dawnych i nowszych oraz ich politycznych kontekstów.
Zanim przejdę do ich omówienia, zacytuję jeszcze jeden wiersz, wykładnię poetyckiej praktyki Wojaczka - „Katalog”, skupiający jej główne motywy i postulaty.
Najpierw róża, co różą żadnego nie jest ogrodu - do którego nie wiedzie nawet boczne wejście. Dalej, bezkrwista jak leukemia, jest
krew - i życie, które spóźniło się na śmierć.
I głos, co języka nie ma wspólnego z mową. Usta, na zawsze niepewne swoich warg,
na których nigdy nie usiądzie nawet
płatek cienia, kryjomy pocałunek dnia.
- Czasem o rzęsę zaczepi się ćma
- matka zmarła - i zaraz w ognisko oka spadnie.
I jeszcze ptak, co nigdy do nieba nie doleci bo nie ma ziemi, z której mógłby wzlecieć I głód, co już nie zazna żadnego owocu
i w dłoni ziarnko, co jest mogiłą owocu.
Róża, krew, głos, usta, oczy, ptak, niebo, ziemia, głód, ziarnko, owoc - cóż można zbudować z tych obrazów, do cna wyeksploatowanych w poetyckiej tradycji Wschodu i Zachodu? Lub inaczej: jakim "wejściem" do tego "ogrodu" wprowadzić oryginalność? A może, kiedy Wojaczek pisze: róża, winniśmy czytać: "róża", uznając dobór obrazów za (auto)ironiczny, podobnie jak tytuł wiersza „Katalog”? I tak, i nie. Wojaczek był oczytany i wiedział, co robi, posługując się ogranym repertuarem. Lecz zdaje się przy tym mówić: "Spójrzcie, co wyrośnie z tego «stosu potłuczonych obrazów», kiedy wezmę je w swoje ręce."
Wiersz jest katalogiem obrazów i serią paradoksów, stwierdzających, co jest czym, ustalających tożsamość. Mamy różę nie pochodzącą z żadnego ogrodu, czyli pojęcie zarazem konkretne i abstrakcyjne. Jest krew bezkrwista i głos nie mający wspólnego języka z mową, ptak pozbawiony fundamentu ziemi i ziarnko, mogiła owocu. Niektóre z tych paradoksów wynikają z prostej inwersji, na przykład zamiany kolebki w mogiłę, inne są bardziej wyszukane, tak jak metonimiczny szereg języka, głosu i mowy, w którym synonimiczność staje się przeciwieństwem właśnie za sprawą języka, oddzielającego mowę od głosu. W każdym przypadku znana i oczywista tożsamość ulega skomplikowaniu: to, co w naturze i potocznym języku istnieje bezdyskusyjnie, w wierszu Wojaczka staje się niemożliwe. Wyobraźmy sobie życie, które spóźnia się na śmierć. Czyżby zapomniało? Paradoksem nadrzędnym jest to, że sięgając po tak pospolite i fundamentalne obrazy, Wojaczek ukazuje ich nieprzydatność, niedoskonałość, a zarazem ogłasza, że jemu wystarczą, że ich zdezelowanie odpowiada jego własnej historycznej kondycji mieszkańca zdezelowanego kraju, piszącego językiem bezwzględnie poddawanym ideologicznej próbie przez tych, którzy sankcjonują przejście od prywatnego "głosu" do publicznej "mowy".
