Maria Konopnicka
Opowiadania
Czytelnik, Warszawa 1979
Wstęp
Nikt przed MK i współ jej pisarzami nie ukazał z bliska najb. Osobistych przeżyć szarych ludzi
MK - z inteligenckiej rodziny, żona ziemianinia - ale od młodości obserwowała prostych ludzi.
1876 - rozstanie z mężem, przenosi się do WW, by utrzymać 6 dzieci musi biegać po mieście jako prywatna nauczycielka.
MK patrzyła na swoją pracę jako na badanie społ faktów (podobnie jak Prus)
Atak na stosunki społ, m.in. na towarzystwa dobrocznynności
Banasiowa
Narratorka siedzi w parku, park pusty i piękny
Przychodzi przygięta do ziemi staruszka (Banasiowa)
Przyjechała do miasta by umrzeć wśród swoich, w domu córki i jej męża.
Ale los tak chciał, że nie umarła, a mąż krzywo patrzy (bo zajmuje miejsce), a urzędnicy chcą by opłaciła pobyt (bezdusznosć maszyny admin która kasuje biedną staruszkę) dlatego musi pracować
Dym
Obrazek z życia
Wdowa mieszka z synem.
Patrząc przez okno mieszkania widzi dym i rozkoszuje się patrząc na niego. Tam w fabryce jej syn Marcyś „fasuje”.
Marcyś - młody pogodny chłopak, dumny ze swojej pracy
Kobieta obserwuje dym i jego fantastyczne kształty
Wraca do domu na przerwę „mamo jeść”, jedzą, ona zawsze oddaje mu swoją porcję mówiąc, że jej nie smakuje. (Jedz z Bogiem Na chwałę Panu Jezusowi i Matce Przenajświętszej - matka religijna)
Wieczorem syn wraca, znów je, idzie spać i matka przypomina mu o pacierzu, gdy on śpi ona cały czas się modli.
Rano problemu z budzeniem.
[ogólnie to chłopak cały dzień pracuje, i nawet w niedzielę]
Pewnego dnia śniło u się, że piorun uderzył w niego, matko go uspokaja choć sama zdenerwowana, on nie może zasnąć, ona mówi mu, że to oznacza wesele
[niby taki pozytywizm a jakieś znaki]
Następnego dnia kotłowy ginie w wybuchu [ciekawe czy to nie jego wina była?]
Długi lata wdowa jeszcze siadywała przy okienku i patrzyła na dym, ale teraz zawsze zamieniał się w kształt jej chłopca i zawsze rozwiewał się gdzieś w błękitach.
Mendel Gdański [znów opis normalnego przebiegu dnia a potem wydarzenie]
Żyd Mendel Gdański od 27 lat siedział w tej samej izbie i proawdził warsztat intrologatorski. Zna wszystko jak własną kieszeń, i jego też znają wszyscy. Domowo.
Pracuje i rozmawia
Potem wraca z gimnazjum wnuk, drobny wątły chłopiec, Mendel się o niego troszczy
W piątki zmiana scenerii - odprawianie nabożeństwa.
Raz chłopaki zebnrali się przed oknem i chcieli się wyśmiać z szabasowej modlitwy, ale obok przechodził probosz i zobaczywszy modlącego się żyda uchylił kapelusza.
spokój zakłócony
Chłopiec wraca z płaczem do domu mówiąc, że szli za nim wołając Żyd. Mendel gniewa się na niego i mówi, że nie trzeba się wstydzić, że jest żydem, jest tutejszym żydem, być uczciwym żydem to pk rzecz
Ale powtarzają się hasła że Żydów mają być.
Później długa rozmowa z zegarmistrzem (z którym niby były sąsiadami)
Zegarmistrz
Żydów mają być, wszystkich
Za to że Żydzi (ale Żyd zawsze jest Żydem)
Że obcy
Każdy żyd jako dostanie pieniądze to…
Żydów legnie się jak szarańczy a zawsze to żywioł cudzy
Mendel odp
że on nie obcy bo tu wyrósł
że pracą swoje miejsce uzyskał
on Gdański, tutejszy. Mendel, bo był 12.
Na tym mądrość nie by ludzi mało było, ale by dużo dobrego zrobili
Wszyscy ludzie dzieci są od jednego Boga
To nie ludzie powiadają, że Żydów będą buć, to powiada wódka, szynk, złość i głupota
Następnego dnia
Chłopiec wychodzi do szkoły ale student mieszkający w sąsiedztwie każe mu się schować do izby (bo bicie). Mendel jednak każe mu i tak wyjść, bo chce by była sprawiedliwość i spokój.
Jednak z uliczki słychać dziwną wrzawę, chłopiec zaczyna płakać
Mendel zdenerowowany. Sąsiedzi (znają żyda jako db człowieka) chcą by się schowali i ustawią w oknie jakiś obrazek.
Ale M odpowiada, że on się nie chce bać i że jak tamci miłosierdzia nie mają to nie są chrześijany ni ludzie. I stoi w oknie, heroincza postawa
Wpada dziki tłum, chłopiec dostaje kamieniem, Mendel stoi Gaon (wzniosły) i wzywa Pana, ale zanim ciżba do niego dotarła powstrzymał ją gniewnie ów student z facjatki.