Gorzka refleksja na temat tej kondycji znajduje się w wierszu „Ogólniki”, którego tytuł, zaczerpnięty z Norwida, przywołuje credo romantycznego poety: "Odpowiednie dać rzeczy - słowo!" - po to, by ukazać współczesne warunki, w jakich funkcjonować może taka poetyka: "Słowo polskie, plugawa gazetowa mowa, I Jeśli cenzurze wymknąć się niekiedy zdoła, / Nieregulaminowo i tak wdzięcznie brzmi." Wiersz „Katalog” powstał rok wcześniej, w 1968, lecz nie wiemy dokładnie kiedy: przed czy po warszawskim marcu, praskiej wiośnie, paryskim maju. Zresztą nie jest to wiersz bezpośrednio polityczny; ważniejszy jest tu zapis pewnej procedury poznawczej i poetyckiej, rozpoznanie sytuacji podmiotu stwarzającego się przy pomocy radykalnie ograniczonego zestawu środków językowych. Oczywiście, jest to ubóstwo pozorne, gdyż właśnie dzięki dobrze znanym obrazom intensywność emocjonalna wierszy staje się tak jaskrawa i przekonująca. Co więcej, trzymając się tradycyjnych obrazów, Wojaczek wiąże jakość i charakter swoich uczuć z tradycją, tak dobiera odniesienia, by ją zironizować i w pewnym sensie wytłumaczyć, dlaczego czuje to, co czuje. Czyli ocenia przydatność tradycji w warunkach, w jakich żyje i pisze, a zarazem poddaje krytyce sposoby, w jakie tradycja, zwłaszcza romantyczna, jest wykorzystywana przez dominującą ideologię. Kluczowym utworem pod tym względem jest wiersz „Dydaktyczne”, Wojaczek nąwiązuje w nim do roli, jaką romantycy przypisywali "wierszom", mającym wyzwalać narody z niewoli duchowej, intelektualnej czy politycznej. Poeta był dla nich człowiekiem "reprezentatywnym", to znaczy uprawnionym do reprezentowania aspiracji jednostek i zbiorowości, a także do uczenia ich, co właściwie czują i czego pragną. "Obywatele" w wierszu Wojaczka występują jako ludzie pozbawieni elementarnej wiedzy o pięknie i wolności, wiedzy, jaką umożliwia tylko zrozumienie konieczności własnej śmierci. Przyjrzyjmy się bliżej temu wierszowi:
Obywatele swej ojczyzny innej
Przez krzak róży podglądają czas
Jeszcze nie wiedzą że za nich jak Murzyn
Wciąż wykonuje najczarniejszą pracę
Czas jest rodzaju żeńskiego jak ból
Oni nie znają jeszcze słowa śmierć
Lecz ja co winien jestem ich istnieniu
Umyślnie imię ich na wiatr wytchnąwszy
Muszę im szansę istnienia dać
Nie podległego osobiście mnie
I zakląłem czas w zegar kobiecego ciała
Będzie czyniących miłość uwierała
Śmierć tak dotkliwie że - ciągle nie wiedząc
O umieraniu - wyrzygają z płuc
Konwencjonalnemu powiązaniu miłości ze śmiercią towarzysz odruch wymiotny, czyli najbardziej fundamentalny, cielesny symptom smaku. Torsje wskazują na to, że coś nam "nie smakuje", a więc i na to, że posiadamy "smak", czyli zdolność wydawania sądów estetycznych. "Wyrzyganie z płuc" następuje w wyniku "uwierania", jakie wywołuje "zaklęta w zegar kobiecego ciała" śmierć, o której wszak "czyniący miłość" nic nie wiedzą;,. Naukę poety - który "wytchnął" ich imię, czyli powołał do życia słowem, oddechem, tchnieniem duszy, trawestowanym w "rzyganiu z płuc" - przyjmują nieświadomie, nie rozumiejąc jej przesłania, nie wiedząc nawet o jej istnieniu. Ci "obywatele swej ojczyzny innej" zajmują się tym, co powinno wykształcić w nich smak, czyli pracą, lecz pracą, "najczarniejszą", najściślej związaną ze śmiercią, wykonuje za nich "czas", porównany ironicznie do Murzyna. Właśnie nieuczony Murzyn miał być przykładem tego, jak dzięki pracy powstaje smak ("reprezentatywny" jest tu Piętaszek, który dzięki Robinsonowi Crusoe uczy się gotować mięso i cenić jego smak wyżej od smaku mięsa surowego).O ile czas wykonuje pracę za "obywatl'1i", poeta stara się robić to dla nich, dając im szanse; "nieistnienia", czyli autonomii od prerogatyw "wieszcza" ustalającego, jaki obywatel winien być. Robi to zastępując „krzak róży", konwencjonalny symbol nieśmiertelnego piękna, śmiertelnym