Wieczór.
Złowrogi spokój, chłopiec chory
Student mówi, że wsz będzie w porz, chłopiec wyzdrowiej, że nic się nie stało
Ale w M umarło serce do tego miasta
Nasza szkapa
Biedna rodzina, chora matka, trójka rodzeństwa (Felek, Wicek i Piotruś - najmł)
Narracja z perspektywy jednego z chłopców (taka wesoła)
Po kolei wyprzedają wszystko, by mieć na lekarstwa dla matki i na węgiel.
Lekarz co jakiś czas przychodzi i mówi, że matka nie wydobrzeje, bo zimno, wilgotno.
Dzieci np. cieszą się z poszczególnych wyprzedaży, w ogóle „urwisy” z nich.
Powoli wyprzedają świętości rodzinne (żelazko, rondel, moździeż)
Chłopiec mówi, że po tej wyprzedaży stracił wiarę w rzeczy na całe życie
Dodatkowo handlarze wykorzystują trudną sytuacje i dają mało [kapitalizm, walka]
Śliczna scena jak Anulka (matka) i ojciec wspominają młodość jak ten grał na fujarce, chłopcy mają sensację, bo ojciec cicho płakał przy graniu.
W końcu decydują się sprzdać szkapę. Pracując ze szkapą ojciec utrzymywał rodzinę, ale teraz już nie ma roboty. Dla chłopców szkapa była najw przyjacielem, troszczyli się o nią, bawili z nią.
Szkapa, tak cenna dla rodziny, też sprzedana za marne pieniądze (bo chora, łogawa, szpacik) do Łukaszowi z Pragi, krewnemu, ale sknerze, chrzestnemu Piotrusia (najmł chłopak)
Po sprzedaży dobre czasy, bo teraz więcej jedzenia i cały czas palą, ale matka nie ma się lepiej
Matka umiera
Felek niby cały dzień wydziwia, że teraz ludzie nie mówią o nich łobuzy a sieroty, ale w nocy płacze.
Podczas pogrzebu trumna matki wieziona przez wóz ciągnięty przez szkapę
Chłopcy bawią się za szkapą podczas pogrzeby, wystroili ją „jak pannę młodą” [życie i śmierć] jakby nie rozumiejąc powagi sytuacji.
Marianna w Brazylii
Narratorka: ilekroć spojrzę na Listy Dygasińskiego z Brazylii [wówczas wielka emigracja do Ameryki płd i pisarze się b. Tym ekscytowali] to przypomina sobie o Mariannie.
Marianna nie miała żadnych problemów z obcością kulturową itd. W Brazylii [ogr więc nie widzi inności]
Marienne starsza pani z Dąbrówki (z guberni suwalskiej) wysłała na pomoc do córki, która uczyła się w Paryżu i tam wyszła za mąż za Pensylwańczyka, prowadzącego w Brazylii interesy. (jeszcze jako narzeczony kupił on słownik polski-niemiecko-francuski i pilnie studiował)
Młoda pani list za listem prosi o pomoc Marianny
Mar opowiada o swoim wyjeździe, że to „jeszcze gdzieś za Częstochową”.
Szereg komicznych scen
Zachorowała na żółtą febrę, ale jakoś udało się jej wykurować, lecz już z robotą nie mogłą sobie poradzić a lekarz powiedział, że wyzdrowieje w innym klimiacie więc wraca do Polski
I jej opd
„coż tam za kraj taki. Takiego ta kraju, proszę państwa i liczyć co nie ma. Jakby nie był. Życia tam nijakiego. Twarożku nie uświadczysz, kaszki krakowskiej nie ujrzysz”.
„Ja ta tej pięknosci nie widziała. Juści, mają tam precz i lasy, i Wisłę mają, ale że woda w niej to się tam inaczej nazywa. Gdzie, człowiek takich imion i nie pamięta nawet. Okrutnie głupi naród. Wszystko het poprzekręcane”
Narratorka kończy, że skoro i inni spisują swoje wrażenia z emigracji [90' XIX] to Mar też warto
Miłosierdzie gminy. Kartka z Hottingen
Gmina zajmuje się dobroczynnością. Daje fundusze na tych, co pracować nie mogą - biorą ich ludzie na utrzymanie i licytują, kto będzie mniej od gminy brał.
Pompatyczne przemówienia sekretrza jako to gmina dobra
Dziś licytacja Kuntza Wunderli, stary, prawie inwalida, skóra i kości, dodatkowo ma pozyczone ciuchy
Licytuje też jego syn (chce utrzymywać z pieniądze), wygrywa jakiś inny, ale widzi, że tem w pożyczonej kurtce i nawet nie jest w stanie jej zdjąć sam to wycofuje się.
Przychodzi wtedy Probst mleczarz i bierze za 125. On licytuje od wielu lat „wie że taka starota to jak pękniety garnek, odrutuj, a czasem i za nowy trwa. Bądź co bądź najtańszy to robotnik”. Kuntz nerwowy, bo poprzedni z gminy wzięty powiesił się po 3 miesiącach pracy u Probsta
Hanysek
O chłopakach 7-14 co k®ęcą się przy kopalni, kopalnia ich wychowuję i często umierają, jak to mają ciężką.
3