kobiecym ciałem; czas nie będzie już "podglądany", lecz w najbardziej intymny sposób fizycznie odczuwalny. Jednak nie wiadomo, czy wpłynie to na oksymoroniczny charakter "ojczyzny" - "swej" (czyli tej, z którą identyfikują się "obywatele") i zarazem "innej" (obcej poecie). Jak pisze Wojaczek w wierszu „Ogólniki”: "Uczciwe społeczeństwo, które mnie wyklucza, / Nawet nie wie, jak wielu głosów w sobie słucham, / Prawdziwy naród mając u siebie we krwi." Społeczeństwo jest uczciwe, czyli oddane pracy, z której nie ma jednak korzyści innych niż materialne. Dydaktyczna praca poety może przynieść korzyść taką, że "obywatele" nie wykluczą go, on zaś nie odrzuci ich jako niespełniających wymogów "obywatelstwa", postulowanych przez "wieszczów". Znikome prawdopodobieństwo takiego obrotu sprawy widać w tonie wiersza i w nieobecności jakiegokolwiek pozytywnego rozwiązania, poza ostatecznym niesmakiem i zapowiedzią śmierci.
Ów niesmak, szok, jaki ma wywołać poezja Wojaczka, mógłby prowadzić do przewartościowania, do radykalnej odmiany - ale poeta jest sceptyczny, widzi daremność takiego działania. Nie może jednak go zaniechać, i przez to stwarza patos, właściwy jego koncepcji autoironicznego heroizmu. Liczne „Piosenki bohaterów” podkreślają alienację poety z "uczciwego społeczeństwa" i jednocześnie alienację tego społeczeństwa od istotnych dla niego samego wartości. W „Poemacie mojej melancholii” Wojaczek stwierdza: "Ojczyzna to nienawiść i wizja i sperma". Dalej w tym tekście pada kwestia: "Poeta bez ojczyzny". Tak jakby zrozumienie czegoś bardzo ważnego o własnym narodzie musiało wiązać się z banicją, dosłowną lub metaforyczną, a poeta, przez romantyczną tradycję powołany do rozumienia więcej i głębiej niż inni, bezskutecznie pragnął dekret ten unieważnić, samym sobą za to pragnienie gardząc. Jest to jedna z przyczyn dezintegracji podmiotu w wierszach Wojaczka - najbardziej dramatycznego aspektu jego poezji.
W cytowanym liście do Izambarda Rimbaud pisze: "JA to ktoś inny." Wojaczek rozwija to stwierdzenie, przedstawiając jego konsekwencje fizyczne, cielesne. Istnienie kogoś innego w nim samym prowadzi do pytania, czy zniknięcie tego drugiego nie oznacza śmierci podmiotu, czy niepokojąca obecność innego "ja" nie jest najbardziej przekonującym dowodem na własne istnienie. "Kim jest ten, co moim długopisem / Wypisuje moje wiersze / I w moim łóżku moją żonę bierze? / Kim jest ten, co przed chwilą wyszedł?" To wczesny zapis egzystencjalnego leku. Motyw ten pojawia się w różnych postaciach w całej twórczości Wojaczka. Słynne zdanie: "Jest ja / ale mnie nie ma", rozpoczyna serię konstatacji, które wierszom z tomu „Sezon” nadają charakter stwierdzeń, aksjomatów ustalanych przez wyobraźnię poetycką, dążącą ku syntetycznemu zapisowi pewników, stworzeniu pojęciowych podstaw do dalszej działalności. Wśród występujących tam czasowników najbardziej widoczny jest "być", zazwyczaj w trzeciej osobie liczby pojedynczej. Czasownik ten służy wyrażaniu ontologicznej pewności, ustalaniu rzeczy raz na zawsze, w sposób bezwzględny. Tym bardziej zadziwiają powstałe dzięki niemu stwierdzenia, takie jak: "Miłość jest krwią rozległą"; "Czas jest biały" („Źrenica”); "To jest kiełbasa I To jest moja matka jadalna" („Mit rodzinny”); "Śmierć jest obojnakiem" („Okno”); "Podbrzusze jest sową" („Urywek”). Własne bycie ma dla Wojaczka charakter problematyczny, natomiast ustalenie, że "śmierć jest obojnakiem", następuje nagle, bez wstępnych rozważań i jakichkolwiek wyjaśnień. Wszelkie wątpliwości skupiają się na podmiocie, a nie otaczającym go świecie. Świat jest dany - choć pamiętajmy o paradoksach „Katalogu” - i niewiele można na to poradzić. Natomiast „ja” jest dane światu i przez ten świat współtworzone - i to właśnie jest istotą dramatu tożsamości, jaki rozgrywa się w poezji Wojaczka.
"Tylko z wahań żyje śmierć." Życie ku śmierci Rafała Wojaczka i jego lirycznych person jest jednak bardzo konsekwentne. Przyjmując wraz z jej konsekwencjami radykalną destabilizację podmiotu, ogłoszoną przez Rimbauda, Wojaczek stwarza poezję bezkompromisową w ukazywaniu fizycznych uwarunkowań tożsamości, negowaniu lirycznych dążeń ku transcendencji i odkrywaniu patosu w najbardziej oczywistych faktach egzystencji. Czytając jego wiersze, w których na tle tych samych kilkunastu obrazów jawią się tak bardzo intensywne afekty (ich ostrości i mocy nie łagodzi częsta autoironia), nietrudno odczuć niepokój, nawet lęk, z pewnością zmęczenie. Z niejakim ryzykiem uznać można, że padamy ofiarą wierszy Wojaczka i że ten akt ofiarowania, czyli poświęcenia, jest wzniosły, ponieważ trudno go odizolować od ofiary, jaką poniósł sam Wojaczek, pisząc, żyjąc i odbierając sobie życie.
Główne tematy jego poezji to śmierć, miłość, fascynacja kobiecością i cielesnością (zazwyczaj ujętą w estetyce turpistycznej). Erotyzm i seksualność łączą się częstokroć ze śmiercią. Podmiot liryczny jego wierszy mówi najczęściej o bólu, ma poczucie odrębności, buntuje się przeciwko obłudzie świata i społeczeństwa, z drugiej strony uparcie penetruje mroczne zakątki ludzkiej duszy, bada swoje lęki, niepokoje, obsesje. Język jego poezji jest zazwyczaj bardzo naturalistyczny i brutalny, wypełniony somatyzmami i wulgaryzmami. Z drugiej strony pod dosadną warstwą językową często przemycał Wojaczek głęboki liryzm i pragnienie czułości. Fragmenty jego poezji w swoich sztukach wykorzystywało wielu artystów, m.in zamojski poeta, grafik, fotograf Andrzej Pogudz.
Tadeusz Pióro
Tomy poezji i cykle:
1.SEZON (1969)
Martwy sezon
Piszę miłość
Śmiertelny wiersz
Gwiazda
List do Królowej Polski
Pod ścianą
Ptak, o którym trochę wiem
Trzeba było rozstrzelać poetę
2. INNA BAJKA 1970)
Genetyczne
Dydaktyczne
3. NIE SKOŃCZONA KRUCJATA (1972)
Błyskawica
Piosenka o poecie
Róże
Ballada obsceniczna
Prolegomena do sztuki wyzwolonej
Piosenka uliczna
Głos kobiecy (z nieznanej poetki)
Poemat mojej melancholii
4. KTÓREGO NIE BYŁO (1972)
Notatki z jednej śmierci
WIERSZE SPOZA ZBIORÓW